Joanna Glogaza

strona główna > artykuły

Czasem wystarczy zapytać

Kiedy wpadłam na pomysł stworzenia serii postów, w których kobiety opowiadają o codziennej, praktycznej stronie swojej pracy, byłam bardzo rozentuzjazmowana. Nowe pomysły zawsze mnie ekscytują. Jestem najszczęśliwsza, jak coś sobie wymyślę, a potem to sobie zrobię.

Jedyne, co mnie stresowało, to przekonanie, że znalezienie dziewczyn chętnych do udzielenia mi wywiadu nie będzie łatwe. I że pewnie nie raz przyjdzie mi spotkać się z odmową, bo jednak nie każdy lubi się wywnętrzać w Internecie.

Wydarzyło się to dokładnie zero razy.

Niedawno pomyślałam, że świetnie byłoby napisać post zbierający historie adopcyjnych psów i ich ludzi. I znów, super podekscytowana od razu napisałam do wszystkich dalszych i bliższych znajomych, o których wiem, że mają pieski z odzysku.

Bardzo chciałam napisać do koleżanki, której historia jest wyjątkowo wzruszająca, ale… jakoś się zawahałam, bo wiem że bardzo sobie ceni prywatność. A potem machnęłam na to ręką i wysłałam wiadomość. Po dwóch minutach miałam już odpowiedź “jasne, chętnie!”.

Nie wiem czy wiecie, kim jest Joanna Jędrzejczyk. Ja nie wiedziałam, dopóki na domówce u Kasi z Simplicite nie mignęła mi w telewizji jakaś walka MMA – bo właśnie tym zajmuje się Joanna. I jest w tym naprawdę dobra. Tak dobra, że na Instagramie śledzi ją milion osób.

Mój chłopak, Michał, też trenuje MMA. I jest jedną z miliona osób, które kibicują na Insta Joannie. Był nawet na jej spotkaniu autorskim, na którym Joanna wpisała mu w swojej autobiografii dedykację dla jego “przyszłych dzieciaczków”.

Niedawno Michał miał swoje pierwsze zawody. Miał też urodziny. Jak już wymyśliłam standardowy prezent (kawiarkę!), to pomyślałam że byłoby naprawdę ekstra, gdyby na urodziny, tuż przed zawodami, dostał parę słów wsparcia od królowej MMA, super inspirującej JJ.

Zostałam więc milion pierwszą osobą obserwującej konto na Instagramie Joanny i jak gdyby nigdy nic wysłałam jej wiadomość, krótko tłumacząc co i jak.

Sama dostaję sporo wiadomości i maili. To oczywiście zupełnie inna skala, ale miałam okazję poobserwować, co sprawia, że na niektóre z nich odpisuję chętnie i od razu, a do innych zupełnie nie mogę się zebrać. Wspięłam się więc na wyżyny swoich umiejętności komunikacyjnych, skonstruowałam zgrabny tekst (myślę że kluczem jest traktowanie drugiej osoby po prostu jak człowieka), sprawdziłam godzinę na Florydzie, żeby trafić w jakąś w miarę rozsądną porę i kliknęłam “wyślij”, zupełnie nie licząc na odpowiedź.

Kiedy obudziłam się następnego dnia rano i wzięłam do ręki telefon, na Instagramie czekała na mnie czerwona chmurka z powiadomieniem o wiadomości. Od Joanny Jędrzejczyk, której chciało się nie tylko nagrać filmiki z życzeniami i słowami otuchy, ale też z własnej inicjatywy wysłać je później mojemu chłopakowi na Insta (a wcześniej go tam znaleźć!). I to dokładnie w wieczór jego urodzin, o czym nie miałam najmniejszego pojęcia. Kiedy klepnął mnie w ramię w zatłoczonym barze, podsuwając mi pod nos telefon z “ejjjjj, Joanna Jędrzejczyk dodała mnie do obserwowanych!”, byłam prawie tak samo zszokowana jak on. A jak zobaczyłam życzenia, ciepłe i prosto z serca, i reakcję mojego chłopaka, to prawie się rozpłakałam – a nie należę do osób, które łatwo się rozpłakują.

