Joanna Glogaza

strona główna > artykuły

Książkowo-filmowe odkrycia miesiąca – marzec

Cześć! Czas na filmowo-książkowe podsumowanie miesiąca, czyli to wszystko, co wyjątkowo mi się w marcu spodobało. To był dobry miesiąc, cieszę się, że zachwyciły mnie nie tylko nowości, ale i starsze rzeczy, które już dawno miałam ochotę nadrobić. Jedziemy!

FILMY

  • Tylko kochankowie przeżyją – nowy film Jarmuscha, który urzeknie każdego, kto Jarmuscha lubi, a ja do tej grupy zdecydowanie należę. Niech Was nie wystraszy fakt, że głównymi bohaterami są wampiry – wbrew pozorom nie ma to kluczowego znaczenia. Zresztą to wampiry z olbrzymią klasą, które mimo setek lat życia za sobą nie straciły zainteresowania otaczającym ich światem. To film o miłości, nie tylko tej między dwójką głównych bohaterów. Równie ważny, a może nawet ciekawszy jest wątek ich pasji, miłości do tego, co dzień po dniu może serwować nam życie: muzyki, książek, tańca, przeróżnych dziedzin nauki. Kojarzycie ostatni wpis na temat raczej nędznej książki „Lekcje Madame Chic”? To nie pogrążona w powierzchownym zachwycie nad stereotypowo postrzeganą Francją autorka powinna nazywać się „koneserką codzienności”. To tytuł, który należy się wampirom Jarmuscha. Dodatkowe smaczki to cudowny, błyskotliwy humor i wspaniała Tilda Swinton w jednej z głównych ról. Warto też zwrócić uwagę na styl granej przez nią Evy, doskonale współgra z charakterem postaci. No i Tanger! Nie miałam okazji odwiedzić tego pełnego życia, tajemniczego miasta na krańcu Afryki przy żadnej z moich wizyt w Maroku, jednak teraz obiecałam sobie już na pewno, ale to na pewno naprawić ten błąd.

lll  

  • Grand Budapest Hotel – nowość od Wesa Andersona, osadzona w pierwszej połowie XX w. w fikcyjnym środkowoeuropejskim kraju Zubrowka. Spodziewałam się, że wyjdę z kina zachwycona, ale nie sądziłam, że aż tak. Film, jak to u Andersona, jest przepięknie zrobiony, w charakterystycznej dla niego, dopieszczonej do najmniejszego szczegółu, estetyce i bajkowym klimacie. Sama historia też jest doskonała, akcja ani na chwilę nie zwalnia, nie ma dłużyzn czy słabszych momentów – ja w każdej minucie trwania filmu bawiłam się doskonale. Dodatkowo zafascynowała mnie postać osadzonego jakby w poprzedniej epoce konsjerża luksusowego hotelu, który wierzył w swoją misję tak mocno, że dawało mu to niesamowity wpływ na ludzi, których spotykał na swojej drodze – sprawa zdecydowanie warta przemyślenia. Dla wprowadzenia się w klimat, wpadnijcie na pięknie zrobioną oficjalną stronę filmu.

gbh

  • Blue Jasmine – Woody Allen to jeden z moich ulubionych reżyserów, ale ostatni jego film, który widziałam, „O północy w Paryżu”, rozczarował mnie do tego stopnia, że w połowie miałam ochotę wyjść z kina – dawno nie widziałam takiego nagromadzenia banału. W ubiegłym tygodniu postanowiłam jednak nadrobić Blue Jasmine – taki Allen podoba mi się zdecydowanie bardziej. Film pełen jest nieoczywistych postaci, pokazuje cienie życia „pięknych i bogatych”, a Cate Blanchett w głównej roli jest doskonała. Warto nadrobić, jeżeli nie mieliście jeszcze okazji zobaczyć.

