Joanna Glogaza

strona główna > artykuły

Spot Digging: Matteo’s secret restaurant

To chyba pierwsze miejsce w moim cyklu Spot Digging, o którym nie znalazłam żadnej wzmianki w Internecie. Ani słowa, sami sprawdźcie, dawno nie byłam tak zaskoczona, tym bardziej że miejsce istnieje już ponad osiem miesięcy. Z drugiej strony trudno się dziwić, bo flagową cechą tej restauracji jest jej tajność. Tak, tajność. Nad wejściem nie znajdziemy żadnego szyldu czy oznaczenia, drzwiczki wyglądają jak do chatki hobbita. Gdy już pokonamy prowadzące w głąb ciemne schodki, okazuje się że wewnątrz są tylko cztery stoliki- bez wcześniejszej rezerwacji nie ma na co liczyć. Ale jak zrobić rezerwację, skoro o restauracji nie ma nigdzie nie żadnych informacji? Cały czas piszę „restauracja”, bo miejsce jest tak sekretne, że nie ma nawet nazwy. My dostaliśmy numer telefonu, wraz z poleceniem, od kogoś ze znajomych i tylko dlatego udało nam się tam trafić. Początkowo chcieliśmy zarezerwować stolik na siedemnastą, jednak właściciel powiedział że to wykluczone, bo o osiemnastej jest mecz, który musi obejrzeć i jeżeli chcemy coś zjeść, to musimy przyjść wcześniej (futbolowe zamiłowania było potem zresztą widać nie tylko w całym lokalu, ale i na rachunku- ostatnie zdjęcie). Zmieniliśmy więc niedzielne plany i dużo wcześniej zameldowaliśmy się na ulicy Mickiewicza.Kiedy w końcu znaleźliśmy się w środku, przywitał nas sam właściciel, czyli Matteo Silvestri. Usiedliśmy przy stoliku, zjedliśmy przyniesione na przed-przystawkę minipaszteciki i wtedy spotkało nas kolejne zaskoczenie, bo okazało się że karty dań po prostu nie ma. Matteo wymienił kilka potraw, które może nam zrobić, bo akurat ma wszystkie potrzebne składniki, zamówiliśmy więc świeżo zrobiony makaron z królikiem, ravioli z truflami, carpaccio, krem pomidorowy i wszystko było genialne. Po jakimś czasie szef kuchni znów się pojawił, tym razem z deską mięs i ryb, mogliśmy więc pokazać palcem co chcielibyśmy zjeść na drugie danie- wybraliśmy polędwicę, łosiosia z robionymi chwilę wcześniej gnocchi i cielęcinę z awokado na ziemniakach udających ryż. Jeszcze raz wszystko genialne, postanowiliśmy więc nie przejmować się brakiem miejsca w żołądku i zamówiliśmy desery- znowu cztery razy strzał w dziesiątkę. Moja czekoladowa panna cotta z mandarynkami była niesamowita, tak samo creme brulee, ale prawdziwym hitem były lody. Robione oczywiście na miejscu, prosto podane, w dość nietypowych smakach- buraczkowym i marchewkowym. Nigdy nie zamawiam lodów w restauracjach, bo nie znoszę zawalonych bitą śmietaną, bakaliami i polewami pucharków, w których po minucie wszystkie elementy zlewają się w jedną burę breję, ale proste, świeże lody Matteo będą chyba moim wyborem przy następnej wizycie. Nie mogę napisać nic innego, jak tylko jedno wielkie polecam- to bezimienne miejsce od razu znalazło się w czołówce moich ulubionych restauracji, jedzenie jest super, atmosfera jest super i nawet ceny, jak na włoską knajpę w centrum miasta, są zupełnie przyzwoite. A skoro już mowa o mieście, to mimo podpisu na dole chyba powinnam na wszelki wypadek dodać, że tym razem miejscówka jest nie krakowska, ale bielska- wolałabym żeby nikt przeze mnie nie dobijał się do drzwi kamienicy na Al. Mickiewicza w Krakowie, żądając królika i pasty.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

|Mateo’s Italian restaurant, Mickiewicza 21, 43-300 Bielsko-Biała|

Dzięki za lekturę!

Jeśli nie chcesz przegapić moich nowych artykułów, odcinków podcastu czy książek, zostaw swój adres e-mail:

83 thoughts on “Spot Digging: Matteo’s secret restaurant”

  1. Ooo, dobrze pamiętam to miejsce! Kiedy chodziłam do liceum (czyli jakieś 100 lat temu:)), była tam knajpka „Miedziana”, moja stała miejscówka na wagary:)

  2. oh piękne :)
    my organizujemy catering w domu klienta np imieniny święta imprezy okolicznościowe – w ofercie są „kuchnie świata”, np. ktoś chce menu skandynawskie to wszystkie potrawy są z tego regionu. fascynujące doświadczenie :)

  3. uwielbiam takie miejsca i gdyby nie fakt, że znajduje się ono na przeciwległym krańcu polski, pobiegłabym tam od razu (a raczej zadzwoniła zrobić rezerwację;])!

    co roku wakacje spędzam z moim ojcem w chorwacji i tam chodzimy zawsze przynajmniej raz do takiej restauracji, gdzie również 'w progu’ wita cię sam właściciel i nie ma karty, za to jeżeli masz ochotę na rybę, to przynosi kosz z rybami, jeżeli na mięso, to prowadzi cię do kuchni i pokazuje, i sam sobie wybierasz, którą konkretnie rybę chcesz zjeść albo na który konkretnie kawałek mięsa masz ochotę.

    jestem zachwycona takim wyborem dań, uważam, że człowiek czuje się wtedy tak 'domowo’:] nno i ma się pewność, że świeże i że raczej będzie pysznie:]:]

    pozdrawiam serdecznie, ola.

  4. O matko! Pora do Bielsko -Białej!:) Wszystko wygląda pysznie, no i ta Forza Milan – hłe hłe. Identycznie jak we Włoszech:D

  5. Wow ! Opowieść jak z jakiejś powieści conajmniej. Bardzo ciekawie , nie wpoiem bo skusiłabym się na kolacje w takiej restauracji , dla samych przezyc…
    pozdrawiam…

  6. jedyne co mogę powiedzieć to ŁAŁ.
    To tak jakby tajna restauracja o której wiedzą tylko jacyś super agenci xD

    oj, ale widzę trzycyfrowy rachunek. ale to chyba sprawka dużej ilości zamówionych rzeczy :P

  7. Aż czuć zapach z tych zdjęć. Czuć klimat tego miejsca i niezwykłą atmosferę!!! Ile bym dała by się tam znaleźć. GENIALNE!!!

  8. Czy masz możliwość podać numer telefonu do tej restauracji? Mieszkam w Bielsku i muszę się przyznać, że pierwszy raz słyszę o tej restauracji. Jeśli trzeba podam e-mail. To mogę Cię o to prosić???

    1. Chętnie bym Ci podała, ale mam tylko prywatną komórkę właściciela i bana na jej rozpowszechnianie, ale zawsze możesz podejść, to samo centrum. Przykro mi że nie mogę Ci pomóc z tym numerem.

  9. jeeeeny! mijam te drzwi kilka razy w tygodniu w ramach mojej szmateksowej wycieczki (Mickiewicza zagłębiem ciucholandowym najwyższej klasy w BB;))i zastanawiałam się dokąd prowadzą ;) 3ba obadać! bo brzmi smacznie:) pozdrawiam

  10. I jak u Cię nie uwielbiać ?
    Wszystko wskazuje na to, że przy kolejnej wizycie w Polsce zdradzę Kraków na 1 dzień.. Cały opis i zdjęcia… Ja tu wrócę na pewno z nowym komentarzem, zapewne dziękując :)

  11. Dziekuje mojej pieknej kolezance za to ze dala mi linka do tego bloga. Wie ze jestem rowniez Milanista i dzieki niej mam kolejne marzenie by razem z Mateo obejrzec mecz Milanu :P

  12. Kurcze, a już miałam plany na wypad w to miejsce. Ale jeżeli nie w Krakowie to może znajdzie się jakiś krakowski odpowiedni w takim stylu?:P Zwarta i chętna dzwonić z rezerwacją w każdej chili^
    pozdrawiam, Iza

  13. 300zł jak na 4 osoby to na prawdę niezle :) zatem mogłabyś podać numer telefonu, może uda mi sie zarezerwować stolik na walentynki :))) Sara

  14. Jakieś trzy lata temu spędziłam zimowy weekend w Bielsku, napadało mnóstwo śniegu, a kilka osób minęło mnie w centrum miasta na biegówkach :) Dzięki tej śnieżnej czapie i minusowej temperaturze dosyć często należało robić przerwy „na ogrzanie” i okazało się, że Bielsko-Biała wspaniałymi miejscami stoi. Ale wtedy nie było jeszcze tej włoskiej knajpki (a może była? chyba jednak nie…), więc to dobry powód do kolejnej wizyty w tym uroczym mieście :)

  15. Nawet nie wiedziałam,że tak blisko mnie można zjeść marchewkowe lody :) Jeśli się nie mylę to na NeoFashion byłyśmy na tych samych wykładach.

  16. Wow, najlepsze miejsce o jakim czytałam ever! I to w Bielsku! Mieszkam niedaleko, więc postaram się odwiedzić przy okazji.

  17. Jak to dobrze, że do Bielska mam tak niedaleko :) Jak to dobrze, że zbliża się wolny weekend. Dzięki Tobie już wiem gdzie pojadę i czego będę próbował. Piękne zdjęcia i wielce smakowity opis – nie można się oprzeć. Zastanawiam się nad postem aż do Soboty, żeby na miejscu móc zmieścić jak najwięcej.

  18. tylko mała poprawka, właściciel nazywa się Matteo, a nie Mateo;P przepraszam za małostkowość, ale to zboczenie „zawodowe” studentki italianistyki;P

  19. coś nie chce mi się wierzyć, że zapłaciliście tylko 300 zł za tyle dań wliczając w to spaghetti z truflami (spodziewałam się, że samo to danie kosztowało tyle!). bardzo korzystna cena i jak smakowały Ci trufle?! musze przyznac, ze najbardziej lubie ogladac twoje posty o jedzeniu

  20. TOTALNIE ODRADZAM ! Przy ostatniej wizycie właściciel – słynny Matteo okazał się zwykłym chamem, który wyzywa gości na środku restauracji i rzuca w nich pieniędzmi. Powód prozaiczny – 1 osoba dodatkowo więcej niż było to ujęte w rezerwacji. Szkoda słów, żeby opisać jakim prostakiem jest pan Matteo. Styledigger chyba dostała duży rabat za zareklamowanie na blogu tej pożal się Boże „restauracji” bo my za taki sam zestaw zapłaciliśmy dwa razy więcej…. W dodatku wino, które jest tam sprzedawane jest bez jakiejkolwiek banderoli,zapewne „chrzczone”. LUDZIE UNIKAJCIE TEGO MIEJSCA BO W BIELSKU JEST WIELE LEPSZYCH ADRESÓW, GDZIE KLIENT ZOSTAWIAJĄCY PIENIĄDZE JEST TRAKTOWANY Z SZACUNKIEM….

    1. Wszystkie reklamy na moim blogu są oznaczone, przykro mi że masz złe doświadczenia, ale Ty także swoimi oskarżeniami a propos płatnych postów nie wykazujesz szczególnego szacunku.

    2. Jej chyba chodziło o to że Matteo wiedział że będzie miał reklamę więc najnormalniej w świecie był dla Ciebie miły i dostałaś rabat. Na pewno nie chciała Cię obrazić i sugerować że twoje zdanie zostało „kupione”.

    3. Jesteśmy częstymi gośćmi Matteo i nigdy nie widziałam , żeby zachowywał się tak jak opisujesz. Atutem tego miejsca jest prócz fantastycznej kuchni super klimat i fajny kontakt z właścicielem. Znamy go już trochę i wiemy, że wkłada w swoją prace całe serce i zaangażowanie, że nie lubi braku szacunku i że traktuje to miejsce jak swój dom a nie restaurację. Obowiązują tu trochę inne zasady niż w każdej innej anonimowej restauracji jakich pełno. Pewnie nie wszystkim może się to podobać ale jeśli się tam ktoś „odnajdzie” – to już zakochuje się po uszy :) co do cen – nie są oczywiście najniższe w Bielsku ale każdy widząc jego dania wie, że to ogrom pracy i bardzo dobra jakość najlepszych produktów. to kosztuje!!!. Wino – w wielu restauracjach a już chyba wszystkich we Włoszech, podawane jest wino „della casa” czyli rozlewane w karafkach lub własnych butelkach. Nie maja banderoli bo są kupowane w beczkach i rozlewane w restauracjach :) to też jest urok bo my lubimy wino i wiemy kiedy restaurator pociska nam najtańsze badziewie a kiedy ceni jakość. poza tym – to pierwsza restauracja, w której ktoś już po pierwszym razie zapamiętał czego nie lubię i zwrócił na to uwagę przy naszej kolejnej wizycie. byłam w szoku!!! a teraz koniec – bo usłyszę że mnie tez przekupił :)

    4. Witajcie, podczas czytania powyższych zarzutów anonimowej użytkowniczki / użytkownika aż postanowiłam się ujawnić i zareagować. Ja restaurację Matteo odwiedziłam dzisiaj wraz z mamą i ciocią i wszystkie jesteśmy zachwycone atmosferą miejsca i smakiem kulinarnych kreacji właściciela. Nie mam żadnych zastrzeżeń względem jego manier, wprost przeciwnie. Matteo sam przyznał, że miłych klientów obsługuje w miły sposób i w pełni zgadzam się z tym podejściem, przy roszczeniowej postawie klientów na jego miejscu też wyprosiłabym ich z własnej knajpy. Polecam to miejsce wszystkim swoim znajomym i sama na pewno będę tam wracać.

  21. niesamowita restauracjia !!!! gratulacjie dla wlasciciela za tak wyborny styl i niesamowity gust. zycze powodzenia . napewno jak bede w bielsku to odwiedze to miejsce i postaram sie o rezerwacjie , musze tylko wybrac dzien w kturym Milano nie bedzie gralo :)

  22. Jedzenie jest faktycznie bardzo dobre, Matteo wesoło podśpiewuje, zagaduje gości i „zrobi tak że będzie dobre” ;) ale te ceny.. Za 3 przystawki (zaskakująco drogie, ok. 30 zł – w cenie dań głównych), 3 dania główne, 3 desery i wino zapłaciliśmy 270 plnów. To chyba za dużo jak na takie małe warunki lokalu. Fajne miejsce i nie życzę mu źle, ale przy tylko 4 stolikach – ograniczonej liczbie gości – i takich cenach obroty mogą spaść, my już nie dostaliśmy przed-przystawki, a byliśmy tam tylko miesiąc później niż Ty ze znajomymi.

  23. Zaciekawiona Twoim postem wybrałam się wczoraj z narzeczonym na wycieczkę do Bielska (mamy do BB ponad 50km, ale czego się nie robi dla dobrego jedzenia;D), czułam się jak szpieg szukając tej restauracji po zmroku, ale udało nam się to bez problemu. :) Niestety okazało się, że nie da rady niczego zjeść, trzeba wcześniej zadzwonić, ale telefon zdobyłam i to było najważniejsze – teraz mogę już zrobić rezerwację. Sam Matteo zrobił na nas pozytywne wrażenie, bardzo nas rozbawił tłumacząc godziny otwarcia i dlaczego trzeba się wcześniej umawiać. ;)

