Joanna Glogaza

strona główna > artykuły

Jak się zebrać do działania i wygrzebać z rozmemłania

Też Was czasem dopada niemoc twórcza? Nagle trudno jest się Wam zebrać do działania, a proste czynności zabierają dwa razy więcej czasu? Po angielsku taki stan określa się ładnie jako „wpadnięcie w koleinę”, ja nazywam go dużo mniej poetycko „rozmemłaniem”.

Ostatnio dosięgło mnie na początku roku. Kończyłam pisać książkę, nad którą pracowałam sumiennie od miesięcy, a w głowie układałam już sobie długą listę rzeczy, które zrobię, jak tylko skończę. Obejrzę wszystkie zaległe filmy, napiszę posty, których nie miałam czasu napisać, wybiorę się na wycieczkę, którą od dawna planowałam. No i oczywiście odpowiem na piętrzące się w skrzynce maile!

Prawie mi wyszło. Pierwsze trzy dni spędziłam w trybie zombie, bo stres związany z oddaniem książki nie pozwolił mi spać – zawsze działa to u mnie z opóźnionym zapłonem. Potem się rozchorowałam i wszystkie inne plany też mi się posypały, a w efekcie przez dobre dwa tygodnie nie mogłam się za nic konkretnego zabrać, mimo tego, że czułam się już zupełnie dobrze.

Snucie się po domu w piżamie ma swój urok, ale zwykle szybko zaczyna nam przeszkadzać. Co nie znaczy, że łatwo się z tego stanu wygrzebać.

nowy-post4s

U mnie punktem zwrotnym był wyjazd na zimową sesję LunabyZdjęcia poszły nam nam niespodziewanie sprawnie, po pięciu godzinach wszystko było gotowe. Dziewczyny wyglądały w piżamach cudnie i świetnie się z nimi pracowało.

W powrotnym pociągu do Warszawy obrobiłam część zdjęć, bo wiedziałam, że wyjeżdżam do Australii i nie będę miała dużo czasu. Resztę skończyłam następnego wieczoru. Sprawne zamknięcie tej sprawy na tyle podniosło mnie na duchu, że zupełnie niespodziewanie wróciłam do normalnego stanu. Znów miałam ochotę wstawać rano i planować, realizować, uczyć się nowych rzeczy.

Pomyślałam, że wakacje to czas, w którym wyjątkowo łatwo wpaść w rozmemłanie. Nie chodzi mi absolutnie o to, że każdą minutę powinniśmy spędzać produktywnie. Ale jeśli chcemy coś zrobić – i wcale nie musi to być związane z nauką czy pracą – a denerwuje nas, że nie możemy się zebrać, to mam parę wskazówek, które u mnie zawsze się sprawdzają i pomagają wyrwać się z okresowego spadku formy.


7 wskazówek, jak się zebrać do działania


  1. Zrób mały projekt, który możesz skończyć tego samego dnia – napisz krótkie opowiadanie, uporządkuj szufladę ze szpargałami, wyślij do kogoś list. To może być coś naprawdę drobnego, jak porządki na Facebooku, ważne żeby stanowiło zamkniętą całość. Poczucie satysfakcji powinno Cię popchnąć dalej.
  2. Nie przesadzaj z oczekiwaniami. Pisząc powyżej o naprawdę drobnym zadaniu, właśnie to miałam na myśli. Lepiej wywiązać się z niewielkiego zobowiązania, niż zawalić się długą listą zadań i rozczarować. To jak z budowaniem nawyków. Jeśli przez ostatni miesiąc nie mogłaś się zebrać do pracy nad powieścią, nie napiszesz w jeden dzień trzydziestu stron – wszyscy dobrze to wiemy.
  3. Zbuduj sobie schemat dnia. Czyli wypracuj rutynę, która automatycznie popchnie Cię w kierunku robienia tego, co sobie postanowiłaś. Dla mnie to kluczowa kwestia. Kiedy wstaję o określonej, codziennie tej samej porze, i zabieram się z marszu za zaplanowane wcześniej, najważniejsze danego dnia czynności, udaje mi się zrobić w ciągu dnia dużo więcej i jestem z siebie dużo bardziej zadowolona.
  4. Rusz się. Podobno są osoby, które z uśmiechem na ustach wstają o szóstej rano i wskakują w buty do biegania. Ja nie jestem tą osobą. Ale wiem, jak bardzo pozytywny wpływ ma na moje samopoczucie regularna aktywność fizyczna, więc po prostu na różne sposoby się przymuszam. I jeszcze się nie zdarzyło, żebym później żałowała. No może raz, kiedy wybrałam się na crossfitowy trening indywidualny i miałam później zakwasy nawet w łokciach. Regularny ruch naprawdę pomaga oczyścić głowę i zebrać się do działania.
  5. Zrób coś inaczej niż zwykle. Wyjdź z notatnikiem do kawiarni, z książką do parku, pojedź pociągiem zamiast samochodem, przygotuj nową potrawę, spotkaj się z dawno niewidzianym kolegą. Idź na warsztaty z czegoś, w czym jesteś zupełnie zielona. Często zupełnie drobne rzeczy potrafią nas popchnąć z powrotem na inspirujące tory. PS Nie, nie wyklucza to absolutnie punktu 3.!
  6. Odpocznij! Taka niemoc twórcza jest często po prostu sygnałem, że potrzebujemy odpoczynku – w końcu też część naszego życia, równie ważna i równie dobra, co praca. Daj sobie na naładowanie baterii tyle czasu, ile potrzebujesz i zrób to naprawdę porządnie. Żadnego sprawdzania maili, żadnego czytania branżowych gazet. Las i lemoniada, kajaki i seriale albo balkon i gazeta – cokolwiek sprawia, że się relaksujesz. Żeby uniknąć takiego wypalenia w przyszłości, warto pamiętać o ładowaniu baterii na bieżąco, o wplataniu małych przyjemności w plan dnia, miesiąca i roku, zwłaszcza w intensywniejszych okresach. Wtedy najbardziej tego potrzebujemy i najłatwiej nam o tym zapomnieć. Mam koleżankę, która co roku jeździ na dwa tygodnie z jogą nad polskim morzem. Na co dzień prowadzi własną działalność, jest wybitnie zdyscyplinowana i robi mnóstwo fantastycznych rzeczy, ale na te dwa tygodnie potrafi odłączyć się od pracy, zostawić laptopa w domu, i naprawdę skupić się na swoim samopoczuciu. Bardzo ją za to podziwiam.
  7. Zastanów się, czy długotrwałe rozmemłanie nie wynika z faktu, że robisz rzeczy, których tak naprawdę wcale nie chcesz robić. Nie zawsze da się przeprowadzić życiową rewolucję i nie zawsze jest to potrzebne, ale nawet drobne zmiany potrafią zmienić nasze nastawienie. A może zupełnie nie wiesz, jakie są Twoje priorytety? Okresy zagubienia to często bardzo cenna wskazówka, sygnał że czas się zatrzymać i pozadawać sobie ważne pytania.

nowypost2s

To są rzeczy, które mnie pozwalają wybić się z okresów zawieszenia, takich, w których ani porządnie nie odpoczywam, ani nie robię tego, co bym chciała. Nie zastąpią nam jednak dobrej organizacji i po prostu dyscypliny – którą uważam za o wiele bardziej wartościową, niż modną i łatwiejszą do sprzedania motywację.

O nich piszę więcej w swojej nowej książce (która doczekała się już dodruku!) – jeśli macie ochotę posłuchać, jak o niej opowiadam, porozmawiać albo po prostu się ze mną zobaczyć, to bardzo Was dziś zapraszam na 18:00 do Empiku w katowickiej Silesii.

Na koniec jeszcze dwie bardzo ważne sprawy. Po pierwsze, praktyka czyni mistrza i im lepiej poznajmy siebie, im dłużej próbujemy, tym łatwiej jest nam się ze sobą dogadać i działać skutecznie. To dlatego tyle osób się dziwi, patrząc z perspektywy czasu na maturę czy inne egzaminy, że wydawało się to takie trudne.

Dwudziestosześcioletniej mnie dużo łatwiej jest się zebrać do sprawnego wypełniania obowiązków niż dwudziestoletniej mnie. Ale ta zasada ma zastosowanie tylko wtedy, kiedy naprawdę próbujemy i testujemy co się u nas sprawdza, a co nie. Samo czekanie, aż upłynie czas, niewiele nam pomoże. Więc zamiast się na siebie wkurzać i robić sobie wyrzuty, traktujmy się z łagodnością, ale i stanowczością.

Po drugie, jeśli długotrwale źle się ze sobą czujemy, nie ma co się wygłupiać z żadnym wychodzeniem do kawiarni albo zmienianiem fryzury, tylko trzeba wybrać się do lekarza. Dokładnie tak samo, jak poszlibyśmy z bolącym zębem.


Dajcie znać, czy macie jakieś swoje sposoby na smętniejsze okresy. Czy jest coś, co zawsze Wam pomaga? Podrzucam Wam jeszcze moje zeszłoroczne wskazówki dotyczące pracy w domu.

 

 

Dzięki za lekturę!

Jeśli nie chcesz przegapić moich nowych artykułów, odcinków podcastu czy książek, zostaw swój adres e-mail:

76 thoughts on “Jak się zebrać do działania i wygrzebać z rozmemłania”

  1. Dodałabym jeszcze, żeby od razu po wstaniu z łóżka umyć się i ubrać (no dobra, najpierw można zjeść śniadanie). W piżamie znacznie trudniej wygrzebać się z rozmemłania.