KSIĄŻKI

  • Alice Munro „Dziewczęta i kobiety” – to lektura z cyklu „nadrabiam znanych pisarzy”. Książkę wybrałam sobie w Koobe razem z Kindlem. To nietypowy zbiór opowiadań, pozbawiony głównego problemu, którego zwykle doświadczam z tą formą literacką. Wszystkie je łączy osoba głównej bohaterki, dzięki czemu mogę spokojnie się do niej przyzwyczaić i nie rozpaczać po kilkunastu stronach, że trzeba porzucić dopiero co oswojoną postać i poznawać zupełnie nowe. Del Jordan żyje w prowincjonalnej miejscowości we wschodniej Kanadzie, gdzie życie toczy się powoli i leniwie. Początkowo mieszka na obrzeżach z całą rodziną, później wyłącznie z matką już we właściwym miasteczku. Ta przeprowadzka nie jest bez znaczenia: mam wrażenie, że podkreśla fakt, że mężczyźni odgrywają w książce Munro rolę zdecydowanie drugoplanową. Przede wszystkim mamy dorastającą Del, która skrupulatnie relacjonuje zarówno swoje przemyślenia na temat przyjętego przez dziewczęta w miasteczku stylu życia, którego żadna z jej koleżanek zdaje się nie kwestionować, jak i bardziej przyziemne, bezpośrednie obserwacje związane z cielesnymi aspektami dojrzewania. Równie ciekawy jest jednak szereg drugoplanowych bohaterek: od powierzchownie zafascynowanej nauką i feminizmem matki, przez przyjaciółkę, szablonową reprezentantkę sposobu myślenia młodzieży miasteczka, po nieszczęśliwie zakochaną nauczycielkę. Akcja toczy się w latach czterdziestych, gdzie kwestie wyborów kobiet wyjątkowo mocno się kotłowały. Warto! Ja na pewno zatrzymam się przy Munro na dłużej. PS Przy rozdziale o konserwatywnych ciotkach dopadł mnie syndrom Maryli z Zielonego Wzgórza – zachciało mi się mieć spiżarnię, robić przetwory w słoikach zamykanych na zatrzask i podawać co sobotę kurczęta na zimno, lemoniadę, leguminę i trzy różne ciasta .
  • Leopold Tyrmand „Zły” – odkąd przeprowadziłam się do Warszawy, wciąż planowałam zabrać się za którąś z książek Tyrmanda. Zaczęłam jakiś tydzień temu od kryminału-legendy. To historia śledztwa w sprawie tajemniczej postaci o niezwykłej sile, pojawiającej się wszędzie tam, gdzie spokój mieszkańców stolicy jest zaburzany. Pogoń za postrachem warszawskich chuliganów, pijaczków i innych mniejszych czy większych mętów pokazana jest z perspektywy wielu osób: lekarza pogotowia, komisarza policji, dziennikarzy codziennej gazety, dziewczyny, która przypadkiem stała się świadkiem jednej z bójek, a w końcu i samego półświatka. W tle przewija się dopiero odbudowywana po wojennych zniszczeniach Warszawa, a autor hojnie podrzuca nam mnóstwo smaczków z życia miasta. Opisy organizowanych pokątnie modnych prochowców, butów na słoninie i dygresje na temat koszyków, które wyparły nagle skórzane torebki, ucieszą każdego o choć trochę odzieżowych zainteresowaniach. Liczne fragmenty dotyczące zwyczajów panujących w szemranych kawiarniach, restauracjach, kinach i innych lokalach to z kolei gratka dla wszystkich miłośników kultury miejskiej. Akcja wciąga niesamowicie, jest bardzo dynamiczna, a postacie tak wyraziste, że z łatwością możemy je sobie wyobrazić. Nie bez powodu zresztą, „Zły” wedle pierwszej koncepcji miał powstać jako komiks. Jestem w połowie, kiedy skończę, na pewno wybiorę się na wystawę „Ulica Złego”, która właśnie otworzyła się w Muzeum Literatury, na bieżąco sprawdzam też pojawiające się w książce lokalizacje na blogu „Warszawa śladami Złego” – genialnie czyta się z takim bonusem! Kupiłam już kolejny tytuł Tyrmanda, Dziennik 1954 i nie mogę doczekać się lektury.

INNE

  • Dwutygodnik.com – jakiś czas temu przysłuchiwałam się spotkaniu dziennikarzy Grzegorza Markowskiego i Jacka Żakowskiego z bielską młodzieżą. Było bardzo inspirujące, pojawił się wątek stare vs nowe media i nie mogłam się powstrzymać, przed zadaniem panom pytania o blogerów, których czytają. Odpowiedź Grzegorza Markowskiego przekształciła się w szereg interesujących dygresji i w efekcie polecił mi Dwutygodnik.com, który sprawdziłam zaraz po powrocie do domu i od tego czasu regularnie zaglądam. To raj dla poszukiwaczy wysokiej jakości treści o kulturze w Internecie, naprawdę warto poeksplorować. Z nowszych artykułów szczególnie spodobał mi się fragment wywiadu z Susan Sontag i rozmowa z Honoratą Martin, która na piechotę, bez większego celu, przemierzyła pół Polski.

Dajcie znać, co Wy ciekawego zobaczyliście czy przeczytaliście – ja w tym miesiącu zabieram się za poleconą przez Czytelniczkę „Historię Lisey”.

Dzięki za lekturę!

Jeśli nie chcesz przegapić moich nowych artykułów, odcinków podcastu czy książek, zostaw swój adres e-mail:

52 thoughts on “Książkowo-filmowe odkrycia miesiąca – marzec”

  1. Opowiadania Munro to mistrzostwo i chyba „najlepiej” przyznany Nobel w historii tej nagrody. Proste historie zwykłych ludzi – pozornie nic nadzwyczajnego, ale w tej prostocie zawiera się geniusz.
    „Złego” przeczytałam stosunkowo niedawno. Gdy zna się chociaż trochę Warszawę, frajda z czytania tej książki jest ogromna :) Ale nawet bez tego to świetny kawałek polskiej literatury. Obiło mi się o uszy, że Xawery Żuławski chce zekranizować ten tytuł. To było już jakiś czas temu, ciekawe, czy coś z tego będzie.

  2. Nie wiem czy Ci się spodobają, ale polecę ” Jesteś cudem”, „Bóg nigdy nie mruga” Reginy Brett. Książki popularne w blogosferze ostatnimi czasy. Nie są genialne pod względem językowym, ale urok autorki bije z każdej kartki. Dla mnie są one szczególnie ważne bo tak jak Regina w przyszłości zamierzam być dziennikarką. A tak abstrahując od tematu dzięki Tobie odkryłam Slow Fashion Cafe i po kursie u nich dalej rozwijam się w szyciu. Odnalazłam swoją kolejną pasję! Dziękuję!

  3. Tyrmand, to zawsze świetny wybór.
    Polecam stronę Warszawa Śladami ZŁEGO (http://zly.ownlog.com/). Na interaktywnej mapie oznaczone są miejsca powieściowych wydarzeń. Kliknięcie przenosi nas do odpowiedniego fragmentu „Złego”. I można też śledzić bohaterów rozdział po rozdziale [zakładki po prawej stronie]. Zapomniałabym o zdjęciach [z tamtych lat, rzecz jasna].
    Dziennik 1954, to jedna z najciekawszych książek, jakie znalazły się na mojej liście lektur z literatury współczesnej 1945-1989.
    To może mały fragmencik z Dziennika 1954 właśnie:
    „Z natury jestem optymistą, a także ze świadomego rozeznania i wyboru, albowiem optymizm jest trudniejszy. Nie sztuka jest być pesymistą, uniwersalność gówna jest rzeczą najłatwiejszą do zauważenia, prawdziwym honorem jest umieć zaprzeczyć wszechpotężnemu doświadczeniu. Lecz w tej obłędnej panoramie, jakby zaprojektowanej przez imbecyla, któremu wytłumaczono indeterminizm, ciągle natknąć się można na ciepłe letnie przedpołudnia w pachnącej trawie, na długie pływanie z głową w zielonej wodzie, nawet na koleżeństwo, nawet na precyzję wniosku, nawet na rozrzewniającą ironię, nawet na lojalność uczuć, nawet na olśniewającą wątpliwość. Czyli na urodę życia.”

      1. Jeju, jak ja czytam, że nie zauważyłam dwóch ostatnich linijek. :( To nie przejaw lenistwa, a pokłosie kursu szybkiego czytania, który [na szczęście] w porę przerwałam. Czasem jednak włącza mi się „czytanie wybiórcze”. Okropieństwo to, nie polecam.
        :)

  4. Czytałam „Złego” jeszcze w liceum i miałam bardzo pozytywne odczucia – dzięki za cynk związany z wystawą, na pewno pójdę i może zabiorę rodzinę, również fanów Tyrmanda i starej Warszawy. Jakiś czas temu był niezły spektakl „Zły” w Teatrze Powszechnym, polecam Ci, może nadal grają?

    Co do „Dziennika 1954” – też warte polecenia, ale zupełnie inny klimat. W ramach kontynuacji twórczości Tyrmanda polecam Ci raczej zbiór opowiadań „Gorzki smak czekolady Lucullus”.

    „Blue Jasmine” – obejrzałam przypadkiem, a bardzo mi przypadł do gustu, aż kupiłam mamie na prezent! Wyjątkowo nie-hedonistyczno-allenowy. ;)

    Z moich odkryć polecam Ci natomiast świetną nowość pt. „Igły – polskie agentki”, trochę historii i dużo odważnych kobiet w roli głównej.

    1. Oo, to sprawdzę, dziękuję! „Gorzka czekolada” też figuruje na liście, a za Igły Ci strasznie dziękuję, mój chłopak ma manię czytania książek o szpiegach i agentach, to przyszpanuję:) Brzmi super interesująco!

      1. ooo, co do manii – ja posiadam dwie. jedna dotyczy wszystkiego co związanego z kradzieżami/napadami na banki czy też kasyna, a druga, to ta związana ze szpiegami ;) więc myślę, że to pozycja też dla mnie ;)

        1. Bardzo się cieszę że propozycja przypadła do gustu. :) Chłopakowi też powinno się spodobać, bo mimo że książka o kobietach, to autor czasem nie szczędzi sobie brutalnych opisów, stąd na nudę z pewnością nie można narzekać.

  5. Wczoraj obejrzałam nowy film Jarmuscha i również bardzo mi się podobał. Tilda była obłędna. W takim razie muszę obejrzeć ten drugi, który polecasz :-) Gratuluję gustu.

  6. Rany, rany, dziewczyno, jak mi się podoba droga którą idziesz! Jaki postęp zrobiłaś od czasów szafiarskich! Jak fajnie głaszczesz korę mózgową czytelników! Same wykrzykniki, ale nie da się inaczej (!) ;)

      1. Ale to prawda! W tej chwili Twój blog należy do moich najulubieńszych! Głaszczesz korę mózgową, nęcisz rzeczami o których nie słyszałam… Oby tak dalej! :)

        A „Zły” est chyba jedna z lepszych powieści „o Warszawie”. A na pewno numer jeden w moim rankingu!

  7. Niestety Tangier z Tylko kochankowie przeżyją nie istnieje. Byłam tam tydzień temu i skonfrontowałam oczekiwania z rzeczywistością – medyna nie jest tak piękna jak w innych marokańskich miastach, bardzo turystyczna, amerykańska, otoczona przez wierzowce i wielkie sieciowe hotele. Na pewno nie warto poświęcać temu miastu więcej niż jednego dnia i najlepiej spędzić ten czas ukrytym gdzieś w kawiarni. Legenda miasta beatników bardzo już przebrzmiała.
    Polecam za to inny film dziejący się w Tangierze w czasach jego rozkwitu – Nagi Lunch, widziałam już wiele razy, niezmiennie rewelacyjny.

    1. Poważnie? Moja koleżanka z Casablanki, Sofia, ciągle mi powtarza, że koniecznie muszę się wybrać, że jest portowo i niesamowicie ciekawie. Może to taki urok na drugi rzut oka, trzeba wiedzieć gdzie szukać? Nie tracę nadziei:) A film na pewno obejrzę, dziękuję za polecenie! Brzmi tak dziwacznie, że nie mogłabym się oprzeć:)

      1. Też byłam w Tangerze jeden dzień i nie zachwycił mnie tak bardzo jak reszta Maroka. Miło wspominam ze względu na ludzi, których tam spotkałam, jednak faktycznie- jest bardzo europejski. Może to też kwestia znania odpowiednich miejsc, choć byłam oprowadzana przez miejscowego… Może koleżanka z Maroka zachwyca się właśnie jego „europejskością” a my wolimy inne miasta ze względu na ich „marokańskość” :)

  8. Mam wrażenie, że „O północy w Paryżu” to taki film, który może cieszyć tylko filologów-romanistów, a dla „cywili” rzeczywiście jest nagromadzeniem banałów. Ja świetnie bawiłam się, oglądając go, ale zupełnie nie zwracałam przy tym uwagi na fabułę, a na pisarzy i inne postaci paryskiej bohemy, jakie przewijały się na ekranie. ;)
    Z tego co piszesz „Grand Budapest Hotel” zapowiada się niesamowicie miodnie – na pewno obejrzę, jeżeli tylko znajdę chwilkę czasu pomiędzy życiem a psem. :P

  9. Blue Jasmine? Och nie, bardzo mi się nie podobał ten film, i gdyby nie Cate, to z kolei ja bym wyszła z kina. Ona faktycznie jest genialna, ale sama historia mnie w ogóle nie przekonała. Ciekawa jestem cóż sądzisz o 'Zakochani w Rzymie’?

    U mnie ten miesiąc upłynął pod znakiem typowo 'perfumiastych’ książek – Świat perfum, Erotyka Perfum, Moda i perfumy – wielcy kreatorzy. Filmowych odkryć chyba też wielkich nie doznałam, przekonałam się jedynie, że Oscary dla „Witaj w klubie” są jak najbardziej zasłużone.

    1. Oj nie widziałam, ale pewnie prędzej czy później nadrobię. Książki o perfumach brzmią super, po wizycie w warszawskim Mood Scent Barze wiem, że można o nich opowiadać takie historie, że się w głowie nie mieści:)

  10. Nigdy nie czytałam Alice Munro i chyba jestem jedyną kobietą, która się do tego przyznaje! Szybko muszę nadrobić zaległości, a póki co polecam gorąco „Gorzką Czekoladę” Lesley Lokko. Żadna książka nie dała mi tak do myślenia i takiego kopa do działania! ;-)

  11. Made in Japan Rafała Tomańskiego- książka o tym, jak Japonia zmieniła się po trzęsieniu ziemi, awarii rektora w Fukushimie i jakie wyzwania na nią czekają. Tak przynajmniej jest przedstawiana, jednak dużo jest odniesień do przyszłości, rozwoju techniki, wyzwaniach jakie na nas w niedalekiej przyszłości. Poza tym uważam, że blogerów i ludzi zarabiających w internecie szczególnie zaciekawią niektóre wątki. Książka liczy 188 stron, sporą część zajmują zdjęcia.

  12. „Tylko kochankowie przeżyją” to jeden z tych filmów po których nie chcesz wyjść z kina tylko wsiąknąć całkowicie w ten świat :) Grand Budapest obejrzę w najbliższym tygodniu bo też jestem mega ciekawa.

  13. Na „Grand Budapest Hotel”czekałam jak na szpilkach.W całym tym oczekiwaniu i ekscytacji obawiałam się,że film może być klapą i się rozczaruję.Postanowiłam jednak zaufać Andersonowi i wybrałam się do kina tak,jak lubię najbardziej na tego typu filmy…sama z dobrą kawą i świetnym humorem.Czerpałam z filmu całą energię tylko dla siebie,śmiałam się i delektowałam wspaniałą grą aktorską.Ten film okazał się być powyżej moich oczekiwań i dzięki temu spędziłam dzień wolny od dzieci i męża tak jak chciałam-na całkowitym luzie i ładując energię na kolejne tygodnie wśród mojego domowego chaosu :)

  14. Ooo ja się już nie mogę doczekać aż zobaczę Grand Budapest Hotel. Analizowałam na swoim blogu dokładnie jego scenografię, którą zachwyciłam się oglądając liczne trailery i zdjęcia, ale rozchorowałam się po polskiej premierze i nie miałam jeszcze okazji iść do kina :(

  15. Ja również w marcu obejrzałam Blue Jasmine i podobało mi się bardzo- zwłaszcza moment kuliminacyjny :) obecnie Myśliwski zatrzymał moje czytanie wiec nic nowego nie polecę, ale miałam nieprzyjemność czytać kilka opowiadań Munro i szczerze, nie ogarniam, za co dostała nagrodę :( Nie skończyłam czytać zbioru, co raczej mi się nie zdarza. Mam na myśli 'Przyjaciółkę z młodości’ (przeszłości?).

  16. „Zły” to jedna z moich ukochanych książek, poza tym dzięki niej pokochałam twórczość Tyrmanda. Polecam „Życie towarzyskie i uczuciowe” świetnie sportretowana tzw. warszawka okresu PRL, dodatkowego smaczku lekturze dodaje odkrywanie kogo pod jaką postacią opisał Tyrmand:)

  17. Blue Jasmine oglądałam jakiś czas temu i nawet mi się podobało. Ale o północy w Paryżu mimo nagromadzonego banału też oglądałam z chęcią. Czasami tak jest, że potrzebujemy odpowiedniego dnia i momentu, który zdefiniuje czy coś nam się spodoba czy będzie wręcz odwrotnie. Ja przy tym filmie właśnie miałam ochotę na uroczy banał, osadzony w jakimś romantycznym miejscu dlatego pewnie ten film mnie urzekł.
    A z ciekawych rzeczy ostatnio zaczęłam oglądać serial Carnival, może by Ci się spodobał. Mnie skusił tym, że gra w nim znajomy karzeł , sama pewnie domyślasz się z jakiego serialu. :)

  18. Ja mam coś całkiem ciekawego, tylko jedyny minus – nie wiem czy strona dalej jest aktualizowana, bo ostatni wpis z grudnia, ale i tak warto rzucić okiem na stronę poświęconą „Exploring the shelves of people who love books” : http://www.hellobookcase.org/

    Poza tym film „Away we go” , jeden z tych, który nie spodoba się fanom kina akcji :D ale jest swietny moim zdaniem, z cudną muzyką Alexiego Murdocha (polecam album „Time Without Consequence” ) . Miłej niedzieli! ;)

    1. Hi Aniahania
      Thank you for your mention! Its great to have new visitors from Poland.

      Kathy and I have will have our next lot of bookcase up from the end of the month. We have a number of bookcases we have met but have had limited time!

      If you email me your email address I will update you when we have our next one up.

      Leigh
      leigh@hellobookcase.org

  19. Trzymam kciuki za „Historię Lisey” :)
    Co do „Blue Jasmine” to film świetny, ale dla mnie okrutnie wręcz gorzki. Czyli Allen w najlepszym wydaniu. Dziwi mnie natomiast, że nie przypadło Ci do gustu „O północy w Paryżu”… Chociaż z Allenem chyba tak jest – jedne filmy można kochać, inne ewentualnie znosić, ale nie niszczy to miłości do twórcy;) (ps. ja z kolei nie mogłam obejrzeć do końca „Co nas kręci…”)

  20. Złego czytałam dawno temu, ale zrobił na mnie ogromne wrażenie. Pamietam że czytalam go po nocy z wypiekami na twarzy-taka powinna być dobra literature:). A obecnie kończę polecana kiedyś przez Ciebie ksiązke Joanny Bator, Japoński wachlarz i szalenie mi sie podoba:). Zaczęłam tez Mężczyzne, który tanczył tango , mojego ulubienca Arturo Perez-reverta, ale cos mi cienko idzie i obawiam się,ze Arturo tym razem mnie nie zachwyci. W kolejce ksiazek z biblioteki Wyznaję pióra Cabre, kopletnie przypadkowo wziete z połki, nawet nie zaczete. I jeszcze z niedawno kupoionych-Cherezińskiej Korona śniegu I krwi, wychwalana bardzo, ciekawe jak mi sie bedzie podobać. Pozdrawiam

  21. Grand Budapest Hotel jest bajeczny, I nie nie oglądałam jeszcze całego filmu ale ufam Andersenowi:) sam plakat czaruje, a że pamiętam Moonrise Kingdom i Darjeeling Hotel i Hotel Chavalier to już w ogóle miłość. I Bill Murray! I cała gromada najfajniejszych aktorów ever.
    Ja sama polecę coś co poleciłabym mając bloga (chyba w końcu założę bo robi się tego co raz więcej) – a że ty jesteś sławną blogerką;) – podziel się tym ze światem, albo przynajmniej sama zobacz, przeżyj, może zrobi na Tobie podobne wrażenie jak na mnie.
    „Rape Poem To End All Rape Poems” – mocne i trafne. Polecam ! https://www.youtube.com/watch?v=0Wu7Ax78hXo

  22. Blue JAsmine obejrzałam w samolocie i było to moje drugie podejście i bardzo mi się spodobało. Cate była swietna i kilka razy wybuchnęłam śmiechem.

  23. „O Północy w Paryżu” i „Zakochani w Rzymie” to według mnie dwa najsłabsze filmy Allena. Natomiast „Blue Jasmine” był rewelacyjny.
    „Tylko kochankowie przeżyją” ma niepowtarzalny klimat, ale to typowe dla Jarmuscha. „Grand Budapest Hotel” planuję zobaczyć wkrótce.
    Jeżeli jeszcze nie czytałaś to polecam „Czarnego Księcia” Iris Murdoch.

  24. Uwielbiam twojego bloga. Czytam regularnie I zawsze z niecierpliwoscia czekam na kolejne posty. Tylko kochankowie przezyja musze obejrzec koniecznie. Rok temu mialam okazje odwiedzic Tanger byla to jednodniowa wycieczka z Hiszpanii mysle ze Tanger ma swoje plusy I minusy . Bardzo podobala mi sie jaskinia Herkulesa i wyglad miasta ma swoja specyficzna atmosfere stare i nowe miasto. Duzym minusem zwlaszcza jesli chce sie odwiedzic market sa nachalni sprzedawcy i kieszonkowcy wiec trzeba zachowac ostroznosc .
    Mysle ze jeden dwa dni wystarcza na zwiedzenie tego miejsca. Bardzo jestem ciekawa jak zostal przedstawiony w filmie i na ile bedzie to zgodne z prawda.

  25. Ja czytam w tej chwili „Pieśń o poranku” Paulliny Simons. Nikt mnie tak nie denerwuje jak główna bohaterka, ale książka jest ciekawa i jestem bardzo ciekawa jak się skończy. Poza tym polecam jeszcze dwie inne książki tej autorki „Dziewczyna na Times Square” i „Jeździec miedziany”. Magia:)

  26. U mnie teraz na tapecie głównie (zresztą jak zwykle) szwedzkie kryminały i nadrabianie Lisy Marklund. Natomiast mam pytanie z zupełnie innej beczki: kindle. Ostatnio zaczęłam czytać książki na ipadzie (niewygodnie, ale na pewno lepsze niż noszenie w torebce opasłego tomu) i zastanawiam się nad zakupem czytnika. Co polecasz i na co warto zwrócić uwagę? Zastanawiam się poważnie nad zakupem Kindle, więc jakiekolwiek wsparcie na pewno się przyda :)

    P.s. I pozdro od fanki Jarmucha, widziałaś Noc na Ziemi? :)

    1. Nie widziałam nadrobię:) Nie do porównania czytania na iPadzie/Kindlu, ja już bym wolała noszenie książek niż czytanie na iPadzie. Kindle to mój gadżet roku, używam go codziennie i wszystkim polecam. No i dużo więcej czytam, super jest też to, że nie ma na nim rozpraszaczy:)

  27. Jedna z najpiękniejszych rzeczy jakie widziałam w ostatnim czasie, to animacja Mary i Max.
    Polecam Ci bardzo gorąco. Rewelacyjne wykonanie, łapiąca za serce historia. Myślę, że nawet ludziom, którzy z animacjami są na bakier, bardzo się spodoba.
    Pozdrawiam

  28. Polecam film „Imagine” z 2012r. super zdjęcia i klimat. Trudno uwierzyć, że to polski reżyser. Podoba mi się końcowa scena jak operator odjeżdża tramwajem.

  29. Całkowicie zgadzam się jeśli chodzi o „O Północy w Paryżu”. Zupełnie nie rozumiałam zachwytów nad tym filmem.

  30. Czy czytałaś może którąś z książek Niny Garcia? Np. „Mała czarna księga stylu”? Chętnie przeczytałabym Twoją recenzję! Gratuluje pomysłu na blog. Super się go czyta, błyskotliwe komentarze i posty które mają to „coś”. Miła odskocznia od tego co dzieje się w naszej blogosferze – „hajs musi się zgadzać”, nie ważne co byle metka była odpowiednio duża. Podziwiam i dziękuję za dodanie odwagi w kwestii slow fashion. Miło jest wiedzieć, że są osoby przedkładające jakość nad ilość.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *