Joanna Glogaza

strona główna > artykuły

Manifest slow fashion

Zastanawialiście się kiedyś nad tym, jak prowadzenie bloga o modzie wpływa na jakość i funkcjonalność garderoby? Wydawałoby się, że ubrania podrzucane regularnie przez firmy odzieżowe i projektantów, częste zakupy i nieustające inspiracje płynące z innych blogów czy magazynów powinny skutkować szafą marzeń, w której problem „nie mam się w co ubrać” nie istnieje. Niestety, w rzeczywistości jest niemal odwrotnie, a przynajmniej było tak w moim przypadku. Tony ciuchów wypadały przy każdej próbie otworzenia szafy, powodując ciągły bałagan, rozpacz przy pakowaniu i stres przy każdej przeprowadzce. W końcu stwierdziłam, że dłużej tak nie wytrzymam i muszę coś zmienić- od kilku miesięcy moje podejście do zakupów i ubioru w ogóle przeszło sporą metamorfozę. Główne założenia tej małej rewolucji przedstawiam w punktach poniżej. Zastanawiam się czy tym postem nie zapoczątkować nowej serii na blogu, dotyczącej budowania wartościowej i funkcjonalnej garderoby- jestem dopiero na początku drogi i takie uporządkowanie na pewno by mi pomogło, a może przy okazji przydałoby się jeszcze komuś innemu.

 

 

 

1. Kupuję tylko te ubrania, które uważam za idealne. Takie, które po przyniesieniu do domu będę z podekscytowniem przymierzać do wszystkiego co mam w szafie, a nie rzucać w kąt z nieoderwaną metką (co wcześniej niestety czasem mi się zdarzało). Nie obniżam standardów tylko dlatego, że nie mogę znaleźć ideału- jeżeli wymarzyłam sobie konkretną kurtkę o określonym kroju, kolorze itp., szukam tak długo, aż znajdę- nie uznaję kompromisów i nie kupuję rzeczy „prawie takich”, jakie chciałam kupić. Prawie to za mało.

 

2. Pozbywam się wszystkich ubrań, których nie noszę.  Sporo ubrań wyrzuciłam, sporo oddałam, część sprzedałam albo planuję sprzedać, ale nie zebrałam się jeszcze do zrobienia zdjęć.  Jestem naprawdę bezlitosna- lecą wszystkie rzeczy, które z jakichś powodów zalegają w szafie. Często same w sobie mi się podobają, ale jakoś nie czuję się w nich najlepiej, nie widzę więc sensu w ich przetrzymywaniu. Jedyny wyjątek robię dla rzeczy, które noszę rzadko, bo na przykład nadają się tylko na specjalne okazje, ale wciąż mi się podobają, dobrze się w nich czuję i wiem, że jeszcze nie raz je założę, a także dla tych, które z jakiegoś powodu mają dla mnie szczególną wartość- nawet jeżeli nie chodzę w nich zbyt często, to nie chcę ich wyrzucać, bo pełnią funkcją pamiątek. Są to jednak tylko naprawdę wyjątkowe rzeczy i jest ich bardzo mało.

3. Planuję swoją garderobę. Zastanawiam się co jest mi potrzebne, co chciałabym mieć, co powinnam w swojej szafie uzupełnić. Trzymam się z dala od stereotypowych list w stylu „100 rzeczy, które każda kobieta powinna mieć w swojej szafie”, mam swoją własną, subiektywną listę żelaznych elementów. Przed kupieniem czegoś nowego analizuję, czy będzie pasowało do reszty posiadanych już przeze mnie rzeczy i czy do nowej pary butów nie będę przypadkiem musiała dokupić nowego wszystkiego. Pamiętam, że na poczatku studiów zdarzało mi się gorączkowo biegać po sklepach tuż przed jakimś mniej czy bardziej ważnym wydarzeniem w poszukiwaniu nowej sukienki (bo przecież nie mam w co się ubrać i muszę koniecznie coś kupić!), po czym po przymiarkach w domu i tak decydowałam się iść w czymś innym, dodatkowo z zepsutym humorem i koszmarnym bałaganem w mieszkaniu. Zdecydowanie wolałabym uniknąć takich sytuacji w przyszłości.

4. Mniej znaczy więcej (życia). Mam więcej miejsca w szafie i kontroluję jej zawartość, co rozwiązało problem  tajemniczo znikajacych spódnic czy bluzek, które odnajdywały się zwykle po jakimś czasie pod stertą zimowych swetrów. Widzę wszystkie rzeczy na wieszakach i paradoksalnie skłania mnie to do tworzenie większej ilości kombinacji niż wcześniej- wtedy po prostu nie chciało mi się w tym wszystkim grzebać. Zbyt duża ilość przedmiotów mnie przytłacza. Kiedy w zeszłym roku obroniłam licencjat, prawie tak samo jak ze świeżo zdobytego tytułu cieszyłam się z faktu, że w końcu mogę wyrzucić wszystkie zeszyty, kartki, kserówki, notatki i inne tony makulatury, zawalające mi przestrzeń życiową.  Nie mam potrzeby gromadzenia, a brak obciążenia zbędnymi przedmiotami i przypływ gotówki związany z ograniczeniem wydatków i sprzedażą wszystkich niepotrzebnych rzeczy pozwala mi robić więcej rzeczy, które sprawiają mi przyjemność. Mam więcej pieniędzy na różnego rodzaju wyjazdy, sprzęt fotograficzny czy sportowy. Będzie mi też dużo ławiej przeprowadzić się do Anglii– 15 kilogramów bagażu w tanich liniach lotniczych nie sprzyja tworzeniu rozbuchanej garderoby a’la Carrie Bradshaw.

5. Jakość, a nie ilość.  Zwracam większą uwagę na to, jak wykonane są ubrania, które kupuję. Ponieważ za jakością zwykle idzie cena, często kupuję droższe rzeczy niż wcześniej, co nie znaczy że więcej wydaję- po prostu rzadziej robię zakupy. Pamiętacie kiedy ostatnio oszczędzaliście na ubranie? Oczywiście, w erze szybkiej mody planowanie  z wyprzedzeniem jest utrudnione, bo ubrania znikają ze sklepów prawie tak samo szybko, jak się pojawiają, ale nikt nie powiedział, że sieciówki to jedyne miejsce do robienia zakupów. Poza tym im więcej wysiłku, a więc także czasu i środków finansowych, kosztuje nas zdobycie nowej rzeczy, tym bardziej ją doceniamy i tym bardziej o nią dbamy.  Chcę mieć w szafie ubrania i dodatki na tyle dla mnie wartościowe (i nie chodzi mi tu wcale jedynie o cenę- o znaczeniu ubrań i ich wartości dodanej pisałam więcej tutaj), że będzie mi się chciało je naprawiać u szewca czy krawcowej.6. Dobre jakościowo ubrania nie muszą być nowe, żeby wyglądać świetnie. Często ślady używania dodają im tylko charakteru- ma tak wiele moich skórzanych butów i torebek. Poza tym ubrania dobrej jakości wytrzymują dłużej (co jest chyba dość oczywiste) i opłaca się je naprawiać. Swoją drogą to niesamowite, że w czasach „fast fashion” rotacja ubrań jest tak szybka, że czasem w ogóle zapominamy, że istnieje taki problem, jak zużywanie się przedmiotów i konieczność zastępowania ich nowymi- kupujemy, żeby kupować, nie dlatego że czegoś faktycznie potrzebujemy.

7. Idealne dopasowanie.  Muszę w w danej rzeczy naprawdę dobrze czuć. Jeżeli jakiś szczegół (kolor suwaka, szerokość ramion, dziwne wyprofilowanie buta, cokolwiek) przeszkadza mi od początku, to będzie mi przeszkadzał coraz bardziej i w efekcie najprawdopodobniej nie będę danej rzeczy za często nosić. Nauczyłam się podziwiać niektóre ubrania na odległość- nawet jeżeli coś bardzo mi się podoba, ale po założeniu nie czuję, że jest w stu procentach „moje”, wędruje z powrotem na wieszak. Tutaj nasunęła mi się myśl, że żeby skutecznie budować dobrze działającą szafę, trzeba wiedzieć co się lubi, czyli jak to mówią w magazynach o modzie, „odnaleźć swój styl”. Po ponad czterech latach prowadzenia bloga i kilku mniej lub bardziej udanych eksperymentach mogę łatwo wskazać na archiwalnych zdjęciach ciągle przewijające się elementy, które tworzą jakąś w miarę spójną całość. Wiem co mi się podoba, mam swoje ulubione kolory, kroje, marki, ogólny klimat i znacznie mi to ułatwia sprawę.

8. Ubrania przestały mi się nudzić. W związku z tym, że mam w szafie tylko takie ubrania, które naprawdę mi się podobają, mam ochotę ciągle je nosić. Ba, często nie mogę się doczekać, kiedy będę mogła włożyć tą czy tamtą rzecz. To, że mam dużo mniej rzeczy niż poprzednio, nie jest żadnym problemem, zresztą prawdopodobnie wciąż mam w szafie więcej ubrań niż miałam przed założeniem bloga- obracanie się w świecie blogosfery naprawdę może nam zaburzyć postrzeganie tego, co to znaczy „dużo”. Zgadzam się, że pod tym względem blogi są nieco oderwane od rzeczywistości- nie chodzi już nawet o to, że „normalnego” człowieka nie byłoby stać na takie ilości ubrań, jakie wypełniają szafy niektórych blogerek, ale mam wrażenie, że nie-blogującej osobie po prostu nie starczyłoby okazji, żeby te wszystkie ubrania nosić- przynajmniej przy założeniu, że chcemy założyć coś więcej niż raz. A co ludzie powiedzą? Zrobiłam kiedyś mały eksperyment i przez kilka dni pod rząd chodziłam na uczelnię w niemal identycznych wariacjach tego samego zestawu, lekko tylko modyfikowanych ze względu na pranie i pogodę. Jak się pewnie domyślacie, nie robiło to nikomu najmniejszej różnicy. Ludzie naprawdę poświęcają naszemu wyglądowi mniej uwagi niż nam się zwykle wydaje, zresztą jeżeli lubię swoje ubrania i dobrze się w nich czuję, to nie widzę powodu, dla którego nie miałabym ich nosić tak często, jak tylko się da. A to, że ktoś może jednak będzie się zastanawiał dlaczego mam siedem par butów, a nie siedemdziesiąt, naprawdę nie ma dla mnie znaczenia. Sytuację trochę utrudnia fakt, że jak by nie patrzeć, prowadzę bloga z gatunku „personal style”. Jednak dla mnie chyba najbardziej inspirującej są te blogi, w których autor czy autorka wyraża swój styl poprzed kombinacje, czasem bardzo zaskakujące, powtarzających się elementów, a nie prezentuje nieustanny przegląd najnowszych kolekcji. Gdybym chciała zobaczyć, co słychać w sklepach, kupiłabym sobie Avanti. Nie chciałabym też, żeby ciągła rotacja nowych ciuchów była jedyną rzeczą, która przyciąga czytelników do mojego bloga- byłby to dla mnie wyraźny sygnał, że coś jest nie tak. Oczywiście to tylko moja opinia i moje preferencje, każdy prowadzi i czyta takie blogi, jakie mu odpowiadają- jeżeli jednak szukacie bloga o modzie z kategorii „slow”, odwiedźcie Dead Fleurette (no i Ryfkę, ale Ryfkę to chyba wszyscy znają!) . Jest mistrzynią zakupowego rozsądku i jak dla mnie wielką inspiracją i wzorem do naśladowania.

 

9. Lepiej się czuję, promując na blogu rozsądne podejście do zakupów. Czasem miałam wrażenie, że przez to, że mam bloga na którym pokazuję ciuszki, sprawiam mylne wrażenie osoby, którą wcale nie jestem. Zdecydowanie nie pasuje do mnie metka „szalonej zakupholiczki”, co więcej, wcale za tradycyjnymi zakupami nie przepadam, przynajmniej jeżeli chodzi o galerie handlowe- po piętnastu minutach zaczynam się w nich czuć jak zombie. Ktoś z czytelników napisał mi niedawno w komentarzu, że szukanie wartościowych ubrań i dbanie o jakość garderoby to „powrót do źródeł polskiego blogowania”. Moim zdaniem to także przyszłość, machina szybkiej mody musi wkrótce zwolnić.  Po pierwsze ludzie zaczynają być nią znużeni, po drugie taki niezrównoważony rozwój i rozbuchana konsumpcja w żadne dobre miejsce nie prowadzą. Nie chciałabym obudzić się za dwadzieścia lat, przysypana plastikowymi butami z zeszłego sezonu, których nikt już nie chce nosić.

10. Potrzebujemy mniej rzeczy, niż nam się wydaje. Nauczyłam się unikać niepotrzebnych/nadmiernych zakupów i  dziękuję losowi za moją wrodzoną odporność na „musisztomiecie”. Dotyczy to nie tylko ubrań, ale i sprzętu elektronicznego, kosmetyków i wszystkich innych gadżetów. Daleko mi do fanatycznych zwolenników minimalizmu, którzy chodzą na jogging na bosaka, bo buty do biegania uważają za zbędne obciążenie, ale lepiej mi się żyje, kiedy sterty przedmiotów nie zawalają mi przestrzeni życiowej. Mimo że jestem zwolenniczką kupowania ubrań, czy w ogóle rzeczy, które mają dla mnie wartość i znacznie, staram się nie przywiązywać nadmiernie do przedmiotów- nie lubię mieć poczucia, że mną rządzą czy mają nade mną władzę. Wydaje mi się, że to strasznie smutne, kiedy ludzie przestają dostrzegać swoją wartość i wyjątkowość i zaczynają definiować się przez pryzmat rzeczy, które posiadają.

11. Bez przesady. Staram się nie popadać w skrajności- moim celem jest rozsądne kupowanie i dążenie do świetnie funkcjonującej garderoby marzeń, a nie życie w ascezie. Nie czuję się, jakbym robiła jakiekolwiek wyrzeczenie- impulsywne i nieprzemyślanie kupowanie ubrań nigdy mnie na dłuższą metę nie uszczęśliwiało. Poza tym planowanie garderoby doskonałej uważam za dużo bardziej ekscytujące niż zwykłe kupowanie bez większego pomysłu czy znaczenia- ale to pewnie dlatego, że ja w ogóle lubię planować. Nie wykluczam oczywiście nieplanowanych nabytków- czasem coś mnie nagle zachwyci, pasuje idealnie i czuję się w tym doskonale. Takie rzeczy często wnoszą dużo świeżości i stają się znienacka moimi ulubionymi. Podobnie nie zamierzam rezygnować z zakupów w second handach- są dla mnie przyjemnością (instynkt łowcy! w poprzednim wcieleniu musiałam być piratem albo poszukiwaczem skarbów) i duża część moich ulubionych ciuchów pochodzi właśnie stamtąd. Trudno cokolwiek wcześniej planować i z zasady nie wiadomo na co się trafi (i w tym właśnie cały urok), ale mimo tego staram się kupować z głową i nie decydować się na daną rzecz tylko dlatego, że mało kosztuje i w sumie jest spoko. Nie jestem może aż tak marudna i krytyczna jak przy „normalnych” zakupach, ale staram się brać tylko te rzeczy, do których jestem przekonana. Większą selekcję robię też przy blogowych barterach. Daleko mi do perfekcji, moja szafa ciągle mogłaby być mniej zagracona i czasem zdarzy mi się kupić coś zupełnie bez sensu, ale stale nad tym pracuję i mam nadzieję, że nigdy nie wrócę do dawnego modelu zakupowego.

 

 

thrifted blouse and coat / vintage hat / Topshop jeans / Massimo Dutti shoes / bag from Morocco

Dzięki za lekturę!

Jeśli nie chcesz przegapić moich nowych artykułów, odcinków podcastu czy książek, zostaw swój adres e-mail:

228 thoughts on “Manifest slow fashion”

  1. stajesz się prawdziwą inspiracją, dawno nie czytałam tak porządnej,ciekawej notki na blogu i to w dodatku szafiarskim (oczywiście nie chcę tu nikomu ublizać, ale generalnie Twojego bloga lubię czytac najbardziej,bo masz bardzo wciągajace notki:))

    oby tak dalej!

  2. przeczytałam bez wysiłku te „dziesięć stron” i bardzo się cieszę, że dzisiaj – jako, że jutro wybieram się na dawno planowane zakupy. Mam nadzieję, że po tej lekturze wybiorę rozsądniej :)

  3. podpisuję się pod tym postem czym mogę. Mój „styl” bardzo ewoluował, więc zrobiłam taki remanent w szafie, że wszystkie ciuchy spakowałam w bagaż, jaki inne biorą na dłuższe wakacje. Siostra nie miała się w co ubrać, wywaliłam jej dobrze 1/3 szafy tego, w czym nie chodziła i nagle okazało się, że ma trochę fajnych ciuchów i jak je ze sobą nosić. Non stop nam wmawiają, że coś musimy mieć. Miałkie hity sezonu, których nie ubierzemy w przysżłym roku, bo będą obciachowe i niemodne, lub zwyczajnie się zużyją, bo produkcja jest kiepskiej jakości.

  4. Przebrnęłam. Ostatnio mam podobne refleksje. Co roku jak nawiedzona czekałem na wyprzedaży, w tym roku ( częściowo tez z racji braku funduszy) nie byłam w ani jednym sklepie i strasznie mi z tym dobrze. Mam listę rzeczy od polskich projektantów, na które zbieram i za każdym razem, kiedy coś z niej skresle czuje sie mega szczęśliwa, ze w końcu dany lup udało mi sie upolowac, a przez to, ze na niego oszczedzalam mam tez do niego duży sentyment. Przemyślane zakupy są najlepsze, bo nie ma po nich kaca moralnego ani dziury w portfelu.

    Pozdrawiam Cię serdecznie.

  5. Czytam Twój blog już od długiego czasu, i nie mogę się nadziwić; wszystko jest naturalne, niewymuszone, szczere i prawdziwe. Z tego posta płynie głos rozsądku, z którym absolutnie się zgadzam. Twój blog bardzo się wyróżnia na tle innych polskich blogerek, gdzie na ogół chodzi o to, żeby się „pokazać” i „lansować” luksusowy styl życia przepleciony multum strojów i przedmiotów.

    Brawo! Pozdrawiam!

  6. I to jest bardzo mądry post. Myślę, że gdyby ludzie tak podchodzili do zakupów swiat byłby lepszy:) Ja rie rozumiem tylko jednego w modzie: fenomenu „zakładam to na siebie tylko raz”. Jeśli w czymś dobrze wyglądam, fajnie się czuję i sprawia mi przyjemność noszenie tej rzeczy, to czemu mam tego nie robić?

  7. Inspirujący tekst! Zgadzam się w 100 procentach. Ostatnio zrobiłam wstępną czystkę szafy, ale chyba muszę ją powtórzyć. Z wieloma rzeczami trudno mi się rozstać, mam w głowie – a może kiedyś to włożę? Teraz trudno o rzeczy, które będą wisiały w szafie dłużej – jakość ciuchów z sieciówek jest żenująca.

  8. Droga Asiu,
    podczytuję Twojego bloga od daaaawna i z każdym nowym postem jesteś coraz lepsza. Ten blog zrobił się dojrzały, wyważony, niesamowicie interesujący i inspirujący, jest jednym z najmądrzejszych, mimo, że tematem są „niepoważne ciuchy” :)
    Przeszłaś jakąś niebywałą ewolucję w pełną profesjonalizmu bloggerkę, a mimo wszystko nadal jest tu lekko, ciekawie, przyjemnie. Bez zadęcia. Bez bufonady.
    Jestem tylko jednym z setek anonimów, które tu wpadają, ale jestem anonimem pod wielkim wrażeniem. Z niecierpliwością czekam na każdą kolejną notkę, bo wiem, że się nie zawiodę:)
    Pozdrawiam,
    Anonim

  9. co do rozpoczęcia nowej serii na blogu jestem jak najbardziej na tak i już nie mogę się doczekać. myślę, że pomogłaby wielu kobietom, które wciąż nie mogą odnaleźć swojego 'ja’, a zawalanie ich masą pięciominutowych trendów jeszcze bardziej utrudnia poszukiwania. :)

  10. ja regularnie co jakiś czas wywalam całą zawartość swojej szafy i sortuję na „to noszę” i „to jest fajne, ale nie pamiętam, kiedy to ostatnio miałam na sobie” i tą drugą stertę znów dzielę na ciuchy do kontenera PCK i te w dobrym stanie, które wystawiam na allegro.

    btw. pocieszny kapelusz! :)

    1. Kontenery PCK w niektórych miastach już nie istnieją ;/ (np. w moim) a te, które je udają najczęściej są sposobem na zdobycie odzieży przez właścicieli hurtowni używanej odzieży czy lumpeksów ;/ dowiedziałam się o tym od „znajomej” sprzedawczyni w sh, tuż po tym, jak moją uwagę zwrócił fakt, że na wielu tych kontenerach przestał widnieć znaczek PCK. Od tamtej pory ubrań już tam nie wrzucam, tylko wykładam przed osiedlowym śmietnikiem. Tak trochę poza tematem, ale w sumie myślę, że warto o tym wiedzieć ;)

  11. Ten post powinno sobie wydrukować większość blogujących dziewczyn, powiesić na ścianie i każdego ranka czytać, dopóki nie będą go znały na pamięć. Myślę, że z takim podejściem i ten blogowy świat dostałby powiewu świeżości, zniknęłabym powtarzalność i w sumie taka nijakość. Przyznaję, że coraz częściej ja sama też zaczynam podchodzić do zakupów bardziej 'z głową’ (na początku myślałam, że to starość + skąpstwo, a tu może proszę, prosze jakieś poważne zmiany we mnie zachodzą:P) Owszem, czasami nie mogę oprzeć się pokusie kupienia jakiejś pierdoły bo 'takie to tanie i ładne i kiziaczne’, ale nie jest to już na taką skalę jak kiedyś. Z bólem serca opuszczam przymierzalnię jeśli widzę, że wszystkie ciuchy które wypatrzyłam na pewno nie są dla mnie stowrzone, albo są tak marnej jakości, że chętniej ubrałabym się w szmatki z mycia okien niż to. Dawniej tak nie miałam (wstyd się przyznać:P). Także w sumie to dobre. I dla nas, i dla naszego otoczenia i (chyba) również dla naszego portfela:)

    A poza tym…matkoooo jak Ty klawo wyglądasz:D

  12. Ten post to naprawdę wielka inspiracja :-)Obecnie blogerkom bardzo łatwo utonąć pod stertą darmowych ubrań i po pewnym czasie można sobie zadawać pytanie – czy to jeszcze ich styl?
    Zastanawiam się jak byłoby to u mnie, gdybym prowadziła tego rodzaju bloga ;) Myślę, że nie byłoby tak źle – moje podejście do ubrań i budowania garderoby zmierza w tym samym co Twoje kierunku. Co prawda jestem jeszcze przed generalnym przeglądem szafy (obiecałam sobie, że zrobię to po wakacjach), ale teraz też stawiam przede wszystkim na jakość. Mam nadzieję, że będę trzymać się tych zasad – niedługo również jadę na jakiś czas do Londynu i wiem, że tam czeka na mnie wiele pokus :D Pozdrawiam!

  13. hej,
    uwielbiam twoje posty – są bezbłędne ;)! można poczytać coś naprawdę niegłupiego i do tego (jak zawsze) zobaczyć śliczny otfit ;).
    Pozdrawiam gorąco!

  14. Hej :)
    Jestem ciekawa ile masz wzrostu?

    Na tobie ten kapelusz wygląda cudownie ja mam 163 i jeżeli ubiorę kapelusz choćby nawet słomiany na lato wyglądam jak krasnoludek ;/

  15. Ja przyznaję że często czytając Twojego bloga zastanawiałam się nad swoją szafą. Jest wielka i jednocześnie pełna rzeczy które do niczego nie pasują ale mają swoją historię i żal je wyrzucać. Bezsensowność takiego podejścia zauważam dopiero przy pakowaniu się na większe wyjazdy. Nagle okazuje się że nic do siebie nie pasuje i nie wiadomo jak skompletować garderobę na wakacje, żeby buty pasowały do przeciwdeszczowej kurtki i sukienek na upały. Powoli dochodzę ze sobą do ładu – zaczęłam od znalezienia swojej gamy kolorów, oraz kupowania ciuchów które będą miały szansę i w lato i w zimę. Wciąż jednak mam jakiś milion kwiecistych, romantycznych sukienek na które nie mam pomysłu ale za bardzo je kocham aby się pozbywać. To jest chyba najtrudniejsze.

  16. Bardzo inspirujący post, aż mam ochotę zrobić coś ze swoją szafą! :) I nie chodzi tutaj tylko o sezonowe porządki, ale o coś więcej. Pozdrawiam serdecznie
    Ola :)

  17. długo, ale z sensem. dokładnie do takich wniosków doszłam ostatnio i pozbyłam się tony ciuchów na swap party. wszystko, co nie miało wzięcia oddałyśmy do domu samotnej matki. choć trudno było patrzeć, jak niektóre fajne rzeczy nie miały wzięcia i wyjechały w kartonie, wiedziałam , że muszę to zrobić. a ponieważ na co dzień mało myślę na temat tego „co na siebie włożyć” postanowiłam założyć bloga i, muszę przyznać że, widzę poprawę. choć robienie samej sobie zdjęć nadal trudno mi przychodzi :/ no i czuję, że trochę to potrwa zanim „znajdę swój styl”.
    pozdrawiam i gratuluję tak mądrego tekstu

  18. myślę, że większość kobiet w jakimś momencie swojego życia miała etap zachłyśnięcia się zakupami związany z poszukiwaniem swojego stylu, chęcią eksperymentów – chęcią wyglądania fajnie. dodatkowo dla młodych dziewczyn, będących na początku odnajdywania wizerunkowej drogi, zbiegło się z to wejściem na rynek wielu firm odzieżowych, powstawaniem galerii handlowych, a teraz, w sumie całkiem świeżo, sklepów internetowych. duży wybór i dostępność. jak tu nie ulec?
    z przyjemnością obserwuję Twojego bloga i jego rozwój. dzisiejszy post świetnie trafia w potrzeby nas – kobiet zasypanych sterta ciuchów nie do noszenia;] cały tekst, a zwłaszcza punkt o kupowaniu ubrań idealnie pasujących (stylem, krojem) powinien być dostarczony każdej kobiecie jak ulotki o pierwszej pomocy:] staram się trzymać podobnych zasad, plus mam swoje indywidualne (typu: nie kupuję ubrań na gumkę w pasie i ubrań w kolorze czerwonym, wszystkie moje ubrania muszą się zmieścić w jednej szafie). najważniejsze w tym wszystkim jest właśnie to żeby mieć jakieś ZASADY – swoje, podpatrzone u ciebie, takie, wśród których się odnajdziemy.
    Ania

  19. Wielki plus za to, że można na Twoim blogu POCZYTAĆ i zobaczyć coś szczerego, a nie tylko oglądać zdjęcia coraz bardziej wydziwaczonych „stylizacji”, których żaden normalny człowiek by nigdy nie założył i czytać o sponsorowanych wycieczkach do akapulko i majami ;]

  20. Asiu, jak najwięcej postów o racjonalnym tworzeniu garderoby. Jest ich zdecydowanie za mało, albo wręcz nie ma wcale. Mogę się odpisać pod wszystkim, o czym napisałaś. Sama jakiś czas temu przez kilka tygodni (!!!) porządkowałam garderobę: segregowałam, wyrzucałam, wystawiałam na aukcję, woziłam do komisu. Straciłam na to na prawdę mnóstwo czasu, ale pozbyłam się 70% tego co miałam. I jeszcze nie rozprawiłam się z wszystkimi worami zalegającymi w garażu…Dokopałam się nawet do ciuchów z wczesnej fazy liceum, pomimo, że skończyłam studia. Uczucie ulgi było bezcenne. Staram się inwestować w rzeczy wartościowe – w tym roku zamiast na wyprz do Zary poszłam do Zemełki&Pirowskiej:) Zamiast comiesięcznej torebki z sieciówki kupuję raz na pół roku coś od projektanta – ok, torba za 1000 zł nie jest taniochą, ale potrafi służyć przez lata.

    Kluczem jest to co napisałaś – umiejętność podziwiania niektórych rzeczy na odległość. Nie wszystko co ładne nadaje się do kupienia i chodzenia. Tym bardziej, że często ładne rzeczy już na wieszaku mają jakość gorszą niż ścierka do podłogi.

  21. Mam podobne podejście zauwazam ostatnio. Złapałam sie kilkakrotnie na tym, ze kupiłam coś tylko dlatego że było tanie i całkiem fajne i załozyłam to raz, no może dwa. Nakupiłam potężnej ilosci butów które załozyłam tylko kilkkanrazy a noszę z uporem maniaka te na które wydałam najwięcej albo na które najdłużej czekałam zeby zagościły w mojej szafie. Doszłam do etpau wyrzucam wszystko bez sentymentu jeśli za tym nawet nie teśkniłam ostatnie pół roku i nie pomyslałam „gdzie to mogę mięc”. Bo jesli tego nie szukałam to znaczy tego nie potrzebuje. Jedyne co mnie czeka to wpakowanie tego zbędnego bagazu do worka i oddanie tym którzy potrzebuja. Juz nawet nie czuje potrzeby sprzedawania tych sprzetow bo i na to musialabym poswiecic kolejne godziny na fotach, opisach a potem w kolejkach na poczcie z najczesciej dosc marnym zyskiem bo wiekszosc z tych rzeczy to chwilowe modowe zachcianki ktore kupilam w zakupowym zwidzie sadzac te tak trzeba.

    Jedyne co mi sie nasunelo po przeczytaniu calosci to jakis czas temu na blogu Maff, bloo, variacji pojawili sie ludzie ktorzy nie sa w stanie pojac tego, ze jak ktos ma jakis styl to nie potrzebuje kompulsywnie pakowac sie w nowinki modowe i pokazuje spojnie to co lubi. Blogosfera modowa rozpuscila ludzi coraz to kolejnymi zakupami wartosci sredniej pensji ktore nosi sie po trzy razy i nabywa kolejne by zaspokoic rzadze czytelnika, ze ktos jest na topie i sledzi trendy. Zauwazam u siebie, ze zaczelam unikac blogoew w ktorych caly czas jest cos nowego, co jest w sklepach i ktos wyglada po prostu ladnie ubrane w mode ciuchy ktore za chwile wystawi na allegro bo tego sie od niego oczekuje. Z przyjemnoscia ogladam blogi na ktorych dziewczyna od lat chodzi w ukochanych butach, nie rozstaje sie z legginsami albo chodzi z ukochana torba bo nie ptorzebuje jej zmieniac. Ktorej garderoba nie jest tak przepastna ze masz wrazenie, zecodzienie kupuje cos nowego ale ktora jest na tyle kreatywna ze z tego co ma zawsze potrafi wykombinowac cos fajnego i swiezego. Mam nadzieje, ze kiedys w koncu dojde i ja do tego etapu by miec spojny w miare styl by wiedziec czego mi z cala pewnoscia nie potrzeba a co tylko uzupelni szafe miast wymagac od niej całkowitej zmiany swojej tożsamosci :)

    Na koniec zas bo prawie bym zapomniala chcialam rzec iz podoba mi sie Twoj look, taki w sumie po prostu ale taki Twoj, lekki, prawdziwy :) No taki jak TY :)

    1. Właśnie też to zauważyłam- o ile na np. skandynawskich blogach można zobaczyć rozwiązania na codzień i ogarnialną ilość ciuchów, o tyle u nas wykształcił się jakiś przymus ciągłych zmian i niespodzianek:)

  22. Świetne, zdrowe podejście do ubrań, gratuluję! :) Niestety u mnie niemożliwe do wykonania ponieważ uwielbiam mieć piękne rzeczy :) Na wieszaku stojącym w pokoju wisi kilka sukienek, pięknych sukienek które prawdopodobnie nigdy nie założę ;) Ale sam fakt że je mam mnie uszczęśliwia :)

  23. Największy problem mam z punktem drugim, ponieważ nie ukrywam, że przywiązuje się do wszystkich rzeczy i nie jestem w stanie wyrzucić czegoś w czym akurat nie chodze. Wychodze z założenia, że nie chodze teraz ale czy już nigdy tego nie założe? Nie wiem… Poza tym trzeba coś zachować, żeby kiedyś stało się to vintage:)

  24. Bardzo mądre słowa. Przeglądając blogi szafiarskie coraz częściej zastanawiam się, czy aby na pewno nie weszłam przez pomyłkę na stronę z gazetką reklamową. Dlatego tym bardziej cenię bloga Twojego, czy też Ryfki, bo widać, że macie bardzo rozsądne podejście do mody. Osobiście przeraża mnie świat, który próbuje wmówić mi, że „muszę” mieć kolejną nową rzecz, galopujący konsumpcjonizm nie prowadzi do niczego dobrego (hmm, chyba, że do wzrostu zarobków producentów, ale to już zupełnie inny temat). Pozdrawiam Cię Joasiu i życzę powodzenia w budowaniu swojej szafy:)
    Tosska

  25. Mnie też ostatnio naszły takie refleksje i postanowiłam zacząć kupować rzeczy porządniejsze, lepszej jakości . Najgorsze są teraz wyprzedaże, bo ciężko nie ulec kupienia jakiejś szmatki za bezcen, bo przecież taka taniutka i ładna ;]

  26. Kurcze, ostatnio pisałaś o spaczeniu reklamowym.. doszukiwaniu się reklam tam gdzie jej nie ma.. Staram się nie doszukiwać, nie dociekać, ale niestety mocno jestem spaczona pod tym względem. I widzę tego Weltbilda na pierwszych zdjęciach :/ I nie daje mi spokoju.
    Nie wiem czy tak wyszło czy nie..

    Wiem tyle, że też chciałabym żeby wprowadzono standardy w tej kwestii na blogach i jasne podpisanie, że zdjęcie jest sponsorowane
    /Majka

    1. haha nie, Weltbild nie zapłacił mi za taką „reklamę” (zresztą nie rozumiem co miałoby im to dać?), ale idąc tym tropem myślenia musiałaby mi też płacić za reklamę znajdujący się za mną urząd miasta, kawiarnia na ulicy itp. zawsze oznaczam reklamy, bo nie lubię być robiona w konia i tak samo staram się być w porządku wobec czytelników.

    2. hmm, po prostu zwiększenie świadomości np. Niektóre działy marketingu działają po omacku więc czemu nie wrzucić czegoś na blogi? :P
      Urząd miasta, kawiarnia są prawie niewidoczne. Weltbild – nazwa jest na dwóch zdjęciach idealnie wykadrowana :P + 2 zdjęcia z witryną, stąd moje dociekania..

      Ale super podejście! też nie znoszę robienia w konia. (swoją drogą najbardziej irytują mnie artykuły w prasie, które są reklamą).

      Jak już ta sprawa wyjaśniona, mogę śmiało powiedzieć: spoko notka! ;)

      /Majka

    3. uwielbiam Cię styledigger, ale chcąc nie chcąc -> nośny temat + wyraźne widoczne logo, moja pierwsza myśl była również taka, że to wyjątkowo zgrabna reklama firmy W
      a tekst świetny!

  27. Jestem za (postawą i cyklem wpisów) i między innymi za to Cię lubię :) Staram się robić to samo (czyli to, czego nie noszę – out, za wyjątkiem prawdziwych perełek, które czekają na okazję, lepiej inwestować w lepsze gatunkowo rzeczy, itp…). Przyda się wsparcie – jeśli widzę, że ktoś też kieruje się taką zasadą, jakoś mi lepiej ;)

  28. świetny wpis, właśnie jestem na etapie poszukiwania nowej torebki i bardzo zmotywowałaś mnie do wydania dużej sumy na coś co mi się będzie w 100 procentach podobać:) moje podejście do gromadzenia garderoby jest podobne jak twoje i bardzo się cieszę, że promujesz slow fashion, ponieważ czasami potrzeba mi jakiejś motywacji, gdy próbuję wytłumaczyć innym dlaczego wolę kupić jedną rzecz zamiast pięciu identycznych. nie wiem jak stoisz z jeansem, i czy słyszałaś o czymś takim jak raw jeans, ale właśnie zaczęłam się interesować tym tematem i poważnie rozważam zakup pierwszych takich spodni(jeśli jesteś niezorientowania w temacie/ktoś kto to czyta jest niezorientowany w temacie to raw jeans jest materiałem, który nie został poddany chemicznej obróbce i poprzez noszenie go można nadać mu indywidualny charakter – wytarcia i zagniecenia dopasowane do naszej figury itp). anyway, powodzenia w budowaniu nowej garderoby, z której będziesz w 100 procentach zadowolona:)
    eule

    1. słyszałam! przeczytałam o raw jeans właśnie na blogu Fleurette- ciekawa sprawa, tylko trochę zniechęca mnie niewygoda w pierwszym okresie noszenia. nie zmienia to faktu, że pewnie kiedyś się pozbieram, żeby spróbować. daj proszę znać jak będziesz miała jakieś doświadczenia!

  29. Dziewczyno, jak ty mądrze piszesz… Gratuluję tak zdrowego, rozsądnego podejścia do kupowania ubrań, bo w dzisiejszym świecie jest ono rzadkością.

  30. Jestem za rozsądnym minimalizmem w przestrzeni. Kilka tygodni zrobiłam generalną selekcję ubrań, zgodnie z zasadą Jeśli nie włożyłaś czegoś przez ostatni rok, raczej nie włożysz przez kolejny. Tylko w przypadku nowych książek jestem zwolenniczką maksymalizmu w pokoju. :)

  31. Dobrnęłam do końca i wniosek jeden- 'wszystko o czym wiem, a czego nie robię, a co powinnam’. Już od dłuższego czasu zbieram się za porządek w szafie tak, by w końcu móc w niej wszystko znaleźć i by się domykała ;)

  32. co za wspanialy post i niesamowicie na czasie dla mnie, prawie rok temu przeprowadzilam sie do innego kraju i jak robilam wczesniej porzadki w szafie to ogarnela mnie czarna rozpacz- ciuchow bylo nagle tak duzo ze az ciezko bylo mi w to uwierzyc…wiekszosc juz dawno nienoszona i kupiona pod wplywem chwili, z okazji wyprzedazy itd. I wtedy postanowilam ze dosc juz tego, wyrzucilam/oddalam wiekszosc, kupilam pare klasykow, ktore na tamten moment wydawaly mi sie nudne, a ku mojemu zdziwieniu tego lata tylko do nich powracam- mimo iz nie sa zgodne z najnowszymi trendami

    Za to kocham Twojego bloga chociaz nie komentuje, zagladam zawsze, mam podobny styl (przynajmniej w duzej czesci) i tak jak Ty zaczynam kierowac sie podobnymi zasadami ktore wypisalas, chociaz Ty jeszcze lepiej to ujelas

    Baaaardzo bardzo bardzo chcialabym abys zrobila posta, albo serie postow o kompletowaniu garderoby idealnej i takich elementach ktore sa wg ciebie wazne, mam nadzieje ze zrobisz kiedys taka notke
    proszeeeeeeeeeeeee jeszcze raz;D

  33. bardzo przydałyby mi się takie rady jak zaplanować swoją garderobę, mam z tym duży problem, kupuję rzeczy, które podobają mi się w sklepie, wracam do domu i albo je oddaję albo zostawiam, bo „a może kiedyś się przyda, może z czymś to połączę”, a w rzeczywistości te ubrania nigdy nie doczekają się na swoją kolej.

    pozdrawiam i zapraszam na mojego nowego bloga, dopiero wchodzę w teń świat i przydałyby się jakieś dobre rady :)
    http://saintkatee.blogspot.com/

  34. ..bez wkładania przysłowiowego 'kija w mrowisko’ — ale mężczyźni ceniący sobie dobry styl od zawsze kierują się takimi wskazaniami i trochę zabawnie się czyta płeć piękną która to 'odkrywa’ w momencie kiedy przestaje kontrolować swoją szafę ;)

    1. to prawda, zgadzam się w 100%. Idealnym przykładem są blogerzy tacy jak Szarmant, którzy podchodzą do planowania szafy z wielką precyzją, mają wiedzę, szyją na miarę itp.

    2. przyznam, że żaden ze mnie znawca czy specjalista toteż z zaciekawieniem zapoznałem się ze stroną Szarmanta, odczucia jak najbardziej pozytywne. generalnie od czasu do czasu zaglądam co tam pan Sartoriaist ustrzelił, do kilku szafiarek i na tym koniec ;) trochę mi głupio, ponieważ komentarz mógł zostać uznany za 'wrzutę’, ale daję słowo, nie to było celem, ponieważ w czasie kiedy czytałem kolejne punkty coraz bardziej uświadamiałem sobie — chwileczkę, skądś to znam :) podejrzewam, że socjologowie tudzież socjolożki mają na to jakieś fachowe określenie ;) tak czy inaczej winszuję popularności bloga i oby kiedyś estetyczne odczucia towarzyszące przechadzaniu się po Mediolanie przeniosły się choćby w części na polskie ulice ;)

  35. Przy tym moim trybie życia nie muszę martwić się o szafę pełną niepotrzebnych rzeczy, zawaloną ciuchami po brzegi. Skoro wszystko muszę co roku mieścić w dwóch walizkach, to przez to też nie kupuję wiele. I tak dziwię się później, że mimo wszystko zgromadziłam tyle rzeczy;).

    A dla Ciebie mam dobrą radę: zamiast płacić kosmiczne ceny tanim liniom lotniczy za 15kg bagaż, możesz je wysłać do Londynu! Są firmy, które liczą sobie naprawde niewielkie sumy 30kg na 30funtów, do tego kurier przyjeżdża pod Twój dom, a rzeczy dostarcza w ciągu tygodnia pod wyznaczony adres w Anglii. Nie tylko wydasz mniej, będziesz mogła spakować więcej, ale też nie będziesz musiała dźwigać ciężarów. Ja tak zrobiłam 2 tyg temu, wracając z UK i powtórzę to we wrześniu. W razie czego zgłoś się do mnie, to dam Ci namiary;).

  36. Asiu!

    Jedyne co przychodzi mi do głowy to: Boże jak to dobrze, że zesłałeś nam Styledigger:))
    Dawno nie czytałam równie inspirującego, mądrego, dojrzałego posta na blogu szafiarskim. cenię Cię za to,że ważniejsze jest dla Ciebie być a nie mieć oraz za to, że potrafisz z rzeczy, na którą nigdy w zyciu nie zwróciłabym uwagi zrobić coś niesamowitego. Nie jest sztuką obwiesić się ubraniami z najnowszych kolekcji od stóp do głow. Podobnie ciuchami projektanta. Jesteś JEDYNĄ polską bloggerką, która ma swój styl, charakter i za te wszystkie modowe i duchowe inspiracje Ci dziękuje!

    uściski z miasta Kraka:)

    eM

  37. heh, rozmyślam o tym od dawna, nawet kilka razy zabierałam się za takie konkretne porządku w szafie, ale chyba jeszcze trochę muszę nad sobą popracować, strasznie ciężko rozstać mi się z ubraniami, nawet takimi nie noszonymi od kilku lat …

  38. Zajrzałam kiedyś do Ciebie przez przypadek. Popatrzyłam, popatrzyłam, wszystko ładnie, pięknie, ale jakoś o Tobie zapomniałam, rozmyłaś mi się wśród szalonych Maff i Jessy. A dzisiaj… Trafiłam tu poprzez Ryfkę i gdy tylko zobaczyłam pierwsze zdjęcie, prawie przykleiłam się do monitora. Pierwsza myśl? BOŻECOZACUDOWNECIUCHY! Może to dziwi- widziałam już w końcu sukienkę z „Sądem Ostatecznym”, widziałam także legginsy w zorze… Ale Ty w żadnym wypadku nie wyglądasz na przebraną, ani jakby Cię przez przypadek zrzucili kosmici. Czujesz się dobrze (to widać!), masz swoje zasady, zdrowy rozsądek i żadnej sodówy. Jednak blogerki „starej daty” to jest to!
    Szybciutko jeszcze skrobnę coś niecoś o tym, co napisałaś… Właśnie też szykuję się do takiego przetrzebienia szafy, a Ty mnie zmotywowałaś i wywołałaś okrzyk entuzjazmu. Dziękuję Ci!!!

  39. Musisz częściej zapominać książek do pociągu. Świetnie się to czytało i przyznam szczerze trochę mi to „naprostowało” Twój obraz. Miło wiedzieć, że wyróżniasz się spośród innych blogerek (chociaż nie twierdzę, ze wszystkie są takie same)i że „wyleczyłaś się” z czaru darmowych ubrań. To, co mi się ostatnio rzuciło w oczy to fakt, że gdy zaczynałam oglądać modowe blogi (jakoś w 2008 roku) to powszechną rzeczą było posiadanie ubrań z sh, sama wtedy często tam zaglądałam, teraz na większości jest to samo: zara, mango, deezee i szafomania. Co to za sztuka założyć takie ubrania i zrobić sobie w nich zdjęcia? Żadna. Każdy tak może. Niestety sama też się zmieniłam pod wpływem tych blogów. Kupowałam mnóstwo rzeczy, które często nawet nie były w moim stylu. A do lumpeksów przestałam zaglądać zupełnie. Teraz to się trochę zmienia i oprócz notatek po obronie licencjatu pozbywam się wszystkiego, co zbędne. Dzisiaj na przykład oddałam wielką torbę książek miejscowej bibliotece dziecięcej i wyrzuciłam worek butów, które praktycznie nie nadawały się do noszenia, ale z niewiadomych przyczyn je trzymałam. Mam nadzieję, że przez wakacje trochę się „odgracę” ;) Jeszcze raz dzięki za tekst!

  40. Naprawdę mądre co napisałaś. Jeśli stworzysz na blogu serię postów o rozsądnej garderobie – tym chętniej będę go czytała. Poza tym, to masz nieziemską torebkę i wygląda na to, że również uznałabym ją za niezbędną i absolutnie perfekcyjnie pasującą do własnej szafy :D

  41. Świetnie piszesz i jeszcze masz w zupełności rację!:) Już jakiś czas temu zauważyłam, że kupowałam dużo niepotrzebnych rzeczy. Jednak z racji, że mam wakacje to wzięłam się w końcu za porządne porządki w pokoju a od pewnego czasu również moje zakupy są zdecydowanie bardziej przemyślane. Jeszcze muszę ograniczyć kupowanie książek bo z ciuchami już mi się udało ;) Dzisiejszy tekst – świetny! Pozdrawiam :)

  42. każdy post z bielska raduje me serce:) pamiętam początki szafiarstwa, do dzisiaj śledzę „zjawisko”, ale ostatnio złapałam się na tym, że regularnie odwiedzam tylko blogi tych dziewczyn, które blogują już od tamtego czasu… zastanawiające:)

  43. Świetne wskazówki! Ja przynajmniej 2 razy w roku przeglądam całą swoją garderobę i pozbywam się rzeczy, których nie noszę. Za każdym razem coś się znajdzie! ;)

  44. Jaki prześwietny post! Aż nie wiem co zacząć zachwalać na początek! Niesamowicie dobrze mi się czytało to co napisałaś i co chwilę kiwałam głową przytakując i zgadzając się z Twoim zdaniem. Bardzo inspirujący pogląd i mimo że nie stać mnie za bardzo na zakupy częstsze niż 3, 4 razy do roku to postaram się wdrożyć te zasady i nie kupować czegoś bo jest przecenione i „w sumie to nawet ładne…”.

    Muszę też napisać o tym jak przepięknie wyglądasz! Prze-cu-do-wniee! Ten kapelusz, te spodnie, torebka(!). Wydaje mi się też, że odrobinę zeszczuplałaś, czyżby przez bieganie? Inspiracja nr 2! Sama się muszę też za siebie troszkę wziąć i aż mi przyszła na to ochota po zobaczeniu jak świetnie wyglądasz w tych spodniach i w ogóle. :)

    Pozdrawiam Cię serdecznie,
    stała czytelniczka – Emeraldeyes

  45. Co oznacza thrifted? Coś jakby targ? Jeśli tak, to mogłabyś jakieś polecić w Krakowie? Nigdy w takim miejscu nie kupowałam, a rzeczy widzę można znaleźć tam boskie!

    1. po prostu z second handu. jeżeli chodzi o krakowskie targi staroci, to znam dwa, oba odbywają się w niedzielę- jeden pod Halą Targową, a drugi na Pl. Nowym.

  46. Zgadzam się i popieram w stu procentach!
    Choć bardzo ciężko jest mi pozbyć się wszystkich zbędnych ubrań i rzeczy to zauważyłam, że dzięki swapom, które organizujemy ze znajomymi od roku (zorganizowałyśmy trzy takie spotkania do tej pory) moje podejście do ubrań bardzo się „uspokoiło” a ja, z każdą kolejną imprezą, mam coraz mniej ubrań, których nie lubię/nie noszę itd.
    Pomysł na serię – po prostu do zrealizowania!
    Pozdrawiam!

  47. Świetne porady, przeczytałam cały post i jestem gotowa część z nich wprowadzić w życie :D Fajnie też, że nie pakujesz się w rzeczy, które są modne, ale niekoniecznie w Twoim stylu. Gratuluję! :)

  48. Całkiem niedawno doszłam do podobnych wniosków, jak nie takich samych…wyczyściłam swoją szafę do bólu i przyznam, że odetchnęłam z ulgą, a przede wszystkim dlatego,że noszę tylko najlepsze kąski, albo nie, raczej że noszę tylko tzw. moje ciuchy, nie te ładne i modne, ale te 100 procentowo „moje”. Chyba byłam lumpeksową zakupoholiczką. Teraz jestem na detoksie, choć wpadam raz na jakiś czas do lumpa i owszem co nie co kupię, ale tylko te rzeczy, których jestem pewna. Pozbyłam się większości skajowych torebek, butów na gigantycznych platformach, postawiłam na naturalną skórę i obcasy do chodzenia, a nie siedzenia…
    Dzisiejszy Twój strój jest po prostu the best, jaką Cię uwielbiam..pozdrawiam

  49. Bardzo lekko mi się ten długi tekst czytało i popieram Cię. Nie zamierzam jednak robić porządków w mojej szafie, bo jestem oszczędna jak na blogerkę, co sprawia, że mam tylko 2 razy więcej ubrań niż przeciętny facet. I nie pamiętam, żebym kiedyś przekopywała się przez stosy niepotrzebnych rzeczy.
    Pozdrawiam Cię serdecznie!

  50. Fanie, że jako blogerka modowa, osoba opiniotwórcza, pokazujesz takie rozsądne podejście do zakupów. Sama ostatnio bardzo się staram podchodzic tak rozsądnie do zakupów i też widzę zalety takiego postępowania :)
    Poza tym – bardzo fajny zestaw!

