Codziennie zabieram psa na długi spacer. Zwykle słucham przy tym podcastów. I kilka miesięcy temu trafiłam na wywiad Tima Ferrisa z Ramithem Sethi, w którym Ramith opowiadał o swojej kategorii „na bogato”. Chodzi o takie rzeczy, na które nie szczędzimy pieniędzy, bo robią nam tak dużą różnicę w jakości życia, że w ogóle ich sobie mentalnie nie księgujemy jako ekstrawaganckiego wydatku. Mimo, że w innej kategorii pewnie byśmy tyle lekką ręką nie wydali.
Ramith dużo podróżuje w związku z pracą. Jego kategoria „na bogato” zawiera w sobie latanie w klasie biznes zawsze, kiedy lot trwa dłużej niż 4 godziny. I wysyłanie swojego bagażu kurierem prosto do hotelu, żeby nie musieć się z nim rozbijać po lotnisku i czekać aż zostanie wypakowany z samolotu.
Brzmi jak zbytek? Może, moja mama na pewno by przewróciła oczami. Ale nie chodzi o rozwalanie kasy na prawo i lewo i wskakiwanie na „hedonistyczny kołowrotek”, tylko zastanowienie się co jest dla nas tak ważne, że warto wydatków w tej konkretnej kategorii nie kwestionować i nie negocjować ze sobą. Czy to prywatna położna za 3000 zł, czy ulubiona krzyżówka za 2,76 zł. I wyobrażam sobie, że jak ktoś jak Ramith większość zawodowego życia spędza w trasie, to takie zasady naprawdę wpływają na jego jakość.
Zaczęłam pytać o to znajomych. Dla jednej koleżanki kategoria „na bogato” to robienie zakupów na bio bazarku bez patrzenia na ceny. Dla mojego brata – dieta pudełkowa bo nie chce mu się myśleć co na obiad i i tak kończy zamawiając coś z dowozem. Dla mnie – masaż przynajmniej raz w miesiącu i branie pojedynczego pokoju na wszystkich wyjazdach czy warsztatach. Moja babcia, dopóki mogła, co tydzień chodziła do fryzjera na ułożenie fryzury i nigdy nie myła włosów sama – a wcale jej się w życiu nie przelewało, pracowała w piekarni, cerowała fartuchy w laboratorium i sprzątała domy.
Co jest w Twojej kategorii „na bogato”?
PS Ten tekst to fragment newslettera, który wysłałam w zeszłym tygodniu. Nie wszystkie teksty z newslettera lądują na blogu. Jeśli więc masz ochotę czytać więcej moich rzeczy, możesz zapisać się na newsletter tutaj.
40 thoughts on “Na bogato, czyli co moja babcia robiła w każdą sobotę przez całe życie”
Dla mnie taką kwestia jest chyba sposób spędzania wakacji. Mam świadomość, że czasem pewnie jakieś egzotyczne all inclusive byłoby tańsze niż moje wyprawy po Polsce, podczas których nocuję w fajnych miejscach, nie spinam się, że wejście do muzeum, spontaniczne wypożyczenie rowerów czy zobaczenie czegoś ciekawego kosztuje nieraz kilkadziesiąt złotych, dwa-trzy razy dziennie jadam w knajpach itp. Cóż z tego, skoro to nie jakieś all inclusive, tylko właśnie taki styl wypoczynku sprawia mi przyjemność. Niech żyje gastroturystyka! :D
Ale owszem, ludzie przewracają czasem oczami, słysząc, że za cenę tygodniowego smażenia się na tureckiej plaży, ja byłam w Lublinie czy Białymstoku. To, czy coś jest zbytkiem, to kwestia bardzo indywidualna.
Zdecydowanie mycie okien!! Od kiedy pierwszy raz ktoś przyszedł i zrobił to dla mnie za opłatą wiedziałam że już nigdy nie zrobię tego sama mimo możliwości czasowych i niewielkiego budżetu. Po prostu to inna jakość życia :)
Zawsze, odkąd to odkryłam, zamawiam pobieranie krwi w domu. Całe życie czekałam głodna w kolejce i przeważnie mdlałam, a teraz po pobraniu sobie poleżę, zjem śniadanko i mogę normalnie iść do pracy.
Nie latam tanimi liniami. Część podróżujących w ogóle nie bierze pod uwagę lotu liniami regularnymi, myśląc, że będzie drogo.
Latanie regularnymi liniami nie musi być drogie. Wielokrotnie płaciłam równowartość 450-550 zł za podróż w dwie strony po Europie. Po doliczeniu dojazdu na dalej położone lotniska i wszelkich dopłat za bagaż, tanie często nie wychodzą taniej. Latając regularnymi wiem, że zaopiekują się mną w razie odwołania lotu.
Oddawanie pościeli i obrusów do pralni. Lubie wymaglowaną posciel jak w hotelu, a na stole obrus. I tak od 20tu lat. Notabene pralnia i magiel należy do Lebens Hilfe wiec daje komuś prace.
Tez masaż przynajmniej raz w tygodniu, dla ciała i umysłu. Kursy samorozwoju, wreszcie do tego dojrzałam ?
Raz w miesiącu ten masaż ? raz w tygodniu to byłaby kategoria luksus ?
Profesjonalna pani do sprzątania. Raz na 2 tyg, 150 zł. To nie koszt. To inwestycja. W mój zaoszczędzony czas i cudowne samopoczucie bycia w moim mieszkaniu, które jest tak czyste jak ja bym go nigdy sama nie umyla.
U mnie to samo! Płacę 80-100 złotych tygodniowo, za to w piątek po południu mam czyściutkie mieszkanko i perspektywę weekendu który mogę spędzić tak jak chcę a nie marnować pół dnia na sprzątanie. W ogóle nie czuję potrzeby liczyć ile mnie to kosztuje miesięcznie czy rocznie, pewnie sporo ale mój komfort życia jest zupełnie na innym poziomie :)
Pielęgnacja twarzy i skóry na ciele, jestem dużo szczęśliwszym człowiekiem, odkąd mnie wszystko nie swędzi. Regularnie zamawiamy też pudełka z przepisami i odmierzonymi składnikami, bo to nam zdejmuje z głowy konieczność codziennego wymyślania kolacji – a jak robię to raz na parę dni, to nagle pomysłów jest cała masa.
Kiedyś regularnie chodziłam na przedłużanie rzęs, bo to sprawiało, że nie musiałam używać tuszu + go potem zmywać.
Ostatnio też mieliśmy epizod, że przez 2 miesiące płaciliśmy za wynajem dwóch mieszkań jednocześnie, bo tak bardzo nam zależało na wyniesieniu się ze starego, że zrobiliśmy to przed końcem umowy najmu. Warto było, wszyscy troje odżyliśmy.
Na terapię i na badania do lekarza jeżdżę taksówką. Od psychologa też taksówką wracam. Odpadają mi zmartwienia, że będę musiała czekać na zimnie, że tłok w tramwaju, że się spóźnię itp. W ten sposób do wystarczająco trudnych spotkań nie dokładam sobie kolejnych stresów.
Nie oszczędzam na zdrowiu i na górach.
Dlatego kupuję świetną odzież i sprzęt outdorowy. Już wiem, że tej kurtki, butów czy kijów będę używać bardzo często, przez wiele godzin dziennie, przez lata. Nigdy nie żałowałam zakupu z wyższej półki w tym obszarze. Owszem, poluję na promocje, targuję się, ale kupuję naprawdę porządne rzeczy. Jako biedna studentka miewałam stopy obtarte do krwi po wielu kilometrach marszu, bawełniane spodnie przemoczone na amen i zamarznięte tak, że można było je łamać, przemoczoną kurtkę. Wsierpniowe noce na Mazurach marzłam w śpiworze w supermarketu, mimo, że zajmował mi pół plecaka. Pierwsze porządne treki mam do teraz – już 13 lat. Nigdy mnie nie obtarły, nigdy jakoś radykalnie nie przemokły (jak zaimpregnuję, to nadal nie przepuszczają wody wcale). Od 3 lat stały się rezerwowe, na krótkie wycieczki (po 10 latach nigdy nie znasz dnia i godziny, kiedy odpadnie podeszwa), ale nadal chodzę w nich bardzo dużo. Koszulka i getry merino to pierwsze, po których nie swędzi mnie skóra (jak po syntetykach z Lidla). Kurtka packlite z goretexem nie przemaka, nic nie waży i zawsze mam ją w plecaku. Wiem, że jak nie przemarznę, nie przemoknę i nie obetrę skóry, to nie odchoruję, oszczędzając sobie cierpienia i wydatków. Po kontuzji stopy w tym roku moja wyprawa w Tatry stanęła pod znakiem zapytania. Kupiłam za kilka stówek dobre, ergonomiczne kije trekkingowe i pojechałam. Wróciłam jak po dobrej rehabilitacji. Ciuchy miejskie mam z lumpeksu albo „z darów” od koleżanek i rodziny, tylko buty kupuję nowe, przeważnie skórzane, ale za to chodzę przez lata w tych samych. Uważam, że ubranie ma przede wszystkich chronić przed warunkami atmosferycznymi, a jak coś ma być „tylko” ładne, to można to znaleźć za grosze.
Nie oszczędzam specjalnie na lekarzach i fozjoterapeutach. Jeśli mam szansę trafić do dobrego na NFZ, korzystam. Jeśli trzeba bardzo długo czekać lub medyk na NFZ z danej specjalności mi nie odpowiada, płacę za wizyty prywatne. Choruję dużo. Nie chcę sobie dokładać, męcząc się z niekompetentną lub opryskliwą osobą. To mój luksus. W sumie na lekarzy, leki i apteczne kosmetyki do atopowej skóry wydaję chyba najwięcej…
Kocham długie gorące prysznice. Nic mnie tak nie relaksuje. Jak mam chandrę, nie myślę o rachunkach za wodę.
Czekam na wpis, na czym bez żalu oszczędzasz ;) Jestem ciekawa czy też tak masz, że nie wydajesz kasy na to, na co 90% społeczeństwa wydaje w przekonaniu, że musi i wcale Ci tego nie brakuje :D
Ja się tak samo przeprosiłam z profesjonalną odzieżą sportową, kiedy w bawełnianych ciuszkach przemokłam i przemarzłam na kajaku (wrześniowy spływ w Estonii, więc nie było co liczyć, że słonko szybko wysuszy). Teraz na wyprawach zawsze jest mi ciepło, wygodnie i przewiewnie, a ponieważ nie muszę nosić 10 warstw, to wreszcie nie wyglądam jak Buka. :P
Doskonale Cię rozumiem. Pierwsze dobre rzeczy w góry kupował mi mój Tata i pamietam, jak szokowlay mnie wysokie ceny. Potem zrozumiałam, że to są swietne ubrania i buty na lata i chronią cię w złych warunkach atmosferycznych. Dziś dobre górskie buty przewaznie kupuje mi mój brat pod choinkę albo na urodziny (raz na 5-10 lat, bo nie ma potrzeby częsciej!). Pamietam to niemal oburzenie kolezanki w Londynie, gdy kupiłam porzadny plecak za 160 funtów (dzis pewnie by kosztował ponad 200), bo ona używala walizki i ni emogła zrozumiec, zęmożna tyle wydac na jakiś praktyczny plecak. Tylko, że ja wiedziałam ile kilometrów będę szła z tym plecakiem na własnych plecach:) a on mi nadal słuzy, po 12 latach:) dbam o niego, gdy czeka mnie podróz samolotem pakuję go specjalnie w gruby pokrowiec, co chroni przed brutalnym traktowaniem pracowników lotniska:)). A co do lekarzy…hmmm, rozumiem doskonale! w przypadku NFZ najbadzej dołujące sa odlegle terminy…
Proszę napisz, jaki to jest plecak taki fantastyczny i gdzie można go kupić w PL?
Nie znam się na plecakach , a potrzebuję właśnie porządnego, bo ten moj nowy nike ma zwykle , niepogrubiane dno..
Ja bez żalu oszczędzam na kupowaniu książek – uwielbiam biblioteki. Kupuję tylko te książki, które przeczytałam i wiem, że na pewno do nich wrócę (to najczęściej klasyka literatury albo książki popularnonaukowe). Zupełnie nie ciągnie mnie też do nowinek technologicznych. Nie mam smart zegarka, telefonu używam do ostatku. Oszczędzam też na paliwie jeżdżąc rowerem praktycznie cały rok. Mam też sprawdzony zestaw kosmetyków, które są drogie, ale na pewno oszczędzam przy tym na testowaniu nowinek, sprawdzaniu nowych składników i instagramowych polecajek.
Tak, chętnie bym przeczytała taki wpis i komentarze pod nim.
Kiedyś już go napisałam :) https://joannaglogaza.com/2017/07/czym-oszczedzam-wydaje-czyli-porozmawiajmy-o-pieniadzach.html Trochę się zmieniło od tej pory, np piję kawę a zupełnie nie piję alkoholu, ale wiele zostało po staremu.
Hej:) Czy mogłabyś polecić jakieś firmy, których buty i odzież dobrze posłuży w górach? :) Jestem na etapie kompletowania takiej wyjazdowej garderoby, która posłuży na parę lat. Interesuje mnie raczej rekraacyjne chodzenie po górach, a nie wyczynowe:) Chodzę trochę po naszych górach, ale chcę wreszcie mieć ubranie bardziej do tego przystosowane. Zastanawiam się od jakiej mniej więcej kwoty zaczynają się produkty takie bardziej profesjonalne, np. buty. Czy jest sens kupować buty za powiedzmy 500 zł i będą wystarczające, czy raczej ceny tych faktycznie dobrych które nam posłużą zaczynają się znacznie wyżej? Z góry dziękuję za odpowiedź:)
Kaszmirowe swetry. Najpierw miałam egzemplarze wyłowione w lumpeksie, teraz mam 2 nowe, bardzo drogie i bardzo wysokiej jakości. Łącznie mam pięć sztuk, od 9 lat. Oszczędzałam na te nowe długo, ale to luksus który sprawia że zima jest do przetrwania.
A mogłabyś zdradzić jaka marka ( marki) :) ? Poszukuję czegoś dobrej jakości na zimę.
Te dwa nowe mam z Minou Cashemere.
Dziękuję.
Ze swetrem za tysiac złotych stałabym się jego niewolnicą. Czy nie poplamiłam zaciągnęłam nitkę czy woda nie za gorąca a płyn odpowiedni. Miałam kiedyś biały kaszmirowy golf idealny fason , ciepłość wiadomo. Te niekończące się pytania głaskania izachwyty otoczenia. I ta rozpacz kiedy trafił przypadkiem do zwykłego prania to rozciąganie w krochmalu ( wiadomo co sądzi kaszmir o 40st prania z wirówką). Never ever!
Cześć, zdradzisz marki?
Ostatnio odkryłam komfort wynajmowania na wyjazdach nie pokoju ale osobnego mieszkania (apartamentu). Czasem nie wiele drożej niż pokój ale pobyt okazuje się o wiele przyjemniejszy. Już za 1,5 tygodnia czeka mnie romantyczny weekend w Krakowie a w mieszkaniu jest wanna;)
Mnie rozdziera z jednej strony skąpstwo, z drugiej potrzeba komfortu i jakości w życiu.
Na pewno nie oszczędzam na jedzeniu. Nawet nie patrzę na ceny w trakcie zakupów. Musi być zdrowo i świeżo.
Nigdy nie oszczędzam na czasie spędzonym z przyjaciółmi i rodziną. Wyjścia do restauracji, drinki, wyjazdy. To jest po prostu osobny budżet, w którym pieniądze nie grają istotnej roli.
Unikam zgniłych kompromisów. Pamiętam, że kiedyś mimo, że dużo podróżowałam służbowo, to nie miałam dobrej walizki (przez skąpstwo). Dwie rozwaliły mi się na lotnisku, jedna w USA, druga podczas przesiadki we Frankfurcie do Chin. Stres, przepakowywanie, a za chwilę odlot. No koszmar. Od tamtej pory NIGDY nie oszczędzam na rzeczach i sprzętach, których często używam i od których jest zależy mój komfort życia.
Oooo uwielbiam ten temat. U mnie sa to dosc drogie kosmetyki, ktore sciagam zza granicy + cło. Za to nie nosze i nie mam makijazu wogole ;) Ostatnio wypozyczam samochod zamiast komunikacji miejskiej, a przy okazji usprawniam moje umiejetnosci kierowcy. 'Lepszy’ sklep spozywczy, czyli ladniejszy i drozszy. Bo skoro chodze tam tak czesto to fajnie jak jest mi tam milo. Ubrania codzienne z bawelny i welny.
Za to kupilam latem taniutkie, ale swietnie sie sprawdzaja, buty zimowe. I telefon mam taniutki, ale to mi ani nie przeszkadza ani mnie nie interesuje : )
Czasami musze przeprowadzic ze soba wewnetrzna rozmowe, ze warto, i ze to wazne aby czuc sie czuc sie dobrze. Zazwyczaj uda mi sie siebie przekonac ;)
Dla mnie to okulary dioptryczne! To okropnie drogi zakup i choć raz na rok a często i więcej, ale biorę zawsze najlepsze soczewki czy filtr niebieskiego światła – na oczach nie ma co oszczędzać, skoro już są „chore”.
Nie oszczędzam na butach, kilka razy w roku pozwalam sobie na masaż, nie oszczędzam na kinie (kocham filmy, chodzę do kina i kupuję karnety na platformach online), kiedy trzeba idę prywatnie do lekarza. I kupuję suce dobrą karmę. :)
Zawsze lubiłam oszczędzać, w mojej rodzinie oszczędzało się, bo pieniędzy nie było za dużo, ale również dlatego, że to była cecha dobrej gospodyni (mama, babcie i ciocie trzymały finanse) – i nadal lubię, Lubię wiedzieć, że dobrze wydałam pieniądze, albo że nie wydałam ich źle (jak to mówimy na Śląsku – że ich nie rozfluchtałam). Oszczędzam na kosmetykach, ale już nie na środkach do pielęgnacji. Oszczędzam, kupując mało jedzenia (i prawie w ogóle nie wyrzucam resztek), ale nie oszczędzam na jakości jedzenia – kocham sery, dobry chleb, zdrowe warzywa i owoce (te akurat w sezonie z własnego ogródka). Przede wszystkim nie oszczędzam na kursach językowych – uczenie się języków to moje hobby i nie mam problemu, żeby zapłacić za lekcje z dobrym, ale drogim lektorem.
I nie oszczędzam na zdrowiu – swoim i bliskich – zamiast czekać na kolejkę w NFZ – wolę zapłacić.
Zastanawiam się nad tym co napisałaś w kwestii jedzenia bo mam podobnie. Z jednej strony nie oszczędzam na jakości, ale z drugiej – nie kupuję dużo (na zapas) i bardzo pilnuję nie wyrzucania jedzenia. Czyli oszczędzam i nie oszczędzam jednocześnie;).
Oszczędzasz. Oszczędzanie, to wg mnie, nie marnowanie. Kupowanie tylko tego co potrzebne, czyli jak potrzebujesz buty to kup jedną parę , a dobrych, a nie 5 bo promocja, bo tanie itp. (jak zsumujesz koszt tych 5 par, to może być podobna cena jak jednej dobrej).
Dobra gospodyni nie marnuje jedzenia bo potrafi zrobić super jedzenie z tego co jest albo zostało. A polska kuchnia tradycyjna jest pełna przepisów, do których nie trzeba koniecznie przygotowywać świeżego, tylko rączki ubrudzić. I co 2 dzień sprawdzić stan lodówki! Sztandarowa jest sałatka albo zupa albo makaron albo zapiekanka bo o kluskach wszyscy zapomnieli
1, dobra bielizna i buty dobra tzn wygodna
2. podróże -„tam, gdzie chcę” a nie „tam, gdzie jeżdżą wszyscy, to tanio”. Ostatnio były prawie 2 tygodnie w Sarajewie, samo miasto jest bardzo tanie jeśli chodzi o kwatery i nie najdroższe w kategorii wyżywienia, ale transport do tego miejsca – wygodny i szybki- czyli 4,5 godz liniami Austrian (łącznie z przesiadką w Wiedniu) … konkretnie rujnuje kieszeń.
3. dobry sprzęt turystyczny, czyli wygodny i „na lata”.
4. Smaczna kuchnia, jestem „łasuchem” i sybarytą, czasem lubię smacznie zjeść.
Droga Asiu!Nasze babcie rzeczywiście miały coś z tymi fryzurami od fryzjera:-)Bo moja tak jak i twoja szła w sobotę umyć i uczesać włosy w kok.Potem przez cały tydzień spala na wałku że zrolowanego ręcznika,żeby fryzura się nie zniszczyla:-)Dziadek bez względu na wszystko zaczynał dzien od golenia.Nawet gdy miał w planach siedzenie w heblarni:-)Takie to były kiedyś czasy…i lukusy:-)Dziś je dopiero doceniam…
Mój dziadek podobnie, do warsztatu szedł w koszuli :)
Nie oszczedzam na jedzeniu tzn. jego jakosci. I tak jak ktos juz wczesniej napisal: nie kupuje duzo naraz, zeby nie wyrzucac.
Wyjezdzajac na urlop staram sie szukac takich noclegow, ktore nie beda daleko od miejsc, ktore zamierzam zwiedzac, z tzw. dobra miejscowka i ktore tez beda atrakcyjne (bez przesadnych luksusow, ale ladnie urzadzone itd, bo przytulne miejsce ma dla mnie duze znaczenie jesli chodzi o komfort na urlopie). Na wakacjach nie odmawiam sobie jedzenia na miescie, w restauracji lub wypicia dobrej kawy w kawiarni, bo to dla mnie jedne z glownych „must have” takich wyjazdow.
W zyciu codziennym nie oszczedzam na wykupywaniu treningow „indoor cycling” i ostatnim odkryciu: masazu twarzy (np. kobido) raz na miesiac.
Bardzo ciekawy tekst. Dla mnie takim luksusem jest np. wynajmowanie hotelu w samym centrum miasta. Niedoczekanie, żebym musiała taszczyć walizkę przez 2km i marnowała czas na dojście do głównej ulicy każdego dnia. Podobnie mam z pociągami. Jeśli jadę gdzieś daleko to zawsze jeżdżę InterCity. Najeździłam się już Regio i TLK z tymi ich przesiadkami, ciasnymi przedziałami i topornymi drzwiami, które zawsze trudno otworzyć. Nie, nie i jeszcze raz nie. Bez żalu wydaję też pieniądze na dobre jedzenie w pięknym miejscu, dobrej jakości ubrania, ładnie wydane albumy krajoznawcze, gazety, które mnie interesują i serwisy streamingowe, jeśli pojawią się na nich filmy i seriale, które chcę obejrzeć. Lubię płacić za dobrą jakość i za rzeczy, które mnie inspirują.
Jeden z tematów, których brakuje na blogach o prostym życiu, które… często skupiają dusigroszy i skąpców.
U mnie to zabiegi kosmetologiczne, choć wykonuję np mezoterapię w domu, ale 1-2x w mcu muszę coś sobie zadziałać na buzi, dekolcie, czy szyi – wszystko zakupuję w hurtowniach kosmetycznych. Efekty przerosły najśmielsze oczekiwania. Prywatne, regularne badania, prywatna opieka stomatologiczna, terapia, leczenie. Medycyna estetyczna – nie pasuje mi starzenie się naturalnie, jestem młoda duchem, a na liczniku prawie 40 :) Taksówki, gdy łapie mnie fobia społeczna, ale wracam już często wyluzowana spacerem. Piękne perełki vintage jeśli np się urządzam. Mam unikatowy stół sprowadzony ze Szwecji, którego bliźniak często pojawia się w inspiracjach Westwing. Nie skąpię sobie na perfumach, choć nabywam je online, tam gdzie znacznie taniej, ale mam kilkanaście flaszek. Wysokiej jakości kolorówka, choć używana od wielkiego dzwonu i mieszcząca się w jednej kosmetyczce – przy tłustej cerze jakość jest kluczowa, a ta idzie zazwyczaj w parze z ceną i cienie za 40zł spłyną z powiek po godzinie. Beauty plan od kosmetologa z zaznaczeniem najbardziej budżetowych z dobrych kosmetyków. Dzięki temu retinoidy wychodzą mnie ok 60zł/mc, a nie 300, ale zdecydowanie nie używam do twarzy czy ciała rzeczy drogeryjnych. Odzież – wymieniam ją gdy zmieniają się raz na te 8-9 lat obowiązujące kroje, jak miało to miejsce po kilkunastu latach królowania rurek i obcisłych płaszczy. Wtedy leci cała garderoba. Suplementy dla mnie i moich psów, produkty Apple – są niezawodne i trwałe na lata, kursy i szkolenia hobbystyczne.