Dzisiaj kolejny wpis z cyklu o świadomym dbaniu o urodę, tym razem poświęcony pielęgnacji skóry twarzy. Mam wrażenie, że branża kosmetyczna jest wyjątkowo mętna, jeżeli chodzi rozdźwięk między obiecywanym, a faktycznym działaniem produktów. Drogie kremy ze składnikami, które nie mają prawa działać, „nawilżające” produkty, które na dłuższą metę przesuszają skórę, mnóstwo słów, jak hipoalergiczny, odżywczy, naturalny, którymi producenci szastają bezkarnie bez żadnego pokrycia. Nie jestem kosmetologiem ani dermatologiem, na moją ocenę z chemii w liceum spuszczam zasłonę milczenia, do tej pory czułam się więc jak dziecko we mgle. Wiedziałam, że poruszam się mocno po omacku, ale nie wiedziałam co dokładnie robię źle.
Dlatego tak bardzo się ucieszyłam, gdy Czytelniczka bloga podrzuciła mi link do Caroline Hirons. Caroline od lat działa w branży kosmetycznej, pracuje z bardzo znanymi markami. Jest specjalistką od pielęgnacji skóry twarzy i jakiś czas temu założyła bloga, by podzielić się swoją wiedzą. Blogów kosmetycznych są tysiące, ale Caroline od razu wydała mi się wyjątkowa, poczułam z nią jakąś wirtualną więź. Jest szczera, bezpośrednia (uwielbiam podejście „no bullshit!”) i sprawia wrażenie naprawdę kompetentnej. No i przemyca dużą dawkę fajnego, specyficznego poczucia humoru. Polecam Wam zacząć odkrywanie jej bloga od postów o niezrozumiałym branżowym żargonie. porannych i wieczornych procedurach oczyszczania/nawilżania, filtrach SPF, wskazówkach jak mieć piękną cerę, oczyszczaniu czy rzeczach, które powtarza w kółko.
Ufam Caroline, bo mam wrażenie że założyła bloga z chęci pomocy innym. Bardzo dobrze odbieram też fakt, że zdarza jej się zmienić zdanie i przyznać, że jednak patrzy na to czy tamto inaczej niż kilka miesięcy wcześniej – to bardzo prawdziwe, a jakoś rzadko spotykane w blogosferze. No i najważniejsze – postanowiłam po prostu przetestować część jej zaleceń na sobie i okazało się, że działają doskonale. Nigdy nie miałam większych problemów z cerą, więc różnica może zupełnie nie być dla innych osób widoczna, ale dla mnie jest duża. Żadnych niedoskonałości, przesuszonych miejsc, skóra wygląda świeżo i promiennie, dokładnie tak, jak zawsze chciałam żeby wyglądała.
Jak więc wygląda moja codzienna pielęgnacja?
- Rano nakładam na suchą twarz emulsję do mycia Cethapil i po rozprowadzeniu zmywam ją zmoczonym w ciepłej wodzie małym, bawełnianym ręcznikiem. Wiem, że w Internecie swego czasu karierę robiły muślinowe szmatki, u mnie mini ręcznik sprawdza się idealnie – dobrze oczyszcza skórę, delikatnie peelinguje i zapewnia trzy razy więcej frajdy z mycia twarzy. Jeżeli chodzi o produkt do mycia, według Caroline powinniśmy unikać tych, które się pienią, bo wysuszają skórę. Bąbelki sprawdzają się super przy myciu naczyń, jeżeli chodzi o twarz – niekoniecznie.
- Następnie przemywam twarz tonikiem. Zawsze wydawało mi się, że to kompletnie bezużyteczny kosmetyk, który do niczego nie służy. Poczytałam jednak o tym jak ważne jest przywrócenie skórze odpowiedniego PH i doszłam do wniosku, że jestem w stanie poświęcić siedem sekund każdego poranka, żeby moja skóra była zadowolona.
- Na koniec nakładam krem, dbając o to, żeby nie było w nim olejów mineralnych.
- Moja wieczorna pielęgnacją wygląda bardzo podobnie. Jeżeli mam pomalowane oczy, najpierw pozbywam się tuszu i cieni za pomocą płynu do demakijażu, później znów myję twarz Cethapilem z użyciem mini ręcznika. Wrzucam go do prania, a następnego dnia sięgam po świeży. Wbrew pozorom taka rotacja nie jest uciążliwa, a z punktu widzenia higieny pewnie ma bardzo dużo znaczenie. Do tego ręczniczki są tanie – ja za siedem sztuk zapłaciłam jakieś 20 złotych. Jeszcze raz przemywam twarz tonikiem i nakładam olejek z awokado, którym często zastępuję krem na noc.
Jeżeli chodzi o moje wrażenia po kilku tygodniach zmian, to na pewno ważne jest wprowadzanie ich stopniowo – zmieniając jeden produkt po drugim, w razie można łatwiej dojść do tego, który z nich jest źródłem problemów. Warto też wziąć pod uwagę wszystkie inne czynniki, jak nasza dieta, tryb życia i tak dalej – wydawało mi się, że któraś ze zmian mi nie służy, okazało się, że to uczulenie na masło orzechowe, które jadłam całymi łyżkami, bo wpadłam na nie w sklepie pierwszy raz od powrotu z Anglii.
Zaczęłam też od tańszych kosmetyków, żeby przetestować poszczególne kroki bez wyrzucania góry pieniędzy. Kiedy okaże się, że wszystko jest okej, pewnie będę częściowo zastępować je droższymi, ale też bez przesady – jeżeli coś się sprawdza, nie widzę potrzeby szukania na siłę droższych rozwiązań, zwłaszcza w przypadku płynu do demakijażu oczu i innych tego typu kosmetyków. Caroline zaleca też częste zmienianie produktów i posiadanie kilku różnych kremów czy kosmetyków do mycia – na pewno ma to swoje zalety, ale ja po prostu nie lubię mieć rzędów buteleczek w łazience. Warto do wszystkiego podchodzić z dystansem i dopasowywać zalecenia nawet najbardziej zaufanych ekspertów do swoich potrzeb.
Na koniec filozofia Caroline w pigułce, czyli jej gościnny występ u sióstr Champan z Pixiewoo.
69 thoughts on “Slow beauty: pielęgnacja skóry twarzy”
Ilu specjalistów – tyle opinii. Mam niewielkie problemy z cerą (mini-trądzik, nie ma tragedii ale jednak) i podczas wywiadu u kosmetyczki usłyszałam że żel do mycia do twarzy musi się pienić, bo w przeciwnym wypadku nie oczyści dokładnie cery… Co do toniku to przez długi czas miałam podobne zdanie co Ty – ot, gadżet kosmetyczny ;) Liczę na więcej wpisów z serii slow beauty, pozdrawiam! :)
To jest właśnie straszne, dlatego tak się cieszę, że znalazłam osobę, która może być moim guru, bo jej metody na mnie działają i dodatkowo wydają mi się wyjątkowo rozsądne. Używałam wcześniej żelu z Iwostinu, który pienił się jak mała fabryka baniek i faktycznie miałam później mocno ściągniętą skórę i przesuszone miejsca, więc dla mnie zmiana to strzał w dziesiątkę.
Myślę że to może być kwestia podobna jak z włosami – czasem, raz na tydzień trzeba je oczyścić porządnie mocnym detergentem typu SLS, SLES, ale na co dzień lepiej wybierać delikatne kosmetyki. To strzał na ślepo, ale może stąd opinia że „piana dobrze czyści” bo piana to właśnie te silne detergenty. Tak samo droższe pasty do zębów bez SLSów bardzo kiepsko się pienią. Myślę, że jednak w ramach mocniejszego oczyszczenia lepiej wybrać peeling gruboziarnisty niż mocny detergent.
Akurat od peelingów mechanicznych od zawsze się trzymam z daleka, bo bardzo nie są dla mnie:)
W takim razie ja polecam Ci peelingi enzymatyczne. Na początek spróbuj ZIaja – Ulga (kosztuje około 7-10zł). Co do ceny kosmetyków – nie ma co brać droższych,bo częściej płaci się za markę, nie za jakość. Składników wartościowych nie mają w ogóle, więc po co przepłacać? ;) Ja najbardziej lubię kremy Alterra z Rossmanna (tylko nie aloesowy, jego nie próbowałam po tym jak koleżanki skórę bardzo przesuszył – ona co prawda ma skórę suchą, a ja tłustą, ale jak mam ulubieńca to zmieniać nie będę). Używałam kiedyś droższych produktów typu Clinique, nie szkodziły, ale i w niczym nie pomagały, więc je odstawiłam.
W ogóle w kwestii pielęgnacji lubię czasami poczytać Kascysko. Jej styl pisania może czasami męczyć, ale że jest chemiczką i lubi eksperymentować to jej posty to nie banialuki, które jedna blogerka przeczytała u drugiej, ta u trzeciej, a tamta u dziesiątej i razem stworzyły historie o różnych składnikach, której same nie rozumieją. U Kascysko nie trzeba czytać wszystkiego, można tylko o pielęgnacji twarzy, ale Ciebie, jako kręconowłosą, może zainteresować też pielęgnacja loków. Dzięki niej pokochałam swoje sprężynki, bo nareszcie umiem o nie zadbać :)
Ja również polecam ziaję ulga, peeling i kremowy olejek do mycia twarzy- pierwszy zestaw, który nie wysusza i nie podrażnia mi cery, choć nie czyni cudów z pryszczami- jeszcze nie znalazłam takiego specyfiku, który trwale by mi pomógł, ale ten zestaw przynajmniej łagodzi wszelkie zmiany i nie przyczynia się do brzydkiej, łuszczącej się cery, na której nie wygląda dobrze żaden maskujący kosmetyk, a jak wiadomo cerę z „diodami” każdy raczej chce ujednolicić kolorystycznie : )
a ja z kolei słyszałam od dermatologa, że w świetle aktualnych badań żaden żel nie oczyszcza skóry tak dokładnie jak dobry płyn micelarny.
Mjufilly – dokładnie tego peelingu z Ziai używam:) A za polecenie bardzo dziekuję, poczytam!
Zbyt duża ilość piany powstająca podczas mycia twarzy jest skutkiem ubocznym, gdyż żel naszpikowany jest detergentami syntetycznymi – siarczanami, które nieziemsko wysuszają skórę, a tego trzeba unikać.
Ja dopiero od kilku dni zaczęłam stosować wszech i wobec wiadomą zasadę używania bardziej tłustych kremów zimą, nawet pod makijaż. Zawsze do tej pory zwyciężało „e tam, będzie mi się świecił ryj”, ale takie podejście owocowało przesuszoną skórą, ściągnięciem powodowanym oczywiście rozsadzaniem komórek przez ścinającą się wodę, której jest dużo mniej w tłustych, „zimowych „kremach. Niech żyje świecący się ryj i zdrowsza skóra! ;)
Ja nie używam typowo tłustych, ale zdecydowanie bardziej treściwych niż latem, naprawdę jest różnica odkąd zastosowałam tą zmianę w pielęgnacji. Dodatkowo częste maseczki nawilżające, jak rok temu na wpadłam, to za pierwszym razem moja skóra dosłownie wypiła grubą warstwę maseczki :)
Ja też jakiś czas temu powiedziałam 'dość’ tzw. chemii w produktach do twarzy. Mam wyjątkowa cienką i wrażliwą cerę, która łatwo się uczula. Ostatecznie wybrałam: ekologiczny olejek arganowy lub olejek z marakui do twarzy rano i wieczorem (nie uczulają, dobrze się wchłaniają i w ogóle są rewelacyjne), tonik jednej z popularnych firm o przyjemnym składzie na przemian z kultową różową Biodermą i Cetaphil do mycia. W międzyczasie peeling enzymatyczny z papai i jakieś łagodzące maseczki.
Efekty są zadowalające, z czasem pewnie coś pozmieniam, ale na pewno będę szła w kierunku naturalnych kosmetyków.
W dzisiejszych czasach ta 'chemia’ atakuje nas z każdej strony, więc w miarę możliwości powinno się jej unikać.
Ja się „nawróciłam” dzięki moim dzieciom, które wysypywało po wszelkich płynach, żelach, szamponach z SLS i innymi tego typu „dobrodziejstwami”. Teraz nie mam w łazienkowej szafce prawie żadnych gotowych kosmetyków. Twarz myję czarnym mydłem (savon noir), tonik – rozcieńczony ocet jabłkowy, serum do twarzy – olejek z awokado, krem na dzień – nierafinowane masło shea. Dzieciaki myję mydłem z Aleppo (polecam!) i smaruję olejem ze słodkich migdałów, a czasem kokosowym. Siebie tez smaruję tymi olejami. Maseczkę na twarz robię sobie z glinki rhassoul zmieszanej z woda i odrobiną oleju (migdałowego, kokosowego), peeling – rękawicą kessa. Tylko dobrego naturalnego szamponu jeszcze szukam. Powiem szczerze, że moja skóra wygląda lepiej niż kiedykolwiek, nic mnie nie szczypie, nie swędzi, nie łuszczy się, porów nie widać. Jestem w końcówce trzeciej ciąży – rozstępów udało się uniknąć. A zestaw do pielęgnacji dla całej rodziny (i dla noworodka, i dla średniaków, i dla matki – ryczącej trzydziestki) da się skompletować za cenę jednego kremu z wyższej półki. No i mam tę satysfakcję, że nie daję zarabiać koncernom i nie kupuję produktów, w których głównym składnikiem jest woda i parafina.
Marysiek a jaki masz typ skory? Ciekawe rzeczy tutaj zapodalas:)
Ja mam skórę normalną, bezproblemową. Troszkę bardziej tłustą w strefie T. Dzieciaki mają suchą (jak to dzieci). U nas ten zestaw się sprawdza. Koleżanka z suchą skórą twierdzi, że czarne mydło jej skórę trochę za bardzo wysusza.
Dzięki!
polecam szampon z Zielonego Laboratorium, jak rowniez wszystkie inne ichnie kosmetyki
polecam szampon Hipp lub organique. Włosy możesz tez umyc mydłem allepo, ale tym 5-20-procentowym
Na bloga Caroline trafiłam dłuższy czas temu, ale dość szybko go porzuciłam. Kiepski layout sprawił, że uznałam ten blog za nieciekawy. Oczywiście dość szybko plułam sobie w brodę (tak się mówi?!). Właściwie to nie na temat, ale dość dobrze pokazuje, że oceniamy po okładce.
trochę głupoty z tym pienieniem :> pienią się mocne detergenty – to fakt, czyli SLS, SLES i one faktycznie mają prawo wyszuszać (btw – dermoprotektor ma SLS tylko pod sam koniec składu), ale są też inne lekkie detergenty np kokoamidopropylobetaina (pieni się znacznie mniej, jest delikatniejsza, często w kosmetykach myjących dla dzieci) lub naturalny wyciąg z mydlnicy lekarskiej (pieni się jak cholera!). to, że się pieni to nie znaczy że to źle. akurat cetaphil jest mega dziwnym kosmetykiem dla mycia twarzy, ponieważ po wodzie zawiera emulgator, potem glikol propylenowy (bardzo sporny składnik, rozpuszczalnik, pani której bloga polecasz nie pisała o nim?), potem trzy parabeny (nie demonizuję ich, są gorsze konserwanty, ale szyld na kosmetyku, że dla wrażliwej skóry z tyloma konserwantami?) i detergent o którym mówiłam. ja zakochana jestem w żelach do mycia twarzy z fitomedu – te które pienią się jak cholera, bo z mydlnicą :-) olej awokado super sprawa, polecam arganowy! pozdrawiam ciepło, już-prawie-kosmetolog :-)
to, że trzy parabeny, to może znaczyć, że ogólnie konserwantów jest w kosmetyku mniej. mieszanki parabenów są skuteczniejsze niż pojedyncze parabeny, dlatego też nie trzeba ich tyle dodawać do kosmetyku, żeby zachował swoje własności.
Pewnie będziecie się śmiały (śmieli?), ale ja używam toniku i… kremu do tyłków dla niemowląt (PUPIKone). :) Cudownie radzi sobie z podrażnieniami, trądzikiem, drobnymi przebarwieniami. Poza tym używałam kiedyś bardzo namiętnie kremu bebe (nie tego koloryzującego, chodzi mi o firmę bebe) z zieloną herbatą (a może jaśminem?), ale niestety w żadnym polskim sklepie go nie widziałam. Strasznie żałuję, bo cudownie nawilżał i był niewiarygodnie lekki, ale no cóż, proza życia.
