Joanna Glogaza

strona główna > artykuły

8 dziwnych faktów o mnie na 8. urodziny bloga

fotki robiła nam Mroux

Uwierzycie, że mój blog ma już osiem lat? Mnie się to w głowie nie mieści! Co do tego „już” to nie jestem tak naprawdę pewna, bo pamiętam że założyłam bloga na przełomie marca i kwietnia, ale pierwsze posty z jakiegoś powodu nie miały dat i nie wiem kiedy to dokładnie było. Mam zaplanowanych kilka wpisów urodzinowych i małe niespodzianki, ale postanowiłam zacząć od czegoś zupełnie luźnego – opowiem Wam o kilku dziwactwach, których pewnie o mnie nie wiecie.

Trochę po to, żebyśmy się lepiej poznali, ale też żeby pokazać, że ludzie z Internetu to nie chodzące ideały, też czasem mają rozczochrane włosy i bywają samolubami. A przynajmniej ja mam i ja bywam. No i dlatego, że małe dziwactwa warto w sobie pielęgnować, o ile nie uprzykrzają życia innym jakoś strasznie – gdybyśmy wszyscy byli tacy sami, byłoby potwornie nudno.

1. Lunatykuję. Ostatnio coraz rzadziej, najczęściej zdarza mi się to, kiedy śpię w nowym miejscu albo jestem zestresowana. A jeśli nie lunatykuję, to gadam coś od rzeczy – w Malezji próbowałam przekonać w środku nocy mojego brata, że śpimy w odwrotną stronę niż powinniśmy, a we Włoszech zagięłam moją przyjaciółkę Anię nocną pobudką pytaniem „jakie jest nombre?”. Podobno miałam dość złowieszczą minę, a zaraz później zaczęłam krzyczeć, że ktoś jest w pokoju. Jestem w stanie sobie wyobrazić, że może to człowieka nieźle przerazić, dlatego zawsze wszystkich wcześniej uprzedzam.

Moim najbardziej spektakularnym epizodem było obudzenie się w cudzym pokoju hotelowym, konkretnie – w czyjejś łazience, na wyjeździe na zawody narciarskie. Miałam wtedy może 12 lat. Sprawa jest rodzinna, bo moja mama zapytała mnie kiedyś w nocy, czy chciałabym być owcą, a innym razem nakryłam ją na chodzeniu po schodach w ciemnościach z moim starym różowym laptopem w rękach, a na pytanie, co tam trzyma, odparła bez wahania, że mięso.

2. Zawsze muszę zostawić coś na talerzu. To jak jakiś rodzaj natręctwa, choćby miał to być kawałek skórki chleba, musi zostać. Nigdy, przenigdy nie zostawiam pustego talerza, najczęściej wygląda jak pobojowisko. Ta zasada nie dotyczy jednak słodyczy – nie dość, że je kończę, to jeszcze nie cierpię się nimi dzielić, jak Joey z Przyjaciół. Zawsze, kiedy sobie coś kupuję, pytam współzakupowicza, czy też chce, zastrzegając przy tym, że jeśli odmówi, nie będzie mógł wyżerać mojego jedzenia. Nie robię tak na oficjalnych spotkaniach czy przy deserach w restauracji, ale w przypadku kupowanej do domu czekolady już jak najbardziej. I nie cierpię, kiedy się nastawię, że coś zjem, a potem się okaże, że tego nie ma – bo akurat skończyło się moje ulubione danie w restauracji, jednak nie miałam sera pleśniowego w lodówce, mój chłopak mi coś wyjadł albo kupił inny smak niż w szczegółowej instrukcji, której udzieliłam. Mam wtedy ochotę wybuchnąć płaczem i powstrzymują mnie ode tego jedynie resztki zdrowego rozsądku.

chrupek1s

typowy Chrupek, czyli ulubiona zabawa w fikołki – obowiązkowy punkt programu codziennie rano

3. Jestem totalnym emerytem. Nie przeklinam, znajomi się ze mnie czasem śmieją, bo naprawdę nie jestem w stanie powiedzieć żadnego brzydkiego słowa. Jak już sobie czasem jakieś pomyślę, jak jestem naprawdę, ale to naprawdę zła, to tylko po angielsku i też nie jakieś szczególnie hardkorowe. Nie lubię alkoholu – wszyscy zamawiają w barze piwo, ja zamawiam wodę albo herbatę. U mnie w domu w weekendy zwykle pije się wino do obiadu i nikt mi już nawet nie daje kieliszka. Zdarza mi się więc napić głównie przy jakichś hucznych okazjach i zwykle bardzo tego na drugi dzień żałuję – czasem umieram na ból głowy po jednym drinku. I nie ma takiej siły, która by mnie zmusiła do picia, jeśli nie mam na to ochoty – mam wrodzoną odporność na „ze mną się nie napijesz!?”. Może dlatego, że mam też najsłabszą głowę na świecie.

4. Mam pretensjonalnie odginający się mały palec w prawej ręce. Kiedy piję coś z filiżanki albo kubka, wyglądam jak Ciotka Paszczaka z Muminków. Kiedyś nawet oberwało mi się za to na blogu. Niestety palec odgina mi się też przy wszystkich innych czynnościach, na przykład przy pisaniu na klawiaturze, co na dłuższą metę jest średnio wygodne. Najgorzej jest przy pływaniu – po piętnastu minutach zaczyna odstawać, po godzinie mam go pod kątem dziewięćdziesięciu stopni do reszty ręki.

Przyczyna jest zupełnie prozaiczna – w podstawówce wybiłam sobie palec na wf-ie i dużo za wcześnie zdjęłam z niego usztywnienie, bo jechaliśmy na wycieczkę szkolną i nie chciałam nosić bandaża, jak jakiś lamus. To teraz mam.

5. Jeżeli już mowa o dziwnych cechach fizycznych, to mam też mleczne zęby. Nie wszystkie, ale kilka. Stałe nigdy mi nie wyrosły i niestety już nigdy nie wyrosną.

chrupek2s

6. Przez dobre dziesięć lat trenowałam narciarstwo. Całą podstawówkę i gimnazjum spędziłam na niemal codziennych treningach i niekończących się wyjazdach do Austrii czy Włoch. Teraz nie mogę w to uwierzyć, ale wtedy zdarzało mi się cieszyć, że mogę sobie pochodzić dwa tygodnie bez przerwy do szkoły.

Czasem mi się nie chciało, ale moja mama mówiła mi wtedy, że owszem, mogę zrezygnować, ale pod koniec sezonu. Pod koniec sezonu były świetne letnie obozy z nartami wodnymi, które uwielbiałam, więc odechciewało mi się rezygnacji… i tak mijał kolejny rok.

Zdarzało mi się wygrywać lokalne zawody i być w pierwszej szóstce w pucharze Polski, rozważałam nawet pójście do szkoły sportowej (teraz wydaje mi się to niewyobrażalne), ale w końcu sobie odpuściłam i poszłam do normalnego liceum (z czego bardzo się cieszę). Później zrobiłam jeszcze papiery instruktorskie i uczyłam dzieci, miałam też epizod z free ski, ale teraz nie ruszam nart z piwnicy, chyba że raz na trzy lata zachce mi się przez godzinę pojeździć w puchu albo ktoś, kogo bardzo lubię, poprosi mnie o lekcje. Wyjazd na narty za granicę to ostatnia rzecz, na którą wydałabym pieniądze. To dla mnie żadna przyjemność, wyjeździłam już chyba swój przydział na całe życie.

chrupek4s

 

7. Nie mam za grosz zmysłu orientacji, potrafię zgubić się w swojej rodzinnej wsi, która ma jakieś pięć ulic. To samo dotyczy mapy – w szkole dostawałam pałę za pałą z konturówek na geografii. W końcu opracowałam system liczenia państw od Węgier – dwa w prawo Mołdawia, dwa w lewo Szwajcaria i tak dalej. Sprawdza się do dziś, choć zdarza mi się zastanowić nad tym, czy Chiny na pewno są Chinami. Mapa nieeuropocentryczna kompletnie zbija mnie z tropu.

8. Fakt okolicznościowy, bo mamy dziś Dzień Św. Patryka – niedawno zapisałam się na taniec irlandzki i jestem absolutnie zachwycona. Macham nogami co sobotę i liczę na to, że kiedyś będę machać tak:

 

Oprócz tego od zawsze jestem koszmarnie nieelastyczna (na jodze i pilatesie zawsze, ale to zawsze jestem najgorsza), nie ruszają mnie myszy, węże, pająki czy robaki, ale boję się kur i gołębi, zawsze idę w prawo w sklepach odzieżowych i nie cierpię przebywać w tłumie.

Wasza kolej, dajcie się lepiej poznać! Get your freak on! Jakie są Wasze dziwaczne nawyki, czego ludzie o Was nie wiedzą albo co zawsze dziwi Waszych znajomych?

PS Jeśli wolicie poczytać o faktach z życia Chrupka (totalnie rozumiem!) znajdziecie je tutaj, a sporo dziwactw znajdziecie też w poście o wstydliwych przyjemnościach.

 

 

Dzięki za lekturę!

Jeśli nie chcesz przegapić moich nowych artykułów, odcinków podcastu czy książek, zostaw swój adres e-mail:

301 thoughts on “8 dziwnych faktów o mnie na 8. urodziny bloga”

    1. Wieszam pranie w porządku kolorystycznym, dlatego nie lubię gdy ktoś układa kompozycję na suszarce za mnie ;)

  1. Ja znowu mam tak, że na moim talerzu jedzenie nie może się dotykać. Mięso nie może dotykać sałatki, a sałatka ziemniaków. A i panicznie boję się sztruksu. Nie dotknę go. Mam w głowie takie coś, że jak go dotknę to usłyszę taki dżwięk jak drapanie o tablicę.

        1. To samo z żurkiem! Z jedzeniowych – nie lubię „mieszania jedzenia”. Szczególnie w przypadku wszelkiego rodzaju jogurtów. A jak widzę łączenie białego z czarnym w Monte to mnie krew zalewa. ;)

  2. Ja boje sie golebi i ksiezyca.. Nienawidze tez wychodzic z domu gdy jest ciemno.. Gdy jest pelnia zawsze gadam jakies glupoty przez sen.. Mam strasznie podzielna uwage. Kiedys strasznie sie balam psow, a od kiedy mam swojego kocham wszystkie :D. Mam swoja rutyne poranna i jesli zrobie cos niepokolei albo ktos mi przeszkodzi mam pozniej zly dzien..

    1. Też mam swoją poranną rutynę i jeśli ktoś lub coś mnie z niej wytrąci, potrafię np. zapomnieć umyć zęby!

  3. Mam dosłownie identycznie w kwestii słodyczy i zostawiania czegoś na talerzu :D chociaż z tym zdarza się dojeść, ale talerz wygląda zawsze jak po wojnie :P Co do tańca irlandzkiego to zawsze bardzo mnie fascynował, ale wiem, ze nie jestem typem tancerza :P

    1. Identycznie z jedzeniem robi mój mąż, co mnie irytuje. Jak kupuje słodycze, to mówi że jak chcę to mam sobie kupić, bo on zje całe, które sobie kupił. I czasami on kupuje sobie na zapas, a ja mu zjadam, bo jestem nałogowcem i on się potem wkurza, bo się nastawił. :)

  4. Lubię Cię bardziej :) „albo kupił inny smak niż w szczegółowej instrukcji, której udzieliłam” – kwintesencja mnie! Potrafię zrobić za to niezłą awanturę. Do dziś z mężem wspominamy mój szał, jak kupił… brzydkie marchewki i rzucałam nimi w niego :D

    Z dziwactw – obsesyjnie przywiązuję się do rzeczy i smaków i jeśli tego zabraknie czuję, że tracę „stabilizację”. Ostatnio dostałam potrójne uderzenie – w jednym czasie wycofali z produkcji mój ulubiony żel pod prysznic, kawę i krople do oczu.

    1. Przybijam Wam piątkę dziewczyny, bo znam ból zakupów niezrealizowanych według instrukcji :D Z podobnych dziwactw… kiedyś zrobiłam awanturę mojemu mężowi, bo… pomieszał mi jogurt grecki (ten bardzo gęsty) Jak tak można?! Przecież tego się nie miesza, tylko dodaje po łyżeczce i miesza dopiero w sałatce :D

    2. Oh, tak.. W ostatnim czasie pożegnałam ulubioną farbę do włosów, lakier astor (tylko ten jeden kolor:/), żel Dove ze śliwką…buu

    3. brzydkie marchewki… ha, ha, ha – umarłam ze śmiechu. wyobraziłam sobie mnie ciskającą marchewkami w mego mąża

  5. Mogę jeść tym samym widelcem i nożem, co bliska mi osoba, ale brzydzę się łyżką. Nawet z moim partnerem. Używany widelec – ok, łyżka – ohyda!

    1. A u mnie to zależy kto lizał – może być jakikolwiek sztuciec czy szklanka z której ktoś pił – jeśli nieodpowiednia osoba wcześniej użyła to koniecznie muszę umyć, w innych przypadkach zupełnie mi nie przeszkadza, że dana rzecz jeszcze przed chwilą miała innego użytkownika ;)

  6. Też gadam od rzeczy i bardzo się denerwuję, gdy ktoś mnie nie rozumie. Raz obudziłam się o 3 w nocy i chciałam przykryć kołdrą mojego konkubenta, ale w środku nocy bardzo ciężko wymówić słowo „kołdra”, więc mówiłam… „ciastko”. Biedny nie miał pojęcia o co mi chodzi, więc cała zła a niego nakrzyczałam. No bo jak można nie chcieć ciastka?!?!

    1. matkobosko, ja myślałam, że jestem jedyna taka spaczona. Z tym, że mnie nie paraliżuje, tylko mam totalny atak paniki za zakrywaniem głowy rękami, hiperwentylacją i barykadą w łazience (łącznie z zatykaniem szpary pod drzwiami ręcznikiem). Tak więc okna w domu nie otwieram i już.

    2. Mam jeszcze dziwniej: ciem się boję i brzydzę, motyle uwielbiam. Ciekawą minę miał pan przed wejściem do pawilonu motylarni w Londynie, kiedy go spytałam, czy w środku są też ćmy – bo to te same zwierzęta przecież…

      Ogólnie nie przepadam za zwierzętami, które mają więcej niż 4 nogi, a jeśli dodatkowo latają w ten idiotyczny, nieskoordynowany sposób, jak ćmy czy chrabąszcze… Yyych.

  7. Wszelkie dzwieki jak mlaskanie, stukanie, gwizdanie i świszczenie doprowadzają mnie do szału…takiego, że mam ochotę przywalić. Nie potrafię skupić się w ciszy dla tego nigdy nie uczyłam się w bibliotece. Na talerzu mięso zawsze muszę mieć z prawej strony więc przed jedzeniem kręcę talerzem ;) panicznie boję się morza nocą niby ta sama woda i miejsce co w ciągu dnia ale nie ma siły, która zmusi mnie żeby do niej wejść.

    1. oj, też to mam z dźwiękami (mlaskanie, przełykanie, pisanie na klawiaturze, dźwięk nalewania wina do kieliszka, … masa tego jest) podobno nazywa sie to mizofonia, polecam poczytać artykuły w internecie, mi całkiem niezłe wyjaśniły skąd sie ta irytacja bierze i czemu to sprawia taki hmmm jakby ból od środka… a i mój chłopak troszkę bardziej zaczął to rozumieć ;)

      1. A to ciekawe :) muszę poczytać. Mój mąż niestety nadal, po 4 latach potrafi nagle bez powodu zacząć gwizdać a ja staram się nie zmienić w psychopatyczną morderczynię ;)

      2. Dla mnie tak samo dźwięki przeżuwania, mlaskania, mówienia ze śliną w ustach doprowadza mnie do szału. Albo jak ktoś nade mną stoi i oddycha, wtedy mój mózg wykręca się na drugą stronę. Natomiast przed jedzeniem zawsze wszystko muszę sobie najpierw pokroić i dopiero wtedy mogę zacząć jeść, niestety przez to zaczynam ostatnia i ostatnia odchodzę od stołu.

        1. Ooo tak, nie cierpię więc przebywania blisko innych w komunikacji miejskiej, w ogóle w podróży – ludzie często coś podjadają, żują gumę, skręca mnie nawet jak to piszę:D

    2. Widzisz, ty przynajmniej wiesz po której stronie ma być mięso. Mi zdarza się kręcić talerzem i wszystko na nim przesuwać bo „coś jest nie tak tylko nie wiem co”
      Swoją drogą, wydaje mi się, że z jakichś przyczyn mięso właśnie na tej prawe stronie być powinno (savoir vivre?).

      1. 1. Jedzenie na talerzu musi być dobrze ułożone. Ja też kręcę talerzem, szczególnie kiedy jedzenie nakładał mój narzeczony, jakkolwiek by nie obrócić, to układ jest zły. Zgadzam się z tym, co pisała Izuch, że mięso musi być po prawej :D
        2. Zawsze przed snem dziwnie ugniatam poduszkę, nie potrafię zasnąć na normalnie leżącej prosto poduszce, a jak już zasnę to masakruję łóżko, podobno ciągle odwracam kołdrę w poprzek i zagarniam całą dla siebie, rozkopuję wszystkie warstwy, które mam pod tyłkiem, potrafię obudzić się przykryta prześcieradłem i z poduszką na podłodze. Śpię bardzo mocno i zawsze dziwi mnie jak mogłam doprowadzić łóżko do takiego stanu.
        3. Maksymalnie napełniam kubki, tak, że się prawie wylewa i dopijam do końca, a mój narzeczony robi odwrotnie, i kiedy robi mi herbatę, pytam „dlaczego nalałeś mi pół kubka? :( Albo ciągle go pytam: „Będziesz to jeszcze pić”? I kiedy odpowiedź brzmi „nie”, to dopijam sama :D
        4. Przeglądam czasopisma od końca.
        5. Źle trzymam długopis i sztućce, przez co mam krzywy palec serdeczny.
        6. Chleb smaruję masłem zawsze z tej strony, gdzie powierzchnia smarowania jest mniejsza.
        7. Ściszam muzykę i telewizję tak, że inni ledwie słyszą co drugie słowo, a dla mnie jest ok.
        8. Boję się dźwigów budowlanych, żurawi itp., bo, jako dziecko wyobrażałam sobie, że są to wielkie straszne dinozaury i mi zostało ;)
        9. Kucam albo siadam pod prysznicem i tak się myję.

      2. Hmm… to ja jestem jakimś mięsnym lewusem, ale u mnie mięso trafia na lewą stronę talerza, na prawej bardziej od góry są ziemniaki lub ryż, niżej surówka.

  8. ja nie dopijam. Dotyczy tylko kawy i herbaty. Na dnie filiżanki zawsze musi zostać odrobina napoju. Mojego męża doprowadza to do szału, zawsze musi mnie pytać przed sprzątnięciem ze stołu: będziesz to jeszcze pić?!

    1. U mnie dokładnie odwrotnie! Mój mąż zawsze musi coś zostawić w kubku. Zawsze muszę się zapytać, czy będzie to jeszcze pił. Ale najgorsze, kiedy się zapomnę i wkładam taką szklankę do zmywarki…i chlup ten cały napój na meble, podłogę…Eh :)

    2. Mam to samo – i ABSOLUTNIE ! nie wolno tego wylac tylko odłozyć – jeśli nie dopijam bo UWIELBIAM dopijać później.

    3. Mój narzeczony tak ma z piwem, zawsze zostawia na dnie butelki lub puszki. Już teraz wiem, że jego puszek się nie zgniata…

      Mnie też się zdarza gadać w nocy, zwłaszcza jeśli tuż przed zaśnięciem z kimś rozmawiam. Bardziej pamiętne teksty to np. filozoficzne stwierdzenie, że „znowu wszystkie domu malują na żółto” i że „w RMF-ie nie dają hamburgerów”. Sprawa z hamburgerami niesprawdzona.