  51. Świetna wypowiedź. Generalnie sama uważam, że wszystko obraca się wokół „mniej znaczy więcej” i ” liczy się jakość, nie ilość”. Sama też staram się zapanować nad swoimi rzeczami i póki co wydaje mi się, że wygrywam. Pozbyłam się ok 1/4 szafy, ale w zamian pojawiło się tam dosłownie kilka rzeczy, które będą jeszcze dłuuuugo na topie. Promujmy rozsądne podejście do zakupów!

  52. Haha,kiedy dojrzalam tytul,myslalam ,ze juz emigrowalas :-) swoja droga w UK wbrew pozorom (przynajmniej dla mnie) latwiej jest zachowac umiar ciuchowy – mieszkania sa ciasnawe (przynajmniej takie dostepne dla motlochu :PPP),a zbedne szmatki z radoscia przyjmie pierwszy lepszy charity shop – przynajmniej wiadomo,ze te egemplarze w dobrym stanie moga komus jeszcze dluuugo posluzyc- co w wypadku kontenerow pck jest malo prawdopodobne.Jak juz czegos nie nosze,to wole by ktos to wykorzystal(ponosil,a nawet jezeli wyrzuci po 2 dniach to przynajmniej jakis dom opieki na tym zyska finansowo,etc),sama moge wszakze to 'przerobic 'na sciere… i w ogole chyba z kazdym punktem Twojej wypowiedzi sie zgadzam,no!
    pozdrawiam

  53. jest taka scena w komedii allena „miłość i śmierć” (polecam, spłakałam się ze śmiechu), w której dziewczyna przeprowadza długi i zawiły wywód, a woody patrzy na nią z uwielbieniem i mówi „tak, masz rację, zawsze też to mówię”. i ja mam tak samo teraz. 100% zgody ;)
    aha, ja mam jeszcze w planowaniu szafy brutalną zasadę 1:1. to znaczy, że jeśli w szafie pojawia się nowa rzecz, jakaś stara musi wylecieć. to naprawdę działa lepiej niż „zdrowy rozsądek” przy zakupach.
    pozdrawiam i ciągle podziwiam ;)

  54. Ja ostatnio wchodząc do COSa postanowiłam, że wyjdę stamtąd z czymś nowym. I kupiłam bluzę (oczywiście, że -50% za jedyne 150zł, chociaż w regularnych warunkach nie dałabym za nią więcej niż 80zł, opcja-promocja, opcja-cos zadziałała na mnie niebywale). I bluzę mam fajną i nową, ale niepotrzebną. Zakładam i chodzę w niej, ale równie dobrze mogłabym jej nie mieć.

    I zgadzam się z wszystkimi Twoimi przemyśleniami i uwagami, i staram się kupować mądrze i rozsądnie, to czasami (nawet częściej niż bym chciała) zdarzają mi się takie szaleństwa. Ale od dziś obiecuję poprawę.

    Chociaż w shwrm nowa kolekcja basic nenukko.I czy nie muszę mieć przypadkiem w swojej szafie czegoś od nich?

    m.

  55. Sama prawda! dzięki Ci za ten post, bo sama ostatnio doszłam do takich wniosków. A kiedy przeczytałam Twoje przemyślenia tak ładnie uporządkowane mam jeszcze większą motywację, żeby nie zalewać szafy badziewiem :)
    a propos: mieszkam w Londynie. Z ostatnich wakacji w Polsce przywiozłam sobie śliczne, skórzane balerinki Polskiej firmy. Jak tak jeżdzę w nich metrem i oglądam buty innych zawsze przychodzi mi do głowy myśl: 'Boże!! mam najporządniejsze buty w mieście’!!! Oczywiście w Londynie pełno jest ludzi ubranych super i pod względem jakośći i wyglądu, ale niestety ogólnie widzę, że panuje plaga badziewnego obuwia, gdzie królują balerinki m in. z Primarku, które okropnie zniekształcają stopę i w ogóle są tragiczne!
    W ogóle Primark idealnie obrazuje zjawisko szybkiej mody :(
    pozdrawiam!

    1. To prawda- w Polsce jest właśnie bardzo dużo form robiących porządne skórzane buty w normalnych cenach, tak samo jest z torebkami. Szkoda że większość z nich ma bardzo zachowawczy (żeby nie powiedzieć ciotkowaty:)) design, ale może niebawem się to zmieni.

  56. To niesamowite, że istnieją osoby, które z tak dużą dozą rozsądku ale i luzu piszą o takich rzeczach jak ciuchy i ich (nie)kupowanie. Brawo!!!
    PS. Na tych zdjęciach wyglądasz obłędnie, w 100% po swojemu.

  57. Oczywiście masz rację i zgadzam się z Tobą w 100 procentach, ale jest jeszcze jeden aspekt całego „fast fashion” – to nie tylko wina nas, kupujących, ale też producentów. Moje ulubione buty na zimę to trapery, w których moja mama chodziła ze mną na sanki jak miałam 3-4 lata. W wyjątkowo deszczowe dni chodzę w jej starej, skórzanej kurtce (na oko ma jakieś 30 lat). Ostatnio znalazłam koronkową bluzkę po mojej prababci – obawiałam się, że po praniu może z niej zostać tylko parę nitek, ale nic jej nie jest. I tak dalej, i tak dalej… To są rzeczy jakościowo bardzo dobre, przetrwały kilkanaście lub kilkadziesiąt lat i wiem, że ich żywot jeszcze się nie kończy. A teraz przypomnijmy sobie jak wyglądają rzeczy z sieciówek po np. roku, dwóch, trzech. Wiem, że wciąż można znaleźć świetne rzeczy jeśli chodzi o jakość, ale patrząc na to, co jest w sklepach (także tych mniejszych, „niszowych”) i na ceny, mam wrażenie, że naprawdę porządne buty czy skórzany pasek to towar już luksusowy. Nie wiem dokładnie jak było kiedyś – nie żyłam wtedy – ale wiem, że moja mama na pewno nie miała butów za tysiąc złotych, tylko dużo dużo mniej, bo po prostu nie było jej stać. A w butach chodzi już następne pokolenie (i muszę przyznać, że ich nie oszczędzam ;)). Tak naprawdę to samo dotyczy też jedzenia, sprzętu elektronicznego i większości rzeczy. Mam nadzieję, że napisałam to mniej więcej zrozumiale :)
    Pozdrawiam!

    PS Jeśli to tak ma wyglądać, mam nadzieję, że będziesz częściej zapominać książki do pociągu :))

    1. Racja, racja, z ciuchami jest teraz chyba tak samo jak z telefonami, samochodami itp.- są wykonywane tak, żebyśmy je często wymieniali. I nawet wysoka cena wcale nam super jakości nie gwarantuje. Trzeba chyba szukać metoda prób i błędów, albo trzymać się sprawdzonych źródeł.

  58. Wszyscy mi mowia „Masz za duzo ciuchow”. Tak, tylko ze wszystkie sa poukladane w jednym miejscu (stad to wrazenie duzej ilosci), nic sie nie wala po katach, wszystko jest zorganizowane.

    Niektore z moich ciuchow maja po kilka lat i nadal wygladaja na modne, bo pasuja do mojej figury i nie maja jakichs przetarc, krzykliwych wzorow i napisow. Nigdy nie kupuje ubran, ktore nie sa na przecenie chyba ze ich cena nie jest jakas wysoka. W sieciowkach w Stanach tez jest pelno badziewia, ale ciuchy dobrej jakosci znajduje, to trzeba przyznac. Jak sie pomimo przekroczenia 20-tki ma sie z natury wymiary niedozywionej 14-latki to w damskiej rozmiarowce nie ma czego szukac oprocz pojedynczych XS i to albo nie w takim kolorze jak chce, albo jakies bardzo krotkie i szerokie czy tez wyglada jak dla kobiet od 40 lat wzwyz. I nagle rozmiar 0-2 wyglada jak duze 4, czary czy co?;)

    Jedyne nad czym ubolewam to to ze skorzane torebki twardo trzymaja ceny, a ja jestem tylko studentka, a ile student moze zarobic w czasie trwania semestru bez zawalania nauki? Nienawidze swiecacych, sztywnych i tandetnie wygladajacych torebek. Jakies natomiast trzeba miec i na te wieksze (cale 3) wydalam wiecej pieniedzy, uchwyty porzadne sa, kieszonki w srodku przemyslane i podszewki porzadnie odszyte, a elementy metalowe sie nie swieca z dala. Te malutkie (na killka drobiazgow) nie sa skorzane, ale niezle udaja skore i sa wytrzymale. Najwazniejsze to zdac sobie sprawe co sie nam tak naprawde podoba i potem automatycznie odrzucamy wszystko co nie spelnia kryteriow.

    Mam kilka par szpilek skorzanych (o polowe lub ponad przecenionych a jak), bo w innych nie dam rady chodzic. Przy sandalach, koturnach i balerinach za duzo sobie pozwalam. Za to przez to ze mam ich tak duzo to sie tak szybko nie niszcza i dzieki temu mam je po 3-5 lat:) Moglabym miec mniej ubran i butow, moze mi przejdzie za kilka lat a moze nie. Na razie sobie odbijam po tym jak jak podstawowce i liceum chodzilam w jakichs adidasach caly czas az do zdarcia, jednej kurtce i zimowych butach, bo wies, drogo, nie ma pieniedzy, sama zarobic nie ma jak w tej dziurze na koncu swiata, wyjechac to cie nie puszcza, do dobrych lumpeksow za daleko, szyc nikt nagle nie potrafi itd… Teraz to sportowe buty zakladam tylko i wylacznie do biegania, tak mi obrzydly. Nareszcie moge sobie pozwolic na sukienki i spodnice, a nie tylko ciagle jedne i te same spodenki, bo praktycznie. Moze i mam dosc duzo ciuchow, ale sa to takie ulubione, maja dobrany do mojego typu urody kolor, dobrze leza i sluza mi dosc dlugo.

  59. Asiu zgadzam się z Tobą w 100%!! przerabiałam podobną sytuację rok temu, kończąc studia. Przez cały ten czas gromadziłam bezsensu zupełnie tony ciuchów- z wyprzedaży, kupionych pod wpływem impulsu, potrzebnych na daną okazję, wygrzebanych z lumpeksu, pamiątek z wycieczki , po siostrze, koleżance itd. A zaczęło się chyba od tego, że przyjeżdżając na studia z małego miasta do wielkiego miasta nagle wpadłam w jakiś amok- miliony sklepów, okazji, wszystko dostępne na wyciągnięcie ręki.Efekt był taki, że moją skądinąd malutką szafę wypełniały ściśle po brzegi tony niepotrzebnych rzeczy, w tym plastikowych torebek, w których poupychane było drugie tyle mniejszych torebeczek, kopertówek, apaszek, pasów, ramiączek od staników itd. dopiero kiedy pozbyłam się 3/4 tego wszystkiego, a wyszło kilka pokaźnych worów poczułam się znacznie lepiej i bardzo się pilnuję, żeby nigdy więcej nie dopuścić do podobnej sytuacji. Cały mój dobytek ubraniowy mieści się teraz w góra dwóch walizkach:) życzę żeby udało Ci się wytrwać w postanowieniach :)

  60. Zgkadzaam sie w zupelnosci. Wspomnialas tez o wplywie tej nadkonsumpcji na srodowisko naturalne. Wszystkim polecam znakomita, szokujaca ksiazke dziennikarki Lucy Siegle ” To Die For. Is fashion wearing out the world?” (ja ja kupilam w Londynie, ale pewnie mozna ja dostac przez internet) Bardzo otwiera oczy na skutki tego naszego (wyrazam sie ogolnie) ulegania modzie i skandalicznych praktyk wielkich koncernow modowych. Autorka pokazuje jak wytwarzane sa te ubrania, i jak sie manipuluje nami zeby kupowac cos co jest bezwartosciowe. Dowodzi tez jak wiele w tych drochig, znanych projektantow kiedys slynacych z dobrej jakosci, dalo sie omamic szybkim zyskiem kosztem jakosci i zdrowia tych ktorzy te ubrania szyja. Naprawde polecam-mnie otwarla oczy i choc jeszcze wciaz daje sie skusic w Zarze, to jednak o wiele wiele mniej!

  61. Dzięki za rady:) sama miałam kiedyś problem z kupowaniem ubrań. Najgorsze właśnie były dla mnie wyprzedaże które kuszą dobrymi cenami… Zawsze kupowałam coś co już miałam w swojej szafie albo coś co mi się podobało w sklepie i raz w tym wyszłam. Wakacje to znakomity czas żeby zrobić porządki w pułkach!! Sama staram się pracować nad sobą ( w końcu ileż można mieć tych ubrań). Jakieś dobre rady jak układać w szafie? jak się za to zabrać?? pozdrawiam serdecznie!:)

  62. Może mi coś umknęło, ale dziwi mnie, że nie zawarłaś w swojej rozkminie nic o etyce, child labour etc. Zwracasz na to uwagę? Chociaż wydaje mi się, że coraz mniej kupujesz w tych sieciówach okropnych :)

    1. to strasznie obszerny i przede wszystkim niepewny temat- jasne że to ważne, ale przypuszczam że większość z nas, a na pewno ja, nie ma podstaw żeby wypowiadać się w tej kwestii, bo tak naprawdę nic nie wiemy. nawet „luksusowe” firmy jak LV szyją np. w Indiach, niekupowanie w sieciówkach niczego więc niestety nie gwarantuje.

  63. Panna eS. : bardzo zrozumiale i zgadzam się z Tobą. Też mam w szafie buty mojej mamy i torebkę sprzed lat. Najlepsze jest to, że wyglądają o wiele lepiej od niektórych nowych rzeczy…

  64. Jesteś świetna Aśka! Studiowałam z Tobą na UJ i nigdy nie miałyśmy jakiegoś super kontaktu, ale właśnie wlazłam na Twojego bloga i zaczynam żałować, że nie miałyśmy okazji pogadać. ;) Wyróżniasz się w tłumie zachwyconych sobą szafiarek, kupujących/dostających tony ciuchów, o których posiadaniu zapominają po jednym dniu, a ich stylizacje to wierne kopie manekinowych outfitów z Zary.

    Baaaardzo dobrze napisane, zgadzam się z każdym punktem. Co najlepsze – o prawdziwości Twoich słów i o sile dobrze zaplanowanej garderoby świadczą powyższe zdjęcia – jeszcze nigdy tak mi się nie podobałaś. :)

    Pozdrawiam i powodzenia! :)

  65. Jeśli chodzi o polskie tzw. „blogi modowe” to owszem, przeglądam je, ale nigdy nie powiedziałabym, że trafia do mnie to, co piszą blogerki. Zwykle co prawda naskrobią tylko kilka zdań bez większego sensu, więc tylko rzucę na to okiem. Jeśli jednak widzę dłuższy tekst to aż się go boję, bo nie mam ochoty czytać o kolejnych „giveawayach” czy podobnych pierdołach. Teraz w końcu przejdę do sedna – Twój blog jest wyjątkiem. Zawsze chętnie czytam, co masz do powiedzenia internautom. Cieszę się, że ktoś w naszym polskim internecie nie dał się wpędzić w tę machinę marketingową napędzaną przez sklepy internetowe i wielkie koncerny odzieżowe. Nie przesadzę, jeśli powiem, że jesteś moją osobistą bohaterką. Tak trzymaj, pozdrawiam.

    Magda.

    1. Mam nadzieję, że nie popełnię faux pas, ale polecam również Raspberry and red, również blog modowy na poziomie :)

  66. Jeśli chodzi o potencjalny skutek prowadzenia bloga modowego, wpływający niekoniecznie na szafę, chociaż to – wiadomo- najważniejsza sprawa, może być nim zainspirowanie kogoś do prowadzenia własnego bloga ;) A przy okazji sprawianie czytelnikom przyjemności nie tylko w postaci mody ale też tego, co pisał ktoś wyżej, swojego sposobu pisania. Naprawdę dobrze się Ciebie czyta. :)

  67. Zgadzam się w całej rozciągłości, wszystkie zasady stosuję (poza tymi odnoszącymi się stricte do prowadzenia bloga modowego – bo go nie posiadam) i uważam, że to jest właśnie normalne, zdrowe podejście do ciuchów, czy też do tego wszystkiego co nazywamy modą. Czy bycie, pardon, szafiarką zobowiązuje do czegoś ponad? A może też przywala na przekroczenie granic? …po przekroczeniu których jest się już tylko ofiarą mody.

  68. Zaglądam na polskie blogi w zasadzie od początku ich istnienia, zawsze z ciekawością co dzieje się w polskiej modzie „zwczyajnych” ludzi, trochę zawodowo – muszę „ogarniać” :) Przez te parę lat zmieniło się bardzo dużo. Ty i pozostałe Dziewczyny zmieniłyście się, zmieniły się Wasze szafy (niektóre ewoluowały, niektóre nie). Zostały mi chyba 3 blogi, na które zaglądam regularnie. Poza tym mam kilka takich, które oglądam przy sobotniej kawie i masochistycznie rozkoszuję się fatalnymi opisami, fotami, tymi całymi „stylizacjami” z najnowszej kolekcji sieciówkowych gigantów. Szkoda, że już nikt się dzisiaj nie ubiera, każdy się stylizuje czy to na spacer z psem, imprezę czy zakupy w sklepie osiedlowym… Ubiór wymaga jakiegoś przemyślenia, pomysłu na siebie, raczej jest to sprawa indywidualna; ale czy naprawdę się „stylizujemy”? A może się mylę? To temat na dłuższą pogawędkę. A wracając do tematu posta. Twój blog jest jednym z tych 3, które lubię, zaglądam i czasem wręcz czekam na jakiś nowy wpis, bo zwyczajnie jestem ciekawa co słychać. Podoba mi się, jak się rozwijasz modowo, Twoje podejście do mody, zakupów. Ten post jest super nie tylko dlatego, że pewnie cała masa nas kobiet szuka podobnego rozwiązania – wprowadzenia zasad i jakiegoś porządku w życie z ciuhami. Razem zawsze raźniej, więc zapewne, jeśli się rzecz jasna zdecydujesz, Twoja seria postów o budowaniu szafy spotka się z pozytywnym odbiorem. Bo każda z nas przeszła lub może jeszcze przechodzi przez gorączkę „muszę to mieć”, by za chwilę, gdy gorączka minie, pojawiło się pytanie „skąd ja mam tyle beznadziejnych szmat?”. To tak tytułem rozmyślań przy niedzielnej kawie :) Cieszę się, że tutaj zaglądam. Pozdrawiam serdecznie

    1. Dziękuję bardzo, ja to się dopiero cieszę że zaglądasz! I zgadzam się- też jakoś nabrałam alergii na słowo „stylizacja” w odniesieniu do zwykłego ubierania się.

  69. Zgadzam się z tym, co napisałaś – przy okazji taki artykuł motywuje też do zrobienia porządku z własną szafą. I bardzo dobrze! Mnie w ogarnięciu garderoby pomagały liczne przeprowadzki, więc raz do roku miałam przymusowy przegląd ;)
    Przy okazji, dobrze, że prezentujesz sobą i swoim podejściem do mody zdrowy rozsądek. Przeglądam różne blogi, te bardziej popularne i te mniej, i często mnie zastanawia, dlaczego bloggerki wyglądają jak przebrane? Jeden trend goni drugi i mam wrażenie, że gubią w tym siebie.

    Innymi słowy, tak trzymaj! Powodzenia w Londynie!
    Pozdrawiam z Bangkoku,
    Aga

  70. Bardzo ciekawy i… pożyteczny wpis ;)
    Niby wszyscy znamy te cenne wskazówki, ale jakoś większości z nas nie chce się wprowadzać ich w życie. A to błąd, bo o ileż przyjemniejsze byłoby życie, gdyby nasza garderoba była uporządkowana? A problem „nie mam się w co ubrać” stracił rację bytu?
    Wizja baaardzo satysfakcjonująca.
    Może i mi uda się choć trochę ogarnąć swoją szafę…?

    Zapraszam na mojego bloga. Swoją przygodę z blogowaniem dopiero zaczynam, więc każda wskazówka będzie mile widziana ;)

    Pozdrawiam i czekam na dalsze efekty szafy po liftingu. ;D

  71. Super!!!! dziękuję za mądre acz wydawać się może oczywiste słowa. Od wielu lat próbuję uporządkować swoją garderobę ….i może uda się tym razem. To tak jakbym przeczytała swoje myśli.Pozdrawiam bardzo serdecznie!

  72. Jakiś czas temu przeszłam podobną metamorfozę… miałam milion ciuchów, a otwierając szafę nie miałam co założyć. nic do siebie nie pasowało, w niektórych czułam się przebrana itp.
    Wyrzuciłam pół szafy, wciąż wiszą u mnie puste wieszaki, z zakupów często wracam z pustymi rękami i świetnie się z tym czuję.
    Teraz z zamkniętymi oczami mogę wyciągnać 2,3,4 rzeczy i jestem pewna, że razem będą świetnie wyglądać.

  73. Haha, mam deja vu z wczorajszej rozmowy, choć po dacie widzę, że post ją wyprzedził :) Jeszcze jeden banalny punkt ode mnie – najbardziej efektownie wyglądają osoby, po których widać, że w danej rzeczy dobrze się czuja, niezależnie od tego, w co konkretnie są ubrane. Nie wiem jak to działa, ale tak po prostu jest :)

  74. Wchodzę tu od dawna, ale dopiero tym postem zdobyłaś mnie jako obserwatorkę bloga.(Bo właśnie oszczędnie dodaję do obserwowanych :)) Zgadzam się z Tobą, ostatnio wprowadzam podobne zasady w kosmetyczce i powolutku w szafie.

  75. Ja też się w 100% podpisuje:) chyba do takiego podejścia też w pewnym stopniu trzeba dorosnąć sama pamiętam jak kupowałam bez opamiętania właśnie na 1 roku studiów a teraz już myślę bardziej rozsądnie:)Pozdrawiam:)

  76. Podziwiam. Od kiedy mam dziecko rozważniej wydaję pieniądze i na pewno nie marnuje ich tyle co np. podczas studiów, ale nic nie sprawia mi takiej przyjemności jak pobuszowanie na wyprzedażach, to taka zachcianka jak hamburger z maca raz na jakiś czas. I mój charakter jest chyba niereformowalny, bo nawet jak wybiorę sobie ciuch na stronie internetowej po setkach godzin przeglądania i rozważania i postanowię, że kupię go w następnym miesiącu, to np. dostaję maila od Bamarang, że dokładnie ta bluza, którą sobie wymarzyłam teraz przez 2 tyg jest prawie 100zł tańsza…………….. I oczywiście szlag trafia postanowienia… Właśnie mnie najbardziej nabierają wyprzedaże w internecie, bo nie dość, że nie wiem tak do końca jak dana rzecz na mnie leży i łatwiej w związku z tym jest mi się w niej zakochać, to jeszcze obniżka u tych niszowych marek to rzadkość, więc żal nie skorzystać. No i tak naprawdę na tych kilku stronach, które znam (cloudmine, teskoblogstore, shwrm, misbehave, kombokolor itp.) najfajniejsze rzeczy też znikają w jakimś zawrotnym tempie, więc trzeba na nie czatować, a to nie jest slow fashion moim zdaniem.

  77. Świetnie i mądrze napisany post!Zawarłaś w nim niemal wszystko to, o czym od dłuższego czasu sobie rozmyślam i co mnie trapi. Szczególnie i mocno zgadzam się z podpunktami 8 i 9.
    Przeglądam sporo blogów modowych, polskich i zagranicznych. Niestety blogów, które naprawdę lubię z jakichś powodów jest już znacznie mniej, może z 4. Jest to mniej więcej tak…wchodzę, czytam te 3 linijki nijakiego tekstu, oglądam piękne zdjęcia, pięknych, młodych, zgrabnych dziewczyn, których szafy w mojej wyobraźni zajmują pewnie cały mój duży pokój. Dziewczyny dodają post mniej więcej co 3 dni, za każdym razem prezentując STYLIZACJĘ złożoną z zupełnie innych ciuchów, butów, dodatków. Taki manekin wyjęty z ZARY, H&M, Romove…Jasne, że te ciuchy są ładne, dziewczyny są pięknie NIE-ubrane, a wystylizowane właśnie. Koniecznie obcasy co najmniej 13cm, w których no niestety, ale choćby nie wiem jak były wygodne, nie da się spacerować kilku godzin (bo przecież one w tym stroju spędzają calutki dzień i nic a nic nie są zmęczone)! Funkcjonalności w tych stylizacjach dla mnie nie ma wcale, a ubieramy się chyba nie tylko w celach pięknego wyglądu. I jest dokładnie tak, jak piszesz – nie mając okazji do blogowania i prezentowania w każdym nowym poście tego, co 'must have’, normalnie człowiek nie miałby gdzie tego wszystkiego ubrać. Chyba większość tych stylizacji jest ubierana tylko do zdjęć, a moim zdaniem nie o to tu za bardzo chodzi, ale może się mylę…Nie wspomnę już o tym, że niejedna blogerka ubiera coś, co dostała od firmy X, robi zdjęcia, po czym po dwóch dniach wystawia na aukcji i sprzedaje z dopiskiem „ubrane raz, tylko do zdjęć”! No sorryyy…
    Na tematy te można by powieści pisać. Naprawdę, dla mnie osobiście blogi modowe coraz bardziej tracą, coraz mniej inspirują – nie stać mnie po prostu na wszystko to, co „must have”, które zmienia się co tydzień. Jesteś jedną z niewielu osób blogujących o modzie, która faktycznie nie dość, że ma zdrowe podejście do tego, ubiera się! a nie stylizuje na Zarę, pisze mądre i ciekawe posty, które czyta się z chęcią i właśnie mam nadzieję, że tworzy (jak już wcześniej było) przyszłość polskiego blogowania, stając się wzorem choćby do przemyślenia sensu w mądrym blogowaniu, bo oprócz finansów, raczej nie jest problem posiadanie tony rzeczy z najnowszych kolekcji, „ubrania się” i popstrykania zdjęć. A to właśnie kombinowanie strojów z rzeczy, które mamy w szafie jest godne podziwu i inspirujące, tak jak robisz to Ty.
    Także kończąc swój wywód, w którym i tak namieszałam, a powiedziałam niewiele z tego, co bym chciała, jestem jak najbardziej ZA Twoim pomysłem na dalsze posty :)
    Pozdrawiam serdecznie!

