Weekend udał mi się wyjątkowo, więc stwierdziłam że krótko Wam o nim opowiem. Później okazało się, że zdjęć są dziesiątki, więc tak krótko to jednak nie będzie. Jest więc dobre jedzenie, trochę mody, korzystanie z uroków miejskiej przyrody i jedna absolutnie szałowa rzecz – gra przygodowa, w którą możemy zagrać „na żywo” w warszawskiej kamienicy. Ale po kolei!
W sobotę rano wybrałam się na Mustache, targi młodej polskiej mody, które odbywały się w Pałacu Kultury. Zupełnie nie doceniłam skali przedsięwzięcia – zarezerwowałam sobie godzinkę przed spotkaniem z koleżanką, a okazało się, że stoisk jest mnóstwo i nie mam szans zobaczyć wszystkiego. W efekcie przez całe drugie piętro przebiegłam niemal sprintem.
Zaskoczyła mnie różnorodność, bo chociaż było widać powtarzające się motywy, jak zadrukowane, kolorowe bluzy czy delikatna biżuteria z podobnymi symbolami, to jednak co kilka minut wpadałam na coś fajnego i świeżego. Bardzo podobała mi się też dbałość wystawców nie tylko o oprawę graficzną ulotek czy wizytówek, ale i o wygląd samych stoisk – naprawdę robiło to wrażenie.
Nie lubię robić zakupów w tłumie i pośpiechu, więc nawet nie myślałam o kupowaniu, ale bardzo się cieszę, że miałam okazję zobaczyć na żywo wiele marek, których od dawna byłam ciekawa i poodkrywać nowe.
W porze obiadowej, razem z Martą z Vinted wybrałyśmy się do Ale Wino na Mokotowskiej.To mała restauracja, schowana w podwórku, trochę trzeba się natrudzić, żeby ją odnaleźć. Ma krótkie menu i doskonałego szefa kuchni. Nazwy dań są ambitne, najbardziej zaintrygowała nas egzotycznie brzmiąca bobutonka, która okazała się niewyraźnie zapisanym na kredowej tablicy bobem tonka. Równie niewiele nam to mówiło, ale chociaż pierwsza część nazwy brzmiała znajomo.
Zdałyśmy się na polecenia pani kelnerki i Marta wybrała ravioli z selera z kalafiorem i truflami, a ja poszłam w pieczonego buraka z porzeczkami, bzem, który został podany w formie glutowatej, ale przepysznej, przezroczystej mazi, i creme brulee z koziego sera (!). Bałam się trochę, że będzie to kategoria „pretensjonalny przerost formy nad treścią”, na szczęście okazało się być zupełnie odwrotnie. Dania były pyszne, a obsługa pomocna i wyluzowana. Na deser Marta zdecydowała się jeszcze na czekoladowe rurki z wspomnianym wyżej bobem – smak okazał się zupełnie nie mój, bo nie lubię bitej śmietany, ale napawałam się widokiem, obłożony kwiatami i owocami deser wyglądał przepięknie.
Przyszła pora na punkt kulminacyjny sobotniego programu – grę! Kilka dni temu mój chłopak, niesamowicie podekscytowany, oznajmił mi że odkrył coś super super super! Kiedy dowiedziałam się o co chodzi, jako fanka gier miejskich, zagadek, Sherlocka i innych takich, wpadłam w chyba jeszcze większą ekscytację. Let Me Out to gra przygodowa, która rozgrywa się… w pokoju. Zostajemy w nim zamknięci i mamy 45 minut na rozwiązanie szeregu zadań i łamigłówek, by odnaleźć klucz i wydostać się, zanim wszystko wybuchnie. Nic więcej nie mogę Wam zdradzić, żeby nie psuć zabawy. Bawiliśmy się doskonale (były okrzyki „co zrobiłby Sherlock” i kilka porządnych awantur) i na pewno wybierzemy się jeszcze raz, do kolejnego pokoju. Zabawa nie jest najtańsza, bo gra w jednym pokoju kosztuje 100 zł, ale można zgłosić się na przykład czteroosobową grupą i wtedy staje się porównywalna z wyjściem do kina. W Londynie spotkałam się z kilkoma podobnymi inicjatywami i bardzo się cieszę, że takie gry pojawiają się w Polsce!
