Hej! Dzisiaj coś zupełnie innego – zastępstwo! Chodzi mi po głowie stworzenie miejsca w sieci, gdzie będę mogła się wypowiedzieć nie tylko ja, ale i inne dziewczyny. Takiego otwartego, nieidealnego i bez ściemy. Wzorem jest dla mnie Man Repeller.
Jeszcze nie wiem, czy to zrobię, ale postanowiłam dziś wykonać małą próbę i oddałam głos Marceli, która pracuje ze mną i przy blogu, i w Lunaby. Jeśli kiedyś do nas pisaliście w sprawie zamówienia, to na pewno ją kojarzycie. Tutaj możecie zobaczyć, jak wyglądamy, kiedy pilnie pracujemy nad nową kolekcją.
Marcela jest kinowym wymiataczem i ma niesamowity dar polecania filmów. Zakochałam się w każdym jednym tytule, który mi podsunęła. W Syrenach też! Jestem pewna, że Wy będziecie mieli podobnie. Oddaję głos, miłej lektury!
Marcela:
Jest mi bardzo przyjemnie, że Asia zaprosiła mnie do współpracy i udostępniła miejsce na swoim blogu. Podziwiam czytelniczki Style Digger i muszę przyznać, że niektóre teksty na blogu czytam w drugiej kolejności, dopiero po komentarzach.
Zdarzyło mi się polecić Asi filmy czy seriale, które bardzo polubiła (pamiętacie zachwyty nad australijskim Puberty Blues?) i kiedy zaczęłyśmy pracować razem wpadłyśmy na pomysł, żebym od czasu do czasu podzieliła się z Wami którymś ze swoich odkryć.
Nie jestem filmoznawczynią, lubię Lyncha i „Plotkarę”, a nawet zdarza mi się pochylić nad produkcjami typu reality show.
To co uwielbiam, to dziewczyńskość w każdej postaci. To temat zawsze wdzięczny, ujmujący i przyjazny estetycznie – czy to w literaturze, kinie, malarstwie, tatuażach czy na stronach czasopism dla nastolatek. Dziewczyńskość wiąże się z tym tajemniczym, magicznym momentem przejścia, jakim jest dorastanie, chociaż wcale nie musi przynależeć wyłącznie młodości.
W kategorii „dziewczyńskie” mieści się mnóstwo uwielbianych przeze mnie filmów, ale dziś chciałabym zachęcić Was do obejrzenia „Syren”. To film z 1990 roku, w którym główne role grają posągowa Cher, urocza Winona Ryder i słodka Christina Ricci.
Osoby, które pytam o to czy kojarzą „Syreny”, dzielą się na te, które odpowiadają „tak!” z entuzjazmem godnym golden retrievera, lub te, których obojętność na tytuł wynika z tego, że filmu po prostu nie widziały. Jeśli należycie do tej drugiej grupy, koniecznie przeczytajcie dlaczego warto „Syreny” obejrzeć (starałam się nie serwować trujących spoilerów).
6 powodów, dla których warto obejrzeć „Syreny”
1. Są w sam raz na wieczór spędzony na kanapie z przyjaciółmi. Albo na popołudnie w samotności, kiedy odczuwasz coś pomiędzy smutkiem a znudzeniem.
Film wyreżyserowany przez Richarda Benjamina oparty jest na opowiadaniu Patti Dan, pod tym samym tytułem. To kino trochę pomiędzy familijnym a dziewczyńskim, zawsze polepszające humor.
Fabularnie to wycinek z życia samotnej matki i jej dwóch córek. Historia rozgrywa się w latach 60. Pani Flax (grana przez Cher) jest niekonwencjonalną kobietą, która wraz z kolejnymi zawodami miłosnymi zmienia miejsce zamieszkania. Dzieje się to ku niezadowoleniu 16-letniej Charlotty (granej przez Winonę Ryder) i przy spokojnej akceptacji 8-letniej Kate (w tej roli Christina Ricci).
Całą rodzinę poznajemy w momencie kolejnej przeprowadzki – tym razem do małego miasteczka w stanie Massachusetts.
Tytuł może wydawać się zupełnie nieprzystający do tematyki, ale przecież syreny to takie wieczne dziewczyny (czy ktoś widział starą syrenę?). Dziewczyną można być niezależnie od wieku – na pewno macie choć jedną kobietę w swoim otoczeniu, która niezależnie od metryki, ilości zmarszczek i siwych włosów ma w sobie tę świeżość i dziewczyńskość. Jeśli czasem czujecie, że jako kobiety macie w dzisiejszym świecie pod górkę, to „Syreny” pokazują, że warto być kobietą w każdym wieku. Nieważne czy jesteś dojrzała i pewna siebie, czy niewinna i dopiero próbujesz odnaleźć się w dorosłości czy jak dziecko widzisz świat prosto, a wrażenie zawikłania dopiero przed tobą.
2. Traktują o dojrzewaniu, a ta wiedza przyda się każdemu.
Założę się, że nadal często marzycie o tym, kim zostaniecie, gdy dorośniecie. Socjologowie mają wiele do powiedzenia na temat przyczyn tego, że wciąż odsuwamy od siebie granicę uznania się za dojrzałych. Powiedzenie przynależące Piotrusiowi Panowi; „don’t grow up it’s a trap” pojawiło się prawdopodobnie miliard razy w Internecie i na t-shirtach w co trzeciej sieciówce.
Na pewno wzbraniamy się przed tym, co ostateczne. Bycie dojrzałą kojarzy się ze stabilizacją, postrzeganą niemal jako synonim nudy. Dojrzewanie to proces i chociaż obecnie zachodzi dużo później niż pokwitanie, nadal kojarzy nam się z młodością, ciągłym ruchem, w opozycji do przygnębiającego osiągnięcia mety.
„Syreny” opowiadane są z punktu widzenia dojrzewającej Charlotte, która całą swoją osobowość stara się definiować w przeciwstawieniu do własnej matki. Charlotte bardzo chce być stateczna i odpowiedzialna, jej matka wręcz przeciwnie. Jedna ucieka w ciągłe podróże, dla drugiej kolejna podróż to bolesna przeprowadzka z dzieciństwa w dorosłość.
Dzięki bystrym spostrzeżeniom narratorki, niezależnie od tego na jakim etapie dojrzewania się widzicie – progres, finisz czy meta – na pewno będziecie mogły utożsamić się z Charlottą. Film jest słodką komedią z gorzkimi elementami, każda z nas przez to przechodziła.
3. Pewność siebie pani Flax.
Nie można nie uwielbiać tak barwnych postaci. Matka Charlotte jest pełna seksapilu (to jedna z tych kobiet, którym palenie papierosów dodaje 100 do atrakcyjności). Jej zawsze działającą receptą na sercowe zawody i środkiem przeciwstarzeniowym jest ciągłe przemieszczanie się.
Pani Flax ze złamanym sercem, lecz spokojna, z gracją, dwiema córkami i bez zbędnych sentymentów przeprowadza się z jednego miasteczka do kolejnego. Wszędzie odnajduje się doskonale, zapierając przy tym dech w piersiach lokalnym mężczyznom. Perfekcyjnie umalowana, szałowo ubrana i z figurą klepsydry. To kobieta pogodzona ze swoją seksualności, afirmująca ją.
Tym bardziej imponuje fakt, że jest przecież samotną kobietą w latach 60. Nie ma złudzeń, ale też nie przeprasza za to jaka jest. Uczy jak być sobą niezależnie od oczekiwań społecznych i okoliczności.
Jest też skarbnicą pereł mądrości: „kobieta nigdy nie jest za stara, jeśli chce rozglądać się za mężczyznami”, “prowadzenie samochodu to jedna z dwóch najważniejszych umiejętności kobiety”. I mimo, że jej rodzice mieli piekarnię, odmawia gotowania i jedyne kulinaria, jakimi się zajmuje, to przekąski i maleńkie kanapeczki.
Chociaż patrzymy na matkę Charlotte z zazdrością, to szaleni, zdziwaczali rodzice wyglądają super, gdy są namalowani w filmie. W prawdziwym życiu zdecydowanie lepiej sprawdzają się mamy, na które zawsze można liczyć, przewidywalne, takie które codziennie przygotowują drugie śniadanie.
Charlotta i jej mama zupełnie się nie rozumieją, nieustanne ścieranie się odbywa się we wszystkich sferach. Zawsze znajdujemy powody, by dezaprobować to, co robią nasze mamy, ale po czasie zawsze (choć czasem niechętnie) przyznajemy im rację.
Pani Flax, choć mocno skupiona na sobie, kocha swoje córki tak, że aż boli i walczyłaby za nie do ostatniej kropli krwi. Koniec końców dojrzewa razem z córką.
4. Charlotte (Winona!) i jej złote myśli.
Charlotte jest rozrywana od wewnątrz. Z jednej strony targają nią młodzieńcze namiętności, z drugiej zaczytuje się w żywotach świętych. Marzenia o gorących porywach w ramionach złotego chłopca przeplatają się z planami o zostaniu zakonnicą.
Charlotte ma cudowne wewnętrzne monologi, które uroczo maskuje tym, co decyduje się mówić na głos. Oglądanie filmu w wersji oryginalnej to w tym wypadku absolutna konieczność.
Choć dziewczyna stara się być niczym negatyw, zupełne zaprzeczenie pani Flax, to finalnie dosłownie i symbolicznie „wchodzi w buty swojej matki”.
Warto oglądać ten film nie tylko dla postaci Charlotte ale i dla samej Winony Ryder (choć wszyscy aktorzy grają tu fantastycznie). W przedcelebryckich latach 90. była niemal ikoną – zawsze uroczo dziewczęca, z ciekawymi rolami. Jej związek z Johnnym Deepem, problemy z narkotykami i kleptomanią szeroko relacjonowały wydawnictwa typu „Bravo”. Winona, teraz po czterdziestce, postarzała się zaledwie o kilka mgnień powieką – ostatnio można ją zobaczyć w „Stranger Things” (skądinąd ten serial też jest godny zobaczenia!).
5. Warto dowiedzieć się jak sobie radzić z facetami (i ich brakiem) sposobem pań Flax.
Czasem mam wrażenie, że na życie można patrzeć jak na spokojnie sunącą oś przerywaną romantycznymi katastrofami. I chyba nie tylko ja tak myślę – przecież z tej przyczyny mamy obfitość produktów sztuki i literatury.
Od pani Flax i jej córek możemy dowiedzieć się jak radzić sobie ze złamanym sercem (i doskonale przy tym wyglądać). I mimo, że pani Flax uważa, że najważniejszym to nie ustawać, wciąż być w ruchu, to jednak ostatecznie dowiadujemy się, że najważniejsza jest bliskość, porozumienie. A nawet jeżeli po drodze trzeba coś stracić, to bilans będzie dodatni.
I czy wiecie jak poznać, że chłopak zakochał się po uszy?
6. Styl i szyk!
Jak wspominałam, film powstał w latach 90. i można to odczuć. Jeśli, tak jak ja, macie sentyment do tego okresu, to na pewno będziecie zadowolone. Cała akcja dzieje się jednak w latach 60. (twórcy nie pominęli zabójstwa Kennedy’ego) i to mile łechce oko. Są piękne amerykańskie samochody, pokaźna fryzura pani Flax i jej stylowe sukienki. Charlotte, choć skromna, też ma swój pensjonarski styl, sporą rolę odgrywają tu buty.
Zasadniczo nie zgadzam się z myślą pani Flax, że „każda kobieta pragnie nowych butów”. Ale za każdym razem po obejrzeniu filmu mam ochotę wystroić się i zjeść kanapkowe szaszłyki (obowiązkowo z papierosem w dłoni, z perfekcyjnie pomalowanymi na czerwono paznokciami). Na wypadek, gdyby towarzyszyło Wam podobne odczucie, przygotowałyśmy dla Was zestawienie ubrań, którymi nie pogardziłyby panie Flax. Ich styl jest ponadczasowy, tak jak ponadczasowe są przygody młodości – palenie papierosów w szkolnej ubikacji, albo potajemne pocałunki w dziwnych miejscach.
1. Bordowa sukienka w retro stylu – Opus, 249 199,20 zł
2. Klasyczna biała koszula – atelier R, 272,96 136,46 zł
3. Koszula w złotą kratę – R essentiel, 272,96 136,46 zł
4. Czarne wiązane botki – Zign, 379 zł
5. Kurtka bomberka – Noisy may, 249 199,20 zł
6. Koszulowa bawełniana sukienka – Twintip, 149 zł
7. Opaska do włosów w srebrnym kolorze – Monki, £ 5 3,50
8. Biały płaszcz – Frieda & Frieddies, 839 zł
9. Dopasowana sukienka w groszki – Vero moda, 239 191,20 zł
10. Okulary przeciwsłoneczne – Prada, 969 775,20 zł
11. Czarne szpilki – Zign, 379 zł
12. Koszula nocna – Lunaby, 220 zł
13. Szlafrok w paski – Pieces, 229 zł
Mam nadzieję, że zachęciłam Was do obejrzenia „Syren” i że wstąpicie do fanklubu entuzjastek gatunku. Jeśli znacie filmy lub książki oddające podobny klimat, to będę niezwykle wdzięczna za polecenie!
59 thoughts on “Dziewczyńskie kino: 6 powodów dla których powinnaś zobaczyć „Syreny””
Ha! Zawsze chciałam skomentować jako pierwsza! :) Bardzo fajny pomysł na wpis! Bo, że blog jest wartościowy to chyba oczywiste. Dzięki niemu zaczęłam porządkować swoją szafę! I dobrze mi z tym! Zadam jeszcze pytanie nie na temat- czy może ktoś jej posiadaczem czapki i komina pumio? I jak wrażenia? Przymierzam się właśnie do kupna. :)
Kupiłam kilka dni temu czapkę z Piumo, wydaje się być dobrej jakości i porządnie uszyta (wydziergana?). Niestety jeszcze jej nie nosiłam (dostanę ją oficjalnie dopiero na Święta), ale chyba wkrótce zamówię drugą, w innym kolorze. Można więc uznać, że jak na razie polecam. Wysyłka była bardzo szybka, dwa dni po zamówieniu odebrałam przesyłkę od kuriera.
Moja będzie u mnie jutro pewnie, więc dam znać jak się spisuje :)
Super, będę wdzięczna!
Mam tę czapkę dopiero od dwóch dni, ale jestem bardzo zadowolona :) Jest ładna, milutka, chociaż rzeczywiście nie należy do najgrubszych. Na średnio wietrzne dni mi wystarczy, a jak będzie strasznie wiało to założę kaptur. :)
Oczywiście chodziło mi o Piumo! :)
Raz juz pisałam o ich czapkach pod poprzednim postem – z przykrością musze stwierdzić, że choć porządnie zrobiona i ładna, to cieniutka i nie chroni przed wiatrem ani uszu ani głowy za bardzo :( raczej czapka na zimny wrzesień lub październik – i to na bezwietrzne dni, oderwałam już metkę i chodziłam ze dwa razy, ale najchętniej to odesłałabym ją. Męskie czapki są trochę cieplejsze, ciut grubsze, wiem po kupiłam też taką dla chłopaka.
Bardzo mi się podoba ten post, będę czekać na więcej! Jak dla mnie Marcela sprawdziła sie w 100%. Film oglądałam już dobrych kilka lat temu, wspominam go bardzo dobrze. Post sprawił, ze mam wielką ochotę obejrzeć „Syreny” ponownie. Świetnym pomysłem jest zestawienie propozycji ubrań w stylu jednej z głównych bohaterek. Pozdrawiam☺
Zgadzam się z dziewczynami, gratulacje dla Marceli – świetnie się czyta Twoje polecenia! Jestem mamą trzylatki, jestem pewna, że będziemy to kiedyś i wspólnie oglądać :))
Co do poleceń ubrań, rozczarowałam się… Ogromnie spodobała mi się granatowa sukienka na ramiączkach, po czym przeczytałam, że to koszula nocna ;) Piekna!
Ania, Audrey powstała jako koszula, ale gwarantuję Ci, że nikt nie zauważy, jeśli nałożysz ją na sobotnią imprezę ;)
Jestem zaintrygowana! Tylko ja absolutnie, wręcz histerycznie nie trawię palenia… ;)
Malv, to chyba nie obejrzałaś Mad Menów? ;)
Swietna recenzja, super sie czyta i w zasadzie juz – teraz mam ochote ogladnac ten film.
Tekst troche psuje koncowka, czyli niesmiertelne linki… Mam wrazenie, ze teraz kazdy post, nawet ten z recenzja filmowa, musi cos reklamowac. Nie idzcie prosze w strone bloga Kasi Tusk, nie tedy droga :)
Pozdrawiam serdecznie.
Dokładnie, końcówka popsuła wpis :(
Mi na przykład to nie przeszkadza, bo fajne ubrania w sumie dość ciężko znaleźć, a Asia i Marcela zawsze coś ciekawego polecą. Jedyny minus jaki w tym widzę, to to, że jeśli ktoś jest na „odwyku” który Asia poleca w 1 książce to ciężko być tak co chwilę wystawionym na pokusę… Np w tym miesiącu już były poradniki co kupić itp. Jeśli kojarzę to nawet więcej niż jeden. Kiedyś było to coś około jeden na kwartał i wydaje mi się że to była najfajniejsza doza. Człowiek zdążył pomyśleć „ej fajnie by było gdyby Asia poleciła coś np. na lato”. Pozdrawiam
O mamo… Wydaje mi się, że Asia jest tak kompletnie inną osobą od wyżej wspomnianej, że temu blogowi to nie grozi…
A że są linki do ubrań – wg mnie to dobrze, bo jeśli szukam czegoś w danym stylu czy na konkretną okazję, to Asia /i Marcela:-)/ odwaliły za mnie masę czarnej roboty. A jak nie planuję zakupów, to tę część wpisów pomijam:-)
To taki blogowy product placement, tylko nieudany.
Dziekuje Alicjo, ze to tak zgrabnie ujelas.
Bo to wcale nie chodzi o osobowosc Asi, Kasi czy kogokolwiek innego. Podziwiam dziewczyny za to, co robia i jak realizuja wlasne cele. Ale nie potrzebuje kolejnego miejsca w necie, gdzie ktos usiluje mi powiedziec jaki produkt idealnie wspolgra z trescia postu… Cos mi tu zgrzyta i czulam sie nieswojo gdy skonczylam czytac ten wpis.
No rozumiem, że nie lubisz takich zestawień, ale przecież to było na samym końcu bardzo ciekawego tekstu. Nie można tego po prostu -brzydko mówiąc – olać i nie czytać dalej?? Ja prawdę mówiąc nawet nie zwróciłabym na to w ogóle uwagi, gdyby nie polecana sukienka, którą już dawno temu prawie kupiłam. Prawie, bo mąż się skrzywił nieco ?
Natomiast mnie poraziło to porównanie do innej blogerki, bo tam z kolei kółko wzajemnej adoracji, brak pomysłów na posty, lekceważenie czytelnika, bo tylko autorka ma rację… a wpisy sponsorowane to chleb powszedni? Innych chyba nie ma. Polecana literatura… Yyyy… Dyplomatycznie nic nie powiem. Nieprzyjemne miejsce? A ten blog z modą ma sporo wspólnego, więc jak dla mnie to się nie gryzie. Ale jasne, każdy może odczucia mieć inne! Pozdrawiam?
Nie napisalam, ze nie lubie takich zestawien. Po prostu jest ich tutaj za duzo. Zerknij tylko na pierwsza strone tego bloga – na piec najswiezszych postow, cztery zawieraja linki (wykluczam ten o zawodowych dziewczynach). To troche duzo, prawda? Skojarzenie z MLE przyszlo mimochodem…
I nie, nie chce tego olac. Poniewaz bardzo lubie to miejsce, poniewaz czytam bloga (i komentarze!), sledze instagram, przeczytalam obydwie ksiazki i namowilam kilka moich przyjaciolek do podobnych aktywnosci – i jest mi troche przykro kiedy widze jak to wszystko zaczyna sie rozjezdzac.
Wiem, że nie napisałaś, że nie lubisz takich zestawień… Użyłam po prostu skrótu myślowego… Naprawdę rozumiem, o co Ci chodzi. Ja też nie lubię, gdy coś mi się 'wpycha’. Ale akurat w tym wpisie mnie to nie razi i takiego odczucia nie miałam. Co nie znaczy, że inni mają mieć takie odczucia jak ja:-)
Dziewczyny, kolaże z afiliacją polecające porządne w mojej opinii ubrania będą się pojawiać, przynajmniej na ten moment. Wiele osób z nich korzysta i jest zadowolonych, a mnie pozwalają uniezależnić się od postów sponsorowanych, pokryć koszty prowadzenia bloga, zapłacić dziewczynom i sobie. Sporo osób pytało, czy będą kolaże pokazujące ubrania nie tylko w moim stylu i pomyślałam że posty filmowe są do tego dobrą okazją.
Posty z afiliacją są podpisane tagiem afiliacja, można je po prostu omijać, jak komuś przeszkadzają.
Syreny widziałam jakieś 1000 razy, zaczęłam oglądać w wieku kilku lat i do teraz przynajmniej raz w roku do nich wracam:) Polecam wszystkim, którzy jeszcze nie widzieli.
Nigdy nie widziałam tego filmu, chociaż (to zabrzmi dziwnie) znam go. Jednak jedyne wspomnienia jakie z nim mam to Cher i pan w samochodzie, który wymownie bujał się na boki, sugerując co może dziać się w środku. Jako może 12-letnią dziewczynę, zgorszyło mnie to do tego stopnia, że już nigdy do filmu tego nie powróciłam. Muszę zaktualiżować swoje wrażenia ;-)
Mama wiele razy polecala mi ten film, ale jakoś nigdy nie mogłam zebrać się i go obejrzeć… zrobię to na pewno jeszcze w tym tygodniu, bo recenzja naprawdę jest super :)
Zawsze warto słuchać mamy!
Ale super post! Syreny oglądałam sto lat temu, już niemal niczego z nich nie pamiętam, prócz tego, że film mi się podobał. Mam nadzieję, że Marcela częściej będzie gościć na blogu Asi, świetny pomysł też z tym kolażem tematycznych ubrań na końcu.
Czekam na polecenie jakiegoś dziewczyńskiego filmu, ale dla trochę starszych dziewczyn :)
Wydaje mi się, że Syreny są „ponadwiekowe” :) Jaki przedział masz na myśli?
Powiedzmy 30+ :)
Syreny to film familijny, więc oczywiście są ponadwiekowe, ale wiesz, głównymi bohaterkami są dziewczyny młodsze ode mnie o więcej niż 20 lat ;) Coraz trudniej się utożsamiać ;))
Film familijny? Hmmm… Chyba tak średnio dla dzieci…
A może jestem staroświecka?
Syreny!!! Uwielbiam za wszystko! Za kreacje bohaterów, Cher, Winona i do zjedzenia słodka Rocci, za „shoop shoop song”, za samochody, za ubrania No i za klimat tego filmu. Dziękuję za przypomnienie, oglądałam trylion razy, zaraz obejrzę trylion pierwszy :-)
Zapowiedź świetnej serii postów. Asiu, spośród wielu wielu, czytanych do tej pory, blogów Teoj uwazam za najbardziej wartościowy. Z treściami, które rzeczywiście cos (bardzo duzo, dla mnie ,przydatnej wiedzy i wartej poswiecenia każdej minuty rozrywki ) wnoszą. Kompletny brak „blogowej” sztampy i nudy! Oby tak dalej, jak na razie jestem zachwycona każdym Twoim nowym pomysłem :-) dziękuję za miejsce w sieci warte przeczytania i poświęcenia czasu. <3
Ja też uwielbiam ten film <3
Zdecydowanie jestem zachęcona! Obejrzę, bo nie widziałam!
I pomysł na cykl świetny, kibicuję:)
Widziałam ten film, ale chyba obejrzę jeszcze raz, bo oglądałam w liceum, a juz wtedy bardzo mi się podobał. Wpis jest cudowny <3 cześć, Marcela!
Cześć! <3
Marcela, gratulacje! Świetnie się czytało, mam nadzieję, ze częściej będziesz tu widoczna!
„Syreny” oczywiście widziałam! Wg mnie to film głównie o dorastaniu i przemianach. Wszystkie role fantastyczne, choć to chyba- mimo wszystko(!)-mało powiedziane. Trzy główne bohaterki to niewyczerpywalne źródło piękna, dziewczyńskości, siły. Tak różne, a tak podobne. Dzięki Marcela, że przypomniałaś o tym brylancie kinematografii! Dzięki Asiu, że nie zachowałaś Marceli tylko dla siebie;-) Bardzo jest tu mile przez nas widziana:-)
Odnośnie innych „dziewczyńskich” filmów: „Stalowe magnolie” – film o sile i pięknie kobiet (wg mnie), oczywiście bez pudełka chusteczek się nie obędzie… Inny to np. „Zmowa pierwszych żon” z niezapomnianymi kreacjami Diane Keaton, Goldie Hawn, Bette Midler. Fabuła dość prosta, ale to, co główne bohaterki pokazały, to majstersztyk aktorstwa.
Yay, przesympatyczna Marcela! „Syreny” to jeden z filmów mojego dzieciństwa. A o dziewczyńskości i momencie przejścia, w którym z dziewczynki stajemy się kobietą zrobiłam nawet pracę dyplomową z fotografii, więc to baaardzo mój temat. Ostatnio robiłam sobie seans ukochanych filmów z dzieciństwa i porównywałam swoje odczucia z tamtych czasów z tym, co czuję dzisiaj i „Syreny” nie zawiodły. Tak jak „Totalna magia” czy „Szkoła czarownic”. Jest coś niesamowitego w siostrzanych paktach i babskich przyjaźniach. Trzeba to pielęgnować.
Oj tak, ja tez bardzo lubię Totalną Magię;-) Lata 90-te to dla mnie „Empire Records”. A z filmów w klimacie Syren wspomniane wyżej „Stalowe magnolie”, „Smażone Zielone pomidory”, „Chłopaki na bok” czy klasyka gatunku solidarności kobiet – ” Thelma i Louise”
Kapitalny pomysł na post – to ta na wstępie. :)
Co do filmu… UWIELBIAM! ;)
Wstyd wstyd, nie ogladalam nigdy Syren. Pamietam tylko teledysk. Dzisiaj nadrabiam, kocham Winone i Cher za jej styl i seksapil. Koszula nocna cudna, moze mozna nosic jak sukienke.
Obejrzałam z polecenia Asi film „Clueless” i przepadłam, teraz to jeden z moich ulubionych filmów na gorszy dzień :) O „Syrenach” słyszałam ale jakoś nigdy nie było szansy obejrzeć , teraz napewno nadrobię tym bardziej, że klimat „dziewczyński” trochę mi się kojarzy z „Clueless” :) Pozdrawiam dziewczyny!
Ach jak miło że ten film wrocilyscie mej pamięci. Mam teraz ochotę otulic się kocem, zrobić sobie gorące kakao i oglądać :) zdecydowanie jestem na tak aby ten wątek na blogu rozwijać.
super ale końcówka z reklamami zepsuła wszystko
Świetny film! Jedno z moich wspomnień z dzieciństwa ;-) Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się go „odświeżyć” :-)
Dziękuję za polecenie filmu! Nigdy go nie widziałam, a zapowiada się ciekawie – i jeszcze taka obsada! :)
podoba mi się. A na wieczór z chłopakiem się nadaje? :)
Jasne, Ewelina! To film dziewczyński, ale nie pod szyldem „tylko dla dziewczyn” :)
Kiedy patrzę na Cher, widzę tylko jedno – żonę Gregga Allmana ;-)
Asiu czy brązowe papcie z runa owczego w rozmiarze 38 będą dostępne w grudniu? Chciałam zamówić na Gwiazdkę dla teściowej i a tu zonk!
PS. Co do Syren to jestem w szoku, bo dla mnie to film kategorii Seksmisja czy Forest Gump, czyli każdy go widział, a tu proszę – tyle osób nie oglądało i super że go wyciągnęłaś z czeluści zapomnienia.
Brązowe papcie będą w Lunaby jeszcze w tym tygodniu! Najlepiej kliknąć w guzik „powiadom mnie o dostępności produktu”, wtedy dostaniesz powiadomienie na maila, gdy tylko dodamy papcie do sklepu :)
Dziewczyny! Nie wiem, co Was tak razi w propozycjach ubrań na końcu wpisu. Przecież Asia zawsze pisze, jeśli w poście zawarta jest reklama. Tym razem takiej adnotacji nie ma, więc to nie jest reklama tylko podpowiedź. A co miałoby być nie tak z podpowiedziami ubraniowymi na blogu, którego tematyka w dużej części koncentruje sie na modzie i stylu? Osobiście bardzo często inspiruję sie stylem podpatrzonym w filmach, więc jak dla mnie takie zestawienie jest super!
Z dziewczyńskich filmów polecam „Koniec niewinności”, w którym zresztą też zagrała Christina Ricci. W tym filmie podobało mi sie zwłaszcza to, że dziewczyny przezywają tam przygody, które stereotypowo są kojarzone z przygodami bandy chłopaków.
„Koniec niewinności” brzmi bosko, dzięki, Hrabina!
Fajnie, fajnie, „Syreny” to klasyk, przeuroczy zresztą.
Jednak ja nie o tym – nie idź w stronę Man Repeller, moim zdaniem to strasznie pretensjonalny blog, a Tobie się udaje uniknąć pretensjonalności i tak trzymać!
Dziewczyny, bardzo dziękuję za ciepłe przyjęcie! <3
Hej Asia:)
Myslalas moze o tym, zeby czesciej polecac ciekawe filmy na blogu?
Lubie ogladac takie z polecenia, sama nie mam czasu na wyszukiwanie wartych obejrzenia pozycji:(
Dla mnie Syreny to film o kobiecie, która nie potrafi być szczęśliwa. I o bolesnych relacjach matki z córką, o rozczarowaniu dorosłością.
Naprawdę nie rozumiem, jak może to być film na poprawę nastroju. Jednocześnie nie jest to film dość dobry, żeby poświęcić mu czas w refleksyjne popołudnie.
Obejrzałam i nie jestem powalona. Po takiej recenzji spodziewałam się dużo więcej, więc chyba go trochę przereklamowałyście :) Miły film, dość przeciętny. W dziewczyńskiej tematyce i o dojrzewaniu o wiele lepszy jest Biały Oleander :) ja polecam Wam laseczki :)
Kolejny powód, by obejrzeć: stylówa Winony :)
Ps. Namówiłaś mnie, właśnie oglądam!
Uwielbiam Cher, to świetna aktorka, niedawno odświeżyłam sobie Wpływ księżyca, gdzie gra razem z …jak mu tam…Nickolas Cage (jeszcze wtedy w świetnej formie) oraz Czarownice z Eastwick (poluję na powieść). Polecam Peggy Sue wyszła za mąż – stateczna matka i rozwódka cofa się do czasów swojej młodości, w lata 60te bodajże. Świetna rola K.Turner. Baaardzo lubię i dawno nie oglądałam My Girl – ten film jest tak uroczy, że aż boli, zawsze ryczę na końcu.
Nie będzie już takich filmów jakie robili Amerykanie w latach 90tych.