Joanna Glogaza

strona główna > artykuły

In a Paris state of mind

Dziś relacji z Paryża część druga- niespodziewanie okazało się, że zdjęć mam tyle, że wkrótce pojawi się jeszcze i trzecia. Otwierają ją zdjęcia z sobotniego poranka- skuszone postem Karoliny, piszącej bloga Paryż z Lotu Ptaka (który naprawdę polecam wszystkim wybierającym się do Paryża, niewybierającym zresztą też- ten blog to jedna z tych perełek, które przywracają wiarę w blogosferę; a o samej Autorce więcej w następnym poście), wybrałyśmy się wczesną porą na Les Puces St. Ouen, czyli wielki targ staroci na obrzeżach miasta. Zanim jednak wsiadłyśmy do metra, naszym paryskim zwyczajem pochłonęłyśmy śniadanie w plenerze- tym razem w tempie ekspresowym, bo koło naszej ławki kręciło się sporo niepokojących gołębi.

 

Topshop dress and House blouse

Les Puces St.Ouen to najbardziej niesamowity pchli targ, jaki widziałam. A widziałam ich sporo, bo staram się zaliczyć jakiś wszędzie, gdzie akurat jestem- mam wrażenie że takie miejsca wyjątkowo dużo mówią o mieście. Na blogu pojawiły się zdjęcia z targów z Lubljany, Perugii, Krakowa, ale miałam okazję zobaczyć ich dużo więcej- żaden jednak swoim rozmachem nie dorównywał paryskiemu. St. Ouen to właściwie nie jeden targ, ale zbiór rynków, z których każdy specjalizuje się w innej dziedzinie- są targi z drogimi antykami, z obrazami, z ogromną ilością starych książek i gazet, a w końcu i klasyczne targi staroci/osobliwości, gdzie znajdziemy wszystko i nic, a także szereg innych dziwactw. Poniżej ta bardziej ekskluzywna część targu- buldożek niestety nie był na sprzedaż.

 

 

 

 

 

 

 

A to już pchli targ z prawdziwego zdarzenia, czyli pełno ludzi, tysiące przedmiotów niewiadomego zastosowania i osobliwi sprzedawcy. Chyba wiem już gdzie twórcy Toy Story szukali inspiracji, kiedy rysowali armię zmutowanych zabawek.

 

 

 

 

 

 

 

Moje absolutnie ulubione stoisko- sklep na samym początku targu Marche Biron, w którym, jeżeli tylko najdzie nas ochota, możemy kupić części starych karuzeli. Jest samolot, jest żyrafa, jest i latająca świnia- o tym miejscu też pisała Karolina i niesamowicie się ucieszyłam,kiedy udało nam się je znaleźć (właściwie równie dobrze można powiedzieć, że sklep znalazł nas, bo po prostu trafiłyśmy na niego przypadkiem, plątając się między stoiskami).

 

 

Po wielogodzinnym chodzeniu po targu zrobiłyśmy się głodne, pojechałyśmy więc w okolice Montmartre, żeby poszukać miejsca na obiad. Wybrałyśmy niewielkie lokalne bistro w bocznej uliczce, z dala od głównych turystycznych traktów, i znowu świetnie trafiłyśmy, w dodatku obsługa okazała się być bardzo miła i jeszcze bardziej przystojna. Zjadłyśmy tradycyjnie podaną kurę i kaczkę- może mało spektakularne dania, ale za to idealnie przyrządzone.

 

 

 

Bo’Man, 33 Rue de Notre-Dame de Lorette

Później wybrałyśmy się na Rue Lepic, żeby odszukać Cafe des Deux Moulins, tą samą, w której pracowała filmowa Amelia. Znalazłyśmy, ale miejsce nie zrobiło na nas najlepszego wrażenia, zajrzałyśmy więc tylko do środka i poszłyśmy dalej. Mam wrażenie, że popularność, jaką przyniósł kawiarni film, skutecznie pozbawiła ją charakteru.

Zamiast jeść deser w zatłoczonej kawiarni, przeszłyśmy się do piekarni/cukierni Coquelicot, tuż przy metrze Abesses. Poleciła mi ją w mailu Marysia- nie dość że wnętrze jest urocze, obsługa niesamowicie miła, to jeszcze można tam kupić genialny creme brulee, podobno najlepszy w Paryżu. Tak właśnie uczyniłyśmy i miałyśmy w planie zjeść go, siedząc na ławce na pobliskim Square Jehan Rictus i podziwiając ścianę z wyznaniami miłości w różnych językach, jednak w związku z tym że zaczęło padać, musiałyśmy się przenieść pod budkę strażnika. Nie przeszkodziło nam to zupełnie w odbiorze deseru- nie wiem czy był to najlepszy creme brulee w Paryżu, ale na pewno był najlepszym, jaki jadłam, a ponieważ to jeden z moich ulubionych deserów, to jem ich naprawdę sporo. Krótko mówiąc, był super i bardzo polecam.

 

 

 

 

 

 

 

Coquelicot, 24 Rue Abesses

Jeżeli chodzi o sam Montmartre, to fajnie jest się po prostu powłóczyć po jego licznych uliczkach, nie przejmując się zbytnio mapą i unikając brzydkiej głównej ulicy, prowadzącej od metra Anvers do stóp wzgórza, na którym znajduje się Sacre Coeur. Przy odrobinie szczęścia można natknąć się na ukryte, tajemnicze ogródki, dziwne rzeźby, stare księgarnie, cmentarz czy urokliwe winnice.

 


I na koniec nasza kolacja z któregoś dnia, czyli ślimaki- znajomi zabrali nas w miejsce, gdzie podobno są naprawdę dobrze przyrządzone. Mnie nie zachwyciły, chociaż przeszkadzała mi chyba głównie świadomość, że to co jem to jednak ślimak, kłócąca się z moim plebejskim gustem jedzeniowym. Ani i innym znajomym bardzo smakowały. Adresu ani nazwy nie pamiętam, poza tym inne zamówione tam przez nas potrawy były dość nędzne, myślę więc że nie warto tego miejsca polecać.

Pierwszą część relacji z Paryża możecie przeczytać tutaj, a inne posty z podróży pod tym linkiem. Kolejna część wkrótce. 

Dzięki za lekturę!

Jeśli nie chcesz przegapić moich nowych artykułów, odcinków podcastu czy książek, zostaw swój adres e-mail:

60 thoughts on “In a Paris state of mind”

  1. Sukienka z TS śliczna, ale nie przekonuje mnie ta założona na nią bluza. Bez obrazy, ale wyglądasz jakbyś była w 4. miesiącu ciąży, po prostu zniekształca Ci ta stylizacja sylwetkę. Niemniej zdjęcia są bardzo urokliwe, pozdrawiam!

  2. Uwielbiam Cię jesteś niesamowita, tak jak i Twoje relacje ! szczerze zazdroszczę Ci tego pobytu i rozpalasz jeszcze bardziej mą ochotę na podbicie Paryża w przyszłym roku :)
    pozdrawiam ciepło

  3. Świetna relacja, czekamy na trzecią część i na pewno też bardzo chętnie zobaczymy czwartą. Targi staroci to chyba to co każda z nas kocha… A co do ostatniego zdjęcia, my uwielbiamy ślimaki, z nóżkami żabimi jest trochę gorzej, ale one i tak smakują jak przesuszony kurczak :) pozdrawiamy

  4. Uwielbiam pchle targi, teraz jestem w Dublinie i mam zamiar wybrać się na tutejszy. Muszę jednak poczekać na ostatnią niedzielę miesiąca, bo właśnie wtedy się odbywa :)

    Czekam na następny post o Paryżu, świetna relacja i fantastyczne zdjęcia.
    pozdrawiam :)

  5. moze w nastepnym poscie napiszesz tez cos o tym slynnym paryskim stylu? jezeli rzeczywiscie jest tam cos takiego ;) btw ta glowa lalki na krzesle jest przerazajaca

  6. Obejrzałam zdjęcia, przeczytałam post i chyba rozejrzę się za jakimiś tanimi lotami… Bardzo przemawiają do mnie pchle targi i francuskie kulinaria. Ślimaków już próbowałam i lubię:) Czekam na 3 część relacji!

  7. Wyglądasz na zdjęciach lepiej niż niektóre modelki! Jak ty potrafisz tak pozować? Tzn. Jak wygląda twoja sesja zdjęciowa? Skąd wiesz jak się ustawić, gdzie dać nogę/rękę, jaką minę zrobić, gdzie popatrzeć, itd.? A może jakieś rady pod tym kątem dla początkującej blogerki? ;D

  8. Mnie też absolutnie nie przekonuje połączenie takiej bluzy z taką sukienką. Niemniej jednak bardzo podobają mi się zdjęcia z Paryża :) Dziwny zbieg okoliczności, bo dziś w nocy śniło mi się, że byłam w Paryżu właśnie.
    Pozdrawiam

    1. Błąd. To było tak: W Paryżu najlepsze kasztany są na placu Pigal(jakkolwiek się to pisze). Odzew: Zuzanna lubi je tylko jesienią, przysyła ci świeżą partię.

      Nawiasem mówiąc kasztany są niedobre tak ogólnie, a J-23 tak ogólnie najlepszy.

