Joanna Glogaza

strona główna > artykuły

W co się ubrać zimą, żeby nie zmarznąć

W co się ubrać zimą

W końcu spadł śnieg, temperatura zjechała w dół, pojawia się więc pytanie: w co się ubrać zimą? Żeby w pełni korzystać z jej uroków, warto wiedzieć, co na siebie wkładać, żeby nie zmarznąć. U mnie czasy kusych kurteczek odsłaniających nerki i zdejmowania czapki, gdy tylko mama nie widzi, bezpowrotnie minęły, lubię jak jest mi ciepło i wygodnie. Oto, co wiem na temat trzymania się ciepło w codziennych warunkach.

W co się ubrać zimą? 6 wskazówek


1. Zatkaj wszystkie dziury


Wczoraj byłam koło Złotych Tarasów i nie mogłam się nadziwić, ile wychodzących stamtąd dziewczyn ma na sobie czapkę, szalik, rękawiczki i obszytą futrem parkę, ale między butem a modnie podwiniętą nogawką świeci goła kostka.

Ciepło lubi uciekać też przez rękawy, dlatego dobrze sprawdzają się kurtki ze ściągaczem albo rękawiczki wyposażone w solidny ściągacz. Tutaj mam mały trick z czasów, kiedy trenowałam narciarstwo i całą zimę spędzałam w naprawdę niskich temperaturach – nawet duże rękawiczki grzeją lepiej, jeśli włożone są pod rękaw. Z mojego doświadczenia wynika, że nie ma rękawiczek, które są za szerokie, żeby je wepchnąć w końcówkę rękawa. W razie problemów cofamy dłoń do rękawa, drugą ręką wciskamy rękawiczkę do flakowatej końcówki, wsuwamy dłoń z powrotem i wyrównujemy ewentualne nierówności.

Kolejna sprawa to luźno owinięty szalik, spod którego prześwituje gołe ciało. Wiem, że tak jest stylowo i też nienawidzę golfów i kominów, bo wydaje mi się, że chcą mnie udusić, ale kiedy jest zimno, warto się tym szalikiem szczelnie opatulić.

zima2s

płaszcz – Patrizia Aryton, torebka – Zara sprzed 6 lat (widać zdarzają się tam rzeczy niezniszczalne), buty Vagabond (teraz przecenione), czapkę dostałam w prezencie, a szalik jest chyba z TK Maxx


2. Płaszcz – wybieraj ciepłe tkaniny


W sklepach wciąż królują cienkie „wełniane” płaszczyki ze śladową domieszką wełny czy „puchowe” kurtki bez jednego piórka. Żeby płaszcz był ciepły, musi być po pierwsze solidny – cienkie, pogniecione już na wieszakach sieciówkowe płaszczyki na pewno nas nie ogrzeją. Szlachetne włókna grzeją, ale na duży mróz tkanina musi być odpowiednio gruba.

płaszczwełniany

zdarzają się też płaszcze wełniane bez wełny 

Po drugie, koniecznością jest czytanie metek, i to czytanie ich ze zrozumieniem. Zimowy płaszcz powinien być wełniany – z klasycznej wełny, lub z domieszką kaszmiru czy alpaki w wersji deluxe. Wełna doskonale poradzi sobie samodzielnie, ale może też być w niej niewielka (najlepiej do 20%) domieszka poliamidu, która może przedłużyć życie wełnianego płaszcza i sprawi, że nie będzie się wypychał i deformował. Na wszystkie inne domieszki należy patrzeć podejrzliwie – najprawdopodobniej ich jedyną funkcją jest obniżenie kosztów produkcji.

Idealnie byłoby, gdyby płaszcz był ocieplany, ale naprawdę trudno jest takie znaleźć. Mój najcieplejszy płaszcz jest zrobiony z grubej tkaniny o składzie 80% wełna, 20% poliamid i dodatkowo podszyty pikowaną watoliną wełnianą. Uszyła go duńska firma Bruuns Bazaar, a ja kupiłam go w TK Maxx kilka lat temu. Od tamtej pory nie trafiłam na nic podobnego. Próbowałam przygotować wpis z obiecującymi płaszczami, ale naprawdę nic nie udało mi się znaleźć, poza tym jednym modelem.

plaszcz

płaszcz z Bruuns Bazaar

Płaszcz, który mam na dzisiejszych zdjęciach, jest polskiej marki Patrizia Aryton, która jest znana właśnie z okryć wierzchnich. Jest mniej gruby, niż mój brązowy płaszcz, ale też bardzo ciepły – skład tkaniny to 25% wełna, 75% wełna z alpaki, czyli wersja bardzo szlachetna, do tego z wiskozową podszewką. Zakładam go na mniejsze mrozy, bo jest dość krótki. Sama go sobie tak zaprojektowałam, korzystając z wprowadzonej niedawno przez opcji szycia na miarę – miałam okazję ją przetestować i z przyjemnością skorzystałam. Jestem bardzo zadowolona (i pierwszy raz nie muszę skracać rękawów w płaszczu), więc jeśli możecie sobie pozwolić na taki wydatek, to warto.

Można też rozejrzeć się za płaszczami z dobrych tkanin w second handach – często trafiają tam ubrania z mroźnej Skandynawii albo te sprzed ery cienkich szmatek. Jeśli tylko płaszcz leży na nas dobrze w ramionach, cała reszta jest do dopasowania u krawcowej za niezbyt duże pieniądze.


3. Rozważ puchówkę


Nie ma cieplejszego rozwiązania, niż puchowa kurtka. Pod warunkiem, że faktycznie jest puchówką, a nie tylko ją udaje.

Na co zwrócić uwagę? Przede wszystkim na to, co jest wewnątrz. Idealnie, jeśli jest to sam dobrej jakości puch, ale mieszanki z pierzem w proporcjach 80 czy 90/10 też będą w porządku. Puch gęsi uważa się za lepszy od kaczego – nie ma na świecie skuteczniejszej izolacji. Ważna jest też sprężystość puchu (oznaczana parametrem cuin, od cubic inch, czyli cal sześcienny na jedną uncję). Im jest wyższa, tym kurtka czy płaszcz są cieplejsze. W mieście spokojnie sprawdzi się 500 czy 550 cuin, 600 czy 650 to już opcja dla zmarzluchów, 850 jest w kombinezonach himalaistów.

Po drugie, na zewnętrzną warstwę. Musi być lekka i chronić puch przed zamoczeniem (przypadkowym, jeśli będziemy w puchówce wychodzić w deszczowe dni, długo nam nie posłuży), najlepiej sprawdzi się poliamid lub poliester i ich mieszanki z bawełną.

Jeśli nie chcemy kupować kurtki z prawdziwego pierza, możemy zastanowić się nad jego odpowiednikami z poliestrowych włókien, jak Primaloft.

Dobra kurtka puchowa to nie jest tania sprawa. Ja wychodzę z założenia, że naprawdę porządnie zrobiona puchówka i tak nie będzie wyglądać pięknie (chyba, że mamy 4000 zł do wydania na kurtkę Canada Goose), więc wolę kupić kurtkę firmy, która naprawdę zna się na rzeczy – jak North Face czy Columbia. Warto ich szukać w sklepach sportowych, poniżej kilka najmniej brzydkich modeli.

puchowki

  1. Płaszcz z wypełnieniem Primaloft, The North Face, 1199 zł 839,30 zł
  2. Płaszcz puchowy Marmot, kaczy puch 700 cuin (w niższej cenie, ale niepełnej rozmiarówce jest też tutaj) 809,40 zł – 1095 zł
  3. Płaszcz puchowy Columbia, kaczy puch 650 cuin 1248 zł 812 zł
  4. Płaszcz The North Face, puch gęsi 550 cuin 1349 zł 999 zł
  5. I na koniec hit grzewczo-cenowy (haczyk jest taki, że wygląda jak śpiwór) – płaszcz Marmot, puch gęsi 650 cuin, 999 zł 499-699 zł

4. Bądź jak cebula


Nic nie sprawdza się lepiej od warstw. Ja na chodzenie po mieście zwykle wkładam koszulkę na ramiączkach, na nią koszulę, na to wełniany lub kaszmirowy sweter. Przy okazji – co się stało z instytucją podkoszulki? Pamiętam, że moja mama miała chyba po jednym pasującym na każdą parę majtek, coś mi się też kojarzy że jeden z moich pierwszych samodzielnych zakupów to bawełniany zestaw majtki i podkoszulka w cytryny czy pomarańcze, a teraz jakoś zupełnie zniknęły.

Jeśli jest bardzo zimno, dorzucam na górę ściśle dziergany, wełniany sweter ze ściągaczami – kupiony, jak wszystkie moje swetry, w second-handzie. A kiedy wiem, że będę długo przebywać na mrozie, na przykład idę na spacer z psem, jako pierwszą warstwę wkładam bieliznę termoaktywną.

Dobrą alternatywą dla puchówki jest cienka kurtka noszona pod płaszczem czy kurtką – to może być sweter puchowy lub chroniący przed wiatrem softshell.

Cokolwiek wybierzesz, uważaj żeby się nie przegrzać – kiedy ubrania są mokre, robi się naprawdę zimno. Dlatego tak kiepskim pomysłem są popularne swetry z akrylu, który nie dość, że nie grzeje i się elektryzuje, to jeszcze nie jest przewiewny, więc łatwo się w nim spocić chociażby podbiegając do tramwaju.

Pozostaje jeszcze kwestia nóg. Ja nie cierpię wkładać rajstop pod dopasowane spodnie, w duże mrozy zwykle wybieram więc szare, wełniane melanżowe rajstopy i na nie wkładam luźniejsze chinosy, a kiedy jest naprawdę zimno, zastępuję rajstopy termoaktywnymi legginsami.

zima4s


5. Ciepłe stopy to podstawa


Większości osób najszybciej marzną stopy i ręce – i nic w tym dziwnego, podobno organizm ładuje całą energię w ogrzewanie tych miejsc, które chronią ważne narządy, czyli brzucha czy klatki piersiowej. Bez palców przeżyjemy, bez żołądka jest trudniej, dlatego są dalej na liście priorytetów.

Żeby tego uniknąć, przede wszystkim wybierzmy ciepłe buty, koniecznie na grubej podeszwie. Do codziennego chodzenia sprawdzą się skórzane, ocieplane botki czy kozaki, trzeba tylko o nie dbać – czyścić z soli, natłuszczać, pastować, impregnować. Ten proces bardzo przejrzyście opisał Mr. Vintage. Bardzo ciepłe są też oryginalne Emu czy Uggi, jeśli nie przeszkadza nam, że wyglądamy jak Buzz Astral. A gdy wybieramy się na długi spacer za miasto, dużo lepsze będą śniegowce albo porządne, zimowe buty outdoorowe. emu

Emu przecenione prawie o połowę – z 429 zł na 259 zł

Ostatnio, w ramach testowanie nowych odzieżowych technologii, kupiłam sobie parę butów Native Fitzsimmons na zimowo-jesienne spacery z Chrupkiem. Są zrobione z pianki EVA (która taką znowu nowością nie jest, bo została wynaleziona w latach siedemdziesiątych), ciepłej, wodoodpornej i niesamowicie lekkiej – przez pierwsze kilka dni się potykałam, bo zapominałam, że mam nogach buty. Faktycznie sprawdzają się świetnie, jedyną wadą jest to, że materiał bardzo trudno się rozkłada, liczę więc na to, że pobędą ze mną kilka długich lat.

Nie jest problemem kupienie naprawdę ciepłych, do tego niedrogich butów – walonki albo gumofilce na pewno nikogo nie zawiodą. Problemem jest znalezienie butów, które jakoś przy tym wyglądają. Dobrym sposobem na docieplenie butów jest kupno aluminiowo-filcowych wkładek, można znaleźć też takie z dodatkową warstwą pianki. Ocieplają stopę i izolują ją od zimnego podłoża. Do kupienia w wielu miejscach w internecie, za grosze.

Dlatego jeśli wahamy się między dwoma rozmiarami zimowych butów, zawsze lepiej jest wziąć większe. Po pierwsze, będzie nam cieplej, po drugie, zyskujemy miejsce na wkładkę i porządne skarpety. Wbrew pozorom, lepiej niż grube, wełniane skarpety, lepiej sprawdzą się dwie cieńsze pary, najlepiej kupione w sklepie ze sprzętem outdoorowym.

Dobrze jest też wybrać buty z traktorową podeszwą, żeby nie walnąć na pierwszej zamarzniętej kałuży na chodniku, albo podkleić podeszwę u szewca specjalną antypoślizgową warstwą.


6. Czapka, szalik, rękawiczki


Pierwszej prawo ciepłej czapki brzmi: im bardziej głupio się w niej wygląda, tym jest cieplejsza. Okrycie głowy to absolutna podstawa zapobiegania wychłodzeniu, trzeba to jednak robić z głową (he he). Cienko dziergana, akrylowa czapeczka odsłaniająca uszy jest tylko odrobinę lepsza niż nic. W mieście najlepiej sprawdzi się gruba, gęsta wełniana czapka albo tradycyjna uszanka.

To samo dotyczy rękawiczek. Cieniutkie (na przykład takie jak moje skórzane na zdjęciach) niewiele dają, ale z drugiej strony nie chcemy wyglądać, jakbyśmy właśnie zeszli z ośmiotysięcznika. Złotym środkiem wydają się kożuszkowe rękawiczki z jednym palcem, do kupienia za 800 zł z Ugg albo za 30 zł na każdym miejskim targu lub na wycieczce do Zakopanego. Nie tylko są bardzo ciepłe, ale też zmieści się pod nie druga, cienka para, na przykład taka z gumowymi końcówkami do obsługi telefonu. Na wielkie mrozy można włożyć do rękawiczek chemiczne ocieplacze.

Podobnie jest z szalem. Dobrze sprawdzi się klasyczna wełna, mam też kaszmirowy szalik z second handu, który jest dość cienki, ale za to bardzo obszerny i grzeje jak żaden inny. Egzamin na pewno zda porządny komin, ale ja ich nie lubię i nie noszę.

zima1s

zapewniam, że podczas zdjęć nie ucierpiały żadne Chrupki, wbrew ponurej minie Chrupek kocha śnieg


Jeśli macie jakieś swoje sekretne patenty na to, w co się ubrać zimą, żeby nie szczękać zębami, albo coś jeszcze przyszło Wam do głowy, koniecznie się podzielcie. Trzymajcie się ciepło i nie zapominajcie o smarowaniu się tłustym kremem. A jeżeli artykuł okazał się dla Was przydatny, udostępnijcie go śmiało na Facebooku, na przykład poprzez przycisk poniżej – będzie mi bardzo miło!

Dzięki za lekturę!

Jeśli nie chcesz przegapić moich nowych artykułów, odcinków podcastu czy książek, zostaw swój adres e-mail:

283 thoughts on “W co się ubrać zimą, żeby nie zmarznąć”

  1. Chrupek <3 Chyba jestem jedną z tych dziewczyn, którym wystaje kawałek gołej kostki spod jeansów :P Ale właściwie przy tych temperaturach, które są teraz w Krakowie niespecjalnie mi to przeszkadza. Zawsze najzimniej mi w dłonie i dopiero od niedawna problem zdołałam rozwiązać przez jednopalczaste rękawiczki – niezbyt stylowe, ale za to jakie ciepłe!

    1. Potwierdzam. Wszyscy się dziwią, jak ja mogę chodzić z gołymi kostkami przy temperaturze około 5 stopni – a ja w ogóle nie odczuwam chłodu w tym miejscu. Potrafię też, o ile jest na tyle ciepło, że nie potrzebuję rękawiczek, nosić płaszczyk z rękawami przed nadgarstki :D Oczywiście żadnej z powyższych czynności nie praktykowałam przy piętnastostopniowym mrozie z zeszłego tygodnia. Ale przy temperaturach bliskich zeru nie mam z tym żadnego problemu.

        1. Kto raz w życiu miał przewianą kostkę (miałam na sobie jeden z modeli Emu (!) – jeden bok zakładany na drugi, artystycznie wiązany tasiemką), ten nigdy w życiu już jej nie odsłoni. Większy od bólu w kostce był tylko ból zastrzyku sterydowego, tamże wbitego. Ulga po zastrzyku trwała znacznie krócej niż ból po zastrzyku. Nie polecam ;)

      1. Rękawice z łuski smoka. +10 do obrażeń zadawanych magią ognia, +3 do wytrzymałości, +2 do prędkości, odporność na zaklęcie „hipnoza”.

  2. Ja tylko mogę dorzucić od siebie, a w zasadzie od mądrzejszych w przypadku temperatur mrożących krew w żyłach (w przenośni i dosłownie) moich Islandzkich gospodarzy- skautów, że jeśli chodzi o grzanie, to bawełnie należy podziękować. Trzy pary zwykłych bawełnianych skarpetek jedna na drugiej nie da nam prawie nic i równać się nie może z wełnianą skarpetą – nawet jedna para uratuje nasze palce od zimna. To samo tyczy się podkoszulek i wszystkiego co mamy blisko ciała – niestety bawełna łapie każdą wilgoć i zamiast grzać to tylko ziębi. Polecam brać wełnę w każdej ilości, ewentualnie iść w termiczne syntetyki (mimo że jestem największa zwolenniczka naturalnych włókien, na Islandii przekonałam się że polar i softshell wygywają nawet z najgrubszym bawełnianym swetrem). Dlatego przy obecnych mrozach bez podkoszulka z wełny merino nie wychodzę, a na nogi zamiast dżinsów wciągam polarowe rajstopy i zima mi niestraszna. Słowo skautów! ;)

          1. spróbuj poszukać na stoisku z rajstopami na bazarku (jestem pewna, że każdy ma jakiś w pobliżu!:), ja tam swoje znalazłam.

            1. Ja takie rajstopy kupiłam ostatnio w Calzedonii i chodziłam w nich w ostatnie mrozy (do spódnicy przed kolano). Dały radę;).

          2. Nawet na Allegro :)
            Ja mam większość rajstop od Marylin i bardzo sobie chwalę. Szczególnie te grube z polarem, mam też takie z mikrofibry i nieźle się sprawdzają. Nogi nie marzną, przynajmniej nie powyżej -5 :)

  3. Mieszkam teraz w Portugalii, i tu zima polega na tym, że pada. Bez przerwy.
    To już wolę nasze swojskie mrozy :(

    1. Kociamber w podróży

      Mam to samo w Turcji – kilkanaście stopni na plusie i leje (właśnie mamy burzę).
      Nie ma jak to dobry, polski mróz :)

    2. Łączę się w bólu ;) Ja już trzecią zimę spędzam w Portugalii. Problemem nie jest dla mnie deszcz, ale brak ogrzewania w budynkach. Pół roku z 12-15 stC w mieszkaniu i jeszcze zimniej i mokrzej na zewnątrz.

