Hej! Lubię konkrety, więc pomyślałam, że zrobię taki post z podsumowaniem zakupowych hitów i kitów. I o ile hity możecie śmiało traktować jako polecenie, to niektóre kity są bardzo subiektywne – jak buty, które mnie obcierają, ale warto tu wiedzieć, że niewiele jest butów, które mnie nie obcierają.
HITY
- Kurtka Mint&Berry – a właściwie mikro-płaszczyk, uszyty z mieszanki lyocelu i bawełny, z wiskozowo-poliestrową podszewką. Sprawuje się świetnie i wygląda uroczo, ale nie jest przesłodzony. Ma piękny beżowy kolor i złote dodatki – czyli dla mnie idealnie. Jak na jasny płaszcz, brudzi się zaskakująco mało, nie przyklejają się też do niego żadne psie włosy czy farfocle z szalików. Służy mi nie tylko jako okrycie wierzchnie na jesień czy wiosnę, ale też jako brakujące ogniwo między ramoneską a marynarką albo warstwa docieplająca w zimie.
- Sztyblety Vagabond (teraz przecenione o 20%) – pomijając pierwsze wyjście, nie obcierają, a to przy moich dziwnych stopach prawdziwa rzadkość. Pewnie dlatego, że skóra jest niezbyt gruba i miękka, ale z drugiej strony wcale się łatwo nie rysuje ani nie niszczy – może przez to, że o nie dbam. Mają mały obcas, który ładnie wygląda, ale w ogóle się go nie czuje przy chodzeniu i pasują niemal do wszystkiego. Nie są ocieplane, ale jeszcze nie zmarzła mi w nich stopa – a noszę je gdzieś tak do -5 stopni, potem wciągam cięższą artylerię.
- Płaszcz Patrizia Aryton – nie do końca zakup, bo dostałam voucher na uszycie płaszcza, żeby móc przetestować arytonowską usługę szycia na miarę. Jest przepięknie uszyty, ciepły, pasuje jak ulał i służy mi doskonale. Sama pewnie bym go sobie nie kupiła ze względu na cenę, ale bardzo doceniam fakt, że mam go w swojej szafie.
- Portfel Furla – znowu oszustwo, bo zakup jest sprzed ponad dwóch lat, ale wcześniej trudno mi było znaleźć porządny portfel, więc stwierdziłam, że warto o nim wspomnieć. Dostałam go od mamy, kiedy byłyśmy w Londynie na uroczystości rozdania dyplomów na mojej uczelni. Jest ze sztywnej skóry w pięknym kolorze rakowej czerwieni, z białym środkiem i szarymi dodatkami. Poza lekkim starciem złotego napisu wygląda jak nowy, a ani trochę go nie oszczędzam. Wyciągam go z torebki z prawdziwą przyjemnością, nawet płacenie boli jakby mniej.
- Swetry – ten sweter niech będzie symbolem wszystkich secondhandowych swetrów, które trafiły w zeszłym roku do mojej szafy. Z kaszmiru, z wełny merino, wszystkie bardzo ciepłe i bardzo przyjemne w noszeniu. Co najciekawsze, wyspecjalizowała się w ich kupowaniu moja mama, która jeszcze dwa lata temu nie wiedziała, jak wygląda second hand. Teraz rozpoznaje szlachetne włókna na dotyk i zaopatruje w sweterki całą rodzinę. Za każdym razem, kiedy ktoś mnie pyta, gdzie najlepiej kupować swetry, odpowiadam to samo – w second handzie. Stosunek jakości do ceny jest nie do pobicia, jest ich też zwykle całkiem sporo, bo kaszmirowy beżowy sweterek umyka przeciętnemu kupującemu w morzu innych beżowych sweterków.
- Spodnie Dorothy Perkins – luźne, cienkie i cudownie wygodne spodnie z wiskozy. Przechodziłam w nich pół lata i mam zamiar przechodzić następne. Dorothy Perkins jest strasznie nierównym sklepem, mają dużo fajnych spodni, spódnic czy sukienek z wiskozy, ale równie dużo kiepsko uszytych bluzek, sukienek czy marynarek z materiałów, które wołają o pomstę do nieba. Te spodnie okazały się strzałem w dziesiątkę.
KITY
- Czarne rurki H&M Kids – zdecydowanie największy kit tego roku i kara za lenistwo. Zniszczyły mi się czarne rurki Levisa i potrzebowałam nowych. Po przejściu kilku sklepów z dżinsami i mojego ulubionego Moto Topshopu okazało się, że po pierwsze, czarnych dżinsowych rurek jest zaskakująco mało, a po drugie, zwykle mają dużą domieszkę elastanu, są cienkie i gumiate, czego nie cierpię. Zajrzałam więc do działu dziecięcego H&M, bo to jedyne miejsce, gdzie mogę kupić spodnie i ich nie skracać. I były! Co prawda ze sporą domieszką poliestru, ale wytłumaczyłam sobie, że przetestuję, czy składów dżinsów naprawdę warto się tak ortodoksyjnie trzymać – bo może wcale nie warto? No więc warto. Nie dość, że były nieprzyjemnie rozciągliwe w noszeniu, to jeszcze jak magnes przyciągały wszystkie nitki, paprochy i psie futro. Oddałam je mojej mamie, której nie przeszkadza gumowatość spodni i zaleciłam wrzucić na dobę do zamrażarki – podobno pomaga na obłażenie futrem. Chociaż w przypadku mojej mamy najbardziej pomaga jednak brak psa.
- Buty Nike – buty, które kupiłam na długie spacery, miejskie i nie tylko. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że mnie obcierają, rozdzierają skarpetki i moją skórę z tyłu stopy – coś strasznego. Próbowałam różnych tricków, ale wygląda na to, że będę musiała po prostu kupić sobie nowe buty – tym razem chyba Reeboki, bo w nich nigdy nic mi się nie dzieje. To ten bardzo subiektywny kit, bo mam naprawdę dziwne stopy i zdarzało się, że obtarły mnie Emu.
- Bluzka Promod – znów subiektywny kit, bo z samą bluzką jest wszystko w porządku. Jest zrobiona z miłej w dotyku wiskozy i dobrze się sprawuje. Jak zresztą większość ubrań w Promodzie – ostatnio odkryłam ten sklep na nowo. Problem jest taki, że jej nie noszę, bo jest na mnie odrobinę za długa i rząd guziczków z tyłu dziwnie się układa – jakoś nie zauważyłam tego w sklepie. Noszę ją włożoną do spódnic, ale wolałabym móc ją wkładać częściej, więc chyba po prostu ją skrócę.
A jak było u Was? Miałyście jakieś szczególnie udane zakupy albo spektakularne porażki?
PS Żeby zminimalizować ryzyko, że po zakupach online Wasza kolekcja kitów się powiększy, zerknijcie na post o tym, jak kupować w sieci, żeby nie żałować.
147 thoughts on “Moje najlepsze i najgorsze zakupy odzieżowe w 2015”
Moim hitem 2015 sa kosuzle z Wolczanki/Lamberta. Uwielbiam klasyczne koszule i wole taliowany, dopasowany wzor niz oversizowe. boyfriendowe wersje, wiec Wolczanka sprawdza sie fantastycznie. W dodatku maja ciagle promocje np. 50% znizki na dany kolor, 30% znizki pryz zapisaniu sie na newsletter a przed swietami byla akcja '2 koszule w cenie 1′ wiec za 250 zl udalo mi sie kupic 2. Wczesniej skorzystalam z upustu 30% na caly asostyment i naprawde elegancka, wieczorowa biala koszule Lamberta udalo mi sie kupic za 70 zl :).
Zgadzam się! Ja także jestem fanką Wólczanki w damskiej wersji. Mam koszule dwie – klasyczną,bialą i lnianą,czarną… Poluję teraz na przepięknie lejącą się,jedwabną.
Świetne mają szycie, ładne fasony.
Warto. Rzeczy na lata….
Hej;) ja mam z Wólczanki zupełnie inne doświadczenia. I ja i mąż się zniechęciliśmy, ponieważ w firmowym sklepie Vistula/ Wólczanka kupiłam mężowi koszulę, piękną, z lekkim połyskiem, fajny błękit i …super drogą. Po pierwszym praniu się skurczyła, mąż nie mógł jej dopiąć w klatce piersiowej, choć w sklepie była lekko luźna. Jedyny plus to bezproblemowa reklamacja, ale przestrzegam;) po tym nic tam więcej nie kupię.
Też je lubię, jednego tylko nie mogę przeboleć: że męskie koszule Wólczanki i Lamberta są szyte szwem bieliźnianym, a damskie zszyte zwykłym owerlokiem.
Tak właśnie – kompletnie nie rozumiem dlaczego koszule damskie Wólczanki nie mają szwu bieliźnianego jak męskie – a cena ta sama. Nawet zgłosiłam pretensje obsłudze sklepu w galerii – coś jest na rzeczy, bo od razu wiedzieli o co chodzi. Nawet próbowali tłumaczyć, że niby w damskich „delikatniejszy” materiał – ale trzymałam w ręku białą, bawełnianą, taliowaną z materiału takiego jak męskie koszule – więc tylko na koniec ze zrozumieniem pokiwali głową i powiedzieli, że jak więcej takich komentarzy będzie to może się coś zmieni. No to piszę ten komentarz;-)
Ale na poważnie, to właśnie z tego powodu jakoś straciłam serce do Wólczanki i próbuję upolować na promocjach innych marek „z wyższej półki” – porządne koszule ze ściegiem bieliźnianym.
Ja koszul Lamberta nie polecam, kupiłam białą i niestety materiał jest tak prześwitujący, że każdy może obejrzeć dość dokładnie stanik, jaki się nosi :/
Przyjęli zwrot, ale jestem naprawdę zniechęcona.
Ktoś może polecić eleganckie damskie koszule, które nie prześwitują?
Ah przypomnial mi sie kit: generalnie odziez sportowa do biegania produkowana przez firmy nie bedace firmami typowo sportowymi jak Gap czy H&M – niestety materialy nie wytrzymuja czestego prania, ubrania traca fason i wygladaja naprawde brzydko po ok 1-2 miesiacach.
kiedys wszytskie ubrania sportowe kupowalam w sklepach typu nike adidas itp., od kiedy sieciowki wprowadzily je do swojej oferty od prawie 2 lat kupuje tylko tam i wiem ze nigdy nie wroce do 'firm sportowych’ :) stosunek jakosc/cena zdecydowanie na korzysc sieciowek. Wyjatek tylko dla butow, nigdy bym sie nie zdecydowala na te z sieciowek.
A ja w zeszłym roku kupiłam dwie pary legginsów 3/4 do ćwiczeń w Lidlu i w życiu nie miałam tak dobrych spodni treningowych! Żeby nie było, ćwiczę 5-6 razy w tygodniu, i to na przemian crossfit i tabatę, wiosną i latem też w nich biegam, jednocześnie pocę się potwornie – zakładam je na zmianę i piorę praktycznie codziennie, nie sprały się, nie śmierdzą (nike po jakimś czasie miał tą tendencję), nie rozciągnęły itp. Mam nadzieję, że znów w tym roku będzie ten sam rodzaj w jakiejś akcji – teraz kupię 4 pary :)
Ja sie niestety zrazilam i raczej pozostane przy mojej ulubionej Under Armour. A ciuchy sportowe polecam w tk maxxie kupowac – 1/3 ceny sklepowej :)
Ja też jestem wierna od lat Under Armour, choć mam kila rzeczy z innych sieci, rowniez nie sportowych i jak na razie tragedii nie ma, to róznica w jakosci jest widoczna.
Odkąd trzymam się zasad slow fashion, swoich kolorów i zwracam uwagę na jakość, zakupy „do kitu” zdarzają mi się coraz rzadziej. Właściwie to zawiodłam się w zeszłym roku tylko na 1 spodniach, które szybko się przetarły a wszystkie moje zakupy z tego roku okazały się dla mnie hitami :-)
Mam ten sam model Vagabondów i noszę je już drogi rok (wiosną, jesienią i zimą, nawet przy mrozach – wkładka termiczna załatwia sprawę), a cały czas wyglądają rewelacyjnie, prawie jak nowe. Mam też inną parę botków z tej marki i również noszą się świetnie. Vagabond to chyba po prostu świetna marka :)
ja mam buty sportowe (no dobra, takie bardziej miejsko-sportowe ;)) z Vagabond i też są świetne!
Vagabond to moja obuwnicza miłość – mam trzy pary: Dioon, Aurorę i Grace i to właściwie jedyne buty, które noszę przez większość roku. Prosty i jednocześnie oryginalny design, jakość i można je kupić ze sporą obniżką (ostatnio za pół ceny na Amazon). Zdecydowany hit :-)
Hity
* skórzana torba New Bag kupiona w Tk maxx, świetna jakość i fason, funkcjonalność i dobra cena
* parka Diesel zakupiona za jedyne 59 funtów (też w Tk maxx), dokładnie taka, jak chciałam – bez futra na kapturze, złotych błyszczących zamków, z matowego materiału i w moim ulubionym kolorze zgniłej zieleni, nosi się świetnie, jestem zachwycona
* buty Vagabond – dla mnie bomba i wielka miłość
* wełniany indyjski szal, też Tk maxx
Kity
* płaszcz/kurtka Pied a terre, kupiona w House of Fraser (na szczęście w promocji). Szukałam czegoś prostego i oczywiście szarego :-), koniecznie z kapturem ale bez futra, w fasonie oversize. Naprawdę podobał mi się, niestety po dwóch wyjściach zaczął się mechacić, czego nie jestem w stanie zaakceptować w ubraniach. Niedługo potem pękła podszewka i zerwał się wieszaczek.
