Problem z dzisiejszego posta przyszedł mi do głowy podczas lektury The Man Repeller – bloga, który jest dla mnie ogromną inspiracją. Założyła go kilka lat temu Leandra Medine, jako blog szafiarski skupiony na ubraniach, które kobiety kochają, a mężczyźni nienawidzą.
Od tamtej pory strona bardzo się rozrosła i stała się pełną inteligentnego humoru kobiecą społecznością, a tematyka z mody rozszerzyła się na wiele innych aspektów codziennego życia: spędzanie wolnego czasu, przyjaźnie i związki, praca, podróże i tak dalej.
Leandra i współautorki bloga piszą też sporo u kulturze popularnej. Po każdym odcinku Gry o Tron pędziłam przeczytać ich spisywane na gorąco wrażenia. Za którymś razem przyszło mi do głowy, że bardzo im tego wspólnego przeżywania zazdroszczę.
Trudno mi sobie było przypomnieć kiedy ostatnio zapanował szał na jakiś polski wytwór popkultury. Taki prawdziwy, nie chodzi mi tu o prześmiewcze zachwyty nad pojawiającymi się co jakiś czas disco hitami. Nie mówię też o ambitnych i często ciężkich produkcjach. Chodzi mi po prosto o porządny hicior, o którym mówią wszyscy znajomi.
Zastanowiłam się chwilę i przyszło mi do głowy kilka muzycznych objawień, jak Taco Hemingway, Julia Pietrucha czy Jimek. Bez wątpienia takim niedawnym hitem był też Wiedźmin, gra, w którą grało pół mojego Facebooka.
Trudno mi było jednak wymyślić coś związanego z filmem. Mam alergię na cukierkowo-drewniane komedie romantyczne, więc nie widziałam zbyt wielu nowych polskich popularnych filmów, a ostatnim, który mi się spodobał, był chyba Rewers. Jasne, wyszło wiele świetnych, nagradzanych tytułów, ale trudno mi przypomnieć sobie takie, które były przy tym w miarę lekkie i po prostu przyjemne w odbiorze.
W nowych polskich serialach to już w ogóle jestem kiepska, bo oglądałam tylko jeden, Watahę. Bardzo mi się podobała i żałuję, że wyszedł tylko jeden sezon. Ale na żaden inny wart oglądania od lat nie udało mi się trafić – ale przyznam się też od razu, że nie szukałam jakoś specjalnie intensywnie.
Zawsze czekam na nową książkę Joanny Bator czy Myśliwskiego, ale to jednak nie są pozycje, o których dyskutowałoby się z ekscytacją w tramwajach i w kolejce po kawę.
A to właśnie tego wspólnego przeżywania mi brakuje. Teoretycznie nie ma dla mnie większego znaczenia, czy Harry Potter, po którego stoję w kolejce czy Hobbit, na którego biegnę co święta do kina, mają pochodzenie brytyjskie, amerykańskie czy jakiekolwiek inne. Ale miło by jednak było zobaczyć ulubionego bohatera w miejscu, obok którego często przejeżdża się tramwajem (byleby to nie był ten katowany we wszystkich polskich produkcjach warszawski most) albo przeczytać, że wybrał się na wakacje do miejscowości, do której my też jako dzieci jeździliśmy.
Może to tylko efekt “kiedyś to były czasy”, ale mam wrażenie że dawniej jakoś częściej nam się udawało trafiać w szerokie gusta, nie tworząc jednocześnie produkcji tak kiczowatych, że aż człowieka ciarki przechodzą. Te wszystkie Stawki większe niż życie, Wojny Domowe i inne Pany Samochodziki trochę się dziś przykurzyły, ale wciąż jestem w stanie sobie wyobrazić, dlaczego przyciągały tłumy.
Oczywiście, był też po prostu dramatycznie mniejszy wybór. Nie mogę się jednak pozbyć uczucia, że dziś polskie wytwory kultury bardzo nam się spolaryzowały, widać to zwłaszcza w filmie. Albo głupawe komedie z żenującym humorem, ewentualnie drewniane seriale, albo ciężkie, poruszające najtrudniejsze tematy produkcje, w których jedna tragedia goni kolejną.
Bardzo jestem ciekawa, co Wy o tym myślicie. Ja na pewno wielu rzeczy nie zauważam – zupełnie nie jestem na bieżąco z fantastyką czy kryminałem, w których podobno dużo dobrego się dzieje, podobnie jak z książkami dla dzieci czy młodzieży. Ale chodzi mi właśnie o to, że tęsknię za czymś, czego nie dałoby się nie zauważyć – bo tata dzwoni zapytać, czy już widziałam ostatni odcinek, a pan taksówkarz pyta, czy obstawiam, że X zginął, czy jednak wróci.
Przychodzi Wam do głowy jakiś w miarę nowy wytwór polskiej popkultury, który Was zachwycił? Dajcie znać, jaka jest Wasza opinia, bo ja mam w głowie bardzo dużo pytań, a bardzo mało odpowiedzi.
157 thoughts on “Czego zazdroszczę amerykańskim blogerkom?”
Kupilam w weekend Twoja ksiazke. Poki co przeczytałam nieco ponad połowę ale już mi się podoba. Wczesniej o tym nie myslalam , bo raczej jestem dobrze zorganizowana i nie czuję oddechu presji czasu na karku :) ale jakos tak mnie tchnelo by ją kupic i muszę powiedzieć, że po pierwsze czyta się super, po drugie znalazłam w niej wiele nowych rzeczy, ktore mnie zainspirowały. Więc dzięki!!
Asia,
Czytałaś cokolwiek z serii: „Felix, Net i Nika”?
Nic zupełnie!
Uwielbiam tą serie!!! <3 jestem starą raszplą już, a nadal uwielbiam 1. i 2. część i czytam czasem :D
Ja też zaczytywałam się w tym w gimnazjum! Muszę wrócić do tej serii :)
Właśnie miałam o tym pisać :) Gdy seria zaczęła wychodzić byłam mniej więcej w wieku bohaterów, czekałam na kolejne części z zapartym tchem, zresztą razem z połową moich znajomych. Nie wiem czy książki cały czas trzymają poziom (zdaje się, że Kosik wciąż pisze następne tomy), ale te kilka, które przeczytałam, było naprawdę fajną młodzieżową fantastyką z całkiem inteligentnym humorem. Asia, jak myślisz o pisaniu książek dla młodzieży to koniecznie sprawdź F,N i N :)
Mniej więcej w tym samym czasie, czyli te 10 (o mamo, serio aż tyle…?) lat temu, wszyscy, ale to wszyscy oglądali Magdę M! Teraz faktycznie nie mamy żadnego takiego polskiego fenomenu popkultury, ale to jest chyba właśnie kwestia coraz łatwiejszego dostępu do zachodnich produktów. Wszyscy oglądaliśmy kiedyś te TVNowskie seriale, nie dlatego, że były dobre, ale dlatego, że żeby obejrzeć coś z zagranicy trzeba się było jednak trochę postarać.
A PRLowskie komedie faktycznie miały inną jakość, ale miały też inny cel. Teraz filmy muszą dotrzeć do jak największej grupy docelowej, cena wolnego rynku, zresztą na pewno nie muszę tego nikomu tłumaczyć :)
Mnie do gustu przypadł film „Body/ciało”, chyba sprzed ponad roku. Nawet obejrzałam go w kinie, które odwiedzam sporadycznie. Z jednej strony tematyka była ciężka, jednak sali kinowej nikt nie opuścił przytłoczony, bo wszystko zostało ukazane w przyjazny dla widza sposób (no, może nie wszystko, bo niektórych rzeczy tak się pokazać po prostu nie da).
O tak, świetny film! Nie wiem, czy można uznać go za „pop”, ale jest bardzo dobry. Uwielbiam Szumowską, ale Body jest zdecydowanie jej najbardziej dojrzałym dziełem.
Lubię porzadne kino dające do myślenia nawet przyciężkie zarówno zagraniczne jak i polskie ale Body/Ciało nie mogłam zdzierżyć. Obejrzałam do końca na kilka razy w domu w nadziei że może zakończy się jakimś dobrym suspensem. Zamiast tego manieryzm bohaterów mnie tak irytował że znielubiłam reżyserkę. Odnoszę wrażenie że pani Szumowska szuka większej kontrowersji z każdym kolejnym filmem.
Mnie absolutnie zachwyciły '”Córki dancingu”. Świetny, pomysłowy, świeży film, zanurzony w polskiej „popkulturze” lat 80. (cudzysłów celowy). Według mnie lekki, choć znam osoby, które nie przebrnęły przez seans „ze względów estetycznych”, co akurat nie do końca rozumiem. Płyta Ballad i romansów „Córki dancingu” równie dobra i interesująca stylistycznie.
podpisuję się rękami i nogami!
