Guilty pleasures to wszystkie te czynności, które sprawiają nam przyjemność, ale niekoniecznie chcemy się nimi chwalić na Facebooku czy opowiadać nowo poznanym znajomym. Rzeczy, które dają nam radość, ale trochę się ich wstydzimy. Czytanie plotkarskich portali, pieczenie ciastek o pierwszej w nocy, oglądanie powtórek romansowego serialu-tasiemca – wiecie o co chodzi.
Zastanawiałam się czy jest jakiś polski odpowiednik tej frazy i najbardziej sensowne wydają mi się „wstydliwe przyjemności”, choć jednak efekt nie jest ten sam.
Frajda, jaką dają guilty pleasures, bierze się z faktu, że są rzeczy mocno odstające od tego, co robimy na co co dzień. Dobrze wiemy, że „nie powinniśmy” się nimi zajmować – bo są marnotrawstwem czasu, bo są niezdrowe i kaloryczne i tak dalej. A jednak życie bez nich byłoby trochę smutniejsze.
Strasznie jestem ciekawa co Wy robicie, kiedy nikt nie patrzy i na zachętę serwuję kilka swoich własnych wstydliwych przyjemności.
1. Gossip Girl i inne okna na świat pięknych i bogatych
Uwielbiałam Gossip Girl, od początku do końca, nawet w tej najbardziej telenowelowej fazie. Do dziś zdarza mi się odpalać ulubione fragmenty na YouTube (walka Sereny i Blair na boisku szkolnym!).
Wcześniej przeczytałam też kilka książek, na których oparty był serial. Idealnie wpisywały się w moje zamiłowanie do czytania o luksusowych zakupach i życiu amerykańskiej elity finansowej.
Jestem jednak w tej wstydliwej pasji dość wybredna, zupełnie nie interesują mnie te wszystkie romansidła dla kobiet, popłuczyny po SATC, od których uginają się półki w księgarniach. Nie przeszkadza mi to jednak zaglądać na stronę amerykańskiego magazynu Town and Country, pretendującego do miana „preppy”. W przerwach od pracy czytam tam o najlepszych nazwach dla jachtu, o tym, jak się ubierać, by wyglądać jak Kate Middleton czy o tym, gdzie można znaleźć męża milionera.
W czerwcu na celowniku mam „Primates of Park Avenue”, książkę o której głośno jest w amerykańskiej blogosferze, opisującą życie bogatych żon z Manhattanu.
2. Wylewanie na siebie ciepłej wody pod prysznicem
Wodę, jak wiadomo, dobrze jest oszczędzać, dlatego rezerwuję tę przyjemność na chwile, kiedy naprawdę potrzebuję relaksu, no i usprawiedliwiam się sama przed sobą tym, że nie lubię kąpieli w wannie, więc mam zmagazynowany przydział wody do wykorzystania. Wchodzę po prysznic, odkręcam wodę w idealnej temperaturze, bardzo ciepłą, ale nie za gorącą i stoję, stoję, stoję… Często po paru minutach przypominam sobie, że jeszcze w ogóle się nie umyłam.
3. Britney, Christina i reszta dziewczyn przy sprzątaniu
Nic tak nie usprawnia odkurzania i ścierania kurzy, jak „Hit me baby one more time” w tle. Do tego znam większość tekstów tych wszystkich hiciorów z przełomu wieków, więc śpiewam i tańczę. Na szczęście dla sąsiadów, mam dosyć głośny odkurzacz.
4. Śpiewanie w samochodzie
Jak już jesteśmy przy śpiewaniu, to przyznam się od razu, że robię to także podczas jazdy samochodem. Najczęściej, kiedy jadę sama – potwornie mi się wtedy nudzi, więc mocno się wczuwam. Moje popisowe numery to Total Eclipse of a Heart, Wild World i Piechotą do lata. Często do celu dojeżdżam zachrypnięta. Rumieńców dodaje tu fakt, że kompletnie, ale to kompletnie, nie umiem śpiewać.
5. Czytanie Wikipedii
Skończył się koncert chopinowski w Łazienkach? Muszę przeczytać artykuł o życiu Chopina, który przenosi mnie do kolejnego, poruszającego problem sprzecznych hipotez na temat choroby i śmierci.
Rodzi się brytyjskie royal baby? Nie ma wyjścia, trzeba przeczytać wszystkie dostępne artykuły na temat rodziny królewskiej. Dzięki temu wiem, że królowej nie można dotknąć bez pozwolenia (którą to zasadę złamała Michelle Obama, entuzjastycznie przytulając Elżbietę II), a corgi, czyli małe, urocze psy królowej, rezydują w swoim własnym pokoju w pałacu i jedzą wyłącznie świeżą wołowinę i dziczyznę serwowaną przez dworskiego szefa kuchni.
Jestem wieczorem sama w domu? To doskonały moment, żeby poczytać o tajemniczym zniknięciu grupy studentów w rosyjskich górach albo o tajemniczym uduszeniu się wycieczki w Tatrach. A stamtąd tylko krok do teorii spiskowych, intryg dwudziestolecie międzywojennego czy flory i fauny Borneo.
6. Dog watching
Znam mnóstwo ludzi, którzy lubią siadać w ogródku czy oknie kawiarni, popijać dobrą kawę i przysłuchiwać się rozmowom lub po prostu przyglądać się ludziom. Rozumiem ich doskonale, bo mam to samo, tylko z psami. Dodatkowo, lubię je komentować („Ojej, popatrz jaki puszysty! Ciekawe, jaki jest w dotyku?”), czym doprowadzam do szału większość towarzyszących mi osób.
7. Wyobrażanie sobie, że gram w filmie
Trochę zimno, trochę pada, a na spacer z Chrupkiem trzeba wyjść. Biorę wtedy słuchawki, wybieram pasującą do nastroju ścieżkę dźwiękową i układam w głowie film, oczywiście ze mną i Chrupkiem w roli głównej. Najczęściej jest to musical, więc jeśli akurat przy największym skrzyżowaniu na naszej trasie wypada moment na zrobienie piruetu, nie ma wyjścia – trzeba robić! Chrupek na początku patrzył zdziwiony, ale teraz już się chyba przyzwyczaił.
Wasza kolej! Pamiętajcie, że istotą guilty pleasures jest też to, że choćby były nie wiem jak absurdalne, istnieje niepisana zasada, że nie można ich oceniać.
138 thoughts on “Jakie są Wasze wstydliwe przyjemności?”
Nie lubię określenia „guilty pleasure”, bo uważam, że jeśli coś sprawia nam radość to nie ma się czego wstydzić, nawet jeśli odbiega to mocno od naszego 'wizerunku’.
Ja uwielbiam! Dla mnie to raczej żartobliwe określenie, mam wrażenie, że kiedy używa się go po angielsku (np. w US), nikt nie traktuje słowa „guilty” serio, a te wstydliwe przyjemności właśnie nie oddają istoty rzeczy:)
Traktują albo nie traktują. Znam wiele osob z US, które te dwa wyrazy traktują zgodnie ze swoim pierwotnym znaczeniem i nawet jesli chodzi o mówienie o tym w internecie to podkreślają, że nie ma co się czuć winnym tylko się cieszyć. . (A, i nie użyłam słowa wstydzić w kontekście tak jakby polskiego tłumaczenia :))
Uważam dokładnie tak samo. Nie mam zamiaru wstydzić się tego co lubię, dlatego niczego nie nazywam „guilty pleasures” dla mnie to po prostu zwykłe przyjemności :)
Możemy razem iść do parku i doprowadzić wszystkich ludzi do szału wspólnym zachwycaniem się pieskami, co Ty na to?