  9. Też mam mleczaka! Ale tylko jednego – na prześwietleniu w gimnazjum okazało się, że stała dolna 3 rośnie… w dół (do środka szczęki), w dodatku mam nadprogramowy ząb, który rośnie w poprzek. Skończyło się na brutalnym dłutowaniu w szczęce – FUJ.

  10. Ja nie dopijam kawy. Nigdy. Może być najpyszniejsza na świecie, ale i tak część wyleję do zlewu/zostawię w kubku. Nie wiem czemu.

  11. Ja mam dziwactwo związane z naczyniami z których piję herbatę. Kiedyś piłam tylko ze szklanek i tylko z tych ciemnego nietłukącego się szkła. Tylko z takich mi smakowała. Później była faza na filiżankę. Obecnie najbardziej lubię pić z kubków o cienkich rantach i koniecznie musi być nalane wody do odpowiedniej wysokości inaczej mi nie smakuje. Wielu znajomych patrzy na mnie jak na wariata, no ale trudno ;)

    1. ja za to nie wypiję herbaty z kubka, który nie jest w środku biały. wszystkie te malowane na różne kolory, nie daj Boże ciemne! (jak można pić w ciemnego w środku kubka?!) odpadają ;-) no chyba, że jeszcze kubek jest szklany, to akceptuję :D

    2. he, he znam te kwestie:) też miałam różne ulubione naczynia do picia herbaty, a jak ktoś mi ją zalewa, to często proszę aby było do wysokości 7/8, a poza tym wszytko ze mną w porządku:)

  12. Ja zawsze liczę schody, które pokonuję, i znam na pamięć ich ilość w każdym miejscu, w którym bywam; co więcej, wchodzić na nie zawsze muszę najpierw lewą nogą….

    1. Ja też liczę schody i pamiętam ile ich jest! Robię to totalnie automatycznie.
      A z doborem nogi mam inną fazę – wstaję prawą z łóżka. Chyba to przysłowie mnie tak uwarunkowało.

  13. Mieszkam teraz z dwoma Francuzami i wszystko, co robię, wzbudza w nich szok kulturowy, od gotowania kawy po turecku po chodzenia na piechotę na uczelnię (bo to tylko trzy kilometry, w dodatku z górki). W życiu bym nie pomyślała, że jestem takim dziwadłem! :D

  14. O matko, w koncu ktos z tez zostawia zawsze cos na talerzu <3 Mojego Meza doprowadza to do szalu ale to silniejsze! A co najlepsze, od dwoch miesiecy mamy szczeniaka i robi dokladnie to samo… Zawsze zostawia w misce chociaz 1, 2 chrupki (ha, ha;) karmy :D
    Punkt 3 i 4 u mnie tez bardzo podobne:)
    Asiu, pamietam jak dawno temu mialam taki nawyk zapisywania zdjec stylizacji, ktore mi sie spodobaly i na ktorych chcialam sie wzorowac… Przyznam sie po cichu, ze nadal mam na dysku kilka Twoich zdjec z poczatkow blogowania ;)
    A fakt o mnie? Spie z otwartymi oczami. Wygladam jak zombie, ale to na przyklad nie przeszkadzalo kolezankom na wycieczkach szkolnych ze mna rozmawiac w srodku nocy… A wlasciwie prowadzic monologow, bo ja sobie smacznie spalam ;)

    1. O matko poważnie śpisz z otwartymi oczami???? To tak można???? Nie wysychają Ci oczy?? Bałabym się z Tobą spać w jednym pokoju :))

  15. „Ciotka paszczaka z muminków” padłam ze śmiechu:D Muminki ulubiona bajka mimo,że mam dziś 27 lat:) Jednego nie rozumiem jak możesz mieć mleczne zęby? Przecież to jest nierealne!

  16. O rany, mam dokładnie to samo z lunatykowaniem :D! U mnie w rodzinie już od dawien dawna krąży „zabawna” anegdotka o tym, jak to kiedyś jak byłam gdzieś w gimnazjum, schowałam sobie sama kołdrę przez sen, a potem obudziłam się bez kołdry i poszlam do mamy „bo ktoś mi ukradł kołdrę” i spędziłyśmy dobrą godzinę na przeszukiwaniu w nocy całego domu, aby pod koniec znaleźć kołdrę w koszu na pranie. Mój narzeczony bardzo często rano mi opowiada co ja tego nie wygadywalam przez sen :D na początku bardzo go to szokowało, ale już się przyzwyczaił i nawet się już nie budzi :D
    Kiedyś także w gimnazjum, jak miałam dużo stresu, to wstawałam półprzytomna w nocy i wydawało mi sie ze juz trzeba isc do szkoly, wiec sie zaczynalam szykowac, myc ubierac itd. trwało to za kazdym razem do momentu az moj tato nie budzil się od hałasu i nie przychodzil mi powiedzieć że jest środek nocy. Co ciekawe za kazdym razem jak tak wstawalam to patrzylam ktora godzina i zawsze, ale to zawsze bylam pewna ze juz 6 albo 7 :D

  17. Ja zawsze zaslaniam okno przed zapaleniem swiatla, nigdy na odwrot, inaczej panikuje. I zawsze mam dziwaczne sny, a juz szczegolnie w czasie pelni, np wczoraj snilo mi sie ze mialam udomowionego wegorza, ktory wszystkich kasal po lydkach, a jak podrzucilam go wspollokatorom to musialam uciekac gdzie pieprz rosnie, az sie obudzilam :D

  18. Gratulacje z powodu osmych urodzin bloga :)

    Mam kilka dziwactw i w ogole troche neurotyczna osobowosc. Nie zasne bez zatyczek do uszu, a jesli w nocy wypadna to sie budze. Nigdy nie dotykam niczego w komunikacji publicznej, przewaznie stoje i opanowalam do perfekcji bujanie sie jak na resorach w kolanach podczas jazdy metrem. Pamietam znaki zodiaku (prawie) wszystkich ludzi , ktorych poznalam w zyciu – nawet gdy zapominam ich imiona. Obrzydzaja mnie wlosy w jedzeniu, nawet moje wlasne.
    Ciekawie tak poczytac o dziwactwach innych, czuje sie mniej osobliwie ;)

  19. Ojej! A mnie denerwuje jak ktoś zostawi coś na talerzu, chociaż nie okruszek… Ale jak ktoś do mnie przychodzi i pytam, ile nałożyć, a później połowę zostawia… (Właściwie to chodzi mi o jedną, konkretną osobę :P) to szału dostaję!
    A co do alkoholu, to mam podobnie. Tylko że w drugą stronę – mam mocną głowę, alkohol kompletnie na mnie nie działa, nie rozluźnia, nie pobudza… Mogę pić, pić i nic. W związku z tym nie piję prawie wcale, bo tego nie potrzebuję, by się dobrze bawić. Jedyne co to lubię dobre wino czasem, ale to tylko dla smaku. Na co dzień jestem herbatoholiczką! ;)

  20. Niech nam żyje blog i sto lat! :)
    z tym nastawieniem się na coś do jedzenia i wkurzaniem się, że tego nie ma albo ktoś wyjadł, to identycznie ma mój chłopak. i wiecznie się denerwuje, bo on idzie na zakupy, ja nie zgłaszam żadnych życzeń, a potem jak przynosi dobre rzeczy kupione dla siebie to nagle nabieram na nie ochoty :D

    ja ponoć trzymam długopisy i sztućce w zły sposób, przekładam jakiś dodatkowy palec, dopiero w wieku kilkunastu lat moja mama zwróciła na to uwagę i już nikomu nie udało się mnie przestawić – to tak mi się skojarzyło z „ciotką Paszczaka” :D

    1. Też źle trzymam długopis i sztućce, ale jak rodzice to zauważyli to już nie dało się tego zmienić. Dobrze, że piszę zdecydowanie więcej na komuterze niż ręcznie, bo zawsze mnie bardzo palce bolały, jak dużo pisałam.

  21. Gratuluję rocznicy i życzę kolejnych :).
    Ja jak piję herbatę,kawę czy napój nigdy nie dopijam do końca,zawsze zostawiam łyk lub dwa.
    Poza tym zawsze przed przeczytaniem książki zaznaczam gdzie jest połowa.Nie wiem dlaczego.
    Łączy nas to,że nie używam przekleństw i prawie nie piję alkoholu (piję kilka razy w roku,w tym roku jeszcze nie piłam).

  22. Ja z kolei mówię do siebie i nawet czasem sobie odpowiadam. Często obserwuję ludzi i bawię się w wybieranie z nich jednej rzeczy, którą chciałabym mieć: może to być torebka, kolor włosów, kształt paznokci, cokolwiek. Mam też dziwne natręctwo dotyczące tablic przy przystankach, na których wyświetlają się tramwaje. Kiedy jakiś nadjeżdża, migają takie strzałki, czasem zdarzają się dwie naraz (jak jadą naraz dwa tramwaje) i ja wtedy się cieszę i myślę ,,to będzie dobry dzień”. I za każdym razem nawet jak mijam jakiś przystanek to gapię się na te głupie wyświetlacze. Nie pytajcie skąd się to wzięło, sama nie mam pojęcia.

  23. Będąc w tłumie włączam opcję „Mały Sportowy Samochodzik” – tekst mojego męża – i jak najprędzej staram się z tego tłumu uciec. Do pełnoletności uwielbiałam burze i chciałam je koniecznie oglądać z balkonu, a od czasów studiów panicznie się ich boję, zamykam wszystkie okna, odłączam kable itp. Kiedy raz zdarzyło mi się podczas nawałnicy w Warszawie zostawić uchylone okno w nocy, leżałam przykryta kołdrą po nos jak sparaliżowana, bo bałam się że jeśli tylko się spod niej wychylę, porazi mnie błyskawica. Uratował mnie współlokator, którego ściągnęłam do pomocy z jego drogi do toalety… Maniakalnie myję i dezynfekuję dłonie, choć skóra dłoni woła o pomstę do nieba, albo raczej pomoc z nieba, bo kremy nie działają. Ale to chyba przez zawód lekarza. Często jestem też proszona o powtórzenie tego, co powiedziałam, bo ponoć cicho mówię. Mi się jednak wciąż wydaje, że mówię zbyt głośno, dlatego… nic z tym nie zmieniam. A! No i jeszcze jedna moja ksywka „Najwolniejszy Człowiek Świata” – to znowu mój mąż, kiedy mam gdzieś razem wyjść… ;-)

    1. Strasznie, ale to strasznie mnie konsternują i irytują ludzie, którzy ciągle mówią za cicho, nawet jak się ich prosi żeby mówili głośniej! :)

  24. Nr 2 mam tak samo. Plus jedzenie nie może się dotykać lub musi być jakoś specjalnie ułożone.
    Podobnie jak Ty jestem też totalnie nie rozciągnięta – zawsze miałam z tego 3 z wfu ;)

    Za to narty kocham stale (pozdrawiam z doliny Stubai ;)) chociaż powoli dochodzę do wniosku, że mi szkoda kasy na Alpy i chyba zacznę jeździć bliżej Polski.

  25. Jak chodziłam do podstawówki to podczas sprawdzianów musiałam mieć ustawione długopisy i ołówki w kolejności od największego do najmniejszego :) taki dziwny fakt o mnie :)

  26. A ja zawsze robie sobie kawe/herbate/inne napoje z tzw. meniskiem wypukłym. Nie lubie miec za mało :) co wiecej, robie tak tez innym. Moj mąż tego nie znosi bo sie zawsze rozlewa :P

    1. O ja też tak mam :) Jak mi ktoś wleje za mało to mam poczucie jakby mi żałowano ;) I mam to chyba po swoim tacie ;)

  27. Pewnie mam wiele dziwactw, ale takie najdziwniejsze to takie, że: kupuję pastę do zębów tylko jednej konkretnej firmy – żadne inne mi nie smakują; denerwują mnie niesamowicie uliczni grajkowie, którzy uprzykrzają mi życie rzępoląc cały dzień jedną melodię – w głowie wymyślam kreatywne sposoby jakby się ich pozbyć.

    1. Z pasta mam tak samo ale nie z powodu smaku a tego ze innym koncernom wierze mniej… Chociaz pewnie wszystkie sa takie same…. Mam tez tak samo z grajkami ulicznymi, szczegolnie jednym ktory gram w kazda niedziele na ulicy kolo mojego domu, i zawsze gra smutne melodie mimo ze jest cala niedziela. To porpstu tak potrafi mi popsuc humor… Poza tym lubie tylko jeden kubek w kolorze mietowym z ktorego pije cieple napoje w domu (czasem ide na ustepstwa i moge wypic w bialym). Wode pije tylko z butelki albo z duzych szklanek bo inaczej mi nie smakuje.

  28. 8 lat! Gratulacje :) Bardzo sympatyczny wpis, po ciężkim dniu uśmiechnęło mi się :) Z dziwactw własnych: jeżeli ubieram sznurowane buty, prawy but MUSI być zawiązany mocniej od lewego. Gdy byłam mała, moja mama dostawała szału – lewy but mi kłapał, a w prawym urywała się non stop sznurówka od zaciskania. O dziwo w butach zapinanych na zamek różnica w „luzie” mnie nie obchodziła ;)

  29. Ja mam obłęd sprzątania. Zawsze przed większym gotowaniem (czytaj: więcej niż robienie herbaty) muszę przetrzeć blaty i przygotować sobie „miejsce pracy”, podobnie w pokoju z biurkiem – kurz i nieład nie przejdą, w skrajnych sytuacjach zdarza mi się porządkować kilka razy dziennie :D

    Mam też dokładnie tak samo z orientacją w terenie. Miło usłyszeć, że ktoś na świecie ma z tym taki sam problem jak ja! ;) Z map w liceum też byłam słaba i także opracowałam sobie system nauki na pamięć, a teraz w życiu codziennym gubię się nawet używając google maps – patrzę na mapę na której jest zaznaczone gdzie jestem, a ja mimo to niezbyt wiem, gdzie jestem. ;-) Co zabawne – w ogóle nie radzę sobie tylko jako pieszy, bo w samochodzie (zarówno jako kierowca i pasażer) nie mam żadnego problemu.

    I uwielbiam zaczynać od deseru. Nawet nie z łakomstwa czy jakichś ideologii, ot, po prostu lepiej się czuję, kiedy jem słodycze na początku.

  30. Ale fajny temat. Czytając komentarze czuję, że nie jestem sama. To miłe. ;) Na przykład nie zasnę pod zbyt ciężkim przykryciem (chodzi o wagę). I mam lęk przed tym, że gdzieś pójdę i nie wytrzymam tam z gorąca. A jak byłam mała, to bałam się traktorów, i na wakacjach na wsi, jak jechał traktor, to się chowałam na ganku z drugiej strony domu. I jeszcze nie zjem pomidora ze skórką, jak jest nieobrany, to potrafię się zawziąć i obierać nożem po kawałku. I dopiero talerz wygląda jak po przejściu frontu. Pozdrawiam.

    1. A, i jeszcze. W dużych budynkach publicznych (typu sale koncertowe) nienawidzę siedzieć pod czymś, co jest zawieszone na suficie, np. głośnik, reflektor. Zawsze się boję, że spadnie. A już najgorsze są takie wielkie kryształowe żyrandole. A mój jamnik dawno, dawno temu, bał się przechodzić po tych ażurowych kratkach, które są na wejściu do metra. Wszystkie psy tak mają?

      1. Chrupek też nie przepada, bo mu łapki wpadają, ale w porównaniu z moim poprzednim psem, który był królem dziwactw, wypada naprawdę blado. Polar panicznie bał się reklamówek, nie zjadł z miski, jeśli stała 5 cm dalej, niż zwykle i nie wchodził do pomieszczeń, w których było coś nowego – czyli na przykład nie przeszedł przez przedpokój i nie wyszedł do ogrodu, jeśli w przedpokoju stała para butów – musiały być schowane:)

    2. Też to lubię, że człowiek może się tak podnieść na duchu i poczuć, że jest nas więcej:) I ktoś z moich znajomych (nie mogę sobie przypomnieć kto) opowiadał mi kiedyś o dokładnie takiej samej pomidorowej obsesji, może kiedyś na siebie traficie:)

    3. tez obieram pomidory ze skorki, a jak nie chce robic sobie siary przy ludziach, to po prostu rezygnuje z pomidora , choc uwielbiam ;)

    4. A ja mam na odwrót z kołdrą. Muszę czuć jej ciężar i w ogóle muszę być czymś przykryta, nawet gdy jest gorąco to nie zasnę jeśli nie czuję chociażby prześcieradła. To samo dotyczy piżam, muszę być otulona materiałem więc spanie na golasa (mimo że jest podobno bardzo zdrowe) zupełnie odpada.

  31. Jak przeczytałam mamie o palcu, mapie i chodzeniu w sklepie tylko w prawo, mogłabym stwierdzić, że się prawie posikała ze śmiechu :D

    Może to mało spektakularne, ale moich znajomych niezmiennie zadziwia fakt, że piję herbatę „pół na pół”. Każdy pyta „pół na pół z czym?” a u mnie w domu to oczywiste – pół kubka gorącej wody, drugie pół – zimnej. Herbatka od razu do picia :) Piję także wrzątek!
    Poza tym nie zasnę bez poduszki pod nogami, a podczas mycia zębów prowadzę w głowie dyskusje z samą sobą lub monologi, a czasem układam piosenki :P jeśli jedną nogą stanę na łączeniu płytek – druga musi zrobić to samo, żeby obie stopy to poczuły. Coś czuję, że moja siostra miałaby tu duże pole do popisu :D

  32. Nie znoszę pić herbaty albo kawy z kubków z kolorowym wnętrzem, ma być albo białe albo w ogóle przezroczyste i koniec:)
    Poza tym nie potrafię wypić soku z kubka z przyjemnością, MUSI być nalany do szklanki.
    Mam dreszcze, kiedy przyglądam się hybrydowym/żelowym (?) paznokciom koleżanek w pracy, sam fakt WYOBRAŻANIA sobie, że płytka ich paznokcia była piłowana sprawia, że zbiera mi się na wymioty.
    Nie znoszę spać w czyjejś pościeli i nie znoszę, kiedy ktoś obcy śpi/leży w mojej. Pewnego dnia, kiedy wróciłam po weekendzie w domu na studia okazało się, że w mojej pościeli spała siostra mojej wspólokatorki, od tego czasu nie potrafię z przyjemnością spać w tej pościeli (wieeeeele razy pranej) i naprawdę nie znoszę tej dziewczyny, która w niej spała…. Jasne, że gdyby poprosiła, przygotowałabym jej czysty komplet i nie byłoby problemu, ale to coś zupełnie innego;)
    Nie cierpię ogromnych ilości jedzenia, kiedy widzę wielkie zapasy czegoś świeżego w lodówce (sera, szynki, kiełbasy itp.), to naprawdę odechciewa mi się jeść, choćbym nie wiem jaki apetyt miała wcześniej.
    I pomyśleć, że mam 26 lat, a to się pogłębia zamiast wygaszać;)

  33. I trzymam szczoteczkę do zębów jak smyczek! Nawyk od nauki gry na skrzypcach z początków podstawówki, nie gram już od lat, ale szczoteczkę nadal trzymam tak samo :D

  34. Ja jak chcę przejść przez ulicę na pasach zawsze najpierw robię krok prawą nogą w tył, i się nią jakby odpycham i łatwiej mi ruszyć. Panicznie boję się wilków i …..koników polnych, nawet nie wiem których bardziej! :P I nigdy, przenigdy nie zjem żadnego owocu czy warzywa, jeśli po umyciu nie wytrę do sucha rąk i tego co ma być zjedzone. :)

  35. wstega_moebiusa

    Asia, a gdzie w Wawie taniec irlandzki? Bo ja też bardzo chciałam, w Krk była super szkoła, a potem mnie wywiało…

  36. Ale się uśmiałam przy pierwszym punkcie. :D może dlatego, że sama też gadam przez sen… Jak ktoś mi potem o tym opowiada, to mam ochotę zapaść się pod ziemię ;)

  37. Potwornie brzydzą mnie ludzkie stopy, za nic nie jestem w stanie ich dotknąć, wącham każdą książkę którą kupię lub wypożyczę w bibliotece, kilkakrotnie sprawdzam czy zamknęłam drzwi albo wyłączyłam żelazko, gadając przy tym do siebie aby potwierdzić sobie, że naprawdę to zrobiłam. A i zdarza się, że też gadam albo co gorsza, śmieję się przez sen;)

    1. Mam to samo z drzwiami :D Ja niestety za kazdym razem tak mam, ze zamykam i za 2 sekundy nie pamietam czy zamykalam, bo nie myslalam o zamykaniu kiedy je zamykalam, wiec zawsze sie cofam i sprawdzam czy są zamknięte. To samo w samochodzie :P

  38. Oprócz całego arsenału mniejszych i większych dziwactw boję się kilku nietypowych rzeczy. Boję się ryb – gdy byłam mała nie chciałam wchodzić do zbiorników wodnych bo bałam się, że ryby mnie pogryzą. Fobia urosła do jeszcze większych rozmiarów gdy kilka lat temu w Tesco w okresie przedświątecznym z akwarium wyskoczył na mnie karp. Zdążyłam odskoczyć, więc tylko ochlapał mnie wodą, ale utwierdziło mnie to w przekonaniu, że ryby to zamaskowani zabójcy.
    O ile ryb boję się tylko gdy żyją i są niedaleko, to panicznie boję się sów. Nie ważne, czy na zdjęciach, czy w zoo, czy w lesie. Było to tym bardziej kłopotliwe, że miałam mały epizod w życiu i studiowałam biologię. Prezentację o ptakach mówiłam z przymkniętymi oczami. A strach się wziął z opowieści pewnego misjonarza o tym, jak szatan nękał ludzi przez sowy. Byłam mała i strachliwa :)

    1. Wow, ale będzie co opowiadać wnukom – w końcu ile osób zostaje zaatakowanych przez karpia w Tesco?;) PS Jestem w szoku, że się jeszcze sprzedaje żywe karpie i to nie z samochodu na bazarku, tylko w Tesco!