      1. hm, czyżbym była jedyną nie-finką, która widząc -30 ma uśmiech na twarzy? :D Ale marca i kwietnia w Finlandii jednak nie trawię :/

  4. Odkąd jestem na studiach i wyjechałam z rodzinnego domu, gdy robi sie chłodniej pierwsze pytanie, które zadaje mi moja mama to to czy założyłam podkoszulkę :). Pamietam, ze jeszcze pare lat temu wstydziłam sie ich nosić, a szczególnie w dni, w które był wf, bo koleżanki z klasy mogły zauważyć :). Dzisiaj totalnie nie wiem o co mi chodziło, a bez podkoszulek nie wyobrażam sobie życia. Choć teraz najcześciej są to zwykle koszulki bez ramiączek, jednak mam jeszcze pare prawdziwych egzemplarzy z podstawówki. Pozdrawiam Asiu :)

    1. haha, mam tak samo, mama mnie z domu nie wypuszczała bez podkoszulki, oczywiście się buntowałam, a teraz sama od września do kwietnia noszę codziennie :D

  5. Co do podkoszulek to racja, są ostatnio bardzo niepopularne. Ale ja zamiast podkoszulek wolę body. W większości bardzo ładne, seksowne, piękna bielizna, a dodatkowo nie wieje po nerach, co uważam za największą zaletę. Nienawidzę na przykład jak podkoszulka „wyjdzie” mi ze spodni, nawet jak inne warstwy są na swoim miejscu to czuję, że wieje mi po nerach. Body doskonale sobie z tym radzą. :)

    1. OOO mam tak samo! Nienawidzę kiedy podkoszulka wychodzi mi ze spodni czy spódnicy. Mam body w każdym możliwym kolorze i jestem najszczęśliwsza na świecie :)

  6. Piszesz o kożuchowym grubych rękawicach, a ja trochę na przekór zapytam – widział ktoś gdzieś kaszmirowe (lub z innej wełny) rękawice pięciopalczaste w cenie nie zwalającej z nóg? Znalazłam idealne w Benettonie, jednak wysyłka kosztuje drugie tyle co one same…

    1. Ja kupiłam takie z wełny parzonej. Jesienią były w mohito (którego to sklepu nie znoszę bo wszystko czego się dotknę razi sztucznością) ale rękawiczki miło mnie zaskoczyły. Najwygodniejsze jakie kiedykolwiek miałam i przy naszych nadmorskich -10 dają radę.

      1. Trafiłam na rewelacyjne rękawiczki pięciopalczaste firmy Roeckl. Dłuższe, 3-4 cm za nadgarstki, 100% wełny, za 25 zł w TK Maxx w Krakowie. Nie są zbyt eleganckie, raczej casualowe. Miej oczy szeroko otwarte, wełna czai się wszędzie ;)
        Swego czasu moja Mama kupiła w Peek&Cloppenburg czarne skórzane rękawiczki do połowy przedramienia. Kosztowały poniżej 100 zł :)
        A no i dostałam kiedyś (2-3 lata temu) zamszowe rękawiczki z Mohito, podszyte cienką wełną, może mają coś w tym stylu :)

  7. Gdzie sie podzialy podkoszulki? A ja sie zapytam, gdzie sie podzialy halki i polhalki??
    Jakis czas temu zaszlam w moim malym miescie do sklepu z bielizna z pytaniem o halki, a ekspedientka na to: halki skonczyly sie w peerelu!
    A ja uzywam i potrzebuje dzis..
    Pozdrawiam i dziekuje za cenny zimowy wpis

      1. A poza halkami cos ladnego do chodzenia do domu :) gdy mam randke z narzeczonym polegajaca na wspolnym ogladaniu filmow ale za wczesnie na pizamke :)

    1. Zapytaj Allegro. Ono czasem zna odpowiedzi na takie pytania (jak się ich odpowiednio dogłębnie poszuka). Tylko czasem nie odróżnia halki od koszuli nocnej…

    2. Zgadzam się z Tobą! Gdzie są halki i półhalki? Jakiś czas temu ładną halkę udało się kupić mojej cioci w miejscowości Szczutowo (za Płockiem) w zwykłym sklepie. Półhalkę dostałam w małym i niepozornym Primarku w Barcelonie. To bardzo potrzebna rzecz – nie znoszę, kiedy pod spódnicą prześwitują mi majtki, czy widać mi całe nogi i nie rozumiem kobiet, które o to, by nic nie było widać, nie potrafią zadbać (zwłaszcza starsze panie). Poza tym ekspedientka się nie zna, bo nie od dziś wiadomo, że dobrej jakości halka włożona pod sukienkę powoduje, że sukienka lepiej się układa i leży na sylwetce.

      1. Polecam intimissimi, ponieważ jak zauważylyscie halki nie sa teraz popularne mozna kupic je za małe pieniadze w outlecie.

    3. Spróbuj w Intimissimi: ja tam kupowałam w tamtym roku halki (z koronkami w dodatku!), a i mają półhalki. Tylko trzeba się pytać dziewczyn, bo- jak mi same wyjaśniły – część jest pochowana w szufladach. A półhalki też są w mniejszych sklepikach (mama mi kupowała jakiś rok temu – nie wiem gdzie, ale na metce widnieje nazwa vistex), jeśli jesteś z Krakowa to spróbuj w okolicy ul. Długiej, tam jeszcze są takie specjalistyczne sklepiki :).

    4. dokladnie mam ten sam problem! mam fajna sulienke na lato, ale leko przeswitujaca i pomyslalam, ze kupie sobie halke… pol internetu przejrzalam, niegdzie nie ma zwyklej halki, albo takie obciskajace, co to figure maja robic, albo za jakimis koronkami, ozdobkami itp…

    5. Halki na w stałej ofercie Marks and Spencer (z poliamidu), jedwabne produkuje Milanówek. Bywają też w sklepach second hand.

  8. Bardzo inspirujący wpis :-)
    Szczególnie fajny patent jest z uszyciem własnego płaszcza :-)
    Dodatkowo cenne rady jak najlepiej wybrać kurtkę puchową.

  9. Ja mam pytanie, ja! odnośnie Twoich butów (tych do któych podałaś link). Dostałam na święta kupon na jakieś sensowne buty zimowe, i trafiłam już jakis czas temu na wlaśnie te. Wszystko mi odpowiada – wysokość cholewki, podeszwa, kolor, ale odpadły ze względu na to, że są sztybletami – mam wrażenie, że ta guma na kostkach nijak chroni przed zimnem i że na starosc… wiadomo ;) Nie czujesz zimna po kostkach? No i buty są mimo wszystko nieocieplane, nie są bardziej jesienne niż zimowe?

    1. Nie, guma mi zupełnie nie przeszkadza, w ogóle jej nie czuję, ale nie są ocieplane, na okolice zera dają radę, ale gdy temperatura spada do mniej niż -5, profilaktycznie wybieram inne:) Nie zmarzły mi w nich jeszcze nogi, ale na pewno nie są to buty na trzaskające mrozy:)

      1. Ja teraz w Fitzsimmonsach przechodziłam mrozy -15 i dały radę :) Gruba skarpeta i było cieplutko. Kolega, który ma je już 3 sezon nie wkłada ich, jeśli jest powyżej 0 .

  10. Oj ja należę do zmarźluchów… jedyne buty które akceptuję przy temp. poniżej zera to emu i nawet w rękawicach z jednym palcem (takich misiowych) skórzanych marzną mi dłonie.. chyba muszę wypróbować patent z cienkimi rękawiczkami do telefonów pod te puchate ;)

  11. Zwykłe, bawełniane podkoszulki na ramiączkach w wielopakach będą teraz w Lidlu, ale też pamiętam, że moja mama miała ładne, bieliźniane, satynowe podkoszulki i nawet jej podkradałam jako nastolatka. Teraz mi tego brakuje i muszę się zaopatrzyć.
    Poszczęściło mi się parę lat temu – pierwsza samodzielnie, za własne pieniądze kupiona kurtka zimowa z Cubusa nie dość, że jest ciepła i wodoodporna, to jeszcze wydaje się być niezniszczalna, a kosztowała niecałe 300zł.
    Nie znoszę rajstop pod spodniami, ale z jakiegoś powodu nie mam problemu z noszeniem dwóch par legginsów na raz. Mam taki zestaw: albo termiczne, albo sportowe (do biegania) pod spód, a na wierzch grubsze z softshellem na udach z przodu (też do biegania). Cieplej niż w jakichkolwiek dżinsach. Minus jest taki, że w biurze muszę się przebierać, żeby się nie rozpuścić.
    Czule wspominam też czasy, kiedy przejęłam wełniane spodnie od garnituru po tacie – spodnie były szyte na niego na miarę, kiedy miał koło 20 lat (w latach 70., więc wełniana tkanina była naprawdę wełniana) i pasowały na mnie jak ulał w liceum.
    Jesli chodzi o akcesoria, to jaram się jak fretka, kiedy znajduję coś ocieplane Thinsulatem – wieki temu znalazłam tak ocieplane rękawice w lumpeksie i był to mój najlepszy łup w życiu – Thinsulate jest supercieplutki. Lumpeksowe rękawiczki odeszły rok temu do krainy wiecznego prania, w tym roku podobny produkt miało w ofercie C&A, a od Reeboka przyszła właśnie do mnie paczka z ocieplanymi tym materiałem butami. Jest więc miłość, a byłaby jeszcze większa, gdyby na jutro w Szczecinie nie zapowiadali DESZCZU.

  12. Do smarowania, zwłaszcza twarzy, polecam zwykłą wazelinę kosmetyczną. Praktycznie wszystkie drogeryjne kremy zawierają wodę, więc na zimowe dni się nie nadają (chyba, że chcemy mieć popękane naczynka na policzkach) Wazelina jest bezzapachowa, tania jak barszcz, wydajna – a od tej odrobiny podkład nam się nie zważy i mróz nam nie straszny! A post, Joasiu, bardzo zgrbnie i konkretnie napisany. Idę szukać bielizny termoaktywnej :)

    1. czarna_plomba

      A ja słyszałam, że z tą wodą to mit bo owszem jest w składzie celem połączenia skladnikow i rozprowadzenia na skórze, ale ona wyparowuje.

      1. Woda w kosmetykach nie jest straszna, jeśli posmaruje się skórę w pomieszczeniu, odczeka 10-15 min (woda wtedy odparuje) i dopiero wyjdzie na pole :)

    2. Wazelinę odradzałabym osobom z problemami skórnymi i na pewno nie stosowałabym jej samej, tylko jako ochronną warstwę. wazelina nie posiada właściwości czynnych dla skóry z racji tego, że jest substancją ropopochodną, ale jak izolator sprawdza się bo świetnie natłuszcza i się nie wchłania :)

  13. Na -20 zakładałam 3 pary rękawiczek: cienkie z palcem „do telefonu”, na to mitenki wełniane dlugie do łokci, a całość konstrukcji wieńczyły rękawice narciarskie :)
    Za to zauważyłam, że przy ujemnych temperaturach zimniej w nogi jest w dżinsach, niż rajstopach i sukience/spódnicy

    1. Bardzo lubię chodzić w spódnicach. Przy dużych mrozach wszyscy pytają, czy jest mi ciepło. I zawszę twierdzę, że jest mi cieplej niż w spodniach pod które nie znoszę zakładać rajstop.

  14. Dojeżdżając do pracy na rowerze odkryłam cudowny patent w postaci kominiarki i żałuję niezmiernie, że nie jest to odzież społecznie akceptowana :) A to jedyna rzecz, która: 1) nie zsuwa mi się z uszu 2) nie zsuwa mi się z brody 3) zawsze szczelnie zakrywa szyję.
    Zimą, wbrew wszelkiej logice, nieźle sprawdzają się też spódnice i sukienki. Pod spodnie wejdą najwyżej jedne grube rajstopy, pod spódnicę wciśniemy już kilka. W pracy wystarczy jedną warstwę zdjąć, i komfort cieplny zapewniony :)

    1. O, właśnie! Przez ok. 10 lat nie nosiłam spodni i ludzie zawsze mi się dziwili, jak można zimą nosić rajstopy i spódnice. A teraz ja im się dziwię, bo w samych dżinsach, bez rajstop pod spodem, można dostać odmrożenia łydek! A z kolei rajstopy+ spodnie w pracy = sauna!

      1. Dzięki za namiar na tę firmę! Cena ich płaszcza Coral_short powaliła mnie, ale dokładnie w drugą stronę niż bym się spodziewała po płaszczu o składzie 80% wełna, 3% kaszmir, 17% poliester.
        Aż zrobiło mi się przykro, że akurat nie potrzebuję :)

    2. Ha! Ja też noszę dwie pary rajstop na raz. Grzeją lepiej niż jedna 100den albo więcej, bo włókna się krzyżują i nie przepuszczają wiatru :) Zdecydowanie tak mi jest wygodniej niż w rajstopach pod spodniami. Dodatkowo bardzo mi przeszkadzają spodnie wciskane do kozaków lub botków, więc wolę ciepłe sukienki+kozaki+płaszcz do kolan.
      Podkoszulka to w moim wypadku po prostu bawełniana koszulka biała lub czarna bez rękawów – dopasowana jak stanik pod konkretną bluzkę. W lecie zmieniają przeznaczenie na top :)

  15. Podkoszulki rządzą! Nie wyobrażam sobie bez nich życia zimą ;)
    Ja jako podkoszulki noszę bawełniane bluzki na cienkich ramiączkach z H&M, ostatnio też mam dwa egzemplarze z zary, które dobrze się sprawdzają. Ewentualnie czasem mojej mamie uda się wynaleźć jakieś podkoszulkowe cudeńko w lumpeksie, ale prawda jest jedna – faktycznie sklepy z damską bielizną o nich zapomniały i nie ma szans na gustowną podkoszulkę dopasowaną do majtek…
    (hmm… czy własnie wymyśliłam rozszerzenie oferty Lunaby…? ;) )

    p.s Proszę przekazać Chrupkowi, iż do twarzy mu w szaliku

      1. Zwracam honor, w tym tygodniu widziałam, że triumph w moim mieście miał dość ładne podkoszulki. Aczkolwiek składu nie sprawdziłam, materiału nie pomacałam, tylko przelotem widziałam ;)

  16. Najlepszy patent na zimę to puchówka! Długo się wzbraniałam, bo wygląda się w niej jak ludzik Michelin… Ale w końcu znalazłam model z gumką w talii z Benettona i od teraz jest mi ciepło, nawet w cienkiej bawełnianej bluzce. A z niewymienionych sposobów na zimno polecam sweterki z moheru. Mam jeden z Solaru i zawsze zakładam go pod płaszcz – wtedy jest mi ciepło. A właśnie – znalezienie ładnego płaszcza, który ma w składzie wełnę i nie kosztuje 1000 zł, graniczy z cudem. Warto szukać w Peek&Cloppenburg i Tom Taylor.

  17. Jeśli chodzi o płaszcze wełniane to o dobrym składzie są płaszcze z polskiej firmy JASS. Mają płaszcze wełniane mniej i wełniane porządne, co w składzie mają 80% wełny i 20% poliamidu i do tego są ocieplane dodatkową warstwą.
    Posiadam dwa płaszcze tej firmy – jeden przed kolano z wielkim kapturem i drugi za kolano z wielkim kołnierzem, co pół twarzy może zakryć. Przy ostatnich wrocławskich mrozach sprawdziły się.

    Dla dziewczyn lubiących chodzić w spódnicach cały rok, dobrym rozwiązaniem są dodatkowo halki/pół-halki oraz zakolanówki z domieszką wełny (by chronić stawy kolanowe przed zimnem).

  18. Na największe mrozy zawsze, ale to zawsze wkładam dwie pary grubych rajstop, zakolanówki + wełnianą spódnicę. Do tego płaszcz do kolan i kozaki za kolano i wtedy mrozy nie są mi straszne! I uwielbiam wszelkiego rodzaju wieeeelkie szale i kominy. Mogłabym w nich chodzić nawet latem :) Natomiast marznące ręce są moim utrapieniem odkąd pamiętam… Dwie, trzy pary rękawiczek (w tym jedna z barankiem, z Zakopanego) nic nie dają, ale to chyba wina mojego fatalnego krążenia :(
    Pozdrawiam!

  19. Najgorzej jest jak temp. wzrasta do zera, śnieg topnieje i robi się plucha, wtedy emu przemakają w 0,0003 sekundy. W ubiegłą zimę zainwestowałam w timberlandy – super sprawa, jak się porządnie zaimpregnuje na początku to nawet na koniec sezonu wyglądają jak nowe (pomimo że nieraz ufajdałam je w błocie w górach). Do środka ciepłe skarpety i można śmigać :D

  20. miałam kiedyś wełniany płaszcz z pikowaną podszewką z grey wolfa, (był równie ciepły jak brzydki) i faktycznie praktycznie nigdzie nie można znaleźć teraz płaszczy z takim rodzajem ocieplenia. jakaś firma mogłaby się zająć produkowaniem ŁADNYCH I CIEPŁYCH rzeczy na zimę, bo jak dotąd to zawsze są albo ładne albo ciepłe :)

  21. Dużo od siebie nie dodam, ale potwierdzam: wełna, wełna, wełna! Porządne, wełniane skarpety (mój hit to śliczne skarpety 95% angory za 4,90 para kupione w małym, lokalnym sklepie na Mazurach, mam chyba 8 par, są mega! :D), wełniany płaszcz, szal i czapka (czapkę zrobiłam sobie na drutach z alpaki i przy temp. wyższej niż jakieś -20’C jest mi w niej za ciepło, serio :D). W ręce mocno nie marznę więc rękawiczki jakiekolwiek, cienkie wełniane albo skórzane na „po mieście” mi wystarczają, ewentualnie mogę włożyć ręce w kieszenie. Najgorzej z nogami, bo po prostu nienawidzę rajstop ani niczego pod spodniami (ostatnio taki zestaw nosiłam jak temp. dochodziły do -30, a to już kilka lat temu było.. :)), ale na małe i średnie mrozy po prostu zakładam wełniane rajstopy (firma Marylin miała fajne, Arctica bodajże, teraz niestety skład się popsuł i już tylko 20% wełny mają, na szczęście zrobiłam zapas jak tej wełny było więcej :)) i lekko ocieplane kozaki do kolan, jest ok :) No i dobrze przed wyjściem rozgrzać się jakimś ciepłym napojem albo zupą :) A w arktyczne mrozy nasmarować nos czymś tłustym :)

  22. Dla mnie rękawiczki z jednym palcem są urocze ;) tylko zawsze żal mi tego samotnego zimnego kciuka ;) na Mikołajki dostałam od chłopaka bardzo ciepły model, z futerkiem w środku i o dziwo kosztowały jedynie 20zł! ;)

  23. Też nie lubię rajstop pod spodniami, grr! A odnośnie do 'zatykania wszystkich dziur’: mam taki patent, że kiedy zakładam moje traperki lub kozaki, to nogawkę spodni wkładam w skarpetkę [pod którą są zazwyczaj rajstopy]. Tylko, że skarpetka nie może być zbyt długa, no, chyba że nie przeszkadza nam, że wystaje z buta – możemy wtedy założyć jakieś grubsze z fajowym wzorkiem :) A w naprawdę niskie temperatury, kiedy muszę chronić moje słabe gardziołko, to poza tym, że jestem owinięta jakąś chustą, zakładam kaptur na głowę i opatulam się kominem. I mogę mówić!

