Joanna Glogaza

strona główna > artykuły

Hatifnaty – inspirujące linki z sieci

Cześć! Zapraszam Was na kolejne Hatifnaty, bardzo lubię ten odcinek. Mam nadzieję, że Wam też się spodobają, nie zapomnijcie podrzucić swoich odkryć!

insta

Zrzut ekranu 2015-08-06 o 23.17.09

podszewka

  • Nadia Eghbal uwielbiała ubrania, szyła je sama i spędzała na przeglądaniu inspiracji długie godziny. W końcu zaczęło ją to męczyć i zdecydowała się przez rok chodzić w tych samych dżinsach i t-shircie. Tutaj dzieli się swoimi wnioskami, przeczytajcie koniecznie!

„The beginning was hard, but a funny thing happens when you start getting rid of stuff. Instead of addictively pursuing the acquisition of clothing, you become addicted to getting rid of clothing. You begin to realize how little you actually need to get by, and that feeling is euphoric.”

„I shocked myself by realizing that I didn’t actually love fashion as much as I thought, and spending my creative energy on pursuing other things, like writing for pleasure and training in aerial acrobatics.”


OSTATNIE POSTY NA BLOGU


Odkrycia miesiąca – książki, filmy i inne rzeczy, które spodobały mi się w lipcu

Jak kupować dżinsy i jak o nie dbać

Moja książka – recenzje

Dzięki za lekturę!

Jeśli nie chcesz przegapić moich nowych artykułów, odcinków podcastu czy książek, zostaw swój adres e-mail:

48 thoughts on “Hatifnaty – inspirujące linki z sieci”

  1. Faktycznie fajne hatifnaty! Zaraz przeczytam tekst Babauty, bo akurat jestem na takim etapie życia i cały czas myślę o tej całej dorosłości :)

  2. Z tymi URLami to tak:
    1. Te URL typu domena/coś-tam/coś-tam-2 są pod spodem mapowane przez serwer na query parameters w takiej czy innej formie, stąd np. adres bieżącego wpisu to też http://joannaglogaza.stronaob.pl?p=11146 . Adresy typu /coś-tam/coś-tam2 się jednak lepiej pozycjonują i wyglądają ładniej.
    2. #to-co-jest po hashu nie jest przekazywane do serwera, ale może być przez skrypty javascriptowe. Tak np. działa Gmail (i większość innych stron w pełni dynamicznie działających) który bo # przetrzymuje lokalizację użytkownika i asynchronicznie dociąga dane z serwera. Dlatego generalnie po wejściu na stronę gmail lądujemy w #inbox. Istotne jest to, że zmiana tego co jest między http (włącznie) a # (wyłącznie) instruuje przeglądarkę do przeładowania strony (czyli wysłania zapytania do serwera o dokument i zbudowanie go od zera), a to co jest po # nie.
    3. Czasami bezpośrednio po nazwie domeny jest też „:numerek” czyli port. Na takich adresach działają często różne panele klienta w usługach. Reszta stron działa na porcie domyślnym danego protokołu co można udowodnić klikając tu: http://joannaglogaza.stronaob.pl:80?p=11146

  3. Jak zawsze rewelacyjne :)
    (i jak zawsze zmuszasz, żeby w wakacje nie robić sobie wakacji od angielskiego – dziękuję!)

    1. Nie, podobnie jak 15 innych stron, które też poleciłam – zakładam, że to złośliwość, a nie szczerze pytanie, ale nie rozumiem dlaczego. Dużo łatwiej by się żyło, gdyby kobiety wspierały się nawzajem, zamiast próbować się ściągać w dół. Kasia systematycznie i pracowicie prowadzi bloga, dając przy tym pracę kilku innym osobom, startuje ze swoim kolejnym biznesem, który ma świetne założenia – naprawdę nie rozumiem, dlaczego to dla kogoś problem.

      1. dla mnie problem jest w tym, że Kaśka ze slow fashion nie ma nic wspólnego. jest zaprzeczeniem tej idei. Stąd wywnioskowałam, że Ty, propagatorka tej filozofii nie polecisz z własnej woli kogoś, kto promuje na wskroś konsumpcyjny tryb życia.
        Moje pytanie nie było złośliwe, i nie dotyczyło w żadnej mierze solidarności kobiecej, a jedynie odzwierciedlało zgrzyt pomiędzy podejściem Twoim i Kaśki do mody, zakupów, a nawet prowadzenia bloga (bo np. stopień kryptoreklamy na MLE jest przerażający)

        1. Podejście blogerów do reklamy jest indywidualnym wyborem, o ile ja reklamy oznaczam, to ktoś może wybrać drogę nieoznaczania ich, podobnie jak masowo robią to portale i magazyny – to nie jest coś, co chciałabym robić u siebie, ale też nie jest (jeszcze) nielegalne i nie świadczy o tym, że ktoś nie może produkować fajnych ubrań. Ja wolę widzieć jasną stronę – fantastycznie, że blogerka o ogromnym zasięgu chce tworzyć coś zgodnie z zasadami slow fashion, skoro równie dobrze mogłaby sprzedawać sprowadzane z Azji obudowy do telefonów, a czytelniczki i tak chętnie by kupowały, bo są bardzo zaangażowane. To nie jest łatwy biznes, więc tym bardziej jestem pod wrażeniem i bardzo czekam na start.

        2. Ja też widzę ten zgrzyt i wydaje mi się, że Kasia, która na swoim blogu „sprzedaje” konsumpcyjny styl życia, teraz po prostu chwyta trend, który staje się popularny.

  4. linia najmniejszego oporu- chyba zapiszę sobie na ręce…. Złą formę mam tak mocno zakorzenioną, że najprościej będzie przestać używać tego sformułowania :D

  5. Instagram z nowofundlandami rozłożył mnie na łopatki… Przesłodkie! Zwłaszcza to zdjęcie z dziewczynką przy herbatce ;) Natomiast wydaje mi się, że ślub w Śródziemiu to dość dziwny pomysł, ale jeśli ktoś faktycznie tak bardzo lubi „Władcę pierścieni” to super, że odważył się na coś takiego! Jestem ciekawa jak zareagowano by na taki ślub w Polsce? Muszę koniecznie pokazać te zdjęcia babci ;)

  6. Hey ,proszę Ci o radę jak kupujesz rzeczy to myślisz już o następnym sezonie , czy kupujesz z wyprzedaży z myślą o użytkowaniu za rok. Proszę o odpowiedź,ponieważ mam z tym problem ,ja kupuje myśląc o następnym sezonie …
    Pozdrawiam

  7. Hej :) Mam ochotę napisać słów kilka, co prawda może nie na temat posta, ale czuję potrzebę :) Ostatnio przeczytałam Twoją książkę o slow fashion i jestem zachwycona! Tak zresztą tutaj trafiłam, nie czytałam Cię wcześniej. W internecie buszuję z reguły na stronach o tematyce kosmetycznej, na blogi modowe nie zaglądam, choć uwielbiam ubrania. Miałam taki okres w życiu, o jakim piszesz w książce – tony ciuchów, ale nie mam się w co ubrać. Teraz w miarę opanowałam ten 'szał’, ale nadal nie czuję się dobrze z moją szafą. Myślę, że Twoja książka zrewolucjonizuje moje podejście do tematu, na razie jestem we wstępnej fazie porządkowania, pozbywania się ubrań i określania własnego stylu. Mam nadzieję, że uda mi się z czasem 'wejść na wyższy poziom’ tej filozofii(?) i będę wreszcie szczęśliwa z moimi ciuchami :) Pozdrawiam cieplutko ! :)

  8. Czekam na nowe hatifnaty jak tylko przejrzę bieżące linki. Twoją książkę mam już w domu ale niestety będę mogła ją przeczytać dopiero w październiku ale jestem pewna, że będzie równie wielką dawkę inspiracji.

  9. japonki rzeczywiście super wygladają, z tym że ja noszę tylko srebrną biżuterię…czy to oby się nie będzie gryzło?)

  10. Bardzo ciekawe linki – mnie najbardziej zaintrygował artykuł dotyczący najczęściej popełnianych błędów językowych; niestety język obecnie staje się coraz bardziej niechlujny, nie dbamy o jego poprawność, czystość zarówno w pisowni ale przede wszystkim w mowie – ale to chyba takie czasy – pospiech i brak czasu na czytanie, wrzucanie tzw. „Korpo- zwrotów” (bardzo mnie cieszy, ze na swoim blogu zamieszczasz krótkie notki o książkach, które Ciebie zainteresowały lub po lekturze których jesteś degustowana); inny link, który mnie zaciekawił, to polski design z XX wieku. Bardzo dziękuję za ten blok tematyczny – zawsze znajduję tu ciekawe, inspirujące informacje. Na początku wpisu prosisz, aby się dzielić z Tobą z innymi linkami, które nas zainteresowały – ja ostatnio znalazłam dość ciekawy blog http://kreatorniazmian.pl/make-it-fit-planner/ – Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na nowy wpis (dziękuję za propozycję książki, którą znalazłam na Twoim Instagramie – nie znałam tej pozycji)

    1. Jeśli chodzi o „korpo-zwroty”, to akurat wczoraj rozłożyło mnie na łopatki ogłoszenie o pracę, które mignęło mi na Facebooku – chodziło o stanowisko kogoś w stylu „brand solution director”. I w jednej chwili zrobiło mi się tak jakoś przykro, że współczesne dzieci mają rodziców, których zawody są nazywane w tak dziwny sposób, że ciężko określić, jakich czynności dotyczą ;) Mój tata jest lekarzem, mama malarką, miałam wielu znajomych, których mamy były pielęgniarkami albo nauczycielkami, tata jednej koleżanki był stolarzem, a innej inżynierem. A teraz każdy jest jakimś dwuczłonowym angielskim „managerem” ;)

  11. Ach, dawno nie zaserwowałaś tylu linków w sam raz dla mnie w jednym zestawieniu :D

    Najbardziej cieszy mnie biznes Kasi Tusk. Chociaż ona i jej blog wydają mi się być kompletnym zaprzeczeniem idei slow fashion, to jej skłonność do perfekcjonizmu daje mi wiele nadziei, że MLE będzie udane. Ciekawe tylko jak z cenami…

