Joanna Glogaza

strona główna > artykuły

5 mitów związanych z jakością ubrań

Wszyscy nosimy ubrania, wszyscy je kupujemy. Od pewnego czasu panuje też moda na modę i zaroiło się od różnej maści ekspertów. Wszystko to sprawia, że w prasie, na blogach, ale i prywatnych rozmowach krąży mnóstwo przekonań, które niewiele mają wspólnego z prawdą. Dzisiaj postanowiłam zabrać się za pięć z nich, które słyszę wyjątkowo często. 


Sukienka z poliestru? Nie wytrzyma dwóch prań, trzeba było kupić bawełnę!


Poliester ma wiele wad. Nosi się go mało przyjemnie, jest nieprzewiewny, elektryzuje się. Bardzo długo się rozkłada, jest więc pod tym względem mało przyjazny środowisku. Jednak jedną rzeczą, której nie można o nim powiedzieć, to że jest mało wytrzymały. To wyjątkowo odporne na uszkodzenia włókno, często dodaje się go choćby do bawełny, żeby zwiększyć jej wytrzymałość – na przykład w hotelowej pościeli, która musi wytrzymać mnóstwo prań. Sama mam poliestrową bluzkę z cienkiej satyny, kupioną w second handzie na pierwszym roku studiów w Krakowie, absolutnie niezniszczalną.

Dlaczego w takim razie Twoja kupiona w sieciówce poliestrowa sukienka nie przetrwała nawet sezonu? Bo miała słabe szwy albo tkanina była kiepsko utkana, co w przypadku delikatnego szyfonu skutkuje zaciągnięciami i wyłażącymi nitkami jeszcze na wieszaku. Połączenie poliestru w składzie i kiepskiego odszycia jest bardzo częste, to jedno z najtańszych w produkcji włókien, często wybierają je producenci, którym zależy na niskich kosztach za wszelką cenę, oszczędzają więc również na szyciu i wykończeniu. Sam skład absolutnie jednak nie jest tutaj winny.


Made in China? Nie kupuję, szyte w nieludzkich warunkach i marnej jakości.


Zacznę od jakości – przemysł odzieżowy przeniósł się do Chin kilkadziesiąt lat temu. Przez ten czas Chiny zdążyły zbudować takie zaplecze technologiczne, że większość europejskich krajów, z Polską włącznie, zostało daleko w tyle. Wiele firm wybiera więc Chiny nie ze względu na cenę, ale dostępność konkretnych, często innowacyjnych, rozwiązań. Powstają tam ubrania kiepskie i tanie, ale i bardzo drogie i kosztowne w wykonaniu.

Po drugie, siła robocza w Chinach staje się coraz droższa, a poszukujący prostego szycia za głodowe stawki przenoszą się do Bangladeszu czy Kambodży. Jednak czy bojkot produktów tam odszytych w jakikolwiek poprawi sytuację pracowników? Ani trochę, dużo lepiej zrobimy kupując droższe, dobrze zrobione ubrania w mniejszych ilościach. Mądrze pisze o tym Martyna Nawrocka.

Po trzecie, nawet jeśli sukienka ma napisane na metce, że wyprodukowano ją w Europie, jest duża szansa, że odbył się tu tylko ostatni etap jej produkcji.

I pewnie, jest mnóstwo szmat, które powstają w Chinach jak najtańszym kosztem, ale jeśli ktoś będzie chciał wyprodukować jednorazowe ubranie, zrobi to niezależnie od lokalizacji.


Liczy się dla mnie jakość, więc kupuję tylko u szyjących w Polsce projektantów.


Zycie byłoby prostsze, gdyby wszystkie marketingowe bajki były prawdziwe. Jest wiele firm, dla których ważne jest wspieranie rodzimego przemysłu, ale przynajmniej równie dużo polskich marek i projektantów szyje w kraju wyłącznie dlatego, że ich zamówienia nie są jeszcze na tyle duże, żeby opłacało się przenieść produkcję na Wschód. Bum! Romantyczny mit odczarowany.

Nie raz zdarzyło mi się naciąć na ubraniach młodych polskich marek. Najbardziej spektakularnym przykładem była spódnica nieistniejącej już chyba marki Shumik 100%, która po wyjęciu z paczki okazała się nie mieć podszewki (była z szyfonu, a więc przezroczysta), miała za to krzywe szwy i kilka dziur – sklep multibrandowy, w którym zamawiałam, poinformował mnie że projekty odszywane były w pojedynczych egzemplarzach, więc nie powinnam się dziwić, że trafiła mi się spódnica po pokazie.

To, że ktoś szyje w Polsce, nie znaczy że wie cokolwiek o szyciu odzieży albo zadał sobie trud poszukania doświadczonych współpracowników. To, że marka jest mała, nie znaczy że szyje lepiej, zwłaszcza jeśli chodzi o bardziej skomplikowane elementy odzieży. Jestem przekonana, że płaszcze Bytomia czy Arytonu są dużo bardziej profesjonalnie wykończone niż płaszcze polskich młodych zdolnych – zwyczajnie dlatego, że specjalistyczne maszyny dużo kosztują.

Podsumowując – fajnie, że ktoś szyje w Polsce, ale nie należy na tej podstawie brać dobrej jakości za pewnik. Niestety, kolejne doniesienia o polskich szwalniach-obozach pracy pokazują też, że nie możemy z automatu zakładać, że wszystkie ubrania powstają u nas w akceptowalnych warunkach.


Poliester i inne sztuczne materiały to samo zło.


Często słyszę narzekania na to, że w sklepach to teraz wszystko sztuczne i wszędzie ten poliester. Tymczasem, wbrew obiegowej opinii, poliester nie jest sztucznym włóknem. To włókno syntetyczne, podobnie jak na przykład akryl. I tutaj faktycznie zła sława jest w dużej części zasłużona, choć też warto pamiętać, że dobrych syntetyków używa się niekiedy z głową, w konkretnym celu, nie tylko po to by za wszelką cenę ciąć koszty – na przykład w odzieży sportowej.

Za to sztuczne materiały, czyli przykładowo produkowana z celulozy wiskoza, obrywają głównie z powodu niewiedzy. To zupełnie przyzwoite tkaniny czy dzianiny, przewiewne i przyjemne w noszeniu, choć kiepsko znoszą kontakt z potem i łatwiej ulegają uszkodzeniom, gdy są wilgotne. Do tego są przystępne cenowo – sztuczny jedwab (czyli niby-jedwab z celulozy, tzw. rayon, nie mylić z syntetycznym niby-jedwabiem z poliestru) jest kilkakrotnie tańszy niż naturalny, a pranie uszytych z niego ubrań jest dużo łatwiejsze.


Im wyższa cena, tym lepsza jakość.


Bardzo chciałabym, żeby to stwierdzenie było jednoznacznie prawdziwe. Niestety, nie jest. Torebka Chanel za 20 000 złotych nie będzie nam służyła czterdzieści razy dłużej niż torebka Klaudii Rozwadowskiej za 500 złotych. Bardzo drogie lakierowane szpilki też się prędzej czy później porysują. Przy tak wysokich cenach, w ogromnej części płacimy za prestiż marki. Nie ma nic złego w tym, że ktoś ma na to ochotę, ale warto robić to świadomie i wiedzieć, że kupując rzecz ze znanym logo, nie kupujemy nadprzedmiotu, który nigdy nas nie zawiedzie.

Spójrzmy na to z drugiej strony. Wyłączając second handy, nie da się kupić ubrań porządnych i tanich, nie ma cudów – zawsze jakieś ogniwo ucierpi, jak nie skład czy jakość, to warunki produkcji. Zastanawiacie się, czym różni się bawełniany t-shirt za 69,90 od bawełnianego t-shirtu za 19,90? Jakością splotu i szwów, uszlachetnieniem materiału, brakiem oszczędności przy krojeniu (które są gwarancją skręconych szwów), bardziej przyjazną środowisku bawełną czy lepszym wynagrodzeniem dla pracownika.

Dla każdego rodzaju odzieży istnieje jednak punkt graniczny, za którym rosnąca cena nie pociąga już za sobą lepszej jakości. Cały problem w tym, że rzadko kiedy wiadomo, jaką politykę prowadzi dana firma i gdzie dokładnie ten punkt leży.

Bo występuje też trzeci rodzaj polityki cenowej. Oprócz dobrych produktów w cenach, które wynikają bezpośrednio z kosztów poniesionych przez producenta i dobrych produktów, do których marka dorzuca wysoką marżę, ponieważ chce być postrzegana jako luksusowa i trafiać do konkretnych części społeczeństwa, są jeszcze produkty, których cena co prawda jest wysoka, ale skład materiału w żadnym stopniu tego nie odzwierciedla. Nie można kupić tanio i dobrze, ale można niestety kupić drogo i kiepsko. Takie numery przechodzą głównie w odzieży damskiej, bo wiele kobiet wciąż patrzy tylko na wygląd danej rzeczy i ani myśli zerknąć na metkę ze składem. Jesteśmy zresztą obecnie tak oderwani od procesu produkcji, że często niewiele potrafimy z tej metki wyczytać – pierwszy z brzegu przykład tutaj.

Wracając jednak do sprawy, przykładów rzeczy bezpodstawnie drogich jest mnóstwo – niedawno pisał o tym Mr. Vintage. Mnie w ostatnim czasie szczególnie zszokował sweter w sklepie Stefanel, kosztujący koło 800 zł. Skład: 100% akryl.

Jaka na to wszystko rada? Jeśli chcemy kupować świadomie, trzeba się trochę podciągnąć w materiałoznawstwie (postaram się w miarę możliwości pomóc!) i przede wszystkim kierować się zdrowym rozsądkiem. Nasze podejrzenia powinien budzić nie tylko akrylowy płaszcz za 700 zł, ale i kaszmirowy sweterek za 80.

Jeśli chcecie pomóc mi dotrzeć z tą wiadomością do większej liczby osób i sprawić, że może choć jedna czy dwie dziewczyny zastanowią się przed kolejnym zakupem, kliknijcie w przycisk 'Lubię to’ poniżej – pozwoli Wam udostępnić mojego posta na Facebooku. Z przyjemnością posłucham też o Waszych doświadczeniach, a jeśli przychodzą Wam do głowy kolejne mity, dajcie znać w komentarzu. Coś czuję, że na pięciu się nie skończy. Dziękuję!

Dzięki za lekturę!

Jeśli nie chcesz przegapić moich nowych artykułów, odcinków podcastu czy książek, zostaw swój adres e-mail:

197 thoughts on “5 mitów związanych z jakością ubrań”

    1. Wiem, że miałaś problemy ze zwrotem, ale ja mam dokładnie odwrotne doświadczenia – obydwie torebki, które miałam, były nie do zdarcia, więc piszę ze swojego doświadczenia.

      1. Tak mi też teraz przyszło do głowy, że wszędzie może trafić się gorsza partia, nawet w super wytwórni skór, może akurat tak było z Twoją torbą – tylko głupio, że reklamacja została tak obsłużona.

        1. myślę, że z szyciem torebek przez polskich projektantów może być podobnie jak z szyciem płaszczy. Po prostu często brakuje im odpowiedniego warsztatu, a może i przygotowania i wiedzy, żeby ich wyroby były naprawdę porządne i służyły długo bez problemu. Nie mamy niestety na naszym rynku dynastii Guccich, Hermesa, czy Ferragamo, a nasi rodzimi wytwórcy dopiero uczą się rzemiosła.. Batycki i Wittchen (o ile w ogóle można ich porównać do powyższych) się skiepściły..
          Dobrze też, że odczarowałaś mit sztucznych materiałów – one też przecież też być różnej jakości. Teraz technologia jest na tyle zaawansowana, że potrafi naśladować naturalne materiały i są one równie przyjazne w noszeniu jak np jedwab, a o ile prostsze w utrzymaniu, no i jednak tańsze.
          Sama mam fioła na punkcie jakości, niejednokrotnie pisałam o tym na blogu, w sklepie też zawsze miałam ciuchy z dobrej jakości tkanin, ale nigdy z zasady nie odrzuciłabym czegoś uszytego z wiskozy, rayonu, czy poliamidu.. taki materiał najlepiej jest po prostu dotknąć, pomacać i dopiero ocenić. Jeśli się kupuje przez internet, no to gorsza sprawa, wtedy pozostaje chyba kwestia zaufania do marki, producenta, zawsze też warto dopytać, czy materiał jest przewiewny, oddychający,jaka podszewka, itp.

          1. Ochnika mamy:) Oni już dosyć długo są na rynku i wydawałoby się, że jakość powinna być super, ale ja się akurat nacięłam – zamszowa torebka bardzo szybko mi się potargała. Zgadzam się z Tobą w zupełności, z drugiej strony – jeśli Ci początkujący nie będą sprzedawać, nie będą mieli szansy rozwinąć się w polskich Guccich.

            1. Z Ochnikiem też w takim razie chyba nie ma reguły; moja wielka, czarna torba po 4 latach intensywnego użytkowania wygląda niemal jak nowa , a naprawdę targam w niej czasami po dobrych kilka kilo. Podszewka też jak do tej pory wytrwała bez przetarć. Ale wezmę sobie do serca uwagę o zamszu, chociaż nigdy nie miałam do niego zbyt dużego zaufania, za dużo zachodu z pielęgnacją ;)

            2. jakiś czas temu zakupiłam męskie buty i marynarkę w promocji po 300 zł no szału nie ma dobrze, że to na jakieś jednorazowe wyjścia 2 3 razy w roku bo nie wyobrażam sobie w jak szybko by się to zniszczyło przy codziennym użytku, serce by mnie bolało … więcej tego błędu nie popełnię

          2. Jestem fanką toreb, torebek itd. Wypróbowałam wiele. W Polsce, jeśli chodzi o kunszt, króluje krakowska marka z tradycjami – de Mehlem. Absolutnie mistrzowskie rzemiosło! Z młodych marek wybieram Mako. Swietna stylistyka, doskonałe skóry, bardzo dobre wykonanie i fantastyczne podejście do klienta. Tak że nie jest źle z naszymi rodzimymi markami ;)

            1. Moja Mama dostała ode mnie torebkę Wojewodzic – serdecznie polecam, wykonana przepięknie, ma już ją dwa/trzy lata, a skóra lakierowana wygląda na niezniszczalną.

          3. Jako torebkowa fetyszystka pozwole sobie zwrocic uwage na jedna kwestie… Wittchen to owszem, polska marka, ale kupujaca gotowe wzory (a nie projektujaca je sama) i wyszywajaca w Chinach. Ma za to bardzo dobry marketing, sprawnie wypromowany wizerunek tradycyjnej marki z klasa, stad wrazenie, ze kupujemy produkt wytworzony w Polsce, o wysokiej jakosci, a przy tym czesto modny. Nie wiem na ile trwale sa ich produkty, nie wykluczam ich dobrego wykonania i długiej zywotnosci, ale protestuje przeciwko porównywaniu Wittchena do marek, ktore tworza luksusowe akcesoria skorzane we wlasnych manufakturach.

            1. Po dwóch latach średnio intensywnego noszenia schodzi skóra z całego paska. Nigdy więcej torebki Wittchena. MOże rękawiczki, ale torebki, sprzedawane w absurdalnych cenach – nigdy

        2. Ochnik też u mnie się w ogóle nie sprawdził -strasznie zabrudziła się podszewka – w sumie była z „tępej” zwykłej bawełny, wiec chyba można się było spodziewać, ale jakoś nie pomyślałam w momencie zakupu.. Ale niedługo po zakupie wyleciała mi też mała śrubka z zapięcia i odtąd wisiało mi ono na jednej,beznadziejna sprawa..
          No niby tak – jak się nie zaryzykuje i nie da szansy polskim markom, to pewnie się nie rozwiną, ale ja już wolę nie ryzykować:) Na razie nie stać mnie na Hermesa, więc stawiam na vintage – swoje już w końcu przeszło i jeśli wciąz jest w dobrej formie, to nadal tak będzie:)
          a swoją drogą ciekawa jestem, jak jest z jakością torebek Sabriny Pilewicz? W takim codziennym, stałym użytkowaniu, nie tylko na ściance czy czerwonym dywanie.

          1. Ja mam Sabrinę już trzeci rok i jestem zachwycona. Nie wygląda już całkowicie jak nowa, ale to jest zdecydowanie jedna z najlepiej wykonanych torebek w mojej kolekcji (Kors, Wittchen, Batycki).

        3. To niestety jest efekt słabo rozwiniętego i/lub wygaszonego przemysłu w Polsce.
          Kiedy przemysł jest mały i słaby – małe i słabe jest zaplecze pomocniczych firm – w przypadku mody to zarówno firm od wszystkich dodatków, realizacji poszczególnych etapów wykonania, czy choćby właśnie dostawców materiałów. Stała jakość jest problemem, a jeśli już jest to jest miażdżący dyktat cenowy dostawcy.
          Z jednej strony dostawcy bywają nierzetelni, a z drugiej po prostu czasem opłaca im się sprzedać drożej – za granicę – i co robić, kiedy terminy gonią ? Albo co gorsza – jakość rzeczywista jest gorsza niż obiecywana…
          Projektant zaś, często żeby wyjść choćby na koszty (ZUSy USy), jest stawiany pod cenową ścianą – dostawca wali wielką marżą na dobry importowany materiał, nie ma konkurencji – choćby materiału lokalnego – i trzeba myśleć, gdzie ciąć, żeby mieć na suchy chleb, albo na okresy posuchy finansowej.

          Mam ten problem w kilku pokrewnych branżach projektowych, i poziom firm zaplecza np. w Czechach bije na głowę ten w Polsce, nawet jeśli chodzi o sam wybór i konkurencyjność ofert.
          Niestety ta konieczność kompromisów i zabezpieczania się w PL wchodzi projektantom w krew – i wysoką ceną kompensują sobie wszelkie ryzyka, których nie ma np. w UK, a to na przykład, że USkarbowy w PL w kwietniu zinterpretuje sobie przepis tak, a w grudniu siak, naliczy odsetki od zaległości i dowali karę.
          Również tego rodzaju ryzyka mieszczą się w cenach polskich projektantów…

      2. Jak pokazałam tę skórę rzeczoznawcy, to się tylko ze mnie śmiał, ale być może zależy to od modelu i po prostu źle trafiłam. Mam też od niej drugą torebkę, ale jest tak niepraktyczna, że trudno mi oceniać, bo po kilku razach przestałam ją nosić.

        1. Dobra, zmieniłam na Klaudię Rozwadowską, żeby nie budzić kontrowersji. Dla mnie super (próbowałaś?) i też nie do zdarcia, nerka już dawno zdążyła mi się znudzić (mam ją z 5 lat jak nic), więc noszę w niej psie smaczki na spacery i dalej nic się z nią nie dzieje.

          1. Asiu, a tak z ciekawości, która Mako Ci się przetarła i czy próbowałaś reklamować? Ja mam parę ich toreb, również tę, którą widziałam u Ciebie na zdjęciach – niezniszczalna, serio, no przynajmniej mój egzemplarz. W jednej torebce nie podobało mi się wykonanie rączek ( jestem mega czepliwą szczególarą ;) ), po paru dniach rączki zostały poprawione w taki sposób, że byłam pod wrażeniem, mało tego, dostałam do wyboru 3 inne egzemplarze na wypadek, gdyby nadal nie podobały mi się rączki w tej pierwszej. Tak że nie mam najmniejszych wątpliwości co do zakupów w tej firmie. A de Mehlem znasz? :)

          2. Ja mam torebkę od Klaudii Rozwadowskiej i nie jestem zadowolona :(. Reklamowałam ją, bo karabińczyki się rozleciały (na pierwszy rzut oka widać było, że były bardzo słabej jakości „złoto” szybko się z nich starło, a po kilku miesiącach wypadł bolec, który je zamykał). Co prawda Pani Klaudia bez problemu wymieniła, ale co z tego jak na takie same- słabe. Karabińczyki miały też ewidentnie inny odcień złota niż łańcuszek od torebki :/ Oczywiście znowu się rozleciały, ale nie chciałam kolejny raz ich odsyłać, więc oddałam torebkę do znajomego kaletnika i od tamtej pory mam spokój. Jak na torebkę za ok. 600 zł to słabo.

        2. Ja niestety muszę się zgodzić z komentarzem Moniki. Co prawda – nie doświadczyłam tego sama, piszę o torebce mojej najlepszej przyjaciółki.
          Kosztowała (o ile dobrze pamiętam) 460zł. Śliczna brązowa torebka do przerzucenia przez ramię z kolorowymi frędzlami na klapie. Skóra zrobiła się brzydka i po prostu okropnie się przetarła już po pół roku. Dodam, że przyjaciółka pielęgnowała ją produktami przeznaczonymi do tego typu wyrobów.

    2. Zgadzam się co do Zuzi Górskiej, kiepskiej jakości skóra za wygórowane pieniądze. Podobna sytuacja ma się w Loft37

      1. Z Loftem nie wiem, bo miałam jedną parę butów i szybko przestałam w nich chodzić, bo były za kolorowe, a ja jestem obuwniczą nudziarą:) Ale Zuzię Górską zawsze wszystkim polecam, ja miałam 2 torby, moja mama 1 i trzymają się super – właśnie o tym z mamą rozmawiałam i zastanawiamy się z czego takie różnice wynikają. Wszystkie nasze torby są z grubych skór z fakturą, może różne skóry różnie się sprawdzają?

  1. Plus poliestru – jest bardzo łatwy w recyclingu, bez kłopotu już uszyty ciuch można przerobić na tkaninę na nowy ciuch. Do tego jest poliester produkowany z butelek PET, więc czasem można powiedzieć, że ubrania z poliestu przyczyniają się do ochrony środowiska.

  2. Iza ma rację. Poliester czy inne syntetyki nie są takie złe z ekologicznego punktu widzenia, jak nam się może wydawać.
    Po pierwsze, mogą być poddawane recyklingowi. Po ich przetworzeniu uzyskuje się włókna wysokiej jakości. W przeciwieństwie do włókien naturalnych, które zrecyklingowane prezentują dużo mniejszą wytrzymałość.
    Po drugie uprawa bawełny wymaga ogromnych ilości wody. A często uprawiana jest w krajach, gdzie niedobór wody dla mieszkańców stanowi duży problem. Dodatkowo produkcja włókien naturalnych wymaga wysokiego zużycia środków chemicznych, a w jej trakcie powstają ogromne ilości odpadów.
    Kolejny problem to to, że plantacje roślin włóknistych zajmują duże obszary gruntów, które mogłyby być wykorzystane na uprawę roślin spożywczych, a to w krajach trzeciego świata, byłoby bardziej korzystne, a przede wszystkim bardziej potrzebne dla miejscowej ludności.
    Także, kwestia syntetyk kontra materiał naturalny nie jest czarno-biała. Ale wątpliwości nie ulega jedno, dużo milej dla ciała jest nosić naturalny, oddychający materiał, niż plastikowy worek.

    1. No jasne, podobnie jak ze skórami – nie ma idealnego rozwiązania. Dlatego najskuteczniejszą rzeczą, którą każdy może zrobić dla środowiska od razu, to zwyczajnie nauczyć się kupować mniej.

      1. Zdecydowanie jest to najlepsze rozwiązanie! Wcielam je w życie już od kilku lat i są to dużo lżejsze, mądrzejsze i tańsze lata.
        A tak poza wszystkim innym, to jest to bardzo dobry artykuł. Zwracający uwagę na kwestie, które traktujemy bardzo bezrefleksyjnie.

    2. „le wątpliwości nie ulega jedno, dużo milej dla ciała jest nosić naturalny, oddychający materiał, niż plastikowy worek”
      NIEPRAWDA

      To że poliestery czy sztuczne materiały są”nieoddychające „to dopiero niesłuszny mit. Z włókien sztucznych produkuje się odziez sportową! To ona najlepiej odprowadza ciepło i pot z ciała . bawełna chłodnie pot i pozostaje nieprzyjemnie wilgotna np przepocona w letnie dzien ,a sztuczne materiały kiepsko chłoną- szybko schną i nie trzymają zapachu ,Bawełniana koszula z gęstego splot bedzienie dosć że nieprzewiewna i łatwo sie w niej spocić a przepocona będzie śmierdzieć , sztuczna sie nie przepoci bo wszystko odda i nie złapie zapachu.

  3. Miło byłoby zobaczyć w internecie forum na temat młodych, polskich marek. Od niedawna zaczęłam dokładniej się im przyglądać i skończyłam z pięknym szalikiem. Ale! Natknęłam się również na nylonową/akrylową bieliznę o najprostszym kroju i bez możliwości dopasowania rozmiaru – o cenie jednak niekoniecznie przystępnej. I teraz sama nie wiem… Powinnam radować się, że polskie, może nieźle odszyte i zignorować niesmak w ustach?

    1. Wczoraj się dziwiłyśmy z koleżanką, że nowa linia bielizny Justyny Chrabelskiej w ogóle nie ma rozmiarów – czy to znaczy że jest w rozmiarze uniwersalnym? Gdzieś widziałam komentarz, że trójkątne koronkowe biustonosze stają się powoli nowym szarym dresem, coś w tym jest:)

      1. Biustonosze w jednym rozmiarze?! No jasne, co to za różnica czy 65C czy 60FF, ważne żeby było trendi i klient zostawił kasę. Najwyżej cycki obwisną na starość.
        Sorki, zagotowałam się w środku. Czasem mam wrażenie, że na każdym kroku chcą producenci i marketingowcy z nas – klientów – zrobić idiotów.

        Zgadzam się z Tobą Asiu, trzeba dokładnie oglądać ubranie, pomacać, posprawdzać czy się nie ciągnie, czy rozumiemy zapiski na metce i czy jesteśmy gotowi na kupowanie czegoś do prania chemicznego.

        Bardzo ograniczyłam zakupy. Czasem nawet miałabym ochotę na coś nowego, świeżego, ale oferta w sklepach nie robi na mnie większego wrażenia – za każdym razem jak wracam do domu to stwierdzam, że najlepsze ciuchy są już w mojej szafie ;) Ostatnim nabytkiem była sukienka kupiona na sylwestra po długiej przerwie od zakupów. Nie ukrywam, że radość z zakupu (przemyślanego i planowanego) była ogromna. Powoli dojrzewam do szycia na miarę i przeróbek starych ciuchów u krawcowej. Na pierwszy ogień pójdzie ołówkowa spódnica- dopasowana do mojej figury, a nie uśrednionego modelu kobiety…
        Pozdrawiam serdecznie!