      1. Nie wiem czy jeszcze się sprzedaje karpie w Tesco, ale trzy lata taki proceder miał miejsce. :/
        Ale później czytałam trochę na ten temat i podobno karpie czasem tak mają „spływają”

      2. Niestety, w większości marketów w grudniu pojawiają się baseniki. Ale nie sprzedaje się żywych, sprzedawca zabija na bieżąco… Nie wiem, co gorsze, bo te ryby naprawdę nie są żywe w takich warunkach. Blogerzy mogliby zrobić akcję na ten temat!

  39. wstega_moebiusa

    Aha! I jeszcze do niedawna panicznie bałam sie, jak ktoś koło mnie myl zeby… Albo że sama siebie popluje pasta :P

  40. Ja śpię w stoperach od kilku lat. Każdej nocy, nawet gdy jest perfekcyjnie cicho. I w dzikich ilościach jem suszone pomidory – dodaję je do makaronu, do kanapek, do sosów i wciąż ani trochę mi się nie nudzą.

  41. Też boję się kur a w szczególności kogutów. Jak coś robię, na moim biurku wszystko musi leżeć równolegle lub prostopadle do mnie, nigdy po skosie. Kiedy ktoś „wyrwie” mnie ze snu, mogę z nim normalnie rozmawiać, ale potem nawet tego nie pamiętam. Poza tym nie lubię jak zupa zalewa mi ziemniaki i jestem mistrzem kuchennej improwizacji. Z geografii… no cóż, ostatnio koleżanka dziwiła się, dlaczego nie wiem jaką krainą geograficzną są Mazury a ja nawet stron świata uczyłam się „na pamięć”. Ale ciiiii… ;)

    1. A i jeszcze czesto przy dużych uroczystościach słabnę w kościele, kiedy niczego się nie opieram a wokół jest dużo ludzi. Bez względu na temperaturę :)

  42. Nie lubie jak ktos brzydko nabiera maslo,zostawiajac w nim dziury i ogolny balagan. To samo dotyczy wszystkich serkow kanapkowych itp. Przed uzyciem musze wtedy wyrownac i dopiero wtedy sobie nalozyc.
    Znam daty urodzin znajomych bliskich i dalszych (mysle,ze wiekszosci)-zapisuje sie automatycznie w mojej pamieci. Moglabym byc facebookowa przypominarka urodzinowa.

  43. Jeszcze dwa lata temu też miałam jednego mleczaka – piątkę. Niestety zrobił się stan zapalny i trzeba było usunąć. Ale najpierw była obawa, że wszystkie mleczne piątki zostaną. Trzy wypadły, wyrosły stałe, a ostała się tylko jedna

  44. Też mam mleczaki – jeszcze cztery piątki i też mi niestety nie urosną stałe… dobrze wiedzieć, że nie tylko ja tak mam!

  45. Ja się boję kratek ściekowych. Zawsze boję się że wpadnę i omijam je szerokim łukiem. Ba jako niania idąc z małą tak ją kierowałam byle przez nią nie przeszła. Uwielbiam huśtawki i mogłabym godzinami się na nich bujac. Boję się wchodzić do pomieszczeń pełnych ludzi i nowych miejsc jak praca. Nienawidzę szpitala – trauma było zostanie po porodzie w nim aż tydzień. Ze stresu codziennie płakałam, a dwa tygodnie przed porodem nie chciałam rodzic. Uwielbiam poprawki bo zawsze wiem co mnie czeka i jest mi łatwiej się uczyć. Nigdy nie umylam toalety i wymiotowac mi się chce jak mam to robić dlatego robi to mąż :D nie potrafię też wymiotowac w obcych miejscach do tego stopnia ze w ciąży potrafiłam się powstrzymać. Jak śpię to albo stopy albo pupa musi mi wystawac spod kołdry. Co ciekawe moja mama i syn też tak mają :) nie czesze włosów i gdy nie muszę to myje je raz w tygodniu. Jak z kimś rozmawiam to zupełnie nieświadomie przechwycam jego charakterystyczne odzywki – podobno to psychologiczny myk że dostosowujemy się do rozmówcy ale drażni to mojego męża który później mi mówi że dziwnie się do niego odzywam – zazwyczaj dwa trzy dni mi zajmuje powrót do moich odzywek. Pamiętam bardzo szczegółowo sny i czasem mówię przez sen. Hmmm więcej sobie nie przypominam ale jak patrzę na tą listę to wydaje mi się mega długa Haha :D a no i nadużywam zwrotu „Haha, eh, hah” i coraz częściej się na tym łapie. Dobrze ze nie jestem sama w moich dziwactwach!

  46. Widzę wyrazy kolorami. W mojej głowie każda litera i cyfra ma swoją barwę, co często pomaga mi zapamiętywać np. daty czy nowe słowa w obcym języku. Zawsze tak miałam, ale dopiero niedawno dowiedziałam się, że to zjawisko to synestezja i nie jestem taka wyjątkowa, jak sądziłam.
    Również nie lubię się dzielić jedzeniem, a w szczególności słodyczami i gdy ktoś z domowników pyta czy mam jakąś czekoladę (a zawsze mam), zdarza mi się skłamać.
    Bardzo nie lubię gdy ktoś niechlujnie otwiera opakowania z jedzeniem i np. rozrywa papierek od batona zamiast otworzyć go w miejscu zgrzewu
    Choć od wielu lat ćwiczę siłowo i nawet trener ciągle mówi mi, że wymiatam, nie potrafię zrobić porządnej, klasycznej pompki :(
    Mam awersję do zup. Na samo hasło mam ciarki i jak jestem u kogoś na obiedzie, modlę się, żeby nie było zupy. W życiu nie jadłam pomidorowej czy barszczu. Dopuszczam tylko zupy-kremy, ale też w ostateczności i zwykle zjadam tylko trochę, aby nie robić komuś przykrości.
    Również nie lubię alkoholu. Raz na jakiś czas wyskoczę ze znajomymi na piwo i ZAWSZE następnego dnia ponoszę konsekwencje tego czynu. Najgorzej czuję sie po winie i nawet 2-3 małe lampki sprawiają, że kręci mi się w głowie i asekuracyjnie kładę się spać z miską koło łóżka…

  47. Jaaaak miło, że ktoś tak jak ja nie ma zmysłu orientacji i wszędzie potrafi się zgubić. Gdy ruszam z facetem na dłuższy wyjazd i na przykład nawigacja pada albo mam coś z niej odczytać – robię się blada i kompletnie nie wiem, co robić. A jak podaje mi mapę i każe powiedzieć, gdzie mamy skręcić… O ludzie. Patrzę na niego jak na kosmitę, na mapę zresztą też :-)
    Ja nie cierpię, jak na ubraniu mam jakieś włosy. Potrafię w łazience oglądać dokładnie swoje plecy i sprawdzać, czy przypadkiem na swetrze czy marynarce nie ma włosa. Wszystkim bliskim zdejmuję je z ubrań. Powstrzymuję się w autobusie ;) Dziwne natręctwo. Ostatnio trochę przycichło.
    A co do zostawiania – ja z kolei nie potrafię dopić do końca praktycznie żadnego napoju. Zawsze muszę zostawić coś na dnie. Szczególnie tyczy się to kawy, piwa i wszystkich rozpuszczanych w wodzie leków.

    Pozdrawiam :)

    1. Patrycja Maria

      świetny post ,jak i cały Twój blog.
      Podziwiam,że nie boisz się pająków ,ja niestety miałam z nimi kilka nie fajnych sytuacjico skończyło się atakiem paniki i problemami z oddychaniem . Boję się je zabijać ,zawsze ktoś musi to zrobić za mnie,potem panicznie rozglądam się po pokoju bo boję się, że przyjdą inne się zemścić ;c Nie odwiedzę nikogo ,kto hoduje pająki.
      Nie mam orientacji w terenie ,potrafię zgubić się 3 ulice dalej od mojego mieszkania.
      Gapię się na ludzi w środkach komunikacji-wygląda to tak,że wybieram „ofiarę ” i się w nią wpatruję ,znajomi kórzy są tego świadkami muszę mnie upominać.
      W życiu nie napiję się ciepłego mleka,od samego zapachu chce mi się wymiotować.
      Do większości potraw dosypuję chilli : )

      1. Patrycja Maria

        * dodałam chyba w złym polu (odpowiedz na komentarz),miało być do glównego posta/przepraszam za błąd.
        Pozdrawiam.

    2. A ja mam w głowie kompas i świetną orientacje w terenie. Przed wyjazdem w jakieś miejsce patrze na mape, sprawdzam gdzie są potrzebne miejsca, miejsca które chce zobaczyć i świetne sobie radze. Lubię chodzić tak bez celu, „zgubić się” jak mowimy z moim chłopakiem, odkryć coś ciekawego co nei było na liscie rzeczy do zobaczennia. Zawsze mam mape przy sobie i kiedy już pochodzę troche po mieście to nabywam niezłej pewności siebie. Po Rzymie, Paryzu i barcelonie mogłabym wycieczki oprowadzać :) Ale kiedy jestem głodna, zmeczona albo niewyspana to kompas się wyłacza i chodze na oślep :D

  48. Ufff nie jestem sama z zatyczkami do uszu:) staram sie z tym troche walczyć i czasem wkładam je bardzo lekko albo śpię z jedna zatyczka (ucho bez zatyczki jest wtłoczone w poduszkę). W pokoju w którym śpię musi też byc ciemno. Brzydzę się obciętych włosów i paznokci (moje sa ok). Kiedy śpię w tym samym domu ze starsza osoba (np babcia czy dziadkiem) to każdy dziwny dźwięk dochodzacy z pokoju ( może być to np kaszel) utożsamiam z zawałem serca lub udarem. Zdarza mi sie czatować pod drzwiami by upewnić się że wszystko jest w porzadku. Raz wysłałam męża na zwiady, pod pokój jego wiekowego taty, bo słyszałam dziwne rzężenie. Okazało się, że to jęki z filmu pornograficznego. Ups. Dodam jeszcze że nie lubię nieplanowanych wizyt – nawet najlepszych przyjaciół. Asia gratuluję ci bardzo – szmat czasu i wiele pracy! Blog jest świetny i zawsze miło mi się czyta cokolwiek o czym napiszesz. Pozdrawiam też czytelników- bez komentarzy to nie to samo.

  49. Mnie też nie ruszają robaki, pająki, węże. Za to straszliwie boję się ptaków, akurat z gołębiami i kurami już się jakoś oswoiłam, ale nadal przerażają mnie łabędzie, kaczki (o dziwo te domowe), indyki i gęsi na bliżej niż 5 m nie podejdę.

  50. Ja nie znoszę dzwięku gdy ktoś obcina obcążkami paznokcie! Jestem zawsze poirytowana.
    A do szału doprowadza mnie gdy ktoś nakłada dużo jedzenia na talerz, a potem zostawia to „pobojowisko”. Jak można tak matnować jedzenie?
    Jestem bardzo tolerancyjna, ale marnowania jedzenia nigdy nie zaakceptuję ;)

    1. Tak, dźwięk obcinania paznokci jest bardzo irytujący. Podobnie mam z innymi dźwiękami. Moja mama wydaje z siebie dość irytujący dźwięk podczas kichania i jedzenia jabłka. Mój tata po jedzeniu wydaje z siebie dźwięki jakich nie mogę opisać, ale na samą myśl jestem poddenerwowana. Moja siostra strasznie głośno oddycha przez sen, a mój chłopak je chrupki tak głośno, że pękają mi uszy. Wszystkich ich kocham, ale mam ochotę wepchnąć ich w wielką otchłań, gdy słyszę te dźwięki. Mizofonia niestety to z nią walczę :)

  51. Panicznie boję się gęsi ? gęsi są chyba największym zagrożeniem, w dzieciństwie jeden gąsior ugryzł mnie pod pośladkiem ? niedawno będąc w górach szliśmy w grupie koło czyjegoś domu z zagrodą żeby wejść na szlak turystyczny i miałam wątpliwą przyjemność stanąć oko w oko z bandą innych gęsi którym przewodniczył pan gąsior. Miałam ze sobą jakąś dużą gałąź na wypadek ataku . W górę szlaku tylko nas zauważył ale nie zdążył wylecieć z podwórka bo uciekliśmy. Z powrotem wracaliśmy niedługo później bo pogoda się zmieniała. Pan gąsior wyleciał trzepocząc porządnie skrzydłami a za nim całą jego świta w ten sam sposób. To było przerażające z???uciekałam gdzieś w bok prawie gubiąc buty w mokrej ziemi z trawą i zapominając o gałęzi. Kiedy się zorientowałam, że zagrożenie minęło trudno było wrócić na szlak nie grzęznąc w błocie ? a koleżanka się posikała ze śmiechu ? a znajomi którzy uciekli prosto szlakiem mówili że za gęsiami wyszedł baca z kijem i powoli ze swadą powiedział : – Taaaakie duże a gęsiów sie bojom.. (pisownia oryginalna ze słuchu). ??? dziś stwierdzam że mierzenie się że swoją traumą z dzieciństwa? nie jest najlepszym pomysłem psychiatrów ??

  52. Jak jem kanapkę z białym serem to smaruję kromkę masłem, a na to daję ser, który też smaruję masłem ;) ponoć jak byłam mała to miałam epizod pt „jem tylko chlebek z masełkiem” i rodzice dawali mi wtedy małe kosteczki białego sera posmarowane masłem, udając że to minikanapeczki :P kiedy coś jem, to zawsze na koniec zostawiam sobie najsmaczniejszą część, dlatego doprowadza mnie do szału, gdy ktoś w trakcie jedzenia proponuje mi dokładkę, bo najczęściej chce mi dać to, co ja zjadłam w pierwszej kolejności, żeby najlepsze zjeść potem ;) nie znoszę ozdobnych sztućców, zawsze obsesyjnie wybieram jak najbardziej gładkie i bez wzorów. I obrzydzają mnie słoiki, nienawidzę wkładać do nich rąk albo co gorsza ich myć (słoików, nie rąk). Wszystkiego najlepszego! :)

    1. ha, też tak kiedyś miałam, że najlepsze z jedzenia zostawiałam na koniec (zwłaszcza przy jedzeniu owoców, np: czereśni), ale przeszło mi jak poznałam mojego męża, który bezceremonialnie wyjada od razu te najbardziej dojrzałe, więc żeby coś uszczknąć musiałam zawalczyć o swoje:) I dopiero teraz uświadomiłam sobie, że też nie lubię myć słoików, blee..

    1. Mam dokładnie to samo!!! Znajomi się z tego podśmiewują, ale w obliczu „zagrożenia” po prostu nie mogę być spokojna, wręcz dostaję nerwicy, bo trwam w napięciu oczekując na huk, często zatykając przy tym uszy. W ten sposób prawie połowę ostatniego Sylwestra przesiedziałam z zatkanymi uszami, bo dowcipnisie ciągle przekłuwali balony, żeby obserwować moją nerwową reakcję.
      Podobnie mam ze szczekaniem psów. W dzieciństwie ponoć zatykałam uszy jakieś 50m przed posesjami, po których biegały szczekające psy. W podstawówce wracając ze szkoły albo z lekcji gry na pianinie wybierałam takie trasy, żeby mijać jak najmniej psów na posesjach. Czasami wręcz przechodziłam z jednej strony ulicy na drugą i potem z powrotem, żeby tylko nie iść blisko psa. Oczywiście wszystko z zatkanymi uszami ;)

  53. Jak to miło poczytać że inni tez mają dziwactwa ;-) panicznie boje się dużych statków,z wyjątkiem pasażerskich ( a to dopiero bywają olbrzymy) – zwłaszcza widoku śruby i tego wszystkiego co kryje się pod wodą. I wraków statków- te są najgorsze. Uwielbiam jeść podczas oglądania tv i przerywam jedzenie na czas reklam. Robi mi się niedobrze jak trafię podczas obiadu na niedogotowanego ziemniaka i bardzo lubię białe wino z lodem.

  54. Sto lat , sto lat!
    ja z kolei na talerzu NIC nie zostawiam, musi byc kompletnie czysty, nawet 1 ziarenko ryzu nie moze sie ostac, dopijam tez napoje do ostatniej kropli ;)
    Lubie znac zakonczenie ksiazki czy serialu, dlatego uwielbiam spoilery no i jak kupuje nowa ksiazke, to na poczatke czytam ostatnia strone ;)

  55. Ale jajca, rzadko „spotykam” kogoś, kto tak jak ja boi się kur i gołębi, piona! Pająki, myszy, szczury, owady, luuuz, mogę z nimi spać :D

    PS Najśmieszniejsze jest to, że mój mąż jest hodowcą gołębi i ma ich ponad 100 w gołębniku tuż pod domem, ot ironia losu :)

  56. Ćmy i krowy to najbardziej przerażające stworzenia na tej planecie.
    Muszę jeść gdy oglądam tv.
    Nienawidzę zapachu topionego smalcu.
    I jedno takie bardzo osobiste – boję się mojego taty gdy zgoli wąsy. Robi to bardzo rzadko ale jak byłam dzieckiem to zawsze miał wąsy więc zawsze jak mówi że zgoli to go ostrzegam ze nie będę się do niego odzywać dopóki nie odrosna. I tak też czynię a on się obraża :p ale serio się go strasznie wtedy boję!