    Jak już przy biznesach jesteśmy, to artykuł o promowaniu podpasek Kotex mnie roz-wa-lił. Mistrzostwo świata :D

    Jako nieuleczalna fanka fantastyki również po cichutku marzę o ślubie podobnym do tego hobbickiego, ale jedno wiem na pewno: nigdy nie przebrałabym siebie i męża za jakieś konkretne postacie. A już ślub hobbita z Galadrielą zalatuje mi lekkim surrealizmem ;) Ale dwoje elfów pobieracjących się w kwietnej altanie na zielonej wyspie – jestem na tak ^^

  12. Niestety sandałki, które polecasz, i które kupilam zachęcona Twoim postem na blogu rozwaliły sie po niecałym miesiącu użytkowania!! Na wyściółce w obydwu butach zrobiły sie dziury i wysypuje sie z nich cos à la biala gąbeczka, dzięki której buty byly taaakie mięciutkie i wygodne. Ale ogromny plus dla zalando za szybkie uznanie reklamacji i całkowity zwrot należności. Ale musze przyznać, ze żal mi bylo sie z nimi rozstawać, bo rzeczywiście bardzo ladnie na stopie leżą i mają śliczny miedziany kolor.

    1. Poważnie? U mnie się sprawdzają doskonale! I właśnie dlatego nie robię dalej testu t-shirtów – bo to nie ma żadnego sensu, co się sprawdza u jednych osób, jest kompletną klapą dla drugich. Nie potrafię rozwikłać tej zagadki, serio. PS Dobrze że reklamowałaś i że Zalando uznało reklamację!

  13. Joasiu ( jeśli mi wolno tak się zwracać)-jestem świeżo po lekturze Twojej książki,która dotarła do mnie zaledwie przedwczoraj. Chylę czoła na znakomity warsztat pisarski i niezwykle ciekawe i motywujące potraktowanie tematu bałaganu w naszych szafach. Do mnie idea slow fashion przesiąkała powoli: kiedyś tam trafiłam na tego bloga,poczytałam.Będąc pod jego wpływem przewietrzyłam szafę,trochę ubrań sprzedałam. Ale to było ciągle za mało. Wróciłam tutaj na uważną lekturę wszystkich postów i komentarzy. Podjęłam decyzję:ja też tak chcę!!! Już wiem dzięki Tobie co pasuje do mnie:prostota z elementami stonowanego rocka ( ramoneska, czarne botki z lekką pretensją do bycia motocyklowymi, skórzana czarna torba, bransoletka z ćwiekami okazjonalnie). Chłodną bazę urozmaicam szmaragdową zielenią lub burgundem. Zadbałam o klasyczne białe koszule i proste rurki. Żadnych falban, riuszek i szczypanek.Kolorowe kwiaty podziwiam na innych osobach. I czuję, że w wieku 47 lat odnalazłam w końcu siebie ! Dzisiaj ,kiedy spakowałam właśnie trzy worki odzieży na zbiórkę PCK odczuwam wielką ulgę ! Bardzo serdecznie dziękuję za motywację. Teraz przede mną detoks. Potem będzie już z górki, bo przecież jak napisałaś nikt nie wraca do poprzednich nawyków . Od dawna miałam problem z sieciówkową bylejakością , ale dopiero Ty mi uświadomiłaś, że warto być snobem w kwestii ubioru. Od miesięcy jestem nim -bez litości rozbebeszając każdą rzecz aż do metki,szwów wewnętrznych , podszewek itd. Akryl nie zrobi już na mnie wrażenia, kaszmir , wełna merino przyprawiają o szybsze bicie serca.Nie wiem co zrobią sieciówki gdy wszyscy przeczytają Twoją książkę i bloga? Może podniosą jakość odzieży?

  14. Ło Jezusie Maryjo … link do błędów językowych podniósł mi ciśnienie.
    Kawy już nie piję.
    Bo jak mi się przypomni moja (mimo wszystko) kochana przyszła szwagierka mówiąca „nie jedź z nami, bynajmniej będę miała więcej miejsca w samochodzie” to mam ochotę się porzygać uszami.
    Ja tam kaleczę, ale świadomie i wiem, że mówię źle pytając Taty „czy już jechamy do babci?” ale nieświadome kaleczenie gwałci uszy.
    Wzrok też, bo jak widzę oficjalny plakat Powiatowego urzędu Bezrobocia informujący wszem i wobec, że: 26 kwiecień 2015- Targi Pracy to nie dosyć, że kłamią bo pracy nie ma, to jeszcze ten błąd!!
    26 (dzień) kwietnia!
    Ale co roku ten sam błąd, co roku! Raz nawet powiedziałam im tam w tym PUPie, że wstyd (po naszemu: gańba)

    Oooo! Albo wielgachny baner reklamujący największą w mieście firmę zajmującą się nieruchomościami: TYLKO UDANE TRANZAKCJE!!

    Polska język trudna być!
    Bardzo trafiony link, bardzo.
    Pozdrawiam :)

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.