Dzięki za wszystkie wpisy pod postem konkursowym! Czytałam je z uśmiechem, często z podziwem, a co jakiś czas śmiałam się z anegdotek. Musiałam wybrać dwa, ale pozwolę przytoczyć sobie na końcu wpisu kilka ulubionych – myślę, że warto, żeby trafiły do szerszej publiczności.
Nagrodę specjalną, smartfona, wygrywa Juliaaa – sama jestem ogromną fanką piżam i opis naprawdę mnie zachwycił:
Piżama party 24 godziny na dobę! Kocham nosić przykładowo satynowe szorty, wykończone koronką (część starej piżamy mojej mamy) do czarnych rajstop i grubego swetra. Moim hitem ostatnio jest halka nocna mojej mamy również w czerni. Zimną nosiłam pod nią czarny prążkowany golf, czarne rajstopy, teraz pod spód zakładam biały t-shirt, do tego conversy i obowiązkowo lenonki. Idealnie czułam się także na imprezie u znajomej w owej ‚halce’, która pełniła rolę eleganckiej sukienki zestawionej ze złotymi sandałkami i delikatnym naszyjnikiem :) – Juliaaa
Główna nagroda, czyli smartfon + pakiet usług, trafia do Kota – w jej wypowiedzi urzekł mnie humor i pojawiająca się w wielu miejscach szczerość.
Słysząc słowa „twój styl” najpierw myślę o stylu bycia, dopiero dużo, dużo później pojawiają się ubrania. Pamiętam, jak w piątej klasie podstawówki dostałam od rodziców szerokie jeansy- najmodniejszy ówcześnie model- i poliestrową(!) bluzkę z siateczkowymi rękawami. To był dopiero szał! Gdy poszłam tak wystrojona na szkolną dyskotekę- strój uzupełniając oczywiście najmodniejszą fryzurą sezonu, czyli tysiącem maleńkich warkoczyków- czułam się nie mniej stylowo niż księżna Kate w czasie swojego bajkowego ślubu. Czułam na sobie spojrzenia zazdrosnych dziewcząt, których mamy tego popołudnia nie miały czasu ślęczeć czterech godzin nad wyczarowaniem warkoczykowego koszmarku na ich głowach, i zachwyconych chłopców, bez nawet minimalnych oznak dziewiczego wąsiku powyżej górnej wargi, nad którymi wtedy jeszcze znacząco górowałam centymetrami wzrostu. Ba! udało mi się nawet zatańczyć „wolnego” z DJ-gimnazjalistą (u którego wspomniany wąsik zaczynał już powolutku kiełkować) i udzielić mu swojej pierwszej w życiu uwodzicielskiej odpowiedzi na jego subtelne pytanie, które brzmiało: „Czym się tak wysmarowałaś?”. Zarzuciłam więc zalotnie burzą warkoczyków, subtelnie zatrzepotałam wymalowanymi na błękitno rzęsami i z beztroską typową dla jedenastolatki odrzekłam „Spociłam się!” (zdradziecki poliester). I to wszystko dzięki tej niezapomnianej stylówce!
Dziś- całe szczęście- mój styl jest nieco mniej awangardowy, wyrzekłam się także poliestru. Nie mam specjalnej potrzeby wyróżnienia się z tłumu, czy szczególnej chęci afiszowania społeczeństwu swojej osobowości strojem. Lubię spódnice (krótkie!) i sukienki (również krótkie), czarne rajstopy (mój chłopak i brat od lat pisali petycje, by kolorowe zostały bezlitośnie spalone, a że ich bardzo kocham to w końcu uległam) , sweterki (takie, w których każdy guzik jest małym dziełem sztuki) i buty, buty, buty. Wiem, że niektóre kobiety mają bzika na punkcie torebek. Ja swoją pierwszą nabyłam w wieku 17 lat i do dziś noszę jedną do wszystkiego, aż do zdarcia i wymienienia no kolejny uniwersalny (przynajmniej w moich oczach ;d) model. Za to buty mogłabym kupować codziennie (wiem, to tak bardzo nie slow ;c ), ale na szczęście mój studencki budżet mi tego srogo zakazuje. Od jakiegoś roku najczęściej eksploatuje nike freeruny. Wiem, że to buty do biegania, ale tak bardzo lubię je za wygodę, że chęć ich założenia wygrywa niejednokrotnie z tzw. „wyczuciem stylu”- zważywszy na to, że zwykle chodzę w sukienkach. Przynajmniej patrząc na modowe blogi, sportowe obuwie zestawione z mniej sportową resztą, było swojego czasu HOT! połączeniem. Można więc uznać, że wyprzedzam trendy.