    1. Z wąsami też tak miałam, jak byłam dzieckiem. Ba, mój tata kiedy po zgoleniu wąsów spotkał moją mamę przypadkiem na ulicy (która była już dawno moją mamą!), powiedział żartem „dzień dobry”, moja mama odpowiedziała „dzień dobry panu” i poszła dalej:D

        1. Hahah, miałam kiedyś podobnie jak brat mojej mamy zgolił wąsa. Był murarzem a wtedy dźwigaliśmy dom o jedną kondygnację, więc widywaliśmy się codziennie. Przywitał się ze mną a ja pobiegłam do mamy, że jakiś nowy pan przyszedł i mnie zaczepia. Wujek śmiał się ze mnie przez tydzień.

          1. Ja też się totalnie przestraszyłam, kiedy mój tata zgolił wąsy… Czytając co napisałaś przypomniałam sobie to jako jedno z najbardziej przerażających doświadczeń w dzieciństwie;D

    2. Miałam to samo z wąsami jako dziecko. Kiedy mój tata zaraził się ode mnie ospą i musiał je po prostu zgolić, popłakałam się z żalu i byłam na niego obrażona. Rysowanie taty w przedszkolu zawsze, ale to zawsze zaczynałam od wąsów (co zwykle także poprzedzałam długotrwałym szukaniem kredki o odpowiednim kolorze). Co więcej, kiedy mój dziadek w latach 90′ w wyborach prezydenckich głosował na Kwaśniewskiego (a nie na Wałęsę) – byłam poważnie obrażona, że nie głosuje na kogoś z wąsami. Serio. Btw, byłam wtedy również obrażona z tego powodu, że przecież mam już 5 lat a nie mogę głosować…

    3. ja jak byłam dzieckiem to bałam się mojej cioci jak zdjęła okulary (bo chodziła w nich cały czas), niby byłam na tyle duża, że wiedziałam że to dalej ta sama osoba, ale jednak prosiłam żeby zaraz założyła:)

  57. Ja zawsze idąc z kimś muszę być po lewej stronie… Inaczej nie mogę się skupić, rozmawiać i myśleć o niczym innym! Poza tym mam tak skorelowane zmysły, że na przykład nie słyszę dobrze gdy przyświeci mi słońce w okulary przeciwsłoneczne, albo muszę wyjąć słuchawki z uszu by poczuć jakiś zapach.

  58. Świetny wpis i świetne komentarze, ale się pośmiałam i takie dziwactwa sprawiają że naprawdę się Ciebie jeszcze bardziej lubi:)
    Z moich dziwactw:
    Dołączam do grona zostawiających coś na talerzu, dodatkowo nigdy nie wypiję resztki wody mineralnej z dużej butelki (obrzydza mnie ona) i muszę otworzyć nową.
    Nie lubię pić soku lub wody z kubka, musi być szkło, nie smakuje mi zupełnie w kubku.
    Nienawidzę balsamów, kremów i innych mazideł do ciała i twarzy, wstydzę się fryzjerów – facetów.
    Ze względu na brak koordynacji ruchowej wstydzę się ćwiczyć na każdym fittnesie, który zaczyna się jakąkolwiek rozgrzewką z choreografią, robię wszystko odwrotnie i walczę dlatego o ostatni rząd na sali, żeby się ludzie nie śmiali:)
    Nigdy nie kończę żadnych leków ani suplementów.

  59. Kiedy wychodzę spod prysznica zawsze mam tą samą kolejność wycierania się – lewa ręka, prawa ręka….tez tak macie?

    1. Tak, i myję się zawsze w tej samej kolejności. Za to mój chłopak myje się i wyciera po kolei – nigdy nie moczy wszystkich części ciała na raz. To jest dopiero dziwne!

  60. W końcu nie tylko ja lunatykuje!! :) u mnie ta przypadłość trwa od wczesnego dzieciństwa i miałam już różne epizody, od obrywania liści kwiatkom po uciekanie z mieszkania w strachu nie wiadomo przed czym;) niestety nie zawsze jest to przyjemne dla mnie, chociaż mój chłopak ma niezły ubaw (a czasem się mnie boi :)). Ponadto straszliwie boje się wszelkich owadów (tylko mucha, motyl i biedronka są do przeżycia), uwielbiam rozwiązywać zadania z matematyki i przerażają mnie wszelkiego rodzaju rury, wielkie śruby i inne mechanizmy stąd przejście pomiędzy wagonami pociągu jest dla mnie nie do wykonania.

    Życzę kolejnych takich ośmiu lat:)

  61. Mam tak samo z odginającym się palcem, co prawda nigdy sobie z nim nic nie zrobiłam, ale podczas picia zawsze sterczy ;) Co do dziwnych faktów to sumuję liczby choćby na zegarku elektronicznym i za nic nie mogę się tego pozbyć :)

  62. kredka tworzy

    Nie lubię gotowanej marchewki pokrojonej w plastry , jak jest w słupki czy kostkę to zjem , plasterków nigdy przenigdy.
    Nigdy nie pozwalam próbować z mojego talerza , nawet mojemu dziecku, muszę iść po talerzyk i sztućce i wtedy przekładam porcje na próbowanie.

  63. A gdzie chodzisz na zajęcia z tańca irlandzkiego? Pytam z czystej ciekawości, bo sama też chodzę i też w Warszawie :D

  64. Jednym z moich najczęstszych dziwactw jest to, że nie lubię iść z kimś po lewej stronie, nie mając osoby z prawej. Działa to tak, że idąc we dwójkę, zawsze muszę mieć osobę po prawej. W większej grupie nie ma to znaczenia, bo jestem „opakowana” osobami z obu stron. W ogóle to chyba rodzinne, bo zarówno moja mama jak i siostra też wolą mieć kogoś z prawej i gdy gdzies idziemy to często urządzamy „przepychanki” albo wskakujemy na krawężnik, byle mieć kogoś z prawej strony… To chyba trochę dziwne:P

    Bardzo też przywiązuję się do określonego układu rzeczy np. w szufladach. Pamiętam, jak raz nakrzyczałam na mamę, bo chciałam wyjść z szuflady łyżkę/widelec,a wyjęłam nóż. Jak mogła zmienić kolejność ułożenia sztućców?! To samo z talerzami i wszystkimi rzeczami, które mają 'swoje’ miejsce, a ktoś je nagle zmienia i o tym nie mówi…wrr:)

    1. A ja z kolei zawsze muszę iść skrajnie z prawej, bo nie lubię mieć kogoś po prawej stronie (jestem praworęczna). Siedzieć, na przykład w kinie, też wolę skrajnie po prawej :P

  65. Moje lunatykowanie skończyło się w dzieciństwie. Wtedy potrafiłam krzyczeć siedząc na skraju łóżka, że 'tam’ jest dół i trzeba go zakopać, bo inaczej wpadne tam i nigdy się nie wydostanę… Teraz zostało mi już tylko śpiewanie przez sen, czasem nawet po niemiecku! Ale wyobraźcie sobie kobietę, o białej cerze, długich czarnych włosach niczym dziewczynka z Ringu, która łagodnym, delikatnym głosem nuci w środku nocy nieznane melodie. Creepy :)

  66. Z tym jedzeniem, to ja mam dokładnie na odwrót. Trzeba zjeść wszystko co nałożone na talerz, bo inaczej jest niegrzecznie wobec gospodarza, bo to znaczy, że nie smakowało. Tak więc ja choćbym miała pęknąć, to zjadam wszystko z talerza, żeby nie marnwać jedzenia (chyba, że jest naprawdę obrzydliwe).

  67. Lunatykowanie i gadanie przez sen podczas nocy spędzanych to u mnie standard.

    W wieku 10 lat na koloniach lunatykując poszłam na strych i przewróciłam się o sznurki do prania. Poobdzierałam sobie twarz, ale i tak zostałam Miss Foto Kolonii :D

    Druga historia do dzisiaj wraca w żartach wśród znajomych. Na letnim obozie z uczelni bardzo się kręciłam podczas spania, kumpela pyta: Marysia, co robisz? A ja na to (przez sen oczywiście): przybieram pozycję ANTYPRZYBIEŻELI.

    Do dziś nie wiemy jaka to pozycja :D

  68. Nie znoszę, gdy ktoś dotyka mojego małego palca u stopy. Podczas żartów z chłopakiem potrafią lecieć mi łzy z przerażenia, że coś mu się stanie. (Mojemu palcu rzecz jasna)

  69. Ja za to zawsze w szkole podczas otwierania zeszytu muszę go delikatnie podnieść i 2 razy stuknąć grzbietem w blat ;) podobnie mam czasem z piórnikiem ;) mam to od podstawówki i na studiach nadal tak robię, sama nie wiem dlaczego ale nie potrafię bez tego pisać :)

  70. Ja nie lubię ciem (ale motyle już spoko) i jak ktoś dotyka mojej twarzy – nie chodzi o to, że mam makijaż, ani o to, że ktoś ma brudne ręce (mógłby je umyć na moich oczach, a i tak bym się wzdrygała przed dotykaniem twarzy), to jest kompletnie irracjonalne.

  71. ja z kolei brzydzę się guzików. nie wszystkich, te od dżinsów są okej. do części zdążyłam już przywyknąć – do tych od płaszcza, koszuli, czy sweterków. ale najgorsze ever są guziki od pościeli. bleh!
    podobnym uczuciem darzę dziury. nie ma opcji, żebym miała dziurę w skarpetce, bluzce, czy czymkolwiek! cały czas tylko myślę, kiedy mogę daną rzecz zdjąć, żeby dziura już mnie nie dotykała :D

    pozdrawiam dziwaków!

    1. Tak mnie poruszyło Twoje wyznanie, Aniko, że poczułam nieodpartą potrzebę zarejestrowania się. Jestem chyba sporo (bardzo sporo, właściwie) starsza zarówno od Autorki (pozdrawiam i gratuluję!), jak i od większości czytelników. Niektóre z wymienionych tu nawyków, dziwactw i fobii nie są mi obce, ale wstręt do guzików towarzyszy mi niezmiennie od dzieciństwa i – niestety – nie mija. Wzdrygam się, gdy dotykają mojego ciała, sama dotykać ich też nie lubię. Myślałam, że to jakaś totalna dewiacja, a teraz proszę: nie jestem sama :). Co za ulga. Po tylu latach.

  72. Też nie mam za grosz zmysłu orientacji! :) Gubię się dosłownie wszędzie. A nawet jeśli potrafię bez problemu dojść do jakiegoś punktu – nie ma szans, żebym komuś wskazała drogę, nie potrafię sobie jej zwizualizować.
    Z innych moich dziwactw: w pomieszczeniu, w którym przebywam muszą być pozamykane drzwi, szafki, szuflady, bo inaczej dostaję białej gorączki. Mam swoje kubki do kawy, do herbaty, do kakao, , do mleka, do lekarstwa na przeziębienie i odczuwam straszny dyskomfort, jeśli ktoś mi przygotuje napój w złym kubku, ale nie przelewam, żeby nie wyjść na dziwaka. Mam też kubki, które lubię bardziej i takie, które już mi się znudziły i czasem robię sobie coś w tych gorszych, żeby nie czuły się… porzucone. :P Brzydzę się ciem i wieczek po jogurtach (nie mogę patrzeć jak ktoś je oblizuje!). Wszędzie mam swoje miejsce – zarówno w swoim mieszkaniu, jak i u znajomych, a także w każdej sali wykładowej czy kawiarni. Nie pozwalam nikomu dotykać mojego nosa! A gdy jeszcze mieszkałam w domu rodzinnym i rodzice długo nie wracali np. z jakiejś imprezy – wychodziłam przed dom i patrzyłam, czy nie leżą martwi gdzieś na chodniku. :P

    1. synthetic_mouse

      Też tak mam z kubkami w kontekście kawy (i kiedyś gorącej czekolady). :) Mam specjalny kubek do kawy – jeśli ktoś zrobi mi kawę w innym – zawsze się złoszczę i kawa jakoś też gorzej smakuje. :P Kiedyś miałam specjalną filiżankę do gorącej czekolady. W żadnym innym kubku, filiżance nie chciałam pić.

  73. A ja gadam przez sen, kiedyś zdarzało się to bardzo często, z czasem jednak już zdecydowanie mniej, a co dziwniejsze często bywam świadoma podczas tego gadania i potem jest mi głupio :P
    Lubię dobierać klamerki kolorystycznie przy wieszaniu prania, szczególnie skarpetek. Muszą być 2 klamerki tego samego koloru do dobranej pary :D
    No i niestety uwielbiam podjadać ludziom ich smakołyki, kiedy się mnie pytają, na co mam ochotę, nigdy nie wiem, ale jak zobaczę coś dobrego – od razu nabieram na to smak. Szczególnie tyczy się to śniadań, za co mój chłopak tylko przewraca oczami :P
    Za to on zawsze, gdy wychodzimy z jego domu, dopiero co zamykając drzwi zapomina o tym i pyta się mnie po 10 razy, czy na pewno je zamknął. Nieraz nie udawało mi się go przekonać, że oczywiście zamknął przecież drzwi i wracaliśmy się by to sprawdzić.

  74. Ja panicznie boję się ciem i motyli. Kiedyś motyli tylko nie lubiłam, ale to się zmieniło, kiedy jeden wylęgł się w kapuście i kiedy otwierałam lodówkę wyleciał z niej prosto w moją twarz. Od tego czasu jestem przekonana, że motyle i ćmy czyhają na moje życie. Nie lubię też kanapek z pomidorami – chociaż same pomidory lubię, bo się ślizgają po kanapce. No i wolę spody bułek!

  75. Pamiętam, że jak chodziłam do przedszkola, to strasznie bałam się wchodzenia po schodach, a salkę mieliśmy na 1 piętrze. Wydawało mi się wtedy, że to schody mogą się zawalić :-P Zawsze bardzo długo piję kawę – nawet przez godzinę jeden kubek, wszyscy już dawno skończyli, a ja piję zimną i na końcu zawsze zostawiam niedopitą. Dostaję szału jak widzę pełną suszarkę od dawna suchych, ale nie pochowanych naczyń. Mam rytuał malowania paznokci – jak nie ma wystarczająco dużo czasu na zrobienie ich perfekcyjnie, w ogóle się za to nie zabieram – nie lubię malować paznokci na szybko na 5 min przed wyjściem. No i nie zasnę przy zapalonym świetle, albo gdy przez szparę pod drzwiami widzę światło palące się w salonie. Ogólnie sto śpię jak zając pod miedzą w początkowej fazie snu, ale nad ranem to wybuch granatu by mnie nie obudził. Jak byłam na studiach to nie potrafiłam zasnąć dopóki współlokatorka nie wróciła z imprezy. Nie żebym aż tak się o nią martwiła, wiedziałam, że jak wróci to zapali światło to mnie to obudzi, więc podświadomość uznała, że w takim razie nie ma co zasypiać. Trochę tego jest.

    1. Mam identycznie – oprrocz zatyczek musi byc ciemno w pokoju, i tez czekam na czyjs powrot bo wiem ze sie obudze jak przyjdzie – najgorzej gdy mojej siostrze imprezowiczce zdarzalo sie wpadac ” na chwile” do klubu i wracac o 5 rano – cala noc z glowy!

  76. Gratuluję pięknego stażu i życzę kolejnej ósemki :)
    Jeżeli chodzi o moje dziwactwa: sztućce nie mogą dotykać blatu, mam wtedy wrażenie, że są brudne, fuj.
    Zawsze zmywam po kolacji ja, wtedy wiem, że rano będę miała czyste naczynia tak, jak chcę.
    Kiedy coś jem, nie ruszam nic lewą ręką /opakowania, talerze itp./- ona jest tylko od nakładania szynki/sera itp. oaz trzymania kromek.
    Kiedy jestem u mamy, która ma piec i kuchnię gazową potrafię w środku nocy obudzić się, spanikować, że na pewno ulatnia się gaz i z całą pościelą przenosić się na górne piętro.
    Nie umyję naczyń gąbką, jeżeli nakładane było na nią wcześniej mleczko, nawet jeśli jest porządnie wypłukana. Ostatnio mój chłopak to zrobił, przez co stałam potem i myłam te naczynia jeszcze raz nową gąbką.
    Obsesyjnie myję ręce. Ich stan woła o pomstę do nieba :(
    Nie usnę z poduszką pod głową i bez prześcieradła przy twarzy.
    Obrzydza mnie wycieranie rąk u kogoś tym samym ręcznikiem, lub gdy ktoś wyciera swoje moim, dlatego zawsze po gościach pierwsze co robię, to wymieniam ręczniki.
    I również nie pijam alkoholu, a słowa 'ze mną nie wypijesz’ nie robią na mnie większej różnicy…
    I pewnie sporo by się jeszcze tego znalazło :))

  77. Także się przyłączę do wyliczanki. Panicznie boję się ciemności – unikam wychodzenia z domu po zmroku (moje życie nocne nie istnieje:P). Równie mocno boję się pająków i innego robactwa – obowiązuje u nas zasada „mały pająk – wielki krzyk”, oczywiście w moim wykonaniu. Zawsze po obiedzie, bez względu na to, jak jestem najedzona, muszę przegryźć cokolwiek innego „na zmianę smaku”, jak to zawsze mówię. Nie lubię, jak ktoś dotyka moich włosów i nie ma tu znaczenia, czy głaszcze mnie po głowie mąż, czy nad moją fryzurą pracuje fryzjer. Dla zachowania zdrowia psychicznego potrzebuję kontaktu z psem (półgodzinne głaskanie i jestem potulna jak baranek) – przyjaźnię się z wszystkimi czworonogami w okolicy. Nigdy nie wiem, która to prawa, a która lewa ręka, czy strona, ale jest jeden wyjątek – gdy jadę samochodem momentalnie nie mam z tym problemu i denerwuję się, gdy ktoś mówi do mnie „tam” i pokazuje kierunek, zamiast powiedzieć w „prawo” lub w „lewo”. Wyjeżdżam do pracy o 7:00 tylko dlatego, że muszę zająć swoje ulubione miejsce na parkingu przed firmą. Czytając książki, zaznaczam wszystkie błędy w składzie i korekcie (nawyk zawodowy). Wodę mineralną piję jedynie z butelki, nigdy ze szklanki. Tylko te w tym momencie pamiętam, ale nie gwarantuję, że to już wszystko ;) Serdeczne pozdrowienia! e.

  78. A ja okropnie boję się balonów. Kiedy jakieś widzę, albo mija mnie dziecko z balonem od razu mam mokre ręce. Dlatego nie znoszę chodzenia na wesela, tam zawsze jakieś są. Do tego boje się pustych butelek zostawionych w przypadkowych miejscach np. Na przystanku, nie podchodzę bliżej niż na kilka metrów albo mijam je niemal sprintem…

  79. Punkt 3. Też jestem totalnym emerytem. I w aspekcie przekleństw, i alkoholu. Miło wiedzieć, że nie tylko ja :D Wypisz, wymaluj, jakbym czytała o sobie… ale jaka to satysfakcja, gdy na imprezie osiągnie się taki poziom rozluźnienia, że bawisz się równie dobrze, co znajomi w fazie mocnego upojenia. Gorzej jest, gdy ich faza upojenia osiąga takie stadium, że trudno obserwować to na trzeźwo :P niekiedy niepicie alkoholu utrudnia relacje z innymi. Dlatego grunt to mieć wokół siebie tych, którzy akceptują Cię taką, jaka jesteś :)

  80. Gadam przez sen. I mówiąc gadam, mam na myśli nie tylko pojedyncze okrzyki, ale złożone konwersacje, które jestem w stanie prowadzić ze swoim chłopakiem kiedy śpię a on nie, on zresztą ma tę samą cechę i równie chętnie podejmuje dyskusje, kiedy ja jestem obudzona, a on drzemie. I to potrafi trwać dosłownie godzinami (nie zmyślam!).
    Ostatnio postanowiłam się nagrywać i dyktafon zarejestrował m. in. takie moje wypowiedzi: „garnuszku, nie przypalaj mleczka”, „muszę zdać egzamin z jedzenia budyniu” oraz „kaczuszko, ta woda strasznie szumi”.

    Mam mordercze myśli, kiedy ktoś zostawia uchylone drzwi od pomieszczenia.

    Kiedy byłam mała, bałam się szyszek.

    Nie umiem liczyć na palcach, tzn. nie potrafię ich odginać jeden po drugim.

    Nie umiem też dmuchać balonów.

    Panicznie boję się rozjechanych żab na drodze, ludzi w kapeluszach i indyków.

    Pierwszy raz w życiu zachorowałam jak miałam 23 lata i było to trzydniowe przeziębienie.

    Umiem polizać własny łokieć, ale tylko lewy.

  81. Świetny post i jeszcze lepsze komentarze. Fajnie czasem poczytać, że nie jest się samemu ze swoimi dziwactwami i nie odstaje się tak bardzo od normy. Działanie niemal terapeutyczne :-D
    Układam wszystko kolorami, w kolejności jak w tęczy. Od długopisów i karteczek w szufladzie, przez książki, ubrania w szafie i pranie na suszarce. Jeśli używam klamerek do prania, muszą być pod kolor.
    Jestem strasznym pedantem, wszystko muszę mieć poukładane. Bałagan mnie męczy ale sprzątnie 3 razy w tygodniu tak samo :-D
    Nienawidzę gwizdania. Podejrzewam u siebie mizofonię, bo wszelkie dziwne dźwięki mnie irytują. Mój współlokator chodzi i gwiżdże o każdej porze dnia i nocy i przysięgam, kiedyś mu za to coś zrobię. Tak samo działa na mnie trzaskanie drzwiami.
    Mam teorię, że dla ludzi, którzy robią pranie po godzinie 19:00 istnieje osobne miejsce w piekle.
    Nie umiem rozłożyć sobie czytania książki na dłuższy czas – mam wrażenie, że po kilkudniowej przerwie muszę zacząć czytanie od nowa. I tak zaczynając prawie 500-stronnicową książkę o 17:00 bywa, że kończę o 4 nad ranem, byle tylko przeczytać ją za jednym razem. Ostatnio udało mi się czytać książkę przez 4 dni i to mój rekord.
    Nienawidzę zupy z ziemniakami. Uwielbiam jarzynową, ale jak zobaczę w niej chociaż jednego ziemniaka – nie tknę.

    1. synthetic_mouse

      Też nie lubię jak ktoś trzaska drzwiami. Moi sąsiedzi tak robią i doprowadzają mnie tym do szału. :P

  82. Poza dziwactwami mam przede wszystkim strasznie pokręcone sny. Śniło mi się np że:
    1) byłam batmanem i miałam ten super czadowy motocykl oraz „tajną bazę”,
    2) moja babcia jest hersztem zorganizowanej grupy przestępczej, która trudni się porywaniem dzieci,
    3) mój chłopak tak naprawdę nie istnieje i tak naprawdę jest przebraną dziewczyną,
    4) w lesie polowała na mnie Żaba Monika,
    5) w moim mieście (które naturalnie w śnie nie wygląda jak moje miasto) trwa właśnie wojna/apokalipsa zombie/atak kosmitów (to akurat śniło mi się niezliczoną ilość razy w wielu konfiguracjach);

    A z dziwactw… Zasypiając muszę być spowita w kołdrę od niemalże czubka głowy (co najmniej na wysokości ucha) po koniuszki palców u stóp. Absolutnie nie mogą wystawać mi stopy (wiecie – potwory).
    Spacerując chodnikiem zawsze liczę i dzielę płyty bądź polbruk na części i jest mi przykro, gdy nie jest symetrycznie/parzyście.
    Nigdy nie jem „dupek” od chleba/warzyw/owoców.
    Wącham książki (zawsze).
    Nienawidzę kur – jako zwierząt. Uważam, że są głupie. (kiedyś pogonił mnie kogut).
    Mam katastroficzne wizje (np. zarywa się pode mną balkon/schody, wiszący nade mną szyld spada mi na głowę etc.).
    Nie lubię opasek na głowę, mam wrażenie, że uciskają mi mózg.
    Uczę się tylko w towarzystwie zegarka i patrząc na cyferblat (muszę się dyscyplinować). Skoro o uczeniu mowa – używam tylko zakreślaczy jednej firmy, zawsze gdy się uczę mam je ułożone kolorystycznie koło siebie i zakreślam w odpowiednim porządku kolorystycznym (wiecie – jak w tęczy).
    Piszecie dużo o jedzeniu. Ja gdy mam okres mam na nie taką fazę, że kiedyś popłakałam się nad talerzem, bo mój chłopak zrobił schabowego nie tak jak chciałam. Poza tym przekładam rzeczy na talerzu, gdy nie są na swoim miejscu, denerwuję się kiedy ktoś zje coś mojego i najlepiej nie chcę próbować nowych rzeczy (pizzę jem od lat tę samą).
    Brzydzą mnie brzoskwinie i nie jestem w stanie ich zjeść (bo mają puchatą skórkę).

    … i na pewno jest tego jeszcze więcej ;)

  83. Ja mam przechodnią rodzinną cechę związaną ze spaniem. Jak byłam młodsza, to podczas snu zawsze jedna noga musiała być na wierzchu (tak robiła babcia), a obecnie muszę być zakryta ciężką pierzyną po czubek nosa (do teraz w ten sposób śpi dziadek).
    Nie znoszę uczucia rozwianej grzywki, ale tylko wtedy, gdy nie mam okularów przeciwsłonecznych. Jak świeci słońce i wieje, a ja mam okulary, to jest okej.
    Od dziecka lubiłam tarmosić między palcami różne łańcuszki, sznureczki i żyłki (np. plastikowe wąsiki od przytulanki-kota) i do teraz jak zaczynam odczuwać niepokój, to muszę sięgnąć po coś do tarmoszenia.
    Panicznie boję się os i nie panuję nad swoimi reakcjami, gdy widzę osę. Wszyscy mówią: „nie ruszaj się, to nic ci nie zrobi”, a ja mam ochotę brać nogi za pas!
    Spośród Twoich dziwactw najbardziej rozbawiło mnie lunatykowanie jako cecha dziedziczna, a najbardziej zaskoczyły mleczne zęby. Nie miałam pojęcia, że mogą u niektórych zostać na stałe!
    Swoją drogą dziękuję za ten post, bo czytanie komentarzy to niezła rozrywka ;)

  84. synthetic_mouse

    Styledigger jesteś tak przesympatyczną osobą, że po tym poście jeszcze bardziej Cię lubię. :) Czytając komentarze pod postem co chwilę się śmiałam, ale ja też nie jestem lepsza, bo mam trochę swoich dziwactw. Mogę się pochwalić na przykład:
    – tym, że ZAWSZE mieszam w odwrotną stronę w stosunku do ruchu wskazówek zegara (dotyczy to wszystkich płynów: herbaty, kawy, zupy, nawet jak miksuję składniki na ciasto)
    – wstrętem do leżących bezpańsko włosów – odruch wymiotny murowany, nieważne czy są to moje włosy czy kogoś obcego; czyszczenie włosów spod prysznica niestety przypadło mojemu mężowi, ja nawet jak piorę coś ręcznie i zobaczę włos w wodzie lub na misce od razu zbiera mi się na wymioty; niestety mam najwięcej przygód gdy trafiało mi się jedzenie z włosem (brrr! ohyda!)
    – zawsze w kubku zostaje niedopita kawa, herbata, jakiś sok
    – nie cierpię zastrzyków, pobierania krwi, szczepień – już na dzień chodzę zestresowana i w nocy źle śpię; wchodzę do gabinetu lekarskiego na ołowianych nogach, z bladą twarzą i nie myślę racjonalnie (potrafię też zadać głupie pytanie lub nie zrozumieć co mówi do mnie pielęgniarka)
    – rozrzutność, roztrzepanie przy jedzeniu – strasznie się stresuję gdy jest biały obrus lub jak mam coś jasnego na sobie, bardzo często zdarza mi się coś rozlać, nakapać, a im bardziej się staram tym bardziej jestem spięta i jest jeszcze gorzej :P
    – ciągła potrzeba zmiany perfum – nie mogę zbyt długo pachnieć tym samym zapachem, nawet najpiękniejszy zapach po tygodniu używania może zacząć mnie drażnić lub nużyć; nie jestem w stanie zużyć flakoników powyżej 30 ml; rozwiązaniem jest posiadanie perfumetek i małych opakowań perfum, których używam na zmianę
    – dodatkowo jak wącham jakieś perfumy dość często widzę kolor lub kolory (nie wiem czy ma to związek z syntezją). :)
    – jak skądś wychodzę prawie zawsze mam uczucie „że chyba czegoś zapomniałam” i zamiast iść dokonuję oględzin, rozglądam się czy faktycznie czegoś nie pozostawiłam
    – gdy jem mięso, które ktoś innych przygotowywał często robię „sekcję zwłok” w poszukiwaniu ewentualnych żyłek, chrząstek lub galaretek i odsuwam je na talerzu (jako dziecko robiłam to zawsze ku niezadowoleniu mojej mamy, bo potem jadłam zimny obiad) :P

  85. synthetic_mouse

    Ooo i jeszcze przypomniało mi się zasypianie. Jak leżę i jestem przykryta pod kocem bardzo szybko zasypiam. Jak się położę pod kołdrę to niestety tak szybko sen nie przychodzi. Przez jakiś czas miałam teorię, że może po prostu po prysznicu człowiek się ożywia i dlatego jak się położy do pościeli to trudniej zasnąć, ale teoria się nie sprawdziła. Z kocem zasypiam szybko, z kołdrą wolniej. :)

  86. Też mam kilka takich dziwactw. Największe, którego nie może znieść mój chłopak – spanie z przykrytą głową – pod poduszką, a najlepiej pod kołdrą. Nie zasnę inaczej :D
    I nie znoszę jeść odgrzewanego jedzenia. Nie cierpię resztek przechowywanych w lodówce. Fuj. Nie wezmę tego nawet do ręki. Tak samo przeraża mnie majonez. Sam słoik mnie paraliżuje, a zapach od razu powoduje odruch wymiotny.

  87. Jak byłam w podstawówce i mama mi robiła kanapki do szkoły to musiała mi skórki z chleba odkroić, bo inaczej kanapka zostawała w domu ;P Pamiętam jak koleżanki wyciągały normalne kanapki, a ja obkrojone ;) Miały ubaw ze mnie.

    1. Hehe, moi rodzice robili mi kanapki do liceum. Kiedyś otwieram je na korytarzu, a tam odkrojone skórki <3 Kochany tatuś! :D To było pod koniec szkoły, więc tacie się chyba musiało zrobić przykro akurat przy robieniu kanapek, że już ma takie duże dzieci.

  88. Cudny wpis, uśmiałam się!
    Ja nie lunatykuję, za to gdy jestem zmęczona, rozjeżdżają mi się myśli i zaczynam gadać od rzeczy. Pamiętam, jak opowiadałam o jakimś wyjeździe dawno nie widzianej koleżance i nagle tekst: „i był taki maleńki torcik i kawałek małego księcia”.

    Też jestem dramatycznie nieelastyczna z natury, co nie przeszkadzało mi intensywnie ćwiczyć baletu przez ponad 10 lat. (i sporo mi nawyków pobaletowych zostało, typu ściąganie palców przy każdej okazji, delikatne rozciąganie podczas oglądania filmów itp)

    Mam nawyk liczenia powtarzalnych i nieangażujących umysłowo czynności – wbijanie jajek do miski, liczenie skarpetek przy wieszaniu prania itp;)

    Od zawsze boję się clownów, brzydzę ciem i ciepłych kapci (w domyśle, noszonych przez kogoś, gdy ktoś chce mi wspaniałomyślnie odstępuje swoje;) )

  89. Panikuję za każdym razem, gdy widzę przebranego człowieka w strój np. Kubusia Puchatka albo innego dziwoląga :D. Przechodzę na drugą stronę ulicy albo oddalam się i nie patrzę na niego. Dla mnie to nie człowiek a wielka chodząca maskotka. Chyba bym nie przeżyła w Disneylandzie… :D

    1. Też tak mam, u mnie we Wrocławiu w trakcie jarmarku bożonarodzeniowego są takie duże krasnale. Dobrze wiem, że w środku jest normalny człowiek ale nadal budzą we mnie lęk i omijam ich szerokim łukiem.

      1. Patsy the Hunter

        A ze mnie się śmieją, jak mówię, że się boję! A to nie pomaga mi mniej się bać. ;D Jakoś mi lepiej, bo myślałam, że tylko ja jestem taka „pogrzana”.

  90. Ja jestem „symetryczna” – tzn. jak mnie mąż pocałuje w szyję z lewej strony to musi też z prawej, to samo jeśli mnie gdzieś uszczypnie lub inną czułostkę zrobi. Na szczęście dotyczy to tylko przyjemnych rzeczy i jak się uderzę małym palcem w coś to nie muszę poprawiać w drugi ;)
    Panicznie boję się węży i jeśli zdarza mi się mieć koszmar, to na 95% będą w nim własnie one.
    No i mam jakiś taki rodzaj klaustrofobii (pewnie inaczej się to nazywa), że nienawidzę nie móc się ruszyć, nie mieć kontroli nad swoim ciałem – tzn. jak mi ktoś przytrzymuje ręce albo nogi, to w pewnym momencie zaczynam wpadać w panikę, albo pomieszczenie jest za małe, żebym mogła swobodnie wyciągnąć nogi lub je zgiąć (muszę mieć pełną swobodę;). Z tego też powodu przed pierwszym długodystansowym lotem się popłakałam z przerażania. Latania zupełnie się nie boję, ale świadomość zamknięcia na 9h w metalowej puszce bez możliwości wyjścia choćby nie wiem co, była straszna. To na szczęście udało mi się już opanować i zeszłoroczny 16h lot nie zrobił na mnie żadnego wrażenia (robienie na drutach w trakcie też pomaga;).
    BTW. ten post to pożywka dla „wrogów” jeśli by chcieli kogoś z komentujących wkurzyć ;)

    1. Mam to samo z klaustrofobią! Gdy ktoś próbuje mnie w jakiś sposób unieruchomić lub gdy mój chłopak zbyt mocno mnie przytuli przez dłuższą chwilę wpadam w straszną panikę i krzyczę. Tak samo jest w zatłoczonych lub małych pomieszczeniach ( najgorsza jest winda!), a kulminacja tych dwóch to istna masakra. Dodatkowo mam obsesję na punkcie mycia rąk i perfekcyjnie zrobionego makijażu- to znaczy wszystkie niedoskonałości muszą być zakryte inaczej odbiera mi to pewność siebie i nie mogę spokojnie porozmawiać z ludźmi face to face(strasznie jest to uciążliwe;( ). O dziwo u innych wolę lekki makijaż i w ogóle nie przeszkadzają mi ich niedoskonałości na twarzy,a wręcz je lubię.

  91. W jodze nie chodzi o to czy jest się elastycznym. Nie chodzi o bycie najlepszym czy najgorszym. Chodzi o prace z oddechem i o stopniowe rozluźnianie napiętych mięśni ;)

  92. Nie wiem czemu, ale zawsze po skończeniu zupy muszę napić się wody. W domu wszyscy się śmieją, że popijam zupę wodą

  93. Mega pozytywny wpis :)) Lubie Cie po nim bardziej :) I gratulacje z okazji osmej rocznicy.

    Boje sie samolotow – lubie nimi latac ale boje sie gdy lataja mi nad glowa. Bradzo lubie male pomieszczenia, jak bylam mala ciagle chowalam sie w dziurach i szafkach. Moja teoria na ten temat jest taka, ze w poprzednim wcieleniu chowalam sie w bunkrach lub schronach zeby uniknac bombardowania samolotow i stad takie upodobania ;)

  94. Jak byłam mała, mieszkałam z rodzicami w domu, które kiedyś pełniło funkcję przedszkola, co oznaczało, że w całym domu mieliśmy tylko dwa pokoje- jeden zajmował cały parter, drugi całe pierwsze piętro. Mieliśmy też ogromną kuchnię oraz łazienkę, w której było 5 kabin z mini-muszlami i 5 mini-zlewów. Wydawało mi się to wtedy zupelnie normalne (w końcu w prawdziwym przedszkolu, do którego chodziłam było zupełnie tak samo) i strasznie dziwił mnie fakt, ze ktos może mieć w domu tylko jedną toaletę :)
    Z dzisiejszych dziwactw- strasznie boję się os i pszczół, latem w ogóle nie otwieram przez nie okien i jestem gotowa zabić każdego, kto chciałby to zrobić. Zawsze muszę powąchać jedzenie czy picie, które mam skonsumować, nawet jeżeli dobrze wiem, jak dana rzecz pachnie – jeśli nie mogę tego zrobić, to nie jem/nie piję i kropka. (Dlatego zawsze gdy jestem przeziębiona to głoduję.) Nie potrafię też wymówić litery „r” dlatego, kiedy mówię, to staram się nie używać wyrazów, które ją w sobie zawierają :)
    Super post, świetne komentarze, uwielbiam Ciebie i Twojego bloga, sto lat! :*

  95. Wszystkie rzeczy, których używam muszą być „moje”. Mam swoje miejsce na kanapie, które zawsze zajmuję, z kompletu talerzy i sztućców zawsze wybieram jedną i tą samą rzecz – jeśli chłopak przygotuje mi posiłek i nałoży go na „nie ten talerz”, jest niestety zmuszony przełożyć jedzenie na ten właściwy, inaczej nie ma szans, żebym coś zjadła. „Właściwe” talerze, kubki, łyżeczki itp. nie zawsze muszą być diametralnie różne od innych, dla postronnych mogą być identyczne, ale ja zawsze rozpoznam, które są „moje”. Nie zamieszam herbaty i w ogóle nie użyję łyżki, która ma rączkę z tworzywa innego niż metal – musi być całkowicie gładka.
    Często używam wyrażenia „toczka w toczkę”, wyniesionego z rodzinnego domu. Zawsze to było dla mnie normalne,w towarzystwie wywoływało wesołość, dopiero w swoim dorosłym życiu zostałam uświadomiona, że to rusycyzm (jest to odpowiednik naszego „kropka w kropkę”). Poza tym pochodzę z Łodzi, więc nie istnieje dla mnie „bilet miesięczny”, bo jest „migawka”, nie ma „pętli tramwajowej” tylko „krańcówka” itp:)

  96. Mam podobnie jak niektórzy – jedzenie na talerzu nie może się stykać, w ogóle. Inaczej mi nie smakuje i nie jem. U mnie w domu wszystko musi mieć swoje miejsce i gdy ktoś odłoży pewną rzecz gdzie indziej zaczyna mnie to irytować i czuję się niepewnie.
    Cierpię też na kompulsywne mycie rąk – potrafię myć je co dziesięć minut, jedynie lenistwo i brak chęci wstawania z fotela mi pomaga z tym walczyć.
    Z tym również połączona jest fobia dotykania co brudne, ale głównie odnosi się to do dotykania brudnych naczyń, które wsadzam do zmywarki. Nie potrafię np. dotknąć brudnego talerza lub sztućców, które przed chwilą były używane przez kogoś podczas posiłku.
    Następną dziwną rzeczą jest to, że wszystkie zegarki nastawiam na 3 minuty do przodu. Mam jeden zegar w domu, który pokazuje rzeczywistą godzinę, reszta jest ustawiona na trzy minuty późniejszą godzinę. Nie wiem, dlaczego tak robię, może myślę, że moje życie się o te 3 minuty wydłuży? Obłęd!
    A, no i zawsze mam przy sobie okulary przeciwsłoneczne, słońce (lub jego brak) razi mnie nawet w zimę. Taki dziwny nawyk, znajomi zawsze łapią się za głowę, widząc mnie w deszczu, pod parasolem, w okularach przeciwsłonecznych :))

  97. Myślałam, że nie mam dziwactw, ale po przeczytaniu części komentarzy, odkryłam, że jednak wszyscy je mamy. Nie zjem mokrego owocu, ani nie zacznę kroić owocu lub warzywa jeżeli jest mokre po myciu, muszę je wytrzeć. Nie znoszę pić wody lub soku z kubków, w grę wchodzą tylko szklanki. Kiedy robię sobie kawę w kafeterce i chcę ją trochę rozcieńczyć, to kolejność musi być jedna: kawa, woda, mleko. inaczej jest niesmaczna :)
    I w budynku zawsze, bez wyglądania przez okno wiem, w jaką stronę jest ustawiony, tzn, gdzie jest jaka ulica i na którą stronę są które okna,. Myślałam, że to całkowicie naturalne, al mój chłopak ma z tym problem, więc może jednak nie :) Za to on wskazując jakąś stronę miasta mówi „na północ stąd”, „na wschodzie”. totalnie wtedy nie mam pojęcia o czym mówi, mimo, że to ja mieszkam tu 27 lat, a on 8 :)

    Pozdrawiam

  98. Wszelkie suplementy, witaminy, tabletki, muszę wyciskać symetrycznie. Strasznie się denerwuję jak ktokolwiek zaburza mój system, dlatego to zazwyczaj ja wydzielam tabletki w domu ;) Nienawidzę pastylek pakowanych nierównolegle, np. rutinoskorbinu, który układa się ukośnie.
    Również boję się motyli, a dokładniej ich zawiniętej trąbki. Zawsze myślę, że to są takie zakamuflowane komary ;)
    Zgrzytam zębami w nocy, ale słyszy to tylko moja siostra (robiłam wywiad, nikt nie potwierdza nawet mój chłopak czy najbliżsi przyjaciele), a co najśmieszniejsze, ona ma tak samo :)

  99. Gratuluję rocznicy! Jesteś niezastąpiona, oby jak najdłużej ten blog istniał! ^^

    Moje dziwactwa:

    Projektuję wnętrza. To nie jest dziwactwo :D Ale gdy jestem w nowym pomieszczeniu, urządzam je sobie w głowie, co bym zmieniła, żeby wyglądało lepiej ;) Potrafię rozmawiać, jeść, pić i w międzyczasie sobie projektować wnętrze w głowie. Ot, takie zboczenie zawodowe. Nieważne czy u kogoś w domu, czy w restauracji, hotelu itd. :)

    Boję się wody. Jestem w stanie popływać w basenie z deską, czy też wejść do morza po pas i popływać przy brzegu pod okiem męża. Ale np popłakałam się jak mąż chciał wyjść z kajaka, gdy pływaliśmy sobie po płytkiej zatoczce w ciepłym kraju, bo mimo że wody było do połowy uda a to przerażało mnie kamieniste dno. A jak zaczynają sie głębsze miejsca, gdzie woda zaczyna wchodzić w granatowy kolor to histeria. Przecież nie wiadomo co tam się może kryć! Nawet zdjęć takich nie lubię z głębią oceanu. Nie czuję się komfortowo. Jak patrzę na google map i widzę, że dno opada i robi się ciemniejsze to mi słabo -.-

    http://7element.pl/wp-content/uploads/2013/10/zrzut.png

  100. A ja z jedzeniem mam zupełnie na odwrót – bardzo nie lubię zostawiać i staram się zjeść wszystko nawet jak już jestem pełna albo średnio mi smakuje (no chyba, że jest faktycznie obrzydliwe :p ). Mam koleżankę, która z kolei zawsze zostawia jakiś element (dosłownie jeden kęs) i strasznie mnie to denerwuje, jeśli robi to u mnie w domu i nigdy nie rozumiałam co to za różnica, przecież nie poczuje się przepełniona po jednym kęsie więcej. Postaram się być dla niej bardziej wyrozumiała, może to faktycznie jakieś natręctwo, z którym ciężko jej walczyć ;)
    Poza tym NIENAWIDZĘ zapachu zimnego jedzenia, najgorszy jest bigos, którego nie jestem w stanie nałożyć sobie i włożyć do mikrofalówki, bo mnie mdli. Kiedyś też brzydziło mnie wkładanie brudnych naczyń (zwłaszcza sztućców) do zmywarki, nawet jeśli chodziło o te naczynia, z których ja jadłam – po raz kolejny, chodziło o obrzydzenie zimnymi resztkami. Teraz już z tego wyrosłam.
    Nie pijam też herbaty i kawy z kubków z ciemnym wnętrzem, najlepsze są białe :)
    Mówię do siebie, ja tego nie zauważam, ale parę bliskich osób mi już powiedziało parę razy o czym „myślałam” (to podobno taki szybki i głośny szept).
    No i standard – czyli płytki – ale czy kogoś to jeszcze dziwi?

  101. Dziwactwa… nigdy tego tak nie traktowałam, ale jak czytam o Waszych to może faktycznie te moje zwyczaje też można podciągnąć pod dziwactwa ;)

    Z tym zostawianiem na dnie każdego napoju – ale to tylko w domu, też tak mam. Za każdym razem pytają mnie czy będę to jeszcze piła, odpowiadam, że tak, ale nigdy nie dopijam. Ale za to talerz muszę mieć po jedzeniu zawsze idealnie czysty.

    Kupując arbuza wybieram go pod kątem ilości pestek – im więcej tym lepszy. Bo najlepsze w jedzeniu arbuza jest rozgryzanie jego pestek – uwielbiam to!

    Będąc dzieckiem bardzo często bawiłam się palcami mojej mamy, każdy z nich miał określony charakter i rolę – bo to była rodzina. Podobnie każda z cyfr od 1 do 9 miała płeć, charakter – zachodziły między nimi różnego rodzaju relacje. Z tych zabaw do tej pory mam określony stosunek do tych cyfr – uwielbiam czwórkę – bo „była” subtelna, delikatna i wrażliwa – taka jaka ja chciałam być ;)

    Asiu – gratuluję rocznicy :) 8 to fajna cyfra ;)

  102. Gratuluję rocznicy! Zazdroszczę, ale tak pozytywnie, wytrwałości, uporu i ogromu inspiracji w głowie :)

    Z dziwact, które towarzyszą mi w życiu najciekawszym zjawiskiem, głośno komentowanym przez bliskich jest fakt, że pokarmy o intensywnych smakach przed zjedzeniem kroję na małe kawałki. Nie wyobrażam sobie zjedzenia np. śledzia czy konserwowego/kiszonego ogórka itd bez pokrojenia na małe kawałki lub jeśli jego wielkość przekracza standardową dla mnie kostkę :D
    Dalej – klasycznie, liczę schody oraz litery w wybranych słowach i zasmuca mnie fakt, gdy liczba jest nieparzysta. Nieparzystość nie jest w porządku!

    Pozdrawiam :)

  103. Gratulacje i zyczenia wielu nastepnych lat!
    Tez mam mlecznego zeba :)
    Z dzwiekow to mordercze instynkty wyzwala we mnie chrapanie-ale wylacznie ludzkie, bo chrapanie w wykonaniu kotow mnie rozczula :P

  104. bardzo pozytywny post :) ja na przykład zawsze muszę iść po prawej strony osoby, która mi towarzysz, inaczej źle się czuje i nie jestem w stanie skupić się na rozmowie :)

    1. To prawda, mam wrażenie, że to się z biegiem czasu nasila, tzn obecnie ludzie mają zdecydowanie więcej natręctw niż kiedyś. Pytanie, gdzie kończy się dziwactwo, a zaczyna zaburzenie :)

  105. Gratuluję i życzę nieskończonej ilości pomysłów na nowe posty!

    Jeśli o mnie chodzi to nie zjem jabłka zanim nie „odkręcę” od niego ogonka, bardzo nie lubię jak buraczki dotykają ziemniaków na talerzu, uwielbiam tak zwaną „kawę z rana” (np. niedopite pół kubka, które zostało z śniadania – większość znajomych uważa to za obrzydliwe, a gdy jestem w rodzinnym domu mama zawsze mi ją wyleje jak zostawię kubek w kuchni), gdy idę mostem zawsze mam ochotę wyrzucić coś wartościowego do rzeki (telefon, portfel) na szczęście nigdy tego nie robię.

  106. pomyśleć, że poznałam Cię mając 14 lat! teraz mam 20. :-) strasznie lubię, jak ludzie mówią o swoich dziwactwach. czytając Twój post w ogóle nie mogłam wymyślić, czy ja mam jakieś, ale po przeczytaniu komentarzy bardzo wiele mi się przypomniało.
    1. dużo osób pisze o przykrywaniu się kołdrą o stóp do głów, a ja na przykład nie mogę mieć przykrytych stóp, nigdy, bo się duszę, nie mogę oddychać i mi ciężko w klatce piersiowej. nawet jak jest mi strasznie zimno, to schowam je na chwilę i od razu jak się ogrzeją muszę je wyciągnąć.
    2. rzadko piję kawę, bo picie jej parę dni z rzędu gwarantuje migrenę, ale jak już ją sobie zrobię w domu, to zawsze o niej zapominam. i przypominam sobie dopiero, jak ktoś mi powie „a ty czemu kawy nie pijesz?”.
    3. wodę z dużych butelek mogę dopić do końca tylko wtedy, kiedy jest jej chociaż 1/4 w butelce i wypiję całą ilość na raz. jeśli zostaje na samym dnie, to mnie brzydzi.
    4. prawie nigdy nie chodzę w dwóch takich samych skarpetkach.
    5. kiedy siedzę w salono-pokoju (kawalerka) i w korytarzu pali się światło, to czuję straszny dyskomfort, ale jak się pali w kuchni, to mi nie przeszkadza.
    6. strasznie lubię pobieranie krwi i zawsze patrzę od początku do końca, co robi pielęgniarka. tak samo lubię patrzeć, na tatuowanie.
    7. mam arachnofobię, ale falową. miałam epizody w moim życiu, że płakałam i mdlałam na widok pająków, ale zdarzyło mi się też zabić pająka zgniatając go między palcami.
    8. mam okropną trypofobię, czyli lęk przed ułożonymi obok siebie dziurkami. to obrzydliwe i z miejsca czuję mdłości.
    9. wystarczy, że wyobrażę sobie dźwięk piłowania paznokci o metalowy pilniczek i mam takie dreszcze, że aż mnie zęby bolą.
    10. jak można zauważyć – nienawidzę wielkich liter i nawet formy grzecznościowe przychodzą mi z trudem.
    11. wyrazy pisane mają dla mnie swoją urodę, są „ładne” lub nieładne” i czytając wiersze często ich faktyczne znaczenie ma dla mnie mniejsze znaczenie, niż wizualna kompozycja i „ładność” słów. uwielbiam słowo „płonąć” a nienawidzę słowa „stopa”. strasznie nie lubię właśnie, jak litery „p” i „t” są w jednym słowie. nienawidzę słów zaczynających się na g. litera „b” jest dla mnie otyła i rozlazła, „e” jest zupełnie nijaka i natychmiast oceniam ludzi, którzy mają imiona na „e” jako nudnych (wiem, że to okropne).
    ludzie to są jednak dziwni. :-)

    1. haha, miło mi, mam na imię Edyta :D (ale podpisuję się jako Marysia, bo to moje drugie imię – i przy okazji pozdrawiam inne Marysie, bo już tu kilka postów od osób o tym imieniu zdążyłam przeczytać).

    2. Ha, mam tak samo z literami, niektórych nie cierpię :) Co ciekawe, mam nazwisko na literę „B”, które uważam za obiektywnie bardzo ładne, ale ta litera tak mi w nim przeszkadza!

  107. Jeśli chodzi o zostawianie jedzenia, to mam wręcz przeciwnie. Do ostatniego okruszka, zgodnie z zasadą „lepiej zjeść i odchorować, niż by się miało zmarnować” (nie cierpię marnotrawstwa, kwestia wychowania z tymi, którzy pamiętają niedobory podczas i po wojnie), ale w kwestii dzielenia się jedzeniem i nastawiania się na coś konkretnego mam to samo, co Ty. Ponadto, zawsze najlepsze kąski zostawiam na koniec. Kiedy któregoś razu w knajpce chłopak zwinął mi zostawione na koniec chrupiące kawałki ciasta francuskiego, wpadłam w szał – pamięta to do dziś i pohamowuje chęć podjadania, ale tylko w miejscach publicznych… Jak już jestem przy jedzeniu, to odrażające dla mnie jest, gdy ktoś w pobliżu je w sposób nieestetyczny, a jeśli do tego wydaje jakiekolwiek dźwięki, robi mi się niedobrze. Poza tym, pisałam to już gdzieś wyżej, panicznie boję się balonów, fajerwerków, wystrzeliwujących korków od szampana, szczekania psów i innych nagłych, przenikliwie głośnych dźwięków. W pobliżu balonów na imprezach jestem cała spięta. To tylko niektóre z moich dziwactw :) Fajnie widzieć, że nie jestem w tym osamotniona!

  108. Nie uważam, by było to dziwactwo, jednak za każdym razem kiedy to robię, ludzie mi się przyglądają – najczęściej z uśmiechem. Mówię śmiesznym głosem (który porównywany jest do głosów wykorzystywanych do dubbingu kreskówek) do mojego psa. W ten sam sposób mówię też do psów spotkanych na ulicy. Zazwyczaj im się podoba i zaprzyjaźniamy się na chwilę.

    Pora na dziwactwa:
    – Zawsze zaczynam czytanie książki od ostatniej strony
    – Boję się sama jechać windą – mam obawę, że winda się zepsuje, a ja nie będę mogła się wydostać i nikt mnie nie usłyszy
    – Mam w domu „mój” fotel i „moje” miejsce przy stole. Bardzo mnie denerwuje gdy ktoś je zajmuje, nawet na chwilę!
    – Wszystkie przedmioty mają w moim mieszkaniu „swoje miejsce”. Bardzo nie lubię gdy ktoś mi je przestawia.
    – Nie usnę jeśli drzwi szafy są choć lekko uchylone. Muszą być całkowicie zamknięte.

    1. Gadanie do psow smiesznym kreskowkowym glosem ! W mojej rodzinie nauczyla nas tak mowic siostra mamy, poza tym nadawanie psom innych imion niz faktycznie maja – moja ukochana sunia miala ich chyba z 10 i to calkiem glupkowatych, raczej tylko przy wtajemniczonych ich uzywalam bo na oficjalnym spacerze to raczej tylko oficjalne imie, zeby psu wstydu nie robic:D

      1. Ja oprócz samego mówienia kreskówkowym głosem, prowadzę z moimi psiakami dialog. Mówię i odpowiadam to, co moim zdaniem odpowiedziałby pies. Swoje kreskówkowe głosy zmieniam dopasowując je indywidualnie do psiaka. Np. mój jamnik „mówi” innym głosem niż mój kundelek. :) Nie wiedziałam, że inni też nadają psom dodakowe imiona! :) Moje psy mają po 3-4 i co najlepsze: na wszystkie reagują! :) Najwięcej ma jamnik i jego imiona są najbardziej głupkowate. Ale to chyba dlatego, że najdłużej pobudza moją kreatywność – jest z nami już 16 lat! :) Oczywiście podobnie jak Ty, używam ich tylko w sytuacjach nieoficjalnych. :P

        1. hahaha, dziewczyny, umarłam, mam tak samo! :) Kiedyś, gdy po raz pierwszy był u mnie mój chłopak, a był wtedy jeszcze „tak całkiem nowym” chłopakiem, zaczęłam się bawić z moją suczką, i naturalnie, zaczęłam do niej mówić „naszym” głosem.. Gdy się zorientowałam, to było mi mega głupio, ale potem mój chłopak powiedział, że go to strasznie rozczula, i już się z tym nie kryję. :D Sam zresztą jest „głosem” naszej kotki. W ogóle u mnie w domu wszyscy domownicy tak się zwracają do psa czy kota i jest to dla nas totalnie normalne. :D

        2. U mnie koty mają wiele odmian swojego imienia. Dyzio to m.in. Dyziozaur (etap polowania na stopy, gdy spalismy), Dyziuch,Dynio (od kiedy mu się przytylo), to też Kiteł, Kotlet, Kotełek,Kiciałek, Kitletek, Kituch. Oczywiście na żadne nie reaguje,tzn. świadomie ignoruje – w końcu to kot.

        3. Mam identycznie!! Wow! Zawsze odpowiadam za psa, to – co moim zdaniem on by odpowiedział. Zaczepiam tez przechodzące psy na ulicy (także te z właścicielami), koty, a także ptaki… o zgrozo!
          Z natręctw jedno przyszło mi do głowy, które chyba jeszcze tutaj nie zostało wymienione: nie cierpię mokrych sztućców. Kiedy na talerzu jest już potrawa a sztućce trzeba dopiero wyjąć z ociekacza, parskam i wzdrygam się zanim wytrę je ścierką do sucha…

          Pozdrówka dla Właścicielki bloga – 100 lat!

          1. a już myślałam że tylko ja mam tak z sztućcami, też nie lubie a wręcz mnie brzydzi gdy są takie dopiero co umyte, jeszcze mokre a co gorsze czasami są na dodatek takie ciepłe, coś okropnego :D

  109. hahahahaha, uwielbiam historie lunatyków bo sama też lunatykuję!
    a) ostatnio śniło mi się, że układam w kuchni szklane miski, jedna na drugiej i muszę je trzymać, żeby się nie przewróciły. obudził mnie mąż pytając: kasia, co ty robisz? wstałam i okazało się, że trzymam go za twarz uniemożliwiając mu oddychanie. myślałam, że trzymam te miski :(
    b) pewnej nocy usiadłam na łóżku i opowiedziałam mężowi całe wesele ze szczegółami. na samym końcu dodałam: „cena zero zero czterdzieści trzy grosze”
    c) miałam kiedyś bardzo stresującą pracę, a jak się stresuję to dużo lunatykuję. wstałam, poszłam do pokoju współlokatora, ściągnęłam poszewkę z jego kołdry, poskładałam kołdrę i poszewkę w kostkę i chciałam je zanieść do pralni. o 4 rano przez ścianę

  110. LenaSypniewicz

    Zawsze myślałam, że nie mam żadnych dziwactw, ale im dłużej czytałam komentarze tym bardziej sobie uświadamiałam, że jednak mam ;) Licze ludziom palce u stóp (z nadzieją że nalicze 6). Nie lunatykuje, ale zdaża się, że pluję przez sen lub kopię (ostatnio skopałam swojego męża he he). Dodatkowa zawsze przed wyjściem z mieszkania robię obchód i mówie sobie na głos co jest wyłączone no i zawsze się wracam sprawdzić czy aby na pewno zamknęłam, spawdzam też drzwi nawet po tym jak zamyka je mąż a ja to widzę ???

  111. Serdeczności z okazji rocznicy! Ja też mam swoje filiżanki i kubki, koniecznie tylko białe. Też układam wszystko na „swoich” miejscach. Zdarza mi się to robić nawet w sklepach – podnosić i układać niedbale porzucone rzeczy czy ubrania. Zawsze po przyjściu do domu sprawdzam czy nikt się nie schował się pod łóżkiem w sypialni. Brzydzą mnie muchy, w związku z tym mam szeroko rozbudowane procedury związane z przeciwdziałaniem i ich tępieniem. Np. wszystkie odpadki jedzeniowe przed wyrzuceniem do kosza pakuję do reklamówek jednorazówek. Potrafię o 2 w nocy włączyć odkurzacz, żeby zapolować na bzyczącą muszkę! Od dziecka mam też dziwną manię dczytywania wyrazów od końca, dotyczy to szyldów sklepowych, reklam i banerów, nigdy tak nie odczytuję wyrazów z książek i gazet! Pozdrawiam

  112. Nigdy, przenigdy nie położę się/ nie usiądę w wannie, jeśli nie ma w niej wody. Jeśli widzę np. w filmach że ktoś leży w suchej wannie to mam ciarki.

  113. Konsultowalas mleczaki z ortodonta? Moja siostra tez dlugo miala mlecznego zeba. Okazalo sie, ze staly zab rosnie jakby do srodka szczeki, a raczej podniebienia. Golym okiem niewidoczne. Miala duzo szczescia, ze w pore trafila do specjalisty i skonczylo sie „tylko” na zabiegu i aparacie, który nosi juz 3 lata, a konca nie widac.

  114. „nie ruszają mnie myszy, węże, pająki czy robaki, ale boję się kur i gołębi” – jakby to było o mnie! Dawno temu, jak gołąb usiadł na siodełku mojego roweru stojącego na balkonie, totalnie przerażona i spanikowana uciekłam z pokoju do kuchni (mimo że okno balkonowe było zamknięte!) i zadzwoniłam z płaczem do mojego chłopaka. Nie wsiadłam potem na ten rower, dopóki mój chłopak nie umył komisyjnie siodełka.
    Poza tym układam w łazience kosmetyki kolorami, w dodatku wszystkie muszą stać etykietami do przodu. Nie rozumiem, jak można stawiać inaczej.

  115. Uwielbiam robić kilka rzeczy naraz, źle się czuję jak wykonuję tylko jedną czynność.
    Ostatnio wyglądało to tak: słucham włoskiej telewizji, prasuję, z boku leży książka, z której przygotowuję lekcję z niemieckiego, a córka w tym samym pokoju uczyła się angielskiego. I dopiero jak mi zwróciła uwagę, zauważyłam co robimy. Po prostu tak jest mi najlepiej. Jak mam robić tylko jedną rzecz trafia mnie szlag i nie umiem się skupić.
    Jak gotuję musi grać radio albo płyta. Jak jadę autobusem muszę mieć gazetę do poczytania , bo inaczej mnie skręci.
    Na studiach jak oglądałam filmy- to zawsze robiłam sweter na drutach- oczywiście ze skomplikowanym wzorem. Nigdy nie robiłam swetra tak po prostu.

  116. Mam swój system układania umytych naczyń na suszarce i jeśli ktoś ułoży je inaczej gotuje się we mnie. Jeśli książki w bibliotekach, księgarniach i antykwariatach nie są ułożone alfabetycznie poprawiam je (ale to zboczenie zawodowe) i potrafię tak godzinę stać i przestawiać. Ubrania w szafie muszą wisieć w jedną stronę, Sprawdzam, czy liczba znaków (razem ze spacjami i znakami przestankowymi) w zdaniu jest parzysta. Nie lubię gdy nie jest. Bardzo nie lubię. Ale dzięki temu żadne dziwactwa mnie nie zaskoczą i jestem bardzo tolerancyjna :)

  117. Wychodzi na to, że mało jest „normalnych” osób:)
    Moje dziwactwa:
    – nie napiję się mleka z przezroczystej szklanki
    – kromka chleba musi być posmarowana masłem po stronie o większej powierzchni. Dla mnie każda kromka ma górę i dół :)
    – jadąc samochodem zawsze rozkodowuję tablicę rejestracyjną kazdego samochodu na drodze np. WE W-wa Mokotow, SK Katowice, EZD Zduńska Wola
    -sałatkę jarzynowa zawsze nakładam na kromke z wedlina, nigdy nie jem jej z talerza
    – kawa i herbata musi być z białego kubka/filiżanki bo w innym wypadku nie smakuje mi tak dobrze

  118. Gratuluje sukcesow! Swietna z ciebie osoba i blog jest interesujacy i taki ludzki.

    Z moich dziwactw:
    -brzydza mnie czyjes paznokcie i wlosy
    -brzydza mnie moje paznokcie po scieciu
    -brzydza mnie kazde wlosy ktore juz nie sa na czyjejs/mojej glowie (psie wlosy jakos mi nie przeszkadzaja)
    -nie mowie do siebie w myslach – mysle w obrazach
    -jedzenie ma sie nie stykac na talerzu przenigdy!
    -mieso nigdy nie moze byc w parze z jakimkolwiek ciastem (np nienawidze pierogow z miesem lub angielskich pie’ow)
    -nigdy nie zjem czegos lyzka co sie zwyczajowo zjada sie widelcem, nie smakowalo by mi prawidlowo
    -dzwieki doprowadzaja mnie do szalu
    -nigdy nie zjem sztuccem ktory do czegos juz uzylam (np jak zamieszam zupe w garnku do lyzka idzie do zmywarki, a ja jem ”nowa” lyzka)
    -nie rozpoznaje budowy ciala, nie zwracam uwagi na detale ciala, oprocz takich ogolnikowych, wiec nie wiem czy ktos ma dlugie, krotkie wlosy, czy jest gruby, czy chudy, czy ma znamie na twarzy czy cos innego, bardzo ulatwia to zycie bo nie wyrabiam sobie opini o innych na podstawie wygladu
    -nie mam orientacji geograficznej, ale zawsze worce droga ktora przyszlam (czesto nadrabiam droge bo np. znam tylko jedna o boje sie szukac czegos ”na skroty”)
    I to tylko niektore!
    Pozdrawiam wszystkich dziwakow!

  119. Ja nie znam się na wskazówkowym zegarku. Tzn. po dłuższym namyśle powiem jaka jest godzina, ale muszę sobie liczyć kreseczki i zajmuje mi to tak długo, że godzina już się zmienia :P I często kiedy myśli mi swobodnie krążą, jak się zamyślę albo oglądam film, to moje dłonie automatycznie szukają czagoś do pocierania między palcami. Zostało mi to z dzieciństwa, kiedy taki gest towarzyszył mi w ssaniu kciuka :)

  120. Ja nie zasnę bez moich poduszek i jeśli zdarza sie, ze mój maz mi je podmieni, bo cała posciel jest zasłana w jeden komplet to nigdy sie nie wysypiam! Mimo tego, ze to są identyczne poduszki.

  121. Nie znoszę jak ktoś poleje mi sos po ziemniakach, dozwolony jest tylko na mięsie.
    Mimo, że w hotelach są ręczniki to zawsze mam swój, a hotelowych używam tylko na podłogę by na nich stanąć po kąpieli.
    Jak robimy z chłopakiem kanapki to strasznie mnie irytuje jak bierze dodatkowy nóż do masła, przecież wystarczy jeden, po co myć dwa!
    Każde oczko tłuszczu w wędlinie musi być wycięte z chirurgiczną precyzją, brzydzą mnie niesamowicie.
    Też zdarza mi się gadać przez sen, teraz już rzadziej. Głównie jak jestem chora i mam gorączkę. Jak byłam mała to spałam z mamą kiedy byłam właśnie bardzo chora i ciągle majaczyłam. Nieźle ją przeraziłam kiedy obudziła się w środku nocy i zobaczyła, że stoję tyłem do niej a przodem do choinki, całkiem nieruchomo, nie reagowałam na to co mówiła, a jak już się odezwałam to zaczęłam krzyczeć pokazując na choinkę, żeby kazała Im stąd wyjść. Do dziś nie mam pojęcia jakim IM.
    Nie lubię jak ktoś mi pomaga w kuchni, bo zawsze kroi czy układa coś na talerzu inaczej niż ja i wtedy wzbiera we mnie taka złość, a przecież nie będę krzyczeć na kogoś za pomoc, więc duszę to w sobie mimo, że aż fizycznie mnie boli :D
    Zawsze chodzę po domu myjąc zęby, nie jestem w stanie ustać w łazience, od razu nogi mnie bolą.

    1. mam identycznie z tym pomaganiem w kuchni! :D mam ochotę zawsze rzucić wiązanką, tylko dlatego, że ktoś np. pokroił pomidora nie tak jak trzeba :D

  122. Gratuluję wytrwałości i pracy włożonej w bloga :) Nikt nie jest normalny i o to chodzi :) Jeśli chodzi o moje dziwactwa, to mam ich trochę ;)
    Tworzę w myślach przeróżne światy (niekoniecznie fantasy), postacie, a moim alter ego jest w nim chłopak. Poza tym jestem heteroseksualną kobietą. Przeważa u mnie yin, yang jest pomocnikiem.
    Chodzę po domu, kiedy myję zęby, nie potrafię ustać na miejscu.
    Nie potrafię wybrać się, uczesać i pomalować się, nie mając zegarka w ręku.
    Nie cierpię, gdy jadę samochodem i ktoś grzebie w radiu. Zawsze pasażer musi się spytać o moją zgodę. Do tego stopnia, że wydrukowałam sobie kartkę z cytatem z Supernatural: „Driver picks the music, shotgun shuts his cake hole.”
    Nie cierpię, jak ktoś rzuca papierkami w samochodzie. Zawsze ludzie dostają ode mnie opieprz.
    Zawsze zasypiam na brzuchu. Nie umiem inaczej.
    Nie zasypiam bez skarpetek. Muszę mieć je ubrane i już.
    Rozkodowuję rejestracje, automatycznie je przydzielam do kraju/województwa/gminy.
    Nie posprzątam, kiedy nie ma muzyki. Musi być coś włączone w tle, inaczej się nie da.
    Czasami „uciekam” od ludzi, kiedy mam coś ważnego do napisania/zanotowania.
    Nie napiję się wody mineralnej w kubku na kawę.
    Jestem zła, kiedy ktoś użyje mojego ulubionego czarnego kubka z logiem Led Zeppelin.
    Z ubranionych dziwactw: nie cierpię mieć luzu w talii. Talia musi być podkreślona, coś musi ją ściskać, choćby dopasowana koszulka albo pasek.

  123. Dziwactwa moje:
    – w domu jeśli ktoś nałoży jedzenie na talerzu nie tak jak mi pasuje to przekładam wszystko na „swoją modłę”,
    – nie zasnę, jeśli w moim pokoju są jakieś talerze, miseczki, sztućce i dodatkowe kubki (poza tym z wodą przy łóżku),
    – bardzo często w myślach mówię do siebie po angielsku,
    – gdy wybieram się pierwszy raz do jakiegoś miasta, pierwsze co sprawdzam to położenie szpitali/pogotowia,
    – nienawidzę dotykać surowego mięsa,
    – odlewam serwatkę z serków i jogurtów, a jeszcze jak jestem przy tego typu jedzeniu to zawsze mieszam je, nawet jeśli nie mają dodatków,
    – brzydzi mnie stawianie naczyń na suszarce, przy zmywaniu od razu wszystko wycieram na bieżąco i chowam na miejsce,
    – zawsze muszę iść po kogoś lewej stronie.

    Więcej grzechów na ten moment nie pamiętam ;)

  124. Ogólnie takie dziwactwa mnożyły się u mnie w okresie dzieciństwa, kiedy byłam samotnikiem. Dziś jest znacznie lepiej. :)

    1. Potrafiłam stwierdzić, czy ktoś był w moim pokoju. Każdy najmniejszy przedmiot miał swoje miejsce. Jestem w stanie narysować z pamięci całe swoje biurko, wszystkie elementy.
    2. Krzywo zszyty rąbek dżinsów wprawiał mnie w takie zdenerwowanie, że ciągle musiałam go poprawiać i dotykać, aż zrobiłam dziurę w dżinsach.
    3. Jadłam kostkę rosołową. Codziennie ukradkiem.
    4. Nigdy nie rozpuszczałam włosów przy obcych ludziach.
    5. Dawałam sobie wyimaginowane zadania, takie jak trzy podskoki, dwa oddechy, równoległe spojrzenia na lewo, na prawo i w dół (seriami) i wiele innych, aż miało się stać to, co było nagrodą za wysiłek. Jeżeli się nie działo, wkręcałam sobie że musiałam zrobić to w nieodpowiednim czasie.

    Bardziej aktualne dziwactwa:
    1. Odrywam etykiety od kosmetyków. Jak mam wybór, wybieram te, które pod spodem mają białe opakowania (plastikowe) albo szklane brązowe.
    2. Nie lubię siedzieć obok kogoś „łokieć w łokieć” w komunikacji miejskiej. Ciągle mam wrażenie, że dana osoba za blisko siedzi. Jeśli ktoś siada tak, że mnie nie dotyka – od razu czuje do niej sympatię.
    3. Wiązane buty muszą mieć taką samą ciasność.

    Ja jestem jednak zwolennikiem delikatnego odchodzenia od takich dziwactw, a przynajmniej nie pozwalania na „wejście na głowę” tych drobnostek.

  125. Gratulacje :) U mnie z orientacją w terenie jest zupełnie odwrotnie, robię dla wszystkich za mały GPS. Podczas badań do doktoratu pracowałam w lasach i z mapą nie gubiłam się w żadnym miejscu. A mapowanie 42 ha rezerwatu miałam z dokładnością do 1m. Nawet żagle na Bałtyku mi nie straszne, choć wtedy to zaczynam się bać sama siebie – skąd ja to wiem.

    Druga sprawa zawsze śpię z odkrytymi stopami, nawet śpiwory muszą być rozpinane od dołu, żebym mogła ocalić stópki.

    Mam nawyk planowania długoterminowego, lubię sobie zaplanować co będę robić np. na wiosnę za rok, dwa…

    Mam szynszylę, która śpi w łóżku i biega po całym domu. To wybitnie bezczelne zwierzę, często gryzie mnie we włosy i je zjada, co mnie bardzo denerwuje :(

  126. Gdy poziom głośności dźwięku w telewizorze jest wyrażony w liczbach, liczba ta musi być podzielna przez 5 lub przynajmniej parzysta. Podobnie w komputerze.

    Lubię zapach benzyny i różnych rozpuszczalników.

    1. Ja tez lubię ten zapach. Gdy byłam mała przed blokiem mieliśmy parking i podbiegałam często do parkujących samochodów i wdychałam ten zapach. Rzadko, który to miał. To chyba zależy od paliwa. Nie wiem, nie znam się.

      Boję się psów i nienawidzę właścicieli, którzy uważają, że ich metrowe psy są najłagodniejsze na świecie i pozwalają by podchodziły i obwąchiwały każdego kto koło niego przechodzi.

  127. O matko to lunatykowanie wydaje się poważną sprawą. Na szczęście sama nie miałam z niczym takim wspólnego, ale w rodzinie nadal żywa jest historia jak moja kuzynka wyszła szukać w nocy toalety na tarasie. Dobrze, że ją szybko odwiedli od kontynuowania podróży bo mogło się to skończyć nawet upadkiem z wysokości…

    I przyznać muszę, że mi nieco ulżyło, że nie jestem jedynym człowiekiem nie lubiącym alkoholu! Nawet swojej osiemnastki nie oblałam, bowiem smak ten jest nie do przeżycia :D

  128. Też jestem zupełną orientacyjną niemotą, przybijam piątkę :D ostatnio zagubiłam się na osiedlu, które w nastoletnich latach złaziłam wzdłuż i wszesz, bo weszłam w nieznaną mi dotychczas uliczkę (to też tak w temacie wyszukiwania nowych miejsc w swoim mieście :D)

  129. Poczytałam trochę dziwactw dotyczących układania i segregowania, wypisanych przez komentujące dziewczyny, zastanowiłam się nad moimi i… ja takich nie mam :D jestem raczej osobą, która nie zwraca zbytnio uwagi na układ przedmiotów – lubię coś ułożyć na swój sposób, ale gdyby było ustawione inaczej – who cares? Miałam trochę natręctw jako dziecko i nastolatka (m.in. klasyczne domykanie szafy na noc, domykanie drzwi w pokoju), ale z czasem mi przeszło. Mój przyjaciel jest takim „układaczem” i wg mnie to utrudnia życie i przysparza niepotrzebnego stresu, ale przyznaję, že ma w mieszkaniu wspaniały porządek, a u mnie panuje raczej twórczy chaos :D

  130. Moje osobliwości i dziwactwa:
    1. Nie ciągnie mnie do Gry o tron i Gwiezdnych wojen. Tego pierwszego nie widziałam ani kawałka i nie twierdzę, że nie jest ciekawe, całkiem możliwe, że gdybym już zobaczyła, to by mnie wciągnęło, ale jakoś nie mam potrzeby się przekonywać. A Star Wars widziałam jakoś w podstawówce i nie zachwyciło mnie.
    2. Jak mnie weźmie na czyjąś twórczość, to potrafię do zanudzenia słuchać tego kogoś (w przypadku pisarzy czytać) – ostatnio mam tak z zespołem Czerwony Tulipan, który dzieli tę przestrzeń mojego uwielbienia z Arturem Andrusem, którego też słucham do zdarcia płyty i głosu.
    3. Zupełnie nie brzydzą mnie pająki i duże robale, jeśli jest potrzebny ktoś do „załatwienia potwora” to zwykle ja to robię, z tym że owo „załatwienie” polega na postawieniu na trawce albo na listku i wypowiedzeniu słów „no idź, pajączku/robaczku”.
    4. I chyba moje największe dziwactwo, które niestety okropnie mnie irytuje… Nie potrafię na luzie rozmawiać z nieżonatymi facetami. Z żonatymi kolegami jestem w stanie głupio żartować itp., a w przypadku tych, którzy nie mają partnerek zaraz mnie bierze jakiś lęk, chyba przed tym, że on sobie pomyśli, że go podrywam i wszyscy się będą śmiać. Głupie, ale tak mam ;)

  131. 5. Aaa! I jeszcze to: Okropnie się denerwuję, gdy się gdzieś śpieszę i zgubię drogę (w kwestii wyjaśnienia – zazwyczaj sprawdzam trasę w internecie i uczę się jej na pamięć, czasem nawet na kartce rysuję trasę; pewnie przez to, że nie mam zaufania do GPS-a w komórce, który się po prostu wyłącza, a takiego „zwykłego” nie zawsze mam przy sobie), ale gdy mam czas, to zupełnie mi takie zgubienie się nie przeszkadza i zwykle nawet nie przyjdzie mi do głowy sprawdzać w jakikolwiek sposób lub pytać o drogę, jadę wtedy na wyczucie, wychodząc z założenia, że w końcu trafię do takiego momentu, w którym będę wiedziała, gdzie jestem i jak się kierować do celu. Niektóre osoby doprowadza to do paniki, gdy mówię „o, chyba trzy zakręty wcześniej za szybko skręciłam i teraz nie mam pojęcia, gdzie jestem” a ja się cieszę, że mogę pojechać trasą, którą jeszcze nie jechałam.

  132. Moje dziwactwa:
    1. Panicznie boję się ślimaków i pająków. Potrafię się rozpłakać i panikować, gdy tylko jakiegoś zobaczę.
    2. Gdy jem kanapkę i trzymam w dłoni kromkę chleba, mój kciuk zawsze musi dotykać wewnętrznej strony skórki chleba. Inaczej nie potrafię tej kanapki ugryźć.
    3. Przed wyjściem z domu zawsze przynajmniej pięć razy sprawdzam, czy mam w torbie telefon/portfel/dokumenty/klucze. W ciągu dnia również to sprawdzam, nawet jeśli w międzyczasie nie otwierałam torby i nic nie mogło mi z niej przypadkiem wypaść.
    4. Herbatę zawsze zalewam z meniskiem wypukłym.

  133. jeszcze ani razu nie przyznalam sie ze „spie” tzn dzwoni ktos ja rzeczywiscie spie no i tekst :obudzilam/lem cie?” a ja na to nie skaaaaaad przeciez nie spie:-P po jaka chorobe nie potrafie sie przynac nie wiem:-(((

    1. A propos tego, co napisałaś, ja zwykle odpowiadam „tak, spałam, ale właściwie to bardzo dobrze, że zadzwoniłaś, bo i tak za 5 minut miałam wstać, więc będę mieć 5 minut dłuższy dzień” – albo coś podobnego – i oczywiście staram się, żeby mój głos brzmiał jak mocno rozbudzony a pewnie brzmi jak ktoś kto nie wie jak się nazywa, bo jest środek nocy :D
      Kiedyś mama zadzwoniła do mnie o 7 rano, z wielkim wysiłkiem odnalazłam w telefonie przycisk do odebrania go (a to bardzo skomplikowane o tej porze, bo trzeba się zorientować najpierw, że to nie budzik i że posuwanie palcem po ekranie jak do wyłączania budzika nic nie da) a potem zupełnie nie wiedziałam co powinnam powiedzieć, więc w końcu padło na „przepraszam”.

  134. I kolejne mi się przypomniało:
    1. To akurat uważam za całkiem dobre i może niekoniecznie dziwactwo – gdy jadę samochodem to przy dojeździe do skrzyżowania, nawet gdy mam zielone światło, zwalniam nieco i sprawdzam czy z boku jakaś karetka nie wyjedzie.
    2. W domu zazwyczaj czekam aż reszta domowników pójdzie spać i wtedy się idę kąpać, bo nienawidzę gdy jestem w trakcie mycia się i słyszę „wychodź już, bo ja też chcę tam wejść!”, wtedy się stresuję, że ktoś czeka i przez to tracę całą przyjemność z kąpieli. A już najgorzej, gdy mam swój „dzień domowego SPA” i wtedy siedzenie w łazience zajmuje mi dość sporo czasu.
    3. Gdy byłam dzieckiem bałam się zobaczyć w lustrze swoje odbicie, zawsze tak szłam, żęby nie patrzeć w lustro – ale dotyczyło to tylko jednego lustra w przedpokoju, wszystkie inne były ok. I tak samo bałam się przejeżdżających za płotem samochodów, zwłaszcza dużych.
    4. Do całkiem niedawna potrafiłam do zlewu (mam dwukomorowy) wkładać rzeczy do mycia tak, żeby w każdej komorze były co najmniej dwie, bo pustej komorze by było smutno, że jest pusta, a jakby leżała w niej np. tylko jedna łyżka, to by jej też było smutno, że jest sama.

    1. Z punktem 4tym – mam podobnie. Zawsze rzeczy musza byc razem parzyscie, bo inaczej jednej bedzie przykro. Trzy lyzki w szufladzie-nie ma mowy.

  135. Dziękuję automatom, takimi z kawą, z biletami, etc. Nie wiem skąd mi się to wzięło, a teraz tak mam, że gdy nie powiem „dziękuję”, to aż mnie skręca w środku i musiałabym pewnie wrócić ;).
    Gratulacje z okazji urodzin bloga! Życzę kreatywności!

  136. Teraz czas na moje wyznania:
    Parę razy mi się zdarzyło, że jak ktoś mnie potrącił na ulicy i przeprosił to powiedziałam „dziękuję”. Jak pierwszy raz zrobiłam tak przy swoim narzeczonym, to się NAPRAWDĘ dziwnie patrzył ;P
    Pisze tylko piórem, bo inaczej mam odciski na rękach.
    Wybieranie kubka do herbaty trwa wieczność. Do każdego gatunku herbaty mam inny.
    Jak robię kawę to najpierw wlewam spienione mleko, potem dolewam kawę.
    MUSZĘ coś upiec przyjemnej raz w tygodniu, inaczej jestem nieszczęśliwa.
    Jak robimy pierogi w domu, to jeszcze mi się nie zdarzyło jeść ich z talerza. Ugotowane przekładamy do miski, żeby były „na później” a ja wyjadam je palcami albo widelcem (dotyczy to tylko pierogów świeżo ugotowanych i tylko w domu).
    Mam obsesje na punkcie krokomierza w telefonie. Jak mi czegos nie zaliczy, to się wściekam. Zawsze jak jest burza to siedzę na parapecie, pije cieple mleko i jem ciastka.
    Nie znoszę perłowych lakierów do paznokci. I drobinek w kosmetykach do malowania ust. Generalnie inny efekt niż „naturalny” połysk (jak po pomadce ochronnej) doprowadza mnie do szału.
    Nie umiem się uczesać. Moje fryzury polegają na rozczesaniu włosów i ewentualnym spięciu.
    Muszę mieć czyste i wygodne buty.
    Odkażam telefon, przynajmniej raz dziennie.
    Uwielbiam czytać książki „przy okazji”. Na przykład przy piciu, jedzeniu, w podróży. Zawsze wyglądają potem mało reprezentacyjnie ;P
    Do szału doprowadzają mnie kudełki na odzieży. Chodzę wszędzie z mala rolką do ubrań (H&M 7,99 -1 mini rolka z zapasem).
    Więcej grzechów nie pamiętam… ;)

  137. Ja lunatykuję baaardzo rzadko i o dziwo pamiętam mniej więcej co mówiłam lub robiłam ale nie jestem w stanie wyjaśnić dlaczego. Ostatnio np ustawiłam sobie w nocy budzik na godzinę 3.00 xD (?????)

  138. Mam wszystkie mleczne piątki co wprawia wszystkich stomatologów w zdumienie, z tego powodu czuje sie jak dziwadło

  139. też mam mlecznego zęba :D i też odgina mi się palec, robiąc przy tym takie zabawne półkole (dla mnie zabawne. mama się kiedyś wystraszyła że mam jakieś dziwne przykurcze mięśni)

  140. Dobrze słyszeć, że nie tylko ja mam dziwactwa :)
    1. Przkrecam talerz z jedzeniem tak aby mięso było po prawej stronie.
    2. Zanim zasnę muszę sprawdzić wszystkie zamki, czy są zamknięte drzwi na zewnątrz i do piwnicy.
    3. Nie zasnę kiedy w pokoju jest nawet najmniejsza mucha, czasem potrafię zwalczać owady przez 2h zanim się położę do łóżka.
    4. Odwracam fotografie i misie, nie mogą na mnie patrzeć gdy śpię.
    5. Uwielbiam zapach psich łap :) potrafię kilkanaście minut wąchać łapy mojego psa.
    6. Co do zapachów lubię też zapach koni, czasem nie piorę np rękawiczek po to by zawsze móc „sztachnąć” się konskim zapaszkiem. Zapach królików też lubię, za to nie cierpię zapachu Yorków.
    10. Jest też spora ilość zapachów dla innych nieinwazyjna a dla mnie obrzydliwa, aż tak że mogę zwymiotować. Np szynki konserwowej, selera, flaków.
    6. Muszę zostawić coś na talerzu po posilku.
    7. W czasach studiów miałam szczęśliwe długopisy, tylko nimi pisałam kolokwia lub egzaminy. I zawsze musiałam ich wziąć conajmniej 3, nigdy ich nie pożyczałam.
    8. Mam potrzebę dotykania przedmiotów, szczególnie tkanin czy kwiatów.
    9.gadam przez sen.

  141. Uwielbiam czytać o dziwactwach :) Nieźle się uśmiałam przy historyjkach o lunatykowaniu :) chociaż wyobrażam sobie, że nagle obudzić się w miejscu zupełnie innym (i co gorsza obcym) niż się zasnęło, może być przerażającym przeżyciem!
    Za to nigdy nie jeździłam na nartach, na razie nie kusi mnie też by spróbować. Ale zdziwiłam się mocno, że choć zajmowałaś tak wysokie miejsca w ważnych zawodach, dziś niemal nie jeździsz :)

    Moje dziwactwa opisałam kiedyś na blogu: http://www.dagonfly.pl/index.php/lifestyle/135-magiczna-moc-laskotki-na-kolanach-i-inne-moje-dziwactwa – może zechcesz zajrzeć.

  142. Ja się panicznie boję dżdżownic. Od dzieciństwa tak mam. W deszczowy dzień mój mąż musi mnie nosić na barana, bo boję się, że nadepnę na którąś i przyniosę na bucie do domu :D
    Mięso na talerzu musi leżeć po lewej stronie, surówka po prawej, a ziemniaki pomiędzy ;)
    Codziennie liczę ilość zjedzonych posiłków (czy aby na pewno jest ich 5) i ilość wypitej wody (1,5 litra) :P
    Strasznie irytują mnie pobrudzone okulary, jak nie są idealnie czyste, to nie mogę się na niczym innym skupić ;)

    1. Oblizuję talerz po lodach, boję się wszystkich latających owadów, nie lubię chodzić zaraz po deszczu bo skupiam się na ddzownicach i glizdach, które wyłażą, a mam odruch wymiotny jak je widzę :P, lubię jeść surowe ziemniaki…

  143. Jestem stałą fanką bloga i super się go czyta, może i jesteś „emerytką” ale z super poczuciem humoru i talentem do pisania. pozdrawiam

  144. Gratulacje z okazji 8 lat! I oby drugie tyle, bo uwielbiam Twojego bloga, Asiu :)

    Moje dziwactwa, oprócz klasycznego obrzydzenia do pająków (wszelkie inne stonogi, węże czy krokodyle mnie nie ruszają), kręcą się wokół moich paranoi. Przede wszystkim panicznie boję się wielkiej wody (w sumie nawet przejechanie przez most to dla mnie wyzwanie, nie mówiąc o przelocie nad Oceanem, który mnie niedługo czeka). Nie znoszę statków, łódek, wodolotów i czegokolwiek co pływa po dużych zbiornikach wodnych (choć kocham kajaki). Wewnętrznie wpadam w spazm gdy widzę, a nawet wyobrażam sobie… wieloryba. Totalnie przeraża mnie to, że są tak ogromne. Dobrze, że dinozaury wyginęły! W ogóle nie przepadam za dużymi rzeczami, tak jak już ktoś wspominał, żurawie i dźwigi są straszne (ale nie mam lęku wysokości).
    Jestem także paranoikiem w kwestii wypadków – zawsze mam wrażenie że stało/stanie się coś niedobrego. I także potrafię obudzić się w nocy i nasłuchiwać czy wszyscy domownicy oddychają ;) W moim pokoju jest za to ogromne okno, do którego łatwo można podejść po dachu garażu, który się pod nim znajduje. Zawsze, ale to zawsze, to okno musi być zasłonięte – codziennie przed snem mam wrażenie, że ktoś tam stoi, ale jednocześnie zasłona stanowi taką moją „barierę”. Bo skoro go nie widać, to przecież wszystko jest ok ;)
    Z gatunku bardziej „obrzydliwych” dziwactw – jak byłam maluchem (około roku), żebym zasnęła babcia lub mama musiały… ssać moje ucho (od tego czasu płatek jednego z nich jest kompletnie płaski). Na samą myśl o tym „zwyczaju” teraz robi mi się gorzej ;)
    Jestem zbieraczem pamiątek, wszystko dla mnie nadaje się na pamiątkę, chociażby był to kawałek papierka po cukierku. Ostatnio robiłam przegląd w dwóch pudłach z pamiątkami i zmniejszyłam ich objętość o połowę – kompletnie nie potrafiłam zidentyfikować większości rzeczy, które się tam znajdowały. W ogóle dość mocno przywiązuje się do jakichś schematów i stałych punktów – nie lubię wyrzucać ulubionych ciuchów, trzymam jakieś pierdoły, które dostałam od mamy w dzieciństwie, a jak się zdenerwuje, to na uspokojenie czytam „Harry’ego Pottera” :D Od dzieciństwa to moja ukochana seria i totalnie znam całą na pamięć.
    Ponadto gadam do siebie (i to nie są pojedyncze słowa, tylko jakieś długie konwersacje, najczęściej rozmawiam ze sobą w głowie w komunikacji miejskiej albo przed snem), zawsze jak myję zęby jedną nogę trzymam na wannie, mam tendencję do czytania i oglądania filmów do późnych godzin nocnych (szczególnie latem), śpię w skarpetkach, a jak układam naczynia na suszarce po myciu, to wydzielam im sektory – nie ma opcji, żeby szklanki stały w sektorze miskowym, a talerze nie były poukładane wielkością. W ogóle zmywam naczynia w określony sposób i nie znosze oglądać, jak ktoś robi to inaczej. Nie cierpię także ludzkich stóp, uważam że są obrzydliwe, nawet te „zachwycające” stópki małych dzieci. Jestem uzależniona od głupich seriali i amerykańskich sitcomów. Przez Twojego bloga totalnie uzależniłam się też od ASMR :)

    1. Czyli nie tylko ja mam świra na punkcie wielkiej wody i wielorybów <3 Potrafię się popłakać oglądając Discovery Channel jeśli akurat emitują jakiś program o morskich głębinach. Jak raz usłyszałam w radiu o samolocie pasażerskim, który wpadł do oceanu to bałam się zasnąć, bo tak się nieszczęśliwie składa, że inna moja paranoja dotyczy katastrof lotniczych.
      Do tego pamiętam dokładnie skąd wziął się u mnie ten strach przed wodą. Jak byłam mała dostałam ilustrowane opowieści biblijne i tam na jednej stronie była ilustracja "Jonasz i wielka ryba", do dziś pamiętam ją ze szczegółami, przeraziła mnie okrutnie. A niedługo potem w tv leciał "Moby Dick" i paranoja gotowa ;)
      Pozdrawiam, nie jesteś sama :)

  145. Ja też nie znoszę tłumów. Na zakupy do Lidla jeździłabym tuż przed zamknięciem a jak ktoś za blisko stoi w kolejce to mnie ciarki przechodzą. A palec u prawej ręki też mi się odgina, ale nigdy nie miałam wypadku. Wstydzę się trochę pić cokolwiek przy ludziach bo głupio wyglądam. A najgorsze moje dziwactwo, to kiedy włosy mi się nie układają i mam naprawdę bad hair day to zbiera mi się na płacz i zachowuję się jakbym traciła traciła grunt pod nogami. Nie jestem Narcyzem a makijaż robię w 8 minut, ale włosy to koszmar. Czasami myślę, że mój mąż uważa mnie za świra, choć zawsze mnie wspiera w mojej histerii;)

  146. Ja od zawsze nienawidziłam guzików! Są dla mnie obrzydliwe i jak przebieram pościel, to robię to w rękawicach. Dodatkowo myśl, że mogłabym jakiś przypadkowo połknąć przyprawia mnie o skurcze żołądka:D
    Oprócz tego nie znoszę zaschniętych rzeczy na talerzu, np. twarogu czy jogurtu!

  147. 1. Nie znoszę rytmicznych dźwięków. Nie przeszkadza mi stukanie, uderzanie, klikanie, dopóki nie jest rytmiczne. Wtedy dostaję wewnętrznego szału.
    2. Też mam beznadziejną orientację w terenie. Jest już lepiej, ale jak jestem na długiej ulicy i wejdę do jakiegoś sklepu, to wychodząc, nigdy nie pamiętam, z której strony przyszłam.
    3. Muszę siedzieć po prawej strony osoby, z którą gdzieś przyszłam (chodzić też). Wedy wszechświat jest na swoim miejscu.
    4. Umieram, kiedy, np. podczas przekładania kaszy z woreczka na talerz, skapnie mi na niego trochę wody. Muszę wytrzeć kilka razy talerz albo wziąć nowy – suchy i nieskażony płynem. Tak samo jest, np. ze świeżo umytą sałatą. Nigdy nie zacznę jeść, dopóki na talerzu będzie choćby kropla wody.
    5. Nie lubię parzystych liczb. Budzik mam zawsze na godzinę z nieparzystymi minutami, to samo z procentową wartością głośności, nie może być 100%, musi być 99%.
    6. Mam obsesję na punkcie dobrej jakości zeszytów, notatników etc. i piór. Dodatkowo, nie znoszę pisać w kratkę lub linię, tylko gładka kartka. Bardzo mnie frustruje, gdy coś jest na kartce przede mną.
    7. Jak robię kanapkę, do każdego smarowidła muszę użyć innego noża.
    8. Uwielbiam czytać słownik i zapisywać sobie długie, ładne słowa.

    1. 9. Jeśli rano piję herbatę, to zawsze zostawiam sobie trochę na wieczór. Wtedy jest zimna i mętna. Najlepsza!

  148. Jako dziecko ponoć bałam się własnego cienia. Aktualne dziwactwa to np to ze nie zjem ani nie napije się z naczynia które nie było uprzednio wytarte do sucha czego mój mąż nie jest w stanie zrozumieć. Ale tak mam niestety. Oprócz tego boje się wszelkiego rodzaju ptactwa i ciem. Zdarza mi się gadać przez sen, raz nawet z otwartymi oczami. Nie cierpię gdy ktoś w mojej kuchni wyciera coś nieodpowiednia ściereczką, mam wtedy mordercze zapędy; )

  149. Wszyscy mamy swoje paranoje. Moim największym koszmarem są kawki (nie ufam tym ptakom), dźwięk suchej skóry ocierającej się o suchą skórę (starsi ludzie, którzy kręcą młynki kciukami doprowadzają mnie do ostateczności) i ubrania, które dotykają mojego brzucha – cierpię szczególnie zimą, bo choćby było -50 nie ubiorę opinającego ciało podkoszulka. Tak, wszystkie „góry” noszę o kilka rozmiarów za duże.

  150. To niesamowite, jak wiele nietypowych i osobliwych zachowań się tu pojawiło. Przeczytałam wszystkie komentarze i dzięki temu uświadomiłam sobie kilka własnych dziwactw, z których już wyrosłam i o których zdążyłam zapomnieć (np. to z liczeniem stopni w budynkach). Oczywiście nie wszystkie zniknęły, a z czasem pojawiły się też nowe. I tak, na przykład, czasem w myślach tworzę rym pasujący do ostatniego zdania mojego rozmówcy, a wchodząc do pomieszczenia dyskretnie rozglądam się po wszelkich zakamarkach w celu lokalizacji potencjalnego ośmionogiego zagrożenia ;) Arachnofobia to coś, co chyba nigdy nie pozwoli mi na podróżowanie do najbardziej egzotycznych zakątków świata.

    Dziękuję za ten post i życzę weny na wiele kolejnych lat prowadzenia bloga!

  151. Ja często jak leżę to trzymam prawą rękę podniesioną do góry (całą). Jest mi tak wygodnie.
    Poza tym też nie dopijam herbaty do końca.

    Odliczam też sekundy do przyjazdu pociągu. Czekając na niego patrzę na zegarek a później odliczam np. 300 sekund..

    Umiem też poruszać najmniejszymi palcami u stóp bez poruszania pozostałymi.

    Całuje misia kiedy widzę, że się na mnie patrzy :) a jak byłam młodsza to całowałam misia przed snem tyle razy – w zależności od tego jaki był dzień miesiąca.

    :)
    fajnie było poczytać o waszych dziwactwach

  152. Ale fajny post! :)
    Moje dwa dziwactwa:
    1. używam wyłącznie długich łyżek deserowych, nawet do rosołu – innymi nic mi nie smakuje
    2. boję się drobiu – kur, indyków, gęsi, kaczek hodowlanych – mają w sobie coś dinozaurzego

  153. Cale szczescie, ze nie ja jedna jestem walnieta. Ja nienawidze jak ktos obcy obok mnie je, nie cierpie slyszec i juz najbardziej widziec jak ta osoba polyka, zuje i mlaska. Sposob jedzenia innych osob doprowadza mnie do szalu. Lubie wachac lapy moich kotow, swoje paznokcie, lubie czochrac sie po glowie i wachac pozniej rece. Uwielbiam wyduszac pryszcze – im wieksze tym wieksza satysfakcja, niestety maz nie pozwala wyduszac swoich. Wszedzie licze kafelki, okna itp; , lubie jak wszystko jest parzyste – liczba zamieszan herbaty, ziemniaki na obiad albo usmazone nalesniki. Wieszaki w szafie musza wisiec w jedna strone.

  154. Osobno zjadam panierke z.kotletow. Myje przed i po obraniu ze skory prawie kazdy owoc. Wychodzac skads i zamykajac drzwi spiewam jakas glupia piosenke, zeby pozniej pamietac ze zamknelam drzwi. Boje sie panicznie wszystkich robakow i gasienic.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.