    Pierwszy raz byliśmy w BB na dłużej, zwykle tylko przejazdem w drodze w góry, więc nie wiedzieliśmy gdzie zjeść – skorzystaliśmy więc z propozycji na Gastronautach i poszliśmy do restauracji Nowy Świat. Nie wiem czy ją znasz, wystrój jest tam trochę przesadzony, zwłaszcza przy wejściu można dostać zawału od słitaśności panującej wewnątrz;D ale jest parę pomieszczeń, więc wybraliśmy te najbardziej „spokojne”. Jedzenie za to było pyszne, obsługa bardzo miła i byliśmy bardzo zadowoleni. Może znasz jeszcze jakąś godną polecenia restaurację w swoim mieście? Spodziewaliśmy się, że znajdziemy coś w okolicy rynku, ale poza restauracją o nazwie Restauracja;) która na dodatek nie przyciągnęła nas jeśli chodzi o wystrój (chociaż znajoma polecała ze względu na jedzenie) nie znaleźliśmy nic.

    D.

  24. Magiczne miejsce :)
    Dzięki za tego posta. Wybieram się w czerwcu do Bielska (nigdy tam nie byłam) i spróbuję odnaleźć restaurację Matteo. Bez Twojego bloga (którego czytam od dawna) nie maiłabym pojęcia o istnieniu takiego miejsca :)

  25. Genialne miejsce!!!!!!
    Pierwszy raz byłem z dużą grupą znajomych. Każdy zamawiał co innego, mieliśmy okazję popróbować rożnych dań. Wszystkie spotkały się z uznaniem a muszę przyznać, że towarzystwo było dość wybredne i bywające w swiecie. Od tego razu jestem częstym gościem. Lokal w wystroju dość przaśny ale jakie jedzenie i atmosfera. Matteo to najlepszy restaurator jakiego poznałem jest dowcipny i czarujący. Potrawy przygotowuje osobiście często na oczach gości. Nigdy nie wyszedłem zawiedziony. Mało tego za każdym razem zaskakuje jakimiś nowymi potrawami. Godne polecenia carpacio (zawsze zamawiam 2 porcje), stek z polędwicy najlepszy jaki jadłem a po wakacjach w Argentynie i Urugwaju mam porównanie, desery zwłaszcza lody o niespotykanych smakach np sorbet mietowy z bazylia.
    Jeśli ktoś napisze że jedzenie lub wino było niedobre to uznam go za kulinarnego dyletanta. Informacja dla takowych u Matteo nie zjesz pizzy. Najbliższa na skrzyżowaniu Mickiewicza i Dąbrowskiego (będzie wam smakowała). Ceny w porównaniu z Krakowem czy Wawą smieszne a jakośc najwyższa.
    Mam rezerwację na dzisiejszy wieczór i mam nadzieję że Matteo poda dziś dawno obiecany sorbet pomidorowy.

  26. jedzenie przepyszne!!! ceny.. nie az takie niskie jak na Bielsko.. obsluga swietna – szef czarujacy :) to jest czesc jego PR.. wino niestety przecietne.. ale dobrego wina moge sie napic na degustacjach ale nie wszedzie zjem smacznie i oryginalnie.

  27. Ostrzegałaś, ale i tak mnie dopadło :D Poszukiwałam tej restauraciji święcie przekonana, że jest w Krakowie, aż zdesperowana zdecydowałam się to sprawdzić :)

  28. dziś wzięłam udział w evencie, na którym Matteo miał catering! Niebo w gębie! Tym razem już nie odpuszczę wizyty w jego knajpce!

  29. „biała pomidorowa” , dyniowa albo pietruszkowa –niebo w gębie – nigdy sama bym nie zamówiła ale Matteo obiecuje że poda coś dobrego i zawsze jestem zachwycona …. szkoda że poniedziałki i wtorki nieczynne ale kiedyś trzeba mieć przerwę
    chociażby na udział w tych szkoleniach waszych:):) Ceny…no zgadza się ,ale nie chodzi się tam co dzień a czasem kawka gratis…..

  30. Hej wszystkim!

    Jakieś 100 lat temu miałam przyjemność być u Matteo na kolacji!! Było wyśmienicie!
    Mam pytanie czy ktokolwiek z was wie czy Matteo od czasu do czasu bywa jeszcze u nas w mieście lub ma do niego jakiekolwiek namiary??

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.