Cześć! Ale mnie dawno nie było, aż musiałam się zalogować na własnym blogu. Miałam mnóstwo pracy, ale przede wszystkim spadło na mnie trochę nieprzewidzianych zdarzeń – awaria laptopa i ostatnia noc spędzona na kocim pogotowiu to tylko te mniej poważne. Ale Pulp ma się już lepiej (w przeciwieństwie do moich przedramion i dekoltu mojej mamy – to mały tygrys, Tarantino z miejsca mógłby nas teraz zatrudnić jako statystki), a ja nie mogę się doczekać, aż napiszę te wszystkie posty, które czekają w kolejce. Mam nadzieję, że Wasze przygotowania do Świąt mijają dużo spokojniej!
PS Zanim przejdziemy do Hatifnatów, jeszcze dwie rzeczy. Po pierwsze, na zdjęciu jestem w nowo przeze mnie odkrytej i bardzo fajnej włoskiej restauracji na Marszałkowskiej, Superiore Pasta Party. Są trochę ukryci na piętrze, wystrój jest bardzo niezobowiązujący, ceny niskie, karta krótka, a makarony przepyszne. Trzymam kciuki, żeby udało im się utrzymać i dopisuję do listy ulubionych miejsc.
Mam też na sobie najcieplejszy płaszcz, jaki kiedykolwiek miałam – jego z kolei mam na liście rzeczy, za które jestem wdzięczna. Jest sprzed kilku sezonów, więc raczej nie do znalezienia, w ogóle znalezienie ciepłego, ładnego płaszcza poniżej 1000 złotych graniczy z cudem – wiem, bo szukałam do zimowego wpisu. Jak macie jakieś tropy, koniecznie dajcie znać!
- To ostatnie momenty względnie ciepłej pogody, więc jeśli rozważacie przygarnięcie zwierzaka, to doskonały moment. Tradycyjnie, polecam dwa chrupkopodobne stwory: suczka z okolic Biłgoraja i dwutletni pies, niemal identyczny + kolega w pakiecie, chłopaki są z Konina.
- Ranking czekoladowych Mikołajów. Ja od początku grudnia nie jem sklepowych słodyczy i wcale nie jest mi z tym źle ani trudno – aż sama jestem w szoku! Minus dwie delicje, które znalazłam w szafce i zjadłam, zanim sobie przypomniałam, że nie jem.
- Analiza genialnych kostiumów z Clueless. Kto pamięta koszulki na ramiączkach noszone na t-shirty?! Uwielbiam ten film, aż żałuję, że tak późno go odkryłam.
- A przy okazji lat dziewięćdziesiątych – klasyczny, miejski plecak z Eastpack, z marmurkowym wzorem, który kupiłam sobie niedawno, ponieważ #starość i mój kręgosłup nie chce dłużej znosić noszenia aparatu i laptopa w torebce.
- Jeśli potrzebujecie czegoś podnoszącego na duchu, ale nieprzesłodzonego, zobaczcie to video:
- Kali o tym, jak przygoda ze świadomym kupowaniem zmieniła jej podejście do przedmiotów. Bardzo ciekawie i rozsądnie, jak zwykle zresztą.
Finally, the third most important lesson simplicity taught me about acquiring new items, is that it’s a mean to an end, and not a goal in itself.
„If I want to purchase a knit, it’s for the purpose to feel warm while retaining the elegance I’d like to maintain for myself. If I get a souvenir from holidays, it is to get some memories of past experiences in my home to cherish and share (and not to show off the cool places I’ve been to for example). Sometimes, it’s just for the pleasure of the moment, like the scented candle I light when I take a bath.
What I mean here, is that buying things isn’t the point, using them, and the moments I will be able to enjoy thanks to them, is. Items are no more than what they are: items. They are not a surrogate for my identity or belonging to a certain social class, they are not a way to feel accepted by a group or loved.
And when you realize that, you also realize there are way more interesting things to do in life than making wishlists, browsing e-shops and going shopping. In 2015, I have continued violin and started the piano again, written a sci-fi novel and a few short stories, met some new friends, joined a book reviewer’s club and many more things that are so much more fun than buying things.”
- A więc można stać na czele wielomilionowego biznesu i jednocześnie kilka miesięcy w roku spędzać na dalekich wyprawach, bez kontaktu ze współpracownikami. Yvon Chouinard z mojej ulubionej Patagonii opowiada o tym, jak pracuje.
- Lektura Obowiązkowa o tym, jakie zasady leżą u podstaw disneyowskich animacji i czym jest Dolina Niesamowitości. Super ciekawe!