Po takiej dawce emocji, niedzielę przeznaczyliśmy na relaks. Wybraliśmy się na długi spacer do Łazienek, którego głównym celem był koncert pod pomnikiem Chopina.
Uwielbiam Łazienki ze względu na ich różnorodność i chaszcze przeplatające się z równo przystrzyżonymi trawnikami. Nie znam wielu miast, które mogłyby pochwalić się aż tak pięknym parkiem w centrum miasta.
paweł :)
W sezonie letnim, w każdą niedzielę o 12:00 i 16:00, we wschodniej części parku, niedaleko Belwederu, odbywają się koncerty chopinowskie na świeżym powietrzu. To niesamowicie przyjemny (i darmowy!) sposób na weekendowy relaks, zwłaszcza jeżeli można jednocześnie powygrzewać się w słonku. I doskonałe rozegranie sprawy ze strony organizatorów – inaczej pewnie ani mnie, ani większości z setek obecnych osób, nie przyszłoby do głowy wybranie się w niedzielny poranek na koncert muzyki klasycznej.
Zrobiliśmy jeszcze mała rundkę po Parku Ujazdowskim, wpadając na nietypowa wagę, która zaintrygowała mnie na tyle, że sprawdziłam jej historię w domu.
Okazało się, że jest naprawdę dziwaczna i fascynująca. Urządzenie powstało w 1898 roku na Wystawę Światową w Paryżu, tą samą, na którą budowano wieżę Eiffla. Później waga trafiła w ręce primadonny warszawskiej operetki, Wiktorii Kaweckiej. W końcu znalazła się w posiadaniu przedsiębiorczej Henryki Matysiak, która wykupiła dwa metry kwadratowe parku i zaczęła odpłatnie ważyć spacerujących. Zważonych (w pozycji siedzącej!) zostało sporo sławnych osób, z Piłsudskim na czele.
Waga cudem przetrwała wojnę i wróciła do swoich zadań. Każdy kolejny właściciel przejmuje również domek i dwa metry kwadratowe Parku Ujazdowskiego. Pan na zdjęciu jest dalekim krewnym przedwojennej bizneswomen.
Zahaczyliśmy też o osiedle Jazdów, czyli kolonię domków fińskich, która powstała tuż po wojnie jako schronienie dla pracowników Biura Odbudowy Stolicy. Pierwotnie miało to być prowizoryczne, tymczasowe rozwiązanie, ale domki jakoś się ostały i tworzą jeden z najbardziej urokliwych zakątków miasta. Pewnie wymagają dużo pracy i remontów, ale to naprawdę wyjątkowe miejsce – ciche, pełne zieleni, o niemal wiejskim charakterze, ale położone w samym środku miasta. Niesamowicie zazdroszczę mieszkańcom. Mam nadzieję, że nikomu nie wpadnie do głowy pomysł stawiania tam centrum handlowego.
Na koniec wybraliśmy się na pizzę w jedno z dziwniejszych możliwych miejsc. Kilka tygodni temu, na targu śniadaniowym w Soho Factory, próbowaliśmy pysznej pizzy ze stoiska włoskiej restauracji, o której nigdy nie słyszeliśmy. Szybko się wyjaśniło dlaczego – okazało się, że Trattoria Calabria znajduje się w Ursusie, bardzo daleko od centrum. Po długim spacerze w parku nabraliśmy jednak takiego apetytu, że postanowiliśmy zrobić małą wycieczkę na krańce Warszawy.
Dopiero na miejscu okazało się, jak bardzo dziwaczna jest to miejscówka. Restauracja mieści się w na pół opustoszałym, podrzędnym mini-centrum handlowym, wciśnięta między solarium a studio tatuażu. Jak jednak nie raz już się przekonałam, koszmarna okolica często zwiastuje dobre jedzenie. I faktycznie, miejsce było bardzo miłe, a pizza pyszna, jedna z lepszych, jakie jadłam w Warszawie. Wzięłam swój ulubiony klasyk z prosciutto i rukolą i chyba nie mogłabym wybrać lepiej. Jeżeli będziecie kiedyś w okolicy, to polecam spróbować, naprawdę porządna pizza.
Dawno nie miałam tak różnorodnej i relaksującej końcówki tygodnia. Fajnie jest celebrować weekendy!
70 thoughts on “Weekend, czyli targi, parki i gra przygodowa w warszawskiej kamienicy”
A to może nawet minęłyśmy się gdzieś w tłumie na Mustache :) Byłam zszokowana ogromem wystawców i ilością fajnego designu w jednym miejscu :) Koniecznie muszę sprawdzić tą grę, uwielbiam grać, a Let Me Out brzmi świetnie!
Łazienki odwiedziłam w niedzielę i stwierdzam, że powinnam się tam wybierać za każdym razem gdy jestem w Warszawie :)
Pozdrawiam!
Genialny weekend, zazdroszczę Ci go bardzo, gdyż mój nie był nawet w połowie tak ciekawy, jak dobrze, że skorzystałam chociaż z Nocy Muzeów, bo tak to już w ogóle poczułabym się nudna ;). I dziękuję Ci bardzo za podsunięcie kolejnej rzeczy do zrobienia podczas najbliższej wizyty w Warszawie – koniecznie muszę odwiedzić Let Me Out!
Hej, baaaardzo Ci dziękuję za ten post! Jesteś niezwykle inspirująca ;) Ciągle wyszukuję nowych form spędzenia czasu w Warszawie, a dzięki Tobie w moim kalendarzu jest coraz mniej miejsca. Jednak najbardziej cieszę się, że dzięki Tobie dowiedziałam się o grze. Właśnie oszczędziłaś mi poszukiwań prezentu dla chłopaka. Chciałam spędzić jego urodziny w jakiś oryginalny sposób i proszę :D
Od siebie polecam Niewidzialną Wystawę. Nie wiem czy widziałaś, ale jest naprawdę świetna. Na gorące dni zapraszam do parku w Wilanowie, gdzie można wypożyczyć kocyk i książkę i miło spędzić czas. Mówię o gorących dniach, ponieważ gdy wszędzie temperatura jest nie do zniesienia, to w parku nad wodą jest cudownie. Różnica w temperaturach jest naprawdę odczuwalna.
Pozdrawiam Cię serdecznie :)
Jeszcze wtedy chyba nie mieszkałaś w Warszawie, ale niestety władze miasta mają pomysły związane z rozebraniem domków z Jazdowa, na szczęście Warszawiacy zaciekle ich bronili. W efekcie właśnie trwają konsultacje społeczne dotyczące tego terenu, jednak nie wiadomo co z tego wyniknie :)
Właśnie coś mi się o uszy obiło, trudne do uwierzenia aż.
kasa kasa i jeszcze raz kasa….. ;/
Tydzień temu rozmawiałem z (byłymi już) mieszkańcami jednego domku. Jeszcze urządzali pożegnalnego grilla. Niemal wszyscy zostali już wykwaterowani. Po protestach warszawiaków kilka domków ma zostać i pełnić rolę centrum kultury, świetlicy dziecięcej, siedziby fundacji itp. Ale cała reszta – pod spychacz. Bo – jak się podobno wyraził ważny urzędnik – tu mają być ambasady i urzędy, a nie wieś w środku miasta.
Masz szczęście, że jeszcze kawałek zobaczyłaś.
Skandal, cholera jasna.
Let me out jest też od grudnia we Wrocławiu – polecam! Tam są 2 pokoje z zagadkami, jeden troszkę prostszy. W Warszawie niestety jeszcze nie byłam tam, ale trzeba będzie to nadrobić ; )
Właśnie w związku z Let Me Out kombinowałam na wszystkie strony, jakby tu świąteczny przyjazd do Wrocławia połączyć z dwudniowym wypadem do Warszawy (poważne zadanie, bo zwykle w takich okazjach nie ma chwili, by porządnie usiąść), gdy dowiedziałam się, że LMO jest także we Wrocławiu! Nie mogę się doczekać! Nie mówiłam tego od wczesnej podstawówki, ale teraz jest stuprocentowo odpowiedni moment: dlaczego święta muszą być w grudniu?! :D
Uuu, zazdroszczę że to jeszcze przed Tobą:)
a nawet to Wrocławskie Let me Out powstało jako pierwsze z tego co mi wiadomo, podobno myślą też o otworzeniu się w Krakowie :)
Asiu, z przyjemnością czyta się i ogląda Twoje posty :) Trzymaj tak dalej!
Chciałam się dopytać czy robiąc zdjęcia w Łazienkach używałaś dwóch obiektywów? Jestem ciekawa zakresu ogniskowych, bo w poście znalazły się piękne szerokie kadry, ale też zbliżenia zwierząt.
Będę wdzięczna za odpowiedź :)
Pozdrawiam Cię ciepło!
Hej Angela! Nie, zwykłej pięćdziesiątki na niepełnej klatce. Zdjęcie z koncertu i jedno z Jazdowa robiłam telefonem. Pozdrowienia!!!
Dziękuję bardzo za odpowiedź. Masz talent! :) Uwielbiam Twoje zdjęcia. Może popełnisz kiedyś post o obróbce?
Wow, faktycznie fajny weekend!
Szczególnie ta gra mnie zafascynowała! I takie Mustache też bym odwiedziła.
Nasz weekend też udany, choć nie tak intensywny (ale z dwulatkiem i miesieczniakiem jesteśmy trochę ograniczeni;) ) Ale miły spacerek na targ nad rzeką, park z zoo i rowery zaliczone;)
Asiu, pamiętasz może z jakiego stoiska pochodzą torby widoczne na dole pierwszego zdjęcia z targów Mustache? Absolutnie się w nich zakochałam, a na stronie She’s a Riot ich nie ma :(
BagMe by Smola! :)
Aaach, dziękuję Ci bardzo! :)
Udało się w końcu wydostać z pokoju? :D
Nooo, ale łatwo nie było, i dostaliśmy podpowiedź…
Asiu, pamiętasz może jak się te gry przygodowe z Londynu nazywały? Chciałabym zgłębić temat.
Koleżanka mi kiedyś mówiła o shunt, ale nie wiem czy to dokładnie to samo, oprócz tego HintHunt, ClueQuest, Escape Hunt. Ten typ gry nazywa się real life room escape, na pewno znajdziesz więcej jak pogooglujesz. I koniecznie daj znać jak się wybierzesz, ciekawa jestem jak to tam wygląda:)
Dzieki! Nie jestem w Londynie, bardziej myslalam, zeby sprobowac cos takiego zalozyc tu, gdzie mieszkam, bo z tego, co pytalam znajomych, nikt nie slyszal o rleg, a brzmi to SUPER!
Cudny weekend, oby każdy kolejny był równie udany. Pytanko mam małe. Czy wiesz może skąd pochodzą ubrania z siódmego zdjęcia (chodzi mi o bluzę w las z pieńkami i coś granatowego obok w bodajże pochodnie)?
Dzięki! To Turbokolor, mam od nich plecak i bardzo polecam.
Ok, a teraz muszę wiedzieć, czyje to torebki na pierwszym zdjęciu obok She’s a riot i skąd te cudne czarne Twe botki? :)
Asiu, od dawna czytam Twojego bloga i mieszkam na Solcu już 4 rok, nastał czas kiedy po prostu muszę muszę muszę ( :) )dodać ten komentarz: tutaj w okolicy są też inne przepiękne parki, które polecam CI odwiedzic, jesli lubsz Łazienki – one są moim zdaniem znacznie ciekawsze niz Park Łazienkowski – bywam w nim dość rzadko, bo nie zachwyca mnie szczególnie na tle innych. Nieopodal jest bardzo ładny – moim zdaniem najbardziej urokliwy ze znanych mi warszawskich parków – Park Ujazdowski -niesamowicie romantyczny nocą, zadbany ale jednoczesnie kojarzy mi się z Tajemniczym Ogrodem :) Wychodząc z Łazienek i idąc w stronę PKP Powiśle jest park Rydza- Śmigłego – dosć duży, kocham przesiadywac wieczorem przy rzędzie fontann bo ich szum działa na mnie uspokajająco :)przechodząc na drugą stronę ulicy Rozbrat mozemy dojsc też nad Wisłę – ten z okolicznych parków podoba juz mi się mniej niż Rydza Śmigłego i Ujazdowski. Wszystkie są bardzo blisko Łazienek, rzut beretem od centrum :) ledwie 3 przystanki autobusowe, a spacerowac i wylegiwac sie na ławkach mozna wręcz cały dzień, gdy akurat grafik pozwala…
O kurcze, byłam tak rozemocjonowana, ze nie dotyczałam do konca- znasz juz Park Ujazdowski :)
Park Arkadia razem z Królikarnią i muzeum rzeźby Xawerego Dunikowskiego
świetnie się czyta Twoje wpisy, oby więcej takich relacji:) A tą grą miejską bardzo mnie zaciekawiłaś, całe szczęście coś podobnego jest też we Wrocławiu, więc być może będę miała okazję się wybrać:)
świetna rzecz! mam nadzieję, że znajdę towarzystwo i też się wybiorę :) ja w ten weekend brałam udział w nocy muzeów, niestety do najciekawszych rzeczy kolejki były tak gigantyczne, że zrezygnowałam.
Asiu!
Nawet nie zdajesz sobie sprawy jaką radość za każdym razem wywołuje fakt, że jest u Ciebie nowy post, że mogę zagłębić się w lekturze. I zawsze mnie czymś miłym zaskoczysz, jak teraz tą grą :)
Skąd buty z szóstego zdjęcia od góry?
Torbę z BagMe by Smola mam i ja i jest moją najulubieńszą torbą na świecie ♥
świetnie spędzony weekend, zazdroszczę! Jak tylko odzywam swoje życie po skończeniu magisterki sama chętnie poeksploruje swoje miasto :)
jeśli kiedyś zawitam do Warszawy, bądź gra zawita do Krakowa, na pewno się na nią skuszę :-) wraz z chłopakiem graliśmy w wersję na androida, momentami łamacz mozgu do ^ntej :D
Z mojej strony polecam „Niewidzialną wystawę”. Również jesteś w zamkniętym pokoju, ale celem jest poznanie chociaż w tym minimalnym stopniu sytuacji osób niewidomych. Naprawdę warte „zobaczenia”!
Miło jest przecyztać o tak wielu atrakcjach i spokojnie spędzonym weekendzie:) zdjęcia, szczególnie z parku, bardzo mi się spodobały. Przyznaję Ci całkowitą rację w tym, że czasemi miejsca z pysznym jedzeniem są gdzies ukryte, albo lepiej żeby były ukryte, a nie z obecnym sąsiedztwem… Najważniejsze, to przełamać lęk i jednak spróbować:) Pozdrowienia z Krakowa:)
Świetny post…. taki bardzo inspirujący :)
jak już się skończy maraton nauki i odzyskam swoje życie to będę wiedziała co zrobić
A gra Let Me Out wydaje się strasznie dobrym sposobem na zabawę…. swoją drogą fajnie by było w gronie przyjaciół samemu ułożyć takie zestawy :) myślę, że wymyślanie czegoś takiego też musi być ekscytujące!
Asiu… tak sobie myślałam (chyba w związku trochę z Twoją ciekawą prasówką) czy nie mogłabyś przygotować jakiegoś kulturalnego kalendarza na lato w stolicy?
Wybieram się do Warszawy w wakacje… terminowo dosyć elastycznie a fajnie by było coś przy okazji zaliczyć :)
(tak zdaje sobie sprawę, że do lata trochę jeszcze czasu, a samo zagadnienie jest dosyć spore… #zeropresji ;p)
Dzięki za przypomnienie Trattoria Calabria! Mieszkam w Ursusie, jakieś 10 minut drogi od Galerii Gawra, a byłam tam tylko kilka razy, nawet kiedyś wyprawiałam tam urodziny. Już wiem, gdzie wybiorę się w weekend :)
W sobotę na Mustache stała przede mną dziewczyna, żółty płaszczyk, spięte włosy. I tak sobie pomyślałam „kurczę, ale ona jest podobna do Joanny ze Styledigger! A może to jednak ona?! Nieee, pewnie nie…”. Żałuję, że nie zagadałam, bo teraz mam pewność, że to byłaś jednak Ty :)
pozdrawiam!
O, jak ładnie! :) Weekend super, ale jego udokumentowanie to dopiero pierwszorzędne.
Ciekawa i oryginalna stylizacja, podoba mi się w niej zwłaszcza gra kolorów i to że jest taka zwiewna i wyszczuplająca. No i jak to zwykle u Ciebie super buty:-) Jak zawsze perfekcyjnie wyglądasz
Zapraszam na swojego bloga gdzie zdradzam jak mozna spac w Paryżu, Berlinie czy Rzymie za mniej niz 100 zl
Ale fajnie wyszedł Ci ten pomysł! Aż ucieszyłam na odwiedziny w stolicy latem i wspólne spotkanie, którego nie będziesz mogła odmówić! Swoją drogą fragment „mój chłopak” sprawił, że od razu napisałam do Bzu z pytaniem czy wie coś na ten temat, bo skojarzyłam z Pawilonami, no i bingo! Cieszę się :)
Haha teraz wszyscy będą myśleć, że mam narzeczonego z Pawilonów, których btw nie znoszę:D Super, że wpadasz, nie mogę się doczekać!
Inspirujący post z pięknymi zdjęciami! Co do fasolki tonka, też nie mówiło mi to zupełnie nic, aż do odkrycia bloga Chili&Tonka, który przy okazji bardzo polecam! :)
W Golden Gate park też odbywają się koncerty symfoniczne co tydzień. Pierwszy koncert w tym roku był dedykowany……Polsce. Z okazji 3 maja, orkiestra zagrała polską muzykę i dodatkowo zespół taneczny z miejscowej Polonii, zaprezentował Poloneza, Mazura , Krakowiaka, wszystko w tradycyjnych strojach:)
Jakiej marki są te cukierkowe buty ze zdjęcia?! :))
Pamiętasz jakiej marki są kolorowe buty ze zdjęcia ? :)
Jakieś 2 lub 3 lata temu wybraliśmy się na poszukiwania tej pizzerii na ursusie. Sprawę utrudniały nam bardzo roboty, ograniczające dojazd na ursus tak, że w końcu na okrętkę przekroczyliśmy chyba nawet granice Warszawy. Gdy jednak dotarliśmy pod wprowadzony do nawigacji adres, nie znaleźliśmy tam nic, oprócz powyższego „Centrum handlowego”. Chyba nawet nie wysiedliśmy z samochodu, stwierdzając, że wyprowadzono nas w maliny. Widzę jednak, że może warto poszukać tego miejsca jeszcze raz. ;-)
Aż chce się wrócić do Warszawy po przeczytaniu takiego postu! :) no i ta gra przygodowa w pokoju!
Brzmi świetnie:)
Suuuper! Możesz napisać coś więcej o grach w Londynie??? Chcę tego doświadczyć
pozdrawiam
LET ME OUT !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Asiu, skąd biżuteria (4. zdjęcie)? :)
Heeej, Ursus wcale nie jest aż tak daleko od centrum;) Skoro polecasz to miejsce, to wpadnę- mieszkam blisko, a nigdy nie byłam:)
Mam pytanie odnośnie 2 zdjęcia w twoim ( ŚWIETNYM !!!! ) artykule. Na zdjęciu widnieją kolorowe torebki na złotym łańcuszku a w tle widać logo She’s a riot. Bardzo spodobały mi się owe torebki ale nie wiem jakiej sa one marki, a na stronie She’s a riot nie znalazłam takich… Nie pamiętasz może nazwy stoiska tych torebek? Była bym bardzo wdzięczna, pozdrawiam
Oh Joanno napisz nam kilka słów o botkach z reserved, o których wspomniałaś na facebooku. Widzę, że się na nie zdecydowałaś :)
Fajnie, że mamy tylu zdolnych projektantów:) Fantastyczne te kolorowe buty z targów designu!
śmiesznie, pierwszy raz piszesz o miejscu, do którego mogę się odnieść w bardzo osobisty sposób. przez większość dzieciństwa mieszkałam w bezpośrednim sąsiedztwie calabrii i muszę powiedzieć, że pizzeria praktycznie od otwarcia cieszy się ogromnym powodzeniem wśród mieszkańców ursusa i nigdy nie straszy pustkami, pomimo, jak sama napisałaś, dość koszmarnej otoczki. w obronie galerii gawra (mini centrum handlowego) napiszę, że jest bardzo potrzebnym w okolicy skupiskiem drobnych usług i sklepów spożywczych i w tygodniu, szczególnie popołudniami, bardzo ładnie widać tam różne sąsiedzkie relacje – sprzedawcy znają swoich klientów i ogólnie klimat jest zaskakująco miły jak na taki przybytek.
plus ciekawostka – ursus to, jak wiadomo, niedźwiedź po łacinie. w ursusie ten fakt jest wykorzystany do maksimum i mamy osiedle niedźwiadek, sklep „u miśków”, dom kultury „miś”, czy właśnie galerię gawra. całkiem słodko, hm? :)
Aaaa widzisz, wielkie dzięki za ten komentarz – za każdym razem, kiedy widzę nazwę „Ursus Niedźwiadek”, zastanawiam się skąd mogła się wziąć. Uroczo!!
Joanno, pamiętasz może jakiej marki są boskie trampki z otworami w kształcie serc? Zakochałam się w nich! :)
Ta gra miejska w kamienicy musi być super! Fajny i dosyć innowacyjny pomysł, jak na nasz kraj. Jeśli chodzi o urocze warszawskie miejscówki to polecam Osiedle Przyjaźń – tam jest wyjątkowo! Może kojarzysz, bo chyba mieszkałaś w tej dzielnicy ;)
Znam, znam, jest super!
Piękne zdjęcia, ciekawe propozycje. Rozmarzyłam się i już czekam na piątek. Zazwyczaj ciekawy z W-wy. Może czas poznać nasza stolicę :) Pozdrawiam! Hania
Z cyklu: co zawdzięczam Joannie z bloga StyleDigger.
Prostą, złotą opaskę do włosów. Mam podobne włosy do Twoich pod względem absolutnej niemożliwości ujarzmienia ich, szczególnie kiedy mi wyjątkowo na tym zależy (bo jak siedzę w domu to wiadomo że wyglądam jak Snow White). Opaska sprawdza się wszędzie, do każdego stroju i na każdą okazję, kosztowała 14,90 i nawet złotko z niej nie schodzi, a inspiracją do jej zakupu były Twoje zdjęcia.
Wpis przeczytam, ale potem, jak na razie tl;dr ;)
Najjjs! Gdzie taką dorwałaś?
W Bijou Brigitte :)
Asia był tu na blogu taki moment ze nie działo się nic, że po prostu zapomniałam o Tobie, nie pojawiało mi się nic na facebooku, na bliga też nie wchodziłam, wtedy w tamtym momencie pomyslałam 'asia nie dała rady, te komercyjne bloerki ja zaćmiły, a szkoda!’ a teraz patrze … wow! Kocham Twojego bloga, za estetykę ze treści, za zdjecia. Zdjecia z tego postu wygladaja jak z zakątków Anglii czy coś nie wiem! Teraz to Ty w mojej mierze przyćmiewasz te które kiedyś u mnie przyćmiewały Ciebie ;) if you khow what I mean :D
Buziaki z Krakowa ! Byłam na panelu o ekologicznej modzie w Pauzie i byłas świetna! Pozdrawiam!
Asia :)
Widzę, że jest sporo zainteresowanych grą miejską, więc dodam, że w Warszawie jest kilka miejsc z różnymi pokojami. Ja miałam okazję bawić się w Escape Planie w pokoju Sherlocka, ale był tam też pokój Szpital. Świetna zabawa, bardzo polecam. :)
Asiu, który pokój wybraliście w Let me Out? Nam niestety nie udało się wydostać, ale tak to jest jak się zamknie cztery dziewczyny w pokoju, które na dodatek dawno się nie widziały ;) w Krakowie też już otwarte, a obłożenie duże, trzeba ze dwa tygodnie wcześniej rezerwować. Super zabawa :)
Hmm ten po lewej:) Haha wyobrażam sobie!
Nie wiem czy wiesz, ale w Bielsku pojawiło się coś podobnego do Let Me Out – nazywa się Hurry-up i jest obok Katedry. Sama jeszcze nie byłam, ale na pewno zabawa jest przednia :)
Pozdrawiam!