Haha, wchodzę w to:)
Ja i mój chłopak mamy wspólne zamiłowanie i razem chodzimy do parku oglądać psy i komentować oczywiście ;). Ostatnio nawet mi powiedział tak: 'z tobą zawsze lepiej się chodzi oglądać pieski’. Podkreślam, jesteśmy już mocno dorśli (wiekowo). ;)
Haha, jak uroczo <3
Ja dodatkowo uwielbiam fotografować te pieski! Najlepiej gdy nikt nie widzi, np. gdy grzecznie czekają na właścicieli pod Biedronką:)
Ja mam to samo, jak idę na Pola Mokotowskie to mi się głowa urywa :)
Zdecydowanie intensywne kilkugodzinne gotowanie i pieczenie ze świeżo znalezionych przepisów kiedy mam milion ważniejszych rzeczy do zrobienia :D
Gossip girl, robienie sobie kanapki o 22 kiedy mam na to ogromną ochotę, mimo że zaraz idę spać, gorąca kąpiel w wannie (gdy jeszcze ją miałam), spędzenie popołudnia i wieczoru na oglądaniu ciągiem kilku filmow albo połowy sezonu serialu, jedzenie łyżeczką prosto ze słoika nutelli albo masła orzechowego, kanapka z masłem i platkami śniadaniowymi albo starkowaną gorzką czekoladą.
Wychodzi na to że u mnie to głównie dziwne przysmaki są guilty pleasures;)
Też wyjadam masło orzechowe:))) A połączenie masło + płatki śniadaniowe – wow:D Mówisz o takich zwykłych, kukurydzianych?
najlepsze jest połączenie owsianka + maśło orzechowe + banan, ale koniecznie taki rozgotowany, mmmmm :3
Tak;) w dzieciństwie jadałam je też na sucho nabierając nimi trochę masła-ale to już naprawdę odjazd;)
1. Kiedy spaceruję i słucham muzyki udaję, że gram na pianinie (na którym oczywiście w rzeczywistości nie umiem grać) czasem naprawdę mocno się wczuwam
2. Uwielbiam jeść posolone zimne ziemniaki sautee
3. Kiedy wracam wieczorem do domu układam w głowie historię z najgorszych horrorów oczywiście że mną w roli głównej
Właśnie zdałam sobie sprawę, że ostatni punkt kompletnie nie pasuje do tej kategorii, to nie jest przyjemne
No właśnie się zdziwiłam trochę, ale pomyślałam „co kto lubi”;)
U mnie zamiast dog watching jest cat watching. Mam trzy futrzaki i mogłabym bez końca gapić się jak śpią, myją się czy bawią razem. Takie kino live…
A poza tym niewymowną przyjemność sprawia mi wylegiwanie w łóżku do późnych godzin popłudniowych – choć bardzo rzadko mogę sobie na to pozwolić.
oglądanie filmików ASMR na youtube ! Mogę spędzać długie godziny słuchając jak osoba na filmie żuje gumę, szeleści folią albo bawi się we fryzjera! jak opowiadam innym o swoim 'hobby’, to zazwyczaj patrzą na mnie jak na totalnego dziwaka :D
O Boże, o Boże, o Boże, jak ja Ci dziękuję, że o tym napisałaś – od razu sprawdziłam, co to jest i od 15 minut orgazmuję sobie głowę :3 Ściskam Cię za to mocno przez internety :D
Haha, ja to samo! Dzięki za uchylenie przed nami końca internetów. To jest niesamowite! :D
:))) to zjawisko zauważyłam dawno temu, tylko nie wiedziałam, że ma nazwę. Kiedyś dla relaksu oglądałam sobie tutoriale makijażowe (najlepiej żeby osoba na filmie mówiła z brytyjskim akcentem!), program o projektowaniu ogrodów albo prognozę pogody :D
Tutoriale makijażowe! Niezliczone godziny minęły mi przy nich bezpowrotnie :) Bezkonkurencyjna jest Lisa Eldridge – i jeśli chodzi o jakość makijaży i samych tutoriali, i piękny, brytyjski akcent!
Sprawdziłam co to jest i obudził się we mnie fetyszysta! :) Już nigdy bezmyślnie nie wrzucę musującej tabletki witamonowej do wody bez słuchania bąbeków :)
Wyobrażam sobie, że gram w filmie, albo że jestem bohaterem książki i prowadzę narrację w głowie. Ale w ten sposób ćwiczę swój styl pisania, więc wychodzi na dobre. :D
Skąd to się bierze? Nie umiem tego wyjaśnić, a robię tak odkąd pamiętam. Co najlepsze najczęściej mojej osoby nawet nie ma w tym co sobie wyobrażam tylko wcielam się na zmianę w bohaterów. Mam też swoje ulubione scenariusze, które powtarzam co jakiś czas i ulepszam. No i czy Ty robisz opisy? Bo ja tylko wymyślam akcję i układam odpowiednie dialogi.
Ja uwielbiam wieczorami puszczać sobie jakąś muzykę i tańczyć w piżamie. Zwykle jest jednak tak, że w kółko tańczę do jednej piosenki, aktualnie na topie jest Fisz Emade Tworzywo „Pył”.
Też śpiewam w samochodzie :) albo mówię do siebie np „a teraz skręcimy w prawy” itp. A tak poza tym
1) przymierzam genialne (w danym momencie) zestawy ubrań o 22/23, kiedy powinnam już spać.
2) po obejrzeniu filmu/serialu przeszukuję internet w poszukiwaniu ciekawostek albo zdjęć z planu i zapisuję je w specjalnych folderze wczoraj skończyłam oglądać Twin Peaks więc dużo agenta Coopera i Audrey :)
3) zapisuję też zdjęcia z ubraniami/cytatami i ogólnie sporo takich drobiazgów, bardzo lubię też je przeglądać
4) gram na komputerze w stare gry rodem z Pegasusa :D
5) zdarza mi się malować paznokcie na przeróżne kolory tylko po to, żeby zaraz je zmyć, bo lubię tylko czarne
6) z malowanie jest czasem podobnie, jak mi się nudzi to ćwiczę kreski, albo rysuję długopisem szlaczki na rękach, w sumie to całkiem lubię rysować tylko kompletnie nie potrafię.
7) lubię obserwować ludzi, ale najczęściej tych których znam, np na imprezach. No i tworzę w głowie scenariusze filmów/seriali, jednak dziwnych trafem zawsze życie okazuje sie nudniejsze ;)
8) frytki. tak po prostu
Fajne :) a ja uwielbiam modę, mogę godzinami przeglądać blogi, a jak się zapędzę, to nie wiem już u kogo jestem :p
Tak poza tym lubię spać i kawę z mlekiem przez cały dzień :)
Ze wszystkim się zgadzam! :D
Jedną z moich dziwności jest czytanie po angielsku na głos. Strasznie to lubię, dodatkowo staram się czytać z brytyjskim akcentem, co nie zawsze wychodzi ;D
Też tak lubię robić :) Ale to chyba u mnie sie nie pociąga pod guilty pleasure :)
Ostatnio gram w grę Kim Kardashian. Strata czasu paskudna, ale wciągnęły mnie wirtualne sesje zdjęciowe i imprezy oraz obserwowanie wzrastającej liczby nieistniejących fanów.
Też często wyobrażam sobie, że gram w filmie :) Albo, że piosenka, którą w danym momencie zarzucił mi telefon, jest soundtrackiem do tego momentu, a to, co sie wokół dzieje jest teledyskiem. Czasem całkiem niezle pomysly mi wpadają w takich chwilach, calkiem to bywa inspirujące ;)
A z takich serio guilty pleasures, o ktorych nigdy nie dowiedza sie moi znajomi, to oglądanie amerykańskiego Project Runway wieczorami (ale tak z 3 odcinki pod rząd ;) albo czytanie durnych książek w stylu 'Diabeł ubiera sie u Prady (ta książka wcale nie byla zła; ))
W ogole moda to moja guilty pleasure, bo tata raczej wolałby, zebym sie zajęła czyms porządnym, a nie krawiectwem i projektowaniem. Wiec na razie nie mowie mu co w tym kierunku robię. I troche mi z tym nieprzyjemnie… :<
Gdzie można oglądać amerykańskie project runway? :)
dołączam się do pytania o Project Runway, gdzie gdzie?
Tylko po angielsku, na amerykanskich serwisach streamuących seriale. Po polsku ani z zadnymi napisami nie ma nigdzie. Albo przynajmniej ja nie znalazlam.
mam dokładnie tak samo z prysznicem, zawsze używam przed sobą tej wymówki o kumulowaniu przydziału wody! jak śpię poza domem (a wyjazdy/wakacje to już w ogóle!) to potem zawsze nadrabiam czas prysznicowy z czystym sumieniem:)
z jadalnych guilty pleasures u mnie zdecydowanie lody, często robię je sama w domu i mając zapas potrafię nieraz cztery czy pięć razy spacerować po kolejne dokładki…
A, no i moja najnowsza guilty pleasure to aplikacja Dubsmash! tylko nie wiem czy nazwałabym ją „wstydliwą” bo rozsyłam filmiki po wszystkich znajomych:)
Nie wiem czemu czytanie Wikipedii jest jako Guilty Pleasure – po to jest publicznie dostępna encyklopedia, żeby po nią sięgać (i nie zapomnieć czasami coś poprawić jak się wyłapie, albo nawet napisać).
https://imgs.xkcd.com/comics/misconceptions.png -> hint: ten artykuł istnieje i jest dokładnie tak fajny jak by się mogło wydawać.
O kurcze nie wiem, czy mam coś takiego :) Lubię wyć w aucie – zwłaszcza Rihannę :P stać długo pod prysznicem również :)
Oj wiem, uwielbiam literaturę młodzieżową i te wszystkie głupiutkie filmy młodzieżowe :) Mąż ze mnie zawsze zlewa – a ja lubię i już :)
Mam też słabość do powieści o wampirach. Kiedyś miałam listę przeczytanych książek, którą skrupulatnie prowadziłam, ale głupio mi było przed samą sobą i zaprzestałam mojego rytuału – czego żałuję :)
I lubię chodzić po domu w dresikach :) Hehhehe
Pozdrawiam cieplutko :)
Jak jestem głodna w nocy to zawsze jem kanapkę z masłem i musztardą i popijam mlekiem. Nie zdarzyło mi się jeść takiego zestawu o innej porze dnia.
Czasem lubię się mocno umalować i chodzić w szlafroku po domu, pomimo tego, że nigdzie nie wychodzę.
Jak mam paskudny dzień to kupuję chipsy solone i serowy dip do nachosów i pożeram wszystko.
Oglądam też Gossip Girl zbyt często…
śmiesznie i nie związane bezpośrednio pytanie – czy robiłaś sobie kiedyś test mbti? co Ci wyszło? ;) pozdrawiam, dzieląca wszystkie Twoje guilty pleasures (+ chodzenie cały dzień w pidżamie, jeśli nie ma w domu nikogo)
Właśnie zrobiłam, wyszło mi ENTP (The Debater) i w sumie się zgadza, ale nie wiem też jakie są inne opcje:)
tak myślalam ;) witam w klubie
Bardzo ciekawy ten test. Chociaż znów wychodzi na to, że powinnam oddać się wymyślaniu rzeczy wielkich, ale pasje mi to.
Guilty pleasures mam mnóstwo, ale jest taka jedna, która przebija całą tę listę – oglądanie Keeping up with the Kardashians! To już mój taki rytuał, że w poniedziałki wieczorem włączam najnowszy odcinek i ćwicząc jednocześnie, śledzę losy Kardashianek [aż się boję pomyśleć cóż ze mną będzie za tydzień, jak skończy się kolejny sezon!]. I następnego dnia opowiadam znajomym z uczelni co się ciekawego wydarzyło w KUWTK, na co one zawsze reagują 'ccccciiii, ciszej! nie używaj tego nazwiska, ale opowiedz czy Kim faktycznie jest w tej ciąży czy nie?’ :D
hahaah wlasnie pare postów nizej napisalam to samo! Tyle ze ja sie nikomu nie przyznaje hehe
Nie widziałam ani odcineczka, muszę koniecznie nadrobić w takim razie:D
Hahaha też właśnie to napisałam! Najpierw na fejsie ale stwierdziłam,że tam jeszcze ktoś znajomy przeczyta a wolę się do tego nie przyznawać :P
A ostatni odcinek nie był już ten podwójny jak Bruce opowiadał o swojej przemianie? :D
Ja w ogóle jeszcze mogę do tego oglądania Kardashianów dołączyć to, że najbardziej zawsze wypatrywałam momentów jak była synowa Bruce’a Leah, bo ona taka ładna miła i naturalna i fajnie się na nią patrzyło w porównaniu do napompowanych i ponaprawianych operacyjnie Kardashianek :D
No i Kendall lubię też oglądać bo ona jedyna tam naturalna chyba jest :P
Jeny wstyd się przyznawać trochę do tego wszystkiego :D
A co powiesz na „grzeszne przyjemności”? Ostatnio byłam na spotkaniu z Piotrem W. Cholewą, czyli tłumaczem książek Terry’ego Pratchetta na polski, i on użył właśnie takiego sformułowania. :)
Oo, bardzo dobre!
moje najnowsze guilty pleasure to kolorowanki. Podpatrzone u zwierza, od razu się zachwyciłam i pobiegłam do empiku. Znajomi nie są w stanie pojąć o co mi chodzi, a ja nie bardzo umiem im to wyjaśnić.
Tez uwielbiam kolorowac, mam 24 lata i na szczescie jestem baby-siter ;D
No to się idealnie łączy:)
To, że obejrzałam w zeszłym roku wszystkie odcinki „Zbuntowanego anioła” i kolumbijskiej, oryginalnej wersji „Brzyduli” to nie są dla mnie guilty pleasures tylko powrót do dzieciństwa! No i wmawiam sobie, że tym sposobem nauczę się hiszpańskiego. To nawet trochę działa, ale jak dotąd nie miałam okazji użyć słów, które dzięki tym serialom zapamiętałam, np. „asesina” (= morderczyni) czy „bastardo” (= bękart). Może kiedyś się uda ;)
Kiedyś nałogowo czytałam komentarze na wp.pl ale na szczęście udało mi się z tym zerwać bo to było bardzo wyniszczające. Czasem nawet na nie odpowiadałam i sprawdzałam ile dostałam kciuków w górę a ile w dół (taki mają system oceny). Boję się, że do tego wrócę więc nigdy nie otwieram linków prowadzących do tego portalu.
oglądam wszytskie odcinki Keeping Up With The Kardashians :D troche sie tego wstydze, i zazwyczaj sie nie przyznaje;P moj chlopak nie ogarnia jak po obejrzeniu wiadomosci i calego pasma programow politycznych moge wlączyc Kardashianow i byc tak samo zainteresowana tym co oglądam. Mysle, ze po prostu mam słabosc do pieknych i bogatych, uwielbiam ich makijaże, fryzury, domy, miejsca w których bywaja. Chciałabym kiedys doswiadczyc jak to jest byc co rano uczesana i umalowaną przez profesjonalistow.Sama 'fabuła’ srednio mnie interesuje, a program bywa czasami żenujacy, ale jakos nei mam z tym problemu:) byle nikt nie widzial;P
ja takie przyjemności nazywam po prostu małymi grzeszkami :)
1. Słuchanie Harrego Pottera w formie audiobooka, gdy robię wielkie sprzątanie lub gotuję. W wersji polskiej i angielskiej. I zawsze mi się wydaje, że o czymś słyszę pierwszy raz!
2. Oglądanie filmików z Nigellą (british english + jedzenie)!
3. Przeglądanie Instagrama na obudzenie się po dźwięku budzika :)
4. Czytanie przez ramię książek/gazet współpasażerom komunikacji miejskiej.
5. Zaglądanie do okien mieszkań na parterze, zwłaszcza w takich miejscach jak krakowski Kazimierz czy Podgórze.
6. Wyobrażanie sobie, że prowadzę program kulinarny podczas gotowania.
Póki co tyle ;)
Uwielbiam oglądać seriale o bogatych dziewczynach, zakupach itp. Ale chyba najbardziej show Kardashianek, wcześniej oglądałam kilka odcinków show jakiś innych gwiazd, ale one przebijają wszystko. Nie wiem jak one to robią, ale strasznie wciągające jest to ich show i życie, problemy typu czy ta pizza jest zatruta czy nie :)
http://cocktaildressnews.blogspot.com
Nie wiem, czy guilty, ale dla mnie taką przyjemnością jest jedzenie chipsów, tych cebulowych nawet jeśli potem boli mnie brzuch i oglądanie hell’s kitchen. Poprawia mi się humor, gdy Gordon Ramsay wydziera się na tych wszytkich kucharzy :)
Kolekcjonowanie perfum i wąchanie ich, kiedyś przyjaciółka nagrała mnie w sklepie wolnocłowym, jak biegałam od półki do półki i robiłam dziwne miny :D.
Też śpiewam, ale trochę inaczej: nagrywam się na dyktafon jak wyję Florence czy Maanam, a potem odsłuchuję. Jak w końcu zrobię prawo jazdy to zapewne też będę śpiewać w samochodzie.
Raz na jakiś czas lubię sobie przypomnieć treść Sagi o Ludziach Lodu, choć niestety ma ponad 40 tomów, więc to nie jest chwilowa przyjemność :D. Poza tym powtarzam Bridget Jones, zamierzam też wrócić do Muminków i Ani z Zielonego Wzgórza. ;)
Granie w Heroesy, jestem najlepsza wśród znajomych!
No i… zdarza mi się oglądać Szkołę albo Ukrytą Prawdę, odpalam w tle podczas gotowania, sprzątania, lubię jak coś do mnie gada :D :D :D.
I też lubię hity z przełomu wieków!
Jedną z moich guilty pleasures jest oglądanie na yt filmików z programów Jimmyego Fallona i Ellen Degeneres. Jest to o tyle zgubne, że od jednego filmiku tak łatwo przejść do następnego i z mojej 15-minutowej przerwy w nauce robi się półtoragodzinna. Ale co zrobić, to są moje dwie ulubione osoby na świecie, tak zabawne, błyskotliwe i urocze. Nieważne z kim i o czym rozmawiają, zawsze poprawiają mi humor;)
no dobra, to ja też
1. uwielbiam titanica, oglądam go średnio dwa razy do roku. serio
2. w czasie zasypiania, wymyślam sobie jakąś historyjkę, w której główną rolę gram ja, np, że jestem w Grecji, świeci słońce i poznaje przystojnego Greka :D
3. częściej obserwuje kobiety niż mężczyzn, ale boje się do tego przyznać…z wiadomych względów ;p
4. gdy leżę już w łóżku, lubię słuchać jak mój sąsiad bierze prysznic. Usypia mnie dźwięk nalewającej się do wanny wody :D
O Boże, wszystkie punkty tyczą się mnie jak to możliwe ?!? Pozdrawiam moją mentalną blizniaczkę ;)
Ja mam sporo jedzeniowych, nie będę nawet pisać bo się wstydzę. Do tego długie spanie i słuchanie strasznej muzyki z czasów gimnazjum. Z nietypowych to:
1. Robienie „wirtualnych” zakupów inernetowych wyobrażając sobie, że stwarzam od nowa swoją szafę (tak serio to nigdy bym jej nie wymieniła)
2. To samo tylko urządzanie wymarzonego mieszkania- szukam w Internecie wszytskich elementów: podłogi, kafelków, okien, solniczki- mam już kila wersji w głowie
3. To samo tylko z pokojami dziecinnymi – nie wiem do końca czy dla małej siebie czy dla jakiegos wirtualnego przyszłego dziecka
4. To samo z ogrodami, ale już tylko w głowie – wybiaeram gatunki kwiatów, drzewek itp.
Wszytskie te 4 rzeczy robię już od przedszkola, tylko wtedy używałam walających się po domu gazet typu Cztery Konty, Murator, katalogów Ikei, Quelle (takie wysyłkowe ciuchy) i książek o ogrodach
O i wymyslam jeszcze miasteczka co by gdzie było, kto by tam mieszkał, jakie sklepy, szkoły, koscioły, wszytsko.
Często też piszę plany lekcji swojej wymarzonej szkoły gdzie nie byłoby zwykłych przedmiotów tylko jakies fajne- trochę jak Hogwart tylko zazwyczaj bez czarów. Wymyslam też, albo wybieram z różnych książek i swojego życia nauczycieli od tych przedmiotów, wymyslam sobie idealną klasę, też to jak wyglądałaby szkoła i co dawali by w stołówce. (mam dawno szkołę za sobą i wiem, że to strasznie dziecinne)
Staram się nie robić tego często, bo wiem że to bezproduktywne i zazwyczaj staram się myleć o czyms mądrzejszym, ale kiedy jestem bardzo zmęczona to sobie na to pozwalam. A te rzeczy w Internecie tylko jak jestem chora.
podczytywanie sobie któryś tam raz ulubionych fragmentów 50 twarzy Greya ( ujawniam to publicznie – liczę na moc terapeutyczna i uwolnienie się od tego :) Niestety może być ciężko, bo dodatkowo wzdycham sobie do Jamiego Dornana, ukrywając ten fakt przed mężem :) to się zalicza do quilty pleasures najwyższej kategorii :) Dawniej uwielbiałam taka stronę looklet, na której można było ubierać sobie wirtualne modelki w różnej rzeczy i tworzyć stylizacje, które mogły zdobywać potem punkty. Teraz ta strona już chyba nie działa w ten sposób, może to i dobrze bo wciągała na wieki.
numer pięć: najlepiej <3
Fajny post!
Ja lubie czasem wieczorem otworzyc czerwone wino, ubrac sie seksownie (obowiazkowo buty na obcasie, choc na codzien rzadko nosze) i umalowac i tanczyc do lustra, dopada mnie wtedy prawdziwa euforia :D, to chyba wino pomieszane z endorfinami.
Moja ukryta guilty pleasure jest jednak sledzenie na fejsie bylej dziewczyny mojego chlopaka ( ktorej nigdy nie poznalam), nikomu o tym nie wspominam! Zreszta mam kilka osob, zupelnie mi nieznanych, ktore lubie podgladac.
Poza tym codzienna porcja Pudelka oraz Kozaczka, co by byc na biezaco hehe.
Z kulinariow to mam takie dziwactwo : kasza gryczana na mleku + tluczone ziemniaki z podsmazana cebulka, to chyba rodzinne, moja mama to uwielbiala i przeszlo na mnie.
W chwilach nudy w metrze obserwuje mezczyzn, a konkretnie ich dlonie i palce, podobno mozna na ich podstawie wywnioskowac o wielkosci przyrodzenia (hormony!).
P.S. Te filmiki ASMR to jest hardcore, dzieki za info :D
haha wikipedia, znam to, skojarzylo mi się… http://adam4d.com/wabbit-trail/
ps. ta przyjemność bywa i przydatna:)
Hehe, jak urodziła się Charlotte w Anglii to najbardziej fascynującym tematem wydała mi się historia herbu księżnej Kate przeczytana na Wikipedii :)
A poza tym uwielbiam udawać, że jestem gwiazdą rocka: Bono albo Davem Grohlem z Foo Fighters :)
Dołączam do nr 2 – uwielbiam brać ciepły prysznic kiedy się nie śpieszę i mogę po prostu stać :) Reszta punktów mnie rozczuliła :D Moje guilty pleasures to oglądanie absolutnie wszystkiego z Conanem O’Brienem i śmianie się przy tym na głos. Uwielbiam jego poczucie humoru i sposób bycia, do tego stopnia, że nikomu nie mogę o tym powiedzieć (freak alert). Moje inne grzeszki jakoś mnie nie zawstydzają. Chodzenie po domu w szlafroku, jedzenie całego pudła lodów, oglądanie ludzi – kto tego nie lubi :)
Och, dzięki Bogu nie jestem jedyna, która posiada tzw. guilty pleasures. Dużo tego jest i rzeczywiście nie mam zamiaru się tym chwalić znajomym – oglądanie koreańskich seriali, tańczenie w domu gdy nikogo nie ma, robienie zdjęć swoim własnym dłoniom… Oj, sporo tego. I najlepsze jest to, że teraz, gdybym chciała je wszystkie wymienić, nie potrafiłabym. Dlaczego? Bo są one tak nieodłączną częścią mojej codzienności, że są już one dla mnie zwyczajne – ale i tak bym nie powiedziała moim znajomym, że ostatnio, gdy chodzę na spacery późnym wieczorem biegam i tańczę na ulicy, gdy nikt nie patrzy. Od razu zaproponowaliby mi wizytę u specjalisty. :))
Myślę, że każdy ma coś z szaleńca. To właśnie w momentach, gdy jesteśmy sami albo sytuacja na to pozwala, to nasze wrodzone szaleństwo się wyzwala.
Lipsinging w miejscach publicznych, taniec przy sprzątaniu i litry kawy w miejscach publicznych. Do tego kupowanie/dotykanie/wąchanie książek. Wstydliwe ale bardzo prawdziwe :).
Chyba każdy ma taką rzecz, którą lubi robić gdy nikogo nie ma w domu i najlepiej żeby się o tym nikt nie dowiedział. Nigdy nie zagłębiałam się bardzo w temat i nie wiedziałam, że to ma taką nazwę swoją a nawet ja sama bym tego nie nazwała „wstydliwymi przyjemnościami” Każdy ma czasem jakieś odpały, wszyscy jesteśmy inni i każdy lubi spędzać czas na swój sposób i tak się relaksuje. Ja najczęściej gdy nikogo nie ma w domu robię sobie imprezy i puszczam muzykę na full, śpiewam i tańczę a uśmiech nie schodzi z twarzy.
Zdecydowanie seriale. Jest to moje małe uzależnienie. Nawet nie przyznam się do ilości seriali, które śledzę na bieżąco. Poza tym książki o dystopiach oraz te wszystkie z kategorii youth adults. Naprawdę nic mnie tak nie relaksuje! A czytanie poradników o francuskim stylu życia? To już w ogóle. Nie, nie przyznaję się do tego publicznie.
Świetny post!
U mnie to jest oglądanie SATC albo Diabeł ubiera się u prady albo innych tego typu filmów, często na żenującym poziomie artystycznym, za to z ładnymi buziami i ciuchami:)
Mimo że na co dzień jem zdrowo i unikam cukru, zdarza mi się zakupic nutellę i wyżreć od razu pół słoika.
Czytam Musierowicz, gdy jest mi smutno, jestem chora, potrzebuję się rozpieścić, sięgam właśnie po jeżycjadę. I Montgomery (ostatnio wpadłam na pomysł, żeby tę ostatnią czytać po angielsku, wtedy nie będzie aż tak guilty;) )
Oglądam filmiki na YT o makjiażach, najchętniej Michelle Phan
Oglądam Misia Uszatka z synkiem, dopiero teraz widzę jaka to jest wspaniała bajka!
Też śpiewam w samochodzie:D
pozdrawiam!
Michelle Phan ma bardzo uspokajający głos:)
tak tak, najbardziej lubię jej pierwszy filmik o naturalnym makijażu, no po prostu jakby mnie ktoś smyrał po plecach;)
I to mi przypomina że na studiach miałam swoich ulubionych wykładowców których słuchałam tylko i wyłącznie dla relaksującego głosu;)
Uwielbiam fantazjowaćpodczas gotowania, o tym że gotuje obiad dla moich ulubionych postaci z ksiażek. Czasami jestem na wyprawie z Eragonem, a czasem jestem na wyprawie z Hemingweyem, co prawada zawsze im wszystkim smakuje, no i te wyimaginowane komplementy.
Przeczytałam i właściwie większość tez bym uznała za swoje guilty pleasures. Szczególnie śpiewanie w samochodzie, nawet jak jadę z kimś kto chwilowo ze mną nie rozmawia – muszę śpiewać. Samochód to jest jedyne miejsce gdzie słucham eski – a pozniej dziwie sie skąd znam te wszystkie 'hity’ ;)
A tak poza tym to jak gotuję to udaję, ze prowadzę bloga kulinarnego. I to zazwyczaj po angielsku albo po francusku. Fajne ćwiczenia językowe w sumie :)
A, jeszcze generalnie kocham tańczyć gdziekolwiek gdzie nie powinnam. W kolejce, na przystanku, w autobusie. Wszędzie byle nie na imprezach czy w klubie, tam z kolei stoję jak kłoda i zastanawiam sie ile mozna skakać w miejscu. Amatorskie choreografie :P
Czytanie komentarzy pod różnymi tekstami w internetach, zabieranie się na kawę i czytanie gazety w kawiarni, co kończy się podsłuchiwaniem, o czym mówią ludzie przy sąsiednim stoliku, oglądanie figur świętych, którymi upstrzone są stare budynki w Antwerpii (z solenną obietnicą, że w końcu je opstrykam), targowanie się na pchlich targach, żeby nabyć kolejną sztukę biżuterii, która do niczego nie pasuje. I chyba ostatnio odczuwam pociąg do starych kościołów (i tu większość osób puka się w czoło, ale jak się przyznajemy, to na całego). Pozdrawiam serdecznie, Dominika
Też nie umiem śpiewać, ale zupełnie mi to nie przeszkadza. Lubię sobie włączyć playlistę hitów na yt, oglądać teledyski, śpiewać i naśladować układy taneczne :D Pod prysznicem muszę mieć kilka różnych żeli pod prysznic, bo nigdy nie wiem na jaki zapach będę miała ochotę. Lubię wracać do Gilmore Girls ;) Mam słabość do filmów o superbohaterach i jak lecą w TV to oglądam je po raz enty. Chodzę do kina na maratony Władcy Pierścieni albo Marvela, sama, bo znajomi mają mnie za wariatkę, ale jak jest coś takiego w kinie to podrzucają mi info, więc chyba tolerują to moje wariactwo :D Gdy jest mi źle, to czytam po raz kolejny Musierowicz, Montgomery i inne dziewczyńskie książki albo Harryego Pottera i sagę o wiedźminie Sapkowskiego. No i uwielbiam, jak ktoś się bawi moimi włosami ^_^
Poza quilty pleasures mam też inne dziwactwa, czasami uciążliwe i niezrozumiałe dla otoczenia, np. wyłączanie wszystkich źródeł światła przed snem, jedzenie wybranym „moim” widelcem etc. :D No cóż, moje dziwactwa czynią mnie wyjątkową ;)
Też uwielbiam, kiedy ktoś się bawi moimi włosami! Mój chłopak zawsze odrabia swoją „pańszczyznę” przy wspólnym oglądaniu filmów i już chyba pogodził się z losem. A prawdziwa guilty pleasure była, kiedy odkryłam, że mój mały kociak też lubi się bawić i „polować” (wolę nie myśleć, na co) w moich włosach! :D Niestety kiedy urósł to mu przeszło.
Tez wylaczam wszystkie zrodla swiatla i wifi (obowiazkowo),telefon na opcje „flight” i doprowadzam tym do szalu otoczenie^^, fajnie ze nie jestem jedyna.
Town and Country właśnie zjada mi kolejną godzinę z mojego życia! Dzięki!:)
:D
Ostatnio to chyba będzie patrzenie na Lukę Sulic, jak gra (tak, dokładnie tak, nie słuchanie, patrzenie xD).
Haha, przypomniałaś mi, że też często śpiewam „Total Eclipse”… ale nie ten sam kawałek co Ty: https://www.youtube.com/watch?v=HmLk2vSXXtk Mnie to dopiero muszą nienawidzić sąsiedzi i przypadkowi słuchacze!
Z moich guilty pleasures, które wcale nie są takie znowu guilty, bo sporo z nich wynoszę – ale że odbywają się w czasie pracy (pracuję z domu) to jednak trochę są :)
– oglądanie tutoriali makijażowych (głównie Lisa Eldridge, KOCHAM ją oglądać)
– eksperymentowanie z makijażami (znowu, w godzinach pracy)
– czytanie forów poświęconych pielęgnacji, masażowi i gimnastyce twarzy itd i wyszukiwanie coraz nowszych i ciekawszych technik dbania o siebie
– czytanie Twojego bloga :)
Poza tym:
– długie, ciepłe prysznice – przybij piątkę :)
– solony popcorn z mikrofali – o każdej porze dnia i nocy. Aktualnie mój jedyny dietetyczny grzech, bo nawet za słodyczami nie przepadam
– opiekanie w tosterze każdej kromki chleba – musi na to iść sporo energii, ale ja po prostu nie wyobrażam sobie, żeby nie chrupało :(
– wychodzenie z domu pod byle pertekstem po deszczu albo koszeniu trawy, tylko po to, żeby nawdychać się tego zapachu – kocham!!
Skoro przyznajemy sie do grzechow to ja tez:) Zawsze jak widze psa na spacerze lub w innej sytuacji dokladam caly dialog ktory moglby toczyc sie miedzy nim a jego wlasciciel. Tancze jak jestem sama i godzinami ogladam Maxineczke (makijaz) i zdjecia z krajow do ktorych chcialabym pojechac. Jednoczesnie obzeram sie slodyczami…
:)
1. Lubie przekąsić czasami donuta z …Biedronki.
2. Trzy serie Top Chefa obejrzałam juz kilkukrotnie.
3. W czasie sesji mam swój rytuał: do śniadania oglądam cos głupiego (typu Szkola,Trudne Sprawy,program kulinarny)
4.Jaram się statkami i morzem – ze mną spacer nad morzem wygląda tak : Ooo SOR, patrz zespól holowniczy, popatrz kontenerowiec X,tramwaj wodny…!
5.Na spacer do parku z chęcią pójdę: zachwycam się nie tylko psami,ale i ptaszkami,wiewiórkami…Dodajmy fascynacje innymi zwierzakami :pingwinkami,tygryskami,wombatami,oposami… Każde ze zdjęć konczy się pytaniem mojego chłopaka:”Kupisz mi? Zaadoptujemy takiego?”
6. Pod blogami uwielbiam czytać komentarze
7.Zamiast się uczyć do sesji czytam blogi i piekę ciasta…
8. Lubie czasami zjesc comfort food w postaci ziemniaków z koprem i maślanką, zwykłą pomidorową czy kanapke z domowa wędlina,majonezem,pomidorem i pieprzem.
Uwielbiam oglądać Kardashianów i przyglądać się ich pięknym strojom i makijażom. Ponad to często oglądam jakiś serial/film tylko dlatego, że ktoś tam się fajnie ubiera/maluje i po prostu miło się na niego patrzy. Potrafię po paręnaście razy wracać później do takich filmów :D
A no i oglądać zdjęcia też uwielbiam, jak odpalę pinteresta, weheartit czy tumblra to wsiąkam na parę godzin, no i oczywiście wszystkie które mi się podobają muszę zapisać na weheartit, mam ich już prawie 27 000 o.O
Oglądanie filmów tak złych, że aż wartych obejrzenia.
A propos złych filmów i tajemniczego zniknięcia studentów w rosyjskich górach, „Tragedia na przełęczy Diatłowa” – oglądałaś? Polecam, polecam!
Dwa słowa: Wspaniałe Stulecie ;)
Och och a co się dzieje, kiedy idę, słońce świeci, humor dopisuje, muzyka w słuchawkach pięknie gra i akurat trafi się Pretty Woman albo Rabiosa!
Ja jak najbardziej wierzę w grzeszne przyjemności – nie urkywajmy – doskonale umiemy odróżnić to co sprawia nam przyjemność a to co nas bawi nawet jeśli nie powinno. Wśród moich są:
– Oglądanie programów o kupowaniu sukien ślubnych. Bohaterki płaczą, przebierają i przeżywają dramaty a wszystkie sukienki są brzydkie.
– Czytanie pokornie plotek z magazynu People – ale tylko tych które dotyczą gwiazd trzeciorzędnych w Polsce zupełnie nie ropoznawlanych
– siedzenie przed klatką ze świniakami i gapienie się co robią choć powinnam pisać
say yes to the dress! boże, pasjami oglądam. i to prawda, że sukienki wszystkie paskudne ;d
Cześć Asiu! Z przyjemnością śledzę Twojego bloga od lat i jako do mojego eksperta w dziedzinie slow fashion chciałabym Cię poprosić, abyś rozważyła napisanie postu o tym, co zrobić z naszymi starymi, używanymi ubraniami, które jeszcze są w dobrym stanie. Czy polecasz może jakieś portale czy miejsca, gdzie można je sprzedać? A może masz jakieś inne pomysły na to co z nimi zrobić i przy okazji zyskać parę groszy? Z góry dziękuję i serdecznie pozdrawiam z Krakowa!
Trochę niegramatyczne to drugie zdanie :D *Chciałabym się do Ciebie zwrócić, jako do mojego eksperta w dziedzinie slow fashion, z prośbą abyś rozważyła napisanie postu o tym, co zrobić z naszymi starymi, używanymi ubraniami, które jeszcze są w dobrym stanie ;) Pozdrawiam!
– Seriale: „Gra o tron”, „Żona idealna” oraz „Orange sie the new black”. W sumie nie byłoby może w tym nic złego, gdyby ograniczało sie do rzucania jednym okiem podczas prasowania czy obierania ziemniaków. Niestety, nie raz łapię się na tym, że oglądam już którąś godzinę z rzędu, a to, co miałam dziś ogarnąć jest nietknięte. Ale i tak nie umiem sobie odpuścić i przestać śledzić losy bohaterów.
– Chipsy o smaku wina i sera. Wiem, że są niezdrowe, tuczą, że to same puste kalorie. Mimo to są moją ulubioną przekąską – do filmu, na imprezę, a czasem i do posiadówki z książką.
– Czytanie powieści. Czytanie jako takie kształtuje w człowieku bogaty zasób słownictwa, ale czytając powieść czuję, że trochę marnuję czas na rozrywkę. Że ambitniej byłoby czytać książki popularnonaukowe, reportaże, przewodniki, literaturę branżową, albo chociaż jakiś poradnik. Dlatego staram się odbić sobie książki mało ambitne czytając Hawkinga, Kapuścińskiego, noblistów itp.
– Gra na tablecie w „outwitters”. Tłumaczę sobie, że to gra strategiczna, tak jak i szachy. Że rozwija myślenie, planowanie na kilka ruchów w przód, kalkulację ryzyka, poniesionych zysków i strat. Ale w głębi duszy wiem, że to tylko wymówki.
BONUS: Podrzucam też ciekawostkę z męskiego świata. Zaintrygowana tą notką zapytałam mojego męża, czy ma jakieś guilty pleasures. Oto co odpowiedział: jeżdżenie motorem na niskim biegu i wysokich obrotach. Ani to logiczne, ani ekonomiczne, ale wtedy silnik lepiej brzmi. xD
Umarłam po przeczytaniu ciekawostki z męskiego świata :D
Jak się nazywają te chipsy? Gdzie je można dostać?!
Tak bardzo chciałabym Cię kiedyś poznać! Codziennie tu wchodzę, tak mi poprawiasz humor. Blog bez natłoku zdjęć, który fajnie się czyta, a i czegoś dowiedzieć się można. No i mieszkam studencko na Powiślu, popchnęłaś mnie zdecydowanie w kierunku poznawania okolicy, poznawania Warszawy nie-centralnej… No dziękuję Ci!
Skoro już się troszkę naprodukowałam, to dorzucę moje dziwactwa:
-Wyjadanie surowego ciasta, zanim wstawi się je do piekarnika. No muszę. Inaczej ciasto nie wyjdzie, tak być musi.
-Taplanie się w gorącej wodzie pod prysznicem mamy wspólne…
-Wmawianie sobie, że „przymierzanie jest za darmo” i wyobrażanie sobie, że na te buty i kiecki mnie stać, ale nie biorę ich, bo są dla mnie zbyt tanie ;)
-Muszę wejść od czasu do czasu na Pudelka. Nic mnie nie obchodzi, co na nim piszą… ale przecież muszę wiedzieć.
-Jedzenie popcornu w łóżku, kiedy mojego chłopa nie ma (nie widzi, że jem, to sercu nie żal).
-Na imprezie, na której jest alkohol, musi być i Figo Fagot (a studiuję na uczelni F.Chopina… Muzykę… Mam gust… Jakiś) – tylko nikomu nie mów!! ;)
Magda, ale mi miło, to musisz wpaść na spotkanie autorskie – 17 albo 18 czerwca w Empiku, jeszcze będę dokładnie pisa:) Surowe ciasto mnie nie rusza, ale posypka to co innego! Mniam:)
Trochę guilty pleasures się znajdzie, bo niestety ja w ogóle lubię tak „marnować” czas. ;)
Po pierwsze oglądanie polskiego Project Runway, chociaż to sprawia raczej ból niż przyjemność. Ostatnio namiętnie oglądam też Kuchenne Rewolucje.
Poza tym potrafię spędzić cały dzień przeglądając sklepy internetowe, nawet jeśli wiem że nic nie kupię, po prostu samo przeglądanie butów, szukanie ciekawych ubrań czy uroczych filiżanek sprawia mi frajdę.
Z przeglądaniem wikipedii mam dokładnie to samo i ogólnie z czytaniem w Internecie – mogę się na kilka godzin zagubić na czyimś blogu, nawet jeśli tematyka jest mi obca, a jest po prostu dobrze napisany.
1.Kiedy słucham muzyki, to w głowie układam do niej teledysk albo wyobrażam sobie, że sama jestem wykonawcą. Ewentualnie gitarzystką. I w dodatku wtedy kręcę się w kółko z rozłożony rękami, więc jeśli ktoś wejdzie wtedy do mojego pokoju ma raczej dziwną minę. Tak nawiasem, ja też mam wtedy dziwną minę. :)
2. Odkąd pamiętam, uwielbiam wymyślać scenariusze filmowe: mam kilka ulubionych, które wałkuję uparcie w chwilach nudy. Oprócz fabuły wymyślam soundtrack i trailer.
3. Czytuję bardzo złą literaturę młodzieżową. Taką spod znaku paranormal romance, z dużą ilością wampirów, aniołów, problemów Pierwszego Świata i bezsensu. Jak mnie to cieszy! :D
4. Uparcie oglądam Pretty Little Liars!
Same kobiety, to dla urozmaicenia i ja się podzielę. Moją najbardziej wstydliwą przyjemnością jest nałogowe przeglądanie kobiecych blogów modowych; srsly dzień nie jest udany gdy wieczorem nie sprawdzę co tam słychać na Styledigger, u Ryfki, ClassyGirsWearPearls i Raadzkiej na YT i wieeeelu innych. Gdyby się znajomi dowiedzieli że ich kumpel inżynier ogląda takie rzeczy, normalnie strach się bać… :D
Haha, super że napisałeś:) Przekażę Ryfce i Radzi!:)
Podejmuję życiowe decyzje na podstawie przeczytanych książek / oglądniętych filmów – przeprowadzka, nowy związek, porzucenie studiów jednych, drugich, gap year, wyjazd do innego kraju na kilka miesięcy, wymiana całej garderoby, zmiana pracy… Im bardziej dramatyczne są to zarówno decyzje, jak i sytuacje, tym lepiej. Niestety albo stety mój gust jest dość eklektyczny, także za każdym razem, gdy mówię znajomemu „moje życie jest takie nudne”, on odpowiada „co Ty pie*dolisz”.
+ będąc w odwiedzinach o rodziców, wyjadam łyżką / widelcem / palcami (najczęściej) obiad przygotowany na następny dzień (po tajniaku oczywiście, najlepiej późnym wieczorem)
Hahaha, też mam coś takiego. Jakby się głębiej zastanowić, to zmieniłam specjalizację po obejrzanym filmie .
Na co dzień odżywiam się super zdrowo, prawie wegańsko, zielone szejki i sałatki, ale czasem po prostu muszę zjeść taką bułę (albo najlepiej chleb drwalski z Lidla) z mnóstwem masła, żółtym serem i keczupem <3 może to się wydawać niezbyt guilty, ale dla mojego organizmu to niezły szok. Oraz obowiązkowym elementem każdej wycieczki samochodowej są paluszki Lajkonik ze stacji benzynowej.
P.S. oczywiście wczoraj pół wieczoru czytałam o rosyjskich studentach :D
Też potrafię spędzać długie godziny (najczęściej niestety nocne) na czytaniu Wikipedii, docierając w jakieś zupełnie kosmiczne obszary. Ale na pewno nie zakwalifikowałabym tego jako guilty pleasure, to chyba najbardziej produktywny z możliwych sposobów marnowania czasu: człowiek dowiaduje się mnóstwa rzeczy i często sięga po tematy, które nie należą do jego codziennych zainteresowań. I nagle okrywa, że fascynuje go np. badanie korzeni współczesnych języków :)
A jeśli chodzi o tragedię na przełęczy Diatłowa to ta sprawa zawładnęła moją wyobraźnią na wyjątkowo długi czas. Przeczytałam i obejrzałam chyba wszystko, co jest na ten temat w internecie. :D
sama się sobie dziwię, ile przyjemności sprawia mi marnowanie czasu na:
– oglądanie filmów na YT typu: „morning routine”, a to edycja zimowa, a to letnia, a to powrót do szkoły. Zawsze te ze Stanów Zjednoczonych i z radosną muzyka, inne odpadają
– Pudelek, Kozaczek, Anonimowe, 9gag (ile ja sie angielskiego tam nauczyłam!)
– oglądanie na blogach i YT, tego co sobie ktoś kupił, im więcej tym lepiej
– podglądanie ludzi na FB
– słuchanie bułgarskiej czałgi, kocham Azisa i Marię!
Chyba seriale, pochłaniane namiętnie i bez zażenowania:)
Czytanie pierwszych dwóch części „Bridget Jones”, w kółko i na wyrywki, zawsze, gdy chcę sobie poprawić humor. Troszkę się wstydzę, gdy ktoś pyta o ulubioną książkę… Zawsze mam wtedy w zanadrzu bardziej ambitne pozycje, ale Bridget, to Bridget :).
Lubię Natalię Oreiro:)
-prowadzenie mojego kochanego, różowiutkiego tumblra
-chodzenie po sklepach typu wszystko za 1 euro, nigdy nic tam nie kupuję, ale mam niezły ubaw widząc rzeczy tak brzydkie, że mi z pewnością zabrakłoby wyobraźni do stworzenia takich paskudztw (czasami robię fotki jak trafi się jakiś rarytas i rozsyłam znajomym, kochają to :D)
-mój ślubny zeszyt, który prowadzę odkąd poznałam mojego faceta (mam tam wszystko, od przepisów na przystawki i koktajle, przez dekoracje wszelkiej maści aż po projekty sukien ślubnych)
-program Kuby Wojewódzkiego (obecnie już tylko z sentymentu, bo zaprasza coraz bardziej beznadziejnych ludzi, ale oglądam to od gimnazjum)
-pełny makijaż i pończochy o 2 w nocy tylko dla mej własnej satysfakcji
-słuchanie muzyki klasycznej i układanie w głowie choreografii dla łyżwiarzy figurowych (najlepiej dla par, robię to od dziecka, kocham łyżwiarstwo)
-słuchanie totalnie obciachowej folkowej muzy z Bułgarii, Rumunii, czy Grecji, czy nawet naszego rodzimego Donatana
-oglądanie Eurowizji z obowiązkową pizzą z podwójnym serem i zgrzewką piwa, mój facet mnie tym zaraził, oglądamy razem i robimy zakłady, kto wygra, a kto będzie ostatni
-oglądanie „Dirty Dancing” po raz 24356 (She’s like the wind… <3)
-ostatnio poprawiam sobie humor przeglądając nieudane torty ślubne, urodzinowe i wszelkie inne na cakewrecks.com Zdarza się, że mój chłop zastaje mnie płaczącą ze śmiechu, jak oglądam co ludzie zamówili, a co im dostarczono z cukierni :D
-masło, po prostu kocham masło
-historie o niewyjaśnionych zjawiskach, duchach, creepypasty, potrafię godzinami w tym siedzieć
-stare seriale, ostatnio odświeżyłam sobie wszystkie sezony "Przyjaciół". "Z archiwum X" i "Twin Peaks"
-oglądanie antycznych mebli, filiżanek i sukienek z lat 20-tych na ebayu i etsy
-filmy dokumentalne o seryjnych mordercach (jestem już chyba ekspertem w temacie, robię to od gimnazjum)
Pingback: Retro tygodnik: Marilyn Monroe to nie tylko ciało, wybrać się w nieznane, wyzwól w sobie twórce i moje grzeszne przyjemności
Tylko się nie śmiać! :-p po kilku godzinach nauki kiedy mózg mi paruje lubię sobie przeczytać fragment Muminków :D
<3 <3 <3
Ojej z tą Wiki to myślałam, że tylko ja :D
poza tym
-po powrocie z pracy zrobić sobie nieprzyzwoicie wielką porcję makaronu z serem i walnąć się przed TV oglądając „Trudne Sprawy” czy inne pierdoły
– do sprzątania to ja słucham Alanis :D
– oglądanie „teen movies” z lat 80. Młoda Winona Ryder, John Hughes i ta muzyka…
– i guilty pleasure, którego absolutnie nikt nie rozumie – czasem wolę jechać tramwajem trzy razy dłużej niż podskoczyć gdzieś metrem. Tramwaje i autobusy mają duszę…
Moim „guilty pleasure” zdecydowanie jest … ściąganie biustonosza po całym dniu noszenia. Taadaaam!
Haha znam to:)
Na pewno do moich największych wstydliwych przyjemości należy:
*pisanie listów… do samej siebie i najbliższych (chociaż oni o tym nie wiedzą)
*przeglądanie godzinami zagranicznych stron z 'hipsterskmi’ książkami, meblami, dodatkami i akcesoriami
*oglądanie „Żon Hollywood” i innych 'odmóżdżaczy’
*przeglądanie stron sklepów oferujących amerykańskie lub niemieckie słodycze (mniam!)
*nałogowe czytanie Kompedium Licealisty z Języka Polskiego (ponad 700 stron wstydliwej przyjemności! :))
jak widać nałogowe oglądanie Plotkary jest zjawiskiem na szerszą skalę ;)
https://www.youtube.com/watch?v=mO4OqoXBDuU
Kardashiany!!! :-D Oglądam ukradkiem powtórki na YouTubie ;-p
Mam dokładnie takie same wstydliwe przyjemności, może poza tą ostatnią. Zamiast niej wpisałabym jedzenie wieczorem tortilli ociekającej tłuszczykiem z roztopionego sera żółtego, mmm. Aż naszła mnie ochota, a że to już ta pora — lecę do kuchni! :)
Ooooo, ciepły prysznic to ja też uwielbiam! Śpiewanie w samochodzie, podczas kąpieli czy sprzątania też nie jest mi obce! Ponadto, co jakiś czas mam fazę na przeczytanie jakiejś odmóżdżającej książki, przy której mogę się po prostu odprężyć. Na ten weekend zaopatrzyłam się w Matrasie w jakąś 700-stronnicową książkę „Wbrew sobie”. Idealnie spisała się w czasie podróży pociągiem, wyłączyłam się i nie musiałam naprawdę o niczym myśleć. No i mam obsesję na punkcie wszelkich romansideł ;)
Gossip Girl !! ♥
Uwielbiam też … takie właśnie Guilty Pleasures (podkochiwanie się w tym su**nsynie Chucku Bassie wliczone w cenę ;) )
Siedzę z bananem na ustach :D jesteś świetna:) a z pieskami mam tak samo, dokładnie tak samo, i jak jeszcze nie miałam swojego to mówiłam „zoobacz jaki puszysty piesiu, koochaam go” :D
świetne to z musicalem, wyobraziłam to sobie :D
Pingback: Moje guilty pleasures, czyli 10 ulubionych piosenek z lat 60. i 70. – CeciliaLind
Też uprawiam Dog watching! Ale to chyba nieuniknione u ludzi, którzy mają psy. Najgorzej, że z mamą mamy naprawdę dziwne określenia na nasze psiaki, więc ludzie patrzą się dziwnie słysząc na ulicy „O jeju popatrz jakie słodkie sasanki” :D
Żałuję, że ta książka jest tylko po angielsku, chciałam kupić mamie na urodziny (jej guilty pleasure to Żony Hollywood… :D), ale jej angielski nie jest na aż takim poziomie, żeby to była radość z czytania :(
Ogladam regularnie serial „Na dobre i na zle” ktory wsrod moich znajomych ma opinie serialu geriatrycznego.
:D
Pingback: Proste ciasto czekoladowe z Nutellą
Pingback: Guilty pleasures – czyli co robi mama, kiedy nikt nie widzi? |
Dziękuję za tę odrobinę dobrego humoru (wiki o tajemniczych zniknięciach i rodzinie królewskiej). Pozdrawiam!