- A skoro już rozmawiamy o tym, jak rzeczy są zrobione, to zastanawialiście się kiedyś, jak dokładnie działa pralnia chemiczna? Mały spoiler: koszt prania stanowi tylko 1/4 wszystkich kosztów.
- I jeszcze jedna rzecz: jeśli, tak jak mnie, nigdy nie udawało Wam się upolować pluszaka w maszynach z metalową łapą, teraz wiecie czemu.
- Dirty Dancing doczekało się remake’a! No i jest już zapowiedź nowego Twin Peaks.
- Jeśli zostały Wam jeszcze jakieś prezenty do kupienia, rzućcie okiem na mój poradnik prezentowy. Propozycje są bardzo zróżnicowane, więc może akurat coś Was zainspiruje.
- Problem z „nie jestem jak inne dziewczyny”. Słyszę często i w różnych odmianach.
- Szczygieł, Księgi Jakubowe, Wyznaję – od pewnego czasu zastanawiam się, czy to książki się robią coraz dłuższe, czy tylko mnie się tak wydaje. I robią się! Przed ostatnie piętnaście lat ich objętość zwiększyła się średnio o 25%. Tutaj przeczytacie dlaczego.
- I na koniec historia, która poróżniła Internet. Gala Darling, blogerka i propagatorka filozofii samoakceptacji i zdrowej miłości do siebie, powiększyła sobie operacyjnie biust, tłumacząc otwarcie swoje motywacje w poście na blogu. I wybuchła burza. Z jednej strony, wszystko jest dla ludzi i chęć udoskonalania swojego ciała nie wyklucza jego akceptacji – można przecież lubić swoją figurę, a i tak dbać o jej coraz atrakcyjniejszą formę, choćby na siłowni, ale jakaś cząstka mnie jest w stanie zrozumieć, że osoby, którym lektura jej bloga pomogła poradzić sobie z postrzeganiem własnego ciała, mogły się poczuć rozgoryczone. Wielowarstwowa sprawa, trochę kwestia bycia więźniem własnego wizerunku. Ciekawa jestem, co myślicie.
40 thoughts on “Hatifnaty, czyli inspirujące linki z sieci”
Ktoś kto ma w gulity pleasures Justina Bibera ma od razu -10 do wiarygodności. :-P Mówię jak jest. :-P
A kto ma? I dlaczego? Coś nie mogę załapać, to pewnie to niewyspanie;)
A pani od „nie jestem taka jak inne”. :-) Swoją drogą jeszcze lepszy tekst tego typu to „nie byłabym sobą gdybym była inna”. Tak więc nie byłabym sobą gdybym się nie czepiła Justina. ;-))
Aaa, haha:)
Raz udało mi się wyciągnąć pluszaka z tej maszyny! Pan, który opiekował się automatem był w takim szoku, że nie mógł z siebie wykrztusić ani słowa, chyba nikomu przede mną się nie udało :D Innym razem szczypce złapały mi już przepiękną, dużą, olbrzymią pandę, ale po chwili wypuściły. Długo nie mogłam tego przeboleć :(
Uuu, też tak kiedyś miałam, ale ze sztruksową (?!) świnią. No i gratuluję wygranej:D
Ciekawa jestem nowego Twin Peaks :-).
Dobry tekst o byciu innym niż reszta dziewczyn. To rzeczywiście jakieś przekleństwo, do spółki z ’ nie przyjaźnię się z kobietami’ i 'nie lubię pracować z kobietami”. Kobieca solidarność i przyjaźń to w ogóle dość skomplikowany temat na szersze opracowanie. Ponoć jesteśmy biologicznie zaprogramowane na rywalizację między sobą tak jak mężczyźni na współdziałanie i trzymanie się w grupie i to chyba stąd ta chęć odróżnienia od innych.
+ „jak byłam mała bawiłam się samochodzikami i nie lubiłam lalek” + „wolałam chodzić po drzewach i ściorać kolana zamiast bawić się w dom / cokolwiek dziewczyńskiego”. Nie wiem skąd narodził się problem do przyznania się (?!?) do tak normalnych zachować jak zabawa lalką…
Ja bawiłam się lalkami, nie chodziłam po drzewach. Miałam LEGO dla dziewczynek, nie Technic. Miałam koleżanki i kolegów. Przyjaźnię się z kobietami. Lubię swoją kobiecość, lubię się malować i ładnie ubierać. Co ciekawe, zdarza mi się, że dziewczyny nie lubią mnie „bo tak” (a tak naprawdę, bo chłopak się spojrzał a akurat był obiektem zainteresowania). Może coś jest na rzeczy? ;)
Dla dziewczyn nie jest społecznie uwłaczające zachowywać się/być jak faceci. Dla facetów bycie jak dziewczyna to obraza. Pewnie część z nas podświadomie woli być asocjowana z tymi „lepszymi” cechami. No i jeszcze taka możliwość, że część dziewczyn naprawdę wolała bawić się samochodami i klockami. Ja wolałam ale byłam zaganiana do kącika lalek a fajne zabawkowe parkingi zajmowali chłopcy, bo to przecież dla nich.