* sweter z wełny i kaszmiru – niemożliwie się mechaci i pomimo regularnego golenia wygląda jak szmata
* torba skórzana Venezia, kupiona pod wpływem silnego impulsu :-) zachwycił mnie design, przypominający torbę, w której kiedyś nosiłam książki do szkoły; duża, czarna, prosta zapinana na gruby plastikowy zamek, z parcianym paskiem. Niestety w użytkowaniu kompletna katastrofa – jedna ogromna komora, w której wszystko się gubi, „latająca” podszewka, pasek umocowany mniej więcej w połowie szerokości torby, co powoduje, że się wygina i wygląda bardzo nieestetycznie, do tego zamek jedynej małej kieszonki wewnątrz od razu się popsuł a podszewka porwała.
Twoją książkę przeczytałam jednym tchem, potem poszła „w ludzi” i już kolejna osoba robi rewolucję w szafie :-) Teraz uważniej czytam skład surowcowy ubrań i nie kupuję niczego, czego nie potrzebuję. No i w przymierzalni pytam siebie: „czy czuję się w tym jak lepsza wersja siebie?” Dzięki :-)
Mój najlepszy nabytek 2015 roku to wcale nie zakup, a raczej „spadek” – moja mama chciała wyrzucić (!) jedwabną sukienkę, bo nie podobał jej się kolor (faktycznie mdło w nim wyglądała) i po prostu jej nie nosiła, kupiła ją na jakieś wesele i właściwie nigdy już nie założyła. Przechwyciłam sukienkę, zaniosłam do krawcowej, żeby skrócić do dlugości, która lepiej mi pasuje i usunąć dość paskudny kwiat z okolicy dekoltu (nie wiem co to za moda swego czasu była na te „ozdobne” kwiaty przy sukienkach) i mam teraz piękną, prostą sukienkę (i dobrej jakości!) na wszelkie okazje, która pasuje do mnie zarówno fasonem jak i kolorem. I zawsze dostaję za nią komplementy.
Ale mam do tego jeszcze jedną historię – sukienka jest z Solara, ale kupiona kilka ładnych lat temu. Wybrałam się ostatnio niechętnie na zakupy (bo odkąd robię ich zdecydowanie mniej, zatłoczone centra handlowe nie są już dla mnie atrakcją, a raczej jeśli nie koszmarem, to chociaż koszmarkiem) w poszukiwaniu eleganckiej bluzki. Od razu pomyślałam o Solarze, bo skoro mam taką świetną sukienkę stamtąd, to dlaczego nie miałabym znaleźć też bluzki? Niestety, ku mojemu rozgoryczeniu odkryłam, że ceny w Solarze są takie, jakie je pamiętam z czasów, kiedy to moja mama robiła tam zakupy, a ja chodziłam tylko do „młodzieżowych” sklepów, ale już jakość spadła diametralnie. Wszystkie bluzki były z poliestru. Z ciekawości sprawdziłam też sukienki – to samo. A szkoda.
A co do zakupów w 2016, to chociaż mamy dopiero styczeń, to ja już czuję co znajdzie się na mojej liście hitów z tego roku – właśnie dziś odebrałam z poczty przepiękną kosmetyczkę Lunaby, która służy mi jako pokrowiec na iPada. Cudo <3
Ten portfel jest piękny, nie dziwię się, że łatwiej się nim płaci. Aż sobie zobaczę co mają na stronie.
Twój kit, czyli bluzka z Promoda bardzo mi się podoba.
U mnie kitów dużo – kupiłam kilka lnianych bluzek w charity shopie, których nigdy nie ubrałam, za krótki sweter, beznadziejne rurki z H&M. A tak w ogóle powinnam poszperać u Ciebie na blogu i znaleźć poradnik jak kupić dobre spodnie. Tak, tak!
Mój ogromny kit to czarne rurki H&M z wysokim stanem, leżą bardzo dobrze, ale wszystkie paprochy się przylepiają, a nie zawsze mam możliwość czyścić je na bieżąco. Strach wziąć kota na kolana ;)
Mało w ubiegłym roku kupiłam (Twoja książka :D), ale największym hitem okazała się błękitna, bawełniana koszula z M&S (chłopięca), która pasuje do wszystkiego, zbiera komplementy, a kosztowała kilka złotych w pobliskim second handzie.
Mega polecam wszystkie buty z Vagabond. Sama kupiłam tam zarówno zimowe botki jak i baleriny na platformie. Obie pary nawet po dwóch sezonach wyglądają bardzo dobrze i są przewygodne :)
„Nawet po dwóch sezonach”??? To chyba niezbyt slowfashionowe stwierdzenie. Ja noszę buty po 10 lat i się trzymają.
Zdecydowanie największy hit to szary, kaszmirowy, krótki kardigan z rękawkiem 3/4! Skąd? Z sacond-handu oczywiście ;)
Sukienka Bynamesakke z wiskozy. Porażka. To chyba najsłabsza wiskoza, z jaką miałam do czynienia- po pierwszym ręcznym praniu wyglądała, jak szmata do podłogi- jej piękna szmaragdowa barwa wyblakła o kilka tonów, a zmechacenie było nie do zaakceptowania. Porażka za ogromne pieniądze, a dla mnie kara za rozrzutność, choć długo ten zakup rozważałam. Na szczęście było też kilka hitów, jak np. Przecenione kaszmiry i tencele w TK Maxxie i poznanie marki Uashmama, która w mój gust i w moje potrzeby trafiła idealnie :)
Nie kupiłam zbyt wielu rzeczy w minionym roku, w głównej mierze dzięki lekturze Twojej książki :)) nie wyobrażam już sobie kupienia swetra z akrylu czy kiepskiej jakości bluzki z poliestru. Wolę kupić mniej rzeczy, może trochę droższych, ale lepszej jakości. I tak jak dziewczyny wyżej chwaliły Wólczankę, tak ja dorzucam moją pozytywną opinię, kupiłam tam w zeszłym roku dwie koszule, które zdecydowanie są moimi hitami. Co do swetrów, moja mama też mi wyszperała w lumpeksach/outletach dwa, które są aktualnie moimi ulubionymi, jeden jest z kaszmiru, a drugi z angory :) zainwestowałam też pieniądze w lepsze jeansy, których bardzo długo szukałam.
Aaaa Asia! Przybijam niestety smutną piątkę! Kupiłam dokładnie te same buty w kolorze białym, wyglądają przepięknie, przez tę solidną, wyższą podeszwę noga też niczego sobie. Cóż z tego? Obtarły pierwszy raz, drugi, piąty. Myślę sobie ok. to początki, buty w których ćwiczy Kayla, no nie ma bata, muszą się rozejść. Po jakichś 10 powrotach z dosłownie rozkrwawionymi stopami przeczesałam internet wzdłuż i wszerz w poszukiwaniu magicznych sposobów. Nic nie działało, nic. Skapitulowałam po tym jak mój stary wyga szewc oznajmił mi, że też próbował na wszystkie strony ale plastik w tym napiętku jest zbyt twardy. Nie będzie lepiej. Tak więc 400 zł pooooszło! Kupiłam zaraz po nich Adidasy ZX i w nich przebiegałam całe lato. :-) To zdecydowanie jeden z hitów. Jestem też bardzo zadowolona z dwóch torebek Furli, moim zdaniem błyszczą jakością w swojej półce cenowej. Wełniane swetry z Cosa (ogólnie ubrania z Cosa, zajmują coraz większy procent w mojej szafie. :) kaszmirowo-wełniany płaszcz szyty na miarę przez moją ciocię. Ogólnie szycie płaszczy to bardzo dobry pomysł.
Najlepszy zakup? Zdecydowanie Nike Free 3.0 Flyknit (przecenione na 200 zł z 600), które i Tobie polecam, skoro nie sprawdziły Ci się Air Max Thea. Ogółem serię Free uważam za najlepszą wśród butów Nike. Są lekkie, przewiewne, idealne na bosą stopę nawet na upały (testowałam podczas zwiedzania Wenecji – 35 stopni i pełne słońce). Polecam zwłaszcza te z najcieńszą podeszwą, w ogóle nie czuć ich na stopie. Do tego uwielbiam swoją czerwoną ramoneskę (kupiona na wielkiej wyprzedaży w Wittchenie) i białą, luźną koszulę od M&S
Hit:
Sukienka z Tatuum kupiona pod wpływem impulsu, gdy pożałowałam na taksówkę z dworca i szłam na przystanek przez Galerię Krakowską. Wygląda na wieszaku jak długi tiszert, ale na człowieku o wiele lepiej: http://avanti24.pl/Avanti/51,149701,17496979.html?i=7
Kit:
Jasnobeżowy żakiet z tegoż sklepu. Cóż z tego, że ładny i że odcień przyjemny, skoro trzeba go czyścić chemicznie, a ja potrafię uświnić się szklanką wody, a poza tym w zasadzie to nie lubię beżu? Jako twoja wierna czytelniczka powinnam być mądrzejsza…
Hitem były dla mnie jesienne buty od Ecco – miękka, lekko błyszcząca skóra i naprawdę wygodne.
Kitem były niemal wszystkie eleganckie koktajlowe sukienki na ślub – jak już coś ładnego, to poliester! I to przy nowych dużo droższych sukienkach.
Nawet a nie nowych :)
that nice clothes!
Ja nie mogę się przekonać do ubrań z Reserved. Kupiłam tam kilka rzeczy i na każdej się przejechałam…
Ja już w Reserved od lat nie kupuję- jakość, która mieli jakieś 8 lat temu była nieporównywalna z ta obecnie-teraz tam wchodzę i od progu bije we mnie odór plastiku-od razu uciekam;)
Ciężko zgadnąć, bo właściwie to trudno mi wymienić moje odzieżowe zakupy 2015 roku poza trzema koszulami z H&M (dwie bawełniane, totalnie przewiewne na lato i jedna „grubsza” z mojego ulubionego lyocellu) i paroma kompletami bielizny oraz kilkoma podkoszulkami kupionymi dopiero w grudniu, więc jeszcze „niedogłębnie” przetestowanymi ;) Chyba jestem prawdziwie slow i minimal w kwestii ubrań ;)
Na przestrzeni ostatnich kilku lat uzbierało się trochę hitów, do których zaliczam:
1. Odkrycie modelu spodni Skyler szytego przez Lee – idealnie na mnie leży, jak szyty na miarę ;) Świetnie zbiera moje „boczki”, nno i dostępny jest w długości 35, czyli idealnej na moje długaśne odnóża. Sam dżins różni się w zależności od koloru, ale nie wygląda na super trwały i wyjątkowej jakości. Mimo to i tak kocham moje 3 pary Skylerów :)
2. Skórzana torba z Modalu (Twoje polecenie marki), która jest przepiękna, wygląda na szalenie drogą (tania co prawda też nie była, ale kupiłam ją na promocji od promocji, więc dało się przełknąć) i pewnie posłuży mi przez wiele lat. Do tego wełniany kapelusz z Sisley w identycznym kolorze (za niecałe 20 złotych!) – mój ulubiony duet do wyglądania na bogatą ;)
3. Sandały na koturnie marki Ash – najwygodniejsze buty „na obcasie” jakie kiedykolwiek miałam, do tego tak piękne, że nie mogę oderwać od nich wzorku.
4. Towarzyszący mi od prawie 10 lat model Reeboków – Freestyle. Najwygodniejsze buty na świecie, w których hasam wyjątkowo często :)
5. Bielizna Gossarda – piękna, niesamowicie wygodna i świetnie kształtująca biust. Szczególnie model Superboost, który posiadam w 5 wersjach kolorystycznych :D
Co do kitów ostatnich lat, zaliczam wszystkie wiskozowe ubrania, które przewinęły się przez moją szafę i to chyba na tyle. Praktycznie wszystko kupuję przez Internet, dzięki czemu mam czas na „przespanie się” z każdą zakupową decyzją. Masę rzeczy odsyłam, dzięki czemu zbyt dużo kitów nie zostaje ze mną w domu :)
Tak, te spodnie Skyler są świetne. Wreszcie nie wieje mi po nerkach! :) Co prawda masz rację co do materiału, najgorzej kupować przez net- niektóre są z błyszczącego jeansu, czego nie lubię. Ale krój jest fantastyczny.
A ja zastanawiałam się czy to nie dziwne, że piszę na blogu o moich hitach ubraniowych z zeszłego roku;). Lista jest długa, ale jeśli miałabym wybrać jedną to chyba kurtka puchowa z Uniqlo ze względu na przełożenie jakości do ceny i to jak jest uniwersalna jest (nosiłam ją wiosną, latem jesienią i na początku zimy) oraz to,ze zwinięta mieści się nawet do niedużej torebki. Co do kitów to jedynym jaki przychodzi mi do głowy, i jedt kitem tylko pof jednym względem, to buty które kupiłam w Tk Maxxie. Piękne sztyblety z czarnej skóry angielskiej firmy specjalizującej się w obuwiu, co z tego kiedy po pierwszym użyciu podeszwa z przedu buta zaczęła się odklejać…Ale mam nadzieję, że dobry szewc coś zaradzi bo buty są rewelacyjne.
który model kurtki Uniqlo masz? zamierzam sobie kupić ultra light down jak będę w LDN
Ultra Light Down, ale to bardziej ogólna nazwa na wszystkie modele ich kurtek, które są z puchem i pierzem w środku. Natomiast tego modelu, który ja mam (krótka kurtka z ukośnie wszytym zamkiem) nie widziałam w tym roku, w większości w obecnej ofercie przeważają kurtki, które są długości do bioder mniej więcej.
