Joanna Glogaza

strona główna > artykuły

5 mitów o jakości ubrań

Większość czasu zajmuje mi teraz kończenie mojej nowej książki. Już dawno przekroczyła długość pierwszej części Slow Fashion, ale ciągle trafiam na jakieś nowe myśli, tropy czy ciekawe osoby i dopisuję jeszcze kilkanaście stron. I jestem z tym okej, zależy mi przede wszystkim na tym, żeby była możliwie pomocna i wyczerpująca. Ale do brzegu!

W ramach prac nad książką robiłam niedawno wywiad z Moniką Kamińską, właścicielką marki odzieżowej, szyjącej klasyczne ubrania z naturalnych tkanin. Gadałyśmy chyba z dwie godziny, poruszając mnóstwo kwestii, ale to, co towarzyszyło mi podczas całej rozmowy, to poczucie, że po sieci krąży masa mitów dotyczących jakości ubrań. To chyba kwestia rosnącej popularności tej tematyki. Bardzo się cieszę, że świadomość rośnie i jest coraz więcej osób, które mają dobre chęci i namawiają do zmian nawyków. Ale zauważyłyśmy też z Moniką, że często powtarzane są frazy, które nie do końca są zgodne z prawdą – i dziś chciałabym rozprawić się z tymi, które ja widuję najcześciej.

Ten materiał zrobiłam też w wersji video. Podczas pisania ksiażki, łatwiej mi robić filmy, niż pisać jeszcze dodatkowo teksty na bloga, więc dlatego pojawia się ich więcej niż postów. Jeśli chcecie być z nimi na bieżąco, zasubskrybujcie mój kanał na Youtube, bo nie wszystkie pojawiają się na blogu. Wystarczy kliknąć w czerwony guzik z napisem „Subskrybuj” na moim kanale lub pod którymś moim video. Nowe filmy pojawiają się co wtorek. Ostatnio, na swoje 30 urodziny, zrobiłam na przykład film o tym, czym jest dla mnie minimalizm i slow life – nakręciłam go w pięknym miejscu o wdzięcznej nazwie Siódmy Las. Ale wróćmy do naszych mitów!


MIT 1. Made in Poland = świetna jakość


Chciałabym, żeby tak było, niestety nie jest to prawda. W Polsce, tak samo jak wszędzie indziej, są dobre szwalnie, i kiepskie szwalnie. I każda z tych szwalni oferuje różne usługi. Jeśli ktoś chce mieć bardzo niskie ceny, to musi zdecydować się na kiepską jakość szycia i wybrać miejsce, które oferuje pracownikom słabe warunki – nie ma cudów.

Wiele małych marek chwali się też produkcją w Polsce, ale prawda jest taka, że gdyby tylko produkowali wystarczająco dużo, by przenieść się na Wschód, dawno by ich już tutaj nie było. Jeśli ktoś robi to z wyboru – fajnie, lokalna produkcja to zawsze plus, ale to nie sprawia że takie ubrania są z automatu świetnie zrobione, a ich produkcja w magiczny sposób nie szkodzi środowisku, więc kupowanie ich na tony jest usprawiedliwione.


MIT 2. Made in China = beznadziejna jakość i warunki


Często słyszę radę, by sprawdzać na metce kraj produkcji, ale nie wiem co konkretnie miałoby z tego wynikać – bo sam kraj produkcji nie mówi nam nic o jakości danej rzeczy, ani nawet o warunkach, w jakich została wyprodukowana. Poza tym, wracając już konkretnie do Chin, znam marki, które przeniosły tam swoją produkcję, bo w Polsce nie mogły znaleźć nikogo, kto sprostałby ich technicznym wymaganiom (chodziło na przykład o outdoorowe kurtki). Chiny wciąż kojarzą nam się z szeroko rozumianym dziadostwem, a tymczasem są niezwykle wyspecjalizowane w produkcji odzieży i potrafią zrobić tak zaawansowane rzeczy, o jakim polskim szwalniom się nie śniło.

No i ostatnia sprawa – marki często nieuczciwie grają na tym, że produkcja w Europie, zwłaszcza w takich krajach jak Włochy czy Francja, kojarzą nam się z dobrą jakością i prestiżem. Produkują na Wschodzie, a potem wysyłają prawie gotowy produkt do wykończenia w Europie i wszywają mu metkę „Made in Italy”. Ten proceder opisywała Dana Thomas w swojej świetniej książce „Dlaczego luksus stracił blask”. Ten tytuł ma już kilka dobrych lat, ale naprawdę warto go przeczytać.


MIT 3. Dobra jakość = ubranie nie do zajechania


Monika w wywiadzie powiedziała mi bardzo fajną rzecz – że jej zdaniem o dobrej jakości stanowi sposób, w jaki dana rzecz się starzeje. Czy wygląda coraz bardziej rasowo, jak skórzana kurtka po dziadku, czy zwyczajnie nieestetycznie, jak kurtka z taniej syntetycznej skóry, która kruszy się, pęka i odpada. Musimy też brać pod uwagę, że nic nie jest wieczne, nawet torebka z Chanel za kilkanaście tysięcy. Chanel używa zresztą do wielu modeli bardzo delikatnej skóry, której właściwie nie powinniśmy nosić na co dzień. I to kolejna sprawa – nie wszystko jest na wszystkie okazje. Możemy kupić sobie najdroższe na świecie trzewiki ze skórzaną podeszwą, ale jeśli będziemy w nich codziennie biec na tramwaj, to ta skóra bardzo szybko nam się zedrze. Przy okazji – w ogóle nie polecam biegania w takich butach, bo są bardzo śliskie! Podobnie jest z delikatnymi materiałami, takimi jak jedwab czy kaszmir. Bardzo fajny tekst na ten temat napisał kiedyś Mr. Vintage, przeczytajcie!


MIT 4. Materiał X jest zawsze świetnej jakości, a materiał Y to zawsze beznadzieja


To, że coś jest zrobione z bawełny, nie gwarantuje jeszcze, że ta bawełna jest porządna. A nawet jeśli jest przyzwoita, to na ubranie składa się więcej, niż tylko sam materiał – sposób jego krojenia, dekatyzacja albo jej brak, szycie, jakość nici i dodatków krawieckich. Skład mówi nam, czego możemy się spodziewać po ubraniu, jeśli chodzi o gniecenie się, przewiewność, elektryzowanie się czy sposób prania, ale nie determinuje jego jakości. Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o materiałach i składach ubrań, to kiedyś napisałam na ten temat długi post.

To samo działa w drugą stronę – nie ma żadnego materiału, który z automatu będzie źle zrobiony, trzeba po prostu wiedzieć, czego się po danym włóknie spodziewać. Ja na przykład zupełnie unikam akrylu, bo nie widzę w nim dla siebie nic fajnego – ani nie jest przewiewny, ani dobrze nie grzeje, a do tego jeszcze się elektryzuje i często kiepsko wygląda, no i nie jest miło czuć go na ciele. Ale nawet ten akryl może być zrobiony źle i szybko się rozciągać i mechacić, albo lepiej, ale… wciąż być nieprzewiewnym akrylem. Nie jestem też fanką poliestru blisko ciała, ale kupiłam sobie niedawno rozkloszowaną spódnicę z poliestru, bo zależało mi na plisach i kolorowych wzorach, które mnie ujęły – na żadnym innym materiale nie udałoby się uzyskać tego efektu. A że to spódnica, która przylega tylko w pasie, to nie przeszkadza mi, że to poliester i pasuje mi, że nie będę miała problemów z prasowaniem.


MIT 5. Marka X ma zawsze świetną jakość i można kupować w ciemno, marka Y – beznadzieja!


Bardzo chciałabym, żeby tak było, znacznie ułatwiłoby mi to życie, ale niestety… Jasne, możemy się spodziewać, że prędzej trafimy na porządną rzecz w Marc O’Polo niż w New Looku, ale nie ma żadnej reguły dotyczącej marek, której moglibyśmy się trzymać, żeby bez pudła podejmować świetne decyzje zakupowe. No może poza przyjęciem, że jeśli cena jest śmiesznie niska, to nie ma co się spodziewać dobrej jakości – choć i tu zdarzają się wyjątki, choć bardzo rzadko.

Co w takim razie możemy robić, żeby zwiększyć swoje szanse na trafienie na rzecz dobrej jakości?

  • Po pierwsze, oglądać ubranie przed zakupem. Sprawdzić, czy ze szwów nie wyłażą nitki, czy szwy są proste, czy materiał nie mechaci się już na wieszaku, czy zamki zasuwają się i odsuwają bez problemu – i tak dalej.
  • Po drugie, znać swoje prawa jako konsumenta i z nich korzystać – czyli reklamować buble, ile wlezie. Jak to zrobić krok po kroku, pisałam tutaj.
  • Po trzecie kupować, w second handach – tam widzimy, jak ubranie wygląda po tym, jak ktoś go prał i używał, więc łatwiej nam ocenić, jak będzie zachowywać się u nas.

Jeśli Wam coś jeszcze przychodzi do głowy, koniecznie dajcie mi znać! A jeśli ciekawi Was moja nowa książka, możecie zostawić swojego maila tutaj, to dowiecie się pierwsi, jak już będzie gotowa.

Dzięki za lekturę!

Jeśli nie chcesz przegapić moich nowych artykułów, odcinków podcastu czy książek, zostaw swój adres e-mail:

66 thoughts on “5 mitów o jakości ubrań”

  1. A ja sie nie zgodze z tym kaszmirem – ten sprzedawany w wielu sklepach faktycznie sie starzeje szybko, ale kiedys kupilam dwa swetry od Erica Bonpard – ten kaszmir, odpowiednio „poszanowany” w zasadzie sie nie zestarzal, mimo ok 10 lat na karku :) wiec to nie tkanina jest zbyt delikatna na codzienny uzytek, tylko wiekszosc tego co mamy w sklepach pod ta nazwa jest niskiej jakosci wlasnie :)

  2. Kiedyś przeczytałam taką opinię, że nasze prababcie nie nosiłyby naszych ubrań nie ze względu na modę i kroje, tylko ze względu na jakość ich wykonania… i trochę się z tym zgadzam. Naprawdę warto „prześwietlać” odzież przed zakupem. Nauczyłam się po przymierzeniu rzeczy w przymierzalni wywracać ciuch na lewą stronę w celu sprawdzenia szwów i jakości skrojenia. Dzięki temu udaje mi się uniknąć kupienia spodni z przekręconą nogawką albo krzywo skrojonych topów. I jeszcze jedno spostrzeżenie – nawet jeśli kupujemy ubrania w tzw. dobrym butiku i jakaś rzecz nie do końca na nas dobrze leży, warto przymierzyć inny egzemplarz w tym samym rozmiarze. Czasem krawcowe popełniają błędy…

    1. O, też tak robię – prześwietlam, dosłownie – oglądam pod światło! W przymierzalni oglądam każdy kawałek ciucha który chcę kupić. Szwy, guziki, sprawdzam czy rękawy równe itd. No i jak to tak ogólnie na mnie leży, poza tym że nie jest za ciasne/za duże. Siedzę przez to zawsze dłużej w przymierzalni, ale nie żałuję.

  3. Cześć,
    Na trwałość ubrań wpływa też och konserwacja. Źle wyprane ubrania od razu będą do kosza.
    Ale masz rację, mitów jest masa. Dlatego fajnie jest szyć samemu – tak dokładnie wiesz z czego jest zrobione ubranie :)
    Pozdrawiam,
    Kasia

      1. Może po to, aby w książce nie pojawiło się np. takie zdanie: „jak ubranie wygląda po tym, jak ktoś GO prał i używał”.

  4. Zgadzam się ze wszystkimi punktami, zwłaszcza z nr 5. Mam np. spodnie z Zary kupione 6 lat temu, które do dzisiaj wyglądają bardzo dobrze i bez żenady zakładam je do pracy ale hitem jest dla mnie spódnica z Cubusa, którą kupiłam 12 lat temu(!) i nadal nadaje się do noszenia – i to nie po domu tylko na imprezę czy spotkanie towarzyskie :) mam jeszcze kilka takich perełek z sieciówek, ale wiejskość niestety nie przetrwała próby czasu…

    1. Kurczę, z tym dawnym Cubusem to chyba faktycznie jest tak, że te rzeczy są nie do zdarcia. Szkoda tylko, że w mojej okolicy pozamykali wszystkie ich sklepy :(

  5. Ja ostatnio kupilam w Promode sukienke z wiskozy, za 100 zl. Jest genialna, a materiał tak miły, że mam przyjemność w dotykaniu jej, mogłabym chodzić na okrągło, czuje się ubrana i nieubrana, jest tak wygodna. Moja mama sie nia zachwycila, ale w jakim była szoku kiedy usłyszała, że jest z wiskozy. Cale życie nie kupowala niczego z wiskozy, bo kojarzyła jej sie z szajsem i brakiem przewiewu. Tylko jak wybrać dobrą wiskoze? Czy sa jakieś wyznaczniki?

    1. Ale czemu wiskoza to miałby być nieprzewiewny szajs? Przecież to nie jest syntetyk, tylko przetworzona celuloza. Większość letnich rzeczy szyję sobie z wiskozy i jestem bardzo zadowolona – są miękkie i przewiewne. Rzeczywiście, trwałość wiskozy jest zazwyczaj słabsza niż poliestrów ( zwłaszcza dotyczy to dzianin wiskozowych), ale godzę się z tym mankamentem, bo zalety jednak przeważają.

      1. Nie wiem czemu, po prostu tak sie kojarzy mojej mamie, zapewne to to, o czym pisze Asia, mity o różnych materialach, ktore potem dlugo żyją.

        1. Wiskoza bardzo się gniecie. Oczywiście, nie każda, udało mi się kupić wiskozową bluzkę, na której powstają jedynie minimalne zagniecenia. Ale jest i taka wiskoza, która się gniecie od samego patrzenia na nią. :) Jeśli więc Twoja mama jest zwolenniczką tradycyjnej elegancji, to bluzki czy sukienki wymięte tuż po założeniu nie mogą jej się podobać. Z kolei dzianiny wiskozowe bardzo szybko się mechacą, więc z dobrą jakością też mają niewiele wspólnego.

          1. Mieliśmy za PRL w kraju kilka zakładów produkcji Wiskozy, oczywiście wszystko zaorane PO 1989. Łódź, Tomaszów Mazowiecki i kilka innych…
            W PL za „komuny” produkowało sie bardzo ładne materiały, popytajcie swoich mam czy babć.

            1. Zgadza sie, mieszkam w Tomaszowie i z przykroscia patrzylismy wszyscy, jak sprze-dano Wistom Chinczykom, ktorzy nic nie zrobili a u siebie kreca wiskozowy biznes. Dzis ubrania, czy szmaty na wiskozie stoja.

              1. Niestety, tak wygląda cała Polska. Wszystkie znaczące zakłady POokrągłostolcowcy zaorali. Nieliczne przetrwały i działaja do dziś, oczywiście jako własnośc obcych państw lub grup interesu.

          2. Wiskozy unikam po tym jak spódnica i sukienka skurczyły mi się w praniu. Sukienkę planowałam skrócić – teraz nie muszę, ale spódnicę wolałam mieć dłuższą. Prałam w 30 stopniach, wirowanie 400. Wcześniej nic takiego nie działo się z bluzkami z wiskozy.

  6. Często też małe polskie firmy dodają informację ubrania uszyte w Polsce-dobra jakość, staranne wykonczeńczenie, po czym przewracasz ubranie na drugą stronę i zapomnij o szwie krytym, tylko overlock, bo najszybszy=najtańszy, albo mierzysz szwy i wychodzi 3-4 na cm, a powinno być min 5, a cena oczywiście jest odpowiednio wysoka.

    Kolejne spostrzeżenie – nie zawsze tkanina tkaninie równa, np. mam koszulę jedwabna ze Stefanela i zgodnie z instrukcją nosiłam ją do pralni, ale dobry jedwab przecież możemy prać w wodzie i zaryzykowałam i pojawiły się zacieki, czyli farba użyta do farbowanie tkaniny była słabej jakości. Teraz już nie kupuję koszul jedwabnych z P na metce.

    Polecam blog 'lady and the dress’ to jest kopalnia wiedzy o jakości ubrań i materiałów.

    1. Od czasów „przemian gosPOdarczych” w Polsce PO 1989 kwestia jakości i odpowiedzialności zakładu za wyrób jest kwestią dalece umowną i „teoretyczną”. „Prywatny Pan byznesman” producent czy tez imPOrter niekoniecznie będzie dbał o „przesadną” wysoką jakość wyrobu, bo to się nie koniecznie „opłaca”.

      1. Ja trochę nie na temat. :D Mam pytanie o dobre trwałe paski. Co byście poleciły? Jestem bardzo szczupłą osobą a talię mam malutką, więc potrzebuję czasem się „ścisnąć” w pasie a większość skórzanych pasków tego nie wytrzymuje niestety… ^^

      2. O, pan Michał vel. „za komuny było lepiej!”… no spoko, żyj swoją bajką. Prawda jest taka, że jak w kraju mieszkają świadomi konsumenci, którzy patrzą na coś więcej niż żeby było kolorowe i tanie, to wszyscy ci, o których się z taka pogardą wyrażasz musieliby patrzeć na jakość. Proste jak budowa cepa. Ale jak ktoś nie ogarnia kapitalizmu i wyłącznie dlatego uważa, że jest zły, to właśnie mamy próbkę „świadomości” ludzi. „Nie rozumiem tego, więc to musi być głupie”, brawo.

        Co do pasków Xiu – ze skóry naturalnej pasek powinien znieść wiele… chyba że wybierasz takie z wyjątkowo delikatnej, cienkiej skórki? Nie podam żadnej marki, bo pasek mam jeden – czarny z grubej skóry i służy mi non stop już kilka lat, nie jest markowy, nawet nie wiem gdzie go kupiłam. Więc macaj i wybieraj takie raczej grubsze modele, koniecznie z naturalnej skóry, a nie z ekologicznej..

        1. Szanowna Pani ogarnia? Gratuluję, hahahahaha
          Niestety, to nie miejsce na wykłady, nie dowie sie Pani dlaczego tzw „kapitalizm” to zło i w zasadzie w stanie „czystym” nie istnieje.

        2. Generalnie nawet jak były grube to z czasem się wycierają trochę a nie chcę kupować skórzanych pasków co dwa lata, bo jednak nie chcę wspierać przemysłu skórzanego i zabijania zwierząt. Plus zanieczyszczenia z tego przemysłu też są poważne. Niestety wiem, że paski ze skóry „ekologicznej” też zazwyczaj są z materiału, który się nie rozkłada, mimo taniej produkcji, a z racji niskiej trwałości, to też nie ma sensu, więc jestem w kropce. :)

  7. Mam nadzieję, że w książce znajdzie się więcej takich mitów :) Ja do tych najbardziej rozpowszechnionych dorzuciłabym jeszcze jeden: wysoka cena = dobra jakość. Niestety, nie zawsze. To znaczy, dobra jakość zwykle wiąże się z wysoką ceną, gdyż, nawet pomijając kwestię marki, w grę wchodzi koszt materiałów oraz staranność wykonania (te butki ze skóry, ze skórzaną wyściółką, o numeracji 38, 38,5 i tęgości F, G, H), lecz wysoka cena bynajmniej nie jest gwarancją dobrej jakości. Jeżeli znana polska marka sprzedaje (na wyprzedaży, więc już po obniżce) bluzki z poliestru po 700 PLN, a sukienki z cieniutkiej wiskozy (nie przecenione) po 2400, to co my właściwie dostajemy za tę cenę? Zdaję sobie sprawę, że koszt materiału to tylko jedna z wielu pozycji w ogólnej kalkulacji kosztów finalnych, ale – jak ma się marka i jakość do szycia z tanich, często wręcz tandetnych materiałów?

    1. Czy te sukienki z wiskozy za 2400 zł to nawiązanie do pewnej marki vintage, która wystartowała bardzo niedawno? Jeśli tak, to też padłam widząc to. ;)

      1. Sama sobie odpowiem – nie, bo ta marka, o której ja myślę, żadnych poliestrów nie sprzedaje. No i nie jest znana. ;)

  8. Z wszystkim się zgodzę, poza tą delikatnością jedwabiu. To naprawdę bardzo mocny i wytrzymały materiał, nie bez powodu szyto z niego spadochrony (z których z kolei potem dziewczyny w czasie wojny szyły bluzki lub spódnice). Moje jedwabne ubrania zaliczają do najbardziej długowiecznych i przy tym najładniej się starzejących, a nie traktuję ich z przesadnym pietyzmem. Piorę w pralce (program jedwab) i nic mu to nie szkodzi. Pozdrawiam i czekam na książkę.

      1. Xiu – Wólczanka ma koszule jedwabne, ale nie wiem jak z jakością. Jedwabie ma też Massimo Dutti, ale tego nie polecam, wręcz odradzam, bo jakość słaba – zalecają pranie chemiczne, czyli przyoszczędzili na przygotowaniu materiału przed zrobieniem ubrania. Mam jedną bluzkę z Massimo, i w zasadzie już na początku noszenia się zaciągnęła, w jednym miejscu szef zaczął puszczać (traktowałam ją zgodnie z zaleceniami – nosiłam do pralni), ogólnie do bani, dobrze, że była z przeceny.
        Intimissimi ma też jedwabie, ale bardziej bieliźniarskie, poszukaj na allegro, bo mają oferty outletowe różni sprzedawcy (nowe, z metkami, ale znacznie tańsze). Mam koszulę nocną/halkę – bardzo fajna i w przeciwieństwie do Massimo – nie zaciąga się i można prać w wodzie.
        H&M w swojej linii jakość premium (czy jakoś tak) też ma jedwabie – czaję się, żeby jakiś zamówić, sprawdzić czy jakość jest ok… Jedwabny mam od nich tylko stanik i jest super.

  9. Made in China stało się takim synonimem do kiepskiej jakości, ale jak człowiek zagłębi się w temat to zrozumie, że ten kraj tak jak każdy inny produkuje zarówno wysoką, jak i niską jakość. To zależy od producenta, nie kraju

    1. Głównie od zamawiającego. Chiny wyprodukują wszystko za co zapłaci kontrahent. Obecnośc bubli i śmieci z Chin to wina chciwych imPOrterów, nieistniejącej kontroli jakości i oczywiście chciwości konsumentów.
      Natomiast wysoka jakość kosztuje wszędzie tyle samo, czyli sporo. Dlatego tania, tandetna masówka to produkcja azjatycka, bo tam nie obowiązują żadne normy, BHP, Sanepid, nic.

  10. Oooo tak, pierwszy i drugi mit to jakaś plaga! Wszędzie słyszę, że to, co z Chin to tanizna, dziadostwo i w ogóle nie warto się interesować, a to, co polskie, jest dobre, bo jest dobre i polskie. O święta naiwności :D Podoba mi się, że podkreślasz, by nigdy nie kupować w ciemno, tylko zawsze sprawdzić jakoś konkretnego produktu. Każdemu zdarzają się i perełki i buble!

  11. A propos mitu 4, to przez długi czas żyłam w przeświadczeniu że typ materiału determinuje jakość. Moje początki (nie)świadomego kupowania ubrań tak właśnie wyglądały :-) Czytałam metki, bawełna, jedwab, kaszmir OK, poliester, poliamid, itp. nie OK. A ubrania z bawełny, kaszmiru czy nawet jedwabiu naprawdę potrafią być „dziadowskiej” jakości. Hitem były jedwabne spodnie, w których poszłam na bardzo ważne dla mnie spotkanie. Rozerwały się na szwie, nie powiem w którym miejscu ;-) Dodam tylko, że podczas siadania :-D

  12. A ja nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że miejsce produkcji nic nam nie mówi. Masz rację, że nic nam nie mówi o jakości, ale mówi dużo o sposobie produkcji i warunkach, wa jakich dane ubranie powstawało, co dla mnie – od kiedy poznałam slow fashion (a poznałam dzięki Tobie!) stało się dosyć istotną kwestią.
    Pozdrawiam ciepło, wprawdzie to mój pierwszy komentarz tutaj, ale od kilku lat śledzę Twojego bloga :)

  13. Dawne zakłady dziwiarskie, odzieżowe, obuwnicze z czasów PRL miały renomę i trzymały wysoką jakość, bo była kontrola jakości i obowiązywały normy. Ponadto większość produkcji szła na eksport. Zostały do dziś nieliczne stare zakłady, przeważnie „sprywatyzowane”, które produkują naprawdę świetne rzeczy, są to np zakłady obuwnicze.

  14. Polecam również naciągnąc tkaninę i skierować do światła. Wtedy lepiej widać jakość splotu. Im gęstszy i równiejszy, tym lepszy. Jeśli widzisz miejsca, w których jest mniej włókien, to znaczy, że materiał będzie się przecierał. Warto też sprawdzić, czy ubranie po naciągnięciu wraca do wcześniejszego kształtu. Jeśli jest zwarte i sprężyste, zyskasz pewność, że się nie rozciągnie. Sama od jakiegoś czasu staram się kupować ubrania według tych zasad. Dzieki temu raczej nie napotykam na przykre niespodzianki w tym zakresie.

  15. witam,
    cieszę się że tak świetnie idzie Ci z Twoją książką :) prawda że markowe nie zawsze oznacza lepsze, ile razy np. na swetrach widać kiepski skład, natomiast cena jest zabójcza. życzę powodzenia ;)

  16. Widziałam filmik na Youtube na ten temat! Super wskazówki, jak zawsze dotyczące ubrań. A do postu odnośnie reklamacji często wracam i w końcu odważyłam się sama coś zareklamować, bo jakoś dotąd nigdy tego nie robiłam. Dzięki!

  17. Bardzo przydatny wpis. Coraz trudniej mi kupować ubrania, bo niestety obecnie większość rzeczy na rynku jest z poliestru (nawet drogich marek jak na przykład Burberry)… Trzeba budować świadomość, wtedy może jak ludzie przestaną kupować ciuchy złej jakości, to producenci też się ogarną.
    A tak poza tym… chciałabym się zapisać do newslettera, żeby mieć informacje na maila o Twoich nowych wpisach, ale znalazłam tylko newsletter dotyczący książki. Jest też taki ogólny? Będę wdzięczna za odpowiedź <3 !

  18. A o czym piszesz w tej książce? Bo jeśli na temat z tego postu, to będę bardzo zainteresowana. Zawsze zwracam uwagę na jakość i skład ubrań (a mam wrażenie, że niewiele osób to robi), niestety większość z nich jest do kitu.
    Byłam kiedyś u krawcowej, ponieważ puścił mi szew w spodniach. No i ona powiedziała: bo to jest zeszyte overlockiem, teraz wszędzie tak szyją, a ten szew jest do niczego.
    Druga sytuacja: widzę piękną suknię, szukam jej w internecie… Znalazłam, cena 400 zł. Materiał? 100% poliester -.-’

  19. Najważniejsze jest budować swoją świadomość konsumenta dzięki takim artykułom jak ten. Żyjemy w dość specyficznych czas gdyż półki sklepowe uginają się od towaru, a tak właściwie to ciężko wybrać coś konkretnego. Niestety większość sieciówek stawia na ilość, nie na jakość. Sama staram się stopniowo zmniejszać swoją garderobę ponieważ zdałam sobie sprawę z jednego faktu, w przyszłości i tak większość z tych rzeczy pójdzie do kosza. O wiele lepsze podejście ma moja koleżanka z pracy ponieważ ogranicza do minium takie zakupu. Jeśli już się na coś decyduje to kupuje bardziej sezonowo, dla przykładu kilka dni temu znalazła swetry damskie w dobrej cenie na stronie Gatta – https://www.gatta.pl/pl/odziez/swetry/ W ten sposób zaozczędzi nie tylko pieniądze ale będzie miała więcej wolnego miejsca w szafie :)

  20. Świetny post! Zbiera informacje, które na serio są mitami! I ja często się łapię na takich uogólnieniach odnośnie kraju bądź jakiegoś sklepu. Choć do kilku sieciówek jestem zrażona na stałe ze względu na wyjątkowo kiepskie doświadczenia (albo miałam pecha). Mam jedna nawet rzeczy szyte tam, gdzie powstaje większość rzeczy, jakich w ogóle w życiu używamy, i korzystam z nich już dłuższy czas.

    Cieszę się, że tu trafiłam! Pozdrawiam

  21. Bardzo ciekawy post. Ja już nie raz się naciełam, ze porząda marka to swietna jakość. Nawet całkiem niedawno kupiłam drogi sweter marki premium, który non stop pruje sie na szwach, co zaszyje to znów to samo.

  22. Ciężko jest dostać na rynku wysokiej jakości odzież XXL. Dlatego muszę Wam powiedzieć, że bardzo ucieszyłam się gdy trafiłam na stronę https://monuco.pl/. Polecam wszystkim większym babkom, mają naprawdę super wzory i wysokiej jakości tkaniny.

  23. Ja kupuję ubrania w sieciówkach, na wyprzedażach. Nie lubię wydawać pieniędzy na ubrania. Kupując ubrania sprawdzam ich jakość. W swojej szafie mam mało ubrań z których mogę smiało stworzyć kilka zestawów i to mi wystarczy.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.