    PS. Ostatnio w lumpeksie dorwałam podkoszulkę ze wzorem w… brokuły .

  24. U mnie na naprawdę zimne dni najlepiej sprawdza się długi puchowy płaszcz (Marie Lund) tak ciepły, że nie muszę ubierać się ani na cebulkę, ani zakładać rajstop pod spodnie, czego serdecznie nie znoszę. Zazwyczaj na dłuższe wypady ubieram wełniana sukienkę ma bawełnianą podkoszulkę, rajstopy i zimowe buty ecco, czasem z wełnianymi getrami, które „w razie czego” można podciągnąć nad kolana. Czapka dzięki ocieplanemu kapturowi płaszcza nie musi być bardzo gruba, do -10 wystarczy kaptur. W czasie kilku stopniowych mrozów wybieram wełniany płaszcz (ale też dłuższy, za kolana) cieplejszą , wełnianą czapkę i szalik. Rękawiczki zdecydowanie skórzane.

  25. Genialne zdjęcie Chrupka, uwielbiam! <3
    Też zawsze nie mogę się nadziwić i zrozumieć dziewczyny, które w okresie zimowym ubierają do spodni skarpetki-stópki i trampeczki, nie noszą czapek a sieciówkowe piękne płaszczyki zawsze mają rozpięte, żeby było bardziej stylowo. Jestem strasznym zmarźlakiem i już w okresie jesieni nie rozstaję się z grubymi rajstopami! :D A w okresie takich minusowych temperatur kompletnie nie dbam o to jak się prezentuję i dosłownie chodzę opatulona niczym babuszka albo bałwan. Co ciekawe, kiedyś usłyszałam od koleżanki, że ona nigdy rajstop nie zakłada, bo są niewygodne i brzydkie, i jej wcale nigdy zimno nie jest, mimo że całą zimę łazi tylko w skarpetkach. Naprawdę aż tak bardzo różnimy się w kwestii odczuwania temperatury? :O

  26. A, i jakiś czas temu, z myślą o wypadach w góry, zainwestowałam w oryginalne, podgrzewane skarpetki Nordic Gear Lectra na baterie R20. Super wynalazek :)

  27. To ja dodam jeszcze, żeby sprawdzać z czego jest zrobiona bielizna termiczna. Najlepszy jest merynos i polipropylen. Polipropylen jest całoroczny i grzeje nawet jak jest mokry (tak jak wełna), więc będzie dużo lepszym wyborem niż poliester.
    A co do wełny w nieco sensowniejszej cenie niż w sklepach to polecam… nauczyć się robić na drutach :) W erze youtube nie jest to wcale aż tak trudne, a wełna w motkach (choć wciąż droga) jest dużo tańsza niż gotowe wyroby. I przynajmniej mamy pewność co do składu :) Jeśli brakuje nam cierpliwości, żeby dziergać swetry to przynajmniej czapki i szaliki można tak wyprodukować za ułamek ceny sklepowej.
    Ja od kiedy dziergam to przerzucam się coraz mocniej na wełnę (w tym merynosa) i odczuwam ogromną różnicę w komforcie cieplnym. Przy -10 nad morzem w zestawie legginsy termiczne (polipropylen), rajstopy, podkoszulka, krótka sukienka z cienkiego merynosa, kurtka puchowa, szalik i czapka z grubego merynosa i skórzane kozaki do kolana było mi na tyle ciepło, że mogłoby być jeszcze dobre kilka stopni mniej, a wciąż nie odczuwałabym zimna :)

  28. Jeju… chyba będe marznąć całe życie, bo z tego co widzę na naprawdę ciepły płaszcz będę zbierać przez kilka lat :( Może pora wybrać się do ciuchlandu…

    1. Brzmi zachęcająco, ale są strasznie krótkie! U mnie najbardziej marznie tyłek i uda, i nawet najcieplejsza kurtka nie da rady, jeśli będzie taka króciutka…

  29. Ja dzisiaj zakupiłam wkładki do butów z wełny owczej i filcem. Od razu czuć różnicę :) Myślę, że też dobry patent na dogrzanie nieocieplanych botków czy kozaków. W ogóle mialam problem żeby znaleźć ocieplane botki, nie rozumiem tego :D Pozdrawiam!

  30. Ładnej czapki/beretu 100% wełna szukam już naprawdę długo, ale w sieciówkach się nigdy chyba nie doszukam. Przeszukując internet wpadłam natomiast na dwie małe, polskie firmy: pierwsza to The Adventure Begins, cudowne czapki i super składy, robione ręcznie przez p. Hanię, a projektu jej i jej męża, można też składać zamówienia indywidualne, samemu dobierać kolory włóczki czy pompony; a druga to WearWool, również piękne rzeczy z wełny. Ale z zakupem poczekam na razie do wakacji w nadziei na promocje :D

    A z niebrzydkich płaszczy wełnianych na zalando znalazłam jeszcze ten, może kogoś zainteresuje :) Również Bruuns Bazaar:
    https://www.zalando.pl/bzr-shessa-plaszcz-welniany-plaszcz-klasyczny-grey-bz121o000-c11.html

    A Chrupek w szaliku chyba podbił by serce każdego <3

  31. Zniknięcie podkoszulek to też jedna z tajemnic, nad którymi się głowię (chociaż mam chyba jeszcze ze dwie pary: przyznaję, nie cierpiałam ich zawsze, ale było w nich cieplej, ot, paradoks, jak z czapką, tylko nie wyglądu dotyczy). Natomiast zawsze byłam przekonana, że w każdej rodzinie istnieje niewyczerpany zapas wełnianych skarpet robionych własnoręcznie przez seniorów, ale okazało się, że wcale niekoniecznie ;). W każdym razie strzegę tych moich skarpet, a jak robi się zimno, to się bez nich nie ruszam poza dom :).

  32. A może ktoś mi powie, gdzie znajdę ładne, jesienne buty, które bym mogła nosić do spódnic (uwielbiam spódnice za kolano). Buty muszą być płaskie i to jest problem….

    1. Ha, ja wlasnie mam to samo pytanie do wszystkich dziewczyn piszacych tu o chodzeniu zima w spodnicach czy sukienkach… Jakie buty do tego? Da sie znalezc cieple, plaskie i wygladajace jak nalezy w zestawie z kiecka?

      1. Mam ciepłe kozaki z Baty i bardzo sobie chwalę. Trzeci sezon na razie i zobaczymy czy wytrzymają 8 lat, tak jak kozaki z CCC (kupione, kiedy jeszcze skóra licowa nie była koszmarnie droga a buty szyli wytrzymałe). W każdym razie wyglądają nieźle do spódnic za / przed kolano, a zawsze można dokupić wkładkę, choć jeszcze nie musiałam.

        I polecam zobaczyć co ma Wojas: mam od nich ocieplane kozaki z zamszu na „słonince”, ale płaskie (też sprzed pewnie 5 sezonów). Idealne na mrozy i super do spódnic :).

      2. To zależy jaki fason i długość sukienki/spódnicy. Ja noszę zazwyczaj do połowy uda, więc nieźle wyglądają do klasycznych oficerek, ocieplanych botków (takie ładniejsze emu? Nie wiem jak to sprawnie opisać…) no i przede wszystkim kozaki za kolano <3 Takie zawsze wyglądają super, do tych dłuższych sukienek też.

      3. Moze za malo doprecyzowalam: chodzilo mi o buty, ktore dobrze wygladaja i z sukienka, i ze spodniami, wiec jak dla mnie wszelkie kozaki odpadaja – szukam czegos o cholewkach maksymalnie nad kostke :) Na co dzien chodze w spodniach i nie wyobrazam sobie kupowac osobna pare butow do kiecek, ktorych nie nosze az tak czesto ;) Da sie znalezc cos bardziej uniwersalnego czy przesadzilam z poprzeczka? ;)

  33. Moja koleżanka prowadzi firmę z płaszczami, młoda polska projektantka, ona dba i gwarantuje min. 80% włókien naturalnych w każdym okryciu wierzchnim także wpadajcie do niej na (jesli oczywiscie moge podac linka?) pro-be.com
    widziałam, macałam jej płaszczyki na żywo, są ładnie i porządnie odszyte :) takze polecam

  34. Nie lubię marznąc, dlatego zimą zawsze mam na dłoniach grube rękawiczki z kożucha z jednym palcem, które kupiłam parę lat temu w sh. Bez wielkiego szala, ciepłej kurtki i czapki nie wychodzę w mrozy. Dobre buty trudno kupić, ale skórzane dają radę.
    Również nie rozumiem trendu na gołe kostki. Świetny post! :)

  35. Każdy Norweg ma w swojej szafie cały stosik ullundertøy, czyli wełnianej bielizny: podkoszulków, leginsów itd. I przysięgam, nie ma nic lepszego. Merynos przy ciele potrafi zastąpić gruby sweter. Zabawne jest to, że na przykład Cubus na swojej norweskiej stronie ma cały dział poświęcony bardzo ładnej, wełnianej bieliźnie (https://cubus.com/no/Dame/Kolleksjon/Undertoy/Ullundertoy/), ale próżno tej samej zakładki szukać w polskiej wersji sklepu. Widać rzeczywiście instytucja ciepłej podkoszulki nad Wisłą wymarła :(

    I przychylam się do tego, co mówisz o puchówkach. Dorobiłam się w tym roku parki Arctic Noth Face 550 i dawno nic mnie tak nie grzało!

  36. „Wczoraj byłam koło Złotych Tarasów i nie mogłam się nadziwić, ile wychodzących stamtąd dziewczyn ma na sobie czapkę, szalik, rękawiczki i obszytą futrem parkę, ale między butem a modnie podwiniętą nogawką świeci goła kostka.” – true strory, tez od tym już od jakiegoś czasu dumam! Ja bym chyba w takich warunkach już zamarzła!

    Dla mnie zimową podstawą są ciepłe rękawiczki, dawniej korzystałam z takich cienutkich i było źle, a w tym roku udało mi się trafić na takie całkiem ciepłe i jeszcze wyglądające fajnie :) Fajnym patenten są tez rękawiczki, które na końcu palców mają takie coś, co pozwala normalnie korzystać z dotykowego telefonu – przy częstym chodzeniu w słuchawkach i zmienianiu piosenek co 30 sekund było to całkiem przydatne :)

  37. Super wpis! A przy tym jaki praktyczny! Ja nie wyobrażam sobie mrozów bez podwójnych rękawiczek, zakładanych jedna para na drugą. Co się tyczy podkoszulek natomiast, to wciąż można je spotkać w sklepach z bielizną, ale nie w tych sieciowych. Najlepiej szukać ich w sklepach osiedlowych lub w małych miastach.

  38. Skarpeciochy z gór! Jakiś czas temu, Mama przywiozła mi z Zakopanego takie ręcznie dziergane, wełniane, grube skarpety. Fakt, wchodził mi tylko do jednych butow, ale grzały jak nic innego. Te wszystkie poliestrowe, miśkowe, puchate skarpety się przy nich chowały. Wytrzymały chyba dwa czy trzy sezony ciągłego noszenia-prania-noszenia… Potem przetarły się, wpadły w psią paszczę i odzyskałam ażurową wersję na lato. ;-)

  39. Swój płaszcz kupiłam właśnie w sh za 3zl i jest super, a bez podkoszulka pod swetrem czy bluzka nie ruszam się z domu :) pozdrawiam Martyna

  40. Rozpływam się nad Chrupkiem w szaliku, sama słodycz!
    Ja z kolei namiętnie chodzę – prawie cały rok – w wełnianej, góralskiej chuście odziedziczonej po babci. Grzeje jak stąd na Giewont :)

  41. Jestem strasznym zmarzluchem, a na uczelni mam bardzo zimno, więc troszkę doświadczenia w „dogrzewaniu się” nabyłam ;)
    Ubieram jeansy, wyższe skarpetki (domieszka wełny albo moheru mile widziana), kozaki za kolano (obwołane ostatnio buto-spodniami) do środka których włożyłam wkładki z owczym runem (grzeją jak emu, ale tylko od spodu, niestety). Podkoszulka (w Intimissimi są, przed świętami kupiłam w ich outlecie jedwabną za… 12,90zł ^^), koszulka z krótkim/długim rękawem, sweter cienki, sweter gruby, wełniana kamizelka (cieniutka, ale długa za pupę), puchowy/ wełniany płaszcz, rękawiczki+czapka (wełniane), szal który mogę zarzucić na plecy jak poncho :)
    A na uczelni piję gorące napoje z kubków termicznych i jem ciepłą kaszę albo zupę z termosa na lunch (zgrabny, wielkości kubka termicznego)
    Pozdrawiam gorąco spod koca :)

  42. Stopy marzną mi nawet latem i nie mam żadnego patentu na tę przypadłość ;)

    Jeśli chodzi o podkoszulki to od jakiegoś czasu zaczęłam je nosić – właśnie zimą. Kupiłam sobie kilka par topów na cienkich ramiączkach z Gatty, Intimissimi i H&M i zakładam je pod koszule. Dodatkowa warstwa zapewnia lepsze trzymanie ciepła, a przy okazji mogę spokojnie zakładać także bardzo jasne, lekko prześwitujące góry bez obawy o pokazywanie tej „prawdziwej bielizny” :)

    W kwestii okryć wierzchnich jestem zdania, że żaden wełniany płaszcz nie da tego co… futro. Jakkolwiek to nieetyczne, dostałam jakiś czas temu stare futro po mamie, zaniosłam do kuśnierza, żeby je lekko zwęzić i dopasować i kurczę! W życiu nie miałam czegoś tak „ciepłego”. Na minus że to moje jest strasznie krótkie, ale i tak jest mi w nim dużo cieplej niż w moich super-hiper wełnianych płaszczach. Nno stresówa, że nagle jakiś obrońca praw zwierząt obsypie mnie mąką czy obleje farbą ;)

    1. A! I rękawiczki jeszcze! Mam jedną parę po mamie, takich dwupalczastych. Z zewnątrz skóra, a w środku jakieś takie ocieplenie. Są ekstra! I do tego fajnie wyglądają, bo na zewnętrznej stronie mają wyszyte urocze gwiazdki. Niestety nie są zbyt eleganckie i nadają się jedynie na niezbyt formalne okazje ;) Poza tym wełniane dwupalczaste rękawiczki „od górali” są ekstra i często na tyle duże, że pod spód można wcisnąć jeszcze jedną parę :)

    2. Ja kupiłam sobie kożuch i też się stresuję, że ktoś mnie zwyzywa na ulicy, bo mój ma bardzo długi włos – z jakichś włoskich owiec wysokogórskich. Niestety to prawda, że jest to najcieplejsze okrycie, jakie kiedykolwiek miałam. Przestałam się garbić z zimna, nie muszę też zakładać już tylu warstw ubrań naraz. Przykro mi ze względu na owieczkę, ale jest mi bardzo zimno :(

  43. nooo tak, znowuuuu tylko trochę się ochłodziło i już na ulice wychodzą emu i puchówki :/ Wiem, ciepło to ciepło, ale dla mnie cena jest za wysoka. Mogę nosić czerwoną kurtkę sportową i niedopasowane zbytnio rude rękawiczki ale do emu i puchówek raczej nigdy się nie przekonam.

  44. Świetny post. ja również uważam, że podstawą jest wełna, wełna i jeszcze raz wełna. W tym roku sprawiłam sobie czapkę z kaszmiru… i nie wiem jak do tej pory mogłam bez niej żyć! Jest w niej idealnie ciepło – w duże mrozy ciepło, gdy temperatura powyżej 0 jest nadal ciepło – ani w niej nie zmarzłam ani się nie spociłam. No i włosy mi się nie elektryzują, nie są przygniecione, no same superlatywy!
    Poza tym świetnie sprawdzają mi się skórzane rękawiczki, ale mają one wełnianą (a jakże) wyściółkę. Mam też starą puchową kurtkę kupioną chyba z 10 lat temu w Cubusie – jest niezniszczalna. I choć wyglądam w niej jak w śpiworze ;) to nie ma nic lepszego na mrozy.
    No i buty. Z tym mam zawsze problem. Mi stopy marzną nawet w Ugg i Emu. Od 2ch lat mam śniegowce Sorel i Uggi, ale takie skórzane z wierzchu. Nie ma szału, przy konkretnych mrozach i dłuższym pobycie na dworze stopy mi w nich zamarzają, ale na razie nie znalazłam nic lepszego. No jeszcze chyba tylko oryginalne radzieckie walonki mi pozostały ;)

  45. Jak mawiała Mama Muminka „Nie zapomnijcie o ciepłych majtkach, jeżeli zrobi się zimno.” Ja w zeszłym sezonie zaopatrzyłam się w podkoszulkę bez rękawów i figi z wełną merynosów z polskiej firmy Brubeck (linia Comfort Wool). W tym roku kupiłam jeszcze jedną parę bo super się sprawdza noszę od jesieni do wiosny. Nie ma bocznych szwów więc nic się nie skręca a na to jestem bardzo uczulona, no i nie gryzie :) Za podkoszulek zapłaciłam 50 zł a za figi 25. Też wolę w zimie wersję grube rajstopy + spódnica/sukienka niż spodnie. Rajtki noszę z Marilyn Arctica 80, ktoś wcześniej o nich wspomniał. Szukam rajstop z wełną lub kaszmirem ale nie takich z 2-5% dodatkiem tych włókien, tylko konkretnie ciepłych. Ktoś może coś polecić? Coś co nie kosztuje miliony monet? No i odpowiednie wkładki w bucie obowiązkowe, jeśli nie mamy grubej podeszwy.

    1. Wydaje mi się, że moja siostra kupiła naszej babci na Gwiazdkę tego typu rajstopy z firmy Veneziana, zapłaciła bodajże 70 zł….

      1. Dziękuję. Przyzwoita cena, muszę sprawdzić ile procent wełny. Na Zalando znalazłam rajstopy z wełną Falke (55% wełny merino) ale kosztują drugie tyle bo 139zł.

        1. Z marylin są takie rajstopy woolsoft i też mają coś chyba ok. 50% wełny. Mogę zasugerować też rajstopy firmy Transparenze (Jennifer bodajże), które mają chyba jeszcze wyższą zawartość wełny, a cenowo powinny plasować się na poziomie ok. 50zł. Jeżeli się dobrze poszpera, to na pewno coś się jeszcze znajdzie fajnego w sensownej cenie. Zresztą jak masz bieliznę Brubeck to oni zdaje się robią też legginsy termoaktywne z wełny.

  46. Ja powiem szczerze, że na wielkie mrozy, czyli poniżej -10, muszę mieć naturalne skóry, czyli kożuch bądź futro. Ostatnimi czasy ja byłam zgrzana jak moi znajomi się telepali :) świetne kozuszki, w dobrej cenie można znaleźć w second handach. Jednak z bólem serca przyznaję, że futro jest absolutnie bezkonkurencyjne – ja sama żadnego w życiu nie kupię, ale babcia ma pełną szafę, które mają po kilkadziesiąt lat. Także bez wyrzutów sumienia skracam i nie marzne, mam nadzieję, że mi też posłużą całe życie :)

  47. Dziękuję Ci bardzo za link do butów EMU! Polowałam na takie już od dawna, ale jakoś gryzła mnie trochę ich cena. Skorzystałam jednak ze wskazanej przez Ciebie promocji (+dodatkowych 50 zł mniej za zapisanie się do newslettera- polecam!) i moje cieplutkie EMU już są do mnie w drodze i to za 209 zł :D :D :D Muszę się tylko nauczyć dobrze o nie dbać :)

    Co do moich sposobów na mrozy to są nimi:
    – rękawiczki z jednym palcem – różnica jest odczuwalna,
    – góralskie skarpety – takie wiecie, szare grube,
    – gdy jestem w domu – góralskie kapcie (te co tak wełna im wystaje) i polarowy dres,
    – czapka na Oleńkę z Potopu,
    – Soplica malinowa do herbaty ;)

  48. Dziękuję za ten post! Temat dla mnie idealnie na czasie – niedawno przeczytałam Twoją książkę, z której wyniosłam m.in. to, żeby patrzeć na ilość wełny w składzie płaszcza ;) I od jakichś dwóch tygodni rozglądam się (stacjonarnie, muszę pomacać :)) za zimowym, ciepłym okryciem i butami… i generalnie jest dramat. Większość skórzanych kozaków jest nieocieplana, a ciepłe kurtki chyba nie istnieją. Na dodatek u mnie naturalny puch odpada, bo mam uczulenie, więc zostaje albo primaloft albo wełniany płaszcz, tylko chyba znalezienie takiego z przyzwoitą zawartością wełny plus podszewką graniczy z cudem… A i tak nie mam gwarancji, że będzie mi w czymś takim ciepło, zmarzluch jestem ;) Notabene zainspirowana Twoim linkiem znalazłam chyba względnie nadającego się kandydata – https://www.zalando.pl/comma-plaszcz-welniany-plaszcz-klasyczny-light-camel-co121p006-b11.html . Cóż, mam nadzieję, że te mrozy niebawem miną i będę miała jeszcze cały rok na świadome poszukiwania ;)

  49. Temat, który tu poruszyłaś rozpala moje rozmowy z koleżankami, podczas wieczornych powrotów do domu z pracy. Słabo mi się robi na sam widok dziewcząt z gołymi kostkami, w trampkach, z gołymi głowami i szyjami nieotulonymi niczym. Wtedy włącza się moja (podobno) kobieca empatia i sama zaczynam się trząść z zimna, mimo 101 warstw, które mam na sobie.
    Już od bardzo dawna jestem fanem wełnianych płaszczy, choć strasznie ciężko znaleźć coś, co jest jednocześnie ładne, zgrabne (!) i ciepłe. Ze smutkiem wspominam przygodę w liceum z szytym na miarę płaszczem z wełny ambasador, który krawiec mojej babci bardzo chciał upodobnić do stroju księdza lub członka gestapo… W zeszłym roku udało mi się kupić bardzo dobrej jakości krótki płaszczyk polskiej firmy Biba – model Regina, granatowy, bardzo fajnie uszyty, z szalowym kołnierzem i świetnym składem – 75% wełna + 10% kaszmir + 15% poliester. Jego jedyną wadą jest to, że jego ocieplina jest dość cienka, ale rekompensuje mi to fakt, że jest on na tyle obszerny, że można pod niego założyć bardzo wiele warstw, nawet najgrubsze płaszczo-swetry np. z By Insomnia (które niestety nieziemsko gryzą i bez dwóch warstw koszulko-podkoszulek nie da rady wytrzymać).

  50. Od jakiegoś czasu zachodzę w głowę, co z tymi gołymi kostkami?! Stwierdziłam, że to jakaś nowa moda, której już nie rozumiem, bo jestem na to za stara. Ale swoją drogą, pamiętam, jak jeszcze kilka lat temu wszystkie dziewczyny latały w zimie w kusych kurteczkach z wystawionymi na mróz nerkami. Brr. I jedno i drugie to dla mnie paranoja, ale zapewne przemawia przeze mnie zramolały zmarzluch ignorant „mody”.

  51. Chrupek <3 Kocham tak bardzo :P

    Co do zimy to rzeczywiście, przy pierwszych lepszych mrozach trudno ubrać się jednocześnie ciepło i ładnie…a przy tym nie zrujnować sobie budżetu, zwłaszcza jeżeli chodzi o płaszcze i kurtki. W sieciówkach jakaś magia – na wieszaku wszystko wygląda porządnie, a po dotknięciu okazuje się, że kurtałka mogłaby się sprawdzić najwyżej przy leciutkim przymrozku. A dobrej jakości płaszcze kosztują w najlepszym razie połowę najniższej krajowej.
    Dla mnie najlepsze i najtańsze rozwiązanie to second handy. Jeżeli chodzi o swetry i okrycia wierzchnie, można w nich znaleźć naprawdę ciekawe rzeczy, często dosłownie za grosze!

    1. Zgadzam się z Tobą w zupełności! Second handy ratują każde małe budżety, trzeba tylko mieć czas do poszukiwań, cierpliwośc i uważnie czytać metki, podstawy materiałoznawstwa też się przydadzą ;) Z tego, co pamietam, Style Digger napisała w tym temacie kilka przydatnych wpisów

  52. „Musi być lekka i chronić puch przed zamoczeniem (przypadkowym, jeśli będziemy w puchówce wychodzić w deszczowe dni, długo nam nie posłuży), (…)” – a co z wychodzeniem w sniezne dni? Zima to nie tylko niskie temperatury, a nad morzem potrafi sypac nieprawdopodobnie gesto…

    1. Dlatego zastosowanie w puchówkach bawełny innej niż impregnowana lub innym niż diagonalnym (skośnym) splotem włókien jest bez sensu. W tym wypadku syntetyczna warstwa wierzchnia jest niezwykle ważna, bo zapewnia lepszą wodoodporność.

  53. Hej dziewczyny, ja poszukuję ostatnio bezskutecznie kardiganu długości przed kolano o fasonie szlafrokowym. Takiego z paskiem, albo możliwością owiązania się w talii paskiem. Problem w tym, że wszystko, na co trafiam to akryl. A do tego mam strasznie wąskie ramiona, więc tzw. rozmiar uniwersalny wygląda słabo. Może któraś z Was wie gdzie można coś takiego znaleźć? Z góry dziękuję :-)

    1. Ja mam taki z wiskozy z odrobiną nylonu (może być? mistrzynią rozróżniania włókien nie jestem, ale kojarzy mi się, że wiskoza jest OK). Kupiłam kilka lat temu w Quiosque.

      1. Z tego co pamiętam z tekstów Simplicite o materiałach, to wiskoza jest bardziej przewiewna i higieniczna niż włókna syntetyczne. Właściwości ma lekko zbliżone do bawełny, ale niestety gniecie się i elektryzuje.

        1. Eee, nie elektryzuje się:) A wiskoza w swetrze trochę bez sensu, bo nie będzie ciepły, to tak jak bawełniane sweterki – dobre na wczesną jesień czy wiosnę, ale nie na zimę.

  54. Moje uwielbienie do Twojego bloga rośnie, co więcej, na żadnym innym nie spotykam się z tyloma cennymi komentarzami Czytelniczek! :)
    Ja mało przebywam na świeżym powietrzu (niestety) i w zimie polegam na ogrzewaniu w samochodzie, jednak zdarza mi się ubrać dwie pary skarpetek. Dla mnie też totalnym must-have są podkoszulki, koniecznie, codziennie, przez całą jesień i zimę, a czasami i w chłodniejsze dni wiosny/lata. Nie rozumiem, czy w ogóle da się bez nich funkcjonować? :) Ja mam dwie niezniszczalne kupione parę lat temu w Tchibo, ponadto body z Lidla – koniecznie chciałabym jeszcze ze trzy takie. Zimą nie ma dnia, którego nie rozpoczynam od założenia podkoszulki i dopiero wtedy bluzki.
    Przydałaby mi się jeszcze podkoszulka, a najlepiej body z długim rękawem :)
    Co do rękawiczek, to odczuwam wielki ból, że nie bardzo mogę nosić jednopalczaste – codziennie prowadzę samochód i niestety za kierownicą sprawdzają się tylko skórzane, choć ostatnio koleżanka poleciła mi wełniane podszywane od środka zamszem. Muszę w takie zainwestować!
    A ze wszystkich rzeczy na świecie najbardziej nie cierpię marznących stóp (u mnie w torebce prawie zawsze gości zapasowa para skarpetek na czarną godzinę) oraz „dziury” przy dekolcie. Nie rozumiem, jak dziewczyny mogą nosić szale czy kominy z „przewiewem”, dla mnie wszystko musi być w 100 procentach zakryte!

  55. Staram się rozsądnie kupować, wymieniłam wszystkie buty z czasem na te porządne, ze skóry (chociaż dalej szukam idealnych traperów), staram się rozsądniej kupować tshirty. Ale kompletnie nie mogę przekonać się do zrezygnowania z akrylowych swetrów, wełna mnie przeokropnie gryzie, a swetry z bawełny nie sa już takie miłe :(

    1. Wiec może swetry z wełny merynosów/merino wool? Albo z kaszmiru? Na Zalando można znaleźć klasyczne modele w miarę rozsądnej cenie ;)

  56. Zdjęcie Chrupka jest świetne, dawno nie widziałam takiego cudownego zdjęcia :) Zawsze mam problem z kupnem kurtki zimowej, i dlatego od 3 lat mam tą samą, nie jest zbyt gruba i na pewno nie taka jak te pokazane przez Ciebie ale jakoś daje radę. Buty na zimę muszę mieć z futerkiem bo inaczej nie dam rady nawet przy małych mrozach. Najlepiej też mieć chociaż jeden gruby, wełniany sweter i na pewno będzie nam ciepło. Muszę pomyśleć o tej bieliźnie termoaktywnej, takiemu zmarzluchowi jak ja na pewno by się przydała, że ja na to nie wpadłam wcześniej :)

  57. Jeśli chodzi o płacze, to długi czas szukałam czegoś, co byłoby dla mnie wystarczająco ciepłe i najlepiej ocieplane właśnie. No i podobnie- nie udało mi się nic znaleźć. Sieciówkowe propozycje sprawdzą się może w październiku, ale na pewno nie w środku zimy. Wybrałam się więc do sklepu z materiałami, kupiłam materiał i ocieplaną podszewkę, a krawcowa wyczarowała płaszcz. Całość wyniosła jakoś nieco ponad 200zł, więc stosunkowo tania wersja. Polecam takie rozwiązanie. :)

  58. Nie jestem fanką rozwiązań typu „źle wyglądam, ale jest mi ciepło”, tylko uparłam się szukać ubrań spełniających oba wymagnia. Długo szukałam, ale opłaciło się. Spośród sieciówkowej kupy (przepraszam za wyrażenie) znalazłam JEDEN model kurtki, który jest i ciepły, i nie „szmatowaty” i… uwaga, po raz pierwszy czuję się dobrze w kurtce. Uważam, że jest naprawdę śliczna. Jeśli chodzi o patenty, to rajstopy plus sukienka 3/4 jest dla mnie ciekawym połączeniem. Również ubieram się w warstwy: podkoszulka, koszulka, narzutka, koszula i wełniany sweter. Pamiętam, jak całe życie nosiłam akryl i niesamowicie marzłam. Myślałam, że to przez zimę, a wystarczyło zmienić skład materiału! Butów nie znalazłam najlepszych na świecie (nie używam skóry, więc musiałam znaleźć inne), ale dopóki nie zmarznę, albo się nie przegrzeję, to jest mi w nich nawet ciepło, więc jestem zadowolona. Plus mają fantastyczny wygląd i pasują zarówno do sukienek, jak i bardziej męskich stylizacji.

      1. Kupiłam ją w Reserved za 199 (z 299) zł. Nie mogę jej znaleźć w internecie. Niby ma krój parki, ale: 1. sznurki w talii są od środka, więc ich nie widać i skojarzenie z parką nie narzuca się od razu. 2. jest z takiego śliskiego materiału jak kurtka, a nie „szmatowata”. Poza tym jest lekka i choć wydaje się cienka, nie marznę i sprawiła na mnie wrażenie porządnie uszytej. Jest czarna (z szarym futerkiem przy kapturze, ale go nie noszę), a od środka ma szary pikowany materiał. I choć skład materiału to poliester, to jest cudowna – a uwierz mi, jestem maksymalnie podejrzliwa co do ubrań, tym bardziej kurtek, które smętnie zwisają i nie grzeją. Sprawdziła mi się ostatnio przy -15, więc polecam.

    1. A co masz na myśli przez „narzutkę”?

      PS. Pewnie nie ma szans na podrzucenie jakiegoś selfie w tej kurtce…? Oczywiście może być bez twarzy, chodzi mi o fason :)

  59. Pani Joanno, ja się tutaj wpisuję pierwszy raz,a to dlatego ,że przypadkiem wpadła mi Pani książka do ręki ( dostałam o d przyjaciółki-polonistki :)). Przeczytałam i jestem zachwycona, wywróciłam szafę do góry nogami, wywaliłam pół rzeczy, zostawiłam tylko najlepsze (czytaj: z najlepszych tkanin, bo również się na tym znam) i jestem zadowolona! A tak w ogóle to mam 38 lat, jestem z Krakowa, mam na imię Dorota, jestem mamą 7 letniego chłopca i ciągle szukam swojego stylu …… Jak widać nie tylko młode dziewczyny tu zaglądają :)
    Co do podkoszulków to fakt, jakoś wyszły z mody ale ich używam i ostatnio odkryłam świetne marki Wadima z dodatkiem 25 % wełny! są cudne : miękkie, wygodne, i cieplutkie!!!! polecam!

    pozdrawiam!

  60. Dziewczyny! Ile linków i propozycji :) Siedzę i przeglądam. Płaszcza z dominacją wełny poszukuję i póki co ciężko idzie. Nie łatwo znaleźć taki, który będzie dobrze wyglądał przy większym rozmiarze, a nie jak worek na kartofle, no i nie zrujnuje portfela przy okazji. Moje niezbędniki na zimę to przede wszystkim podkoszulki, ciepłe swetry, szale i rękawiczki, czapkę zaczęłam nosić dopiero w tym roku i nie wiem jak mogłam się przed tym wzbraniać! A co do ewenementów na naszych ulicach – zastanawia mnie po co niektórym szale/kominy, skoro gołe ciało prześwituje z każdej strony. Ja tam muszę się opatulić tak, żeby mi żaden wiaterek pod szal nie wleciał. :D Świetny post :)

  61. Wrzuciłam na maksa długi komentarz i mnie wywaliło ze strony i się skasował :(. To problem techniczny bloga, czy mój?

    Jeszcze raz, w skrócie:
    1. Jestem wielką fanką tej bezgranicznej miłości, z jaką Chrupek na Ciebie patrzy <3. Te zdjęcia są najlepszym argumentem za przygarnianiem piesków ze schroniska!
    2. Wielkie dzięki za fachowy post, naprawdę świetna robota! Na pewno jeszcze kiedyś do niego wrócę, bo zakupy zimowe to dla mnie największa tortura.
    3. Tortura, którą przeżyłam właśnie w zeszłym miesiącu. Raz w życiu udało mi się kupić cudowny płaszcz BGN – wełna i kaszmir, klasyczny krój, uniwersalny kolor, po przecenie, miodzio. Niestety, nie nadaje się toto do codziennego noszenia (słabo wygląda z dżinsami i w ogóle czymkolwiek sportowym), więc już któryś rok z rządu zaliczyłam czołganie się po sklepach w poszukiwaniu jakiejś niezobowiązującej alternatywy. To absolutny koszmar. W końcu dorwałam się do czegoś w Pepe Jeans, skład przyzwoity, ale na polską zimę raczej odpada (sama mieszkam w Belgii, więc to nie taki problem, ale gdybym miała wrócić, to musiałabym znowu przeżywać tę samą zakupową gehennę w poszukiwaniu czegoś cieplejszego). Więc o płaszczowej frustracji wiem wszystko.
    4. Jeśli chodzi o sposoby przetrwania prawdziwych mrozów, to moją radą byłoby po prostu "odpuść sobie". Podczas świątecznej wizyty w domu, zasuwając po zimnym Krakowie w Emu i puchówce, nie mogłam się nadziwić, ile dziewczyn próbuje drobić po lodzie na obcasach i płaszczykach wiatrem podszytych, ewentualnie w sportowych butach Nike, o których wiem, że są bardzo przewiewne, bo przecież służą do uprawiania w nich sportu. No i po co to? Czy ktokolwiek spojrzy krzywo na faceta, jeśli założy brzydką kurtkę narciarską na garnitur w dniu egzaminu? Taa, rozumiem, "ale ja się lepiej czuję jak jestem elegancka" – fajnie, ale z katarem ciężko wyglądać stylowo, więc serio – daj sobie spokój. Mrozy trzymają przez kilka dni, można je przechodzić w czymś praktyczniejszym. Ogólnie cały ten wywód piszę po to, żeby zaznaczyć, że nie tylko producenci odzieży zimowej robią nas w konia – my same też w tym uczestniczymy!