  78. Zapiszę, wydrukuję, schowam do portfela i będę czytać przed każdymi zakupami. Bardzo ciekawe przemyślenia, w 100% się z tobą zgadzam. I ciągle mam nadzieję, że w końcu zacznę kompletować swoją garderobę w rozsądniejszy i bardziej przemyślany sposób.
    Pozdrawiam,
    E.

  79. leć wizzairem, maja 32 kg bagażu + 10kg podręcznego, w związku z czym moja landlady przechowuje tylko jedną moją torbę z książkami i innymi bzdurami u siebie w garażu, a nie 50 (wiem, że nie do końca o tym był post i będę jedną z tych osób, które mieszkając w Londynie od roku myślą, że wiedzą o nim wszystko, ale nvm.) Pozdrowienia z LCF!

    1. wizzair niedawno (z tydzień temu?) wprowadził dodatkowe opłaty za bagaż podręczny, czy jak kto woli zmniejszył jego wymiary. miesiac temu jeszcze walizka 20x40x55 do 10kg była za darmo, teraz za darmo jest 42x32x25 do 10 kg.

  80. Jestem zauroczona Twoimi filmikami. Jestem osobą uwielbiającą nosić ubrania do znoszenia, po czym przerabiania ich i noszenia od nowa, więc temat mody w moim życiu nie ma wielkiego priorytetu, jednak oglądanie Ciebie dostarczyło mi mnóstwo rozrywki – za co dziękuję :*

  81. Hej Asiu, chciałabym zapytać o nazwę i odcień szminki, która miałaś na tych zdjęciach, szukam takiego odcienia od miesięcy! Przy okazji powiem, że zawsze z ogromnym zaciekawieniem czytam Twoje posty, a Twoje zdjęcia i stylizacje to po prostu czysta uczta dla oczu :) Pozdrawiam serdecznie. Ola

  82. Przyjemnie się czytało. Bardzo lubię Twojego bloga! Masz świetny styl :) I szacunek za to, że nie reklamujesz wszystkiego jak leci, a to naprawdę ostatnio rzadkość…

  83. Post przeczytałam dzięki Aife – zlinkowała go na facebooku. Muszę przyznać, że dał mi dużo(kurna bardzo dużo) do myślenia! Moje szaleństwo zakupowe zakrawa na uzależnienie i żeby nie szukać daleko to idąc dziś po warzywa wróciłam ze skórzaną marynarką z sh, no bo przecież za takie pieniądze. Może i nie jest kurtką, której wizja mnie męczy od pewnego czasu, ale no!
    Pora na zmianę, biorę się za porządki w szafie i to takie bez sentymentu!
    Dziękuję Ci bardzo za wbicie mi rozumu do głowy!
    I co by mi na dłużej pozostało to se wydrukuje i w kalendarz wsadzę!

  84. Przyjemnie się czytało. Bardzo lubię Twojego bloga! Masz świetny styl :) I szacunek za to, że nie reklamujesz wszystkiego jak leci, a to naprawdę ostatnio rzadkość…
    Pozdrawiam imienniczkę :)

  85. Świetna torba i płaszczyk.
    Co do zasad: dla mnie niestety zbędne. Należę do tych osób, których szafa raczej świeci pustkami, niż pęka w szwach… Ale życzę powodzenia w porządkowaniu twojej :-)

  86. zainspirowałaś mnie! sama mam w szafie dużo niepotrzebnych rzeczy, z którymi ciężko mi się rozstać „bo tak”, ale teraz uświadomiłaś mi, że rzeczy nie powinny rządzić osobą i przesłaniać mu całego świata! zaraz zbieram się do małej redukcji w szafie i pozbycia się rzeczy, w których nie chodzę.
    Bardzo pouczający post, a Twój strój jest prosty, niewymuszony, naturalny – wyglądasz wspaniale, a ponadto wydajesz się być przemiłą i mądrą osobą :)))

  87. jestem na zdecydowane ta z tym kupowaniem . tak jak ty szafe mam podzielana na sekcje z ubraniami ktore a.lubie b. nosze c. sa bliskie mojemu sercu c. na specjalna okazje .
    a wszytsko inne po jednym sezonie z reguly idzie do smieci.
    nie sledze blogow modowych tylko ciebie i weronike (R&R) , za to wlasnie ze macie taki common sense jezeli chodzi o zakupy , nie wygladacie jak typowe modewe blogerki , ale macie swoj swietny i indywidualny styl . ale uwielbiam np. blond salad ,czasem fajnie sobie popatrzec na sliczne mlode dziewczyny w cudnych drogich ciucszkach ;)
    pozdrawiam .

  88. Przyznam, że nad moją garderobą panuje Mum, która zawsze powtarza, żebym trzy razy się zastanowiła zanim coś kupię, żeby nie było wrzucania do szafy i zapominania, po czym pyta się bardzo sugestywnie „Hania, jesteś pewna, że na cokolwiek ci się to przyda?”. Bierze mnie na przeczekanie i jestem jej za to bardzo wdzięczna, bo dzięki niej zaoszczędziłam dosyć sporo pieniędzy. :) uważam, że to dobry pomysł, żeby zacząć taką serię wskazówek, jak kupować praktycznie i z głową. Wiele ma z tym problem. :D

    pozdrawiam gorąąąco i dziękuję za taką notkę!
    Hania :)

  89. Inspirujesz.
    Na początku odwiedzałam Twojego bloga z zasady(miałam listę stron do obejrzenia, nie wspomnę o niektórych pozycjach, bo aż wstyd), obecnie z przyjemności.
    Podoba mi się to, że zakładasz sobie pewne cele i osiągasz je. Nie wątpię, że to także przez owe porządkowanie.

    Dziękuję za notkę. Może nie zmieniła całego mojego życia, ale na pewno jego część. :)

  90. zastanawiam się nad zakupem tych koturn z massimo dutti ;p ale obawiam się tek drewnianej koturny. wygodne? polecasz? artykuł jeden z najlepszych jaki do tej pory czytałam ;)

  91. Jesteś doskonała, bez dwóch zdań. Uważam Cię (od kiedy trafiłam na Twojego bloga ładny kawałek czasu temu) za jedną z najlepszych (bo takich Z PRAWDZIWEGO ZDARZENIA) istniejących blogerek, serio! TO jest sens blogowania, nie pogoń za szmatkami i prześcigiwanie się na zasadzie – OCH, KTÓRA PIERWSZA DOPADNIE MARYNARKĘ Z NAJNOWSZEJ KOLEKCJI ZARY I ZAPREZENTUJE JĄ U SIEBIE??? – jak to pokazuje lwia część dziewuszek z blogowego światka. Ponadto – co jest niezbędną i jakże cenną, a przy tym niestety niezwykle rzadką w tymże światku umiejętnością – potrafisz pisać! Ładnie, poprawnie, bardzo ciekawie. Tak, że czyta się z prawdziwą przyjemnością, a nawet – jak to w moim przypadku – zachwytem :). Blog ma schludny, elegancki, minimalistyczny wizerunek. Zdjęcia zawsze są piękne, doskonałej jakości. Ubrania piękne, zestawy nieodmiennie inspirujące, a Ty sama niezwykle urocza.
    Zaglądam tu zawsze i zawsze będę!

    Cieszę się również dlatego, że sama pochodzę z Bielska i miło widzieć Ciebie na zdjęciach w znanych mi rejonach ;].

    Chyba w tej wypowiedzi wyraziłam mniej ochów i achów niż chciałam, wyszło więc nieco chłodniej. Trudno, miej w każdym razie świadomość, że uwielbiam Ciebie i Twojego bloga.
    Tylko tak dalej! :)
    Pozdrawiam, Q.

  92. Idealny wpis na szaleństwa wyprzedażowe. Wszystkie punkty, które opisałaś powinny być zasadami każdej rozsądnej kobiety, która ceni sobie ubieranie z klasą. Pozdrawiam serdecznie:)

  93. Bardzo dobry tekst! Popieram zasadę jedna rzecz kilka kombinacji, sama ją stosuję. Z resztą od kilku dni szperam w szafie, robie zdjęcia i wystawiam na allegro, chcę się pozbyć rzeczy w których nie chodzę i zaczynam budować szafę tak jak ją określiłas szafę marzeń. Dobieram do mojego stylu mniej lub bardziej określonego.
    Opisałas to co zaczynam robić, ale i tak jest wiele ciekawych wskazówek.

    pozdrawiam,

    Ana z http://www.bestwishesana.blogspot.com

  94. Ależ Twój blog się wyróżnia Asiu. Która blogerka oprócz świetnego stylu ma tak lekkie pióro? Na próżno chyba szukać, na szczęście jesteś Ty.
    Nie dość, że piszesz ciekawie to jeszcze wiesz o czym mówisz i widać że jesteś już „obyta” w świecie mody po tych 4 latach. Ja sama cierpię na nieumiejętność mądrych zakupów, a jako blogerka chyba powinnam takową posiadać… Więc zgodnie z radą panny lemoniady pierwsze co zrobię jak wrócę do domu to wydrukuje sobie Twój tekst :D
    Oczywiście chciałabym jeszcze przy okazji jak już wyjątkowo komentuje pogratulować pomysłu na siebie i kreatywności. Najbardziej cenie sobie właśnie blogerki, które z bloga tworzą taki swój mały świat i choć same stylizacje+ linijka teksty też mogą być inspirujące pozostaje przy tym, że Twój blog jest moim ulubionym.
    Pozdrawiam, wierna fanka Julia

  95. Ja od dłuższego czasu też kupuję tylko to, co mnie absolutnie zachwyci. Gorzej, że ostatnio niestety mało co mnie zachwyca:/ Teraz zamierzam zrobić gruntowe porządki w szafie: pozbywam się większości ubrań, bo i tak w nich nie chodzę i pomału tworzę nową garderobę. Odkąd urodziłam dziecko pół roku temu, jakoś zmienił mi się gust, pora więc zrobić w szafie miejsce na nowe!

  96. Brak mi słów, żeby napisać, jak bardzo podobają mi się Twoje przemyślenia. Zresztą tyle pochwał już zostało wyartykułowanych powyżej… :) Jesteś po prostu świetna, a to dlatego, że jesteś sobą = jesteś wyjątkowa. Ale to nie wszystko, masz dobry gust tak ogólnie, do życia. Wszystko co robisz ma mnóstwo takiego niewymuszonego uroku.
    Ale do rzeczy, jeśli chodzi o poruszoną przez Ciebie tematykę, to jestem jak najbardziej na tak, wszystko co 'slow’ bardzo do mnie trafia. Nie jestem zwariowaną minimalistką, posiadającą co najwyżej 100 przedmiotów, ale idee minimalizmu, a może bardziej upraszczania życia są mi bardzo bliskie. Dawno wyleczyłam się z zakupoholizmu i w ogóle z takich uczuć pożądliwych wobec przedmiotów (z różnych dziedzin, także ubrań). Mam poczucie, że to ja rządzę, czyli wybieram co chcę kupić, a nie rzeczy wybierają mnie, jak to bywało wcześniej. Budowanie mądrej, zaplanowanej szafy jest jednym z elementów takiego stylu życia. A a propos tej tematyki, nie wiem czy znasz tego bloga-> http://minimalplan.com/ ? Odkryłam go ostatnio, autorka porusza właśnie kwestie minimalizmu jako sposobu na życie w kontekście ciuchowym, bardzo inspirujące i ciekawe.
    Acha – pewnie, że rozpocznij taki cykl, bardzo słuszna idea.
    Serdecznie pozdrawiam!
    Kajakowo

  97. Od tak dawana miałam napisać Ci komentarz, w końcu po przeczytaniu tego posta muszę ;). Naprawdę gratuluję Ci tego bloga wg mnie jest on najlepiej prowadzonym i najlepiej przygotowanym polskim blogiem modowym. Nie zamieszczasz tu samych zdjęć (jak Maff), ale także piszesz i to bardzo interesująco. Nie kierujesz się tylko najnowszymi trendami w modzie (jak Charlize), ale wypracowałaś sobie swój własny styl, który naprawdę jest godzien podziwu. Uwielbiam ten cykl o ciekawych knajpkach itp. a zdjęcia z postów z Twoich podróży są bajeczne. Naprawdę Asiu gratuluję Ci i życzę samych sukcesów :)

    Kasia

  98. Jestem za! Przez tekst ciężko się przebić (mogłyby być z tego oddzielne posty), ale dobrnęłam do końca i mam podobne zdanie. Z tą tylko różnicą, że ciężko mi oddać/wyrzucić/sprzedać, bo nigdy nie wiadomo, kiedy coś powróci do łask mody. Stąd zamierzam kupić kilka dodatkowych pudeł, worków czy czegóż tam jeszcze i posegregować ubrania. O! Kiedyś dostaną drugie życie, albo będą w nich chodzić moje dzieci. Zobaczymy jak moda zmieni się za 20 lat :)

  99. I ja zrobię wyjątek od zasady „nie komentuje blogów modowych” (a odwiedzam codziennie kilka). A więc…Cześć, mam na imię Magda i od ponad roku regularnie odwiedzam Twojego bloga. Postanowiłam do Ciebie napisać, bo chciałabym Ci pogratulować świetnego postu. Dawno nie czytałam tak mądrego, ciekawego i niebanalnego wpisu. Moim zdaniem tą listą pokazujesz nam, Czytelniczkom Twojego bloga, niestandardowe, rozsądne podejście do mody i do całej wariacji pod tytułem „must have!” i udawadniasz tym samym, że cały czas rozwijasz się nie tylko jako blogerka, ale także jako świadoma swojej wartości kobieta. Gratuluję Ci jeszcze raz.

