Joanna Glogaza

strona główna > artykuły

Hatifnaty miłości, czyli moc uczuciowych inspiracji

Dzisiaj eksperyment – Hatifnaty tematyczne, których motywem przewodnim jest miłość. I wdzięczność. I bycie razem. Mam nadzieję, że dorzucicie swoje linki, bo o czym warto czytać, jeśli nie o tym?

  • Piękny film Kalle Gustaffsona, który odkryłam zupełnym przypadkiem lata temu i wracam do niego za każdym razem, kiedy tęsknię za latem. Czasem włączam go w tle i tylko słucham muzyki, która bardzo mnie relaksuje. W bonusie piękne Włochy.
  • Skoro już o włoskim lecie mowa, to dorzucam jeszcze piosenkę z doskonałego filmu „Call me by your name”. To jeden z tych filmów, w których niby za dużo się nie dzieje, a jednak zostaje w głowie na długo. Zobaczcie koniecznie.

Czasami zastanawiam się nad tym, kim jest człowiek, gdy nie ma żadnego punktu odniesienia. Większość naszych pragnień, lęków, momentów szczęścia, związana jest z obecnością innych ludzi. Dlatego ja również chętnie mnożę się przez innych, a nie pustkę. Gdybym została sama na planecie i miała nieograniczony dostęp do wszelkich dóbr, każdej witryny sklepowej, każdego mieszkania, nie wydaje mi się bym czuła się spełniona. Nawet nasze ludzkie gromadzenie ma przecież ścisły związek z drugim człowiekiem, chodzi o to, żeby ktoś nas z tym co posiadamy zobaczył, docenił, zauważył.

Boimy się spojrzeć prawdzie w oczy?

Tak, ludzie się tego bardzo boją. Podczas swojej 20-letniej pracy z alkoholikami spotkałam między innymi kobiety, które poszły na terapię, dowiedziały się, co to jest uzależnienie i dlaczego ich facet pije. Dowiedziały się też, że one nie mają na to wpływu i że to nie jest ich sprawa. W związku z czym ileś tych kobiet rozstało się z partnerem, a ileś zdecydowało, że zostają z nim, ale inaczej: nie chcę nowego partnera, bo ten człowiek jest dla mnie ważny, nie chcę go rzucać, ale on nie chce przestać pić. No to ja się nauczę być z kimś, kto pije, przestaję marudzić, wylewać wódkę i marudzić. I zaczęły robić swoje. Przestały matkować, niańczyć, prosić, błagać i przeżywać. Bo to jest jego sprawa. I tak naprawdę to jest mądra postawa wobec każdej sytuacji. Takiej postawy warto się nauczyć wobec każdego faceta. Pamiętajmy – twoje sprawy są twoje, moje są moje, a nasze są nasze. I niech nam się te granice nie mylą.

A co, jeśli nie jesteśmy już tylko „my”. Gdy w związku są dzieci…

Nigdy nie jest tak, że pary są w stanie ustalić wszystko już na początku. I niestety to powoduje, że w pewnym momencie na ustalenia robi się po prostu za późno, bo okazuje się, że nie obgadaliśmy podstawowych rzeczy. Jednak tylko egoista oświecony wie, że inni też są egoistami, bierze pod uwagę ich potrzeby, bo jest świadomy tego, że inni też je mają, ale swoje stawia na pierwszym miejscu, aby nie robić niczego przeciwko sobie. Bo gdy robimy coś przeciwko sobie, nie robimy niczego dobrego dla związku.

Oboje w związku mamy sobie powiedzieć „jestem tu dla siebie”?

Dokładnie tak! W takiej sytuacji robi się szalenie duża wartość dodana, którą para może wykorzystać dla siebie wzajemnie i również dla dzieci. To jest groza naszego wychowania, że zanim coś masz, masz już dawać innym. Tylko z czego? Poza tym pamiętajmy, że nasza codzienność ma być radosnym, pogodnym życiem, a nie mordęgą, harówką i mówieniem dzieciom: „zobaczysz, jak sama będziesz miała dzieci”.

“While working at Buffalo Exchange, my assistant manager who I crushed on for a month straight was in-between houses and couch surfing until the first of the month. After a closing shift together, I offered him my futon to crash on for the night. He never slept on that futon. Next month is our fourth wedding anniversary.”

Morgan, 27

“I waited for the whole year of eighth grade to make my move. Then, during the chaos of the last day of school, I wrote my name and number on a gum wrapper. I said ‘I think you’re really cool, you should text me sometime!’ He never did.”

Chloe, 18

  • Sport, który można uprawiać w parze, to podwójna wygrana – bo z jednej strony czas spędzony z bliską osobą, z drugiej dobra forma w bonusie. Ja ostatnio zachwycam się acroyogą, nawet zapisałam się na warsztaty i już nie mogę się doczekać. Zobaczcie, jakie to jest piękne!

  • Ostatnio zawędrowałam na YouTubie na kanał Jessici, która opowiada m.in. o życiu z niepełnosprawnościami. Tutaj na przykład tłumaczy, co docenia jako osoba niesłysząca i jak można ułatwić takim osobom życie. To proste rzeczy, na przykład niezasłanianie ust ręką, kiedy mówimy, ale o wielu z nich po prostu nie myślimy:

A tutaj z kolei mówi o swoim związku:

Bobby’s, czyli spodnie ochronne dla dzieci, które bardzo lubią się brudzić, czyli… wszystkich?

I MyBOHOME, czyli urocze akcesoria do wnętrz. Kocyki liście to ekstra pomysł!


Samej miłości Wam życzę, no i superowego dnia!

 


[sc name=”Banner”]

 

 

 

Dzięki za lekturę!

Jeśli nie chcesz przegapić moich nowych artykułów, odcinków podcastu czy książek, zostaw swój adres e-mail:

41 thoughts on “Hatifnaty miłości, czyli moc uczuciowych inspiracji”

  1. Hej ! Bardzo lubię twoje posty, przyjemnie się je czyta :) !! Wiem że pytanie z innej beczki, ale tęsknię za postami „Co słychać”. Czy jeszcze takie napiszesz ?

    1. O już zapomniałam o nich zupełnie! Pewnie kiedyś tak, ale nie jako cykl, bo mnie to strasznie nudziło:) Bo codzienne drobnostki zapraszam na Instagram @joannaglogaza :)

  2. Ojej, dziewczyn z MyBohome się tutaj nie spodziewałam ❤❤❤ od miesiąca razem współpracujemy, a ich produkty mam u siebie w sklepie! Są rewelacyjne! Bardzo im kibicuje! Super, że podlinkowałaś sklep – im więcej ludzI o nich usłyszy tym lepiej :)
    Uściski dla wszystkich :)))

  3. Ale się cieszę, że jednym z hatifnatów jest filmik Jessici na temat osób niesłyszących. Mam nadzieję, że dzięki temu, że go tu wstawiłaś, obejrzy go jak najwięcej osób i weźmie sobie jej rady do serca <3

  4. Ojej, jakie fajne hatifnaty! Katarzynę Miller szalenie lubię, za mądre i życiowe podejście do związków, te pytania mnie zaintrygowały, te porady od osób w wieloletnich związkach juz kiedyś chyba linkowalas, sa świetne, call me by your name chcę obejrzec w najbliższym czasie.
    I te marki ekstra, patterns i my bohome już mi sie gdzieś przewijaly, ale te spodenki widzę pierwszy raz, to genialna rzecz! Właśnie po naszej ostatniej blotnej wycieczce z dzieciakami (wpis u mnie) myślałam sobie ze przydałyby nam się jakieś takie spodnie odporne;)
    Ode mnie propozycje, fimowo The big sick, fajna i dość nietypowa komedia romantyczna. Wpis u Basi Szmidt o zwiazkach http://basiaszmydt.pl/7-rzeczy-bez-ktorych-moj-zwiazek-by-nie-przetrwal/ i moja muzyka na miłość: http://odpoczywalnia.blogspot.com/2018/02/odpoczywalnia-muzyczna-muzyka-na-miosc.html?m=1

  5. Super post! Mnie bardzo zastanawia jedna rzecz, wiem że to może osobiste pytanie, ale jak uznasz, że za bardzo to po prostu nie odpowiadaj:) Poprzedniego chłopaka nigdy nie pokazywałaś na blogu ani social mediach, była tylko informacja, że jest. A teraz – pewnie od zalewu endorfin:))) – pokazujesz go często.To jest bardzo super, zastanawiam się tylko czy zmieniła się Twoja polityka w tym temacie?
    Widać, ze macie ze sobą wiele wspólnego dlatego kibicuję!

  6. Super Hatifanty, jak zwykle :-)

    „W związku z czym ileś tych kobiet rozstało się z partnerem, a ileś zdecydowało, że zostają z nim, ale inaczej: nie chcę nowego partnera, bo ten człowiek jest dla mnie ważny, nie chcę go rzucać, ale on nie chce przestać pić. No to ja się nauczę być z kimś, kto pije, przestaję marudzić, wylewać wódkę i marudzić. I zaczęły robić swoje. Przestały matkować, niańczyć, prosić, błagać i przeżywać. Bo to jest jego sprawa.”

    Jezeli zyje sie z alkoholikiem to niestety nie jest tak, ze jest to tylko jego sprawa. Co innego walczyc z wspoluzaleznieniem, i mechanizmami pomocy, a co innego zyc z osoba pijaca i niby „robic swoje”. To tak nie funkcjonuje, bo nie da sie „robic swojego” w chorym i dysfunkcyjnym zwiazku.

  7. Asia, no w punkt! :) Niezły zbieg okoliczności, bo od dzisiaj mogłabym być dwudziestą drugą dziewczyną, która zrobiła pierwszy krok. Jeszcze mi się ręce trzęsą.

  8. Och, tylko zobaczyłam wzmiankę o „Call me by your name” i od razu mi się cieplej na sercu zrobiło… Taki piękny film. Smutny, ale piękny. Polecam też piosenkę tego samego autora „Visions of Gideon”, która leci w bardzo ważnej i emocjonalnej scenie filmu.

  9. Przeczytalam wpis z radami dotyczacymi bycia w zwiazku. Pierwsza z nich brzmi: 1. Be Together For the Right Reasons – “Don’t ever be with someone because someone else pressured you to. I got married the first time because I was raised Catholic and that’s what you were supposed to do. Wrong.

    Nie wiem kto to pisal, ale chyba ma troszke mylne doswiadczenia jesli chodzi o katolicyzm. Szanuje roznice pogladow ale pisanie o tym, ze religia ta w pewnym sensie wymaga od Ciebie malzenstwa – pomimo braku milosci (bo tak to rozumiem z powyzszej wypowiedzi), jest co najmniej bzdurna. Owszem – katolicyzm nie uzaje wolnych zwiazkow- ale to nie jest rownoznaczne z tym ze powinno sie brac slub z rozsadku i poimo braku milosci. Nauka kosciola wrecz neguje waznosc tego sakramentu zawartego bez obopolnej zgody, milosci i checi stworzenia zwiazku nierozerwalnego.

    To ze niektorzy ludzie biora slub wylacznie dlatego ze zmusila ich do tego np. trudnia sytuacja zyciowa – pojawienie sie nieplanowanego dziecka w zwiazku 'z przypadku’, lub w obawie przed tym co ludzie we wsi powiedza – jest wylacznie glupota malzonkow, a nie Kosciola. Jezli ktos faktycznie bierze slub z takich powodow, lub w obawie przed tym co ludzie powiedza – jak taki zwiazek moze byc w ogole powazny? Jest to wyraz braku szacunku do siebie i do drugiej osoby.

    1. Ja inaczej zrozumiałam ten fragment – ten mężczyzna był już 3 razy żonaty, więc można wywnioskować, że jest starszą osobą, a więc był wychowany inaczej niż nasze pokolenie. Choć faktycznie, zdanie jest dosyć niefortunne, to nie jest napisane, że nie było między nimi zgody, miłości czy chęci stworzenia nierozerwalnego związku. Bardziej bym skłaniała się ku interpretacji, że po prostu w pewnych kręgach jest taka presja czy pewien klimat szybkiego wstępowania w związek małżeński. I wtedy jak jest się młodym i zakochanym, to bierze ten ślub, często w takim standardowym układzie – 2 lata 'chodzenia ze sobą, rok narzeczeństwa, ślub. Zakochanie utrzymuje się przez kilka pierwszych lat i potem znika, i nagle zdajesz sobie sprawę, że może nie podjąłeś dobrej decyzji, bo może za mało się znacie, zbyt powierzchownie, może się zmieniliście, może było w niej coś, na co rodzice ci poradzili przymknąc oko, bo to przecież „taka fajna dziewczyna, tak dobrze się dogadujecie” i z upływem czasu to coś zaczęło cię doprowadzać do szału. Nie ma nic dziwnego ani złego w stwierdzeniu, że jak się jest młodym, to robi się głupie rzeczy i potem się tego żałuje. Jasne, niektórzy po ślubie mają szczęśliwe związki, inni nie, ale nad tym pracują, a inni zdają sobie sprawę, że może gdyby nie pytania rodziny i znajomych w stylu „kiedy zaręczyny?” to poczekaliby ten rok, dwa dłużej i może wtedy by było inaczej.

    2. Zgadzam sie z komentarzem Agi. Smutne jest bycie z kimś gdy czuje sie presje i trzeba na taki problem zwracać uwage, bo mysle ze jest on czesty. Ale niestety odnosze wrazenie, ze to nie wyznanie ograniczało Autora, a po prostu mur narastający w jego głowie. Katolicyzm nie popiera małżeństw branych bez miłości i swiadomosci siebie i drugiej osoby.

    3. Ja właśnie jestem w trakcie kościelnego uniewazniania małżeństwa, z powodów religijnych nie mieszkaliśmy ze sobą przed slubem, wszystko było „jak Bóg przykazał” – i się szybko rozwaliło, choć przestrzeganie tych zasad i zaleceń miało być (wg nauczania Kościoła) niemal gwarantem dobrego związku. I w ten sposób odbieram tę radę – należy decydować się na ślub na własnych zasadach, jestem pewna że gdybym pomieszkała z mężem „jak małżeństwo” przed ślubem, to oszczedzilabym sobie dużo stresu i problemów, bo myślę że szybko okazałoby się, że ślub to zły pomysł.

      1. Kościołowi nie tyle chodzi o udany związek, co o trwały. Z trwałych związków jest więcej dzieci, więcej wiernych, więcej datków, opłat za chrzty, śluby, pogrzeby. Stąd nakładanie odium na wolne związki poprzez m.in. nazywanie mieszkania przed ślubem grzechem – jeśli ludzie bez ślubu spróbują, jak im się ze sobą żyje na co dzień i się to im nie sprawdzi, rozstaną się. Po ślubie rozstać się już tak łatwo nie jest, co pokazuje przykład Lavinii (to znaczy może i nie jakoś bardzo trudno, ale konsekwencji prawnych i społecznych jednak jest znacznie więcej, niż gdyby ślubu nie było).
        Jakby co, nie jestem antyklerykałem, to po prostu tak działa, i to w większości religii :)

  10. ojej, ile dobra! cieszę się, że u ciebie taka miłosna atmosfera :)
    katarzyna nosowska to jedna z tych artystek, które zawsze poruszają czułe struny.
    w ogóle bardzo lubię hatifnaty i bardzo na nie czekam. m.in stąd dowiaduję się o świetnych blogach takich jak matka skaut! (którą uwielbiam!)
    po cichu polecam też swojego bloga :)

  11. Jaki piękny ten wywiad z panią Miller. Jestem totalnie zauroczona, nie wiem jakim cudem nie wiedziałam o tej książce i poglądach tej pani wcześniej.
    Dziękuje <3

  12. Hej troche dziwne pytanie ale jak poznałas Eugene Souleiman? Widziałam na twoim instagramie i sie zastanawiam.
    Pozdrawiam

  13. Hej ! A jak już jesteśmy w temacie linków, to czy ktoś mógłby polecić jakieś ciekawe linki o tym jak obrabiać pliki video ?

  14. Miłość jest wdzięcznym, cudownym tematem. Uwielbiam filmy, książki i zupełnie się nie martwię, że to wszystko takie nieprawdziwe. Jakie ma być? Książki są przecież od spełniania marzeń. Filmy też. Można poczuć tyle emocji. I żeby nie było, mam ponad dwadzieścia lat stażu, a jeśli liczyć lata przed ślubem, to prawie ćwierć wieku. I nie, nie jestem stara. Po prostu młodo wyszłam za mąż. Rady nikomu bym nie udzieliła, bo każdy jest inny. Natomiast, co do Kasi Miller, to powiem, że ją uwielbiam, ale nie jest niestety tak jak mówi. Alkohol niszczy związek. Nie da się żyć normalnie, gdy partner pije, jest podpity, nie możesz nic zaplanować i być pewna czegokolwiek, bo on zawodzi. Chyba, że weźmiesz na siebie wszystko, a on na marginesie będzie sobie pił. Czasem narzyga na dywan, więc posprzątasz. Nie dasz rady czekać, aż on to zrobi, naprawdę nie. Pojedzie w nocy pijany po alkohol, śpij wtedy spokojnie i nie myśl, że może za chwilę zabije kogoś lub siebie, żyj własnym życiem. I tak dalej. To jest życie w trójkącie on, ty i alkohol. A na koniec niespodzianka – kiedy wytrzeźwieje, bo zechce się leczyć, może się okazać, że to nie jest człowiek, którego pokochałaś, nie znasz go. Polecam „Przerwany lot” Mariny Vlady. Czytałam dawno dawno temu, ale jest to chyba historia najbardziej rzeczywista. I jeszcze film ” Pod mocnym Aniołem”, jakże prawdziwy. To nie alkoholik jest zły, tylko jego nałóg, nieprzewidywalny, okrutny i często obrzydliwy. Pozdrawiam serdecznie

  15. Jejku, ale podoba mi się ten wpis! Właściwie to nic nowego, ale…. ale jakoś tak bardzo bardzo mi się podoba ??

  16. Miłość – ekstra temat! Już na początku mnie „kupiłaś” Call me by your name, bo zakochałam się w tym filmie i jego klimacie. Szukam teraz jak najwięcej takich filmów, byłoby super gdyby ktoś mógł polecić :) Podoba mi się też to, że skupiłaś się tutaj nieco na kobiecej perspektywie, która jest dla mnie jednak najciekawsza siłą rzeczy. Pozdrawiam!

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.