Mój największy hit to zdecydowanie wełniany płaszcz polskiej marki Passero (88% wełny!), jedyny jego mankament to poliestrowa podszewka, która elektryzuje mi włosy, ale za tak niską jak na płaszcz cenę jestem zachwycona :) No i zaczął się peelingować, wiem że to normalne, ale kompletnie sobie z tym nie radzę i zaczął wyglądać kiepsko. Czy ktoś może polecić jakiś sposób na okiełznanie wełny?
Kolejne hity to klasyczne szpilki z Ryłko kupione z myślą o studniówce i kolejnych dziesięciu latach noszenia ;), ramoneska z naturalnej skóry znaleziona w Zarze i zdobycze z secondhandu: dwa golfy- kaszmirowy i wiskozowo-bawełniany i wełniany szalik.
Nie wiem czy to hit czy kit, mam na myśli buty Nike Air Max 90. Są wygodne, chodzi się w nich jak po chmurce, niestety mam problem z gumą. Pomimo delikatnego mycia zmieniła kolor z białego na żółtawy i w niektórych miejscach zaczęła się jakby ścierać(?), a są to miejsca, które nie mają kontaktu ani z chodnikiem ani z drugą nogą więc nie mam pojęcia skąd to się wzięło. Póki co ratuję buty jak mogę i rozglądam się za innymi, być może wybiorę Reeboki, słyszałam o nich wiele dobrego.
W tym roku zdarzały mi się raczej kosmetyczne kity, jedynym ubraniowym był bawełniany t-shirt z Zary, który skurczył się pomimo prania w 30 stopniach :(
Hity:
U mnie też portfel Furla – fuksjowy. Mam go dokładnie rok i zupełnie nic złego się z nim nie dzieje. Jest też taki ładny, że za każdym razem uśmiecham się, kiedy wyciągam go z torebki.
Kaszmirowo – wełniane czapka i szalik z H&M premium – niezastąpiony zestaw na mrozy i nie tylko.
Rozpinany sweter z wełny merynosów z Bennetona, kupiony na wyprzedaży za 99 zł – cudowna jakość. W tym sklepie zawsze jednak podwójnie zwracam uwagę na materiały i zawsze mierzę. Dwa swetry zrobione teoretycznie z tego samego materiału mogą być skrajnie różnej jakości.
Moja suknia ślubna – cała z bawełnianej koronki, kupiona przez internet – wyglądała jak szyta na miarę:)
Kity:
Zdecydowanie zamszowe Reeboki – pierwszy raz w życiu zrobiła mi się dziura w butach na palcach! Nigdy więcej, nie za takie pieniądze.
A mogłabyś zdradzić, gdzie kupiłaś suknię ślubną??
Moje hity:
1. Skorzane rekawiczki Solar (wyprzedaz!) – piekne, stylowe i dobrej jakosci
2. Kardigan Acne Studios – piekielnie drogi, ale dlugo nie moglam znalezc kardiganu, ktory wygladal by dobrze na mojej sylwetce (jestem bardzo wysoka i mam szerokie barki). Ten jest idealny i podrasowuje zestaw t-shirt + jeansy.
3. Koszule tall Jcrew. Kiedys myslalam, ze z natury jestem kwadratowa :-) Te idealnie skrojone koszule (z bawelny) spowodowaly absolutna rewizje tego pogladu
4. Boyfriendy Whistles – piekny blekitny kolor, a do tego kobiecy kroj. Przechodzilam obok i przypadkiem kupilam jeansy zycia
Porazki
1. Koszule Zary – polakomilam sie na fajne wzory, ale 1. wygladam w nich jak kwadrat (a jestem szczupla!) 2. jakosc jest tragiczna, po kilku praniach zgodnych z instrukcja wygladaja jak szmaty. Nigdy wiecej nie kupie tam nic poza prostymi t-shirtami na wyprzedazy :-(
2. Ubrania Reserved – nie mieszkam w Polsce i przy okazji wizyty skusilam sie na pare letnich szmatek. Porazka jakosciowa.
Świetny post!
U mnie niestety była kilkukrotna faza na kupowanie ubrań na allegro, więc kitów było sporo, nie zawsze da się po wymiarach przewidzieć, jak się będzie na nas coś układało… ale szybko się ich pozbywam, a stosunkowo niska cena (raczej staram się w ciemno nie kupować drogich ciuchów), nawet skumulowana, rekompensuje mi perełki za grosze.
Hity:
– balerinki z topshopu z białej skóry, t-bary z kokardką i perełkami – były o rozmiar za duże ale i tak kupiłam, mimo braku grubszej podeszwy absolutnie je uwielbiam, nosiłam dużą część lata i czekam na ciepłe miesiące, by włożyć je znowu;
– czarne mokasyny – nie zakup, ale w końcu rozchodziłam buty kupione na allegro 7 (!) lat temu, teraz służą mi jako „kapcie” w pracy i są eksploatowane tak intensywnie, że chyba niestety w przyszłym sezonie nadejdzie ich koniec, no ale kupiłam jako używane i kosztowały 35 zł (oczywiście skórzane);
– czarna spódnica rozkloszowana z Orsaya – z przeceny, z dziwnego materiału, ale pasuje mi do wszystkiego, pięknie się układa i występowałam w niej w każdej porze roku średnio raz w tygodniu;
– spódnica z Mosquito w złote brokatowe róże – długo nie mogłam się do niej przekonać, dopiero w ciągu ostatnich miesięcy trochę oswoiłam ją na dzień i podjęłam decyzję, że trzeba wprowadzić trochę błysku do swojej szafy :D
generalnie z zawartości szafy jestem zadowolona, muszę ograniczyć kompulsywne przeglądanie allegro i będzie już w ogóle cudownie. codziennie budze się z miłą świadomością, że mam co na siebie włożyć, a moje ubrania, w których wyglądam pięknie stoją w kolejce do mnie. :)
Hity:
– sandały Huarache firmy Crocs. Są leciutkie, superwygodne i śliczne, a do tego przez swoją konstrukcję będą mi służyć latami. Skórzane sandały dotąd bardzo niszczyłam.
– biżuteria od Ani Kruk. Prosta, ciekawa, w dobrej cenie.
– majtki z Pepco. Doskonałe bazowe, takie zwyklaki, ale w dobrej cenie. Jakością nie ustępują sieciówkowym, a czasem (w przypadku H&M na przykład) nawet je przewyższają.
– Bialcon. Bardzo mi pasuje styl i jakość ubrań, które szyją. W że mam dostęp do ich przyszwalniowego sklepu (mają większy wybór niż w pozostałych), to tym bardziej mnie to cieszy.
Kitów ubraniowych udało mi się uniknąć :-)
A że mam dostęp – miało być :-) Pisałam z telefonu i nie trafiłam w A ;-)
Gdzie kupiłaś sandały? Na ogół nie mam z tym problemu, ale ten jedyny rodzaj obuwia na moich stopach się rozpada i zaintrygował mnie ten model – na googlach wydają się być bardzo ładne :)
Online :-) W przypadku butów zawsze wybieram takie sklepy, żeby ewentualny zwrot był darmowy. Na żywo chyba mają je w sieci sklepów Zebra, no i wydaje mi się, że Crocs ma swoje butiki. Na pewno kiedyś w Galerii Kazimierz w Krakowie było ich stoisko.
Nie wiem jak to robisz, że potrafisz znajdywać takie perły w szmateksach. Ja chodzę i widzę tylko spocone marynarki z gąbkami na ramionach, o dużych guzikach, wyciągnięte rodem z lat 80. Gdzie są te swetry z kaszmiru??
A jeżeli chodzi o najlepszy hip zakup 2015 (albo i nawet całego dziesięciolecia) to Kindle <3. Mimo, że to nie kategoria ubraniowa. Za to w tej kategorii najbardziej zadowolił mnie zakup skórzanego plecaka even&odd, przydał się idealnie w poruszaniu się rowerem po mieście. A kitem- spodnie z Bershki 'push-up' udające dżins. Kupiłam je w październiku i farbują na niebiesko nie tylko skórę moich nóg, rąk, ale wszystkie jasne ciuchy, które do nich noszę. Nie pomogło kilkakrotne pranie w 60'… Nie polecam.
Pozdrawiam :)
Namocz je w wodzie z octem, powinno pomóc. Mi tak farbowały jeansy z HM i ocet pomógł. Zazwyczaj leje pół butelki na miskę wody, a wody tyle, aby zanurzyć ciucha.
Ja znalazłam już pełno kaszmirowych sweterków w sh’ndach! Mam wrażenie, że ludzie się ich nie czepiają bo nie są tak modne jak kroje z Primarka :) I tak się rozbestwiłam, że nawet po domu biegam w kaszmirkach :D
zadowolona : koszule z wólczanki z promocji 3 sztuki za 2 (zwłaszcza granatowa w grochy) , kurtka na zimę z tiffi
mniej zadwlolona : czarna bluza Ck (mhhh, ale ja mam długi tułów), różowa kurtka unisono na wiosnę (strasznie na początku zaciągały się nitki w pikowaniu).
poszłabym do twojej mamy na kurs kupowania swetrów, bo sklepie nie zdążyłam nic fajnego kupić i teraz marznę :)
Asiu, dzięki lekturze książki Twojego autorstwa Slow fashion. Modowa rewolucja, blogowi Marii – Ubieraj się klasycznie i książce Kasi Tusk Elementarz stylu zaczęłam zwracać większą uwagę na jakość kupowanych oraz szytych ubrań, za co Ci dziękuję. Teraz, zanim coś kupię czy uszyję sobie, zdecydowanie dłużej zastanawiam się i myślę, że wychodzi mi to na dobre:-).
Do ubiegłorocznych, udanych łowów zakupowych mogę zaliczyć zdecydowanie trzy rzeczy. Dwie z nich były prezentami gwiazdkowymi, ale sama je sobie wybrałam.
Pierwsza rzecz to czarna, skórzana torebka z poniższego linku:
http://www.sklep-torebki.pl/bestsellery/wloska-klasyczna-skorzana-torebka-listonoszka-czarna-1570.html?p=2
Uwielbiam ją, jest świetnej jakości i noszę ją dosłownie wszędzie:-).
Drugi zakup, to piękny, szary, wełniany szal:
http://www2.hm.com/pl_pl/productpage.0321825001.html
Trzecim zakupem były czarne, skórzane oficerki firmy Lasocki, które ubieram codziennie i jestem z nich również bardzo zadowolona.
Co do bubli zakupowych to mogę wymienić trzy materiały, które zakupiłam w sklepie internetowym, skuszoną promocją. Niestety, nie byłam z nich zadowolona.
Co do sweterków to zgadzam się z Tobą w 100%, najlepsze można zakupić właśnie w second handzie. Wszystkie swetry dobre jakościowo zakupiłam właśnie w sh.
Pozdrawiam ciepło:-).
Dzięki za komentarz nt. torebki, chcę kupić jedna w tym sklepie, ale ogólnie zawsze wolę „obmacać” zanim wydam kasę. Twoja ocena bardzo mi pomoże :)
A czy w wiskozie nie przeszkadza Ci, że jesteś wiecznie wymięta? Czy to tylko ja trafiłam na takie słabej jakości ubrania? Spodnie całe pomięte „w stawach”, jak tylko raz się usiądzie, a bluzka mnie się od zapięcia marynarki. Bluzkę oddałam siostrze, spodnie i tak są „na czas wolny”, więc udaję, że nie widzę, ale jak ognia unikam teraz czegokolwiek z wiskozy.
Zachęcam wszystkich niezadowolonych z zakupów do reklamacji! Tylko trzeba zachować paragon, bez tego nie ma rozmowy. Ja mam specjalną kosmetyczkę w szafie, do której wkładam wszystkie paragony – nie raz pozwoliło mi to dokonać zwrotu lub właśnie reklamacji. Muszę tu pochwalić Promod – nie robią problemu ze zwrotami, nawet po terminie (wystarczy porozmawiać z kierowniczką sklepu), a reklamacje załatwiają od ręki, proponując wybranie sobie innego towaru w tej samej cenie.
A jeśli już sprzedawca stawia opór i nie chce uznać reklamacji, to piszcie bezpośrednio do producenta lub dystrybutora. Zawsze mają tam jakiś dział do kontaktów z klientem i uprzejmie odpowiadają na naszą skargę, nawet dzwonią, jeśli podamy swój telefon. Już kilka razy udało mi się w ten sposób wygrać sprawę, m.in. ze sklepami Kruk, Venezia, Veneziana. Firmy, którym zależy na wizerunku, starają się nie odprawiać klienta z kwitkiem i proponują jakieś korzystne rozwiązanie.
Z Batą niestety nie wygrałam (torebka przetarła się na szwach, nie uznano moje dwukrotnej reklamacji, UOKiK też nie pomógł). Od tego czasu (a to już kilka lat!) nie kupiłam NICZEGO w Bacie i zniechęciłam do tego wielu znajomych. Niech firmy pomyślą, jaka polityka wobec klienta im się bardziej opłaca…
Nie trzeba mieć paragonu do reklamacji, wystarczy odowodnić zakup – a to proste przy płatności kartą. I warto, zdecydowanie!
Mój najlepszy zakup roku 2015 to:
1. Odkrycie sklepu Gino Rossi <3 Zakochałam się w ich butach, bardzo odpowiada mi ich stylistyka, wykonanie i ceny.
2. Ramoneska z Mango – pięknie na mnie leży, jest uniwersalna i noszę ją od października na zmianę z płaszczem
3. który jest również z Mango. Czarny, wełniany i elegancki.
4. Ostatni ulubieniec to również buty, kupione w TkMaxx, płaskie botki z Geoxa.
Kity to czarne rurki z Zary, tragiczne są. Sprały się, powyciągały i nadają się tylko do wyrzucenia.
Podpisuję się rękoma i nogami co do zakupów swetrów w sh. Ja się zaopatrzyłam w granatowy, wełniany sweter z Benettona i również granatowy, jedwabno-wełniany golf. Za te dwa swetry zapłaciłam 40zł
Pozdrawiam,
Najlepsze rurki to kupiłam w Burberry, noszę już je dwa lata. A kit to półbuty i botki z Kazara, obcierały mnie strasznie, nigdy więcej tam butów nie kupię.
Ja tak bardzo nie lubię chodzić po sklepach, że liczyłam na kupowanie przez internet. Ale mam już zasobą chyba ostatnie takie zakupy. Po raz kolejny okazało się, że nie umiem kupować przez sieć i jak sama nie dotknę, to zawsze grafie na jakiś bubel.
Największym kitem tego roku była bluzka z Only, 100% wiskozy, na modelce prezentowała się super, wystarczająco długa i dość gruba – odpakowałam cienką, byle jaką szmatę, o delikatnym kroju nietoperza, sięgającą pępka. Mogłam oczywiście oddać za niezgodność z opisem, ale nie lubię bawić się w odsyłanie i musieć za nie płacić. Wtedy kupiłam też za dużą koszulę, bo nie było rozmiar mniejszej, ale okazało się, że potrzebna by była 2 rozmiary mniejsza w talii i rozmiar w biuście.
Od tego czasu dopuszczam tylko kupowanie przez internet rzeczy, które wcześniej przymierzyłam w sklepie, bo np. jest promocja – tak kupiłam zimowe trzewiki, które są hitem tej zimy. Drugim hitem jest długi beżowy wełniany kardigan z Montego – szkoda, że ubrania czasem trzeba prać, bo najchętniej nosiłabym codziennie ;) Najlepiej leżące czarne rurki kupiłam w zeszłym roku w second handzie i w tym momencie żałuję, że mają normalny stan, bo zaczynający rosnąć ciążowy brzuch już się w nie nie mieści ;)
mała uwaga – jeśli oddajesz jako niezgodną z opisem, nie ponosisz żadnych kosztów wysyłki (ani w jedną, ani w drugą stronę), z tym, że reklamację musi rozpatrzyć sklep. jeśli oddajesz jako prawo konsumenta w ciągu 14 dni bez przyczyny, wtedy musisz ponieść koszty wysyłki. :)
Przy czym od 25.12.2014 sklep oddaje Ci koszt rzeczy plus koszt wysyłki do Ciebie- więc Ty ponosisz tylko koszt odsyłki z powrotem do nich.
Mój najlepszy nabytek to buty z Aldo. Kupiłam je na przecenach letnich z prawie 70% obniżką. Są to czarne, płaskie skórzane buty do kostki z metalowym czubkiem, troche „rockowe”. Ponieważ mieszkam na Cyprze i nasza zima przypomina polską jesień, dlatego są idealne i noszę je non-stop od początku listopada.
W minionym roku chciałam wesprzeć 'młodych polskich projektantów” ;) i dlatego zamiast w normalnych sklepach odkładałam długo pieniądze by móc kupić np torebkę Zofii Chylak. I moje podsumowanie:
Kit – rzeczona torebka Chylak- bo chociaż piękna, wymarzona, wychuchana, to brak podszewki w słynnym już modelu małego worka niestety okazał się dla mnie wielkim minusem-czarne drobne farfocle przyczepiają się do wszystkiego z mocą „Kropelki” i psują niemożliwie przyjemność noszenia. Sprawiedliwie muszę przyznać ze projektantka odpisała błyskawicznie na moje żale;), ale wiele nie mogła zrobić by temu zaradzić. Cóż, nauczka- już będę kupować torebkę zawsze z podszewką. Poza tym torebka po zaledwie dwóch miesiącach noszenia (fakt, codziennego) miejscami zaczęła tracić kolor, co przy duzym wydatku jaki dla mnie stanowiła jest rozczarowujące:(.
Hity – czapka z wełny alpaki z polskiego brandu Bsideshandmade. Znowu Polska:) Miękka, piękna, w cudownym kolorze i ponieważ z prawdziwej wełny a nie podszywającego się pod nią akrylu, naprawdę ciepła. Cud, miód, orzeszki. No i kupiona z lekka obniżką, co nieco osłodziło duży wydatek.
Drugi hit to sukienka COS kupiona na allegro. Choć używana, to była w bardzo dobrym stanie, w niskiej cenie i od razu stała się jednym z moich ulubionych ciuchów do pracy. Ale to akurat nic dziwnego, ubrania z COS-a, a mam ich wiele, należą do najfajniejszych ubrań jakie kiedykolwiek miałam w swojej szafie i stanowią jej bazę.
Pozdrawiam Asiu serdecznie, nie przestawaj pisać – właśnie takie posty lubię najbardziej:)
Też mam czapkę z Bsides – szarą, z alpaki, jest rzeczywiście bardzo ciepła. W dodatku ładna i nie elektryzuje włosów – ideał;).
Z zeszłego roku pamiętam tylko rewelacyjną sukienkę od Moniki Kamińskiej, piękny granatowy skórzany portfel i porządne botki na obcasach z Wittchen. Kitem niestety okazał się kaszmirowy sweter z second handu i wiosenny płaszcz na wiosnę także stamtąd. Co prawda jest bawełniany i ma wiskozową podszewkę, natomiast nie zauważyłam przy kupowaniu, że nie ma paska. Dorobiłam go z podobnego materiału, ale drażni mnie, że nie do końca pasuje. Mam przez to duże poczucie dziadostwa. Po przeczytaniu DOGŁĘBNIE całego Twojego bloga i książki (i kilku innych blogów ;)) zakupy stacjonarne stały się dla mnie koszmarem.
Cała zimowa garderoba od czasów początków liceum już się zużyła, czego nie mogłam przeżyć, dlatego teraz poszalałam na wyprzedażach kupując wełniany płaszcz Patrizia Aryton i buty Clarks. Wydałam na to całą swoją wypłatę, ale było warto. W nagrodę za dobrą zimową inwestycję kupiłam jeszcze Conversy. Nigdy nie nabyłam tak dużo w tak krótkim okresie czasu. Teraz luty i marzec są miesiącami bez zakupów. Chociaż mój komentarz wydaje się być przesycony drogimi markami, chcę zauważyć, że jestem studentką i wszystkie rzeczy sobie „wypracowałam”. Czasem wydaje mi się, że jedynym argumentem moich koleżanek na sieciówkowe poliestry jest „bo wszystko inne jest drogie”. A to wcale nieprawda. Bardzo pomogło mi też prowadzenie budżetu i znajomość swoich wydatków. Mam 20 lat i jestem przeszczęśliwa :)
Poczucie dziadostwa <3 Bardzo inspirujący komentarz!
Ja mam już rytuał chodzenia do second handu z przyjaciółmi w poszukiwaniu wełny w różnych postaciach. Ostatnimi miesiącami nabyłam tą drogą 3 wełniane płaszcze ( czarny, beżowy i brązowy ) w stanie idealnym i jakby szyte na mnie za sumę zawrotnych 25 złotych : ) Oprócz tego wełniane swetry dla mnie i mojego chłopaka, który obecnie ze swoim wełniaczem nie rozstaje się prawie wcale. Oprócz tanich i świetnych jakościowo rzeczy jest to po prostu fajna zabawa – można się powygłupiać przymierzając przedziwne ciuchy.
Tak czytam komentarze i mnie jedno zastanawia: czy probowalyscie reklamowac zakupowe buble? farbujace jeansy, sukienka po praniu wygladajaca jak szmata etc?
Raz próbowałam reklamacji torebki, która po 3 tygodniach noszenia zaczęła się rozpadać. Wg mnie to była wada konstrukcyjna – (to była torebka w stylu aktówki, z rączką na klapie, i zaczęła się rozrywać w miejscu mocowania tej klapy do reszty, plus po bokach, przy mocowaniu paska na ramię.
Sprzedawca zafundował mi taką jesień średniowiecza z tą reklamacją (wmawianie niewłaściwego użytkowania, z dość chamskimi sugestiami na zasadzie „jak się jest wieśniakiem i nosi kartofle w torebce, to nic dziwnego, że się rozwala”; mailowe groźby, że nie przyjmie paczki; cytowanie paragrafów mówiących, że po upływie 10 dni nie mam prawa do zwrotu – ogólnie wszystko ciągnęło się chyba ze 3 miesiące i otarło o UOKiK), że wielokrotnie miałam ochotę dać sobie spokój.
Od tamtego czasu musiałoby się naprawdę coś poważnego stać, żebym składała reklamację :-)
Ale też fakt, że to był jak dotąd ostatni raz, kiedy miałam taki problem.
Też mnie dręczy ta myśl. Większość reklamacji jest uznawana bez żadnego problemu a za odzyskane pieniądze można kupić coś lepszego.
Adorka – no nie wiem, patrząc po moich znajomych, to raczej mniejszość, i nie chodzi tylko o ciuchy. Są firmy niesławne z tego, że wymyślają kuriozalne powody odrzucenia reklamacji (kupiliśmy męską torbę, która „działała” w Polsce, ale na wakacjach we Włoszech zafarbowała mojej drugiej połówce dwie pary jasnych spodni i cztery koszule – sklep stwierdził, że to nasza wina, bo we Włoszech jest zbyt gorąco, żeby używać polskich produktów; koleżance jedna buciana firma wyjaśniła, że kozaki rozkleiły się, bo zbyt dużo w nich chodzi i że jest to obuwie dla osób jeżdżących samochodem).
Czasem też trudno jest udowodnić wadę (znajomej zmechaciła się droga pościel – ekspert powołany przez sprzedawcę stwierdził, że to przez niewłaściwe pranie, no i weź tu udowodnij, że prałaś zgodnie z instrukcją).
Poza tym reklamacja nie zawsze przecież kończy się zwrotem pieniędzy :-) W pierwszej kolejności naprawiają albo wymieniają na nowy produkt.
BTW na dżinsach zazwyczaj jest napisane, że mogą farbować, więc chyba to nie podlega reklamacji ;-)
A mnie zdarzyło się iśc do sieciówki i powołać się na niezgodność towaru z umową ponieważ po pierwszym praniu bawełniana bluzka (100%) straciła fason – dekolt w kształcie łódki totalnie się sfalował, 'rozflaczył’ jakbym z niego zrobiła harmonijkę. Od ręki dostałam propozycję wymiany na coś nowego, bądź bonu do sklepu. Nie było żadnej 'reklamacji’ tak więc dziewczyny kupujmy i chodźmy od razu nie czekajmy z ubraniem 'na lepsze czasy’
Tak naprawde powinni zaproponowac zwrot pieniędzy i kropka. JAk mnie cos zlego skpotka z towarem danego producenta to ja juz naprawde nie mam ochoty na kolejny bubel od nich. Na przykład omijam Aldo- połasiłam sie na torebk eod nich, rozwalila sie po 2 tygodniach, dostala nową bez problemu, ale jak i ta sie rozwaliła dostałam zwrot kasy choć tez namawiali mnie na wymiane na inny model.
Ja swego czasu sporo rzeczy reklamowałam (teraz mniej, bo staram się uczyć na błędach i kupować rzeczy naprawdę dobrej jakości), jeśli tylko uważałam, że mam ku temu podstawy. I muszę powiedzieć, że warto, bo najczęściej dostawałam pieniądze z powrotem, i to nawet od ręki (bez czekania 14 dni). Po pierwszych pozytywnych doświadczeniach z reklamacjami nie mam żadnych oporów przed reklamowaniem czegoś, co według mnie jest bublem. Przykłady takich pozytywnie rozpatrzonych reklamacji, które teraz sobie przypominam, to: wiskozowa koszula i sukienka skurczone w praniu z Medicine, wiskozowa sukienka z Mango – też skurczona (teraz po prostu staram się nie kupować ubrań z tkanin wiskozowych, dzianiny wiskozowe są ok), wytarte zawieszki z Lilou, skurczona sukienka i kurtka z obłażącym misiem z Mosquito, t-shirty ze skręconymi szwami po praniu itd.
Secondhandy to moje ulubione sklepy, nie wyobrażam sobie bez nich świata :) A co do swetrów to racja najlepiej kupować je właśnie tam.
Moje najlepsze zeszłoroczne łupy z secondhandów to przepiękna wełniana sukienka BCBGMAXAZRIA (http://blog.lulusvintage.com/images/2007/10/18/saksbcbg1.jpg), klasyczny kaszmirowy sweterek FTC Cashmere i kilka uroczych bawełnianych sukienek na lato. Podzielam opinię, że w lumpeksach (szczególnie tych w małych miejscowościach) można znaleźć prawdziwe perełki :)
Z hitów sklepowych polecam kozaki Vagabond Anna: https://www.zalando.pl/vagabond-anna-kozaki-black-va111m00l-q11.html
Są pięknie wykonane, wygodne i idealne dla osób o szerszej łydce.
Mój hit 2015 to beżowy płaszcz z Mango. Kupiony w outlecie za 150zł. Raczej na sezon przejściowy, ew. na angielską zimę, ale dzięki temu, że jest ze 100% bawełny, nie elektryzuje i nie oblazi. Zakupów w SH nie liczę i podpowiadam by szukać swetrów na dziale męskim, tam jest mniej przebrane. Mam kilka kaszmirowych meskich XS są świetne.
Kitem okazały się, niestety, złote jazzowki z Wojasa. Mimo, że wciąż mi się strasznie podobają i są wygodne, jestem rozczarowana. Założyłam je 2 razy(do kina i na kawę z koleżanką) i tyle wystarczyło, by z nosków zeszła złota farba. Wojas niby ostrzega, iż jest to naturalne zjawisko, ale bez przesady, po impregnacji i 2 wyjsciach?
U mnie hitami w roku 2015 jest kila rzeczy z brytyjskiego sklepu Hobbs. Jedwabna bluzka, wełniana spódniczka i granatowa sukienka za kolano (dwie ostatnie rzeczy dorwane na 50% przecenie). Wszystkie rzeczy leżą na mnie idealnie, w spódnicy chodzę non stop i nadal wygląda pięknie.
Kit to biustonosz z Victoria Secret. Jakoś nigdy tam nie kupowałam bielizny, bo opienie znajomych nie zachęcały, ale dostałam bon i postanowiłam skorzystać. Pomijam fakt, że samo wybranie biustonosza zajęło mi masę czasu bo większość jest strasznie wypchana a ja nie potrzebuję push up to jak już zdecydowałam się na wygodny model to haftki z tyłu zaczęły się odpruwać po kilku razach noszenia.
Od dłuższego czasu zanim coś kupię starannie przemyślę każdą rzecz, dlatego hitów jest u mnie w tym roku dużo, a nieskromnie wspomnę, że praktycznie same hity są. ;)
1. Sandałki gino rossi – kupione na % (głownie tak kupuję) – to moje pierwsze sandałki od kilku lat. Przez problemy z lewą nogą wstydziłam się chodzić w sandałkach, ale jak je kupiłam to pokochałam miłością wielką. Ładne i bardzo wygodne. Mimo częstego użytkowania wyglądają jak nowe.
2. Płaszcze z simple – jeden granatowy na wiosnę/jesień kupiony na % i drugi czerwony wełniany kupiony w outlecie. Świetnie uszyte z naturalnych tkanin. Czerwony płaszcz robi furorę wśród znajomych. Długo szukałam czegoś w tym stylu i kolorze.
3. Szal diy – długi (ok. 2 m), wykonany z włochatej wełny stanowiącej mieszankę alpaki i jedwabiu. Całkowity koszt: 75 zł, a grzeje jak żaden inny. Noszę go jako szal, kaptur, okrywam się w pracy jak kocem, kiedy jest mi zimno. Jest cudowny, ale bardzo czasochłonny jeśli chodzi o wykonanie.
Kit:
1. Jeansy Massimo dutti – porwałam się na granatowe jeansy (bo w szafie same czarne i białe spodnie), ale nie do końca dobrze się w nich czuję, choć ponoć wyglądam bardzo zgrabnie. Spodnie są używane, ale nie tak intensywnie jak moje pozostałe 4 pary.
Raczej jestem wierna określonym markom, a zanim zdecyduję się zajrzeć do sklepu nieznanej mi do tej pory zawsze dokładnie przeszukuje internet. Do tego jestem bardzo wymagająca jeśli chodzi o ubrania.
W ubiegłym roku wreszcie zdobyłam się na odwagę kupować z założeniem 'raz, a porządnie’, dzięki czemu w mojej szafie ilość kitów drastycznie zmalała.
Hitem u mnie są spodnie z Levisa, pierwszy raz kupiłam sobie spodnie z wyższej półki i jakościowo biją sieciówkowe na głowę. Mimo ciągłego noszenia przez całą jesień i zimę nie rozbiły się ani nie przetarły kolana, co do tej pory było zmorą wszystkich moich spodni.
Dorzucę jeszcze Martensy. Wprawdzie przez pierwsze 2 tygodnie obcierały mnie, to teraz nie wyobrażam sobie noszenia innych butów zimą. Żaden mróz mi w nich nie straszny, mimo iż jestem niesamowitym zmarzluchem.
Absolutny hit nad hitami to skarpetki z angory kupione… na targu za 4zł! Nie byłam na jakimkolwiek targu od kilku lat, a skusiłam się ostatnio i proszę jaka miła niespodzianka :)
Niestety kitem okazały się Timberlandy, po jeden zimie całe czubki po prostu się rozkleiły, a skóra nie wytrzymała walki z solą i piachem na miejskich chodnikach, mimo iż o nie bardzo dbałam.
Czesc wszytskim! co prawda to Hit zakupiony pod koniec 2014 roku, ale byl testowany przey cal rok 2015. Coz to takiego? To buty sportowe ACNE z lakierowanej skory z minka ;)
Wspanialay dizaj idzie w parze z niesamowita jakoscia, mimo, ze testowalam buty o kazdej porze roku i prz kazdej pogodzie wygladaja jak nowe. Ich jedna wada jest ich waga, ale w tym przpadku ta waga okresla tez jakosc wykonania. Wiem. ze to stosunkowo kosztowny model, ale pewnei ejszcze z kilka dobrych lat mi posluzy, wiec nie zaluje wydania az tak duzej kwoty.
Drugim hitem ubieglego roku sa dzinsy raw firmy APC, ktore po roku noszenia nei nosza zadnych sladow uzytkowania, musze pochwalic tez diznsy ACNE, w ktorych chodze codzeinnie do pracy i jak sie im dzisiaj przgladalam wygladaly wspaniale. Zaznaczam, ze mam w szafie (a szafa jest mala) tylko 3 pary dzinsow :)
Natomiast kit to sweterek Filippa K ze wspanialym skladem, ktory po pierwszym parniu z M zrobil sie XXS :( no coz 130€ jednorazowa przjemnosc doszenia to spora kwota…
Pozdrawienia i oby jak najmniej kitow w tym roku!
Oo, a jak go prałaś?
Mój kit tego roku:
1. jeansy z Zary – czarne rurki z kolekcji body curve. Zamówiłam przez stronę internetową, a gdy w końcu przyszły do mnie i otworzyłam pudełko, zobaczyłam spodnie rozmiarem pasujące na dziewczynkę z gimnazjum i to dość drobnej postury. Okazało się, że tak ma być, a przez dużą domieszkę elastanu włażą na tyłek i go modelują. Modelowania nie zauważyłam, ale ze względu na ich rozciągliwość, były bardzo wygodnie i nie straciły formy. Niestety, po 3 (!) miesiącach użytkowania przetarły się poniżej kroku.
Moje hity:
1. płaszcz o męskim kroju z Zary – kupiłam mi na wiosnę i służył mi przez wiosenne i jesienne chłody. I mam nadzieję, że będzie robił to przez najbliższe kilka lat ;-) Pasuje do adidasów, jak i botków na wyższym obcasie. Ideał.
2. melanżowy kardigan o grubym ściegu – zawiera 30% wełny i 20% moheru, a został kupiony u pani na moim miejskim cotygodniowym bazarku za całe 50zł. Nowy, z metką, jakiejś nieznanej firmy szyjącej we Włoszech. Zastanawiam się ile zapłaciłabym za taką ilość wełny w którejś z sieciówek…
3. koszula nocna na ramiączkach Lunaby – ulubiona <3 Mam na razie tylko tę jedną, liczę na to, że w przyszłości rozszerzę kolekcję.
PS. Jeśli chodzi o jeansy, problem przecierania się ich poniżej kroku mam od zawsze – niestety, taka budowa ciała. Nie zostałam obdarzona 'thigh gap', o którym niektóre z nas marzą :P Spodnie kupuję przeważnie w Zarze, bo niemal idealnie na mnie pasują, ale po roku lub 1,5 użytkowania idą do wyrzucenia z wyżej opisanego powodu.
Czy możecie coś powiedzieć na temat jeansów Levis lub Big Star w tym temacie? Obawiam się inwestować ponad 300 zł w spodnie, które może spotkać ten sam los…
Ojej <3 Dżinsy - ja tego problemu akurat nie mam, chociaż też nie mam międzyudowej przerwy, ale z Levisów nie jestem zadowolona, szybką tracą kolor i w ogóle się niszczą, z Big Stara - tak, mam od nich niezniszczalne spodnie, które noszę chyba od 10 lat.
Levisy to są jedyne spodnie, które na mnie dobrze leżą („latynoska” pupa, którą np. Big Stary spłaszczają i wypychają na boki, przez co wyglądam na szerszą niż dłuższą). Mam dwie pary, które noszę od kilku lat. Mój On też nosi spodnie tej firmy (od nastu lat wierny jednemu modelowi) i problem z przecieraniem się miał od dawna – pomogła zmiana warunków prania. Dżinsy wrzucamy jako osobny wsad, na 30 stopni, z samym proszkiem, bez płynu do płukania.
Aha, i Levisy w outlecie są za 150-200 zł :-)
Ja od kilku lat chodzę w Wranglerach, a problem mam ten sam co Ty. Niestety każde dżinsy przecierają mi się po max 10 miesiącach. Trochę się wycwaniłam i kupiłam drugą, zastępczą parę. Kiedy jedne mi się przecierają chodzę w drugich, a tamte oddaje do reklamacji (mają 24-miesięczny okres reklamacji). Za pierwszym razem nigdy mi nie uznają, ale zawsze się odwołuję. I działa. I tak co rok mam nową parę ;) Czasem muszę dopłacić do 40zł, ale to tylko jeśli poprzednie kupiłam z powszechnymi gazetowymi zniżkami.
ps. Właśnie uznano mi już 4 reklamację ;)
Dzięki dziewczyny!
Rozejrzę wśród modeli każdego z tych sklepów :-) Swoją drogą ten pomysł z reklamacją jest bardzo zacny. Nigdy bym na to nie wpadła… :-)
Po raz kolejny czytając komentarze na blogu, stwierdzam, że trafiony zakup to nie kwestia dobrej/złej marki, bo nasze doświadczenia odnośnie ubrań tych samych firm, bardzo się różnią… :)
Niestety, Big Star – miałam w sumie trzy pary, wszystkie się bardzo szybko zniszczyły. Jedne dziwnie się „pozaciągały”, w niektórych miejscach materiał wyglądał jak karbowany. Dwie pary miałam tego samego modelu, bo dobrze leżały, ale obie przetarły się w udach, mimo że z innymi spodniami nigdy nie miałam tego problemu.
W tej chwili noszę na zmianę 3 pary na zmianę:
Levis – granatowe, które mam od 6 lat (jak je kupowałam nie nosiłam rurek, więc po jakimś czasie zwęziłam ich nogawki ;)) i czarne z serii ID Curve, które teraz mają już 4 lata. Obie świetnie się trzymają, kolor jest dalej intensywny, materiał się nie przeciera, a podczas noszenia prawie się nie rozciągają.
Zara Trf – para grafitowych rurek, które są moim hitem też od dobrych kilku sezonów. Nieco bardziej mi się rozciągają podczas noszenia, więc dość często je piorę, jednak mają taki kolor, że potencjalne spranie barwnika by im raczej nie zaszkodziło.
Teraz czekam na jakąś promocję albo okazję, żeby kupić sobie kolejne Levisy, ale z podwyższonym stanem. Jak dla mnie jedyną, jednak dość dużą wadą tych spodni jest ich wysoka cena.
Zakupiłam właśnie ramoneskę ze skóry czarną i zastanawiam się czy będę w niej chodzić na wiosnę. Ogólnie nie znoszę czarnego koloru i nie bardzo wiem z czym ją połączyć. Ale wszystkie poradniki piszą że to must have no i wreszcie po tylu latach ją mam.
Mój nie pisze;) Jeśli się w niej źle czujesz, to zwracaj póki możesz, nie ma żadnych obowiązkowych elementów w szafie – na pewno znajdziesz jakiś zamiennik, w którym się będziesz dobrze czuła, może wystarczy zmienić kolor albo może Twoją czarną ramoneską jest brązowa pilotka:)
Moim hitem jest jasnoszary sweter z kaszmiru z Wólczanki/Lamberta. Kupiłam go jesienią w czasie trwania któregoś z zakupowych weekendów z kobiecymi magazynami (fajna zniżka) i przepadłam;). Jest lekki, cienki, ale też bardzo ciepły i czuję się w nim luksusowo. O dziwo, w ogóle się nie mechaci, nie chłonie zapachów (odświeżam go wietrząc przez godzinę na balkonie). Ostatnio na przecenach chciałam kupić jeszcze jakiś, w innym kolorze, ale nie wyglądały już tak dobrze.
Kitem były sandały na koturnach z Wojasa. Raz włożone i oddane do domu samotnej matki. To któryś raz z kolei, kiedy próbowałam się przekonać, że koturny będą dla mnie odpowiednie. Ale prawda jest taka, że ich nie znoszę, źle mi się w nich chodzi, a jak już je włożyłam ten jeden raz, to był taki upał, że paski prawie mi odcięły dopływ krwi w nogach. Mam nadzieję, że w tym roku nie dostanę już takiego zaćmienia umysłu.
Zainspirowałaś mnie do odwiedzin lokalnych second handów- dawno tam nie byłam ;P
Po lekturze posta i komentarzy poczulam sie zmuszona zamowic te sztyblety Vagabond ;-)
A moje hity to sukienki od Pulpy
Moje tegoroczne hity.
– tkanina (wełna 65%+poliester 35%) i uszyta z tego spódnica z półkola – super ekstra jakość – szyta przez poleconą Panią, której nawet nie widziałam. Spódnica leży idealnie na figurze bez brzucha, a jak sie okazało to nawet 4 m-c ciąży można w niej schować :)
– 3 motki wełny merino i filmik na YT „jak zrobić prosty komin na drutach” – udało mi sie, mimo potwierdzonej przez lekarza niezborności ruchowej :)
– bawełniana koszula z Carry – ogólnie rzadko robię tam zakupy, bo „coś” mi nie pasuje, ale jaki już kupię to chodzę latami. Od 8 lat mam kurtkę – szarą parkę z futerkiem – jest jak nowa (bawełna/poliester), czarna spódnicę (6 lat). Liczę, ze i ta koszula da radę.
– 4 swetry z Tatuum (w tym jeden 45% wiskoza, 35% nylon, 10% angora, 10% wełna) kupione po 20 pln. Męskie są np. 80% wełny. Tatuum co jakiś czas ma „wyprzedaże” w hali w Nowosolnej -trochę fatalnie to wygląda – ale można upolowac super ciuchy.
– ostatni hit – płaszcz 80% wełny kupiony w sklepie w hali na Rynku Bałuckim.
Kit – Spodnie HM ciążówki – no ja rozumiem, że muszą być rozciągliwe, ale ogólnie są straszne. Bardzo farbowały, ale potraktowałam je octem i wystarczyło na razie (3 m-ce noszenia). Ogólnie to straszne, że ubrania ciążowe są tak fatalnej jakości. Góry zawsze można jakoś oszukać, ale jeansy to dramat.
W tym roku planuję kupić skórzaną torebkę – kuferek i skórzane, płaskie buty do chodzenia po mieście.
Pozdrawiam :)
PS. Pożyczyłam Twoją książkę kolejnej koleżance i kolejne zachwyty :)
Kasiu, te wyprzedaże w Nowosolnej odbywają się cyklicznie? Gdzie to dokładnie jest?
Trzeba patrzeć na witryny regularnych sklepów, bo wieszają taki mały plakat z informacją – data i adres. Trafia się 2-3 razy w roku, ja bylam pierwszy raz w sierpniu i jeszcze nie było chyba kolejnej akcji. Powinna być w lutym, może marcu.
Ok, dziękuję za informację :)
Najlepszy zakup dokonany w 2015 to w moim przypadku martensy: czarne półbuty z blachą. Moim zdaniem pasują niemal do wszystkiego i są bardzo wygodne (pomimo początkowego bolesnego okresu rozchodzenia butów ;). Dbanie o nie (czyszczenie, pastowanie) to dla mnie czysta przyjemność, a dzięki temu nie straszny im piach czy sól. Polecam.
A’propos Vagabondów: nie przeszkadza Ci, że podeszwa nie należy do najgrubszych?
Nie mam pojęcia o butach zimowych, ale zawsze wydawało mi się, że im grubsza tym lepsza i rezygnowałam z zakupu danego modelu, bo podeszwa była zwyczajnie za cienka jakkolwiek śmiesznie to nie brzmi.
Nie, nie zmarzłam w nich ani razu, no ale na duże mrozy ich nie noszę, bo to nie buty do takich warunków – oprócz sprawy podeszwy nie mają też ocieplenia:)
Z butami Nike mam to samo! Jestem bardzo zaskoczona, bo gdy kupowałam je w gimnazjum i liceum (dawno temu :D) były przewygodne, a moje najnowsze niestety nie nadają się do noszenia, pomimo skarpetek cała noga obdarta :(( Teraz testuję Le Coq Sportif :)
Botków Vagabond to Ci zazdroszczę. Jakie hity u mnie? Hm Twoja książka i Kasi Tusk, a na zakupy przyjdzie pora :)
Moim największym hitem okazała się wiskozowa sukienka z Esprita. Idealna na każda porę roku! Zawsze jak mam ją na sobie słyszę komplementy :)
Kaszmirowy sweter to mój ostatni zakup i jestem nim zachwycona!
Lniana koszula z Zary to najlepsza rzecz z Zary, na którą trafiłam. Wygląda świetnie, nawet po wielu praniach, fason idealny, czyli luźna, ale jeszcze nie workowata. Noszę ją w cieplejszych miesiącach roku do znu-dze-nia ;)
Cieżko jest mi kupić dobre, zwykłe sandały na co dzień. W tym roku po raz pierwszy kupiłam coś na Etsy- były to właśnie skórzane sandały z Grecji od tamtejszego producenta. Były niedrogie, pasują idealnie, są wygodne i uwielbiam je!
Sprawiłam sobie świetną kurtkę i buty trekkingowe z firmy Sherpa-obie rzeczy z przecen. Są bez zarzutu!
Trafiłam też na piękny kaszmirowo-wełniany szalik w TK Maxie, w dobrej cenie i o pięknym wzorze, oczywiście na męskim stoisku.
Kitów na szczęście nie było dużo. Pod wpływem impulsu kupiłam buty sportowo-miejskie, które noszę bardzo rzadko, bo ich po prostu nie lubię. Zawiodłam się też na sieciówkowych T-shirtach, ale to było do przewidzenia, także chyba się nie liczy jako kit.
Bardzo fajny wpis. A moje hity i kity zeszłoroczne? Hmm…
Hity:
1. Nie kwestionowanym hiciorem ubiegłego roku jest bawełniana torba Vans z motywem zachodu słońca, kupiona na Zalando. Nosiłam ją non stop od zakupu – całe lato i jesień :)
2. Sandałki czarne płaskie skórzane, również popełnione przez Zalando. Świetnie się noszą. Nawet w upały. No, i nic mnie wreszcie nie obciera (też mam jakieś „lewe” stopy w tym temacie… zwłaszcza jeśli chodzi o buty noszone na bosą stopę).
3. Dwie koszule: dżinsowa i w kratę. Jesienią nosiłam prawie cały czas.
Kity:
1. Dwie pary butów z Deichmann (z tej skórzanej serii) – obie farbowały i obie poszły do reklamacji, na szczęście uznano i dostałam zwrot pieniędzy :)
2. Biała koszula, kupiona w prawdzie pod koniec 2014, na wyprzedaży… ale w 2015 włożyłam ją raz. Na kolejną wigilię. Nie podoba mi się jak leży, jakoś nie tak kompletnie. W ogóle źle się w niej czuję. Nie wiem gdzie ja miałam oczy gdy ją przymierzałam, ani gdzie głowę, na prawdę nie wiem… Tłumaczę sobie, że wtedy jeszcze sądziłam, że potrzebuję białej koszuli – bo to przecież taki must have kazdej kobiety ;) Teraz już jestem mądrzejsza.
3. Biustonosz miękki z Effuniaka. To bardzo subiektywna opinia, bo ogólnie mam kilka biustonoszy tej marki (w innym kroju) i świetnie mi się noszą. Miękki zakupiłam pierwszy raz i żałuję, że tak szybko metki odcięłam – mogłabym zwrócić, a tak to leży w szufladzie i czeka nie wiadomo na co…
4. Baleriny skórzane McArthur – w idealnym wymarzonym fasonie, ale tak strasznie obcierały, że w końcu spasowałam i wrzuciłam na allegro…
Więcej nie przychodzi mi do głowy :)
Buty Vagabond to widać zawsze udana inwestycja, jak wszystko, co jest dobrej jakości i z dobrych materiałów.
Ze swetrami mam to samo – jak potrzebuję czegoś wełnianego, kieruję się bez namysłu do sh.
Dziękuję za polecenie botków Vagabond. Oprócz tego, że są teraz przecenione o 20%, to na Zalando można wykorzystać bon zniżkowy na 10 funtów / 40 zł! Tym oto sposobem dorwałam je za 58 funtów! :) Zrobiłam już spore porządki w swojej garderobie, a to wszystko dzięki Twojej książce! Dziękuję raz jeszcze i życzę dalszych sukcesów! Pozdrawiam :)
U mnie są 2 zeszłoroczne hity:
1. Twój blog i książka – w połączeniu z przeprowadzką totalnie odmieniły moją szafę – wyrzuciłam (tzn. pozbyłam się w ten czy inny sposób) z 80% posiadanych rzeczy, dokupiłam kilka (ale z głową) i nigdy jeszcze nie czułam się tak dobrze ze swoim stylem i ubraniami, ani nie miałam takiej łatwości i przyjemności w ubieraniu się.
2. Odkrycie pasji dziewiarskiej, która sprawiła, że wzbogaciłam się o 1 wełniany i 1 merynosowy sweter, płaszcz z alpaki i merynosa, merynosowe akcesoria, sukienkę z bawełny merceryzowanej ala Massimo Dutti a wszystko to zrobiłam sama na drutach lub szydełku za ułamek ceny sklepowej jednocześnie potęgując satysfakcję z noszenia dobrych jakościowo ubrań o jakiś milion procent! Obecnie powstaje kolejny sweter z luksusowych włókien – 20% jedwabiu Mulberry i 80% alpaki. I jeszcze miałam szansę obdarować bliskich rzeczami pełnymi serca i najlepszej jakości.
Ubraniowo rok 2015 zaliczam do najlepszych :)
Mój hit – torebki Medusa <3
http://www.me-dusa.com/
Mam podobny problem z butami, kupić wygodne to misja prawie niemożliwa :) Jesienią pożegnałam ulubione 4-letnie Nike i znalezienie godnego następcy to prawie jak misja niemożliwa. Ostatecznie kupiłam New Balance (mam model 574) i polecam go z czystym sumieniem. Co prawda bardzo odstraszał fakt, że w pewnym momencie nosiło je pół miasta i ze 3/4 internetu, ale po przymierzeniu okazały się najwygodniejsze ze wszystkich, które przymierzałam. Tę ich podeszwę najchętniej przeszczepiłabym do wszystkich innych swoich butów :)
Hitem okazała się też torba rowerowa Basil (Portland Womens Business Bag), która świetnie sprawuje się również poza rowerem jako torba podróżna, np. na krótkie weekendowe wyjazdy.
Z kitów: koszulki z Carry. O ile wykonane z podobnego materiału koszulki mojego chłopaka wytrzymały już wiele prań i wciąż wyglądają świetnie, o tyle moje dwie już po 1 praniu wyglądały jak szmatki. Fakt, że on kupił swoje w normalnej cenie a ja na wyprzedaży, ale nie powinno to AŻ TAK wpłynąć na jakość.
I na koniec wielkie wielkie dziękuję, bo między innymi dzięki Tobie i Twojej książce udaje mi się kupować coraz rozsądniej i wybierać rzeczy, które potem noszę z prawdziwą przyjemnością :)
Teraz widzę jak nieskładnie wyszły mi dwa pierwsze zdania, aż wstyd :)
Tak się zastanawialam czy napisać ten komentarz, ale co mi tam w sumie :)
Przede wszystkim książka jest świetna. Jest w niej wszystko co już od paru ładnych lat przeczuwałam i próbowałam robić ze swoją szafą, ale nie umiałam zwerbalizować i wytłumaczyć otoczeniu. Teraz po prostu odsyłam do książki i mam w nosie ;) I za nią bardzo dziękuję Autorce :)
Mój rok hitów jest zdecydowanie pod znakiem maszyny dziewiarskiej, dzieki której stalam sie potentatką w masowej produkcji skarpet wełnianych (takich z cienkich włóczek skarpetkowych co to spokojnie włażą do butów) dla rodziny i przyległości :) Za tym idzie inwestycja w dobre włóczki, oraz wersje ekonomiczna czyli włóczki recyklingowe,z lumpeksowych swetrów o dobrych składach, prutych i przerabianych na cokolwiek. Moja rodzina chodzi teraz w najlepszych wełnach, alpakach i kaszmirach, w dodatku w autorskich aranżacjach ;) Kolejnym hitem nawiązującym do tego to golarka do swetrów – tani gadżet ale potrafi odświeżyć bez problemu każdą nawet, najbardziej mechacącą się wełnę. Polecam jak ktoś ma problem z pielęgnacją, bo parę minut i rzecz wygląda jak nowa :)
Do tego odkryłam TREGGINSY. O rany boskie, coś co wygląda jak jeansy, ale jest na gumce i się rozciaga, więc wahnięcia wagi są mi niestraszne. I do tego są w wersji z wyższym stanem, dzieki czemu nie muszę sie już męczyć w biodrówkach których nie cierpię. I nikt mi nie wmówi że obciach ;P
Z dalszych ciuchów to zakupy z moją teściową uświadomiły mi że w TK MAXX bywają fajne rzeczy na mój rozmiar. A przy okazji trafiłam boską sukienkę-tunike Clements Ribeiro z czystej wełny merynosowej. Ciepła, miękka i w ogóle noszę ją nawet na gole ciało.
Kolejny hit to oczywiście second handy, dzięki którym mój chop wreszcie powoli przekonał się do dobrych wełnianych swetrów.
I na koniec wielkim hitem były motocyklowe botki jakiejś nowojorskiej hiphopowej marki Karl Kani (o tym dowiedziałam się jak zaczęłam kopać w necie). Kupione, a jakże na allegro, praktycznie nie używane i niezniszczone, są wygodne jak żadne buty dotąd, mają gruby protektor i pomimo że nie mają ocieplenia to noszę je razem z wełnianą skarpetą własnej produkcji w najgorsze mrozy i w ogóle nie marzną mi nogi :D Ani razu mi nie zmarzły, nawet przy tych -20!
Z kitów za dużo nie mam, zresztą ponieważ zwykle ubieram się w lumpach, to nie były one jakieś mocno bolące finansowo. A i przestałam się po lekturze książki przejmowac tym, że tych szmatek sie pozbywam. Cóż takie życie. Najbardziej szkoda mi fioletowej sukienko-tuniki o fajnym składzie, z którejś z niszowych marek brytyjskich, ale gdy ją załozyłam w domu to się okazało że stan mam w połowie cycków. Nie mam pojęcia jak mogla wyglądac modelka na którą to projektowano :/
Kolejnym kitem były buty firmy Gabor. Zachęcona marką kupiłam, ale okazały się ciut za duże i w dodatku czułam się nich jak własna babcia. Nie wiem czemu, wykonanie i stan perfekcyjny, kozaki tej firmy mam od lat i dopiero w zeszłym roku przed zimą oddałam je do szewca żeby wymienił fleczki i podkleił podeszwę bo trochę klej sparciał. A tu kicha dla mnie, choć okazała sie hitem dla mojej własnej babci, która jest nimi zachwycona i nosi z radością.
A w ogóle to serdecznie dziękuję autorce bloga. Bardzo fajnie się czyta i z niecierpliwością wyczekuję nowych wpisow.
O rany musze zaplanowac czas na przeczytanie wszystkich komentarzy i zrobienie notatek!
Ciag dalszy moich hitow: rurki czarne calvin klein jeans, portfel i torebka Zuzia Gorska, torba Przywara Strzalka. Torebki duzy model Candy Furla. Prawie biale ale niezupelnie rurki Mint and Berry ktore chyba ktos tu kiedys polecal. Wspomniana juz przez kogos ramoneska Mango.
Pierwszy hit 2015 roku to zdecydowanie buty Nike Lunarglide 6 kupione na dziale dziecięcym, więc o niebo tańsze od damskich, długo szukałam takich, w których stopa nie ucieka mi do przodu, te trzymają się idealnie.
A drugi hit roku to dżinsy z Top Secret, które miałam tylko zmierzyć, a żałowałam, że nie było drugiej pary, bo wzięłabym na zapas. Leżały idealnie, nogawki w długości idealnej dla liliputa. Noszę je już prawie rok i dalej się trzymają.
Poza tym hity z ciucholandu:
– boyfriendy Levis’a z metką Urban Outfitters Renewal – recyklingowa incepcja!
– sweterek z jagnięcej wełny, chyba w żadnym innym swetrze nie chodzę tak często,
– dwie wełniane dzianinowe sukienki, idealne na zimowe wyjścia,
– biała koszula z haftami,
– szmizjerka od Ralpha Laurena za 1zł! niestety jest trochę za długa na liliputa i idzie do skrócenia,
– ołówkowa sukienka z Top Secret (mają u mnie coraz większego plusa, bo wszystko co od nich mam świetnie się spisuje),
– no i jeszcze granatowa sukienka z Zalando, którą kiedyś polecałaś na blogu :), wprawdzie trafiła do mnie przez ręce Mikołaja, ale jest świetna, bardzo często ją noszę.
Z butami Nike mam ten sam problem. Zawsze obcierają! Adidas z kolei ma często zbyt mocno wcięte wnętrze (zawsze coś opina, uciska, przez co o komforcie noszenia nie ma mowy). Buty firmy Reebok są jednak zawsze idealnie dopasowane do mojej stopy, a do tego bardzo wygodne, lekkie, trwałe i w zdecydowanie przyjaźniejszej cenie w porównaniu do Nike. Nigdy mnie nie zawiodły.
Moim hitem jest torebka marki Aimee, kupiona w internetowym ciucholandzie Remix. Z grubej ale miękkiej skóry, idealna wielkość, świetna jakośc, cena 112 zł :) Do tego sweterek z kaszmirem kupiony na allegro za 30 zł, kolor brudnej ściery- czyli taupe. Jeansy Lee Skyler- swietny krój z wysokim stanem. Buty Ecco- wyższe skorzane adidasy z łączonych róznych skor. Kurtka Benetton z pierzem i puchem z tegorocznej przeceny za 200 zł- też kolor taupe. Kitow nie przypominam sobie, odkąd przeszłam na jasną stronę mocy jaką jest slow fashion- nie kupuję w sieciówkach i obywa się bez porażek zakupowych.
Hit – kaszmirowy sweter z ciucholandu, oryginalnie rozmiar 54, ale komuś się tak zszedł w praniu, że oddał, bo wyszło mu 36 – dzięki temu jest tak zbity, że grzeje jak kot.
Kit – spódnica kupiona po całym dniu chodzenia na głodniaka. Przez kilka jeszcze dni łudziłam się, że naprawdę ta większa była za duża, aż przyszły święta i już nie było jak oddać.
Rada: nażerać się przed zakupami. Najlepiej fasolką.
hahaha xD
Hity:
– jeansy z Top Shopu, mimo że prześwitują w nich szwy bielizny, nigdy nie miałam tak dobrze dopasowanych jeansów, których nie muszę skracać. Miłe w dotyku, nie za cienkie, po praniu jak nowe.
– skarpety z outletu z Calzedonii, zwykłe czarne prążkowane, wykonane z 94% bawełny, 4% poliamidu i 2% elastanu, para za 6,9 zł. Nie mechacą się, stopa się nie poci, wyglądają elegancko.
Kity:
– torba od Dzikiego Józefa… lubię ją, ale model satynowy trochę się jednak rysuje, po pół roku noszenia zaczęła łuszczyć się skóra przy uszach… może dlatego, że noszę w niej laptopa. Zrobiło się też wybrzuszenie w jednym miejscu. No i nie przewidziałam, że podczas deszczu i śniegu otwarta torba to nie jest najlepsze rozwiązanie. Nie sprawdza się też w zatłoczonych autobusach i tramwajach.
Niestety wciąż mam do kupienia wiele bazowych rzeczy – to takie czasochłonne! A propos zna któraś z Was jakiś sklep Warszawie z tkaninami, w którym znajdę naprawdę szeroki wybór wełny?
Hity:
– Vagabondy. Jestem wierna tej marce odkąd tylko mogę pozwolić sobie na większe wydatki – moje pierwsze buty tej skandynawskiej marki kupiłam po studiach. Mam w swojej kolekcji sandały, botki i buty sportowe. Każda para jest wyjątkowo wygodna (nie licząc obcierających przez pierwszy tydzień sandałów) i przy odpowiedniej pielęgnacji potrafi zostać z użytkownikiem na dłużej.
– biała oversizowe’a koszula z H&M z bawełnianym składem. Z rozrzewnieniem spoglądam na zdjęcia wszystkich kobiet w stylu high fashion, które tak obłędnie wyglądają w najprostszych stylizacjach, w których przeciętne dziewczyny czują się jak szare myszki. Przy mojej drobnej budowie bardzo długo byłam święcie przekonana, że ciuchy, które kupuję muszą być dopasowane i przylegać do mojego ciała jak etui do iPada. Błąd. Odkryłam fason oversize i przepadłam, a wspomniana koszula stała się moim ulubieńcem sezonu wiosna-lato.
Kity:
– zimowy płaszcz z Mango (oddany do reklamacji), czarne rurki z Zary, które wyblakły po kilku praniach i nieodżałowana jeansowa koszula (Zara), która z soczystego błękitu swoją barwą zaczyna wpadać w tony szaro-niebieskie. Szkoda mi pierwotnego koloru, bo bardzo dobrze się w nim czułam.
Mnie Nike nigdy nie obtarły za to Adidas zawsze – bardzo twarde szwy i grube (plastikowe?) twarde nici wygryzają skórę do krwi.
Hity:
– bawełniana rozkloszowana sukienka w biało-granatowe paski Medicine – wygodna, świetnie leży, często ją noszę, piorę i nic się nie dzieje, nawet zimą z kardiganem daje radę,
– koszula Safariska z Risk Made in Warsaw – nie lubię koszul, więc był to dość ryzykowny zakup, ale stwierdziłam, że jest na tyle luźna i z miłego materiału, że spróbuję. Okazało się, że świetnie sprawdza się w upały, ale też nie marznę w niej jak w zwykłych koszulach. Polubiłam ją na tyle, że poprosiłam o kolejny kolor (tym razem niebieski) na Gwiazdkę,
– karmelowe sandałki na grubym obcasie Clarks – ryzykowny zakup, bo kupiłam je spontanicznie, a tanie nie były. Ale bardzo mi się podobały, a w dodatku zachęcił mnie napis o tym, że to model specjalnie dla szerokich stóp. To dla mnie problem, bo z sandałków zwykle wypadam i mały palec się nie mieści. Tu podeszwa jest na tyle szeroka, a paski tak ułożone i grube, że nic takiego się nie dzieje. Do tego pod palcami jest miękka poduszeczka, dzięki czemu chodzi się jak w kapciach.
– biało-niebieska płócienna torba-worek Pepe Jeans w etniczne wzory – też spontaniczny zakup, ale okazało się, że jest superwygodna,pojemna i świetnie dopełnia każdy strój.
– granatowy jedwabny szal Milanówek – kupiłam go w sklepie internetowym na podstawie niewiele mówiącego zdjęcia z nastawieniem, że najwyżej odeślę. Szal okazał się piękny, bardzo ciepły i świetnej jakości – nie mechaci się i nic się z nim nie dzieje.
– t-shirt z dekoltem V The Odder Side – to najnowszy zakup, ale wydaje się, że długo mi posłuży. Materiał jest bardzo dobrej jakości, ma świetny krój i jest uniwersalny – można nosić z dekoltem z tyłu i z przodu.
A kit mam jeden – kupiona pod koniec 2014 roku torba Mango ze skóry ekologicznej, która zaczęła się rozpadać po 3 miesiącach noszenia. Zniechęciło mnie to do tego materiału i skłoniło jeszcze bardziej do ulubionych toreb z grubego płótna. Szkoda tylko, że zimą nie bardzo można je nosić.
Moje hity:
– absolutny hit to lyocellowe t-shirty i koszulki ZARY: szare, białe – genialnie sprawdziły się latem w upały i teraz pod sweterki – widziałam, że mimo częstego używania sprawdza się też u Simplicity; niestety poszukiwany zastępnik, czyli model z MANGO nie dał rady;
– wełniany (80%) szary długi płaszcz SISLEY ze szperaczka za grosze;
– skórzane botki z Venezii, drugi sezon razem, są świetne!
Hit 2015 to uświadomienie sobie, dzięki książce Asi, że mój styl nie jest nudny tylko konsekwentny; a lektura komentarzy pokazuje, że nie jestem chorobliwie wymagająca, lecz to problem coraz bardziej powszechny prze wszędobylskich kiepskich materiałach i kiepskim szyciu.
Hity: rozkloszowana sukienka Ottaviano Dominika Młyńczak, uszyta z ciepłego materiału, idealna na zimę. I rozkloszowana na podszewce czarna spódnica w białe pudelki z Mohito.
Kitów udało się uniknąć ☺️
Hity:
– czarne skórzane sandały kupione na targu we Florencji (zobaczyłam je na wakacjach we Włoszech na stopach… zakonnicy;). Bardzo mi się spodobały, później zobaczyłam je na targu)
– letnia sukienka z wiskozy kupiona w Tesko
– 2 pary majtek le petit trou – przepiękne i wbrew pozorom bardzo wygodne
– złota, cieniutka bransoletka Apart – najprostsza z możliwych
– czarne krótkie trampki Converse – miałam wcześniej wersję za kostkę i służyły mi 5 sezonów (a nosiłam je bardzo często i nie oszczędzałam).
Kity:
– błękitna bawełniana bluzka greenpoint – właściwie nic do niej nie mam, kupiłam ją, bo kosztowała jakieś 20 zł, dałam się złapać a teraz rzadko ją zakładam.
Asiu, odnośnie hitów z garderoby, mam pytanie czy Twoja torebka od Klaudii Rozwadowskiej (ta przepięknie truskawkowa) dobrze się sprawuje?
Rozmyślam nad nią od kilku miesięcy i rozważam czy w nią zainwestować. A jeśli się zdecyduję, to myślę, że jeszcze większym problemem będzie wybór koloru… ;-)
Tak, jest super, ale nie chodzę z nią codziennie, raczej kiedy wychodzę gdzieś wieczorem:)
Hej Asiu,
mam pytanie dotyczące butów Native, o których pisałaś w poprzednim poście. Zastanawiałam się nad kupnem tego modelu (lub ich nowszego brata, Fitzroy) jako ciepłych butów na zimę. Czy faktycznie są ciepłe, nadają się na mrozy? Czytałam gdzieś opinię, że nie nadają się raczej na śnieg ze względu na podeszwę, podobno strasznie się ślizgają.
Sama, skuszona przeceną kupiłam latem Native Apollo Chukka (też są z pianki EVA i z mikrofibry)… i przechodziłam w nich całe wakacje! Najwygodniejsze buty jakie kiedykolwiek miałam! A przyznam, że tak jak Ty, należę do grupy ludzi o dziwnych stopach, których nawet skarpetki ze zbyt wypukłymi szwami potrafią obetrzeć :D
Hit: rurki Diesela Skinzee Low, kupione z cenę dżinów z HM. Jak jeszcze gdzie takie znajdę, to dokupię w innych kolorach.
Kit: nie ma, kupuję przez neta, więc jak coś nie pasuje, to odsyłam.
Generalnie faktem jest, że najtrudniej jest się zawieść z second handzie. Prosty fakt – skoro ciuch był już noszony, a nadal wygląda dobrze, znaczy, że jest dobry. Niestety, w Szwajcarii, gdzie mieszkam, nie ma prawdziwych second handów (przerzuciłam się na charity shopy, ale to nie to samo…), więc lumpeksowe zakupy robię tylko w Polsce, gdy odwiedzam. Pomyślałby kto, jedni marzą o shoppingu na Manhattanie, a mnie się marzy rajd po lumpach w małym, polskim mieście;)
Hity:
1. Sukienka L.K. Bennett jedwabno-bawełniania – kupiona w sklepie sprzedającym wadliwe ciuchy z brytyjskich sklepów – w przypadku sukienki wada polegała na rozpruciu szwu w zaszewce na biuście, co udało się naprawić tak że nie ma śladu, a cena była śmieszna..
2. hit sprzed 2 lat, ale potwierdził się jako hit w tym roku – spódnica z koła Monnari – sam materiał taki sobie i powoli się niszczy, ale fason mój idealny – zdążyłam odszyć na wzór 2 następne spódnice i przechodziłam w nich od wiosny do późnej jesieni.
3. czarny żakiet Risk made in Warsaw – zawsze mi się wydawało, że nie znoszę więc nie będę nosić żakietów, ale ten jest tak wygodny i jednocześnie mimo bycia dresowym – „układa ramiona”, że stał się jednym z moich ulubionych elementów garderoby zawodowej.
4. cienkie sweterki z kaszmiru – traktowane jak bluzka, na mrozy z dodatkową narzutką – rewelacja. oczywiście z drugiej ręki
5. W kwestii biżuterii to samo – hit sprzed 2 lat – komplet 2 par kolczyków z W.Kruk – 1 para na co dzień, 1 para na „wyjście” – załatwiło moje wszystkie potrzeby w tym względzie i nie mam też porannych dylematów co wybrać. W tym roku dorzuciłam jeszcze 2 bransoletki Mims studio i w kwestii biżuterii temat mam opanowany. Żeby nie przesadzić zakładam albo kolczyki albo bransoletkę i czuję się odpowiednio „ozdobiona”. Koniec z dziesiątkami tandetnych kolczyków czy wisiorków z sieciówek.
6. Spodnie Cos materiałowe, w kant, zamówione na allegro, niby bez mierzenia, ale strzał w 10.
I do hitów zaliczam pewne odkrycia i nowe nawyki, które wynikły m.in. z lektury Twojej książki:
– zamiast wyciągniętych starych podkoszulków i dresów czy legginsów po domu – zakładam sukienki z dzianiny – nie dość że bardzo wygodne, to jeszcze czuję się jak kobieta, a nie babochłop. Mam obecnie 2 – powstały z kitów – nie do końca udanych zakupów sukienkowych – niemniej sukienki zamiast pójść na stracenie, przydały się jako „odzież domowa” i nawet podłogi w nich mogę na kolanach zmywać – długość mini jest najlepsza!
– kupowanie swetrów w lumpeksach – dozgonna wdzięczność za tą poradę!
– ograniczona liczba biżuterii – jak wspominałam powyżej – nie spodziewałam się, że posiadanie „tylko” jednej pary kolczyków na co dzień może być takim życiowym ułatwieniem!!!
– napisanie i weryfikowanie z czasem 2 list – listy ulubionych kolorów i listy ulubionych fasonów, a także zrobienie listy wszystkich ciuchów jakie się ma i „dopasowywanie” ich na papierze..
– coś za co się zabrałam ok 2 lata temu, ale dopiero teraz doprowadziłam do stanu który mnie zadowala – konsekwentne dbanie o buty – to jest mój hit w kategorii „obowiązki domowe”, mogę to robić nawet w nocy o północy, jak już padam ze zmęczenia. Buty tak się za to odwdzięczają, że nie warto ich zostawiać na pastwę brudu!
Kity:
1. Spodnie garniturowe z Mango – niby dokładnie to czego potrzebowałam i kupione w sklepie stacjonarnym po długich pielgrzymkach, ale okrutnie się wyciągają i tracą fason, a materiał zaczyna się mechacić.. Słabizna
2. Skórzane trampki z Ryłko. Po 3 miesiącach nawet nieszczególnie intensywnego użytkowania zrobiły mi się dziury (!) w podeszwach, a producent „nie uznał gwarancji”, bo niby źle w nich chodziłam…. Po wystawieniu im stosownej opinii w tej sprawie na facebooku, nagle dostałam informację że zmieniono zdanie i dostałam buty z wymienionymi podeszwami. Niemniej niesmak pozostał.
3. Sukienka Cos – sama sukienka jest super, tylko przesadziłam z kolorem – zupełnie nie mój, za ciemny, za „bury”, leży w szafie i czasem ją wyciągnę, jak chcę groźnie w pracy wyglądać ;)
Ha, dobrze że nie odpuszczałaś z tymi trampkami!
Hity, żakiety z wyprzedaży z Bianki. Pierwszy raz w życiu mam żakiety w którym mieści się mój biust E, przy rozmiarze 38/40.
kupiłam chyba z 5, każdy inny i chodzę w nich cały tydzień. To znaczy każdy na inny dzień tygodnia. Rewelacja , a ja żakiety uwielbiam.
Kity. Kocham też koszule- niestety przez cały sezon nie znalazłam takiej, która dobrze leży w newralgicznej części ciała.
Pozostają mi dzianiny, które bardzo już mi się nudzą.
Niestety- Wólczanka, którą uwielbiam na zdjęciach też nie przewidziała, że mogą istnieć kobiety, którym Bozia nie poskąpiła.
Ja mam odwrotnie. nie czułam się nigdy dobrze w koszulach, ale dostałam na gwiazdkę od Mamy białą koszulę Uniqlo i jest prze-ge-nial-na. Wiskozowa, nieco lejąca, ale jednocześnie formalna i elegancka dzięki fajnemu małemu kołnierzykowi, który można zapiąć pod samą szyję i nie udusić się. Przekonuję się do wiskozowych, nieco oversize’owych koszul. Szukałaś w tym kierunku?
Pozdro
Mam jedną oversizową, kocham ten fason, ale już jest na wykończeniu, a drugiej nie udało się nabyć, dlatego zaliczyłam to do moich porażek (kitów sezonu).
Mógłby mi ktoś wyjaśnić, co to jest „oversizowa koszula”?
A MyElphi? Podobno robią koszulę przeznaczone specjalnie dla kobiet z większym biustem.
Dopiero w tym roku zaczęłam swoją przygodę ze slow fashion. Jestem szczęśliwa, że nie muszę codziennie poświęcać dodatkowych 15 minut na zastanawianie się w co się ubrać. Mniej stresu przy porządkach i ogółem martwienia się o ubrania to też mega plus bo ja po prostu nie cierpię standardowych zakupów. Kupuję przez internet, albo idę do sklepu gdzie podchodzę od razu do ekspedientki pytając gdzie mają towar X i Y albo czy mają taki który by mnie zadowalał. I co? Oszczędzam całe dnie zakupowych makabr. W sklepie jestem max. 15 minut jeśli zdarzy mi się coś przymierzyć. Odkąd zaczęłam kupiłam sobie tylko trzy rzeczy: botki ze skóry naturalnej, bluzkę z jedwabiu i nowe czarne dżinsy. Jedyne kity jakie wiszą w mojej szafie to niestety nieudane prezenty takie jak sweter z akrylu.
Ciekawy wpis. Sweterek przepiękny – nigdzie nie mogę takiego znaleźć, a przez internet nie lubię kupować. W kurtce Mint&Berry zakochałam się! <3
Promod uwielbiam i o zgorozo – nie powinnam tam chodzić. Opuszczając sklep zawsze towarzyszy mi kilka sztuk ubrań… Buty Nike też lubię, dla mnie nieziemsko wygodne, jak rzadne inne. Jednak wiadomo, to sprawa mocno osobista. To jednak byłyby moje hity.
Z kitów zaś… kupiłam w Lee Cooperze świetne spodnie. Właśnie czarne rurki. Nie musiałam ich skracać, nie rozciągają się, a przede wszystkim – to jedyne spodnie, w których nie muszę nosić paska! I co z tego… 2-3 prania i z czarnego zrobił się szary. Myślę, czy nie spróbować ich zafarbować.
Mogę liczyć na pomoc w kwestii płaszcza? :) Leży sobie nowy,z metkami w szafie (nie miałam okazji jeszcze ubierać) i zastanawiam się czy zostawiać (ładny fason, cena w porządku, ale ten problem…), czy jednak oddać. Niesamowicie się obiera, wyłapuje każdy puszek, włosek (czasem mi do garderoby przez nieuwagę kotka zaglądnie), itd. Może są na ten nieestetyczny efekt rozwiązania?
Jeśli możecie poradzić również w kwestii kulkowania się płaszcza, to będę wdzięczna :) Ma 70% wełny, czyli nie jest tak źle, ale ładnie wygląda tylko, po przyniesieniu z pralni.
Ja po prostu roluję rolką do czyszczenia ubrań włosy z kotka i zazwyczaj wystarczy.
Ale Ty masz chyba poważniejszy problem z tym płaszczem niż zwykłe kłaczki przy wełnie?
Zawsze mam pod ręką rolkę do czyszczenia ubrań, bo moja kotka niesamowicie się leni. Ale pierwszy raz spotkałam się, z takim wyłapywaniem najdrobniejszych paproszków przez płaszcz.
Jedynym znanym mi rozwiązaniem, ale działającym raczej w przypadku swetrów, jest wrzucenie ubrania na dobę do zamrażarki. Jeśli Cię to bardzo denerwuje, to oddaj, bo noszenie nie będzie Ci sprawiać przyjemności – a to bez sensu:)
Dziękuję za propozycję, wypróbuję :)A jeśli nie poskutkuje, to płaszcz oddam. Bez sensu byłoby oglądanie się przez cały czas, czy coś się ponownie nie przyplątało.
Jeszcze ja dorzucę kamyczki do ogródka… Zarówno kit 2015 roku jak i hit 2016 zawdzięczam temu blogowi. Zacznę od kitu. Poczytawszy sobie o polskich, wartościowych markach, skusiłam się na zakup butów firmy WOJAS – http://wojas.pl/produkt/20674/trzewiki-damskie-5666-55. Najgorzej wydane pieniądze! Buty okazały się nieprawdopodobnie niewygodne. Mimo zapewnień pani w sklepie, że to skóra licowana i na pewno szybko się rozejdzie, buty zachowały”sklepową”sztywność do dziś. Są koszmarne. Czuję się jak w trzewikach z drewna. Nigdy więcej. Napisałam do producenta swoje refleksje na temat nieprzystawalności wysokiej ceny do niskiego komfortu użytkowania obuwie. Czekam na odpowiedź. Hit zaś to oczywiście książka „Slow fashion. Modowa rewolucja”oraz druga lektura pt. „Magia sprzątania”. Wysprzątały mi obie książki w głowie na błysk!
Koszule z Wólczanki są niesamowite!!!!!
kocham taliowane, obcisłe koszule, bo w męskich wyglądam baaardzo grubo:( a taliowane podkreślają talię i biust. Jakość pierwsza klasa! mam 3 białe. Jedna jest gładka na spinki, zaś pozostałe dwie fakture mają lekko w kratke zaś druga w prążek. Bardzo dobry zakup to był, bo kupiłam 2 w cenie jednej:) ta z mankietami na spinki niestety nie była w promocji. Na koszule w New Yorkerze czy Sinsayu nawet nie patrzę- 2 razy bym się zastanowiła zanim bym podłogę nimi wytarła:/
Szary płaszczyk cudowny! *.* Bluzka z Promod-tu się zgodzę, sama kupiłam podobną, ale ten wzór chyba już przemija. dodatkowo kołnierzyk sprawia, że nie czuję się komfortowo.
Super post, a rzeczy z działu HIT chętnie zobaczyłabym u siebie w szafie. Dzięki Tobie i Twojej książce „Slow fashion”, moja kolekcja ubrań zmniejszyła się diametralnie, co bardzo mnie cieszy. Mam jeszcze nadzieję, że zmobilizuję się również do poszukiwań sweterków kaszmirowych w lumpeksach (na razie nie mam za bardzo motywacji, aby to zrobić). Twoja druga książka Slow life już czeka na mnie na półce, niedługo zabieram się do czytania :)
Witam serdecznie właśnie znalazłam ten wpis mogła by Pani powiedzieć jaki to model portfela? Proszę o info. Serdecznie pozdrawiam.