Też o „Córkach” pomyślałam. Choć jednak nie są powszechne jak Harry ;)
Tak Tak! Od razu chciałam polecać ale najpierw sprawdziłam komentarze.
Córki są przecudne! Cały seans w kinie japa mi się cieszyła i śpiewałam radośnie i, przyznaję, dość głośno ;) A sala prawie pusta była. A pani, co nam bilety sprzedawała, pytała, czy na pewno chcemy, bo ludzie z tego wychodzą… :|
Szkoda, że w Polsce jakoś mniej się o nich mówi niż na świecie.
No nie wiem. Byłam „Córkach…” w kinie studyjnym w Warszawie. Raczej przychodzą tam koneserzy. Widziałam, że ludzie ziewali a mi było momentami niedobrze na tym filmie. Był tak obleśny.
Może nie zrozumiałam przesłania reżyserki jakie chciała w tym filmie zamieścić, ale nie rozumiem takiej sztuki…
Heh, w pracy nieraz laski się jarają (albo inaczej: w róznych miejscach, w których pracowałam) tym co było w na wspólnej, w agencie czy tańcu z gwiazdami, albo w nowej gazetce biedronki, ale to nie są moje klimaty i niestety się nie utożsamiam :D
Hmm… Boję się wrzucać wytwór filmowy w worek popkultury, ale widziałam dwa filmy, które głupie nie są, aż tak ciężkie też nie, a jednocześnie nie mam pojęcia czy można je zaliczyć do kultury wysokiej: „Carte Blanche” (2015) i „Chce się żyć” (2013).
W literaturze na zawsze pozostanę wierna Małgorzacie Musierowicz, bo stworzyła niebywałą sagę rodzinną, ciepłą, nie posiadającą ścisłego targetu odbiorców i dodatkowo tak mocno zakorzenioną w bieżących (do czasu wydania) realiach!
Jeśli chodzi o literaturę dziecięcą, to Wydawnictwo Dwie Siostry co rusz przedstawia coraz to ciekawsze propozycje również rodzimych autorów, które śmiało można stawiać ponad autorami zagranicznymi :)
Tyle, jeśli chodzi o zdanie laika, ignoranta ;)
P.S. A jeszcze muzycznie… Cóż, trafia do mnie poczucie humoru i format przyjęty przez Andrusa! „Cyniczne córy Zurychu” puszczam obowiązkowo chociaż raz w tygodniu <3
Andrus w ogóle daje rade; piłem w Spale czy narciarska szansa <3
Andrus to klasa… uwielbiam jego humor… (a jeśli chodzi o szaleństwo popkultury to dla mnie były to fenomen Harrego Pottera w Polsce. Wkręcili się i dorośli i ja (zatwardziały pogromca fantasy w wieku licealnym) i dzieci…
Na Musierowicz też zawsze czekałam, ale ostatnio coś się niestety popsuła. A filmy muszę nadrobić!
No z Musierowicz jest ten problem, że tak naprawdę oprócz wąskiej garstki fanów nikt nie czeka na nową Musierowicz. Po serii nieudanych tomów z ostatnich lat chyba tylko najwytrwalsi śledzą dalsze losy Borejków (osobiście zatrzymałam się na McDusi, która skutecznie obrzydziła mi kolejne próby lektury cyklu). Szkoda!
Ja się zatrzymałam na „Czarnej polewce”, potem stwierdziłam, że nie ma co się męczyć, bo to już nie jest to.
Następna jest „Wnuczka do orzechów”, a potem „Feblik” i to właśnie jest faworyt ostatnich tomów Neojeżycjady :D Nawet Ignaś jest do strawienia, wręcz można go polubić :)
Aha i przepraszam za offtop! :)
Potwierdzam!! Dajcie szansę Jeżycjadzie i przeczytajcie dwie ostatnie książki z serii, Ignaś wciąż wkurzający, ale jakiś bardziej życiowy ;) No i Ida jest rewelacyjna :)
Dwie ostatnie części – Wnuczka i Feblik są świetne!
oh tak! Musierowicz jednoczyła nawet międzypokoleniowo- mnie, moje koleżanki i nauczycielki :)
niestety, nie jestem w stanie czytać najnowszych części… mój światopogląd za bardzo się z nimi rozmija.
za to jak cudownie wraca się do jej starszych książek, „Kwiat Kalafiora” nigdy mi się nie znudzi!
Obydwa filmy, które wymieniłaś bardzo mi się podobały. Teraz czekam na film o Beksińskich.
O tak, dokładnie to samo pomyślałam, ze polskie komercyjne produkcje to w dużej mierze albo tandetne komedie romantyczne albo ciężkie filmy w reżyserii np. Smarzowskiego
Smarzowski jest genialny <3 ale nie da się nim żyć cały czas, bo te filmy są tak ciężkie, że przeważnie je trawię kilka dni, aż się boję Wołynia…
Też go uwielbiam, ale po Róży aż ciarki przechodzą na myśl, jak będzie wyglądać Wołyń. Niemniej jednak wyczekuję!
Z polskich seriali polecam „Prokuratora”, też niestety jeden sezon, ale cudowny klimat i fabuła.
Tez polecam, świetny kryminalny serial!
„Prokurator” to na pewno film z świetnym klimatem, dobrymi zdjęciami. O rozwiązaniu można dyskutować, ale to jest fajne, nie? A do tego bezpłatnie dostępny online na vod.tvp.pl
Dorzucam „paradoks” – też super. A „wataha” ma mieć podobno 2.sezon, czekam z niecierpliwością!
Z moich czasów niewiele przychodzi mi do głowy, za to pamiętam jak z rodzicami namiętnie oglądało się seriale np. „Czarne chmury”, albo „Alernatywy”. Polskie filmy lub książki, które lubię nie są popularne wśród moich znajomych, czasami nawet jak opowiadam o nich ( np. książki Magdaleny Kozak ) to jakoś budzą małe zainteresowanie. Bardzo chętnie poczytam komentarze i sama przemyślę jeszcze sprawę :) Na pewno razi mnie od dłuższego czasu to, że wiele jest produkcji o wojnie o tragediach i są świetne, ale to przykre, że tylko takie coś lub jak piszesz komedie romantyczne w tle z Warszawą są megahitami. Ostatnio widziałam zjechany recenzjami film Córki Dancing i pochlebnie oceniany film Demon – i powiem tak oba bardzo mi się podobały, bo były tak inne od ckliwych komedii i tragedii wojny, i chyba takiej różnorodności mi brakuje. Może też to wynika z faktu, że rynek amerykański jest ogromny.
o wiem, co ostatnio wydaje mi się popularne przynajmniej u młodzieży – książka „Krime Story” rapera Marcina Gutkowskiego o pseudonimie”Kali” . Akcja rozgrywa się w Katowicach, jest to kryminał, pokazujący upadek moralny głównego bohatera i jego zmianę na lepsze, dodatkowo Kali nagrał płytę, gdzie każdy utwór odpowiada kolejnemu rozdziałowi książki. Książkę przeczytałam jednego dnia. Bardzo lubię rap i muszę powiedzieć, że jest wielu ciekawych twórców polskich z genialnymi tekstami np. LUC, Szad itd… ale co, jak i tak w radiu i w mediach wygrywa Popek.
tak myślałam, że w komentarzach posypią się tytuły polskich filmów, które podobały się komentującym (i bardzo fajnie, że takie są!), natomiast moim zdaniem bardzo ciężko byłoby je zaliczyć do kategorii polskiego popkulturowego ZJAWISKA (wydaje mi się, że jest to pojęcie bardziej adekwatne niż wytwór). Być może Carte Blanche, Chce się żyć czy Córki dansingu są dobrymi filmami (nie oglądałam, nie oceniam), ale czy naprawdę były tym o czym się mówiło, co się przeżywało, o czym wymieniało się uwagi?
Największy mam problem z polskimi serialami – regularnie oglądam i śledzę zagraniczne premiery, pędzę tak jak i Ty oglądać recapy poszczególnych odcinków i z przyjemnością śledzę zaangażowane dyskusje o kolejnych wątkach, a jeżeli chodzi o polski rynek to nie ciekawi mnie nic.
Lepiej już jest z literaturą, jeżeli tu można mówić o popkulturowym zjawisku to wskazałabym „Najgorszego człowieka na świecie” Małgorzaty Halber i powiązany profil Bohatera.
Bohater jest cudowny, był megahitem prezentów świątecznych w tym roku u nas w domu :)
Z polskich seriali ostatnio wciągnął mnie BODO. Jasne, było wiele rzeczy do których można by się przyczepić, ale i tak warto ;) Główny aktor jest świetny! Rzeczywiście coś w tym jest, że ostatnio wojenne seriale są na fali. Czytałam, że ma nawet powstać nowy pt. Morowe dziewczyny ;) z filmów wybieram się na Kampera. Podobno świetny.
Mnie bardzo przypadł do gustu serial „Pakt”, muzyka zespołu The Dumplings, a z książek – polskie rzadko mnie zachwycają, niestety.
Pakt jest faktycznie fantastycznym serialem. Świetne ujęcia no i mocno trzymająca w napięciu fabuła:)
A ja z filmów, które nie są ciężkie a zarazem nie są głupawą komedią romantyczną polecę „Ciało” Koneckiego i Saramonowicza! Intryga na światowym poziomie ;)
Jak mówili na moich studiach, w Polsce brakuje kina środka, familijnego. Dawno nie widziałam u nas takiego filmu jak „Nie lubię poniedziałków”. Po prostu dobra komedia. Ale to jest właśnie to, o czym napisałam niedawno w poście o Polsce http://bit.ly/tunicsieniedzieje
Bardzo mocno i już od jakiegoś czasu widzę ten trend który świetnie opisałaś: „Nie mogę się jednak pozbyć uczucia, że dziś polskie wytwory kultury bardzo nam się spolaryzowały, widać to zwłaszcza w filmie. Albo głupawe komedie z żenującym humorem, ewentualnie drewniane seriale, albo ciężkie, poruszające najtrudniejsze tematy produkcje, w których jedna tragedia goni kolejną.” Widac to zresztą w komentarzach, filmy które wymieniają ludzie jako „dobre polskie” to głównie cięższe tematy, poważne, „ambitne” można by powiedzieć. Ludzie nie maja oporów przed uwielbianiem amerykańskich filmów o superbohaterach ale polskie filmy to musza być ambitne. Nie rozumiem tego i też brakuje mi zapełnienia tej luki. I faktycznie, mam wrażenie że „kiedyś” coś takiego było, wystarczy pomyślec o rewelacyjnych komediach czy serialach typu właśnie „Alternatywy 4” już wspomniane :D
Jedyne co mogę polecić to serię retro kryminałów Katarzyny Kwiatkowskiej – do tej pory wydała cztery tomy i mam nadzieję że na tym nie skończy – jej książki to takie czytadła w najlepszym tego słowa znaczeniu, są wciągające, nieprzewidywalne, mają cudowny klimat, sporą dawkę humoru, napisane są bardzo staranną, ładną polszczyzną i w dodatku można się dowiedzieć o tym jak żyła arystokracja na przełomie XIX i XXw w Polsce i nie tylko:)
A ja mam wrażenie, że w Polsce cierpimy na niedostateczną ilość kultury środka – książek, filmów, spektakli i muzyki na wysokim poziomie ale strawnej dla szerokiego grona odbiorców. Brakuje „pierwszorzędnych artystów drugorzędnych*” w takiej obfitości występujących w kulturze anglosaskiej. Myślę, że właśnie dlatego nasza popkultura jest albo przaśna, albo niszowa, ale rzadko POP.
* Parafraza z Witkacego, który podobnie nazwał Sienkiewicza.
Gombrowicz nie Witkacy.Nigdy w życiu.Parafraza z Grochola
Słusznie. Tak sie kończy pisanie komentarzy w autobusie. Cóż za kompromitacja! ?
Zgadzam się.
Wydaje mi się, że film „Bogowie” z Kotem w roli głównej jest trochę takim „kinem środka”. Jest trochę śmieszno, trochę poważnie, czasem nawet łezka się w oku zakręci. Ale nie przychodzi mi do głowy absolutnie żaden inny polski film o podobnym charakterze.
Ja się zgadzam z Gombrowiczem. Sienkiewicza i sztukę pierwszorzędnie drugorzędną w życiu codziennym przyswaja się lepiej (zwłaszcza w sezonie letnim) i nie zawsze ludzie mają ochotę na ” ciężkie Norwidy”. Ale my chyba jesteśmy specjalistami od ekstremów ;)
Wśród moich znajomych był „mały szał” na serię Miłoszewskiego o prokuratorze Szackim :)
Jeśli miałabyś ochotę Asiu (i czytelniczki) na polską — naprawdę dobrą fantastykę — to z całego serca polecam Opowieści z Meekhańskiego Pogranicza. Nie dość, że dobry język to jeszcze wciągająca, przemyślana i złożona fabuła, wszystko spod pióra Polaka. Książki na dobrym, światowym poziomie.
Z filmów, to co mnie jakiś czas temu zauroczyło to na pewno pierwsze „Listy do M”. A tak to produkujemy dobre, ale same ciężkie filmy w stylu „Róży”, „Rewersu” czy „Moje córki krowy”…
Z dobrej polskiej fantastyki jeszcze Grzędowicz, miażdży!
Pożar w Burdelu! Polecam każdy odcinek. To jest prawdziwy hicior :)
Z polskich filmów środka polecam „Moje córki krowy” i „Dzień Kobiet” :)
Mi się bardzo podobała „Wataha” i chętnie obejrzę nowe sezony, jeśli będą.
Pierwsze co mi przyszło do głowy to kryminały Zygmunta Miłoszewskiego. Jakiś czas temu (2 lata?) wśród moich znajomych i rodziny zapanowało właśnie takie szaleństwo na punkcie książek tego autora. Sagę o prokuratorze Szackim dostałam od przyjaciółki, która pożyczyła ją od swojego szwagra. Przekazałam dalej mamie, która wręcz się zakochała i hurtowo kupiła pozostałe powieści. Sama dałam te książki komu się dało na urodziny/święta i wszyscy byli zachwyceni. Nawet jedna koleżanka przyznała mi się ostatnio, że dopiero rok po dostaniu książki przeczytała (myślała, że jej się nie spodoba), a teraz zamówiła wszystkie pozostałe części. Miłoszewskiego polecał mi nawet kolega z pracy, który książek z zasady nie czyta, ale wie że ja czytam, więc pewnie mi się spodoba :D Na FB również widziałam sporo rekomendacji. Mam wrażenie, że te dwa lata temu wszyscy dookoła mnie o tym mówili.
A w skrócie: jeżeli jeszcze nie czytałaś, to przeczytaj :)
Też myślałam, żeby napisać o książkach Miłoszewskiego. Ale zauważ, że kontynuacji z Szackim już nie będzie. Autor w ogóle zapowiedział, że na razie nie będzie pisał kryminałów (ale nie wiem też, co będzie pisał). Książki są świetne, ale ostatnia została wydana ponad 1,5 roku temu, więc też nie ma się czym emocjonować, niestety. Choć bardzo bym chciała, bo „Ziarno prawdy” jest moim zdaniem genialne.
O tak, zdecydowanie polecam tego pana. Zygmunt Miłoszewski jest również współautorem scenariusza wspomnianego wcześniej „Prokuratora”.
Miłoszewski zdecydowanie z kategorii „nie mów, że nie czytałaś!”. Ze starszych kryminałów to jeszcze seria retro kryminałów wrocławskich Marka Krajewskiego. Muzycznie jeszcze Dawid Podsiadło ma taką kategorię, że można nie lubić, ale trzeba znać.
Dla mnie chyba najlepszym ostatnio produktem polskiej kultury jest Wiedźmin. Oczywiście mam na myśli grę (chociaż książki też są świetne). Wg mnie trzecia część to absolutne arcydzieło, które zachwyci nie tylko graczy. Oprócz tego w Polsce pisze się świetne kryminały, ostatnio zaczytuję się Puzyńską.
Kryminalna trylogia Zygmunta Miłoszewskiego o prokuratorze Szackim. Dobrze napisana, wciągająca, klasyczne czytadło.
Polecam film „Excentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy” z Maćkiem Stuhrem z bodajże zeszłego roku. Ciekawy o tyle, że nie jest ani cukierkowo-głupkowatą komedią wzorowaną na kinie amerykańskim ani ciężkim dramatem, po którym żyć nam się odechciewa (dla mnie do tej pory kino polskie miało w swojej ofercie tylko te dwa typy). Jest to film po prostu przyjemny, wizualnie piękny, ze świetną muzyką w tle,która dodatkowo uprzyjemnia oglądanie, ale równocześnie z wcale nie tak oczywistą fabułą. Dodatkowo sami świetni aktorzy, a rola Anny Dymnej, choć drugoplanowa, to w ogóle majstersztyk. Polecam z całego serca :)
Też polecam „Excentryków” :) Świetna muzyka, kapitalnie zagrane, baaardzo przyjemne wizualnie. Dymna genialna ale ja ją uwielbiam, więc jestem średnio obiektywna :) Film dla wzrokowców i słuchowców, mnóstwo smaczków. Widziałam, że ludzie po seansie wychodzili z uśmiechniętymi obliczami, a to już jest coś :))
Asiu, będzie nowy sezon Watahy :)
Juhuuu!!!
W Polsce rzeczywiście daje się zauważyć, że wolimy rozmawiać o produkcjach amerykańskich, niż naszych własnych. Ale kilka hitów w ostatnich latach jednak było. Sama nie za bardzo śledzę wszystkie produkcje kinowe i telewizyjne, dlatego odczułam dość wyraźnie, że wszyscy moi znajomi oglądali np. „Prawo Agaty”, popędzili też do kina na obie częsci „Listów do M.”, więc jakieś wytwory kultury budzą jeszcze nasze zainteresowanie. Jeżeli zaś chodzi o książki to zdecydowanie Żulczyk, polecam :) Nie mogłam się oderwać i poleciłam wszystkim znajomym. :)
Rzeczywiście, polska popkultura ma się słabo. Chyb najbliżej zjawiska Gry o Tron była śmierć Hanki z jak Miłość ;)
Ewentualnie Listy do M. 2.
Ale ten brak popkultury tknął mnie tak bardzo w momencie słuchania Hamiltona. Byłoby o kim napisać taki musical, ale jaki styl muzyki odpowiadałby, który jest tak bardzo polski. Może DiscoPolo.
Znam ten zachwyt. Ja z koleżankami rozplywamy się nad Grą o Tron. Z polskich produkcji polecam Pakt tym bardziej, że w planach jest drugi sezon. Wart polecenia, chyba, że znajomi oglądali pierwowzór. Z książek hmm uwielbiam Miloszewskiego. Dlatego też wciągnął mnie serial Prokurator. I to chyba byłoby na tyle z lżejszych, ale nie oglupiajacych
Mi z polskich seriali bardzo podobał się Pakt (obecnie zbliza sie premiera drugiego sezonu). Po raz pierwszy od dawna toczyliśmy ze znajomymi rozmowy typu „kto za tym wszystkim stoi i dlaczego moja wersja, ze to X jest lepsza niż Twoja, ze to dzieło Y”. Co prawda zakończenie nieco mnie rozczarowało, ale i tak z niecierpliwoscią czekam na drugi sezon!
Będzie drugi sezon Watahy ;)
Asiu koniecznie, koniecznie obejrzyj Planetę Singli :) byłam naprawdę oczarowana po seansie :)
Mnie zachwycił serial o Bodo. Naprawdę wart obejrzenia. Piękne stroje i muzyka.
Moje córki krowy – film zachwycił mnie grą aktorską, poruszył fabułą ale i potrafił rozbawić. No i zmusił do fajnych przemyśleń :)
Zgadzam się, ja też się zachwyciłam. Dorocińskiego tam niewiele, ale niszczy system :D
Prawda, film był zaskakująco fajny, a rola Dorocińskiego – cudo :D
Z książek bardzo polecam sagę Albeny Grabowskiej – Stulecie Winnych. Nie jest to popkultura zdecydowanie, ale tak jak napisałaś – w Polsce brakuje typowych hiciorow może dlatego, że ludzie tak mało między sobą o tym rozmawiają.
Od siebie polecam Planetę singli, Moj rower, Imagine. A z książek Remigiusz Mróz i Katarzyna Bonda :)
Ja bardzo milo wspominam „Czas honoru”. Uwazam, ze to bardzo dobrze zrobiona polska produkcja i mimo tak trudnego tematu, calkiem przyjemna w odbiorze.. Fajna gra aktorska, stroje bohaterow i budowanie napiecia podczas odcinka..
Ja również myślę,że Czas Honoru był takim zjawiskiem. Wciągal i mówiło się o nim,w ogóle czasy wojenne to ostatnio „chwytliwy temat „.Ale faktycznie, tęsknię za czasami gdzie całe kina były pełne,bo wyswietlali Ogniem i Mieczem albo Pana Tadeusza
Co myślisz o takim składzie swetra: 40% wełna, 30% wiskoza, 20% poliamid, 10% kaszmir? Zastanawiam się, czy jest sens w ogóle go rozważać; przyznam, że kusi mnie nieco że względu na niższą cenę, niż wełniany
Trudno mi powiedzieć, wydaje się w porządku. Sprawdź, najwyżej zwrócisz:)
Po raz pierwszy od dłuższego czasu, uczucia „zbiorowego jarania się” doświadczyłam w zeszłym roku, gdy przeczytałam trylogię Zygmunta Miłoszewskiego o prokuratorze Szackim. Jarałam się ja, moim znajomi, których terroryzowałam tymi książkami, jarała się matka i anestezjolog, który przygotowywał mnie do operacji, a po niej omawialiśmy ulubione wątki i teksty Szackiego. Niestety, niezbyt dokładnie pamiętam, o czym tak dokładnie perorowałam, bo morfiną mnie nafaszerowali. Poza Szackim, nie przypominam sobie niczego, co mogłoby spowodować taką potrzebę zbiorowego jarania się w ostatnim czasie. Bo tego jak się jarałyśmy z koleżankami w siódmej klasie zespołem The Kelly Family i obrażałyśmy się na śmierć i życie, kiedy okazywało się, że każda jest pewna, że ją wybierze Paddy albo Angelo, porwie na rodzinną łajbę i odpłynie tam, gdzie nie trzeba odrabiać zadań z matmy – nie przebije nic. Ale staramy się ze znajomymi robić od czasu do czasu ogniska, na których walimy w różnego rodzaju bębny i jaramy się tym, że jest ognisko i jesteśmy my:)
Ale się uśmiałam czytając Twój komentarz :D Ja z koleżanką wierzyłam, że Michael Jackson zabierze nas do Neverlandu i będziemy się bawić tam całymi dniami :D
:DDD
Hahaha ja też po cichu marzyłam, żeby tam trafić :D
Mnie się wydaje, że dzisiaj jest tak łatwy dostęp do kultury z różnych krańców świata, że trudno wymyślić coś, co podobałoby się sporej liczbie osób. A społeczeństwo jest tak zróżnicowane i tak podzielone ze względu na galopujący rozwój technologii (nasi rodzice oglądają jeszcze telewizję, my vlogi, a dzieciaki sama nie wiem co), że stworzenie czegoś, czym zainteresowałby się każdy jest wg mnie niemożliwe. Ze względu na mnogość bodźców, niemożność obejrzenia, przeczytania wszystkiego dobrego co wychodzi, trudność wyboru. Kiedyś chyba stosunek create do consume był dużo niższy niż dzisiaj.
Może to niekoniecznie coś, czym się zachwyca cała Polska, ale środowisko fantastów, graczy RPG i fanów post-apo już tak: książki Roberta Szmidta, których jest już spora ilość, cieszą się ogromną popularnością w tych kręgach. I każda kolejna premiera rozchodzi się sporym echem w środowisku. Co ciekawe, jedna z najnowszych, „Szczury Wrocławia”, to tytuł, w którym autor… zabija swoich czytelników. Takich, wiesz, prawdziwych, wymienionych z nazwiska. :)
O łał, muszę sprawdzić:)
Marcin Szczygielski Pl Boy i Nastroje i Cwoki:) śmiałam się ja, przyjaciółka, koleżanki, mój chłopak:) są też poważniejsze książki Pana Szczygielskiego, są te dla dzieci, ale warto zacząć od nasturcji:)pozdrawiam:)
Pit Bull nowe porządki i moje córki krowy. A literatura? Ja co roku czekam na kolejny Tom 'Jerzycjady’ w mimo że naście lat już dawno za mną :)
Śpieszę z radosną nowiną: będzie drugi sezon Watahy! ❤ też czekałam z utęsknieniem, bo to moje najukochańsze, jedyne, magiczne Bieszczady…
Teraz na fali jest Pokemon Go, ludzie dyskutują, zbierają się razem na eksplorowanie miasta w poszukiwaniu nowych pokemonów.. Ale obawiam się że to minie, może nie szybko, ale jednak… Też mi brakuje czegoś, co zelektryzowałoby nas wszystkich (nie oglądam GoT.. ;) ) i chyba jeszcze przyjdzie mi poczekać :)
Z nowych książek szczerze polecam Katarzynę Bondę – „Pochłaniacz” i „Okularnik” (a jesienią wyjdzie trzeci tom tatralogii o Saszy Załuskiej).
Jakieś 3-4 lata temu zachwycił..no może nie zachwycił, ale niesamowicie wciągnął mnie „Paradoks” z Bogusławem Lindą w roli inspektora policji. Serial, kilkanaście odcinków, mroczny, deszczowy, taki trochę skandynawski klimat, niejednoznaczne sprawy i takie postawy. Moim – i nie tylko moim zdaniem bardzo dobrze nakręcony i zagrany. Pamiętam sążniste dyskusje toczące się po każdym premierowym odcinku na forum o serialach na GW. Bardzo żałowałam, że nie było kontynuacji, scenarzyści zostawili furtkę, zakończenie było „otwarte”. Potem pomyślałam, że może tak lepiej.. Polecam, jeśli ktoś nie widział, naprawdę dobra produkcja.
A film „Disco polo”? Bardzo mi się podobał, zmieniło to trochę moje podejście do tego typu muzyki.
Co do polskiej popkultury myślę, że piosenka „My Słowianie” zrobiła spory szał w Polsce i sprawił, że przez chwilę naprawdę zaczęliśmy być dumni z naszego pochodzenia. :)
Ja przepraszam, ale twoj komentarz mnie przeraził… My słowianie wplynęła na twoj patryjotyzm…. Matko, to tak jakby powiedzieć czuję się prawdziwym Amerykaninem gdy oglądam Toma i Jerry’ego… To straszne jest…
„Disco polo” genialny film. Myślę że został źle zrozumiany i niedoceniony.
Dokładnie o tym samym myślałam ostatnio – w Polsce panuje moda na tworzenie depresyjnych filmów prezentujących problem na problemie i patologię na patologii, albo filmy tak głupawe i kiczowate, że ogladanie jest chyba bardziej stratą czasu niż rozrywką. Gdzie podziało się coś pośrodku? Normalne filmy o normalnym, codziennym życiu, w którym są i dobre, i złe momenty? Taka refleksja nasunęła mi się po ostatniej wizycie w kinie. Byłam na „Zjednoczonych stanach miłości”. Dramat, kobiety nieszczęśliwie zakochane, które gdzieś tam się pogubiły w życiu i w miłości. Zasnęłam jakieś pół godziny przed końcem.. Już chyba nawet ten „gatunek”, tak przez polskich reżyserów lubiany, powoli przestaje im wychodzić, bo potencjał, jaki dała tematyka został, moim zdaniem, wykorzystany w 10%. Flaki z olejem. Miał wywoływać emocje, a nie do końca się udało. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek wcześniej zasnęła w kinie. Kiedy myślę o dobrych, polskich filmach, które naprawdę lubię, przychodzą mi do głowy właśnie te „zakurzone starocie” ;)
jesli podobała Ci się wataha to polecam 'zbrodnia’ znakomity mini serial kryminalny zwspaniałymi zdjęciami i niezła obsadą oraz wątkiem kryminalnym :)
Myślę, że książkami posiadającymi potencjał, aby być na językach sporej części naszego społeczeństwa, są kryminały Ryszarda Ćwirleja, których akcja osadzona jest w latach 80. XX wieku, a bohaterami są poznańscy milicjanci.
Książki do końca trzymają w napięciu, a jednocześnie napisane są z lekkością i dużą dozą humoru. Autor świetnie opisuje czasy PRL-u (co potwierdzone zostało przez moją mamę), dzięki czemu sięgnięcie po te książki dla starszego czytelnika będzie okazją do wspomnień, a dla młodszego świetną lekcją historii najnowszej naszego kraju.
To, co mnie bardzo urzekło w jego powieściach, poza świetnym klimatem i wartką akcją, to barwne postacie reprezentujące różne szczeble ówczesnej drabiny społecznej wypowiadające się odpowiednim dla siebie językiem (a nie językiem literackim – zboczenie zawodowe ;).
Wg mnie mówi się o płycie Brodki, Podsiadło, jak wspomniałaś Julii Pietruchu. Świetny event Męskie Granie. Dorociński w każdej produkcji; „Młody” Stuhr… Trochę tego jest, zależy od zainteresowań, te wymienione faktycznie przewijały się w różnorodnych grupach, do których w jakiś sposób przynależę.
No właśnie..”Mówi się..” ale gdzie? Dla mnie źródłem wszelakiej informacji są fora GazWyb. Pewnie stronnicza jestem, bo tam bywam, ale wszelakie dyskusje są dla mnie inspiracją. Mogę się nie zgadzać, ale ziarno zasiane i tak dalej..:) Poza tym – lubię miejsca, w których ludzie wymieniają się poglądami :))
Ja rozmawiam z ludźmi tak klasycznie :) ze znajomymi, tymi z pracy, tymi spoza, rodziną.
Z mojej strony moge szczerze polecic Olge Rudnicka, swietnie napisane lekkie kryminaly w stylu Chmielewskiej (co do ktorej namowila mnie babcia i przepadlam).
Jesli chodzi o wspolczesna literature, to naprawde nie mamy sie czego wstydzic, zreszta w tym temacie chyba nigdy nie musielismy.
Co do filmow to niestety prawda, patologia i dramaty albo wojna i wiecej dramatow, albo puste komedia do ktorych nie wiadomo czy smiac sie czy plakac.
Co to za książka na zdjęciu?
Kucając, zbiór tekstów Stasiuka.
No patrz, a my z koleżankami ekscytujemy się Twoimi ksiażkami i o nich rozmawiamy w kawiarniach, mailach i na przyjęciach. I nie, nie jesteśmy rozemocjonowanymi nastolatkami tylko statecznymi prawie czterdziestkami.
<3
Wydaje mi się, że zwyczajnie radio/tv nie promują tworów kultury pięknych, a zarazem dających do myślenia i stąd takie odczucia. Łatwiej wypromować głupkowatą komedię, ona tańczy dla mnie i inne twory niskich lotów, bo tak jest łatwo i przyjemnie.
Aby coś odkryć, najlepiej zakopać się w internecie i szukać, szukać, szukać.
Mnie ostatnio zachwyciła właśnie Pietrucha:)
Zwróciłaś uwagę na bardzo ciekawe zjawisko – myślę, że u nas wynika ono z kompleksów i tego, że społeczeństwo nie jest tak otwarte jak w Stanach. Tam ludzie nie wstydzą się mówić, co myślą zazwyczaj, są silni społecznie. U nas jak ktoś powie, że coś mu się podoba, to znajdzie się dziesięciu takich, którzy go średnio sympatycznie poinformują o tym, że im się to nie podoba i w ogóle jest głupie. A kompleksy są związane z tym, że łatwo się przyznać do miłości do Sienkiewicza, ale gorzej z upodobaniem np. do mangi czy dobrej powieści.
O, zgadzam się bardzo :)
Nikt chyba nie napisał, a dla mnie to najważniejsza polska seria wydawnicza obok Pana Samochodzika – o książkach nieżyjącej już Joanny Chmielewskiej. Co prawda lektura była najpopularniejsza wśród naszych matek i tak do mojego rocznika- a jestem o te 5 lat starsza od Asi… Polecam lubiącym lekkie komediowe kryminały :) szczególnie pierwsze książki z lat 70 i 80, bo ostatnie wraz z wiekiem autorki zrobiły się trochę mniej lekkie i zjadliwe.
Mój brat zaczytuje się z kolei w Pilipiuku i jego Kronikach :)
Lubię Chmielewską bardzo, ale to jednak było kawał czasu temu:)
Ja jestem z rocznika Asi a Pan samochodzk to byla jedna z moich ulubionych ksiażek, filmy mnie nie porwały natomiast książki to bajka, aż chyba sobie je odświeże i poczuje sie jak na wakacjach choć urlop miałam jakiś czas temu;)
Seriale o superbohaterach dla dorosłych Netflixa, z ratingiem R: Daredevil i Jessica Jones, a we wrześniu Luke Cage. To jest dopiero coś – spójne, dorosłe uniwersum. Jessica Jones porusza tematykę gwałtu i dziewczyńskości, ale w zupełnie nowatorski sposób. Nie jest to „lekka rozrywka” o jakiej pisziesz, ale jest po prostu genialna. Obejrzyj koniecznie :)
Może Miłoszewski? Mam wrażenie, że w pewnym momencie naprawdę dało się zagadnąć w towarzystwie znanym i nieznanym, co sądzą o prokuratorze Szackim i okazywało się, że 3/4 ma jakieś zdanie: ten kocha, tamten by z chęcią udusił, jeszcze inny spluwa przez lewe ramię, jak tylko o nim usłyszy, a ktoś w końcu pokoju opowiada, jak to był w Sandomierzu obok tego domu, co to w nim kręcili film na podstawie powieści :-). Tutaj zresztą się nałożyło kilka rzeczy: i ekranizacja(e), i nagroda za tę trylogię, i szeroka dystrybucja książek. (Może nie do końca odpowiadam tutaj na Twoje pytanie, co mnie ostatnio zachwyciło, ale starałam się przypomnieć sobie taką sytuację, którą opisujesz: że „wszystkich” to jakoś ekscytuje, w sposób pozytywny lub negatywny).
Zastanawiam się też, czy nie jest tak, że przez to, że mamy łatwy dostęp do treści zagranicznych, taka wspólnota odbioru nie buduje nam się bez zważania na to, skąd jest dane dzieło popkultury? W związku z tym można to sobie jakoś skompensować, więc i ten temat tak często nie powstaje (chociaż doskonale rozumiem tę tęsknotę, zawartą we wpisie!).
Nie polecę wam nic polskiego, ale jeden z najlepszych seriali jaki kiedykolwiek widziałam, a nie wiele osób o nim słyszało. Brytyjski serial „Utopia”.
