Mój srebrny cyberkombinezon z suwakami wreszcie doczekał się porządnego posta. Co prawda miałam go na sobie już podczas marcowego spotkania szafiarek, ale ukryty ze względu na warunki pogodowe pod kurtką i chustą, na zdjęciach był mało widoczny. To właśnie on jest ową tajemniczą zdobyczą z letniej listy zakupowej, o której mówiłam w wywiadzie u Harel. Czytaj dalej
Summer in the city
Spódnica farbowana metoda tie-dye ( a przynajmniej stylizowana na taką) awansowała z elementu hipisowskich kreacji na podstawę codziennego, miejskiego stroju. Zdecydowanie jej się należało, bo ma szereg zasług- w razie potrzeby może pełnić też rolę tuniki, a w sytuacjach wybitnie plażowych- sukienki. Już za kilka dni wrzucę ją do torby, z nadzieją że choć przez chwilę będzie mogła wyjrzeć na świat spod deszczowej kurtki. Trzymajcie kciuki za pogodę.

Czytaj dalej
And livin’ is easy…
Zawsze wydawało mi się, że długie spódnice to ubranie, które zupełnie do mnie nie pasuje- miałam wrażenie że to zabójczy fason dla niewysokich osób. Przekonały mnie jednak drobne siostry Olsen, niższe ode mnie, a prezentujące się w nich świetnie. Okazało się że w połączeniu z obcasami taka długość wcale nie skraca, wręcz przeciwnie. Po zmiksowaniu z typowymi dla mojego codziennego stylu elementami została nie tylko zaakceptowana, ale chyba i na stałe włączona do letniej garderoby. Jeden jedyny minus- zdecydowanie nie nadaje się do jazdy na Pomidorowej Torpedzie. Czytaj dalej
Cogito.
Kilka tygodni temu skontaktowała się ze mną pani Ilona, redaktorka dwutygodnika Cogito. Efektem naszej współpracy jest artykuł, który właśnie ukazał się w druku. Poza mną w wywiadzie brała udział Agnes z My tiny little closet. Mimo tego, że jest w nim kilka rzeczy których nie powiedziałam i parę drobnych błędów, był to jeden z najmilszych kontaktów z przedstawicielami prasy jakie było mi dane mieć dotychczas. A o moim blogu można było przeczytać także w Wysokich Obcasach, Polska The Times, no i oczywiście w Dilemmasie.

Pink bubbles
Wczoraj Bubble Factory odwiedziła Karolina. Jej dłuuugie nogi budziły naszą zazdrość, a uśmiech, po kilku chwilach skrępowania, na stałe pojawił się na buzi. Jako że oprócz standardowych zadań została mi przydzielona funkcja dmuchania baniek (i wyszło na jaw kto tu jest prawdziwą Bubble Factory!) i rysowania klas, miałam jednodniowy powrót do dzieciństwa. Nieskromnie przyznam, że wśród miejscowych dzieciaków moje starania budziły prawdziwą sensację.