Mam nadzieję, że nie ma tu jakiś antyspamowych blokad, ten krem do pupć niemowlaków to ten http://www.nowafarmacja.pl/pupikone-krem-pielegnacyjno-ochronny-z-tlenkiem-cynku-75-g ? Skomponuje się z moją oliwką dla dzieci ;)
Droga Joasiu uwielbiam twojego bloga, post jest świetny, ale mam jedno zastrzeżenie- Cetaphil. Zabrzmię skrajnie, ale to jest zło. Wiem, że jest to preparat zmywalny, ale zdecydowanie go odradzam. Spójrz na jego skład. Jest fatalny, praktycznie nie ma żadnego dobrego składnika. Dokładnie dziś na wykładzie z Technologii Form Kosmetyków omawialiśmy ten produkt. Składniki mogą zaszkodzić, jak nie teraz, to za parę lat odkładając się w skórze i innych organach. Można na rynku znaleźć szereg lepszych i często dużo tańszych preparatów jak chociażby Ava. Najbardziej jednak polecam metode OCM czyli zmywanie buzi olejami. To naturalna metoda i tania. Polecam :) a jeśli chodzi o wybór kosmetyków to radzę kierować się składem produktu. Pozdrawiam Cię ciepło!
Zgadzam się! Cetaphil ma straszny skład. Nie pamiętam dokładnie – ale wystarczy wpisać trzy pierwsze „ingredients” (poza aqua) do Google’a i mamy nieprzyjemną niespodziankę. Olej myjący z drzewka herbacianego z Biochemii Urody niepodzielnie rządzi.
wydawało mi się,że byłaś kiedyś fanką olejku do mycia z biochemii urody. sama dzięki Tobie zakupiłam ten specyfik i jestem szczerze zadowolona, mogę wiedzieć czy coś oprócz w/w bloga skłoniło Cię do rezygnacji z tego produktu?
Jasne:) Lenistwo! W ogóle porzuciłam zamawianie jakichkolwiek kosmetyków ze sklepów z półproduktami, bo nie chce mi się z tym wszystkim babrać, denerwują mnie brzydkie opakowania (wiem, wiem:)), i nigdy mi się nie chce tego wszystkiego przeglądać (bo zawsze mnie wciągną kolejne i kolejne podstrony), czytać, pamiętać o tym, żeby zamówić. Gdybym była jakoś bardzo wkręcona w temat, to pewnie byłaby to super opcja, teraz za bardzo przeszkadzają mi niezbyt przyjazne użytkownikowi strony, średnie opakowania itp. Sama idea bardzo mi odpowiada i myślę że prędzej czy później do tej opcji wrócę w jakimś okresie mobilizacji, ale chwilowo po prostu mi się nie chce.
Jakiś czas temu Agnieszka z kanału nieesia25 na YouTube wrzuciła swoją relację ze spotkanie kosmetycznego, które odbyło się w Londynie. Jednym z gości była właśnie Caroline Hirons. Agnieszka zapytała ją oraz drugiego zaproszonego specjaliste co sądzą o kosmetykach, które można wykonanć samemu w domu (typu biochemia urody). Oboje wypowiedzieli się negatywnie, ze względu na wątpliwe pochodzenie składników, brak testów klinicznych etc.
Sama od pewnego czasu jestem dużą fanką Caroline Hirsons i mam bardzo podobne odczucia co do prowadzonego przez nią bloga. Kilka z jej rady podziałały i u mnie chociaż nie stosuje polecanych przez nią kosmetyków, niestety dostępność i ceny robią swoje.
Nic dodać, nic ująć. Nie chcę robić reklamy, ale ja trzymam się kosmetyków z Biochemii Urody i używam oleju kokosowego. Olej kokosowy to mój krem nawilżający, moja skóra odrzuca wszystko, nawet Avene i La Roche Posay.
Nie lubię kosmetyków, dla mnie wszystkie apteczne są „oszukane” i uczulające, że nie wspomnę o mazidłach z kosmetobutików typu Sephora czy Douglas. Kosmetyki Chanel mają taki skład, że włos się na głowie jeży. Równie dobrze można sobie twarz posmarować niezastygniętym asfaltem.
Kolejny rewelacyjny post. Twoje podejście „slow” jest bardzo inspirujące, a jednocześnie wygląda na to, że do tej pory żyłam „ultra-slow”, tylko nie zdawałam sobie z tego sprawy. Fajnie kiedy ktoś Ci to wyłoży „kawa na ławę”.
Cetaphil odradza same Caroline….kiedyś polecała ten produkt, ale ostatnio wspomniała, że jego skład się zmienił. Po czytaniu bloga Caroline zmieniłam parę rzeczy w codziennej pielęgnacji:
– myję twarz 2 razy jeśli miałam make up + SPF
– łykam suplementy z tranem
– wprowadziłam do pielęgnacji tonik (po umyciu twarzy) – ten krok mi nie służy
– wprowadziłam do pielęgnacji serum – rano przeciwzmarszczkowo-nawilżające (po tym SPF), wieczorem uderzające w moje przebarwienia i plamy potrądzikowe (po tym krem nawilżający) – niestety serum z drugiej kategorii chyba też mi nie służy, podrażnia
– myję rano buzię, zamiast oczyszczania jej płynem micelarnym
– płyn micelarny stosuję do demakijażu oczu lub przed umyciem buzi, nie po jej umyciu
– używam mgiełek nawilżających.
Niestety moja buzia jest b problematyczna – zaczerwieniona, kapryśna, naczynkowa…pełna przebarwień po różnych „niespodziankach”, z rozszerzonymi porami :( ech
Krótko mówiąc, less is more. Także w łazience :-)
Nigdy nie myłam twarzy rano, ale po poprzednim poście, gdzie wspomniałaś o tym blogu, zaczęłam. I widzę różnicę, twarz nie świeci się tak w ciągu dnia, wydaje mi się bardziej oczyszczona i świeższa, nie przesusza się i mam mniej zaskórników. Planuję jeszcze kupno 7 ręczników do twarzy i zakup lepszego płynu do mycia.
Co do pienienia się, to wiem, że jest to prawda w przypadku szamponów. Ja używam od czasu do czasu szamponu Selsun Blue do włosów przetłuszczających się, ponieważ miałam swego czasu spory problem z tym. Szampon nie jest tani, ale pomaga! Nie pieni się jednak i przed nim myję szybko głowę jakimś tanim szamponem, spłukuję i wtedy dopiero nakładam Selsun, bo bez tego nie ma piany i ciężko jest włosy umyć.
to może ja tez powinnas zalozyc bloga, bo to co ona napisala to ja to wszystko wiem od dawna i przynajmniej dla mnie się to wydaje oczywiste, ale wiem, ze nie dla wszystkich :)
Cetaphil budzi moje wątpliwości ze względu na zawartość silikonów, przed którymi ostrzega wielu specjalistów pisząc np., że mogą powodować nasilenie objawów trądzikowych, bo „zatykają” skórę. I choć stosowanie kosmetyków z silikonami jest przyjemne, bo skóra jest po nich jedwabiście gładka, to „film” jaki pozostawiają może mieć, w dalszej perspektywie, niekorzystne działanie. Trudno mi te opinie czy porady oceniać – nie jestem specjalistą. Ale ponieważ mam problem z zanieczyszczaniem się skóry, to jak czytam, że coś blokuje pory – od razu włącza mi się czerwona lampka ;) Co sądzicie o silikonach? Może ktoś wie więcej na ten temat?…
Jednym silikony szkodzą, innym nie. Ja nie lubię, nie toleruję, nie używam, ale innym nie bronię – niech robią, co chcą. Cetaphil silikonów nie ma.
Ja przerzuciłam się na naturalne kosmetyki i jest dużo lepiej. Cethapil, wiesz, że sama dość długo używałam, ale po dokładniejszym zapoznaniu się ze składem, wolałam wybrać inne produkty. Teraz używam płynu micelarnego tylko do makijażu oczu (choć oleje podobno są najlepsze do demakijażu), twarz myję mydłem Aleppo. Stosuję hydrolat różany (fajnie łagodzi i nawilża) i olejek arganowy :) Zabawne, bo zawsze wylewam sobie trochę tego olejku na lewą dłoń przed wsmarowaniem w twarz i zauważyłam, że tę właśnie dłoń mam dużo gładszą, jaśniejsza niż prawą, czyli ten olejek faktycznie mam moc ;)
Jezeli ktos nie chce bawic sie w polprodukty i olejki to calkiem przyzwoity jest zel rossmannowski rival de loop. Weganski i sklad chyba tez nienajgorszy ( w kazdym razie bez wszelkiej masci PEG-ow i SLS, przynajmniej ja sie niedoczytalam…). Ja obecnie do zmywania buzi uzywam mleczka weganskiej marki Amie, do kupienia na Ebay’u i na stronie cutecosmetics.co.uk. Nadal nie jest idealnie ale nigdy nie bylo ;) Hydrolat rozany pachnie pieknie ale jakos nie czulam by moja twarz byla wlasciwie oczyszczona…
Rival de loop jest spoko:) plym do mycia sie wlasciwie nie pieni, skład krótki i kosztuje 5zl – dla mnie wypas. Rossmannowska Alterra tez jest ok. Jedna rzecz: kosmetyki na weganie sciagaja czasem skore, trzeba testowac. Nie polecam rozowego kremu z orchdeą z Alterry – ten na noc to pomyłka, krem na noc nie powinien tak wygladac ;)
Olejek arganowy – potwierdzam, jest w nim moc :) Uzywalam tez z awokado i z orzechów laskowych – również polecam.
Ja z kolei mam strasznie suchą i wrażliwą cerę, ale odkąd (przed wieloma laty) pracowałam w sklepie Lush w UK i przez to poznałam specyfik do mycia twarzy Aqua Marina nie zamieniam go na żaden inny. Jest w postaci stałej, więc nie zawiera wody i co za tym idzie, nie potrzebuje żadnych konserwantów. W związku z tym, jego przydatność do zużycia to około 3-4 miesiące, ale nic to, bo zdążę go wykorzystać i zawsze mam świadomość, że to, czego używam do mycia twarzy, jest świeże :). Poza tym kompletnie się nie pieni, więc nie wysusza skóry, a jednocześnie super ją czyści, bo zawiera glinkę, zmiękcza i dostarcza minerały, gdyż zawiera wodorosty.
Tylko pachnie jak sushi :)
https://www.lush.co.uk/product/6439/100g-Aqua-Marina
Joasiu, a czytałaś może „Anatomię władzy”, wywiad-rzeka z Erykiem Mistewiczem? Nie przepadam za nim (teoretyczny guru „marketingu narracyjnego”), ale w tymże wywiadzie wiele razy porusza zagadnienia, które świadomie lub nie (patrząc na niego to raczej nieświadomie) zbliżone są do idei ruchu „slow”, tylko przekładające się na inne dziedziny niż moda i uroda. Pewnie czytałaś, to nie będę się rozpisywać, ale jeśli nie – to bardzo polecam (wydawnictwo Czerwone i Czarne). Sam człowiek jest nieciekawy, ale przykłady jakie podaje w tej książce są ciekawe i fajnie prowadzą do popularnych teraz teorii. Tak tylko wspominam :) Miłego dnia!
Uwielbiam Caroline i też przerzuciłam się na pielęgnację wg Jej zasad i bardzo mi to służy.
Nawet kiedyś Ci wspominałam o Niej w jakimś komentarzu, ciekawe, może też się przyczyniłam do Twojego odkrycia bloga Caroline :).
Jakiego używasz toniku?
Czytasz mi w myślach? Właśnie miałam szukać coś na ten temat, myślę o tym od kilku dni, a tu podane na tacy :)
Bardzo rozsądny post :) Cenne uwagi dajesz
Ostatnio poszukuję olejku z awokado, ale nie wiem który to jest ten ,,właściwy”, ze wzgledu na całkiem sporą rozpiętość cen. Czy ten 30zł/200ml jest juz ok czy lepiej zainwestować w 100ml za 70zł? A może znacie jakieś firmy godne polecenia?
Jeśli mogę, to chciałam dorzucić pewną uwagę. Rano przeczytałam Twój wpis i ponieważ kończy mi się już płyn oczyszczający do twarzy, pomyślałam, że rzucę okiem na używany przez Ciebie Cetaphill (zwłaszcza, że jest to „dermokosmetyk” bardzo polecany dla wrażliwej skóry). Ostatnio bardzo zajmuje mnie temat bezpiecznych kosmetyków, ponieważ dorobiłam się potomka i bezustannie sprawdzam składniki kosmetyków (nawet tych reklamowanych, jak słusznie zauważasz, jako „bezpieczne” itd.). Stąd pojawiło się moje wielkie zdziwienie, gdy przeczytałam skład Cetaphilu. Zawiera on 8 składników, z czego jedynie woda jest składnikiem „dobrym”, a reszta to składniki znajdujące się na czarnych listach chemikaliów, które nie powinny być używane w kosmetykach (water, cetyl alcohol, propylene glycol, sodium lauryl sulfate, stearyl alcohol, methylparaben, propylparaben, butylparaben) – w tym aż 3 parabeny. Więc raczej go nie kupię ;) Pozdrawiam!
U mnie: Cetaphil (najlepsza rzecz na świecie, dziękuję niebiosom za dermatologa, który mi dwa lata temu polecił C), płyn micelarny, olejek arganowy (na noc zamiast kremu; na dzień krem do twarzy Biały Jeleń). I wszystko gra, a cerę mam piekienie wrażliwą i naczynkową ze skłonnościami do przesuszeń. A słyszę na jej temat ciągle komplementy :)
Uwaga! Cetaphil – ten do mycia rzeczywiście ma parabeny, ale balsam do ciała nie – ma inny skład, zero parabenów. Jeśli ktoś poszukuje bezpiecznego i działającego balsamu do bardzo, bardzo suchej i bardzo wrażliwej skóry, to balsam Cetaphil polecam. Mam atopowe zapalenie skóry i wypróbowywałam wiele, z tym się zaprzyjaźniłam kilka lat temu.
Toniki maja w sobie cos podejrzanego ;) lepiej złapać zielona herbata, ktora i tak sie – jak wnoszę – pije, jakas cytrynkee, sode, moze miod (zalezy, czy vegan czy nie) i zrobic sobie samemu.
Jesteś niesamowita:) Kilka dni temu dodałam do listy zakupów 6 ręczniczków aby zmieniać codziennie (jeden już mam). Koszt niewielki polecam każdemu. Co do Cetaphilu szczerze nie polecam. Na wykładach omawialiśmy jego skład nie sięgnę po niego nigdy. Do tego wysoka cena jak za taką niską jakość. Polecam picie herbatki z bratka, przemywam takim naparem twarz, do tego myję twarz mydłem z morza martwego z minerałami. Co jakiś czas nakładam maseczkę z zielonej glinki, która działa ten produkt polecam każdemu! Ostatnio natknęłam się glinkę białą kupiłam w aptece za śmieszną cenę 4,60zł dwa woreczki(starcza na 6 razy). U mnie się sprawdziła:) Co do toników mam mieszane odczucia. Z mojego doświadczenia mogę polecić wodę termalną z la roche ale jej cena jest stosunkowo wysoka. Płyn do demakijażu posiadam z Tołpy cena jakieś 24zł za buteleczkę, jest na prawdę dobry. Czy używasz może kosmetyki firmy yes rocher? Jakiś czas temu zaczęłam używać i muszę powiedzieć, że plus dla nich za dbałość o skład kosmetyków, jak i opakowanie aż po klienta. Często tam kupuję obłędne mają zapachy żeli pod prysznic, świetne szampony nie zamienię je na inne. Mam też parę kremów i żaden nie podrażnia, ładnie pachną, są w szklanych pojemniczkach ( a nie jak większość w plastiku) do tego działają. Może Ty Asiu polecasz jakieś kosmetyki, które są na prawdę godne uwagi? Z chęcią bym poczytała i wypróbowała. Pozdrawiam serdecznie z Krakowa!
A.
Używałam chyba WSZYSTKICH wyżej wymienionych kosmetyków do oczyszczania twarzy, jedne były za silne, inne nie działały wcale. W końcu kupiłam żel do kąpieli dla dzieci z Rossmanna Babydream Pflegebad. Pory zwężone, cera nie tak ściągnięta, łatwiej nawilżalna :D makijaż zmywa dokładnie i jednocześnie nie wysusza, nie podrażnia oczu, używam go też jako żelu pod prysznic :) gdyby ktoś się skusił, to polecam kupić dokładnie ten, bo Babydream ma kilka podobnych produktów, które nie działają tak dobrze. Używam go ja z cerą mieszano-suchą i moja przyjaciółka z lekko tłustą. Obie jesteśmy zachwycone :)
a cetaphilu też nie polecam, po jakimś czasie używania miałam mega pozapychane pory.
Hej. A co z olejkiem myjącym z Biochemii Urody? Już go nie używasz? :)
Czytając komentarze pozostaje tylko cieszyć się, że coraz więcej dziewczyn 'nawraca się’ na bardziej naturalne kosmetyki :) Na początku też kupiłam Cetaphil, tylko po to, żeby po miesiącu cisnąć go w kąt – po prostu douczyłam się w kwestii składów a ten faktycznie jest mocno słaby :( Teraz wariuję z OCM, olejkami i hydrolatami i nigdy nie miałam takiej ładnej i promiennej buzi – przestałam używać nawet podkładu, a nakładałam go od lat.
Też oglądałam filmik na kanale Nieesi25, gdzie Caroline (i jeszcze jakiś gość :D ) negatywnie wypowiadała się o półprodukatch do samodzielnego robienia kosmetyków, 'bo nie znamy ich pochodzenia’ – ciekawi mnie ta opinia, bo jak dla mnie to co jest w pudełeczku z kremem (tanim czy drogim) jest jeszcze bardziej tajemnicze i nie wiadomo skąd każdy składnik pochodzi :P Chodziło o marketing? Czy o coś innego? Tak czy tak, te wszystkie olejki 'niewiadomego pochodzenia’ czynią cuda na mojej twarzy i włosach a to chyba najlepszy wyznacznik ich jakości :))
pozdrawiam:)
W dzisiejszych czasach trzeba jednak być świadomym konsumentem – i dla własnego dobra orientować się w naprawdę wielu dziedzinach, kompletnie ze sobą nie związanych. Trzeba przyznać, że to trochę męczące, ale już w nawyk mi weszło sprawdzanie w internecie składów, opinii, for… Ale co zrobić, gdy marketing mówi jedno, a fakty dotyczące produktu (kremu, jogurtu, ubrania czy butów, sprzętu turystycznego czy samochodu) są zupełnie inne.
Mając (dobrze po dwudziestych urodzinach) spore problemy z trądzikiem, już ładnych parę lat temu przerzuciłam się na naturalną, nieprzekomplikowaną pielęgnację. Wyszło mi to na dobre. I portfelowi w sumie też. Teraz raz na jakiś czas w przypływie lenistwa zdarza mi się zdradzić własnoręcznie robione serum na rzecz jakiegoś aptecznego, i zawsze wracam pokornie do półproduktów.
Na wizażu jest specjalny dział, chyba Biochemia się nazywa, tam sa prawdziwe ekspertki od składów, kosmetyków, olejów, mazideł.
pozdrawiam Cię serdecznie
Mogłabyś napisać jak wygląda Twoja naturalna pielęgnacja przy trądziku? Czego używasz?
Wydaje mi się, że jeśli chodzi o pielęgnacje twarzy, to warto jak najszybciej znaleźć dla siebie odpowiedni krem – dobre nawilżenie i zapobieganie przebarwieniom, zmarszczkom itd., to podstawa :)
A gdzie można kupić zestaw takich ręczniczków? I jakiej firmy olejek arganowy warto kupić?
Tez od pewnego czasu staram przerzucic na naturaln(iejsz)a pielegnacje i moze kogos zainteresuje, co sie u mnie sprawdza? (cera b. sucha)
– do oczyszczania twarzy:
Ultrabland (balsam do oczyszczania twarzy i demakijazu z Lusha)
Orange Essence Facial Cleanser firmy Burt’s Bees (kremowy zel do oczyszczania twarzy, nie pieni sie, ale tworzy przyjemna emulsje, ktora nie wysusza skory, no i pieknie pachnie zapachem obieranej pomaranczy)
Leave-On Purifying Cream z Pheonome, emulsja do oczyszczania twarzy, troszke wiekszy wydatek
– tonik: jakikolwiek z Lusha (trzy do wyboru)
– nawilzanie/natluszczanie:
kremy Weleda, linia migdalowa oraz Skin Food, czyli bardzo tresciwy, poltlusty krem, ktory niby jest na suche czesci ciala jak dlonie, skorki przy paznokciach, stopy, lokcie, etc, ale zima uzywam go na cala twarz, bo swietnie chroni przed mrozem i suchymi skorkami
olejek Alterra w kapsulkach – fajna kuracja, nakladana samodzielnie lub jako serum pod krem :)
Zdaje sobie sprawe, ze wiekszosc jest dostepna tylko w UK/przez internet, ale zawsze moze ktos skorzysta :)
PS Ostatnio bardzo podoba mi sie, ze pod wiekszoscia wpisow wywiazuja sie fajne dyskusje i mozna poczytac ciekawe komentarze, naprawde na poziomie. Chyba malo ktory polski blog ma takich fajnych, kulturalnych czytelnikow, ktorzy maja cos do powiedzenia poza „fajne buty, zajrzyj do mnie” :)
Masz rację, można tu miło porozmawiać a do tego na wysokim poziomie. Nie znam innego bloga o takiej przyjaznej atmosferze.Wielki plus za pracę dla Asi!
Nie znałam, zapoznałam się pobieżnie i na pewno przeniosę część zdobytej wiedzy na poziom swoich nawyków pielęgnacyjnych. Nie przekonuje mnie jedynie stanowisko dotyczące filtrów słonecznych – ja zwyczajnie WIDZĘ na swojej skórze spustoszenia jakie wywołuje słońce (pieprzyki, przebarwienia), obserwuję koleżankę lat 42 chodzącą regularnie na solarium i mającą cerę gorszą niż moja 60- letnia mama, więc codziennej aplikacji kremu z filtrem spf 50 będę się nadal trzymać. Olejek arganowy i olej kokosowy w mojej pielęgnacji obecne są od dawna (olejowania włosów olejem kokosowym nie da się przecenić, a olejek arganowy nakładam codziennie pod krem), używam też olejku Babydream fur Mama z Rossmanna – wg włosomaniaczek ma genialny skład i czasem też olejków Alterry . Dzięki komentarzom dowiedziałam się o mydle z Aleppo, na pewno skorzystam. Jeszcze pytanie do Was dziewczyny i do Ciebie Asiu – gdzie zaopatrujecie się w olej z awokado i migdałowy? U mnie dobrze sprawdza się do mycia żel Pharmaceris czerwony do cery naczynkowej bez SLS i parabenów, ale nie wiem czy ma idealny skład i stary, dobry micelarny płyn Biodermy. Do pielęgnacji mam aktualnie zestaw krem pod oczy i do twarzy Phenome, ale jakoś mnie nie zachwycają, średnio przyjemne w użyciu.
Och jak ja bardzo nie lubię myć twarzy żelami, kremami, piankami itp. Woda micelarna to mój produkt nr jeden i korzystam tylko z jednej i kocham ją nad życie. Ale chyba będę musiała zmienić zwyczaje. No i koniecznie kupić sobie olejek z avocado, bo ostatnio czytam o nim same dobre opinie!
Jedyne czego nie zmienie to nie kupię sobie 3 kremów na noc, na dzień i takiej samej ilości toników. Po pierwsze szkoda mi na nie pieniędzy, po drugie coś czuję, że i tak ich nie zużyję.
Dzięki za ten wpis! powoli zaczynam uzależniać się od Twojego bloga:)
Czy mogę wiedzieć jakiego kremu do twarzy używasz? Ja zawsze używałam ziaji (bo tanie, ładnie pachniały) ale po zerknięciu na skład zostałam nieprzyjemnie przywitana olejami mineralnymi :( szukam teraz czego lepszego
Pozdrawiam!
Próbowałaś kiedyś zmywania makijażu olejem? Ja zaczęłam chyba po wykończeniu próbki emulsji Cetaphilu, jestem zachwycona!
o co chodzi z tym strachem przed olejami mineralnymi? tak , tak , wiem,że Caroline powiedziała, że są be, ale i ona zaleciła zdrowy umiar! Parafina nie jest szkodliwa, w kosmetykach do skóry atopowej i dla niemowląt używa się głównie olejów mineralnym bo nie alergizują tak jak roślinne, a są trwalsze i lepiej natłuszczają. Ja używam kosmetyków z parafina i jestem z nich zadowolona ( np. wspomniana ziaja). Zwłaszcza, że zwykle są i tak wzbogacane olejami roślinnymi. Z peelingów bardzo spodobały mi się kosmetyki Tołpy, które ostatnio weszły do drogerii. Poza tym polecam gorąco kosmetyki z Lawendowej Farmy. Cena mydła niby trochę wyższa niż sklepowego, ale te kosmetyki są rewelacyjne. Odkąd używam ( ja i moja cała rodzina, w tym roczna córeczka), właściwie nie muszę pamiętać o żadnym balsamie do ciała. Nie wspominając juz o innym kosmetykach od pani Ewy jak np kostka shea…mmm:)
Hej, czesto czytam Twojego bloga, ale to moj pierwszy komentarz – po prostu nie moge nie podziekowac za pokazanie bloga Caroline. Jest fantastyczna! Przeczytalam praktycznie od deski do deski. Pozdrawiam :)
hej, a jaki skład ma Twój cethapil? bo znalazłam w Internecie następujący: „Aqua, Cetyl Alcohol, Propylene glycol, Butylparaben, Methylparaben, Propylparaben, Sodium Lauryl Sulfate, Stearyl Alcohol, FIL 0214.V00.” wobec czego po pierwsze wysusza bo zawiera alkohol w składzie , po drugie sulfaty dzięki którym się pieni no i po trzecie mnóstwo „wypełniaczy”, parabenów, które zatykają pory… pozdrawiam
na ytb śmiga teraz filmik, gdzie pani ekspertka nivea mówi o tym, że skóra lubi systematyczność – czyli częstemu zmienianiu kremu mówimy nie.
a pieniące się produkty to okropny SLS.
mnie się przestała przesuszać cera odkąd nie dotykam jej wodą, rano i wieczorem zmywam twarz micelem, a po nim wodą termalną. Niestety musiałam się przeprosić z olejami mineralnymi zimą, do tej pory nie znalazłam kremu wystarczająco natłuszczającego/łagodzącego zaczerwienienia wynikające z przesuszu bez parafiny.
Dziewczyny, polećcie jakiś zaufany sklep z olejami…