Dokładnie- mam kolegę który skomplementował styl jazdy swojej partnerki mianem ’ męskiego’, 'jeździsz jak baba” jest w oczywisty sposób uwłaczające. Tego jest mnóstwo- zdenerwowana kobieta jest określana mianem histeryczki, masz gorszy dzień- pewnie masz pms, dojrzewasz albo przechodzisz menopauzę ( w zależności od wieku).
Dziewczyny, pielęgnujmy damską solidarność. Bądźmy dla siebie nawzajem serdeczne i uczynne. Nie wymaga to wielkich aktów, a jedynie miłych gestów w życiu codziennym. Ja na przykład jadąc samochodem przepuszczam inne kobiety (gdy stoją przy przejściu dla pieszych – zatrzymuję się, żeby je przepuścić, gdy nie mogą wyjechać na drogę główną z podporządkowanej – to samo, zatrzymuję się i je przepuszczam). Wobec mężczyzn nie jestem aż tak serdecznym kierowcą. Lubię też szczerze komplementować kobiety, które z natury są mniej pewne siebie niż przeciętny mężczyzna, więc bardziej doceniają każde miłe słowo. Acha… oczywiście jestem heteroseksualną szczęśliwą mężatką :D
http://advancedstyle.blogspot.com/2015/12/advanced-love-mort-and-ginny-linder.html
http://thefw.com/clueless-then-and-now/ Brittany Murphy :(
Już po zdjęciu na Instagramie wiedziałam że chcę odwiedzić Superiore Pasta Party! A tekst o byciu „inną niż reszta dziewczyn” mówi o czymś o czym sama od jakiegoś czasu myślę – że dla niektórych to brzmi jak coś najlepszego co mogą o sobie powiedzieć: nie jestem jak inne babki. I to w sumie smutne, że tak te słowa traktują – teraz będę im wykładać tezy artykułu :)
Ponadto: jestem szalenie zaciekawiona nowym Twin Peaks. Tak się składa że nie oglądałam tego w dzieciństwie/młodości. Dopiero miesiąc temu obejrzałam pierwszy sezon. I dawkuję sobie przyjemność – drugi dopiero po świętach. Można by żałować , że „dopiero teraz” – ale z drugiej strony jak cudownie mieć jeszcze przed sobą odkrywanie pewnych tajemnic i tę możliwość obcowania po raz pierwszy z tak cudownych dziełem.
Jak dobrze że „wracasz” na bloga! Tęsknię za Twoim pisaniem :)
A mi tekst o „niebyciu jak inne kobiety” nie przypadł do gustu. Chyba dlatego, że przypisuje się tym słowom jakąś cechę typową dla kobiet, jakby miało to związek z brakiem kobiecej solidarności i tak dalej… A tymczasem mężczyźni robią dokładnie to samo, i my-kobiety również mówimy „Ty nie jesteś/on nie jest taki jak ci pozostali…”!
Powiedziałabym nawet, że i w naszym, i w ich wykonaniu jest to ten sam rodzaj kokieterii. My sygnalizujemy „jestem wyluzowana, normalna, nie dramatyzuję z byle powodu”, bo przeciwstawiamy temu cechy odwrotne, które w naszej opinii ma większość kobiet.
Faceci mówiąc to samo sygnalizują „ja jestem wierny, umiem słuchać, będziesz dla mnie ważniejsza niż kumple”, bo wiedzą jak wiele kobiet generalizuje rodzaj męski w myśl ponadczasowego „facet to świnia” ;)
I jedno, i drugie zachowanie to klasyczna gra pozorów, ten taniec godowy do którego obie strony przystępują gdy kreują swój wizerunek przed innymi ludźmi. Oczywiście nie twierdzę, że takie uogólnianie jest dobre! Ale podlinkowany tekst zdecydowanie ma dla mnie wydźwięk feminocentryczny, tymczasem jest to dla mnie problem leżący głęboko w ludzkiej naturze niezależnie od płci :)
PS. Pierwszy filmik wzruszył mnie do łez! Cudowny pomysł.
hej! i ja mam pytanie o plecak, wiele razy wtopiłam i kupiłam taki, który rozleciał się po kilku miesiącach, czy ten z Eastpack jest wart swojej ceny? jak się sprawuje?
bo wygląda przepięknie.
Mam go od niedawna, ale kupiłam go, bo dziewczyny z Celapiu noszą takie od lat i ciągle wyglądają dobrze, więc pokładam w nim duże nadzieje:)
Mój chłopak wyciągnął z takiej maszyny ostatnio mp3 :D nie wierzyłam i smialamsie ze zmarnuje 2€ a tu prosze. Okazało sie ze ma chłopak wprawę ;)
Bardzo ciekawy jest ten przypadek Gali. Sama mam dość specyficzny stosunek do ciała – nie lubię żadnych trwałych ingerencji (tatuaże, „upiększające” operacje plastyczne, wstrzykiwanie kwasów i toksyn) i sztucznych „dostawek” (doczepiane włosy, przedłużane rzęsy, tipsy). Staram się nie indoktrynować innych, ale nie ukrywam, że tłumaczenie Gali nie jest dla mnie przekonujące, a jej sztuczne piersi – jakkolwiek mogą się jej podobać – wyglądają jak… sztuczne piersi. I tak, dostrzegam zgrzyt między propagowaniem idei samoakceptacji, a poddaniem się zabiegowi wszczepienia implantów. To ta sytuacja, kiedy bardzo chciałabym przyjąć bardziej otwartą postawę i zrozumieć czyjeś argumenty, a jednak przychodzi mi to z dużym trudem.
Najciekawsze we wpisie Gali było – wg mnie – odniesienie się do ruchów prochoice i prolife: rzeczywiście, w zasadzie to, co robi inna kobieta ze swoim ciałem, nie powinno mnie w ogóle interesować. A zatem: jeśli Gala dobrze się z tym czuje – ok. Niemniej, dostrzegam w tym ruchu pewną niekonsekwencję w budowaniu wizerunku osoby wspierającej samoakceptację kobiet. Jestem bardzo ciekawa Twojego zdania na ten temat. :)
Jest w zasadzie identyczne. A trwałych ingerencji też unikam, do tego stopnia że w tym roku po raz pierwszy zrobiłam hennę brwi i zbierałam się do tego miesiącami:) Ale rozumiem, że komuś mogą bardzo służyć.
Jestem w trakcie czytania Pani książki ( myślałam, że taki temat nigdy mnie nie zainteresuje) i naprawdę dobrze się czyta poszczególne rozdziały: konkretnie i na temat:) gratuluję!
Też bardzo lubię Clueless:)Film jest oparty na Emmie Jane Austen:) jednak Austen jest nieśmiertelna, bardzo polecam:) pozdrowienia :)
Mi na tegorocznym jarmarku świątecznym w Berlinie udało się wylosować Elmo :D!
A co do szukania prezentów to otarłam się dziś o galerię handlową (akurat w innym celu) i obserwując to szaleństwo nasunęła mi się tylko jedna refleksja: Mniej prezentów, więcej spokoju :P Poczyniłam nawet w kolejce, krótką fraszkę na ten temat :D Co by tu jej jednak nie wklejać całej, bo zajęła by dość sporo miejsca w komentarzach, odsyłam na mojego bloga jeśli miałabyś ochotę się z nią zapoznać :D
Mam nadzieję, że uda Ci się uzyskać od czytelniczek info o jakichś dobrych, ciepłych płaszczach, bo ja jak na razie szukam takiego bezskutecznie, więc też się chętnie dowiem gdzie są takie.
Hej, mam pytanie niezwiazane z hatifnatami. Nabylam ostatnio czytnik Kindle Paperwhite i denerwuja mnie slady placow na tylnej obudowie. Czy znasz moze jakies polskie marki, ktore produkuje ladne obudowy na kindle? Bede wdzieczna za odpowiedz!
Nie pomogę, bo mnie ślady palców nie ruszają:)
Przerabialam to. Kupienie w Polsce to nie lada wyzwanie. Polecam wycieczke do Niemiec jesli mieszkasz w zachodniej Polsce, albo amazon.de
Pani książka jest wspaniała, właśnie kończę ją czytać :)
zainteresowały mnie torebki valentino na zalando i pomyślałam, że może wiesz coś na ten temat ;) z tego co widzę można kupić torebkę już za 500 zł. czy to jest normalna cena dla valentino czy to sytuacja podobna do przypadku Ralpha Laurena opisanego w Twojej książce? można się spodziewać wyjątkowej jakości?
Też jestem ciekawa, na zalando nie kupowałam jeszcze i nie wiem czy warto, np. zdjęcia ze strony są koszmarne, każde w innym oświetleniu i źle pozowane („na odwal”), jestem więc ciekawa jak z jakością produktów.
Swoją drogą, byłam na zakupach z narzeczonym, wzięłam do ręki dwa pierwsze lepsze ładne sweterki – oba mu pasowały, oba ze 100% bawełny (w c&a). A co z kobiecym działem? wszystkie sweterki to szit z akrylu i poliestru. Zazdroszcze facetom, im jest łatwiej znaleźć coś porządnego, dla kobiet to graiczy z cudem:/ nie mam już w czym chodzić a nie wiem gdzie się robi dobre jakościowo zakupy :(
Nie miałam ich nigdy w ręce, ale sądząc po cenie i nazwie marki (Valentino Handbags), z TYM Valentino nie mają wiele wspólnego. Ale może ktoś będzie wiedział dokładniej:)
Kupienie płaszcza z wełny w 100%, o ładnym kroju i kolorze jakim się chce to prawie cud, a jeszcze przy tym nie zbankrutować? Można pomarzyć… Dlatego dziewczyny, uczcie się szyć! Te które umieją – uszycie płaszcza wcale nie jest takie trudne. Ja np kupiłam wełnę 100% kaszmirową piękną, z malutkim miłym meszkiem oraz ocieplinę z czystej wełny – co prawda wydałam bardzo dużo jak dla mnie, ale na pewno wiele, wiele razy mniej niż za gotowy płaszcz, już pomijając że bym nawet nie znalazła ładnego, taka jestem wybrzydliwa ;) Jest naprawdę duży wybór materiałów w 100% wełny oraz kaszmirowej itd. Oprócz tego jest na miarę i wygląda idealnie tak, jak chcesz…. Szyjmy! :)
Jak zawsze super dawka internetów :)
Co do Gali to w sumie mam mieszane uczucia. Chociaż wychodzę z założenia, że każdy wie co lubi i na co może sobie pozwolić. Chyba, że żyje ponad miarę bo chce się komuś przypodobać. Ja jestem za upiększaniem, ale nie za wszelką cenę. Mam otatuowane nogi, róże dość spore i nie widzę w tym nic złego. Jednak społeczeństwo może postrzegać to zupełnie inaczej. Jednak jako chrześcijanka powinnam stronić od tego typu zabiegów, bo ciało to świątynia Ducha Świętego. Niestety, albo stety tatuaże robiłam kiedy jeszcze nie wierzyłam. I czy mam się teraz przejmować opinią innych ludzi, co do tego czy powinnam, czy nie? Nie wydaje mi się. Ważne jest to jakie są motywy naszych działań. Nie możemy nikomu zabronić, ale możemy nakierować. A Gala po prostu zrobiła coś, co zabiło jej wiarygodność i podejrzewam, że nie miała takich intencji. Dlatego bycie osobą „publiczną” czasami jest męczące, bo wiesz, że musisz się pilnować, bo jeśli nie, zostaniesz posądzony o sprzedanie się o to, że to co piszesz to kłamstwa.
A ludzie zamiast słuchać siebie, słuchają właśnie blogerów a potem mają pretensje.
Pozdrawiam
uwielbiam Twoje posty z linkami, są bardzo inspirujące!
Filmik widziałam już wcześniej i sądzę, że jest uroczy :)
Muszę koniecznie zajrzeć na bloga Galii. Osobiście nie uważam by powiększenie sobie biustu było czymś złym, ale jestem ciekawa jej argumentacji oraz tego co znajdę w komentarzach. Zresztą widzę tu sporo ciekawych linków, więc będę miała w czym buszować ;))
Dziękuję ślicznie za polecenie mojego artykułu. Widzę, że znalazł się w doborowym towarzystwie :-)
Pozdrawiam bardzo miło
Aha… ciepły i ładny zimowy płaszcz w rozsądnej cenie? Trzymam rękę na pulsie!
Jezeli taka propagatorka samoakceptacji, a sztucznie ulepsza swoje cialo, to mi sie to troche kloci, tymbardziej, ze takie implanty to obce cialo w naszym ciele. Dla mnie byly by przeszkoda do naturalnego zycia, bo jak np tu karmic dziecko piersia z implantami. Z ciekawosci polecialam przeczytac i zastanawiam sie na tym, bo to zlozona sprawa. Pozdrawiam serdecznie Beata
Bardzo interesujące spostrzeżenie dotyczące długości książek! :-)
http://kobieta.gazeta.pl/kobieta/1,150124,19440011,10-pieter-jedno-mieszkanie-niesamowity-projekt-rumunskiego.html