    1. Haha, znam osoby, które uważają sportowe buty za CAŁOROCZNE obuwie, bez względu na deszcz, śnieg i niepogodę…

  62. Bardziej od wiejącego w szyję wiatry, nie znoszę zamarzniętych uszu.
    Zawsze marzły mi uszy! Przez 10 lat nosiłam dredy i nie było mowy o czapkach. O tyle o ile kokon z dredów grzał mnie w głowę, to uszy marzły niemiłosiernie. Nauszników nie lubię.
    nosiłam więc nauszne słuchawki, nie dość, że mogłam słuchać ulubionej muzyki, to jeszcze grzały mnie w uszy :)
    teraz, gdy dredów już nie mam słuchawki zakładam na czapkę.

  63. Ostatnio zaopatrzyłam się w sorele – jak dla mnie najładniejsze dostępne śniegowce, ciepłe i nieprzemakalne do tego i bardizej mi się podobają niż emu:)
    Do tego mam porządną puchówkę northface, co mnie cieszy w wersji nie-baleronowej, czyli bez tych przeszyć nieszczęsnych. Jej wadą jest niestety to, że jest trochę za krótka, idealna byłaby wersja do połowy uda.
    Do tego ciepłe, bawełniane gacie i długa podkoszulka (w tej funkcji używam bawełnianych dopasowanych koszulek na ramiączkach). Zaintrygował mnie temat bielizny wełnianej!

    I jeszcze dodam, że warto jest się grzać od środka, w sensie dobrego rozgrzewającego jedzenia. Ostatnio pisałam o tym u siebie, o tu: http://odpoczywalnia.blogspot.com/2015/12/zimowe-jedzenie.html

  64. U mnie ostatnio puchowka wygrała z wełnianym płaszczem. Mam przyjemny, rudy wełniany płaszcz z solara, ale przy niskiej temperaturze i lodowatym wietrze nie dawał rady. Puchowkę kupiłam w the north face, jedna z serii Lifestyle (te sa dłuższe i taliowane, wyglada sie nieco mniej niż ludzik Michelin) i choć 'płakałam, gdy placilam’ to juz następnego dnia czekając na spóźniony pociag, bardzo się z niego cieszyłam.

    1. To prawda, mój płaszcz sprawdza sie tylko w sezonie przejściowym i dodatnich temperaturach. Chociaż wygląda bardziej stylowo i elegancko od puchowej kurtki, to wole wyglądac jak ludzic Michelin niż marznąc.

  65. Dodam jeszcze od siebie radę z działki beauty :)

    Podczas mrozu polecam smarowanie się naturalnymi masłami, np. shea, kakaowym czy olejem kokosowym. To skuteczna warstwa ochronna na skórze, która pozostaje odkryta, czyli głównie na buzi, ustach, ewentualnie kostkach ;) no i oczywiście koniecznie na dłoniach, żeby nie robiły się spierzchnięte. Dodatkowo masła zmiękczają i odżywiają skórę. Można je kupić przez internet, roztopić i połączyć, tworząc swoje autorskie masełko. Mały pojemniczek można mieć zawsze w kieszeni kurtki czy płaszcza.

    Trzymajcie się ciepło!

  66. Moim zimowym niezbednikiem jest:

    1. Kurtka puchowa z Mango z za 350zł wypełnieniem 50% kaczy puch 50% kacze pierze i materiał zewnetrzny poliester. Za tą cene, jeszcze do przełkniecia dla studenckiej kieszeni, próżno szukac lepszej. Zależało mi na kurtce, która bedzie nie tylko ciepła, ale i długa (do połowy ud), z kapturem (w którym czuje sie ja Assasin), bedzie miec wysoki kołnierz i dodatkową listwe przy zamku błyskawicznym.
    Z wełnianych płaszczy właściwie zrezygnowałam, dwie, wełniane peleryny nosze czasem narzucone na wyżej wspomnianą puchową kurtke, kiedy obficie pada.

    2. Futrzana kamizelka. Znaleziona kilka lat temu w lumpeksie, nienagannie służy mi każdej, mroźnej zimy przede wszystkim za sprawą ogromnego, puszystego kaptura, chroniącego przez wiatrem i mrozem.

    3. Szal typu komin, który uszyłam w ubiegłym roku z wielkiego, dzianinowego swetra z kaszmiru. Komfort, dotyk i ciepło takiego szalika jest nieporównywalne do jakichkolwiek innych, jakie miałam do tej pory (ze szczególnie mieszanymi uczuciami wspominam piekny, aczkolwiek niesamowicie gryzący komin z wełny). Wspomne tylko, że podobnej wielkości kaszmirowy szalik kosztuje w Internecie ok. 500-800zł…

    4. Kaszmirowa czapka. Swoją znalazłam w Tk Maxxie za ok. 50zł (szukajcie, tam można znaleźc prawdziwe perełki!). Nie elektryzuje włosów, jest bardzo ciepła i miekka. Dzieki niej po raz pierwszy od niepamietnych czasów przeprosiłam sie z czapkami :) Zachecam zatem do eksperymentów ze starymi swetrami i maszyną do szycia ;)

    5. Getry. Takie śmieszne rulony na nogi, co prawda mój model jest akrylowy, ale założone np. na krótkie botki pozwala poprawic komfort termiczny. Myśle, że gdyby sie za nimi lepiej rozejrzec, to znalazłoby sie porządne, wełniane.

    6. Skórzane kozaki z kożuszkiem, z grubą podeszwą i wyraźnym bieżnikiem. Nic tak mnie nie denerwuje, niż kozaki bez bieżnika, które w połączeniu z oblodzonym chodnikiem ślizgają sie po nim jak po roztopionym maśle… mam obecnie pare, która towarzyszy mi od blisko 7 lat i która na zimowe mrozy jest niezastąpiona. Swoją drogą o skórzane buty zawsze skrupulatnie dbam: czyszcze, kremuje, impregnuje…

    7. Kardigany. Szybki sposób na docieplenie góry stroju. Szczególnie dobrze nosi mi sie gesto pleciony kardigan wielki jak sukienka, znaleziony w sklepiku z odzieżą vintage. Ostatnio zaopatrzyłam sie w klasyczny kardigan z wełny merynosów, który także nosi mi sie przyjemnie, ale jednak traktuje go jako jeden z elementów składowych, a nie głównych swojej zimowej „cebulki”.

    Problemami do rozważenia pozostaje kwestia rekawiczek- skórzane owszem, są eleganckie, ale przy mrozie -10 stopni dają już niewiele ciepła.

    1. Modospad, a gdzie kupujesz kozaki z kożuszkiem? Rozglądam się za takimi, ale na rynku jest zalew cieniutkich skórek nie na nasz klimat :/

  67. 1) Jeśli chodzi o bieliznę z merynosa, to polecam Lindex: http://www.lindex.com/pl/lingerie/others/wool-underwear/#!/page1/row1 Mam od nich kilka koszulek bez rękawów i są boskie!
    2) Z rajstop nie zawiodła mnie do tej pory Gatta, co roku mają trochę inne rajstopy z wełną, ale zawsze są one ciepłe i miłe. Mam też Marilyn Arctica, ale jak już wspomniano wcześniej, załapałam się na te z gorszym składem i nie grzeją tak, jakby się tego chciało.
    3) Bardzo zawiodłam się na rajstopach Marilyn z kaszmirem. Niby dużo kaszmiru (o ile pamiętam ok. 40%), ale są jakoś dziwnie zrobione, po założeniu mają bardzo duże oczka i wszystko przez nie przewiewa…
    4) Niezastąpione są kurtki puchowe, przy czym zawsze zwracam uwagę na skład i nie kupuję, gdy wkład ma mniej niż 70% puchu. Naprawdę da się znaleźć puchówkę, która dobrze leży i wygląda pięknie. Miałam już kurtki i płaszcze z Zary (moja puchówka sprzed dwóch lat miała jeszcze podszewkę z polaru, co dodatkowo grzało), Tiffi, Stefanel i Wranglera, wszystkie były bardzo ciepłe i nie wyglądałam w nich jak ludzik Michelin ;)
    5) Dobrym rozwiązaniem jest kupno w sklepie z tkaninami ociepliny (jak się dobrze poszuka, można wyszukać np. wełnianą) i wszycie jej do niezbyt ciepłej kurtki. Kosztuje to grosze, a można uratować np. ładny, ale wiatrem podszyty płaszczyk :) A taka kurtka grzeje potem jak wściekła.

    1. Każdy wyższy skład procentowy puchu w puchowej kurtce to kolejne stówki do ceny za taką kurtkę. Polecam poszukiwania w sklepach internetowych, obecnie trwają przeceny, posezonowe promocje i można znaleźć taką kurtkę w przyjemniejszej cenie ;)

  68. a jest jakaś wełna która nie gryzie?? ja wełnę kocham, uważam że jest piękna i ciepła, ale jak jest jej choć 1% to ja sobie wydrapuję mięśnie spod skóry prawie.
    Chrupek powinien dostać nagrodę specjalną za to zdjęcie:))

    1. Miałam różne wełny i mogę je uszeregować następująco (od najbardziej gryzącej): alpaka (oj, jestem niby pancernik, ale myślałam, że oszaleję) -> wełna owcza -> merynos -> kaszmir (w zależności od przędzy, albo gryzie niemal niezauważalnie, raczej w stylu „czuję, że to na pewno wełna, a nie np. akryl”, albo nie gryzie wcale).

    2. no własnie kaszmirowy sweterek mojej mamy pobił wszelkie rekordy. nigdy nic z siebie tak szybko nie zrzucalam. bo też kiedyś czytałam, że kaszmir i alpaca. muszę chyba w jakimś sklepie tę alpake znaleźć i wypróbować.
      albo jestem skazana na wieczny akryl:(

  69. Ostatnio też widzę dziewczyny z odsłonięymi kostkami, brrr… Chociaż ja jestem mega zahartowana przez nadmorskie wiatry i robienie zdjęć na bloga bez kurtki, normalnie też jestem jak piecyk, a teraz w ciąży szczególnie, to dorzucę swoje trzy grosze ;) Świetne płaszcze wełniane i kurtki puchówki robi polska firma http://www.rock-collection.pl – bardzo dobre składy, świetne ceny, wzronictwo ròżne, ale można coś ładnego znaleźć. Widzę, że ich sklep internetowy coś szwankuje, dlatego pozwolę wrzucić linki do mojego płaszczyka (ok. 50% wełny plus ocieplina), kupiony za 150zł http://www.thelifeness.pl/2014/02/szary-melanz-sol-pieprz.html i kurtki puchówki, którą noszę już kilka lat http://www.thelifeness.pl/2012/11/lotd-marchewka-i-sliwka-czyli-rudzielec.html. Odkryłam też tanie swetry i kardigany z kaszmirem, zazwyczaj ponad 50%, za śmieszną cenę 40-70 zł, w sklepie stacjonarnym Soldo (mają też internetowy http://soldo.isklep24.pl, ale często nie podają składów:/) – kupiłam od razu kilka sztuk, różne fasony i kolory, i jestem z nich mega zadowolona ^_^ Świetnie się sprawdzają, zwłaszcza teraz, gdy mam wielki ciążowy brzuch, a taki luźny kardigan super go otula :) Polecam!

      1. Heh, wkradł mi się chochlik – miało być że kaszmiru ponad 5% ;) Ale z ciekawości zerknęłam jeszcze raz na składy i jeszcze raz się miło zaskoczyłam, np. wełna merynoska nawet do 75%, kaszmir 5-25%… Też wątpiłam w te składy i myślałam, że jestem naiwna, że obok wełny to te swetry nawet nie leżały… Ale moja Babunia (krawcowa) potwierdziła jakość i sama kupiła kilka sztuk, swetry są naprawdę mega miłe w noszeniu i ciepłe, a przy człowiek się w nich nie zgrzeje, po kilku praniach wyglądają dalej bardzo dobrze… Jakością znacznie przewyższają sieciówkowe, i nawet jeżeli skład jest przekłamany to nie zmienia to faktu, że jestem z nich bardzo zadowolona. Oczywiście są made in Japan/China etc. ale to teraz norma ;) Tego typu swetry w takiej cenie udało mi się jeszcze ustrzelić w TKMaxxie, do którego niestety mam daleko, więc będę nadal zaglądać do Soldo ;)

  70. A mnie zastanawia czemu w sklepach nie ma długich kurtek ciepłych z kapturem? Zawsze jak wynajdowalam w granatowym (moim ulubionym) kolorze to albo krótka kończąca się przed pasem z kapturem, albo długa bez niego. Przez te marne poszukiwania, już 4 rok korzystam z mojej granatowej, długiej, cieplej, ale z kapturem kurtki puchowejm. Jedyny mankament to rok w rok zacinajacy się zamek, ale przynajmniej ciepłe oszycie to wynagradza :))

  71. Mnie od paru lat ratują płaszcze, które kupiłam w internetowym sklepie vintage. Mam dwa, oba z lat 60., 100% grubej, zbitej wełny, super krój. Grzeją jak nic, czuję się w nich jak w zbroi ;) A co najlepsze, jeden taki płaszcz kosztował mnie jakoś połowę mniej niż lichy płaszczyk z Zary. No i jeśli coś wytrzymało tyle lat, to można mieć pewność, że jeszcze trochę posłuży. Nie każdy lubi taki styl, ale takie ciuchy można tez łatwo „unowocześnić” dodatkami. Polecam, czasem warto pogrzebać w internecie, albo lumpeksach!

  72. buty outdoorowe. jak ja kocham takie zapożyczenia. =D ,kurde a po powrocie z pracy muszę zawsze włożyć moje indoorowe buty =D
    Ludzie. Szanujcie swój język ojczysty, bo takie zapożyczenia to raczej śmiech na sali wywołują niż cokolwiek innego. Ja osobiście zakończyłam po outdoorowych butach czytać dalej.

  73. Powtórzę za komentarzami powyżej: WEŁNA, nie ma nic lepszego, wielgachny akrylowy sweter nigdy nie da tyle ciepła, co mały kaszmirowy kardiganek–sprawdzone. Wełnianych rzeczy najlepiej szukać w lumpeksach, a zwłaszcza wybrać się na dział męski. Jakoś tak jest, że męskie ubrania są bardziej „pancerne” niż damskie. Ostatnio upolowałam sweter z owczej wełny i kaszmirową kamizelkę, wymagały co prawda zwężenia, ale od czego jest maszyna do szycia ;)

    Drobna porada na nasze nadmorskie wiatry: pod obszerny płaszcz kurtka skórzana/ramoneska przylegająca do ciała. A co do obuwia, to nic nie przebije połączenia glanów z wełnianymi skarpetami. Niech się chowają wszystkie kozaki! ;)

  74. Znacznie lepsze niż Emu czy Ugg będą zimowe buty Sorel – mają modele ocieplane, które nadają się nawet do -40 stopni :). Dodatkowo podeszwy są zaprojektowane tak, żeby nie slizgaly się po śniegu czy lodzie. Niektóre modele mają naprawdę fajne, w dodatku też wodoodporne – czego nie można powiedziec o Ugg.

    Jeśli chodzi o puchowki to warto poszukać czegoś z 700-850 cuin puchem. Wtedy wcale nie muszą być one ogromne i wyglądać jak Michelin Mam, żeby wspaniale grzaly. I to nie prawda, że taka zawartość puchu to tylko w kostiumach aplinistow ;) polecam np Arcteryx czy wyższa półkę The North Face. Moja ma 700, przepiękny odcień lawendy i super grzeje. Fakt, jest bardziej sportowa niż elegancka, ale ja taki styl właśnie lubię.

    I jeszcze jedno – dużo ciepła ucieka przez zamek (tak, zasuniety). Warto poszukać czegoś, co ma taką „zakładkę” na zamek przez całą długość kurtki/płaszcza.

  75. Całkowicie zgadzam się ze wszystkim, co zostało napisane :) Myślę jednak, że docenianie tych wszystkich podstaw zimowego ubiorowego wyposażenia przychodzi z wiekiem. W nastoletnich latach było mi wiecznie ciepło, teraz (już 5 lat po dwudziestce) wyczuwam każdy chłodzik czający się w powietrzu. Trudno jest pogodzić chęć zachowania atrakcyjnego wyglądu przy jednoczesnej walce z zimowymi utrapieniami. A na marginesie – Chrupek w szaliku rozczula niesamowicie. I do twarzy mu w tym szaliku :P

  76. Już od dwóch lat moje futerko (oczywiście sztuczne!) zapewnia mi ciepełko w mroźne, zimowe dni :) Do tego szczelnie owinięty szalik (moim zdaniem może wyglądać stylowo) i oczywiście ciepłe kozaki. Do puchówek pewnie nigdy się nie przekonam. Żadna z powyższych mi się nie spodobała :)

  77. Mnie zimą chroni moc kilku warstw wełny! Na bluzkę zakładam wełniany sweter, na to wełniany płaszcz i na górę – uwaga, uwaga – wełniane poncho. Bardziej „wełnianie” już się nie da! A odkąd dzięki Tobie zaczęłam zwracać uwagę na materiały, z których wykonywana jest odzież, mój komfort na co dzień poprawił się ogromnie. Latem nie tonę we własnym pocie pod poliestrowymi koszmarkami, a zimą nie wychładzam się przez zgrzanie pod akrylem. Nie wiedziałam, że codzienność może być tak komfortowa, a zmiana jest tak prosta. Jeżeli chodzi o buty to niezawodną firmą jest Ecco – to świetna firma, która jest w mojej rodzinie zadomowiła się lata temu. Buty są porządne, ciepłe, świetnie wykonane i wytrzymałe przez lata. W tym roku wkładam do nich – uwaga – wełniane skarpety z TKMaxxa i mogę śmigać. Na moim rodzinnym Podlasiu, polskim biegunie zimna, podczas ostatnich kilkunastostopniowych mrozów czułam się świetnie ogrzana i uhahana jak norka, tylko nogi mi marzną, bo moje Jonie Jeans z Topshopa nie wpuszczą pod siebie nawet cieniusieńkiej warstwy, więc muszę obmyślić patent i na to ;). W zanadrzu mam też puchową kurtkę z Promodu (jedną z bardziej estetycznych jakie widziałam, burgundową z paskiem) i bieliznę termiczną, jeśli przyjdzie mi do głowy dłuższa wyprawa, nawet taka warszawska zima jak dzisiejsza mi nie straszna! ;)

  78. Bardzo ciekawy post. Pracuje w norweskim przedszkolu, co oznacza, ze cały dzien jestem ma dworze. Jedyne co sie sprawdza, to wełna. Wełniane podkoszulki, koszule, majtki, staniki ratują mi zycie. Wooland, iis norway, janus to moje ulubione marki, ubrania maja piękne składy, bielizna jest zawsze w 100% z wełny. Wełna jest również obowiązkowa dla dzieci, oddaje wilgoć, wiec nawet podczas śnieżnych szalenstw nie zatrzymuje wilgoci. Oj tak, kocham wełnę!

  79. W imieniu tych dziewczyn, ktore biegaja w rozpietych plaszczykach-nie wszyscy jestesmy zmarzlakami! W temperaturze do -10 stopni, osobiscie nie potrzebuje ani szalika ani czapki ani futrzanych okryc. Nosze wlasciwie tylko rekawiczki, ale glownie z przyczyn estetycznych. Oczywiscie, zapewne sa dziewoje, ktore chca wygladac stylowo za kazda cene, ale jest tez mnostwo osob , ktore jak ja moga hasac w lekkiej kurteczce od pazdziernika do marca i czuc sie swietnie. Ha! (I nie, nie przemieszczam sie autem a trase praca/dom pokonuje piechtoa kilka razy w tygodniu a jest to ok. 40 min. spacer).

  80. Zawsze mnie dziwią dziewczyny, które zimą chodzą w jesiennych kurtkach, mają odkryte kostki, szyję, czy inne części ciała. Jestem totalnym zmarźluchem i dla mnie nie ma opcji, żeby wyjść na taki mróz nieopatulona do reszty. Niestety ja z kolei nie (z)noszę czapek, zadowalają mnie za to nauszniki i duży kaptur. Przestaję się w ogóle przejmować wyglądem, ważne jest, żeby było ciepło ;) Dobry pomysł z tymi legginsami termoaktywnymi, będę musiała jakiś poszukać (bo nawet rajstopy pod spodnie często mi nic nie dają, a nogi biedne, w uścisku.

    Bardzo mi się spodobał Twój blog, zawiera ciekawe porady i to, czego szukam w internecie. A nie tylko sztywne stylizacje (i to w dużej części wydziwnione – jak na mój gust). Przyjemnej zimy ;)

  81. Hej, jedno słowo nt. dobrego płaszcza. Swój kupiłam w sklepie w hali na Rynku Bałuckim. 80% wełny, 20% poliester i podszewka poliester (nie można mieć wszystkiego). Wełna jest zwykła, bez lepszych domieszek, ale na początku aż pachniał wełna, robiłam też test na sklad z paleniem nitki. Wszystko po to, żeby sprawdzić czy nie dalam się nabrać. Płaszcz kosztował ok. 300 pln. Krój klasyczny, dwurzędowy, ale ma jakieś dziwne guziczki i pozna się zapiąć pod szyję. Jest gruby, długi i ciepły. Polecam szukać w miejscach nieoczywistych, bo można upolować coś super. A i jeszcze jedno – szyty w Pl. :)

  82. Z wszystkimi Twoimi radami/ patentami zgadzam się w stu procentach ! Kurtka koniecznie ze ściągaczami, z głowy ucieka 40% ciepła naszego ciała, więc nie ma mowy o chodzeniu bez czapki, a podkoszulki są w mojej garderobie odkąd pamiętam (aż trudno mi uwierzyć, że nie wszyscy je posiadają :P). Zalecałabym również solidne i korzystne dla stóp wkładki do butów, które przy mrozach są naprawdę bardzo ważne (chłód bezpośrednio od podłoża).
    Pozdrawiam ciepło :-)

  83. Nigdy nie potrafiłam zrozumieć ludzi którzy potrzebują tyle warstw ubrań, jeśli temperatura nie spada poniżej -15°C to noszę zwykłe spodnie, nieprzemakalne buty i kurtkę przeciwdeszczową i jest ok :) Naprawdę nie jest mi zimno, za to w lato zdycham z gorąca, bo nie może być idealnie.

  84. Super wpis i komentarze! Dokładam swoje 3 grosze.

    Ja należę do tych najmniej marznących i zdecydowanie częściej jest mi za gorąco niż za zimno, ale myślę, że wynika to głównie z mojego sposobu poruszania się. Zazwyczaj jestem wszędzie na granicy spóźnienia i całe życie lekko biegnę, poza tym zawsze niosę ze sobą jakiś ciężar- taka praca i studia. Zmuszając się cały czas do wysiłku fizycznego nasz organizm pozostaje rozgrzany i nie marznie. Pamiętam jak miałam w-f na powietrzu w gimnazjum i rano przychodziłam na niego w kurtce, a po przebiegnięciu kilometra zostawałam w szortach i topie. Dlatego nie rozumiem dziewczyn, które stoją na przystankach i trzęsą się zakutane jak Buki, ale nadal dzielnie stoją i się trzęsą. Ja wtedy patrzę ile zostało do autobusu, odejmuję od tego minutę, dzielę na pół i tyle czasu biegnę dynamicznie w jedną stronę, potem w tym samym tempie wracam. Można też zabrać kilka dodatkowych książek, albo wcześniej zrobić zakupy. Wtedy oczywiście ważne są nieśliskie buty.
    Znalazłam też świetny kompromis między ładnością a ciepłością butów. Już je kiedyś tu pokazywałam, ale wkleję jeszcze raz http://www.palapa.pl/files/articles/899/12_3832d15f50c7692e1f313bd1bd1856cd.jpg. Teraz buty tej firmy można kupić tu http://manistashop.com/pl/index/6. Są bardzo, bardzo ciepłe, jedyną ich wadą jest to, że nie nadają się na deszcz bo przemakają wtedy, ale i tak na deszczu byłoby w nich za gorąco.
    Bardzo polecam też czystą alpakę. Mam z niej sweter i szal i jeszcze nie było takiej pogody żebym nie zdejmowała płaszcza mając na sobie którąś z tych rzeczy. Ta wełna ma włókna cieniutkie jak wata i one bardzo szczelnie przylegają do siebie nie wpuszczając nic do środka, no i jest bardzo piękna i elegancka, poza tym milutka i delikatna dla skóry.
    Jeśli chodzi o płaszcze to mam 2- jeden 100% wełna od Kasi Zapały, a drugi z TKMaxx z Erich Fend 80% wełna 20% kaszmir i ten drugi jest zdecydowanie cieplejszy- jeszcze ani razu w nim nie zmarzłam. Nie wiem czy to kwestia tej domieszki czy jakości tkaniny, ale tak czy siak bardzo polecam, było ich w tym roku sporo. Czerwony bez kaptura i bordowy z kapturem (ja mam ten drugi). Najbardziej podobny do tego https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/236x/2d/88/5e/2d885e807c184cb1d86808e618a6305d.jpg ale konkretnego nie znalazłam.
    Jeszcze z moich odkryć chętnie podzielę się sposobami na wyglądanie ładnie i elegancko przy nie marznięciu. Na puchówkę, albo brzydki płaszcz (robiłam tak zanim nie kupiłam sobie swoich) można założyć piękne, wielkie ponczo, które zakryje absolutnie wszystko jednocześnie stanowiąc kolejną warstwę. A już w ogóle polecam ponczo z alpaki na arktyczne mrozy, najlepiej z kapturem, bo jednak kaptur daje sporo więcej niż czapka i szalik, a eleganckie płaszcze rzadko go mają.
    Po kilku latach marznięcia w odsłaniających uszy kapeluszach do swoich eleganckich płaszczy odkryłam też eleganckie czapki- toczki. Ja mam taką, widziałam też wełniane turbany, już zszyte tak, że stanowią czapkę. Sądzę, że pasują nawet do ekstramalnie eleganckich płaszczy.
    Nie znalazłam tylko rękawiczkowych kompromisów i marznę w dłonie przy każdym mrozie. Pozostaje mi skorzystać z komentarzy.

  85. Podbijam temat HALEK – czemu wymarły? może ktoś widział chociaż długie podkoszulki? takie poniżej pępka, a najlepiej do połowy uda. A jeszcze lepiej – z wełną? Szukam też bezskutecznie ciepłych majtek z nogawkami – wszędzie niestety modelujące. No i last but not least – body z wełną! Koszulki z brubecka są świetne, ale niestety się podwijają i rolują na brzuchu i plecach. Czy ktoś widział termoaktywne body z wełną gdzieś?

    1. Ja takie przedłużone podkoszulki kupiłam wiosną w H&M, bawełniane do połowy uda na cienkich ramiączkach. A bardzo bym chciała żeby halki wróciły do łask, bardzo praktyczny i ładny element garderoby.

    2. Hmmm… Ja kupilam swoja w sklepie Lindex, a na przyklad Intimissimi ma halki i polhalki w swojej ofercie regularnie, wiec nie wiedze problemu?

      1. Dokładnie! Jeśli ktoś kupuje tylko w galeriach/sieciówkach to też polecam zajrzeć do Intimissimi.
        Dla mieszkanek Krakowa i okolic – byłam 3 dni temu w outlecie Intimissimi w Factory i halek jest obecnie zatrzęsienie, w tym cały wieszak klasycznych kremowych do połowy uda, ze 100% jedwabiu za 33zł! Polecam, przygarnęłam jedną ;)

  86. Jak buty to tylko te w typie emu! Obśmiewałam zawsze osoby pocinające w tych brzydactwach po mieście, do momentu aż nie dostałam podobnych. Moje co prawda to jakieś nołnejmy, ale na zewnątrz mają owczą skórę, w środku z kolei owczą wełnę. To najcieplejsze buty, jakie w życiu miałam. (Dla ich dobrego pijaru pominę fakt, że są kremowe i śniegowa plucha wygląda na nich, no wiecie…). Postanowiłam, że na kolejną zimę zainwestuję w czarne.

    No ale czymś jeszcze chciałam się z Wami podzielić!
    Ja w tym roku stanęłam przed trudnym życiowym wyzwaniem, a mianowicie kupnem zimowego płaszcza… Jaki wniosek? Jeżeli jesteś takim konkretnym zmarzluchem, jak ja i zimą przy minusowych temperaturach pojawia się paniczny strach przed wyjściem na dwór z powodu możliwości odmrożenia sobie yyy… wszystkiego?, to szansa, że zmieścisz się z tym zakupem w tysiącu złotych polskich jest równa zeru. Mój płaszcz z Monnari służył mi dzielnie jakieś 3 lata, ale ma tak dziwny pudełkowy-odysejowo-kosmiczny kształt, że najzwyczajniej w świecie już mi się przejadł. Poza tym uznałam, że byłoby całkiem spoko wyglądać jak dorosła kobieta. Poszukiwania rozpoczęłam na początku grudnia, trwały one 2 tygodnie. Chciałam się zmieścić w 500 zł. Stwierdziłam, że to rozsądne rozdysponowanie pieniędzy, więc może nie będzie mi szkoda wydać ich aż tyle na jedną rzecz (ubieram się zazwyczaj w lumpeksach, więc to dla mnie jakiś horrendalny pieniądz). Przeszukałam każdy zakątek wszystkich pospolitych sieciówek i większość znalezionych przeze mnie modeli nie miała nawet podszewki (żyjemy w Polsce czy jednak w Hiszpanii?!?!). Znalazłam w końcu w Zarze jasnobrązowy dwurzędowy płaszcz z ciemnymi guzikami z podszewką. Nawet z 40-50% domieszką wełny, dokładnie już nie pamiętam. Nie miał niestety waty. Ale był naprawdę świetnie skrojony i odejmował mi na pierwszy rzut oka jakieś 5-7 kilo, więc stwierdziłam, że to przeżyję. Był do kolan (babcia mnie zawsze propsowała za miłość do płaszczy i spodni z wysokim stanem). Kupiłam M, bo S była zbyt dopasowana w ramionach, a uznałam, że mogę go niechcący skrzywdzić ubierając pod spód grubaśny sweter. Byłam płaszczem zachwycona, kupiłam sobie do niego nowe rękawiczki, nowy szalik. Była to miłość gorąca, aczkolwiek boleśnie krótka. Pierwszego dnia świąt zauważyłam, że cały rękaw płaszcza się pruje. Nie zdążyłam go więc nawet przetestować, kiedy prawdziwa zima w końcu przyszła.
    Latam więc teraz w jesiennej kurtce, nowy szalik rzuciłam w kąt, wróciłam do starego (wiecznego!) ogromnego komina kupionego jakieś 6 lat temu w Reserved i wykorzystuję moc warstw. Jest ich tyle, że ledwo tę kurtkę w ogóle na siebie wkładam. Jakoś nie wpadłam na pomysł ciuchów termoaktywnych, chyba to nadrobię…
    I wierzcie mi, że dałabym sobie teraz rękę uciąć (chociażby mi nie marzła) za ten flauszowy płaszcz, który jakieś 6-7 lat temu kupiła mi mama w sklepie Maxima za 500 zł, a który jak stwierdziłam jakieś dwa/trzy lata po jego zakupie, zajmuje w szafie zbyt dużo miejsca, jest niewyjściowy i nieziemsko babsko-brzydki (piękny długi, ciemnobrązowy, przewiązywany w pasie), w związku z czym postanowiłam go wyrzucić na śmietnik (tak, naprawdę to zrobiłam).
    No, ale jak to mówią głupich nie sieją, a rosną, co nie?

    1. OMG, mam nadzieję, że to nie jest najdłuższy komentarz w historii tego bloga. Aż mnie zawstydziła moja wylewność. To chyba dlatego, że pierwszy raz zostawiam komentarz pod Twoim postem. Hm, chyba założę bloga na wyrażenie swoich ciuchowych frustracji ;)

    2. Mam nadzieję, że go zareklamowałaś. W ubiegłym roku miałam podobną kwestię z kurtką. Szkoda mi było kasy na kurtkę za 500 zł, więc w Stradivariusie kupiłam krótką, puchową kurteczkę, w której nawet było mi dość ciepło. Kosztowała raptem 260 zł, ale zaraz po świętach odpadła mi jedna napa przy samej górze, zauważyłam również niewielkie rozprucie w środku. Szczerze to rzadko mi się zdarza coś reklamować, ale raz kozie śmierć. Zaniosłam. Pani zaproponowała mi naprawę albo wymianę inną rzecz z możliwością dopłaty. I tak oto po świętach, czyli w okresie wyprzedażowym stałam się posiadaczką długiej, puchowej kurtki do kolan, w pięknym odcieniu granatu, która gdy kupowałam poprzednią kurtkę kosztowała 480 zł, a gdy ją reklamowałam już 280 zł :)

      1. Ola, inaczej być nie mogło – zareklamowałam :) I szłam w ogóle do tej Zary gotowa na wojnę (obawiałam się, że mi wmówią, że to wszystko z powodu złego użytkowania), ale Pani bez zająknięcia oddała mi za niego pieniądze. Tak czy siak, słaba to sytuacja. Wydawałoby się, że jak wydajesz już na coś 500 zł to ponosisz to chociaż jeden sezon…

        BTW Już wszyscy znajomi śmieją się ze mnie, że reklamacja to moje drugie imię… Przez bardzo długi czas byłam lumpeksiarą, która absolutnie niczego nie kupowała w normalnych sklepach, ale lumpeks to lumpeks – wszystkiego czego potrzebujesz w nim nie znajdziesz, no i siłą rzeczy musisz przejść się czasem do sklepu. W Bershce kupiłam więc sobie czarne spodnie z wysokim stanem i kozaki za kolano. Te pierwsze po praniu – zgodnie z metką w 30 st. – sprały się nieziemsko, szwy zrobiły się praktycznie białe. Oddałam. Buty po paru dniach zaczęły skrzypieć przy chodzeniu (najgorzej, jak na zewnątrz było mokro) i po założeniu ich raz na (cienkie) spodnie rozciągneły się tak niesamowicie, że w pierwszych 15 minutach chodzenia spadały mi pod kolano. Też oddałam. I tak naprawdę to zupełnie nie wiem czy to jest kwestia tego, że mam niesamowitego pecha czy też jakość rzeczy tak nieziemsko spadła w dół. Tak czy inaczej – wracam do kupowania w lumpeksach :)

    1. Możliwe, że już są wszystkie wykupione, ale gdy ja szukałam w listopadzie jakoś to były w sklepach: esprit (tam kupiłam dla siebie), benetton, tatuum i jeszcze w jakiś 2 chyba. Także tragedii nie było. Jest ich mniej, niż polyestrowych, ale są. Przynajmniej w Gdańsku ;).
      Pozdrawiam :)

  87. Nawet jako dziecko nie buntowałam się przeciw warstwą, bo w hierarchii moich priorytetów ciepło zawsze górowało. Ja widzę moje koleżanki w zimie z odkrytymi kosatkami, albo w rajstopach tak cienkich, że prawie nieistniejących to zastanawia mnie czy mają inną odporność na zimno. Z kolei kiedyś we „Francuskim szyku’ przeczytałam, że puchówka jest dobra tylko wtedy gdy wyjeżdża się na wieś i przyznaję, że ręce mi opadły. Nie wiem na jakim świecie żyją Ci wszyscy ludzie, owszem ja również lubię wyglądać ładnie, ale zakryta kostka czy puchówka (co niektóre bywają naprawdę ładne) mi tego chyba nie odbierze ;)

    Chrupek jak zawsze rozbraja :D

  88. Witam. Mam pytanie -pierwszy raz kupilam sobie plaszcz welniany (dlugi niemal do kostek, burgundowy, ze stojka). Sklad- 100 % welna z kaszmirem, podszewka – 52 % acetatu plus 48 % wiskozy. Czyli dobrze wybralam ? (aha- to jest moj pierwszy komentarz, choc bloga podczytuje sobie juz od dluzszego czasu :) po prostu trafilam w temat ;) )

  89. Puchowa kurtka nie musi być wcale przerażająco droga. Kupiłam swoją za 200zł, wcześniej kosztowała 300zł i nie była wcale ze znanego sklepu (znaczy w sumie była, z Butiku). Skład ma jak podajesz, mieszankę pierza i puchu, chyba w proporcjach 70/30 a i tak jest ciepła, cienka na dobrą sprawę, kobieca (serio ma dobry kształt, taki bardziej elegancki). Strasznie się boje co w momencie jak czas będzie się z nią pożegnać, teraz mam ją chyba 3 sezon. Uwielbiam ją, nie potrzebuje swetrów ani grubej odzieży pod spodem. Wystarczy ten płaszcz. Chociaż przy naszych zimach nie noszę jej zbyt dużo. Tylko jak są mrozy poniżej 5 stopni, inaczej jest za gorąco.

  90. Puchowe płaszcze szyje (również z dopasowaniem na wymiar) polska firma Małachowski. Są lekkie, niesamowicie ciepłe i długie, w wielu kolorach. Na szczęście problem mrozów w Polsce mnie nie dotyczy, ale gdybym mieszkała w chłodnym kraju to puchówka ratowałaby mi życie :)

  91. Zbierałam się trzy dni żeby napisać ten komentarz, ponieważ ostatnio coraz bardziej się załamuję…Stosuję się do Twoich rad, wskazówek. Staram się podążać za minimalizmem, slow fashion oczywiście zgodnie ze swoimi potrzebami. Uwielbiam Twoją książkę i Twój blog, zresztą niejednokrotnie o tym pisałam :) Chrupka kocham jak swojego psa :))) Ale…Fajnie, że namawiasz i mówisz o tym, by inwestować w dobrej jakości ubrania wykonanych z naturalnych tkanin, by szybką modę, chińskie fabryki wykorzystujące w nieludzki sposób ludzi do pracy, kiepskiej i beznadziejnej jakości ciuszki i związane z tym zagrożenia dla środowiska zastępować tym lepszym. Ale trochę, a nawet bardzo mnie boli to, że wydaje mi się ani razu nie zająknęłaś się nawet na temat tego, w jaki sposób wszystkie naturalne i wybawiające ludzi od zimna/niewygody/braku jakości materiały, ubrania, buty, akcesoria są pozyskiwane. Nigdy chyba nie wspomniałaś o całym okrucieństwie wobec zwierząt jaką się im zadaje by zdobyć skóry na buty, torebki, akcesoria, wełnę na płaszcze, pierze na kurtki…Każda ta rzecz (o ile nie jest pewnie zaznaczone, że produkt pochodzi z eko-hodowli??) jest związana z cierpieniem zwierząt. Szczególnie pewnie chińskie produkty. Angora – podobno żywe króliczki przywiązywane są do stołów i obdzierane z pięknego białego futerka, potem lądują w klatkach. Pierze gęsie, czy kurze – mimo, że ptaki te w naturalny sposób gubią swoje piórka, to przecież ludzie nie będą na to czekać, żywcem wyskubują pióra z ptaków, pozostawiając im nierzadko krwawiące rany i pozbawiając ochrony przed zimnem. Wełna w ogóle – wydawałoby się, że zwierzęta przy goleniu nie cierpią, ale zapewne nie wszędzie i nie wszystkie (Chiny). Skóra na buty – łudziłam się, że skóra na buty pochodzi jednak z resztek zwierzęcia, które umarło, czy było przeznaczone na mięso, ale niestety np Indie, gdzie krowy to dla nich świętość, podobno pakują te zwierzęta w nienormalnych ilościach do wagonów (pozbawiają ich wszystkiego, nawet wody) po czym przy końcu podróży większość z tych krów jest martwa…i tak po kolei ze wszystkim…
    Wiem i zresztą to widać, że Ty sama również kochasz zwierzęta. Jednak co z tym wszystkim? Myślałaś o tym, przy 'namawianiu’ ludzi na stawianie na skórę, wełnę, pierzę? Ja sama mam ogromny z tym problem i dylemat. Nigdy nie kupowałam nieskórzanych butów (oprócz kilku nieistotnych par), lubię skórzane buty i nie wyobrażam sobie zacząć kupować butów z poli-czegoś tam. Płaszczy też szukałam z wełną (mieszanką wełny). Nie mam płaszcza wełnianego w 80% i chyba już nie kupię. Mam jedną puchówkę z pierzem i puchem kaczym (nie jest to idealna puchówka, krój ma kompletnie nie-puchówkowy), ale jest ciepła, ładna i ma już z 4-5 lat. Nie mam skórzanych torebek, nie potrzebuję ich, chociaż marzy mi się jedna porządna torba shoper od Dzikiego Józefa…i się cały czas waham. Nie mam swetrów wełnianych, mam kilka z domieszką wełny, ale teraz nie wiem nawet czy jakiegoś szukać. Bielizna (z merynosów tak wczoraj wychwalana prze Radzkę), która jednak jedna w szafie by się przydała, ale czy nie wiąże się z cierpieniem???
    Powoli rezygnuję z mięsa, tzn postanowiłam na razie w styczniu nie jeść mięsa, co dalej zobaczymy. Ale jak tu pogodzić modę i slow fashion z wyrzutami sumienia…
    Chciałabym, abyś ten temat również poruszyła kiedyś na blogu. Jak sobie z tym radzić, na co stawiać, aby sumienie nie zeżarło żywcem. Albo może są jakieś sposoby na to, by sprawdzić skąd dany surowiec pochodzi i w jakich warunakach był pozyskiwany?
    Przepraszam za ten długi wpis i ewentualne błędy stylistyczne, ale nie chce mi się go sprawdzać :)
    Pozdrawiam
    Gosia

    1. Z komentarza wynika, że jesteś wrażliwą osobą. Niestety, jak nie odpuścisz trochę w kwestii doszukiwania się cierpienia zwierząt i ludzi życie będzie dla Ciebie udręką. Produkty odzwierzęce są używane w bardzo wielu miejscach, o których nie miałabyś pojęcia (np. w lekach, kosmetykach, domieszki w jedzeniu poukrywane pod nieznanymi nazwami, preparatach do opryskiwania roślin… I w dużej mierze nie masz możliwości sprawdzenia czy tam są czy nie). Jak zaczniesz o tym myśleć, to nie zjesz nawet banana (bo pryskany, bo cośtam). Prawda jest taka, że jak sama sobie czegoś nie wyhodujesz i nie zrobisz to nigdy nie masz 100% pewności, czy coś lub ktoś nie ucierpiał. W mojej ocenie każda masowa produkcja/uprawa wiąże się z problemami etycznymi. Opryskiwane pola bawełny szkodzą środowisku, mam tego świadomość a mimo to chodzę w ubraniach z bawełny. Bo niby jak miałabym sprawdzić czy ten akurat kawałek mojego t-shirta był pryskany chemicznie czy naturalnie? We wszystkim należy zachować umiar i nie popadać w przesadę :) Przykład z życia: przechodziłam przez pola w pewnej polskiej miejscowości w której niektórzy rolnicy sprzedają swoją żywność „mieszczuchom”. Na drodze między polami wysypano płytki azbestowe, które pyliły się przy każdym przejeździe ciągnika i rakotwórczy pył osiadał na ziemniaczkach. Pysznie? Nie masz możliwości być w każdym miejscu na ziemi i sprawdzać uczciwość wszystkich ludzi z których pracą masz do czynienia.
      Są firmy specjalizujące się w ubraniach i dodatkach wege, dostępne głównie przez internet. To oczywiście sporo kosztuje, ale coś za coś (w sumie za wełnę też trzeba sporo zapłacić, więc wychodzi na to samo). Poszukaj pod hasłem wege buty, wege ubrania. Z resztą na tym blogu też się pojawiły kiedyś wege buty (poprawcie mnie jeżeli się mylę!)
      „jak tu pogodzić modę i slow fashion z wyrzutami sumienia” – może zacznij sama szyć sobie ubrania? Ewentualnie zmienić klimat i chodzić nago, bo w pełni satysfakcjonującego rozwiązania możesz nie znaleźć. Dlaczego? Bo sprzęt elektroniczny za pośrednictwem którego będziesz robić wege zakupy w internecie pochodzi z wyzysku ludzkiej pracy i jest duże prawdopodobieństwo, że po drodze ucierpiało środowisko naturalne wraz z żyjącymi tam zwierzątkami.
      Pozdrawiam!

      1. Dziękuję za odpowiedź. To prawda, ostatnimi czasy jestem bardzo wrażliwa na punkcie zwierząt…i chyba faktycznie muszę to sobie sama jakoś wypośrodkować, bo zwariuję :/ A nawet chciałam dodać na końcu mojego wywodu taką konkluzję, że chyba zacznę chodzić nago, bo wszystko jest nie tak :) O kosmetykach, lekach wiem…staram się tu również wprowadzać zasadę kupowania ekologicznych, naturalnych i koniecznie nie testowanych na zwierzętach kosmetyków (na szczęście jest np taka Nissiax83, która w tych kwestiach jest naprawdę pomocna). To prawda, że jedynie wyhodowanie, wykonanie czegoś samemu daje pewność, że jest dobrze. Powiem Ci, że mam nawet taki plan żeby szyć :) Planuję zakup maszyny, ale wiadomo, że to wszystkiego nie załatwi. Butów, torebek sobie nie wyprodukuję. Z butów skórzanych niestety nie jestem w stanie zrezygnować…jedyne wegańskie buty jakie lubię i noszę to Melissa :) Zawsze coś.
        Przykład, który opisujesz nie napawa optymizmem…jedyna chyba opcja to uśmiechanie się do wujków o wyhodowane własnoręcznie ziemniaki, warzywa (na szczęście w niektórych przypadkach mam taką możliwość).
        To prawda, muszę sobie sama poukładać wszystko, co potrzebuję (np porządne skórzane czarne kozaki na kilka lat), a co mogę czymś zastąpić (np nie potrzebuję skórzanej ramoneski – mam sztuczną i jest boska za niecałe 100zł :)). Eh ciężki orzech do zgryzienia.
        Ale tak na zakończenie, uważam, że fajnie gdyby Joasia poruszyła w poście ten problem, może zgłębiłaby temat i wpadłyby jej jakieś pomysły na zastępstwa :) No i oczywiście warto uzmysławiać i uświadamiać ludzi, z czym ta cała moda (od której nie uciekniemy, bo ubierać się trzeba) się wiąże.
        Pozdrawiam :)

        1. No i super, złoty środek jest ciężki do uchwycenia, ale każdy musi znaleźć swój :) Z uświadamianiem jak najbardziej się zgadzam. Podobnym zagadnieniem są zakupy w centrach handlowych i tego konsekwencje. Nie popularny temat, bo przecież łatwiej jest iść do CH i odwalić wszystko w jednym miejscu niż szukać po mieście poszczególnych sklepów (które notabene poprzenosiły się do CH, osoby takie jak ja, które starają się omijać CH mają duuuży problem z zakupami). A poza tym ciepło, nie pada na głowę, „ładnie” i czysto. Zwróć uwagę, że na prawie wszystkich blogach porady dot. zakupów odnoszą się do CH, jakby świat poza nimi nie istniał.
          Maszynę do szycia mam po babci, więc też planuję nauczyć się szyć. Chęci są, z czasem gorzej… Ja mam pecha do skóry syntetycznej (to coś nazywane „eko” niebędące eko ;). Cokolwiek nie miałam zaczynało się po kilku latach sypać. Dosłownie sypać, tak dziwnie ścierać i osypywać… W kurtce „eko” rozdzieliły mi się warstwy, zrobił taki jakby pęcherz i pękła. Wygląda to tragicznie, od razu do wyrzucenia. A ja znów kładę nacisk na (rozsądne) minimalizowanie śmieci i segregację – „eko” skóra nie łapie się w te kategorie. Jeden problem goni drugi, eh.
          I żeby nie było – absolutnie nie chcę, żeby zwierzęta cierpiały. Wolałabym, żeby proces pozyskiwania skór był maksymalnie bezbolesny, a mięsko przeznaczone na jedzenie, karmę a nie śmietnik. Mam dosyć podobne podejście do Asi – kupuje tyle ile faktycznie potrzebuję, naprawiam, czasem kupuję z second handów i absolutnie nigdy nie wyrzucam ubrań zdatnych do noszenia do kosza. Oddaję do kościoła, dostają drugie (a czasem trzecie i czwarte…) życie u kogoś innego :) Taki mój złoty środek :)

          1. Apropo kupowania w CH – ich wielkim plusem jest fakt, że są otwarte do późnych godzin. Pracując od 8 do 16, z dala od centrum, człowiek nie jest w stanie wyskoczyć do miasta po jakiś przemyślany, ciuchowy zakup. Wiadomo – trzeba mieć czas, żeby na spokojnie przymierzyć, sprawdzić. I mówię to przy olbrzymiej niechęci do CH. Nie znoszę tego światła, atmosfery, nawet zapachu, ale gdzieś robić zakupy trzeba. Skończyło się tak, ze w zasadzie nie mam już prawie w czym chodzić, wszystko mam podniszczone. :( Nie do końca ufam zakupom w internecie, lubię przymierzyć towar. Oczywiście mam świadomość, że nie wszyscy pracują w stałych godzinach.
            Szycie faktycznie jest rozwiązaniem. Zarówno przez siebie, jak i na miarę u krawcowej.

      2. Zgadzam się zupełnie z opinią Gosi. Dziwi mnie wysuwanie tak skrajnych przykładów, jakie zostały opisane powyżej, a stwierdzenie, że może trzeba sobie samemu zacząć szyć ubrania wydaje mi się tak samo bezsensowne jak to noszenie odsłoniętych kostek podczas zimy. Uważam, że rzeczywiście blog ten promuje zbyt dużo naturalnych tkanin (wełna, skóra) a czasem warto zastanowić się skąd pochodzą w/w tkaniny. Jestem posiadaczką królika (nie angory, a jednak jestem wyczulona na tym punkcie) i wydaje mi się, że gdyby na żywca obdarli Chrupka ze skóry doszukiwanie się lepszych inwestycji w postaci skórzanej czy wełnianej kurtki straciłoby sens.
        Wybaczcie, że nie rozpływam się z zachwytu nad wpisem, ale każdy ma prawo mieć własne zdanie.

    2. Moje podejście jest bardzo proste, choć rozumiem, że nie każdemu może odpowiadać. Staram się nie kupować ponad miarę, używać rzeczy, które mam, naprawiać je, szukać takich, które długo mi posłużą. Bo to jedyna rzecz, którą możemy kontrolować, w przeciwieństwie do wszystkich procesów, o których pisała S.

    3. Ja myślę, że Asia robi super robotę właśnie swoim pisaniem o minimalizmie, dobrej jakości i kupowaniu mniej dla własnej wygody. Jest mnóstwo stron piszących o cierpieniu ludzi i zwierząt przy masowej produkcji, ale jest to tak potworne, przygnębiające i przytłaczające, że mało kto chce się w to zagłębiać. Asia pisze właściwe o tym samym- czyli żeby nie nakręcać tej maszyny, ale nie w sensie umartwiania się tylko w sensie pozytywnym i fajnym. Myślę, że dzięki temu zmieniła podejście bardzo wielu ludzi, których te tematy nigdy nie zajmowały, bo są albo za smutne, albo po prostu się tym nie przejmują. Bardzo nie lubię w tych kwestiach podejścia „wszystko albo nic”, bo tutaj każda pojedyncza decyzja jest istotna. Żeby pokazać to na obrazowym przykładzie- jeśli jakaś osoba postanowi mniej więcej co drugi dzień nie jeść mięsa i druga zrobi to samo da to dokładnie taki sam efekt jakby ktoś został wegetarianinem. Każdy dobrze zna swoje własne możliwości kontrolowania tego co kupuje i jak to wpływa na świat i o ile pewnie nie idzie dowiedzieć się w jaki sposób była pryskana bawełna, z której kupujemy waciki do twarzy to nie znaczy, że nie ma sensu poszukać np. dobrych, europejskich producentów wełny, którzy hodują zwierzęta w dobrych warunkach. No i jeśli chodzi o skórę i eko skórę- nie znalazłam jeszcze nie przekraczających moich możliwości finansowych butów na polską pogodę będących z eko skóry i nie produkowanych w niewolniczych warunkach. I chociaż od kilkunastu lat jestem wegetarianką i od kilku staram się być weganką to w takiej sytuacji jest dla mnie jasne, że jednak ludzie są ważniejsi od zwierząt. Może ktoś znalazł takie buty?

        1. pstra matrona

          Ale sieciówki używają taniej azjatyckiej siły roboczej, a produkcja takich butów jest bardzo toksyczna dla ludzi, którzy je robią.

    4. czesc Gosia,
      bardzo sie ciesze ze napisalas o swoich watpliwosciach modowo – moralnych. Jestem weganka od 7miu m-cy i rowniez zastanawiam sie nad tym jak pogodzic swoja nowa postawe zyciowa z wygoda i jakoscia rzeczy przeze mnie uzywanych.
      A propos diety / stylu zycia to brak produktow zwierzecych wyjdzie Ci tylko na zdrowie. To sie nazywa dieta wysokoweglowodanowa , niskotluszczowa, roslinna. Polecam film FORKS OVER KNIVES , COWSPIRACY i nutrictionfacts.org w skrocie to OWOCE i SKROBIA gora :D
      Jesli chodzi o torby to nie szukam juz prawdziwej skory, kupilam kilka toreb ze sztucznej skory i wygladzie bardzo przypomina prawdziwa. Nie ludze sie ze pieknie sie zestarzeje ale zawsze mozna kupic bawelniana, a marzy mi sie aksamitna.
      Z butami jest wiekszy problem , bo mam swira na punkcie botkow i kozakow z venezii. Zamierzam napisac do nich e-mail aby otworzyli sie na weganskich klientow.
      Powstalo tyle zamiennikow – fake mayo, fake meat, itp. ze firmy wieksza fala powinny zauwazyc ten trend.
      Udalo mi sie upolowac piekne fake/ faux suede (zamsz) buty na obcasie wiazane z pieknymi krzyzakami na kostce w primarku. Cena super i fakt ze sa weganskie cieszy mnie najbardziej.
      Moze zabrzmie troche dziwnie, ale jesli zwierze bylo by juz niezywe ( smierc z przyczyn naturalnych) to zrobilabym buty.
      Teraz jest mi niedobrze ilekroc widze mieso, mleko itp. bo wiem jakim NIEPOTRZEBNYM cierpieniem jest to okupione. Ludzie truja sie produktami zwierzecymi, produkcja truje srodowisko. Nikt oprocz producentow/ wlascicieli nie wygrywa na tym procederze.
      Mam nadzieje, ze ludzie sie wyedukuja w tym wzgledzie i ten biznes umrze.

  92. Zauważyłam, że opis proponowanych przez Ciebie kurtek zawiera 5 modeli, podczas gdy na poprzedzającym je obrazku jest ich 6. Wydaje mi się, że opis nr 5 pasuje do kurtki nr 6 (pasuje do niej określenie śpiwór ;-)), a brakuje opisu kurtki nr 5 z obrazka. Mogłabyś napisać, jaka to marka? :-)

  93. Hej, mam fajny news – odnośnie wiecznego szukania kaszmirowych sweterków znalazłam firmę Isle, nie wiem czy znasz, ale teraz mają fajną promocję chyba z 50% i ceny wynoszą po 65funtów np! :) wystarczy wpisać w google „Isle Cashmere”
    Pozdrawiam

  94. Co do kwestii mrozów. Ja dodam jeszcze jeden niezbędnik: KREM DO TWARZY. I przy naprawdę dużych mrozach polecam krem Bond Street (od 20 lat w takim samym turkusowym opakowaniu, był dostępny jeszcze w Pewexach). Jest polecany dla narciarzy, cena przystępna. Jest co prawda strasznie tłusty, ale naprawdę daje radę. Jako dziecko mama smarowała mi nim całą twarz przed wyjściem na stok i pamiętam, że musiałąm wstrzymywać oddech bo ma dość intensywny zapach, ale dzięki temu nigdy nie odmroziłam nosa czy policzków. Z upływem lat doceniłam jego wartość i dodatkowo pomaga mi na prawie wszystkie dziwne przypadłości np sucha skóa twarzy/dłoni, wysypka, pryszcze, oparzenia, i co tam jeszcze można wymyślić. Stosuje go w myśl magicznej zasady „posmaruj to maścią’. Nie wiem jak to działa, ale pomaga na prawie wszystko ;D

  95. Zawsze polecam poszukanie płaszcza na malych lokalnych targowiskach. Pelno tam sprzedawców, którzy rozprowadzają towar malych polskich producentow. Swoj ocieplany, welniany z domieszka znalazłam za 500 zl, :)

  96. Asiu, czy planujesz post wyprzedażowy taki jak ostatnio z Zalando? Lubię te posty, dzięki nim kilka rzecz trafiło do mojej szafy ;)

  97. Najlepsze rękawiczki ever to jednopalczaste firmy reush. Ale jest też niespodzianka : wewnątrz pięć komór na paluszki! Mróz nie ma szans :) polecam z czystym sumieniem

  98. Od początku publikacji posta, jestem tu (w sekcji komentarzy) już po raz kolejny. Dziękuję Wam za podzielenie się wszystkimi tymi pomysłami, są fantastyczne! Myślę, ze w ramach usprawnień, dobrze było by móc monitorować komentarze, które już się przeczytało i nowe: ) Pozdrawiam

    1. Nie ma:( Nie jesteśmy przeciwko, ale nie trafił się jeszcze sklep, który działałby na warunkach, które byłyby dla nas do zaakceptowania, a swojego nie chcemy otwierać:)

  99. Tez jestem zmarzlakiem, ale i tak wole zimą mróz, niż temperaturę około zera i wilgoć… Mój mąż w tym roku odkrył Kwarka i od jesieni już nosi pod koszule do pracy koszulki 100% merino, takież bokserki i kalesony. Dostałam od niego na gwiazdkę piękną czerwoną bluzkę nigdy wcześniej nie sądziłam, ze wełna może być tak delikatna i mięciutka. W połączeniu z wełnianym swetrem robi się ciepło i wcale nie bałwankowato :-) Pod spodnie leginsy termiczne, ze stopami najgorzej. Tylko trekingi mają odpowiednio grubą podeszwę, a w mieście nie lubię ich nosić. ..

  100. Witaj Joasiu,
    zastanawiam się nad kupnem cienkiego kaszmirowego swetra, który kosztuje 195 zł po przecenie z 279 zł. Czy Twoim zdaniem przy takiej cenie można liczyć na produkt dobrej jakości? Domyślam się, że bez możliwości obejrzenia produktu będzie ciężko Ci to ocenić, ale też nie chciałabym robić tutaj jakiejś nieproszonej reklamy.
    P.S. Kupiłam Twoją książkę w zeszłym tygodniu i jestem pełna podziwu dla Ciebie. Twoje podejście nie tylko do zakupów ale ogólnie do życia jest warte pozazdroszczenia, a Twój styl ( mimo, że mało teraz postów szafiarskich) wyróżnia się bardzo na plus na tle innych blogerek:).
    Post jak zwykle świetny
    pozdrawiam

    1. Hej Ela! Dziękuję Ci bardzo! Kurczę, trudno powiedzieć, dobry kaszmir jest droższy, więc raczej bym odradzała, ale z drugiej strony kto wie? Teraz w sieciówkach też zdarzają się całkiem spoko kaszmirowe swetry. A skąd jest?

      1. Sweter jest z H&M. Porównywałam ceny podobnych w innych sklepach i rzeczywiście jest spory przeskok cenowy,więc może póki co wstrzymam się z jego kupnem.
        Dziękuję za odpowiedź:)

        1. H&M ma kaszmir różnej jakości, więc najlepiej pomacać. Te przezroczyste raczej bym sobie odpuściła. Mi się wczoraj udało upolować tam wielki szal ze 100% kaszmiru, naprawdę mięsisty i miły w dotyku, w kolorze za którym przepadam, za 10e (przeceniony z 50 :))

  101. Nie cierpię ubierania się warstwowego, więc zima to dla mnie sensoryczne piekło. Wszystkie te warstwy mnie uwierają, bałaganią się, piątek wystaje spod niedzieli, a jak wygląda porządnie – to jak wyżej: ugniata, uwiera albo łaskocze. Więc jednak spódnice, a jeśli spodnie, to pod spód najlepiej sprawdzają się męskie kalesony. Te nie ugniatają i jakoś lepiej się układają pod spodniami. Skarpety najlepsze są wełniane wojskowe z sortów mundurowych.
    Zgadzam się z tym, że najlepiej grzeje futro. Moje ma ze dwadzieścia lat i go nie noszę, co w jakiejś mierze jest dowodem mojej hipokryzji. Naprawdę slow by było, gdybym miała odwagę w nim chodzić, a nie kupować płaszcze puchowe, z których jeden wygląda jak wojskowy śpiwór, a drugi jak pierzyna, a komfortu cieplnego nie dają takiego jak futro. I jeszcze gęsiom i kaczkom piór na nie nawyrywano.
    Najgorzej jednak zawsze marzłam w nogi podczas spacerów z psem, dla którego śnieg i mróz są żywiołem i substancjami psychoaktywnymi. Nauczona doświadczeniem dwóch poprzednich zim zaopatrzyłam się w jedne kozaki całkowicie wypełnione runem owczym, w buty „apres ski” (kupione za 30 zeta w sklepie, który się likwidował), dobre śniegowce także wypełnione runem owczym (z lumpeksu, mają bardzo przyczepne podeszwy i odblaski nawet), a także w oryginalne walonki. Jak się okazało ruskie 37 to europejskie 38 i pół, więc udziergałam sobie skarpety z czesanki z mojego psa (tak, nauczyłam się sama prząść najpierw na wrzecionie, a potem na kołowrotku) i obecnie zima może mnie cmoknąć w walonki.

  102. Nie wiem, czy ten wątek już się pojawił wcześniej, ale dodam od siebie,że polecam kurtki puchowe w Esprit. Radzę jednak wybrać sklep stacjonarny, bo jest dużo taniej niż w internecie. Dziś udało mi się kupić tam kurtkę za mniej niż 250 zł. Patrzyłam też na kurtki i płaszcze w Peek&Cloppenberg i niektóre są warte uwagi, zwłaszcza teraz, w okresie wyprzedaży.
    Ubolewam natomiast nad składem czapek i szalików, bo właściwie wszędzie króluje akryl, i to niezależnie od marki i półki cenowej. Dość sensowne składy (wełna i kaszmir) wypatrzyłam na razie tylko w H&M.

  103. Ja zawsze lubię się ubierać na cebulkę nawet w lato. Jakoś zle się czuję w jednej warstwie blisko ciała. Prawie nago mogę powiedzieć. Więc dla mnie zima nie straszna kiedy mogę być Wielka cebulą:) bardzo ładny płaszczyk z Oasis. Zaczął mnie kusić…hmmm….

  104. Niestety NorthFace robi masówke za zbyt dużą kasę a strasznie polecieli z jakością :( , w tej cenie można mieć lepszej jakości rzeczy zwłaszcza jak są przecenione, dobre rzeczy na zimę robią firmy Mammut, Arcterix, Jack Wolfskin i parę innych. Nie piszę, żeby się czepiać, tylko informacyjnie :) No i jak szukamy czegoś dobre na zimę to warto poczekać na przecenę, mój Mąż kupił dwa dni temu kurtkę (typu windstoper) na GoreTexie (poczwórnym… nie znam się aż tak dobrze ale to jakaś niby lepsza wersja:P) przecenioną z 500 Euro na 150 :D Takie rzeczy ma się latami i rewelacyjnie się sprawdzają :) pozdrawiam :)

  105. Zima dotarla i do Paryza, na razie bez sniegu ale na lekkim minusie. Jestem zmarzlakiem. Moj mundurek na te zime przedstawia sie tak:
    – kurtka puchowa ale dosc cienka, za to z kapturem , firmy Uniqlo – to moje zeszloroczne odkrycie, porzadna japonska marka w przystepnych cenach,
    -tejze firmy 3 swetry: kaszmirowy (przecena ze 100 euro na 30 euro!), welniany-15 euro i z welny merynosa-cieniutki ale w porzadku,
    – pod dzinsy rajstopy termoaktywne,
    -pod swetry podkoszulek lub bluzka z dlugim rekawem,
    -na stopy skarpetki
    -przede wszystkim dobre skorzane kozaki na sporym „biezniku” i o pol numeru za duze! ( to podstawa, aby nie miec scisnietych palcow blokujacych krazenie, i zeby zmiescic dodatkowe skarpetki w razie potrzeby),
    – na dlonie czarne wiskozowe cienkie rekawiczki z Reserved, na to welniano-akrylowe rekawiczki ( ktore sciagam gdy jest mi cieplej)

    Na wypadek prawdziwych mrozow ( ktore jednak nie nadejda mam nadzieje ..) mam jeszcze 2 pary rozgrzewaczy do dloni, takich z zelem w srodku, do wielorazowego uzytku – grzeja przez jakies 30 minut wiec na dluzsze pobyty na dworze jak znalazl.
    Bardzo fajny post i ciekawe komentarze, pozdrawiam wszystkich zmarzlakow :)

    1. Aha, bylabym zapomniala : wielki kaszmirowy szal , ktory jest tak cieply , ze obowiazkowo musze go chowac do torby podczas jazdy komunikacja miejska, inaczej sie gotujé ^^,dostalam go na prezent w 2012 ale przelezal troche w szafie zanim odkrylam jaki jest super.
      Wniosek jest prosty : welna i jeszcze raz welna, nawet ta cienka jak merynos jest lepsza od jakiegokolwiek akrylu.

        1. Lepiej pozno niz wcale :D Przepraszam, ale dopiero dzisiaj zauwazylam Twoje pytanie, pewnie troche pozno ^^ Rajstopy Heattech mam z Uniqlo,sa niezle jak i cala seria tylko rozmiarowka jest chyba zanizona, ja wzialam l/xl i wcale nie sa za duze, a jestem szczupla i wysoka.

          1. No ja też jak widać z poślizgiem sporym działam :) Ale dzięki za info. Choć ewentualny zakup aktualny stanie się pewnie za kilka miesięcy. Na stronie oprócz rajstop mają też ich odpowiedniki w formie legginsów (getrów/rajstop bez stóp – jak kto woli). Miałaś z tym do czynienia? I mam jeszcze pytanie, który konkretnie model posiadasz oraz ile masz wzrostu – to ostatnie do weryfikacji rozmiarówki. Na koniec – czy faktycznie w takich rajstopach pod spodniami w pomieszczeniach nie jest za ciepło?

  106. Z rodzimych owiec [wszakże nie tylko merynosami zmarzluch żyje] np. polska firma Alwero która szyje ubrania, ocieplacze, kapcie, koce i inne.

  107. Na zimę nie noszę rajtuz – jest mi w nich zimno, ciągle się drą i są niewygodne. Wolę legginsy. Co zaś do butów, to kilka zim przechodziłam w górskich butach (świetne są, bo ciepłe, wygodne i nieprzemakalne), teraz noszę glany. Głównie dlatego, że wyrosłam z magentowych górskich butów, a beż mi nie pasuje, zaś glany akurat odziedziczyłam, bo kto inny z nich wyrósł. Wadą glanów jest to, że jak się je mocniej zasznuruje i człowiekowi zsunie się skarpeta, to od razu ma się obtarte nogi.

    Trudno być dobrze ubranym i mieć ciepło. Na ostatki całą klasą przebraliśmy się za ,,Łódź – miasto meneli”, jeden z chłopaków był Lindą, reszta żulami. Z przyjaciółką zastanawiałyśmy się nad zmianą stylu na menelski już na zawsze- ciepło, miękko i wygodnie :) Postanowiłam nawet kupić sobie za dużą koszulę z flaneli czy czegoś takiego, różniąca się od elementu przebrania jedynie kolorem i wzorem, bo ja chcę ładną.

  108. Chciałam zapytać, czy polecasz buty Native? Zastanawiam się nad ich kupnem i nie mogę się zdecydować. Czy są wygodne? Można w nich długo chodzić i nie obcierają? Wiem, że to subiektywna opinia i każdy ma inne stopy, ale ciężko mi znaleźć opinie na ich temat w internecie. Może któraś z czytelniczek posiada buty tej marki i mogłaby też coś o nich powiedzieć?

  109. rany, ten post jest genialny i bardzo Ci dziękuję za wskazanie wegańskich alternatyw! Nad simmonsami się zastanawiam, bo mają atest PETA i może je wreszcie kupię, chociaż estetyka mnie nie przekonuje.
    A podkoszulki istnieją i mają się dobrze :-) Nie wyobrażam sobie zimnego sezonu bez nich, noszę je od jesieni do wiosny. Nawet jak nie ma ich w sklepach z bielizną są w marketach i to czysta bawełna, 100 %.

  110. 7. Zaopatrz się w kilka ciepłych, grubych swetrów. Ja w zimie wyciągam wszystkie golfy i najgrubsze swetry – nie wychodze bez nich nigdzie :) No i rękawiczki obowiązkowo!

  111. Debilny sposób ubierania się. Puchowa kurtka (a jeszcze jak pod nią są swetry) to murowane zapalenie płuc (tak ciepło ubrana góra ciała byłaby odpowiednia przy chyba 40-stopniowym mrozie) a jak to jest kurtka, to znaczy, że jest to odzież stosunkowo krótka, czyli dół ciała będzie zawsze przemarznięty. Niestety, ludzie powszechnie ubierają się (pod względem ciepłoty) tak, jakby plecy wkładali w palenisko pieca łazienkowego a nogi do zamrażalnika lodówki. Niestety, najtrudniej jest ciepło ubrać nogi, a one najczęściej marzną. Nie tylko stopy (najbardziej marzną i większość przeziębień jest właśnie od stóp), ale największym problemem bywają np. uda. Spodnie (męskie), które obecnie produkuje konfekcja, nadają się właściwie jedynie na lato – są cienkie, nie dość gęste i praktycznie nie chronią przed zimnem, a przecież na spodnie nic się już nie wkłada. Nie pomagają nawet wełniane długie „niewymowne”. Może ja tak reaguję (nie mogę ciepło ubierać pleców, gdyż jestem od razu oblany potem i mogę to odchorować a od bioder w dół jestem bardzo często przemarznięty). W każdym razie konfekcja powinna szyć spodnie z grubszych i gęstszych tkanin -koniecznie wełnianych (wełna się wprawdzie szybko wyciera w kroku, ale inne spodnie są po prostu zimne), natomiast nie należy przesadzać z ciepłym ubieraniem tułowia. A wielu się ubiera tak( podkoszulek+ koszula+sweter+marynarka+kożuch (często krotki) a jednocześnie cienkie spodnie bez długich gatek i półbuty w środku zimy (czyli plecy – w palenisko pieca łazienkowego a nogi do … zamrażalnika lodówki). Ze mnie się śmieją, że głoszę, iż to spodnie powinny być cieplejsze niż marynarka (a szyją zawsze odwrotnie), ponieważ na marynarkę na mrozie wkłada się płaszcz czy kurtkę a na spodnie nic się już nie wkłada.

    1. Na mrozy należy zaopatrzyć się w odzież wojskową, masz jakiś sklep z akcesoriami i umundurowaniem wojskowym w każdym województwie.

  112. Post jest z zeszłego roku, ale może ktoś zauważy mój komentarz i pomoże rozwiązać mój problem :D

    W zimie (oraz w czasie deszczowych, chłodnych, jesiennych dni) bardzo marzną mi uda. Nie wiem, jak mam je ochronić. Stopy i łydki stosunkowo łatwo osłonić od mrozu: ciepłe skarpetki+ dobre buty. Zimowy płaszcz chroni górną część ud. Ale co zrobić z dolną częścią ud i z kolanami? Gdy wracam do domu, są czerwone z zimna.
    Rozważałam ubieranie pod spodnie termoaktywnych legginsów, ale po dłuższym namyśle są one w moim przypadku bardzo niepraktyczne. Bo o ile jeszcze na zewnątrz taki zestaw się sprawdza, to w jakimkolwiek pomieszczeniu mogłabym się ugotować z gorąca. Jestem studentką i chodzę między różnymi budynkami, w których mam zajęcia. Spacer zajmuje mi około 10-15 minut (to wystarczająco długo, żeby zmarznąć). Często wchodząc do budynku idę prosto do sali ćwiczeniowej (albo wprost z zajęć biegnę na autobus), nie mam czasu na wejście do łazienki i przebranie się, by po budynku chodzić w samych jeansach (rozważałam już nawet opcję, by odwrócić kolejność i NA ZWYKŁE SPODNIE zakładać legginsy, ale nie wiem, czy jeansy zmieściłyby się w legginsach xD).

    Czy ktoś z przeglądających komentarze ma pomysł na ochronę ud i kolan w czasie mrozów, który to sposób nie wiązałby się z koniecznością noszenia pod „zwykłymi spodniami” dodatkowych warstw ubioru? :)

    1. Uda najlepiej ogrzać spodenkami z merynosów – w sklepie artcoll.pl są różne wersje z krótkimi bądź długimi nogawkami, noszone pod spodnie (producentem jest duńska marka Dilling).
      Radzę zamawiać o przynajmniej 1 numer mniejsze, podczas noszenia trochę zyskują na objętości.
      Kiedyś często miewałam zapalenie dolnych dróg moczowych, właśnie z powodu przemarzania dolnych partii ciała. Nie pomagały rajstopy, nawet te wełniane. Bielizna Dilling to wybawienie dla zmarzlaków. Są wersje dla pań i panów, a oferta sklepu obejmuje także podkoszulki.
      Pozdrawiam.

  113. Wierzę, że Chrupek nie ucierpiał ;) Mój pies uwielbia każdą pogodę i śnieg i mróz, jemu nic nie przeszkadza ;)

  114. Jak bym się tak ubierala jak radzicie w tym artykule byłabym chora całą zimę z powodu przegrzania i owiania. Nie dziwię się ze ludzie chorują skoro tak grubo sie ubierają. Bo się przegrzewaja zamiast hartowac organizm. Gruby sweter i gruba kurtka wystarczy na górną część ..czyli dwie warstwy . na nogi cienkie rajstopy i grubsze dżinsy .buty po pierwsze muszą być luźne i wcale nie muszą być kozuszane tylko ocieplane.Tak chodzę np na spacery zimowe A do sklepu to chodzę w swetrze i cienkiej kurtce ,dzinsy i adidasy..

  115. Hej! Numerek pięć w kurtkach to chyba coś innego niż Marmot. Wiem, że to stary post, ale niektóre kurtki widzę nadal są, a piąteczka bardzo fajna. Dzięki!

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.