    Pozdrawiam serdecznie i życzę dalszych sukcesów :)
    megmmm

  100. Asiu! Wiem, że jakiś czas temu byłaś w Maroko. Z racji tego, że prawdopodobnie wyrusze tam w te wakacje chciałam się spytać: jak wrażenia? Uważasz ten kraj za warty odwiedzenia? Co podobało ci się najrzadziej?

  101. Też tak mam. Za duża ilość ubrań/rzeczy mnie przytłacza, odkąd pozbyłam się starych rzeczy, życie się zmieniło na bardziej jakościowe. Lubię moje ubrania, a jeżeli któraś rzecz mi się nie podoba, pozbywam się jej, bo zajmuje tylko miejsce w szafie.

  102. świetny post, bardzo przydatne porady :) świetny zestaw :)

    Chciałabym cię zaprosić na mojego bloga (kosmetycznie przy kubku gorącej czekolady ) Obserwuję cię już jakiś czas :)

  103. Wydaje mi się, że ostatnio coraz więcej osób jest zmęczonych epoką fast fashion, kupowaniem co tydzień nowych rzeczy z zary, które będzie się nosić przez parę następnych miesięcy.
    Dlatego ostatnio tak bardzo polubiłam COS, który jest uosobieniem trwałości i minimalizmu.

  104. Trzecie zdjęcia z dziewczynką w tle jest super! Na temat stylizacji i postu było już tyle pozytywnych komentarzy, że nie muszę chyba nic więcej dodawać. Albo dodam swoje zdanie na temat zakupów: każdy ma do nich swoje własne podejście, a ostatnio mam bardzo podobne przemyślenia dotyczące planowania garderoby, także miło czytało się je napisane przez inną osobę i w dodatku idealnie ubrane w słowa. Moim zdaniem lepiej mieć mniej (okej, określenie względne…) ale za to porządniejszych ciuchów niż stertę rzeczy z przecen/lumpa, wszystkie w jednym stylu i podobne, ale za to można je nosić wymiennie, bo i tak zmechacą się po kilku założeniach. ;p Także popieram i pozdrawiam. ;)

  105. Jestem na tym blogu po raz pierwszy i już wiem, że na pewno nie ostatni! :)Trafiłam tu przez przypadek, fortunnie klikając link zamieszczony przez moją koleżankę na Facebook’u. Trafne przemyślenia, zebrane „do kupy”, dobrze zredagowane wprawną ręką. Czyta się szybko i z przyjemnością. Zostałam zdecydowanie zachęcona do zrobienia poważnego przeglądu mojej garderoby oraz do tego by rozpocząć nowy rozdział w temacie „moja szafa”. Takiego świeżego spojrzenia było mi trzeba! :-) Keep writting! :)

  106. Dzisiaj po raz pierwszy odwiedzilam twojego bloga, ale po przeczytaniu tej notki, na pewno nie ostatni! Super powiedziane, nie ujelabym tego lepiej:-)
    Pozdrawiam, la metta

  107. Dokładnie tak! pod każdym punktem z postu mogę podpisać się obiema rękami! Odkrywam ciągle piękną prawdę, że mniej znaczy lepiej, i to także w odniesieniu do zawartości szafy. I wiem, że podczas najbliższych dużych porządków w szafie znajdę ciuchy kupione 2-3 lata temu, i tylko kupione. Nie zdążyłam ich jeszcze założyć, bo okazji nie było :) ostatnio rozważniej dokonuję zakupów.
    D.

  108. Mam pytanko a propos tych sandałów. Też je kupiłam, są względnie wygodne, ale mam wapliwości, czy nadają się na nieco dłuższe spacery niż dystans z/do komunikacji miejskiej np. po kostce brukowej, nierównych chodnikach etc. Jakie masz doświadczenia w tym zakresie?

  109. no w końcu jakaś sensowna myśl na tak źle osławionych blogach PL! każda blogerka za coś się przebiera – straszny widok, dzięki Ci za poruszenie kwestii basic-ków!

  110. A ja proszę o radę :) zrobiłam, owszem, czyszczenie szafy. i okazuje się, że mam wiele świetnych ubrań (głównie z sh), z tym, że brak mi do nich podstawy, bazy. nie wiem, gdzie kupić dobre gładkie bluzki, tshirty, marynarkę etc za niezbyt duże pieniądze; przyznam, że tańszo-sieciówkowe kwoty jeszcze jestem w stanie przeboleć, ale jakości – nie.

  111. Dzięki przeczytaniu tego posta (lub innego z serii: ” Dlaczego lepiej jest mieć mniej ubrań”, przepraszam, już nie pamiętam który konkretnie :) ) pozbyłam się z szafy trzech dużych siat wypełnionych po brzegi ciuchami; wrzuciłam je do kontenerów PCK. Nawet nie wiesz, jaka to była dla mnie ulga.
    Dzięki Tobie, mam teraz w szafie tylko te rzeczy, które naprawdę lubię; z materiałów, które odpowiadają mi w stu procentach i kroju, który wiem, ze mi się szybko nie znudzi. Twoje posty sprawiły, że przestałam się ubierać 'dla innych’ (tzn. już nie przejmuję się tak mocno zdaniem innych o moim wyglądzie) tylko naprawdę noszę rzeczy, które pasują mi w stu procentach pod względem materiału czy kroju. I zauważyłam, że człowiek najlepiej wygląda w tym, w czym się dobrze czuje.
    Mam już w głowie niezbyt długą listę rzeczy, które w najbliższym czasie chciałabym kupić- rzeczy, których dotychczas nie kupiłam, bo uważałam je za zbyt drogie, jednocześnie tracąc pieniądze na ubrania których nie nosiałam. To rzeczy które, mam nadzieję, posłużą mi przez kilka ładnych lat.
    Bardzo Ci dziękuję, bo to właśnie Twoje teksty sprawiły, że w pięć minut później wyłączyłam komputer i naprawdę odmieniłam moją garderobę, ale też siebie.

  112. Bardzo dobry tekst! :) Inspirujący do tego stopnia, że w mojej szafie i szkatułce z biżuterią zaraz po przeczytaniu tekstu zaczęły się wiosenne porządki czego efektem jest ład w szafie <3 i między innymi 24 wolne wieszaki :D Jeszcze nigdy takiego porządku nie zrobiłam w szafie ;]

    Dziękuję Tobie za ten tekst, ponieważ uzmysłowił mi, że konsumpcjonizm na serio jest bezsensu… ja uwielbiam zakupy, szczególnie butów i torebek, ale masz rację… po co kupować coś do czego nie jesteśmy przekonani w 100% czy też coś po to by tylko mieć… Od dawna z tym walczę, gdzieś w tyle głowy mi to siedziało, jednak teraz mam nadzieje, że walka będzie zwycięska po mojej stronie.

    W niedalekiej przyszłości ruszam z blogiem swoim i już teraz wiem, że nie raz o Tobie wspomnę, jesteś genialną osobą! :) Mam nadzieje, że kiedyś: „do zobaczenia”.

    pozdrawiam,
    Wiki

  113. Nie wiem, czy kiedykolwiek trafiłam na tego typu tekst na blogu modowym. Są posty fajne i przydatne i są też takie, po których przeczytaniu myślisz sobie „to jest po prostu fajna osoba”, a nie tylko jakaś tam zawinięta w ładne ciuszki blogerka. Trafiłaś tym tekstem na listę osób, które koniecznie chcę poznać. Organizujesz jakieś spotkania z czytelnikami? :)

  114. Brawo, wszystko co jest tutaj napisane, warte jest przeczytania…i przemyślenia. W wielu szafach górują stosy nienoszonych i dano zapomnianych ubrań…Lepiej te pieniądze przeznaczyć na np. pomoc innym:)

  115. Pingback: Chcę być minimalistką, więc muszę iść na zakupy!

  116. Pingback: Chcę być minimalistką, więc muszę iść na zakupy! - dr Lifestyle

  117. Przeczytałam artykuł po tym jak ostatnio szukając kolejny raz jakiegoś ciucha doszłam do wniosku że muszę coś zrobić z nadmiarem ubrań.Złapałam się na tym że mam dużo podobnych ubrań albo takich które nosi więcej moja córka niż ja.Ona się właśnie wyprowadza postanowiłam więc zrobić porządek oddać jej tę część rzeczy które więcej nosi niż ja.Przy okazji chcę zrobić czystkę żeby mieć taki porządek który pozwoli mi znaleźć wszystko bez trudu.Teraz moje poszukiwania czasem trwają dość długo zanim coś znajdę.Od jakiegoś czasu zwolniłam z zakupami odkłądam pieniądze dobrze znależć sobie jakiś fajny cel teraz to jest wesele córki a potem remont mieszkania,potem fajna podróż,zabiegi kosmetyczne.Tak jak napisałaś ludzie wśród których się obracamy z reguły szybko zapominają w czym nas już widzieli.

  118. Po raz pierwszy jestem na Twoim blogu, trafiłam tu przez post ,,Slow fashion – jak zacząć?”. Coraz bardziej interesuje mnie tematyka slow, więc pewnie jeszcze wrócę, choć nigdy nie lubiłam czytać o modzie.

    Zaciekawiły mnie słowa o tym, że nikt nie zwraca uwagi na nasze ubranie. Na PP kiedyś nauczyciel kazał sześciu ochotnikom wyjść na chwilę z sali. Wróciłam do niej jako ostatnia z ochotników, a nauczyciel powiedział mi, że nie musiałam wcale zakładać ani biżuterii rzucającej się w oczy, ani ładnych butów, bo i tak klasie udało się zapamiętać tylko to, że mam okulary i błękitną bluzkę :)

    A bez ,,musisztomieci” wszyscy obchodzili się całkiem dobrze, do momentu, gdy ktoś stwierdził, że to jednak konieczne.

    Swoją drogą, czy to nie dziwne, że moda jest tak oderwana od rzeczywistości? Kiedyś zwrócił moją uwagę artykuł z pewnej gazety modowej, wrześniowy numer. Były w nim propozycje stylizacji do szkoły. Tak na nie popatrzyłam i okazało się, że:
    – żadna z nich nie przeszłaby w moim gimnazjum, zbyt surowe zasady co do strojów
    – kolczaste dżety na ramionach nie nadają się pod mundurek
    Tak bardzo do szkoły -,-

  119. Ardo75125min

    Dla mnie niezbędne minimum, jeśli chodzi o ubrania, to mieć tyle, by spokojnie móc nazbierać na pełny wsad do pralki bez obaw, że czyste ciuchy się skończą ;)

  120. Pingback: Projekt „Szczęśliwa szafa”. Myśli o capsule wardrobe – Napisawszy.pl

  121. Pingback: Projekt „Szczęśliwa szafa”. Myśli o capsule wardrobe – Napisawszy.pl

  122. Dziękuję z wpis. Przeczytałam też Pani książkę Slow fashion.
    Chcę zapytać o tworzenie garderoby.
    Wydaje mi się, że mam już swój styl.
    Dawno temu miałam w szafie tzw. bliźniak. Nosiłam go tak często, że musiałam go w końcu wyrzucić.
    Od ponad ośmiu lat próbuję znaleźć taki rodzaj garderoby i nie mogę sobie poradzić.
    Czy już nie produkują takich? Gdzie ewentualnie mogę szukać według Pani?
    M

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *