Joanna Glogaza

strona główna > artykuły

8 rzeczy, których lepiej nie robić na weselu

naszyjnik jest z Lunaby, a opaskę kupiłam w Malezji

Mało jest rzeczy, które budzą tyle emocji, co wesela. Mają jakąś magiczną moc wpędzania ludzi w amok – i nie mówię nawet o młodej parze, u której to bardziej zrozumiałe, ale o całej reszcie. Całkiem rozsądni na co dzień ludzie wraz z wskoczeniem w sukienkę czy garnitur wpadają w wir dziwnych przekonań i przepychanek. I to właśnie o nich chciałam dzisiaj napisać – o ośmiu rzeczach, z którymi całkiem regularnie się spotykam, a wolałabym nie.

To czego nie robić na weselu?


Nie wciskać się w coś, w czym nam niewygodnie


Pokutuje w nas przekonanie, że żeby wyglądać elegancko, musimy cierpieć. W niewygodnych butach, w nowej sukience, do której jednak nie zdążyłyśmy tak do końca schudnąć (ten pomysł nigdy nie wychodzi!) czy obkręcającej się spódnicy. Tymczasem spokojnie można znaleźć takie ubrania, w których będziemy czuć się dobrze i przede wszystkim będziemy sobą, a one nadal będą pasować do okazji. Trzeba tylko poświęcić na ich poszukiwania trochę czasu i dobrze poznać swoje upodobania i potrzeby.

Nie ma możliwości, żebyśmy dobrze wyglądały – dłużej niż przez kwadrans na wdechu – w czymś, co powoduje u nas dyskomfort.

No i w ogóle nie musimy iść w sukience! Pisałam o tym w poprzednim poście, w którym znajdziecie też sporo alternatyw.

-> zobacz post z alternatywami dla weselnych sukienek <-

6a


Nie uczestniczyć w konkursie na wygląd


Okazji do eleganckiego, imprezowego ubioru mamy nie tak znowu dużo – może dlatego zdarza nam się przedobrzyć. Napinamy się, uruchamiamy idiotyczne diety, wpadamy w zakupowy amok, stresujemy się, że nie zdążymy skoordynować kosmetyczki z fryzjerem. Przyjęcie weselne, z radosnej uroczystości celebrowania zawarcia małżeństwa przez kogoś bliskiego, albo chociaż znajomego, zamienia się w jakiś konkurs piękności, gdzie naszym celem staje się bycie najgorętszym towarem na sali. Fajnie jest dobrze wyglądać, ale nerwowa napinka często powoduje efekt “starałam się za bardzo”. Dobrze jest zachować balans (jak obcisła sukienka i szpilki, to może już bez koka) i pamiętać, po co tak naprawdę jesteśmy na tym weselu. I że wcale nie chodzi tam o nas – naszym zadaniem jest wyglądać adekwatnie do charakteru przyjęcia, czuć się dobrze w swoim stroju i super się bawić.


Nie narzekać


Nie zliczę ile takich rozmów podsłuchałam w kolejce do toalety albo podczas czekania na parę młodą. Litania zawiera zwykle: u Kaśki było lepiej/gdzie jest rosół/jak to nie ma drink baru/nie wysilili się za bardzo/po co komu [wstawić dowolną atrakcję]/ciekawe kto za to wszystko płacił/strasznie brzydka sukienka, a podobno zapłaciła pięć tysięcy – i tak dalej.

Przemysł weselny rozkręcił się do niesamowitych rozmiarów. Wesele bez budki z lodami, pokazu sztucznych ogni i porwania przez piratów wypada tak jakoś blado. Warto się przy takiej myśli zatrzymać i zastanowić, o co tak naprawdę w tym dniu chodzi. I ugryźć się w język, bo nie dość że takie uwagi zabarwiają nas na delikatnie buraczany odcień i są sygnałem, że łykamy cały ten weselny konsumcjonizm jak młody pelikan, to jeszcze nigdy nie wiemy, kto stoi za nami – może to ukochana ciocia panny młodej, której zrobi się przykro?


Nie przychodzić na wesele, jeśli nie lubimy zapraszających


Obecność na weselu to nie obowiązek. Tylko raz spotkałam się z tym na żywo, na weselu na którym byłam gościem zupełnie z zewnątrz, ale często czytam o tym w komentarzach, na blogach i w wielu innych zakamarkach internetu.

Nie lubię harpii, to przyjdę na jej wesele w białej sukni, niech ma! Albo będę cały wieczór rzucać kąśliwe komentarze o tym, że najwyższa pora, bo to wstyd wychodzić za mąż po młodszej siostrze (WTF ja się pytam!). Albo nie dam prezentu!

Dajmy sobie spokój z manipulacjami, bo są naprawdę uwłaczające i jeśli nie przepadamy za parą młodą, po prostu grzecznie odmówmy i złóżmy życzenia. Takie proste!


Nie oświadczać się


Nie wiem, skąd się wzięła ta moda, ale co rusz widzę zachwyty nad filmikami z oświadczynami, które nie dość że są publiczne, to jeszcze na czyimś weselu. Bo och i ach, magia miłości. A że para młoda się zgodziła? No jasne że się zgodziła, nawet gdyby pomysł im się nie spodobał, to pewnie głupio im było odmówić. Wyobrażam sobie, że może tu istnieć jakiś wyjątek dwóch super zaprzyjaźnionych par, które planują to do lat, ale generalnie raczej trzymałabym się od takich pomysłów z daleka.


Nie zmuszać do picia ani tańczenia 


Najczęściej przy użyciu tego rodzaju presji, który był nie do zaakceptowania już w podstawówce. No jak to, ze mną nie chcesz? Nie bądź taki sztywniak!

Weźmy pod uwagę, że ludzie mają różne upodobania i pozwólmy każdemu bawić się tak, jak ma ochotę. Wmuszanie kogoś wódki niemal na siłę i namolne dopytywanie o powody odmowy jest naprawdę bardzo słabe i bardzo niegrzeczne. O próbach zmuszenia do uczestnictwa w zabawach weselnych kogoś, kto nie ma na nie ochoty, nawet nie będę wspominać.


Nie wpychać się wszędzie z aparatem czy telefonem


Po pierwsze, utrudnia to pracę fotografowi. Po drugie, odziera całe doświadczenie z magii – naszym zadaniem jest być i przeżywać, nie zrobić milion kiepskich zdjęć. Amatorskie fotki mają swój urok i fajnie je sobie w jakimś mniej oficjalnym momencie przyjęcia zrobić, jeśli mamy na to ochotę, ale rzucanie się z obiektywem na recytującą przysięgę albo tańczącą pierwszy taniec parę młodą to nie jest dobry pomysł.


Nie zawracać głowy


Panna młoda na pewno chętnie opowie Ci, gdzie zamawiała kwiaty i ile zapłaciła za suknię, ale przyjęcie weselne to nie jest na to najlepszy moment. Chwila przed wejściem do urzędu czy kościoła tym bardziej. Nie jest też najlepszą osobą, do której powinniśmy się zwracać z pytaniem, czy nie da rady załatwić soku jabłkowego zamiast pomarańczowego, bo misiaczek nie lubi.

Pomyśl sobie, że para młoda to dwójka ludzi, która ostatnie tygodnie, jeśli nie miesiące, spędziła na planowaniu i organizowaniu. Przyjemnym, ale na pewno męczącym. Postaw się na ich miejscu i zastanów, czy chciałbyś się tym zajmować również w ten wyczekany dzień.

Droga rozwiązania problemu: zastanów się, czy Twoja sprawa naprawdę ma znaczenie, potem zastanów się jeszcze raz, a jeśli odpowiedź wciąż brzmi “tak” zgłoś się do obsługi lokalu, wedding planera, jeśli jest, albo świadka czy świadkowej.

 


 

Tak naprawdę empatia jest kluczem. Jesteśmy na przyjęciu weselnym, żeby się dobrze bawić i świętować szczęście dwojga bliskich nam osób, nie podbudowywać swoją nadwątloną samoocenę na różne sposoby. Jeśli tylko uda nam się o tym nie zapomnieć, będzie dobrze i nie powinniśmy wypaść gorzej niż ten namolny wujek w koszuli z krótkim rękawem.

Zastanawiam się, czy to tylko mnie prześladuje weselny pech natykania się na różne wkurzające weselne zachowania. Jak przychodzi Wam do głowy coś jeszcze, dajcie koniecznie znać w komentarzu!

 


[sc name=”Banner”]

 

 

Dzięki za lekturę!

Jeśli nie chcesz przegapić moich nowych artykułów, odcinków podcastu czy książek, zostaw swój adres e-mail:

164 thoughts on “8 rzeczy, których lepiej nie robić na weselu”

  1. Brawo! Celne spostrzeżenia! Oby goście weselni byli świadomi i się stosowali, bo niestety, ale to, co idzie zaobserwować przekracza granice smaku (o zabawach weselnych nie wspomnę).

  2. Oczepiny. Najbardziej wkurza mnie to, że jak welon złapie najlepsza psiapsióła/siostra/świadkowa Panny Młodej to mucha jest wciskana jej misiaczkowi, już narzeczonemu albo w celu wymuszenia na parze żyjącej na kocią łapę związku małżeńskiego.
    Tak czy tak oczepiny są kiczowate ale mógłby zostać zachowany element zaskoczenia.

    A z oświadczaniem się to już w ogóle żenada. Kradnięcie show :)

    1. zgadzam się! nienawidziłam oczepin jako panna (nie ma jak wyciągnie na siłę za stołu) więc na moim weselu ich nie było Rosołu też :)

      1. Ja dopiero po własnym ślubie (na którym oczepin nie było;))) polubiłam wesela, bo już nie musiałam tańczyć w tym głupim kółeczku!

        1. Ja ostatnio byłam na weselu i po prostu nie poszłam tańczyć. Nienawidzę się do tego zmuszać, więc stwierdziłam, że po co ;)

      2. U mnie nie było, bo nasz głupi DJ, którego zatrudnienia będę zawsze już żałować, stwierdził, że jak ślub cywilny to oczepiny się nie należą. WTF? Byłam zbyt pijana żeby protestować i się przejmować, więc dopiero później pomyslałam, że to nie fair. Kółeczka tańczonego by i tak nie było i nawet welonu, bo nie miałam, ale chetnie rzuciłabym kwiatem jak na amerykańskim filmie, dziewczyny by miały ubaw, a ja pozbyłabym się kwiata, który i tak zmarniał szybko, bo go zapomnielismy i zginął w bagażniku teścia. Kicz, no kicz, ale wkurzyłam się, że jakiś burak arbitralnie pozbawił mnie prawa wyboru czy chcę tego kiczu, czy nie, bo utożsamiał ludową tradycje z katolicyzmem. Także tego, lepiej nie być leniem i nie godzić się na pomoc znajomych „to ja wam załatwię didżeja” :)

    2. A już myślałam, że tylko ja tak nie trawię oczepin. I w ogole większość zabaw weselnych wg mnie jest beznadziejna, albo po prostu nie miałam szczęścia być na weselu, gdzie byłyby jakieś na prawdę udane i zabawne, zwykle wszystko kręci się wokół picia wódki…

      1. No właśnie! Co do zabaw, tylko raz byłam na weselu, na którym były fajne – prowadziła je pani przedszkolanka (ot tak przedszkolanka ma również swój zespół muzyczny grający na weselach) i były naprawdę przyjemne, bez litrów wódki :) Pamiętam jak przekazywaliśmy sobie kolorowy parasol z karteczkami, a gdy muzyka cichła, osoba z parasolem odkrywała jedną karteczkę. Na każdej była nazwa miesiąca i zadanie dla tej danej osoby, co ma zrobić w danym miesiącu dla młodej pary, zadania były różne – od kupienia samochodu na wakacje w czerwcu przez zaproszenie na jesienną wycieczkę w październiku po przypomnienie o Walentynkach w lutym :)

    3. Dlatego ja od lat na każdym weselu w okolicach dwunastej zawsze zawsze „zmieniam buty” tj. ukrywam się przed oczepinami (idę na krótką przechadzkę, piję kawę na tarasie etc.). Bo „cioci Krysi” nie da się przetłumaczyć, że dla mnie ten zwyczaj jest żenujący. Prościej się ukryć.

      1. Oczepiny to nic innego jak bardzo stary zwyczaj zakładania czepca pannie młodej, która przestaje być panną. Rzucanie welonu w tłum to jakiś nowy obyczaj.

  3. Ja jeszcze uwielbiam komentowanie ubioru gości.
    Co mnie do tego, że ktoś ubrał sukienkę, której ja bym nigdy nie założyła.
    Często jednak zdarza się, że to ja jestem komentowana :D no bo tatuaże, jeszcze do niedawna dredy, a ostatnio, o zgrozo, mój partner założył rude Vansy do garnituru, a co gorsza jeszcze miał drewnianą muchę. Nosz skandal. Rudy chłop, z rudą brodą, w rudych butach i jeszcze ta drewniana mucha.

    1. I ogółem ograniczać może ten alkohol. Pijackie krzyki wujków podczas oczepin, krojenia tortu z fontanną (a co!) o północy, czy innych bardziej uroczystych elementów przyjęcia zdecydowanie nie są upiększeniem. A gdy kręcony jest film, tym bardziej ;)

  4. O tych zdjęciach to ja bym mogła epopeję napisać. Raz wujek z telefonem, raz ciotka, która w maleńkim kościółku akademickim trzaska fleszem jak szalona kiedy ja pracuję na najjaśniejszym obiektywnie, wysokiej czułości , długim czasie i co najważniejsze – trybie cichej migawki, żeby nie zakłócać ceremonii, mimo że fotografowanie to moja praca. Nawet spotkałam się z sympatycznymi gośćmi, którzy albo przynosili swój aparat i robili ze mną konkurs na lepszy obiektyw (naprawdę!), albo dopytywali dlaczego nie robię zdjęć z lampą, bo ONI bez lampy mają za ciemne, więc ja na pewno też. To, że jestem wątłej postury kobietą (i wyglądam na siedemnaście lat, a nie moje dwadzieścia trzy) nie znaczy, że nie wiem, co robię. Takich gości mam na swojej czarnej liście i coraz częściej proszę przed ślubem, żeby Państwo Młodzi uprzejmie dali znać gościom, którzy gotowi są na takie akcje, że mają się cieszyć jak najpełniej ich dniem, a nie próbować prześcignąć fotografa w skuteczności uwieczniania momentów. Nie dość, że to zakłócenia natury logistycznej (włażenie przed obiektyw) to w dodatku sprawia wrażenie, jakby taki gość mi nie ufał. Jeśli ktokolwiek goszcząc na weselu boi się, że nie zostanie na żadnej fotografii „złapany”, to polecam jedno z dwóch wyjść: albo bawić się jak najlepiej (gość szalejący na parkiecie na pewno nie umknie fotografa uwadze), albo jeśli nie jest się z tych tańczących i rzucających w oczy zwyczajnie podejść i poprosić o zdjęcie, uwierzcie, że każdy fotograf z chęcią podejdzie i pstryknie parę ujęć.
    Ufff, to tyle. Amen.

    1. Podpisuję się 4 łapami! Dodam jeszcze robienie zdjęć grupowych pod słońce i słuchanie przez cały czas za swoimi plecami wujka, że „pod słońce przecież nie wyjdzie” :)

    2. Oj tak.
      Ja jeszcze pamiętam (na szczęści zdarzyło się tylko raz), jak część mojej rodziny, wiedząc, iż z wykształcenia jestem fotografem, chwaliła się zdjęciami ze ślubu mojej kuzynki i wymuszając na mnie opini. Fotograf na prawdę był średni, ale wyszłam z założenia, że skoro Młodzi są zadowoleni to jest to najważniejsze.
      I oczywiście biadolenie, żebym wzięła aparat. Raz popełniłam ten błąd. Nigdy więcej! Nie idę na wesele po to, żeby martwić się, co dzieje się z aparatem (bo przecież lustrzanka w kopertówce się nie mieści, a przynajmniej nie mojej).

  5. Hahah! Uśmiałam się szczególnie przy punkcie o przychodzeniu na wesele nielubianych ludzi ? kilka lat temu sama organizowałam swoje wesele i to był niekończący się chaos i zaskoczeniq. Jeśli masz ochotę to poszukaj blog Ślub bez bezy. Tam są moje spostrzeżenia na ten temat, polecam szczególnie wątek o poszukiwaniu sukni ślubnej ?? no slow fashion to na pewno nie był

  6. Bardzo dobry tekst Asiu i celne spostrzeżenia :) Ja w ostatnim czasie spotykam się z bardzo roszczeniową postawą gości. Z tym, że oczekują nie tylko transportu i noclegu, ale i konkretnych warunków. Pokoju dwuosobowego „w tym lepszym hotelu” (w sytuacji gdy goście są ulokowani w kilku i mają tego świadomość), z prywatną łazienką, z dobą przed i dobą po weselu. Są w stanie ze swoimi roszczeniami dzwonić do Pary Młodej, a gdy to nie działa, to i do ich rodziców :/
    Warto zwrócić uwagę też na drobiazgi: pozytywną lub neutralną reakcje na zaproszenie (nie „To co, w ciąży jesteś?”, „O, kolejny ślub (czyt. wydatek)”.), odpowiedź na zaproszenie (potwierdzenie przybycia/noclegu/specjalnych wymagań żywieniowych/nazwisk osób towarzyszących w terminie), przybycie bez dzieci, gdy te nie zostały zaproszone.

    1. Myślę, że sprawę dzieci należy zgłosić/omówić dużo wcześniej, zapytać, czy nie będą przeszkadzały itd. Przecież to też wiąże się z kosztami (dodatkowe nakrycie itd.). Ale mimo to nie rozumiem, jak można zapraszać pary i zaznaczać, że mają pojawić się bez dzieci – mnie by było przykro! Rodzice zwykle i tak zostawiają komuś dzieci, żeby móc się pobawić i nie musieć iść o 21.00, ale takie zaproszenie z adnotacją, że bez dzieci – to moim zdaniem brak taktu.
      My na naszych zaproszeniach ślubnych wypisywaliśmy całe rodziny, z imionami dzieci, bo to przecież też ważni goście!
      PS Zobaczcie jakie fajne, bezpretensjonalne, ale z klasą wesele miała autorka bloga aifowy:)

      1. Aniu, nigdy nie pojawia się taka adnotacja na zaproszeniu. Dzieci jedynie nie są w nim wymienione.
        O to czy zapraszać dzieci czy nie jest zawsze sporo kłótni. Ja jestem jednak zdania, że Para Młoda jako gospodarz wesela ma prawo decydować o tym kogo chce zaprosić, a kogo nie (i nie dotyczy to tylko dalszej rodziny czy nielubianej ciotk , dzieci też). Gościom pozostaje jedynie uszanowanie tego (zawsze mogą się obrazić i nie przyjść zamiast robić na złość i bez uprzedzenia przyprowadzać niezaproszonych).
        P.S. Też mi się bardzo wesele Anity podobało :)

        1. A ja się osobiście nie spotkałam, ale słyszałam o adnotacjach na zaproszeniu, że młodzi proszą o przyjście bez dzieci.
          Ja mam dzieci i raz miałam okazję być z nimi na weselu – były zaproszone i wcześniej wszystko było omówione z Młodą Parą. Ale gdyby nie były zaproszone, pewnie bym się dopytała, albo zostawiła babci:)

          1. Niepoprawna Panna Młoda wyraźnie napisała ze „nigdy NIE pojawia się taka adnotacja na zaproszeniu”. Jeśli na zaproszeniu widnieją tylko imiona i nazwisko rodzicow to znaczy że dzieci nie sa zaproszone i nie ma zadnego powodu o dopytywanie się czy można jednak z nimi przyjść. Moze to byc odebrane jako naciskanie na młodych zeby jednak sie zgodzili. Trzeba uszanowac gospodarzy i ich decyzje. Mogą byc bardzo różne powody nie zapraszania dzieci i nie pownno sie na nikim tego wymuszac i tym bardziej nie powonno Ci byc przykro że ktos nie chcce/nie moze zaprosic dzieci.

            1. Nie, nie ma różnych powodów, żeby nie zapraszać dzieci, tylko czysta niechęć i zadzieranie nosa.

              *nie, nie mam dzieci, a nawet jakoś szczególnie za nimi nie przepradam, ale niezaproszenie ich byloby wybitnie niegrzeczne.

  7. Mnie bardzo boli upadek takiej klasycznej weselnej zabawy „wszyscy ze wszystkimi”. Starsi wujkowie jeszcze pamiętają, że to impreza zbiorowa i obtańcowują wszystkie panie na sali, ze wszystkimi wychylą kielona, natomiast moje, młodsze pokolenie przychodzi samo dla siebie – bawią się jedynie ze swoją osobą towarzyszącą lub bardzo bliską grupą znajomych. Niby nie fopa, niby nie można nikogo zmuszać do interakcji, ale kiedy siedzi sie z kimś przy jednym stole i usta otwiera ewentualnie jedynie przy uzupełnianiu kieliszków – to już jest smutne. Nie mówie już o tym, że dziewczyny bez osób towarzyszących podpierają ściany niczym na szkolnej dyskotece. Co z Wami, Panowie? A co raz częściej nieststy to widzę. Wydaje mi się, że kiedyś było inaczej.

    1. Siedziałam niedawno na weselu koło przemiłego wujka pana młodego. Dbał o mnie cały wieczór, pytał czy mi nie dolać czegoś do picia, podawał półmiski, ale nie narzucał się. Wydaje mi się, że w młodszym pokoleniu jest dużo mniej takich dżentelmenów, a szkoda…

    2. O tak! Bardzo istotna uwaga. Dokładnie taki sam trend zauważyłam na weselu mojej kuzynki (oczywiście nie komentowałam nic na miejscu, ale naprawdę było to jedno z gorszych wesel na których byłam). Zero integracji jakiejkolwiek. Dwie rodziny przy osobnych dwóch stołach, ustawionych po dwóch różnych stronach sporej sali gimnastycznej. Znajomi usadzeni gdzieś na końcu stołów, bawiący się i tańczący tylko ze swoimi osobami towarzyszącymi. Co więcej – nawet Para Młoda ani razu nie pofatygowała się do nikogo oprócz tych najbliższych znajomych… Rozumiem, że to ich Wielki Dzień, no ale w końcu to oni są gospodarzami tego przyjęcia i wypadałoby chociaż na dwie-trzy minutki podejść przynajmniej do kluczowych gości (babcie, starsze ciocie, rodzice chrzestni).
      Przeciwieństwem było wesele mojej przyjaciółki, z tymi wszystkimi wujkami starej daty (broń Boże namolnymi!), zabawiającymi wszystkich obok. I nawet dzieci, za którymi normalnie na weselach nie przepadam, tam wprowadzały taki fajny luźny klimat (dzieci bawiły się bardzo fajnie, tańczył ze wszystkimi w kółeczku, itp.).

      1. A miało nie być narzekania i komentowania cudzych wesel ;)

        A tak poważnie, o ile faktycznie Para Młoda nie rozmawiająca ze swoimi gośćmi zachowuje się trochę niegrzecznie, tak rodzin lub ludzi nie zmusisz do integracji. Co więcej, może rozdzielenie rodzin ma na celu uniknięcie konfliktów? Usadzenie gości nigdy nie jest proste, bo stoły mają ograniczoną „pojemność”, ktoś chciałby siedzieć obok kogoś, inny obok cioci Wiesi już nie etc.

        W temacie zabawy „wszyscy ze wszystkimi” – to jest coś, czego nie znoszę. Rozmowa z wujkiem pana młodego nie jest dla mnie super przyjemnością, bo nie umiem prowadzić small talku. Okej, przy wspólnym stole jeszcze wypada, ale jest to dla mnie męczące. Wolę wyjść na gbura.
        Podobnie z tańcem – nie lubię tańczyć z kimś innym niż mój mąż. Tylko na jednym weselu miałam okazję tańczyć z dobrymi tancerzami – ojciec panny młodej i świadek pana młodego. Na szczęście ich znałam, bo poza niezręczną rozmową z kimś obcym bardziej mnie stresuje niezręczny taniec z obcymi ludźmi, którzy nie potrafią tańczyć :P

        1. Ja aż się boję, co będzie, gdy mi się kiedyś zdarzy wyjść za mąż – jeszcze się nie zapowiada, ale kto wie… Bo tańczyć nie umiem za grosz (żeby było zabawnie słuch mam niezły) i już samo myślenie o tym, że miałabym tańczyć przyprawia mnie o mini zawał :D

  8. Dodałabym krytykowanie wyborów pary młodej co do organizacji ich uroczystości i jakieś dziwne założenie gości, że te wybory były podejmowane na szybko i bez pomyślunku. Wesele bez dzieci? Bez alkoholu? Brak pierwszego tańca? Dla gości takie rzeczy mogą wydawać się kontrowersyjne, ale na pewno para młoda wzięła pod uwagę wszystkie za i przeciw i jest to ich przemyślana decyzja. Naprawdę nie potrzeba im dodatkowych uwag na ten temat od wszystkich.

    Druga kwestia to roszczeniowość gości. Jeśli nie mają zapewnionego dojazdu w dwie strony, przejazdu z kościoła/urzędu na salę, noclegu w czterogwiazdkowym hotelu, najlepiej w promieniu 20 metrów od sali, następuje obraza majestatu.

  9. ???ach życie …mi na moim weselu 6 lat temu kuzynka powiedziała, że w zasadzie to współczuje mojemu mężowi bo ja mam wredny charakter. Zrobiło sie smutno i niesmak ogromny pozostanie a my z mężem jesteśmy szczęśliwi i bardzo żałuję ogólnie wesela bo mało serdeczności a duuuuuuzo zawiści. Gdybym mogła cofnąć czas to opcja kameralny ślub bez ciotek i zazdrosnych kuzynek. Pozdrawiam i oby nigdy więcej ślubu i wesela.

    1. Ehh, ja na swoim weselu usłyszałam od jednej z ciotek, że i tak mąż się ze mną rozwiedzie, bo jestem okropna, wredna, brzydka itp itd. Mija już jedenaście lat a małżeństwem nadal jesteśmy a mąż tak jak uważał, że ma fajną żonę, tak uważa nadal. Teraz się z tego śmieję ale wtedy, w tym wyjątkowym dniu było mi przykro.

        1. To ja tak dodam od siebie, że lepiej na weselach nie umierać ;) (ani przed!)
          Zdarzyła się taka sytuacja, babcia Panny Młodej zmarła, może podczas rosołu, może już trochę później, jednak początek imprezy. Przyjęcie zatrzymane, wiadomo, kilka godzin ciszy i szacunku. P jakimś czasie zaczęła znów grać muzyka, goście dobrze się bawili, Para Młoda mimo wszystko też, choć na pewno ze smutkiem w sercu. Przyjęło się, że babcia specjalnie żyłą tak długo, żeby zobaczyć ukochaną wnuczkę w sukni i przy ołtarzu.

          Niestety, ktoś z gości puścił plotę, że skoro babcia zmarłą, TO I DZIADEK SIĘ TERAZ POWIESI. Rzeczywiście, czuł się gorzej, w domu był, ale takie rzeczy wygadywać. Para Młoda w auto i pojechali szybko do niego… Takich plotek też proszę nie rozsiewajcie na weselach :)

  10. MissPodhala

    A ja z punktu Panny Mlodej:
    1) 2h przed uroczystoscia, podczas makijazu odebralam dwa telefony:
    A- kolezanki towarzyszacemu umarla babcia – klasyk – i z nia nie przyjdzie, ona chyba tez nie przyjdzie, no nie wie, sama? Co tu robic, a pobawilaby sie…
    B- kuzynka, ze nie wie co robic, bo jej sie wlosy nie ulozyly!!! I ma ochote plakac i nie przyjsc… Ostatecznie przyszla.
    2) kilku gosci przyszlo bez osob towarzyszacych NIE POWIADAMIAJAC o tym, placilismy za 7 pustych miejsc
    3) przychodzenie do mnie podczas zabawy czy pozycze nitke, pomoge naprawic buta bo odpadlo zapinanie, czy mozna przespac sie w naszym apartamencie na gorze godzinke bo misio nie domaga (bylo tam nasze 3 miesieczne dziecko z niania)
    4) podczas krojenia tortu roznisimy z malzonkiem rodzicom, chrzestnym, dziadkom, na co wujek co sekunde „a ja? Ja nie mam”
    5) pchanie sie do stolow jak na wyprzedaz w lidlu przed zyczeniami byle tylko zagrzac miejsce, klotnie i przepychanki kto gdzie siedzi!
    6) przychodzenie do mnie z zalem, ze kelner niechcacy polal odrobina zimnego rosolu sukienke (przeprosil, pomogl sprac plame) i siedziala panna nadasana bo musiala zalozyc sukienke z poprawin
    7) jedna para poklocona (o alkohol) siedziala jak na pogrzebie, zero usmiechu, zero zabawy, panna plakala, a po oswiadczyla „nie obrazcie sie, ale to bylo najgorsze wesele na jakim bylam”…

      1. MissPodhala

        Ale i tak nikt nie popsul mi tego dnia! Powitalismy sami w kilku slowach gosci przy mikrofonie, zyczylismy dobrej zabawy, na glupie prosby krotko acz asertywnie mowilam „przykro mi, nie jestem w stanie teraz pomoc, dobrze sie bawie”, malkontentow (sztuk 3) postanowilam ignorowac/unikac, a razem z mezem bawilismy sie wysmienicie!

        1. Ja zakładając suknię ślubną usłuszałam jak moja teściowa mówi do żony naszego świadka że Ona robiła wszystko żebyśmy się rozstali a my jesteśmy tak głupio uparci że bieżemy ślub. Nie wspomnę o tym że byłam już wtedy w ciąży o czym doskonale wiedziała co skomentowała soczystym „powinniście dostać wpierdol” miałam wtedy 23 lata więc nieletnia nie byłam i ciąża w tym wieku to nie koniec świata zwłaszcza z mężczyzną z którym się jest od 4 lat i się go kocha ze wzajemnością. Wracając do tematu moi rodzice (od 17 lat po rozwodzie) nie mogli pogodzić się z faktem że mają siedzieć na jednej sali a chrzestna męża obraziła się i w ostatniej chwili nie przyszła na ślub. Nie był to najpiękniejszy dzień w moim życiu ale mimo to cieszę się że się odbył. Teraz jesteśmy 8 lat po ślubie, mamy wspaniałego 7 latka i dogadujemy się lepiej niż kiedykolwiek a wszystko dlatego że trzymamy się razem i słuchamy siebie a nie wszystkich w koło.

    1. Hahaha o ludzie ? a ja myślałam, że moi goście się nie popisali – dziadek powiedział, ze podłoga niewykonczona (na podłodze beton bo to restauracja w stylu industrialnym) ciocia zadzwonila dzień po weselu do mojej mamy ze „dostalatylko cztery sledzie” słyszałam glosy ze „oszczedzilismy na rosole” bo kelner nalewal każdemu :D oczywiście to wszystko rodzina! (niestety moja)

      A co do wpisu to zgadzam sie w 100% i odmawiałam jak za kimś nie przepadam i sama tez nikogo nie szantazowalam emocjonalnie przed swoim weselem. Zmuszanie do picia i tańczenia(które odbywa się też przezglosna muzykę i brakprzestrzeni do rozmów) to moja zmora. W zasadzie nie przepadam za weselami.

    2. Sytuacje bardzo przykre. Czy zastanawiałaś się przed weselem kogo zaprosić ? Ja zapraszałam tylko tych których lubię. Może dlatego jedyna przykra sytuacja była z teściową (wiadomo – klasyk). A jesli chodzi o ludzi przeciskających sie do stołów to raczej kochana Twoja wina jesli miejsca nie były podzielone.

      1. MissPodhala

        Nie mialam ochoty bawic sie w usadzanie gosci, bylam na jednym weselu, co to para mloda rozniosla wizytowki i… co chwile ktos niezadowolony, bo siedzi kolo henka, a chcial obok danuty itp, a ulubiona kuzynka taaaak daleko. Dziekuje. Zaprosilam bliskie osoby, ktos po kim najmniej sie bym tego spodziewala najbardziej dokuczal. A uwagi co powinnam – typowe jak te komentarze cioc na weselach :)

        1. Nie znam imprezy, na której bez wcześniejszego rozplanowania miejsc nie zrobiłby się chaos, więc uwaga o rozsadzaniu gości zdecydowanie na miejscu. :-) Reszta sytuacji – faktycznie chamówa ze strony gości.

          1. Nie wytrzymałam planów rozsadzenia gości, mój mąż (wtedy narzeczony) to zrobił. Znał podstawy „kto z kim i obok kogo nie” i metodycznie sobie planował :) Wyszło mu dobrze, bo nikt nie narzekał. No i moje wesele było udane, bo nie przywiązuję aż takiej wagi do perfekcyjnego wykonania planu ;)

            Niemniej na mało którym weselu bawiłam się dobrze :( Jak byłam młodsza, to dlatego że byłam za duża na ganianie z dziećmi, a za mała na bycie z dorosłymi. A później? Nudziłam się jak mops, bo nie miałam towarzysza.
            Teraz z mężem bywa fajnie, ale byłam na jednym weselu, gdzie było na tyle mało miejsc noclegowych, że trafiliśmy do grupy „rodzina mieszka blisko to ich odwieziemy”. Bus dopiero na 4 rano (gdzie ja po oczepinach odpadam ze zmęczenia), mąż przeliczył swoje możliwości i mu się przysnęło, na krześle, bo pokoi nie było. Zimno, cały nasz stolik wyczekiwał busa, przeziębiliśmy się i na poprawiny nie pojechaliśmy, źli jak osy… Nigdy więcej wesela bez noclegu – i od razu uprzedzam – sama za niego zapłacę tylko powiedzcie mi gdzie mogę to zrobić…
            Po tym weselu było mi wstyd, a bo mąż, a bo ja siedząca jak naburmuszona osa. I sporo osób z tego wesela też było złych za tego busa o 4 rano (nienagrzanego! pod koniec października!).
            Niemniej nie żaliłam się młodym czy ich rodzicom, a potem grzecznie podziękowałam za zaproszenie i przyjęcie. Moje żale nic nie zmienią, ale przynajmniej wiem jak się przygotować na przyszłość.

  11. A ja zupełnie Was zaskoczę – 3 ostatnie wesela, w jakich brałam udział, były wyzbyte tych wszystkich atutuów. A co ciekawsze, jedno z tychże było naszym własnym tegorocznym przyjęciu weselnym. I tak wszystkie ono, łącznie z moim, odbywały sie w Polsce. Z mojej perspektywy mogę tylko napisać, że nasi goście byli cudownie empatytczni i a my wcale nie chcieliśmy ich „zarzucić” atrakcjami. Wręcz przeciwnie, chcieliśmy im dostarczyć platformy do swobodnej rozmowy i zabawy. Faktem jest, że zależało na muzyce granej przez muzyków a nie ludzi udającyh ich, ale przede wszystkim na dobrym jedzeniu i odpowiednim doborze trunków, w tym popromowaniu lokalnej winnicy, której wina uwelbiamy, bo jak wszyscy wiemy: przy dobrej strawie lepiej się człowiek bawi. Nie było zatem żadnych lampionów, fotobudek, confetti, magików etc, tylko przyjęcie na zasadzie 4P; tzn. ludzie przyszli POTAŃCZYĆ, POGADAĆ, POPIĆ i POJEŚĆ. I to się sprawdziło, bo jako urodzony obserwator, zerkałam na naszych weselników z ciekawoścą. Z własnych obserwacji (oraz tego co słyszałam często na przyjęciu i po nim) dodam też, że spory wpływ na ogólną atmosferę ma nastrój i nastawienie samych Młodych. Jeśli Główni Bohaterowie nie są spięci, uśmiechają się i są w tym szczerzy do bólu, to rezonuje to absolutnie na wszystkich, nawet na ciotki zwykle narzekające na suchość kotleta. A biznes weselny jest tak samo rozhulany jak kazdy inny – grunt to znać siebie i umieć wybrać z tego folkloru to, co nam pasuje. Inspiracji nie brak choćby w internecine. A gdy jesteśmy gośćmi, pomyślmy tylko przez chwilę, że nie każdy ma taki sam gust i jeśli coś wybrali zapraszający, to uszanujmy to i cieszmy się szczęściem zakochanych. I tego życzę wszystkim przyszłym Parom Młodych, w tym tej do której jade w tę sobotę.

    1. Tak tak!!!! Nie znoszę wesel, które robi sie „dla gości” – „sam nie lubie disco polo ale przy tym ludzie sie najlepiej bawią” itp jak widzisz ze para mloda sie dobrze czuje to wszystko jest świetnie :)

      1. A mi się zdarzyło być w tamtym roku na weselu, które było chyba tylko dla młodych… Panna młoda podeszła do nas już podpita i mówi „wiecie, w poniedziałek wyjeżdżamy w podróż poślubną i już tylko o tym myślę, mam dość tego wszystkiego, już mam wyr.bane na to wesele, chciałabym odpocząć!” Na stole pusto. Muzyka jak na pogrzebie, to i pusto na parkiecie. Bardzo smętna impreza, za to w pięknym pałacu i fotograf za miliony monet – chyba tylko, żeby pochwalić się na fejsbuku jak to było wspaniale.
        Moim zdaniem trzeba znaleźć złoty środek. A do tego – ja się bawię lepiej wiedząc, że moi goście są zadowoleni i też się bawią. Więc dbając o nich na swoim weselu zadbałam też o siebie :- )

        1. Ale wesele ma się tylko raz, więc jestem zdania, że jest dla Państwa Młodych i to oni mają być zadowoleni.

  12. Pani Lawenda

    Bardzo trafne przemyślenia! Ja z drugiej strony – nie lubię weselnych zabaw i tańców, najbardziej odpowiada mi, gdy mogę spokojnie podpierać ścianę ;-) siedzieć przy stole, rozmawiać z ludźmi i cieszyć się szczęściem bliskiej mi młodej pary. Zawsze zastanawiam się – jak odmówić zapraszającym do zabawy, kiedy zwykłe „nie, dziękuję” nie wystarcza?

  13. Nie wypada się rządzić ;-) Na moim „weselu” (czyli poślubnym obiedzie) było zaledwie dwadzieścia osób, ale i tak jednej się nie spodobalo usadzenie gości i ruszyła przestawiać. A, wbrew pozorom, przy tak małej liczbie gości usadzenie jest nie lada zagadką i mocno się nad tym nagłowiłam.

    Jeśli zaproszenie jest bez osoby towarzyszącej (faux pas ze strony zapraszającego – fakt, nie wiedziałam, że ten akurat gość jest w związku, a że tańców nie było, to uznałam, że nie potrzebuje przypadkowej partnerki), nie należy popełniać kolejnej fopy, zapowiadając, że się przyjdzie z parą. Zwłaszcza jeśli wiadomo, że impreza jest kameralna i tylko dla rodziny.

    A wciskanie alkoholu – klasyk… Na dwóch ostatnich weselach bawiłam się, będąc we wczesnej ciąży, więc pilnowałam, żeby mieć zawsze pełny kieliszek wody albo soku, udających wódkę i wino :-) Ale spotkałam się z nachalnym namawianiem kobiet z widocznym brzuszkiem czy osób, które deklarowały wprost, że nie piją, bo prowadzą czy chorują. Porażka :-(

    1. Ja sądzę, że zapytać czy można zabrać osobę towarzyszącą to nie faux pas. Zwłaszcza, jeśli to poważny związek to i tak ta osobą będzie prędzej, czy później w rodzinie. No i to trochę taka postawa – ja mam wprawo popełnić wpadkę, nie zapraszając z osobą towarzyszącą, ale zapraszany nie ma prawa zapytać czy może ją wziąć. Bez sensu :)

  14. Hej, w sumie jak czytam te wszystkie komentarze to myślę o swoim weselu i jestem wdzięczna że było takie super :) nie jakieś nadmuchane ale duże bo 150 osób, ja się bawiłam świetnie, mój mąż świetnie i wszyscy znajomi też chwalili (przynajmniej do nas :p). Co ciekawe,nie pamiętam prawie żadnego stroju żadnej dziewczyny, dopiero potem widziałam że jedna miała biała sukienkę, a ktoś tam mega wyciętą. Chyba za dobrze się bawiłam, żeby na to zwrócić uwagę.
    Współczuję tym co mieli te wszystkie nieprzyjemne rzeczy u siebie, ale daję znać że te dobre wesela też się zdarzają ;)

  15. Właśnie się zawstydziłam, bo raz narzekałam. Nie na rzeczy, które wymieniłaś, ale nie wiem wcale, czy na bardziej legitymizującą. Od kilku lat przynajmniej pary młode z wyczuciem pytają przed imprezą, czy ktoś nie ma specjalnej diety, a jeśli pytanie nie pada, to zauważam, że dba się o to, by były na stole „bezpieczne” potrawy do zjedzenia dla każdego, co jest nie tylko miłe, ale też, moim zdaniem, właściwie powinno być oczywistą sprawą. Raz jednak byłam gościem na weselu, na którym jedyną bezmięsną potrawą była jedna niewielka salaterka sałatki. Wszystkie gorące dania były mięsne i wszystko inne bez wyjątku na stole też. Było mi wstyd wyjeść całą sałatkę z i tak małej salaterki, a potem przyszła zupełna załamka. Zapytałam uprzejmie po cichu kelnera, czy w kuchni znajdzie się cokolwiek bezmięsnego i też nic! Wówczas, przyznam, coś we mnie pękło i wyżaliłam się osobie towarzyszącej może niedostatecznie cicho. Mięsożerców pewnie to zaśmieszy lub chociaż zdziwi, ale ja miałam z bezradności łzy w oczach; wszyscy smacznie wcinali, a ja przymieram głodem i umierałam ze wstydu. Chciałabym, żeby bezmięsne potrawy nie były taką rzadkością na stołach w dobie, w której coraz więcej osób to wegetarianie lub weganie… Z drugiej strony byłoby mi wstyd przy potwierdzaniu zaproszenia upewniać się o to, czy coś bezmięsnego zostanie podane, a może wychodzę ze złego założenia i powinno się śmiało sygnalizować takie rzeczy? Sama nie wiem.

    1. Niestety muszę się z Tobą zgodzić. Też nie jem mięsa i byłam kilka tygodni temu na weselu, na którym przymieralam głodem :) wegetarianizm ciągle jest traktowany jako fanaberia. Byłabym przeszczesliwa gdybym dostała wtedy porcje pierogów, co przecież nie byłoby dużym kosztem, a przynajmjiej bym cos mogła zjeść i nie czułabym się zlekcewazona.

    2. Pstra Matrona

      Dzięki, że to napisałaś! Mam niedługo wesele pierwsze od wielu, wielu lat, a jestem weganką. Zupełnie zapomniałam o tym, że tak może być! Najem się przed! Chyba jednak głupio mi przypominać o tym państwu młodym po prostu nie przyjdę głodna i nawet jak zapomną to nic się nie stanie i będę dobrze się bawić ?

    3. Zagubiony omułek

      Oczywiście, że trzeba mówić takie rzeczy(a jak się jest osoba towarzyszącą poprosić o to swojego partnera), ja nigdy z wesela głodna nie wyszłam jako wegetarianka, Państwo młodzi w natłoku spraw do załatwienia mogą zwyczajnie zapomnieć o takiej kwestii. Ja mam co prawda dość kumatych znajomych/rodzine, którzy sami mi mówili, że będzie dla mnie osobne menu, ale jak nie ma z ich strony takiego potwierdzenia to mozna choćby w żarcie powiedzieć 'a będzie tam coś dla mnie do jedzenia’? Zawsze lepsze to niż umieranie potem z głodu i czynienie wyrzutów, nie jesteśmy pepkiem świata i nie wszyscy muszą pamiętać, czy w ogóle zwracać uwagę na to, że nie jemy mięsa.

      1. Pstra Matrona

        Ale z drugiej strony czuję w tym jakieś zawracanie głowy, na tym weselu na które idę bezmięsne rzeczy będą na pewno Bo będzie sporo wegetarian, ale jakoś czuję że dla takiego typowego zajazdu zrobienie czegoś wegańskiego może być poważnym kłopotem i tylko zrobię niepotrzebną panikę. Mam nadzieję, że coś się tam po prostu uda znaleźć jak ziemniaczki, może jakąś sałatkę typu grecka, którą można nałożyć bez sera czy owoce. Czułabym się niewymownie głupio pytając czy będzie coś wegańskiego.

        1. Zgadzam się ja jem to co jest i nie jest mięsem ani koło niego nie leżało. Co do zasady sama się nie dopominam bo nie chcę robić kłopotu. Jednak jak przed ślubem para pyta to jest to niezmiernie miłe.

        2. Zagubiony omułek

          Pstra Matrona – jeśli będą wegetarianie i podejrzewasz że coś dla siebie znajdziesz to spoko – ja osobiście na co dzień jem wegansko ale na takie okazje robię wyjątek. Tylko ostrzegam, że mimo obecności wegetarian może nie być niczego stricte wegańskiego, ziemniaki mogą być z masłem, surówki i sałatki z jogurtem/majonezem itp. a owoce mogą wystąpić tylko w roli przybrania ;)Z tych wesel na których byłam nie przypominam sobie niczego co by mógł zjeść weganin, a czesto gdybym nie zglosila wczesniej, nie byloby dla mnie absolutnie nic, wszystko z miesem…Nie wiem jak blisko jesteś z parą młodą, jeśli blisko to zawsze możesz popytać, nie wydaje mi się żeby był problem żeby np wegetarianie dostali opcję wegańską wraz z tobą dla ułatwienia.

          1. Zagubiony omułek

            Dodam jeszcze ze moim zdaniem brak informacji jest bardziej nietaktowny niz dopominanie sie, bo potem taki osobnik siedzi przy stole, nic nie je, zwraca na siebie uwagę innych gości, młodym jest głupio (no chyba że mają ogólnie wywalone na gości, tak też bywa ;) ) a można w prosty sposób zapobiec takiej sytuacji.

          2. Pstra Matrona

            Chyba jednak wspomnę o tym. Niestety ja nawet nie mogę zrobić wyjątku, moje wszelkie dolegliwości jakie by potem wystąpiły zapewne zdominowałyby całą imprezę, a tego na pewno nikt nie chce ? w sumie cała reszta wegetarian zapewne też chętnie wegańsko zje żeby się nie rozdrabniać. Pogadam najpierw z nimi a potem z młodymi.

        3. Tez ide na wesele w tym roku, tez jestem weganka, ale ja nie bede miala problemu z dopominaniem się o opcję wegańską, biorąc pod uwagę, że talerzyk kosztuje 200 zł. Patrząc pod tym kontem, nie jest to ani trochę „głupie”.

    4. Moim zdaniem lepiej zapytać parę młodą przy odbieraniu zaproszenia lub przynajmniej wystarczająco wcześnie, żeby zdołali jeszcze uzgodnić menu dietetyczne z kucharzem. Przy organizacji ślubu i wesela jest masa roboty, a jeśli są to osoby bez ograniczeń dietetycznych u siebie i w najbliższej rodzinie, to w natłoku rzeczy-do-załatwienia zwyczajnie może im nie przyjść do głowy ta kwestia.

      Trzeba być elastycznym i wspierać ludzi w organizacji przyjęcia tak, żebyśmy mieli szansę dobrze się na nim bawić :). To samo się tyczy:
      – preferowanego alkoholu (ja np. nie wpadłam na to, że na moim weselu ktoś będzie chciał pić piwo, na szczęście była możliwość zamówienia piwa w barze),
      – obecności dzieci (bo jeśli będzie ich duża grupa, to para młoda może rozważyć zatrudnienie animatora),
      – innych, niestandardowych potrzeb.

    5. Zgadzam się. Dopiero ostatnio ludzie pytają albo dbają o urozmaicenie. Ja jestem wegetarianką ale miałam epizod wegański – wyobraźcie sobie takiego gościa. Koszmar :D miałam swoje dania i kelnerzy pytali czy wszystko dobrze, czy smakuję i nawet mi opowiedzieli co i jak było zrobione. Cudo!
      W sierpniu mamy ślub i panna młoda jest z Nowej Zelandii – na zaproszeniu poprosiła o potwierdzenie przybycia i informację o ewentualnych alergiach i dietach. Leah – kocham Cie :D

      Ja dodam jeszcze wciąganie gości do zabaw:
      1. tańczenie w węzy (czy coś takiego) ludzie tańczą i wciągają Cię w tą zabawę – mówiąc wciągają mam na myśli na siłe
      2. kaczuszki na weselu (taniec z kucaniem i udawaniem kaczuszki) – myślałam, że żle widzę
      3. ewakuowałam się na czas oczepin na ślubie kuzynki (do ogrodu :D) i nagle przez głośniki słyszę swoje pełne imię i nazwisko i wołanie na oczepiny…. facet był wytrwały i w końcu poszłam zła jak osa…. muszę podziękować mojemu tacie, który postanowił zadbać o to aby mnie nie ominęła ta 'przyjemność’

      Swoją drogą trochę nie na temat ale podzielę się dwiema szokującymi dla mnie sytuacjami:
      1. koleżanka (daaaaaaaleka na moje szczęście) z ochotą wzięła udział w zabawie gdzie jakiś obcy facet był rurą a ona koło niego tańczyła – nawet próbowała się wspinać, ocierać….żenujące…
      2. w czasie gdy mój mąż był moim narzeczonym, jego koleżanki wzięły go na stronę i uświadamiały jaki błąd zrobił – ale on postanowił brnąc w to dalej i wziął ze mną ślub ;) ups

      Ps. czy ktoś ma pomysł co zrobić z sąsiadem który puszcza na cały regulator disco-polo?…. otworzyłam okno, patrzę na ogród, drzewa, ptaki i słyszę „heja hej chyba oszalałem…” gdzie poczucie kultury? i nie chodzi mi o disco-polo niech sobie każdy słucha czego chce ale czy cała okolica musi podzielać te zainteresowania?

      Jeszcze jedna rzecz mi się przypomniała czego nie robić – nie upijać się i nie wchodzić na scenę aby składać życzenia, robić przemowy lub dedykować piosenkę – szczególnie jak impreza jest nagrywana :D

      1. Aż nie wiem gdzie zacząć:D A próbowałaś z sąsiadem pogadać? Chociaż temat faktycznie na maksa trudny. Ja miałam przez jakiś czas sąsiada DJa, który w dodatku ciągle był na jakimś dziwnym haju i pytał mojego psa na klatce schodowej, czy jest grafikiem, więc rozumiem, łączę się w bólu i trzymam kciuki.

        1. Sąsiad jest z rodzaju takich, którzy jak powój przeszedł na jego stronę to pociągnął tak że hmmm miałam wyrwę w mojej zielonej ścianie… i wierz mi nie był to przypadek. W międzyczasie chyba komuś też puściły nerwy bo postanowił w piątkowy wieczór kosić trawę :) po 15 minutach nie ma kosiarki, nie ma disco-polo. Ciszaaaaaa ach :D

          Chrupek – grafikiem :D

          1. Myślę, że możesz po prostu sprawę zgłosić na policję albo skontaktować się z dzielnicowym. Ot takie hałasowanie to m.in naruszenie art. 51 kodeksu wykroczeń.
            Z praktyki wiem, że taka interwencja czasem działa – ma się co najwyżej obrażonego sąsiada. ;-)
            Jeśli nie to albo czeka Cię przeprowadzka albo możesz założyć głośnemu sąsiadowi sprawę.

            1. Chyba rozwaze bo nie chce sie przeprowadzac ;) myslalam ze mozna dzwonic tylko gdy zaklocanie jest po 22.00
              Dziekuje za rade!

        2. Miałam przez ostatnie dwa lata sąsiada, który za każdym razem gdy mnie widział pytał się, czy przypadkiem nie studiuję (tu nazwa dowolnego kierunku, który akurat by mu się przydał).

    6. Cześć:) Byłam w zeszły weekand na weselu i jedna osoba przy tym samym stole miała dania wege i bezglutenowe – i na bank wcześniej o to poprosiła młodych. Także da się:) Myślę, że lepiej wcześniej się upewnić czy jest taka opcja i podsunąć pomysł na dania.

    7. Raz byłam na takim mocno mięsnym weselu. Byłam osobą towarzyszącą, w dodatku nieznaną młodej parze, więc nie czułam się urażona, że nie uwzględniono tego, że nie jem mięsa. Całą imprezę jadłam surówki (mój partner oddawał mi też swoje w zamian za mięso :)) i ziemniaki, jeśli akurat nie były polane sosem. Jeśli idę na wesele do kogoś, kogo znam, pytam po prostu o bezmięsne menu na etapie otrzymywania zaproszenia, choć ostatnio coraz rzadziej muszę to robić, bo ludzie raczej sami z siebie pytają o preferencje żywieniowe. Wychodzę z założenia, że lepiej powiedzieć — uprzejmie i nie w sposób roszczeniowy — o swoich potrzebach, niż potem narzekać, że nikt się nie domtślił.

    8. jesus, a uprzedziłaś o tym Państwa młodych??? no bez przesady, zazwyczaj do mięsa idą dodatki typu kluski śląskie z sosem grzybowym, albo paszteciki z kapustą do barszczu, no można po prostu nie zjeść kotleta a jeść resztę.

  16. O matko, ale jazda!:) Po lekturze komentarzy zaczynam bać się własnego ślubu bez rosołu i kotletów, oczepin, disco polo, pierwszego tańca, tortu, fotobudki. Do tego ja w niebieskiej kiecce, bez welonu i w butach z CCC:D Co prawda obstawiam, że większość gości wcale nie będzie zdziwiona, ale szwagierka będzie ten ślub i przyjęcie przeżywać chyba do końca życia…

    1. lovefrusciante

      haha mam to samo ;) ślub kościelny ale w żółtej sukience, zaproszeń magiczna liczba 13 ;) wesele w małej sali, bez tańców, zespołu itd już kilka osób powiedziało, że to będzie stypa nie wesele…. No cóż, nie cierpię typowych wesel, zmuszania na siłę kogoś do tańczenia, picia do upadłego „bo przecież na weselu można”, tych pseudo tradycji z oczepinami itd. Ja jestem z siebie dumna, że moje wesele będzie takie jakie chcemy z narzeczonym i serio wolałabym żeby ktoś nie przyszedł niż komentował małą liczbę gości albo brak „tradycji” szczególnie, że jesteśmy ze Śląska.
      Pozdrawiam ;)

      1. Gdybym mogła cofnąć czas to zrezygnowałabym z wesela i zaprosiła tylko najbliższą rodzinę i przyjaciół na uroczysty obiad. Niby samo wesele to nie była tragedia, ale mnóstwo małych problemów i nieprzyjemności skumulowały się tak, że nie wspominam tego dobrze (np. byłam chora ciągle kaszlałam i momentami nie mogłam oddychać w tej sukni, teściowa chodziła i narzekała na różne rzeczy na imprezie, ksiądz był bardzo nieprzyjemny i robił straszne problemy z uroczystością, różne problemy z cateringiem, zespołem, okropna pogoda – deszcz i 10 C we wrześniu, można by długo wymieniać). Podobno wesele jest dla gości, a nie Młodej Pary – uważam, że to głupie – dlaczego się męczyć?

      2. Najwspanialsze weselan ja jakim bylam to takie gdzie bylo nas mniej niz 50 osob w restauracji gdzie nawet zrobiono (poprzez przesuniecie stolikow na jedna strone) male miejsce do tanczenia. Muzyka puszczana przez kelnerow i bylo niesamowicie klimatycznie.
        Unikam tradycyjnych wesel jak ognia i swoje tez planuje jak najmniejsze.

  17. Nie zmuszać, o, to-to. Na weselu znajomych jeden z podpitych młodzieńców tak bardzo chciał ze mną zatańczyć, że zaniósł mnie na parkiet razem z krzesłem. Przez resztę wieczoru chowałam się za mężem.

    1. wiem, że to nie jest śmieszne – ale jak sobie wyobraziłam to się zdrowo uśmiałam – dzięki Ci za to!

  18. Ostatnio byłam na weselu, na którym doszło do okropnej kłótni, przez co bardzo szybko się skończyło. Niepijącym rodzicom Pana młodego (abstynenci) nie spodobało się to, że na imprezie był alkohol! Zrobili o to awanturę, włączając w to swoje poglądy religijne (nie mam nic do żadnego wyznania, ale oni byli jacyś narwani pod tym względem). Goście oniemieli, panna młoda i jej rodzice się załamali, pan młody nie potrafił uspokoić matki i ojca, którzy wszystkich zezwali od bezbożników i pijaków. Skończyło się na wyprowadzeniu awanturników i przeprosinach ale niesmak pozostał. Był tylko pierwszy taniec i połowa obiadu… Tragedia.

  19. Dziękuję w szczególności za punkt o wpychaniu się wszędzie z aparatem. O ile łatwiejszą miałabym pracę, gdybym czasami nie musiała rozpychać się łokciami przy próbie zrobienia idealnego zdjęcia ;) Na szczęście zdarza się to już coraz rzadziej, bo starannie edukuję swoje pary młode w tym zakresie (a oni edukują gości). Wszystkie pozostałe punkty są równie ważne, dlatego będę udostępniać Twój tekst gdzie się da :)

  20. Movethekredens

    Mój własny ślub za dwa miesiące, ale najgorsze dla mnie są tony dobrych rad stosowanych w czasie przygotowań i wypytywanie o wszystko. Nigdy mi nie przyszło do głowy pytać (i komentować!!!) jakie kwiaty ktoś wybiera do dekoracji czy bukietu. Przyjdziesz – zobaczysz. To naprawdę nie jest istotą tego dnia. O idiotycznych zabobonach nie wspomnę. Do danego terminu potwierdzenia przybycia odpowiedziało mi 5 osób. PIĘĆ! Szanujmy czas drugiej osoby. Po prostu.
    Pozdrawiam i bardzo dobry wpis!:*

    1. Niesamowite to jest. Ja w ogóle ostatnio odkryłam, że mnóstwo ludzi NIC nie robi w terminie, biznesowo też, jestem zdziwiona jak coś ktoś zrobi na czas – jakieś takie przyzwolenie na obsuwy u nas panuje.

    2. przewidziałam, że tak będzie z potwierdzeniem przyjścia bo wszyscy (!) znajomi mówili, że sami musieli obdzwaniać i dopytywać. W naszych zaproszeniach napisaliśmy, że jeśli ktoś nie da rady wziąć udziału w uroczystości i weselu niech nas powiadomi do dnia…. sprawdziło się w 80% („przyjaciółka ok 3h przed ślubem przysłała mi życzenia smsem (!), na moją odp, że przecież życzenia złoży mi osobiście napisała, że ich (czyli jej z mężem i córką) jednak nie będzie…. nie utrzymuję z nimi kontaktu, przed wysłaniem rachunku za 3 osoby się powstrzymałam….

      1. NieDlaPieniedzy

        Organizując ślub liczysz się z kosztami i tym, że ktoś się nie pojawi. Nigdy nie zrobię swojego wesela dla pieniędzy…

        1. Z tego, co zrozumiałam, Ania nie pisała, że wesele organizowała dla pieniędzy. Chodzi o to, że nie bez powodu para młoda prosi o odpowiednio wczesne powiadomienie o tym, że kogoś nie będzie. Zlekceważenie tej prośby świadczy o braku szacunku do zapraszających. Młodzi przecież wysyłając zaproszenia liczą się z tym, że za tych gości zapłacą, ale płacenie za puste miejsca nie jest fajne, do tego pozostaje niesmak związany z zachowaniem nieodpowiedzialnych gości…

      2. A ja miałam w drugą stronę – byłam zapraszana osobiście i od razu potwierdziłam obecność swoją i partnera, podałam jego dane do winietki. I na miesiąc przed weselem dostaje pytanie dlaczego nie potwierdziłam zaproszenia :) Pewnie to przez zamieszanie i ogólny stres Młodych :) W każdym razie wydawało mi się, że wszystko zrobiłam ok. Dlatego jak ktoś chce odpowiedź pisemna albo telefoniczna to może warto to wyraźnie zaznaczyć na zaproszeniu?

  21. Bywam często kelnerką na weselach i z mojej perspektywy nie ma nic gorszego, niż proszenie o rosół, kiedy wydawany z kuchni jest barszcz, albo proszenie o barszcz, kiedy wydawana jest kolejna zupa na ostatnią kolację. Oczywiście goście są najważniejsi i takie prośby zawsze się spełnia, ale po 16 godzinach pracy ostatnią rzeczą na jaką ma się ochotę jest przynoszenie komuś przegapionej zupy.
    I jeszcze jedno. Niestety panowie, kiedy wypiją trochę za dużo, kleją się czasem do kelnerek. I tutaj prośba do pań, proszę, pilnujcie swoich chłopaków, jeśli wiecie, że mogą mieć takie zapędy, a nie krzyczcie później na kelnerki, że zbyt wyzywająco chodzą.

    1. Tak jak nie ma sensu obwiniać kelnerki o erotyczne zapędy pijanego gościa, tak nie ma sensu czynić z jego żony strażniczki moralności. Najlepiej byłoby chyba grzecznie powiedzieć samemu zainteresowanemu, żeby się odp…dolił.

  22. Myślę, że spokojnie w pierwszej piątce plasuje się niepotwierdzanie przybycia. Na moim własnym weselu przynajmniej połowa osób nie odezwała się do terminu wskazanego w zaproszeniu. Z relacji innych osób wynika, że to jakaś plaga. Zachowanie bardzo nieeleganckie i kłopotliwe.

  23. Po liczbie komentarzy od razu widać, że wesela to faktycznie gorący temat :) moim zdaniem trzeba po prostu zastanowić się, czemu służy naszą obecność na takiej uroczystości – mamy się cieszyć razem z młodą parą ich szczęściem, a nie wygrywać w konkursie na najbardziej nadasana mine i najbardziej szalowa kreacje. Wesele to dzień młodej pary i starajmy się ho nie popsuć swoimi narzekaniami i marudzeniem.
    Żeby uniknąć takich właśnie nieprzyjemnych sytuacji sama organizuje małe przyjęcie dla najbliższych, z którymi dobrze się czuję i bawię i którzy na pewno nie będą w kącie narzekać na brak fotobudki. Myślę, że warto na przekór tradycji zastanowić się nad tym, czy obecność wszystkich ”życzliwych” ciotek i koleżanek jest nam tego dnia niezbędna do szczęścia…

  24. wlasnie mam niedlugo w rodzinie wesele – pierwsze, bo rodzina ateistów haha ;-) w zwiazku z tym w ogole nie wiem, czy sie odnajdę, bo z zalozenia jestem raczej trochę aspołeczna i boję się tych wszystkich zabaw, namawiania do picia, tańczenia z każdym – mimo iż samo wesele jako przedsięwzięcie i celebracja absolutnie mnie zachwyca… no zobaczymy!

    rady – swietne. spodziewalam sie trochę protipów, jak przetrwać z nadgorliwą rodziną, a te rady tutaj wynikają raczej z rozsądku i kultury – ale wyobrażam sobie, że czasem i takie podstawy nie bywają oczywiste.
    a takich protipów chyba nie ma – muszę przeżyć to na własnej skórze, pewnie nie jest tak strasznie ;-)

    1. Wesela to zło. Trzeba zacisnąć zęby i przetrwać, na szczęście w pewnym momencie sezon się kończy, bo wszyscy dokoła już po, no chyba że następny w roli mamy/cioci itp. Generalnie najlepiej unikać.

  25. Podpisuje sie pod wpisem rekami i nogami, a przy okazji potwierdzam – naprawde duzo ludzi nic sobie nie robi z terminu potwierdzenia zapisanego w zaproszeniu… Ja na dwa tygodnie przed moim slubem usilowalam sie wszelkimi dostepnymi kanalami skontaktowac z kilkoma osobami, zeby sie dowiedziec czy beda… Aaa, i ja tez niezbyt pamietam sukienki zaproszonych pan – chyba bylam bardzo skupiona na sobie;)

  26. Flowerfairy

    Świetny tekst! :) Nie znałam Cię, Asiu, z tej strony ;) Bardzo dobitnie to wszystko ujęłaś! :) Artykuł z pazurem! :)

  27. Hm. Biorę ślub w sierpniu i MARZĘ (!) o tym, żeby ktoś się na naszym weselu zaręczył. Nawet z bardzo dalszych znajomych (będą tacy na weselu). Uznałabym to za bardzo szczęśliwy znak. :-) Mogłabym nawet zrobić oczepiny w tym celu! (których póki co z założenia nie będzie, bo sama jako dwudziestokilkuletnia panna nienawidziłam jak mnie do nich wyrywano…). Niestety, nikt takiego życzenia nie wyraża. :-( Dlatego jeżeli chodzi o ten punkt, to bym jednak rozważyła delikatne zapytanie państwa młodych. A nuż okaże się, że uznają to za idealne dopełnienie imprezy i jeszcze będą wdzięczni :-)

  28. Byłam jakiś czas temu na świetnym, acz dość niekonwencjonalnym weselu, na którym towarzystwo było bardzo barwne i urozmaicone, pomimo kameralnej skali imprezy. Jedna jedyna rzecz, która doprowadzała mnie do szału to, gdy kilkoro gości siedzących obok mnie (właściwie mogę ich nazwać „byłymi przyjaciółmi”) komentowało w niefajny sposób zainteresowania i styl bycia większości gości weselnych. Bo nie pasują do wzoru przeciętnego obywatela, bo mają nieszablonowe pasje i odwagę, żeby się w nich realizować. Tak że do Twojego podpunktu o nieprzychodzeniu na wesele, gdy nie lubi się zapraszających, dodałabym, żeby nie przychodzić na wesele, gdy nie lubi się zaproszonych gości. Po co tak się katować i po co psuć zabawę innym?

  29. Czytam komentarze i się śmieję – czego to ludzie nie wymyslą, żeby tylko móc ponarzekać i popsuć komuś zabawę:)
    Nasze wesele było dokładnie takie, jak chcieliśmy. Był to raczej rodzaj bankietu, bez tańców i zabaw, za to w ładnych wnętrzach i częściowo na świeżym powietrzu. Zaprosiliśmy wszystkie bliskie nam osoby, te, na których naprawdę nam zależało. Zarówno z pokolenia naszego, jak i naszych rodziców. Zadbaliśmy o to, by jedzenie było na poziomie. Zadbaliśmy o dojazd, o to, by wszystkie osoby niezmotoryzowane miały transport. Nie oczekiwaliśmy niczego, żadnych kwiatów ani niczego zamiast kwiatów. Najważniejsza była dla nas obecność naszych bliskich i ich modlitwa.
    I mimo że było świetnie i wciąż wspominam ten dzień, mimo że jesteśmy z dużego miasta, gdzie różne tradycje weselne nie są tak żywe, jak w mniejszych miejscowościach, to jednak znalazły się osoby, które narzekały – na jedzenie, na miejsce, na nietypową formułę przyjęcia, wreszcie na brak zaproszenia (oczywiście nie powiedziały tego wprost, ale do młodej pary wcześniej czy później wszystko dotrze:)))
    Z tego wniosek, że ludzie zawsze będą marudzić i nie trzeba się tym przejmować!

  30. Asiu, ja mam pytanie niezwiązane z tematem postu, mianowicie gdzie kupujesz bądź gdzie Twoim zdaniem można kupić dobre jakościowo swetry czy kardigany? Kaszmir niestety odpada ze względu na cenę, wiec czy mogłabyś mi podać jakaś alternatywę? Najlepiej konkretna markę.
    Z góry dziękuje!

    1. Najczęściej, tzn w przypadku wszystkich moich swetrów oprócz jednego – w second handzie. Ten jeden jest z La Redoute, marki Laura Clement i jestem z niego bardzo zadowolona – właśnie w nim siedzę:)

    2. Bardzo fajne i przystępne cenowo (zwłaszcza na wyprzedaży!) można kupić w outlecie Benettona – wełniane kosztują zazwyczaj około 60 zł. Ale z second-handami to racja – tam najlepiej się zaopatrywać! Z każdej mojej wizyty przynoszę zazwyczaj kilka wełnianych sweterków (10 – 15 zł) – nie bardzo to może slow-fashion, ale…:)

  31. Nasze wesele odbędzie się za dwa tygodnie. Sprawa jest skomplikowana organizacyjnie, ponieważ pobieramy się 200km od miejsca zamieszkania, w moich rodzinnych stronach. Musze powiedzieć, że jestem trochę zawiedziona postawą niektórych zaproszonych osób.Termin potwierdzenia mieliśmy do 15. czerwca, odezwała się tylko garstka osób – ok, mogli zapomnieć, zaproszenia rozdawaliśmy dużo wcześniej. Do reszty dzwoniliśmy sami – niektórzy przyznawali, ze zgubili zaproszenia :) moje dwie „koleżanki” przez 3 dni nie odbierały ode mnie telefonów, smsów, nie odpisywały na wiadomości na Fb (a wiedziałam, ze wiadomości widziały). W końcu udało mi się dodzwonić do jednej z nich, powiedziała, że się nie wybiera bo cośtam… Drugą spotkałam przypadkiem, z jakąś pretensją w głosie powiedziała, że nie przyjdzie, bo pracuje. Ok, wszystko rozumiem, ale o co chodzi z tym unikaniem? Inni bywają niezdecydowani albo niezorientowani. Koleżanka po 2 miesiącach od otrzymania zaproszenia, wielokrotnie pytana, czy potrzebuje noclegu, ostatnio zadzwoniła, czy znajdzie się dla niej miejsce w hotelu, bo ona dopiero się dowiedziała, ze wesele jest w innym mieście. Podejrzewam, ze takich kwiatków będzie jeszcze sporo, ale to nic ;) Nie zamierzamy się niepotrzebnie stresować.

  32. Ja jestem już rok po tych radosnych wydarzeniach i dodałabym od siebie:
    – nigdy, przenigdy nie pytaj, nawet w żartach, „kiedy druga tura?”, „kiedy ten PRAWDZIWY ślub?” jeśli ślub był cywilny; nasz był, w naszym odczuciu, dostatecznie prawdziwy ;) Nie pytaj o to ani pary młodej, ani rodziców pary młodej. Po prostu tego nie rób.
    – do pary młodej: jeśli na waszym przyjęciu będzie sporo dzieci, przemyślcie fontannę z czekolady… jasne, że to atrakcja dla dzieciaków. Ale dzieci niekoniecznie będą w fontannie moczyć szaszłyki owocowe, będą też moczyć własne paluszki, którymi chętnie ostemplują potem co się da ;)
    – a tak na po ślubie: sugerowałabym dać sobie na wstrzymanie z pytaniami o potomka. Koleżanka, która wyszła za mąż mniej więcej w tym samym czasie, co ja, na pytania o ciążę proponuje odpowiadać: „No w sumie nie wiem, kochaliśmy się wczoraj, ale jeszcze nie sikałam na test, jak nasikam, to zadzwonię, ok?” :D Poza tym – są tacy, którzy chcą i nie mogą i tacy, którzy nie chcą. I niekoniecznie muszą się z tego spowiadać całej rodzinie i wszystkim znajomym.

  33. Czasem też Para Młoda wpada na ciekawe pomysły. Na jednym z wesel, na którym byłam Młodzi wyznaczyli singli i osoby, które przyszły same do wyciągania innych na parkiet, zabawiania. Widać było, że nie wszyscy z tym zadaniem się dobrze czują

  34. Chciałabym podzielić się swoimi spostrzeżeniami :), niedawno miałam ślub, więc wszystko jest „świeże”. Jeszcze przed ślubem strasznie zdenerwowali mnie goście, którzy jak dowiedzieli się, że mamy fryzjerkę zarezerwowaną od 9 do 13, postanowili nagle się „ostrzyć”, a ciotka ułożyć fryzurę. Na język cisnęły mi się ostre słowa, jak tak można iść na czyjeś wesele? Przez nich prawie nie spóźniłam się na swój ślub! Na makijaż spóźniłam się 1,5h, bo oczywiście jeszcze jakaś ciotka chciała się umalować u naszej makijażystki. Podczas mojego makijażu, kiedy była już kamerzystka i fotografka, niektórzy goście wchodzili w kadr – porażka, już nie przebierałam w słowach, kazałam im się wynosić. W dodatku owi goście przychodzili po „pożyczki” – a masz krawat?a pożyczysz koszule? Masz do po życzenia pasek? Prawie się poryczałam ze zdenerwowania.
    Jeśli chodzi o wesele, było tak, że przyszła pewna para z dzieckiem, chociaż byli zapraszani bez (bo to byli znajomi). Oprócz tego było sporo dzieci na weselu, sala nad jeziorem, już przed weselem były komentarze typu „tak blisko wody, ojej a jak mój Janek tam wpadnie, jak ich upilnujecie?”. Tak jakbym była opiekunką tych dzieci! Na weselu ciągle ktoś do mnie podchodził, i prosił „czy nie możecie zamknąć tych drzwi na zewnątrz bo dzieci wybiegają na dwór?”, odpowiadałam, że w tej chwili bawię się na swoim weselu, nie będę pilnować dzieci… W końcu po setnej prośbie mąż podszedł do menagerki spytać się czy nie można zamknąć jednych drzwi, bo rodzice nie dają nam spokoju. Ostatnia rzecz, która mnie zirytowała to goście, którzy narobili mi siniaków. Tańczyli w kółeczku, potem zbliżali się do nas robiąc mniejsze kółeczko… Tak delikatnie, że mało co nie przewróciłam się, nie raz ale kilka razy. Mąż, który to widział w końcu wystawiał na tych „niedelikatnych” łokcie. Ile razy można prosić by goście takich rzeczy nie robili?
    To się wyżaliłam :)

  35. Sezon weselny u mnie w rodzinie w pełni. Dwa wesela za mną, jedno przede mną 3 września…. Miałam okazję przekonać się, że kobieta, która przychodzi na wesele sama jest traktowana jak zagrożenie dla kobiet, bo pewnie tylko marzę o tym,zeby wyrwać mężulków z rąk żon. Było mi mega nieswojo tańczyć z panami z rodziny młodego-widziałam podejrzliwe spojrzenia pań. Mimo,że nia dawałam powodów-nie kokietuję, staram się wręcz unikać rozmów z panami zamężnymi, co też jest w sumie bez sensu, bo na weselu wszyscy powinni się dobrze bawić. Swoją drogą..wcale się nie dziwię tym paniom….jeden zamężny zapytał mnie o numer pokoju, drugi próbował umówić się na kawę….Poza stanowczą odmową, zastanawiam się w takiej sytuacji jak zareagować-nie wypada robić scen i psuć wesele..z drugiej strony nie reagować też nie można. Ja stanowczo powiedziałam, co myślę nt. takich pytań i radzę udać się do małżonki. Jak zachowałybyście, gdyby podrywali Was faceci, którzy przyszli na wesele z kimś innym?

  36. Dodałabym do listy jeszcze dzieci. Nie chodzi mi o samą ich obecność, ale to, że skoro dana para zabrała ze sobą swoją pociechę, to dobrze by było ją pilnować a nie puścić samopas ;)

  37. Nie zmuszać, amen! Nie cierpię wódki i nie przepadam za tańcem, nie mówiąc już o tańcu z gośćmi, którzy tę wódkę uwielbiają i zdążyli wcześniej spożyć w dużych ilościach. A propozycje od takich można liczyć w dziesiątkach.

    Odnośnie marudzenia, sytuacja z wesela mojej siostry:
    Nasza kuzynka w ostatniej chwili zmieniła osobę towarzyszącą ze swojego partnera, który nie mógł przyjechać, na jakiegoś kolegę, którego nikt wcześniej nie znał i nie widział. I tenże facet, który znalazł się tam tak naprawdę zupełnie przypadkiem, podszedł w trakcie wesela do mojej siostry-panny młodej i zapytał, cytuję:
    „Można się na tej imprezie napić czegoś lepszego czy jest tylko wódka?”

    Do tej pory nie wierzę.

  38. Niesamowite te wszystkie opowieści…:)
    Jak ja się cieszę że moje własne wesele było już prawie dekadę temu i już poza mną to wszystko. Teraz bywam tylko gościem, kulturalnym i zdystansowanym:)

  39. Celne te punkty :) od siebie dodałabym jeszcze: niekończące się okrzyki „gorzko, gorzko!”, łącznie ze zmuszaniem Młodej Pary do całowania się na krześle, stole, i nie wiem gdzie jeszcze ;); do tego oczepinowe zabawy „poniżej pasa”, oraz nagabywanie zespołu/dja „puść coś wolniejszego”, „może byś zagrał coś polskiego”? takie ciekawostki…

  40. Byłam na sporej ilości wesel i przy okazji tego wpisu, przypomniało mi jedno, konkretne. Kilka lat temu w trakcie przyjęcia weselnego, myślę, że mogło to być około godziny 20; do zgromadzonych gości wpadła zapłakana siostra panny młodej. Po wymienieniu kilku zdań z nowożeńcami, z sali wybiegli rodzice panny młodej, panna młoda, goniący ja mąż i jej rodzeństwo. Dziewczyna miała dziewiątkę rodzeństwa, dlatego tak naprawdę sala weselna opustoszała. Powodem była próba samobójcza jednego z jej braci, który w dzień wesela został porzucony przez żonę. Na szczęście chłopaka uratował sąsiad, ucinając w porę linę. Goście i nowożeńcy wrócili około godziny 22. Do tego momentu pozostali goście siedzieli jak na szpilkach.
    Nie można tego zapisać jako „czego nie robić”, jednak w ten szczególny dzień zostawmy swoje dramaty, pozwólmy cieszyć się nowożeńcom…

    1. Z tego, co piszesz, to była próba w afekcie. Wtedy się raczej nie myśli. Inna sprawa, że żona mogła wybrać sobie inny dzień na życiową rewolucję. Ale też w sumie nie wiadomo, w jakich okolicznościach podjęła swą decyzję. Tragiczna sytuacja i tyle. Ciężko kogoś obwiniać, że z rozmysłem chciał imprezę popsuć.

  41. Ja bym jeszcze dodała, żeby goście pilnowali swoich dzieci. Kiedyś byłam na weselu, na którym było sporo dzieci, latały sobie same, rodzice się nimi za bardzo nie przejmowali. No i w sumie nic dziwnego na weselach, gdyby nie to, że co chwilę podchodziły do wiejskiego stołu, na którym stała drewniana beczka z kranikiem, z którego te dzieci coś piły. Podeszłam z ciekawości co to takiego tam jest, wzięłam szklankę, odkręciłam kranik, a tam bimber. Nawet 5-6 letnie dzieci co chwilę latały po dolewkę BIMBRU. I żaden ze stojących obok dorosłych nie zwrócił na to uwagi.

    1. Pstra Matrona

      O tak! A potem wszyscy śmieją się z tego, zespołu to takie fajne, że się dzieci upiły na weselu. To nie jest fajne i może być niebezpieczne. No i nie upijać się do utraty kontroli jeśli jest się z dziećmi!

  42. Do listy ” czego nie robić” dodałabym jeszcze sugerowanie przez gości już zaproszonych, kogo zaprosić. Przed moim weselem leciwa ciocia była lekko oburzona, że nie zaprosiłam jej córki, której nie widziałam od 15 lat, ani nie utrzymuję z nią kontaktów ;-) W ogóle argument, że to rodzina (dziesiąta woda po kisielu) i nie wypada jej nie zaprosić jakoś nigdy do mnie nie przemawiał i mnie drażnił. Rodziną jest dla mnie moja przyjaciółka, którą znam od dziecka i trzymamy się razem, a nie przypadkowa kuzynka, która podejrzewam nie pamięta jak mam na imię ;)

  43. Bardzo dobre obserwacje i słuszne rady! Dodałabym jeszcze, żeby na ślub, na którym nie jesteś się panną młodą nie ubierać się w ślubną suknię. Ostatnio oglądałam zdjęcia ze ślubu, na który dziewczyna z rodziny-chyba siostra pana młodego-wystroiła się w długą, obfitą, strojną suknię na gorsecie, taką typową z salonu sukien ślubnych… O_o Na zdjęciach wyglądało, jakby na weselu były dwie panny młode…

  44. Ooooo tak! Skąd ja to znam – wesele jako rewia mody i miejsce walki o miano „najpiękniejszej”, a to wszystko po to, by utrzeć nosa nielubianej kuzynce, byłej dziewczynie swojego chłopaka, byłemu chłopakowi lub… nieważne. Nie to powinno być powodem, dla którego idziemy na wesele. W tym dniu najważniejsi są państwo młodzi, odrobina – wspomnianej przez Ciebie – empatii powinna wystarczyć, by zachowywać się tak, jak sami chcielibyśmy, by zachowywali się nasi goście weselni. Wesele to przecież wspaniała okazja, by razem się bawić i wspólnie świętować. Jeśli nie jesteśmy w stanie wyłączyć naszych antypatii na dłużej, to może chociaż na ten jeden wieczór zostawmy je w domu…

  45. O tak, obsesyjne robienie zdjęć i kręcenie filmików, jakby bez tego ślub się nie liczył.

    Siostra mojego męża podczas naszej przysięgi próbowała równocześnie robić zdjęcia i kręcić film i tak się tym przejęła, że cofając potknęła się na czymś i wywaliła się jak długa, a my przez sekundę nie wiedzieliśmy, czy kończyć przysięgę, czy pędzić ją zbierać (na szczęście goście pognali jej na pomoc).