        1. zagubiony omułek

          cycki mają to do siebie że obwisają na starość i żaden stanik im nie pomoże :] dość istotne jest utrzymywanie np. stałej wagi, jędrnej skóry i rozwiniętych mięśni klatki piersiowej.

          natomiast wyżej wspomniane staniki są przeznaczone raczej dla mniejszego biustu, maksymalnie średniego, i na takim też najlepiej wyglądają. ja akurat jestem fanką, bo mi w takich wygodnie i szczerze mówiąc nie obchodzi mnie czy mi coś obwiśnie :D

  4. Co do poliestru, nieprawda, blyskawicznie sie mechaci, zwlaszcza tam, gdzie styka się z innymi czesciami garderoby. Bluzy z domieszka poliestru to zmechacone szmaty po kilku miesiacach, to samo tiszerty. Podobnie, a nawet gorzej, jest z akrylowymi dzianinami. Trudno nie zwrocic na to uwagi.

    1. Dzianiny generalnie się mechacą, te naturalne też. Tu znaczenie ma nie tylko skład, ale też długość włókien i ścisłość dziania – dlatego bawełna egipska jest taka droga, bo ma długie włókna, które są mniej podatne na mechacenie. Gorszej jakości bawełna, równie naturalna, będzie się mocniej mechacić.

    2. Monika Mosiewicz

      Wszystkie tkaniny do pewnego stopnia się mechacą, najmniej len i jedwab. Włókna w trakcie tarcia o siebie pękają, rozpadają i te resztki włosków tworzą meszek, czy kuleczki. Nitka jak wiadomo składa się z włókien im te włókna dłuższe, tym mniej się będzie mechacić, im więcej włókien jest skręconych w nitce tym tez mniej się będzie mechacić, materiały tkane mają mniejszą tendencję do mechacenia niż dzianiny, bo w dzianinach przestrzeń między poszczególnymi nitkami jest większa, więc mają więcej miejsca na tarcie o siebie. Tkaniny sztuczne – poliester mechacą się (pilingują) bardziej również ze względu na ich właściwości elektrostatyczne. Przeciwdziała się mechaceniu apreturami, pokrywając tkaniny polimerami, albo zmieniając właściwości włókna środkami chemicznymi.

      Istnieje polska norma PN-EN ISO 12945-2:2002 – „Wyznaczanie skłonności powierzchni płaskiego wyrobu do mechacenia i pillingu”, według metod opisanych w tej normie określa się skłonność tkanin do pilingu według skali od 1-5, gdzie 5 oznacza najwyższą notę – najwyższą odporność. Na pewno takie określenia można spotkać na tkaninach tapicerskich, w przypadku tkanin ubraniowych nie jestem pewna czy robi się takie badania, bo pewnie coś tam kosztują, ale byłoby miło. Natomiast z pewnością projektanci mogliby kupując tkaniny, wybierając pytać o spełnienie takiej normy, jak również innych, czy w ogole materiał spełnia jakiekolwiek normy:) skąd pochodzi przędza, etc. etc. W gruncie rzeczy to wiedza najbardziej tworzy jakość.

      Moja matka zajmowała się wykańczaniem tkanin, fantastycznie się z nią kupowało ubrania: tego nie, widzisz ten skład jest dobry, ale apretura fatalna, dotknij, tu rozciągnij, widzisz, są popękane wątki itd, itp. W ogóle nie potrafię kupić ciucha przez internet, przecież jak nie dotknę, to skąd mam wiedzieć czy to jest dobre.

      1. Monika Mosiewicz

        P.S. i oczywiście projektanci jakby wybrali takie tkaniny spełniające te normy, to powinni się tym pochwalić:)

  5. Zawsze brakuje mi we wpisach tego typu jednego – co zatem powinniśmy kupować? Jak t-shirt do codziennego noszenia, to jaki skład? Bluzki z jakich materiałów będą służyły nam dłużej? Czy w grę wchodzą swetry tylko z wełny? Mam cichą nadzieję, że rozjaśnisz nieco :)

    1. Właśnie w tym cały haczyk, że nie ma jednej prostej odpowiedzi. Swetry ze zwykłej, owczej wełny będzie ciepły i przewiewny, ale nie będzie miękki. Miękki kaszmir i merino są bardzo drogie. Akryl jest miękki i tani, ale człowiek się w nim poci i elektryzuje. Dłużej będą Ci służyły bluzki z tkaniny poliestrowej, o ile będzie dobrze utkana, ale będą się też elektryzować i będę nieprzewiewne. Najbardziej przyjemne w noszeniu t-shirty są z bawełny, ale po pierwsze się gniotą, nawet jeśli są uszlachetnione, po drugie sam skład to tylko jeden z czynników wpływających na jakość ubrania. Ważny jest też rodzaj użytego włókna, jest doskonała bawełna egipska i dużo tańsze bawełny gorszej jakości, które będą się mechacić, ważna jest grubość splotu, zdekatyzowanie materiału przed szyciem, krojenie w prawidłowym kierunku, rodzaj użytych szwów i jakość nici. Tych czynników jest mnóstwo i wcale nie jest tak, że wyższa cena koniecznie gwarantuje wyższą jakość czy lepszą trwałość, co gorsza nawet w obrębie jednego sklepu zdarzają się bardzo różne jakościowo ubrania. No i są osobiste preferencje – nie każdemu będzie się chciało prasować bawełnianą piżamę, syntetyki są łatwiejsze w utrzymaniu i czyszczeniu. Trzeba po prostu metodą prób i błędów dojść do tego, co u Ciebie sprawdza się najlepiej, wcześniej czytając o tym, czego się po danej tkaninie czy dzianinie spodziewać, no i rozsądnie analizować ceny – nie ma innej rady.

      1. Hej! Rozumiem oczywiście, że jest to temat niejednoznaczny, ale zaczynam bardzo zwracać uwagę na składy ubrań – głównie dzięki Twojej książce, i naprawdę czuję się trochę zagubiona. Cała argumentacja, że bawełna bawełnie nierówna, podobnie poliester poliestrowi i trzeba patrzeć i oceniać, jak najbardziej do mnie trafia, ale zastawiałam się czy są jakieś „złote zasady”, którymi można się kierować. Na przykład – akryl jest niepożądanym materiałem i kropka. Albo Poliester jest ok, o ile nie przekracza X procent (w kwestii właściwości podczas noszenia, nie jakości samego poliestru). Nie mówiąc już o tym, że pewnie spojrzę i po prostu nie będę potrafiła na początku dokonać takiej oceny w przypadku mniej oczywistych egzemplarzy. Czy może jest już wpis na ten temat, tylko mi umknął? Może filmik na youtube z przykładami lepszych/gorszych szwów, mieszanek składów? Wiem, że dla Ciebie to łatwizna… Mi (laikowi) bardzo przydałaby się pomoc w tej kwestii. Pozdrawiam serdecznie!

  6. Kwestia ceny i jakości, a raczej ich wzajemnego stosunku, podobnie wygląda w przypadku kosmetyków. Krem za 1000 zł niekoniecznie odmłodzi nas o 10 lat, czy zrobi to lepiej niż ten za 100 zł. Niektóre marki strasznie wykorzystują brak wiedzy przecietnego konsumneta i sprzedają po obłędnych cenach bardzo kiepskie produkty, jeżeli chodzi o skład. Nie wiem czemu w przypadku kosmetyków składy są pisane w nomenklaturze INCI, co oznacza, że większość nazw jest zupełnie niezrozumiała dla osoby, która nie jest technologiem lub pasjonatem. I efekt jest taki, że pewna baaaardzo droga, luksusowa marka sprzedaje rzekomo cudowne serum, które jest de facto bardzo prostym kremem z niewielką ilości witaminy E, za to naszpikowanym silikonami i substancjami powierzchniowo czynnymi, które sprawiają jedynie, że jest przyjemny w aplikacji. Na zachodzie, w społeczeństwach, w których ruch konsumencki jest bardziej rozwinięty niż u nas, takim firmom wytacza się procesy o wprowadzanie w błąd. Wygląda na to, że aby kupować świadomie, trzeba się zapoznać z chemią i materiałoznawstwem oraz samodzielnie weryfikować informacje z opakowań i reklam. Co zresztą polecam – dzięki temu będziemy kupować rzeczy o naprawdę dobrym składzie, za to o wiele tańsze, bo często niszowe lub wyprodukowane przez firmy, których nie stać na reklamę z udziałem gwiazd, za to stać za zrobienie solidnego produktu.

    1. Nie bardzo rozumiem, w jaki inny sposób niż INCI miałby być zapisywany skład – opisowo? Miejsca na opakowaniu by brakło ;) INCI jest jednolite i przejrzyste, w drogerii w Krakowie i w Dubaju i w Londynie masz ten sam standard i język zapisu, wystarczy podszkolić się w starożytnej sztuce google-fu i już wiemy, co siedzi w słoiku. Producent ma małe pole do kombinowania (z wyjątkiem takich numerów jak słynne rosyjskie „water with infusions of…” – nie wiem nawet, czy to legalny zapis), a konsument czarno na białym ma podane składniki i sam decyduje, czy kupi krzemionkę w sklepie z półproduktami czy super-duper krzemionkowy Puder HD Znanej Firmy za gruby hajs.

      1. Jakoś niektórzy potrafią napisać skład po polsku – może dlatego, że nie ma się za bardzo do czego przyczepić. Przykładem jest Sylveco, które od czasu odświeżenia marki (nie wiem, jak było wcześniej, bo nie miałam przyjemności na nich trafić przed nowymi opakowaniami i akcją marketingową) podaje wszystko na tacy, wytłumaczone i wiesz, co masz w środku, bez przekopywania forów internetowych i hobbystycznego studiowania chemii kostycznej.

    2. Tak samo trzeba się znać na budowlance, czy motoryzacji, bo wszędzie wszyscy chcą innym wcisnąć kit. No niestety bycie specem od wszystkiego nie jest wykonalne :/ ale można próbować ;)

    1. Dziękuję! Pomyślę o tym, ale mam duże opory – jak widać po dyskusji z Moniką kilka komentarzy wyżej, nie zawsze to, co pasuje jednej osobie, będzie pasować drugiej, a jakość znacząco różni się nawet pomiędzy różnymi rzeczami tej samej marki. Te same doświadczenia miałam po teście t-shirtów, dlatego go przerwałam.

  7. Poliester poliestrowi nierówny, ale jego główną wadą jest to, że nie nadaje się dla osób, które mają jakiekolwiek uczulenie na skórze. I piszę to z własnego doświadczenia, że im marniejszy materiał (daleki od naturalnego), tym gorzej dla mojej skóry. O dziwo wiskoza (czyli w sumie jak najbardziej naturalna celuloza, która poddawana jest obróbce chemicznej) tak na mnie nie działa i nie wiem, czy to kwestia odpowiednio dobranych chemikaliów, czy efekt psychologiczny:) Zgadzam się również z tym, że większa cena, nie oznacza wyższej jakości. Kiedyś u siebie na blogu napisałam taki tekst o tym, że wielu projektantów z wyższej (najwyższej) półki cenowej produkuje ubrania z poliestru, które kosztują 1500 – 2500 Euro. Do dziś wychodzę z podziwu, jak można sprzedawać tak tani materiał, w tak zastraszających cenach. Wyjaśnieniem była często…podszewka, wykonana już z o wiele szlachetniejszych materiałów, jak chociażby jedwab.

    1. Ciekawa jestem co nimi kierowało! W sumie jakaś logika w tym, jest, wolałabym chyba spódnicę z poliestru z nie-syntetyczną podszewką niż odwrotnie – w końcu to podszewka przylega do ciała. A z tymi nierównymi sobie syntetykami pełna racja, są kosmicznie drogie syntetyki z kosmicznymi właściwościami, używane w profesjonalnym sporcie, gdzie mają konkretne zadania do wykonania, są i taniutkie materiały stosowane w tanich sklepach, których jedynym celem jest zbicie kosztów.

    2. „wielu projektantów z wyższej (najwyższej) półki cenowej produkuje ubrania z poliestru, które kosztują 1500 – 2500 Euro Do dziś wychodzę z podziwu, jak można sprzedawać tak tani materiał, w tak zastraszających cenach. ”
      No to chyba nie masz pojecia o modzie. Zobacz jak te ubrani wyglądają – jaka to konstrukcja, jaki splot, jakei detale ! – to sa małe dzieła sztuki. Wszystko wpływa na cene nie tylko materiał ale też detale szycie. A materiał tez różnych splot Sa takie poliestry że so nie do odróznienia od jedwabiu w dotyku za to sa trwalsze

      1. Rok temu kupiłam poliestrową bluzkę Marc Cain, kosztowała 7 stów, długo stałam przy wieszaku, wahałam się, kupa kasy, ale była idealna. Obeszłam całą galerię, wszystkie sklepy, w poszukiwaniu idealnej białej bluzki na ważne biznesowe spotkanie-prezentację (otwierałam własną firmę). Na metce było napisane 100% poliester (what?) fabric made in Japan i ta Japonia jakoś do mnie mrugnęła, bo niby super technologie itd.
        Historia kończy się tym, że bluzka jest niezniszczalna, materiał ma taki splot, że się w nim nie pocę, ma piękny kolor ivory, wyglądam jak milion dolarów i wogóle jest to rzecz wokół której zaczęłam komponować swoją garderobę (wg Twoich zaleceń). Absolutny strzał w dziesiątkę, odczarowany poliester, a zakup mi się zwrócił wielokrotnie przy podpisywaniu kolejnych zleceń ;)

        Kolejna rzecz, szalik z akrylu, miękki, ciepły i niezniszczalny, wygląda jak wełna a nie gryzie jak wełna, owszem nie był tani, ale bardzo się spisuje. Podobnie jeden sweter, kupiony na męskim dziale River Island, też 100% akryl i już 3 rok w nim popylam i jest bardzo cudowny.

