Joanna Glogaza

strona główna > artykuły

Odkrycia miesiąca – lipiec

Dzisiaj chciałabym opowiedzieć Wam o rzeczach, które zrobiły na mnie wrażenie w zeszłym miesiącu. Kilka świetnych rzeczy i jedna, której zdecydowanie nie polecam. Wrażenie pozytywne zdecydowanie jednak przeważają, cieszę się, że po czerwcu, w którym zajmowałam się głównie własną książką, znalazłam w końcu czas, by ponadrabiać choć część zaległości. Zaczynamy! 


FILMY


Chef – najpierw ostrzeżenie. Nie oglądajcie tego filmu, jeśli nie macie pod ręką pełnej lodówki albo świetnej restauracji za rogiem. To bajkowa niemal historia nieco zrzędliwego szefa kuchni, który po kłótni w restauracji rzuca wieloletnią posadę i z pomocą bliskich otwiera foodtruck z kubańskimi kanapkami. Idealny wakacyjny film, do tego ma świetną ścieżkę dźwiękową – często jej słucham, kiedy zbieram się do wyjścia z domu albo sprzątam.


KSIĄŻKI


„Ostatnie rozdanie” Wiesław Myśliwski – to jedna z tych książek, gdzie po lekturze można komuś powiedzieć „doskonała książka”, a na pytanie „no to co się działo?” odpowiedzieć „no w sumie to nic”. Nie spodziewajcie się po niej wartkiej akcji, możecie za to liczyć na pięknie napisaną, subtelną opowieść i niezwykły klimat melancholii, który Myśliwski potrafi nadać swoim powieściom jak nikt inny. To nie jest książka, którą polecałabym na pierwsze spotkanie z Myśliwskim, ale koneserom gatunku na pewno bardzo się spodoba.

„Wyznaję” Jaume Cabre – książka, którą pożyczyłam od taty. Albo inaczej, książka którą mój tata entuzjastycznie mi podrzucił i co chwilę podpytywał, czy już przeczytałam. Długo się zbierałam, bo 800-stronnicowy tom budzi respekt, ale jak już zaczęłam, to przeczytałam całość w trzy dni. To porywająca książka, nie wiem czy coś mnie tak wciągnęło od czasów Harry’ego Pottera. Jest doskonale napisana, nie mogłam wyjść z podziwu nad warsztatową sprawnością autora.

Zanim jednak zaczęłam czytać, nasłuchałam się opinii, że to dzieło wybitne i przełomowe, trudne, ale poruszające. Mnie czytało się naprawdę łatwo, tak jak wspomniałam, książka jest doskonale napisana, a liczne wątki, dziejące się do tego w kilku różnych okresach w dziejach, i cała armia postaci, przeplatają się bardzo zgrabnie, by na koniec połączyć się w zaskakującą całość. Nie uważam jednak, żeby było to dzieło porównywalne z twórczością Umberto Eco, jak zdarzyło mi się przeczytać w którejś z recenzji. Miałam wrażenie, że to lektura (w czym nie ma absolutnie nic złego), pisana po to, by zadowolić czytelnika – żeby mógł sobie powiedzieć, że dostrzegł wszystkie nawiązania, które wymagały dostrzeżenie, że przenikliwie połączył ze sobą pozornie niezwiązane wątki. Taka literatura, która udaje trochę ambitniejszą, niż jest naprawdę – wnioski płynące z treści nie są szczególnie odkrywcze czy głębokie, za to opakowane w bardzo atrakcyjną formę. A już z zupełnie subiektywnych uwag, wolałabym gdyby liczba postaci była trochę mniejsza, a te, które są najważniejsze, nieco bardziej rozwinięte.

Mimo tego marudzenia, wynikającego głównie z lektury recenzji, nie samej książki Cabre, uważam że to doskonała lektura, idealna na wakacje – wciąga niesamowicie, budzi emocje, jest doskonałym punktem wyjścia do burzliwych dyskusji w rodzinie lub wśród znajomych. Ciekawa jestem czy czytaliście i jak Wam się podobała!

cabre

„Człowiek, który stworzył Zarę” Covadonga O’Shea – to jest książka tak strasznie zła, że nawet nie wiem od czego zacząć. Zamieszczam ją tu ku przestrodze – nie czytajcie, nie warto. Po pierwsze, jest źle napisana i źle przetłumaczona. Nie dość, że zdania brzmią kompletnie nienaturalnie, pełne są przydługich opisów zachodów słońca, zupełnie w tego typu publikacji niepotrzebnych, to jeszcze co rusz napotykamy nietrafione metafory, przyciężkie anegdoty czy cytaty, które niczego nie ilustrują.

„Ortega postępuje według zasady, która daje mu pewność we wszystkim, co robi. „Mamy zasadę, więc musimy ją stosować”, lubi czasami mawiać.”

„Kilka lat temu któryś z dyrektorów kupił sobie porsche, a inny łódź rybacką. Na zebraniu roboczym nie chcąc, by pierwszy z wymienionych, któremu mniej ufał, poczuł się skrępowany, Ortega odezwał się do tego drugiego, tak by wszyscy go zrozumieli: Ciekawe, czy nie będziesz musiał sprzedać tej łodzi, bo wygląda na to, że możemy zostać wyparci przez przemysł towarów luksusowych.”

„Nie jest on duży, ale ma symboliczne znaczenie, ponieważ był pierwszym otwartym w stolicy sklepem Zary. Wiele osób przychodzi do niego, by zobaczyć „co dzisiaj nowego”, tak jak przychodzi się do galerii sztuki.”