    1. O tak, nic tak nie pomaga w ogarnięciu siebie jak wyplątanie się z piżamy w normalne ubrania, prysznic i makijaż.

    2. Dobrze jest też od razu pościelić łóżko aby nie kusiło krótką drzemką, szczególnie jak nie ma się oddzielnej sypialni.

  2. O, to ja dzisiaj:D
    Od rana niby pracuję, ale niestety musze korzystać z internetu też (gdyby tak nie było, zwyczajnie bym go odłączyła). A jak już otwieram przeglądarkę, to pochłania mnie milion stron i blog, a czas ucieka… Muszę sobie chyba zainstalować jakiś program do blokady czasożernych stron…
    Idę na szybki spacer, a potem JAK SIĘ WEZMĘ to nikt się tak nie weźmie;)

    Pozdrawiam!
    PS. A poza tym pomaga mi stoper i dość krótkie odcinki intensywnej pracy (około godziny), a potem krótkie (+/-15min), miłe przerwy bez poczucia winy

  3. W moim przypadku świetnym pobudzaczem do działania jest obejrzenie motywujacego filmu (np Whiplash lub zeszloroczny film z Rockym Balboa). Po seansie myślę sobie zawsze o tym, że ja też mogę osiągnąć swój cel, no ale przeciez bez pracy nie ma kolaczy!!

  4. Hej! Świetny post, ja właśnie powinnam uczyć się do egzaminu z literatury brytyjskiej a nie mogę się za to zabrać (pewnie dlatego, że literatura brytyjska kompletnie mnie nie obchodzi), teraz mam nadzieję, że łatwiej będzie się zmotywować :)

    ps. Czy będzie spotkanie autorskie w Gdańsku/Trójmieście?

    Pozdrawiam, Klaudia

    1. Boże, Literatura Brytyjska… z egzaminów z mojego majora zawsze wychodziłam z 5+ przez bite pięć lat studiów, ale niestety ze składnią czy historią nie było już tak różowo;) Powodzenia!

  5. Asiu, te zdjęcia są przeurocze! :) Jeśli chodzi o rozmemłanie – jak moje zaczyna mnie męczyć, zaczynam po prostu robić rzeczy. Nie planuję, nie zastanawiam się, tylko zaczynam od drobnych porządków właśnie. Jak czuję, że zbliżam się do stanu normalności – wtedy ruszam z planowaniem ;)

    I święta prawda co do lekarza – lepiej pójść od razu. Czasem nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo lepiej możemy się poczuć, jeśli sięgniemy po pomoc.

    Ps. Slow life wchłonęłam w dwa dni, zbieram się do napisania do Ciebie maila bo bardzo mi ta książka pomogła. Głównie poukładać sobie siebie..

  6. Bardzo fajny wpis. Mnie w ostatnim czasie dość często dopadało 'rozmemłanie’ ale tylko i wyłącznie z mojej winy – czyli złej organizacji i odkładaniu wszystkiego na później, braku wyznaczenia priorytetów. Nagle dopadały mnie terminy i mega zmęczenie i w nawale rzeczy do zrobienia nie robiłam nic konkretnego i do końca tylko wszystko na raz i brakowało czasu na nowe projekty i marzenia, które odkładałam do zrobienia na później- czyli nigdy :) Teraz dostrzegłam, że rzeczywiście nic tak nie pomaga jak samodyscyplina i ku zaskoczeniu zauważyłam, że im więcej mam rzeczy do zrobienia, tym lepiej potrafię się zorganizować i wykonać wszystko co zamierzałam aby później móc z uśmiechem na twarzy i bez zamartwiania się, że coś podupada, naładować baterie :) Jedyne co mi jeszcze nie wychodzi, to wcześniejsze wstawanie. Zawsze budzę się na ostatnią chwilę i w biegu pędzę do pracy… jestem strasznym śpiochem ale liczę na to, że w końcu się przestawię :)

  7. Ja mam teraz właśnie taki okres – koniec studiów, ostatnia sesja, egzaminy, licencjat. Potwornie się czuję, jakby ktoś wypompował ze mnie całą energię. Marzę tylko o tym, by przetrwać ten okres i mieć w końcu chwilę odpoczynku od tego chaosu. Niby jestem zorganizowana, mam ustalony plan dnia z miejscem na odpoczynek, wysypiam się, ale i tak wiem, że czerwiec skończy się migreną :)

    Ale tak mam ze wszystkim (nie tylko ja! ), nie tylko ze studiami – to skutki przewlekłej depresji, której nie da się zostawić za sobą z chwilą powiedzenia „teraz”. Dlatego Twoje rady nie sprawdzą się u wszystkich :( niestety…

    1. No pewnie, z depresją nie ma żartów i to zupełnie inny level. Trzymam kciuki w takim razie za sprawne przebrnięcie przez sesję:) A migrena to koszmar, najgorzej jak człowiek sobie zaplanuje odpoczynek w weekend, a w sobotę budzi go ból głowy i mdłości – znam temat od podszewki niestety.

  8. Mnie rozmemłanie zawsze dopada na wiosnę – zawsze mam bardzo dużo wiosennych planów, a potem czas i tak jakoś przecieka mi przez palce i nic z nich nie wychodzi. Ostatnio dużą inspiracją do wyjścia z tego stanu była dla mnie Twoja książka – przede wszystkim zaczęłam planować cały dzień od rana do wieczora – chociaż nie zawsze wszystko udaje mi się zrealizować, to i robię zdecydowanie więcej rzeczy, niż gdybym nie miała ich zapisanych :)

  9. Praca na etat skutecznie zapobiega rozmemłaniu :D
    A poza tym to chciałam napisać, że po lekturze „Slow Life” chwilowo czuję jednak większy „napęd” do działania – już wpadłam na kilka rzeczy których na pewno chcę spróbować, ciągle kombinuję też jak wrócić do pisania (pewnie nie pamiętasz ale ja to ta zestresowana niespełniona powieściopisarka ze spotkania w Poznaniu – ale pewnie mnóstwo takich przychodzi ;) ), zabrałam się za francuski i wciąż obiecuję sobie więcej ćwiczyć na pianinie… Myślałam czy by nie dorzucić sobie pisania bloga, ale może na razie popisze trochę „offline” żeby poszukać o czym ja właściwie mogłabym pisać tak, by ktoś chciał to czytać :D Tak czy siak – dziękuję! :)

    1. Aaa, super:) Ja bym Cię namawiała do pisania od razu online, jeśli chcesz spróbować, dużo łatwiej się w ten sposób przekonać, jak pisanie bloga wygląda w praktyce – pisząc do szuflady się tego nie dowiesz. No i łatwiej się zmotywować!

    2. To nie jest prawda ;)

      U mnie praca na etat to ciężka orka, pod względem odpowiedzialności i stresu (lubię ją i cenię generalnie), jak wracam do domu to mam ochotę się zrelaksować i nie robić nic, bo todosie, listy, dedlajny i cele już miałam ;) Jak pracowałam 8 godzin jako junior faktycznie było łatwiej;)

  10. U mnie rozmemłanie i zmęcznie trwa i trwa… zero energii od dłuższego czasu. Poszłam do lekarza – kazał zażywać witaminę D. Oczywiście nic nie pomogło (4 miesiąc suplementacji) więc problem pewnie leży gdzieś indziej a ja nawet nie wiem gdzie szukać pomocy.

    1. Sprawdź czy z tarczycą wszystko w porządku. Długie stany zmęczenia i osłabienia mogą być objawem chorób tarczycy.

    2. I jeszcze witamina B12 – niedobory bardzo osłabiają, ostatnio dużo młodych osób ma braki i musi brać zastrzyki. Na przykład ja :/

    3. Zmień lekarza – u mnie zaczęło się tak samo, pierwszy „specjalista” nakazał mi. .. jeść więcej owoców i warzyw ( serio), kolejny na szczęście rozpoznał dystymię, czasem niestety tylko leczenie farmakologiczne może pomóc :*

  11. Asiu mam nadzieje że się nie pogniewasz, ale to są dla mnie trochę problemy pierwszego świata bezdzietnych pracujących w wolnych zawodach ;) bo jak pracujesz na etacie to nie ma opcji ze boli i nie idę do pracy, a jak masz dxiecko to musisz się nim zająć i juz. A wolny czas to taka odrobina że chce się go wykorzystać na maksa. Ale fakt w aktualnym świecie coraz więcej jest takich osób, które mają taki tryb życia i faj nie ;)

    1. Pracuję na etacie (9-18 mniej wiecej) i rozmemlanie tak samo mnie dotyczy. Faktycznie, nie mam dzieci i dlatego popoludniami czy w weekendy potrafie nie zrobic nic, mimo calej listy zaplanowanych rzeczy. Od poczatku roku nie udalo mi sie wstapic na silownie czy basen, nie zaczelam sie regularnie uczyc jezyka, nie przeczytalam zaplanowanych ksiazek etc etc. Wolny czas przecieka miedzy palcami :)

    2. Olu, 90% tematów poruszonych na blogach, zwłaszcza lifestylowych to problemy pierwszego świata. Jak udekorować stolik, jak układać jedzenie na półce, jak dobierać skarpetki do butów, co w gazetce w lidlu…:) Taka już ich natura.

    3. Wydaje mi się, że jak ma się pracę na etacie i dziecko/dzieci to tym bardziej potrzebna jest taka zdrowa dyscyplina i zorganizowanie, żeby w tym wszystkim znaleźć jeszcze czas dla siebie i nie utonąć tylko w tych codziennych, przyziemnych sprawach:).

    4. Nie wiem, co ma do tego praca na etacie… :) Jasne, do pracy pójdę, ale potem wrócę do domu i oddam się rozmemłaniu, zamawiając pizzę i spędzając kolejny wieczor z książka na kanapie, zamiast ugotować coś dobrego/poćwiczyć/posprzątać w domu/napisać post na bloga/wziąć się wreszcie za organizację wesela itd.

  12. Jakie urocze zdjecia!
    Mnie ogarnia niemoc gdy widze balagan! Nic nie moge zrobic (nawet efektywnie odpoczac) jesli wokol mnie panuje nieporzadek, dlatego najpierw porzadki, a potem juz z gorki!

  13. dla mnie najlepszą metodą na rozmemłanie, lenistwo, albo jak to mówią w Krakowie „spleen” jest ruszyć się i zrobić coś – cokolwiek małego, ale tak od początku do końca i mieć poczucie, że coś się zrobiło i otrząsnęło się z jakiejś niemocy , a potem to już jakoś kolejne sprawy zaczynają się realizować :) – widzę, że to też jedna z Twoich propozycji :)

  14. A myślałam, że tylko ja tak mam :P Dobrze, że nie jestem z tym sama :) Na mnie bardzo pogoda wpływa, ale staram się nie zwracać na to uwagi. Ważne dla mnie jest spisanie co mam zrobić danego dnia i wywiązanie się z tego. Czasem jednak są dni, w których nie jestem w stanie nic dokończyć. Dobrym pomysłem jest też zrobienie sobie dnia wolnego, jeśli faktycznie kompletnie nam nie idzie. Po co robić coś na siłę.

  15. Najgorzej zacząć cokolwiek robić. Jeśli chodzi o pracę „umysłową” wykonywaną w domu, to mój patent jest taki: wyznaczam sobie jakiś czas, który poświęcę tylko na dane zadanie (pół godziny, godzina, zależy od poziomu rozmemłania) i ustawiam odpowiednio budzik – potem przerwa (np. 15 minut) i kolejny krótki czas na konstruktywną pracę. Zwykle pomaga zrobić chociaż część zaplanowanych rzeczy, a czasem ani się obejrzę i jestem wkręcona w pracę na tyle, że nie mam ochoty robić nawet przerw.
    Niestety na etacie wcale nie jest łatwiej. W pracy mam dużo bardzo różnorodnych zadań, co chwila ktoś/coś odrywa mnie od tego co aktualnie robię, momenty względnego przestoju przeplatają się z momentami hiperaktywności… Słowem, nie znalazłam jeszcze idealnego sposobu na ogarnięcie się.
    A czas po pracy, to inna bajka: niezwykle często „rozłazi” się na czynności typu zakupy, gotowanie, sprzątanie… i (niestety!) tępe przeglądanie internetu.

  16. Też w pracy na etacie mam chwile rozmemłania. Mam nietypowo twórczą pracę w R&D i zdarzają mi się chwile, w których nie wiem jak mam na imię i takie gdzie minuty trwają godzinę. Na domowe”nie wiem co ze sobą zrobić” pomaga mi napicie się wody (serio! Jak jestem odwodniona to robię się nieznośna) i bardzo wymuszone wyjście na sport.

      1. To tak tylko wspomne, ze bylabym przeszczesliwa, gdyby bylo w okolicach 15 :p ksiazke juz mam, teraz czekam na sposobnosc zdobycia autografu ^^ dodatkowo ostatnio na spotkaniu autorskim bylam w podstawowce i bardzo bym chciala sie jeszcze wybrac, bo troche tesknie za tym klimatem (stram sie realizowac porady z ksiazki :p)

  17. „Rusz się. Podobno są osoby, które z uśmiechem na ustach wstają o szóstej rano i wskakują w buty do biegania. ” to o mnie, to o mnie! :)

  18. „Rozmemłanie” – no jak bym słyszała moją Mamę :D
    Ale to prawda, ten stan jest nad zwyczaj przykry, bo człowiek tak jakby traci cel dnia – ani nic konkretnego nie robię, ani nie odpoczywam. Od przerzucam sobie sanpy otulona kocem rzucając okiem na setną powtórkę odcinka”Przyjaciół” (no ale oni nigdy się nie znudzą :D) Właśnie kończę czytać „Slow life” i powiem szczerze, że nie spodziewałam się, że zdołasz na mnie (totalnego sceptyka) wpłynąć w tak pozytywny sposób. Więcej mi się chce, mam w głowie już jakiś plan działania i aż się ekscytuję na myśl o czasie wakacji kiedy wolne dni pozwolą mi zrobić tyle rzeczy :))

  19. W przypadku rozmemłania sprawdza się także nieodkładanie spraw do załatwienia na jutro, skoro z pełnym powodzeniem można je zrobić dziś. Do tego bardzo motywująca jest lista, na której zapisujemy co udało nam się zrobić, a nie przerażająco długa lista rzeczy do zrobienia. Odpowiednia refleksja powinna przyjść do nas na koniec dnia, gdy będziemy podsumowywać listę :) Lepiej skupić się na mniejszej ilości rzeczy do zrobienia i naprawdę dobrze je zrobić, niż mieć rozwalonych kilkanaście spraw. Bo wtedy w rozmemłaniu możemy tkwić jeszcze długo :) Pozdrawiam!

  20. Masz strasznie zaniedbane włosy. Planujesz może cos z nimi zrobic, np umyc je albo jakoś ułozyc, aby wyglądały trochę lepiej? Pozdrawiam

    1. Wbijanie szpileczek pod płaszczykiem pozornej troski jest naprawdę słabe, nie róbmy sobie tego nawzajem dziewczyny – nic dobrego z tego nie wyniknie. A w kwestii włosów – nie są zaniedbane, są po prostu cienkie i wysokoporowate, taka ich natura i nie czuję potrzeby zmiany.

      1. Ciężko zmienić budowę włosów, chociaż niektórzy chyba myślą, że jak napiszą chamski komentarz to komuś np. urosną nowe, albo zmieni im się kształt nosa… Ręce opadają, nie przejmuj się Asiu.

        1. Tak, niektórzy najwyraźniej tak myślą. Ostatnio pod jakimś filmikiem na YT widziałam komentarz o treści mniej-więcej „masz dziwny mały palec u nogi, zoperuj sobie”. Trochę mnie to osłabiło.

      2. A ja też zauważyłam na niektórych Twoich zdjęciach, że czasem Twoje włosy wyglądają na mokre i zastanawiałam się z czego to może wynikać – czy specjalnie tak jest zrobione, jakieś odżywki, czy o co chodzi :) w tym poście znowu to zauważyłam (dopiero na 3 zdjęciu) i stwierdziłam że może ktoś poruszył ten temat… więc ctrl F: włosy. No i już wiem ;P

  21. Oj nie znoszę takich okresów rozmemłania! Co prawda nie mam ich zbyt wielu bo ciężko być rozmemłanym w pracy w korporacji (chociaż też mi się zdarza;)) ale jak już się pojawiają to wywracają moje życie do góry nogami i trwonie swój cenny czas na leżenie w szlafroku przed telewizorem (o zgrozo!). Dla mnie najlepszym sposobem na uniknięcie tego stanu jest plan. Jeśli wiem co mam robić od a do z to nie ma czasu na rozmemłanie. A jak wstaje i dopiero zaczynam zastanawiac się co z sobą począć to ani się obejrzę a już jestem na kanapie trzymając pilot w ręce:)

  22. Ooo tak, totalnie tak miałam w weekend. Byłam drażliwa, chłopak ledwo dawał rade ze mną (nie dziwię się), nie mogłam się do niczego zebrać. Potrzebowałam 2 dni na powrót do normalności: zostanie w domu zamiast wyjścia na miasto, na ktore zupełnie nie miałam ochoty i upieczenie ciasta. Drugie: zrezygnowanie z zakupów i zmobilizowany chlopak, ktory wyciągnął mnie na obiad i lody:) Mnie często pomaga pobycie sama ze sobą też, posprzątanie, relaks przy serialu lub vlogu. Od razu nabieram chęci do działania, gdy czuje, że zrobiłam coś dla siebie, a nie tylko dlatego, że piętrzą się zadania do zrealizowania. Świetny tekst!

  23. Ojejku, ten post pojawił się w najlepszym możliwym momencie!
    Miałam bardzo intensywne półtorej miesiąca, pełno spraw i spotkań, głównie pozytywnych. A ostatnio, po powrocie z ostatniego zaplanowanego wyjazdu dopadła mnie taka zwiecha pt. „i co teraz z moim życiem, jak nie mam nic zaplanowanego dalej?”. I tak spędziłam półtorej tygodnia snując się po domu, przesypiając pół dnia i nie mogłam się zabrać do żadnej pracy. Wczoraj bodajże przeczytałam twój post, ale go wyłączyłam xd
    Chciałam zabrać się wczoraj za sprzątanie z KonMari, ale jak wyciągnęłąm wszystko z szaf, to prawie się rozpłakałam i schowałam wszystko spowrotem jak było xd
    Potem jakoś wróciłam do twojego postu, zaplanowałam wczorajszy wieczór i dzisiajszy dzień, i wracam do życia ;)
    Wysprzątałam dzisiaj prawie cały swój pokój (częściowo z KonMari, ale bez trzymania się jej sztywno ;) ), a teraz jestem przyjemnie zmęczona :)
    To co polecam na rozmemłanie to właśnie sprzątanie. Uważam że sprzątnięcie otoczenia pomaga uporządkować myśli, a pozatym, osobiście wolę na początek układać rzeczy niż wziąć się do jakiejkolwiek bardziej skomplikowanej pracy ;)

    Dziękuję i Pozdrawiam!

  24. Idealnie do mnie tragił ten tekst, bo swoje rozmemłanie przeżywałam… wczoraj:) totalny spadek energii i mocy tworczej. Ostatnio raczej występuje w wydaniu jedno-dwudniowym, nie dłuższym na szczęście. Zawsze wtedy stosuję punkt 6, czyli odpuszczam i odpoczywam. Poszłam spać o 21 i dziś jestem jak nowo narodzona:)

  25. Asiu,
    W jednym z powyższych komentarzy przeczytałam, że masz problemy z migreną. Może znasz jakieś sposoby na walkę z nią? Ja niestety zmagam się z bólami głowy od wielu lat. Testowałam już pełno różnych leków, jeden z nich mi pomagał, ale został wycofany. Teraz biorę po prostu leki przeciwbólowe jak mnie dopadnie, ale faszerowanie się nimi to chyba nie jest dobre rozwiązanie. Słyszałam o różnych dziwnych sytuacjach, np. migrena zniknęła po szczepieniu przeciw grypie. Nie wiem nawet, co o tym myśleć. Zauważyłam, że często mam migrenę weekendową – zaburzony rytm dnia, wstaję później niż zwykle. Gdybyś miała jakieś sprawdzone metody, to proszę o podzielenie się nimi :)

    1. A byłaś u lekarza? Może to głupie pytanie, ale ja bóle głowy mam od dziecka, a u lekarza byłam dopiero parę lat temu, bo rodzice nie uznali, że jest po co, a parę lat zajęło mi zebranie się do tego samej (rozmemłanie w kwestiach zdrowotnych!). Neurolog dał mi receptę i ten lek faktycznie pomaga.

    2. Ja zawsze staram się wziąć tabletkę, jak tylko zaczyna mnie boleć, wtedy jest szansa, że tabletka da sobie radę. Najlepiej działają takie na receptę, typowo pod migrenę – nie pamiętam teraz nazwy, ale to silne leki, więc raczej staram się zapobiegać niż je łykać. Mnie najczęściej migrena dopada w okolicach okresu, więc staram się wtedy wyjątkowo o siebie dbać. Przede wszystkim jeść i pić regularnie, bo głód i okres to u mnie migrena murowana. Dobrym tropem jest też zwracanie uwagi na to, co jemy czy nawet zapisywanie – u mnie na pewno migrenie sprzyja ser pleśniowy i kawa, więc w okolicach okresu nawet się do nich nie zbliżam:) + zjedzenie plasterka imbiru jak zaczyna boleć, też pomaga! Trzymam mocno kciuki, żeby coś się u Ciebie sprawdziło:)

  26. Asia i Warszawianki, trochę mi tak głupio nie na temat, ale chciałabym zapytać o jedzenie w Warszawie. W sobotę będę miała dosłownie chwilę (max. 40 minut) na zjedzenie śniadania w okolicy Dworzec Centralny/Plac Zbawiciela. Czy jest na to jakaś szansa? Może być restauracja/bistro/food truck. Później będę szukać miejsca na obiad, może już być w dalszych rejonach, choć nie chcę też jechać jakoś super daleko. Jakbyście miały wybrać takie jedno super miejsce, to gdzie byście poszły? (Tylko nie burgery i sushi, ale inne azjatyckie jak najbardziej!).

    1. Na śniadanie: Delikatesy Esencja, klasyk dla odpornych na niemiłą obsługę, czyli Charlotte, bonusowo: Stor, ale to dalej, na Powiślu
      Na obiad: Sam/City Sam, Superiore Pasta Party, Toan Pho na Chmielnej (nie przeraź się, bo wystrój typu speluna, ale pyszka:))

        1. Toan Pho odwiedzam już od lat obowiązkowo podczas każdej wizyty w Warszawie, smak w zupełności rekompensuje braki w wystroju :) Ostatnio bardzo miło zaskoczyło mnie śniadanie w Manekinie na Marszałkowskiej – pankejki z boczkiem i jajkami sadzonymi ze szpinakiem (mają też słodkie śniadania), no i o tak wczesnej godzinie nie było mowy o słynnej kolejce :)

          A wracając do tematu – u mnie najlepiej sprawdza się metoda małych sukcesów i bieganie.

  27. Cześć, Joanno! Pomyślałam, że w ramach „ćwiczenia wdzięczności”, o którym przeczytałam w „Slow fashion”, zacznę od Ciebie. Pewnie dodruk książki jest wystarczającym dowodem na to, że dla wielu osób Twoja twórczość stanowi wartościowy i pożądany nabytek :). Nie zaszkodzą jednak osobiste podziękowania. Trafiłam na Twoją książkę w odpowiednim momencie. Nie zastąpi ona psychoterapii, na którą chodzę, ale jest jej dobrym uzupełnieniem. Na terapii uczę przyglądać się „trudnym”, często abstrakcyjnym kawałkom siebie, natomiast poradnik pomógł złapać i skonkretyzować fragmenty codzienności, dzięki którym mogę odzyskać równowagę, zacząć stawiać małe kroki. Cieszę się, że podkreślasz, jak wiele sytuacji w życiu powinno być procesem, by stały się wartościowe, trwałe. Lektura potwierdziła słuszność pewnych moich zachowań i podpowiedziała, jak zacząć pracować nad innymi. Nie lubię pędzić, a pęd wszedł mi w krew. Mam nadzieję, że nigdy nie zabraknie Ci sił, aby szukać inspiracji do dalszych działań. Spełniaj się i… dziękuję!

  28. Jak wyjść z rozmemłania? Umyć się, ubrać, zjeść śniadanie, nie włączać rozpraszaczy i realizować jedno zadanie po drugim. Tym sposobem wrócimy na właściwe tory działania :)
    Pozdrawiam!

  29. Chronicznie cierpię na rozmemłanie! :( Częściej wręcz jestem w takim stanie niemocy, niż mam energię do działania – i nie wiem, z czego to wynika. Może po prostu ostatnio za dużo się wokół mnie dzieje – matura, teraz praca i ciągłe myślenie o studiach… Czekam, aż przyjdzie do mnie Twoja książka, może coś pomoże i mnie zmotywuje :) Pozdrawiam!

  30. Chyba napisałaś to do mnie, bo właśnie się tak czuję. Jestem w tym stanie już od kilku miesięcy. Codziennie myślę sobie: „Dziś wreszcie zabiorę się za coś produktywnego”. Jakoś nigdy mi się nie udało.

  31. Ja staram się planować godzinowo i robić sobie nagrody. Przyznam szczerze, że teraz średnio mi to wychodzi. Jeszcze w zeszłym roku kiedy miałam dwie szkoły, pracę i jeszcze trenowałam, to wszystko szło mi jak z płatka. Odkąd nie mam takiego pędu (ostatni rok studiów, egzaminy pozdawane, jedyna zmora to magisterka), to spałam całymi dniami z przerwą na pracę i pisanie. Zeby sie zmotywować muszę mieć szczelnie wypełniony grafik (koniecznie wszystko zapisane w kalendarzu), albo bat w postaci deadline’u. Jak już nadejdzie taki dzień, w którym wykonam wszystkie swoje zadania, to przychodzi czas na nagrodę, a bywają różne: zaczynajac błaho od pomalowania paznokci, przez wyjście na kawę czy obiad, na zakupach kończąc. Ostatnio nagrodą za skończenie i wydrukowanie pracy magisterskiej była Twoja książka, także czekam niecierpliwie do piątku, żeby ją odebrać z księgarni. :)

  32. Ja jeszcze dorzuciłabym prostą a skuteczną zasadę 2-ch minut czyli – jeśli coś zajmie Ci mniej niż 2 minuty, nie zwlekaj -zrób to od razu.
    Działa, uwierzcie. Czasm rzucę coś na kanapę z myślą „zrobię to potem” ale potem tylko przełożę gdzieś indziej… – cofam się i chowam od razu na miejsce. Tak samo z telefonem, meilem, umyciem wanny… Małe kroczki prowadzą do celu, a i z takich maluszków można się cieszyć, że coś się zrobiło od razu, to pomaga w rozmemłaniu!

  33. Pani mądra ekspertka od wszystkiego. Co jest od wszystkiego to jest do niczego. Bzdury które sama mogę se wydedukowac

    1. Ana (czy Hela, jak się w innej wersji czasem podpisujesz), nikt Cię na blogu siłą nie trzyma. Od dwóch lat piszesz mi komentarze o tym, jak bardzo mój blog jest pusty i beznadziejny – skoro ewidentnie nie jest dla Ciebie, po co tracić czas i energię na pisanie takich komentarzy?Cieszę się bardzo, że to rzeczy dla Ciebie oczywiste, mam nadzieję, że wprowadzasz w życie i że jesteś z niego bardziej zadowolona niż w 2014, kiedy wyrzucałaś mi wynajęcie biura. Wszystkiego dobrego, trzymam kciuki!

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.