Po wielu komplikacjach (dziurawa chłodnica, psujący się w środku lasu GPS) udało nam się w czwartek wieczorem dotrzeć do Łodzi. Doszłam do wniosku że jak nie będę publikować zdjęć na bieżąco, to pewnie nie opublikuję ich nigdy, więc voila, dzień (dla nas) pierwszy, a tak naprawdę drugi, czyli piątek. Na początek mój strój, czyli sukienka z dziecięcego działu Zary, złoty sweter i futro, oba vintage.