Niestety, te cytaty nie zyskują ani trochę więcej sensu umieszczone w szerszym kontekście. Kiepski język, brak umiejętności opowiadania historii czy wątpliwa logika to jednak błędy, które można biografii wybaczyć – w końcu chodzi w niej o opisywaną osobę, a w tym przypadku także i markę. Z książki dowiadujemy się jednak tylko tyle, że autorka z jakichś powodów postanowiła postawić Amancio Ortedze ociekający złotem pomnik i rozpływać się z zachwytem nad każdym jego ruchem. Amancio przez wiele lat zapraszał mnie na lunche, Amancio wspaniale traktuje pracowników, bo pozwolił kierowniczce sklepu brać wolne soboty (wow!), Amancio stworzył firmę, do której wszyscy przychodzą ze śpiewem na ustach.

Nie kupuję w Zarze, ale nie neguję tego, że jest niezwykle sprawnie zarządzaną firmą, być może nawet całkiem pro-pracowniczą. Jednak lukrowany obrazek, z którym mamy do czynienia w książce, sprawia że każde zdanie autorki brzmi niewiarygodnie i odnosi efekt odwrotny do zamierzonego. Bardzo rozbawił mnie też sposób traktowania co bardziej kontrowersyjnych epizodów z historii firmy.

„Wprawdzie można by dyskutować o równowadze ekonomicznej związanej ze stale zmieniającą się modą (fast fashion), faktem jednak jest, że dzięki markom takim jak Zara miliony ludzie, którzy nie mogą sobie pozwolić na kreacje haute couture, mają dobre samopoczucie.”

„Niektórzy nadal uważają, że „ciuchy z Zary są tanie, ale kiepskiej jakości” – te krytyczne słowa powtórzyłam kierowniczce sklepu, z którą przeprowadzałam wywiad, przygotowując materiał do książki. Usłyszałam następującą odpowiedź „Osób, które tak myślą, jest coraz mniej.”” 

„Najgorszy moment nastąpił tuż po wypadku w fabryce odzieży w Bangladeszu. Na polecenie Inditexu powstawało tam tylko 30 tysięcy koszulek, ale nie chodziło tu o liczby. Nie chodziło też o to, że hinduski przedsiębiorca, bez zgody firmy, produkcję 30 tysięcy koszulek polo „przeniósł” z Indii do Bangladeszu. Inne firmy międzynarodowe produkowały miliony rzeczy w trakcie tej katastrofy, ale to nie miało żadnego znaczenia. Chodziło o to, że ulokowana tam była produkcja Inditekstu.” – nie miało to żadnego znaczenia, ale nie omieszkamy o tym wspomnieć. Cztery razy.

Oprócz tego, że książka jest totalnie nieobiektywna i po prostu obłudna, ma jeszcze jedną, zasadniczą wadę – nic z niej nie wynika. Jest po prostu pomnikiem wystawionym twórcy marki, o którym tak naprawdę zbyt wiele się nie dowiadujemy, podobnie jak o procesie rozwoju firmy. Kompletna strata czasu, przeczytałam ją do końca, bo miałam nadzieję, że coś jednak stamtąd wyciągnę – niestety nie, dlatego przyszłam Was ostrzec.


INNE


Blogilates – czyli fitnessowy kanał na Youtube, prowadzony z werwą, przez bardzo energiczną dziewczynę. Idealny na krótkie rozruszanie się w przerwie od pracy czy obowiązków domowych, prowadząca jest nie tylko sympatyczna, ale też wydaje się bardzo rozsądna. Chętnie poznałabym więcej takich kanałów (koniecznie z ikrą), macie jakieś swoje ulubione?

Dajcie znać, czy Wy trafiliście ostatnio na godny polecenia film, książkę czy aplikację. Ja właśnie zabieram się za „Dom. Krótka historia idei” Witolda Rybczyńskiego i już po kilkudziesięciu stronach mogę powiedzieć, że bardzo mi się podoba.

Dzięki za lekturę!

Jeśli nie chcesz przegapić moich nowych artykułów, odcinków podcastu czy książek, zostaw swój adres e-mail:

99 thoughts on “Odkrycia miesiąca – lipiec”

    1. Akurat zanim się poleci ten film to warto wspomnieć o jego specyficznym klimacie. Nie każdy to lubi. Ja mialam ochotę wyjść z kina na tym filmie i do tej pory nie rozumiem zachwytow nad nim. Może nie znam się na ambitnych filmach, jest taka opcja, ale nie lubię filmów, które są przeciagniete do granic możliwości, do tego totalnie dziwne, ciężkie i wrzynajace się w mózg. Jedno wiem na pewno – to nie jest lekki przyjemny film typu 'chef’ ;) pozdrawiam:)

      1. Myślę,że po trailerze wiadomo jakiego filmu można się spodziewać. Dla mnie rewelacja: zdjęcia,muzyka i cudna Sheila Vand. Oglądałam „chef” i też mi się podobał. Wydaje mi się,że można lubić różne gatunki filmów i to,że Asia poleciła „Chef” nie znaczy przecież,że ogląda tylko komedie o tematyce kulinarnej ;)

  1. Chef – jutro (05/08) w kinie letnim na Polach Mokotowskich : ) widzimy się z tymi, co nie widzieli, z zapasem jedzenia xD

  2. Zgadzam się absolutnie co do Chefa, przez ten film zaganiałam chłopaka do kuchni dobrze po północy (sam mnie namówił na oglądanie, jego wina). A co do okołoruchowych kanałów to polecam Yoga With Adriene – strasznie podoba mi się podejście prowadzącej wyznającej zasadę „nic na siłę”, do tego sekwencja Bedtime jest świetnym wyciszaczem przed snem.

