Joanna Glogaza

strona główna > artykuły

Spot Digging: Charlotte

Nie ma lepszego początku tygodnia niż pyszne śniadanie w Charlotte, w dodatku w świetnym towarzystwie. Razem z Harel i Fashionitką pożarłyśmy tam dzisiaj nieprzywoite ilości świeżego, domowego chleba (mój ulubiony to ten z suszonymi owocami), rogalików, robionych na miejscu dżemów i popisowego produktu lokalu- czekolady.  Charlotte to także piekarnia, więc wszystkie robione przez nich pyszności można kupić i zabrać do domu. To całkiem spore bistro, poza świetnym jedzeniem, ma prosty i uroczy wystrój, a punkt centralny stanowi wspólny drewniany stół, przy którym spokojnie może jeść kilkanaście osób. Jeżeli chcecie tam zjeść w weekend, koniecznie zróbcie rezerwację- to miejsce jest naprawdę oblegane i często trudno o wolny stolik. Krążą też opinie, że bez obcasów, futra i torebki od projektanta nie ma się tam co pokazywać, ale my jesteśmy żywym (i najedzonym) przykładem na to, że jednak można. I na koniec jeszcze jedna plotka, mam nadzieję że tym razem prawdziwa- podobno Charlotte ma w planach otworzyć filię w Krakowie. Yay!

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

|Charlotte, Plac Zbawiciela, Warszawa|

Dzięki za lekturę!

Jeśli nie chcesz przegapić moich nowych artykułów, odcinków podcastu czy książek, zostaw swój adres e-mail:

63 thoughts on “Spot Digging: Charlotte”

  1. To fakt śniadania i nie tylko, w Charlotte są pyszne :) Niestety obsługa przy większej ilości osób w lokalu zachowuje się często jak dzieci zagubione we mgle ;)

    1. buahahahah mocne :D tez zwrocilam uwage i mialam pisac :D nasze rodzime fashionistki na pewno nie zwrocily na to uwagi, wazne ze sie najadly w warszawskiej lanserni :D xD

      1. nadgorliwa_obserwatorka

        Moze drogi anonimie po 4 latach masz wieksza swiadomosc, ale w Charlotte oznacza sie tak date produkcji, a nie date waznosci. Pozdrawiam!

    2. takie miejsca jak charlotte zyja z zainteresowania celebrytow roznego sortu, hipsterow, lanserow, ludzi ktorzy maja maca i czuja sie fajni – datego rzuca sie na stol czekolade przeterminowana – i tak nie zwroci uwagi, bo przeciez je sniadanie w charlotte, niewazne co, ale ze w charlotte ;] tylko w temacie, troche to przykre, ale czego sie nie wybacza WARSZAWIE :D

  2. ohohoo widzę że obsługa całkiem niezła :D szkoda że nie moje rejony ale mam nadzieję że jak kiedyś będę w celach turystycznych to odwiedzę czy to w Warszawie czy w przyszłości w Krakowie ;)

  3. No, że też nie dotarłam:/ Ja uwielbiam ten krem czekoladowy i kanapeczki na ciepło:))) Asiu, z przyjemnością ogląda się te zdjęcia, i mam nadzieję, że Kraków też wkrótce będzie miał swoją Charlotte.

  4. „krążą też opinie, że bez obcasów, futra i torebki od projektanta nie ma się tam co pokazywać” to chyba najgłupsza rzecz jaką ostatnio czytałam.

  5. Korzystam czasem jako z piekarni, bo na dłuższe posiedzenia bywa tam zbyt hałaśliwie i lansiarsko(jacyś prężący się celebryci z tap madl, różne inne Kasie Tusk a co druga osoba osaczona sprzętem Apple ;)) ) Niemniej wyśmienity chleb, dżemy i czekoladę można kupić na wynos i zjeść w spokoju w domu, PYSZNE.

    Pozdrawiam
    Ania P.

  6. chyba się starzeję, bo jakoś mi nie w smak jechać przez pół Warszawy żeby zjeść kilka croissantów w hipsterskim bistro ;-) Nie ma to jak leniwe niedzielne poranki z domową jajecznicą na śniadanie:-)

    1. jak będziesz następnym razem, to koniecznie odwiedź Lenivca na Poznańskiej!
      :) W Charlotte zawsze jest dużo ludzi i czasami atmosfera rzeczywiście trochę za bardzo lansiarska i napuszona. W Lenivcu jest dużo spokojniej, no i śniadania też mają lepsze, a kelnerki donoszą tyle chleba, ile się chce!

      pozdrowienia
      a.

  7. bardzo przyjemne miejsce, uwielbiam ich kanapki na ciepło i croissanty z malinami, ale rzeczywiście – ciężko się tam czasem wcisnąć, tak jest oblegane. poza tym nie wiem jak teraz, ale kiedyś dużo osób narzekało na „lekki” chaos przy obsługiwaniu. ale jeśli to się zmieniło, to zwracam honor ;)

    1. właśnie też słyszałam dużo tego typu opinii, ale za każdym razem jak tam byłam (czyli jakieś 3-4 razy) obsługa była w porządku- może po prostu dobrze trafiłam:)

  8. Trochę to smutne/żałosne, że w całej Polsce jest jedno takie Charlotte którym wszyscy się zachwycają, o którym piszą i chodzą tam ze swoimi Macami…

    1. Pytasz czy stwierdzasz?
      Wiem, że to nie na temat, ale zadawanie pytań w ramach stwierdzeń jest jakimś głupim nawykiem dzisiejszej społeczności..

  9. Trochę śmieszne te pretensje, że wszyscy przychodzą z macami. A z czym mają przychodzić, z pecetem, maszyną do pisania? Poza tym, jeśli komuś nie odpowiada taka atmosfera/wystrój/ludzie, to może chodzić gdzie indziej. Proste. W Charlotte jeszcze nie byłam, bo rzadko ostatnio jeżdżę do Warszawy, ale jak w końcu dotrę do stolicy, to pewnie wybiorę się na kawkę:) I nie mam nic przeciwko filii w Krakowie, zwłaszcza że z dobrymi śniadaniami na mieście jest kiepsko.

    1. Będę bardziej oryginalna i następnym razem zabiorę do Charlotte maszynę do pisania, ciekawe, czy to wywoła jakiś nowy lansiarsko-hipsterski trend ;)

      I tak jestem zachwycona makaronikami i bagietkami, których w Trójmieście nie da się kupić :(

  10. akurat o charlotte nie można się pozytywnie wypowiedzieć. nieprzyjemna obsługa, długi czas oczekiwania, wręcz odstręczająca atmosfera snobizmu i pretensjonalności.

  11. Widać, ze jesteś z prowincji. Dla WArszawiaków (tych prawdziwych) Charlotte to straszliwy obciach. Lansują się tam trzeciorzędne wannbe celebrytki rodem z Grójca.

    1. Ja mieszkam w małym mieście, nie ma u mnie żadnych tego typu lokali , jest jedna pizzera i tyle dodatkowo nikt tam nie chodzi bo nie ma kasy, zazdroszczę wszystkim którzy mieszkają w wielkich miastach , mam nadzieję że sama wyjadę kiedyś z mojej miejscowości i będe mogła żyć tak jak chcę .Ale ceny w Charlotte są faktyczne przesadzone , taka brioche w sklepiku kosztuje niecałą złotówkę a smakuje też pysznie i jest zrobiona naturalnie. :)

  12. macarons jedna sztuka 4zł czy może cały ten pucharek? bo jak za sztukę to nieźle sobie cenią beze z nadzieniem :)

  13. It’s a great place modelled partly on the very successful Le Pain Quotedian created originally in Bruxelles and now franchised across the world. It’s nicer than the London version. The negative comments are from anonymous people who are jealous they didn’t think of it first. I am sure Charlotte will open in other cities eventually. As an experienced traveller I can say it’s lots of fun – the service from very friendly staff (mostly very young and beautiful) is part of it’s appeal…. It’s not a place where you want to be in a rush – you just go with the flow. It’s also not Macdonalds (with its training) they still have a lot to learn and they will. Wonderful authentic photo’s and a really accurate truthful review. Warsaw has been missing something fun and interesting like Charlotte… Vincent is brilliant but Charlotte is on a bigger scale, has great ideas and an eye for simple design and has caught the imagination. You should be congratulated for your write up . I look forward to more reviews like this. Super stuff R….

  14. Nie rozumiem dlaczego niektórzy tak zaciekle bronią miejsca, w którym łamane są podstawowe przepisy dotyczące higieny? I jeszcze tłumaczą to rzekomym kompleksem osób, które odważą się na negatywny komentarz. Dziwi mnie że w czasach kiedy, rzekomo, świadomość żywienia jest tak duża, wolicie narazić się na obstrukcję (ale za to jaką na czasie!) niż przyznać, że podawanie zepsutego jedzenia, jest żenujące, a właściciele lokalu mają w pupce(może to też miejsce wytwarzania owego Kaka-owego specjału)sanepid i Was droga klientelo, i że liczy się dla nich jedynie jak największy zysk (co chyba nie czyni ich lepszymi od sieci Mc’Donald’s).

  15. WTF? Ludzie, co z Wami? Też mam Maca, miałam go zanim zaczęło się nie lubić ludzi, którzy go mają. Lubię też takie miejsca jak Charlotte i lata mi kalafiorem kto tam przychodzi. Właściwie im mniejsze zamieszanie tym lepiej. Najśmieszniejsze jest to, że jadem na prowincję plują zazwyczaj świeżaki-warszawiaki. Z całym szacunkiem, ale ktoś kto kilka lat temu przyjechał do Wawy do pracy w korpo Warszawiakiem nie jest i nie będzie. NIGDY. Nawet jak sobie wyrobi nowy dowód i przerejestruje furę na blachy WW. Więc nie piszcie, co dla prawdziwych Warszawiaków jest obciachem a co nie. Znam wiele osób, które od POKOLEŃ mieszkają w Warszawie (przez Warszawę rozumiem Warszawę a nie np. Łomianki czy Nowy Dwór Mazowiecki – bo niektórzy mieszkańcy tych miejscowości tytułują się mianem Warszawiaków, sama się z tym spotkałam) i większość z nich reprezentuje wysokie standardy zachowania i wypowiedzi. W przeciwieństwie do niektórych komentujących ten post. Sorry, za emocjonalny wydźwięk komentarza, ale dziś mam wyjątkowo małą tolerancję na głupotę. Skończyłam. Amen.

    1. Nie, nie jestem z Warszawy. Śmieszą mnie po prostu zestawienia Warszawa-prowincja, w większości dokonywane przez pseudo Warszawiaków. Szkoda, że tego nie zrozumiałaś. Szkoda, też że się nie podpisujesz. Z anonimami trudno o czymkolwiek dyskutować, zwłaszcza o standardach wypowiedzi.

  16. byłam wczoraj, bardzo miła, przystojna obsługa, kanapki pyszne, bardzo ładnie podane, duży wybór bardzo dobrych herbat. co do komentarzy osób, które mają problem z ludźmi, którzy tam się pojawiają – widziałam może jedną panią, która pisała coś na swoim macu (i obecnie nie jest to dla mnie nic dziwnego,to po prostu bardzo dobry lap, sama chętnie ze względu na to czym się zajmuję bym go sobie kupiła), reszta przyszła w celach towarzyskich i naprawdę nie przeszkadzał mi siedzący obok Łukasz Jemioł i jego klientki. jeśli ktoś ma problem z innymi ludźmi to znaczy, że problem tkwi właśnie w nim.
    pozdrawiam,
    ola b.

  17. Dopiero teraz wpadlam na ten post i rece mi opadly, jak zobaczylam ceny. Pogielo ich, czy jak?! Jedna mini brioszka za 4 zeta?!Za granica brioszka normalnych rozmiarow kosztuje 1 euro, a w Polandii 4 zeta jakis liliput, zeby sie najesc trzeba z 5 ich zjesc. Jestem przerazona cenami w Polsce

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.