Joanna Glogaza

strona główna > artykuły

Książkowo-filmowe odkrycia miesiąca: luty

Luty to taki krótki miesiąc, ale okazał się dla mnie wyjątkowo szczęśliwy pod względem dobrych filmów i książek. Bez zbędnego przedłużania, jedziemy!

FILMY

  • Wielkie Piękno – film roku. Planuję pójść na niego do kina jeszcze raz – ostatnio zdarzyło mi się to chyba przy Królu Lwie. Historia Jepa Gambardelli, dojrzałego włoskiego pisarza i dziennikarza, ale przede wszystkim pełnego uroku i wdzięku socialite (ten typ, który zdecydowanie jest jak wino), który intensywnie poszukuje tytułowego wielkiego piękna. To jeden z tych przypadków, gdzie żaden opis nie odda charakteru filmu. Serii pięknie nakręconych scen, coraz dziwniejszych postaci i naprawdę dobrego, nieoczywistego humoru nie da się w żaden sposób streścić. W filmie pojawia się mnóstwo odnóg, o których można rozmawiać godzinami i nic nie jest dopowiedziane do końca. Widziałam go tydzień temu i dalej o nim myślę – musicie, musicie iść!
  • Her – kolejny kinowy strzał w dziesiątkę, no może w ósemkę i pół. To opowieść osadzona w niedalekiej przyszłości, gdzie ludzie wiążą się z systemami operacyjnymi i nikogo to nie zaskakuje. Jedną z głównych ról gra moja ukochana Scarlett Johannson, i choć ani na moment nie pojawia się na ekranie, nie mamy żadnych wątpliwości, że to właśnie ona. Historia jest ciekawa, chociaż ma swoje dłużyzny, podczas gdy kilka wątków, które mogłyby rozwinąć się naprawdę ciekawie, zostało potraktowanych po macoszemu – szerzej pisze o tym Zwierz. Jednak, to co w Her urzekło mnie najbardziej, to sposób, w jaki film został nakręcony. – spójna kolorystyka kadrów idealnie gra ze strojami bohaterów, wszystko się ze sobą klei i tworzy doskonały klimat. Warto, to dobry film i zapewnia bardzo przyjemne doznania estetyczne.

SERIALE

  • Sherlock – już od dawna dochodziły to mnie słuchy, że to dobra rzecz, ale nie czułam się na tyle zaintrygowana, żeby zacząć oglądać. Nie jestem szczególną fanką kryminałów i dałam mu szanse dopiero wtedy, kiedy Ryfka zaczęła regularnie zachwycać się na swoim Facebooku kolejnymi odcinkami. Jak się okazało, była to doskonała decyzja – to naprawdę świetnie zrobiony serial, z fabułą osadzoną we współczesnym Londynie, a wątek kryminalny schodzi na drugi plan, ustępując miejsca doskonale poprowadzonym relacjom między bohaterami. Wciągnęłam się na tyle, że musiałam się umówić z moim chłopakiem, że odcinki oglądamy tylko wspólnie – inaczej pewnie przez cały weekend nie ruszyłabym się z domu i obejrzała wszystkie hurtem.

 KSIĄŻKI

ming3

Erich Emmanuel Schmitt „Tajemnica Pani Ming” – mój pierwszy, i chyba jedyny do zeszłego tygodnia, kontakt z tym autorem to „Oskar i Pani Róża”, książka którą przeczytałam chyba z dziesięć lat temu. Nie pamiętam szczegółów, tylko fakt, że zrobiła na mnie wtedy duże wrażenie. Dlatego kiedy odezwało się do mnie wydawnictwo Znak z propozycją podesłania książki, z przyjemnością się zgodziłam.

Sama rzadko sięgam po książki z gatunku krótkich przypowiastek, bo strasznie przywiązuję się do bohaterów i jest mi później smutno, że tak szybko muszę się z nimi rozstać. Z tego samego powodu raczej nie kupuję zbiorów opowiadań. Przy czytaniu nasunęła mi się jednak refleksja – może takie krótkie formy powinno czytać się inaczej? Delektować się procesem, analizować powoli poszczególne zdania, dawkować przyjemność? Ja zwykle książki pożeram, kiedy coś mnie wciągnie to czytam po kilkadziesiąt stron na raz, albo zupełnie nieromantycznie drę opowieść na chaotyczne kawałki, czytając w komunikacji miejskiej. Odległości między przystankami jak na złość nigdy nie chcą zgrać się z długością rozdziałów.

Wracając do samej „Tajemnicy Pani Ming” – mam wrażenie, chociaż może to być tylko moja nadinterpretacja, że autor zrobił bardzo, bardzo sprytną rzecz, tak sprytną, że kiedy o tym myślę, to kiwam z podziwem głową. Napisał opowieść, która może być odczytywana na dwóch poziomach. Pierwszym, gdzie tytułowa pani Ming sypie jak z rękawa złotymi prawdami o życiu, które skłaniają w końcu irytująco egocentrycznego głównego bohatera do wybrania „dobrej ścieżki”. To warstwa, która zachwyci kolekcjonerów aforyzmów i fanów romantycznych filmów „z przesłaniem” – jestem pewna, że „Tajemnica Pani Ming” to tytuł, który szybko stanie się w tych kręgach bardzo popularny. Z drugiej strony, autor oferuje zagwozdkę również dla niewrażliwych na romantyczne chwyty cyników bez serca, takich jak na przykład ja. Rozważania na temat tego, czy prawda na pewno jest zawsze lepsza od kreacji, wywołane przez wątek córki pani Ming, który moim zdaniem jest najbardziej wartościową częścią książki, zaprzątnęły moje myśli na dobre kilka godzin. I dalej nie mam na to pytanie sensownej odpowiedzi.

Przejrzałam kilka recenzji i opisów książki i zaczęłam się zastanawiać czy tylko ja ją w ten sposób odbieram – jeżeli czytaliście, to koniecznie dajcie znać jak Wasze wrażenia.

Mała niespodzianka: wydawnictwo Znak przygotowało specjalny rabat dla Czytelników bloga – szczegóły znajdziecie tutaj.

ming1

  • Joanna Bator, Japoński Wachlarz – po „Ciemno, prawie noc”, książce, która przyniosła Bator nagrodę Nike i która bardzo mi się spodobała, sięgnęłam po Wachlarz, tytuł o zupełnie innym charakterze. To zbiór wrażeń autorki z dość długiego pobytu w Japonii. Tak jak się spodziewałam, jest doskonale napisany, a jego ogromną zaletą jest subiektywizm i życzliwe nastawienie autorki, które nie przeszkadza jej dostrzegać zabawnych sytuacji. Nie raz zdarzało mi się wybuchać nad tą książką śmiechem – ulubionymi fragmentami dzieliłam się już na Instagramie, poniżej wklejam dwa kolejne. Nigdy szczególnie mnie do Japonii nie ciągnęło, teraz zdecydowanie umieszczam ją na swojej podróżniczej liście. To naprawdę doskonała książka, dla mnie dodatkową wartością było to, że pisana jest z kobiecej perspektywy.

wachlarz

GAZETY

  • Futu Paper – o Futu wspominałam już nie raz, ale napiszę raz jeszcze, bo są naprawdę dobrzy. To magazyn o nowych trendach, designie, modzie i kulturze, moim zdaniem zdecydowanie najlepszy w Polsce w swojej kategorii. To chyba jedyny, oprócz Zwykłego Życia, magazyn, z którego zawsze, ale to zawsze, dowiem się czegoś nowego. Tak naprawdę to wcale nie jest zaskakujące, kiedy pozna się pracę ich redakcji od kuchni – pracuje tam mój kolega, wyjątkowo utalentowany i pracowity Michał Mazur, który pojawia się wszystkich ważnych targach designu, i przechodzi je wzdłuż i wszerz, w poszukiwaniu świeżynek i nowości. Minusem są trochę nierówne teksty, Futu ma sporo gościnnych autorów i nie wszyscy trzymają równie dobry poziom, za to świetny, gazetowy format i niska cena nadrabiają tę stratę.

APLIKACJE

  • Flipboard – aplikacja, która pokazuje treści ze śledzonych przez nas stron i profilów w mediach społecznościowych w formie bardzo atrakcyjnego wizualnie magazynu. Czyli coś, co czyni Internet dużo piękniejszym miejscem.  Mnie najbardziej przydaje się do uporządkowania treści z Twittera – śledzę tam sporo osób, które często linkują do ciekawych rzeczy, ale interesujące mnie linki znikają w morzu umiarkowanie mnie interesujących rozmów i statusów. No i można ją połączyć z aplikacją Pocket, o której pisałam ostatnio – razem tworzą duet doskonały.

Dajcie znać czy Wy trafiliście w lutym na coś super! Pozostałe posty z serii można znaleźć tu.

 

Dzięki za lekturę!

Jeśli nie chcesz przegapić moich nowych artykułów, odcinków podcastu czy książek, zostaw swój adres e-mail:

45 thoughts on “Książkowo-filmowe odkrycia miesiąca: luty”

  1. Oglądałam Sherlocka jeszcze kiedy mieszkałam w Londynie – mniej niż minutę od miejsca, gdzie kręcono Baker Street (bo nie na faktycznej BS, tylko przy UCL-u ;)). Co ja przeżywałam, kiedy kończył się 1 sezon i ponad rok trzeba było czekać na drugi… ;)

      1. Oj niestety, panowie Gatiss i Moffat mają w zwyczaju kończyć wszystkie sezony z przytupem, a potem niemalże torturować widzów oczekiwaniem przez ponad rok na kolejny. Także jak dotrzecie do końca będziecie mieli ochotę jechać do Londynu i wydusić z twórców odpowiedzi. :D

  2. W lutym serce oddałam Marcinowi Mellerowi i jego zbiorowi różnych reportaży i felietonów „Między wariatami”. Lubię jego pióro i zawsze polecam. Pozdrawiam, Dominika

  3. Ze względu na brak czasu nie interesowałam się za bardzo filmowymi nowościami, kojarzyłam jedynie Her, z racji tego, że również uwielbiam Scarlett. Dlatego też cieszę się bardzo bardzo, żeś wspomniała o Wielkim pięknie, bo to film, który koniecznie muszę zobaczyć, temat przekonał mnie od razu [pomijam już fakt, że studiuję italianistykę :)]. Książki o których piszesz, to już zdecydowanie nie moja bajka, jednak okrutnie zazdroszczę Ci czytnika Kindle! ;)

  4. Faktycznie „slow life” i „slow fashion” jak dopiero teraz odkrywasz Sherlocka i Joannę Bator :)

    „Wielkie Piękno” to faktycznie niemal genialny film. Bardzo fajnie go podsumowałaś, w kinie robi fantastyczne wrażenie.

  5. Koniecznie muszę zobaczyć „Wielkie piękno”. Słyszałam o nim dużo dobrego, więc tym bardziej muszę zobaczyć :) A z książek u mnie na pierwszym miejscu biografia Beksińskich Magdaleny Grzebałkowskiej. Przeczytałam z wypiekami na twarzy.

  6. o Her dużo się ostatnio mówi, słyszałm i rewelacyjne opinie (większość) i te mniej pochlebne (mniejszość) i mam wielki zamiar go obejrzeć. Wielkie Piękno też mnie zachęca, więc będę się na niego czaić.
    „Oskar i pani Róża” – od lat słyszę o tej książce i nigdy jej nie przeczytałam, więc chyba warto nadrobić tę pozycję i przy okazji kolejną, o której wspominasz ;)

    Jeżeli chodzi o mnie, to z nowości filmowych zamierzam obejrzeć nowy film braci Coen (uwielbiam ich twórczość!) – „Co jest grae, Davis?”.

    Z przeczytanych książek dokończyłm „Zamiań chemię na jedzenie”, ciekawa i przydatna dla osób interesujących się polepszeniem swojego zdrowia ;)

  7. Zdziwiłam się,że nie ma na Twojej liście „American Hustle”Czyżby nie te klimaty?Mnie osobiście film się podobał ale zafascynowała mnie Amy Adams,którą w takiej roli widziałam pierwszy raz-zapada w pamięć na długo.”Her”mnie rozczarował,to jest dobry film ale brakuje mi „tego czegoś”.W lutym odkryłam serial „Dziewczyny”,chociaż dla większości populacji ludzkiej to żadna nowość-ja się zawsze długo zbieram zanim zacznę się wkręcać w nowy serial :)

    1. Nie ma, bo go po prostu nie widziałam, więc nie mogę nic powiedzieć:) Wygląda jak coś, co może być fajne, ale z drugiej strony nie ciągnie mnie jakoś niesamowicie. Mnie pierwszy sezon Girls się bardzo podobał, był odświeżający, potem trochę im zdechło, ale może wrócą do formy:)

      1. Dokładnie, Girls było super w pierwszym sezonie, drugi mnie tak rozczarował, że nie mam ochoty oglądać trzeciego. Z seriali polecam House of Cards – aczkolwiek jestem nieobiektywna w tym wypadku, bo bezgranicznie uwielbiam grę Kevina Spacey.

  8. Eric Emmanuel Schmitt zachwyca mnie od dawna. Każda jego książka, wzrusza, bawi i być może zabrzmi to banalnie, ale uczy. Każdy z tej lekcji wyciągnie coś dla siebie. Autor ma chyba jedną wpadkę- wariacje na temat biografii Adolfa Hitlera, nie pamiętam już nawet tytułu, ale naprawdę omijać szerokim łukiem !! Absolutnie pozycja obowiązkową są „Małe zbrodnie małżeńskie”, książka napisana w formie dramatu. Arcydziełem jest powieść „Kiedy byłem dziełem sztuki”. W zestawie obowiązkowe chusteczki ;-)
    W lutym miałam okazję przeczytać „Ości” Ignacego Karpowicza, przez wielu krytyków uznana za najlepszą powieść 2013. Tak fantastycznie przedstawionych współczesnych realiów, pędu warszawskiego życia, psychoanalizy rożnych pokoleń próbujących się w tym wszystkim odnaleźć, próżno szukać we współczesnej literaturze. Wszystko okraszone odpowiednią dawką sarkazmu i humoru. POLECAM !!!!

    1. Podpisuję się pod opinią Karola dot. Schmitta. Dodałabym jeszcze kilka intrygujących opowiadań: tytułowa Marzycielka z Ostendy, Koncert Pamięci Anioła (w zbiorze Trucicielka) i Pies (Małżeństwo we troje ). Są to teksty, o których myśli się jeszcze długo po otarciu łez, przynajmniej w moim przypadku.

  9. ’Wielkie piękno’ mnie nie zachwyciło, może dlatego, że nigdy Fellini nie był moim ulubieńcem, a klimat podobny. A z filmów Oscarowych 'Nebraska’ bardzo przyjemna. Szperając w starociach 'Cocksucker Blues’, dla odważnych;)

  10. Alice Munro! Chyba jedyna autorka, której książki będę mogła czytać wielokrotnie. Niestety tylko opowiadania- po każdym żałowałam, że to już koniec. Do czytania na spokojnie- w domu, z herbatą, a nie na zapełnienie czasu podczas drogi do szkoły/pracy.

    Marcina Mellera i „Między wariatami” też polecam. Felietony na temat walk między plemionami Afrykańskimi może nie były zachwycające, ale cała reszta godna polecenia:)

  11. Flipboard, używam od dawna, świetny dodatek! Często mnie inspiruje. Co do filmy „Her”, oglądałem i bardzo mi się podobał :) Fantastyczne zdjęcia – jak zwykle z resztą!

  12. „Japoński wachlarz” mnie nie zachwycił (ale nie mogę powiedzieć, że jest zły, ot, letni), natomiast „Ciemno, prawie no”c absolutnie podbiło me serduszko Kociarami (być może m.in. dlatego, że od jakiegoś czasu w każdej torbie mam jakieś kotrupki), chociaż zdecydowanie bardziej podobała mi się „Chmurdalia” (i nie jestem pewna, czy dałabym „Ciemno, prawie noc” Nike, ale – wstyd się przyznać – żadnych innych kandydatów do Nike nie miałam w łapkach [mimo zachwytów wszystkich możliwych Krewnych i Znajomych Królika „Morfiną”]). Zresztą Bator w wydaniu literackim (z Bator nałkawą miałam wcześniej styczność) też jest moim lutowym odkryciem. Ciut jestem tym zawstydzona, bo Bator wypada znać, no ale.
    Przed twórczością Schmitta broni mnie – nie wiem, czy słusznie – przekonanie, że to taki Coelho klasę wyżej. Czytałam „Oskara i panią Różę” dziecięciem (dość dużym, ale jednak dziecięciem) będąc i nie zrobiła na mnie ta książka absolutnie żadnego wrażenia, może poza tym, że jest to książka, której celem jest wywołanie właśnie wrażenia, głównie płaczliwo-smętnego (nie wykluczam, że mój stosunek do E. E. Schmitta wynika z Zupełnego Braku Serduszka). „Ewangelia według Piłata” trafiła do mnie kapkę bardziej, ale to może wynikać z faktu, że zawsze ciągnęło mnie do różnych apokryfów. Póki co, kontakt z resztą twórczości Schmitta odkładam na mityczny czas „Kiedy już przeczytam książki, które przeczytać muszę i które przeczytać wypada”.
    Z całego mojego serduszka (w którym płynie miłość boża) polecam „Co jest grane, Davies?” z przyczyn wymienionych przez Ryfkę – muzyka (taka dobra) i kot, mnóstwo kota, pięknego, rudego kota.

  13. Flipboard ciekawy ale widzę, że tylko na czytniki i smartfony. Ja z neta korzystam w laptopie więc nie dla mnie. W smartfonie korzystam z nielicznych aplikacji.

    „Her” rewelacyjny.

  14. kurcze Aśka, czasem mam wrażenie, że jesteś bardzo „moja” i gdybyśmy były koleżankami, nasze rozmowy o nowościach kinowych, serialowych, książkowych wyglądałyby mniej więcej tak: „noooo, totalnie!”;) „La grande bellezza” to mój hit hitów, obejrzałam bo chciałam się włosko nastroić przed zbliżającym się wyjazdem do Rzymu i jestem zakochana po uszy, rewelacyjny film i rewelacyjny Jep! <3. "Her" też mi się bardzo podobał, Joaquin Phoenix mógłby być moim chłopakiem, podobnie jak… Benedict Cumberbatch i tu ukłon w stronę genialnego Sherlocka, którego też oczywiście wymieniłaś, bo jesteś "moja";)) z Benedictem (co prawda niewielką rolą, ale cudowną, uroczą i ŚPIEWAJĄCĄ) polecam też "Sierpień w hrabstwie Osage" – spodoba Ci się. Książkowo – nie czytałam jeszcze "Tajemnicy Pani Ming", bo póki co siedzę w Myśliwskim, którego też polecałaś:) Pozdrawiam się moja bratnia duszo z internetu!!

  15. Już ktoś polecał mi Sherlocka, ale również podeszłam do tego sceptycznie. Nie fascynują mnie kryminały, a tytuł już na wstępie kojarzył mi się z przygodami Sherlocka Holmesa, które oglądałam w dzieciństwie w formie bajki, co mnie zwyczajnie nużyło. Może w końcu warto się przełamać i obejrzeć , skoro coraz więcej osób poleca ten serial. Interakcje pomiędzy postaciami zawsze interesują mnie najbardziej, więc chyba zaufam tym co już obejrzeli i również się skuszę. :)

  16. Moim odkryciem lutego, podpinającym się chyba pod kategorię książkową, jest zdecydowanie Kindle. Już długo długo planowałam kupić czytnik, po Twoim niedawnym poście byłam na 90% zdecydowana, a kiedy ostatnio szukałam książki w bibliotece i oczywiście nigdzie jej nie było (a e-booków za grosze znalazłam kilka) stwierdziłam: dobra, kupuję. I jestem zachwycona, jak na razie to mój zakup roku, czytam o wiele więcej i nie męczę się z opasłymi tomami w torebkach . A odkryciem czysto książkowym jest Gra o Tron, narzuciłam sobie szybkie tempo (bądź może samo się narzuciło – GoT wciąga jak Harry Potter!) i już wiem co będzie w 4 sezonie! :) Jeśli chodzi o Schmitta to czytałam jego opowiadania, ale znacznie bardziej przypadł mi do gustu 'Przypadek Adolfa H.’ Bohater książki chyba dość oczywisty, natomiast sama historia to takie gdybanie: co by było gdyby Hitler dostał się na akademię sztuk pięknych. Czytałam tę książkę dobre kilka lat temu, ale bardzo utkwiła mi w pamięci i chętnie przeczytałabym ją jeszcze raz, żeby sprawdzić czy znowu wywoła u mnie emocje jak za pierwszym razem.
    P.S. Przeurocza filiżanka!
    P.S. 2 Sherlock jest super!

  17. Całkiem niedawno tu trafiłam. Wiesz co mnie do Ciebie przyciąga? Klimat zdjęć! Nie potrafię ubrać w słowa emocji, jakie we mnie wywołują. Chcę, chcę takie! Pozdrawiam

  18. Ja czytam Eli, Eli Tochmana. Książka wstrząsająca i dobra, jednak dla zachowania równowagi psychicznej po każdym rozdziale muszę przeczytać coś innego, np. rozdział o Lean Six Sigma :)
    Bardzo dobra, ale naturalistyczna, lojalnie uprzedzam.

  19. gdzie w Warszawie grają 'Wielkie piękno’? przejrzałam te najbardziej znane kina i nie ma go w repertuarze :(

  20. Sherlock zdecydowanie wygrywa, uwielbiam ten serial:) Polecam kilka tytułów wartych obejrzenia film „Nietykalni”, „Kod nieśmiertelności”,”Hobbit”, „Wyścig z czasem”. Z seriali „Nie z tego świata” i nie wiem czy znasz ale taki serial „Doctor who” oraz „Gwiezdne wrota”. Co do książki polecam Ci Pilipiuk A. „Carska Manierka” w jakiś sposób książka przypomina mi Pana Samochodzika:) Pozdrawiam,

    A.

  21. Ach, uwielbiam Sherlocka!!!! Obejrzałam go w styczniu i jestem zachwycona. Z niecierpliwością czekam na kolejny sezon. Strasznie podoba mi się to, że akcja została osadzona we współczesnym świecie – dzięki temu losy bohaterów mogą być nam bliższe.
    Sama czytałam „Oskara i panią Różę” całkiem niedawno, jednak ta książka nie przypadła mi do gustu. Być może ze względu na to, że czytałam ją o wpół do drugiej na telefonie (którym nie bardzo potrafię się posługiwać). Ale ta powieść Schmitta brzmi o wiele bardziej interesująco – może po nią sięgnę?

  22. Jeśli chodzi o filmy, to HER zdecydowanie jest warte polecania. Z seriali zaczęłam oglądać Suits – tematyka prawnicza :) Co do książek,to niestety nie mam się czym pochwalić, jeśli chodzi o luty.

  23. Dla mnie „Her” to mistrzostwo chociaż podejrzewam, że to ten rodzaj filmu do którego trzeba podejść w odpowiednim miejscu i czasie. Ja miałam 2 – przy pierwszym szybko go wyłączyłam, przy drugim – zakochałam się od pierwszej chwili. Ot, moje dziwactwo. Co do książek – na pewno sięgnę po „Japoński wachlarz”, mimo, że na mej liście do przeczytania przede wszystkim króluje teraz Murakami. Jeśli jeszcze nie czytałaś – polecam K-PAX ;)

  24. Zachecilas mnie do obejrzenia Wielkiego piekna. Ja zdecydowanie polecam jeszcze inne ksiazki Bator: Piaskowa gora i chmurdalia. Nieprawdapodobne jak ta kobieta pisze. Gwarantuje ci kilka nieprzespanych nocek! Dla mnie to odkrycie 2013 roku!

  25. Kolejne ciekawe linki i tytuły, dzięki:)) odkąd blog się przeformował lubię tu wracać bo zawsze coś znajde fajnego:) jeśli będziesz kiedyś planować Japonię warto przeczytać też starą juz dosyć pozycję Tatami kontra krzesła,zabawna miejscami ale bardzo ciekawa jednocześnie. Polecam:)

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.