  46. I utwierdziłaś mnie po raz kolejny, że nie robienie wesela to było to. Małe skromne przyjęcie, a dzień był najbardziej wyjątkowy na świecie, bez nerwów, pieniędzy wyrzuconych na pokaz. Jedyny magiczny, bo nasz :)

  47. Pingback: MORTYCJA POLECA #80 | M O R T Y C J A

  48. Jeszcze podkreślę to, co zostało tu już powiedziane na wiele różnych sposobów: NIE PLOTKOWAĆ! Nie ma nic gorszego niż grupki zbite w kątach, szacujące gości i omawiające ich wygląd, życie prywatne, problemy finansowe, czy zachowanie dzieci. A już na pewno w fatalnym guście jest obmawianie pary młodej – jak to ona postawiła mu ultimatum, albo plotkowanie o byłych romantycznych perypetiach świeżo upieczonych małżonków. Na weselach powinna panować przyjemna, pełna życzliwości atmosfera. I nie wolno zapominać o wdzięczności za to, że zostaliśmy zaproszeni do uczestniczenia w tak wyjątkowej chwili. To nie czas na odgrzewanie zapomnianych rodzinnych zatargów, ani zgadywać ileż też panna młoda musiała schudnąć, żeby zmieścić się w sukienkę. A jeśli się kogoś tak nie lubi, że nie można się powstrzymać od złośliwości – to tak jak pisze SD – nie należy przyjmować zaproszenia!

  49. Ostatnie wesele, na jakim byłam, było organizowane przez kuzyna. Na prawie 100 osób chyba 80 pochodziła z jego rodziny od strony ciotki. Z tej od strony wujka, czyli naszej wspólnej, było tylko 12 osób. W dodatku zorganizowano jakąś zabawę, gdzie tańczono tańce z różnych stron świata. Uczestniczyłam tylko w polonezie, gdzie trafił mi się jakiś przypadkowy gość, którego i tak ciągnęłam za sobą. Właściwie to każda rodzinka była tylko sobie. Wesele odbyło się w bardzo luksusowym hotelu, ja jednak nie mam dobrych wspomnień.

  50. Nigdy nie lubiłam tzw. imprez rodzinnych, byłam w życiu na 2 poprawinach (dzieci na wesele nie zapraszano) i jednym weselu, o 50 innych się wystarczająco nasłuchałam. Wesel nie lubię i sama tradycyjnego mieć nie będę, o nie. Zapraszanie ludzi „bo tak wypada” lub „zróbmy wesele na 150 osób” jest wg mnie największym błędem, który skutkuje później takimi dziwnymi zachowaniami. Chamskie komentarze, pijaństwo (wódki za mało, wódki za dużo), przesada (!), rodzinne telenowele, okropna muzyka i dziwne zabawy… Nie, nie, nie.
    Bardzo fajny i mądry post :) a komentarze szczerze podniosły mnie na duchu, wbrew pozorom nie jestem sama :)))

  51. w jednym wpisie przedstawiłaś wszystko, co spotykam na weselach! Pozostaje chyba nie zwracać uwagi na tego typu nietakty gości, tylko szkoda głównych bohaterów – parę młodą.

  52. Ja uważam, że kluczem jest zaproszenie gości, których NAPRAWDĘ chce się zobaczyć na własnym ślubie. Takich, którzy najbardziej na świecie ciesza się szczęściem państwa młodych.
    Moje wesele odbyło się 4 miesiace temu, nie zapraszałam dawno niewidzianych kuzynek i ciotek. Wszystkie zaproszenia rozdawaliśmy osobiście i tylko w dwóch przypadkach goście nie potwierdzili przybycia tylko odmówili.
    A byli to bracia mojego taty, święcie oburzeni, że ślub jest „tylko cywilny”. Podczas wręcznia zaproszeń postanowili wytknać mojemu ojcu, że źle mnie wychował i że „musi coś z tym zrobić i na mnie wpłynać!”. Mnie i mojego narzeczonego traktujac jakby nas tam nie było. Powiedziałam, że jeśli nie maja ochoty to wcale nie musza przychodzić, na co jeden z nich stwierdził, że 'całe szczęście, bo jemu wiara w takiej prowizorce nie pozwala brać udziału”.

    Koniec końców na weselu miałam świadomość, że wszyscy sa tam DLA NAS. Dlatego, że CHCA. To naprawdę wspaniałe uczucie, warte tego, by nie zawsze postępować według tego, co wypada.

  53. Ahhh, jak ja to znam! Z perspektywy fotografa ciężko czasem przebrnąć przez te weselne wtopy. I mimo, że kocham śluby to czasem goście na nich obecni totalnie mnie demotywują. Nagminne jest robienie zdjęć przez wszystkich i wszędzie. Mały kościół – a tutaj ni stąd ni zowąd ciotka Józia co to smartfona wczoraj kupiła i musi obfocić zakładanie obrączek. Za nią wujek Zbyszek i jego lampa błyskowa, a co! Nauczyłam się już mówić Parom, aby przestrzegli rodzinę, że od zdjęć jest profesjonalista i niech unikają wyciągania aparatów i telefonów w najważniejszych momentach TEGO dnia. Jednak i tak nie do każdego dociera. Ileż to razy byłam zagadywana, że dlaczego Canon, jak „ten ktoś” ma Nikona/Sony/cokolwiek i że to jest super. Dlaczego taki krótki obiektyw (hahahahah), a nie dłuugi, tele – Ci profesjonalni zawsze takie mają! Płaczę ze śmiechu już kiedy pojawia się ten wątek. Robię grupowe – do wyboru przed knajpą lub na moje szczęście – w lesie. Oczywiście, że zgarniam ludzi do lasku na przeciwko restauracji – a dlaczego nie pod restauracją? Ale taki las to nuda. Pod słońce? Helołłł. Eh, długo by pisać. Są takie rarytasy czasem, że ciężko uwierzyć.

    1. AAAA i jeszcze ten alkohol. Jako osoba pracująca na weselu muszę, powinnam no, być miła i uprzejma dla wszystkich. I nie mam z tym problemu, bo zazwyczaj trafiam na fajnych ludzi. Jednak jak utrzymać dobrą minę, gdy pijany ojciec Panny Młodej próbuje mnie obłapiać na środku parkietu, gdy akurat robię zdjęcie? Jak nie przywalić wujkowi któremuś od kogoś tam, który zaczepia mimo wielu próśb. Totalny odjazd czasem ludzie mają. Raz złapało mnie dwóch takich i zaczęło podrzucać. SERIO! Pijani, a ja w powietrzu z aparatem na szyi.. A ludzie rozbawieni. Moje przerażenie… Nie do ogarnięcia. I generalnie na każdym, ale to każdym weselu (poza dwoma, łał) trafia się taki pijany typ. Obrzydliwe to. Dlatego alkohol powinien być w ilościach rozsądnych, jeśli wiemy, ze gości mamy bez umiaru…

  54. Też nie lubiłam wesel dopóki nie poszliśmy na wesele z wodzirejem – nie ma tych wszystkich obleśnych zabaw, są tylko zabawy integrujące gości. Na naszym weselu też będzie wodzirej :) Serdecznie polecam

  55. Ale tu same damy komentują. Oczepiny – nie, zespół – nie, wodzirej/zabawy – nie, rosół – nie , dzieci – nie, itd.
    Dziewczyny, trochę luzu, korony wam z głów nie spadną :)

  56. Nasze wesele było równiutko miesiąc temu. Najcudowniejszy dzień w życiu, nie licząc porannych nerwów (przez moją własną mamę, bo nie było kotylionów dla chrzestnych – do tej pory ma do mnie pretensje, ale trudno). Ogólnie wesele było bardzo „po naszemu”. Rodzice chcieli salę z kucharką, my elegancką restaurację, w której nie musimy się o nic martwić. Zamiast zespołu mieliśmy DJa – to był strzał w dziesiątkę, rozkręcił imprezę tak, że jeszcze o 6 rano goście chcieli się bawić ;) Rodzice niechętnie, ale przyznali nam rację, ze to był lepszy wybór. Reszta spraw raczej tradycyjnie, z opcją rosołu dla tych, którzy nie chcieli zupy-krem ;)
    Parę razy słyszeliśmy, ze nasi goście chętnie powtórzyliby nasze wesele, a to największy komplement ;)

  57. Moja wypowiedż odnosi się do małych dzieci i dzieci niewychowanych
    Na naszym weselu gości zapraszaliśmy z dziećmi.Sama swój dzień chciałam spędzić bez dzieci biegających wokół mnie podczas pierwszego tańca i krojenia tortu. Na co dzień pracuje z dziećmi trudnymi i w swoje święto chciałam odpocząć od jakichkolwiek dzieci. Moja rodzina przyszła z dziećmi, z czego przyprowadzili je chore, jedno zwymiotowało pod stół(było ze swoją babcią a matka dziecka została w domu) drugie wyło przez godzinę. Nie podobało mi się to – opiekunowie nie umieli się nimi zająć.
    Ślub i wesele to dzień państwa młodych – im ma się większą rodzinę to jest więcej poglądów na dany temat i trudniej dogodzić wszystkim samemu się dalej z tego ciesząc. Jeśli komuś sie nie podoba zaproszenie nie musi przychodzić i po sprawie, niech pójdzie do kina czy restauracji z dziećmi na obiad i będzie szczęśliwy. Zamiast iść na wesele i być z góry niezadowolonemu. Zresztą jak ktoś prosi bez dzieci to przeważnie są to dzieci których młody/młoda nie zna, widział aby raz przez chwile. Niech rodzice dzieci zadbają o więzi rodzinne, gdy się dziecko urodzi niech zaproszą aby reszta rodziny poznała dziecko itp. a nie przy czyimś weselu są obrażeni- to nie jest czas na prezentowanie ich dziecka. O więzi rodzinne powinno się zadbać wcześniej, to rola młodych rodziców. Najgorsze są przypadki, gdy dzieci są niepilnowane na weselu wchodzą wszędzie, absorbują sobą wszyskich…
    Oczekuje się od młodych opiekunki dla dzieci podczas wesela i nie bierze sie pod uwagę funduszu młodych. Jak ktoś tak nie liczy się z pieniędzmi, to chyba problemu mu nie sprawi zostawienie dziecka z wynajątą opiekunką, która zabierze go do zoo, dziecko będzie się lepiej bawiło niż przy oglądaniu podpitego taty. Szczególnie małe, które niewiele rozumie z tego wszystkiego. Dziecko któremu się chce pokazać młodych można zabrać tylko do kościoła.

  58. A może zamiast wesela lepiej te pieniądze przeznaczyć na dom albo i nawet na wymarzoną podróż poślubną. Dla mnie wesela to już przestarzały zwyczaj ot. taka pokazówka na 1 noc po 2 latach juz nikt nie bedzie pamietał o twoim weselu

    1. A może po prostu niektórzy lubią swoją rodzinę i przyjaciół, dobrze się z nimi czują i chcą wspólnie celebrować ten ważny dzień w pięknych okolicznościach :) Pieniądze to nie wszystko…

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.