Nie lubię wydawać dużo pieniędzy na ubrania ( oczywiście za wyjątkiem obuwia!), zwykle więc zaopatruje się w SH. Kiedyś udało mi się nawet kupić w jednym oryginalny sweter od Marrimeko. Mimo, że ja mam go już dość długo, i ktoś przede mną też go używał, sweter wciąż wygląda jak nowy,a kolory są bardzo żywe i wyraziste. Czasem lubię też wskoczyć w bluze i jeansy, posiadam jedną parę „wyjściowych” dresów. Nieodłącznym elementem mojego stylu są kolczyki, które dostałam od babci w dniu urodzin. Małe, złote, z niebieskimi oczkami. Mogłam je założyć dopiero jakieś cztery lata później, ale od tamtej pory się z nimi nie rozstaję. Bez nich czuję się naga. Nie mam ich na sobie tylko wtedy, gdy je zgubię. I choć było już wiele, wiele takich sytuacji zawsze cudem się odnajdują. Wybacz, że trochę zbaczałam z tematu, ale cóż- to także jest bardzo, bardzo w moim stylu ! :) – Kot
Wielkie gratulację dla dziewczyn (zaraz skontaktuję się z Wami mailowo!) i jeszcze raz bardzo dziękuję wszystkim, którzy wzięli udział.
Razem z rozwiązaniem konkursu dobiega też końca kampania Orange. Cieszę się, że miałam okazję wziąć w niej udział, przekazać Wam nagrodę i nagrodę specjalną – tu specjalne podziękowanie dla organizatorów, którzy musieli przygotować odrębny regulamin, żeby spełnić moje widzimisie dorzucenia drugiego telefonu do konkursu. Fantastycznie było też poznać bliżej innych blogerów, którzy brali udział w akcji – oglądam filmik za filmikiem i za każdym razem się uśmiecham. To było naprawdę fajne doświadczenie, no i już nigdy chyba nie zapomnę, co znaczy słowo „konwergentny”.
Poniżej lista Waszych stylowych opowieści, których nie udało mi się nagrodzić. Mówiłam to już dziesiątki razy, ale powiem jeszcze raz: strasznie się cieszę, że mam takich fajnych Czytelników!
Mój styl… mój styl jest taki, że gdy się już zbiorę do wyjścia, mama spogąda na nie z politowaniem „no skoro musisz”. Sukienki, spódniczki, falbanki, rózyczki, koronka, pastele i kolczyki w złote króliczki. Uwielbiam to, co dorosłe mamy przypisują bardziej dziesięciolatkom niż córkom, które na dniach zdobędą tytuł magistra. Włosy kręcone, upiete, ozdobione wiankami, złoto pod oczami, koszulki oversize z których spoglądają olbrzymie, błyszczące, zamglone oczęta. Krótkie spodenki z podwyższonym stanem by czasem jakoś ukryć brzuszek, co pojawia się i znika (no bo tak to jest jak się je ciasto zamiast chleba, ale tak nas uczyła Maria Antonina przecież : D ) Mój styl to połączenie różnych stylów z japońskiego street fashion. Kwieciste wzory na skarpetkach, kolorowe tenisówki, malinowa tinta na ustach i czarne kreski, długie rzęsy, róż na policzkach, a czasem granaty i bordo, ciemna szminka, czarne sukienki. Spełniam swoje marzenia o delikatności z dziecińtwa, i jestem odważna, pewniejsza siebie” – AS
„Powieści obyczajowe opisujące życie angielskiej bądź francuskiej arystokracji w XVII / XVIII wieku to mój nałóg. Spędzam godziny wczytując się w kulturę tychże ludzi, ich zachowania, ale przede wszystkim stroje. Koronka, muślin, batyst, jak również gorset czy krynolina – mój ideał piękna. Jednakże mamy XXI wiek, a wymienione przeze mnie cuda są już jedynie inspiracją. Lubię podkreślać swoją kobiecość poprzez zwiewne materiały, sukienki wyszczuplające talię, wysmuklające szyję, ale również szaleję na punkcie szortów z wysokim stanem, mini gorsetów w kwiaty, dwurzędowych marynarek. Mam w szafie mnóstwo apaszek, kapeluszy, broszek, wstążek, opasek, toczków. Ale ,aby nie było zbyt „słodko” to lubię też nieco „zabałaganić”. Do tych delikatnych kompozycji lubię wziąć ze sobą ogromną skórzaną torbę w stylu country bądź nałożyć ciężką biżuterię (duże wisiory). Ah,no i też stawiam na pewnego rodzaju minimalizm. Nie lubię u siebie przekombinowania. Połączenie koronek,wstążek,falbanek plus wszelka biżuteria,apaszki i tego typu rzeczy na raz- to nie dla mnie. W moim ubiorze staram się robić tak,aby każdego dnia, co raz to inny dodatek przykuwał uwagę, a reszta stanowiła dopełniające się tło. Bo przecież muszę czuć się dobrze w tym, co noszę. :)” Ramona
„Mój styl to przede wszystkim wygoda. Szpilki zakładam tylko na w y j ą t k o w e okazje – skończyłam 21 lat a miałam je na nogach dosłownie dwa razy: bal gimnazjalny i studniówka. Myślę,że ta jedna para będzie mi służyć do końca życia… taka tam dygresja
2/3 mojej szafy to ubrania czarne, co tu dużo pisać w tym kolorze czuje się najlepiej, najpewniej i przygotowana na każdą okoliczność tak jest po prostu najłatwiej :) Mam swoje ulubione buty: skórzane sztyblety, które gdyby nie wysokie letnie temperatury nosiłabym zapewne cały rok (latem przerzucam się na klasyczne reeboki a przy ekstremalnych temperaturach mocno już sfatygowane mokasyny – niestety nie potrafię znaleźć ich równie fajnego zamiennika). Najlepiej czuję się w prostych czarnych rurkach i t-shircie (mój bezpieczny zestaw konstruuję zawsze z pomocą No° 2 z mozcau),jedwanej koszuli lub bluzce z dekoltem na pleach Odkryte łopatki to moja słabość – latem wybieram sukienki przed kolano które mają właśnie taki dekolt na pleckach. Lub jeansowe szorty. Kocham jedwab, wiskozę i bawełne (zimą nie mogę się natomiast obejść bez krótkiego kaszmirowego szalika!) nienawidzę poliestru. Torba zazwyczaj jest w rozmiarze XXL, mimo iż wzdycham do małych puzderek i kopertówek to nie zmieściłabym do nich nawet portfela… nie mówiąc już o ksiażce, telefonie, kluczach,laptopie itp. Nie uznaję czegoś takiego jak nie -czarna torba (chyba,że jest to zwykła beżowa eco siatka z jakimś nadrukiem, swoją drogę mam ich małą kolekcję). Jeśli chodzi o dodatki to zdaża się,że są to jedyne kolorowe (przez kolor mam na myśli srebrne lub złote) elementy mojego stroju. Uwielbiam swój zegarek montana (wciąż 3 z 7 melodyjek działają!) i srebrną biżuterię od babci. Jeśli ddecyduję się na złote dodatki to jest to tylko prosta obrączka i naszyjnik z łuski po naboju od makabresque, kiedyś trenowałam strzelectwo więc miło nosić coś co przypomina mi o tamtym okresie życia.Zawsze noszę obcisłe doły i luźne góry. Z domu wybiegam zazwyczaj z wilgotnymi włosami, niewchłoniętym jeszcze do końca kremem (od lat ziaja) i obowiązkowo czerwoną szminką na ustach (wciąż szukam tej idealnej) która dodaje mi pewności siebie. Nie używam podkładów, cieni do powiek, różów i tym podobnych wolę się wyspać niż trwonić czas na ukrywanie worów pod oczyma :) Myślę,że mój styl jest bardzo prosty, czasem może wręcz nudny – ale konsekwentny a ja nigdy nie czuję się przebrana.” – Myga
„Pamiętam, jak miałam 5 lat i patrzyłam na moją Babcię, która robiła porządki w szafie i równo układała na półkach intensywnie kolorowe sweterki, eleganckie kapelusze i odkurzała przykurzone wełniane płaszcze. Powiedziałam wtedy „wiesz babciu, chciałabym być tobą, bo masz tyle fajnych kolorowych ubranek”. :-) Jak sobie o teraz przypominam, to od razu nasuwa mi się myśl, że dość wcześnie odczuwałam potrzebę „strojenia się”, choć oczywiście wówczas nie zdawałam sobie z tego sprawy. Kiedy moja Babcia zmarła, i robiłyśmy z mamą porządki w jej rzeczach, znalazłam te kapelusze i postanowiłam je zatrzymać – nie wyobrażam sobie, że coś, co tak bardzo kojarzy mi się z Babcią ma się kurzyć gdzieś na strychu lub co gorsza zostać wyrzucone. Kapelusze położyłam na półce w mojej szafie w takim miejscu, że kiedy tylko ją otwieram to na nie patrzę. Zrobiłam to celowo – mają mi przypominać, że kiedyś kobiety się stroiły, wyglądały elegancko i z klasą (oczywiście idealizuję, ale lubię myśleć, że tak właśnie było). I własnie te kapelusze (a zwłaszcza taki jeden ciemnowiśniowy z woalką) są moją codzienną inspiracją do tego, żeby klasycznie elegancko wyglądać. I choć wiem, że „klasyczna elegancja” brzmi nudno, to właśnie w niej najlepiej się czuję i najlepiej w niej wyglądam. Lubię koronkowe bluzki i sukienki, krótkie pudełkowe żakieciki i wąskie dżinsy 7/8, a do tego intensywnie kolorowe szpilki. Wyznaję dwie zasady – pierwszą, że im mniej pojedynczych sztuk ubrań mam na sobie, tym lepiej wyglądam, oraz drugą, że im intensywniejszym i odważniejszy kolor, tym prostszy krój. Niby oczywiste, ale i tak mam wrażenie, że wiekszość osób chowa się za neutralnymi barwami. To właśnie te intensywne kolory i prostota krojów mnie wyróżniają. No i kapelusze – mam już swoją małą kolekcję, i choć nie umywają się jakością do tych babcinych, to i tak jak zakładam kapleusz to czuję się taka „wyjątkowa”. Na swój ślub zamiast welonu również wybrałam kapelusz (a raczej wariację na jego temat), i oczywiście z woalką :-)” – Kasia
„Z nas wszystkich jedynie Asia wygląda na Bellas Artes” podsumowali ostatnio przyjaciele z wydziału sztuk pięknych mojej hiszpańskiej politechniki, i chyba mieli rację bo mimo iż jestem intruzem z biotechnologii jako jedyna miałam wianek na głowie. Od dłuższego czasu estetyka przeważa w moich lumpekosowo-pchlitargowych wyborach i każda rzecz musi być małym dziełem sztuki. Zawsze mówię ze moje włosy i ich pokręconość wyrażają w pełni moją osobowość. Tak samo ubrania są w moim stylu gdy są kwiecisto- wzorzyste, z ciekawą fakturą i oryginalnymi krojami. Prym wiodą sukienki bo są mniej wymagające gdy przychodzi do dopasowywania dodatków, a już najlepiej kombinezony- rowerowo-tańcowy hit. Może teatralny byłby dobrym przymiotnikiem by opisać mój styl (często zdarza się iż zaczynam notorycznie nosić coś co kupiłam specjalnie na przebieraną imprezę tematyczną).
Dodatkowo uwielbiam nosić „coś więcej niż zwykłe ubranie”- ciuchy które zdobyłam w jakiś niecodzienny sposób, czy wiąże się z nimi jakaś historia, bądź zrobiłam sama z jakichś nieoczywistych materiałów. Na przykład właśnie jestem ubrana w sukienkę, która przeleżała kilka dni na naszej klatce schodowej, aż podniosłam tą granatową szmatę w celu wyrzucenia, by odkryć że gdy potraktuję ją wybielaczem mam wzbudzającą morze komplementów nową rzecz. Do tego włożyłam naszyjnik z laski Lokiego, którą mój przyjaciel znalazł na ulicy i kolczyki z kaczych piór uzbieranych po Sylwestrze i mam out fit za 0 złotych, ale za to jaki stylowy :D
W sumie ciężko mi mówić o moim stylu jako iż moim priorytetem jest teraz „ubranie to przebranie”, zwłaszcza póki jestem młoda i nie straszne mi dress code’y. Więc czasem jestem cyganką od stóp do głów, czasem przypominam Leię albo udaję Daisy z Gatsby’ego, a kiedyś poszłam na egzamin w piżamo-dresie bo taką akurat miałam fantazję. Jednocześnie jednak mam nadzieję że tak mi zostanie i będę jedną z tych fantastycznie ekscentrycznych, kolorowych babć jak Iris Apfel.” – KonieczynkaUbiór – zazwyczaj jak najprostszy. Teraz: jasne dżinsy, biała koszula, żółte, skórzane marynarskie buty (uwielbiam je! niby klasyk, ale tą słoneczną żółcią przełamany), opalenizna (naturalna :)), luźno związane włosy. I mogłoby to być nudne i nijakie gdyby nie pewien szczegół, coś, bez czego czuję się ‚goła’ i po prostu muszę mieć: pierścionek z rubinem, który dostałam od Mamy na 18-te urodziny. Ona dostała go od swojej babci na swoje 18-te urodziny. Co było wcześniej – nie wiem. Ale ten pierścionek daje mi +100 do poczucia siły, pewności siebie, spokoju, wyjątkowej stałości. Prosty, elegancki, wyjątkowy dla mnie. Od przedszkolaka za nim wzdychałam :)
Narzucam bordową pikowaną kurtkę i idę na spacer :) – Ewa„Jestem dojrzałym mężczyzną, a swoje lata świetności już raczej mam za sobą. Ale pomimo upływającego czasu moje zamiłowanie do mody nie mija. Wręcz przeciwnie codziennie rano staram się wyglądać lepiej niż wczoraj. Robię to dla mojej żony, chce cały czas być dla niej atrakcyjny, aby co dzień zakochiwała się we mnie od nowa. Chyba nieźle mi to wychodzi, bo od 30 lat jesteśmy razem.
Jeżeli chodzi o styl to zdefiniowałbym go jako elegancki, trochę wyróżniam się na tle młodziaków w spodniach z krokiem w kolanach.
Odkąd pamiętam fascynowała mnie moda męska lat 20 i tak od lat też się stylizuję. Dobrze skrojony garnitur,koszula, kamizelka, mokasyny, kapelusz i świeży kwiat w butonierce to rzeczy, które składają się na mój dzienny strój. Moje wnuczki śmieją się, że wyglądam czasami jak szpieg, w moim długim ciemnym płaszczu. Dostałem od nich na urodziny sportowe buty i spodnie z bardzo wąskimi nogawkami. Jako, że nie chciałem im sprawiać przykrości z ciężkim sercem porzuciłem na chwile moje garniturowe spodnie i mokasyny. Na początku czułem się nieswojo, ale teraz nie wyobrażam sobie, jak mogłem spędzić całe życie w garniturze. Połączenie elegancko- sportowego stylu bardzo mi pasuje, a wnuczki powiedziały, że gdybym nie był ich dziadkiem, to zapewne by się za mną obróciły na ulicy. Stwierdzam, że czasem warto poeksperymentować ze swoim stylem i wpuścić do niego jakiś powiew świeżości.” – Jan„Mój styl dojrzewał razem ze mną. Od kolorowych bluz z kapturem, przez hippisowską feerię barw (tuniki, długie cygańskie spódnice) aż do w pełni autorskiej, eklektycznej mieszanki stylów. Najbardziej na moje ubrania wpłynął wypadek, który przeżyłam z pewnym małym uszczerbkiem. Według co niektórych powinnam teraz ukrywać się pod workowatymi spodniami i spódnicami do ziemi. Właśnie takie podejście zmusiło mnie do przedefiniowania swojej kobiecości w ogóle, a już w szczególności stylu ubierania. Paradoksalnie, kierunek, w którym od jakiegoś czasu zmierzałam wcale się nie zmienił, wręcz dążyłam do celu z jeszcze większą determinacją. Zaczęłam ubierać się jeszcze bardziej dziewczęco niż wcześniej. Teraz na co dzień noszę krótkie, rozkloszowane spódnice, sukienki przed kolana. Bezwzględnie pilnuję, żeby nie stracić „pazura”, zazwyczaj narzucam na to wszystko czarną, skórzaną ramoneskę. Trzymam się minimalizmu – zarówno w modzie, jak i w życiu. Unikam zbędnych ozdób, krzykliwych deseniów, przerostu formy nad treścią. Uwielbiam mocne kolory, zazwyczaj w postaci jednej konkretnej plamy (bluzki, swetra, sukienki), dominującej cały strój.
Jak na prawdziwą minimalistkę przystało, mam w szafie tylko niezbędne minimum dodatków – zawsze jednak przykładam ogromną wagę do ich jakości. Skórzane torebki, fantastyczne baleriny, delikatne chusty i – przede wszystkim – ukochana biżuteria. Mam wielki szacunek do sztuki jubilerskiej, moja kolekcja jest ponadczasowa, kocham srebro i naturalne kamienie.
Wydaje mi się, że mojej szafy nie powstydziłaby się żadna elegantka. Jest jednak coś, co odróżnia mnie od każdej nastolatki zafascynowanej „paryskim szykiem”, jeden dodatek, całkowicie bespoke, jedyny w swoim rodzaju – i nie jest to pierścionek po prababci, ani sweterek vintage wygrzebany w second handzie. Mianowicie, w zeszłym roku straciłam nogę (poniżej kolana) w wyniku wypadku. Noszę protezę, ostatnio bez pokrycia kosmetycznego, więc częścią mnie jest metalowa rurka. Industrialna surowość mojej nowej, wspaniałej nogi w zestawieniu z dość dziecięcą twarzą oraz subtelnym i dziewczęcym stylem ubierania dają piorunujący efekt, będący chyba najlepszym przykładem konwergencji. Łączę w swoim stylu dwa zasadniczo przeciwstawne sobie typy piękna: łagodną kobiecość i futurystyczną prostotę. Jestem uzbrojona po zęby w najnowsze technologie lepiej niż niejeden bloger technologiczny. Kto wie, może kiedyś właśnie osoby po amputacjach będą miały w protezach zainstalowane moduły WiFi :)” – Asia
11 thoughts on “Styl Czytelników bloga, czyli rozwiązanie konkursu”
Świetnie się czytało te historie do kawki przedpołudniowej. W ogóle można tak miło odetchnąć na Twoim blogu, a w dodatku nieźle się zainspirować do opróżnienia szafy. Wiesz, ile reklamówek ciuchów oddałam ostatnio? Aż mi trochę szkoda, że ich nie sprzedałam, bo chyba bym zarobiła na jedną porządną marynarkę. :)
Właściwie jak przetłumaczyć nazwę twojego bloga na polski, co w języku potocznym oznacza digger?
Aaa! Poświęciłam cała przerwę w pracy na przeczytanie tego wszystkiego ale nie żałuję ;) tyle stylów ilu ludzi!
Mnie ujęła Asia – inteligencja i dystans do siebie okraszony poczuciem humoru!
Najbardziej podoba mi się wypowiedź Jana, dojrzała i pełna optymizmu w modzie męskiej.
Gratuluję zwyciężczyniom i dziękuję za 'wyróżnienie’ ;-) Piękne historie, z przyjemnością przeczytałam!
Ostatnia wypowiedź najbardziej mi się podoba.
Pamiętam, że jeden z jutuberów przechodził operację oka i zamiast drugiego szkła w okularach nosił filcową wariację oznaki Flasha. B
No jasne, że w termosie! ;-) Do wszystkich powyższych dorzuciłabym jeszcze bez zastanowienia „Macoszkę” i „Ferdynanda Wspaniałego”, a dzięki Tobie przypomni mi się ich pewnie jeszcze więcej przez następne dni. Dzięki za świetny wpis!
hej, mam pytanie, mysle, ze moze mi tu pkmozecie, szukam artykolow o lifestylu 25 lat temu, moze znacie ciekawe linki?
na tym bloga uwielbiam wymiane komentarzy, wiem tez, ze Ty jestes inteligentna i oczytana i bede bardzo wdzieczna za pomoc!
Fajnie, że zamieściłaś nie tylko nagrodzone opisy, ale też tych kilka więcej… nie przebiłabym się pewnie przez wszystkie komentarze, a te które wybrałaś są naprawdę ciekawe :)
Asiu z ostatniej historii – jesteś niesamowita! :)
Kot powalił mnie na kolana odwagą jedenastolatki :)