Bardzo mądry, a jednocześnie smutny wpis, smutny bo niezwykle prawdziwy… Z przykrością stwierdzam, że na placach jednej ręki jestem wstanie policzyć polskie produkcje, które naprawdę chwyciły mnie za serce, uwielbiam książki Macieja Słomczyńskiego, ale to dawne czasy… Kilka polskich filmów również uważam za mistrzostwo świata, ale większość to twory jeszcze z przed 10 lat. Co do seriali również bardzo polubiłam „Watahę” i wręcz czuję oburzenie, że pierwszy sezon urwał się w takim momencie, a nikt nie wypuszcza kontynuacji. Dawniej wciągnęłam się także w „Krew z krwi”, zapowiadał się dobry serial, ale z każdym odcinkiem dostawałam taką dawkę przygnębienia, że lepiej było zrezygnować…
Uruchomiłaś mi pamięć i przyznam, ze jedyny polski serial, na który czekałam przed telewizorem, to Siedlisko z Anną Dymną, a więc już nie taka młoda produkcja. Sama muzyka z czołówki, ciepło i humor bohaterów, krajobrazy Mazur powodują, że w każdej chwili obejrzałabym go od nowa.
Ja też pomyślałam o Siedlisku. Mam ten serial w domu na DVD i regularnie oglądam przynajmniej raz w roku ale to jest serial sprzed prawie 20lat (1998 – naprawdę tyle czasu). Ja czasem zaczynam oglądać seriale TVNu (Prawo Agaty, Druga Szansa) – nawet dobrze się zaczyna, ciekawa fabuła, podglądam jak są wymyślone postacie (głównie jak ubrania mają podkreślić osobowość danej postaci), ale mija kilka odcinków i zaczynam być zmęczona wymyślanymi na siłę problemami, które uniemożliwiają głównej bohaterce „wielką miłość” z jednym z bohaterów ;-). Naprawdę trudno wskazać jakiś produkt z popkultury z potencjałem na wzbudzanie wielkich emocji w większości społeczeństwa. Serialem Siedlisko pasjonuję się jako jedyna osoba z mojego otoczenia (ja + mój mąż).
Dziewczyny! Serdecznie Wam dziekuje za wspomnienie tego serialu! Nigdy o nim nie slyszalam, jestem w trakcie ogladania :) Troche spokoju po stresujacym dniu. Zawsze mnie denerwuje (choc kiedys bardziej, teraz mniej) jak ludzie uzywaja slowa „dokladnie” zamiast „wlasnie tak”; w jednym z odcinkow bohater wypowiada kwestie, ze brakuje nam polskiego odpowiednika do slowa exactly – eh, to juz 18 lat temu (a pewnie jeszcze wczesniej) pojawilo sie to zjawisko, a ja myslalam, ze gdzies od 10 lat sie to od ludzi slyszy ;) W serialu sa jeszcze swietne dialogi miedzy glownymi bohaterami. Raz jeszcze bardzo dziekuje :)
Rzeczywiście, Joanno, poruszyłaś tu bardzo ważny problem. To trochę tak jak ze sportem – zawsze myślałam sobie np. jak to fajnie mają mieszkańcy Barcelony, że mają Barcę i mogą ciągle świętować niemal pewne od początku zwycięstwa, podczas gdy u nas było to zawsze bardzo ryzykowne wierzyć, że polska drużyna zdobędzie puchar. Myślę, że w Polsce był w naszej wczesnej młodości czas dobrych komedii, takich jak kultowy już „Kiler”, „Chłopaki nie płaczą” czy „Poranek kojota”, ale teraz jest z tym niestety coraz gorzej, bo reżyserzy zdają się oglądać na Amerykę i czerpać wzorce stamtąd zamiast wykorzystać kreatywny klimat naszego podwórka. W tej chwili mamy za to niezłą współczesną poezję, która mogłaby być prawdziwym hitem (poza zawsze wspaniałą Wisławą Szymborską, także mniej znani młodzi poeci, jak Agnieszka Moroz, Anna Maria Musz czy Agnieszka Sładkowska), ale, umówmy się, poezja to zbyt niszowa dziedzina, by mogła zyskać miano hitu. Pozostaje mieć nadzieję, że po pierwsze pojawi się i u nas coś na miarę Harrego Pottera (choć i saga o Wiedźminie może być chyba uznana za hit, bo – dzięki grze, o której wszyscy tu wspominają i która sama w sobie też jest świetna, stał się na pewno rozpoznawalny na świecie, no i jak dla mnie, od początku prezentował bardzo wysoki poziom), a po drugie, że ten polski Harry Potter zostanie odpowiednio rozpromowany. Często myślę, ile jest w Polsce takich dzieł, które czekają na odkrycie, ale kwitną w czyichś szufladach, bo duże wydawnictwa/wytwórnie nie chcą się zgodzić na ich wydanie!!!
Polskie fantasy jest i ma się dobrze! Grzędowicz, Kossakowska, Ćwiek, Pilipiuk (bardzo fajna seria „Kuzynki”)… Mam wrażenie, że wiele osób z góry omija półkę z książkami fantasy, zakładając, że to nie dla nich i nie ma nawet co próbować, a sądzę, że niesłusznie. Nawet jest na fb grupa „polska fantastyka”, gdzie można polecać nowe książki i dyskutować na temat przeczytanych :D
Mi z polskich seriali bardzo podobał się „Krew z krwi”, ale od dłuższego czasu oglądam tylko zagraniczne produkcje :(
Od razu przyszedł mi do głowy program „Rolnik szuka żony”. Pierwsza edycja naprawdę była hitem, pamiętam te ożywione dyskusje… Nie jest to ten format, co Gra o tron, jednak jak na rodzimą skalę, poruszył sporo osób. Właśnie w czasie nadawania pierwszej edycji mój młodszy brat przywiózł do nas swoją ówczesną dziewczynę po raz pierwszy. Rozmowy przy stole toczyły się na różne, w miarę lekkie tematy, a dziewczyna była dość stremowana i nie odzywała się ani słowem, dopóki nie padł temat „Rolnika…” :D Zapomniała o całym stresie.
Asia, a Czas Honoru? to jest świetna produkcja, ale nie wiem, na ile powszechna, może to nasza rodzinna obsesja tylko :) Fakt, że oglądamy hurtowo z płyt, a nie jak w tv leciało, ale naprawdę polecam.
Nie jest to nowy wytwór, ale z polskich seriali zachwycił mnie Pitbull. Filmu nie oglądałam niestety. Ciekawy był też serial HBO „Bez Tajemnic” :)
Joanno,
po pierwsze: Wataha ma wrócić, (podobno). To całkiem niezły serial, ale mimo wszystko robiony według zagranicznych kluczy.
Jeżeli szukasz czegoś co jest nasze, rodzime, polskie to polecam od tej jesień serial „Artyści” w reżyserii genialnego duetu Strzępka/Demirski.
Rzecz się dzieje w polskim teatrze, atmosfera rodem z „Królestwa” Larsa von Trier’a , świetni aktorzy, żadne tam opatrzone twarze Kożuchowskiej czy innej tam Rozenek, no i przede wszystkim realia polskiej kultury. Polecam gorąco! Naprawdę warto.
A tak a’ propo zagranicznych rzeczy, to jeżeli lubisz klimat lat 80. to polecam „The Stranger Things” , tam znajdzie pop kulturowy mix takich produkcji jak „E.T” czy „Goonies” .
Dzięki za wszystko, z najbardziej za przypomnienie The Stranger Things – bardzo chciałam zobaczyć, a potem zapomniałam!
Cóż, niestety jak zwykle chodzi o pieniądze. Produkcje mają przynosić zysk, więc potrzebna jest odpowiednia grupa odbiorców. Seriale, książki, filmy itp. po angielsku są tłumaczone w sekundę (albo oglądane są nawet w oryginale), automatycznie grono odbiorców się zwiększa. A poza tym, prawda jest brutalna – odsetek osób ambitnych, z potrzebą ukulturalnienia i samorozwoju nie jest w Polsce duży. Sorry, ale przeważa tandeta i mentalne zacofanie, o czym łatwo się zapomina mieszkając w mieście i obracając się w danym towarzystwie. Ale wystarczy pojechać do miejscowości obok albo nawet do innej dzielnicy i prymitywizm wręcz wylewa się na ulice. Często sama się łapię, że dziwie się statystykami typu „więcej niż połowa polaków nie przeczytała nawet jednej książki” itp. Tak się da? No tak, większość nie ma nawet zainteresowań a czas wolny spędza waląc do ryja (już tłumaczę: spożywając alkohol w doborowym towarzystwie, najlepiej na umór).
Ja wiem, że moja wypowiedź zabrzmiała mało elegancko, i ktoś z pewnością się oburzy, że naskakuję na wspaniały polski naród. Ale polecam trochę pojeździć po Polsce z otwartymi oczami, niekoniecznie szukając pokemonów, i może wtedy więcej się zauważy. Meble Bodzio do kompletu z hitami discopolo biją w naszym kraju rekordy popularności.
Postaram się o bardziej optymistyczne zakończenie – warto szukać swoich małych hiciorów i przekazywać info dalej, wtedy jest szansa, że wytworzy się nowa moda :) Pozdrawiam!
Zapomniałam dodać, że fakt posiadania przez obywateli większych pieniędzy niestety nie gwarantuje podniesienia jakości kultury. Bogacą się ludzie bez kapitału kulturowego i nie przekazują tych wartości dalej. W przeszłości wymordowano bardzo dużą część naszej inteligencji i wydaje mi się, że teraz wychodzi to właśnie w takiej formie.
A co z tymi, którzy mają potencjał lub mają kapitał kulturowy, ale nie mają czasu na zgłębianie swoich potrzeb 'ukulturalnienia i samorozwoju’ bo mają tyle obowiązków (celowo nie używam słowa 'praca’), że w każdej wolnej chwili marzą o tym, żeby się „wyłączyć” i odpocząć? Nie za szybko ta ocena o tandecie i mentalnym zacofaniu?
Chyba nie do końca zostałam zrozumiana – nie chodziło mi o osoby, które w pocie czoła zasuwają na pełnych obrotach cały tydzień i mając resztki wolnego czasu padają, za przeproszeniem na twarz, i wtedy marzą tylko o tym, żeby się położyć i nie myśleć o niczym, ewentualnie z „na wspólnej” w tle dla odmóżdżenia. W takim przypadku ciężko oczekiwać wzmożonej aktywności intelektualnej, sama czasem mam taki okres ;) Miałam na myśli osoby, które mając czas nie realizują nic ponad minimum egzystencji. Jest takich osób sporo, przez jakiś czas mieszkałam w takiej dzielnicy. Ludzie całymi dniami potrafili przesiadywać pod domem z piwem w ręku i disco puszczonym z okna/samochodu. I to nie jest złe, jeżeli jest to forma rozrywki raz na jakiś czas uzupełniona inną, powiedzmy bardziej ambitną. Ale jeżeli jest to styl życia pt. „leżę i nic nie robię”? Żyć byle jak, byleby bez jakiegokolwiek wysiłku? W wielu przypadkach tak jest, bo ludzie nie są nauczeni innych form rozrywek, znają disko (upraszczając!) i to przekazują następnym pokoleniom.
I to jest ten zaklęty krąg, z którego albo ktoś Cię wyrwie, albo da Ci impuls do poszukiwań. J e ś l i chcesz.
Fajnie, że doprecyzowałaś, bo (bez obrazy, ale) Twój pierwszy komentarz miał bardzo rozgoryczony i oceniający wydźwięk. Pozdrawiam :))
ja ogladalam wytwor popkultury czyli wrozbite macieja i wrozki na ezotv, a jesli chodzi o film to tez nic mi sie nie nasuwa, jedynie lubialam jakis czas temu ogladac program you can dance.
Wiesz czym się ostatnio ekscytowali WSZYSCY Polacy? Euro :) tzn mistrzostwami Europy w piłce nożnej.
Teraz mamy Olimpiadę, i trochę mniejsze zainteresowanie, ale nadal widać , że sport potrafi jednoczyć naród i być tematem do rozmów pomiędzy pokoleniami.
Co do Gry o tron, to polub na fb stronkę Westeros.pl, oraz fsgk – dzięki nim nie przeżywam serialu w pojedynkę ;)
Ja lubię Grę o tron :) To swoisty fenom na skalę światową. Widać, że ludzie lubią świat fantasy i podobają im się koncepcja magii, smoków i innych cudów ;)
Asiu, z polskich seriali lubię może trochę cukierkowe „Przyjaciółki” (vod) i „Singielkę” (tvn player) oraz „Czas honoru” (vod). Stary, ale mega jary jest polski serial „Ekipa”. Mogę Ci też polecić, wprawdzie nie polski, serial HBO „Mildred Pierce”. A z literatury lekkiej i inteligentnej- pania Monikę Szwaję. Lekkie piòro, polot, brak nudy i historie z życia wzięte – uwielbiam, szczegòlnie jak mam doła.
Mildred Pierce – fantastyczna Kate Winslet :)
Nie będę oryginalna, polecę książki Miłoszewskiego i serial Prokurator, który mogę oglądać dla samej muzyki i atmosfery. Bardzo moje klimaty.
Trylogia.
Kryminałki Chmielewskiej. ” Dzikie białko” , ” Lesio”… Cudowne poczucie humoru.
Jeżeli podobała Ci się Wataha to koniecznie zobacz Krew z krwi !! (Jeśli nie oglądałaś jeszcze). Inna tematyka, ale dla mnie podobny klimat. Dawno żaden polski serial tak mnie nie wciągnął! Rewelacyjny ! :)
A oglądałaś „Pakt”? To było mocne! Ponoć będzie drugi sezon.
Asiu, obejrzyj koniecznie „Bez tajemnic”, nie widziałam lepszego serialu
Chodzę do kina kilka razy w miesiącu i mam taką refleksję, że nam wychodzą najlepiej dramaty. Faktem jest, że filmy np. Smarzowskiego są dołujące, ale dają do myślenia, wbijają w fotel i nie dadzą o sobie zapomnieć. A to chyba świadczy o tym, że film był dobry. Komedii nie kręcimy dobrych, brakuje w nich inteligentnego humoru. Czasy „Kilera” i „Chłopaki nie płaczą” wspominam z nostalgią. A taka komedyjka jaka teraz jest w kinach „Złe kobiety” z Michałem Lesieniem w roli głównej to totalne badziewie. Brakuje też filmów pośrodku, takich dramatów, obyczajowców.
Tyle, że jak chodzę na spektakle dyplomowe warszawskiej PWST to przestaje mnie dziwić poziom tych filmów, bo absolwenci szkoły filmowej prezentują mierny poziom, wydają się przyjęci do szkoły tylko za wygląd. Nie wiem za tem z kim reżyserzy będą kręcić dobre produkcje.
Zresztą komedie amerykańskie też nie grzeszą inteligentnym humorem. Byłam ostatnio na „Złych mamuśkach” . Humor bardzo przaśny i głupkowaty. Według mnie najlepsze są teraz komedie francuskie. Bardzo inteligentne. Polecam „Faceta na miarę”. A najlepszą reklamą komedii francuskiej są przecież „Nietykalni”
Z ekscytacji ostatnich lat także dokładam się do Miłoszewskiego z prokuratorem Szackim, znam osobiście wiele osób, które już zapisały się na amazonie na anglojęzyczną wersję (bo nie mówią po polsku), zdaje się było tam tyle osób zapisanych, że amazon promował to jako bestseller.
Od siebie gorąco polecam Remigiusza Mroza z serią prawniczą: Rewizja, Zaginięcie i Kasacja. Wszystkie świetne (ach ta Warszawka ;) ), ale Kasacja to naprawdę dobra książka, jak dla mnie nawet poza kategorią popkultura. Nie wiem, czy jest szansa, by Remigiusz Mróz stał się J.K. Rowling na Polskę, ale jak dla mnie to właśnie dobra rzecz do poczytania, gdy niekoniecznie masz siłę na Braci Karamazow.
Ostatnie dwa filmy, które widziałam w kinie i które bardzo mi się podobały to: „80 milionów” – świetni aktorzy, ciekawy temat i coś dzieje się poza Warszawą :), oraz „Disco polo” – mnóstwo nawiązań do popkultury, znów aktorzy, których lubię (już nie wspominając pierwszoplanowych, ale choćby Juliusz Chrząstowski czy epizodyczna rola Bartosza Bieleni – ten chłopak zachwyca i przeraża – polecam scenę Teatru Starego w Krakowie, gdzie można ich spotkać „na żywo”).
Z książek – wpadła mi ręce „Koniec świata w mieście Breslau” Krajewskiego – nie jestem fanką kryminałów, ale bardzo mi się książka spodobała, że potem przeczytałam kolejną „Śmierć w Breslau” – ale ta książka niestety była rozczarowaniem – chociaż zakończenie dobre.
Może niekoniecznie to wytwór popkultury ale myśle ze książki Katarzyny Bondy sa teraz tym na co wielu ludzi czeka (łącznie ze mną). Na jesień wychodzi 3 książka z serii i w sieci juz wielu nie może sie doczekać i dyskutuje na ten temat : )) z seriali rzeczywiście nie ma nic ciekawego, ale z amerykańskich to polecam Gilmore Girls który wprost kocham! I w tym roku po wielu latach wychodzi kolejny sezon!
A przyszło mi jednak cos do głowy – „Rolnik szuka zony” :D. Po każdym odcinku następnego dnia wpadłyśmy do pracy z pytaniem „oglądałyscie?!” O zaczynały sie dyskusje… : ))
Tak, „Rolnik szuka żony” – ma to coś, ale jednak zahacza o kicz i chyba propagowanie zaśniedziałych wzorców.
Zastanawiam się nad tym i przychodzi mi do głowy jedno nazwisko, które coraz częściej pojawia się w rozmowach ze znajomymi, chociaż do „hitu” popkulturowego raczej jeszcze nie można zaliczyć. Chodzi mi mianowicie o Remigiusza Mroza i jego książki, którymi sypie jak z rękawa. Szczególnie polecam trylogie „Parabellum”, a także serię z Joanną Chyłką. Ja bardzo lubię każdą jego pozycję i zawsze z niecierpliwością czekam na następną.
Ja z „moich czasów” kojarzę Jeżycjadę Małgorzaty Musierowicz, którą się mocno przeżywało i komentowało. Z niecierpliwością czekałam na każdą kolejną część. Dziś rzeczywiście trudniej o tego typu wytwory popkultury. Choć gdy tak sięgam pamięcią, jeszcze do niedawna byłam uzależniona od reportaży Jacka Hugo-Badera, mamy chyba każdą jego książkę (tak wiem, to nadal nie jest popkultura). Albo – Filip Springer. To, co robi i o czym pisze jest mega ciekawe i powinno trafić do mas. Co do seriali, Wataha była rewelacyjna, potem był też polski serial Pakt, równie dobry i teraz kręcą drugi sezon. Myślę, że będzie coraz więcej takich rzeczy, natomiast skala u nas nigdy nie osiągnie takich wyników jak w USA. Mają przewagę ilościową ;)
Jeśli chodzi o filmy to mam wrażenie, że ,,wielkie wow” było/jest na Pitbulla. Szczególnie, że można ten film zaliczyć i do kultury masowej (bo można na niego iść, pośmiać się z Ostaszewskiej i Oświecińskiego, i stwierdzić, że Majami to ma jednak niezłą klatę) i do tej nieco bardziej ambitnej (bo moim zdaniem Pitbull składnia do refleksji, cisza, która panowała na sali po skończonym seansie i to, że przez dłuższą chwilę nikt nie ruszał się z miejsca, może o tym świadczyć). Teraz w listopadzie ma wyjść kolejna część więc wydaje mi się, że temat jest aktualny.
A jeśli chodzi o książki to tak jak pisały dziewczyny wyżej, seria ,,Felix, Net i Nika”, do przeczytania kawałka udało mi się nawet nakłonić moją młodszą siostrę, a ona w ogóle nie czyta książek.
Jako emigrantka po prostu juz nie znam wytworow polskiej popkultury, choc o takich jak Miasto 44 (nie wiem czy dobrze zapamietalam tytul), jednak co nieco mowi sie np we Francji. Za to Pan Samochodziki, Stawki wieksze niz zycie itp pozostaja dla mnie sentymentalnym wspomnieniem, do ktorego wciaz chetnie wracam. Pozdrawiam serdecznie Beata
„Wiedźmin” jako książka, nie tylko gra. Jest tłumaczony zagranicą, co stało się oczywiście dzięki grze, ale to chyba nie ma większego znaczenia. :) Z literatury klasyką gatunku jest cykl Mai Lidii Kossakowskiej opowiadający o aniołach, który rozpoczyna książka „Siewca Wiatru”. Dla mnie osobiście jest to mocny punkt na mapie polskiej kultury.
Też uważam, że dawniej wychodziły lepsze polskie produkcje. Wspomniałabym o „Tajemnicy Sagali”, strasznie mi się ten serial podobał jak byłam młodsza. Teraz nikt w Polsce nie odważy się zrobić serialu fantasy, chociaż to akurat rozumiem, bo łatwo byłoby porównywać z zagranicznymi produkcjami. Kiedyś porównywanie było trudniejsze, nie było takiego dostępu do wszystkiego. Natomiast nigdy nie rozumiałam czemu w Polsce nie kręci się seriali dla młodzieży, których w Ameryce jest od groma. U nas ciągle tylko seriale albo o całych rodzinach i sąsiadach, albo głównymi bohaterami są dojrzali ludzie.
Czy książki zaliczają się do szeroko pojętej popkultury? Jeśli tak to ja zachwycam się książkami Remigiusza Mroza (wkrótce ma powstać serial, więc będzie jeszcze bardziej pop- chociaż nie powiem, trochę przeraża mnie że może zniszczyć świetną książkę!).
A Wiedźmina czyta mój mąż po hiszpańsku, a pozycja była tak popularna, że swojego czasu była nawet wykupiona!
Pamiętam, jak wyszedł „Demon” Wrony. Miałam okazję oglądać go na ekranie jednego z niemieckich festiwali filmowych, i zrobił na mnie naprawdę duże wrażenie. Może nie w całości, ale ogólnie – dobry film. Dostał wiele nagród, w środowisku filmowym BARDZO dużo i długo się o tym filmie mówiło, każdy musiał go zobaczyć. Tak samo jak „Dzień babci” z Anną Dymną (film krótkometrażowy)! Oglądając go w Niemczech, byłam dumna, że to polski film :)
Mamy trochę tych fajnych rzeczy, polskich rzeczy, kulturalnych wydarzonek, tylko niestety w naszym społeczeństwie to nie są tematy na topie. Może dlatego, że jednak – co by tu nie mówić – większa część Polaków nie interesuje się filmem, sztuką, teatrem etc. Ciekawi muszą na własną rękę zagłębić się w niszę, a znajdą piękne twory :) Polecam!
Pozdrawiam serdecznie Was wszystkich tu!
Nie wstrzelę się obecne czasy, ale dla mnie takim klasykiem nad klasyki jest film „Kiler” i „Kilerów dwóch”. W moim otoczeniu te teksty tak wryły się w kanon codziennego języka, że aż nie wyobrażam sobie, co by się działo, gdyby tych filmów nie wyprodukowano.
Co do samego stanu polskiej kinematografii i rynku serialowego – wydaje mi się, że obecne trendy dobrze zostały określone przez Vroobelek (na youtube, fajna dziewczyna, dobrze gada ;) – wydawcy mówią, że dostosowują rozrywkę do wymagań widowni (łatwe, lekkie i przygłupawe twory typu „Szkoła”, „Ukryta prawda”, „trudne sprawy”, „Policjanci”, „Szpital” itp. – swoją drogą dobre o nas mają zdanie :D) ale czy to znaczy, że my, jako odbiorcy, mamy się zgadzać na tę umysłową patologię dla części widowni?
Wydawało mi się, że fajnym i dobrze odebranym serialem będzie „Aż po sufit!”, kręcony zresztą niedaleko mnie, bo w Gdyni. Okazało się, że jednak widowni nie zachwycił (wnioskując po braku kilkumilionowej oglądalności w TV a z głosów pochodzących od oglądających widziałam, że sporo ludzi ogląda ten serial właśnie na platformie Player.pl głównie przez porę emisji serialu w tv). Byłam w końcu zadowolona bo w obecnych czasach historie opierające się na typowych polskich i szczęśliwych rodzinach, bez żadnych gigantycznych problemów, są nieobecne. Co wyszło w ostatecznym rachunku? Serialu kręcić dalej nie będą. I podejrzewam że to niestety dlatego, że nasi twórcy nastawili się na ZYSK ($$$$$$$$$$$$$$$$$$), wszędobylskie kryptoreklamy (Jak choćby w „Klanie”, „Rodzince.PL”, „M jak miłość”, a co za tym idzie – nie ma szans na naturalne obcowanie z życiem bohaterów. Niestety, ale teraz liczy się tylko kasa w Polsce, nasi obywatele nie potrafią zgrabnie łączyć kasy+dobrego kina. I wydaje mi się, że dopóki się tego nie nauczą, nie będzie można zachwycać się rynkiem wizualnym w kraju.
Gdy przeczytałam twój wpis pomyślalam o tylko jednym serialu, którego jednak nie da sie porównać do genialnej „Gry o tron”. Trudno tez wymieniać go w jednej linii z „Moje córki krowy” czy „Wahtą”. Ale mimo wszystko, gdyby nie patrzeć na ciężkość gatunkową, wykonanie, jedynie podobne emocje do tych gdy rozmawiało się o ostatnich odcinkach „Orphan black” wśród moich znajomych wywołała tvn-owska „singielka”. I oglądali ją praktycznie wszyscy. Ci którzy uwielbiają Twin Peaks czy Breaking bad i ci którzy znają wszystkie odcinki M jak miłość
Okazało się, że „Magda M.” łączy wszystkie kobiety (i nie tylko ;)) różnych pokoleń. Serial z przed 10 lat, ale jak zaczęłam go ostatnio oglądać za namową koleżanki to emocjonują się wszyscy na około. Faktycznie ciekawe uczucie, bo przeważnie ludzie tylko przewracają oczami na moje seriale, a tym razem znajduję zrozumienie, chociaż serial taki sobie.