Kilka lat temu przeczytałam książkę Amandy Palmer The art of asking. Amanda tłumaczyła w niej, że sztuka proszenia o coś jest dużo bardziej subtelna niż mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać. Zyskuje nie tylko osoba, która prosi o pomoc, ale często również ta, która pomaga.

 

Gdzieś indziej przeczytałam z kolei, że bardziej lubimy osoby, którym mogliśmy wyświadczyć jakąś przysługę. Przeczytałam to nawet dwa razy – po to, żeby upewnić się, że na pewno dobrze zrozumiałam, czy nie chodzi przypadkiem o te osoby, które wyświadczyły przysługi nam.

Wtedy pomyślałam, że fajnie fajnie, ale jestem na to zbyt cool. Teraz jestem zdecydowanie mniej cool, ale i zdecydowanie bardziej szczęśliwa.

Pytam więc i proszę ile wlezie, a w razie wątpliwości zadaję sobie pytanie “co najgorszego może się wydarzyć?”. Kiedy pisałam post o pieskach, parę osób mi nie odpisało, ktoś napisał że nie może. I nic, przeżyłam ten straszny cios. A efektem tego, że jednak się zebrałam jest jeden z moich najukochańszych postów w historii bloga.

Dzięki temu, że przestałam być Zosią Samosią, wiele rzeczy idzie mi dużo sprawniej. Nie tracę już czasu na poszukiwanie odpowiedzi na każde pytanie na własną rękę, skoro ktoś może mi jej udzielić w trzy sekundy.

Czuję się też bliżej innych ludzi, wcześniej często miałam wrażenie że dzieli nas jakiś mur.

Proszenie kogoś o coś wcale nie jest łatwe, ale uważam że warto nauczyć się to robić, szczerze, otwarcie i bez manipulacji.

 


A Wy? Zdarzyło się Wam wystąpić z jakąś śmiałą, Waszym zdaniem, prośbą, i usłyszeć że dla drugiej strony to żaden problem, i jasne, oczywiście, z przyjemnością? Może przypominacie sobie sytuacje, w których z tego, że odważyliście się o coś zapytać czy poprosić, wyniknęło coś fantastycznego?


[sc name=”Banner”]

 

 

Dzięki za lekturę!

Jeśli nie chcesz przegapić moich nowych artykułów, odcinków podcastu czy książek, zostaw swój adres e-mail:

70 thoughts on “Czasem wystarczy zapytać”

  1. Ja w liceum miałam możliwość odbycia praktyk przez jeden dzień w jakimś miejscu. Od razu pomyślałam o teatrze, który w tamtym momencie uwielbiałam. Stwierdziłam że napiszę e-mail z prośbą o możliwość praktyk. Pozwolili mi i jeszcze udało mi się dostać do projektu dla młodzieży. Pół roku później spełniłam marzenie i zagrałam na scenie.

  2. Mój brat w przyszłym roku w marcu się żeni i wiesz tez myslalam o tym,zeby poprosic jedna znana osobe o nagranie dla niego i jegoz ony zyczen bo wiem,ze sprawiloby mu to ogromna radosc, ale balam sie odważyć..kurde może zaryzykuje, a co mi tam: )

    1. no pewnie, ze tak! Najgorsze co może się stać to padnie odpowiedź nie. I nic więcej. A zawsze jest szansa na tak :) Trzymam kciuki

  3. Ja na urodziny chłopaka napisałam do kilku wydawnictw prosząc o autografy jego ulubionych pisarzy. Spotkałam się z odmowami, ale też z miłym odpowiedziami. Dostałam pocztą dwie kartki z autografami pisarzy ze Stanów, a jeden polski autor osobiście do mnie napisał, że bardzo mu miło i prześle mi dwa tomy jego powieści z bardzo długimi dedykacjami. Chłopak (teraz już mąż) prezentem był zachwycony :)

    1. Ale ekstra! Tak to właśnie jest – nigdy nie wiesz. Ja też parę dedykacji w książkach komuś napisałam, ale wiele razy np z logistycznych względów musiałam odmówić. Więc nie ma się co z góry nastawiać na żadną odpowiedź i warto próbować, bo co najgorszego może się wydarzyć:)