  9. Zdecydowanie najlepszy sposób na zobaczenie i poczucie miasta to właśnie szwendanie się po jego uliczkach i jedzenie/picie w malutkich knajpkach z autochtonami;)
    mieszkałam we Francji w sumie półtora roku i Paryża nigdy dobrze nie zobaczyłam…Ale wszystko przede mną;)

    pozdrawiam:)

  10. oj tak, uwielbiam ten pchli targ, w zeszłym roku upolowałam tam portfel jimmy’ego choo za 6 euro (oczywiscie po targowaniu się), który jest najlepszym portfelem świata! na pewno wrócę tam w najblizszych miesiącach (za 3 tygodnie wyprowadzka właśnie do paryża), już nie mogę się doczekać.

    pozdrawiam, bardzo lubię twego bloga. ula m.

  11. Ja pamiętam moje żabie udka, które choć dobre, na zawsze pozostał żabami. Także z obiadu nici. I ja uwielbiam się włóczyć po Montmartre, w tej okolicy najlepiej jest po prostu zgubić mapę!

    Pozdrawiam,
    Czmiel

  12. Twoje relacje z podróży zawsze są fantastyczne – pełne dynamizmu i niezwykle przyjemne w odbiorze. Cieszę się, że tym razem padło na Paryż, bo od zawsze moim marzeniem było tam pojechać i uwielbiam czytać o nim z tej innej, nieprzewodnikowej perspektywy.
    Zdjęcia są cudowne, jak zawsze – oddają dokładnie to co trzeba. Chociaż przyznam, że chciałabym zobaczyć więcej – jakieś widoki, panoramy, paryskie ulice i uliczki, a przede wszystkim ludzi! I Ciebie z Paryżem w tle, żeby posty nie stały się bezosobowe. ;) Masz dobre oko do fotografowania ludzi i potrafisz uchwycić to co najciekawsze. I chyba to czyni Twoje relacje z podróży takie interesujące. Te ślimaki na końcu mnie przeraziły. Podziwiam, że w ogóle odważyłaś się spróbować, ja na sam widok mam ciarki na plecach. ;P Nie jestem fanką słodyczy, jednak na creme brulee z Coquelicot nawet ja miałabym ochotę.

    Mam takie praktyczne pytanie dotyczące zakwaterowania, może mogłabyś dać mi jakąś wskazówkę.Jak wiadomo, ceny są raczej różne, jeśli chce się wybrać do Paryża na własną rękę. Ciekawi mnie, czy zatrzymałaś się tam u znajomych, czy może znasz jakiekolwiek pokoje gościnne/hostele/cokolwiek, gdzie możnaby przenocować za rozsądną cenę. ( rozsądną – w domyśle – po prostu taką, żeby się nie zrujnować na kilka dni pobytu in Paris ;) )

    Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy!

    1. dzięki! my spałyśmy kilka nocy u znajomych, a kilka w hotelu Lecluse w pobliżu Montmartre- polecam przejrzeć booking.com, zdarzają się spore promocje, pozdrowienia!

  13. Ja strasznie żałujęl bo liczyłam że uda mi się po raz pierwszy, choćby na jeden dzień odwiedzic paryz bo jestem aktualnie w brukseli, ale że nikt z rodziny nie chciał mnie tam zabrać, bo jest to na tyle niedaleko ze każde z nich było tam co najmniej dwa razy, z moch planow nici. Mam jednak nadzieje ze odwiedze to, ponoc przereklamowane ale jednak z wieza eiffla, miasto :)

  14. Przeglądałam Twoje stare zdjęcie i tak mnie naszło: gdzie jest Guziec a właściwie czy jest jeszcze Guziec?

    Pozdrawiam
    staaara czytelniczka

  15. Jakie blogi modowe, których autorki mają naprawdę dobre poczucie smaku (jak Ty ;) ) i nie stawiają na szaleńczą konsumpcję, ale raczej na rozsądny minimalizm, mogłabyś polecić? Z góry wieeelkie dzięki za odpowiedź! :)

  16. Bardzo przyjemnie czytało się obie relacje, zazdroszczę wycieczki :)
    Odejdę od tematu Paryża, ale zostanę przy podróżniczym.
    Powiedz mi proszę czy znasz może jakieś blogi, albo sama możesz polecić jakieś ciekawe miejsca w Berlinie?
    Będę bardzo wdzięczna za wszelkie sugestie.

  17. Ale piekne miejsca, ja chyba w zadnych z nich nie bulam, trzeba by chyba miec z miesiac zeby zwiedzic chociaz polowe tego. Ja bylam juz 2 razy i to tylko na weekend, kocham to miasto i chyba nigdy nie bede miala jego enough :) Pozdrawiam!

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *