Joanna Glogaza

strona główna > artykuły

Jak poznawać nowych ludzi w dorosłym życiu?

W lipcu miałam urodziny. Postanowiłam urządzić przyjęcie w moim, pachnącym jeszcze wtedy farbą, mieszkaniu. Szybko okazało się, że mój salon nie jest taki duży, jak mi się wydawało i gdyby przyszła jeszcze jedna osoba, to musiałaby stać na korytarzu. I że zbieranie krzeseł po śmietnikach to jednak przydatne hobby – można szybko wyskoczyć do piwnicy i zażegnać kryzys związany z miejscami siedzącymi. Niektóre śmietnikowe krzesła się zresztą moim gościom spodobały i wrócili z nimi do domu.

Kiedy wszyscy goście już przyszli, jedna z moich koleżanek, Arlena, powiedziała że jest ciekawa, gdzie poznałam resztę ludzi – bo rzeczywiście wiele osób wcześniej się nie znało. Zaczęłam więc po kolei opowiadać.

Że Michała poznałam na warsztatach impro, byliśmy razem w grupie dla zupełnie początkujących. A drugiego Michała na studiach podyplomowych z prognozowania trendów.

Że Aga była moją sąsiadką na Mokotowie, a doszłyśmy do tego dzięki Instagramowi (szczegóły w filmie poniżej!). A Marysia napisała mi maila, że adoptowała psa ze schroniska zainspirowana Chrupkiem i umówiłyśmy się na psią randkę.

Że Kasię to na branżowej konferencji poznałam, i Natalię w sumie też. A Maję dzięki temu, że jej siostra ma markę odzieżową, z którą kiedyś współpracowałam.

I tak dalej, i tak dalej. Potem zaczęłam myśleć o jeszcze innych znajomych – z warsztatów jogi, z kooperatywy spożywczej, z nart, z wieczoru gier u znajomych. I pomyślałam, że stworzę filmik o tym, jakimi sposobami poznaję nowych ludzi w dorosłym życiu.

Zanim obejrzycie go poniżej, weźcie pod uwagę dwie rzeczy. Po pierwsze, poznawanie nowych ludzi właściwie nigdy nie sprawiało mi trudności – w takim sensie, że nie musiałam się jakoś specjalnie przełamywać czy wysilać. Po babci mam zacięcie do zagadywania pań w kolejce do warzywniaka, ludzi w windach i na siłowniach. Nie jestem też specjalnie nieśmiała. Pewnie u osób, którym nie przychodzi to tak łatwo, te sposoby trochę się różnią – jeśli to Wy, to napiszcie koniecznie, bardzo jestem ciekawa Waszej perspektywy.

Po drugie, trochę od innej strony – nie jestem królową życia towarzyskiego, w takim sensie że nie mam potrzeby poznawania rzesz nowych ludzi każdego miesiąca i rzadko robię coś z nastawieniem „no, przydałoby się poznać kogoś nowego!”. Raczej robię rzeczy, które lubię i które mnie ciekawią, a poznawanie fajnych ludzi dzieje się przy okazji.

Zobaczcie poniżej, jakie sposoby udało mi się wyodrębnić, dajcie mi też koniecznie znać, jak to wygląda u Was – jestem bardzo ciekawa Waszych sposobów i historii. Uważam, że to bardzo ważny temat, bo kiedy kończymy szkołę, znajomi przestają pojawiać się z automatu i o nawiązywanie i utrzymywanie znajomości trzeba po prostu zadbać, wykonać jakiś wysiłek w tym kierunku. Bo bez swojego plemienia bardzo trudno jest mierzyć się z rzeczywistością… i dużo mniej ciekawie.

Bardzo Was też zachęcam do subskrypcji kanału – pojawiają się tam rzeczy, których nie ma na blogu! A moją książkę o grach towarzyskich (super na przełamanie lodów) kupicie na joanna.altenberg.pl.

 

Dzięki za lekturę!

Jeśli nie chcesz przegapić moich nowych artykułów, odcinków podcastu czy książek, zostaw swój adres e-mail:

71 thoughts on “Jak poznawać nowych ludzi w dorosłym życiu?”

  1. Moda damska - stylizacje inspiracje

    Świetne stylizacje!
    Zdecydowanie moja ulubiona blogerka, super zdjęcia i mega gust!
    Pozdrawiam.

      1. Z tego co wyczytałam to najpierw czeka 14 dni, a potem usuwanie trwa 90. W każdym razie i tak wyrzuciłam z niego wszystkie posty, usunęłam komentarze pod postami znajomych, napisałam do znajomym, że usuwam i można dzwonić albo wysłać maila, po czym usunęłam wszystkich znajomych i resztę fotek i tyle. W chwili obecnej fb nie jest mi do niczego potrzebny. Może za kilka lat gdy zacznę kolejne studia.

  2. Ja zupełnie nie potrafię poznawać nowych ludzi. Moje znajomości pochodzą z czasów szkolnych i studenckich, a większość z nich jest bardzo powierzchowna. Zawsze trzymam się raczej z boku i nie umiem tego zmienić ;(

    1. Doskonale Cię rozumiem. Ja jestem nieśmiała, nie mam partnera i dlatego głównie spędzam czas w domu. Brakuje mi ludzi wokół mnie. Dlatego dzisiejszy wpis jest również dla mnie ;-)

      1. Asiu, uwielbiam Twoje posty i co kilka dni wchodzę zobaczyć, czy jest coś nowego. Ale muszę powiedzieć, że coraz więcej czasu spędzam na czytaniu komentarzy. I do każdego postu wracam kilka razy, żeby zobaczyć co na dole się dzieje. Ta społeczność <3

        Ten temat jest tak… trudny :) Zabieram się do napisania już 10 raz. Z tymi znajomościami jest coś nie tak. Mi trudno jest zawierać nowe, szczególnie jeżeli trzeba z kimś pogadać na jakimś spotkaniu, kursie itp. Natomiast nie mam problemu z poznaniem kogoś w sklepie, listonosza… Natomiast przez swoją nieśmiałość, większość przyjaźni mam z Internetu. Jednak widzę, że teraz już każdy dba o siebie i nawet jak wydaje mi się, że kogoś poznałam to albo to jest z tamtej strony przez coś (żeby coś zyskać), albo tak chwilowe, że zaraz się kończy. A mi coraz trudniej poznawać nowych ludzi na chwilę, bo każdy wymaga jakiegoś otworzenia się, a później znika. Takich koleżeńskich relacji na chwilę nie potrzebuję i przez to chyba też blokuję się na nowe.

        1. Dzięki Paula za miłe słowa, też bardzo lubię czytać komentarze:) Kurczę, ja jakoś nie mam takiego wrażenia, to znaczy jasne, od czasu do czasu trafi się ktoś interesowny, ale jakoś mam szczęście bardzo rzadko na takich ludzi trafiać.

        2. poznać jak poznać ale utrzymać znajomość jest trudno. Dziś wszyscy zagonieni jak nie wiem. Ja także pracuję ale jak jest potrzeba czas znajdę więc czasem to chyba tylko wymówka.

  3. Ja raczej też nie umiem poznawać nowych ludzi, ale potrafię pielęgnować stare znajomości. W związku z tym mam trochę fajnych ludzi wokół siebie, choć wolałabym być bardziej otwarta na nowe kontakty. Jednak ja potrzebuję trochę więcej czasu, żeby się otworzyć i poczuć się trochę bardziej intymnie z kimś (niezależnie od płci). Chyba dlatego zwykle udaje mi się zbliżyć do kilkorga ludzi z którymi pracuję (spędzamy razem wiele czasu przecież). Niestety ze względu na to, że sama wychowuję dziecko (7 lat), moje możliwości uczestniczenia w różnych zajęciach hobbystycznych są mocno ograniczone. Polecam jednak ludziom nieśmiałym (takim jak ja) zamianę ilości na jakość.

    1. A nie da się tego hobby przenieść do Ciebie? Jakieś planszówki z innymi rodzicami? Układanie puzzli? Wieczory gier? Nie trzeba wychodzić, można zaprosić do siebie :)

  4. Przyznam, że odkąd skończyłam studia, to właśnie improwizacja wprowadziła do mojego życia najwięcej nowych znajomych. Co więcej, wiele z tych znajomości przerodziło się w głębokie przyjaźnie, a to z kolei zasługa samego impro, które bardzo zbliża do siebie ludzi.
    Od pewnego czasu zastawiałam się nad problemem poznawania nowych ludzi. Słyszę wiele o osobach po 30-tce, które nie mają wielu znajomych, bo nie wiedzą gdzie ich poznać. Teraz mogę im podsyłać Twój filmik, jako inspirację :)

    1. Najgorzej mają starsi ludzie. Ci to dopiero nie mają gdzie iść. Poszukiwałam czegoś dla dziadków, ale takie starsze osoby to już całkowicie mają przekichane. Do baru przecież nie pójdą, w teatrze trudno nawiązać znajomość, w kinie mnóstwo młodzieży, koncertów dla takich starszych ludzi tyle co kot napłakał. Klubów seniora brak. To smutne, że starszym ludziom pozostaje jedynie wypad na cmentarz do krewnych albo czekanie aż odezwie się ktoś z rodziny. Wszystko jest teraz nastawione na ludzi młodych. Dla staruszków jest naprawdę niewiele rozrywek :(

      1. A dziadkowie w mniejszym miescie?

        W wiekszych sa zazwyczaj kluby seniora, uniwersystety 3 wieku itp

        Ja widze u nas sporo starszych osob na roznych spotkaniach i inicjatywach organizowanych np przez muezum miejskie

        1. Babcia mojego partnera ma 91 lat i mieszka na wsi. Kiedy nie krząta się po domu lub ogrodzie chodzi do sąsiadów (albo oni przychodzą do niej) i grają razem w „tysiąca”. My wyprowadziliśmy się niedawno na wieś i niestety trudno nam nawiązać sąsiedzkie znajomości mimo podjętych prób. Ludzie budują się płot w płot i nawet nie przychodzą się przywitać. Mamy tylko jednych sąsiadów z którymi zapraszamy się na kawę, jednak z racji pewnej różnicy wieku (są trochę od nas starsi) raczej nie będzie to przyjaźń. Chociaż kto wie? ;-)

      2. To też zależy gdzie – jedna moja babcia mieszka w Polsce, druga w Niemczech, i życie towarzyskie tej drugiej babci jest bogatsze niż moje;) Kręgle, joga, karty, wycieczki – to pewnie trochę kwestia środowiska, trochę nastawienia, ale na pewno też finansów.

        1. No dokładnie. Finanse wiele robią. Niby to tylko pieniądze, ale ich brak wiele blokuje. U mnie obecnie instytucja, która robiła coś dla osób w każdym wieku jest nieczynna z powodu remontu i przez najbliższe dwa lata cała działalność jest zawieszona. Także no dziadków nie mam gdzie wysłać samych. Muszę kombinować i podstępem namawiać ich na wyjścia ze mną ;-)

      3. Szkoda, że w Twoim mieście nie ma klubu seniora, na szczęście takie inicjatywy powstają coraz częściej. Moja babcia chodzi codziennie, mają zajęcia plastyczne, sportowe, muzyczne, jeżdżą na wycieczki i wystawy. Babcia w wieku 80 lat zaczęła malować obrazy i pisać ikony ❤

      4. A to nieprawda jest. Moja mama ma 63 lata, mieszka w małym mieście, w którym działa klub niepelnosprawnych i 60+. Od kiedy tam należy przeżywa druga młodość. 5 razy w tygodniu jest na silowni, zajęciach pilates, gimnastyce, masazach, jezdzi na wycieczki, ogniska, chodzi do kina. Przybyło jej mnóstwo znajomych, ostatnio powiedziała że mnie nie odwiedzi bo nie ma czasu haha. Za to ciocia w Krakowie narzeka, że nie ma co robić. Co też jest nieprawda, bo w Krakowie jest mnóstwo miejsc dla seniorów. Trzeba szukać, chcieć, pytać. Nie generalizujmy, że starszym pozostaje tylko pójść na cmentarz, bo to jest dopiero smutne.

      5. Ja – młoda 40 :) wolna kobieta, z małego miasta (ok 40 tys mieszkanców) powiem Ci, że najwięcej znajomych mam w wieku emerytalnym – to z nimi chodzę regularnie w każdą sobotę na długie spacery bez względu na pogode, albo jeździmy po okolicy na rowerach. Słucham ich opowieści, co robili, gdzie byli w ciągu tygodnia (ostatnio balowali zdrowo w pobliskiej wsi z okazji święta ziemniaka, gdzie dotarli pociągiem), aż mi było przykro musiałam być wtedy w pracy, w tygodniu również „skrzykują” się i spotykają na spacerkach po okolicy, składkowych imprezkach…
        Sami sobie organizują czas i co ciekawe ta grupa emerytów coraz bardziej się rozrasta, pojawiają się nowe osoby zapraszane i motywowane przez trzon grupy do wspólnych wypraw, wyjść itp. spotkań. Niemal wszyscy chodzą na naukę angielskiego i tam też poznali nowe osoby, w czasie wspólnych wypraw robią sobie sprawdziany z angielskiego, są świetnie zorientowani w nowościach czytelniczych – są nieprawdopodobną grupą. Natomiast ludzie z firmy – młodsze ode mnie osoby nigdy nie mają czasu na spotkania, na wspólne wyjścia… wielkokrotne propozycje wspólnego wyjścia końzyły się fiaskiem. Jest to też dowód na to, że w dziejszych czasach luksusem nie są dobra materialne, pieniądze, ale wolny czas, z którego potrafimy skorzystaćQ

        1. To prawda. Wszystko zależy od nas samych. Mamy z mężem już ponad 60 lat (każde z nas – a nie łącznie) i wciąż brakuje nam czasu na wszystkie plany. Mamy zajęte i zaplanowane kolejne weekendy. Dużo czytamy, uczestniczymy w wielu kulturalnych wydarzeniach w naszym mieście, brak nam czasu na zrealizowanie wszystkich planów . Mamy od wielu lat grono dobrych i zaufanych przyjaciół, ale chętnie poznajemy nowe osoby z którymi też się lubimy spotkać.
          I jesteśmy jeszcze wciąż czynni zawodowo.
          Trzeba lubić ludzi. i chcieć z nimi rozmawiać. Nie wiem czy znacie powiedzenie o ludziach, którzy znają Józefa ( dla tych co nie pamiętają – to z Ani z Zielonego Wzgórza). Tacy się przyciągają i życie jest ciekawsze, bo drugi człowiek zawsze jest ciekawy.
          Pozdrawiam wszystkich i życzę wielu, wielu ciekawych ludzi na Waszej drodze

  5. A ja nie chce poznawać nowych ludzi. Czy to dziwne? Czy ktoś tez tak ma?? Nie jestem nieśmiała, wśród starych znajomych jestem wręcz dusza towarzystwa, natomiast zdaza mi się często umyślnie od razu wykasować z pamięci imię dopiero co poznanej osoby, bo wiem np. ze w takim składzie już się nie spotkamy i jest mi ta znajomość ,, niepotrzebna”. Zabrzmiało, jakbym była gburem…

    1. Droga Luno, tez tak mam. Jedna rzecz ze faktycznie jestem nieśmiała, chociaz i tak łatwiej mi nawiązać kontakt z pania ze sklepu niz z potencjalnym nowym znajomym. A druga rzecz ze wcale tego nie potrzebuje. Nawet nie mam az tak duzo znajomych a czuje ze nie poświęcam im dostatecznie dużo czasu, ba, nawet z rodzina nie spotykam sie tak często jak bym chciała. Ale fakt jest taki ze z ludzmi ktorych znam, czuje sie bezpiecznie i wtedy lepiej odpoczywam spędzając z nimi czas

        1. Taka bardzo silna potrzeba ludzi to trochę pułapka. Obserwowałam kilka znajomych dziewczyn, które tak usilnie pragnęły towarzystwa. I owszem, znalazły, ale to było albo bardzo nieciekawe towarzystwo, albo nieciekawy facet albo całkiem ok towarzystwo, ale znowu one zachowywały się jak bluszcze. Zdarzyło mi się zerwać znajomość z dwiema osobami, właśnie przez takie bluszczowanie i brak zrozumienia, że mam swoje życie, różne zajęcia i nie chcę codziennie rozmawiać przez telefon/messengera/pisać smsów ani wychodzić z nimi 5 razy w tygodniu, bo lubię spotkania, ale nie aż tak częste.
          Myślę, że nad tą potrzebą towarzystwa trzeba trochę panować, żeby nie pchnęła nas w progi desperacji i usilnego podążania za ludźmi.

      1. Drogie Luno i Kasieńko – mam tak również :) Mam jakieś grono znajomych, przyjaciółki – 2 z liceum, 1 ze studiów i 1 z „dorosłego życia” ;) i nie czuję potrzeby żeby to grono poszerzać. U mnie niechęć w poznawaniu nowych osób wynika z kilku rzeczy. Powiedzmy, ze mam „specyficzny” charakter. Nie jestem niemiła dla ludzi ani nic z tych rzeczy, ale w jakiś automatyczny sposób jestem zdystansowana do osób których dobrze nie znam, a przywiązuje się do ludzi dopiero przy dłuższym i bliższym poznaniu. Wiem, ze dla wielu osób to za dużo – nie są przyzwyczajeni do ludzi którzy nie wskakują na tory „super przyjaźń” od razu, tylko stopniowo budują znajomość. Wielu moich znajomych przyznaje, ze na początku miało co do mnie mieszane uczucia, a przy bliższej znajomosci szczerze mnie polubili. Może tez wiec nie robię dobrego pierwszego wrażenia ;) Jedna z moich przyjaciółek podsumowuje mnie (pół żartem pół serio), ze jestem typowym wodnikiem – w sumie to mi inni ludzie niepotrzebni, ale jak już się przywiążę do kogoś to „do grobowej deski” i jestem szczerze oddana.

        1. Hej ?. Mam tak samo, zawsze sobie to tłumaczę: jestem introwertykiem, ten typ tak ma. Osoby nowo poznane dopiero po jakimś czasie się do mnie przekonuja, przez początkowy dystans jaki stwarzam. Nigdy nie miałam konta na fb i nie rozumiem (przykład mojego kolegi z pracy) jak mając przeszlo dwa tys!!! znajomych nie ma oprócz nas z kim na piwo wyskoczyć, albo pójść na wesele do kuzyna. No ale fb to już w ogóle temat rzeka ?

        2. Też jestem takim typowym wodnikiem. Niektórzy przyznają, że na początku się mnie boją, a z czasem okazuje się, że jestem spoko. Też nie lubię, nie mam potrzeby ciągle poznawać nowych ludzi. Nie zagaduję, a znajomości które mi nie pasują ucinam jak najszybciej się da. Do tego mam słabą pamięć do twarzy, więc często nie poznaje dopiero co zapoznanej osoby widząc ją w innym miejscu. Czasem wydaje mi się, że jestem jakaś dziwna.
          P. S. Też lubię czytać komentarze. A to mój pierwszy komentarz w ogóle na jakimkolwiek blogu. Ale fajny temat, więc postanowiłam zrobić pierwszy krok.

      2. I ja mam podobnie! Nie lubię nawiązywać nowych znajomości a jeśli ktoś obcy inicjuje rozmowę „o niczym” to się wewnętrznie spinam, wole żeby mi dać spokój. I czasem faktycznie prosto z mostu mówię że np. chcę teraz poczytać książkę – mówię to jak najnormalniejszą rzecz na świecie i nie zauwazylam żeby ktokolwiek się obraził :)

  6. Od kiedy jeżdżę na szosie poznałam sporo osób. Nic tak nie łączy jak rowerowe wyprawy na kawę, ciastka, na zawody, czy ratowanie dętką albo pompką. Fajnie jest się razem zmęczyć na ponad 100 km wypadach, motywować czy uczyć od bardziej doświadczonych kolarzy. Warto jest się odezwać do nieznajomych, poprosić o pomoc, spytać o drogę, czy po prostu poradzić.
    Plusem jest również to, że poznajemy ludzi w każdym wieku, z różnymi doświadczeniami i z każdej jazdy można wrócić z masą przygód :) jeśli ktoś jest chętny na wspólne kręcenie w Warszawie to zapraszam :)

      1. Może rower miejski? Też nie mam własnego roweru, bo nie mam go gdzie trzymać, a i kasy na razie brak, ale rower miejski to całkiem niezła alternatywa. Za kilka złotych możesz zrobić sobie fajną wycieczkę i to bez uprzedniego zakupu roweru. Stacja, aplikacja i w drogę ;)

  7. Cześć,
    Dziś usłyszałam fajną historię. Przyjaciel mojego kolegi z pracy poszedł do bardzo znanej krakowskiej restauracji. Jedzenie tak mu smakowało, że poprosił o rozmowę z szefem kuchni. Ten wyszedł, dosiadl się do stolika i w ciągu godziny z dwojga nieznajomych się ludzi wygenerowała się para super kumpli, którzy co drugi dzień chodzą na piwo. To pokazuje, że naprawdę niewiele trzeba.
    Pozdrawiam,
    Kasia

    1. Nadałabym się do tego. Też bardzo często zagaduje kucharzy o jedzenie, jeśli było dobre. Mam znajomego kucharza i zawsze jak się widzimy podrzuca mi fajne przepisy na pyszne jedzonko. Uwielbiam tego faceta :)

  8. Perspektywa osób, które mają problemy z nawiązywaniem znajomości jest taka, że po prostu tych znajomych nie mają. Nie ma w tym nic ciekawego :)

    1. Ale jest coś smutnego.
      Od pewnego czasu w moim ulubionym barze widuje faceta, który jest tam wieczór w wieczór sam. Siedzi smutny, zamawia od razu dwa piwa, 6 kieliszków wódki i tak sam siedzi przez cały wieczór. Staram się na niego nie patrzeć, bo z jego oczu bije taki smutek i taka beznadzieja, że chce mi się płakać.

  9. W życiu zawodowym czy codziennym nie brakuje mi pewności siebie ale jeśli chodzi o poznawanie nowych ludzi i zdobywanie ich sympatii to mam ochotę uciec i schować się w bezpiecznym domu. Przegryw po trzydziestce here. Już nie mam nadziei bo i tak nic nie zrobię żeby to zmienić wiec wszyscy którzy maja bliskich albo chociaż znajomych wokół siebie możecie się nazwać szczęściarzami. Wygraliście życie.

  10. Dla mnie najbardziej problematyczny jest etap przeniesienia znajomosci poza miejsce poznania. Tak jak,Asiu, pisałaś o warsztatach jogi – chodzę na zajęcia, rozmawiam z kimś w szatni, zaczyna się od cześć cześć i nie bardzo wiem, jakby to miało wyglądać dalej – pytanie kogoś czy chce się spotkać na kawę poza klubem kojarzy mi się za bardzo z zapraszaniem na randkę :D

    1. O niee zapraszanie na kawę jest złe. Ile razy wpakowałam się w kawę, która dla mnie była kawą ze znajomym, a dla owego znajomego randką i okazaniem zainteresowania. U nas ta kawa jest taka jakaś jednoznaczna? Albo ja tak tylko trafiam

  11. Ostatnio poznaje nowych ludzi w pracy, albo przez kogoś, kogo znam z pracy, ale ostatnie osoby, z którymi się spotykam, poznałam już 3 lata temu. Ogólnie to lubię towarzystwo sprawdzonych ludzi. Na co dzień mieszkam z chłopakiem, a większość moich znajomych mieszka w moim rodzinnym mieście (zdarzają się też przypadki mieszkające w Azji), więc nie widujemy się za często, co mi, paradoksalnie, odpowiada. Ostanio, dzięki temu, że prowadzę instagrama podróżniczego, odezwała się do mnie koleżanka z podstawówki i gimnazjum. Fajnie.

  12. Chyba wszyscy moi znajomi, z którymi utrzymuje kobtakt to osoby poznane w internecie. Niestety rozsiani po całym kraju, więc spotykamy się rzadko. Natomiast znajomości ze szkół pokonczyły się wraz z końcem edukacji.
    Jestem typem dość aspołecznym, obcy ludzie w większości przypadków mnie denerwują. Ale nie narzekam, dobrze mi tak jak jest.

  13. Jestem teraz na takim etapie zycia, ze nie potrzebuje bardzo nowych znajomych. Ale z doswiadczenia osoby niesmialej poza uczelnia, praca i imprezami najwiecej ludzi poznawalam w dwoch okolicznosiach:
    1. Wolontariat- u mnie szlachetna paczka. Tam sa 3 intensywne miesiace w ktorych musisz obcowac z innymi. A po jakims czasie chcesz. Jest mnostwo wspolnych tematow zwiazanych z wolontariatem, ze ludzie cgca sie spotykac i je omawiać. A potem samo wychodzi kolejne spotkanie i ani sie obejrzysz mija kilka lat, a Ty dzwonisz do paczki juz przyjaciół i gadacie o wszystkim. Szlachetna paczka byla jedna z najpiekniejszych rzeczy w ktore sie zaangazowlalam, jestem z tego dumna, a przyjaciele sa milym skutkiem ubocznym;)
    2. Dla osob wierzacych lub poszukujacych- wszelkiego rodzaju rekolekcje, dni skupienIa, duszpasterstwa. Sytuacja podobna jak w paczce- jechalam z potrzeby serca, poznalam bardzo duzo roznych ludzi. Na tego typu wyjazdach jest duzo czasu na poruszenie waznych tematów i czesto nie da sie nie stworzyc wiezi z kims z kim rozmawiasz. Oczywiscie ludzie sa rozni, czasami dziwni, czasami fanatycy, ale w zdecydowanej wiekszoscu sa bardzo otwarci na siebie i na rozmowe. I tacy normalni, a nie z kosmosu:)

  14. Ja od trzech lat mieszkam w Krakowie i kiedy przyjechałam tutaj nie znałam tu nikogo. Nie miałam tu nikogo bliskiego. Tydzień temu obchodziłam moje urodziny i bałam się, że moi przyjaciele nie pomieszczą się w moim mieszkaniu. To jest takie piękne i tak bardzo mnie uskrzydla. Do listy miejsc, gdzie spotyka się nowych znajomych dorzuciłabym jeszcze kursy językowe i wszelkie wyjazdy. Ja trzy lata temu byłam na wolontariacie w Zambii z siedmioma innymi osobami. Takie doświadczenia niesamowicie zbliżają do siebie ludzi. Trzeba tylko pamiętać, że nawet jeśli z kimś się świetnie rozumiemy w tak niezwykłych okolicznościach jak wolontariat gdzieś bardzo daleko, to nie znaczy, że więzi się nie rozluźnią po powrocie. Kiedyś ktoś mi powiedział, że z każdego etapu życia na dalszą drogę życie zabieramy jednego, góra dwóch naprawdę dobrych przyjaciół.

  15. Ja obecnie teraz nie mam problemu z nawiązywaniem nowych znajomości. Ale jednak wszystko przyszło z czasem, wcześniej byłam bardzo nieśmiała. Jednak wszystko się zmieniło po mojej pierwszej pracy. Najwyraźniej był dla mnie potrzebny taki bodziec, żeby móc się otworzyć na innych. ;)

  16. Hej, Asiu!
    Wypowiadam się tutaj chyba pierwszy raz. Ostatnio mi trochę pusto i tęsknię za nieco żywszym życiem towarzyskim.
    Jak poznawać ludzi – sporo osób poznaję przez moją siostrę, ekstrawrtyczną artystkę. To bardzo miły i wygodny sposób. Interesujące osoby znalazłam też wśród kuzynów narzeczonego.
    Pół roku pracy w kinie, gdzię przewijało się dużo osób w moim wieku, pozwoliło mi nabrać większej łatwości nawiązywania kontaktu, ale nie zakończyło się przyjaźnią. Największą dla mnie przeszkodą w rozwijaniu znajomości jest poczucie własnej dla tej osoby zbędności, że nie jestem dość interesującą postacią, by miała wyrywać dla mnie swój czas. Nieraz po prostu z towarzystwa się wymykałam, uniezależniając się i w konsekwencji ulatniając możliwość zażyłości. Ani taniec, podczas którego zmienialiśmy się w parach, ani zajęcia językowe, ani jazda konna nie „dały” mi znajomych. Wyjątkiem jest turystyczny klub akademicki, do którego wciąż należę (i tak dzięki fantastycznym osobom, zwłaszcza dziewczynie, która zaprosiła mnie na drugi wyjazd). Ponieważ ma on w górach –
    i to w odludnej okolicy – swoją chatkę, pobyt w niej nieraz wiąże się ze spotkaniem ciekawych ludzi: rozmowami w kuchni nad kubkiem herbaty, przy kaflowym piecu, świeczkach i zegarze, który znienacka bimba czwartą rano.
    Zapomniałabym – jeszcze spotkania poetyckie, na które chodziłam w liceum, zaowocowały znajomościami, choć bardziej koleżeńskimi, których się nie spodziewałam. I trwają, w swojej ograniczonej, inspirującej postaci.
    Teraz potencjał mają planszówki u znajomych znajomych i śpiewanki.
    A ja lubię kawę i wyciągać na nią, kogo się da. :) Cukier trzcinowy, pianka, cynamon i rozmowy – najlepsza kawa.

  17. Ja nie mam wielkiego problemu z poznawanien ludzi, mam za to problem z podtrzymywaniem kontaktów. Jeśli z kimś nie widuję się regularnie (a wszyscy są wiecznie zajęci, albo w ogóle mieszkają gdzieś daleko), to znajomość umiera. Niestety bardzo nie lubię rozmawiać przez telefon ani przez komunikatory. Raz na jakiś czas staram się umawiać z kimś, kogo dawno nie widziałam, ale często dogrywanie terminów trwa z miesiąc :D W drugą stronę działa słabo – mam wrażenie, że należę do tych osób, o których mało kto pamięta i inicjatywa musi wychodzić z mojej strony. W rezultacie bardzo bliski kontakt mam tylko z jedną przyjaciółką.

  18. Bardzo czekałam na ten wpis / film. I na komentarze. Ale nie ukrywam, że jakoś mnie to wszystko zasmuciło (pomimo płynącego z filmu entuzjazmu Asi), bo chyba nie ma dla mnie nadziei. Jestem aspołeczna i staram się unikać kontaktu z innymi ludźmi (nawet dobrze mi znanymi), bo mnie to zawsze stresuję. Od dłuższego czasu chcę się zapisać na kurs językowy, ale przecież będą tam ludzie, co mnie skutecznie zniechęca. Muszę wziąć u kogoś indywidualne lekcje gry na pianinie, ale to oznacza, że spędzę minimum 45 min z innym człowiekiem. O dziwo mam pracę, gdzie bardzo ważny jest kontakt z drugim człowiekiem i empatia, ale chyba podświadomie wiem, że taka praca i dlatego to toleruję. Muszę też dodać, że jestem osobą z milionem pomysłów na minutę i nie przesiaduję w domu, bo szkoda mi czasu. Mam kilku znajomych i jednego przyjaciela, którym jest mój mąż.
    Wydaję mi się, że dogadałabym się z takim samym samotnikiem jak ja, ale przez 30 lat swojego życia nikogo takiego jeszcze nie spotkałam (bo takie osoby nie zagadują raczej na kursach czy portalach społecznościowych).
    Do propozycji Asi dodałabym jeszcze wyjazdy np objazdowe organizowane przez małe biura podróży, gdzie jest niewielka grupa osób (tramping), zloty tematyczne (miałam jedno podejście na środowy zlot Vespa Club Polska, ale jak już dojechałam na miejsce i zobaczyłam ludzi to odpuściłam :( ) albo na fb są grupy gdzie można znaleźć osobę np na wesele albo współtowarzysza podróży.

    1. No to byśmy się razem dogadały. Mam identycznie i przez to znajomości sie powykruszaly. Na moją niekorzyść dziala też to że mieszkam w malym mieście i ciezko cokolwiek zmienić. A tak bym chciala mieć z kim wybrać się na wycieczki rowerowe, na zakupy czy do spa, w gory, na grilla czy ognisko,na urlop aby móc odreagować stres w pracy. Niestety juz zdrowo po 30tce, bez faceta, bez blizszych znajomych i lipa. Wszystko musze robic sama a to nie daje takiej frajdy jak z kimś

    1. Sama złapałam się na tym, że skoro mogę pisać z kimś codziennie/kilka razy dziennie i jestem na bieżąco z jego życiem, to prawie wcale nie odczuwam potrzeby spotkania na żywo ?

  19. Ja też mam problem z tymi znajomościami. Nie jest może jakoś bardzo nieśmiała, potrafię zagadnąć, ale gorzej z tym co potem. No bo co z tego, że pogadam z jakąś mamą na placu zabaw, kiedy potem mówię do widzenia i więcej jej już nie zobaczę. Jakby ktoś jednak uznał, że nowe znajomości mu nie wychodzą to zapraszam na mojego bloga. Tam o Netflixowych hitach według mnie:) Można pooglądać z kimś albo samemu;)

  20. Hej Asiu,
    Mam pytanie odnośnie szafy, ponieważ jest ona absolutnie niesamowita! :) Możesz zdradzić jakiego dokładnie rodzaju emulsji śnieżki użyłaś? Czy to ten z połyskiem w kolorze ciemnego niebieskiego?

    Malwina

  21. Z natury jestem nieśmiałym introwertykiem, ale ostatnio zaczęłam się przełamywać i wychodzić do ludzi. Okazało się, że nie mam problemu poznawaniem ludzi, ale nie potrafię ich do siebie „przykleić” – po 5 minutach od zakończenia rozmowy/spotkania wszyscy o mnie zapominają. Staram się podtrzymywać nowe i starsze znajomości, ale jest to jednostronne. Większość moich znajomych przypomina sobie o mnie jak czegoś potrzebuje :( Na codzień nie potrzebuję towarzystwa, bo dobrze się czuję sama ze sobą. Jednak jak o tym wszystkim pomyślę to trochę mi smutno i zastanawiam się czy nie robę czegoś nie tak. W końcu człowiek jest zwierzęciem stadnym i potrzebuje towarzystwa w mniejszym lub większym stopniu…

  22. Regularnie poznaję nowych ludzi, głównie z branży, w której pracuje. Czasem nawet utrzymuje z nimi jakiś kontakt, ale głównie to rozmowy branżowe. Nawiązanie jakiejś głębszej relacji uważam za awykonalne… A ze potrzebuje sporo czasu, aby czuć sie swobodnie z czyimś towarzystwie, to w zasadzie nie mam bliższych znajomych. Ale przyzwyczaiłam się juz do tej sytuacji :) i na szczęście mam chlopaka, z którym mogę spędzać czas, żeby nie siedzieć cały czas sama. Chociaż lubię siedzieć sama w domu.

  23. Ja mam znowu taki problem, że co prawda nie mam problemu z zagadywaniem ludzi, czy spędzeniu kilku chwil na pogawędkach z nowymi ludźmi poznanymi gdzieś tam, jednak wszystkie te znajomości są tak ulotne jak samo spotkanie. Nie potrafię za diabła uciągnąć, albo może nawet przekształcić tych wszystkich poznań i spotkań w znajomość.

    1. Witaj w klubie. Ja to nawet nie wiem gdzie znaleźć ludzi do wspólnego muzykowania… Eehh dramat w tym wieku (przed 40tka) po prostu

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *