Pod jednym z ostatnich postów pojawił się komentarz Irki, który dał mi do myślenia. Szczególnie jego fragment, dotyczący zachowywania się profesjonalnie w sytuacjach zawodowych. Zapisałam sobie ten temat z tyłu głowy, do przemyślenia i opisania „na kiedyś”.
Wrócił do mnie szybciej, niż przypuszczałam, kiedy parę tygodni temu szukałam mieszkania do wynajęcia (i tu od razu odpowiem – wyprowadziłam się, bo rozstałam się z moim chłopakiem).
Obejrzałam kilka mieszkań. Od razu odsiałam wszystkie meblościanki połączone z zielonymi ścianami – pomyślałam że skoro i tak mam sporo płacić, bo mieszkania w Warszawie do tanich nie należą, to wolę trochę dorzucić i naprawdę dobrze się czuć w miejscu, w którym mieszkam.
Przy okazji – nie wiem czy to specyfika Warszawy, czy po prostu czasy się zmieniły, a studenci zrobili bardziej wybredni, ale nie widziałam w ogłoszeniach zbyt wielu mieszkań-koszmarków, na które co rusz natykałam się, kiedy studiowałam w Krakowie. Pamiętam, że znajoma miała wannę w kuchni, a mój brat kafelek pułapkę w łazience. Kiedy nieostrzeżony wcześniej gość nieopatrznie na niego stanął, spod spodu wytryskiwała fontanna wody. Potem zrobiła się jeszcze dziura w dachu, przez którą padał im do mieszkania śnieg.
Wracając jednak do sprawy – oglądanie tych mieszkań było umiarkowanie przyjemnym doświadczeniem. Nikt mnie co prawda nie pytał, czy planuję mieć dzieci ani jakiego jestem wyznania (tu polecam lekturę 13 pięter Springera, ale tylko osobom o mocnych nerwach), ale i tak czułam się trochę jak intruz, to do tego intruz gorszego sortu, bo z psem.
Któregoś kolejnego dnia, już dość mocno zmęczona i zniechęcona, weszłam do mieszkania na Mokotowie. Pamiętam, że wahałam się, czy nie odwołać tego oglądania, bo padał deszcz, ja miałam już za sobą tego dnia trzy czy cztery mieszkania, w tym jedno w miarę okej, a to mokotowskie wyglądało na zdjęciach tak ładnie, że pomyślałam „nie ma szans, żeby ktoś mi je wynajął, skoro mam psa”.
Ale poszłam. I już po uśmiechu właściciela (chyba pierwszy raz w tym całym procesie ktoś się do mnie uśmiechnął) i mocnym uścisku ręki wiedziałam, że będzie dobrze. Mieszkanie okazało się jeszcze ładniejsze, niż na zdjęciach w ogłoszeniu. Jak tylko zobaczyłam szeroki, kuchenny parapet, idealny do czytania czy pisania, wiedziałam, że jestem zdecydowana. Pies? Nie ma problemu, właściciele też mają psa, też kundelka.
No dobra, ale jak to się łączy z tematem wpisu? Kiedy parę dni później podpisaliśmy umowę, dostałam klucze i mogłam się wprowadzić, pod kuchenny zlewem znalazłam nową zmiotkę i szufelkę, butelkę płynu do naczyń i szmatkę, i nawet małą paczkę tabletek do zmywarki. W łazience czekało kilka rolek papieru toaletowego, w koszu worek na śmieci. Krótko mówiąc – drobne rzeczy, ale bardzo uławiające start w nowym mieszkaniu, takie o których w amoku przeprowadzki łatwo zapomnieć.
Poczułam się potraktowana bardzo życzliwie, z empatią, po partnersku i, no właśnie, profesjonalnie. Mimo że, jak zrozumiałam z rozmowy, właściciele mojego mieszkania wcale nie są „profesjonalnymi wynajmowaczami”.
To właśnie jest dla mnie pierwsza cecha profesjonalizmu – traktowanie drugiej strony po ludzku, tak jak samemu chciałoby się być traktowanym. Bez przesady ani w jedną, ani w drugą stronę. Nie lubię robić interesów z ludźmi, którzy zawalają mnie nic niemówiącymi mi terminami, bez najmniejszej chęci ich wyjaśnienia, czy traktują mnie z góry – bardzo często spotkam się z tym w branży tekstylno-odzieżowej, przy pracy nad Lunaby.
Z drugiej strony, nie lubię też, kiedy w restauracji kelner traktuje mnie przesadnie uniżenie, dopytując co pięć minut czy wszystko w porządku i czy nie będzie mi przypadkiem przeszkadzało, jak przestawi karafkę z wodą, żeby postawić talerz. Tak samo nie oczekuję miliona bonusów i rabatów, ale po prostu dobrze zrobionej roboty.
Nie przepadam też za traktowaniem „z automatu”, gdzie w odpowiedzi na pytania dostaję wyrecytowane, gotowe formułki, a dotarcie do sedna sprawy trwa wieki. Prym wiodą tutaj operatorzy sieci komórkowych. Ale zdaję sobie oczywiście sprawę, że to nie wina pracowników, ale polityka firm – dla mnie kompletnie niezrozumiała, ale widocznie z jakichś powodów skuteczna.
w październiku rusza kolejna edycja mojego kursu, strona już prawie gotowa!
Po drugie, czuję że mam do czynienia z kimś profesjonalnym, jeśli robi dokładnie to, na co się umawialiśmy, nie przekraczając ustalonego terminu. Za każdym razem, kiedy ktoś pisze mi, gdy przypominam się po terminie, że „właśnie kończy”, przypominam sobie siebie na studiach. W moim języku „właśnie kończę” oznaczało zwykle „zabieram się do otworzenia nowego dokumentu w Wordzie”.
Różne rzeczy się zdarzają i naprawdę rozumiem że bywają sprawy znacznie ważniejsze, niż wykonanie dla mnie usługi – rodzinne, zdrowotne i tak dalej. Ale i wtedy da się wszystko rozegrać profesjonalnie i z poszanowaniem drugiej osoby – można dać od razu znać, zaproponować nowy (realny) termin czy inne rozwiązanie.
Za bardzo profesjonalną uważam też umiejętność do przyznania się do błędu – wszyscy je popełniamy i ważne jest przede wszystkim to, jak na nie reagujemy.
Co nie ma dla mnie dużego znaczenia? Wygląd. To znaczy jasne, pewnie zawahałabym się przed skorzystaniem w usług prawnika w poplamionym t-shircie i rozdeptanych klapkach, ale ważne jest dla mnie przede wszystkim, to żeby ktoś wyglądał w miarę schludnie i, co najważniejsze, czuł się wygodnie i po swojemu. Bardzo często słyszę, że brak makijażu czy pomalowanych paznokci to brak profesjonalizmu, to samo dotyczy garniturów choćby w największy upał. Nie w moim świecie.
Podobnie ma się sprawa z zewnętrznymi oznakami „sukcesu” – oszklonym biurem, groźną panią na recepcji, drogim samochodem na parkingu. Takie rzeczy kompletnie na mnie nie działają, do tego widziałam już tyle wielkich, poważnych firm, odstawiających taką prowizorkę, że zastanawiałam się, jaki oni w ogóle dają radę funkcjonować, że nie łapię się na takie sztuczki. Za to za serce chwytają mnie ci wszyscy szefowie, którzy nie wywyższają się ponad pracowników i uważają sukces firmy za wspólny sukces wszystkich jej ogniw. I przyjeżdżają do pracy na rowerze.
Jak to wygląda u Was? Co Waszym zdaniem świadczy o profesjonalizmie? Może macie jakiś przykład sytuacji, w której ktoś zachował się niezwykle profesjonalnie? Dajcie znać, jestem mega ciekawa, jak Wy to widzicie.
128 thoughts on “Co to znaczy „być profesjonalnym”?”
Moglabyś zrobic wpis o tym czym jest dla Ciebie luksus?? Ps. Co sądzisz o olfaktoriI?
Był już kiedyś taki wpis, nawet dwa:) Tu i tu. Stare, ale mniej więcej aktualne:)
Dzieki ;) a olfaktoria???
Dzieki ;) a olfaktoria???
Chyba nie sądzisz, że Asia będzie na swoim blogu obgadywać inne blogerki. :)
To by było nieeleganckie.
nieprofesjonalne ;)
Twoja historia o przeprowadzce przypomina mi moje wspomnienia o wynajmowaniu mieszkania w Warszawie – właściciele wprawdzie byli „zawodowymi wynajmowaczami” i z tego co pamiętam posiadali kilka nieruchomości, ale czysta życzliwość z jaką podchodzili do różnych problemów postawiła poprzeczkę bardzo wysoko. Przykład? Ledwie kilka miesięcy po przeprowadzce obudziłam się pewnego ranka do wody cieknącej z sufitu łazienki. W panice zadzwoniłam po osiedlowego hydraulika, i do właścicieli. Hydraulik, kiedy już łaskawie się zjawił, stwierdził najpierw, że „już nie cieknie” (no shit, Sherlock) i że skoro nikt piętro wyżej nie odpowiada na stukanie do drzwi, to on sobie pójdzie. Właściciele mieszkania natomiast przyjechali ze skrzynką z narzędziami, pocieszyli, zrobili mi herbatę, gruntownie obejrzeli sufit i ocenili zniszczenia, włącznie ze sprawdzeniem czy z elektryką wszystko w porządku (z sufitu ciekło tuż przy jednej z żarówek). Oboje mieszkali poza Warszawą (co najmiej godzinę jazdy samochodem) i nie mogłam się nadziwić, że ktoś może bez zastanowienia zjawić się z pomocą w środkudnia i być tak zaangażowanym, życzliwym i profesjonalnym. Mieszkałam w tym mieszkaniu 4 lata i po dziś dzień (4 lata później) fantastycznie ich wspominam.
Ale super:)
Brzmi jakbym słyszała o właścicielach mieszkania, które wynajmuję ;) co prawda nie przybiegają, ale zawsze załatwią co trzeba bez pretensji, bez żalu – zawsze z życzliwością i uśmiechem ?
Dla mnie profesjonalizm to podejście do drugiego człowieka: to, jak ten wysoko postawiony prezes czy dyrektor odnosi się do innych dyrektorów, podwładnych, sprzątaczki. To też umiejętność powiedzenia „przepraszam”, przyznania się do błędu kiedy trzeba. To także podejście do pracy – mozna siedzieć cicho i zasuwać jak mały motorek, a można zwalać robotę na innych a dookoła opowiadać jaką zapracowaną osobą się jest…
Dla mnie profesjonalna jest osoba, na którą mogę liczyć. I tak zwyczajnie wiem, że nie wystawi mnie do wiatru, dobrze wykona swoją część roboty i nie oszukuje.
Fajnie napisałaś o traktowaniu po ludzku. Taka zwykła empatia coraz bardziej okazuje się niezwykła.
Asia, a teraz na poważnie…. Kiedy dopadniesz Beskidzką owcę i będą dostępne kapcie 38 na Lunaby? :)
Haha, powinny być w październiku:)
Nie zastanawiałaś się nad skorzystaniem z usług agenta nieruchomości przy poszukiwaniu mieszkania?
Zastanawiałam i skorzystałam:)
Cieszę się, że moja branża mogła pomóc :)
Przyznam, że agenci nieruchomości to grupa zawodowa, która najbardziej mnie rozczarowała swoim brakiem profesjonalizmu. Nie wiem czy to kwestia Katowic czy w innych miastach jest podobnie, ale po obejrzeniu kilkudziesięciu mieszkań do kupienia tylko jeden (JEDEN! na kilkadziesiąt osób!) zachowywał się należycie. Potrafił odpowiedzieć na większość pytań, był na czas, odpowiedział na pozostałe pytania w mailu (nikt inny się nie pofatygował, ba, większość w ogóle nie szuka odpowiedzi…), rozumiał różnice pomiędzy stropem żelbetowym a drewnianym i parę innych ważnych detali, które powinny być oczywiste, skoro mam przekazać firmie kilka procent z transakcji zakupu. Moje rozżalenie potwierdziła z resztą koleżanka, która pracowała w tym fachu jakiś czas temu (też w Katowicach) – do tej pory wstydzi się za niektóre osoby, z którymi miała nieprzyjemność pracować. Jako studentka byłam zawsze traktowana przez agentów jako głupek do wydymania (tym razem w Gliwicach, wynajem mieszkania), także jak tylko można to wybieram do sprawdzenia oferty bez zbędnego pośrednika.
Moja siostra kiedyś wynajmowania mieszkanie. Właściciel nie posprzatał po poprzednich najemcach. Ona wydała ok 200 zł na niezbędne środki czystości i narzędzia do sprzątania. Gruntowne sprzątanie we 4 osoby zajęło cały weekend. Gdy powiedziała właścicielowi, że trochę nieładnie, że otrzymała zasyfione mieszkanie ten puścił to mimo uszu. Żenada. :-(
Fajnie, że są jeszcze normalni, profesjonalni ludzie.
Znam ten ból – też się nasprzątałam po poprzednich lokatorach, a w mieszkaniu i tak za długo nie pomieszkaliśmy.
Moim zdaniem superprofesjonalnie napisałaś, dlaczego się wyprowadziłaś. Pozdrawiam, D.
Zgadzam się z Tobą Dorota. Uwielbiam bloga Asi za to jaki jest estetyczny, jasny, piękne zdjęcia, świetne ujęcia a ona i tak potrafi być w tym wszystkim taka prawdziwa, żadnego sugar coating i perfekcyjnego życia na pokaz, bez skazy, bez trudności i zawsze z górki, nigdy pod. Szacun.
Odnośnie ostatniego akapitu, bardzo ujął mnie swoim podejściem szef firmy, w której obecnie pracuję. Nie stoi nam za plecami, nie wytyka każdego potknięcia, daje duży kredyt zaufania. I za każdym razem powtarza, że od pracy ma pracowników, a jego podstawową pracą jest zapewnienie pracownikom jak najlepszych warunków pracy. I widać, że daje to efekty! :)
A profesjonalizm łączy się dla mnie z dawaniem klientowi poczucia bezpieczeństwa (na zasadzie: jako klient zlecam coś profesjonaliście, więc wiem, że będzie to zrobione najlepiej jak się da). Terminowość to rzecz oczywista. A podoba mi się to, co piszesz o byciu partnerem :)
Dużo dobrego w nowym miejscu! :)
Dla mnie profesjonalizmem i życzeniem, aby każdy (włącznie ze mną) był w stanie spełniać to, jak się niestety okazuje wygórowane, oczekiwanie jest rzetelność . Rzetelne wykonywanie swoich obowiązków . Po prostu! Konsultantka w perfumerii, która nie jest nachalna albo wręcz przeciwnie znudzonym tonem wciskająca podkład o tonach zimnych, podczas gdy moja skóra obnosi się ze swoimi ciepłymi preferencjami ;) – przez lata tylko raz trafiłam na połączenie czarującej i kompetentnej zarazem przedstawicielki naturalnej marki kosmetycznej. Pracownicy dużych sklepów – sprawy sobie te człowieki;) nie zdają jak potrafią rozjaśnić dzień wskazując odpowiednią alejkę lub półkę z danym produktem, a niestety często spotykam się z wyrazem głębokiego (nie)poważania. Kelner potrafiący doradzić i opowiedzieć jakie składniki i alergeny znajdują się w potrawach – święty gral! I tak dalej, i tak dalej … Ale największym moim marzeniem jest profesjonalizm w miejscu pracy – bez plotek, herbatek, marnowania czasu i prywaty. Nazwijcie mnie aspołeczną, ale jest różnica pomiędzy uprzejmością i small talkiem przy ekspresie, a spoufalaniem się tylko dlatego, że znajdujemy się w tym samym pokoju … A może profesjonalizm to po prostu wrodzona klasa, uprzejmość i człowieczeństwo?
O profesjonalizmie mogłabym dużo pisać. U mnie w firmie wysoko ceniony jest tzw. „ownership” – mamy projektowy tryb pracy, nie zawsze jedna osoba jest na danym projekcie od początku do końca i w związku z tym ważne jest, żeby nie zostawiać po sobie niedokończonych zadań, plików i odpowiadać na pytania, jeśli ktoś kończy po tobie pracę. Oprócz fachowego wykonywania pracy sporo osób zdaje się zapominać o profesjonalizmie na imprezach firmowych i że potem będzie musiała na co dzień pracować z osobami, które widziały, jak za dużo wypiła lub zdradzała partnera (tak, nie raz widziałam takie sytuacje). Ale przede wszystkim zawsze smuci mnie brak życzliwości. Często spotykam się z wypominaniem drobnych błędów, brakiem zrozumienia, że ktoś może się pomylić albo zapomnieć, że dostał jakiegoś maila (szczególnie, gdy maili dostaje się codziennie dziesiątki, i to nie jest hiperbola). Z resztą taki brak życzliwości drażni mnie też w zwykłym życiu – w sklepie, na chodniku, we wszelakich instytucjach. Staram się zawsze pamiętać o byciu życzliwą, chociaż czasami z drugiej strony jestem zła na siebie, jak nie umiem komuś zwrócić uwagi ;)
Przesyłam ciepłe pozdrowienia – twoja wieloletnia fanka ;)
Swieta racja z zachowaniem sie na firmowych imprezach. Osoby profesjonalne w pracy, ale zachowyjące sie w ten sposób poza nią totalnie tracą w moich oczach, nawet jeśli fla mnie są miłe i symparyczne
Super wpis! Bardzo zgodny z moimi odczuciami. Szczególnie we fragmencie z dotrzymywaniem terminów – w mojej działalności nie zawsze mi się to udaje, ale nigdy nie trafiłam na klienta, który miałby pretensje, bo wcześniej pytam, czy nie będzie z tym problemu, przesyłam zdjęcia z aktualnego postępu prac, rozmawiam – tak po ludzku. W ogóle myślę, że ludzkie zachowanie i kultura osobista to klucz do wejścia z nową, jednoosobową firmą na rynek, gdzie jest duża konkurencja i „grube ryby”.
A co do operatorów sieci telefonicznych – gdzieś koło 2 września zadzwonił do mnie pan z Play oferując zostanie stałym konsultantem biznesowym, zaproponował nowy telefon i obniżenie rachunków. Wszystko dokładnie wyliczył i wysłał w formie pisemnej do sprawdzenia. Dwa dni później zadzwonił o umówionej porze, po skończonej rozmowie przesłał dokumenty i już 6 września, akurat dzień przed 30 urodzinami miałam w ręce nowy telefon i korzystny aneks. Magia! Do tej pory nie mogę uwierzyć, że tak się da ;)
Również bardzo sobie cenię „naszych właścicieli”. My dwoje, 3-4 dni na znalezienie mieszkania z dwoma kotami tuż przed startem roku akademickiego – źle to wspominam. Trzymam kciuki za Was z Chrupkiem w nowym miejscu.
Dla mnie synonimem profesjonalizmu jesteś Ty, ale mam na myśli właśnie ten niewymuszony, nieprzesadzony, tylko prawdziwy szczery. Już to pisałam, ale bardzo sobie cenię Twoje teksty i to jak ewaluowałaś „na naszych oczach”.
Podpinam się pod tenże komentarz, może nie czasy studenckie ale również dwa koty :-)
Z mieszkania wynajmowanego od zupełnych nieprofesjonalistów wprowadziliśmy się do lokum, o którego ogarnięcie nie boję się poprosić czy zapytać – wszystko dzięki ciepłu i uprzejmości właścicielki.
Jako fanka bloga zgadzam się, że prowadząca to synonim profesjonalizmu, a jako fanka scrabbli poprawiam słowo na „ewoluowałaś” (bez cienia złośliwości ;-)
Dzięki:*
My jak się wprowadziliśmy do naszego obecnego mieszkania, to zastalismy umyte okna. No i pan pytal, czy może jakiejś polki nam nie dokręcić. Pełen profesjonalizm. Ale dla mnie to… przede wszystkim empatia. I myślenie w zakresie tego nad czym pracuje głębiej, o krok dalej niż tego wymaga klient. To jest już pełen profesjonalizm.
Mieszkania koszmarki w Krakowie też się chyba skończyły, bo właśnie szukam i są same deweloperki, kuchnie na wymiar i dwie windy w bloku ;) (ale ceny też niestety rosną od czasu, kiedy tam zamieszkałam)
Hahahaha Kiedyś, szukając mieszkania do wynajęcia podczas studiów w Krakowie, jedno miało właśnie wannę w kuchni. Może to właśnie Twojej znajomej :)
A gdzie dokładnie w krakowie?
Ja miałam wielkie szczęście wynajmując mieszkanie w Norwegii. Raczej standardem jest, że mieszkanie, które wynajmujesz jest po gruntowym sprzątaniu i tego samego oczekują od Ciebie, gdy się wyprowadzasz. Ja trafiłam na super właściciela, który się bardzo tłumaczył, że niestety, ale nie zdążył umyć okien, co dla mnie po studenckich doświadczeniach w Polsce nie było wcale problemem. Mieszkanie, które wynajęłam było całkowicie umeblowane i nawet ze wszystkimi sprzętami. Akurat takiego szukałam, bo raczej większość preferuje wynajmowanie pustych mieszkań i takich jest więcej na rynku, ale do rzeczy… Dokładnie jak w Twoim przypadku, nie spodziewałam się, że właściciel zadba o wszelkie szczegóły. Mieliśmy w mieszkaniu wszystko, co potrzeba na start: wszelkie środki czystości, łącznie z kapsułkami do pralki ,worki na śmieci i do odkurzacza (tutaj też właściciel się tłumaczył, że odkurzacz owszem jest, ale bardzo hałasuje), ścierki, ręczniki, nowe pościele, wieszaki w szafie i jeszcze parę rzeczy by wymieniać. To są na prawdę takie drobnostki, ale dla nas na start było to bardzo duże odciążenie, także finansowe. Szkoda, że takie osoby są mniejszości, ale niesamowite jest móc spotykać tych ludzi na swojej drodze :)
Dziękuję Ci za ten artykuł. Ja niedawno, bo na początku września uruchomiłam stronę Szkoła Mam. To miejsce, w którym można się uczyć o przygotowaniu do ciąży, ciąży i macierzyństwie. Bazuję na swojej wiedzy i doświadczeniu (jestem Mamą dwójki maluchów), które uzupełniam konsultacjami ze specjalistami z danej dziedziny (lekarzami, położnymi, dietetykiem, fizjoterapeutą, psychologiem itd.). Ciągle zastanawiam się, czy to co robię, jest profesjonalne. Dla mnie bycie mamą jest swego rodzaju zawodem, który jednak trudno porównywać, czy oceniać. Każdy ma też inne doświadczenia. Próbuję zatem podejść do tematu możliwie uniwersalnie i dostarczyć taką sprawdzoną wiedzę, która moim zdaniem jest niezbędna (do której ja docierałam przez długi czas). I na podstawie Twojego artykułu myślę, że to jest mój profesjonalizm. Nie jestem w stanie skończyć wszystkich kierunków, po których mogłabym „z papierem” o tym pisać. Ale dostrzegam tematy i problemy oraz popieram je opiniami mam, które specjalizują się w danej dziedzinie.
Jeśli moje pytanie jest nie na miejscu, to po prostu je zignoruj, nie wiem czy wypada tak pisać, ale jestem ciekawa: zabrałaś że sobą meble z poprzedniego mieszkania czy tam zostały? Jak to załatwiliście? Pytam, bo sama jestem na etapie wprowadzania się do chłopaka i dokupując dodatki czy sprzęty od razu się zastanawiam, kto je weźmie „w razie czego”. Niezbyt to romantyczne, ale nie potrafię nie tworzyć planu B :(
Dla mnie ideałem profesjonalionalnego podejścia są Japończycy, przynajmniej w zakresie branży usługowej, bo tylko z taką miałam tam do czynienia. Odwiedziłam ten kraj niedawno i miałam wrażenie, że wynieśli to pojęcie na wyższy level – wszędzie czułam się mile widziana, przy wejściu do sklepów, restauracji małych i dużych czy hotelu grzeczne uśmiechy i powitania, wrażenie, że obsługę naprawdę interesuje rozwiązanie mojego problemu czy odpowiedź na pytanie, bez jednoczesnego nadskakiwania czy przesady. Nie czułam w ich zachowaniu sztuczności, a mimo to byłam obsługiwana na najwyższym poziomie (choć nie wyglądam bynajmniej jak chodzący bankomat :) ). Do tego ich schludny wygląd, subtelny, świeży i nienachalny zapach perfum ekspedientek, czyste wnętrza. No bajka i wzór do naśladowania. W Polsce, UK czy innych krajach też oczywiście spotykam się z uprzejmością czy zainteresowaniem, ale w Japonii to był standard, a nie ruletka. Urzekło mnie to bardzo. A tak bardziej ogólnie profesjonalizm to po prostu terminowość, kontaktowość i naturalna uprzejmość, schludny wygląd też jest na duży plus.
Trzymaj się bardzo bardzo ciepło i wycałuj ode mnie Chrupka!
Wiem, ze to akurat najmniej istotna kwestia, ale właśnie rozstałam się z chłopakiem i szukam pocieszenia, gdzie się da. Ile czasu byłaś ze swoim chłopakiem? Szukam nadziei, ze ja tez jakoś wytrzymam ten czas..
Pomyśl o wybraniu się do psychoterapeuty, po to są, żeby pomóc przejść przez ciężki okres, lepiej zrozumieć co się właściwie wydarzyło i wyciągnąć wniosku na przyszłość. Naprawdę warto choć raz się wybrać.
Chodzę regularnie na terapie. Ale dziekuje.
Trzymam mocno kciuki:)
Moim zdaniem (rozstałam się kilka lat temu z kimś z kim byłam całe dorosłe życie od 18 do 25 roku życia i gdy go zostawiałam wiedziałam, ze nadal go kocham, ale związek mnie doszczętnie niszczy i nie ma przyszłości) trzeba przeżyć żałobę. Cierpiałam długo. Im dużej trwa związek, tym żałoba dłuższa (podobno połowę czasu związku, ale wydaje mi się to zbytnim uproszczeniem). Spotkałam kogoś bez przejścia pełnej żałoby (i zaczeliśmy być razem a ja tłumiłam w sobie poprzedni związek, nie mogłam w pełni być z tą nową osobą) ….a potem dowiedziałam się, ze mój były niespodziewanie umarł (nie piszę zginął, bo nie był to tragiczny wypadek). Dopiero po jego śmierci przeżyłam rok w prawdziwej żałobie i wtedy tak naprawdę zrozumiałam, że warto było odejść i jak bardzo ten związek był zły. NIGDY NIE POŻAŁOWAŁAM DECYZJI, nawet gdy wyłam z rozpaczy.
Życzę Ci z całego serca, żebyś dała sobie czas i przyrzekam, że to co czujesz minie, jakkolwiek trudne i niemożliwe się teraz nie wydaje. Zabrzmi to infantylnie, ale jako ludzie umiemy znieść wiele i to nas niejako obliguje do dania sobie szansy na normalność i szczęście.
Kaja, wiem co czujesz. Ja rozstałam się w tym roku ze swoim chłopakiem po 8 latach. Trzymaj się mocno!
Och tak! Jak najbardziej się zgadzam. Z tym wynajmowaniem mieszkań to faktycznie ciężki temat. Sama wynajmuję komuś i jestem najemcą w innym, więc znam temat dość dobrze.
A w temacie profesjonalizmu to dla mnie na pewno dotrzynywanie terminów, nie opóźninie spotkań (w tym dawanie do zrozumienia ja jestem ważniejszy mam dużo ważniejszych spotkań i spraw, dlatego to z tobą mogę olać, spóźnić się itp). Tego strasznie nie lubię na rozmowach kwalifikacyjnych i od razu jest to dla mnie jakiś mały sygnał, że może go nie być najlepsze miejsce. Aaa j uścisk dłoni. Powinien być taki pewny ale nie za silny. Ostatnio pewien człowiek tak mi uścisnął rękę, że myślałam że mi chciał ją połamać. Co do wyglądu to ważne, żeby ktoś był zadbany, a czy będZie super wypacykowany to akurat u mnie może zadziałać na minus.
I jeszcze wysłuchiwanie tego co druga osoba ma do powiedzenia uważam za profesjonalne.
Taaaak, nie cierpię jak ktoś przerywa innym!
I jeszcze sprzątanie po sobie. Ostatnio w pracy musiałam sprzątać całą stertę starych dokumentów + różnych „akcesoriów” imprezowych np. znalazłam kajdanki. Żenada 100%. I traktowanie innych z góry. Ja pracuję jako asystentka, ale bardzo mnie to ubodło, że miałam sprzątać po innych projektach. Fakt że nie mam zbyt wielu zadań, ale to nie znaczy, że syf po innych (ważnych menedżerach) mam sprzątac. Tego strasznie nie lubię i to według mnie jest bardzo nieprofesjonalne.
Dla mnie profesjonalna osoba zawsze grzecznie i kompetentnie odnosi się do klienta. Życzliwość, terminowość to wielkie atuty. Tak staram się zachowywać w pracy, wiadomo, że nie zawsze można wszystkim pomóc ale grzeczna odmowa, która nikogo nie obraża to podstawa. Swoją drogą, że sposób obsługi klienta na poczcie ( przynajmniej tej do której chodzę ) nie zmienił się od dziesiątek lat, zero kompetencji i grzeczności. A jak jest u was ?
Miłego dnia.
Ela
Kurczę, a ja mam właśnie super doświadczenia z pocztą, tak samo z obsługą PKP – zawsze trafiam na kogoś do rany przyłóż:)
Och! Profesjonalistow mozna spotkac nawet w wiejskim sklepie spozywczym! Chetnie wracam do kontaktu z takimi ludzmi, sa dla mnie priorytetowym kontaktem na przyszlosc, jesli udala sie fachowo wspolpraca. Nie uznaje raczej relacji znajomy-znajomego-zalozylfirme-niemaszalu-ale wez go-bo znajomy. Wiele razy nadzialam sie na takie polecenia. I zaskakuje mnie to ze wcale nie trzeba wiele doplacic by zostac wlasciwie potraktowanym. O ile latwiej by sie zylo gdyby kazdy tak podchodzil do spraw w swoim fachu.
Oby mieszkanko sluzylo! :) pozdrawiam
Dla mnie profesjonalizm to tez kontakt: jesli jest podany nr tel to aktualny, na mejle ktos odpowiada (w miare sprawnie), jesli ma podany kontakt na fb to odpisuje – bo czasem firmy podaja kontakt a po drugiej stronie echo – a dla mnie to ogromna strata czasu.
Ja w ogóle mam wrażenie, że w naszym kraju instytucja mejla jest bardzo zaniedbywana.
Podpisuję się pod każdym słowem. Patrzę identycznie! Dziękuję – jak czytałam uśmiech mi się rozszerzał. Przeczytałam swoje przemyślenia. :) Profesjonalizm czuje się w detalach, w tym co nie rzuca się wcale w oczy. Jak z szarym prostym swetrem ze 100% wełny. ;)
Dopiero teraz do mnie dotarło, że Ty mieszkasz w Warszawie! O kurczę, jakby ktoś kiedyś głupawo się na Ciebie patrzył w tramwaju i dziwnie uśmiechał to ja! ;)
Ja profesjonalnie czuje się u mojego fryzjera, chodzę kilka lat, jesteśmy na TY a za każdym razem czuję się jakbym była tam pierwszy raz – czyli wyjątkowo zadbana, to drobne gesty ale tworzą całość :)
Sama prowadzę firmę ( zajmuję się opieką nad zwierzętami :) ) i traktuje swoich klientów tak ( zarówno ludzkich, psich i kocich) jakbym chciała, żeby mnie traktowali korzystając z usług takiej firmy – odpowiedzialnie, sumiennie, empatycznie, terminowo i miło, tak żeby czuli się zaopiekowani :)
Ale czad!!! Długo już prowadzisz Na Smyczy?
Ponad rok :)
rzuciłam prace w zupełnie innej branży, nie chciałam tak żyć – praca – dom – praca i zaczęłam tak jak zawsze chciałam. Dziękuję sobie,że podjęłam taką decyzję, bo to jedna z najlepszych w życiu. Oczywiście nie zawsze jest tylko kolorowo, ale gdzie jest? :)
Alez super praca, napiszesz cos wiecej o tym? Jak zaczynalas, co robisz itd?
Zaczełam od nauki :) praca wydaję się być łatwa i tu się można pomylić. Bez odpowiedniej i podstawowej wiedzy nie jesteśmy w stanie robić tego dobrze, bo nie będziemy w stanie porozumieć się ze zwierzęciem. Nauka w domu + kursy + szukanie zleceń.
Wywiad z Kasią do zawodowych dziewczyn. Wow, ale zazdroszczę! <3
Taaaaaak!:) prosimy
Nie pamiętam już, czy to było w książce, czy filmie 'Służące’ (a może w jednym i drugim). Jedna z bohaterek próbuje przygotować mieszkanie by wyglądało na bogate, bo bogata nie była, a chciała na taką wyglądać. I tu tkwi szkopuł. Jeśli jakiś jesteś to nie musisz tego pokazywać- drogim samochodem, szklanymi drzwiami, czy pomalowanymi paznokciami, to po prostu w tobie jest. To też jest jakoś powiązane z pewnością siebie. Jak ugotujesz dobry obiad to nie pytasz, co trzy minuty, czy smakuje (heloł, sprawdziłam, jest ok, to smakuje), tak samo z tym kelnerem- jeśli wie, że jedzenie jest dobre to on to wie: zapyta, czy Tobie smakowało, czy wszystko w porządku, RAZ, bo przecież wie, że generalnie wszystko jest ok. I jak nie jest ok, to naprawdę z zainteresowaniem czeka na wytłumaczenie.
Swoją drogą ciekawa rzecz z tym pytaniem”czy smakowało i czy wszystko w porządku” w restauracji. To jest coś, czego najczęściej chyba wymaga od kelnerów restauracja. No i fajnie, jeśli to nie jest tylko kurtuazyjne pytanie. Niedawno jadłam w restauracji filet rybny, podany pięknie na kaszotto (dosłownie „na”). Ryba była smaczna, sęk w tym, że daleko jej było do fileta bo miała mnóstwo ości, a to, że była podana w głębokim talerzu na górze kaszy sprawiło, że wybieranie tych ości było istną męczarnią. Na końcu kelnerka zapytała,czy wszystko było ok. Więc zupełnie bez złośliwości odparłam, że samo w sobie pyszne, ale był taki i taki problem. W odpowiedzi usłyszałam że „ta ryba zawsze ma ości”. Czyli tak – pytanie sugerowało, że restauracja ceni sobie uwagi klientów, żeby ewentualnie poprawiać niedociągnięcia. Odpowiedź kelnerki zasugerowała mi natomiast, że oni są ok, a ja „się czepiam”. To był rozjazd z profesjonalizmem. :/
Ja obecnie pracuję jako kelnerka. Mamy listę rzeczy, które musimy powiedzieć do klienta ;)
Poruszyłaś ciekawy temat. Często odnoszę wrażenie, że propozycja typu „daj znać, jakbyś miała pytania”, „jak coś nie gra, to mi to szczerze powiedz” to czysta kurtuazja i wcale nie kryje się za nią chęć pomocy.
to mnie wkurza strasznie! miałam dużo takich sytuacji (i w sumie trochę z ich powodu zaczęłam pisać o knajpach). Dwie najciekawsze:
– salatka z rozdrobnionym pstrągiem z ośćmi. Jesz liść sałaty i trafiasz na ość (nie wyjmujesz przecież ości z sałaty…), a pani mówi, że ryby mają ości…
– zupa rybna z krewetkami. 25 zł -dużo. krewetka jest jedna! pytam panią kelnerkę, na co ona mi mówi 'ja tylko podaję’
A nie, będzie jeszcze jedno. Knajpa z tych drogich i podobno dobrych. Kawałek ryby (bez dodatków) 80 zł. Niezrobiona, surowa w środku. Przychodzi kucharz i mówi 'to trudna ryba’.
Kucharz, który mówi ’ to trudna ryba’ i podaje ją niedosmażoną jest nic nie warty
Dosłownie wczoraj podczas kolacji zarezerwowanej z dużym wyprzedzeniem dla ponad 20 os. usłyszeliśmy, że nie ma juz deserów i dan rybnych (byliśmy nad morzem), bo „poprzednia rezerwacja zjadła”. Śmiać sie czy płakać;)?
Jak taka trudna, to po co się za nią bierze?
Ja kiedyś w przypływie szczerości powiedziałam co myślę o salatce (była niedobra). Odliczono ją od całości rachunku. Nie spodziewałam się, ale to bylo super.
Dla mnie profesjonalizm oznacza to, na co wskazuje samo to słowo, tj. że dana osoba zna się na swojej profesji i wykonuje usługę czy rzecz zgodnie z jej sztuką. Jeśli w ramach tego fachu leży kontakt z klientem, to ten kontakt też jest częścią sztuki. Np. prawdziwie profesjonalny lekarz nie tylko zna się na swojej dziedzinie medycyny, ale też potrafi postępować z pacjentem tak, że ten ostatni czuje się potraktowany po ludzku, zrozumiany, wysłuchany, jego pytania i wątpliwości znajdują odpowiedź, etc. To, co z kolei cenię jako klient u kogoś, kto sprzedaje mi towar czy usługę, zgadza się z tym, co Ty opisałaś :) Dla mnie profesjonalny kontakt z klientem, no i w ogóle dobry kontakt z drugim człowiekiem, ma w sobie niezbędny pierwiastek autentyczności. Nie lubię, tak jak Ty, kontaktu z „maszyną PR-ową” (tych wszystkich wyklepywanych z pamięci formułek) w miejsce kontaktu z prawdziwym człowiekiem. Z drugiej strony zbytnie spoufalanie w relacji klient-sprzedawca to też nie jest oznaka profesjonalizmu. W moim odczuciu profesjonalista umie utrzymać niezbędny w danej relacji dystans, pozostając przy tym sobą. No i jeszcze jedna ważna rzecz, o której też napisałaś – profesjonalny kontakt to też taki, w którym obie strony są równe. Ani czyjeś wywyższanie się, ani służalczość nie sprawiają na mnie wrażenia profesjonalizmu.
Mało mieszkań-koszmarków? Zapraszam do Łodzi! Miesiąc szukania mieszkania, a i tak będę mieszkać w smutnej klitce, bo już byłam tak zmęczona i zniesmaczona całym tym procesem, że jak właściciel okazał się ok, to uznałam „dobra, biorę”. Mieszkasz w jakimś domku (bo tak to wygląda)?
To domek nad morzem, w którym byłam na wakacjach:) Współczuję! W Łodzi zawsze mnie zachwycają te wszystkie stare budynki, ale jak widać są zachwycające głównie z zewnątrz:)
Cześć,
Dla mnie być profesjonalistą, to zachowywać się tak w stosunku do swojego klienta, jak sami chcielibyśmy być obsługiwani. Najważniejsze, to być człowiekiem – nasz klient może mieć zły dzień, lekkie opóźnienie w płatności, bo jego bank przestał niespodziewanie działać czy wysokie oczekiwania, bo chce mieć dobry produkt. Do wszytskiego trzeba umieć na spokojnie podejść i rozumieć. Bo łatwo poddać się negatywnym emocjom i zapomnieć, że wszyscy jesteśmy ludźmi.
Pozdrawiam,
Kasia
Ps. Powodzenia! Bardzo gorąco Cię wspieram!! Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
Moje kryteria moga byc troche specyficzne (bo moje srodowisko zawodowe jest dosc specyficzne). Ale sa tez bardzo proste. Pracuje wsrod informatykow na bardzo wysokim poziomie, czesto wprowadzaja oni globalne rozwiazania dla ogromnych firm rozrzuconych po calym swiecie. Dlatego wyznacznikiem profesjonalizmu sa tutaj:
1. Wiedza fachowa i umiejetnosc organizacji swojej pracy. To jest warunek konieczny, (zreszta nie tylko w tym srodowisku). Oczywiscie nie sposob wiedziec wszystkiego, ale poziom wiedzy u osoby rzeczywiscie profesjonalnej znacznie wykracza ponad przecietna i widac tez doswiadczenie albo taka postawe nastawiona na jego zdobycie. Paradoksalnie rozpoznaje sie to po punkcie drugim
2. Bardzo konkretna komunikatywnosc. Fachowiec zadaje konkretne pytania, oczekuje konkretnych odpowiedzi i jasno komunikuje czego i kiedy mozna sie spodziewac a ktore rozwiazania wymagaja o wiele wiecej czasu i nakladu pracy czy sa wrecz nierealne. I jezeli cos ustala to dotrzymaja. A jesli sie pomylili to sie przyznaja. Prawdziwi fachowcy w tym srodowisku po prostu nienawidza wodolejstwa i braku slownosci.
To jest moj sposob rozpoznania, naprawde bez pudla. Probuje sie do nas wkrecic wielu ludzi przekonanych o swojej wyjatkowej wiedzy informatycznej, zawalaja nas potem pytaniami o imponujacym stopniu zagmatwania ktore prawdziwy fachowiec bez trudu demaskuje jako oslone dymna i pokarm dla ego pytajacego.
Co nadziwniejsze o ile rzeczony fachowiec spelnia powyzsze kryteria na ogol nie mam problemu ze wspolpraca nawet jesli nie wykazuje sie specjalna empatia w stosunku do uzytkownikow czy do mnie bo oni sa z reguly bardzo fair i nie oczekuja z mojej strony zadnego milego podejscia tylko konkretow. Traktuja innych tak jak sami chca byc traktowani :)
Pracuję na pierwszej lini wsparcia i tutaj trudno wskazać czym jest profesjonalizm – po prostu masz obowiązki do wykonania z których potem ktoś Cię rozlicza. Staram się więc po prostu o poważne traktowanie mojej pracy – nie przychodzę na ostatnią chwilę, aby druga osoba mogła skończyć o tej godzinie, o której powinna bez czekania na mnie; spisuję wszystko co może przydać się następnej zmianie; w miarę możliwości wyłapuję błędy w procedurach i proszę o ich naprawienie; albo chociaż po prostu nie przynoszę jedzenia „trudnego” w odbiorze dla współpracowników (nie możemy ze względu na rodzaj obowiązków jeść posiłków w kuchni). W skrócie dbam o to, żeby nikomu nie utrudnić pracy, a wręcz przeciwnie.
Co ciekawe, przed podjęciem tej pracy takie zachowanie wydawało mi się normą, a teraz jest to w mojej obecnej pracy uważane za nadgorliwość …
Pracuję na pierwszej lini wsparcia i tutaj trudno wskazać czym jest profesjonalizm – po prostu masz obowiązki do wykonania z których potem ktoś Cię rozlicza. Staram się więc po prostu o poważne traktowanie mojej pracy – nie przychodzę na ostatnią chwilę, aby druga osoba mogła skończyć o tej godzinie, o której powinna bez czekania na mnie; spisuję wszystko co może przydać się następnej zmianie; w miarę możliwości wyłapuję błędy w procedurach i proszę o ich naprawienie; albo chociaż po prostu nie przynoszę jedzenia „trudnego” w odbiorze dla współpracowników (nie możemy ze względu na rodzaj obowiązków jeść posiłków w kuchni). W skrócie dbam o to, żeby nikomu nie utrudnić pracy, a wręcz przeciwnie.
Co ciekawe, przed podjęciem tej pracy takie zachowanie wydawało mi się normą, a teraz jest to w mojej obecnej pracy uważane za nadgorliwość …
Dla mnie profesjonalizm to przede wszystkim dotrzymywanie terminów, ale także dobrze wykonywane obowiązki i umiejętność oddzielenia życia prywatnego od zawodowego.
Bardzo Ci dziękuję za całą Twoją działalność w sieci, za to, że dzielisz się wiedzą na temat prowadzenia własnej firmy, dajesz mnóstwo inspiracji, ale z drugiej strony jesteś normalna, pokazujesz, że Ty też masz potyczki, że nie wszystko jest takie różowe.
Ja tydzień temu uruchomiłam internetowy second hand i chciałabym Ci podziękować, bo chociaż nie znamy się osobiście to dzięki takim osobom jak Ty pomysł nie pozostał tylko w mojej głowie.
Dziękuję :)
Będzie mi bardzo miło jeśli podzielisz się szczerą opinią.
W Krakowie na porzadku dziennym jest chyba jeszcze zerowanie na lokatorach. Pamietam jedno mieszkanie, ktore oczywiscie dostalysmy z kolezankami tak zasyfione, ze 3 dni sprzatalysmy (chociaz wlasciciel twierdzil, ze byla firma sprzatajaca). Mieszkanie bylo wynajmowane przez firme. Gdy sie wyprowadzalysmy przybyl wlasciciel, twierdzac ze wszystkie zniszczone rzeczy to nasza wina, i mamy za to zaplacic (oderwane listwy, jakas zniszczona zaluzja, porysowana podloga). Wszytkie te rzeczy zostalysmy juz w takim stanie, ale ciezko to bylo udowodnic. Od tej pory zawsze robie zdjecia przed wynajmem i wysylam ew ustareki na zdjeciach do wlasciciela przez przeprowadzka. Smutne, ale prawdziwe. Pomijam fakt obciazenia nas kosztami za firme sprzatajaca bo „zostawilysmy syf”. (Firme sprawdzilam, bo kwota byla podejrzanie wysoka, dziwnym trafem firma z innego miasta, nazwisko wlasciciela gdzies sie przewinelo, a firma zajmowal sie obrobka drewna podajrze…).
Mieszkania koszmarki nadal są na rynku, z tym że teraz głównie wynajmowane przez Ukraińców. Przynajmniej we Wrocławiu tak jest.
Jak dla mnie, profesjonalizm jest tym wszystkim, co opisałaś ( i, co najważniejsze, sama sobą prezentujesz)- rzetelność, szacunek dla innych i przede wszystkim nieodczłowieczanie tych biznesowych relacji. Czyli właśnie, zrobienie czasami ciut więcej, danie dodatkowo skraweczka z siebie, nie dlatego, że jesteśmy zobligowani, tylko dlatego, że chcemy dać więcej. Tak jak właściciel Twojego mieszkania. Ja również wynajmuję komuś mieszkanie, i na powitanie zostawiłam lokatorom wino i świeczkę zapachową. :) Tak po prostu, żeby było miło.
P.S. Kochana Asiu, ponieważ jestem Twoją wieloletnią czytelniczką i czasami mam wrażenie, że jesteś bliską mi osobą, mam nadzieję, że nie odbierzesz tego źle, jeśli napiszę, że jestem z Tobą, rok temu przechodziłam przez to samo, co Ty teraz i… będzie dobrze! Nawet jeśli teraz ciężko w to uwierzyć, będzie. Każdego dnia będzie ciut lepiej, zobaczysz. Trzymaj się, myślę o Tobie!
Dla mnie profesjonalizm to wymaganie także od siebie a nie tylko od innych. Mam takiego klienta, który zamiast naprawiać i doskonalić proces po swojej stronie zrzuca na podwykonawców całe zło tego świata. A wszyscy odczuliby poprawę jakości pracy gdyby obydwie strony nad sobą pracowały a nie tylko jedna.
Mam problem z profesjonalizmem fryzjerów i kosmetyczek itp. – i nie chodzi mi bynajmniej o ich umiejętności zawodowe, raczej o podejście do klienta. Mimo że bywam hiperaktywną gadułą, to wprost nie znoszę small-talków w takich sytuacjach – przychodzę do fryzjera lub kosmetyczki po konkretną usługę i świetnie, jeśli możemy porozmawiać na temat. Ale już takie gadu-gadu o pogodzie, o dzieciach, o innych klientkach, o polityce itd. szalenie mnie irytuje, mam wrażenie, że służy wyłącznie zabiciu ciszy, która innych być może krępuje, ale mnie wręcz przeciwnie. Nie mogę się zrelaksować, czuję się w takich bezsensownych i nic nie wnoszących rozmowach z obcą mi de facto osobą bardzo niekomfortowo. Mam wrażenie, że fryzjer / kosmetyczka powinna to wyczuć. Są ludzie bardziej kontaktowi, którzy świetnie się w takiej gadce-szmatce odnajdują. Ja nie. I mam wrażenie, że jestem odbierana jak wariatka, mruk jakiś niegrzeczny. A ja po prostu tak mam :(
Jak sądzicie – przesadzam, powinnam się wyluzować? Czy może faktycznie profesjonalne osoby powinny mnie „wyczuć” i to uszanować?
PS. Dlatego wolę wizyty u dentysty niż u fryzjera – tam moje milczenie jest uzasadnione i nie musi mi być głupio ;)
Chyba Cię rozumiem bo też nie lubię rozmów „o wszystkim i o niczym” z – było nie było – obcymi ludźmi. I faktycznie chętnie pogadała bym z taką np. fryzjerką na tematy dotyczące pielęgnacji włosów, ale niekoniecznie na tematy społeczno-polityczne ;) Natomiast tak sobie myślę, że w etosie pracy fryzjera czy kosmetyczki nie leży raczej milczenie i zapewnienie klientowi relaksu i ciszy, jest to raczej wykonywanie pewnej praktycznej usługi. Nie podejmowanie rozmowy i zostawienie klientowi jak najwięcej przestrzeni na relaks to raczej domena pracownika gabinetu SPA. Idąc do fryzjera albo kosmetyczki nie spodziewam się więc relaksu w postaci wyciszenia i skupienia, tylko dobrze ściętych włosów czy oczyszczonej cery. ;)
Dziękuję za odpowiedź :) Gwoli ścisłości – nie chodziło mi o relaks, bo to faktycznie raczej w spa, ale raczej o hmm… nazwijmy to nieutrudnianie. Żebym nie musiała siedzieć tam jak na szpilkach, czując ewidentny dyskomfort konieczności podtrzymywania rozmowy, na ktorą nie mam ochoty :)
Salon fryzjerski to faktycznie średnie miejsce do rozmów, ale ze względu na hałas. Co zaś do „small-talku”, to wiele osób (nawet tu) szczyci się, że nie umie i nie lubi go prowadzić, a przez takie podejście zanika sztuka konwersacji.
Rozmowa z nieznajomym, czy na niezobowiązujący temat wcale nie musi być płytka.
Nie musi ale na ogol jest. Owszem zdarza sie ze obcym ludziom w pociagu opowiemy historie swojego zycia, ale bardzo rzadko. Na ogol jest to wymiana ogolnikow. Dzieki Bogu za pogode. I jesli ktos tego nie lubi to to naprawde tortura jest kiedy nie mozna sie wylaczyc.
I rozumiem, ze funkcja fatyczna jezyka jak to sie uczenie nazywa. Ale naprawde jesli ktos tego nie lubi to w momencie kiedy placi za usluge ktora ma go zrelaksowac wymuszanie grzecznej konwersacji powodujace dyskomfort jest troche dziwne. W imie wymogu kulturowego sztuki konwersacji? Serio? A co ze sztuka milczenia kiedy nie ma sie nic ciekawego do powiedzenia albo lubi cisze?
Pamietam ze moja kosmetyczka mowila o tym na zasadzie ze naprawde stosunkowo latwo sie zorientowac i ona zawsze sonduje. Jesli ktos chce pogadac to na otwierajace pytanie odpowiada szeroko i beztrosko. Jesli ktos nie jest w nastroju to na pytanie odpowie krotko i w sposob niezachecajacy do otwierania konwersacji i wtedy trzeba to po prostu uszanowac bo ludzie sa rozni.
Moja pani fryzjerka (pani Magdo, pozdrawiam!) to ideał w tej kwestii. Rzetelna, dokładna, ale doskonale umie wyczuć, kiedy mam ochotę na rozmowę, a kiedy jestem dętką i jedyne, na co mam chęć, to klapnąć na fotelu… Zawsze to ona o coś zapyta, pozwala mi mówić, a tematy poruszane są faktycznie lekkie – zbliżające się święta, wakacje etc. Wszystko z klasą i wyczuciem. Niestety raz musiałam udać się do innego salonu i myślałam, że umrę. Dosłownie. Kompletnie nie odpoczęłam, zostałam zarzucona informacjami i radami nt. wychowywania dzieci (pani była młodsza ode mnie, ale miała starsze dziecko). A moje miało wtedy 6 miesięcy, byłam przy dziecku non stop i chciałam choć na chwilę odpocząć od tematu dzieci. Matka też człowiek! Nigdy więcej tam nie poszłam. Wykończyła mnie:(
O mamuniu….Mam Takie samo podejscie. Tez lubie pogadac tak Po babsku np. U fryzjera… Ale na temat dotyczace wlasnie tej uslugi a nie plotkarsko kto i z Kim …..Bo mnie to nie Interesuje, nikogo z tych osob nie znam…..W takiej sytuacji wole w ciszy sie odprezyc. A czesto przez to paplanie plotkarskie Fryzjerka zapomina,co miala mi na glowie zrobic;)
Nie przesadzasz! Swiat niestety bieganie w zla strone i szkoda,ze malo jest ludzi profesjonalnych.
Pozdrawiam
Asia…Super wpis. Ja lubie konkretne osoby,dotrzymujace terminow i odpowiadajace na moje emaile.
Hej! Ja w takich sytuacjach mówię z uśmiechem, że mam ciężki dzień i chciałabym pomilczec i nikt się nie obraża:) polecam i pozdrawiam:)
Mam to samo… koszmar, cieszę się, że ktoś o tym napisał.
Niestety mieszkania w Krakowie wciąż straszą meblościankami i odpadającym tynkiem lub zastęchlym dywanem. Są tez oczywiście piękne i czyściutkie, ale w kosmicznych cenach, nawet poza centrum. Z tegoż powodu postanowiłam przeprowadzić się do Rzeszowa, bo do Krakowa blisko, a ceny w podobnym standardzie prawie połowę niższe. No i jeszcze Bieszczady w zasięgu ręki ;)
To ty 6 lat temu natchnęłaś mnie do założenia bloga <3
Ze wszystkim co Asiu napisałaś się zgodzę. Od siebie mogę dodać jeszcze coś, co w zasadzie powinno być standardem, jednak często nim nie jest – nie pozwalanie sobie na dwuznaczne żarty. Aby przytoczyć przykład, daleko sięgać pamięcią nie muszę. Gdy przechodziłam dzisiaj obok statku wycieczkowego na Odrze, pan z załogi powiedział „zapraszamy na rejs naszym statkiem”, po czym już ciszej dodał „i nie tylko”… Tego typu sytuacje zdarzają się niestety nagminnie, a są one nie tylko brakiem profesjonalizmu, ale po prostu zwykłym chamstwem.
Myślę też, że do końca profesjonalizmu nie da się ubrać w jedną definicję, gdyż każdy ma na to nieco inne spojrzenie. Weźmy na tapetę chociażby przyznawanie się do błędów. Mój promotor w kwestii prowadzenia zajęć wyznawał zasadę, że jeśli się czegoś nie wie, to trzeba udawać, że się wie. Pech chciał, że gdy podczas prowadzenia terenówek z ornitologii nie był w stanie prawidłowo oznaczyć pewnego gatunku ptaka – i coś tam naściemniał – to trafił na studenta, który akurat dobrze ten gatunek umiał rozpoznać i był zażenowany zaistniałą sytuacją. Z kolei ja prowadząc zajęcia zawsze przyznawałam się do tego, że czegoś nie wiem, jednak pewnego razu studentom się to nie spodobało i poszli naskarżyć :P Tak więc każdy ma zupełnie inne standardy i to samo zachowanie interpretuje w odmienny sposób.
Nienawidzę tego, a zawsze mi brakuje odwagi, żeby coś powiedzieć, tylko mierzę lodowatym spojrzeniem. Studenci – wtf!
O nieee, co za studenci! Jak dla mnie to jak najbardziej przyznanie się do niewiedzy jest oznaką profesjonalizmu :) Przecież nikt nie jest chodzącą encyklopedią (a zwłaszcza w czasach internetu).
Kiedy prowadziłam warsztaty z kodowania, ludzie reagowali z wyrozumiałością i sympatią, kiedy przyznawałam się, że nie umiem odpowiedzieć na jakieś pytanie. Oczywiście – w granicach rozsądku, bo jeśli prowadzący nie wie w, hm, połowie przypadków, to już można uznać za nieprofesjonalne :)
To ściemnianie to już w ogóle dramat i strasznie podważa zaufanie ;)
Nie wytrzymam i muszę się nieprofesjonalnie dopytać:-))- jaki gatunek ptaka był trudny w rozpoznaniu? Też często robię ptasie terenówki. Ornitologicznie pozdrawiam:-))
Dwuznaczne żarty to jakaś plaga Panów w wieku 45,50+ Pracuję w punkcie opłat i bardzo często spotykam się z takim zachowaniem, albo opowiadanie głupich, sprośnych żartów, tragedia! Zawsze wtedy mam ochotę powiedzieć co o tym myślę, ale niestety jedyna moja reakcja to mina pogardy, z której owy delikwent nic sobie nie robi. Na szczęście już za chwilę kończę z tą pracą :)
Miło mi, ze mój komentarz zachęcił Cię do szerszego przyjrzenia się tematowi. Pozdrawiam :)
Cześć, ja trochę nie w temacie, ale chciałam się spytać jakich narzędzi używałaś do zrobienia landing page do pobrania Twojego ebooka ?
Miłego dnia – Ania :)
Landingi.pl:)
Dla mnie jedną z oznak profesjonalizmy jest zdolność do przyznawania się do niewiedzy. Bardzo irytuje mnie jeżeli ktoś czegoś nie wie, nie nadążą albo nie zrozumiał, ale udaje, że wszystko jest ok. Albo co gorsza nie ma pewności, że ma rację, ale idzie w zaparte. Nie ma nic złego w przyznaniu się, że się czegoś nie wie, i poproszenie o chwilę na sprawdzenie. Już sama znajomość dostępnych źródeł w których można szukać odpowiedzi na pytania jest cenna, nie wszystko trzeba znać na pamięć.
Podobnie drażnią mnie na różnych facebookowych grupach (czy biznesowych czy technicznych np. o WordPressie) pytania, które zaczynają się. od „Ja chyba jestem głupia, bo nie mogę znaleźć….”, albo ” Wytłumaczcie takiemu tępakowi jak ja…”. Czy naprawdę te dziewczyny (bo to niestety one najczęściej tak piszą), uważają, że jak czegoś nie wiedzą, to od razu są głupie? Przecież już sama zdolność dotarcia do ludzi, którzy mogą udzielić pomocy świadczy o posiadaniu jakiejś zdolności rozumowania. Bardzo często jak widzę tak zadane pytanie i znam na nie odpowiedź, to nie odpisuję, bo szkoda mojej energii na przekonywanie kogoś, że nie jest głupi, skoro sam otwarcie się o sobie tak wyraża. Wiem, że „Ja to chyba jestem głupia…” to już coś w rodzaju powiedzonka, ale inaczej się to odbiera w rozmowie ze znajomymi, a inaczej na branżowej grupie facebookowiej. Grils don’t do it!
Chyba się domyślam, z czego to wynika… Nawet na grupach dla początkujących (teraz piszę o tych dotyczących mojego zawodu, co do pozostałych – nie wiem jak jest, być może podobnie) zdarza mi się zauważać protekcjonalne traktowanie osób, które zadają podstawowe pytania. Padają odpowiedzi w stylu „google nie boli”, „przecież to proste”, itp. I wtedy te wszystkie „ja to chyba jestem głupia” mają podziałać jak „disclaimer” ;) Zasmuca mnie takie lekceważące podejście do ludzi zadających pytania (nie tylko początkujących, wiadomo). To jest dopiero nieprofesjonalne!
To prawda, że odpowiadającym brak czasem kultury. Chociaż, jak widać, że ktoś nie włożył absolutnie żadnego wysiłku w odnalezienie odpowiedzi i czeka na informacje podane na tacy, to też się nie dziwię, że za którymś razem nerwy puszczają.
Przyznam się, że ja właśnie często nie potrafię odpuścić i powstrzymać jakiejś uszczypliwosci, kiedy ktoś pyta o coś, co np. jest już post niżej, wyświetli się odpowiedź od razu po wpisaniu w Google lub było mówione xxx razy… Nerwy puszczają. Nie wiem czy chodzi o profesjonalizm, raczej mam podejście, że zadaję się z ludźmi z branży, którzy wyszli już z podstawówki i potrafią podjąć jakieś samodzielne próby działania, a pytanie na forum zadadzą, jak naprawdę nic się nie uda wskorac… Może granica jest cienka, trudno wybadac po napisaniu przez kogoś podstawowego pytania czy to głupota, lenistwo czy rzeczywiście trudność w rozwiązaniu problemu, ale taki post/pytanie odbieram często jako brak szacunku do innych, ich czasu i pójście na łatwiznę, czego nie toleruję.
Za to lubię stronkę: let me Google that for you ^^
Mam wrazenie ze ogolnie atmosfera spoleczna jest w Polsce taka, ze przyznanie sie do bledu czy niewiedzy wymaga ogromnej odwagi.
Co chwila slyszymy ze jakas sonda uliczna (!!) udowodnila ze ignorancja w narodzie ogromna i komentarze pod tego typu artykulami sa takie, ze naprawde zniechecaja. (Zwlaszcza jesli to byla sonda wsrod mlodziezy. Pewne rzeczy sie nie zmieniaja. Juz Sokrates narzekal na mlode pokolenie, ze glupie to panie, powierzchowne, nic nie wiedza i starszych nie szanuja…) W takich komentarzach to wszyscy kurcze wiedza lepiej, jakie czasy nastaly, o matko, cywilizacja upada. Ja tam nie wiem – jakby mnie znienacka zagadnela ekipa z kamera blyskajac swiatlami po oczach to moglabym tak sie zestresowac ze zapomnialabym najprostszych rzeczy. Dlatego bardzo podziwiam ludzi ktorzy sie do bledu czy niewiedzy potrafia przyznac. Ale potem wlasnie to sie przenosi na rozne sytuacje w zyciu prywatnym i zawodowym ze ludzie po prostu straszliwie sie boja byc wysmiani. (Nie mam tu na mysli aroganckich dupkow przekonanych o swojej racji tylko zupelnie zwyczajnych przyslowiowych Kowalskich). Widze po ludziach z innych krajow, ze to nie wystepuje tam w takim natezeniu i im latwiej zapytac po prostu.
Profesjonalizm to dla mnie także schludny wygląd i higiena. Niby oczywiste, a jednak….Od kilku lat odwiedzam pewien salon pielęgnacji paznokci. Dziewczyny są miłe, elastyczne. Manicure perfekcyjny i zrobiony szybko, co dla mnie jest ważne. Ale…Moja manicurzystka ma często poplamiony fartuch, przydeptane buty, tu coś się rozerwało, tu kapnęło. Do tego białe krzesła dla klientek, niemiłosiernie upalcowane od chwytania oparcia nakremowaną ręką. To nie był jeden wypadek przy pracy. Tam tak po prostu JEST. Mam blisko i zawsze mogę się umówić kiedy chcę. Tylko to mnie tam trzyma, nie wiem, jak długo. Na razie odważyłam się i powiedziałam, ze wolę kiedy kładzie pilniki itp na jednorazowym ręczniku papierowym, nie bezpośrednio na blacie.
Moim zdaniem profesjonalizm to spełnienie wymagań wynikających z danej branży. To czym ktoś podjedzie do pracy nie ma dla mnie znaczenia, o ile nie wpływa na jakość usług, które świadczy. Jeśli chodzi o wygląd, myślę, że należy dostosować się do norm społecznych, to znaczy oficjalnie w sytuacjach oficjalnych, w uniform jeśli wymaga tego dana profesja, bardziej luźno i po swojemu, jeśli jest to na miejscu. Możliwe, że jestem pod tym względem staroświecka, ale uważam normy społeczne za użyteczne, bo pomagają uniknąć niedomówień i skandalu. I dlatego uważam za profesjonale osoby, które potrafią odnaleźć się w swojej sytuacji zawodowej i dostosować do niej. Innego języka używamy np. w urzędzie czy sądzie, a innego, gdy kupujemy ziemniaki na rynku. Nigdy natomiast nie powinno zabraknąć wzajemnego szacunku, do którego zobowiązani jesteśmy zawsze, nawet jeśli nie jesteśmy zadowoleni należy to wyrazić z szacunkiem. Nie przeszkadza mi wyrażanie siebie o ile jest to w granicach rozsądku i nikogo nie obraża.
Mam cztery kryteria profesjonalizmu: czas, wygląd, uczciwość i jakość. Zadanie powinno być wykonane na czas, a opóźnienia komunikowane (bo wiadomo, że człowiek jest człowiekiem i nie wszystko od niego zależy). Wygląd usługodawcy powinien być schludny i adekwatny do sytuacji. Obie strony-usługodawca i klient, powinny być wobec siebie szczere, uczciwe, a wszelkie informacje komunikować wprost. Jakość usług oceniam w ww kryteriach, plus po prostu oceniam samo wykonanie. O ile każdy ma prawo do błędów, o tyle celowe zaniedbania (np. w wypadku firm remontowych) uważam za jawny brak szacunku i podstawowych zasad moralnych.
I uważam, że danie od siebie czegoś więcej (nawiązując do płynu, szufelki itp.) jest oznaką profesjonalizmu, bo pokazuje, że zależy nam na kliencie, na jakości świadczonej usługi, jest oznaką szacunku i uprzejmości. A chyba o to właśnie chodzi w byciu profesjonalnym?
Ojojoj, się narobiło… I co on teraz zrobi z Muminkami w kuchni?
W kuchni były muminki?? Czad, kocham je! A tak btw, sorry ze nie na temat, ale wlasnie wpadłam na pomysł że tej jesieni przeczytam muminki. Ostatni raz czytałam w piatej klasie, ciekawe co sie u nich zmieniło;)
Asiu, trzymaj sie cieplutko w nowym mieszkaniu! W jakiej dzielnicy wynajmujesz? Nie myślałaś o zainwestowaniu w coś swojego? Ja w przyszłym roku przeprowadzam sie do wawy, mam nadzieje ze kiedyś na Ciebie wpadnę!:*
Tak, nawet prawie kupiłam mieszkanie, ale ostatecznie doszłam do wniosku że to za dużo stresu na raz i przez ten rok spokojnie poszukam jakiejś miłej ruderki do remontu:)
Powodzenia! Ja też miałam kupować i spabikowałam. Decyzję o kredycie odkładam na za rok:)
Bardzo dobry i potrzebny wpis! I dodam, co dla mnie (poza oczywistymi – dla mnie przynajmniej – sprawami merytorycznymi) wyznacza mój profesjonalizm : a) umiejętność sprawienia, że moi uczniowie/ studenci czują się bezpiecznie – są świadomi tego, co ich czeka, mają narzędzia; b) fakt, że nie odpowiadam na maile nocami i w weekendy nikomu nie przeszkadza, bo wszystko ogarniam w godzinach pracy; c) wyglądam tak, że zawsze jestem gotowa na wizytację lub rozmowę z rodzicem.
Świetny wpis! Zgadzam się ze wszystkim w stu procentach. Najważniejsze to pewna uważność, dbałość, nie chodzenie drogą na skróty. I tak jak piszesz, bardzo ważne jest to, aby traktować innych, tak jak sami byśmy chcieli być potraktowani. Pozdrawiam serdecznie!
Dla mnie profesjonalizm to skupienie na zadaniu i zrobienie go jak najlepiej. Żeby to uzyskać trzeba przede wszystkim jasno określić jakie to zadanie jest. Chcę, żeby lekarz dobrze mnie zdiagnozował i ustawił leczenie (sama jestem lekarką i to samo staram się robić. Jeśli jakiś problem mnie przerasta to dzwonię do kogoś, sprawdzam w książce- uważam ze takie pokazanie słabości tez jest profesjonalne). Pan od rolet niech przyjdzie na czas i dobrze je zamontuje. Kosmetyczka niech ładnie wymodeluje brwi i zaproponuje odpowiedni zabieg. Uważam, ze profesjonalne jest słuchać klienta/pacjenta ale być pewnym swojej wiedzy i zaproponować cos odpowiedniego (chyba jeszcze nie trafiłam na profesjonalnego fryzjera :( )
Chamstwo jest nieprofesjonalne, ale tak samo skracanie dystansu i opowiadanie swojego całego życia.
Aaa, i jeszcze – jeśli chodzi o blogerow byłam na DOSKONAŁYCH warsztatach kulinarnych z Martą Dymek z Jadłonomii. Idealnie przygotowane czasowo przepisy, mnóstwo informacji o różnych produktach czy rodzajach gotowania, rozdzielona praca na drużyny – wszystko dopracowane. Marta była bardzo profesjonalna – uprzejma, dogladala czy wszystkim idzie zgodnie z planem, ostatecznie spędziłam kilka godzin na bardzo przyjemnym gotowaniu i niektóre potrawy powtarzam na specjalne okazje.
Potem byłam na drugich warsztatach z inna blogerką kulinarną i byłam załamana – przepisy niedopracowane (np. Brak miar, czasów, braki w zaopatrzeniu w składniki), prowadząca skupiała się głównie na przekazaniu swoich mądrości na temat wychowania dzieci i beznadziei polskiej medycyny(!), dopytywana ignorowała uczestników… No, takie porównanie profesjonalnego z nieprofesjonalnym :)
Ale super! Miałam okazję uczestniczyć w warsztatach weekendowych, kulinarnych z bardzo popularnym człowiekiem, który wydal dwie książki itp. Miało byc holistycznie, o zdrowiu, diecie,… Pierwszego dnia był przytyk do suplementacji, a drugiego możliwość zakupu „suplementu z Niemiec”. Spójność jest bardzo ważna.
Zgadzam się z Twoim wpisem. Profesjonalizm to dla mnie też wiedza na temat swojego fachu i ciągłe poszerzanie wiedzy w zakresie tego, co oferujemy innym. Oprócz tego dotrzymywanie słowa, uprzejmość, ale także w pewnym sensie bycie „neutralnym” w konfliktach czy trudnych sytuacjach i znajdowanie kompromisu. Pozdrawiam!
Bardzo fajny, wartościowy wpis. Tak naprawdę, nie tyle o profesjonalizmie, co o przyzwoitości i szacunku w relacjach międzyludzkich + dobrym wychowaniu, z czym (niestety!) u nas coraz gorzej.
Za kilka dni bede wynajmowac moje mieszkanie i mam nadzieje, ze trafie na podobnych do Ciebie profesjonalnych klientow :) Ile razy ludzie umawiali sie na spotkania i … nie przychodzili, nie odbierali telefonow, po prostu zapadali sie pod ziemie, tak jakby zwykly sms byl niemozliwy do wyslania. A jezeli chodzi o obsluge w restauracjach, to tez lubie, jak kelner nie nadskakuje mi, ale jest po prostu uprzejmy. W koncu nie przyszlam do restauracji zaprzyjaznic sie z obsluga, tylko po to, zeby smacznie zjesc :) Powodzenia w Twoim nowym mieszkaniu!
No tak właśnie wg mnie wygląda profesjonalizm. Umiejętność współpracy z ludźmi.
A co do mieszkania w Krakowie… ciężko uwierzyć ale rynek jest pusty, a ceny kosmiczne. Mieszkam tu od 2 miesięcy i trochę musiałam się nagłowić, żeby nie skończyć z dziurawym dachem
Mieszkasz na rynku w krakowie?
Według mnie profesjonalizm wygląda dokładnie tak, jak go opisałaś :) Bardzo fajny tekst, zgadzamy się w wielu kwestiach! Pozdrawiam!
Jedną z najbardziej nieprofesjonalnych, ale i zwyczajnie niekulturalnych rzeczy, które robi masa ludzi, jest…przychodzenie przedwcześnie. Byłam ostatnio w takiej sytuacji, gdy od rana szykowałyśmy się z koleżanką na oficjalne spotkanie, które miało odbyć się w naszej pracowni. Porządki wykonałyśmy dzień wcześniej, a teraz przygotowywałyśmy pomieszczenie do podania kawy etc. I nagle zadzwonił jeden z gości, bardzo rozweselony, że „już idzie!!!” Koleżanka uprzedziła go, że nie jesteśmy jeszcze gotowe (szorowałam jeszcze filiżanki, a ona odbierała ze sklepu ciasto). Parę chwil później wyszłam na sekundę na korytarz i okazało się, że klient pozwolił sobie zaczekać tuż pod drzwiami naszego warsztatu, co oczywiście zmusiło mnie do zaproszenia go do środka, choć byłam w proszku. I zabawiając go rozmową, musiałam jakoś udawać, że tak właśnie miało być. Kurczę, na dobrą sprawę mogłam jeszcze suszyć sobie włosy albo odwozić dziecko do szkoły, to nie jego sprawa. Nie wiem, skąd założenie, że muszę być w pracy od białego rana gotowa na nalot klienta. Jeśli już ktoś zjawia się przed czasem, to powinien sobie ten czas zagospodarować tak, żeby do drzwi zadzwonić o umówionej godzinie.
Nawiązując do tematu chciałam Cię poinformować, że mimo kilkakrotnych prób ściągnięcia drzewka zakupowego i obietnic ze strony bloga potwierdzających jego wysłanie, drzewka jak nie było , tak nie ma – coś tu nie działa poprawnie.
Bardzo dziękuję – drzewko dotarło i bardzo mi się przyda :) pozdrawiam
Haha, Iwona technika czasem zawodzi, podeślemy Ci drzewko ręcznie:)
Bardzo rozbawiła mnie końcówka: „…pewnie zawahałabym się przed skorzystaniem w usług prawnika w poplamionym t-shircie i rozdeptanych klapkach…” – jakbym czytała opis mojego nieżyjącego już wujka, jednego z najlepszych adwokatów na Śląsku :D Nieraz udawał fajtłapę na początku rozpraw, a potem wygrywał je w sekundę wyciągając same asy z rękawa. To taka dygresja, ja też wolę schludny wygląd i normalność, zwłaszcza przy bliskiej współpracy (w branży budowlanej projekty są wielobranżowe i czy chcemy czy nie różni ludzie z różnych działów muszą się ze sobą dogadywać). I mimo że sama się maluję (bo lubię) nie wyobrażam sobie sytuacji, w której ktokolwiek zwraca kobiecie uwagę, że ma się malować do pracy, bo tak będzie profesjonalnie. To już prędzej w drugą stronę – pewne ograniczenia w makijażu i biżuterii są w niektórych profesjach wskazane, ale naturalny wygląd zawsze jest w cenie.
Pozdrawiam!
oj, bardzo mi przykro że się z chłopakiem rozstałaś, wydawało mi się że tworzycie zgraną parę. ale wiadomo, życie. trzymaj się mocno! i witaj na Mokotowie, mam nadzieję, że kiedyś zobaczę Chrupka na jakimś bazarku :D
ja mieszkałam w krakowie 9 lat, od 2 lat mieszkam w warszawie, szukaliśmy z chłopakiem mieszkania bardzo na szybko i z kotem i nie było większego problemu. właściciele jedynie zapytali czy kotka sterylizowana i byli na tak. :) ale fakt, mam wrażenie że w krakowie dużo więcej koszmarków było. ale może też wrażenie, bo jednak teraz dysponowaliśmy wiekszym budżetem.
co do profesjonalizmu oczywiście się z wszystkim zgadzam, a dodam od siebie że profesjonalizm i uśmiech zawsze popłaca. nawet gdy ktoś mnie nie traktuje profesjonalnie i tak jak powinien, staram się nie zniżać do jego poziomu i często gęsto przynosi to bardzo dobre skutki. a nei jest mi łatwo, bo się szybko denerwuję :D
Zdanie poznane na nowo ;) Świetnie napisane!
dla mnie to oznacza dokładność, obowiązkowość, pracowitość i przykładanie się do swojej pracy.