  8. Pozwolę sobie przekopiować fragment komentarza, który zostawiłam pod postem z Odkryciami stycznia – być może go przeoczyłaś, a moim zdaniem nieźle pasuje do tematyki dzisiejszego wpisu (a dzięki odpowiedzi Edytki pod tamtym wiem, że nie jestem jedyną zainteresowaną ;) ).

    „(…) A mam takie pytanko… masz może zamiar wrócić do postów o testowaniu T-shirtów? W czerwcu zapowiadałaś crash test marek tanich/supermarketowych i jestem bardzo ciekawa czy i co z tego wyszło bądź wyjdzie :)”

    Z góry dziękuję za odpowiedź :)

  9. Bardzo ciekawy i przydatny post. Ja również zaapeluję o pomoc i małą ściągę, co zatem kupować. Sprawdzone marki? Dobre składy? To bardzo cenne informacje

  10. Na każdy Twój post czekam z wielką niecierpliwością. Jak zwykle się nie zawiodłam:-) mądrze napisane i z wielką przyjemnością się Ciebie czyta. Pozdrawiam

  11. Słowo daję, czy to nie jest jakieś szaleństwo już…?

    W dzisiejszych czasach, ten niby wybór jaki mamy, staje się prawdziwym przekleństwem. Do każdych zakupów, nieważne, czy chcę kupić warzywa i serek, fotelik do samochodu dla dziecka, garnek, czy parę spodni, muszę się przygotować jak na wojnę, przeczytać tysiąc artykułów, zapisać na kolejne forum, przeanalizować setki za i przeciw… Straszne, że nic nie znaczą metki, ani marka, ani oznaczenia, ani certyfikaty…
    Jedynym, dośc przewrotnym rozwiązaniem na ten obłęd jest kupować mniej… A żeby kupować mniej, trzeba kupować dobrze. Czyli świadomie. Czyli doktorat z konsumpcji… Paranoja:D

    1. Cóż, tak to właśnie wygląda. Ale te informacje zaliczają się do wiedzy ogólnej… szkoda, że nie uczonej w szkole (i z jakim trudem trzeba ją zdobywać;)

  12. zagubiony omułek

    bardzo fajnie to opisałaś :) zawsze mnie denerwują ludzie którzy jadą po syntetycznych tkaninach wychwalając wełnę i bawełnę, zapomniając, że w/w mogą być baaardzo różnej jakości. mam kilka porządnych rzeczy z poliestru, które są bardzo trwałe, nie wymagają specjalnej pielęgnacji (pranie w pralce na 60, wywieszam na suszarce i po 2 godzinach suche ) i po tym jak się noszą jestem w stanie stwierdzić że jeszcze długo mi posłużą, natomiast parę razy nadziałam się na kiepską wełnę, już nie mówiąc o trudnej pielęgnacji, która mnie doprowadza do białej gorączki ;) w dodatku ja akurat mam tak że w wełnie jest mi bardzo gorąco, nawet jak jest bardzo cienka, zaraz się pocę, wszystko mnie swędzi itp. a z syntetykami nie mam takiego problemu.

    1. Bardzo dobry wpis!
      Warto zaznaczyć, że te syntetyczne materiały po coś zostały stworzone. Technologia ich produkcji bardzo się rozwinęła i teraz nosimy biustonosze z poliamidu, który pozwala skórze oddychać, także polarowe bluzy z poliestru, czy bieliznę termoaktywną z tych samych surowców.
      Też mam w szafie kilka poliestrowych bluzek z second handów i noszę je już od kilku lat. Są rewelacyjne zwłaszcza latem w trakcie wyjazdów. Zajmują mało miejsca, a gdy trzeba je uprać wystarczy przeprać taką w zlewie i powiesić w przewiewnym miejscu albo nawet założyć, a po chwili jest sucha!
      Materiałoznawstwo powinno być szeroko rozpowszechnione, bo to bardzo przydatna wiedza.
      Jedynie akrylu nie mogę przeboleć. I nie rozumiem…

      Chciałam przy okazji polecić film „Dżinsy. Planeta w kolorze blue”. Bardzo wciągnął mnie ten dokument. A jeśli mowa o surowcach i produkcji materiałów to wyjątkowo zauroczył mnie pan z Japonii opowiadający o dżinsie. Wytwarza dżins, tak jak robiło się to sto lat temu, z takim pietyzmem i miłością, że spodnie z niego uszyte muszą się nosić jak marzenie.

  13. W moim przypadku wiele niepotrzebnych zakupów wynikało z faktu, że kupując przez internet nie mogłam dokładnie ocenić jakości danej rzeczy – wydawało mi się, że im więcej wydam, tym lepszą jakość otrzymam (o, naiwności:)))

    Podczas zakupów w internecie przekonałam się, że rzeczy polskich projektantów. mimo bardzo wysokiej ceny, potrafią być wręcz żenującej jakości. Np. – 2 sukienki z dzianiny dresowej (dwóch różnych producentów) – jedna za ok. 300, druga – 400 zł, po kilku założeniach zaczęły się mechacić i wyglądać naprawdę paskudnie. Nie było to winą składu, tylko splotu tkaniny (teraz już wiem, że im drobniejszy i „gęstszy”, tym lepiej) – mam też bluzę nike o takim samym składzie jak w/w sukienki (bawełna z poliestrem) i jest fantastyczna – nie gniecie się, nie blaknie, i myślę że po kilku latach noszenia wytrzyma jeszcze następnych kilka.
    Udało mi się za to znaleźć swój własny sposób na swetry – kupuję tylko kaszmirowe, ale używane – przez allegro. Jeżeli sweter jest z czystego kaszmiru, i sprzedawca zrobił dokładne zdjęcia, to warto zaryzykować – za niecałe 100 zł dostajemy sweter który, odpowiednio traktowany, wytrzyma wieki:)

    Pozdrawiam, i dziękuję za wpis – jest świetny!

    1. Wszystkie rzeczy kupione przez Internet można zwracać bez podania powodu przez 14 dni. Jeśli sklep nie ma takiej opcji, to znaczy, że za bardzo kombinuje i faktycznie lepiej tak nie kupować.

      1. Prawie wszystkie – te robione na wymiar akurat nie są objęte prawem zwrotu. Ale faktycznie sporo osób nie wie, że można przez 14 dni zwracać bez obowiązku podania jakiejkolwiek przyczyny.

        1. Warto jeszcze dodać, że takie prawo zwrotu przysługuje nam gdy kupujemy w firmie, a nie działa gdy nabywamy coś od osoby prywatnej. Nie dotyczy też zakupów metodą licytacji. I koszty przesyłki, tej „zwrotnej”, ponosimy my i sklep nam za to nie odda. Nie musi.

  14. pstra matrona

    Jeśli chodzi o dobrej jakości bieliznę polecam Triumph- moja mama miała kiedyś ten sklep, zlikwidowała go jakieś 10 lat temu- miałam z niego wszystkie staniki i majtki i większość koszulek. Od tamtej pory nie kupiłam żadnej pary majtek i stanika ciągle noszę te z przed 10 i więcej lat i zupełnie NIC się z nimi nie dzieje, nic, a przecież to najczęściej prane części garderoby.
    Co do wełny i moich testów z nimi już wiem, że wełna wełnie nierówna, ale bardzo polecam wełny szkockie to chyba jedyna moja wełna, której zupełnie nic się nie stało.
    Ostatnio też odkryłam, że warto kupować rajstopy z nylonu (chodzi o takie grube kryjące) zupełnie się nie mechacą, a zafundowałam im naprawdę ostry test (dwa tygodnie ta sama para cały czas pod spodniami, bo okazało się że mam alergię na spodnie a byłam w podróży) i wyglądają tak samo. Szkoda, że nie zapisałam firmy, ale kupiłam je w tkmaxsie i po prostu były najtańsze.
    Z polskich projektantów chwalę sobie jakość koszulki z Pan Tu Nie Stał, to moja najlepsza koszulka nie z Triumpha noszę ją intensywnie i nie widzę różnicy, ale mam tylko jedną więc nie wiem czy to miarodajne.

    Z mitów: Istnieje mit, że vintage jest lepszej jakości niż współczesne ciuchy, bo skoro do tej pory się nie rozleciało to się nie rozleci. To jest trochę prawda, a trochę nie, bo faktycznie często krój jest lepszy, materiał itp. ale 50 lat temu nikt nie prał w takich strasznych pralkach jak my teraz i taka rzecz może nie przetrwać próby współczesnej pralki. Wbrew pozorom pod tym kontem oczekujemy więcej od ubrań niż ludzie kiedyś. Warto takie ciuchy prać ręcznie.

    Co do etyki kupowania- zastanawiam się czy jest jakaś dziura w mojej teorii moralności 100 % ciuchy używane plus czasami szycie z włoskich i angielskich tkanin. Czy w ten sposób jeszcze na jakimś etapie wspieram coś złego i strasznego. Skoro to i tak są śmieci?

    1. Odnośnie do koszulek Pan Tu Nie Stał, to niestety jest podobnie jak z przykładem torebek od Zuzi Górskiej. Mam trzy koszulki, z czego jedna po pierwszym praniu poskręcała mi się okrutnie w szwach. Nie reklamowałam tylko ze względu na nadruk, który uwielbiam a nie był już dostępny w sklepie.

      1. A tak mi się przypomniało. Kupiłam koszulkę chłopakowi z koszulkowo.pl i po kilku praniach niestety wygląda jak szmata, a nadruk wyblakł mimo, że była prana w delikatny sposób i delikatnym płynem.

    2. och tak, przyłączam się do pochwały bielizny z Triumpha, nigdy się nie zawiodłam, świetna jakość i dobry krój a kupuje ją już od jakichś 10 lat

    3. Foster Marine

      Moja mama jest wielką fanką bielizny z Triumpha i do czasu, kiedy zaczęłam kupować sobie bieliznę sama, wszystko nosiłam tej firmy. Niestety nie podzielam zachwytów nad nią, bo o ile majtki są naprawdę trwałe, tak biustonosze uważam za wyjątkowo kiepskie. Poza tym rozmiarówka bardzo uboga. Kiedyś kupiłam sobie stanik z dziadowskiego H&M, w zamyśle miałam go ubrać tylko na jedną imprezę, a służył mi latami w dużo lepszej kondycji niż te z Triumpha.

    4. Problem z Triumphem jest jeden – holdują sytemowi owocowemu.
      Mają tyko miseczki a-d i wciskają panie z większym biustem w D za duzym obwodem. Do tego szczuplym i mlodym dają da zasady B chociaż wiele apie sie na H lub D z malym obwodem.

    5. I właśnie z 10 lat temu jakość Triumpha się popsuła. Kiedyś to była dobra niemiecka marka a teraz szyją w Azji jak wszyscy. Jak widać nadal jadą na starej renomie, ale jakość już nie ta sama.

  15. A ja bym była ciekawa innej rzeczy. Często piszesz, że w razie problemów polecasz szyć ubrania u krawca. Przyznam szczerze, że od pewnego czasu zdarza mi się to coraz częściej, bo w sklepach w biuście pasuje rozmiar L, w talii XS, a ogólnie najlepiej leży S lub M.
    W związku z tym zauważyłam ogromne problemy w zaopatrzeniu sklepów bieliźnianych. W sieciówkach nie mam czego szukać, w sklepach które powinny być bardziej zorientowane na bieliznę (oysho, calzedonia, etam, intimissimi) ekspedientki zwykle są zdziwione kiedy zapyta się o miseczkę większą niż D, czasem E. Tu poradzić sobie można szukając sklepów z bielizną polskich producentów typu dalia czy konrad i przełknąć raczej średnią stronę wizualną, bo przecież stanik i tak nosimy pod ubraniem, ale osobiście zmagam się z poszukiwaniem stroju kąpielowego. Od 3 lat nie mogę znaleźć w sklepach dosłownie NIC poza strojami (tu bez urazy dla wszystkich starszych pań) dla kobiet po 60tce które są tak okropne, że nie sądzę, żeby którakolwiek 20 latka chciała się w tym pokazać publicznie. Może któraś z czytelniczek ma jakąś radę na zdobywanie strojów kąpielowych, które nie składają się z odrobiny materiału na sznurkach, a jednocześnie znajdą się w szerszej rozmiarówce?

      1. U mnie Esotiq nie sprawdził się. Kupiłam kilka staników i we wszystkich po kilku praniach nieładnie powyginały się miseczki, a i materiał sztuczny – nieprzyjemny w noszeniu… Wg. mnie stosunek ceny nieadekwatny do jakości, ale za to polecam Reserved. Noszę ich 3 staniki non stop od 2 lat i nic się z nimi nie stało – nie wyblakły, miseczka się nie wygięła ani się nie rozciągneły w obwodzie :)
        Asiu, co z Wielkim Testem T-shirtów? :)

    1. Przemysł bieliźniarski w Polsce bardzo się rozwinął w ciągu ostatnich kilku lat. Naprawdę jest coraz lepiej. Polecam lekturę bloga Stanikomania. Opisuje bardzo wiele modeli biustonoszy polskich i zagranicznych marek, niektóre są naprawdę piękne. Powinna coś mieć także o strojach kąpielowych (Panache na pewno ma rozmiarówkę bieliźnianą).

      1. To jest w ogóle bardzo budujący wątek, nie się za mocno w temacie, ale wydaje mi się, że cześciowo pod naciskiem świadomych i dobrze zorganizowanych konsumentek, prawda?

        1. Dokładnie tak. Ta historia jest dla mnie osobiście bardzo ciekawa i wciągająca, ponieważ piszę pracę dyplomową właśnie o damskiej bieliźnie.
          Gdyby nie kobiety, które stworzyły dobre kilka lat temu forum „Lobby Biuściastych” może nic by dalej w tym temacie nie zostało poruszone? Poszukując dla siebie biustonoszy najpierw zaczęły je sprowadzać z Wielkiej Brytanii (tam pojawiły się pierwsze biustonosze z miseczkami D+). Na forum można było także uzyskać pomoc w doborze odpowiedniego rozmiaru. Z czasem polscy producenci idąc za śladem głównie tych brytyjskich, a także widząc dużą potrzebę wśród konsumentek zaczęli wprowadzać większe miseczki oraz mniejsze obwody.
          Szczerze można się pokusić o sformułowanie, że wymusiły rozszerzenie rozmiarówki.

          1. Akurat tak się składa, że pracuję w sklepie internetowym z bielizną. W ofercie mamy głównie polskie marki, niektóre są naprawdę świetne – np. Ava, Alles, Gaia czy Gorsenia. Mają bardzo szeroki wybór modeli, szeroki zakres rozmiarów (od 65 do nawet 120 w obwodzie, od miseczki A do M). Część producentów rozszerzyła ofertę o stroje kąpielowe, więc Panie z niestandardowym biustem znajdą coś dla siebie. Polecam poszperać trochę po blogach i sklepach internetowych :)

    2. Żelek, mogę polecić ci stroje Freya, to brytyjska marka, mają zarówno bieliznę i stroje kąpielowe. Świetne jeśli masz tak jak ja problem z małym obwodem a większym biustem bo obwody pod biustem zaczynają się od 60 cm. No i design taki, że chce się mieć każdy model, ale ileż bielizny można mieć na raz :D

    3. Jeśli znasz swój prawidłowy rozmiar w rozmiarówce brytyjskiej, to poszukaj kostiumów Panache albo Freyi w sieci (bo o tej porze roku chyba ciężko będzie coś znaleźć stacjonarnie) – mają szeroką rozmiarówkę i wzornictwo jakieś takie… świeższe niż to, co mają w ofercie polskie marki. Ja 90% swojej bielizny z UK kupuję na ebayu, a jak mam jakieś wątpliwości co do fasonu i tego, jak stanik będzie leżeć, zaglądam na Bratabase albo Balkonetkę.

    4. Prowadze sklep z bielizna w Niemczach i szczerze moge polecic australijska marke seafolly. Ceny rzedu 100€ za komplet, ale bikini na cale zycie :)

    5. Monika Mosiewicz

      W Pabianicach swój sklep outletowy ma firma Corin (bo ma swoją fabrykę), gdzie spokojnie dobierałam inny rozmiar stanika inny majtek, również przy kostiumach kąpielowych, często mają tam egzemplarze powystawowe i tzw. egzemplarze miarowe, czyli odszytą partię według wymiarów zdjętych z modelki, potem dopiero przed wprowadzeniem do produkcji poprawianą. Pani prowadząca sklep nie wyraża żadnego zdumienia jak się dobiera różne rozmiary, do tego jeszcze potrafi wiele podpodpowiedzieć, że np. w danym modelu miseczki sięgają bardziej pod pachy w innym mniej.
      Rozmiary mają do 95G bielizny, kostiumy na pewno są na 85F. Nie wiem jak z kupowaniem przez internet innego rozmiaru biustonosza i majtek. To nie jest marketing szeptany:) no może trochę lokalny patriotyzm. Wzory są ok, niektóre bardzo ok, niektóre mniej ok:)

    6. agnieszka zając

      Esotiq robił kiedyś biustonosze z miskami G/H, nie wiem jak teraz Ja kupuję na Allegro, brytyjskie marki- Panache, Freya Polecam, rozmiarówka nieograniczona niemalże :)

    7. Żelku, polecam Ci polską markę SHE. Mają dużą kolekcję kostiumów, szyją w Polsce i podobno nawet można dobrać idealny rozmiar.

    8. W Warszawie jest sklep Ladys Place (metro centrum), który ma duży wybór kostiumów z dużymi miseczkami.
      Mają chyba też sklep internetowy (nie jestem pewna). Na fanpejdżu sklepu możesz zobaczyć stroje i marki a później poszukać ich w sieci.

    9. Post dość stary, ale może jeszcze komuś się przyda – dla dużych biustów i generalnie rozmiarów polecam markę Panache. Sama mam dwa staniki do kostiumu (o zgrozo!) bez ramiączek i trzymają fenomenalnie. Najtaniej nie jest, ale służą naprawdę super, nie blakną, nie odkształcają się, a jak się poszuka dobrze w internetach to można znaleźć w naprawdę konkurencyjnej cenie (bo, jak wiemy, kostiumy są i tak pieruńsko drogie).

  16. Ja za nic w świecie nie przekonam się do akrylu i akrylowe sweterki omijam z daleka. W kwestii poliestru zależy kiedy, w jakim ubraniu i jak się całość prezentuje – jeśli porządnie, to może kupię. Jeśli tak jak pisałaś – szwy się rozlatują, to nie ma przebacz. Za to odczarowałaś mi mit młodych polskich projektantów. Miałam trochę wyrzuty sumienia, że nie za bardzo ich wspieram. Teraz wiem, że trzeba będzie poszperać za tymi, którzy mają rzeczy dobrej jakości.

    1. nie zawsze, tak jak Asia pisała, często płaszcz Arytonu będzie lepszy jakościowo niż od młodego projektanta.

      Ja np. jestem fanką jeansów z Zary, mają o wiele ciekawsze modele niż Lee, Levis etc., niższe ceny i nic im się nie dzieje. jedną parę mam od 4 lat i wygląda świetnie.

      dla mnie duże znaczenie ma podejście firmy (to pewnie wynika z mojego kierunku studiów ;)), od lat omijam prima mode, bo raz się przejechałam na ich dość drogich butach. kupiłam lakierowane baleriny z pomponem, pierwszego dnia w lewym bucie powstały rysy, a w prawym odpadł pompon. następnego dnia (czyli 3 dni po zakupie) poszłam buty reklamować. reklamacja została odrzucona, ponieważ 'buty były znoszone’,gdzie zara w podobnej sytuacji po tygodniu zwróciła mi pieniądze.

      świadomą konsumentką zawsze nie jestem, staram się być, ale nie zawsze wychodzi, bo są takie rzeczy, które muszę mieć ;)

    1. Ale warto tu też odczarować słynne MADE IN CHINA. Dzisiaj nawet Prada szyje swoje torebki w Chinach i wcale nie oznacza to, że jej wyroby są gorszej jakości. To raczej kwestia polityki firmy, wymagań stawianych wytwórcy, odpowiednich umów, itd. To co szyte jest w Chinach nie musi być gorsze.

  17. Dlatego uwielbiam szmateksy, tam wszystkie marki są równe. ;) Pamiętam też, jak w moich latach wczesnonastoletnich chodziłam z mamą na zakupy i przeżywałam frustrację, bo mama, jako pierwsza córka krawca, wszystkie ubrania krytykowała („Patrzy jaki krzywy szew/beznadziejny skład/krzywy szew z beznadziejnym składem”), potem, kiedy byłam już wolna i na studiach, czyli z własnymi pieniędzmi i możliwością kupienia sobie czegoś bez konsultacji, odkryłam, że przejęłam te cechy, chyba przez akwizycję, bo uczennica była ze mnie średnio oddana (ewentualnie zawsze powinnam się czegoś uczyć lekko sfrustrowana, bo widocznie daje to świetne efekty :D).

  18. Napiszę chyba coś kontrowersyjnego, bo głównie spotykam ludzi z odmiennym zdaniem.
    Jeśli chodzi o tą chińską produkcję i niewolnictwo: każdy kij ma dwa końce. Wyzysku nie można popierać i nie da się go w żaden sposób wytłumaczyć, ale gdyby nie te fabryki to mnóstwo ludzi mieszkających w nieludzkich warunkach dodatkowo głodowałoby. Czasem lepsze „coś” niż nic.

  19. Witam. Wiele racji we wpisie :) ale uważam że marka coś znaczy. Jeśli lubicie jedwab polecam Aryton i tak samo kaszmir mają bardzo dobry. Porównując massimo dutti który cenowo często przebija aryton w jedwabiu porównania nie ma. Na korzyść aryton. Buty buty polecam och n ika Bardzodb jjakość skóry. wittchen się popsuł. Jeśli chodzi o kosmetyki to chanel bije na głowę w szystkich.

  20. Wczoraj po raz któryś z kolei przeglądałam Twoją kolekcję pidżam ( bardzo miłe dla oka :) ) i udało mi się też obejrzeć odcinek Pytania na Śniadanie, w którym opowiadałaś o wysokiej ich jakości. Zaznaczyłaś tam, jak i w swoich postach, że w bawełnie śpi się najlepiej, niemniej jednak kosztem jej prasowania. Materiał ten nalezy bowiem do tych mnących się i niestety nie da obejść się bez żelazka. Dziś ukazał się ten post odnośnie materiałów, co mnie niezwykle zaciekawiło ponieważ wczoraj przez 2 bite godziny szukałam informacji na temat niemnącej się bawełny.
    Kilkanascie lat temu moja babcia przywiozła z Australii mnóstwo pięknych bawełnianych matriałów (bez żadnych domieszek), z których szyła dla mnie sukienki, bluzki etc. Pamiętam, że była to bawełna cieniutka, przewiewna, miła w dotyku i co najważniejsze w ogóle się nie mięła, nawet po praniu. Nie mam pojęcia czy ten rodzaj bawełny można jeszcze gdzieś zdobyć, w jakich cenach i przede wszystkim jak go szukać, bo oddałabym za niego wiele :) Jeżeli udałoby Ci się dotrzeć do takich źródeł, Twoje piękne pidżamy byłyby IDEALNE :) Niestety z większości tych pięknych ubranek babcinego autorstwa dawno wyrosłam, więc zostały przekazane kolejnym pokoleniom ( 15 lat młodsza ode mnie kuzynka chodzi w mojej sukience z dzieciństwa! aż się łezka w oku kręci nad trwalością tej bawełny :D ).

    1. wydaje mi sie ze cos w stylu tych australijskich bawełn jest w angielskim słynnym domu towarowym Liberty. Słyna oni z takich kwiecistych wzorkow, rzcz gustu, ale rzezcywiscie genialne te bawelne, wlasnie taki gładkie, malo mnące się i mile w dotyku. Kupilam tam jakies 2 metry na wyprzedazy i uszylam sobie poszewki na poduszki oraz jedna bluzeczke, ni etylko fajne wzorki ale wlasnie ten cudowny w dotyku materiał.

  21. Ja szyję ubrania prawie wyłącznie z poliestru. Nikt nie narzeka na jakość, jest w miarę tani, łatwo się szyje.
    Z bawełny robię tylko zabawki i ubranka (na zamówienie) a „polska dresówka” której każdy chce, dosyć szybko się niszczy.

  22. Torebka od Klaudii Rozwadowskiej to – obok bluzy z Misbhv – największy bubel, jaki kupiłam od polskiego projektanta. Rozleciała się po roku, a już wcześniej zaczęła wyglądać jak psu z gardła wyciągnięta… Znacznie lepiej sprawdziła się torebka z Bardzo Studio – po prawie dwóch latach użytkowania wciąż prezentuje się świetnie.

  23. Bardzo ciekawy temat i świetne rady, czekam na kolejne części, bo faktycznie sporo ciekawych rzeczy tu opisałaś. Jeśli chodzi o sieciówki oferujące przyzwoitą jakość to polecam Benetton (przede wszystkim swetry wełniane, zwykle mają w składzie 80% wełny i 20% nylonu chyba, cena przyzwoita, a są nie do zdarcia, mam od wielu lat i nie mechacą się, są miłe w dotyku itp.) i Massimo Dutti (bluzki w większości mają w składzie bawełnę i jedwab i też bardzo dobrze się sprawują, a do tego sporą część rzeczy szyją w Portugalii, nie Chinach). Jest też inna kwestia, o której trzeba wspomnieć – jeśli chcemy, żeby te super jakości rzeczy długo nam służyły to warto je prać ręcznie w odpowiedniej temperaturze i płynach, wełniane swetry „wydeptywać” po praniu w ręczniku itp., czyli stosować sprawdzone metody naszych mam :)

  24. Też zauważyłam wysyp Młodych Polskich Projektantów oraz osób, które pokazują tutoriale jak coś uszyć kalecząc przy tym krawiectwo. Nie ma w szyciu drogi na skróty ani też miejsca na błąd. Poczynając od fatalnej jakości tkaniny, tkanina źle dobrana do wykroju, zły dobór dodatków krawieckich czy też pomijanie niektórych etapów, jak np. rozprasowywanie każdego szwu. W krawiectwie, tak jak zresztą w każdym zawodzie oprócz powołania liczy się też „dojrzałość zawodowa”, a szyjąc dla ludzi w pewnym sensie bierzesz odpowiedzialność za ich wygląd, szczególnie w miarówce. Ja szyję już 10 lat, sprawia mi to wielką przyjemność i będę to robić do końca życia. Wszak nazwisko mnie zobowiązuje ;)

  25. Ja z uwagi na moj rozmiar (XXS/XS) jestem „skazana” na sieciowki i internet (zwlaszcza asos.com). W sklepach typu Aryton, Taranko itp. wszystko jest na mnie duzo za duze. Rok temu kupilam sobie tez maszyne do szycia, bardzo duzo przerabiam, czasem sama cos uszyje, takze wczesniej korzystalam z uslug dwoch znajomych krawcowych. Moge dorzucic od siebie:
    – najwiekszym problemem sieciowek sa nie materialy, a jakosc krojow, szycia i wykonczenia. Ubrania z sieciowek czesto sa uszyte wbrew wszelkim zasadom krawiectwa. Brak wykonczenia szwow to doslownie plaga, w efekcie wiele ubran jest poprutych juz na wieszaku. Krzywe sciegi i fatalne wykonczenie owerlokiem to tez znak rozpoznawczy wiekszosci sieciowek. Najgorzej pod tym wzgledem wypada Zara i inne sklepy Inditexu. Spora czesc ubran z sieciowek ma tak zly fason i kroj, ze nijak nie da sie ich przerobic (kiedys zwracaly mi na to uwage znajome krawcowe, a odkad sama szyje widze to wlasnym okiem).
    – mieszkam w kraju, w ktorym na potege zamawia sie ubrania za granica, a tutaj doszywa sie np. guziki i metke z napisem „Made in Italy”. Konsumenci mysla, ze kupuja ubranie uszyte we Wloszech, tymczasem jest praktycznie calkowicie uszyte w Azji, Rumunii, Bulgarii albo Maroku. Ten proceder stosuja nawet slynni wloscy projektanci, tanie linie typu Armani Jeans, MiuMiu itp. szyte sa w calosci poza Wlochami, podobnie jak ubrania ze sredniej polki typu Liu Jo, MaxMara, Stefanel itd. Placi sie tylko za marke, bo jakosc tych ubran przewaznie nie rozni sie niczym od tej z sieciowek, a nawet bywa gorsza (chocby Guess).
    – w sieciowkach ubranie ubraniu nierowne. W H&M, Zarze, Bershce itd. moza znalezc zarowno totalne szmaty, jak i ubrania uszyte z przyzwoitych tkanin. Jak juz pisalam, wiekszosc mojej szafy to ubrania z sieciowek i mam ubrania, ktore po latach noszenia nadal sa w dobrej formie. Moje najbardziej niezniszczalne dzinsy kupilam 8 lat temu w Cubusie na wyprzedazy za 40 zl – wciaz wygladaja jak nowe.
    – nie mam nic przeciwko tkaninom syntetycznym, co wiecej, wrecz uwielbiam sukienki i zwiewne bluzki z dobrej jakosci poliestru. Jedynym materialem, ktorego szczerze nienawidze i na ktory mam potworna alergie jest akryl. Niestety, prawie zupelnie zastapiono nim bawelne w ubraniach na zime (glownie swetry, szale), przez co zimowe zakupy to dla mnie koszmar i cale szczescie, ze tu, gdzie mieszkam nie ma polskiej zimy.
    – na temat polskich projektantow sie nie wypowiem, bo mieszkajac za granica ich oferta mnie nie interesuje.
    – jesli chodzi o polska bielizne to od dluzszego czasu producenci bardzo poszerzyli oferte, wiekszosc szyje juz obwody 65, czesc takze 60, Ewa Michalak nawet 55. Bardzo poprawilo sie tez wzornictwo, osobiscie polecam Kostar.

    W sieciowkach, pomimo bardzo duzego spadku jakosci i wzornictwa w ostatnich latach, mimo wszystko nadal mozna kupic fajne ubrania. Wymaga to – niestety – dosc sporej wiedzy z zakresu tkanin i krawiectwa, godzin chodzenia miedzy wieszakami i pelnego portfela, bo niestety ceny sa wysokie, a w Zarze czy Massimo Dutti wrecz absurdalne.

    1. Foster Marine

      Feline, dzięki bardzo za namiar na Kostar – naprawdę bardzo ładne biustonosze, a te ceny! Jestem tylko ciekawa jak z rozmiarówką – będę musiała popróbować:)

      Poza tym komentarz świetny – ubieram się głównie w sieciówkach, ale wszystkie rzeczy przed zakupem muszę wymacać i obejrzeć, dzięki czemu, nieskromnie mówiąc, bardzo rzadko trafiam na buble i moje wszystkie „tanie szmaty” stacjonują u mnie w szafie tak długo, że prędzej mi się nudzą lub tyję/chudnę i oddaję niż wyrzucam. Zawsze śmieję się z mojego kilkuletniego żakietu kupionego w Only i pranego w pralce, bo komu by się chciało czyścić chemicznie ciuch z sieciówki, który wygląda jak nowy mimo właściwie ciągłego noszenia.

      Odnośnie postu Joanny, to jak zwykle w samo sedno, mądrze i ciężko z czymkolwiek się nie zgodzić. Po pierwsze, faktycznie sam skład to nie wszystko i bawią mnie przykładowo „naturalni radykałowie”. Po drugie, w kwestii „chińskiej” doszłam do podobnych wniosków już jakiś czas temu. Zawsze mówi się o zalewającej nas chińskiej odzieży, kiedy większość ciuchów z sieciówek to jednak Bangladesze i tym podobne historie. Moja pierwsza rzecz z „Chin” to chyba męski sweter firmy, szyjącej ubrania dla żeglarzy, druga suknia ślubna Alice and Olivia, a trzecia – koszula Cheap Monday ze świetnej bawełny i bardzo dobrze uszyta. I to by było na tyle, i wszystkie te rzeczy na super dziadostwo nie wyglądają. Po trzecie, na polskich projektantów nacięłam się kiedyś przy zakupie kopertówki. Niby skórzana, niby bawełniana podszewka, a jakość taka, że po jednym wyjściu wyglądała tak, że już do niczego się nie nadawała. Dodatkowo podszewka źle wszyta i non-stop zacinałam ją zamkiem, a przesyłka szła do mnie tak długo, że doszła dopiero po interwencji na fejsbukowym fanpage’u;) Poza tym, wzornictwo wielu polskich marek jest jeszcze raczej w tyle za Zachodem, tak że chcąc kupić skórzaną torebkę ostatecznie zdecydowałam się na polecane przez Ciebie Modalu – nawet nie wiesz, jaki szał wzbudza:)

    2. Zajrzyj do Młodej Polski w Alejach Jerozolimskich 49. Tam mają małe rozmiary i fajne ceny, ostatnio się tam super obkupiłam. Mam 152/46 kg, więc rozumiem Twój problem :)

    3. „Ubrania z sieciowek czesto sa uszyte wbrew wszelkim zasadom krawiectwa Brak wykończenia szwow to dosłownie plaga, w efekcie wiele ubran jest poprutych juz na wieszaku. Krzywe sciegi i fatalne wykończenie owerlokiem” To nie jest łamanie zasad krawiectwa tylko oszczędność w ten sposób obniża się koszty produkcji trudno żeby tanie ubranie z sieciówki było szyte równie starannie jak ubranie od krawca na zamówienie – wtedy by kosztowało wiecej. Ja sie zresztą jeszcze z rozprutym ubrnianie spotkałam w żadnym sklepie, krzywe szwy rzadko ale nie w tych sklepach które wymieniłaś.

  26. Co do warunków szycia ubrań, o których wspominasz polecam przeczytać raport Clean Clothes o warunkach szycia ubrań w Europie. Wychodzi z tego wszystkiego, że miejsce uszycia nie gwarantuje niczego (nie mówię już o tym wykańczaniu tylko w UE).

    Co do wełny w swetrach mam wrażenie, że to ostatnio mania jest żeby wszędzie jej szukać. W tanich ciuchach wełna użyta będzie marnej jakości i jej obecność w składzie nic nie poprawi ale z powodu mody na nią producent doda chociaż 5%. W efekcie tego nie może kupić takiego swetra osoba uczulona lub nienosząca wełny z powodów etycznych. Ja zdecydowanie wolałabym więcej bawełnianych sweterków niż akryli z wełną.

    1. O tym jak na powstawały ciuchy jeszcze paręnaście lat temu napisałam zainspirowana reakcjami na norweskie reality show. Cudze chwalicie swojego nie znacie. Więcej tutaj Szwalnia – polska edycja

      Jeżeli chodzi o tkaniny to uważam że trzeba czytać składy na metce, obserwować swoje reakcje i zdecydować w czym nie czujemy się komfortowo. A potem w sklepie odkładać ładne ale nielubiane tkaniny. Co różni w 100% bawełnianą koszulkę i tą która ma jej zawartość 95%? Dodatek syntetyku który sprawia że tkanina jest cieńsza i tańsza w produkcji. Te 5% poliestru powoduje to że w spodniach czy koszulce, w lecie, można poczuć się jak w foliowym worku. Ktoś ostatnio widział białą bawełnianą NIEPRZEŚWITUJĄCĄ koszulkę? Z kolei te z bio-bawełny potrafią skurczyć się po praniu. Z tego samego powodu, oszczędności surowca.

      A co do wełny w składzie włókna, to wełna im lepsza, tym jest delikatniejsza. Wydaje mi się, że lepsze te 5% wełny niż nic. Akryl nie skurczy się w praniu, nie wchłania wilgoci i jest „zimny” kiedy jest zimno.

  27. Ja się zawiodłam na WOJASIE – niby sieciówka, wiec nie powinno być niespodzianki, ale buty wydają sie solidne, skórzane. Nic bardziej mylnego! Jakież było moje zdziwienie, kiedy buty Wojasa, na które namówiłam męża po 1 miesiącu mały zupełnie wytartą skórę na noskach. W sklepie Pani nie chciała przyjąć reklamacji, bo buty są „zbyt zniszczone”. Na moją sugestię, że praktycznie przez cały okres użytkowania jeździły samochodem odpowiedziała, że od tego buty niszczą się najbardziej. Reklamacja od razu została odrzucona ( po 2 dniach dostałam smsa).Jak na ironię, w międzyczasie w moich własnych butach WOJASA puściły szwy (co jest niemal niemożliwe, nigdy nie udało mi się zniszczyć butów innych niż klapki basenowe). Teraz opowiadam tą historie wszystkim, a sama nie wiem, gdzie kupić buty na wiosnę. WOJASOWI mówię stanowcze nie.

    1. Niestety, mam podobne doświadczenia. Kiedyś kupiłam glany Wojasa, wydawały się takie solidnie wykonane, cena też odpowiednia. Po niecałym roku noszenia podeszwa pękła w połowie buta, a że stało się to w czasie deszczu, to przez pół dnia miałam mokro w bucie :/ Dla porównania, poprzednie glany kupiłam dużo taniej, a nosiłam ponad 5 lat, zanim zaczęły się sypać. Od tego czasu Wojasa omijam szerokim łukiem.

  28. Bardzo ciekawy wpis. :)
    Ubrania od projektantów zwykle można kupić tylko przez internet. Nie ma szans na dokładne przyjrzenie się jak jest uszyte i jaki jest materiał. Jedna dzianina bawełniana może się znacząco różnić od drugiej, więc to jest trochę jak kupowanie w ciemno.
    Ale w coś trzeba się ubrać.
    Nie znam się na materiałach, a zwykle jak coś kupuję muszę pomacać materiał, żeby sprawdzić czy będzie mi odpowiadał. I na tym opiera się mój wybór :D

  29. Od jakiegoś czasu bardzo zwracam uwagę na tkaniny w ubraniach. Nie kupuję niczego, co ma więcej niż 10 % poliestru. Przedtem miałam kilka ubrań z dużą jego ilością i są one po prostu baaardzo nieprzewiewne. Skóra nie oddycha pod nimi. Było to szczególnie męczące gdy założy się na ten ubrania coś innego.

    Na szcęście można tez znaleźć dobrej jakości ubrania z innych tkanin. Bawełniane bluzki, czy spodnie z domieszką innego materiału są świetne, a dużo nie kosztują.

    1. Poliester może byc bardzo przewiewny, zależy jaki ma splot. ja bardzo sobie chwale poliestrowe ubrnia na upały czesto są lepsze od bawełny

  30. Świadomego wybierania ubrań, zarówno pod względem kroju jak i materiału, nauczyła mnie moja mama, która swego czasu (tzw. za młodu ;) ) lubowała się we różnego rodzaju krawiectwie, przeróbkach i DIY maści wszelakiej. Fajnie, że poruszyłaś nie tylko problem taniej „chińszczyzny” w dziedzinie której wszyscy wydają się być specami (tanie znaczy byle jakie, proste i koniec kropka, społeczeństwo zna się na rzeczy). Jednak nie wszyscy przywiązują wagę do jakości tzw. drogich, luksusowych ubrań. Wielu osobom wciąż się wydaje, że jeśli płacą wyższą cenę, to otrzymują produkt wysokiej jakości. Niestety jednak często są w wielkim błędzie.
    ______________________________
    Natalia, http://www.pieceofsimplicity.blogspot.com

  31. Pierwszy raz w życiu spotkałam się z czasownikiem „odszyc”. Z ciekawości pytam ( nie złośliwie), z jakiego to regionu?

    1. Ha, nic dziwnego – właśnie sprawdziłam i właściwie powinno się tak nazywać wykańczanie brzegu lamówką czy czymś podobnym, na mnie słowo przeszło od pani z naszej szwalni, zaraz pozmieniam:)

  32. Ogólnie rzecz biorąc nie ma reguły.

    Pracowałam dla Massimo Dutti – część jedwabnych bluzek rozsypywała się dosłownie w rękach a część była nie do zdarcia. Miały metki Made in China i nic nie działało na klientki, gdy im tłumaczyłam, że chiński jedwab i chińskie szycie nie oznaczają marnej jakości!

    Polki i Polacy metek nie czytają za o potrafią poskarżyć się, że taki sweter z Vistuli (100% wełny merino) oni kupią w C&A za 50% na promocji… Ależ proszę bardzo – kto bogatemu zabroni.

    Panie reklamowały sukienki, dlatego że były z wiskozy i trzeba było prać w pralni a „Sprzedawca mnie nie doinformował!”. Cóż, osobiście naprawdę rzadko nie pamiętałam z jakiego materiału jest dana rzecz i jak się nią konserwuje, więc wystarczyło mnie zapytać ^^

    Mitów jest wiele:
    – poliester dobrze nosić w zimie bo wtedy lepiej grzeje
    – najlepszy jedwab jest z Europy
    – trzeba kupować to co szyte w Polsce, bo gdzie indziej jest wyzysk
    – do Polski trafiają te same rzeczy co w inne miejsca ale gorsze jakościowo
    – im droższe tym lepsze

    Itp. Itd. ;)

    1. Marcelina, zawsze zastanawiała mnie jakość ubrania z Massimo Dutti. Mam kurtkę wiosenną i jestem z niej bardzo zadowolona, zawsze kuszą mnie basicowy t-shirty i bluzki z bawełny lub lnu. Jakie jest Twoje zdanie na temat ich jakości?

      1. Zuzka jeśli pytasz o bazowe t-shirty z elastanem (czarne i białe) to klientki BARDZO chwaliły :) Inne z czystej bawełny to tak jak w Zarze – jedne szyte z super wykroju a inne beznadziejne. Dobrze sprawdzają się mieszanki bawełny z jedwabiem (nie mylić z bluzkami typu przód – jedwab, tył -bawełna!) – nie wiem gdzie są produkowane ale one pod względem wykończenia i jakości wypadały zawsze najlepiej :)
        Co do lnu kwestia bardzo sporna… MD robi bluzki z takiego twardego, czystego lnu nie woskowanego (chyba tak się nazywa ten proces?) – te są w porządku.
        Inne są właśnie z delikatnego, błyszczącego lnu – materiał fajnie chłonie wilgoć i szybko schnie ale traci kolor, kurczy się po praniu i rozciąga w miarę noszenia (przy kontakcie z ciałem). Trzeba go prać ręcznie i uważać na zaciągnięcia bo momentalnie robią się dziurki… Decyzję pozostawiam Tobie :)

  33. Hej. Ja o materialach dowiedzialam sie wiele pracujac w pralni. Najgorsza jakosc ubran przypadla Monari. Ubrania ktore mialu na metkach branie chemiczne w ogole sie do tego nie nadawaly bo np byly puchowymi kurtkami albo mialy ogrom ozdob ktore sie rozpuszczaly w praniu. Ja zawsze patrze na material i nie kupuje ubran ktore sa prawie przezroczyste a kosztuja jak za zloto.

  34. Bardzo dziękuję za ten post i inne o świadomej modzie. Dzięki Tobie bardziej zainteresowałam się tą tematyką i bardziej rozsądnie podchodzę do zakupów. Przeorganizowałam szafę, pozbyłam się nadmiaru rzeczy, czuje się lżejsza o rzeczy i lżejsza mentalnie. Wiele jeszcze przede mną w tej materii, ale kierunek w stronę świadomej mody jest ogólorozwojowy dla człowieka. Otwiera na nowe obszary życia. Pozdrawiam!

  35. Fajny post i bardzo trafne spostrzeżenia.
    Szczególnie spodobało mi się to „Takie numery przechodzą głównie w odzieży damskiej, bo wiele kobiet wciąż patrzy tylko na wygląd danej rzeczy i ani myśli zerknąć na metkę ze składem.” Myślę że to odnosi się też do jakości szycia. Znam podstawy szycia od mamy, sama szyję mało ale wiem jak ubranie NIE powinno być uszyte. W sklepie oglądam odzież pod tym kątem i z wielu wychodzę rozczarowana bo jakość idzie często w parze z takimi cenami na które nie mogę sobie pozwolić (i tu ratują mnie second handy). Chciałam napisać o zjawisku jakie zauważyłam jakiś czas temu i opiszę to na przykładzie koszul. Dział damski: koszule tanie np. 49zł z poliestru, cienkiego, już na wieszaku pozaciąganego a do tego jakość szycia taka że dziwię się czemu to w ogóle jest sprzedawane i że znika ze sklepu. W tym samym sklepie są też koszule za 99zł, 129zł czy więcej, z materiału który nadal pozostawia wiele do życzenia, ale już nie tak cienkiego, jakoś szycia odrobinę lepsza a trudno się dziwić skoro łatwiej uszyć tkaninę grubszą. Ani jedna ani druga opcja mnie nie zadowala. Ten sam sklep, dział męski: koszula za 99zł świetna bawełna, gruba, piękna faktura materiału nic tylko stać i dotykać materiał ;) , ładne szycie a produkt wart swojej ceny. Obstawiam że mężczyźni nie zwracają uwagi na jakość koszuli częściej niż kobiety w momencie zakupu więc nie wiem z czego to wynika. Może z tego że oni zwrócą uwagę na to że koszula się rozpadnie po 3 praniach i już do tego sklepu nie wrócą, a one polecą po następną koszulę bo przecież mogę mieć nową, modną i tanią a miejsce w szafie zrobiło się samo.
    A ja w akcie ostatecznej desperacji kupię męską, rozpruję, wykroję damską i uszyję ;)

  36. Z dużym zainteresowaniem przeczytałam Twój wpis. Ja ostatnimi czasy postawiłam sobie za punkt honoru, że znajdę w sklepie szalik, który nie będzie z akrylu. Póki co bez efektu. Bez względu na cenę zawsze akryl.

    Pozdrawiam,
    Magda

    1. Może zrobić sobie na drutach zwykły szalik w jednym kolorze to chyba nie trudne by było tym bardziej że jak coś nie pòjdzie to można spróć i poprawić czytałam też kiedyś o Pani która choduje kilka szczęśliwych króliczków i wełnę odsprzedaje ale nie wiem ile taka przyjemność by kosztowała ewentualnie można sobie sprawić własnego i czesać kiedyś na szalik się uzbiera: )

  37. Ja też chaiłabym, aby cena szła w parze z jakością. Niedawno postanowłłam, że zamiast kolejnej sztucznej torebki z sieciówki, dołożę trochę więcej i kupię porządną, skórzaną. Pobiegłam do TK Maxx, zapłaciłam 300 zł za suuuper torebke, która zaczęła się pruć po 2 tygodniach noszenia. T-shirt szyty w Polsce, który kosztował 70 zł poskręcał się po pierwszym praniu, a ten za 10 zł noszę bez przerwy i jest nie do zdarcia. Skórzane buty za 500 zł przetrwały miesiąc, a botki za 99 zł noszę od 6 lat i jak na złość nie chcą się zniszczyć. Wełniany płaszcz, który kupiłam jesienią, musiałam zwrócić po kilku tygodniach, bo tak mocno się zmechacił. Jestem gotowa przeznaczyć większą sumę na porządną rzecz, ale frustruje mnie to, że kiedy już w coś zainwestuję, takie zakupy okazują się nietrafione :( Jedynym wyjątkiem są ubrania sportowe, których jakość zwykle idzie w parze z ceną.

    1. W Tk maxx zastanawiałam się kiedyś nad piękną skórzaną czarną torbą za 300 zł z logo z liskiem chyba włoską wiecie co to za firma ?ciekawa jestem jak z jakością bo nie znam marki ?

  38. kocham moją mamę <3
    pewnie pomyślicie, "ja też, co z tego?". ano to, że moja mama jest krawcową. poprawka: krawcową z pasją i perfekcjonizmem w pakiecie. jako dorastająca dziewczyna miałam w nosie czytanie metek i słuchanie, co mądrego mama ma na ten temat do powiedzenia. kończyło się złością, kiedy wymarzona rzecz po wyjęciu z pralki wyglądała sami wiecie jak. jeszcze jakiś czas temu, ekspedientki w sklepach patrzyły na mnie jak na ufo, jeśli zamiast na metkę z ceną, najpierw patrzyłam na metkę ze składem. o i ta frustracja, że 90% rzeczy nie nadaje się do niczego.. jasne, że nie jest tak, że kupuję tylko dobre rzeczy. czasem strzeli mi coś do głowy i po prostu chcę coś ładnego, na chwilę. ale przynajmniej jestem tego świadoma. i wiecie co? czasem się zdarza, że nawet te beznadziejne, jakby się wydawało, ubrania, zostają ze mną na dłużej! dziwny jest ten świat… ;)

  39. Właściwie nie jest istotne, gdzie się szyje, tylko jakie warunki i wymagania postawi wykonawcy projektant. Fakt, że wiele firm tnie koszty produkcji za wszelką cenę i przenosi szycie do biedniejszych (a więc i tańszych) krajów, ale może kiedyś to się zmieni…

    A propos szycia w złych warunkach i świadomych zakupów, polecam norweski reality show Sweatshop (może słyszałaś) – do obejrzenia z angielskimi napisami: http://www.aftenposten.no/webtv/SWEATSHOP-ep-1—How-many-will-die-here-every-year-7800843.html?paging=&section=webtv_serierogprogrammer_sweatshop_sweatshopenglish

  40. Jeśli chodzi o sztuczne materiały to być może są bardziej wytrzymałe, ale dla mnie zupełnie nie nadają się do noszenia „przy skórze”. Poza tym jest jeszcze kwestia przepocenia- w sztucznym materiale niestety zapach ( smród właściwie) potu jest dużo intensywniejszy i nawet po praniu bardzo szybko powraca. Jest to bardzo widoczne w ciuchach sportowych kiedy porówna się bawełniany t-shirt i jedna z tych rozciągliwych laycrowo-spandexowych bluzek. Dodam, że to obserwacja sporej grupy moich znajomych.
    Zgadzam się, że jakość ubrań jest bardzo nierówna i w jednym sklepie można kupić coś na lata i bubel na jedno założenie. Mam np. ciuchy z Reserved które noszę już ładnych kilka lat, a miałam jeden T-shirt który po wyjęciu z pralnicy wyglądał jak szmata do podłogi i sprał się z niego CAŁY napis. Chyba najgorszym dla mnie sklepem, w którym mam jak dotąd 100% reklamacji jest Zara-. Za to mam bardzo dobre doświadczenia z linią Hampton Republic w Kappahlu.

    1. Moze problem zapachu potu wynika z czego innego ,niektórzy maja silny zapach potu z powodu zdrowia, diety czy palenia papierosów i ubrania nie maja tu nic do rzeczy bo ja słyszłam dokładnie odwrotnie opinie że to te bawełniane smierdzi bardziej

    2. CO do Reserved mam porównanie sprzed 11 lat dwie kurtki noszę do dzisiaj praktycznie cały czas w ich sezonie chociaż letnia przy kołnierzu już nie wygląda dobrze poza tym można je zwinąć wyspać się na nich a po rozłożeniu są ok nie jestem pewna ale firma w tym czasie chyba wchodziła na rynki światowe potem się pogorszyło i to nie tylko u nich…poza tym jeansy Lee nosiłam kilka lat bez przerwy prawie ale takie zwykłe nie rozciągliwe teraz są za małe dalej źle nie wyglądaką , Esprit lubię mam coś tam z lumpexu widzę że mają dobrą jakość buty skórzane od polskich prywaciarzy sprzed kilku lat trzymają się dobrze jednym już będzie 9 rok i dopiero jest lekki przetarcie skóry przy podeszwie Nie wiem jak teraz to wygląda z polską małą produkcją, sandały z ccc na rzepy z poduszkową podeszwą z zamszowej skóry za 70 z z wyprzedaży skóra nie najlepsza z wierzch szybko dosyć straciła idealny kolor ale szycie i podeszwa super kilka razy morze dwa razy całe Włochy raz Grecja dość często góry typu Śnieżka Ślęża i po 5 latach lekko mi się jeden pasek naderwał ale przyszyję i dalej będę śmigać myślę ze 3 sezony były potem jeszcze w ccc produkowane przez Lasockiego ale ostatnio już tego modelu nie widziałam :(

  41. Dodam tylko tyle, że ostatnio coraz ciężej znaleźć ubrania, które by w swoim składzie miały 100 % bawełny czy innych naturalnych materiałów albo chociaż większość. Przeraża mnie, gdy widzę letnią bluzkę, która ma w składzie 100 % poliester, wiadomo, że w temperaturze 25 stopni nie da się tego nosić, nie wspominając, że nie warto pakować takiej bluzki do torby przed wyjazdem w ciepłe kraje. Pozdrawiam i zapraszam do mnie: http://striveforperfectionblog.blogspot.com/

    1. To dopeiro jest mit. Poczytaj sobie o właściwościach poliestru -to właśnie jest bardzo dobry materiał ciepła pogodę bo włókna nie wchłaniając wody , potu wiec sie ta nie przepoci- a nawet jak zawilgnie to błyskawicznie schnie wiec mozna go przeprać i ubrac zaraz z powrotem po 2 godzinach. C odo przewiewności -tu ma znaczenie splot nie skład, poliestrowa mgiełka bedzie bardzo przewiewna.

  42. Baardzo interesujący tekst. Twój post podsunął mi na myśl kurtkę, którą ostatnio prawie kupiłam. „Prawie”, to dobre stwierdzenie, bo spojrzałam na metkę i skład mnie przeraził. Cena: 900zł, skład: 100% rayon. Co sądzisz o tej kurtce pod względem cenowo-składowym? :)

    Pozdrawiam! :)

  43. Oj..Cos niestety ostatnio ten blog jest na wymarciu. Czytuje go od wielu lat i zawsze bardzo docenialam Twoja systematycznosc oraz dbalosc o czytelniczki. Niestety chyba to sie juz zmienilo. Pozdrawiam

  44. Pingback: Obyś żył w ciekawych czasach – czyli 5 ciekawych filmów dokumentalnych | Cały Ten Zgiełk

  45. Ech… uświadomiłaś mi, jak bardzo nie znam się na składzie ubrań i że wcale nie jest to wiedza bezużyteczna. Chyba muszę w najbliższym czasie trochę się podszkolić. Zawsze kupowałam na oko, rozróżniając materiały raczej na dotyk. No i najczęściej w secondhandach. A z praniem jakoś to było. Jednak przy zakupach internetowych pewnie bym poległa tak jak te laski z linku na fb ;)

  46. a ja jestem zdania- że jak uważnie czyta się metki ze składem i przygląda się dokładnie wykonaniu
    – to porządne ciuchy można wyszperać nawet z zwykłych sieciówkach.
    wystarczy tylko się postarać.

  47. Pingback: Tygodniowe inspiracje 1/03/15 | Moja droga do minimalizmu

  48. Witam
    Od kilku tygodniu zbieram się do napisania komentarza, ale zabrać się nie mogłam. Do rzeczy, dzięki Twojemu blogowi przestaję być uzależnioną konsumentką;)
    Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, ze wracając do domu z pełnymi torbami ubrań byłam szczęśliwsza. Wręcz przeciwnie. Dopadała mnie depresja, następnie brak chęci na cokolwiek. Zawalałam moje treningi(siłowe) byłam bez życia i ciągle sfrustrowana, bo np. na drugi dzień nie miałam co na siebie włożyć. Kiedy założyłam bloga „modowego” myślałam, że chodzi głównie o to aby fajnie się ubrać i pokazać ciuchy. Oglądając topowe blogerki, możliwe, że wiesz kogo mam na myśli, w futrach butach od Jeffreya i i drogich torebkach mówiłam sobie, że przecież stać mnie na to wszystko, pracuję więc mogę sobie pozwolić. No tak, ale wiedziałam też, że to nie mój styl, najlepiej czuję się w marynarce i jeansach. Bardzo często udało mi się przerobić mój strój i wyglądać nie po swojemu. Zresztą sama pisałaś, że kobieta stylowa to ta, która czuje się w 100% pewnie w swoich ubraniach. Odkąd przeczytałam Twojego bloga, jeszcze nie całego, ale staram się nadrabiać, stwierdziłam, że chcę czegoś więcej. Mieszkam w Finlandii i czuję, że skupiając się na ciuchach tracę coś fajniejszego. Jest tyle do zobaczenia;)
    Dziękuję za miłą lekturę Twojego bloga, która skierowała mój umysł na inny tok myślenia. Nie chcę juz skupiać się tylko na ubraniach i outfitowych postach. Dzięki i pozdrawiam
    M

  49. Bardzo byłabym wdzięczna za post (bądź linka) na temat: ,,Czym się kierować przy zakupie ubrań, jeśli chcemy mieć pewność, że towar, który kupujemy został wykonany z zapewnieniem praw człowieka/pracownika?” PS Po raz kolejny świetne informacje :)

  50. Simple. Noszę Simple. Torba moja najmilejsza po 3 latach wygląda jak nowa, a targam ją codziennie do pracy i noszę w niej zakupy często. Spódnice, sukienki, to wszystko wygląda wciąż jak spod igły. Polecam, kocham, jak mnie będzie stać, to będę się ubierać tylko tam.

  51. Ja się nie zgadzam co do stwierdzenia, że nie ma różnicy np. po między tanią a droższą torebką. Wszystkie torebki, które kosztowały mnie mniej niż 400 zł lądowały w śmietniku po paru miesiącach. KAŻDA porządna, skórzana torebka, nie ważne jakiej firmy przetrwała lata… Dla mnie nie ma siły żeby przetrzeć skórę itp. chyba że ciągałabym ją po podłodze :)

    Pozdrawiam

  52. Ja ostatnio mam taki problem że wszystkie bluzki które kupiłem w C&A zaczęły strasznie śmierdzieć. A dodam że są 100% poliester.

    Już od momentu wyjęcia z pralki czy ściągnięcia z suszarki – wtedy już smród jest maksymalny… Wcześniej nigdy tak nie miałem, wszystkie poprzednie bluzki zawsze bawełna nigdy poliester a teraz to tak wali… Zmieniałem płyn/proszek a teraz powiedziałem sobie że nigdy więcej bluzek z poliestru…

    Rzeczy z Mexx-a, Wranglera, Lee nigdy się tak nie zachowywały więc to na pewno też nie kwestia wietrzenia… Ale tamte bluzki poliestrowe trzeba po prostu wywalić… Nie mam pojęcia dlaczego tak się dzieje.

    Może to jakaś indywidualna kwestia potu? Ale żeby pranie nie pomagało…

    1. Mi też poliestrowa bluzka śmierdzi nawet po praniu i po wywietrzeniu. Wydaje mi się, że to materiał ma taki specyficzny zapach (a raczej smród) :D

      1. Wypłukać w wodzie z octem. Choć jeśli materiał ma mocną tendencję, to po lkilku praniach zacznie znowu śmierdzieć. W takim razie ponowić procedurę. Zawsze działa na wszyskie materiały, choć jak mówię, na te szczególnie oporne tylko na krótko.

  53. Dzięki komentarzom dowiedziałam się, że nie tylko ja „odziedziczyłam” po mamie-krawcowej dokładne macanie ubrań w sklepach :P I te bezcenne miny ekspedientek, gdy zaglądam sukience „pod sukienkę” :P
    Ostatnio kupiłam za grosze bardzo starą spódnicę z wiskozy i zakochałam się w tym materiale, muszę zlecić uszycie koszuli, niech no tylko znajdę odpowiednią tkaninę w hurtowni :)

  54. Asiu, może mi pomożesz i doradzisz: marzę o kupieniu porządnej skórzanej kurtki, takiej na kilka dobrych lat. Orientujesz się, gdzie w Polsce, w jakim sklepie mogłabym takiej poszukać? Jeżeli dobrze pamiętam, to Ty swoją masz z zagranicy, ja chciałabym kupić oglądając się na żywo, zakupy internetowe więc odpadają. Założyłam sobie limit 800zł, czy to dobra kwota na porządną kurtkę? Z góry dziękuję za pomoc :)

  55. Świetny tekst, inspirujący… Zdecydowanie od pewnego czasu wpisuję się w Twój tryb Slow Fashion.
    Od września zaczęłam kurs krawiecki i materiałoznawstwo to baaardzo ciekawy przedmiot. :)

  56. Dziękuję Ci za Twojego Bloga.
    Szukając szwalni na Łódzkim rynku do odszycia partii toreb w niejednej usłyszałam że moje wymagania technologiczne, spełnią tylko w Chinach. Miałam swoje, w domu odszyte prototypy i chciałam aby nakład był uszyty na równie wysokim pozornie. Tyle w temacie jakości z Chin w kontekście zlecania szycia.

  57. W Polsce nikt nie szyje z dobrą jakością!! To jest mit. Tak jak chaselka, dobre bo Polskie. Długo jak nie nigdy nie dogonimy myśli zachodniej.
    A szmaty szyje śie i będzie szylo w Azji! Teraz świat tak wygląda. Kto myśli inaczej jest głupcem.

  58. Podpisuję się pod tym tekstem obiema rękami. Szczególnie o szyciu w Polsce przez mniejsze marki – chociaż większość sprzedaje to jako aspekt patriotyczny ich działalności, to jednak prawda jest taka, że często to po prostu jedyne wyjście, by produkować.

  59. Bardzo mądre słowa, zdecydowanie się zgadzamy. Jesteśmy wdzięczni, że dzięki takim wpisom polscy konsumenci zaczną zwracać uwagę na skład swoich ubrań i to w jaki sposób powstały. Prowadzimy concept store z odpowiedzialną modą, mamy marki z całego świata certyfikowane GOTS /FairTrade. Jakość, miękkość i trwałość ubrań z certyfikowanej bawełny organicznej jest nie do porównania! ;) Na szczęście coraz więcej osób zauważa różnice:)

  60. Po dziś dzień sprawdzam metki i skład ubrań, zostało mi to po technikum odzieżowym do którego uczęszczałam. Oprócz tego moja mama prowadziła biznes kaletniczy. Czasem udaje mi się znaleźć dobrej jakości sweter z wełny za około 120-180zł lub sukienkę z dobrych tkanin za podobną kwotę. Pamiętam jak omawialiśmy na materiałoznawstwie jak sprawdzać jakość włókien, nasza nauczycielka miała taki zmysł w oczach i rozpoznawała dobrą tkaninę.
    Dziwi mnie, że niektóre firmy oferują np. bluzkę za 150zł z taniej tkaniny, która po paru praniach jest już jak ścierka.

  61. Moim zdaniem w XXI mamy taką technologię że ubrania powinny być niezniszczalne przynajmniej za życia jednego człowieka wciska się nam kit poprostu i dopóki się nie zbuntujemy to ten stan rzeczy się nie zmieni ale tu niestety małe szanse bo ludzie mają zbyt wybrane mózgi…:(

  62. Ubrania Benetton – Mało że produkują w krajach o taniej sile roboczej i zapewne przy wykorzystaniu nieletnich to jeszcze jakość tych wyrobów odbiega od średniej i to znacząco Po prostu szmaty. Do tego w ewidentnych wadach nie uznają reklamacji. Benetton – raz i nigdy więcej.

  63. Jesteśmy na takim etapie, że sporo rzeczy zmienia się z dnia na dzień i niektórzy mają problem nadążyć. Mit cenowy nie można od razu skreślać, gdyż przeważnie wraz z ceną idzie jakość, aczkolwiek trzeba mieć to na uwadze, że w większości przypadków płacimy za markę. Z tego powodu uważam, że kupowanie ubrań ze względu na markę jest zbyteczną rzeczą i dość głupią, najlepsze kreacje to takie gdzie na danej odzieży znajduje się tylko kolor i nic poza tym. Dodawanie tekstu też mija się z celem z powodu iż większość zapewne nie zdaje sobie sprawy co on oznacza, był kiedyś taki test bodajże w Japonii albo innym kraju Azjatyckim gdzie pytało się przechodnich czy wiedzą co oznacza ich napis na ubraniu (był w języku angielskim) i rezultat był taki, że większość nie wiedziało co dokładnie jest napisane.

  64. Raz w takim ala chińczyku kupiłam torebkę i kurczę na prawdę ładna ale po roku od środka zaczęła się pruć :/ Akurat jestem wybredna jeśli chodzi o torebki i też nie chcę na nie wydawać zbyt dużo no i miałam nadzieje, że posłuży mi długo :/ Co do ciuszków to raz w lumpie kupuję a raz w jakimś droższym sklepie lubię sobie potestować różne marki i na końcu wybrać najlepszą jeśli chodzi o jakość i cenę. Teraz pod lupę wzięłam dla odmiany projektantkę Viole Piekut – z tego co w internecie mówią zapowiada się obiecująco ale zobaczymy ;)

    1. Brałam u niej kiecke ślubną. Przyznam, że kusiło mnie by coś jeszcze sobie od niej wziąć ale jakoś nie miałam okazji

  65. Kupowałam dotąd ubrania w sieciówkach. Sukienki czy bluzki, które nosiłam , po kilku miesiącach nie nadawały się do niczego. Oczywiście, były wyjątki. Zaczęłam więcej zakupów robić przez internet. Natrafiłam na kilka fajnych sklepów, np. https://wassyl.pl/. Stawiam teraz na ubrania z bawełny, jedwab bądź wiskozę. Stawiam teraz bardziej na polskie, sprawdzone marki. Zgodzę się również ze zdaniem w artykule, że drożej nie zawsze znaczy dobre jakościowo. Na przykładzie sieciówek można stwierdzić, że te ceny są naprawdę zawyżone. Zobaczmy jak ceny spadają podczas promocji w porównaniu z ceną początkową. Ciężko teraz znaleźć sklep, który będzie prezentował odpowiednią jakość ubrań

  66. Mężczyźni też ulegają wyglądowi ubrania. Z jednej strony, sprawdzam lub pytam sprzedającego o skład i gramaturę, z drugiej – wypatrzona rzecz kusi, kusi, kusi. Co z tym poliestrem, pytam się w efekcie; skład: bawełna i poliester, pół na pół – brać czy nie brać? I chciałbym, i boje się. Albo gramatura: 220 – co z grubością wtedy, nie za mało to jak na bluzę? A nieraz trudno się doprosić o takie szczegóły, sprzedający chyba celowo ich nie podają albo nie znają właściwości tego, czym handlują – nawet jako właściciele sprzedawanej marki. I co tu począć w takim bałaganie?

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.