Joanna Glogaza

strona główna > artykuły

Rzut oka na moje najszczęśliwsze momenty w 2017 i rytuał osoji

partnerem wpisu jest Huawei i ich cieniutki MateBookX

Jestem maniakiem świeżych startów. Moją ulubioną częścią szkolnego życia była rytualna, sierpniowa wyprawa do sklepu papierniczego na pierwszym piętrze SDH Klimczok po nowe zeszyty, kredki i naboje do pióra. Kocham przeprowadzki i remonty, co dziwi wiele osób, bo to czynności, za którymi zwykle nie przepadamy. I wreszcie, bardzo lubię koniec roku i rozpoczęcie nowego.

Od kilku lat świętuję je rytuałem osoji, czyli porządkowaniem spraw, zamykaniem otwartych pętli i rozpoczynaniem nowego roku z czystą kartą. Mniej skupiam się na pucowaniu mieszkania (chociaż lubię przejrzeć ubrania czy wyczyścić coś bardzo brudnego typu górne szafki w kuchni), bardziej na tym, co zajmuje moją uwagę.

Czyszczę skrzynkę mailową, odpowiadając na zaległe maile i kasując te, na które nigdy już nie odpowiem.

Analizuję, co mi w zeszłym roku wyszło, a co mi przeszkadzało, jakie posty na blogu radziły sobie wyjątkowo dobrze, a jakie słabiej, które działania przyniosły najlepsze efekty, a które były niewarte wysiłku.

Zastanawiam się też, jakie były najfajniejsze momenty ubiegłego roku – po to, żeby trochę je jeszcze raz przeżyć w głowie i, jeśli się da, powtórzyć.

Rozliczam się też z ubiegłorocznych postanowień (nieszczególnie surowo, bardziej z ciekawością, choć w tym roku poszło mi wyjątkowo dobrze) i zastanawiam się, co chciałabym wypróbować w kolejnym.

zdjęcia robiłam w fantastycznej kawiarni CoffeDesk na Wilczej, piękny wystrój i naprawdę pyszka napoje

Wielkich planów na cały rok raczej unikam. Najbliższe miesiące mam już zaplanowane, a na resztę wystarczy mi ogólny zarys. Lubię dostosowywać plany do swojego aktualnego samopoczucia i zostawiać sobie miejsce na szczęśliwy przypadek.

W tym roku, zainspirowana postem mojej ulubionej Alexandry Franzen, postanowiłam zrobić to w formie odpowiedzi na pytania. Przypomniało mi się też, że kiedyś robiłyśmy takie podsumowania z moją przyjaciółką (jedyna kategoria, jaką pamiętam, to “najciekawsza nowa znajomość”), ale po jakichś dwóch latach o tym zapomniałyśmy i zupełnie nie wiem, co się stało z tamtymi kartkami – mam nadzieję, że je kiedyś znajdę, bo na pewno są zabawne. Swoją drogą Ania przeprowadza się w nowym roku do Warszawy i to dla mnie jeden z powodów, żeby oczekiwać na 2018 z ekscytacją!

post Alexandry Franzen, w ogóle po raz tysięczny polecam Wam całego jej bloga!

To pytania:

Jakie momenty tego roku sprawiły mi największą frajdę?

Z czego jestem dumna?

Czego chcę robić więcej?

Czego mam dosyć?

Jakich nowych rzeczy chcę spróbować?

A to moje odpowiedzi:


Jakie momenty tego roku sprawiły mi największą frajdę?


  • styczniowy dzień w Semuc Champey, czyli parku narodowym w Gwatemali, spędzony na chodzeniu po jaskiniach, spacerowaniu po tropikalnym lesie i kąpielach w rzece z wodospadami, wszystko w towarzystwie przyjaciół – dzień absolutnie idealny
  • wiosna z kotkami, czyli wszystkie momenty spędzone z kocim legionem zniszczenia, który tymczasowo pomieszkiwał u moich rodziców
  • wszystkie masaże, na których byłam w tym roku (naliczyłam trzy, ale być może o którymś zapomniałam – w przyszłym roku koniecznie muszę tę liczbę zwiększyć, masaże to najwspanialsza rzecz na świecie)
  • kilka dni spędzone na rajskiej wyspie w Belize, Caye Caulker, a zwłaszcza lekcja jogi na dachu o zachodzie słońca
  • letni spacer po Bukownie, pięknym, małym miasteczku, w którym mieszka moja babcia
  • przebiegnięcie 5 kilometrów poniżej 30 minut – niby nic specjalnego, a ja nigdy jakoś nie mogłam tego czasu złamać i zrobienie tego sprawiło mi dużą frajdę
  • mnóstwo porannych zajęć z pilatesu i jogi, w ogóle był to mój najbardziej aktywny fizycznie rok od jakichś dziesięciu lat
  • czytanie i pływanie na dzikiej plaży na greckiej wyspie Skopelos
  • wszystkie letnie rowerowe przejażdżki (minus ta, na której pękła mi dętka)
  • długie godziny spędzone na pisaniu nad kubkiem herbaty w różnych warszawskich kawiarniach, uwielbiam to!
  • wycieczka w pojedynkę do Konstancina-Jeziornej
  • wspaniała zupa cebulowa i kupowanie perfum w Paryżu – schematyczne, wiem, ale czułam się wspaniale
  • satysfakcja po zakupie kilku naprawdę pięknych sukienek w second handzie
  • piknik nad rzeką Mienią
  • kilka czerwcowych dni po tym, jak odebrałam Chrupka od psiego fryzjera – był taki piękny, puszysty i pachnący że chciało mi się płakać ze wzruszenia za każdym razem, kiedy na niego spojrzałam
  • warsztaty z improwizacji, na których płakałam ze śmiechu i czułam się jak dziecko
  • spacery po pustej plaży i zbieranie grzybów z mamą i Chrupkiem nad wrześniowym Bałtykiem


Z czego jestem dumna?


  • napisałam kilka tekstów, które bardzo lubię. Przede wszystkim poradnik jak korzystać z Internetu w skupieniu, ale też tekst o pułapce ciągłego szukania wiedzy, o oszczędzaniu i pisaną na hamaku relację z Gwatemali, którą bardzo lubię. Nagrałam też pierwszy odcinek podcastu (tutaj możecie go zasubskrybować w iTunes), mam też od pół roku nagrany drugi, ale jakoś ciągle odwlekam publikację i ruszenie z tym na dobre – jak tylko uda mi się szybko pozbyć części innych obowiązków, to wezmę się za to w 2018, bo to bardzo przyjemna i minimalistyczna forma
  • zapisałam się na warsztaty z improwizacji i nawet wystąpiłam ostatnio w mikrospektaklu, który je podsumowywał. Było ekstra i zamierzam kontynuować ten temat w przyszłym roku.
  • zamieszkałam w pięknej, starej części Mokotowa i lepiej poznałam tę część Warszawy.
  • stworzyłam i wypuściłam kurs online “Jak założyć własną markę odzieżową”, który pomógł już ponad 500 osobom. Mnóstwo się przy tym nauczyłam.
  • przestałam jeść mięso, oprócz ryb, i okazało się to dużo prostsze, niż się spodziewałam. Pomijając kilka przypadkowych spotkań ze skwarkami w farszu pierogów ruskich itp., złamałam się tylko raz, przy pasztecie mojej mamy i… wcale mi nie smakował. Właściwie dwa – tego samego dnia utknęłam w wielkiej burzy w Częstochowie i uznałam, że skoro i tak mam już dzień mięsny, to chapnę sobie stripsy z KFC. Te, niestety, smakowały mi bardzo.
  • przez cały rok nie kupowałam nowych ubrań – to też okazało się proste, poza ubraniami sportowymi – opowiem Wam o wnioskach w jakimś osobnym poście
  • włączyłam się w regularną formę pomagania, a nie tylko taką okazjonalną, pod wpływem zrywu serca – dzięki mojej wpłacie jeden chłopiec przez cały rok pracował z wolontariuszem Akademii Przyszłości, który pomagał mu w nauce
  • dość nietypową drogą trafiłam na psychoterapię, jest mi ze sobą dużo lepiej i polecam ją teraz wszystkim dookoła. Fajnie pisze o tym Michał Pasterski.
  • zmieniłam nazwę bloga, bo stara przestała mi pasować – bałam się tego bardzo, a zupełnie nic złego się nie stało.
  • kupiłam sobie mieszkanie, z czego się niesamowicie cieszę – choć dopiero teraz, po kilku tygodniach, jak zszedł już ze mnie stres z kategorii “na pewno tuż za rogiem czai się jeszcze fajniejsze mieszkanie” oraz “na bank wyląduję pod mostem”.

playlista w stylu zen, idealna do podsumowań i planów


Czego chcę robić więcej?


Chcę jeszcze więcej czasu spędzać na łonie natury (bo wiem w środku, zresztą wynika to też z podsumowania moich najlepszych momentów, że bardzo mnie to uszczęśliwia), nie pracować popołudniami, w ogóle pracować mniej – i tu nie tylko chciałabym się jeszcze lepiej zorganizować, ale też pozbyć się części obowiązków i po prostu z czegoś zrezygnować. I organizować więcej przyjęć! W nowym mieszkaniu będę miała na to miejsce (teraz gości upycham w kuchni), więc w mojej głowie rośnie lista pomysłów.  


Czego mam dosyć?


Czasu przebimbanego w Internecie. Staram się z tym ograniczać i wychodzi mi to dobrze, ale czuję że mogę się postarać bardziej.

jeśli szukacie laptopa, który jest piękny, płaski  (grubość 12,5 mm) i lekki (1,05 kg) to MateBookX na pewno się Wam spodoba – ja jestem zachwycona tym, że w ogóle nie czuć go w torebce i mój własny laptop wydaje mi się teraz ciężką cegłą


Jakich nowych rzeczy chcę spróbować?


Chciałabym zrobić sobie miesiąc z dietą wegańską i zobaczyć, jak się będę czuła i jak to na mnie wpłynie. Chciałabym też pojechać gdzieś na długie, przynajmniej 3-tygodniowe wakacje – może być Wietnam, mogą być Mazury. Chętnie w połączeniu z jakaś fizyczną aktywnością czy fizyczną pracą. Marzę o obozie harcerskim dla dorosłych! No i chciałabym pobiec w Biegu Szlakiem Krutyni, dotknąć w skłonie ziemi całymi dłońmi i zrobić swobodnie psa z głową w dół z całymi stopami na ziemi – bo na razie robię, ale tylko jak się dobrze rozgrzeję i z dużym wysiłkiem.


A jak Wam minął rok? Jakie były Wasze najszczęśliwsze momenty? I co planujecie na przyszły? Zachęcam Was do spisania odpowiedzi na pytania, to naprawdę przyjemny rytuał, no i pozwala nam się na chwilę zatrzymać i zastanowić nad sobą, nad tym co sprawia nam przyjemność i daje satysfakcję. Jeśli macie ochotę, zróbcie to w komentarzach, z przyjemnością przeczytam.

 


[sc name=”Banner”]

 

 

Dzięki za lekturę!

Jeśli nie chcesz przegapić moich nowych artykułów, odcinków podcastu czy książek, zostaw swój adres e-mail:

133 thoughts on “Rzut oka na moje najszczęśliwsze momenty w 2017 i rytuał osoji”

    1. To samo chciałam napisać :) chętnie zobaczę post w stylu „styledigger”, opis i zdjęcia ubrań które udało się kupić w sh, ich zestawienia, czemu je kupiłaś, czy były to rzeczy których szukałaś, czy takie które wpadły Ci w oko?
      I rzeczy które chciałaś kupić ale nie kupiłaś i dlaczego :)
      Czy czegoś że swojej szafy się pozbylas i dlaczego.
      Zastanawiam się też ile masz pizam ;)

      1. Kurczę, nie prowadzę takich statystyk i nie pamiętam zwyczajnie, czego nie kupiłam – ale odsyłam do Kasi z Simplicite, jest dużo bardziej skrupulatna:) Piżam mam masę, ale na bieżąco się ich pozbywam i śpię tak w 3 ulubionych:) Potem wpadają nowe do przetestowania i tak w kółko:)

      2. Też bardzo chętnie zobaczyłabym Twoje ubrania z sh,mnie udaje się już od jakichś trzech lat robić zakupy tylko w takich sklepach i znajduję w nich wszystko czego potrzebuję-od dobrych dżinsów po żakiet Armaniego i jedwabną sukienkę Betty Barclay,wełniany płaszcz Banana Republic,a także elegancki prosty płaszcz z prawdziwego karakuła o pięknej fakturze .Upolowałam też sukienkę i bluzkę wyszywaną ręcznie koralikami na jedwabiu i wełnianą ołówkową spódnicę Escady(trzeba się jednak naszperać ale zapewniam-da się),żakiet z jedwabnego aksamitu oraz spódnicę z mieszanki wełny i kaszmiru,czyli rzeczy zarówno bardzo proste,jak i bardzo szykowne,a to właśnie lubię i wiem,że Ty też zwracasz uwagę na jakość,więc bardzo proszę o taki post,o ile oczywiście będziesz miała ochotę coś takiego przygotować.A jeżeli tak to niech będzie baaaaardzo obszerny:)) Ach i jeszcze zestawienia jak już ktoś wyżej napisał.Muszę też wspomnieć o aż trzech dużych apaszkach od Hermes każda po 3 zł(a ich ceny wiadomo jakie są…) i wiele,wiele innych ubrań i butów.Ufff, nachwaliłam się mocno,ale te rzeczy są tak cudowne,że musiałam,pozdrawiam Cię:)

      1. Polecam spodobać na początek nie cały rok, ale kwartał ;-)
        Nie wiem gdzie mieszkasz, ale w PL nieco trudno się dopasować z ubraniami do pory roku, bo oto wita nas styczeń temperaturą 10 stopni na plusie ;-)

    2. Ja też chętnie poczytam post o zakupach ubraniowych. Jakieś półtora roku temu dzięki artykułowi bodajże podlinkowanemu przez Asię rozpoczęłam eksperyment gdzie miałam nie kupować nic przez miesiąc ( z wyłączeniem rzeczy pierwszej potrzeby bo właśnie się kończy) , ostatecznie wytrzymałam cztery miesiące i ze zdziwieniem stwierdziłam że to nie jest takie trudne. Wykorzystywałam rzeczy które już mam i doszłam do wniosku że tu też mam wszystkiego za dużo ( tak z 50%). Trochę wyrzuciła, więcej rozdałam bo mój wewnętrzny ekonomista jednak nie pozwala mi nic marnować. Teraz kupuję mało i bardziej żeby coś wymienić albo uzupełnić. Od stycznia kolejny raz planuję zacząć jeszcze raz akcję niekupowania teraz spróbuję przez pół roku, może się uda ?
      I co dość ważne po ostatnim „niekupowaniu” zaoszczędziłam naprawdę sporo pieniędzy.

  1. Bardzo podoba mi się takie podsumowanie. Ze mną jest tak, że często rzeczy, które są jakimś wysiłkiem (zmuszenie się do jogi czy pilatesu, napisanie wyczerpującego temat postu i wrzucenie go na stronę z obobionymi zdjęciami …) to są te, które mają największe znaczenie, dają najwięcej satysfakcji i przynoszą najwięcej radości. Wiec zdecydowanie, więcej ich!!!

    Dałaś mi trochę do przemyślenia i zrobię to dziś z pięknym kubkiem zimowej herbaty. Do dzieła!

  2. Jak ja bardzo ci dziękuję za ten tekst! Wzięłam notes i odpowiedziałam sobie na każde z pytań i jakoś lżej na sercu mi się zrobiło. Co prawda ostatnie pytanie jest, okazało się najtrudniejsze- nie wiem jak odpowiedzieć- muszę się mocno nad tym zastanowić. Poza tym dostrzegłam masę interesujących rzeczy :) Ja też uwielbiam nowy początek.
    Życzę ci wspaniałego przyszłego roku! Ekscytujących wyzwań, rowerowych wycieczek bez przygód z dętką, spacerów z Chrupkiem bez pośpiechu i takiej organizacji żebyś miała jak najwięcej czasu dla siebie. <3

    1. Tak! Przynajmniej w skrócie – zawsze zazdroszczę ludziom, którzy mogą po prostu powiedzieć, że są z X czy Y, ja się dużo przeprowadzałam, ale najdłużej mieszkałam w okolicach Bielska i tam mieszkają moi rodzice, więc tego się trzymam:)

      1. Cześć,
        Czyli jesteśmy z podobnych okolic :) też sporo się przeprowadzalam, ale w Bielsku się urodziłam i tam mieszkają moi dziadkowie. A obecnie mieszkam właśnie obok Olkusza, choć ciut dalej niż w Bukownie :)
        Pozdrawiam,
        Kasia

  3. Jakbyś szukała miejsca na fajne wakacje, napisz do najlepszego miejsca na Mazurach – Siedliska na Wygonie. Chrupek nie chciałby stamtąd wyjechać, gwarantuję:) O ile mają jeszcze jakiekolwiek wolne miejsca na przyszły rok…:)

  4. I tym samym przekonałaś mnie, że muszę przysiąść do podobnych przemyśleń. Tyle myśli teraz przewija się przez moją głowę, bo podobnie jak Ty uwielbiam te świeże początki. Mam nadzieję, że wyjdzie z tego równie optymistyczny obraz, co z Twojego podsumowania. Dzięki za inspirację :)

    H.

  5. Cieszę się, że podzieliłaś się tym podsumowaniem – sama lubię takowe robić, a czytanie o cudzych pomaga mi też pomyśleć, co jeszcze mam przemyśleć w swoim. :D No i po prostu to inspirujące, że ktoś też coś ze sobą robi, że docenianie swoich sukcesów i drobnych radości jest ważne… Dzięki!

    A obóz harcerski dla dorosłych? Świetny pomysł! Polecam śledzić fp Zespołów Kadry Kształcącej – warszawskich hufców (czyli na poziomie miasta lub dzielnicy – w Warszawie to Mokotów, Praga itd.) i chorągwi Stołecznej czy Mazowieckiej – chyba że chciałabyś wyjechać poza swoje województwo. Na pewno Chorągwiany Zespół Kadry Kształcącej „Quercus”, z kujawsko-pomorskiego, będzie taki robił w wakacje. :D W zeszłym roku zrobili pierwszy, właśnie dla dorosłych, których chcieliby zacząć swoją harcerską przygodę, dowiedzieć się, co i jak i znajomi mówili mi, że wyszedł genialnie. :) Byli i ludzie 35+, ale też 30 i mniej. Wcale nie robię teraz reklamy, bo współodpowiadam za promocję harcerstwa na poziomie kuj-pom, wcale! Po prostu Twoje marzenie z tym obozem mnie niesamowicie zdziwiło i zachwyciło, więc jeżeli chciałabyś je zrealizować, to tak tylko mówię, gdzie najłatwiej znaleźć. (:

    Pozdrowienia!
    Majka, instruktorka harcerska :)

  6. Ja przeczytałam obie Twoje książki, które rozpoczęły moją przygodę z minimalizmem, slow life, zen itp. W zasadzie to był mój motor do zmiany, mega mi się spodobało spokojne życie. Wyzbyłam się problemów psychicznych, wróciłam do treningów biegowych i zaczęłam zdrowo gotować. Obejrzałam mnóstwo filmików związanych z minimalizmem i sama postanowiłam, że będę promować to narzędzie ( z głową! ) wśród moich najbliższych. No i dostałam się na wymarzone studia – psychologię. Przełomowy rok pełen zmian, ale na lepsze.
    Dziękuję za inspirację i życzę szczęśliwego Nowego Roku!

  7. Cześć Asia, super podsumowanie, aż chyba sama zrobię sobie podobne :D jeśli chodzi o wakacje z praca fizyczną, może wyjedź na workcamp? Sama jeżdżę od lat i to super zabawa, a jeszcze można komuś lub czemuś pomóc. Życzę wspaniałego 2018, spełnienia wszystkich planów i pięknych niespodzianek!

  8. Jestem dumna :
    -ze zdania prawka
    – z powrotu po 2 latach przerwy do mojej największej pasji- tańca, tydzień temu dostałam buty do latino i nie mogę się doczekać chwili, gdy wypróbuję je na parkiecie <3
    – z wyzbycia się chorego perfekcjonizmu
    – z masy przyrzadzonych samodzielnie wegańskich i wegetariańskich pyszności ( chociaż doctej pory uważałam się za kulinarne beztalencie)
    – z przeczytania Twoich książek, Asiu :) a dzięki nim ze zdefiniowania stylu, pozbycia się nienoszonych ubrań, wnikliwego czytania metek, porzucenia zakupoholizmu, doskonalenia w sztuce słów life…
    – z tego, że w końcu zabrallam się do nauki niemieckiego

    Mam dosyć:
    – scrollowania Facebooka
    – porównywania się z innymi
    – ciągłego martwienia się o przyszłość

    Chciałabym więcej:
    -tańczyć
    – gotować
    – dbać o cerę
    – spotkań ze znajomymi siebie w domu
    – uśmiechać się i cieszyć życiem :)
    – wypadów do cudownego Wrocławia
    – okazywać bliskim, że ich kocham

    Chciałabym spróbować:
    – rozmowy z rodowitym Niemcem
    – spisywać na bieżąco moje przemyślenia
    – pracować w wakacje

  9. W biegu szlakiem Krutyni brałam udział ostatnie dwa lata, w nadchodzącym roku również się tam wybieram :) Obowiązkowo! Najlepszy bieg w Polsce!!! Jestem mało obiektywna, bo fanatycznie kocham Mazury, z których pochodzę, ale to totalna odskocznia od biegów masowych w miastach – bardzo wartościowe doświadczenie. Do zobaczenia na starcie!

  10. Najlepsze szmateksy są na Mazurach! :) Moja mama kupuje mi tam wełniane zimowe plaszcze za 3 złote. Dlatego żadne tam czarne piątki nie robią na mnie wrażenia ;) ale to tylko jeden z miliona powodów, dla ktorych warto odwiedzić Mazury. Ja pochodzę z Mazur Garbatych. Ale Sejneńszczyzna i pojezierze Suwalskie też są prze-przepiękne!

  11. Dobra terapia jest genialna, choć może minąć sporo czasu, zanim będziemy w stanie przepracować coś, co jest naszym podstawowym problemem – byłam na kilku terapiach i dopiero teraz coś we mnie pękło i zaatakowałam problem, którego istnienie do tej pory zbywałam hasłem 'tell me something I don’t know’). Idzie jak burza, już po trzech miesiącach widzę, że inaczej reaguję nie tylko na tę konkretną rzecz, ale ogólnie bardzo spadł mi poziom stresu, i reaguję na codzienne wyzwania z większym luzem. Z jednej strony to trochę przerażające, na ile aspektów coś takiego może rzutować, z drugiej – naprawdę może być dużo, dużo lepiej.

  12. Najlepiej wspominam samotny wyjazd do Katowic – pierwszy wyjazd w pojedynkę, wciśnięty w bardzo napięty plan wakacyjnego urlopu, na dużym spontanie. W tym roku muszę pokonać obawy i to powtórzyć. Marzy mi się samotny wyjazd za granicę i w ogóle, robienie większej ilości rzeczy samemu (kino – bardzo proszę – chodzę sama od kilku dobrych lat, w tym roku ogarnęłam samotne chodzenie do restauracji i kawiarni).

    1. Jako rodowitej Katowiczance zakochanej w swoim mieście jest mi strasznie miło, że krótka, wakacyjna wizyta w Katowicach – często postrzeganych przecież jako „same kopalnie”, „nic tam nie ma” i „powietrze da sie kroić nożem” – sprawiła Ci frajdę i przyjemność wartą zapamiętania i podzielenia się. Możesz napisać, co widziałaś, gdzie byłaś, co robiłaś, co Ci się podobało?

  13. Super post! Dający dużo do myślenia. Też bardzo lubię Alexandrę Fanzen. Jej blog jest dla mnie kwintesencją slow life. I bardzo jestem ciekawa tych zdobyczy ciucholandowych;-) Od jakiegoś czasu mieszkam w czeskiej Pradze. Jakie ja tam perełki w ciucholandach znajduję! Merynosy, kaszmiry! Czeszki chyba nie do końca studiują składy materiałów, gdyż omijają te sweterki. Zastanawiam się wogóle nad sensem kupowania w sklepach sweterków po tym jak ubogaciłam swoją szafę o takie zacne ubrania.
    A propos. Ja właśnie w 2017 r wyprowadziła się do czeskiej Pragi z rodziną. I z tego jestem najbardziej dumna. Zawsze chcieliśmy pomieszkać trochę za granicą. Łatwo nie było na początku, ale jest to niesamowita szkoła życia. A Praga jest tak piękna, iż można tylko chodzić z aparatem i wszystko fotografować. Aż żal, że ta Warszawa nam się taka nie zachowała….Bo jak oglądałam wizualizację Warszawa sprzed wojny to była równie piękna…

    1. Czy mogłabyś podać namiar na te SH w Pradze? Bywam tam często i chętnie rzucę okiem na te marynosy i kaszmiry :)

  14. Ciekawa forma podsumowania, pozwalająca dostrzec coś więcej niż 'byłam tu i tu, zrobiłam to i to’. I dzięki za link do artykułu Michała Pasterskiego! Bardzo ciekawy i ważny tekst!

  15. Dla mnie ten rok był zdecydowanie wyjątkowy – zobaczyłam Madryt, Sztokholm, wyszłam za mąż, dojeżdżałam do pracy rowerem, spędziłam urlop w Krakowie, a dzisiaj to zaczynam 6. miesiąc ciąży i myślę sobie, że przyszły rok to dopiero będzie super! :)

  16. Zrobienie psa z głową w dół z całymi stopami na ziemi – to zdecydowanie i mój plan na przyszły rok, ale jeszcze przez 3 miesiące będzie mi to utrudniał powiększający się brzuszek. Więcej planów ciężko mi robić, bo właśnie „projekt dziecko” na razie pochłania najwięcej uwagi i ciężko mi przewidzieć, jak to wszystko może wyglądać, gdy już się urodzi. Niemniej jednak jestem dobrej myśli – mam pełno energii i pomysłów, jak wykorzystać nadchodzący rok.
    Piękny jest ten laptop. Niedługo będę poszukiwać nowego, bo ten obecny jest bliski końca żywota.

  17. Dziękuję za ten post, nie chciałam w tym roku robić żadnych podsumowań, ale przeczytawszy go zastanowiłam się nad wszystkim i stwierdzam, że miło jest powspominać :)
    Gratuluję przejścia na wegetarianizm (cóż tam ryby)! Jednym z moich najwięszych osiągnięć tego roku było przejście na weganizm – podeszłam do tego z głową, nie stawiałam sobie obietnic, nie zmuszałam się do niczego, każdą zmianę wprowadzałam w życie z radością i ciekawością – i oto mija moj dziewiąty miesiąc bez żywnosci pochodzenia zwierzęcego :D Taka moja mała wegańska ciąża… :D

    Pozdrawiam i życzę pięknego 2018 roku! :D

    1. Ekstra! I dziękuję! Staram się właśnie zawsze doprecyzować, że nie jem mięsa oprócz…, ani nie mówię, że jestem wegetarianką, bo nie chcę się przyczyniać do tego błędnego przekonania że ryba to nie mięso – bo potem kelnerzy proponują wegetarianom łososia czy pstrąga:)

  18. Obóz harcerski dla dorosłych? A słyszałaś o Workaway? Takie trochę airbnb, na którym zamiast płacić gospodarzom, pracujesz po kilka godzin dziennie; mnie zawsze najbardziej kusiła jakaś agroturystyka i praca przy produkcji lokalnych serów albo wina :) Często w danym miejscu jest więcej osób z innych krajów, więc można poznać fajnych, otwartych ludzi, porobić coś ciekawego i przede wszystkim spędzić wakacje w pięknym miejscu za darmoszkę ;)

  19. Czeste wypady za miasto to także jeden z moich celów na ten rok. Dziecko wiosna skończy 2 lata wiec także on sam będzie bardziej zainteresowany nowym otoczeniem no i kondycyjnie zniesie więcej. Moim nr 1 jest Puszcza Bialowieska, z której pochodzę. Moja siostra jest w końcu przewodnikiem wycieczek po Podlasiu wiec koniecznie będziemy się podłączać do jej ekskursji i ekslirowac nasz region ☺

  20. Tak, takie podsumowanie w postaci odpowiadania sobie na konkretne pytania jest naprawdę super. Zrobiłam to jakieś dwa dni przed Sylwestrem i czułam, że teraz mogę na czysto wejść w 2018 rok. Zrobiłam też folder na pintereście, gdzie zwizualizowałam sobie moje postanowienia. To był pierwszy rok w życiu, gdzie gorączkowo nie ścierałam kurzy, ani nie próbowałam upchnąć gdzieś wszystkich rzeczy. Wielkie porządki zrobiłam jakiś miesiąc wcześniej i teraz ogarnęłam tylko pokój w 5 minut. Plus troszkę się upiłam w Sylwestra (siedziałam sama z serialem i winem :D), co skutkowało wyznaniem czegoś komuś, ale dzisiaj na trzeźwo stwierdziłam, że trzymałam to w sobie cały rok, a teraz czuję się oczyszczona i załatała mi się jakaś czarna dziura w duszy. Nigdy nie miałam takiej energii i motywacji na nowy rok jak teraz.

  21. Decyzja o kupowaniu tylko w second handach jest jedną z najlepszych jakie podjęłam. To już dwa lata. Podobnie, wyjątek stanowi odzież sportowa oraz bielizna. W moim przypadku strzał w dziesiątkę. Potrzebuję sporo ubrań trekkingowych i sportowych, które nie należą do najtańszych. Ku mojemu zaskoczeniu, bazując na szmateksach, jestem w stanie o wiele lepiej planować zakupy tzw „outdoorówki”.

    Posiadanie swojego stylu bardzo ułatwia buszowanie w second handach. Absolutnie nie czuję, żeby ubrania z sieciówek były mi do czegokolwiek potrzebne. Praca wymaga ode mnie prezencji, ubieram się w swoim stylu i nie mam narzuconych żadnych ram, tym bardziej szmateksy to źródło radości i czerpania inspiracji.

    A ubrania sportowe? To pasja, a żeby chodzić po górach, również zimą, należy mieć przyzwoity sprzęt. Naprawdę, teraz czuję w portfelu różnicę, planowanie wydatków na ekwipunek to radość, a nie odbieranie sobie.

    Polecam bardzo.

  22. Asiu, dziękuję, że nieustannie mnie inspirujesz, sprowadzasz na ziemię i przypominasz co jest ważne, kiedy przychodzą gorsze dni i wydaje mi się, że życie to już tylko praca i odpoczynek na kanapie. Ponownie, to właśnie Twój post dał mi pozytywnego kopa do działania :)

  23. Dzięki za ten wpis ? od dwóch lat robię takie podsumowanie mimowolnie, tzn. moja przyjaciółka prowadzi szkołę językową i co roku w połowie grudnia robi babską imprezę pod tytułem „ubieramy choinkę”. A tak naprawdę to pijemy wino, wycinamy gwiazdki z kolorowego papieru i obsypujemy je brokatem i… podsumowujemy rok korzystając z bardzo podobnych pytań. Odpowiedzi piszemy na kartkach, a potem losujemy, odczytujemy głośno i zgadujemy czyja to karteczka. Autorka najczęściej opowiada jeszcze szerzej na dany temat czy odpowiada na pytania. To jest dla mnie chyba najbardziej niesamowite spotkanie w roku. A najlepsza jest ta atmosfera „siostrzeństwa”, wsparcia, otwartości i nieoceniania, choć spotykam się z tymi dziewczynami tylko raz w roku i na co dzień nie utrzymujemy kontaktów.
    Fajnie, że napisałaś o terapii. Ja właśnie na nią wróciłam po raz kolejny i czuję, że to był bardzo dobry krok. Poprzednie razy dały mi bardzo wiele i niesamowicie zmieniły moje życie, ale zawsze przychodził moment, kiedy czułam, że już więcej nie chcę (nie mogę?). Tym razem czuję, że tak niewiele zostało do momentu, by to wszystko poukładać tak do końca. I że chyba jestem gotowa stawić temu czoła. Trzymaj za mnie kciuki!

  24. Asiu, natchnęłaś mnie normalnie:) Właśnie czegoś takiego potrzebuję, bo z różnych względów był to dla mnie ciężki, ale też ciekawy rok. Cieszy mnie to, że jesteś szczera i że poruszasz tematy uważane w Polsce za tabu, jak choćby pieniądze czy psychoterapia. To zachęca do przełamania barier. Poza tym, zachęcona Twoim ubiegłorocznym postanowieniem, kupiłam w tym roku tylko kilka ciuchów – wszystkie w second handzie i nie było to dla mnie wcale trudne!

    No to jadę ze swoimi punktami:

    Jakie momenty tego roku sprawiły mi największą frajdę?

    – zimowy wypad do Białowieży i leśne niespodziewane spotkanie z żubrami
    – wakacje pod namiotem w krajach bałtyckich
    – rocznicowy weekend w Jeleniej Górze i okolicach
    – spacerowanie uliczkami Monako
    – weekend z przyjaciółmi w Pieninach i śpiewy przy gitarze
    – wypady w Tatry, mierzenie się z trudnymi szlakami
    – zdobywanie kolejnych szczytów z Korony Gór Polski
    – wypady na ściankę wspinaczkową
    – urządzanie mieszkania

    Z czego jestem dumna?

    – z awansu w pracy i tego, że w rok ogarnęłam się tak, że jestem jednym z najbardziej doświadczonych członków zespołu.
    – z dotrzymania postanowienia na 2017 rok – nie zjadłam nic w McDonaldzie ani KFC
    – z tego, że moja nauczycielka francuskiego pochwaliła moją wymowę i brak barier w mówieniu.
    – z tego, że ludzie są pod wrażeniem naszego gniazdka i czują się w nim jak u siebie

    Czego chcę robić więcej?

    – aktywność fizyczna (zapisałam nas na kurs tańca)
    – DIY – chcę odnowić łazienkę rodziców
    – więcej czasu poświęcać na naukę francuskiego
    – więcej gotować w domu. To moje postanowienie noworoczne, gotować przynajmniej 2 razy w tygodniu
    – pisać

    Czego mam dosyć?

    – użalania się nad sobą z powodu pracy, która nie pokrywa się z moim zawodem
    – pogrążania się w rozpaczy z powodu bezowocnych starań o dziecko

    Jakich nowych rzeczy chcę spróbować?

    – pisać swojego bloga, bo z tym zamiarem noszę się już od dawien dawna
    – kurs tańca towarzyskiego
    – nocna wyprawa kajakiem

    1. Naprawdę podziwiam takie osoby jak Ty, bo ilekroć czytam takie komentarze zastanawiam się jak to się dzieje, że i Twoja i moja doba mają tyle samo czasu, skoro Ty robisz tego tak wiele a ja tak niewiele. Podziel się wskazówkami jak się zorganizować, żeby to się udało :-*
      I powodzenia z realizacją kolejnych zadań :))

  25. Asiu, a co z partnerem? Co z życiem emocjonalnym? Ja w tym roku skończyłam prawie 3 letnią terapię dla DDA i była to najlepsza decyzja w moim życiu.
    A Ty jaką terapię zrobiłaś?

  26. Uwielbiam czytać Twojego bloga, jesteś bardzo inspirującą osobą! Ja ten rok zaczęłam w trochę dołującym nastroju, bo moja firma kuleje. Źle się do tego zabrałam i teraz podpisałabym się pod każdym punktem z listy „9 błędów…”. Ale czasu nie cofnę, dużego ZUSu również ;) Wiadomość o Twoim nowym kursie przyszła w idealnym momencie! Czekam z niecierpliwością, bo czuję, że to coś dla mnie. W 2018 chciałabym chociaż w części stać się kobietą taką, jaką widzę Ciebie: niezależną, zadowoloną z siebie, nieudającą nikogo i świadomą swojej wartości. Dla swojego zdrowia i oszczędności miesiąc temu sprzedałam samochód, zaczęłam dużo chodzić pieszo i czuję się z tym świetnie! Teraz widzę ile traciłam wsiadając w samochód, by pokonać nawet absurdalnie krótkie trasy. I więcej konkretnych działań, a mniej „jakoś to będzie”, bo jakoś jest, ale zdecydowanie nie tak jak powinno :)

  27. Ach, Joasiu, jestes niekonczącą się inspiracją :)
    W temacie tego czego bym chciała wiecej – czytać po angielsku! No właśnie, i Ty zawsze służysz dobym linkiem – możesz polecić albo myslalas moze nawet o napisaniu posta o zagranicznych blogach ktore czytasz? Jestem bardzo ciekawa.

    1. Polecam powieści ;) można szukać w bibliotekach, na allegro, w Warszawie w okolicach Królikarni, ebooki na projektgutenberg i na amazonie ;)

  28. Jeśli marzy Ci się obóz harcerski dla dorosłych, rozważ konwenty larpowe. Na pierwszy rzut – Dreamhaven w Borach Tucholskich. :)

  29. U mnie chyba najbanalniej na świecie: najszczęśliwszy był moment, kiedy na moim brzuchu wylądowało coś śliskiego, mokrego i fioletowego czyli moja córka :)

  30. Lekcja jogi na dachu i o zachodzie słońca musiała być przepiękna! Już wyobrażam sobie ten spokój ducha, jaki musiał się w Tobie skumulować :) Życzę więcej takich przeżyć w 2018 i pozdrawiam!

  31. Podziwiam Cię z tym niekupowaniem ubrań:-) U mnie to akurat nie chwyci w tym roku bo po ciąży nie mam w szafie nic. Musze uzupełnic garderobę. Ale może uda się podjąć wyzwanie żeby nie kupować dodatków do domu. Zainspirowałaś mnie:-)

  32. Świetny wpis. Duża dawka motywacji i wsparcia dla czytelnika. Ja planuję skończyć studia o których marzyłam oraz kurs z tej samej dziedziny przynajmniej 1. Mam nadzieję że zrobię kilka szkoleń, a na koniec roku z dumą powiem, że wykorzystałam ten czas bardzo dobrze. Poza tym na jesień tego roku biorę ślub :) co za tym idzie, muszę doprecyzować jeszcze kilka spraw w tym zakresie, ale cieszę się, wiem że wszystko się uda :). Ponadto ..zdrowe odżywianie. To mi jest niezbędnie potrzebne… oraz joga.

  33. Warszawa najlepszym miejscem na wyprobowanie diety wegańskiej. Też spróbowałam na miesiąc. W listopadzie 2014… :D Teraz jest łatwiej niż kiedykolwiek. Mam nadzieję, że Ci się spodoba. Są obozy harcerskie dla dorosłych? Chcę bardzo!

  34. Właśnie trafiłam na Twojego bloga dzięki Kasi z worqshop.pl i już trafiłaś do ulubionych ;) To znaczy pierwsze, co skradło moje serce do SDH Klimczok- pochodzisz (tak jak ja!) z Bielska- Białej? Jednak dalsza treść też okazała się dla mnie wartościowa, biorę się za odpowiedzi na Twoje pytania, i jeszcze tu wrócę poszperać w innych postach :) Trzymaj się ciepło i wszystkiego cudownego w Nowym Roku!

  35. Bardzo czekam na wpis o niekupowaniu ubrań w sklepach :) od ponad 2 lat trzymam się slow fashion, więc problem przepełnionej szafy i rzeczy których nie noszę został właściwie rozwiązany. Jednak kupowanie nawet rzeczy ładnych, dobrej jakości i noszonych to nadal kupowanie – i po przeczytaniu o Twoim sklepowym detoksie przyszło mi do głowy pytanie „czy naprawdę potrzebuję tej pięknej i jakościowo wyśmienitej kolejnej koszuli z lamberta, skoro mam ich już tyle, że w moim cyklu noszenia/prania nigdy mi ich nie braknie?” I w tym momencie złapałam się na tym, że nadal spędzam dużo czasu buszując po stronach sklepów i nadal zdarza mi się kupić coś emocjonalnie (na pocieszenie albo z nudów). Jest o tyle lepiej, że potem te ubrania lubię i noszę, ale nadal mam nad czym popracować. Czekam na post i pozdrawiam znad „Slow fashion”, którą dziś postanowiłam sobie odświeżyć :)

    1. Ja również odkryłem, że mimo niekupowania przeglądanie blogów,pinteresta,sklepów internetowych ubrania zajmują sporo mojego czasu – do zmiany w tym roku.

  36. Każdego wieczoru w półmroku, w rytmie swojego własnego serca odtwarzam w swojej głowie obraz siebie idącej warszawskimi ulicami w swoim wymarzonym jasno szarym wełnianym płaszczu i wrzosowym kaszmirowym szalu na uczelnię , na wymarzone studia (w wieku 33 lat), przeglądam, czytam książki, uczę się, uczestniczę w zajęciach na uczelni, przygotowuję się do egzaminów, biorę udział w konferencjach, sympozjach, kursach i warsztatach dla rodziców niepełnosprawnych dzieci i terapeutów, poznaję ludzi, inne mamy, dzielę się swoimi doświadczeniami…. a o tym co warto i po co to wszystko i dlaczego warto , w tych trudnych momentach przypomina mi bransoletka na ręce ze znakiem nieskończoności…. chociaż raz w życiu jestem w operze i teatrze….. podejmuję pracę…. szykuję się do wyprowadzki do Warszawy do mieszkania 2 pokojowego choćby nawet wynajmowanego, ale bezpiecznego i jasnego…. i jestem przy swoim synu jeszcze bardziej niż kiedykolwiek a moja matczyna miłość jest z każdym dniem jeszcze bardziej pełniejsza i silniejsza …. i zdobywam się na odwagę, by okazać komuś wdzięczność. – Właśnie tego sobie życzę w tym 2018 roku. Mam ogromną nadzieję, że ten rok będzie właśnie moim rokiem, rokiem zmian…

  37. Świetny wpis! Uwielbiam Twojego bloga, znalazłam go niedawno, a już wiele dał mi do myślenia(szczególnie w kwestii slow fashion, które już wprowadziłam w życie!) Niestety mój komputer nie współpracuje i nie mogę dodać się do newslettera, jest szansa, że możesz mnie tam dodać ręcznie?

  38. Joasiu, ja bardzo czekam na kolejny odcinek Twojego podcastu, juz subskrybuje na Apple Podcasts. Co raz sprawdzam czy cos dodalas :) Zycze Ci wszystkiego nowego w Nowym Roku, spelnienia wszytkich celow i jeszcze wiecej powodow do domu. Paulina

  39. Asiu, ja tak trochę poza tematem…
    W sprawie Lunaby – czy zastanawiałaś się nad poszerzeniem kolekcji o same spodnie od piżamy? Byłabym stałą klientką:). Twoje piżamy są przepiękne, ale osobiście nie lubię kompletów. Zdecydowanie wolę do spania bawełniany top – w zależności od pory roku, z długim, krótkim lub bez rękawów. I do tego osobne spodnie. Znam więcej amatorek takiego rozwiązania:)

  40. Dobry post!
    Nie mam teraz dłuższej chwili, żeby się zastanowić nad odpowiedziami na te pytania, ale z pewnością do nich wrócę. Niekupowanie rzeczy a przynajmniej niekupowanie z powodu zachcianek udało się zrealizować. Jedną nową rzeczą od kilku miesięcy jest sukienka, która bardzo mi się spodobała, a mam ich w szafie mało. 2 swetry + marynarka z sh. Dopóki nie szwendam się po sklepach bez konkretnego celu nie mam potrzeby kupowania nowych rzeczy i będę starała się ograniczać te zakupy do minimum. Dobre postanowienie. :)

  41. Asiu, bardzo fajny post, dał mi motywację, żeby się zastanowić nad paroma rzeczami i ruszyć z kopyta. Powiedz proszę, w kwestii terapii – czy od razu trafiłaś na dobrego terapeutę? jak go znalazłaś? nie chodzi mi o polecenie konkretnej osoby, ale chociaż o trop – pytałaś znajomych czy po prostu poszłaś do np. tego, którego miałaś blisko domu?

    1. U mnie to była trochę specyficzna sytuacja, bo trafiłam na terapię indywidualną z wcześniejszej terapii par, wybierał mój były chłopak, nie wiem w sumie wg jakiego klucza. Powodzenia:)

  42. dasz proszę znać, jak udało Ci się znaleźć mieszkanie? może być mailowo
    rozglądam się za czymś przystępnym, ale tracę siły powoli..

  43. Hej, mogę spytać na psychoterapię w jakim nurcie chodzisz? Jestem zaskoczona, bo pamiętam, że kiedyś wspominałaś, że z psychoterapii nie korzystasz, że korzystasz z coachingu. No ale rozumiem, mogły się u Ciebie zmienić potrzeby, sytuacja itd. Ja również chodzę na psychoterapię – psychodynamiczną, już od roku i jestem bardzo zadowolona ? Wiem, że jeszcze długa droga przede mną, z powodu ogólnie rzecz ujmując trudnego dzieciństwa, ale już teraz lepiej mi się żyje, w sytucjach, w których wcześniej odczuwałam paraliżujący lęk, teraz natężenie lęku spadło, inaczej czuję się w relacjach z ludźmi, nie czuję się tak raniona jak kiedyś, zmniejszyło się we mnie oczekiwanie na „karę” i odrzucenie przy wchodzeniu w relacje i tak jeszcze wiele można wymieniać. Moja terapia jest długoterminowa, jeszcze pewnie z dwa lata, może dłużej mi zajmie, ale to najlepsza inwestycja w siebie, jaką sobie ofiarowałam ?

  44. Joasiu, a ja pozostanę zupełnie nie w temacie wpisu. Bardzo chciałabym poznać Twoją opinie na pewien temat. Oczywiście jeśli będziesz chciała się nią ze mną podzielić to będzie mi niezmiernie miło.. jeśli jednak nie to oczywiście rozumiem. Przechodząc do sedna: jak zaptrujesz się na osoby, które żartują z osób wierzących, mają negatywne nastawienie do księży, kościoła itd. a mimo to chcą wziąć ślub w kościele. Do osób, które na inne nacje mówią np. ciapki. Czy to według Ciebie jest duży dystans czy po prostu niska kultura osobista? I jak myślisz w jaki sposób należy reagowac na tego typu komentarze i odpowiedzi. Ściskam mocno!

    1. Kurczę, to chyba dwa różne problemy – rasizm okropna rzecz, hipokryzja też niefajna, ja po prostu staram się nie mieć takich osób w swoim otoczeniu, czasem się zbiorę na odwagę i powiem co myślę, ale zwykle po prostu takich ludzi unikam.

  45. Gdyby nie fakt, że podsumowanie 2017 na swoim blogu mam już za sobą, to skorzystałabym z tych wszystkich pytań i a tak zainspiruję się chyba i w ramach walki z jutrzejszym Blue Monday rozwinę swoje plany na 2018! ;)

  46. Oooo wiem, że jesteś z Bielska, ale ten początek o Klimczoku i papierniczym również i moje wspomnienia ożywił, zwłaszcza, że ten papierniczy wydawał się mieć WSZYSTKO, co można było sobie na wtedy wymarzyć – kolorowe cienkopisy, żelopisy itd. W ogóle cały Klimczok, to było coś. Ciekawe jak się ma teraz :)

    Fajnie, że piszesz publicznie o psychoterapii, bo to trochę taki temat tabu. Sama robię i tak się cieszę, bo tyle rzeczy udało mi się poukładać i zmienić.

    Mnie najbardziej w tamtym roku ucieszyło, że udało mi się wrócić do muzyki, a to było coś co robiłam cały czas jako dziecko: grałam, śpiewałam i tańczyłam :) Dwa lata temu ze szklanymi oczami oglądałam, jak występują inni, a w tamtym roku i mi się udało wystąpić i nawet przejść jeden etap w Talent Show, pisać piosenki, grać, a to sprawia mi dużo radości. Wiadoma sprawa będę kontynuować :)

  47. Osobiście, dziękuję bardzo, za tekst o pułapce nieustannego poszukiwaniu wiedzy. Przyznam, że gdy pierwszy raz go czytałam, nie bardzo wiedziałam o co chodzi. Być może, dlatego tak mi zapadł w pamięć.
    Dopiero jak zaczęłam się uczyć nowej dla mnie rzeczy i zaczęłam być zasypywana wiadomościami na ten temat, zrozumiałam! :-)
    Gdyby nie ten tekst, ciągle uznawałabym, że nie wiem dostatecznie dużo, by zacząć. A tak… postanowiłam zaryzykować. Dzięki!

  48. Asiu, od niedawna chodze na fitnes i ostatnio udało mi sie zrobic figure psa. Mysląłam wtedy o Tobie:D Niestety dotknąć calymi dłońmi podłogi przy wyprostowanych nogach nie za bardzo umiem (chyba że sięmega rozgrzeję).
    W przerwie w pracy zrobiłam ten cały rytuał ostoi, odpowiedziałam sobie na pytania i prawilo mi to dużą frajdę. DziękujęCi za to:)
    Byłabym wdzięczna jakbyś napisała podsumowanie ostatnich postanowień, szczególnie tych o niekupowaniu rzeczy i nieprzyjmowaniu podarunków. Nie kusiło Cię?:)
    Czy zamierzasz w przyszłości pisać więcej o slow fashion i takich zakupowych poradników, np jak kupic dobrej jakości bawełniany t-shirt, przeglądy sklepowe, itd?

  49. Asiu, Twoj post uswiadomil mi, ze na poczatku poprzedniego roku mialam postanowienie o tytule „12 wycieczek w 12 miesięcy”. Niestety nowa praca i natlok obowiązków sprawiły, ze zatrzymalam sie na marcu, nie liczac wakacji. Zdecydowanie musze odnowic to postanowienie, bo bycie na lonie natury zdecydowanie sprawia, ze jestem szczesliwa. Zycze wytrwałości na diecie weganskiej, mi wlasnie stuknely dwa i zlamalam sie tylko raz, kiedy w Paryzu kelner mnie oszukali podal mi danie wegetarianskie polane chyba cala kostka masla. To byl wyjazd służbowy, wiec nie chcialam sie klocic przy dyrektorach u managerach i grzecznie wszystki zjadlam. Dieta weganska jest super, ale zdrowotne benefity odczulam po dluzszym okresie. Tak czy siak polecam. Weganizm tez sprawia, ze jestem szczesliwsza. Pozdrawiam bardzo serdecznie, Ania

  50. Bardzo inspirujący i motywujący wpis Asia. Nie przepadam za podsumowaniami, choć zdaję sobie sprawę, że czasem są konieczne, żeby iść dalej i wyznaczać nowe cele, ale Twoje wyszło naprawdę ciekawie i naturalnie.

    1. Jako przymusowa posiadaczka książeczki wojskowej wylądowałam w zeszłym roku na przymusowym szkoleniu w jednostce wojskowej i… trochę był to taki obóz harcerski dla dorosłych ;). No, może poza codziennymi ćwiczeniami z ostrą amunicją, ale cała reszta trochę obozowa – pobudka, rozruch, stołówka, zajęcia-nauka, stołówka, strzelnica/musztra/loty, stołówka, łaźnia, capstrzyk.
      I wiecie co? Fizycznie byłam zmęczona, ale psychicznie bardzo odpoczęłam przez te dwa tygodnie. Jedynym zmartwieniem było to, czy na obiad wolę kaszę czy ziemniaczki :) (no i żeby nie wystrzelać się nawzajem, ale to pomińmy ;)

  51. Zainspirowałaś mnie :) Zdecydowanie taki rytuał noworoczny jest warty uwagi, pozwala uporządkować wiele spraw w głowie. W 2017 roku najbardziej dumna jestem z „odwagi” do podejmowania zmian i ryzyka, decyzji, które innym wydawały się szalone. Mam nadzieję, że rok 2018 będzie jeszcze lepszy :)

  52. Ja też w tej chwili bardzo ograniczam mięso w diecie, ale ponieważ kierują mną pobudki ekologiczne (a nie etyczne) to daje mi to pewne wytchnienie od wyrzutów sumienia, gdy mam ochotę na mięso i po prostu je sobie zjem.

    Tak jak, powiedzmy, unikam kupowania wody w butelkach albo brania siatek w sklepie, to kiedy raz na pół roku sytuacja mnie do tego zmusi, ja w ogóle się z tego powodu nie zadręczam, bo skupiam się na pozytywnej stronie: wielką górę plastiku i tak udaje mi się co miesiąc/co rok zaoszczędzić :)

    Podobnie staram się podchodzić do diety, bo chcę w tym roku budować/umacniać zdrowe relacje z jedzeniem. Nie wiązać z nim emocji ani ideologii, nie krążyć wokół niego myślami, a traktować jak każdą inną czynność w ciągu dnia: kierować się moją najlepszą wiedzą i intencjami, ale nie biczować się w razie potknięcia.

    W związku z tym gdyby ktoś zapytał mnie kiedy ostatni raz jadłam mięso musiałabym odpowiedzieć „nie mam pojęcia” :D Wydaje mi się, że jakiś tydzień temu, ale równie dobrze mogły to być dwa albo trzy :) Wydaje mi się, że bardzo wielu z nas narzuca sobie zasadę „wszystko albo nic” zupełnie niepotrzebnie, co po prostu potem wychodzi nam na niekorzyść. Nie mówię oczywiście o nikim konkretnym (a już na pewno nie o Tobie!), ale taka refleksja krąży mi ostatnio po głowie.

    Ciekawa jestem co sądzisz o tym Ty i Twoje czytelniczki!

    1. Super, jakby wszyscy tak robili to rozwiązałaby się masa problemów na świecie, też nie przepadam za „wszystko albo nic” i staram się nie świrować z jedzeniem, bo można się wpakować w niezłe psychiczne tarapaty – przerabiałam w wieku nastoletnim, dziękuję, postoję;)

  53. Super wpis jak zawsze, ale zupełnie nie zgadzam się z tym, że robisz to po nic:) Wszystko co sprawia nam przyjemność robimy po to żeby się zrelaksować i pośmiać, czy jednak nie po nic:)

    1. Nie wiem jakim cudem, ale dodałam komentarz po nie tym artykułem co trzeba:) Dotyczy oczywiście wpisu „Co robicie po nic”

  54. Asiu, ten komputer, na którym pracujesz, i który jest pokazany we wpisie, całkowicie mnie urzekł :D Od dłuższego czasu przymierzam się do wymiany swojego starego, wysłużonego sprzętu i chodzi mi po głowie właśnie jakiś nieduży ultrabook. Do tej pory problem takich ultrabooków był taki, że pod względem parametrów nie dorównywały normalnym laptopom, a tu widzę, że jest naprawdę nieźle :) Pytanie tylko, jak wygoda użytkowania – jako blogerka, która dosyć intensywnie wykorzystuje komputer jako narzędzie pracy, masz pewnie sporo do powiedzenia na ten temat. O parametry techniczne nie pytam :) przede wszystkim o ergonomię użytkowania, szczególnie dłuższego. Będę wdzięczna za informacje!

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.