  4. Jeden krótki telefon, i już jutro wpuszczą do biblioteki przed otwarciem, tylko po to żebym mogła przez chwilę pocykać sobie zdjęcia :)

  5. Pewnie, że zdarzyło mi się wyjść z śmiałą prośbą, haha :D Długo byłam dość „samowystarczalną” osobą i rzadko zdarzało mi się prosić innych o przysługę, bo byłam przekonana, że tylko zawracam głowę. Wiadomo – zdecydowanie nie warto tkwić w takim przekonaniu! ;)

    Pomysł na prezent dla Twojego chłopaka był przecudowny <3 Założę się, że to jeden z najlepszych albo najlepszy prezent, jaki dostał w życiu :D

    Ach, no i Amanda Palmer <3 Jak tu się z nią nie zgadzać ;)

  6. Kiedyś kolega z pracy zadzwonił do mnie w środku nocy prosząc o nocleg. Zgubił plecak ze wszystkimi dokumentami, kluczami i portfelem, narzeczona w delegacji. Przypomniał sobie, że mieszkam w pobliżu i, mimo późnej godziny, zadzwonił. Gadaliśmy we troje do rana. Plecak znalazł się następnego dnia, a my, już we czworo, umówiliśmy się na piwo aby dokończyć rozpoczętą dyskusję. W taki sposób zyskaliśmy najlepszych przyjaciół. To było 7 lat temu. Byliśmy świadkami na swoich ślubach, spędzamy razem wakacje, ich córka nosi takie imię jak ja. A mógł przekimać na ławce w parku ;)

  7. Kiedy kończyłam studia, nie byłam pewna, co ze sobą zrobić. Bardzo interesowałam się językoznawstwem historycznym, ale czułam, że moja wiedza jest niewystarczająca, żeby zająć się tym na poważnie. Napisałam wiadomość do mojego wykładowcy, młodego człowieka tuż po doktoracie, który jest absolutnym geniuszem w „tych sprawach”. Zapytałam, czy możemy się spotkać, żeby porozmawiać o moich planach naukowych. Trochę się bałam, że zostanie to odczytane jako narzucanie się albo będzie uznane za niestosowne; moje kontakty z wykładowcami na uczelni ograniczały się do „dzień dobry” i „tu jest mój indeks”, nie znałam nikogo, kto żywo interesowałby się sprawami swoich studentów. Mój adresat odpisał, że bardzo chętnie i uważa, że pomoc osobom zainteresowanym tym samym tematem należy do obowiązków (przyjemnych) każdego naukowca. Spotkaliśmy się, przekonał mnie, że wiedzę można sukcesywnie poszerzać, a ja mam wystarczające podstawy, żeby zająć się językoznawstwem na serio. I po tych 5 latach jestem pracownikiem naukowym, właśnie skończyłam doktorat, a wykładowca, z którym korespondowałam, jest teraz moim kolegą po fachu i często wspólnie prowadzimy badania. W zeszłe wakacje przedstawialiśmy wyniki swoich badań na konferencji w USA, w której uczestniczyli światowej klasy specjaliści. Wiem, że gdyby nie on, teraz nie robiłabym tego, co kocham. Dzięki, Darku :-)

  8. A oto moja historia.

    Kilka lat temu (8-9 lat temu) pewna Monika i Mateusz, dwójka zakochanych po uszy studentów łapała stopa z Helu do Trójmiasta w pewien gorący, wakacyjny, niedzielny poranek. Zatrzymało się granatowe subaru i po przerzuceniu jakiegoś sprzętu do bagażnika kierowca, Michał, zaprosił ich do środka. Bardzo miło się im rozmawiało, Michał wypytywał ich o muzykę i ulubione zespoły. Wymienili T.Love między innymi. I wtedy okazało się, że Michał gra w T.Love na klawiszach! I zaprasza Monikę i Mateusza na koncert zespołu wieczorem do klubu w Sopocie! To była ich przygoda życia, jeden z najlepszych koncertów na jakim byli (mały, kameralny, a oni stali pod samą sceną)! Wracali 8 godzin nocnym pociągiem z Sopotu do Warszawy, śpiąc na korytarzu, bo już nie było miejsc, ale nigdy, nigdy nie zapomną tego dnia.

    Osiem lat później, po zapracowanym listopadzie, na początku grudnia Monika odkryła, że T.Love gra pożegnalne koncerty, a bilety są wyprzedane. Nie ma szans na dostanie biletu na ostatni koncert w Stodole 29 grudnia! A to byłby idealny prezent na Święta dla Mateusza. Monika długo się waha, ale postanawia napisać do Michała z T.Love. Znajduje jego adres mailowy w Internecie i pisze długiego maila zaczynającego się jak pierwszy akapit tego komentarza. Pisze, co się zmieniło u nich przez te ostatnie osiem lat, jak kiedyś mieszkali obok domu Muńka (serio!), jak tańczyli do T.Love na swoim weselu. Pisze o tym, że jest jej niesamowicie głupio o to prosić (ludzie to pewnie robią cały czas), a ona jest na takim etapie życia, że woli dawać niż brać (i ma komfort, że może to robić), ale Mateusz oszalałby ze szczęścia, gdyby mu powiedziała, że idą 29 grudnia do Stodoły (on myśli, że nie ma biletów). Może codziennie się mijają, może nie kochają się już taką szaloną, młodzieńczą miłością jak na studiach, ale ciągle spełnianie marzeń Mateusza to najwspanialsza rzecz na świecie dla Moniki (i nie chodzi o takie marzenia jak sportowa torba z żagla czy elektryczny roler po ćwiczeniach ;).

    Na Święta Monika daje Mateuszowi sportową torbę z żagla, elektryczny roler po ćwiczeniach i… wydrukowany mail do Michała z T.Love, bo nie dostała od niego odpowiedzi. Ale reakcja Mateusza była tak, że Monika cieszy się, że napisała tego maila i pokazała go Mateuszowi.

    A kilka dni po Świętach Monika dostaje odpowiedź od Michała z T.Love: „Srebrne subaru, nie granatowe…. ;) Oczywiście, pamiętam Was”…

    Koncert w Stodole jest wspaniały. Niezapomniany. Ale równie wspaniałe było to wszystko, co się tuż przed nim wydarzyło i jak to się wydarzyło. Magia.

    Myślę sobie, że czasami trzeba spotkać dobrego człowieka, czasami coś musi kliknąć. Może mieć trochę szczęścia.

    Ale przede wszystkim myślę, że aby mieć satysfakcję z brania, trzeba mieć dużo większą z dawania.

    Pozdrawiam,
    Monika

    1. Wspaniała historia! Zwłaszcza urzekło mnie, że napisałaś szczerze o tym, że głupio Ci prosić, ale szansa na spełnienie marzenia ukochanego jest ważniejsza oraz to, że byłaś gotowa na odmowę. Nie dziwię się, że Twój mężczyzna był poruszony samą próbą, bo to wszystko co mogłaś zrobić, a reszta już zależała od osoby, którą poprosiłaś. Dzięki, że się tym podzieliłaś :)

  9. Fantastyczny wzruszający filmik :) Dziękuję, że go wstawiłaś. To już kolejny z serii TED na Twojej stronie i każdy z nich trochę mnie zmienił :)

  10. Piękny post, Joasiu! Przypomniał mi niedawną akcję Globstory, która zrobiła zbiórkę dla pana Pov:) Od siebie (jako osoba czasem proszona o przysługi) dodam, że ta magia działa zwłaszcza w przypadku osób z pomysłem, wyjaśniających, o co chodzi, i niestety, ważny jest efekt świeżości.

    1. Dorzuciłam swoje parę groszy dla Pana Pov i za każdym razem się wzruszam, jak pomyślę o tym, co Kaja stworzyła tą jedną, nieśmiałą prośbą , bo poruszyła świat :)

  11. Tak! Bardzo dobry post. Jakiś czas temu coś we mnie się włączyło i teraz jak chcę o coś zapytać to po prostu pytam, tak samo znacznie częściej daję ludziom znać że podoba mi się co robią. Mój chłopak nie może się nadziwić, a dla mnie to jest jedna z moich ulubionych cech. Ile więcej się dzięki temu dowiedziałam :)

  12. Swietnie! Gratuluje! :) zaluje tylko, ze nie jestes tak zyczliwa jak Joanna Jedrzejczyk i nie palasz (darmoaa, po za wykupionyk kursem) pomoca dla innych. Karma wraca! Buziaki ?

    1. Nie mam pojęcia o co chodzi, podejrzewam że o jakiś mail na którego nie odpisałam albo odpisałam niewystarczająco Twoim zdaniem pomocnie. Trochę szkoda mi czasu na dyskusję w takim tonie, więc napiszę tylko że robienie czegoś dla kogoś to opcja, nie obowiązek i gdybym spełniała prośby wszystkich osób, które do mnie piszą, to nie robiłabym nic innego. M.in. dlatego stworzyłam kurs – dostawałam masę pytań na ten sam temat. I tak, jest płatny, ale to nie 2008 żebym musiała się nad tym rozwodzić. Ocenę tego kto ile pomaga proponuję zostawić sumieniu danej osoby.

      1. A ja cały czas pamiętam – choć minęło kilka lat – maila od Ciebie Asiu z odpowiedzią na moją propozycję. Pracowałam wtedy w organizacji pozarządowej i pytałam Cię o udział w jednej z naszych kampanii. Błyskawicznie otrzymałam odpowiedź – napisałaś, że niestety nie jesteś w stanie wziąć w niej udziału z powodu innych zobowiązań, ale trzymasz kciuki i nam kibicujesz. To były początki mojej pracy w obszarze promocji i bardzo się ucieszyłam, że mi odpowiedziałaś, a także sposób, w jaki to zrobiłaś. Ośmieliło mnie to, by odezwać się do innych osób. Choć to już nie na temat, to dodam tylko, że bardzo mnie cieszy kierunek, jaki obrałaś i sposób, w jaki teraz działasz. Pozdrowienia!

        1. Hej Asia, ja też pamiętam, jak kiedyś pisałam do Ciebie w jednej sprawie (to też była akcja pro-bono), już pomijając o co chodziło i czy się zgodziłaś czy nie, też pamiętam, że naprawdę miło odpisałaś – a to również były moje początki w branży:) Także dziewczyno z góry, daruj sobie takie teksty, bo maile wysyłane do influencerów mogę liczyć w tysiącach, a ich odpowiedzi… no właśnie:)

  13. Z pisaniem maili i prośbami internetowymi nie mam problemu – bo nie ma tego kontaktu bezpośredniego z człowiekiem – nie zobaczy człowiek Jego reakcji..
    Moja Zosia Samosia świetnie sobie we mnie radzi i to mnie boli. Proszenie jest sztuką, też tak uważam- nie jest to proste, kiedy z domu się wyniosło wzorzec mamy (baby – herod) :( I to poczucie wstydu, że nie jestem taka świetna bardzo towarzyszy.

  14. Zawsze byłam nieśmiała i proszenie kogoś o cokolwiek było dla mnie wielkim problemem. Pomyślałam sobie, że skoro ja zawsze kiedy tylko mogę staram się pomóc to może inni też tak mają. Od tego czasu spotkałam się z wieloma sympatycznymi odzewami i mam nadzieję, że będę miała szczęście dalej spotykać takich fajnych ludzi.

  15. Okej, to zaczyna być już dziwne! Twojego bloga czytam od dawna, jednak zawsze raczej z przymrużeniem oka podchodziłam do niektórych Twoich rad, a filozofię slow life raczej tylko analizowałam zdroworozsądkowo, w ogóle nie wyciągając z niej nic dla siebie. Od roku – odkąd uciekłam z Warszawy, zrezygnowałam z pracy na etacie i odkąd jestem szczęśliwie zakochana, czytam Twojego bloga i książki już zupełnie z innym nastawieniem i w większości sytuacji Twoje przemyślenia są mi bardzo bliskie. Mój chłopak nawet rozpoznaje Cię już jak oglądam Twoje instastories 'o, to dziewczyna od slow life!’. Okej, ale czas spuentować tą dziwność. Kilka dni temu ubolewałam, że nie wiem co mam zrobić z księgowością w firmie, którą zakładam w kwietniu – trach, dostaję maila z zaproszeniem na webinar o księgowości. Otwieram ten post i czytam tytuł 'wystarczy zapytać’ i śmieję się w duchu sama do siebie – to najczęściej powtarzane do mnie słowa mojego chłopaka, który już czasami wkurza się na mnie, że boję się pytać ludzi o radę czy przysługę (a jak dobrze obie wiemy, szczególnie przy otwieraniu własnego biznesu takich sytuacji jest mnóstwo!). I ostatnia rzecz – mój chłopak też ma na imię Michał i trenuje MMA.  Świat nigdy nie przestanie mnie rozbawiać takimi sytuacjami i zbiegami okoliczności! ;)

  16. Karolina Lemur Niedźwiecka

    mi kiedyś spodobała się dziewczyna w stowarzyszeniu, w którym działałam. małomówna, cicha, ale przyciągająca, a kiedy już z rzadka się odzywała, to zawsze mądrze. założyłam, że na pewno nie poszłaby ze mną na randkę. ale uznałam, że jednak zapytam. niemniej, zapytanie w 4 oczy wydało mi się zbyt karkołomnym, więc gdy prowadziłam prezentację multimedialną o przepisach prawa dla naszego stowarzyszenia, ostatni slajd przeznaczyłam na pytanie czy Ada pójdzie ze mną na randkę (bo zapytanie przy 30 innych osobach wydało mi się mniej krępujące..)

    dzisiaj jest moją żoną, a Ty Asiu sama dołożyłaś się do naszego ślubu :) (pamiętasz zbiórkę na ślub i Miłość Nie Wyklucza?)

    pozdrawiam,
    lemur

  17. Wow! Jestem pod wrażeniem Twojego działania!
    To takie proste – wystarczy zapytać, przecież nikt nas nie zje – a jednak zapominamy o tym w codziennym życiu.
    Ja raczej należę do osób „odważnych”, pytających, uznających, że „koniec języka za przewodnika”. Ale dziękuję Ci za ten tekst, bo przypomniało mi to o pewnych ważnych rzeczach.
    Uściski!

  18. Dziekuje za ten wpis:) tego potrzebowalam bedac jeszcze za granica kiedy nie masz bliskich. Szczerze mowiac jestem bardzo oporna w pytaniu bo z gory zakladam odpowiedz… Czas popracowac nad soba…..

  19. Cześć,
    Niesamowite!!! Podziwiam Cię i mega się cieszę, że udało Ci się załatwić taki prezent.
    A co do webinaru, to czy będzie nagrywany i potem dostępny? Bo o 20 będę jeszcze w pracy i nie dam rady się dołączyć.
    Pozdrawiam,
    Kasia

  20. Proszenie o coś to trudna sztuka. Najpierw sama się przełamujesz, żeby poprosić, a potem starasz się to tak zrobić, żeby zachować godność dla siebie i szacunek do tego, kogo prosisz. A potem to już z górki.

  21. Ha! Przypomnialo mi to historie z czasow pisania mojej magisterki,pisalam o Rumunii w literaturze polskiej i poszukiwalam ciekawych artykulow na temat tworczosci Stanislawa Vincenza.Na jakims forum przeczytalam ze powstal film o tworczosci tego pisarza.Jakims cudem znalazlam maila do reżysera i napisalam prosbe o udostepnienie filmu.Wyobrazcie sobie ze jakis czas pozniej przyszla do mnie przesylka z Japonii (bo tam akurat mieszkal rezyser) z plyta cd z filmem.Dodam ze na plycie wypisane byly zyczenia wielkanocne.Do dzisiaj jestem wzruszona kieedy mysle o tym,ze facet po drugiej stronie swiata wyslal obcej dziewczynie film,tylko dlatego,ze go o to poprosila?

  22. Ja jestem ciekawa jakie to czynniki sprawiają, że czytasz i odpisujesz na wiadomości? Chętnie bym o tym poczytała. A historię bardzo inspirujące, ja w ogóle się bardzo krępuje pytać nawet bliskie osoby, wpadam w jakaś dziwna spirale pt. „A co jak on nie będzie miał ochoty, ale zgodzi się , bo nie będzie umiał odmówić?” Koszmar!

    1. Przede wszystkim jak jest jasno określone, czego ta osoba ode mnie oczekuje, czasem dostaję maile na 3 strony z masą wielokropków i po przeczytaniu właściwie nie wiem co mogłabym dla tej osoby zrobić:) No i jak po prostu mówi prosto z mostu, bez żadnego „pewnie nie odpiszesz” albo „mam nadzieję, że nie będziesz jak inne blogerki i odpiszesz” itp.

      1. hahaha :D nie ma to jak zacząć od szantażu emocjonalnego ;)
        ja jeszcze w tym temacie rozmyślałam, gdzie ten lęk przed pytaniem ma źródło i odkrywam, że w dzieciństwie. zauważam, że dzieci są karcone za samo zapytanie lub nawet coś przed pytaniem („o, piękna kolorowo grająco-świecąca zabawka!” „nie będę ci kupował wszystkiego, nie wiesz ile to kosztuje?!”) potem się człowiek boi drugiego dorosłego spytać o normalną rzecz.

  23. W przeszłości również byłam „cool” i wychodziłam z założenia „umiesz liczyć, licz na siebie”, ale bardzo dużo się zmieniło i teraz podchodzę do tego tematu podobnie:). Jak dla mnie to oznaka siły i odwagi, która pozwala zajść dalej niż w pojedynkę, z tylko jedną perspektywą patrzenia na świat;). A przy okazji można poznać ciekawych ludzi, zawrzeć super znajomości czy po prostu wymienić się doświadczeniami.
    Ale się cieszę, że podczas podróży internetowej znalazłam to miejsce:)!
    I dziękuję za zainspirowanie! Szczególnie post „Co w sobie lubicie” pobudził mnie do działania i naprodukowania się;).
    Cóż, jako że krążę po internetach o dziwnych porach, to już teraz życzę dobrego nowego dnia:)

  24. Mnie zdarza się prosić o takie przysługi Asiu, jak piszesz, albo zwyczajnie uderzać bezpośrednio do osób nie martwiąc się porażką. Trzy moje ulubione historie:
    1. W podstawówce mieliśmy na angielski zrobić albumy o jednym z krajów wspólnoty. A to był początek lat 90 więc internetu nie było, w Poradniku Domowym również nie znalazłabym informacji. Więc jak gdyby nigdy nic napisałam 3 zgrabne (moim ówczesnym zdaniem) pisma i wysłałam z prośbą o pomoc do Ambasadorów USA, Wielkiej Brytanii i Australii. Odpowiedziały wszystkie 3 Ambasady przesyłając pękate koperty kolorowych pięknie wydanych folderów z listami oraz listy z pozdrowieniami podpisanymi przez Ambasadora.
    2. Wysłałam list z gratulacjami dla Benedykta XVI z życzeniami powodzenia po wybraniu go na Papieża. Zaskoczona dostałam list zwrotny z błogosławieństwem i pozdrowieniami z podpisem jego Kancelarii.
    3. Szukając wyjaśnienia dla kontrahenta z Australii co to jest certyfikat rezydencji, gdzie go znaleźć i po co mi on , po przeszukaniu internetu i porażce napisałam komentarz… na blogu styledigger z pytaniem czy mogłabyś pomóc (to było po Twojej wyprawie do Australli). Pomimo, że nie wiedziałaś co to jest to podesłałaś mi linka do Urzędu, który Tobie pomógł przed podróżą. To był strzał w 10. Znalazłam tam wszystko, kontrahent przesłał co potrzebowałam a ja zostałam gwiazdą Księgowości ;) Więc teraz Asiu, chcąc nie chcąc musisz mnie lubić bo zrobiłaś dla mnie wielką przysługę ;) Pozdrawiam serdecznie, Ania

    1. Ale ekstra! Dwór angielskiej królowej też odpisuje:) Swoją drogą to niesamowite, komu by się dzisiaj chciało pisać do ambasad, odpala się Internet i gotowe. Haha, cieszę się że się udało <3

  25. hej, przegapiłam post i niezapisalam się na webinar. Czy jest możliwość otrzymania linku do nagrania? Będę super wdzieczna, za 2-3 miesiące startuje ze swoim sklepem online z kosmetykami. :)

  26. Bardzo ciekawy wpis. Nie powiem, bo dał mi do myślenia i jakby dodał odwagi, żeby spróbować zawalczyć o pewne rzeczy w życiu :)

  27. Piękna historia, muszę koniecznie przeczytać książę o której wspomniałaś. A jeśli chodzi o proszenie, no to trochę mam z tym problem, muszę to jakoś naprawić!

  28. Kiedy zaczynałam przygodę jako tłumacz techniczny byłam dość zielona z branży, do której „wpadłam”. Tzn. miałam jakieś pojęcie o tym i owym, ale specjalistyczne słownictwo spędzało mi sen z powiek. Znalazłam kiedyś w internecie tytuły książek o specjalistycznym sprzęcie górniczym napisane przez jakiegoś profesora z Belgradu. Doszłam chyba do końca internetu w poszukiwaniu jakiejkolwiek wersji ebooka. Niestety nic z tego. Postanowiłam napisać do tego pana maila i wyjaśnić, że jestem początkującym tłumaczem i chciałabym się zapoznać z tematem i czy znajdę gdzieś ebook. Pan sympatycznie odpisał, że to stare wydania i na ebooka nie ma szans, ale wykona dla mnie ksero i wyśle mi pocztą oraz dorzuci jeszcze jedną książkę od siebie, która również może mi się przydać. Oczywiście odmówił, kiedy chciałam zwrócić koszty i życzył powodzenia. Kilka dni później odebrałam paczkę i muszę przyznać, że zdarza mi się zaglądać do tych książek do dzisiaj, choć większość tych rzeczy znam już w praktyce.

  29. Ładnych parę lat temu organizowaliśmy pokaz mody młodego projektanta nie mając kompletnie budżetu. Dodam, że robiliśmy to jako organizacja
    studencka, czyli z wysoką motywacją i zielonym pojęciem;) Zapytałam wtedy Dziewczyny z BubbleFactory o to, czy nie miałyby ochoty przyjechać i uświetnić wydarzenie swoją obecnością. Przyjechały! I to był bardzo przyjemny odzew i super wydarzenie:) z ich albumu pochodzi jedno z piękniejszych zdjęć.

  30. A ja chcę dostać podwyżkę w pracy i na samą myśl o rozmowie na ten temat z szefem dostaję skrętu kiszek! Jakieś rady???:-(

  31. Świetna historia! Rzeczywiście tak jest, że często mamy problem z proszeniem o przysługę czy zadaniem zwykłego pytania. Ja kilka razy przekonałam się w swoim życiu, że warto, ale pewnie jeszcze więcej razy zrezygnowałam :). Od pewnego czasu chodzi mi po głowie pomysł który wiążę się właśnie z napisaniem do Ciebie Joasiu i kilku innych blogerek :). Może wreszcie się odważę :). Z takich najfajnieszych historii to zadziwiła mnie młodsza siostra mojego chłopaka, która na 20-ste urodziny podarowała mu zeszyt z życzeniami od nauczycieli, którzy uczyli Piotrka w liceum. Wszyscy się wysilili i napisali naprawdę coś więcej niż „wszystkiego najlepszego”, byłam w szoku i podziwiałam, że chciało jej się chodzić do tych wszystkich ludzi i prosić o wpis :).

  32. To może w takim razie zachęcona zadam pytanie.
    Od dawna czytam bloga i niedawno sobie przypomniałam, że kiedyś trafiłam na post o uroczym domku w Polsce, ktory ktoś bardzo ładnie odnowił. Byłam pewna, że udostepniałaś link do tego na swoim blogu ale przejrzałam chyba wszystkie hatifmaty i nie moge go znaleźć :(
    Może ktoś będzie pamiętał gdzie na niego trafię?

  33. Super tekst. Trochę gorzej, że czasem trudno to wyważyć. Bo kiedy prosimy o pomoc, gdy nam to potrzebne, a kiedy zamieniamy się w roszczeniowe pijawki? Przecież nikt nie prosi o pomoc, gdy jej nie potrzebuje. Myślę, że dlatego ludzie nie proszą o pomoc, żeby nie narzucać się innym. Nie koniecznie że wstydu.

  34. Moim zdaniem, gdy kobieta jest w stanie mówić o swoich pragnieniach i prośbach – jest to szczególnie ważne… Dziękuję za udostępnienie książki Amandy Palmer :) To jest bardzo interesujące!!

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.