  3. Dla mnie Chef był mega nudny i monotonny :P byłam bardzo rozczarowana, bo film miał dosyć dobra promocję i dobrze się zapowiadał. Nic mnie w tej historii nie śmieszyło ani nie wzruszyło ani nie poruszyło. Mega flop moim zdaniem, ale to moje zdanie :)
    A tak z innej gruszki, żeby nie zostawić tylko takiego smutnego komentarza polecam film studia Ghibli Princes Kaguya :)

  4. Uuu, niezła lipa z tą książką o Zarze. W takim razie, zamiast o Ortedze, lepiej poczytać coś Ortegi. ;) Pozostając w hiszpańskiej tematyce, polecam film „Magical Girl” Vermuta.

    Pozdrawiam i czekam na Astrid w wersji black! :D

  5. Harry Potter… tak to są książki które potrafiłam przeczytać bardzo szybko, 3 dni to max. Muszę się w takim razie skusić na „Wyznaję” Jaume Cabre. Dzięki za recenzje inaczej nawet bym nic nie wiedziała o tej książce :)

  6. Bardzo fajna książka również jakiś czas temu czytałam. Mega człowiek który pochodził z biednej rodziny i żeby ją utrzymać sam zaczął w sklepie odzieżowym pracować. Polecam ją wszystkim.

  7. Też czytałam „Człowiek, który stworzył Zarę” i uważam tę książkę za totalnie stronnicza. Kiedy zobaczyłam ją u ciebie na zdjeciu, podziewałam sie kolejnej pozytywnej opinii o niej. Mile mnie zaskoczyłaś, naprawdę :) Myślałam, że tylko mi wydała sie kiepska – po tym co sie czyta w sieci, niektórzy traktują ją jak niesamowite arcydzieło :P Biały kruk, normalnie :)

      1. Proponuję wystatować z Chodakowską, by wejść w nawyk tego jak poprawnie wykonywać ćwiczenia i potem Mel B., bo tam w grupie każdy robi je inaczej; ) nie mniej ćwiczenia efektywne – pośladki!: )

  8. Z filmów polecam „Z dala od zgiełku” na podstawie powieści Thomasa Hardy’ego. Jest to, moim zdaniem, jedna z tych ekranizacji, która nie tylko oddaje książce sprawiedliwość, ale jest nawet odrobinę lepsza, szczególnie dla tych, którzy nie gustują w dziewiętnastowiecznej, trochę dziś trącącej myszką prozie. Sama historia jest jednak nadal wciągająca, a zachwycające plenery i wspaniałe aktorstwo (chapeau bas dla Carey Mulligan i Matthiasa Schoenaertsa) sprawiają, że ten film ogląda się z prawdziwą przyjemnością! :)

  9. Ha, po „Chefie” zrobiłam się strasznie głodna (nikt mnie nie ostrzegł, że to tego rodzaju film), więc spróbowałam zrobić tamtejsze kanapki zapiekane z serami (niestety tylko na patelni, a nie na takiej super blasze, jak miał bohater) i są cudowne, więc film bardzo dydaktyczny ;).

    A ja przygodę z Myśliwskim zaczęłam właśnie od „Ostatniego rozdania” — i wpadłam po uszy. Sama idea, żeby osnuć fabułę wokół wspomnień to nic nowego, ale ten ewokujący je notes, to ciągłe rozważanie „wyrzucić – nie wyrzucić, usunąć – nie usunąć”, a nade wszystko ten pejzaż małego miasteczka, w którym powoli wszystko znika (więc do notesu nic się właściwie już dodać nie da) — są doskonałe. Chociaż muszę przyznać, że dwie rzeczy mnie w tej powieści denerwowały: sposób wykończenia (im więcej czasu mija od lektury, tym mniej: bo jasne, rozumiem kwestie tego zawieszenia narracji, ale mimo wszystko taka byłam po czytelniczemu zła) i podejście bohatera-narratora do jego talentu malarskiego (i to też istotny składnik jego charakteru, wiem, ale znowu: czytelnicze zdenerwowanie).

  10. Książka, która ostatnio zrobiła na mnie gigantyczne wrażenie, to „Beksińscy. Portret podwójny” Magdaleny Grzebałkowskiej. Sama się sobie dziwię, że opasłą biografię przeczytałam w kilka dni. To oczywiście historia życia słynnego ekscentrycznego malarza i jego nie mniej ekscentrycznego syna Tomka – dziennikarza radiowej Trójki, którego życiowe nieprzystosowanie doprowadziło w końcu do samobójczej śmierci. Zdradzam to, bo sądzę, że losy całej rodziny Beksińskich są w Polsce dość dobrze znane, a po książkę tę sięga się raczej po to, żeby poznać te postacie niejako od środka i zrozumieć motywy ich postępowania. Grzebałkowska jest fenomenalna – daje się zauważyć, jak wielki trud musiała sobie zadać, aby zebrać i ułożyć w logiczną całość taki ogrom informacji. Poza tym to książka świetna literacko – czyta się ją bardzo dobrze, bo język Grzebałkowskiej jest bardzo wyrazisty (ale nie przytłaczający). Krótko mówiąc autorka ma swój charakterystyczny styl – i trzeba przyznać, że jest to bardzo dobry styl. Czaję się teraz na „1945. Wojna i pokój” tej samej autorki o tuż powojennych losach ocalałych z drugiej wojny światowej.

  11. „Wyznaję” przeczytałam, podobnie jak „Głosy Pamano” w równie krótkim czasie. Czyta się lekko i przyjemnie. Teraz kupiłam trzecią książkę tego autora. Miła odmiana po „cięższych” książkach.

  12. Przekonałaś mnie do Cabre, na pewno sięgnę. Osobiście nie lubię czytać recenzji i opinii o książkach cz filmach przed czytaniem / oglądaniem. Na ogół, jeśli ktoś, komu ufam pod tym względem mówi „polecam”, to mi to wystarcza, lubię nie wiedzieć, czego się spodziewać:) (dlatego Twój opis przeczytałam mocno pobieżnie;) )
    Tak ostatnio czytałam Matkę Makrynę. Wiedziałam tylko że jest nominowana do Nike, i że autorem jest Jacek Dehnel, którego bardzo lubię. I nie rozczarowałam się, bardzo polecam!

    Teraz jestem w trakcie Twojej książki, bardzo mi się podoba! W kolejce czeka jeszcze parę książek, które zamówiłam razem z Twoją w znaku, m.in Jestem Tyrmand, syn Leopolda ( Tyrmanda seniora uwielbiam, rozważaliśmy nawet takie imię dla synka) i Listy do młodego pisarza Llosy.

    Co do filmów, całkiem przyjemny był „Danny Collins” z Pacino, ciekawa historia, choć opowiedziana mocno po amerykańsku. Ale (śpiewający) Pacino w roli lekkiej, i nawet trochę komediowej to jest coś!

    Pozdrawiam!

  13. Odkąd usłyszałam o książce Cabre w Z najwyższej półki i później od znajomych, tkwi niezmiennie na liście 'do przeczytania’. Zresztą, dołączyła do niej niedawna także Twoja książka :)

  14. Ni eczytalam jeszcze Cabre ale za to jestem w polowie 'Ksiega Jakubowych ” Olgi Tokarczuk . Jest piekna po prostu arcydzielo . Tez ma ze 900stronic a czyta sie lekko i przyjemnie nawet czlowiek nie wie kiedy poszko kolejne 100 stron .

  15. Jeszcze dodam moja ulubiona ksiazke wszechczasow ” Sto lat samtnosci ” Gabriel Garcia Marquez . Trzeba przetrwac do dokladnie polowy , potem nie mozna sie oderwac …

  16. Ja widzialam ostatnio dwa fajne, lekkie filmy, z pieknymi kostiumami- mysle ze osoby zainteresowane moda je docenia: Age of Adaline oraz Woman in Gold.

    Jezeli nie czytalas jeszcze ksiazek Joanny Bator to goraco polecam!

  17. Jak zwykle ciekawe i inspirujące propozycje :) Na pewno skorzystam. Polecam kanał SARA BATH YOGA – chwile relaksu, a inspirująco blog GREEN CANOE. Proste życie a taaakie wspaniałe! Koniecznie zajrzyj! Pozdrawiam

  18. Zapalenie gardla bardzo sprzyja lekturze, wiec zabralam sie za nowe pozycje w mo jej biblioteczce :) Zachecona Twoimi wpisami kupilam „Luksus. Dlaczego stracil blask” Nielatwa lektura- duzo nazw wlasnych, nazwisk, liczb ale musze przyznac, ze bardzo ciekawa i momentami szokujaca! W kolejce sa jeszczsze „To nie sa moje wielblady” i o wplywie mody francuskiej na powojenna Polske. WO naglasnialy „Swiadek” o swiadkach Jehowy – kupilam, przeczytalam, nie zachwyca ale jesli chce sie dowiedziec o Swiadkach czegos wiecej (i plusy i minusy) to tez polecam. Jak przeczytam reszte to sie podziele opinia :)

  19. Na mnie ogromne wrażenie zrobiła książka „Szczygieł”. Również wielkie, opasłe tomisko, ale to niezwykle wciągająca lektura, idealna na wakacje. Trudno ją dobrze zaklasyfikować – jest o przyjaźni, utracie, obsesji, sztuce, są też wątki kryminalne – ale na pewno czytanie jej to sama przyjemność.

  20. Asiu, może spodoba Ci się ksiażka „Poza mapą”? Ja też w sumie niedawno zabralam się za czytanie, ale idea bardzo mi się podoba – opisane są miejsca na świecie, z którymi „coś jest nie tak” np. wielki magazyn w Genewie w którym bogaci ludzie trzymają swoje kolekcje obrazów Picasso:P czy wyspa na której żyje plemię, które nigdy nie zetknęło się z cywilizacją. Polecam :)

  21. Dziś skończyłam czytać „Dracha” Szczepana Twardowskiego, brnęłam przez książkę cierpliwie, miałam kilka przerw po drodze, bo fabuła jest ciężka i przygnębiająca, a jednak dość mi bliska ze względu na miejsce akcji (Śląsk). Jestem bardzo ciekawa co inni myślą o tej pozycji, jeśli jest tu ktoś kto czytał, proszę niech się ze mną podzieli wnioskami, a może i Ty Asiu się skusisz. Tylko nie zaczynaj w pochmurne popołudnia i smutne wieczory, bo depresja murowana!

    1. „Drach” jest świetny. W ogóle uwielbiam całą twórczość Twardocha. Muszę co prawda przyznać, że momentami miałam trudne chwile przy czytaniu. Mimo to uważam, że akcja została świetnie poprowadzona. Nie jest to co prawda wesoła sprawa, a zakończenie- sama wiesz… Twardoch wciąga jednak czytelnika w wir śląskiej tożsamości, historii (nie zawsze łatwej), a przede wszystkim w losy ludzi tam mieszkających. Każdy Ślązak odnajdzie w „Drachu” część historii swojej rodziny.

  22. Hej, co do fitnessowych kanałów na YT, to polecam XHit Daily i samą Rebeccę Louise Fitness ;) jest niesamowicie energiczna i zabawna :D

  23. Polecam „Tajemnicę domu Helclów”. Mroczna zagadka w 19-wiecznym Krakowie. Rewelka. Autorzy dokładnie opisują miasto z tamtych lat, można się sporo dowiedzieć.

  24. Haha, Joanno, rozbawiłaś mnie tymi cytatami z książki o twórcy ZARY, choć to raczej jeden z tych upiornych chichotów. ZGROZA.
    Niewiarygodne, że taki gniot lingwistyczny w ogóle ujrzał światło drukarni – jak widać, pisać każdy może.
    Ja natomiast dzięki Twojemu rabatowi zamówiłam cztery książki ze strony Znaku, w tym oczywiście Twoją – przyznaję, że tak dobrze mi się czytało, że nie wstałam z kanapy, póki nie skończyłam :) Gratuluję!

  25. A ja polecam biografię Poswiatowskiej „Uparte serce” Kaliny Błeżejowskiej. Co ciekawe nigdy nie byłam wielką fanką twórczości Poświatowskiej, ale jej bigrafia jest tak bardzo ciekawa, tak fajnie napisana, że nie mogłam się oderwać. Czasem warto przełamać swoje obiekcje i siegnać po coś, do czego normalnie by sie nie zajrzało. Polecam :)

  26. „Wyznaję” czytałam prawie dwa lata temu i pamiętam, jaka byłam wtedy zachwycona, bo w końcu trafiłam na książkę, która nie jest żenująco prosta, a jednocześnie nie wymaga ode mnie tyle, co Proust czy właśnie Eco. Wydaje mi się, że ma w sobie idealne proporcje pomiędzy tym, co snobistyczne i „elitarne” a tym, co przyjemne i ciekawe. (Przy okazji – maleńka uwaga – nazwisko Eco się nie odmienia, ale imię już tak – „twórczością Umberta Eco”). „Głosy Pamano”, drugą powieść Cabre wydaną w Polsce, też czyta się bardzo przyjemnie, ale nie posiada ona już takiej złożoności jak „Wyznaję”; choć jest tam wiele ciekawych postaci, to fabuła tak naprawdę osnuta jest wokół jednej kobiety. Gdy byłam na spotkaniu z Jaume podczas Festiwalu Conrada w Krakowie, bardzo dużo o tym opowiadał i wydał mi się bardzo ciepłym i nieco chaotycznym człowiekiem (bardzo skarżył się na to, że podczas pisania „Wyznaję” ciągle o czymś zapominał i musiał wracać na początek powieści, by sprawdzić, co się stało z tym i z tym bohaterem, by dalej poprowadzić jego wątek). Ze współczesnych książek, niekoniecznie podobnych do „Wyznaję”, ale równie interesujących, polecam „Miniaturzystkę” czy „Wszystko, co lśni” (choć pewnie żadne to polecenie, bo chyba wszędzie już o tym pisano).
    Serdecznie pozdrawiam!
    Patrycja

  27. Co do jogi na youtube, polecam https://www.youtube.com/user/yogawithadriene – kilka lat temu trenowałam joge i bardzo chciałam do tego powrócić, niesty brak troche mi czasu na chodzenie na zajęcia kilka razy w tygodniu, i tak znalazłam kanał Adriene… jak dla mnie jest rewelacyjna i świetnie tłumaczy wszystkie pozycje.
    Zgadzam się też z Toba w 100 % na temat filmu Szef – zauroczył mnie! Moim ostatnio hitem jest film Menu degustacio. Jest to kataloński film o pewnej restauracji, która wydaje ostatnią kolacje dla 12 osób. Na prawde uroczy film ! A ciekawostką jest, że akcja dzieje się w prawdziwej 3 gwiazdkowej restauracji braci Roca ( którzy też tam występują).

  28. Mam w ręku moje odkrycie sierpnia ;): prosto z wydawnictwa Znak. Slooowwwfashion :). Liczę na to, że wreszcie, będąc prawie czterdziestolatką, dokonam rewolucji w swojej szafie :). Pozdrawiam.

  29. Niedawno przeczytałam kilka rozdziałów książki o Ortedze i Zarze (na tym też poprzestałam), cały czas zastanawiając się, czy tylko mnie wydaje się ona żenująco banalna. Nie tylko mnie – uff :)

  30. Jak zobaczyłam zdjęcie to myślałam że będziesz polecać Zarę. Jednak w zupełnosci się zgadzam że książka bardzo kiepska. Też dobręłam do końca z nadzieją że się poprawi ale to nie nastąpiło :) Strata czasu….

  31. Bardzo bardzo polecam „Madame” Antoniego Libery jeśli jeszcze nie czytałaś :)

    Co do kanałów na yt, to na krótkie i radosne treningi polecam „Tone it Up”. Z dziewczynami się fajnie ćwiczy i przyjemnie na nie patrzy :)

  32. Wspomniałaś o Umberto Eco – polecam, więc „Temat na pierwszą stronę” (książka nie do zaszufladkowania). Chyba, że już czytałaś?

  33. Ja teraz koncze pierwszy sezon swietnego serialu „Penny Dreadful” natomiast co do ksiazek to polecam „Pod Skora” Michela Fabera oraz „Szkarlatny Platek i Bialy” tego samego autora. Doskonale pisze!

  34. Cześć,
    właśnie trafiłam na Twojego bloga i zainspirował mnie do zrobienia porządku w garderobie. Chciałam się zapytać, czy masz jakąś swoją listę ulubionych, dobrych jakościowo sklepów? Może już taki post pojawił się na blogu? Będę wdzięczna za pomoc!
    Inka

  35. Cześć,
    ja trochę nie na temat Twojego posta. Chciałabym poprosić o pomoc (może doradzisz w komentarzu lub napiszesz coś na ten temat za jakiś czas na blogu?). Są sytuacje w życiu, o których nie myślimy zbyt wiele do czasu aż nam się nie przytrafią. Nie myślimy też o swoim stroju na taką sytuację. W zeszłym roku miałam pewien problem i niestety sytuacja ta spotkała mnie ponownie teraz. Ponieważ nadal nie potrafiłam znaleźć odpowiedniego rozwiązania postanowiłam zapytać Ciebie. Myślę, że będziesz wiedziała co poradzić. Chodzi o to, jak powinien wyglądać odpowiedni strój na pogrzeb? Tym bardziej, kiedy uczestniczymy w nim w obrzydliwie upalny dzień? Czy wypada zrezygnować przynajmniej częściowo z czerni? Czy znaczenie ma stopień pokrewieństwa z rodziną żałobników? Nurtują mnie też szczególnie kwestie nóg tzn czy wypada założyć otwarte buty, czy w grę wchodzą tylko zamknięte? (ostatecznie założyłam takie na obcasie, zamknięte z przodu, z paseczkiem na otwartej pięcie), i pytanie nawet dla mnie ważniejsze od butów: czy wypada nie założyć rajstop?! (czy mogłabyś w ogóle napisać kilka zdań o rajstopach tzn w jakich sytuacjach są obowiązkowe nawet przy upale? obrona mgr? rozmowa o pracę, czy nie koniecznie?). Dodatkowo co zrobić, jeśli idziemy na pogrzeb z dziećmi, które nie są już przedszkolakami mają np 14 lat, jak je ubrać, czy tak jak na akademię szkolną? Jesienią i zimą wiadomo, zakładamy płaszcze i sytuacja częściowo się rozwiązuje, chyba, że idziemy na stypę. A latem? Czy wypada założyć na pogrzeb czarną sukienkę na szerokich ramiączkach? Przepraszam za taki natłok pytań, z góry dziękuję za poruszenie tematu :)

    1. Cześć Mirabelle, przykro mi bardzo, że spotkała Cię taka sytuacja. Myślę, że strój na taką smutną okazję powinien być przede wszystkim stonowany i wygodny. Inne ciemne kolory, jak grafit czy granat, też nie powinny nikogo razić, zwłaszcza jeśli nie jesteś w najbliższej rodzinie zmarłego. Ciemna sukienka do kolan, bez wielkiego dekoltu, spódnica i koszula czy bluzka będą w porządku. Ja bym była za zakrytymi ramionami, zwłaszcza jeśli to pogrzeb w kościele, buty też pewnie wybrałabym raczej zakryte niż np. sandały, ale otwarta pięta czy małe wycięcie z przodu nie powinny być jakimś wielkim faux pas. Rajstopy, wbrew sztywnej etykiecie, latem odpuszczam, bo ważniejsza jest dla mnie wygoda, a zakładam że nikt nie będzie się moim nogom specjalnie dokładnie przyglądał, żeby móc powiedzieć, czy mam cienkie rajstopy czy nie, może założyłabym je, gdybym szła na rozmowę o pracę w firmie o ścisłym dress codzie. Na pytanie o dzieci nie umiem odpowiedzieć, wydaje mi się, że będzie w porządku – obie sytuacje wymagają elegencji i powagi, więc rozsądek mi podpowiada że ma to sens.

      1. Bardzo dziękuję :) Ostatecznie odpuściłam rajstopy, masz całkowitą rację, że akurat to nie powinno nikogo urazić!
        Jestem już po tym wydarzeniu, i skłoniło mnie ono do wpisania na listę zakupów odpowiedniej sukienki (byłam wręcz zdziwiona, że takiej nie mam!) jednak rezygnuję z całkowitej czerni i wybiorę chyba granat. Jeszcze raz bardzo dziękuję za rozwianie moich wątpliwości :)

  36. oo, polecasz film, o którym mój tata ciągle mówi, już nawet go nagrał i zdążył mi opowiedzieć całą fabułą. i mimo że mój tata jest wielkim przeciwnikiem mediów społecznościowych, to w tym wypadku był zachwycony tym, jak syn kucharza tweetował.
    ja w ostatnim czasie obejrzałam dwa filmy, w którym bohater cierpi na zespół Aspergera, ale nie to jest głównym tematem. pierwszy film to „Mary i Max”, o dziwno animowana produkcja, ale raczej nie dla dzieci. Opowiada historię dwóch korespondencyjnych przyjaciół, z dwóch odległych krajów, których dzieli różnica wieku. Nieco trudny film. A drugi to… produkcja bolywoodzka, więc jak na taką przystało, trwa aż 2,5 godziny – „Nazywam się Khan”. Tutaj głównym wątkiem jest niechęć do muzułmanów, rasizm. Główny bohater jest dobrym, uczciwym i wielkodusznym człowiekiem. I musi coś pilnie powiedzieć prezydentowi. :)

  37. to ja polecam „traktat o łuskaniu fasoli” Myśliwskiego – takiego zakończenia się nie spodziewałam, ale cały czas miałam ołówek pod ręką aby zakreślać (ważne,mądre, piękne) cytaty.

  38. Są wakacje, więc filmów oglądam mnóstwo. Polecam angielski „Zgon na pogrzebie”. Lubię też „Jedz, módl się kochaj”, a jeszcze bardziej książkę (właśnie czytam). Oglądałam też obie części „Clerks – sprzedawcy” – tak głupie, że aż śmieszne, ale przede wszystkim dobrze zrobione, jak na takie produkcje. Widziałam też „Zakochanego bez pamięci”. Polecam również dokument Michaela Moore’a „Zabawy z bronią” i „Patti Smith. Sen życia” – monotonny, ale niezwykle poetycki i inspirujący.

  39. Z Blogilates spędziłam niejedną godzinę treningu. To chyba jedyna dziewczyna, przy której filmikach wykonujesz dziesiątki absurdalnie trudnych ćwiczeń i nawet tego nie zauważasz, bo ona w tym czasie radośnie opowiada o bananowych naleśnikach, które ostatnio zrobiła ;)) Poza nią mogę jeszcze polecić:
    MelB…chociaż to w sumie banał
    POPSugar czyli zestawy różnych ćwiczeń prowadzone przez bardzo pozytywną ekipę
    FitnessBlender czyli moje odkrycie sprzed kilku miesięcy. Treningi Kelli i Daniela wprawdzie nie porywają kolorami, śmiechostkami i ścieżką dźwiękową, wręcz przeciwnie, są wyjątkowo oszczędne w tej kwestii. Mimo wszystko uważam, że to najbardziej „dojrzały” fit kanał Youtube, na jaki ostatnio trafiłam. Dodatkowo FB mają własną stronę z fajną wyszukiwarką treningów – można wybrać zestaw pod względem interesującej nas w danej chwili długości, rodzaju (cardio, joga i inne), użytego w jego czasie sprzętu czy ilości spalonych kalorii. Genialna sprawa.

  40. Hej! Ja w sprawie Zary :) Nie czytałam książki, ale mieszkam w Hiszpanii, więc Amancio Ortega jest tu częstym bywalcem pierwszych stron gazet. I faktycznie, szkoda, że książka tak beznadziejnie przedstawia cały biznes i jego. Natomiast z pamięci mogę zacytować mocne punkty biznesu Inditexu: nowe ciuchy trafiają w dwa tyg z komputera od projektanta na półki sklepowe, co gwarantuje nadążanie za modą. Mają jakiś fantastyczny model dystrybucyjno-logistyczny, który jest szybki i tani. Wszyscy pracują w jednym budynku: projektanci i krawcowe (mam na myśli te osoby, które przygotowują prototyp, wiadomo że większość ubrań jest produkowana w Azji). Itp itp. Więc szkoda że zapełnili książkę takimi banialukami, a nie ważnymi dla biznesu informacjami. Cytaty, które podałaś są straszne!

    Aha, tak w ogóle Zara w Hiszpanii jest trochę lepszym H&M – ja w niej nie kupuję ciuchów, ale absolutnie nie ma nic prestiżowego w zaopatrywaniu się w niej w ubrania. Zwykły sklep, który ma też ubrania tańsze i droższe, ale nic wielkiego.

  41. Z Cassey z blogilates ćwicze już od prawie dwóch lat. Czuje sie tak, jakbym znała ją osobiście :) Chętnie korzystam też z kanału XHIT Daily, moja ulubiona instruktorka to Rebbeca Louise.

  42. Ja zaczęłam Myśliwskiego od ,,Ostatniego rozdania”, dosyć niedawno. I… sumie na tym skończyłam. Może to głupie, ale boję się, że jego inne książki mnie już tak nie zachwycą.
    Dla mnie ,,Rozdanie” jest kolekcją historii, które razem składają się w skomplikowaną całość ludzkiego życia. Porównując swoje wrażenia z wrażeniami siostry stwierdziłyśmy, że każdej z nas podobały się inne fragmenty, inne opowieści wzbudziły w nas emocje. Zachwyciła mnie pewna melodyjność i lekka nuta ironicznego zgorzknienia tchnąca od bohatera lub samego autora(?).
    Co do ,,Wyznaję” to ostatecznie mnie przekonałaś i zamierzam się zabrać za nią w najbliższej przyszłości. Dziękuję ;)

  43. Ja po kilku dennych książkach postawiłam na klasykę: czytam „Blaszany bębenek” (zachwyt!!!) oraz w krótszych chwilach wolnego czasu – „Kwiaty zła”. Uwielbiam posty takie jak ten za to, że komentarze pod nim natychmiastowo zapełniają mi listę pt. „co by tu przeczytać/obejrzeć” :)

  44. Ze swojej strony bardzo, bardzo, baaaardzo gorąco polecam „Źródło” Ayn Rand. Też jest „kobyłą”, ale nie bój się ilości stron – nie ma w niej nic zbędnego. Przeczytaj koniecznie!

  45. Chef trochę mnie rozczarował, ale soundtrack jest niezły :) Uwielbiam Sexual Healing w tej wersji!!!
    Polecam film The Obvious Child oraz piosenkę Paula Simona o tym samym tytule (najpierw film, potem piosenka!). Obejrzałam go dwa razy z rzędu :)
    Bardzo lubię kanał GymRa, a konkretnie treningi dwóch trenerek – Natalie oraz Christine. Nagrywają głównie 20-40 minutowe zestawy, często z obciążeniami, co mi pasuje, bo mogę włączyć jeden, dwa filmiki, a nie 10 krótkich. Poza tym dziewczyny są przesympatyczne i uwlelbiam z nimi ćwiczyć, np. 20 min advanced abs
    Z polskich kanałów warto odwiedzić Gym Break. Ach ten Szymon… :)))

  46. A propos Blogilates. Odradzam jej porady dietetyczne, chyba , ze ktos lubi efekt jojo, obsesyjne liczenie kalorii i chodzenie na glodnego. Oto video (humorystyczne o niej i podobnych trenerach) – https://www.youtube.com/watch?v=yyxx86TDvko
    Blogilates promuje produkty odzwierzece , ktore zle wplywaja na nasz organizm. Polecam ksiazki „zdrowie bez recepty” John McDougall, http://nutritionfacts.org/ Michael Greger, Neal Bernard „power foods”.
    Jestem na tej diecie od 3 tygodni (bardzo krotko i juz czuje sie wiecej energii).

  47. Zapisuję sobie polecane przez Ciebie książki na liście do przeczytania. Ja teraz obrosłam w same poradniki i zawsze jeśli mam do wyboru sięgnąć po coś „lekkiego” lub rozwojowego wybieram to drugie. Ale dla rozrywki 2 miesiące temu od nowa przeczytałam wszystkie tomy Harrego. Chyba nigdy z niego nie wyrosnę :)

  48. Anna__Magdalena

    Dzień dobry Joanno, dziękuję za inspiracje i nowe źródła, za drogowskazy na różne ciekawe ścieżki :).

    Chciałam się z Tobą podzielić, bo przeczytawszy informację o seansie od razu w myślach odszukałam Twoja recenzję filmu, plus informacje o Żoliborzu, jako Twoim aktualnym miejscu na ziemi (jeżeli coś nad interpretuję to przepraszam ;)).
    Kino Elektronik 8 sierpnia, w najbliższą sobotę o 21:25 wyświetla „Wielkie Piękno” :).
    Klimatyczne miejsce z drewnianymi wahadłowymi krzesłami. Może skorzystasz z tej informacji.

    Aha jeszcze :)
    Modową rewolucję zainspirowana Twoją książka właśnie wprowadzam do szafy sześciolatki :)
    To bardzo dobry moment przedszkolak od września będzie pierwszoklasistą. Zobaczymy jak nam pójdzie!

  49. Hej, dziękuję za kolejne inspiracje :) Ja czasem ćwiczę z Blogilates, ale nieco przesadzona egzaltacja autorki mnie męczy :) Dużo bardziej regularnie (40 filmów przećwiczonych :))) ćwiczę z kanałem Fightmaster Yoga, uwielbiam spokój Leslie :)

  50. „Wyznaję” przeczytałam już dawno, oczarowana byłam tą powieścią, mimo że podeszłam do niej ze sporym dystansem, bo to zupełnie nie mój gatunek, a jednak zaskoczyło. Tyle stron przeczytałam momentalnie, sama byłam zdziwiona, że coś takiego mnie wciągnęło, to tylko mi udowodniło, że muszę sięgać po różne rzeczy :).

    Z rzeczy fitnessowych mogłabym Ci wiele polecić, ale nie wiem dokładnie, co Cię interesuje :).

    O książce o założycielu Zary nie słyszałam nawet, ale myślę, że po nią nie sięgnę, nie przepadam za takiego rodzaju wydawnictwami. ;)

  51. z ostatnio przeczytanych mogę śmiało polecić książkę Amerykańscy Bogowie Neila Gaimana, baaardzo wciągająca! :)

  52. Ooou, a miałam ochotę właśnie na tą książkę „Człowiek, który…”. Szkoda, że okazała się dnem. Te fragmenty, które wrzuciłaś rzeczywiście brzmią okropnie. Innych książek nie znam, filmu też nie widziałam, ale mogę polecić „Podróż na sto stóp”, też zachowany w tematyce kulinarnej. ;)

  53. Asiu!
    Od dawna śledzę Twój blog i w jeden wieczór przeczytałam Twoją książkę. Jestem strasznie dumna, że sama ją napisałaś i że angażujesz się w miliony różnych poza blogowych spraw takich jak np. Lunaby (super sprawa, świetne piżamy!), ale niestety tego czego odwiedziłam się w Twojej książki (wyczekiwanej) znalazłam o wiele wcześniej na blogach zagranicznych (np. into mind) także czuje się odrobinę oszukana (nie chcę używać tego słowa, ma bardzo pejoratywny wydźwięk) bo nie wierze, że istnieje jedna droga do idealnej garderoby m.in przez wymieniony wcześniej into mind przedstawiona (wraz z ich podręcznikiem), taka sama jak w Twojej książce (niektóre fragmenty są wręcz tłumaczeniem tekstów z w.w. bloga) co jest po prostu odtwórcze.
    pozdrawiam Cię serdecznie,
    P.S. nie chcę Cię obrażać, ani zionąć hejtem, po prostu wyrażam swoją opinię i spostrzeżenia. jednakże książę bardzo przyjemnie mi się czytało.

    1. Przykro mi, że książką Cię rozczarowała, słyszałam już też, że przepisałam bloga Prosty blog i Ubieraj się klasycznie;) Nie było tak, na pewno droga, którą opisałam, i która ma wiele punktów spójnych z minimalistycznym podejściem, nie jest jedyną, ale jest tą, która zadziałała u mnie – więc ją właśnie opisałam.

  54. Jednoczereśnie

    Całkiem niezły, ciepły film rozkminiliśmy z mężem ostatnio: „Begin Again” („Zacznijmy od początku”? Chyba taki polski tytuł) z Keirą Knightley. O ile ona potrafi być dla mnie w niektórych rolach bardzo denerwująca, tak teraz film wzbudza we mnie same pozytywne wspomnienia. :) Kategoria „ciepły i sympatyczny film na letni wieczór”. ;))

  55. Kiedyś na tumblrze znalazłam fragment ,,Traktatu o łuskaniu fasoli”. Po kilku miesiącach zebrałam się w końcu i poszłam do biblioteki aby wypożyczyć, ,,Traktatu…” niestety nie było ale chwyciłam ,,Ostatnie rozdanie”. Jestem gdzieś dopiero na początku i jest to moja pierwsza książka Myśliwskiego i mimo, że do lekkich lektur nie należy to chcę przebrnąć do końca, bo wiele dobrego się już nasłuchałam.
    Co do ciekawych pozycji to rok temu będąc nad morzem przeczytałam ,,Wiśniowy dworek” Katarzyny Michalak. Może do najambitniejszych pozycji nie należy ale nie mogłam się oderwać. Autorka napisała jeszcze kilka innych książek ale kolejna, po którą sięgnęłam w ogóle mnie nie wciągnęła ;)

  56. Kurcze, a mnie „Wyznaję” nie powaliło i poddałam się po kilkudziesięciu stronach, przez którego ciężko było mi przebrnąć. A nasłuchałam się naprawdę wieeelu bardzo pozytywnych opinii na temat tej książki. Jak widać – nie każde dzieło musi każdemu odpowiadać ;) To jak z Dostojewskim – albo się go kocha, albo nienawidzi ;)

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.