Joanna Glogaza

strona główna > artykuły

7 eko pomysłów na wolny czas i konkurs

Cieszę się bardzo na dzisiejszy wpis, bo z jednej strony jest trochę nietypowy, z drugiej pozwoli mi Was (mam nadzieję!) trochę lepiej poznać, co zawsze sprawia mi dużą frajdę. Sprawa wygląda tak: Ministerstwo Środowiska uruchomiło ogólnopolską akcję ochrony powietrza, nazywa się TworzyMY Atmosferę. Choć to jedna z tych rzeczy, o których wygodniej jest nie myśleć, to zanieczyszczenia wpływają negatywnie nie tylko na świat wokół nas, ale i na nasze zdrowie – dokładne statystyki możecie zobaczyć na stronie projektu, mnie najbardziej uderzyła wiadomość, że choroby wywołane złym stanem powietrza zabijają rocznie więcej osób niż wypadki samochodowe.

Dbanie o dobrą atmosferę nie musi się jednak wiązać ze strachem czy poczuciem winy. Jest mnóstwo przyjaznych czystemu powietrzu rzeczy, które możemy zrobić, a które są po prostu… fajne. To tak jak z odpowiedzialnym kupowaniem – na co dzień nikomu z nas nie chce się pamiętać o tym, dlaczego warto dokonywać dobrych wyborów, ale jeśli znajdziemy takie, które sprawiają nam przyjemność i uczynimy z nich nawyk, będzie się to odbywać po prostu automatycznie.

infografika_TworzyMY atmosferę w domu

Dlatego ja rzucam Wam dziś wyzwanie i dzielę się moją listą fajnych sposobów spędzania wolnego czasu z poszanowaniem środowiska. Będę też czekać na Wasze pomysły i mam nagrody – ale o tym opowiem Wam na końcu. Ostatnio dużo zastanawiam się nad tym, co sprawia, że nasza codzienność jest satysfakcjonująca i po prostu przyjemna. I to jeden z wniosków, do których doszłam – że warto mieć pod ręką listę rzeczy, które naprawdę lubimy robić. W przeciwnym razie w momentach, w których naprawdę potrzebujemy poprawić sobie nastrój i któraś z nich sprawdziłaby się idealnie, pewnie wybierzemy coś łatwo dostępnego i niewymagającego wysiłku, jak scrollowanie cudzego Facebooka – co na pewno nie sprawi, że poczujemy się lepiej i będziemy mieć poczucie dobrze spędzonego czasu.

ta1


7 pomysłów na eko aktywności


  1. Przejażdżka rowerowa – może być samodzielna, ale możemy też pojechać rowerem na spotkanie ze znajomymi czy do pracy. Ja uwielbiam ten rodzaj poruszania się po mieście, kiedy jadę przez zasypany liśćmi park, czuję się jak bohaterka jakiegoś romantycznego filmu. Chyba od dwóch lat nie kupiłam karty miejskiej, a samochód służy mi do dalekich podróży z dużym bagażem – bardzo łatwo jest być eko, kiedy nie lubi się prowadzić.
  2. Nietypowa przechadzka po okolicy – świetnie jest poczuć się jak turysta we własnym mieście, to bardzo odświeżające. Jestem wielką fanką różnego rodzaju spacerów tematycznych – śladami zagadkowych wydarzeń, znanych osób czy postaci literackich. Im bardziej nietypowy klucz, tym lepiej. W Warszawie zawsze szukam ich tutaj, jestem pewna, że w innych miejscowościach też się zdarzają, a jak nie, to jest to świetna okazja, żeby zorganizować własny.
  3. Gra miejska (albo wiejska!) – czyli super zabawa na świeżym powietrzu z nutką rywalizacji. I znowu – możecie dołączyć do organizowanej gry (jest ich coraz więcej!) albo zrobić własną – to świetny pomysł na prezent urodzinowy dla kogoś bliskiego. Można połączyć z punktem pierwszym i zrobić… rowerową grę miejską!
  4. Frisbee – sport, który daje mnóstwo radości, a jednocześnie potrzeba do niego bardzo niewiele. Wystarczy frisbee (bez niego byłoby trudno), kilka osób (mogą być skrzyknięte spontanicznie) i kawałek trawnika w ogrodzie czy w parku. Można spokojnie grać i wiosną, i latem, i jesienią. Kiedy mieszkałam w Londynie, frisbee przeżywało prawdziwy renesans, graczy można było spotkać w każdym parku – ciekawa jestem, czy tak samo mocno rozwinie się to w Polsce. Bardziej dystyngowaną, ale równie fajną alternatywą dla frisbee są boule.
  5. Projekt DIY – a gdyby tak, zamiast jechać na zakupy, zrobić coś swojego z materiałów, które mamy w domu? To o tyle duża frajda, że odkąd nie chodzimy już na plastykę, niewiele mamy okazji, żeby stworzyć coś od zera. Ja zawsze staram się, żeby było to coś naprawdę praktycznego, coś czego będę później z radością używać – własnoręcznie wydziergany szalik, psie łóżko, karmnik dla ptaków na balkon albo mini ogródek z ziołami.
  6. Randka z naturą – niesamowite, jak bardzo oderwaliśmy się od natury. Od wielu lat mam w planie kupienie atlasu i nauczenie się odróżniania do siebie roślin. Nie trzeba nawet wyjeżdżać z miasta – jeśli dobrze się rozejrzymy, może się okazać, że mamy pod ręką dużo więcej zieleni, niż nam się wydawało – a część nadaje się nawet do jedzenia! Spacery szlakiem dzikich warzyw i owoców w Warszawie znajdziecie tutaj.
  7. Sprzątanie – tak, tak, dobrze przeczytaliście. Odgruzowanie domu ze zbędnych przedmiotów przynosi mnóstwo długofalowej satysfakcji – nieporównywalnie więcej niż zakupy. A jeśli włączymy do tego odpowiednio energetyczną muzykę, może być dobrą zabawą – naprawdę!

Czekam na Wasze propozycje – dajcie mi znać w komentarzu, jakie są Wasze ulubione eko-aktywności. Wybiorę trzy najciekawsze propozycje, a ich autorzy zostaną nagrodzeni aparatami Fuji Instax.

fuji

Macie czas do końca czwartku, 5 listopada, pamiętajcie, żeby w okienku z mailem wpisać aktualny adres, tak żebym mogła się z Wami skontaktować. Regulamin znajdziecie tutaj, powodzenia!

TworzyMY atmosferę

Nie zapomnijcie też zapoznać się z informacjami na stronie akcji – czasem małe zmiany potrafią wnieść bardzo dużo!

WYNIKI

Ogromnie Wam dziękuję za udział, nawet nie wiecie, jak trudno było wybrać! Czytanie Waszych komentarzy rozczuliło mnie zupełnie i zainspirowało. Dzięki, że jesteście tacy fajni!

Aparaty trafiają do Torhild, Pauline i Marysiek (nie wiem jak poprawnie odmienić:)), ze zwyciężczyniami skontaktuję się mailowo. Jeszcze raz ogromne dzięki!

Dzięki za lekturę!

Jeśli nie chcesz przegapić moich nowych artykułów, odcinków podcastu czy książek, zostaw swój adres e-mail:

354 thoughts on “7 eko pomysłów na wolny czas i konkurs”

  1. Moja ulubiona eko-aktywność? To połączenie wielkiego sprzątania, plastyki i techniki z podstawówki i odpowiedzialnej mody – robię dywaniki ze starych i zużytych bluzek. Paski materiału przeplatam na siatce ogrodniczej i dywanik w kolorach które lubię, z wielką satysfakcją – gotowy. Idealna aktywność na długie wieczory, bo wyplatanie można idealnie połączyć ze słuchaniem muzyki albo oglądaniem serialu (2. sezon Fargo!) fajnie się później patrzy na swoje dzieło… :)

  2. Jesienią przede wszystkim spacer w lesie, zapach i szelest opadających kolorowych liści. Potem gorącą herbatę z cytryną i syropem malinowym lub dzikim bzem. Grzane wino, ciepły koc i ulubiona książka.
    Latem sadzenie własnych warzyw, owoców ziół w ogródku, pielęgnacja,uprawa a potem duma że to nasze własne a nie niewiadomego pochodzenia.

  3. Myślę, że super eko aktywnością jest jazda konna. Na świeżym powietrzu, kontakt ze zwierzętami, wyjazdy do lasu o każdej porze roku fantastyczne. A połączone z dojazdem do stajni rowerem, zamiast samochodem – idealnie!

  4. Uwirlbiam z Synami brac milion mikroskopijnych wiaderek i zrywac co nam ziemie dala w naszym skromnym ogrodzie.zjesc jablko prosto z drzewa.odkrywac cukinie.znosic uschniete galezie na ognisko.a ostatnio trafil nam sie spacer do NASZEGO lasku.18 godzina ciemno.bardzo ciemno.a my wzielismy latarki i poszlismy na nasze maslaki.
    Nostalgia napawa mnie zas widok 2brzoz ktore maz zasadzil z okazji moich 20urodzin.sa teraz juz baaaaaardzo duze bo mam lat….

  5. Zdecydowanie moją ulubioną eko aktywnością jest hodowla drzewek! Mimo że dopiero zaczynam, to udało mi się już wyhodować jedno na tyle duże, żeby można je było po kryjomu zasadzić..w parku. Oczywiście wymaga to fizycznej aktywności, bo często chodzę je doglądać, a że na jednym zdecydowanie nie poprzestanę, to będę miała co doglądać! Obecnie wyrasta mi już 7 kolejnych sosnowych dzieciaczków, które z pewnością zamieszkają gdzieś w świecie ;)

  6. Dwa miesiące temu przeprowadziłam się do innego kraju i nigdy wcześniej nie przyszłaby mi do głowy taka aktywność jak ta, którą chcę się tutaj podzielić. Przez internet wyszukuję wyjątkowych miejsc lub spontanicznie wsiadam w autobus i wysiadam na przypadkowych przystankach. Chodzę i podziwiam okolice na tyle ile czas mi pozwala i może nie byłoby w tym nic niezwykłego, ale po paru takich wypadach stwierdziłam, że będę zagadywać do innych ludzi. Czasami jest to chłopak w autobusie, czasami Pani w parku lub Dziadek nad jeziorem. Na początku nie było łatwo, szczególnie że nie mówię bardzo dobrze w ich języku ale z czasem gdy napotkałam wielu sympatycznych ludzi o ciekawych historiach – lęk przeminął. Czasami najprostsze aktywności mogą wydawać się najbardziej ekstremalne.
    Pozdrawiam :)

  7. Mój sposób na eko spędzanie czasu umożliwia mi fotografia. Pasjonuję się fotografią analogową, więc, kiedy już wypstrykam film – mnóstwo czasu spędzam w ciemni. Wywoływanie filmów, praca z powiększalnikiem, skrupulatne odmierzanie czasu i obserwowanie jak na białej karcie papieru pojawia się obraz – wpływa niesamowicie relaksująco. W ciemni można zapomnieć o płynącym czasie, ludziach i całym świecie. Ostatnio kolega zdradził mi sposób na wywoływanie zdjęć w kawie, więc moje „wypoczywanie” może stać się jeszcze bardziej eko :)

      1. Bardzo chciałabym się dowiedzieć, dlaczego tak uważasz. Czy mogłabyś wyjaśnić?
        W moim przypadku, używam odczynników bez rtęci, zawsze wywołuję kilka filmów na raz, żeby maksymalnie wykorzystać materiały. Nie wszystkie zdjęcia wywołuję na papierze i jak napisałam wyżej, mam zamiar zacząć testować wywoływanie w kawie.

  8. 1, 5 i 6 dla mnie najfajniejsze, choć z jazdą na rowerze żegnam się w okresie jesiennym już. Najbardziej doceniam go latem, kiedy mogę jechać moim miejskim rowerem i podziwiać przyrodę, nigdzie się nie spiesząc :)

  9. Świetną eko-aktywnością jest spacer z psem, szczegolnie…jeśli nie masz swojego czworonoga! Tak, dokładnie! Mam na myśli spacer z psem ze schroniska! Coraz więcej schronisk organizuje tego typu akcje. To świetny sposób żeby się trochę poruszać, a piesek ma możliwość poganiać za patykiem a nie tylko siedzieć w ciasnej klatce czy zapchanym kojcu. I ta zadowolona mina i merdający ogon pod koniec spaceru – bezcenne! :)

  10. Cześć! Mam dwa eko pomysły.
    1. Stare gazety, pocztówki, znaczki pocztowe i inne papiery – można je wykorzystać w sposób twórczy, dać im drugie życie i robić… kolaże! Ja sama właśnie zaczęłam gromadzić materiały i męczę znajomych i rodzinę, żeby mi oddawali :)
    2. Podoba mi się Twój pomysł spacerów tematycznych. Ja bym go rozwinęła i zaproponowała spacer po swojej najbliższej okolicy – dzielnicy, osiedlu. Można zabrać ze sobą aparat i poszukać rzeczy, na które normalnie się nie zwraca uwagi. Ja ostatnio odkryłam w swojej dzielnicy (mieszkam w Warszawie na Gocławiu) zagłębie dziwacznych tajemniczych pomników! Są niepodpisane, rozsiane po różnych osiedlach. Chodzę, szukam i fotografuję. Mam już sporą kolekcję na FB :) Jeśli ktoś ma ochotę, to zapraszam tu https://www.facebook.com/mag.luczynska/media_set?set=a.893435464081390.1073741845.100002448340234&type=3 i na Gocław! :)

  11. Jedną z eko-aktywności, które uwielbiam robić w długie jesienne i zimowe wieczory to dzierganie. Zbieram stare koszulki, wszelkiego koloru i maści (z powodu dużego zapotrzebowania również od znajomych), tnę je w długie sznurki i w ten sposób uzyskuję tzw. spaghetti. Potem sprawa jest prosta – szydełko i dużo czasu, niewiele potrzebnych umiejętności i dywan gotowy. Ewentualjie koszyk, osłonka na doniczkę, wszelka dowolność (:

  12. moim pomysłem eko-recyklo jest spotkanie Wigilijne dla znajomych z Niechcianymi Prezentami :) na takie spotkanie każdy z gości przynosi ładnie zapakowany prezent. Musi to być rzecz, której ta osoba już nie chce, lub być może nigdy jej się nie podobała (np. nietrafiony podarunek) ale nie może być zepsuta ani brudna. Takie Niechciane Prezenty zbieramy wszystkie razem i je numerujemy a w czasie wieczoru, po kolacji lub w trakcie, robimy wielkie losowanie z rozpakowywaniem :) świetna zabawa i śmiechu co niemiara. To, co zwykle jednym się znudziło, inny uważają za odkrycie roku, chociaż zdarzają się i prezenty, które krążą już od paru lat.. :)

  13. Okej, to może być dziwne, ale moją najukochańszą aktywnością są spacery, ale nie byle jakie! Wygląda to jakoś tak, że wychodzę na przystanek i wsiadam do najbliższego autobusu, który podjeżdża i wybieram cyfrę powyżej 5. Cyfra, którą wybrałam to przystanek, na którym wysiądę, więc odliczam po kolei przystanki na których zatrzymuje się autobus. Na moim końcowym wysiadam i……muszę wrócić do domu na nogach (w tym momencie można prychnąć ze śmiechu). Tak, wracam na nogach, często odkrywając miejsca, o których nie miałam pojęcia i przy okazji cykając fotki ( na te wyprawy nie zabieram innego sprzętu niż aparat-stary analog, słuchawki i mp4, zero telefonów i GPSów!!). Jeśli już kiedyś wysiadałam na danym przystanku, to po prostu znajduję nową, inną drogę powrotną. Taki spacer potrafi naprawdę odstresować człowieka. Jak to śpiewała Marylka:
    „Uciec pociągiem (autobusem) od przyjaciół, wrogów, rachunków, telefonów.
    Nie trzeba długo się namyślać,
    Wystarczy tylko wybiec z domu.”

  14. Dałaś siedem pomysłów, nie będę gorsza.
    1. Spacer z piesełem. Z futrzakiem od razu idzie się lepiej niż tak po prostu samemu, można dać się poprowadzić tam, gdzie nos wywęszy coś ciekawego, można znaleźć coś nowego w okolicy. Ostatnio natknęliśmy się na opuszczony dom w lesie. Brrr.
    2. Porwanie dziecka przyjaciółki i zabranie na plac zabaw. Ona odpoczywa i napawa się ciszą w domu, a my szalejemy. Przypominam sobie, jak to fajnie huśtać się na huśtawce i wspinać na drabinki i ile radości daje zbieranie liści.
    3. Pojechanie na rowerze po jabłka rosnące ot tak sobie, na dziko, choć to wcale nie są dzikie jabłonie i przerobienie ich na szarlotkę
    4. Pojechanie pociągiem kawał za miasto, żeby w Puszczy Białowieskiej tropić żubry
    5. Nie wiem czy eko, bo to tworzenie przedmiotów, zamiast się ich pozbywać, ale… wyciągnięcie starych zdjęć i zrobienie z nich wreszcie porządnego, wyklejanego albumu, do którego będzie się chciało naprawdę zaglądać, choć nie będzie tam kilku tysięcy zdjęć jak na dysku komputera
    6. Pojechanie na rowerze do rodziców, ot tak, bez zapowiedzi, żeby im sprawić radość
    7. Zrobienie prawdziwych zakupów na prawdziwym bazarze, gdzie jest prawdziwe jedzenie mające swój zapach, swoją fakturę i kolory.

  15. A u nas eko-aktywności to te rodzinne : zbieranie skorupek dla wiejskich kurek prababci dzięki którym jajka na pachnącą, żółtą jajecznice mają najtwardsze skorupie, to przekazywanie zużytych ubrań na ocieplanie bud psiaków w schronisku, to mielenie ususzonego pieczywa na domową bułkę tartą, to przerabianie starych rajstop na sznury do owijania snopķów siana w dziadkowe sianokosy, to półki uginające się pod domowymi konfiturami.

  16. Jako trzydziestolatka bez prawa jazdy, rower i spacery uskuteczniam na co dzień bardziej w ramach konieczności, niż z wyboru eko – stylu (choć, nie ukrywam, są to bardzo przyjemne i satysfakcjonujące sposoby przemieszczania się). Dla przyjemności urozmaicam sobie tę codzienność… podglądając starszych ludzi. Styl i poziom kultury przypadkowo napotkanych staruszków sprawiają, że się uśmiecham i odzyskuję wiarę (której zazwyczaj mi brakuje) w ludzkość. Uwielbiam obserwować drobne gesty czułości – splecione pomarszczone dłonie, podtrzymywanie się na śliskich chodnikach. Z dziką frajdą, bezwstydnie podsłuchuję jak się do siebie zwracają („Duszko”! <3) i zastanawiam się, czy za czterdzieści lat uda mi się być częścią równie uroczej pary. Imponuje mi schludna elegancja wojennego pokolenia, ta dbałość o detale, ułożone włosy, kapelusze i rękawiczki – te wszystkie rzeczy, na które mnie brakuje czasu i szkoda energii. A kiedy w pobliżu brakuje materiału ludzkiego, zadzieram głowę i patrzę w górę, i nawet na najbardziej oklepanej trasie znajduję w ten sposób coś fajnego, detal, na który nigdy wcześniej nie zwróciłam uwagi.
    Bez gadżetów, bez produkcji odpadków, na świeżym powietrzu i dla przyjemności – chyba łapię się w zakresie "eko aktywności"?

    P.S.: Pozwalam sobie załączyć moją ulubioną ilustrację tej aktywności: https://instagram.com/p/09xBFXs2jg/

    1. Dokładnie! Też uwielbiam przyglądać się starszym ludziom :) Lubię także chodzić na targi i rozmawiac ze sprzedawcami pokolenia moich dziadków! Zupełnie inna mentalność niż moich rowiesnikow. Usmiechnieci, dzielnie reklamują swoj towar, doradzaja :)

  17. Cześć! Oto moje małe eko aktywności:
    1.chodzenie wszędzie, gdzie to możliwe na piechotę lub podjechanie do celu rowerem, chociaż mam samochód. Lubię obserwować mijane miejsca i ludzi.
    2. Kupowanie ubrań w second handach i robienie zakupów spożywczych na bazarku u starowinki babinki mając ze soba zawsze plócienną torbę. Nie chcę, by lasy tropikalne płakały.
    3. Uwielbiam robić sobie maseczki domowe z naturalnych składnikow, które odnajduję w kuchni.
    4. Hula hop, rolki i joga w parku latem !

    Pozdrawiam Ciebie i Chrupka,
    Ania

  18. Ekologia stała się juz tak bardzo częścią mnie, że nie wiem, co jest eko czynnością, a co nie. Chociaż wiem, że daleko mi do prawdziwego znawcy, który zawsze wie, co i jak recyklingować. Choć napradwę się staram (ale teraz mi przypomniałaś, że muszę postarać się bardziej). Staram się być eko, kiedy myję zęby – po co ma cały czas lecieć woda? Ale to już wie nawet dziecko w podstawówce. Wyższy level jest wtedy, kiedy staram się słuchać muzyki na komputerze, zamiast włączać dodatkowo wieżę – nie chcę marnować więcej prądu, niż jest to potrzebne. Lepsza eko czynność? Hmm, nie mam samochodu, bo po pierwsze jest drogi w utrzymaniu, a po drugie, już nam wystarczy tych samochodów na świecie. Nie mam dzieci itd., więc kogo mam wozić? Siebie? Wolę tramwaj. Staram się oszczędzać papier, choć z tym najgorzej mi idzie, ale jako miłośniczka książek, jestem to winna naszej planecie. Światła również mam pogaszone tam, gdzie trzeba. To są szczegóły, które naprawdę już tak mocno zakorzeniły się w moje życie, że są dla mnie naturalne. A, no i jestem weganką, a to niesamowicie odciąża planetę. Numerem jeden w zanieczyszczaniu naszego świata są hodowle przemysłowe. Bardzo dużo chodzę pieszo i przestałam być typem „nerdowania przed komputerem”, więc nie przychodzi mi nic więcej na myśl :) A, co do poznania roślin, to fascynuje mnie zielarstwo. Dopiero się na nie zaczaiłam i uświadomiłam, że współcześni ludzie tak bardzo nie wiedzą, jaka roślina jest do czego. Zazdroszczę plemiennym uzdrowicielom, dlatego zamierzam w niedalekiej przyszłości poznać tajniki ziół (czy przypadkiem zielarstwo nie jest zakazane w UE? haha!). Nie chcę niepotrzebnie faszerować się lekami, wolę naturalność.

  19. Moją ulubioną ekoaktywnością jest haftowanie obrazów i tworzenie grafik poprzez rycie dłutkiem w linoleum, a następnie odbicie ich na prasie na papier :)

  20. Moja ulubiona eko-aktywność to letnie piknikowanie z ukochanym z dala od miejskiego zgiełku, najlepiej na łonie natury. Wybieramy się na przejażdżkę rowerami, zabieramy ze sobą koc oraz pyszne jedzenie przygotowane wcześniej w domowej kuchni przy użyciu kilku składników z naszego ogródka. Spędzamy wspólnie czas delektując się posiłkiem, rozmawiając i podziwiając przyrodę. Nasze ulubione miejsce polana otoczona lasem i niezwykle miękkie runo, na którym można z powodzeniem rozłożyć kocyk.

    W skrócie, ze wspomnianej eko-aktywności czerpiemy takie korzyści :
    + podziwiamy naturę, która inspiruje nas do podjęcia dalszych kroków w celu jej ochrony
    + robimy piękne zdjęcia i tym samym inspirujemy innych
    + podświadomie czujemy nasze połączenie z siłami natury
    + odpoczywamy od miasta, oddychamy świeżym powietrzem
    + rozmawiamy ze sobą pogłębiając naszą relację
    + nie marnujemy życia na ślęczenie przed telewizorem, komputerem czy innym mało ekologicznym sprzętem
    + nie używamy samochodu do tego celu, ale propagujemy transport rowerowy
    + delektujemy się mało przetworzoną żywnością wprost z naszej przydomowej uprawy

    Szczerze polecam każdemu ;) Wszelkie formy aktywności na świeżym powietrzu, na łonie natury są świetną alternatywą dla czasu spędzonego przed komputerem czy telewizorem.

  21. Moim zdaniem najlepszą eko-aktywnością jest zadbanie małych ogródków, które często znajdują się pod naszymi blokami.
    Takie maleńkie skrawki zieleni są często zaniedbane i zapomniane. Dlatego moim pomysłem jest ich ożywienie! Zasadźmy tam krzewy, kwiaty, drzewka owocowe a nawet zróbmy mały warzywnik! Zaprośmy do wspólnej pracy sąsiadów – oni też chętnie się w to włączą i być może będzie to doskonała okazja do wzajemnego poznania. Własnoręcznie wyhodowane warzywa dostarczą nam mnóstwo radości, a poza tym będziemy mieć pewność, że są do zdrowe produkty bez żadnej dodatkowej chemii:). Kolejny plus: dzięki temu, że owoce i warzywa pozyskamy z własnych ogródków, nie będziemy musieli zaopatrywać się w nie w sklepach (koszty transportu i zanieczyszczenie atmosfery spalinami). Jeszcze jedno: odpadki z warzyw i owoców możemy wykorzystać do stworzenia kompostownika i nawieźć nasz ogródek. Same plusy! Polecam! Wypróbowane na mnie:)

  22. eko to moja działka :) więc mam dużo pomysłów.
    1.Na pewno własne zioła, na parapecie – wielka frajda z jedzenia tego, co samemu się posadziło i cierpliwie czekało aż wyrośnie no i pierwszorzędna świeżość!
    2. zieleń w domu – u mojej babci w domu jest prawdziwa dżungla, doniczki i donice wszędzie aż za dużo, ale w mieszkaniach moich rówieśników odwrotnie zero, no przepraszam kwiaty cięte lub suszone. Jak dla mnie pomieszczenie zupełnie inaczej się prezentuje gdy jest w nich roślinność. Ja na przykład mam parę kwiatów doniczkowych oraz jedno drzewko. które zachwyca każdego i współtworzy salon. Mój apel: rośliny zamiast bibelotów!
    3. Jesień to czas wzmożonej aktywności rozrywki domowej a więc np. twister stworzony ze starego prześcieradła i kolorowych odcisków rąk dzieci, story cubes – z użyciem kamyków oraz wszelkie przejawy kreatywności bazującej na recyclingu. Śmieci – nie śmieci i można zrobić wszystko!
    4. Póki pogoda dopisuje można piknikować w parku, brodzić w strumykach, grać w frisbiee, badmintona i puszczać latawca w wietrzny dzień, jeżdzić na hulajnodze (nie przemijający hit), rowerze, rolkach.
    5. Jeśli chodzi o sport to zamiast płatnej siłowni można korzystać ze sprzętu umieszczonego w parkach. Świetna alternatywa, bo za darmo.
    6. Wspólne pichcenie w kuchni. Najlepsza zabawa dla całej rodziny. Porą letnią i wczesno jesienną przetwarzanie: dżemy, powidła, chutneye, ketchupy, kiszonki, które oprócz tego,że zdrowe, pochowane w słoikach pięknie zapełniają szafki i półki. Zimą oraz wiosną delektowanie się smakiem.
    7. Czytanie książek – zawsze i wszędzie.

  23. Moją ulubioną eko aktywnością jest wyjazd podczas weekendu do domu rodzinnego – zazwyczaj wystarczy mi kilka godzin, żeby się naładować pozytywną energią, odpocząć czy zainspirować. Wstyd się przyznać, ale to moja mama z mężem mają zwykle najlepsze pomysły na spędzanie czasu, które ja – dziecko internetów – chłonę z prawdziwą przyjemnością. Spacery po lesie, odkrywanie świdermajerów w pobliskich miejscowościach, szukanie starych cmentarzy gdzieś za miastem, rowerowa wycieczka śladem najładniejszych willi w okolicy, gry planszowe… a przede wszystkim są bardzo otwartymi ludźmi zaangażowanymi we wspólnotę religijną, co pozwoliło mi poznać naprawdę niesamowitych ludzi, słuchać ich przekonań, poznawać zwyczaje, a przede wszystkim nauczyło sporej tolerancji.

    Jasne, że czasem zalegamy przed telewizorem i oglądamy filmy, jednak zdecydowanie bardziej cenię sobie te alternatywne aktywności!

  24. Jestem zielonym miejskim partyzantem! Rok temu, w dzikim zakątku nad Wisłą, odkryłam pole chrzanu. Tej wiosny zasiałam w pobliżu nieco ziół. Oprócz tego, że koper i dziki chrzan przydały się do kiszenia ogórków, a majeranek pachnie jak żaden sklepowy, spacery nad Wisłę stały się duuużo częstsze i bardzo emocjonujące:) A na balkonie zamiast kwiatów, które podobają się mnie, sadzę takie, które podobają się pszczołom.

  25. Najlepszą eko aktywnością na jesienne wieczory jest robienie przetworów z dobrodziejstw natury uprawianych przez dziadków narzeczonego ;) jabłka z cynamonem na szarlotkę, powidła śliwkowe bo to ukochana opcja na zimowe śniadania, buraki na zimno w słoiki, mięta sie suszy na herbatkę, a w domu piękny zapach pieczenia dyni by zamrozić i robić zupy krem pózniej. Dzięki przetworom wiele z tych dobrodziejstw nie marnieje bo surowe długo by nie wytrzymały, a marnowania nie lubię. Jednak niektóre z Twojej listy eko aktywności i u siebie stosuje. Pozdrawiam ciepło

  26. Bardzo wartościowy post Joasiu, szczególnie ta grafika – w życiu bym nie pomyślała, że jeden niesprawny piec tworzy aż tyle zanieczyszczeń, jest to naprawdę smutne i mam nadzieję, że uda się poprawić tę sytuację. Żeby nasze dzieci miały czym oddychać! Co do ekologicznych aktywności – myślę, że często te najprostsze rozwiązania są tymi najlepszymi dla natury i dla nach samych, jako jej części równocześnie. Zamiast kupować warzywa spróbować zasadzić coś samemu – słyszałam, że kwiaty ziemniaków wyglądają zjawiskowo na balkonach. Oszczędzimy nasze zdrowie a satysfakcja ogromna! Wyprawy na rowerach, rolkach czy hulajnogach są świetne i dużo bardziej inspirujące i bliżej świata niż nudna jazda samochodem. Pranie w naturalnych orzechach przysłuży się zarówno ubraniom jak i naszej skórze, często alergicznej i wrażliwej. Wypiekanie chleba wspólnie z babcią zacieśni więzi, a my będziemy zdrowsi nie jedząc spulchniaczy i emulgatorów. Myślę, że każdy z nas może żyć bardziej przyjaźnie dla naszego domu, naszej planety, wystarczy ruszyć głową i po prostu robić to co kochamy, co sprawia nam przyjemność odrobinę mądrzej! :)

  27. Bieg na orientację! Mało jeszcze znany w Polsce, a świetny sport, polegający na odnalezieniu w jak najkrótszym czasie punktów kontrolnych, rozstawionych w terenie (leśnym, miejskim lub parkowym) przy pomocy mapy i kompasu. To sport, jak każdy inny i żeby osiągać w nim sukcesy potrzebny jest wymagający trening, ale może być to też świetna forma rekreacji dla amatorów. W większości dużych miast i w wielu mniejszych są kluby, które organizują zawody popularyzacyjne, lub treningi otwarte dla początkujących, na których można spróbować swoich sił. To naprawdę świetny sposób na urozmaicenie weekendowego joggingu czy rodzinnego spaceru. Satysfakcja z odnalezienia wszystkich punktów – bezcenna :) Informacje o samym sporcie, zawodach i klubach można znaleźć tutaj: http://zielonysport.pl/ i tu: http://www.biegnaorientacje.pl/. Bardzo, bardzo polecam chociaż raz spróbować, tylko od razu mówię, że to uzależniająca rzecz :)

  28. Moją ulubioną aktywnością jest sadzenie warzyw i owoców następnie ich zbieranie i przerabianie na domowe konfitury, soki, kompoty i inne przetwory. Nie ma nic lepszego niż w jesienny wieczór wypić herbatę z własną konfiturą i zjeść kawałek tarty z jabłkami z własnego ogródka:)

  29. Eko-aktywność idealną do zrealizowania w jesiennie popołudnia podsunęła mi młodsza siostra, która pewnego dnia po powrocie ze szkoły oznajmiła, że chce mieć własny zielnik, taki, który widziała na lekcji w leśniczówce. Na początku przygoda z powstawaniem zielnika zaczęła się niewinne-od rodzinnego spaceru w jedną z niedziel po cotygodniowe zbieranie kolejnych skarbów do książeczki kilkulatki. Uzupełnianie zielnika to przygoda sama w sobie, szukanie coraz to nowszych okazów-nie tylko pobudza świadomość o pięknie, które nas otacza, ale pobudza także kreatywność wyzwalającą się podczas ozdabiania „przyrodniczego pamiętnika”

  30. Jedną z moich ulubionych eko aktywności są rekonstrukcje historyczne! Odtwarzanie w historycznych strojach wydarzeń z przeszłości, oglądanie swojego faceta w stroju rycerza i odgrywającego prawdziwą walkę szablami husarskimi, stawianie obozu (wszędzie te białe spiczaste namioty!), spanie na sianie, ogniska przy gitarze i szantach historycznych. No i jeszcze ta jedna łazienka na setki kobiet (bez dostępu do prysznica!) przez cały weekend. Eko… wyzwanie! ;-)

  31. Eko aktywność w wielkim mieście? Z jednej strony wielkie miasto i ekologia z definicji zdają się wykluczać, ale ja uważam, że dla chcącego nic trudnego! Moja ulubiona? Coś, co zaczęłam praktykować dopiero na studiach, a mianowicie – odkrywanie miasta! W autobusie, tramwaju czy metrze nie da się tego zrobić, nawet samochodem będzie trudno. A wystarczy wybrać inną drogę na uczelnię czy do sklepu, do którego akurat musimy jechać i odkryjemy fajną knajpkę czy cudowny park, o którym nie mieliśmy pojęcia, bo poruszamy się tylko i wyłącznie znanymi i wydeptanymi codziennie ścieżkami. Coś na co ostatnio wpadłam? Pomysł może mało oryginalny, ale bardzo mi się spodobał. A mianowicie połączenie tego spaceru odkrywającego miasto z hobby. W moim przypadku to rysownie. A gdzie najlepiej ćwiczyć takie rzeczy i zmusić się do ćwiczeń, które na co dzień odkładam ciągle na bok? Odwiedzenie narodowej wystawy, muzeum i rysowanie, rysowanie, rysowanie tego co widzi się wokół <3

  32. Moją propozycją na eko-aktywność jest prowadzenie zielnika. Może to nie jest takie oczywiste, ale pod tym sformułowaniem ukryte są dwie czynności. Pierwszą z nich jest założenie własnego kącika z ziołami. Najlepiej nadałby sie do tego skrawek ogródka, ale jeśli go nie mamy nie musimy się martwić. Równie dobrze możemy hodować zioła w doniczkach na parapecie lub balkonie. Porzućmy mieszanki ziół sprzedawane w supermarketach i serwujmy ulubione potrawy ze świeżymi dodatkami,dzięki którym dania nie tylko będą lepiej wyglądać, ale co najważniejsze(!) idealnie podkreślą i wydobędą prawdziwy smak. Niektórych ziół możemy używać również do dekoracji np. lawenda po zasuszeniu świetnie prezentuje się jako ozdoba na stole. A jeśli mowa o suszeniu to teraz warto przejść do drugiej czynności. Jest nią prowadzenie zielnika, ale tym razem w innej formie. Z początku, może wydawać się to nudne, ale uwierzcie mi, jest przy tym sporo zabawy! Tą aktywność można łączyć z długimi spacerami, podczas których będziemy szukać roślinek, po czym włożymy je między kartki jakiejś grubej książki, a następnie po zasuszeniu wkleimy do zeszytu. Oczywiście warto by było wiedzieć, co zerwaliśmy, więc możemy próbować szukać ma własną rękę lub poprosić kogoś bardziej doświadczonego o pomoc w klasyfikacji ;) Podczas poszukiwań możemy dowiedzieć się wiele interesujących rzeczy na teat rolin i odkryć ich różne ciekawe właściwości.

  33. Kilka i naprędce, ale może akurat okażą się sprytne i sympatyczne ;):
    1. Hula- hop – odblaskowe; świeżo-powietrzne; coś dla ciała, coś dla innych, którzy przechodząc w parku – nie mogą się oprzeć i przyciągnięci odblaskiem oraz kręcącym się biodrem – muszą zagaić i za chwilkę sami spróbować (!)
    2. Piknik – jesienna alternatywa to np. piknik na mansardowym dachu u znajomych z kieliszkiem wina fair trade i widokiem na gwiazdy ( w przypadku braku mansardy wystarczy jakikolwiek widok na gwiaździste niebo)
    3. Poranne/wieczorne/południowe/popołudniowe/o każdej porze bieganie z audycję „Leniwe serwuje Novika” w słuchawkach
    4. Gry planszowe w doborowym towarzystwie/ oglądanie bajek na slajdach/ wieczór czytelniczy – bezkosztowe, ekologiczne, sprawia, że wyrastają skrzydła
    5. Sprzątanie dzielnicy/ sadzenie drzewek, krzaczków (znów doborowe towarzystwo sprawi, że ta aktywność przestanie się kojarzyć z szkolnym klimatem, a stanie się czymś po prostu fajnym i potrzebnym oraz… sportem zespołowym)
    6. Pomaganie (małe i duże; mieści się tu wolontariat, jednorazowe, spontaniczne akcje i rzeczy cykliczne -zaplanowane). Jednym z moich dyżurnych mott są pożyczone od kogoś mądrego słowa, że w pewnym wieku kiedy zdobyło się wykształcenie, względną stabilizację i środki do życia – warto oddać światu przynajmniej część tego, co się otrzymało. Małymi kroczkami i powoli, ale chyba… oddaję. Co można zrobić? A to piknik dla dzieci, a to projekt integracyjny, zbiórka żywności lub książek, kiermasz w szczytnym celu czy zakupy dla chorej sąsiadki, zajęcia z dziedziny na której się znamy np. dla dzieciaków, którym grozi wykluczenie społeczne – ekoaktywności – dobre aktywności. Chyba jeszcze więcej dostaję niż daję. Polecam ten stan!
    7. Dyskusyjne i bezdyskusyjne kluby filmowe wieczorami ze znajomymi w asyście wegetariańskiego menu (duch i ciało pod wrażeniem)
    8. Joga – siła, sprężystość, odporność i przyjazne podejście do otaczającej rzeczywistości – gwarantowane!
    9. Projekt denko – wymianko – aby nie marnować, nie wyrzucać bez sensu, nie nakręcać absurdalnej spirali konsumpcji i nadmiaru. Zużywać, oddawać, wymieniać – ot co!
    10. Cerowanie, przerabianie, skracanie – dawanie swoim rzeczom drugiego życia! Ważne! Świadome! Dobre!
    11. Foodsharing – dzielenie się jedzeniem, współjedzenie ;) aby nie marnować, aby „samotnie” zamienić na „wspólnie”, „razem”
    12. Wszelkiego rodzaju swapy, bookcrossing, pchle targi, konszachty, majsterkowanie i wymiany – aby nam było miło i wesoło oraz towarzysko, a przedmioty odzyskały miłość i godność (czasem już nie w naszych, a w cudzych rękach) ;)
    13. Artystyczne projekty, warsztaty, zajęcia – warto! Czasem gra miejska, innym razem streetart, happening, a może po prostu poobcowanie z dobrą wystawą? Wzbogaci i ucieszy….

    i wiele wiele innych…. Stosuję, polecam, zachęcam :)

  34. Zbliżające się za kilka dni święto przypomina mi o jednej z moich ulubionych ostatnio eko-aktywności.
    Chodzi mi o święto zmarłych, a to dlatego, że miłością do przyrody zaraził mnie mój zmarły niedawno Dziadek, z którym jako dziecko spędzałam bardzo dużo czasu.
    Jednym z nieodłącznych elementów naszej pięknej polskiej jesieni są spadające liście, nad którymi nie zawsze łatwo zapanować.
    Dlatego przychodząc ostatnio na cmentarz sprzątam nie tylko grób mojego Dziadka, ale staram się też zadbać o okoliczne nagrobki.
    Mogę spędzić w ten sposób czas na świeżym powietrzu, a przy okazji pokazać Dziadkowi czego mnie zdążył nauczyć. Po każdej takiej wizycie wracam do domu odczuwając taki przyjemny spokój…

  35. Mój sposób na spędzanie wolnego czasu to trochę przygoda z dreszczykiem :) Odkąd przeprowadziłam się do Berlina (jednak jestem pewna, że w Polsce jest ich równie dużo!) regularnie sprawdzam mapki z opuszczonymi miejscami, aktualizowane przez pasjonatów. Opuszczone budynki tylko z pozoru wyglądają tak samo, wystarczy tylko zgłębić się w ich historię, a wiadomo – z ust do ust, każda z ich jest coraz bardziej podkoloryzowana i działa na wyobraźnię… :) Fakt, że zazwyczaj wejście do takiego opuszczonego pałacu lub szpitala jest średnio legalne tylko nakręca atmosferę. Średnio – bo tak naprawdę mam wrażenie, że strażnicy są w tych miejscach od przymykania na nas oka…

  36. Cześć:) Moją ulubioną ostatnio eko aktywnością jest geocaching. Odkryliśmy ostatnio z moim chłopakiem tę ciekawą grę, w której znajduje się miejsca oznaczone na mapie w swojej {lub też nie} okolicy. Jest przy tym fajna zabawa z odkrywaniem zagadek, przy okazji spędzamy czas na świeżym powietrzu oraz uczymy się historii – większość miejsc to ciekawe miejsca turystyczne mniejsze i większe, czasem dzięki temu odkrywamy naprawdę cudowne zakątki.
    Pozdrawiam!

  37. Mam dwie ulubione eko – formy spędzania wolnego czasu.
    Pierwszą z nich jest bieganie po dróżkach lasu, znajdującego się nieopodal mojego domu. Do niedawna sport był dla mnie niezbyt ciekawą perspektywą na zabicie nudy, ale wystarczyło parę razy wyłączyć telewizor i wyjść z domu na świeże powietrze, aby totalnie się wkręcić! Doszło nawet do tego, że kupiłam sobie pełne wyposażenie biegacza: od skarpetek i butów aż po gumki do włosów, czapkę i szalik :)
    Drugą dość osobistą eko – formą spędzania wolnego czasu jest szkicowanie i malowanie na świeżym powietrzu (lub przed oknem, gdy jest okrutnie zimno). Nazwałam tę formę „dość osobistą”, bo nie lubię, kiedy inni zaglądają mi przez ramię, by się dowiedzieć nad czym pracuję, dopóki tej pracy nie skończyłam :) a w malowaniu pejzaży to jest piękne, że obojętne, jaki widok mamy przed sobą, zawsze się zrelaksujemy, oderwiemy od wszystkiego, rozwiniemy skrzydła. Nawet jeżeli ktoś nie jest szczególnie uzdolniony w tym zakresie, to i tak polecam spróbować – niezwykle odprężające zajęcie, zarówno dla ciała, jak i dla duszy. A jeżeli nic nam nie wychodzi, to przynajmniej nacieszymy oczy pięknymi widokami, tym piękniejszymi, im bardziej zmieniają się wraz z porami roku (najlepszym tego przykładem jest jesień; dwa tygodnie temu, gdy zaczynałam malować obraz, wszystkie liście za moim oknem były zielone, a teraz gdy chciałam go dokończyć wszystkie są pomarańczowo-złote). Nawet malowanie „bochomazów” odpręża :)

  38. Jako miłośniczka książek, a także filolog z wykształcenia ;) od dłuższego czasu praktykuję książkowy recykling. Wygląda to tak, że wszystkie przeczytane już gazety, magazyny czy książki (poza tymi ukochanym!) puszczam dalej w obieg. W pierwszej kolejności dostaje je rodzina. Mama, ciocia, babcia. Następnie sąsiedzi. Gdy i oni wszystko już przeczytają, prasa ląduje na Facebook owym profilu poznańskiej grupy wymiany „Przeczytaj i podaj dalej”. Oprócz tego mamy jeszcze regały miejskie, no i cyklicznie kiermasze książek. Takie akcje są podwójne fajne, bo nie dość, że wymieniamy się książkami, to jeszcze cały dochód z kiermaszu idzie na bezdomne zwierzaki. Także gorąco polecam!

  39. Moja ulubiona eko-aktywność mogłaby zostać uznana przez niektórych za niezłą harówę :) Mi zajmuje baardzo dużo czasu, właściwie od kwietnia do października, a w zimie już obmyślam plan na następny rok. Nie ma to jak własny kawałek warzywniaka (i „owocniaka” w moim przypadku również) ! Czynność jak najbardziej eko, począwszy od nawożenia przez wysiew i plewienie, aż po zbieranie pięknego i dorodnego plonu. Każde warzywo, owoc ma swój czas wzrostu i dojrzewania. Wiele znich wymaga na etapipe wzrostu dodatkowych czynności pielęgnacyjnych. W czasie suszy podlewam, w czasie deszczowym pielę. Generalnie – nie ma nudy ! Każdy etap jest dla mnie mega relaksujący, uspokajający. Grzebanie w ziemi ma w sobie coś z medytacji :) A co najważniejsze – jestem z siebie taka dumna kiedy na wiosnę wcinam własna rzodkiewkę, później do zupy mogę użyć własnej marchewki i cebulki, do deseru własnych truskawek a na samym końcu sezonu wycinam z grządki piękne główki kapusty. Zachęcam wszystkich! A jesli nie macie miejsca na outdoorowy warzywniak – zawsze można posatrać się o większą donicę na balkonie :)

  40. W zimie sutuacja jest niestety trochę utrudniona, ale moja ulubioną eko-aktywnością jest zatopienie się w pobliskim lesie, poświęcenie chwili na odnalezienie klimatycznego zakątka i czytanie dobrej książki wśród leśnych hałasów :)
    Pozdrawiam serdecznie.
    Ps tylko trzeba zawsze mieć ze sobą zegarek! Żeby nie stracić głowy i poczucia czasu ;)

  41. Moje ulubione eko-aktywności to:
    – robienie jesiennych przetworów z owoców/warzyw i zatrzymywanie ich na zimowe dni;
    – slackline (czyli chodzenie na taśmie) na bosaka w otoczeniu drzew;
    – chętnie angażuje się w różne akcje improwizacji tanecznej w przestrzeni publicznej;
    – organizacja warsztatów plenerowych dla dzieci;
    -przesiadywanie na ławce przed mieszkaniem i zajadanie orzechów.

  42. Mi podobają się wszelkie aktywności w pewien sposób „socjialne” – takie, które angażują wiele osób, bądź wpływają w jakiś sposób na otoczenie innych. Tu można wymieniać wiele różnych pomysłó:
    1. W szkole podstawowej wsadzano nas całą klasą do autobusu i wywożono do lasu na sprzątanie bądź sadzenie drzewek. Wiązało się to zazwyczaj ze zwolnieniem z zajęć i było fajne.
    2. Mini eko-aktywnością, na którą nikt chyba nie zwraca uwagi są przyblokowe ogródki, najczęściej prowadzone przez starsze panie. Pomysły są różne i wiem, że nie każdego bawią pomysły starszych osób, ale mnie takie widoki najczęściej wzruszają ;) Osiedlowa roślinność nie musi być jednak domeną wyłącznie starszych Pań – jeśli, by się nad tym zastanowić – myślę, że są w Polsce osiedla, na których udałoby się stworzyć fajną społeczność, taką która potrafiłaby w nowoczesny sposób zaprojektować wokół swoich bloków piękny ogród. Tym bardziej, że takie działania nie muszą być drogie.
    3. Miasta zaczynają zauważać, że drzewa na głównych ulicach dodają uroku. Pochodzę z Łodzi i uwielbiam odnowioną ulicę 6-stego sierpnia, którą wyłączono z ruchu samochodowego i posadzono na niej małe drzewka. Polacy jeszcze nie doceniają znaczenia uroku zieleni miejskiej, ale powoli się to zmienia :)

  43. A gdyby tak zamiast robić zakupy w superarkecie czy przez internet zacząć kupować lokalnie?
    No ale jak to, skąd wiemy które sklepy kupują od lokalnych dostawców.
    Prawda jest taka, że nie wiemy, bo rzadko kiedy rozmawiamy ze sprzedawcami i dowiadujemy się czegoś więcej o przedmiotach, które kupujemy. Zainteresujmy się tym tematem, włóżmy nieco więcej wysiłku w to, by dowiedzieć się kto uprawia warzywa, które kupujemy, a kto szyje bluzki. Stwórzmy mapę lokalnych wytwórców:)

  44. Moim eko-pomysłem na wolny czas jest nauka żonglerki :) Póki co, moim celem jest nieupuszczenie 3 piłek. Jako akcesoria do tej aktywności mogą nam posłużyć stare piłki tenisowe, woreczki z grochem/soczewicą DIY, mandarynki (jak ich zbytnio nie potłuczemy, to możemy się nimi na koniec nagrodzić:)) Jest to świetny pomysł na rozruszanie nie tylko ciała, ale i połączeń neuronowych pomiędzy półkulami mózgu. Przygotowanie w sam raz przed okresem egzaminacyjnym!

  45. Eko aktywnością może być eko gotowanie! Możemy wykorzystać żywność ekologiczna i odkryć nowe smaki. Fajnie jest zaangażować w to inne osoby i spędzić miły dzień gotując coś w niekonwencjonalny i przede wszystkim zdrowy sposób, a przy tym wymienić się informacjami związanymi z tematyka eko . Możemy tez zapakować nasze przygotowane potrawy, wybrać się na łono natury i zrobić sobie piknik!

  46. Bardzo polecam pogrzebać w ziemi! Jak dziwnie by to nie brzmiało to gleba ma jakieś właściwości pomagające się odstresować (potwierdzone badaniami!). Przesadzajmy wiec sukulenty i róbmy skrzynki pomidorów na zdrowie. :)

  47. 1. Ogródek – Ostatnio zostałam właścicielką ogródka. Nie miałam z tym nigdy do czynienia, więc jak elementarz czytam portale ogrodnicze i odkrywam jakie to fajne. Zaraz potem zabieram się do roboty, albo planuję co będę robic na wiosnę i gdzie co posadzę. To naprawdę mega przyjemne
    2. Dokarmianie sikorek – jeszcze jest ciepło, ale i tak zrobiłam (ekologiczny chyba) karmnik z plastikowej pięciolitrowej butelki po wodzie (wycina się prostokątny otwór w ściance i wiesza butelkę za uchwyt do noszenia). Obok na gałęziach powiesiłam słoninkę i razem z moim kotem możemy tak patrzec i patrzec… ;)
    3. Wciągnęły mnie kolorowanki dla dorosłych – można kupic w formie książeczek do kolorowania albo po prostu wydrukowac z internetu. Naprawdę relaksujące. Chociaż raczej nie ekologiczne ;)

  48. Nie będę oryginalna; wiele eko-aktywności z mojej osobistej listy przewinęło się już w poście i komentarzach, choć widzę, że różnią się one się w szczegółach (i to jest piękne i inspirujące!). Spodobała mi się idea i z radością stworzyłam taką listę. Ograniczyłam się do 7 praktykowanych przeze mnie w tym roku pomysłów, które jako pierwsze przyszły mi do głowy.

    1. W ostatnim czasie zdecydowanie leśne spacery w poszukiwaniu grzybów. Ten rok w mojej okolicy nie rozpieszcza grzybiarzy, więc radość z dojrzenia brązowych łepków wśród ściółki jest tym większa. Obowiązkowo po grzybobraniu powolne przygotowywanie aromatycznego obiadu dla przyjaciół, z którymi dzieliliśmy grzybowe rozterki lub szukaliśmy właściwej drogi w lesie :) Oprócz grzybów zgarniam do koszyka różne inne znaleziska; jabłka opadówki, czy jeżyny, które również przerabiam – na desery. Zapadło mi w pamięci, gdy kolega poczęstowany poweekendowym koktajlem stwierdził, że oto pije koktajl o smaku lasu (a w rzeczywistości jeżynowo-miętowy) :D
    2. Spacery, górskie wędrówki, wyprawy rowerowe, spływy kajakiem… W celach poznawczych i w poszukiwaniu ładnych kadrów. Ostatnio w Bieszczadach. Cieszą oczy i dają satysfakcję z przemierzonych kilometrów tras i zdobytych szczytów.
    3. Dojazdy do pracy rowerem. Ostatnio już nie (tak, jestem mięczakiem), ale gdy było cieplej i decydowałam się na rower, uwielbiałam wiatr we włosach, endorfiny o poranku i możliwość uniknięcia w dużym stopniu głównych ulic miasta.
    4. Poznawanie dziko rosnących gatunków roślin jadalnych. Po lekturze np. książki kucharskiej Łukasza Łuczaja nabiera ono nowego znaczenia! Na razie jestem głównie obserwatorem, ale marzę o własnej konfiturze z jarzębiny albo winie z tarniny.
    5. Samodzielne hodowanie kiełków, które namiętnie zjadałam wiosną:) Ogródka się jeszcze nie dorobiłam, ale od czegoś trzeba było zacząć.
    6. Bieganie po okolicy i poszukiwanie nieznanych mi skrótów i ścieżek. Radocha z przeprowadzenia nimi później własnego męża (tubylca) – bezcenna!
    7. Szycie, w szczególności to nadające starym rzeczom nowe życie. Spodnie bermudy uszyte z lumpeksowych łowów (w postaci np. wielkiej spódnicy) to moja specjalność!

    Pozdrawiam wszystkich miłośników eko-codziennych-i-niecodziennych-rozrywek!

  49. Z racji tego, że trochę ostatnio przesiąknęłam Twoim podejściem do zakupów, to bardzo mało kupuję. Jak już, to tylko coś, co faktycznie potrzebuję, ale również staram się, by moje wybory służyły mi na lata… Ale nie o tym chciałam pisać… idąc tym tokiem myślenia, zaczęłam zastanawiać się nad zbliżającymi się powoli świętami. Od półtora roku mieszkam z chłopakiem, zeszłoroczne święta spędziliśmy praktycznie poza domem, więc nie przystrajałam go praktycznie wcale, a co za tym idzie – żadnych ozdób nie kupiłam. W tym roku chciałabym poczuć świąteczny klimat, ale również nie chcę wydawać pieniędzy na drobiazgi, które po świętach i tak zaniosę do piwnicy… Z racji tego, że uczę się szyć od wakacji, to postanowiłam uszyć ozdoby na święta własnoręcznie! Popytałam w rodzinie, kto ma jakieś niepotrzebne materiały, sama miałam też trochę takich, na których się uczę i… zebrały się z tego metry różnokolorowych tkanin! Zatem zerowym kosztem zabieram się za szycie ozdób na choinkę, skarpet, do których Święty Mikołaj być może przyniesie drobne prezenty, itp. :) Sprawia mi to ogromną frajdę! Zwłaszcza, że w Internecie znalazłam mnóstwo inspiracji, a wraz z nimi, w mojej głowie pojawiły się moje własne pomysły, jak stworzyć coś z niczego! :)
    I to jest moja ulubiona eko-aktywność ostatnio! Recykling pełną parą!
    Pozdrawiam!
    PS Znowu mnie zainspirowałaś, by zrobić coś więcej… zupełnie jak z ostatnim wyzwaniem! :)

  50. Pewnie spacer z psem nie będzie szczytem oryginalności :) lubię przynosić ze spacerów bukiety polnych kwiatów, liści lub kasztany. Tylko w zimie jest z tym problem. Porządki w ogrodzie też są dobrym pomysłem. Nie wiem czy czytanie e-booków zalicza się do eko czynności w końcu oszczędzam drzewa ;)

  51. Sprzątanie na końcu listy rzeczywiście lekko zaskakujące, ale w zasadzie masz rację! I też lubię sprzątać, nawet te wszystkie szufladki do których wkłada się coś „na chwilę, potem się posegreguje”, a potem wiadomo że się zapomina…

    Jest taka czynność, którą lubię, ale zazwyczaj wykonuję jak mi smutno(nie wiem, chyba potrzebuję takiego nastroju)- kolaże! z powycinanych słów z gazet, z rysunkami, kleksami, tekstami piosenek- pourywanymi, pomieszanymi – to akurat ma odpowiadac nastrojowi(czy tam powodowi smutania). Co ciekawe trochę się w tym zatracam i potem jestem pogodniejszym człowiekiem. Wieszam potem takie na ścianie- jakoś tak ten przekaz jest nienaumyślnie „zakamuflowany”, że tylko ja wiem co i jak i co to właściwie oznacza ;) A wszyscy się dziwią, co ja właściwie w tej głowie mam ;)

    Będąc na studiach, w ciasnym akademiku, aż chce się po prostu wyjść. Mam blisko Cmentarz Centralny w Szczecinie i chadzam tam na spacery(cmentarz jest chyba 3. co do wielkosci w Europie, najwiekszy w Polsce, funkcjonuje też jako park), jeśli dojdę na drugi jego koniec to przytulam się do brzóz(supersprawa). Często w mniej ruchliwych miejscach można posłuchać dzięcioła czy zobaczyć wiewiórki albo ślady dzikich zwierząt.

    Praktykuję tez takie oczywistości jak spacer z psem po polach, przejażdżka rowerem po okolicznych miejscowościach(dla czystej przyjemności), znajdowanie przepisów z wykorzystaniem składników, które zalegają średnioużywane w domu rodziców, temperowanie kredek i ołówków, sprawdzanie czy mazaki/długopisy działają i robienie porządków w segmencie „papierniczym”, konserwacja butów, żeby posłużyły dłużej:)

  52. Aaaa super! Miło się czyta te komentarze – tyle inspiracji i zachęty widząc tak wiele wspaniałomyślnych osób, które troszczą się o środowisko dla wspólnej uciechy :)

    Mi było ciężko się z tym tematem uporządkować. Zamieszanie wywoływane przez złe planowanie czasu i wydatków nie pozwalały mi zbyt efektownie zadbać kiedyś (mimo dużych chęci) o to by się aż tak nie dokładać do degradacji naszego środowiska. (Nie)stety hołduję zasadę wszystko albo nic, i to pewnie dlatego zajęło mi to tak długo, by podjąć bardziej stanowcze kroki :) Postanowiłam jednego dnia, ze zgrozą patrząc na tempo w jakim wypełnia się śmietnik w moim domu, że ograniczę ilość nabywanych plastików. Przestałam kupować produkty zawinięte w folie, papiery i zapakowane w pudełka, które i tak się do niczego nie przydają, a zatruwać naszą planetę (i nas i nasze dzieci i wnuki i prawnuki!) będą pewnie jeszcze dłuuuuuugie lata. Zobaczyłam jak wiele produktów można dostać bez opakowań (np przychodząc na targi lub warzywniaków z własnym pudełeczkiem do napełnienia mąką czy grochem czy bakaliami), które najczęściej też są dużo zdrowsze i lepszej jakości. Poznaję też osoby które własnymi siłami doglądały hodowlę nabywanych przeze mnie dóbr, dzięki czemu dokonuję zakupowe decyzje z większą ufnością :) Nie mówię że to takie proste, ale z czasem robienie listy potrzebnych rzeczy weszło mi w krew i uświadomiło mi jak dba to nie tylko o środowisko, ale również o moje zdrowie (i kieszeń!).

    Nie wiem czy to podpina się pod „eko-aktywność”, ale myślę że najpiękniejsze w tym działaniu jest to, że dajemy przykład innym w okół nas, i krok po kroku wszyscy stajemy się bardziej zdroworozsądkowi w naszych codziennościach.

    Iza

  53. Moją najukochańszą eko aktywnością jest gra na fortepianie. Takim bez prądu, bo tylko taki jest eko:) Można pomyśleć, że to nie aktywność bo się siedzi, ale nic bardziej mylnego. Mój mózg hasa po neuronowych łąkach…..a sąsiedzi chętniej wychodzą na spacery:>

  54. Ciesze się, że są poruszane takie eko-tematy.
    Dla mnie jest to pojęcie dobrze znane, bo w domu uczono mnie tego od malosci.
    Mam sporo takich zajęć, ale kilka z nich lubię najbardziej:
    – przesadzanie, rozsadzanie i ogólnie dbanie o kwiatki, jest to super uspokajające zajęcie, a widok zadbanych i kwitnących kwiatków bezcenne
    – dbanie o ogród i warzywny i kwiatowy – trochę aktywności fizycznej na dworzu
    -przeszukiwanie strychu w poszukiwaniu ubraniowych perełek- mogę tam spędzić wieki, mój strych w rodzinnym domu jest duży i jest tam masę ubrań, nawet znajdują się tam ubranka dla dzieci, które moja siostra o 12lat ode mnie starsza wykorzystuje dla swoich dzieci, dla siebie również mogę dużo znaleźć i bardzo mnie to cieszy, bo w większości są to ubrania dobrej jakości, szyte ręcznie przez moją babcie dla mojej mamy czy jej siostry także mam gwarancję, że nikt nie będzie miał takiego samego ciuszka jak ja, są też tam rzeczy przywożone przez wujka z podróży np włoskie buty. Z tym wiąże się kolejne moje ulubione zajecie
    – przerabianie ubrań, wiadomo, co się znajdzie trzeba czasem trochę poprawić, albo samemu coś uszyć, zajęcie to jest bardzo kreatywne, a noszenie szytej przez siebie odzieży daje +100pkt do satysfakcji. Na dodatek zawsze znajda się ubrania do zaszycia czy doszycia guzika.
    – dzierganie szalikow / kominów i skarpet- idealne zajęcie przed tv w jesienne i zimowe wieczory. Na dodatek kupując wełnę wybieramy jaki jej gatunek chcemy.
    Rozpisalam się masakrycznie, ale te zajęcia dają mi sporo radości, a są przyjazne środowisku.

  55. Najulubieńszą eko aktywnością jest zdecydowanie robienie czegoś z niczego:) Razem z mamą uwielbiamy tworzyć różnego rodzaju cudeńka z drewna, do których wykorzystujemy przede wszystkim materiały uzbierane w domowym warsztacie. Jednym z przykładów może być moje spełnione marzenie – wielkie lustro w pełni wykonane samodzielnie -> http://bitemylife.tumblr.com/ ;)
    Kolejną eko aktywnością są długodystansowe spacery z moim psiakiem. On nie posiada się z radości, a ja mogę napawać się pięknem okolicy mojego rodzinnego domu. Rzeka, mnóstwo drzew, ogromne pola – jesienią i zimą tworzą idealną dla mnie aurę.
    Numerem trzecim będzie bez dwóch zdań wyciskanie z mojej lodówki maksimum możliwości. Marnowanie jedzenia jest czymś, czego wystrzegam się jak ognia. Bycie studentką dodatkowo zobowiązuje;) Zawsze staram się tworzyć (czasem nawet popisowe) dania, z tego co właśnie mam w lodówce.
    Pozostając jeszcze w temacie jedzenia (niby miałam kończyć, ale non stop się coś nasuwa) to z każdym nadejściem wiosny w moim domu rozpoczyna się intensywny czas uprawy warzyw i owoców. Moja mama to uwielbia, ja zdecydowanie idę w jej ślady (chociaż kwiaty mnie jeszcze nie pociągają) i niecierpliwie wyczekuje siania nasion czy pielęgnowania pomidorów w szklarni;)
    Na dokładkę natomiast dodam, że moją codzienną eko aktywnością jest to, że gdy tylko mogę, to chodzę. Jakakolwiek okazja do spaceru zamiast podróży tramwajem czy samochodem jest przeze mnie wykorzystywana na 100%.

    P.S. I kocham brać prysznic;)

  56. A ja lubię wszelkie emeryckie rozrywki. Spotykanie się, żeby pić herbatę, robić przetwory, grać w planszówki. Albo leżeć i godzinami rozmawiać. Albo milczeć, albo czytać książki. Takie powolne przyjemności. Tej zimy dojdzie do tego nauka robienia na drutach <3

  57. W dzisiejszych czasach jest bardzo ciezko spędzać czas na eko aktywnościach. Ze względu na ciagly brak czasu moje ulubione Eko-aktywności opierają sie na prostych codziennych czynnościach:)!
    1. Zabawa na świeżym powietrzu z moim czworonogiem :) Swietnie odstresowuje i załatwiam dwie sprawy za jednym zamachem! Moj przyjaciel wychodzi na spacer i jednoczesnie spędzam z nim czas rzucając mu patyk czy zwyczajnie sie z nim ganiając :)
    2. Wszedzie gdzie sie da chodze pieszo!
    Wyjscie na uczelnie, powrót z niej, wyjście ze znajomymi czy zakupy. Wszystko to mozna zrobic „na piechotę”. Korzysc jest dla mnie jak i dla mojego otoczenia. Chodzenie pieszo pozwala mi „przewietrzyć glowe” i oderwać sie od złych mysli, szczególne jak w słuchawkach leci pozytywny kawałek, a ja moge isc i go podśpiewywać :)
    W lato polecam kajaki! Szczególnie taki dwuosobowy, gdy ktos kto siedzi z przodu wiosłuje, a ty mozesz sie swobodnie opalać;p

  58. Mnie najbardziej męczy cały fen pośpiech który towarzyszy naszym czasom i nieodłączny hałas. Chociaż jestem gadułą to lubię posiedziec w ciszy-ale nie takiej zupełnej. Ta w wersji eko to posiadówka nad rzeką: górską, rwącą i zimną; wędką w dłoni z odgłosami natury wypełniającymi głowę… I może nie złowię wiele, a co złowię wypuszczę, ale naladuję się dobrą energią na dłuższy czas czego i Wam życzę :)

  59. Genialne pomysły! I na pewno bardzo przydatne. Ja mieszkam w bloku, więc wszystkie filmowe sceny z czytaniem książki w ogrodzie są mi dalekie… Jednak ze wszystkiego da się wybrnąć! W moim mieście są naprawdę piękne stawy, więc wystarczy dobra książka (z naciskiem na KSIĄŻKA, a nie ebooki), koc, kubek termiczny z gorącą herbatą i słońce. Relaks, świeże powietrze i jesienią piękne widoki zachodów słońca! Niestety, rozpoczęłam klasę maturalną, więc na razie dobre książki nie mogą coś odnaleźć swojego miejsca wśród repetytoriów. Jednak wymiana książki na jakiś podręcznik też nie raz wchodziła w grę! Może odrobinę mniej relaksu, ale łączenie przyjemnego z pożytecznym chyba cieszy jeszcze bardziej. :)

  60. 1. Wypad w góry – zdecydowanie uwielbiam i stawiam na pierwszym miejscu! Nic nie daje mi tyle energii, satysfakcji i jednocześnie wysiłku z rodzaju tych przyjemnych, co kolejny zdobyty szczyt.
    2. Syndrom podróżnika i odkrywcy, który posiadam odkąd pamiętam, przejawia się u mnie wertowaniem map i przewodników. Celuję wtedy w miejsca, które są gdzieś na uboczu, czasem zapomniane, niedoceniane i (obowiazkowo!) kilka razy w miesiącu wyruszam w świat, by upolować wyznaczony cel.
    3. Piknik – na świeżym powietrzu i w gronie najbliższych jedzenie smakuje najlepiej. Idea, którą pamiętam z czasów dzieciństwa, a która obecnie trochę odeszła w zapomnienie.
    4. Kajaki – moja alternatywa dla jazdy na rowerze. Nie dość, że spływy kajakowe zbliżają i budują zaufanie, to jeszcze te widoki!
    5. Porządkowanie domowych „graciarni” – piwnica albo strych, które są przechowalnią mniej lub bardziej potrzebnych rzeczy w ciągu zaledwie kilku miesięcy zapełniają się nowymi przedmiotami. Dla mnie porządkowanie ich to niemal misja specjalna. Zawsze przypadkiem natrafiam na coś, o czym

  61. 1. Wypad w góry – zdecydowanie uwielbiam i stawiam na pierwszym miejscu! Nic nie daje mi tyle energii, satysfakcji i jednocześnie wysiłku z rodzaju tych przyjemnych, co kolejny zdobyty szczyt.
    2. Syndrom podróżnika i odkrywcy, który posiadam odkąd pamiętam, przejawia się u mnie wertowaniem map i przewodników. Celuję wtedy w miejsca, które są gdzieś na uboczu, czasem zapomniane, niedoceniane i (obowiazkowo!) kilka razy w miesiącu wyruszam w świat, by upolować wyznaczony cel.
    3. Piknik – na świeżym powietrzu i w gronie najbliższych jedzenie smakuje najlepiej. Idea, którą pamiętam z czasów dzieciństwa, a która obecnie trochę odeszła w zapomnienie.
    4. Kajaki – moja alternatywa dla jazdy na rowerze. Nie dość, że spływy kajakowe zbliżają i budują zaufanie, to jeszcze te widoki!
    5. Porządkowanie domowych „graciarni” – piwnica albo strych, które są przechowalnią mniej lub bardziej potrzebnych rzeczy, w ciągu zaledwie kilku miesięcy zapełniają się nowymi przedmiotami. Zawsze natrafiam na coś, o czym zdążyłam zapomnieć. Wracają wtedy wspomnienia, jest mnóstwo śmiechu, czasem łzy wzruszenia i to bezcenne poczucie dobrze wykonanego zadania, gdy wszystko znajduje wreszcie swoje miejsce! I przyjemne i pożyteczne;)

  62. Niesamowicie ciekawym i ekologicznym sposobem spędzania czasu jest dla mnie geocaching.
    To taki rodzaj aktywności fizycznej podczas której można pobawić się w odkrywcę poszukującego skrzyneczek dzięki współrzędnym geograficznym, a dodatkowo poznać otaczające nas tereny lepiej ( polecam też geocaching podczas wyjazdów) .
    Po wejściu na stronę geocaching.pl ,klikamy w zakładkę „mapa” i nagle okazuje się, że przy drodze którą codziennie pokonujemy znajduje się 4 różne skrzynki w 4 różnych miejscach. Do skrzynki jest dołączona podpowiedź, czasem wierszyk który ma nas naprowadzić. Zakładamy konto, wybieramy skrzynkę którą chcemy znaleźć. Wpisujemy współrzędne do specjalnej aplikacji na telefonie, aplikacja kieruje nas ku skrzyneczce ( mniej więcej do metra dokładności).
    Cała trudność polega na tym, że skrzyneczki są maleńkie. Są miliony sposobów chowania skrzyneczek, przyczepianie ich na magnesach, zakopywanie, chowanie do większych pojemniczków i maskowanie ich..Ale co kryje się w skrzyneczce? Logbook – czyli notatnik w którym zapisujemy swój nick ołóweczkiem który też zazwyczaj jest w skrzynce :), poza tym znajdują się tam różne fajne maleńkie gadżety które można sobie wziąć, o ile się zostawi coś na wymianę :) jakieś breloczki, małe zabaweczki ( najbardziej uroczą rzeczą jaką spotkałam była figurka Betty Rubble z Flinstonów oraz maleńki tyranozaurus <3 ) ponadto w skrzyneczce spotkać można też tzw. "geokrety" są to przedmioty podróżujące, mają swój numer seryjny i musimy je umieścić w innej skrzynce, nie można ich sobie po prostu wziąć. Spotkałam geokreta który podróżował z Gdańska, przez Poznań i Bieszczady. Nie można też zbyt widocznie szukać ani publicznie otwierać skrzynek, bo ktoś niewtajemniczony mógłby je popsuć, nie wiedząc co to jest. Słyszałam historię geocacherki, która chcąc znaleźć skrzynkę ukrytą blisko dworca PKP przebrała się za turystkę i pół godziny z walizką jeździła tam i z powrotem czekając, aż dworzec opustoszeje na tyle, aby mogła spokojnie dobrać się do skrzynki nie zauważona przez nikogo.
    Niesamowita sprawa, nutka adrenaliny i świetne emocje. Można poczuć się jak mały detektyw, chociaż wbrew pozorom to nie jest wcale takie proste, dlatego ja najbardziej lubię szukać skrzyneczek z przyjaciółmi :)

    1. weszłam, byłam pewna że w moim mniejszym mieście nic nie będzie i jak zawsze ominą mnie takie fajne akcje a tu taka niespodzianka, że muszę zbierać szczękę z podłogi! o kurcze jest ich mnóstwo :D teraz jak namówić narzeczonego do wspólnego szukania? :P

  63. Ulubiona ekoaktywność? Spacery, rowery, kajaki, łyżwy, diy, pikniki, slackline, czytanie w parku … Można wymieniać i wymieniać. (Rany, nigdy nie myślałam o sobie jako o ekoosobie;)
    Do tej listy dodałabym coś jeszcze (coś co może dla niektórych nie należy do ogólnie rozumianych przyjemności) tzn. „Brak akceptacji głupoty. ”
    ” – Ej, co robisz?! – Nie akceptuję głupoty. ” Taką odpowiedź otrzymałam od mojego chłopaka podczas jednego z pierwszych leśnych spacerów. Puścił moją dłoń, a w zamian złapał dwie szklane butelki, które sobie grzecznie leniuchowały pod drzewem. Taka mało romantyczna wymiana, ale nie dość, że oczarowała, to co najważniejsze – weszła w nawyk, nawet kiedy spaceruję sama. Zamiast tylko narzekać i pomstować na ignorancję ludzkości, schylam się, podnoszę i wyrzucam do śmietnika (ale w głowie oczywiście układam zaciekłą wiązankę na temat tego ewidentnie ślepego i leniwego typa, który wolał zostawić butelkę pod ławką, niż zrobić trzy kroki w stronę żółtego pojemnika.;)
    Uwaga:
    1.Nie akceptacja głupoty jest zaraźliwa.
    2.Zalecane stosować codziennie w razie potrzeby.
    3.Można łączyć z każdą inną aktywnością, która sprawia nam przyjemność.
    4.Można również ją łączyć z grupą przyjemności nieprzyjemnych.
    5.Dotyczy nie tylko skutków niemyślenia (czyli np. śmieci pozostawionych w nieadekwatnych do tego miejscach), ale również zachowań naszych znajomych bliższych, dalszych, albo całkiem obcych ludzi.

    Zwracajmy uwagę, kiedy ktoś przy nas ewidentnie śmieci, czasem możemy narazić się tym na kpiny, całego świata raczej tym nie zbawimy, ale może chociaż chodniki będą lżejsze o kilka petów albo lasy o kilka butelek. A jeśli czasem jakiś śmieć stanie nam ewidentnie na drodze, to się (kurczę!) schylmy i pokażmy mu gdzie jego miejsce. Korona nam z głowy nie spadnie, obiecuję – wiem z autopsji. ;)
    Polecam brak akceptacji głupoty dopisać do każdej listy ulubionych ekoaktywności!

  64. Wycieczka biegowa- jesteśmy z mężem zapalonymi biegaczami i naszym pomysłem na aktywne i ekologiczne spędzanie czasu to wycieczka biegowa- biegniemy z plecakami z Krakowa do Tyńca i z powrotem a widoki sa nie do opisania! To jest ok 24 km i przy pięknej pogodzie bez przerwy wychodzi nam jakieś 2 godziny! Pozdrawiam

  65. Góry. Góry to mój sposób. Mieszkam w Warszawie a kocham Tatry. Kiedyś myślałam, że trzeba urlopów, pieniędzy, rezerwacji i czasu. Teraz myślę „potrzeba mi gór” i jadę.

    W piątek po pracy wsiadam (czasem sama, czasem z kimś) do busa (taniej i bardziej eko niż własnym autem) i jadę. Rano jestem w Zakopanem i ruszam z plecakiem na szlak. Jestem ja, moja głowa i góry. Jest natura i zmaganie z samą sobą. Jest Magia.

    Na noc docieram do schroniska i śpię gdzie się da – na łóżku w kilkunastoosobowym pokoju lub na podłodze w sali ogólnej. I znów jest magia. Nowe znajomości, opowieści górskie, przygody. Inny świat. A w niedzielę znów na szlak. po południu do Zakopanego i do busa. W poniedziałek jestem w pracy innym człowiekiem :) polecam

  66. Moje ekologiczne aktywności w wolnym czasie? Jest ich mnóstwo, ale królują:
    1. Poza domem, w trakcie jazdy tramwajem- dyskretne obserwowanie siedzących dookoła ludzi, wymyślanie historii gdzie jadą, kim są… a gdy brakuje w tramwaju inspiracji – czytanie prawdziwej powieści (tramwaj najlepszym miejscem do czytania książek!).

    2. W czasie wolnym w domu – robienie kartek urodzinowych dla przyjaciół :) – w moim domu zbierane są wszystkie gazety, bo nigdy nie wiadomo, jakich literek będę potrzebowała! A kiedy ilość gazet staje się przytłaczająca – zamiast do ogólnego śmietnika, odwozimy do skupu.

    3. W mieście – tworzenie wpisów na bloga o dzielnicy, w której mieszkam <3 celem bloga jest odczarowanie Nowej Huty dla krakowian, a jako współtwórca spędzam mnóstwo czasu na bieganiu od jednego miejsca do drugiego i przygotowywaniu materiałów :) – każdą trasę spacerownika trzeba przejść samemu minimum raz!

    4. Za miastem – jako instruktorka harcerska bardzo dużo wyjeżdżam z podopiecznymi za miasto, a naszym największym wydarzeniem w ciągu roku jest lipcowy obóz pod namiotami! Prowadzimy ekologiczne obozowisko, obserwujemy razem przyrodę i uczymy szacunku do niej, a przez cały czas cieszymy się prawdziwym, czystym powietrzem (ucieczka od dusznego miasta – bezcenne!)! To niepowtarzalna okazja dla dzieciaków, żeby móc zobaczyć ogromne, leśne mrowisko i prawdziwe raki w jeziorze, obudzić się przy śpiewie ptaków i zasnąć obserwując gwiazdy – MUSIMY dbać o nasze środowisko, aby móc w ten sposób spędzać wolny czas w wakacje <3!

  67. Moje eko-aktywności:
    – co najmniej jeden weekend w miesiącu bez samochodu. Autko zostaje w garażu, a my poruszamy się po mieście pieszo, rowerem, na rolkach lub wypożyczoną hulajnogą!
    – geocaching – świetny sposób by poczuć się jak poszukiwacz skarbów, ale też miło spędzić czas z przyjaciółmi
    – uczestnictwo w wymiankach/giełdach staroci/plich targach – tym sposobem pozbyłam się nienoszonych ubrań, a zyskałam ładną zastawę stołową i 2 piękne, stare krzesła
    – wizyta w bibliotece – po latach kupowania każdej książki, którą miałam na liście do przeczytania w danym roku na nowo odkrywam uroki spędzania czasu w bibliotece – szczerze polecam!

  68. Moje ulubione eko aktywności można podzielić na kilka kategorii:

    – czytanie: w 100% „przesiadłam się” na Kindla; gdy do tego dorosnę, moją papierową biblioteczkę planuję oddać jakiejś szkole lub bibliotece (na razie nie jestem gotowana to rozstanie)
    – gotowanie: sezonowość i lokalność w kuchni – stawiam na polskie produkty sezonowe np. teraz w mojej kuchni króluje dynia na tysiąc sposobów! Gdy tylko mogę, odwiedzam targi śniadaniowe lub inne tego typu miejsca.
    – dekoracja wnętrz: uwielbiam kwiaty, ale nie kupuję ciętych – sama robię bukiety z liści albo różnych badylków rosnących gdzieś po drodze.
    – prezenty: hand-made. W tym roku jestem szczególnie dumna z nalewki z berberysu. Własnoręcznie zbierany, zrywany z malutkich gałązek (szkoła cierpliwości!), zalewany, mieszany, doglądany. Właściwie podlega też pod kategorię „dekoracja wnętrz”, bo butelka z owocami i coraz piękniejszym kolorem nalewki świetnie ożywia moją półkę.

    PS Świetny pomysł na wpis. Dużo inspiracji w samym wpisie, ale też w komentarzach! W Gdańsku piękna pogoda, dlatego zaraz wsiadam na rower! Miłego dnia!

  69. Ulubiona eko-aktywność? Hmm.. Oprócz wyżej przez Ciebie wymienionych zostało mi chyba tylko podkradanie od mojego taty, wujków i kolegów starych koszul oraz swetrów i noszenie ich jakby były hitem obecnego sezonu ;) Co do spacerów, ja we Wrocławiu najbardziej lubie się zgubić – słuchawki na uszy i idziesz przed siebie. Przecież zawsze można się potem odnaleźć nawigacją w telefonie, albo zapytać jakiegoś miłego Pana o drogę ;)

  70. Każdy weekend staram się spędzać aktywnie na świeżym powietrzu. Bardzo często są to piesze wędrówki po lasach i parkach wraz z moim psiakiem. Podczas tych spacerów zawsze mam przy sobie papierową torbę i rękawiczki. A po co? Zbieram śmieci! Papiery, słoiki, plastykowe butelki, pojemniki i wiele innych niepotrzebnych rzeczy pozostawionych przez ludzi w lesie. Dzięki temu każdy może cieszyć się z czystej przestrzeni podczas spacerów! A ja mam czyste sumienie, że robię coś pożytecznego dla środowiska.

  71. Czy ktoś jeszcze przytula drzewa? Ja jakiś czas temu odkryłam na nowo, że przytulanie (się do) drzew jest magiczne i niesamowicie poprawia nastrój. Drzewa mają w sobie mnóstwo silnej, pozytywnej energii. Nie od dziś wiadomo, że sama czynność przytulania ma dobroczynny wpływ na ludzi, szczególnie w dzisiejszych czasach, kiedy masa ludzi uważa się za introwertyków. Polecam z całego serca. Mam również taki mały, przyjemny sposób na pomaganie drzewom np. w zimie. Kiedy ich gałęzie są mocno obciążone śniegiem, staram się go strącać (kijkiem), aby im ulżyć :) Lubię takie małe rzeczy, bardzo łatwe i przyjemne do wykonania, dla których człowiek nie znajdzie kolejnej wymówki, że „musi się przygotować”, „nie mam czasu”, „nie mam pieniędzy” aby pomóc.

    1. Też to robię! Czasem wstaję bardzo wcześnie o takiej godzinie żeby nikogo nie było i wychodzę przytulić się do jakiegoś drzewa, do którego od dawna chciałam się przytulić, ale rośnie w zbyt uczęszczanym miejscu i się wstydziłam. Ja też mówię do drzew, ale to już w ogóle szalone.

      1. Moja babcia miała koleżankę, która oprócz tego, że była niesamowicie mądrą kobietą, to właśnie lubiła przytulać się do brzóz i czasem z nią chodziłyśmy, kiedy przyjeżdżałam w wakacje:)

  72. Najlepszą Eko aktywnością jest zagospodarowywanie starych zaniedbanych i często służących tylko za toaletę dla psów skrawków ziemi wokół bloku, na pobliskim skwerku, zniszczonym małym trawniku na środku chodnika. Posadzenie jakiegoś krzaczka, drzewka lub kwiatków to groszowa sprawa a sprawia, że ludzie od razu inaczej traktują tę przestrzeń. Nie depczą, nie pozwalają swoim pupilom się tam załatwiać. Zieleń naprawdę łączy i łagodzi obyczaje!

  73. Ja uwielbiam tworzyć swoje gry planszowe. Projektuję grafikę, wymyślam zasady, czasem przerabiam po swojemu gry które już istnieją. Potem wystarczy kilka kartek do drukarki lub kartek technicznych i mamy z mężem zajęcie na kolejnych kilka tygodniu :)
    Zaczęło się od pięknych, drewnianych scrabbli od mojego męża na moje 18 urodziny, które zrobił własnoręcznie od początku do końca.

  74. Ja tak jak ty uwielbiam spacerować po własnym mieście, mieszkam w Kopenhadze, więc nic w tym dziwnego. Nigdy nie byłam w piękniejszym miejscu i jestem szczęśliwa, że miałam możliwości, żeby się tam przeprowadzić.
    Fajną eko czynnością, jest po prostu klasyczne czytanie książki, teraz czytam po angielsku, więc przy okazji uczę się za darmo języka :)
    Na trzecim miejscu stawiam bieganie, fajny trening mózgu, dużo czasu na przemyślenia z dużą ilością świerzego powietrza i endorfin.

  75. Ja uwielbiam rajdy po szmateksach :) Kiedyś częściej odwiedzałam takie sklepy, teraz niestety trochę rzadziej. Nie muszę nawet nic kupować, ale jak przez jakiś czas nie poszperam między wieszakami z tonami ciuchów, to jestem chora :)
    A inne moje ukochane zajęcie, to odnawianie starych mebli, które de facto bardzo często znajduje na śmietnikach (to jest dopiero eko-sprawa!). Odnawiam, maluję, zmieniam obicia- uwielbiam jak nikomu już niepotrzeby mebel dostaje nowe życie :) Jedni wyrzucają, a ja je przygarniam i daję drugą szansę :) Znajomi i rodzina wiedzą jakiego mam bzika na tym punkcie, więc co jakiś czas dają cynka o tym, że gdzieś stoi stare krzesło czy szafka lub też sami przygarniają je dla mnie :)

  76. Rok temu przeprowadziliśmy się za miasto i mamy dużo zielonych terenów do spacerowania. Moja propozycja nie jest moim autorskim pomysłem, mój mąż wyczytał gdzieś, że ktoś wpadł na to przed nami :) Otóż, wybierając się na spacer (w naszym przypadku z czterema pieskami – dwa ze schroniska, dwa zabrane ze wsi z łańcucha) zabieramy jeszcze ze sobą worek. I spacerując, zbieramy jednocześnie jakieś większe śmieci (np. butelki). Po dłuższym spacerze worek jest zazwyczaj prawie pełny. Nie będę wciskać kitów, że robimy tak codziennie, ale raz na jakiś czas dobrze jest połączyć przyjemne z pożytecznym, a na dodatek jest to bardzo proste i niewymagające wiele wysiłku (a pieski i tak muszą wyjść na spacer ;) ).

    Serdeczne pozdrowienia od moich mokrych nosów dla Twojego Chrupka!

  77. Lubię myśleć o sobie, że jestem eko. Oprócz normalnych, powszechnych czynności, które wykonuję, żeby nie zanieczyszczać jeszcze bardziej powietrza w zasmogowanym Krakowie (jazda na rowerze, komunikacja miejska zamiast auta itp), staram się też nie marnować jedzenia. Strasznie nie lubię, gdy trochę „zmęczone” warzywa czy owoce lądują w koszu, bo wyglądają mniej elegancko niż te świeżo kupione w warzywniaku. Raz w tygodniu stawiam sobie za cel, żeby zrobić posiłek z rzeczy, które chwile dłużej przetrzymane w lodówce- wylądowałyby w koszu. No bo spójrzmy prawdzie w oczy, komu chce się bawić z lekko zwiędniętymi marchewkami i natką, skoro alternatywą są kuszące, łatwe i dostępne w każdym sklepie pierogi z pudełka? Ja stawiam sobie na cel recykling lodówkowy i kombinuję, wymyślam jakie tu danie wymyślić, żeby wykorzystać produkty. Ostatnio wyczarowałam zapiekankę z pieczonych ziemniaków, buraków i soczewicy. Uważam, że marnowanie jedzenia, może bardzo zepsuć człowieka, bo wtedy nie myśli on o wartości i o tym jak nadmiar odpadków wpływa na środowisko.
    Oprócz tego staram się dać „drugie życie” książkom :) Odkąd kupiłam sobie Kindle, doszłam do wniosku, że miejskim bibliotekom bardziej przydadzą się np. romansidła czy kryminały, które czyta się tylko raz. W przeciwnym wypadku zbierałyby tylko kurz na mojej półce, a tak może ktoś je jeszcze kilka razy przeczyta?

  78. Ulubiona eko-aktywność… a tak, już wiem. Moją ulubioną ekoaktywnością jest grzybobranie. Pochodzę z małej miejscowości z woj. Lubuskim i kiedy przyjeżdżam odwiedzić rodziców i znajomych pierwszym pytaniem nie jest 'co chcesz na obiad?’ 'Kiedy na piwko?` lecz 'Kiedy idziemy na grzyby?’. Aktywność ta lączy w sobie wiele przyjemnych elementow jak: spacer po lesie, bliskość z naturą. Często dodajemy do tych wypraw mały element rewalizacji, konkurs, kto uzbiera najwięcej grzybów. Niejednokrotnie z grzybobrania wracamy cali brudni, gdyż najlepsze okazy zazwyczaj poprzedzają największe bagna. Ale czy to nie mile ubrudzic sie, troszke zmarznac, a pozniej wrocic do domu, napic sie herbaty i wspolnie przygotowac sos grzybowy? : )

  79. Nie wiem czy moja aktywność jest „eko”, ale wymaga posiadania tylko jednego przedmiotu: plastikowego kółka :) Hula-hoop, od kilku lat to moja fascynacja i najulubieńsza aktywność. Testuję możliwości swojego ciała do wykonywania przeróżnych trików, większości muszę poświęcić wiele czasu i energii, by się ich nauczyć. Ale ile satysfakcji! Oglądam tutoriale na YT w poszukiwaniu inspiracji, podejmuję challenge, które pojawiają się w sieci (teraz np. trwa październikowy challenge), szukam porywającej muzyki i kręcę ile sił w ciele. Kółko, o ile to możliwe, zabieram też ze sobą podczas podróży (mam takie składane, więc da się :D). Ktoś powie, że to dziecinada, a ja na to: co z tego? :D Pozdrawiam!

  80. Z Twoich propozycji wprowadzam w życie prawie wszystkie (nie brałam nigdy udziału grze miejskiej, chyba najwyższy czas to zmienić). Moją ulubiona eko-aktywnością jest zamienianie sie na kilka godzin w turystę i poznawanie miasta czy okolic z innej perspektywy. Wtedy nawet codzienna droga do pracy może stać się w małą przygodą i przede wszytskim w trakcie takiego spaceru polecam spojrzeć do góry, można wyłapać wiele interesujących szczegółów. Zauważyłam że ludzie idąc ulica nie zauważają co sie wokół nich znajduje, trochę to smutne. Uprawianie, domowego ogródka i projekty diy tez uwielbiam i codziennie wymyslam i staram sie realizowac coś nowego (ostatnio jest to dywanik z pomponow zrobiony ze starych motkow). Najfajniejsze w tym wszytskim jest to, że do kazdej takiej aktywności mozna zaangażować przyjaciół, rodzine czy tez zupełnie obce osoby i przyjemnie i produktywnie spędzić czas. Nic nie daje takiej satysfakcji i poczucia zrobienia czegos dobrego jak wykonanie tego samemu. Niezaleznie czy jest to wycieczka rowerowa, czy robienie przetworów z owocow i warzyw od wujka, czy podkladki pod gorące napoje zrobione ze scietej na podwórku brzozy :)

  81. W weekendy, kiedy wracam do domu, chodzę na spacery z psem. Zawsze w ciut inne miejsce i oczyszczamy je ze śmieci:). Nie, nie chodzę z workiem i nie robię codziennie wielkiej akcji sprzątania świata, ale te parę papierków ze sobą wezmę. Taki mam nawyk, żeby nie wracać ze spaceru z pustymi rękami. Na początku było całkiem cieżko mi się do tego przyzwyczaić, a teraz nie zwracam na to uwagi.

    Czasami też zbieramy z psiakiem (to znaczy ja zbieram, psiak asystuje) różne leśne pyszności. Dzika róża, maliny, grzyby, jeżyny. To taka troszkę transakcja z lasem – zabieramy śmieci to weźmiemy też troszeczkę innych skarbów:)

  82. Hej Asiu! Dziękuję za pomysły- szczególnie jesień i zima są okresami, które mogą nas bardzo łatwo rozleniwić :) Dlatego też trzeba szukać takich miłych akcentów urozmaicających szare dni.

    Tutaj jest kilka moich pomysłów. Przede wszystkim wielce wskazane jest, żeby wykonywać je wspólnie z przyjaciółmi, znajomymi- najbardziej przyczynia się to do ekonomii „dzielenia się” :)
    – podróże rowerowe- gdy ma się wolny weekend, można wybrać jeden z wielu przepięknych szlaków rowerowych, jakie mamy w Polsce- prowadzą przez najpiękniejsze miejsca, w dodatku leśnymi ścieżkami. Niesamowita przygoda! Można odkryć jak przepiękny jest nasz kraj. W dodatku można dojechać praktycznie wszędzie, gdzie się chce- zero problemów ze znalezieniem miejsca do parkowania. Poza tym można naprawdę nasycić się pięknymi widokami na dłuuuugi, długi czas :)
    – wycieczki biegowe- dzięki bieganiu można odkryć różne części miasta, których nigdy by się nie zauważyło: piękne zakamarki, nowe ścieżki, również ciekawe części miasta. W dodatku biegacze są bardzo otwartą grupa społeczną- zawsze można do kogoś dołączyć na rozgrzewce i nawiązać nowe cenne znajomości :)
    – szperanie na strychu babci, która opowiada nam skąd wzięły się poszczególne przedmioty- bardzo inspirujące, często z łezką w oku ;)
    – przerabianie starych ubrań po mamie, siostrze, babci, stylizowanie ich na własne potrzeby, przez to tworzenie wyjątkowych kreacji,
    – postarzanie nowych mebli lub naprawa starych,
    – oczywiście praca w ogródku: przycinanie róż, sadzenie warzyw :) A jeśli nie ma się swojego skrawka gruntu, polecam sadzenie lawendy w doniczce na balkonie- fantastyczna uczta dla zmysłów za każdym pociągnięciem nosa :D Lawendę można również zasuszyć i delektować się nią w zimowe dni,
    – gotowanie ze znajomymi, szczególnie pochodzącymi z różnych krajów świata- nic tak nie łączy jak wspólne pichcenie. Poza tym niesamowita inspiracja do urozmaicania własnych potraw nowymi, nietypowymi, egzotycznymi,
    -polowanie na piękne wschody lub zachody słońca- na szczytach gór, dachach w mieście, w parkowych sadzawkach – delektowanie się pierwszymi i ostatnimi promykami życiodajnego słońca ;)
    – wolontariat- nie muszę tu rozpisywać wszystkich plusów i ekologiczności tej aktywności :)
    – produkcja własnych przetworów: nie ma nic lepszego w zimowe dni jak herbatka z sokiem malinowymi i kanapki z nutellą śliwkową własnej roboty :)
    – przygotowywanie własnych kosmetyków z naturalnych składników, wykorzystywanie receptur na piękno stosowanych przez nasze mamy i babcie.

    Pozdrawiam gorąco!

  83. Eko-aktywności zależą od pory roku :) Głównie spacer (wszystkie pory roku!), jazda na rowerze, rolkach. Kocham chodzić po górach. Na jesień zbieramy kasztany! I orzechy włoskie.
    Odkąd w podstawówce pokazano nam jak wygląda wysypisko śmieci i jakie taki obiekt ma konsekwencje dla otoczenia (wielkość strefy, która praktycznie pozostaje nieużytkowana…), to namiętnie segreguję odpady i zawsze myślę, co zrobić, żeby produkować ich jak najmniej (segregacja do kontenerów, odzież dla potrzebujących do Caritasu lub zniszczone do kontenera na szmaty, w domku letniskowym kompostownik). Moją nietypową eko-aktywnością jest budowanie domków dla zwierząt na przetrwanie zimy (hotele dla owadów, zostawianie potłuczonych doniczek, drewno trzymane przy ścianie ze szczelinami). Pozwalamy owadom samotnikom budować małe gniazdka pod okapem (takie na jedna osę czy pszczołę). Dodatkowo sadzimy w ogrodzie rośliny, które są uwielbiane przez zapylacze. Tak naprawdę mój wiejski ogród to ostoja bioróżnorodności i schronienie dla wielu małych zwierzątek – w przeciwieństwie do osób stale mieszkających na wsi (wszędzie tylko tuje i goły trawnik). Mamy w ogrodzie drzewa owocowe (kolejny ewenement) i zamiast je wycinać zastanawiamy się jak zrobić rozszczepki z naszych gatunków. W tym roku pierwszy raz sadziłam warzywa. Najpierw w mieście a potem przesadzane do ogrodu na wsi. Teraz juz wiem, że w przyszłym roku plantacja będzie większa :)
    Dodatkowo bardzo lubię chodzić po lesie zbierać dary natury (jagody, grzyby, jeżyny, maliny… kwiaty czarnego bzu na sok… co tylko da się zjeść!) a idąc przez pole ciężko mi się powstrzymać od zrobienia polnego bukietu z maków, chabrów, rumianków i kolorowych chwastów.
    Taka mnie refleksja naszła: jestem „eko” w takim stopniu, w jakim mogę sobie na to pozwolić nie tracąc jednocześnie pewnego minimalnego poczucia komfortu. Zależnie od tego, czy jestem w mieście czy na wsi zachowuję się trochę inaczej. Dodatkowo pod względem ubrań moja rodzina przoduje w zachowaniu ekologicznym: większość naszych ubrań pochodzi z SH, a potem oddajemy je ubogim. Nasza szafa to tylko kolejny przystanek dla tych rzeczy :)
    Oszczędzam wodę (zużywam mało do mycia się, przy szczotkowaniu zębów, sprzątaniu…) i staram się rozporządzać światłem w mieszkaniu z rozsądkiem – nie siedzę w ciemnościach, ale tez gaszę światło tam, gdzie tego nie potrzebuję. Na wsi korzystamy ze studni w ogrodzie do wielu rzeczy, w których woda nie musi być zdatna do picia.
    Bycie ekologicznym nie zawsze oznacza być w zgodzie z obowiązującymi tendencjami europejskimi. Warto o tym pamiętać… Żarówki „energooszczędne” są bardziej szkodliwe dla środowiska niż zwykłe (te pierwsze zawierają rtęć i trzeba je utylizować w specjalny sposób; jednocześnie zakazano sprzedaży termometrów rtęciowych #fuckthelogic). „Eko” silniki do samochodów są bardziej szkodliwe w produkcji i utylizacji niż te zwykłe. To samo tyczy się ubrań z tworzywa skóropodobnego lansowanego na ekoskórę. Dodatkowo często ludzie kupują coś, co ma w zamierzeniu być bardziej przyjazne środowisku, a okazuje się, że transport tego produktu powoduje gorsze konsekwencje. Lepiej kupować lokalnie, nawet jak nie jest w 100% „eko”. Aktywne elementy pozyskiwania enegii odnawialnej często nie są opłacalne w naszym klimacie, również ekologicznie. Zanim zaczniemy odczuwać korzyści płynące z kolektorów słonecznych trzeba je będzie już konserwować i wymieniać bardzo drogie elementy. A produkcja też nie jest eko (info z pierwszej ręki, producenta) i tak w kółko. Rozsądek przede wszystkim! W słowie ekoLOGICZNY najbardziej cenię sobie drugi człon.

    PS. Jak Ministerstwo wymieni na własny koszt wszystkie moje piece kaflowe i zapewni mi do nich paliwo w tej samej cenie co mam teraz (czyli prawie nic) to bardzo chętnie wszystko powymieniam. Bo łatwo jest powiedzieć, żeby ludzie kupili sobie drogie piece grzewcze, do których trzeba mieć potem konkretne paliwo, ale skąd mamy wziąć na to pieniądze? Z polskich ekstremalnie niskich pensji? Kolejny absurd powstały przez ludzi będących daleko od społeczeństwa.

    Pozdrawiam i przepraszam za długi i nie zawsze składny wywód ;)

  84. U nas weekendy wypracowały w nas spacerowy i wartościowy nawyk. Jeździmy do schroniska Na Paluchu w Warszawie i w trakcie kilku godzin spacerów z psiakami przemierzamy około 11 km – spalamy około 1200 kcal, jednak najważniejsza jest radość po obu stronach smyczy. W tym schronisku jest około 1000 (tysiąca!) psów, więc jedna para rąk to tylko 4 – 5 psiaków na spacerze, często jedynym w trakcie tygodnia.
    Wokół jest sporo terenów zielonych, gdzie przyjemnie się spaceruje, niestety jest masa nielegalnie wyrzucanych śmieci. W tym sezonie wyposażeni w termos z herbatą i domowym soczkiem malinowym, ale też wyposażeni w worki na śmieci do segregacji, spacerujemy z czworonożnymi przyjaciółmi: )

    Warto dołączyć do wolontariatu, Na Paluchu czy każdym innym schronisku – warto pytać o możliwość wyprowadzania psów na spacery. Przed zimą przydadzą się koce, ręczniki i inne materiały np. z porządków naszej szafy.

  85. Moją ulubioną eko-aktywnością jest spacer z mężem. Nic mnie bardziej nie relaksuje i uspokaja jak kontakt z naturą. To właśnie ona naładowuje moje akumulatory. Oczywiście im ładniejsza pogoda, tym lepiej. Słońce sprawia, że mam siłę na wszystko. Ale oczywiście bez ukochanej osoby u boku by tak nie było. Dlatego do przetrwania potrzebny jest mi mąż i przyroda :)

  86. Uprawa roślin i ziół domowych. Zawsze wmawiałam sobie, że nie mam ani warunków, ani ręki do kwiatów. Pierwszy tymianek, lubczyk i rozmaryn dostałam od sióstr, i to jeszcze w bardzo stresującym dla mnie czasie. Potem poszło szybko – dymka, papryczki, pomidorki… Nigdy nie myślałam, że taka niewielka zmiana w moim mikromieszkanku tak bardzo uporządkuje mi codzienność, i wprowadzi tyle spokoju w moje życie. I że będę rozmawiać z doniczką:) Nie wspominając już o tym, ile radości daje kanapka z własnoręcznie wyhodowaną bazylią i pomidorem. Polecam wszystkim!

  87. Najzabawniejsza moja aktywność to życie z moją kurą :D Wspaniała czubatka o królewskim imieniu Bona to najwspanialsza śpiewaczka,która wysłucha wszystkich moich żalów i spojrzy na mnie mądrym okiem. Od pisklęcia wychowałam ją nosząc na rękach. Dziś po roku daje mi pyszne jajeczka i wita w oknie śpiewając wesoło. Pamiętajcie-rozmowa z kurą uspokaja !
    Mieszkając na wsi zwykła jazda rowerem czy spacer daleko to wymuszona czynność,która dla mnie już nie jest eko tylko normalna. Uwielbiam za to latem zbierać wszelkie rośliny,które zimą pomogą mi w walce z przeziębieniem: kwiat lipy, mięta, pokrzywa czy hyćka to pierwszy ratunek w walce z przeziębieniem.
    No i uwielbiam gotować. A mając w domu piece kaflowe nie zużywam gazu czy prądu. Mimo,że lato to czas pracy z opałem( trzeba pociąć, porąbać i wrzucić drzewo do szopek) to za to zimą,kiedy taki piec się nagrzeje przez kilkanaście godzin daje ciepło i nie trzeba do niego dokładać. Uwielbiam za to moje piece. Aaaa, można też na nich wysuszyć pranie.
    Praca na wsi to już duża aktywność fizyczna. Nie zapominam jednak o jeździe rowerem- do babci trzeba obowiązkowo wybrać się rowerem na herbatkę!

  88. Mam kilka pomysłów, pewnie część powtórzonych:
    1) Zabawa z kotami – ostatnio przygarnęłam drugiego już kota (rok temu adoptowałam z partnerem Mortimera, teraz Truflę) i dawno nie sprawiało mi tyle radości obserwowanie zabawy dwóch zwierząt i włączanie się do niej :) Często miałam problem z brakiem motywacji do zrobienia czegokolwiek produktywnego i kończyło się właśnie na buszowaniu w internecie. Teraz jak nie mam siły i ochoty na pracę wieczorem to siadam na dywanie i zabawki idą w ruch :)
    2) spacer, tym razem nie z psami jak część osób już wspomniała, a z kotami – staram się podarować kotom choćby namiastkę wolności i natury, więc ubieram im szelki i wychodzimy na podwórko. Ostatnio zdarzyło mi się połączyć taki spacer ze zbieractwem, – a o tym niżej ;)
    3) Zbieractwo! Orzechy, owoce, kasztany – na podwórku mam śliwę, gruszę i orzechowca. Ile frajdy daje zbieranie owoców! Zwłaszcza gdy nikt inny do tego się nie kwapi. Na początku miałam opory, żeby zebrać cokolwiek z podwórka, ale przemogłam się, kiedy zdałam sobie sprawę, że nikt nie zamierza tego zrobić. Zamiast gnić na podwórku, zbieram je i przynoszę do domu – dzięki temu mam zagwarantowane wyjście na świeże powietrze. No, może w Krakowie to nie do końca, ale zawsze lepsze to niż siedzenie w domu :) A to z kolei stanowi przyczynek do kolejnej eko-aktywności:
    4) Gotowanie! Gdy mieszkałam jeszcze z rodzicami i gdy przychodziłam do partnera, który mieszkał z matką, bardzo często spotykałam się z wyrzucaniem połowy produktów, ponieważ nikt nie zdążył ich zjeść. Teraz, gdy mieszkam sama, zakupy robię odpowiedzialnie i co najmniej kilka razy w tygodniu otwieram lodówkę i wybieram rzecz, która najprędzej może się zepsuć i właśnie do niej dobieram pozostałe produkty i przygotowuję posiłki. Dzięki temu i ścisłej segregacji odpadów, ilość niesegregowanych śmieci zredukowałam do 3-4 małych worków na tydzień (na dwie osoby i dwa koty)!
    Oprócz tego mam jeszcze kilka niezrealizowanych pomysłów:
    5) Trening na świeżym powietrzu – nie mam karnetu na siłownię i ćwiczę tylko w domu, do tego bardzo nieregularnie. Marzy mi się za to wyjście na trening z przyjaciółmi lub z partnerem – do realizacji!
    6) Gra w piłkę plażową – do tej pory była taka możliwość w Krakowie w okresie letnim – zobaczymy co będzie za rok!
    7) Śniadanie w parku lub udział w targach śniadaniowych – dobry pomysł na wyjście z domu i spotkanie ze znajomymi :)

  89. Hej! Moja ulubiona eko-aktywnoscia jest chodzenie na pchle targi,zarowno jako kupujaca jak i sprzedajaca. Daje sie przez to rzeczom drugie zycie, mozna pozbyc sie starych rupieci i nabyc nowe:)
    Pozdrawiam!

  90. Diana Sobocińska

    Moją eko aktywnością jest zbieranie grzybów. Nie dość, że jest to ruch na świeżym powietrzy, to jeszcze przy okazji pozbieram grzyby, które świeże zjem na masełku, zasuszę lub dam do słoików. Jest to świetna okazja by spędzić czas razem z rodziną, a jaka przy tym robi się konkurencja kto pierwszy znajdzie grzyba i kto jak najwięcej. Dużo śmiechu, zabawy, ruchu i grzybów!

  91. Moją ulubioną eko-aktywnością
    jest zajadanie się zdrową żywnością.
    Hoduję ją dzielnie w skrzynce na balkonie.
    Pomiędzy wtykam kwiaty – by potem we falkonie –
    cudownie wyglądały i oko cieszyły,
    a zarazem równowagę ekologiczną polepszyły.
    Oszczędzam też wodę i łapię deszczówkę,
    a zaoszczędzoną dwudziestogroszówkę
    oddaję na cele charytatywne.
    Staram się by czyny te były iteratywne.
    Lubię namawiać znajomych na zmiany.
    Bo przecież wszyscy czyste powietrze kochamy.
    Zamiast w samochód wsiadam na rower.
    Od razu wtedy we mnie budzi się power.
    Wszystko przez te moje marchewki-
    dzięki nim każdy człowiek staje się krewki.
    Bez grama nawozu, bez grama oprysku.
    To wszystko nadaje skórce tylko błysku!
    Bo warto być eko i dbać o środowisko –
    By nie było to jedno ogromne śmietnisko.
    Warto wśród zdrowej żywności się obracać,
    a Matkę Naturę na dobre tory nawracać.

  92. Targ raz w tygodniu! Kupowanie od „sąsiadów” produktów świeżych i sezonowych! Owoce i warzywa, które nie musiały zawoskowane przepłynąć przez ocean, żeby znaleźć się na naszym stole. Świadomość, że nasz zakup nie sfinansuje kolejnego luksusowego domu właściciela sieci supermarketów, ale pomoże wysłać dziecko sprzedawcy na kolonie, albo sfinansować wizytę u dentysty. Lokalność, uśmiech i zdrowie. Samo dobro!

  93. Piękny post! I zdjęcia… magiczne!

    Z uwagi na to, że mieszkam na Mazurach, eko-sposoby na spędzanie czasu znajduję tuż po wyjściu z domu. Spacery po parku, w lesie, zbieranie grzybów, jagód, spędzanie czasu na łonie natury, nad jeziorem, rzeką czy w lasach to oczywista, ale i nie jedyna możliwość.
    Wypad rowerowy do oddalonej o 20km Łukty na najlepsze lody marchewkowe i pietruszkowe, powstające z produktów pochodzących z ekologicznej mleczarni albo – w drugą stronę – na Wzgórza Dylewskie, skąd roztacza się piękny widok na okolicę – bezcenne.
    Z moim trzyletnim siostrzeńcem zbieramy kasztany i żołędzie oraz liście, a później tworzymy z nich ludziki, zwierzaczki.
    Wraz z grupą przyjaciół ratujemy stare fortyfikacje, zabytki, jak np wieże kolejowe w Tomarynach – organizujemy pikniki, ogniska i inne atrakcje… eko- targi śniadaniowe w Olsztynie to świetny pomysł na niedzielny poranek, zwłaszcza latem i wiosną, dy odbywają się w parku, na świeżym powietrzu.
    A przede wszystkim – fotografowanie, czy raczej robienie zdjęć (bo nie jestem profesjonalistką) temu, co mnie otacza, wnętrzu mojego domu, przyrodzie, ludziom, biżuterii, którą tworzę…

    Dziękuję i pozdrawiam!

  94. Trochę eko i trochę po prostu „dobre” – w okresie jesiennej nudy, jak już nasycimy oczy feerią barw na drzewach i w parkach, zjemy krem z dyni, przerobimy stare ubrania i odczujemy satysfakcję z naszych dzieł hand-made, fajnie jest komuś pomóc. Nieważne czy będzie to zrobienie zakupów, czy wyprowadzenie psa, albo wspólne grabienie liści z sąsiadem. Nic tak nie nastraja jesiennie-przyjemnie przed ponurą zimą, jak świadomość, że pomogło się komuś z tej samej ulicy, psiakom czy kociakom w schronisku :)
    Pozdrawiam wszystkich z jesienną energią :)

  95. Jedną z moich ulubionych eko-aktywności jest robienie dekoracji, (np. stroików świątecznych) z wszystkiego, co znajdę na spacerze. Zbieram szyszki i gałązki, lub muszle i kamienie, dodaję element z zepsutej biżuterii lub znoszonych ubrań. W ten sposób zawsze mam oryginalne ozdoby w domu i jak najbardziej eko, bo połączenie tego co natura dała z recyclingiem:)!

  96. Pewnego dnia, kiedy byłam w pracy, przypomniał mi się jeden z punktów na mojej liście marzeń do spełnienia, którą sporządziłam z koleżanką lata świetlne temu. Była to gra na jakimś instrumencie. Od tamtej pory, czyli jakichś dziesięciu lat, zupełnie o tym zapomniałam, nie ciągnęło mnie do tego, aż nagle do mnie wróciło. Z jakiegoś powodu przyszło mi do głowy ukulele. Wpisałam ukulele na Pintereście- i odpłynęłam. To był najbardziej wdzięczny i uroczy instrument jaki widziałam. Zrobiłam research, zakupiłam odpowiednie jak na moje potrzeby. Gdy tylko wzięłam je w wsoje ręce- nie posiadałam się z radości, niesamowite było to, że te dźwięki wydobywały się z niego dzięki mnie. Kiedy nauczyłam się grać pierwszą piosenkę, to był przepiękny dzień, byłam z siebie baardzo dumna. Nic na świecie nie poprawia mi humoru jak gra na nim. Nie dość, że poprawia nastrój i stymuluje mózg, to jest jak najbardziej ekologiczne. A jaką furorę można zrobić przy ognisku albo w duecie z gitarą! Polecam<3

  97. Moje eko zimowe wieczory rozpoczynają się od zapalenia świec w łazience, napełnieniu wanny gorącą wodą, do której wrzucam ręcznie wykonaną,pachnącą cytrynowym olejkiem kulą do kąpieli oraz lektura nowości wydawniczej na wściekle różowym kindelku. Budowanie dobrego nastroju jest eko- przyjemne ;)

  98. Dla mnie nie ma nic lepszego niż spacer z moim psiakiem! Taki spacer to mnóstwo radości dla mnie, a co dopiero dla mojej Figi!
    Wiecie ile korzyści przynosi codzienny spacer z ukochaną czworonożną istotą?
    Po pierwsze dotleniamy swój organizm, po drugie spalamy kalorie, szczególnie jak pies zobaczy kota, po trzecie możemy poznać nowe zakątki na naszym osiedlu, po czwarte to dobra okazja aby przemyśleć kilka spraw, a po piąte sprawiamy przyjemność pieskowi, a po szóste i najważniejsze- to nic nie kosztuje i jest EKO!

    Polecam, Aleksandra :))

  99. Nigdy nie zastanawiałam się nad tym, czy cokolwiek z tego, co robię jest eko, ale chyba jedna rzecz na pewno. Nie cierpię marnować jedzenia. Jak muszę coś wyrzucić, bo się zepsuło, to jestem podirytowana strasznie. Więc do perfekcji udało mi się opanować gotowanie z resztek. Resztek wszystkiego, co jest w lodówce. Po prostu ją otwieram, patrzę, co zostało, wymyślam w jaki sposób mogę to połączyć. I w większości przypadków okazuje się, że wyszło coś naprawdę genialnego. Smutek jest w tym taki, że rzadko kiedy da się taką potrawę powtórzyć, bo rzadko kiedy mam w lodówce takie same resztki :) Ale fakt, że wyjątkowość potraw jest tu rzeczywista i nie do podrobienia ;)

  100. Leżenie na kanapie i nic nie robienie jest również eko – emisja CO2 jest wtedy ograniczona do minimum (chyba, że ktoś ma nietolerancję laktozy i zjadł pizzę z serem, bo metan jest jeszcze gorszym gazem cieplarnianym…)

  101. Moje ulubione eko-aktywności na pierwszy rzut oka mają mało wspólnego z ekologią, ale ich długotrwałe efekty jak najbardziej takimi są:

    – czytanie książek, artykułów, wpisów ulubionych blogerów na kindle’u – zajmuje mało miejsca, nie trzeba produkować papieru – a więc ścinać drzew; e-booki się nie niszczą, nie zużywają, nie trzeba po latach kupować nowych egzemplarzy; e-czytnik zużywa dużo mniej energii elektrycznej, niż gdybym chciała wszystko przeglądać na komputerze albo na komórce
    – hodowanie własnych ziół w doniczkach, by później spaghetti bolognese pachniało prawdziwą bazylią, a herbata była niezwykle aromatyczna dzięki dodaniu do niej kilku listków świeżej mięty,
    – czerpanie z maminych zasobów ogródkowych; dynia, marchewka, cebula, buraczki, ziemniaki – wszystko bez sztucznych nawozów, z ziemią wykorzystaną w najlepszy z możliwych sposobów, a w dodatku mama czuje, że jej prawie całoroczna praca jest należycie doceniona,
    – związane z poprzednim: w miarę możliwości przyrządzanie dań przede wszystkim na bazie produktów sezonowych, świeżych warzyw i owoców, które mają najżywszy smak,
    – mycie okien – bardzo relaksujące zajęcie, zwłaszcza w słoneczny dzień, które pozwala zużywać trochę mniej sztucznego oświetlenia,
    – znajdowanie przyjemności w rzeczach, które nie przynoszą szkód środowisku – jeżdżenie na rowerze, spacery – choć nie zawsze mam na nie siłę i czas,
    – wcześniejsze chodzenie spać i wcześniejsze rozpoczynanie dnia – maksymalnie wykorzystuję nasłonecznienie, starając się ograniczyć zużycie sztucznego oświetlenia, a poza tym rano jestem znacznie bardziej produktywna, więc piję mniej kawy, jem mniej niezdrowych produktów i po pracowitym poranku mam uśmiech na cały dzień :).

    Przyznaję, że nie wszystko, co robię, jest z myślą o środowisku – jednak świadomość, że należy o nie dbać, zakorzenia się we mnie coraz bardziej; być może dlatego, że mieszkam teraz w Krakowie i wiem, jak drastycznie zmienia się moje samopoczucie, gdy wracam od rodziców, którzy po latach życia w mieście przeprowadzili się na wieś i teraz z ich salonu widać cudownie zielony las :).

    Bardzo dziękuję Ci za ten wpis i za to, że pobudziłaś mnie do tego, żebym doceniła codzienne czynności, które były dla mnie zupełnie zwyczajne, a teraz, myśląc o nich, w głowie pojawi mi się bardzo górnolotne zdanie – że przecież dbam o środowisko :).

  102. Przeczytałam tytuł i pomyślałam – to nie o mnie. Po dłuższym zastanowieniu stwierdzam, że jednak w mojej codzienności znajdą się ekoaktywności ;) Przede wszystkim przesiadłam się z autobusu na rower. Dzięki temu więcej się ruszam i oszczędzam połowę czasu w drodze do pracy. Poza tym od niedawna mieszkam „na swoim”, kupując coś nowego do mieszkania pilnowałam, żeby sprzęty były jak najbardziej przyjazne środowisku, dużo rzeczy mam vintage (np. piękny lniany obrus po babci). Jeśli chodzi o gotowanie – warzywa i owoce mam z działki od dziadków – 100% ekologiczne ;)

  103. Dla mnie najlepszą eko aktywnością było zorganizowanie małej imprezy Halloweenowej :) Wraz ze współlokatorką w ramach oszczędzania pieniędzy i bardziej kreatywnego wykorzystania tego co się ma, postanowiłyśmy zrobić ozdoby z dostępnych w naszym mieszkaniu rzeczy. Nietoperze z kartonów po pizzy zwisające z żyrandola, girlanda z duszków z chusteczek higienicznych czy łańcuchy wycięte z gazetek promocyjnych z marketów – studencki budżet nie został naruszony, a my świetnie się bawiłyśmy! A zaproszone koleżanki zachwycone atmosferą :) Czasem wystarczy ruszyć głową, poświęcić chwilę czasu i nie iść na łatwiznę, aby zaoszczędzić trochę pieniędzy i zrobić coś dla środowiska.

  104. Nic nie daje tak radości jak przyczynienie się do jakiegoś dobra ogólnego!
    Mam działkę w Sulejowie, okolice Piotrkowa Trybunalskiego w łódzkiem. Niestety położony jest na trasie tranzytowej, stąd w pięknym lesie okalającym działki, wiele śmieci: podpasek, petów, całych worków ze smieciami – jednym słowem samo obrzydlistwo!! Niektórzy nawet oszczędzają na wywózce śmieci i wyrzucają śmieci przy drodze, żeby tylko nie zapłacić 5 zł za jedną wywózkę – szelmostwo!
    Tak więc kiedyś zapraszałam znajomych i nie chciałam żeby to zobaczyli, porozwieszałam więc ogłoszenia na drzewach i w miejscach częściej uczęszczanych, że zamierzam jednego konkretnego dnia posprzątać wjazd na Polankę (dzielnica Sulejowa) i raźniej mi będzie ekipą.
    Nie uwierzycie, ale zebrało się aż 8 osób, z czego 5 młodych przystojnych chłopa z własnymi taczkami, workami na śmieci i rękawicami :D
    Nie dość, że posprzątaliśmy las, rozpoczynając tym piękną tradycję sprzątania co roku przed sezonem, to jeszcze poznałam tam mojego przyszłego męża, z którym jestem od 3 lat!
    Daje to gwarantowaną satysfakcję, przechadzać się pięknym pachnącym lasem, starym, wilgotnym i takim „swoim” i mieć świadomość że przyczyniło się do jego szczęścia!!

    Wszystkim polecam taką aktywność, a nie czekania aż ktoś inny to zrobi, bo żadna gmina ani radni palcem nawet nie kiwną :(

  105. Odkąd mieszkam na wsi, każdy dzień jest eko… wszędzie trzeba pokonać odległości galaktyczne (jak dla zdeklarowanego mieszczucha), śmieci wynieść – 100 kcal. Liście zgrabić- 200 kcal. śnieg odgarnąć – kolejny pierdyliard spalonych kalorii… ale po kilku latach nawet leniwy pies się przyzwyczaił i tłucze ze mną pieszo lata świetlne na endomondo. Jemy swoje owoce (o ile nie zrobią tego wcześniej sarny i zające), warzywa i zioła. Segregujemy śmieci. Zbieramy makulaturę. Wśród dzieci sąsiadów organizujemy konkursy na zbiórki zużytych baterii i najładniejszy karmnik w zimie. Sanki- to tutaj norma. Jeździ wiejski zasmarkany ze śmiechu drobiazg, pani ze sklepu i ksiądz proboszcz. Też jeżdżę, a co. Ogrzewamy się kominkiem na drewno a nie na stare kalosze i opony. A co do zajęć diy- co roku buduję paśnik dla saren w przydomowym lesie… co roku z podobnym skutkiem. Najprawdopodobniej nie poznały się na sztuce nowoczesnej, bo dalej namiętnie obgryzają mi drzewka i krzaczki. Cóż, nie pozostaje mi nic innego jak żyć w zgodzie z przyrodą. Oby nawróciła jeszcze niejednego mieszczucha.

  106. Rzadko kiedy korzystam z transportu drogowego. Najczęściej służą mi moje własne nogi. Uwielbiam chodzić. Dzięki temu mogę zwolnić, zatrzymać się na chwilę „na trasie”, spojrzeć z podziwem na nowy mural, zobaczyć coś, czego w innej sytuacji bym nie zauważyła, zamienić słowo ze spotkaną koleżanką. Zamiast jechać autobusem na dworzec, wolę przejść się przez park, który o tej porze roku wygląda magicznie. Na dalsze podróże wybieram zwykle pociąg.
    Nie lubię wyrzucać gazet, dlatego zwykle rozkładam je na czynniki pierwsze. Ciekawy przepis wklejam do przepiśnika, artykuły warte zachowania wpinam do segregatora, a z całej reszty tworzę kolaże. Odrywam się wtedy od rzeczywistości i jestem tylko dla siebie. Już jako dziecko lubiłam robić coś z niczego. Miałam kiedyś kolekcję papierków po cukierkach, które po kilku latach zbierania przerobiłam na łańcuch choinkowy.
    Po ostatniej przeprowadzce zostało mi sporo kartonów. Niestety nie wszystkie nadawały się do ponownego użycia. Przerobiłam je na zamek dla moich kotów. Z oknami, mostem zwodzonym i ceglanymi murami. A w najwyższej komnacie, w najwyższej wieży uwięzione zostały pluszowe szczurki, które swoją drogą, koty uwielbiają ratować z opresji…
    A jak już mowa o kotach, to oba są z drugiej ręki, można powiedzieć z kociumpeksu. Liczy się?

      1. Niestety jest już mocno wyeksploatowany, dlatego na święta mam zamiar zrobić im chatkę Baby Jagi, a na wiosnę tipi. A potem chyba statek…

  107. Eko-aktywności są takie fajne! Mam ich mnóstwo- lubię spędzać czas na świeżym powietrzu, a także dać drugie życie niektórym rzeczom.
    Jesienią uwielbiam wybierać się do lasu- pozbierać nieco szyszek, żołędzi, liści- nie tylko dotleniasz, ale też masz mnóstwo pomysłów co z takimi skarbami jesieni zrobić. Pomalować je, wysuszyć na pamiątkę lub na kartki na różne okazje, albo przedstawić jako obraz. Czasem z tych szyszek robię choinki na zimę- cieszą obdarowanych, zwłaszcza doceniają samodzielną robotę ;) Można też pozbierać gałęzi- nie tylko choinkę zrobisz, ale też wianki i inne ;) We wszystkie pory roku doceniam spacery- lubię nacieszyć się słońcem, liśćmi, kwiatami… :) Uwielbiam zimę, że można do woli zaszaleć na sankach, nartach, łyżwach, a w pozostałe pory roku- długie spacery i inne sportowe aktywności na świeżym powietrzu, np. badminton z rodzeństwem.
    Mam dużą rodzinę- niektóre rzeczy zalegają w zakamarkach domu- np. pudło włóczek od ciotki, materiały z nienoszonych rzeczy. Lubię szyć i szydełkować. Np. w zeszłym roku, dla ocieplenia holu, uszyłam na szerokość drzwi różowe i fioletowe ocieplacze pod drzwi. Spełniają swoją rolę znakomicie- z starej kurtki było mnóstwo waty, która doskonale zatrzymuje ciepło. Mam siostry- jak to dziewczynki lubią się bawić lalkami- szyję im ubrania, braciom zawsze mogę uszyć opaskę na oko lub pelerynki do zabawy ;) Z włóczek szydełkuję różne rzeczy. W tej chwili robię małe czapki mikołajkowe, by obdarować znajomych w ten dzień :) Tyle rzeczy można jeszcze powymieniać ;) Cóż, jest co robić :)

  108. Ciezko nie byc ECO mieszkajac na Islandii…Energia z rzek, ogrzewanie z cieplych zrodel, samochody na gaz ze smieci…Gdzie sie nie spojrzy tam czysta, nieskazitelna, dzika przyroda. Cala ta moc i sial natury emanujaca z kazdego zakadka tego kraju, czlowiak nie moze przejac kolo tego piekna obojetnie i umyslnie je niszczyc. Barany biegajace wolno i swiezo zolwione ryby, nawet warzywa, ktore nie rosna na swiezym powietrzu, hodowane sa w ocieplanych (ciepla woda oczywiscie) szklarniach tylko przy uzyciu naturalnych nawozow. Ja osobiscie mam mala szklarnie i ogrodek, zawsze zbieramy ziola, jagody i grzyby, sadzimy drzewa, zbieramy smieci ( wyrzucone przez morze) i segregujemy domowe odpadki, mamy kompostownik, kiedys mielismy kury (w miasteczku!). Niewatpliwie najlepsza eko rozrywka sa wypady nad jezioro (na totalnym pustkowiu), zlowienie rybek i przygotowanie z nich smacznego posilku. Ucze moje dzieciaki polowow (i zabijania) i choc na poczatku byl placz teraz jest jasne, ze jesli ktos chce jesc ryby to musi potrafic je usmiercic, bo przeciez te rybki w sklepie nie popelnily samobojstwa:-). Pozdrawiam.

  109. Bycie studentem to najbardziej kreatywny okres twojego życia. Potrafisz zrobić wszystko – i nie mówię tu tylko o sprzątaniu całego mieszkania w czasie sesji- by urozmaicić sobie szarą rzeczywistość chodzenia na wykłady. Nie trzeba mieć dużych nakładów pieniężnych, by robić wyjątkowe, niecodzienne, kreatywne rzeczy. Eko spędzanie czasu to moja codzienność, co lubię i polecam najbardziej ?
    – Spacerowanie – nie chodzi mi tutaj o chodzenie z rana po bułki do sklepu, choć w tym też można odnależć swego rodzaju przygodę. Uwielbiam chodzić w miejsca mi nieznane. Oczywiście najczęściej robię to w wakacje, gdy mam mnóstwo wolnego czasu i jestem w podróży. Jednak będąc na miejscu czerpię dziką radość odkrywając nowe ulice, dzielnice w Poznaniu. Ogromną satysfakcję sprawia mi przykładowo odnalezienie nowej, krótszej drogii do miejsca, do którego chodzę regularnie ale niekoniecznie tą ścieżką.
    – Piknikowanie i ogniska – zdecydowanie zorganizować takie przedzięwzięcie w cieplejsze dni. Wiosna i lato brzmią wręcz cudowanie, zwłaszcza jeśli te dwa słowa połączy się jeszcze z takimi jak słońce, trawa, koc, jedzenie, zimne napoje, piłka, muzyka. Nic więcej nie potrzeba. Nie można jednak kojarzyć tych przyjemności tylko z dwiema porami roku – zimą też da się zorganizować ognisko – serio !
    – Grzybobranie – mamy teraz idealną porę na długie spacery po lesie, które można połączyć z pożytecznym zbieraniem grzybów na domowe pierogi lub paszteciki na święta, które już tuż, tuż. W czasie lata można poszukać w lesie jagód, malin, poziomek czy innych owoców dziko rosnących, by móc później wyczarować z nich pyszny koktajl.
    – Gry planszowe, karty, kierki – no właśnie czy ktoś pamięta jeszcze takie coś jak kierki ? Gdy byłam mała nałogowo grałam w nie z moim tatą i siostrami. To był jeden z ulubionych sposobów spędzani wolnego czasu. Teraz na rynku pojawia się wiele różnych gier planszowych, w które można grać z całą rodziną lub znajomymi przy cieplutkim kominku lub w deszczowe wieczory.

  110. W ciągu ostatnich dwóch lat zafascynowałam się zielarstwem. Zaczęło się od studiowania obrazów flamandzkich i polskiego malarstwa z okresu średniowiecza (studiuje historię sztuki). Odkrywanie symboliki poszczególnych ziół, a z czasem ich właściwości sprawiało mi dużą przyjemność. W konsekwencji założyłam własny mały zielnik na działce. Wyhodowane rośliny jem na bieżąco, suszę, przygotowuje z nich napary i kąpiele. Myślę, że to świetny pomysł na spędzanie wolnego czasu :)

  111. „bardzo łatwo jest być eko, kiedy nie lubi się prowadzić” zdecydowanie! Samochodu używam jak mocno pada, jest zimno albo muszę coś przewieźć, ale robię to z lekkim żalem że moja dwukołowa Strzałka została w domu (tak, mój rower ma imię ;) ) W związku z tym rower to moja podstawowa eko aktywność już od kilku lat.

    Moja najnowsza eko aktywność to hodowanie ziół od samego ziarenka, oregano i tymianek posadzone w marcu rosną do dziś a szpinak i rukolę zbierałam przez ponad miesiąc. Wszystko posadzone w starej skrzynce po owocach wyłożonej starą ceratą i w doniczce wyciągniętej z zakamarków piwnicy więc element zrób-to-sam i recyklingu był. Dzięki temu wiedziałam w jakich warunkach rośnie to co później zjadam i że jest hodowane bez oprysków. Satysfakcja przy pierwszych kiełkujących sztukach niesamowita, a takie balkonowe ogrodnictwo na pewno powtórzę w przyszłym roku :)

  112. Bardzo fajne propozycje :-)
    Z gier miejskich korzystam, a raczej sama je tworzę dla mojego partnera na różne okazje. Wyszukuje kolejne wskazówki, miejsca, punkty związane z naszym związkiem, z miejscami z nami związanymi. Zawsze się przy tym świetnie bawimy.
    To dobry pomysł na prezent na urodziny, czy rocznicę.

  113. Jeżeli ktoś jest pasjonatem biologii, ekologii, ochrony środowiska i chciałby pomóc 'wyżej’ niż w swoim ogródku to ciekawą propzycją jest zaangażowanie się w jakieś ekoprojekty. Mówię o tym na podstawie własnego doświadczenia: w liceum wraz z grupą przyjaciół stworzyliśmy użytek ekologiczny ( coś w rodzaju parku ochrony przyrody obejmującego teren ważny dla zachowania różnorodności biologicznej: bagna, torfowiska, polany, zagajniki i tym podobne). Wymagało to od nas wiele poświecenia, ale była to też świetna zabawa i miło spędzony czas na łonie natury :) co drugi weekend biegaliśmy z atlasami próbując spisać występującą tam faunę i florę, tworzyliśmy zielniki, szukaliśmy śladów pozoatawionych przez zwierzęta, obserwowaliśmy wszystko co żyło :) dodatkowa korzyść z takiego zajęcia to ogromna satysfakacja, że zrobiło się coś co może naprawďę pomóc naszej planecie:) są również prwadzone fajne alcje przy okazji Dnia Ziemii, sprzątanie świata i te sprawy. Wiadomo, że zawsze warto pozbierać porozrzucane śmieci prz każdej okazji, ale jeżeli ktoś lubi „brać w czymś udział” to polecam np „Czyste Tatry, gdzie około 2tysiecy ludzi wychodzi na szlaki by sprzątać nasze piękne góry. Dla kajakarzy polecam „Czysta Odre” :)Obecnie studiując weekendy spędzam w rodzinnym domu, mam dużo młodszego braciszka i teraz to on jest ofiarą moich biologicznych zainteresowań. Moja „eko-aktywność” przejawia się w edukacji ekologicznej mojego brzdąca: zabieram go na rowerowe wycieczki, chodzimy na spacery do lasu, odwiedzamy sąsiednie gospodarstwa oglądać hodowane tam zwierzęta: barany, krowy, konie, króliki, kozy – z racji, że studiuję weterynarię zarzucam go masą mniej lub bardziej ciekawych informacji o zwierzętach :) podczas spacerów zbieramy wszystko co zainteresuje Franka: liście, patyki, kwiaty i wieczorami czasem próbujemy zrobić z tego jakieś obrazki, ostatnio zrobilismy ramkę z gałązek – naprawdę ładną!! Szukamy też jakiś ciekawych kamieni, póki co na agatach się kończy ; -)) mamy też prosty mikroskop, więc wiele z naszych spacerowych zdobyczy ląduje na szkiełku – to chyba najbardziej pobudza ciekawość mojego brata: zobaczyć więcej niż inni! W lesie z mchu, szyszek i gałązek budujemy domki dla myszy – jeżeli macie jakieś dzieci, z którymi chodzicie na spacer – też zbydujcie! Może i myszy tam nie mieszkają, ale dzieci się uczą troski o zwierzaki. Odwiedzamy też paśniki licząc, że spotkamy jakiegoś dzikiego zwierza, dodatkowo przy paśnikach łatwo znaleźć jakieś ślady racic – później bawimy się w tropicieli:) Przy odpowiedniej pogodzie chodzimy puszczać latawiec – urozmaicając latawiec można zbudować samodzielnie. Uwielbiam też wstać przed świtem i wybrać się z dziadkiem na grzyby, później taki sosik smakuje sato razy lepiej. Babcia nauczyła mnie podstaw zielarstwa, więc sezonowo ze spacerów wracam z torbą pełna 'chwastów’, nawet można sobie zrobić sałatkę z pokrzywy i smakuje nie najgorzej ;-))
    Warto żyć zgodnie z naturą, dbać o nią i zachęcać do tego innych – to właśnie robisz tym postem i konkursem, super!!!

  114. Moją ulubioną eko-aktywnością ostatnio jest zakopywanie organicznych resztek kuchenno – ogrodowych w ziemi. Z całą powagą i ręką na sercu stwierdzam, że wykorzystywanie dołów po wykarczowanych pniach na chowanie takich skarbów daje mi najwięcej satysfakcji. Ćwiczę mięśnie i zdolności manualne przy kopaniu dołów (fach w ręku!), sprzątam włości, nie produkuję śmieci wrzucanych do mokrej frakcji, użyźniam glebę… Dzieje się to na działce poza miastem, a na co dzień w bloku powstrzymuję się przed kolekcjonowaniem odpadków i wywożeniem ich na wieś.
    Poza tym – rower miejski na spotkania i zajęcia w mieście, na których trzeba „jakoś wyglądać”, bieganie na te, na których nie trzeba – a jeszcze dwa lata temu wszędzie jeździłam samochodem, jako wyborem oczywistym, aktywności sportowe wciskając w czas po zamknięciu garażu.
    I woda z kranu w wielorazowej butelce. I produkty lokalne, jeśli udaje się je wyłuskać z masy, by nie przykładać ręki do dalekich transportów.

    PS. Bardzo cenię projekty, w których bierze udział Styledigger – od razu kojarzą mi się z działaniami wartościowymi i przemyślanymi.

  115. Żyjemy w takim świecie, że zawsze zajdzie się zajęcie, którą można by nazwać eko-aktywnością. :) A jest ich mnóstwo.
    Sama uwielbiam chodzić do lasu, zwłaszcza jesienią- nie tylko dotleniam umysł i ciało, ale też zbieram inspiracje, pomysły, czy też z materialnych rzeczy- liście, szyszki, żołędzie… Potem z nich robię różne ozdoby- kartki, ozdobę na ramkę, na parapet, choinki z szyszek bądź w wersji z gałązkami. Pomysły zapisuję lub modyfikuję wedle upodobania ;)
    Najlepsze są też sportowe aktywności na świeżym powietrzu- szczególnie zimą- zaszaleć można! Sanki, narty, łyżwy… I jeszcze bałwana lub inne śnieżne twory można tworzyć :) Wiosną można kucać jak zając co chwila i szukać darów wiosny- przebiśniegów, tulipanów, piwonii i wiele innych roślin które wychodzą wiosną. Jaką radość mi sprawia widok wchodzących na świat roślinek. Jak one rosną, dojrzewają, zmieniają kolor…. To jest cudowny proces- bo nie tylko rośliny tak robią wiosną, ale też ja! :)
    Latem opalać się można, znaleźć czas dla przyjaciół, rodziny- czy to przy ognisku, na spacerach czy krótkich wycieczkach- np. na przejażdżkach. Rower, badminton, tennis, pływanie, rolki i inne sportowe aktywności są na czasie!
    Nieodmiennie we wszystkich porach roku bardzo lubię… obserwować gwiazdy- nie ważne- czy leżę na śniegu, na kocu, stoję gdziekolwiek, czy przy oknie czy gdzieś tam poza domem- nieodmiennie patrzę na niebo z uśmiechem i dziękuję Bogu za tak cudowny widok. :) W szczególności za spadające gwiazdy :)
    Studiuję, więc jak mam długie okienka, to wychodzę na spacer- czy do Parku, który jest obok uczelni, czy gdzieś indziej w mieście, gdzie można dojść własnymi nogami. Przede wszystkim cieszysz się świeżym powietrzem, rzeczami, a jeszcze lepiej jak coś zauważę czego wcześniej nie widziałam. :) Fajnie jest móc poznać miasto z perspektywy pieszego. Można na chwilę postać rozejrzeć, można odkryć nowe miejsca, można usiąść gdzieś i pomyśleć…
    Bardzo lubię coś robić rękami. Tak się złożyło, że w domu mam wielkie pudło włóczek po mojej ciotce, kolejne pudło z materiałami- czy to z ubrań czy po babciach krawcowych. Tworzę z nich cokolwiek. Np. na tę chwilę robię małe czapki mikołajkowe dla znajomych na mikołajki ;) Albo często szyję ubrania dla lalek dla sióstr, bądź pelerynki, opaski na oko dla braci, by mogli się poczuć piratami ;) Fajnie jest też, jak dołączysz do takiej pracy rodzeństwo- ich wyobraźnia nie ma granic! Co chwila wpadają na zaskakujące pomysły. Nie tylko ćwiczą ręce, pracę ale też i wyobraźnię! :)
    I tak dalej można by wymieniać ;)

  116. Dla mnie taka eko aktywność to wolontariat, który jest tak różnorodny że każdy znajdzie coś dla siebie. Pomaganie jest bezinteresowne, nie zostawia złego śladu w atmosferze – wręcz przeciwnie potrafi ją oczyścić. Zresztą pomagać można w sprzątaniu, pieleniu ogródka czy wyprowadzając psy ze schroniska na spacer :) Wg im więcej pomagasz tym bardziej jesteś eko ;)

  117. Wychowałam się na wsi, pomagając rodzicom prowadzić gospodarstwo (nawiasem mówiąc – ekologiczne), zajmując się ogrodem, zwierzętami i małą pasieką, można więc powiedzieć, że ekologiczny styl życia jest dla mnie jak najbardziej naturalny :) dlatego też po przeprowadzce do miasta, choć mój tryb życia się zmienił, to przyzwyczajenia i nawyki nie. Jestem ogromną fanką tak zwanego „powolnego stylu życia”, którego ekologia jest jednym z podstawowych założeń. Słowo „ekologiczny” znaczy dla mnie: zgodny z rytmem natury, społeczny, wytwarzany pracą własnych rąk i tym staram się kierować w życiu. Pory roku w dużej mierze organizują nam (mi i mojemu chłopakowi-mieszczuchowi, którego zaraziłam „wiejsko-powolno-ekologicznym trybem życia) czas: wiosną i latem zajmujemy się kopaniem, sadzeniem i pielęgnowaniem wszelkiej maści roślinek, zarówno u rodziców na wsi, ale też w swoim blokowym ogródku, jesień mija nam na zbieraniu plonów i przerabianiu ich na przetwory, a zima na planowaniu i tworzeniu :) Jednak najbardziej dumna jestem z dwóch naszych ekologicznych pasji i pomysłów: w salonie mamy kąt z maszyną do szycia, a w piwnicy mały warsztat. Zakupy ubraniowe robimy głównie w lumpeksach, dlatego też postanowiliśmy pójść na kurs krawiecki i nauczyć się przerabiać swoje łupy, więc szyjemy i przerabiamy dla siebie i swoich znajomych i daje nam to niesamowitą satysfakcję. Zaś wieczorne spacery z psem wykorzystujemy nie tylko na poznawanie okolicy, ale też na obchód osiedlowych „wystawek”, z których przyciągamy do domu różne meble, skrzynie i inne cuda, które w naszym piwnicznym warsztacie odnawiamy i przerabiamy, by później stały się chlubą naszego mieszkania lub świetnym prezentem dla rodziny i znajomych. Myślę jednak, że najbardziej ekologiczne z tego wszystkiego, jest zarażanie pomysłami na naturalny styl życia swoich przyjaciół i obserwowanie z satysfakcją, jak się rozprzestrzeniają – dlatego zimą zapraszamy znajomych do siebie najczęściej jak się da i stawiamy na wspólne wymyślanie i tworzenie świątecznych prezentów :)

  118. Fajne pomysły, sama uwielbiam jazdę na rowerze i spacery, zwłaszcza te jesienne i zimowe :) Jednak zdecydowanie moją ulubioną aktywnością jest oglądanie gwiazd razem z chłopakiem, uważam, że niebo jest piękne, szczególnie to nocne. Często bierzemy sobie kocyk (albo i dwa, jeden do leżenia a drugi do przykrycia ;)) i rozkładamy się na działce. Zaopatrzyłam się również w książkę z opisami i rysunkami gwiazdozbiorów i różnych innych ciekawych zjawisk na niebie, więc próbujemy odnajdywać te rzeczy w rzeczywistości. Jak byliśmy na wakacjach to również chodziliśmy w nocy na plażę, był to akurat czas perseidów, spadające gwiazdy jedna po drugiej wyglądały naprawdę magicznie :) Polecam każdemu takie obserwacje, według mnie można niesamowicie spędzić przy tym czas :)

  119. Ja ze swoich eko pomysłów polecam chodzenie na targ. Ogólnie nie cierpię łażenia po galeriach handlowych, ale na bazarach mogłabym spędzić cały dzień. Po pierwsze można tam się zaopatrzyć w super świeże warzywa i owoce. Po drugie, zawsze znajdzie się jakiś sprzedawca starych gratów, które mają „duszę” i którym można nadać nowe życie ;) Z tym drugim wiąże się jeszcze jedna eko czynność, a mianowicie wykorzystanie wszelkich puszek, butelek, itp. do przechowywania innych produktów. Można takie opakowania ozdabiać według swoich upodobań, co daje mnóstwo frajdy, a satysfakcja z własnego i niepowtarzalnego pudełka np. na herbatę jest dużo, dużo większa od kupnego gotowca :))

  120. Czasem najłatwiejsze sposoby są faktycznie najlepsze, mogą być też najbardziej efektywne. Przestałam jeść mięso, początkowo po prostu dla zwierząt teraz z ekologi. Ogromne ilości wody potrzebne są do utrzymania ferm, nie wspominając jak takie stężenie odchodów działa na atmosferę w której żyjemy. Niestety jest to dużo gorsze niż samochody. Gotowanie w ten sposób jest dużo ciekawsze i tak naprawdę wydobyło ze mnie ogromne pokłady kreatywności. Już samo przeszukiwanie Internetu by dowiedzieć się jak bardzo ludzie są kreatywni. Wiedziałaś, że można zrobić bezę z wody po fasoli czy ciecierzycy? Jak ktoś na to wpadł! Wspaniałe. Choć minusem, a może jeszcze większym plusem jest, że możesz się dowiedzieć jak upiec ciasto bez jaj, bez mąki gdy np aktualnie nie chce ci się iść do sklepu po coś! Dla mojego wewnętrznego leniucha są to zawsze dobre wiadomości. Od niedawna staram się dowiadywać i testować chemię naturalną do sprzątania. Jest dużo tańsza, a o ile lepiej się czuję, że nie muszę już nigdy wsypywać kreta do naszej wody. Kurcze może sposoby mało mają wspaniałego z „zabawą”, ale czasem takie małe rzeczy odejmują jakiś balast psychiczny i kiedy już się czymś cieszę to cieszę się bardziej, bo nie siedzi to jakoś w kącie mojej głowy. : )

  121. Zaliczam place zabaw z dziecmi wzdluz i wszerz miasta, a nawet w innyh miastach.
    Podchodze do tego bardzo profesjonalnie, pobieram z internetu broszurke dot. np. placow zabaw na Woli i objezdzamy wszystkie. Ze mieszkamy na Ursynowie schodzi caly dzien :) A ze sama mam w sobie dziecko, tez swietnie sie bawie

  122. Moja eko aktywność to uprawianie własnych warzyw w ogródku :)
    Mam szczęście posiadać Rodziców na wsi i w każdej wolnej chwili szalejemy z Mamą w grządkach. Mam prawdziwą marchewkę o smaku marchewki a nie pestycydowe potworki z marketu, pomidorki o smaku pomidora a nie wody a w tym roku wyhodowałyśmy własne dynie. czasem praca w polu nie jest lekka ale frajda z pałaszowania własnych wytworów bezcenna :)
    P.S. Chciałam w komentarzu wkleić foto ale nie wiem jak :(

  123. Można zapobiegać i można leczyć –zatrucie środowiska.A ja staram się dbac o nie kompleksowo. Mam parę hektarów pola,ale wcale ani mi się się zgłaszać do „Rolnik szuka zony”,to nie są wcal przechwałki,tylko to jest moja przyszłość! A i wasza! Bo mam zamiar nasadzić na tych hektarach drzewa,tak stworze dla Was las! Zamienię energię wyprodukowaną przez moje mieśnie które kopiąc doły i zasypując korzenie drzew stworzą zupełnie nowa przestrzeń do życia. Schyle się ponad 100razy, wykopię ponad tysiąc dołków, może i złapie mnie rwa kulszowa,a może i napotka deszcz ze śniegiem.Ale jak sobie postanowiłem ,tak ma być! To jest moja Eko-aktywość.
    A potem ,za kilka latek,poleże sobie pod dębem,pozbieram jagód. Przyjadę z dziećmi na wycieczkę rowerową,powdychamy czyste powietrze i będe patrzył jak czysty tlen ulatnia się pośród liści dając nam nowe lepsze życie. Ze złamanej gałązki wystrugam dla wnuka flet,a dla wnuczki zrobię procę. Po co napędzac niezdrowy konsumpcjonizm.,zabawki hand made sa cool. A kiedy bedę umierał,pomyślę:Kurcze warto było!

  124. Przygotowywanie konfitury pigwowej ze świeżym imbirem i kurkumą – bez cukru! By przeżyć zdrowo zimę i cieszyć się intensywnie żółto-słonecznym kolorem przetworów :). A do tego zabawy z kotem i zbieranie kasztanów na kasztanową kąpiel dla stóp :).

      1. Na konfiturę: jeden pigwowiec (lub trzy pigwy), jeden kawałek świeżej kurkumy (ok. 5 cm) oraz kawałek świeżego imbiru (ok. 4 cm). Pigwę pokroić w kostkę (przy okazji pozbyć się gniazd nasiennych), kurkumę i imbir zetrzeć drobno na tarce i wszystko wrzucić do garnka – zalać wodą tak, by przykryła owoce. I gotować dopóki nie zmięknie (w razie potrzeby dolać troszkę wody). Gdy będzie miękka, zblendować i zasoikować. Dodawać do herbaty i dosłodzić miodem, lub posłodzić miodem i wyjadać łyżeczką.

        A kasztanowa kąpiel do stóp? Mnóstwo kasztanów wrzucić do miski, zdjąć skarpetki i wsadzić między kasztany stopy. I się nimi bawić :). Bardzo relaksuje!

        1. Właśnie dokonałam odkrycia, że pomyliłam pigwowca i pigwę. Wygląda na to, że pigwa jest większa, a pigwowiec mniejszy, dlatego sugerujmy się rozmiarem, nie nazwą (dwa różne źródła podały mi odmienne odpowiedzi…).

  125. Przy przeprowadzkach, urządzaniu się w studenckim mieszkaniu lub też znudzeniu stagnacją dekoracji w mieszkaniu, polecam… rozglądnąć się bacznym okiem przy wynoszeniu śmieci. W czasach gdy łatwiej jest wyrzucić niż naprawić, ludzie pozbywają się takich perełek…. Drewniane krzesła z ornamentami, oryginalna porcelana, zegary, lusterka, sekretarzyki. Wiele już moje oczy widziały i parę sztuk przygarnęły. Same plusy: mebel zyskuje historię dłuższą niż linijka na paragonie Ikei, a i człowiekowi dodaje błysku w oku i tytuł łowcy dekady:)

  126. Od jakiegoś czasu robię przetwory! Nie dość, że są wyśmienite, dużo smaczniejsze, zdrowsze i po prostu jakościowo lepsze niż kupne, to jeszcze im dalej idę, tym więcej możliwości odkrywam. I nie są to tylko słodkości. Do tego o tej porze roku przepisy na słoiki są najciekawsze. Smakołykami obdarowuję najbliższych. Opakowania ozdabiam naturalnie, suszonymi kwiatkami i liśćmi które zbieram wcześniej i suszę w książkach. Dla mnie to taki powrót do zajęć nad którymi spędzałam czas z babcią w dzieciństwie, zupełnie nie rozumiem jak w pewnym okresie mogłam zagubić te drobne przyjemności i cieszę się, że mam czas na to, żeby zrobić coś tak fajnego! Pozdrawiam!

  127. Chcę, żeby moje całe życie było jedną wielką aktywnością :D, to co przychodzi mi szybko do głowy to wspólne gotowanie. Tylko nie takie, że idziemy do sklepu, robimy zakupy i gotujemy ( chociaż to też jest eko i super sposób spędzenia wspólnie czasu). Większym wyzwaniem jest gotowanie z niczego, każdy zabiera z domu to co ma. Rozkładamy na stole wszystkie „resztki” i próbujemy ugotować z tego wykwintne danie. Uwaga często nam się udaje ! Najlepsze zupy krem, najlepsze zapiekanki powstają właśnie z resztek. Unikamy marnowania jedzenia, a do tego wspólnie spędzamy czas i główkujemy nad pysznymi połączeniami ;)

  128. Do tej pory nie myślałam o tym by to co robię nazwać „eko”, ale zdałam sobie sprawę, że właśnie tak jest. Moją pasją jest podróżowanie, lecz niestety często z wyjazdów wracam mocno rozczarowana, a czasami wręcz zszokowana stanem środowiska naturalnego w poznanych przeze mnie krajach. To co najbardziej mi się nie podoba to zazwyczaj stężenie spalin w powietrzu (chciałam jak najszybciej uciec z Arequipy), niekontrolowane wysypiska śmieci (np. wzdłuż głównej drogi biegnącej przez Andy) czy sposób w jaki traktowane są zwierzęta (przejażdżka na chorym słoniu wcale nie jest zachęcająca). Podczas wyjazdów zawsze starałam się rozmawiać z właścicielami hosteli, czy pracownikami rezerwatów o tym jak mogliby pomóc przyrodzie w swoim regionie i o tym co mi się najbardziej nie podoba. Niestety czasem mocno odczułam, że dla części z tych osób liczy się tylko zysk, albo nie widzą problemu, bo taką mają mentalność. Zdałam sobie wtedy sprawę jak wiele znaczy każda uświadomiona ekologicznie jednostka. Po powrocie z podróży już kilkakrotnie pisałam maile do poszczególnych instytucji w krajach, które zwiedziłam z prośbą o rozpoczęcie działań na rzecz poprawy stanu środowiska i podniesienia świadomości ekologicznej wśród mieszkańców. Przesyłam również podstawowe pomysły na poprawę jakości środowiska. Część osób pewnie uznała mnie za wariatkę, część pewnie nie znała angielskiego, albo zignorowała problem. Jednak ja się nie poddaję i po każdym powrocie z wakacji, bombarduję różne instytucje niezliczoną ilością maili. Nie mogę uwierzyć, że ludzie posiadając tak piękne środowisko naturalne nie dbają zupełnie o jego jakość, a wszystko z powodu braku edukacji ekologicznej w tych krajach. Póki co na dziesiątki wysłanych listów dostałam tylko kilka odpowiedzi z podziękowaniami za zwrócenie uwagi, jednak tak jak wspomniałam, nie zamierzam się poddawać. Jeżeli dzięki temu chociaż jedno miejsce zmieni się na lepsze czy postawią chociaż jeden kosz na śmieci to uznam, że odniosłam mały sukces.

  129. KOMENTARZ POZA KONKURSEM: Zgadzam się, że boulle albo ich włoska wersja – bocce, jest super sprawą! Z moim mężem od kilku sezonów gramy w amatorkiej lidze bocce. W zeszłym sezonie, że tak się pochwalę, zajęliśmy druie miejsce! Świetny sposób na podtrzymanie więzi ze znajomymi i poznawanie nowych ludzi. Na naszą ligę ludzie przychodzą z dziećmi, z psami, przyprowadzają swoich znajomych, rodziców, rozkładają kocyki, piknikują. Naprawdę doskonała aktywność na świeżym powietrzu. Polecam gorąco.

  130. Ja najbardziej lubie pomagać mamie posprzątać i ogarnąć działkę przed zimą – aktywny wypoczynek na swiezym powietrzu a potem popołudniu zrobić przetwory do słoiczków z przyniesionej z działki dyni. Np dżem dyniowo-pomarańczowy, który w jesienne popołudnia z bułeczką i kawką smakuje cudnie:)

  131. Nie sądziłam, że internetowy konkurs tak bardzo namiesza mi w głowie. Bardzo dziwnie się czuję. Chyba uświadomiłam sobie wielką stratę. Parę lat temu mieszkałam w pewnej wsi na Bałkanach. Pamiętam moje ostatnie dni pobytu tam. Wstałam zdenerwowana- pogryzły mnie w nocy jakieś niezydentyfikowane robale, swędziało mnie całe ciało, a jedyną opcją na prysznic był kran w ogrodzie, pod którym gospodyni myje warzywa. Miałam kiepski nastrój. To było w okolicach 16:00, pamiętam. Ciepły wrzesień, ale zarzucaliśmy już na ramiona kolorowe, wełniane swetry. We wsi panował dziwny gwar, wszyscy zaczęli ruszać się szybciej, mówić głośniej. Kobiety zbierały się przed domami. Siedziałam na ławce, zapaliłam papierosa (już rzuciłam!) i podglądałam. W wielkich garach, na ogniu przygotowywano ljutenicę, tradycyjną pastę z papryk, bakłażanów i pomidorów. Najpierw warzywa opieka się na żywym ogniu, następnie przez parę godzin bulgoczą w garnkach – gigantach. Bałkany pachną wtedy pieczoną papryką i mają kolor bakłażana. Gotowałam wtedy z nimi. Ryczałam jak dziecko. Patrzyłam i ryczałam. Wąchałam i byłam najszczęśliwsza na świecie. Czy jeśli upiekę teraz parę paryk i bakłażanów w piekarniku, a potem ugotuję w studenckim garnku z aluminium o pojemności 1,5 litra to będzie eko aktywność? Nie. Nie wiem. Moją eko aktywnością jest odkurzenie sobie tych bałkańskich historii, spisanie ich i powracanie, kiedy deadliny, początki i końce miesiąca i promocje w sieciówkach spróbują znowu pomieszać mi priorytety.

  132. A ja dbam o pszczoły i trzmiele. Martwi mnie los zapylaczy, co by było z nami gdyby ich zabrakło? Wiosną sadzę na balkonie rośliny, które przyciągają owady. Polecam lawendę. Pięknie pachnie, pięknie wygląda i smakuje latającym zapylaczom :) Pszczół w mieście nie ma zbyt wiele, ale zabawne, puchate, grubiutkie trzmiele regularnie znajduję pasące się na moich kwiatkach. W miejskiej dżungli trudno o pokarm i bardzo się cieszę kiedy odwiedzają moją 'stołówkę’.

  133. Ostatnio trochę się nad tym zastanawiałam, kiedy do mojego studenckiego mieszkania wprowadziła się nowa lokatorka, a zniknęła nieco zakręcona, ale bardzo przesympatyczna i bezkonfliktowa Julita, która piekła tak pyszne ciasta, że w sumie bardziej będę tęskniła chyba za jej piekarskim zmysłem, niżeli za nią samą (aż wstyd się przyznać).
    Wraz z Julitą zanikła segregacja śmieci, odkładanie zakrętek od butelek do wiklinowego koszyczka na szafie w kuchni, odłączanie nieużywanych sprzętów od kontaktu. Uciekły też wspólne spacery na uczelnie, czy kucharzenie w niedzielne poranki z tego co zostało nam w lodówce z ostatniego tygodnia (placuszki z różnych kasz z papryką, cebulką i serem – mniam!). Dopiero teraz zauważyłam, jaka była z niej inicjatorka. Traktowałam to raczej jako jakieś może dziwactwa, może fanaberię czy przesadę. Czasami było to męczące, tym bardziej, że trudno było jej czegokolwiek odmówić.
    Ale to chyba była po prostu świadomość, nie tylko zabieganie o atencję. Przy łączeniu dwóch kierunków studiów, dorywczej pracy nie mam sił na spektakularne „ekodziałania”, ale jestem dumna, że wytworzyła się we mnie świadomość i nie zostawiam już ładowarki w kontakcie, kiedy przestaje ładować telefon. Są to może banalne sprawki, ale koniec z ignorancją i bezmyślnością – to tylko krok na przód. Samochód też staram się odstawiać (to nie tylko dobre dla środowiska, ale też i mojej studenckiej kieszeni!).

  134. Nie uważam się za osobę „eko”, ale staram się żyć według zasady „bez szkody dla innych” a z tym wiąże się wiele aspektów pomagających otoczeniu. Bo jakby się chwilę zastanowić to sami sobie szkodzimy w wielu przypadkach, a wystarczy zacząć od naprawdę małych zmian, aby nie tylko nam się żyło lepiej na naszej planecie, ale i planecie z nami. Mnie od zawsze denerwowały ilości opakowań na wynos, leżące na trawnikach i ulicach, więc jak tylko mogę wykorzystuję opakowania po produktach spożywczych do przechowywania jedzenia. Podobnie z kawą, jeśli kupuję na mieście, proszę o przygotowanie jej w moim kubku termicznym. Jeśli chodzi o transport to rower kocham (a jeszcze bardziej go doceniam kiedy od święta muszę podjechać gdzieś tramwajem i tu ktoś kichnie, tam ktoś kaszlnie…przeziębienie gwarantowane), ale jak pogoda dopisze to i rolki wchodzą w grę! No i nogi! Uwielbiam chodzić, chyba nuczyła mnie tego babcia (jeśli można się takich nawyków nauczyć). Jeśli chodzi jeszczeno samo gotowanie, to bardzo nie lubię marnować jedzenia, więc staram się zawsze zrobić coś z zawartości lodówki, a co ciekawsze, zauważyłam, że im mniej w niej, tym lepsze rezultaty. Na koniec wspomnę jeszcze odnośnie ubrań. Te których już nie noszę staram się przerobić, bądź oddać komuś, komu się przydadzą. I bardzo, bardzo pracuję nad rozsądnym kupowaniem nowych. Nie jest to proste, bo manipulacja mediów jest silna i nawet pomimo wiedzy, którą można uzyskać z Twojej czy innych stron internetowych, ciężko być odpornym! Ale trzeba się starać, a właśnie od tych małych kroków się zaczynają wielkie zmiany.

  135. Do moich najciekawczych i jednocześnie najprzyjemniejszych eko-doświadczeń na pewno należy rezygnacja z wyjazdów zagranicznych. Tak jak wiele osób, lubiłam zawsze pochwalić się zdjęciami z pięknych, egzotycznych krajów, lubiłam wylegiwanie się na zagranicznych plażach, ciepło południowych mórz, dopiero z czasem zaczęłam zdawać sobie sprawę (a właściwie zostałam uświadomiona), jak negatywny wpływ mają moje przeloty samolotem na środowisko naturalne. Trochę z chęci sprawdzenia samej siebie, a trochę z przekory (bo większość znajomych i rodzina pukała się kolektywnie w głowę, mówiąc w najlepszym wypadku, że zwariowałam) trzy lata temu zadecydowałam, że spróbuję każdy urlop spędzać w Polsce – w końcu żyję w całkiem pięknym, pełnym wielu niezwykłych, chociaż często zupełnie nieznanych, miejsc. Żeby jeszcze utrudnić sobie cały plan, po pierwszych trzech wyjazdach, postanowiłam zrezygnować z używania samochodu – przerzuciłam się na podróżowanie pociągami, autobusy i w kilku przypadkach – podwiezienie mnie samochodem przez zarówno znajomych, jak i nieznajomych. Nauczyłam się w miejscach, do których przyjeżdżam poruszać się rowerem (zresztą ten zwyczaj został ze mną po powrocie do miasta, w którym mieszkam).
    I chociaż od pewnego czasu nie mogę pochwalić się tym, że spędziłam wakacje w Egipcie, czy Hiszpanii, albo Włochach, to jednak udało mi się zobaczyć i poznać niezapomniane ludzi i miejsca. Przemierzyłam kawałek Bieszczad na końskim grzbiecie, oglądałam zapomniane cmentarze oraz cerkwie na Mazurach, z przyjemnością zerwałam się o piątej rano, będąc w małej miejscowość w podkarpackim, żeby zobaczyć, jak nad ruinami pewnego zameczku wschodzi słońce, z zapartym tchem dałam się poprowadzić szlakiem celtyckich kurhanów. Poznałam wspaniałych ludzi (niejednokrotnie takich, których nie miałabym szansy poznać, siedząc po drugiej stronie świata), którzy nauczyli mnie wiele o naturze, hodowli roślin i ich wykorzystaniu w medycynie – rzeczach, o których nie miałam zbyt dużego pojęcia.
    Na razie nie jest mi tęskno do wojaży po świecie, wiem że tutaj, w Polsce mogę zobaczyć równie wiele. Wiem, że to może truizm, ale „swojego nie znacie, cudze chwalicie” – mało z nas wie, jak dużo w tym powiedzeniu prawdy. Jeżeli przy okazji chociaż odrobinę pomogłam ekologicznie, bo nie zostawiłam po sobie śladu, nie wyprodukowałam swoim działaniem gazów cieplarnianych – tym lepiej.

  136. Post bardzo fajny, ale to komentarze sprawiają, że całość się czyta super :) Blog jest silny siłą swoich czytelników!

    Wiele pomysłów już padło, ale to co mi się wydaje szczególnie ważne, to to, żeby niczego nie marnować. Używać mało: kosmetyków – wiele dziewczyn z nimi bardzo przesadza, od szamponu począwszy na różu skończywszy, detergentów (naprawdę nie trzeba mieć osobnego płynu do wszystkiego, do sprzątania często wystarcza trochę wody i dobra szmatka z mikrofibry prana co jakiś czas mydłem) i nie marnować jedzenia! Samo wykorzystywanie do ostatka tego co już mamy daje bardzo dużo. Jakiś czas temu byłam w knajpie i nie dojadłam dania, ale miałam ze sobą pojemnik na obiad z pracy, więc resztkę tam przełożyłam i zjadłam w domu. Od tamtej pory jak wiem, że będę coś jeść na mieście, zawsze mam ze sobą pojemnik na to, czego już nie zmieszczę. A, i wstaję skoro świt – to naprawdę pozwala oszczędzać prąd, zresztą organizm lepiej funkcjonuje, kiedy jest pobudzany naturalnym światłem (a gdy jest ciemno, to naturalne, że chce się bardziej spać).
    Pozdrawiam!
    Asia

  137. Moją jedną z ulubionych eko-aktywności jest taniec. Niewymagany jest nawet talent, wystarczy jedynie trochę przestrzeni. Wyzwala on we mnie dużo radości, pobudza wszystkie endorfiny, dzięki niemu czuje, że żyje. Przy okazji można się trochę powygłupiać i spalić kilka kalorii, a żeby było bardziej EKO, można tę aktywność wykonywać na dworze np. podczas spaceru w parku. ;P

  138. nie ma to jak upiec chlebek na zakwasie i zabrać go do lasu na wycieczkę rowerową ze znajomymi, z których jeden przyniesie własnoręcznie ubite masło (mleko od gospodarza) , miód z własnej pasieki, inny dżem i powidła swojej produkcji, ktoś inny sok i wino własnej produkcji , domowy hummus… i tak włóczymy się po lesie, i raczymy naszymi zapasami własnej produkcji i to jest strasznie fajne i zaraz lecimy na te rowery, bo sobota i pogoda świetna ! mus jest skorzystać z tej pięknej pogody :)

  139. Podobnie jak większość wypowiadających się tutaj osób uwielbiam rower, spacery itd. Jednakże ja przygodę z eko rozpoczęłam od … własnej osoby. Co to oznacza? Nie zanieczyszczam siebie i swojego organizmu śmieciami. Przestałam jeść fastfoody, słone przekąski (był taki czas, kiedy co wieczór jadłam przynajmniej jedną paczkę chipsów!), pić gazowane, słodzone napoje i traktować swój żołądek jak śmietnik. Zaczęłam jeść i żyć zdrowo. Codzienna aktywność fizyczna znacznie poprawiła moje samopoczucie i zdrowie. Uprawiam w ogrodzie mnóstwo roślin, ziół, warzyw i owoców, z których przygotowuję eko śniadania, obiady, podwieczorki i kolacje. Piekę chleb, bez drożdży, ulepszaczy i glutenu. Wyeliminowałam sklepowe słodycze na rzecz domowych wypieków.
    Ponadto, nie zanieczyszczam siebie lekarstwami i innymi aptecznymi medykamentami. Dzięki uprawie rozmaitych ziół, mam swoje własne naturalne lekarstwa na wszelkie schorzenia i dolegliwości. Codzienne parzenie świeżej szałwi, melisy, mięty czy rumianku stało się moim swoistym rytuałem, bez którego nie potrafię już sobie wyobrazić mojego ekożycia. Latem biegam po łąkach i lasach w poszukiwaniu krwawnika, głogu, czeremchy czy pokrzywy. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że odkąd zaczęłam być eko dla samej siebie zauważyłam ogromną poprawę stanu cery, skóry, włosów, paznokci; SAMOPOCZUCIA przede wszystkim. Owszem, to wszystko wymaga ode mnie ogromnej samodyscypliny, czasu, nawet wyrzeczeń, jednakże dla własnego zdrowia jesteśmy chyba w stanie zrobić wszystko, prawda? Pozdrawiam serdecznie i zachęcam wszystkich do rozpoczęcia przygody z eko od oczyszczenia samego siebie!

  140. A ja gotuję! Albo raczej pomagam mamie w kuchni <3 Ogromnie się cieszę, że mogę obecnie tak z nią spędzać czas, uczyć się od niej, na coś się jej przydawać – i po prostu rozmawiać.

  141. Dla mnie eko aktywność wiosną i latem to zajmowanie się działką, pielenie, doglądanie warzyw i owoców, ziół i kwiatów. Teraz gdy zbliża się zima korzystając z dobrodziejstw z działki najfajniejszą eko aktywnością jest robienie nalewek. Zimą będzie to ich degustacja.

  142. Sex
    Gimnastyka, Pilates
    Porzadkowanie zdjec z wakacji, wklejanie ich do albumow-przywoluje mile wspomnienia
    Przygotowanie romantyczniej kolacji przy swiecach
    Telefon lub odwiedziny mamy, cioci, przyjaciolki
    „Wietrzenie szaf”
    Czytanie ksiazek
    Gra w karty
    Robotki na drutach

  143. Jedną z ekoaktywności, którą uwielbiamy celebrować i która nieodłącznie kojarzy mi się z dzieciństwem, jest jesienne przygotowywanie ogrodu na zimę. Przejście w fazę zimy swietujemy przez rozpalenie ogniska, w którym układamy suche gałęzie zebrane podczas porządków, a następnie pieczemy ziemniaki i cukinie!
    W większym gronie zdarzyło nam się też robić powidła! Niesamowita zabawa, gdy trzeba je najpierw wydrylować (oczyścić z pestek), potem również przygotować palenisko na którym stawia się ogromny kocioł. Pilnowanie by się nie przypaliły, to nielada wyzwanie, ale dzięki temu później,w zimie, smakują magią jesieni.
    Pozdrawiam

  144. 1. Moja ulubiona eko aktywność od dziecka, to wybranie się na łowienie ciekawych zwierzątek, a zwłaszcza ptaków z lornetką, albo aparatem. Potem wyszukuję wszelkie informacje o nich i próbuję zidentyfikować te, których nazw do tej pory nie znam w albumach, które już mam, albo w bibliotece. W tym roku np. wiele frajdy sprawiło mi takie złowienie „polskiego kolibra” fruczaka gołąbka. Bywa, że potem te okazy rysuję w notatniku dla frajdy. Takie bazgranie jest bardzo relaksujące i stanowi darmową alternatywę dla modnych ostatnio kolorowanek dla dorosłych.

    2. Szalenie lubię też gapić się w gwiazdy i próbować identyfikować gwiazdozbiory, a jeśli uda się przy tym zobaczyć meteor, to już ogarnia mnie uczucie pełni szczęścia. Już 17 listopada będzie świetna okazja do obserwacji maksimum meteorów z roju Leonidów.

    3. Puszczanie latawców, to jedna z lepszych eko aktywności na jesień. Dużo frajdy dla dzieci i dorosłych, a wietrzna pogoda nie stanowi już wymówki dla zostania w domu. Aktywność ta będzie jeszcze bardziej eko, jeśli zrobi się samemu eko latwiec – w sieci jest sporo instrukcji tego typu i można znaleźć coś dla siebie.

    4. Skakanie na skakance w plenerze – jestem osobą, która nie bardzo lubi biegać, ale skakanka pomaga mi bawiąc się utrzymać formę. Skakanka jest 100% eko – drewniane rączki i sznurek, a energii wprawiającej ją w ruch, dostarczam ja.

    5. W zeszłym roku moja pociecha z dziadkiem zrobiła ocieplany domek dla wolno żyjących kotów, dając drugie życie niepotrzebnym już przedmiotom, a koczującym na podwórku kotkom ochronę przed zamarznięciem zimą – uważam, że to też fajny pomysł. Rozejrzeć się wokół siebie i zastanowić się, co można zrobić dobrego dla siebie i swojej społeczności.

    Pozdrawiam:)

  145. Mój pomysł na eko- spędzenie wolnego czasu? Od 18 roku życia (wcześniej rodzice się nie zgadzali) w każdą sobotę pomiędzy październikiem a kwietniem kąpią się pod wodospadem w Przesiece- jako mors (czy raczej foka!).

    Najpierw spacer przez las, potem intensywna rozgrzewka i ten moment, na który czekam cały tydzień, czyli zanurzenie! Za każdym razem jest to niesamowite przeżycie, którego nie da się opisać- choć brzmi to banalnie, ale tak naprawdę wtedy czuję, że żyję- będąc w lodowatej wodzie, słysząc za swoimi plecami tylko szum wodospadu. Pomijając aspekty zdrowotne morsowania, każdemu polecam takie odrealnienie- bez ciągłego sprawdzania telefonu czy Internetu, za miastem, w kompletnej ciszy.

    MAGIA.

  146. Eko-aktywność jaką uprawiam od wielu lat polega na tym, że co roku, na wiosnę, kupuję oprócz jednorocznych roślinek również drzewka lub krzewy. Przez całe lato upiększają mój balkon.Na koniec jesieni wywożę je pod Warszawę i zalesiam ( zakrzewiam ?) okolicę. Również choinki bożonarodzeniowe kupuję w doniczkach i nie wyrzucam na śmietnik. Pozdrowienia:-)

  147. Koniec lata i pierwsze jesienne miesiące spędziłam u rodziców na wsi. Po wolontariacie w Portugalii przyjechałam do Polski i automatycznie stałam się osobą bezrobotną. Był to dla mnie trudny czas, ale mimo to w jakiś sposób magiczny: znów doceniłam proste rzeczy, proste smaki i proste życie. Można śmiało powiedzieć, że żyłam ekologicznie, bo:

    1. Zbierałam żurawinę, piekłam ciasto z malin z ogródka, zerwałam winogrona na domowe wino, robiłam kompot z zamrożonych latem truskawek, gotowałam zupę ogórkową z ogórków osobiście zawekowanych przez moją mamę. Moja babcia ma kury więc jajecznicę smażyłam z ekologicznych jajek, można powiedzieć, że pochodzących z hodowli free range. Pycha!

    2. Ostatnio dużo podróżowałam i uwielbiam to, ale uwielbiam także kąpiel w wannie, której niestety brakowało mi w tanich hostelach młodzieżowych. Dom moich rodziców zaopatrzony jest w kolektory słoneczne, dzięki którym mamy w domu ciepłą wodę. Wygodnie!

    3. Głupio się przyznać, ale w wieku 27 lat nie mam prawa jazdy. Dlatego mieszkając w małej miejscowości muszę mieć rower. Ale nie jest źle, lubię rower. Lubię wrzucić do koszyka zakupy z sąsiedniego sklepu, paczki, które trzeba zawieźć na pocztę. Szybko!

    A co najważniejsze: w takim życiu na wsi wszystko jest niemal samowystarczalne. Małe rzeczy cieszą. Nie trzeba kupować. I tak dbam o atmosferę.

  148. wycinam z gazet, ulotek, tekstów – słowa, postaci, ich życie i naklejam na nowo. zmieniam sensy, wywracam do góry nogami i doklejam. rano gimnastykuję się na placu inwalidów…..i zawsze śpiewam, zawsze.

    ściskam z liściastego krakowa,
    M.
    ~!@#$ cudem jest żółty aparat, jak ta jesień piękna. dużo dobra ślę ( :

  149. Bardzo inspirujący wpis! Chyba wybiorę się z kimś na frisbee :)! Imponuje mi, że potrafisz zatrzymywać się w tym codziennym biegu i zwracać uwagę na to, co tak naprawdę powinno być dla nas najważniejsze – spokojne radosne życie bez agresywnego ingerowania w środowisko. Moje ulubione eko aktywności opierają się na recyklingowaniu papieru (za każdym razem, kiedy ktoś w centrum miasta wciska mi kolejną bezsensowną ulotkę, ze złości i żalu o zniszczone drzewa dosłownie cierpnie mi skóra!), a dokładniej: tworzeniu papieru czerpanego, a ostatnio także – robieniu kijów deszczowych, którego nauczyłam się na festiwalu Slot art. Zrobiłam jeden i szykuję się do następnych! :) To nie tylko wspaniały pomysł na recykling, ale przede wszystkim na wspólną kreatywną zabawę z dziećmi lub przyjaciółmi. W internecie znajdziemy mnóstwo tutoriali podpowiadających, jak zabrać się do każdej z tych czynności (sama stworzyłam instrukcję robienia deszczowego kija – dla zainteresowanych pod tym adresem: http://tipy.interia.pl/artykul_15359,jak-zrobic-deszczowy-kij.html , tylko zdjęcia nie są moje – sama preferuję raczej kije malowane farbami lub kawą i ozdabiane sznurkami koralików owiniętych dookoła rolki niż te oklejane). Papier czerpany polecam robić (koniecznie przy użyciu blendera lub miksera, mieszającego porwany na kawałeczki papier z wodą na gładką pulpę) ze starych papierów biurowych, zapisanych luźnych kartek lub zużytych zeszytów, a także zasuszonych kwiatków i traw oraz kolaży z gazet jako ozdób, kije deszczowe najlepiej wychodzą zaś z długich tekturowych rulonów (najlepiej po materiałach, ale mogą być też takie do transportu plakatów) długich wykałaczek i dużej ilości zróżnicowanych pod względem wielkości ziarenek w środku (np. maku, fasoli, kaszy gryczanej, nasion gorczycy czy maleńkich kamyczków). Niezależnie od efektu najważniejsza jest jednak dobra zabawa oraz satysfakcja i świadomość, że po raz kolejny wykorzystujemy raz już zadrukowany papier albo tekturową rolkę po tkaninie (zapewne takie rolki zostają Ci po materiałach zamawianych do szycia piżam i koszul nocnych). Polecam!

    Ostatnio bardzo spodobała mi się też akcja Miejskie Pszczoły, polegająca na odbudowie wymierającej populacji pszczoły miodnej, bez której znany nam świat po prostu przestałby istnieć. Zajmujący się nią działacze pomagają założyć ul np. na dachu wieżowca lub w ogródku przy bloku i uczą, jak odpowiednio zajmować się pszczołami. Niestety akcja dotyczy póki co tylko Warszawy, kibicuję więc i czekam na jej rozpowszechnienie.

    Pozdrawiam ciepło!

  150. Cześć :)
    Mój ”Dekalog ” eko-aktywności to :
    1 ) Wchodzenie po schodach, zamiast wjeżdżać windą czy schodami ruchomymi .
    2) Z autobusu jeśli czas na to pozwala, wysiadam 1-2 przystanki wcześniej i resztę trasy pokonuję pieszo.
    3 ) Dwa razy w tygodniu zajęcia ruchowe w grupie – motywuje to bardziej niż samodzielne ćwiczenia ;)
    4 ) Odwiedzenie raz w miesiącu miejsca mi nieznanego/ kompletnie zapomnianego w moim mieście ( Wrocław)
    5) Wyprowadzić psiaka ze schroniska na spacer.
    6) Prezenty i niespodzianki dla przyjaciół rób samodzielnie – nie kupuj gotowców !
    7) Trening autogenny Schultza/Jacobsona przed snem – jako forma wyciszenia organizmu po całym dniu.
    8) Rób przetwory – jesień i zima to idealna pora na wykorzystanie ich .
    9) Przerabiaj ubrania – Twoja szafa będzie Ci za to wdzięczna :)
    10) Rób to co kochasz , to co sprawia Ci uśmiech na twarzy, inspiruje, daje energie do działania i siły na lepsze jutro .

    Pozdrawiam serdecznie :)

  151. Moje ulubione eko sposoby na wolny czas to:
    Czułość. Bliskość. Dotyk. Seks. Pocałunek. Rozmowa. Sen.
    Najlepsze. Najmilsze. Najcieplejsze. Najbardziej eko.

    Niemiłym, wręcz naprawdę nieprzyjemnym sposobem jest rozciąganie. Niedawno, w wieku 27 lat, postanowiłam zostać baletnicą, dlatego zaprzyjaźniam się z bólem. Rozciągając się, nie mam głowy do tworzenia niestworzonych historii, do zamartwiania się. Walczę o życie, każdą cząstką woli, bo w balecie najważniejsze jest to, aby po prostu przeżyć.

    Gdy się nie całuję, nie przytulam, nie rozmawiam i nie katuję się, to zdarza mi się malować brzydkie nakrętki od słoików, kolorowymi lakierami do paznokci. Zakrętki głupio wyrzucić, a z żółtych, niebieskich i pomarańczowych lakierów już wyrosłam. Coś, co jest nieestetyczne i niepotrzebne, przemieniam w ładne i użyteczne. Mam czyste sumienie, a i domowa granola mi smakuje mi bardziej.

    Weronika – smutna żaba, wygląda tak:
    https://instagram.com/p/8jCuY8AJmLhq6mbqCGoKGBzClLhmtOBDmGD980/?taken-by=pozytywnychaos

  152. Ulubiona EKOaktywność- zależy od tego, czy akurat chcę chillować czy spędzać czas naprawdę aktywnie. Jeśli mówimy o pierwszej z nich to moją ulubioną formą aktywności będzie hamak w ogrodzie pomiędzy dwoma drzewami, książka i kawałek cienia. Natomiast jeśli mam ochotę się bardziej zmęczyć to nic tak nie działa jak kilka rundek na wrotkach nad rzeką w moim mieście z psem u boku. Polecam!

  153. Ulubiona eko aktywność to wyszukiwanie ubrań w lumpeksie zamiast kupowanie nowych lub wymiana niechcianymi ciuchami z przyjaciółmi. W lumpeksach można znaleść ciuchy dobrej jakości w niskiej cenie. Natomiast wymieniając się ubraniami ze znajomymi nie dosyć że zyskujemy „nowe” łupy do swojej szafy przy okazji pozbywając się tych zalegających na półkach to na dodatek nie tracimy kasy, której biednym studentom zawsze brak ; ).

  154. 1. Raz w miesiącu zagłębiam się w inny, magiczny świat! Zabieram portfel, a czasem też torbę pełną od dawna nie używanych rzeczy i znikam w atmosferze pchlich targów, lumpeksów, SWAP-ów lub charity shop-ów. W zależności od miejsca i okazji zdarza mi się upolowac modowe perełki, przynieśc do domu książkowego „białego kruka” albo po prostu poznac ciekawych ludzi. Lubię wyjśc na ciuchowe „wymianki” z pełną torbą i wrócic z pustą, a za zarobione złotówki kupic bilet do teatru. Lubię też oddawac rzeczy na akcje charytatywne (licytacje, lokalne koło PCK, stare ręczniki dla psiaków ze schroniska) i poczuc w domu atmosfere minimalizmu, który cały czas bardzo chcę wprowadzic, ale wciąż ulegam nowym pokusom :)
    2. Wspomniałam, że lubię teatr? Moją drugą eko-cechą jest robienie „nierzeczowych” prezentów! Uwielbiam robic niespodzianki, ale obdarowywanie ludzi przedmiotami, które odłożą w kąt mija się według mnie z celem! W tym roku zabrałam przyjaciółkę na musical we wrocławskim Capitolu, mąż wybrał się ze mną na lekcje nurkowania, a rodzice dostali voucher na kolacje w fajnej knajpce serwującej bardzo sezonowe i polskie (pod względem produktów) menu. Na święta już klują się w głowie nowe pomysły – warsztaty gotowania, przejażdżka psim zaprzęgiem, karnet na fitness, pierwsza lekcja jazy konnej. Wszystko „eko” i zdecydowanie zostanie zapamiętane dłużej niż kolejne kolczyki albo zastaw filiżanek :)
    3. Nie zapominajmy o bookcrossingu – można pochodzic po mieście szukając budek z literaturą, przeczytac coś fajnego i puścic w dalszy obieg! Szanujmy papier i drzewa :)

  155. Zdecydowanie spacer! Mieszkamy pomiedzy dwoma ogromnymi parkami i albo chodzimy na przechadzke albo do „silowni”, ktora jest ustawiona w parku na swiezym powietrzu. Bardzo chciclabym miec psa ale niestety duzo pdrozuje wiec nie byloby to fair dla zwierzatka. Jednak UK jest bardzo pomyslowym krajem- mozna „wypozyczyc” psa na spacer. Zapisalismy sie do lokalnego stowarzyszenia ale na razie wlasciciel psa musi nas poznac- troche emali, potem spotkanie aby zbaczyc kim jestesmy i czy przypadniemy czworonogowi do gustu. Juz sie nie moge doczekac spacerow z psem :)
    Ana
    http://www.champagnegirlsabouttown.co.uk

  156. Z tymi ego-aktywnościami to wcale nie jest taka prosta sprawa… W dzisiejszych czasach jest moda na bycie eko, fit, więc co druga osoba dojeżdża do pracy rowerem, ale wydaje mi się, że nie wszystkim sprawia to autentyczną przyjemność. Moją ulubioną eko-aktywnościami będzie chyba wspomniane w poście sprzątanie. Sprawia mi to prawdziwą frajdę, a sam proces przynosi zauważalne i długotrwałe efekty :) Spacerowanie to również jedna z tych eko-czynności, która naładowuje mnie pozytywną energią. Jestem z Wrocławia i już od dłuższego czasu planuję się wybrać na zwiedzanie miasta szlakiem wrocławskich krasnoludków. Być może w końcu mi się to uda ;)

  157. Guerrilla gardening! Guerrilla gardening, czyli ogrodnictwo partyzanckie to moje ostatnie eko-odkrycie, przynoszące naprawdę mnóstwo satysfakcji. Widzisz zaniedbany kawałek ziemi? Załóż na nim ogródek! Co prawda jest to aktywność nie do końca legalna, ale w praktyce bardzo łatwo można postarać się, by 'szkodliwość społeczna’ czynu była znikoma. Osobiście polecam zapytać o zgodę właściciela 'nieużytku’- do tej pory spotkałam się z samymi pozytywnym reakcjami. Oczywiście odradzam wybór parków miejskich, gdyż one teoretycznie są przestrzenią zagospodarowaną :D Zapewniam, że można zostać ogrodniczym partyzantem (jak to świetnie brzmi!), działając w granicach prawa. Miejska uprawa roślin na opuszczonych skrawkach ziemi nosi znamiona prawdziwej przygody. Czasem dreszczyk emocji dostajemy w pakiecie. Kupa śmiechu gwarantowana. Szczególnie warto pomyśleć nad zasianiem słoneczników – w przyszłości tarcza ze świeżymi nasionami do łuskania na pewno kogoś ucieszy. Na terenach pozamiejskich dobrym pomysłem jest posadzenie leszczyny dla wiewiórek. By ukwiecić trudniej dostępne miejsca można pokusić się o wykonanie specjalnych kul z nasionami. Przepisy na taką amunicję bez trudu znajdziemy w sieci.
    Partyzantka ogrodnicza na świecie jest zresztą bardzo ciekawym zagadnieniem. Bywała formą manifestacji i zwrócenia uwagi na rozmaite problemy. Na przykład Steve Wheen zakładał ogródki w dziurach, by przyciągnąć uwagę władz do fatalnego stanu londyńskich dróg. Ekorebelianci z Wrocławia sadzili nielegalne drzewa pod Poznaniem, na nieużytkach powstał „park leśny”.
    Zapewniam, że ogrodnicza partyzantka, w swojej bardziej ugrzecznionej i legalnej formie, zakładająca staranny wybór miejsca i uzyskanie zgody właściciela (a może sami jesteśmy właścicielami jakiegoś zaniedbanego skrawka ziemi?), nadal pozostaje cudownym sposobem na aktywne spędzenie wolnego czasu. Upiększenie przestrzeni czy wyhodowanie czegoś do jedzenia także jest dobrym powodem, by zabrać się do roboty. Przy tym jest to zajęcie bardzo relaksujące, trudno opisać jakie korzyści przynosi człowiekowi taki bezpośredni kontakt z Matką Naturą ;) Radość z obserwowania pięknej roślinki pojawiającej się w obskurnym dotychczas miejscu – bezcenna. Polecam! Łopatki w dłoń!

    1. PS. Polecam też domowy konkurs pod hasłem „Kto wyprodukuje mniej śmieci?”
      Domownicy mogą podzielić się na dwie drużyny, wyposażone w dwa osobne kosze na śmieci. Po tygodniu ważymy oba worki. Przegrana drużyna wynosi śmieci przez najbliższy miesiąc :D Ewentualnie zmywa naczynia.

  158. Tajemnica, dla niepoznaki

    Ja mam aktywność! Raczej nie dla każdego od razu (dla mnie dopiero od tej jesieni) – kończę taką zaoczną zawodówkę introligatorską i dlategooo wreszcie mogę naprawić wszyyyyystkie książki! Robię to po kryjomu – podkradam rodzinie i znajomym zniszczone książki z półek i potem naprawiam (wyrywam wszystkie kartki, usuwam stary klej/nici, okrawam jak mogę, wstawiam nowe, nowa wyklejka, nowa ochronna okładka) i chomikuję do świąt :D Nie zabieram się co prawda za jakieś białe kruki (bo takie rzeczy wolałabym uzgodnić) – ale zfatygowane książki lubią odświeżenie :) Jak komus nie zarąbałam książki to mam też drugą opcję. Przez caaałąąąąą swoją wspaniałą karierę edukacyjną (hmm :D) baaaardzo oszczędzałam zeszyty. Jak były w połowie puste (lub prawie puste) – zostawiałam do wykorzystania „na potem”. To „potem” czekało w ekstermalnych przypadkach nawet kilkanaście lat (!) – teraz z lekką nostalgią, ale jednak twardo wyrywam kartki i robię z nich nowe, fajne i personalizowane notesy dla koleżanek i kolegów. Drugie życie ma też wieeelka sterta ozdobnych papierów (o, fajne! kiedyś coś z tego zrobię!” – te stają się okładkami/wkładkami/przekładkami. Jestem z siebie baardzo zadowolona i pierwszy raz tak bardzo nie mogę doczekać się wręczania prezentów (zawsze miałam z tym małe problemy) :D

    Aha! No i jest jeszcze jeden duuuży plus: nigdy więcej przerzucania kartonów z ładnymi papierami/nieużywanymi zeszytami w nieskończoność! :D

  159. Moje ulubione zajecie to przerabianie startch, niepotrzebnych rzeczy w zupelnie nowe i ozdabianie nimi pokoju, a tajze dluuugie wycieczki rowerowe z przyjaciolmi po nieznanych nam drogach, lasach, polach, lakach.. o taak! <3

  160. Ja mam fajna czynność na deszczowe cieple dni. Siadam wtedy na tarasie z moim tata i oboje pastujemy i czyścimy wszystkie skórzane buty w domu. Może i nie do końca eko czynność ale strasznie to lubię. Tata nauczył mnie jak dbać o buty i do dziś używam szczotek z końskiego ogona do pastowania, a jak tylko jestem w domu to towarzysze w tej czynności tacie.

  161. Moja aktywność jest eko w trochę inny sposób, a mianowicie poprzez nie marnowanie żywności. Osobiście nie znoszę wyrzucania jedzenia, zwłaszcza, że z jednej strony mamy ogromną nadprodukcję żywności przez co duża jej część jest marnowana, a w dodatku jest to proces szkodliwy dla środowiska, a z drugiej strony na świecie nadal wiele ludzi umiera z głodu.

    Dlatego, jednym z moich ulubionych zajęć jest tworzenie nowych dań z produktów, które mam w lodówce, a które trzeba zjeść, żeby się nie zepsuły. Jednym z najlepszych rozwiązań jest np. zrobienie ryżu albo kaszy (najlepiej jaglanej! mniam!) z tym co nam zalega, odpowiednie przyprawy i zioła i pyszny i eko obiad gotowy :)

  162. Przetwórstwo! Dżemy, kompoty, pasty, musy. Gotowanie, smażenie i sru do słoików. Najpyszniejsze i najzdrowsze. No i na naszą długą, polską zimę jak znalazł. Polecam!

  163. Moja eko-aktywność jest raczej z kategorii tych banalnych. Mianowicie chodzi mi o spacer z psem, po kilkutygodniowej rozłące.
    Sytuacja przedstawia się tak, iż każdy w końcu musi wkroczyć w ten dorosły świat, odciąć się od przysłowiowej 'pępowiny’, spakować walizki i wyjechać na studia, za pracą, czy też za miłością. Tak było też w moim przypadku, wywiało mnie ponad 500 km od domu, do przepięknego miasta Krakowa, na wyżej wymienione studia. I chociaż poznawanie nowych ludzi, uczenie się nowych rzeczy jest naprawdę wspaniałe, nie ma nic lepszego, niż powrót na wieś, wzięcie do ręki smyczy i wyjście z ukochanym zwierzakiem na spacer, totalne odcięcie się od rzeczywistości, od problemów, jakie przysparza nam otoczenie, ale także aby celebrować te dobre chwile. I to są naprawdę ważne momenty w moim życiu, ja i merdający ogon, który co by się nie działo, zawsze będzie dzielnie towarzyszyć obok nogi, niezależnie od pogody, mojego humoru czy sytuacji w życiu.

  164. Wzięłam na siebie ostatnio bardzo dużo obowiązków – studia i praca na pełny etat, ale gdy tylko mam wolne to resetuję umysł. Uciekam w góry. Kocham góry, pagórki, łąki i lasy. Kocham te widoki i kontakt z naturą. Kocham dreszczyk emocji gdy robi już się ciemno a trzeba dotrzeć do schroniska, w którym wiesz, że napijesz się ciepłej herbaty. Jest tyle pięknych miejsc do zobaczenia! Lubię także odkrywać nowe miasta i miasteczka. Cieszę się jak dziecko, gdy mogę zawitać do nowego miejsca. Nawet w moim mieście, które niby znam – zobaczyć uliczkę jakiej nie widziałam, pójść do muzeum – o którym dowiedziałam się niedawno a jest od wielu lat ale się tym nie interesowałam w ogóle. Lubię oglądać stare zdjęcia mojego miasta (Kraków) i chodząc po starówce czy też Kazimierzu, przypominać sobie co tu było dawniej. Ludzie podróżują po świecie (co też lubię), ale jak mało widzieliśmy w naszym kraju. Uwielbiam odwiedzać biblioteki – zapomniany już zwyczaj, ale potrafię tam spędzić trochę czasu, wybierając książkę którą wypożyczę do domu. Ten słodkawy zapach stron w starych książkach jest najpiękniejszy na świecie! A w domu? Przebywanie z Rodziną. Rozmowa! To jest najlepsza eko-aktywność – opowiadanie sobie o tym jak nam minął dzień, co nas zasmuciło lub ucieszyło. Z resztą nawet w trakcie dnia cieszą mnie takie małe rzeczy – jak np. wymiana uśmiechu ze starszą Panią w tramwaju. To nic nie kosztuje a jak poprawia samopoczucie! Tyle trujących toksyn wyrzucamy z siebie każdego dnia i to na innych. Czy najbliższych czy przypadkowych ludzi, w sklepie czy gdziekolwiek indziej. Rozpisałam się ale mnie natchnęłaś do wypisania tego, co jest naprawdę dla mnie ważne.

  165. Moja ekoaktwność jest kontrowersyjna, ale działa. Wiąże się z donosicielstwem. Otóż „uprzejmie donoszę” do władz wszelakich, że np. ktoś wyrzucił lodówkę w lesie, ktoś wyrąbał 5 drzew i widać, że to nie leśnicy, bo oni nie ciągnął i nie łamią wszystkiego po drodze. Okraszam te moje donosy fotką z telefonu i wysyłam mailem. No i rzadko nie ma reakcji, więc błędny jest powszechny wniosek, że nic nikt nie robi, bo są ludzie, którym się jeszcze chce odpisać, podziękować i jeszcze wysłać ludzi by sprawdzili, posprzątali itd. Namawiam do takiej formy donoszenia, ponieważ wydaje mi się, że o przyrodę wokół nas dbamy wszyscy, nie tylko służby- nie można na garstkę ludzi zrzucać odpowiedzialności za cały świat i jeszcze żądać przyrody jak z bajki. Nie bójmy się współodpowiedzialności za otoczenie! nikt nas nie ukaże za to że pomagamy :)
    Fajny post i fajne nowe pomysły :)

  166. Moim typem numer jeden na ekoaktywność są jazda konna i bieganie. Ale opowiedzieć chciałabym o tym drugim, a szczególnie o biegach charytatywnych. Cudownie, kiedy hobby, pasję jaką jest bieganie można połączyć z dwoma rewelacyjnymi rzeczami – dbaniem o własne zdrowie i samopoczucie oraz pomaganiem potrzebującym. Często spotkać można biegi podczas których zbierane są pieniążki na różne cele, ale jeden z organizowanych biegów szczególnie przypadł mi do gustu. Bieg z pieskami ze schroniska połączony z promowaniem adopcji! Nie dość, że dajemy aktywność zwierzakom, które większą, jeśli nie całą część życia spędzają w schroniskowej klatce, to także aktywujemy siebie, pokazujemy innym, że warto pomagać, a nóż jeszcze, ktoś przygarnie czworonoga? Niejeden biegacz jakiego przyszło mi mijać, uprawiał swoją aktywność z psem (również tak robię – przyjemniej, bezpieczniej, plus budowanie niesamowitej więzi). Takie biegi być może zaowocują, że konkretny sportsmen zainteresuje się konkretnym pieskiem z którym biegł i postanowi dać mu wymarzony dom, a sobie zaoferuje najwierniejszego kompana nie tylko na codzienne przebieżki?

  167. Najlepsza to gotowanie z przyjaciółmi z końcówek jedzenia, które zalega w lodówce. Każdy przynosi co tam znajdzie, wymyślamy potrawy, wspólnie pichcimy, a potem można jeść i przegadać cały wieczór. Niesamowite ile nowych, pysznych rzeczy pojawia się w naszym menu a najważniejsze, że nic się nie marnuje.

  168. Ulubiona ekoaktywność? Detox od mediów społecznościowych, telewizji i zbędnej technologi. Budzisz się i nie sprawdzasz poczty, Facebooka, Instagramu itp. Okazuje się, że nagle dzień jest jakby dłuższy, czasu jakby więcej. Zamiast śniadania przed telewizorem – śniadanie z dobrą książką. Takiego dnia dostrzegam rzeczy, które normalnie przysłaniał mi telefon w który byłam zapatrzona bez granic. Jest więcej rozmów z przypadkowymi ludźmi, czas na zebranie myśli i cieszenie się z drobiazgów. Nie ma czekania na lajki na Faceobooku, zastanawiania się czy ktoś nie napisał ważnego maila – jest spokój, radość i wolność! Chociaż na jeden dzień ;)

  169. Buszowanie po podwórku. Nic tak nie cieszy jak… grabienie liści, zbieranie orzechów i malin z własnych krzaczków. A w lato po prostu wylegiwanie się na leżaku z książką albo własnymi myślami.

  170. Najbardziej eko-aktywność? Romans z wegańską dietą. Mało popularny jest fakt, że hodowla zwierząt ma 51% udziału w emisji gazów cieplarnianych; natomiast cały transport (drogowy, powietrzny, morski i kolejowy) to ledwie 13%. Jasne, gdy tylko mogę wybieram rower zamiast samochodu, ale spędzając czas na szukaniu wegańskich alternatyw dla popularnych dań niewegańskich czuję, że robię dla naszego środowiska znacznie więcej.

  171. Przyjemność o ktorej czesto zapominam… W zalatanym świecie wszystko jest ważniejsze, a tym czasem nic nie sprawia mi takiej dziecięcej radości jak zabawa z moimi koteczkami:) Yuka to już stetryczała 3letnia matrona, dlatego ostatnio przyjęliśmy małego Filka. Nic tak mnie nie relaksuje, nie poprawia humoru i dystansuje od problemów jak wygłupy na dywanie z tą dwójką. To mi przypomina o obowiązku człowieka wobec zwierząt, o bezwarunkowej miłości jaką potrafią obdarzyć , o ich wdzięczności za każda poświęcona chwilę i zabawę choćby kawałkiem sznurka. Wiele mozemy czerpać od zwierząt, od natury, to przy niej znajdujemy spokój i radość życia.

  172. Mieszkam na wsi, więc eko-aktywności praktykuję od dziecka :) Pociągają one za sobą mnóstwo korzyści, a jakie? Przede wszystkim oszczędność pieniędzy! ;P Po drugie, poprawiają naszą kondycję i dobrze wpływają na zdrowie. Dodatkowo pomagają zagospodarować wolny czas i nie szkodzą środowisku. :) Wraz z moim chłopakiem praktykujemy mnóstwo takich aktywności, głównie latem: wolne, upalne dni spędzamy nad jeziorem. Jeździmy tam oczywiście rowerami. :) Opalamy się gramy w piłkę, kąpiemy się w jeziorze (najlepiej wieczorem, gdy Słońce już zachodzi ;)). Marzymy także o domku nad jeziorem. :) Po drugie, gramy w badmintona! Uwielbiamy grać w lotkę razem z rodzicami :D Kosimy trawę! Czyli łączymy przyjemne z pożytecznym. Trawa w ogrodzie skoszona, my opaleni, pięknie pachnie skoszoną trawą, czego chcieć więcej? Uprawiamy ogródek! Rosną w nim: truskawki, maliny marchewki, rzodkiewki ogórki, słoneczniki, buraki i wiele innych. Uprawa ogórka pochłania mnóstwo czasu, ale za to ile pysznych, zdrowych warzyw i owoców? :) Mój tata ma także małą pasiekę, którą prowadzi po moim pradziadku. Praca przy pszczołach jest czasochłonna, wymaga dużo cierpliwości i odrobiny uwagi. Za to miód, który otrzymujemy jest bezcenny i wart tej ciężkiej pracy. Nastrój, który panuje w pasiece jest magiczny: cisza i spokój, zakłócane relaksującym, regularnym brzęczeniem pszczół. Całe lato spędzamy na zewnątrz:) a zimą? Odśnieżamy obejście wokół domu :D chodzimy na sanki i tzw. ślizgawki. Życie na wsi nie zawsze jest kolorowe, jednak tak bliski kontakt z naturą uczy ogromnego szacunku do niej. :)

  173. Moja eko-aktywność? Dawanie czegoś z siebie zwierzętom – szczególnie tym słabszym, chorym, zapomnianym.
    W codziennym życiu staram się nie zapominać, że nie wszystkie zwierzęta mają w życiu tak dobrze i wygodnie jak moje własne. Nie wszystkie mają pełną miskę, ciepłą kołdrę, przytulanie i głaskanie na zawołanie. Dlatego też, mimo iż moim codziennym obowiązkiem jest spacer z moimi psami, raz w tygodniu wychodzę na spacer z psami ze schroniska, sprzątam im w boksach i próbuję przekonać, że człowiek wcale nie jest taki zły.
    Dodatkowo, stałam się wolontariuszem w Ośrodku Rehabilitacji Ptaków Dzikich, gdzie przebywają ptaki chore, niepełnosprawne, te, które na wolności już sobie nie poradzą, oraz te, które czekają na swój powrót do natury. I tu chciałabym wtrącić trochę opaczną eko-myśl – jako wszechmocni ludzie mamy skłonność do uczłowieczania zwierząt, nadawania im swoich cech, wchodzenia z butami w ich naturalne i odwieczne mechanizmy przetrwania. Należy pamiętać, iż za wszelką cenę nie pomożemy wszystkim zwierzętom, dla dzikiego zwierzęcia czasem lepsza jest śmierć w naturalnych warunkach niż niewola do końca życia. Musimy znaleźć złoty środek, a dzikiej przyrodzie pozwolić po prostu BYĆ możliwie jak najdłużej bez naszej ingerencji.
    Innym elementem mojej ekocodzienności jest prowadzenie domu tymczasowego dla zwierząt, które szukają domu na stałe. Serdecznie polecam, nic tak nie poprawia humoru i samooceny jak obserwowanie gdy z zahukanego, przerażonego zwierzaczka chowającego się w kącie nasz podopieczny staje się odważnym, pewnym siebie kompanem człowieka (Asiu, pewnie coś wiesz na ten temat ;))
    Nie musi to koniecznie być pies czy kot, sama mam u siebie „na tymczasie” świnki morskie i daje mi to wiele radości!
    Czy czuję się przez to wszystko bardziej eko? Na pewno. Ale przede wszystkim czuję się choć odrobinę lepszym człowiekiem.

    Gdybym kogoś zainteresowała, polecam:
    http://swinkimorskie.eu/SPSM/ – Stowarzyszenie Pomocy Świnkom Morskim
    http://www.azyl.torun.pl/ – Fundacja Azyl dla Królików
    http://www.falbatros.pl/ Fundacja Albatros

  174. Eko wycieczka z półroczniakiem! Ale nie byle jaka wycieczka! Ważne jest zapewnienie mobilnych atrakcji – krajobraz musi być w ruchu. Szukamy miejsc gdzie coś się dzieje: pętla tramwajowa – cudowny sygnał zamykania drzwi, estakada kolejowa (ach te wagony z węglem), jezioro i żaglówki, park i spadające liście prosto do wózka, budowy wszelakie – bo wszystkie koparki są super. Pod drzwiami szkoły można przyczaić się na wybiegające po lekcjach dzieciaki, idąc wzdłuż ścieżki rowerowej co chwilę mijają nas dwukołowce i biegacze. A ostatnio mieliśmy wielkie szczęście: widzieliśmy lądowanie helikoptera. Dla małego gagatka wszystko to są spektakularne wydarzenia, a zwykły spacer to podróż w nieznane! To wyjątkowe też dla mnie bo chcąc zapewnić mu jak największą uciechę poszukuję tych małych – wielkich wydarzeń! I teraz sama cieszę się jak dziecko z rzeczy, które jeszcze jakiś czas temu nie zwróciłyby mojej uwagi. Polecam spojrzeć na świat oczami dziecka! Tyle się dzieje! :)

  175. Jedni określają je mianem kolaży, inni wydzierankami lub też wklejankami. Jak zwał, tak zwał, jednak, to właśnie jest mój sposób na „eko-rozrywkę”. Właśnie tak to widzę: ja się odstresowuję, relaksuję, czerpiąc z tego niesamowitą przyjemność, a przy okazji pomagam Matce Naturze. Sama nie wiem, kiedy, jak i dlaczego dokładnie zaczęłam to robić. Już od kilku dobrych lat zabieram od rodziny i znajomych lub z pracy stare, przeczytane od deski do deski kolorowe magazyny. Tematyka różnoraka (moda, przyroda, meble, kosmetyki etc). Wybieram fotografie tego, co mi się podoba, co sprawia, że zaczynam marzyć lub po prostu na widok czego zabije mi szybciej serce :-) Wklejam je w duże zeszyty (doliczyłam się już sześciu tomiszczy!). Czasami tematycznie, czasem z humorem lub ironią ;-) Reszta trafia na makulaturę. Najlepiej mi to wychodzi, gdy pada deszcz/śnieg, pomrukuje letnia burza lub gdy jestem sama w domu i zamykam się w swoim świecie, w tle puszczając ulubioną muzykę. Sprawia mi to ogromną frajdę, naprawdę relaksuje, a dodatkowo pomaga w gorszych, depresyjnych chwilach. Nierzadko, gdy np. jestem chora przeglądam je strona po stronie i od razu czuję się lepiej :-) O moim „eko-hobby” wie tylko kilka najbliższych osób i – o dziwo – okazuje się, że na nich też pozytywnie wpływa oglądanie owych kolaży. Być może wynika to z faktu, że tworzę je z pasją, dużą dawką emocji i sercem, po prostu :-)

  176. To ja trochę inaczej bo od strony matki ;)
    Trochę zmieniło się u mnie po urodzeniu córeczki. Życie zwolniło, są rzeczy ważne i ważniejsze. Odpowiedzialność, przywiązywanie uwagi do szczegółów, ekonomia, bezpieczeństwo, zdrowie – to teraz decyduje o mojej codzienności. Oto kilka przykładów:

    1. Mądre zasady. Zawsze z przerażaniem obserwowałam pokoje dziecinne w domach moich znajomych. Kto kupuje tyle zabawek? Pełne pojemniki, maskotki po sufit… Czy te dzieci w ogóle ogarniają co mają?
    Rozwiązanie zagadki okazało się proste. To nie tylko rodzice kupują swoim dzieciom zabawki. Całe mnóstwo cioć , wujków i dziadków pracuje nad tym przybytkiem.
    U mnie zapowiadało się podobnie, dlatego wyczuliłam na to całą rodzinę i znajomych. Wszyscy wiedzą, że jeśli mają ochotę obdarować córkę jakimś prezentem to najchętniej przyjmiemy jakąś książeczkę. Czytam córce codziennie i każdą ilość książek przyjmę z radością. Natomiast zabawki kupuję, ale nie zbyt często i dbam o to by były jak najwyższej jakości. Lubię drewno, bo przetrwa wszystko i posłuży kolejnym dzieciom w rodzinie.

    2. Nawyki. Pokazuję córce, że zabawa to kreatywność. Bawić można się niemal wszystkim, wystarczy aż wyobraźnia. Czy wiecie, że najlepszą zabawką na podwórku może być po prostu zwykły patyk? Kto się tak bawił, wie ile można z nim zrobić!

    3. DIY. Wcale nie trzeba kupować wypasionego zestawu kuchennego za 700zł. Kuchnię dla dziecka można zrobić samemu, wystarczy nieużywana komoda lub szafka, trochę farby lub pomocna dłoń wujka Staszka. Akcesoria do kuchni można wygrzebać z domowej szuflady a np warzywa ulepić wspólnie z mamą z kolorowej modeliny. Da się i ile satysfakcji!

    4. Dzielenie się. Uczę, że trzeba się dzielić. To trudne, szczególnie, że dzieci mają taki etap, że „wszystko jest moje”. Dobrze jest co jakiś czas zrobić przegląd zabawek, książek i ubranek, które można przekazać dalej. Nie odmawiam również, gdy moja przyjaciółka oferuje mi rzeczy po swoim dziecku. Tak to właśnie działa!

    5. Kupuję odpowiedzialnie. Wybieram lokalne produkty. Chętnie zabieram dziecko na wieś i pokazuję skąd bierze się mleko, owoce, warzywa, miód. A jeśli nie mogę wyjechać poza miasto to starannie wybieram miejsca, w których zaopatruję się w potrzebne mi rzeczy. Znam miejsca, w których odbywają się cykliczne targi, gdzie poznaję fantastycznych ludzi, którzy oferują produkty ze swoich ekologicznych gospodarstw.

    6. Gotujemy razem. Z gotowaniem zmieniło się u mnie najwięcej. Wcześniej jadłam dużo przetworzonej żywności, obiady zjadałam w pracy i nie dbałam o kulturę jedzenia. Teraz wiem, że dobre produkty to podstawa do przygotowania dobrego posiłku. Od tego zaczynam. Później razem robimy sok, muffinki, surówkę.. Moje dziecko to uwielbia. A ja ze zgrozą wspominam czasy, gdy na obiad wykorzystywałam sos ze słoika, brrr. Teraz wolę zapakować obiad w pudełko, które można zabrać i do pracy i na wycieczkę. Mam pełną kontrolę nad tym, co zjadamy.

    7. Muszę zaraz wstawić kaszę na jaglankę, więc ostatni punkt ;) Ze zgrozą obserwuję dzieciaki, które znudzone chodzą po zoo, albo całą wycieczkę potrafią spędzić na ławce z grą w jednej ręce a frytkami w drugiej (obserwacja oparta na faktach!). Pewnie potrafią wymienić więcej nazw bohaterów swoich gier niż nazw zwierząt, które można spotkać w lesie. Gdzieś zabrakło równowagi, rodzicom zabrakło czasu i chęci?
    Moje dziecko też korzysta z fajnych aplikacji i gier, ale wybieram je sama, tak, żeby nie było przemocy, ogłupiania, bezużytecznej sieczki. Ale przede wszystkim wychodzę z dzieckiem na świat, bo nawet najlepsza edukacyjna gra nie zastąpi tego co realne – pogłaskania owcy, pozbierania liści i kasztanów, zrywania porzeczki z krzaczka… I te małe, często zmęczone nóżki:), poznają świat samodzielnie na wycieczce do parku, lasu, w góry. Polecam, mama 2,5latki :)

    7.

  177. Mój chłopak i ja od zawsze byliśmy nieco na bakier ze sportem i systematycznym ruchem. Chodziliśmy na siłownię – nudziło nas to, bieganie na dystanse jakoś nie wchłonęło, a basen skończył się przesuszeniem skóry. Późną wiosną umówiliśmy się, że spotkamy się w miejscu N. O której? Ej, kto pierwszy, ten lepszy. W ruch poszły nogi, rower miejski i żadne z nas jakoś nie wpadło na pomysł, żeby pojechać autobusem czy tramwajem, może dlatego, że 4 minuty czekania na konkretną linię były na wagę złota i nie warto było tracić czasu na przystanku. Dotarłam druga (life is life), zziajana, ale niesamowicie rozbawiona. Stwierdziliśmy: chyba spaliliśmy razem 1000 kcal. :) I tak się zaczęło. Tak, to jest to! Bieganie, rower, szukanie skrótów – to jest ruch z celem, nutką rywalizacji i to nam właśnie odpowiada. Od tego czasu kilka razy zrobiliśmy sobie takie konkurencje, raz nawet wciągnęliśmy dwójkę znajomych. Zasady są proste: obieramy punkt, ruszamy o tej samej godzinie, wykluczamy wszystko, co ma silnik. Co prawda, wygrałam tylko raz (ze względu na moją słabą orientację, nie powiem, kilka razy „trochę” się zgubiłam, odkryłam za to zupełnie nowe dla mnie zakamarki mojego miasta), jednak za każdym razem mam satysfakcję, że dotarłam do celu. A na mecie to już sama radocha! :)

  178. Już rok temu rozpoczęłam akcję „Zamień M jak miłośc na trochę zdrowia” i udało się. Codziennie wieczorem o godzinie 20stej pod moim domem zbiera się grupka moich przyjaciółek. No i co z tego że środenia ich wieku to 60 lat ,ale jaka drzemie w nich moc. Codzienie,nie zaleznie od pogody,stanu umysłu i ciała przychodzą. Każda z dwoma kijkami w ręce i błyszcząca od odblasków. Każda zwarta i gotowa. Każda to koleżanka mojej babci I zrezygnowały z ulubionego serialu dla sportu i ekologii. Więc wyłączają telewizory,światła w domu ,dbając o naszą atmosferę i ruszają w świat piechotą.Po zdrowie. Nawet nie wiecie jak miło się na nich patrzy. Jak to super mieć takie towarzystwo! Ile dostarczają mi radości.

  179. Moją ulubioną ekoaktywnością jest dokarmianie ptaszków (sikorek i wróbelków). W moim rodzinnym domu, w ogródku mamy karmnik i rodzice od lat pomagają zimą ptaszkom, które się tam pojawiają. Ja mieszkam w mieście i na dodatek w akademiku, więc rzadko kiedy myśli się tu właśnie o dokarmianiu ptaków zimą. Za moim oknem jest jednak drzewo i jakiś czas temu zauważyłam, że zaglądają do nas sikorki. Wpadłam więc na pomysł, żeby zrobić coś w stylu karmnika (z pokrywki pudełka po butach). Pierwszego dnia przyleciały dwie sikorki, ale już następnego poranka mieliśmy na parapecie o kilka sikorek więcej, a do tego mnóstwo wróbli. Ptaszki miały niezłą ucztę. Żeby jednak niczym im nie zagrozić, to najpierw sprawdziłam, czym można je karmić. Teraz wszystko odbywa się zgodnie z zaleceniami ekologów :))))) Na dodatek okruszki, które zostają na co dzień np. na talerzu, zamiast w koszu lądują w karmniku. Widok ptaszków zaglądających mi do okna wczesnym rankiem jest niesamowitym uczuciem :) Polecam każdemu!

  180. Moją ulubioną eko aktywnością jest przekopywanie graciarni i dawanie drugiego życia starym rzeczom. Chyba nic nie daje większej frajdy i radości niż DIY, gdy obdarty taboret zmienia się w śliczny biały stolik nocny, a dżinsy dzwony pamiętające jeszcze czasy podstawówki stają się idealnymi wakacyjnymi szortami. Mam satysfakcję nie tylko z każdego kolejnego dzieła, ale też z poczucia że jestem bardziej slow i mojemu portfelowi też to wychodzi na dobre :)

  181. Kiedy wracam ze szkoły lubię iść pobiegać albo przejść się na spacer żeby trochę oczyścić umysł z natłoku informacji. Kiedy mam dłuższą chwilę zabieram ze sobą książkę i idę czytać do parku albo wybieram się ze znajomymi na piknik. Jednak najbardziej lubię siedzieć w zaciszu swojego pokoju i robić kolaże. Wycinać z gazet różne obrazki i tworzyć z nich kompozycje. Rozwijanie kreatywności i recycling w jednym! Takim eco-przeróbkom poddaję też ubrania, w które chcę tchnąć nowego ducha. W weekendy chodzę po galeriach sztuki, muzeach generalnie szwendam się po Warszawie w poszukiwaniu inspiracji. Drzemie we mnie podróżnik, więc na wagary zamiast do galerii handlowej wolę lecieć do Oslo albo Amsterdamu, bilet last minute za 20 zł kupiony wieczór wcześniej, plecak i jednodniowa przygoda murowana. Nie zawsze za granicę można z dnia na dzień pojechać, więc pozostają mi lokalne podróże. Wsiadam w autobus i jadę albo na druga stronę miasta, albo na drugą stronę Wisły bez konkretnego planu. Przygody się nie zaplanuje można ją tylko zainicjować, ale jak się potoczy nikt nie wie, więc trzeba być otwartym na wszytko i wszystkich, których się spotyka. Wieczorem jeśli mam chwilę wolnego czasu wychodzę na dach i oglądam gwiazdy, chwila leżenia i wpatrywania się w wszechświat.
    Tak lubię spędzać swój wolny czas :)

  182. Jesień od zawsze kojarzy mi się z jedną aktywnością – zbieraniem grzybów. Jest eko? Jest :) Wdychamy świeże powietrze w lesie, dotleniamy organizmy, mniej chorujemy, mniej wydajemy na lekarstwa, mniej szkodzimy środowisku! I jeszcze do tego żywimy się naturalnymi plonami ziemi, jeżeli ktoś lubi grzyby… (ja tylko zbieram).

    Kolejna aktywność, którą polecam jako (od niedawna) wiejska kobita, to grabienie liści i karmienie nimi kóz. Czysto i z pożytkiem! Bez żadnego palenia i wzniecania pożarów ;-)

  183. Moją ulubioną całoroczną eko-czynnością jest robienie broszek. Przypominają trochę kotyliony, nazywam je Dyrdymałkami, a pierwszą zrobiłam zainspirowana stworzoną przeze mnie ze skrawków materiałów zabawką dla kota (której kot panicznie się boi niestety). Zbieram zawzięcie wszelkiego rodzaju resztki materiałów, wstążki, a przede wszystkim różne małe drobiazgi, na które nikt już by nie zwrócił uwagi – czasami jest to głowa ceramicznej kaczki, która jako jedyna przetrwała spotkanie z podłogą, czasami znaleziony guzik, kiedy indziej drobna moneta z odwiedzonego niedawno kraju. Inspiracji jest naprawdę mnóstwo! Uwielbiam przetwarzać moje wspomnienia, zainteresowania i chomiczą naturę, i tworzyć coś absolutnie nowego z rzeczy, które w innym wypadku trafiłyby na śmietnik.
    Muszę jednak wymienić również jeszcze jedną eko-przyjemność, niestety tylko sezonową, mianowicie chodzenie w liściach! Nie ma nic przyjemniejszego niż szuranie butami w wielkich zwałach opadłych jesiennych liści. Co prawda zawsze się boję, że trafię na jakąś niespodziankę, pozostawioną przez mało odpowiedzialnego opiekuna psa, ale ten dreszczyk emocji też ma swój urok. Istna ekstremalna czynność ekologiczna :) Stanowczo polecam!

  184. Najlepszą eko aktywnością są gry planszowe ! Rodzinnie spotykamy się, prawie co niedziele siadamy do stołu i rozkładamy planszówki . Robimy tak odkąd pamiętam- o każdej porze roku. Kiedyś z siostrą stworzyłyśmy własną grę, spisałyśmy zasady, wykleiłyśmy plansze na starym pudełku od butów, oczywiście nie mogło zabraknąć pionków które same namalowałyśmy i usztywniłyśmy jakimś kartonem, kostkę chyba jedynie zabrałyśmy z chińczyka. Zajęło nam to całe przedpołudnie a potem graliśmy w nią do wieczora, wielokrotnie zmieniając zasady gry na bieżąco, dużo było śmiechu tego dnia :D (Kurczę…muszę poszukać tej gry w domu. Może zagramy w nią w najbliższą niedziele- to jest myśl! )

    W grach planszowych jest cudowne to że nie tylko wiele nas uczą ale również łączą ludzi i pokolenia. Wiele rozmów odbyliśmy przy planszówkach i wiele jeszcze odbędziemy. Odkrywając przy tym nowe zwariowane gry :)

    Ps. We Wrocławiu w Kinie Nowe Horyzonty można wypożyczyć planszówki i zagrać w przyjemnej atmosferze oraz z ciekawymi ludźmi. Pewnie w innych miastach też są takie wypożyczalnie ^^

  185. Pleciemy wianki na środku słonecznej łąki, na patchworkowym kocu, zajadając się czereśniami. Szukamy czterolistnej kończyny w nadziei na większe szczęście, wsłuchując się w lot trzmiela. Uśmiechy na twarzach, nie liczymy minut. Najprostsza i ulubiona eko aktywność.

  186. Moja eko-aktywność to przetwarzanie wszelkiego rodzaju pudełek tekturowych. Robię głównie zakupy przez internet i wszystkie zamówienia dostarczane są, jak wiadomo w mniejszych lub większych pudełkach. Ze względu na swój kierunek studiów- architekturę wnętrz muszę tworzyć różnego rodzaju makiety- budynków, pomieszczeń, mebli etc. Tektura to niesamowicie plastyczny materiał a dzięki wszystkim tym paczkom mam jej pod dostatkiem :) Tym sposobem nie wydaje pieniędzy na drogie materiały w sklepach plastycznych i jednocześnie mam satysfakcję,że zrobiłam 'coś z niczego’ :)

  187. Jedną z moich ulubionych eko-aktywności jest pewnego rodzaju powrót do czasów studiów, kiedy to zajmowałam się nauką jezyków (głównie indyjskich). Do dziś lubię poznawać ciekawostki związane z językoznawstem w ogóle. Stąd też moim sposobem na eko-wieczory, szczególnie te jesienne, jest dobra zielona herbata plus kultowa dla mnie książka „Języki świata i ich klasyfikowanie” prof. Alfreda Majewicza (który, na marginesie, jest chyba najbardziej charyzmatycznym wykładowcą, jakiego w życiu spotkałam). Książka jest stara, gruba, z pożółkłymi kartkami, co nadaje jej specyficznego klimatu tajemnicy. Zazwyczaj otwieram ją na chybił trafił i czytam fragment czy rozdział. Uwielbiam znajdować w niej takie smaczki, jak np. ten, że istnieją języki, gdzie za pomocą małego przyrostka do wyrazu określić można, jaka była pogoda podczas prezentowanej wypowiedzi. Mała rzecz, a jaka ciekawa;) I lubię też uczyć się różnych alfabetów, sylabariuszy, systemów znaków – zupełnie analogowo. Biorę kartkę i pióro (koniecznie z zielonym atramentem) i zapisuję sobie powoli znaki z książki. Może nie jestem w stanie od razu pisma odczytać, ale mózg na pewno ma swoją porcję treningu przy zapisywaniu ciekawych zawijasów:) A cała czynność uspokaja mnie prawie tak samo kolorowanki.

  188. Hej! My z sąsiadami reaktywowaliśmy ostatnio znaną z podstawówki akcję „Dzień Ziemi” i zrobiliśmy sobie własny. Polecam każdemu, szczególnie tym, którzy mieszkają blisko parków/skwerków itd. Można wykorzystać słoneczną jesienną pogodę na to, by spotkać się któregoś dnia z sąsiadami i wspólnie posprzątać kawałek świata, w którym żyjemy. Ja mam dziecko, więc miło jest potem iść na spacer do czytego parku, nie potykając się o butelki i nie obserwując w krzakach śmiaci :)

  189. Ale fajne komentarze, kopalnia inspiracji! Od jakiegoś czasu moja ulubiona eko aktywność to dokarmianie działkowych jeży, które przed zapadnięciem w zimowy sen muszą nabrać masy, inaczej nie przetrwają zimy. Kręci się ich tam aż 5, pewnie dlatego, ze działka jest niemal dzika i jeżykom nikt nie przeszkadza;). Poza tym lubię to, o czym pisały już dziewczyny: rower (dopóki nie spadnie śnieg), spacery w nieznane mi rejony miasta, ciuchy z drugiej ręki. Nie toleruję też marnowania jedzenia i staram się nie marnować papieru – na drugiej stronie wydrukowanych umów czy niepotrzebnych już notatek rysuję komiksy.

  190. Brzmi nudnie i często nasuwa niespecjalnie dobre konotacje: zielarstwo. Zwykle zaczyna się od wizyty w aptece i zakupie kilku kartoników herbatek. Podobnie było i ze mną. Zaczynałam od tych, które obrosły w legendę: czystek, szałwia, melisa; na cerę, na włosy, do picia. Te w torebkach i te pakowane luzem. Przygoda zaczęła się jednak wtedy, kiedy odkryłam zioła naprawdę skuteczne oraz naprawdę… paskudnie gorzkie. I – rozpoczęło się oswajanie. Obłaskawiałam je miodem, towarami kolonialnymi (imbir), zmieniałam proporcję, no i zaczęłam mieszać. Zalewanie wrzątkiem kubka z torebką zamieniłam na garnek i wywary, a metodę prób i błędów na lektury dotyczące właściwości ziół. A;e prawdziwym przełomem był moment, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że część z roślin, które nabywam, rośnie tuż „pod moim nosem”. Takie poszukiwania to świetna okazja na spacery tematyczne, także te dalsze. Suszarka do ziół też nie jest drogą sprawą, a ma dodatkowo i ten plus, że możemy w niej suszyć grzyby czy owoce na bakalie.
    I świetnie, ale po co? Powodów jest tysiąc, a dobry choćby i ten, że nudzi się nam smak zwykłych herbat. Wierzcie mi, że nawet piołun można pic z przyjemnością, którą potęguje jeszcze satysfakcja z wpływu, jaki ma taki drink na nasz organizm. Nie będę rozwodziła się nad tym jak skorzystały na takiej ziołowej rutynie moje włosy, cera, żołądek, jak poprawiła się jakość snu, że omijają mnie przeziębienia czy zakwaszenie. Za to powiem, że niebywale korzysta na tym mój budżet – nie, nie wyrzuciłam szamponu i pudru, ale za to przestałam kupować maseczki, odżywki do włosów, balsamy, kremy po goleniu (na krostki i stany zapalne polecam kwiat nagietka). Nie kupuję, bo moje „kosmetyki” są skuteczniejsze.
    A najważniejsze jest dla mnie chyba to, że wciąż mam poczucie, że robię coś dla siebie, i że robię to oszczędnie i w zgodzie ze środowiskiem. Dlatego wszelkie grzechy dietetyczne wybaczam sobie i „odpracowuję” je pijąc. Pozdrawiam!

  191. Do tej ciekawej listy pomysłów od siebie dodałabym tak zwaną wymianę rzeczami, które nam już nie są potrzebne. Zamiast tego, zeby je wyrzucać na śmietnik (nawet segregowany) mozna zrobić komuś całkiem milą niespodziankę. Super gdy ten ktoś tego czegoś potrzebuje :)

  192. Moim zdaniem świetna Eko aktywnością jest szycie, możemy dzięki temu dac starym rzeczą nowe życie oraz sprawić że wyglądamy oryginalnie ale także stworzyć coś zupelnie nowego czego jeszcze nie było, coś co jest w 100 procentach nasze, tylko nasze i wyraża to co mamy w głowie czy w sercu. Myślę też ze takie wyrażanie siebie i tworzenie czegos absolutnie nowego każdy mógłby znaleźć w czymś innym, dla jednego może to tez być np rysowanie a dla kogos innego gotowanie, ważne byśmy czuli ze to właśnie „to” ;)
    A druga super eko aktywnoscia to spędzanie czasu z najlepszym przyjacielem lub przyjaciółka lub jeżeli takiej osoby nie mamy to poświęcenie czasu na jej znalezienie :)

  193. O moje ulubione eko aktywności pytacie ?
    Muszę zatem wspomnieć o tabacie.
    A że w klubie sportowym piėć razy w tygodniu trenuję,
    To zazwyczaj nie sama,
    A z przyjaciółmi te ćwiczenia
    Na powietrzu wykonuję.
    Kilka serii pod górkę podbiegów,
    Skipów, marszów siłowych i wypadów,
    Wieloskoków i podskoków.
    To jeszcze nic, w porównaniu do serii przysiadów !
    Zamiast sztangi, z którą na siłowni też obcuję.
    Jak natura przykazała, z dużym głazem się siłuję.
    Po takim szaleństwie mój umysł mi dziękuję,
    A tył swojego ciała jeszcze przez kilka dni czuję,
    Gdy usiąść na krześle próbuje
    Bo sport to świetna okazja do organizmu oczyszczania,
    Podczas hektolitrów potu wylewania.
    Jak dobrze wiemy,
    Tkwią w nas toksyny:
    Smog, spaliny, cząsteczki benzyny
    To wszystko w powietrzu krąży
    I myśli, że nasze zdrowie obciąży.
    Kolejne zajęcie to po schodach wspinaczka.
    Chociaż windę mam w szkole i bloku,
    Ja to raczej ruchu maniaczka.
    Oszczędzam prąd i pieniądze jednocześnie,
    A także zdrowie,
    Które pomimo postępu medycyny
    Jest bezcenne nawet współcześnie.
    Gdy zęby myję,
    Zakręcam kran,
    Bo wody oszczędzanie to mój przedni plan.
    Złotówki w portfelu mam wtedy w większej ilości.
    I mogę wrzucić je do puszki dla potrzebującej ludności.
    Środowiska nie zanieczyszczam,
    Odpady segreguję.
    A starych butów nie wyrzucam na śmietnik.
    Do Zambii dla biednych osieroconych murzynków
    W paczki je pakuję.
    Chociaż lat 14 mam dopiero,
    Uroczyście apeluję,
    Że ekologia to życia stawka,
    Nie żadna minutowa zabawka.
    Światło gaszę
    Gdy potrzebne nie jest
    To uspokaja moją duszę.
    Kolejne eko zajęcie,
    To odżywianie zdrowe
    Bo wiem, że mój organizm,
    To nie śmietnik,
    A jakby kontener na odpady kolorowe.
    Te odpady to warzywa i owoce.
    Słodyczy nie ruszam,
    Nie ciągnie mnie do nich ani trochę.
    Rzadko zaglądam do marketu.
    Raczej pojawiam się na lokalnym targu,
    By wiedzieć co kupuję ja
    I wspierać to, co witalność mi da.
    Jeśli z naturą chcę stworzyć całość, jakiś związek.
    Poznanie świata to mój obowiązek.
    Wobec tego w ciche, od cywilizacji oddalone miejsca się udaję.
    Idę do parku, nad stawy, czasami o brzasku na środku pola siadam lub staję
    I co się da, fotografuję.
    Wraz z przyjacielem uwielbiam koc na trawie rozkładać,
    A przy tym w karty pogrywać i dużo gadać.
    Robiąc to na zewnątrz mózg dotleniamy,
    A nie, tak jak w domu,
    Tylko cztery ściany podziwiamy.
    Gdy tylko pogoda pozwala mi na to,
    A na dworze późna wiosna lub lato,
    Wsiadam na rower i jadę za miasto.
    Tam zbieram truskawki od świtu do południa
    Choć brudzę ubrania
    I wracam trochę pocharatana
    To czas spędzam zdrowo, od komputera z dala,
    Witaminę D przy tym łapiąc
    I rumieńców delikatnych od Słońca nabierając.
    Zdarza się czasem, że jadę nad morze.
    Bardzo ojczyznę szanuję.
    I jak widzę zanieczyszczoną plażę,
    To smutek czuję.
    Wobec tego śmieci podnoszę
    I tam, gdzie być powinny, zanoszę.
    Gdy dzień ziemi obchodzimy
    Robię podobne w miejscu zamieszkania oględziny.
    Lubię pisać własne wiersze,
    Książki czytać
    I ogólnie za literaturę chwytać.
    Ale do tabletu, komputera, internetu ani ebooka nie zaglądam wtedy.
    Bo gdybym przy nim długo siedziała,
    Czekałaby mnie szybka wizyta u ortopedy.
    Wolę do biblioteki drogę pokonać niekiedy
    I powołuję się na tradycyjne czytania metody.
    Wypożyczając, drzewa szanuję,
    A nie nowe egzemplarze wciąż kupuję.
    Gdy czegoś potrzebuję,
    Drukuję podwójnie na jednej stronie
    I dzięki temu papieru nie marnuję.
    Sadzić rośliny i żywność na działce uwielbiam.
    Odległość do niej to nie problem dla mnie.
    Ubieram rolki i jadę tam.
    Plewić, grabić, liście zamiatać,
    Lubię rodzicom to robić pomagać.
    Na zakupy udaję się z torbą bawełnianą,
    Nie plastikową, brzydką i staromodną.
    Z chemicznych kosmetyków dawno zrezygnowałam.
    Zamienników naturalnych poszukałam.
    Zamiast trującego z aluminium dezodorantu
    Olej kokosowy, soda i olejek eteryczny zapachowy.
    Ta mieszanka skład ma fachowy.
    Płyn do demakijażu zastąpił olejek rycynowy.
    Odżywka na włosy to lniany olej i żółtko,
    Po nich włosy nie opadają i są mocne,
    A nie podatne na zniszczenia, jak piórko.
    A skoro już o piórku mowa,
    W nocy na poduszce z pierza, nie materiałów sztucznych, spoczywa moja głowa.
    Lecz z wszystkich przyjaznych naturze zajęć,
    Jakie ludzkie stworzenie do tej pory wymyśliło,
    Bieganie najbardziej w głowie mi zawróciło.
    5 razy w tygodniu aktywnie trenuję.
    Z kapci wyskakuję
    I z przyjaciółmi, młodymi sportowcami swe słabości pokonuję.
    Bo bieganie uskrzydla,
    Psychikę kształtuje
    i z tym się zgodzę,
    Lecz nie w samotności
    A we wspólnej drodze.
    Ścieżki leśne z pewnością są wdzięczne
    Że nie przerabiamy ich na autostrady smętne.
    Zamiast kołami samochodów,
    Nogami je traktujemy,
    Przy tym spalin nie emitujemy i świetnie się czujemy !

  194. Ciekawym sposobem na spędzenie czasu w sposób szanujący środowisko, a nawet lepsze jego poznanie jest geocaching :) nie wiem czy jest to znane, więc pokrótce wyjaśnię, iż jest to zabawa w szukanie skarbów dla dorosłych :D Wystraczy wejść na stronę, znaleźć interesujące nas miasto i wyświetlają nam się miejsca ukrytych keszy z dokładnymi współrzędnymi, czasami podpowiedziami. Jednak mimo wskazówek znalezienie niektórych skrytek jest sporym wzywaniem, często ukryte są one pod kamieniami, w dziuplach drzew, czy pod ławką, po prostu w miejscu, w którym nie powinny zostać znalenione przez osoby nie zainteresowane (ale nie ingerują w przyrodę, nic nie niszczą). Jest to zazwyczaj małe pudełeczko/słoiczek z napisem, że nie jest to śmieć, proszone jest tego nie wyrzucać, a wręcz przyłączyć się do zabawy :) w środku można wpisać się na listę, a także wymienić małymi rzeczami typu dawny bilet na komunikację miejską czy też stare 50 zł w monecie :) jest więc to pewien sposób i na nudę, na spędzenie czasu na świeżym powietrzu i na poznanie ciekawych miejsc i w swoim mieście i w całej Europie. I uwaga! Wciagajace :D

  195. Witaj. Uwielbiam Twoje kreatywne konkursy :)
    Przez słowo eko-aktywność rozumiem coś co nawet w najmniejszy sposób pozwala nam oszczędzać, ulepszać środowisko. Idealnie gdy przy okazji możemy uszczęśliwić siebie i/lub bliskie nam osoby. Moim pomysłem na eko-aktywność (pomijając podstawowe codzienne przyjemności jak jazda na rowerze, spacery) jest tworzenie zabawek, tzn szycie lalek dla mojej chrześnicy. Nie muszę wyrzucać do kosza starych ubrań, wykorzystuję je ponownie, a jednocześnie nie przyczyniam się do wspierania korporacji produkujących zabawek, głównie w Chinach. Wiadomo, że wymaga to czasu, kreatywności i maszyny do szycia, ale polecam każdemu! Można zaangażować w to bliskie osoby/dzieci a powstałe zabawki dają niesamowitą radość i pobudzają wyobraźnie.
    PS. Muszę przyznać, że aktywność ta budzi we mnie dziecko, i ja również mam niesamowitą radość z szycia tych laleczek ;)

  196. Latem i wiosną moją ulubioną eko-aktywnością było uprawianie mini ogródka na balkonie. Miałam swoje pomidorki, różne zioła i kolorowe kwiatki. W przyszłym roku planuję powiększyć zakres uprawianych roślin :) Zaczęłam to robić, bo bardzo tęskniłam za prawdziwym ogródkiem, który zawsze miałam koło domu, i który niestety musiałam opuścić po wyprowadzeniu się z domu o ok 500 km. Najbardziej brakuje mi owoców zjadanych od razu po zerwaniu ich z drzewa/krzewu. Człowiek zaczyna doceniać różne rzeczy dopiero jak musi z nich zrezygnować.
    Natomiast jesienią i zimą uwielbiam grać ze swoją drugą połową w gry planszowe i karciane. Dzięki nim przypominam sobie wszytkie wieczory, które spędziłam z rodzicami i bratem przy planszówkach, jako dziecko. To były czasy…

  197. Karolina Zahradniczek

    Od przeprowadzki do Londynu pół żartem, pół serio jako swoje główne zainteresowania wymieniam spacery, parki i food markety. Jako urbanista uwielbiam poznawać miasto i jego różne oblicza, a wymienione sposoby uważam za jedne z najlepszych – są nie tylko ekologiczne, ale również dostępne dla wszystkich ze względu na znikomy koszt. Każdy z nich pozwala na poznanie nie tylko fizycznej materialnej strony miasta, ale również tej społecznej.

  198. 1. Każdy z nas ma jakieś okno, a najpiękniejszą dekoracją okna są rośliny. O każdej porze roku można stawiać kwiaty na parapecie wewnątrz, w salonie dekoracyjne, w kuchni użytkowe (zioła). Wiosną zaszalejmy ustawmy bezpiecznie skrzynki na parapetach zewnętrznych i … siejmy, sadźmy, flancujmy… Niech będzie zielono! pomyślcie jakie powietrze od tej pory będzie wpadać do Waszego mieszkania podczas wietrzenia :-)

    2. Zielona partyzantka to wersja dla lubiących zieleń i adrenalinę. Pod osłoną nocy, za własne pieniądze i z wielką motywacją zmian, „napadamy” na zachwaszczony skwer, jakiś miejski nieużytek i sadzimy rosliny ozdobne, a nawet miododajne. Niby nielegalne, ale jak tu ukarać kogoś kto robi coś dobrego?

  199. moją ulubioną eko-aktywnością jest zabawa sekatorem. mhm! raz na jakiś czas trzeba polatać po ogrodzie rodziców z sekatorem i poprzycinać drzewka/krzewy. nigdy, przenigdy nie pomyślałabym, że może mi to sprawiać frajdę, a sprawia i to wielką, ogromną.

  200. Zawsze staram otaczać się moimi najbliższymi- im więcej ludzi, tym lepiej :) Z nimi każda aktywność, staje się ciekawa. Lubimy wszelkiego rodzaju gry planszowe i karciane- czas wtedy leci jak szalony, moglibyśmy grać dniami i nocami, a śmiechu przy tym co niemiara :) Naszą pasją jest również siatkówka- nie ma nic lepszego niż zdrowa rywalizacja :) A wybiegając trochę w przyszłość- mimo że lata dziecięce mamy dawno za sobą to nasza paczka w zimie lubi wyszaleć się na sankach! Chyba każdy z nas ma w sobie coś z dziecka :))

  201. Nauka, lub po prostu czytanie ulubionych książek na świeżym powietrzu! Do niedawna głównie w ogrodzie moich rodziców, a od jakiegoś czasu w jednym z najbardziej uroczych parków w Łodzi :-)
    Nie tylko eko, ale też mega pożyteczne dla mojej pracy magisterskiej :-D

  202. Dominika Górska

    Samodzielne tworzenie kości do gry z wymyślonymi przez siebie rysunkami, a potem tworzenie z wylosowanych przez uczestników gry opowiadań i historii. Gra a la z Wydawnictwa Rebel Cubes Story.

  203. Moje ekoaktywności zazwyczaj wiążą się z przeróbkami starych mebli, które znajduję na strychach lub przy śmietnikach. Lubię później patrzeć jak żyją na nowo w moim mieszkaniu. Po kilku lub kilkunastu godzinach pracy ponownie cieszą swoim urokiem i budzą zainteresowanie znajomych. Wiele osób zainspirowałam w ten sposób do podobnych praktyk. Jednym z moich ulubionych projektów jest mini-ogród w starej komodzie (https://instagram.com/p/4ZN17wmwyG/) dzięki temu rozwiązaniu nie musiałam kupować plastikowych doniczek, a ponieważ komodę dostałam za darmo to jedynym kosztem był zakup ziemi i nasion :) Zioła z własnego ogródka smakują cudownie, a dodatkowo cieszą oczy w trakcie leniwych letnich śniadań na zewnątrz.

  204. Mój sposób jest bardzo prosty – wybywam do lasu. Mam to szczęście, że mieszkam u podnóża Beskidów (tak, tak B-B to też „moje miasto”), przy lesie, więc praktycznie cały rok spędzam tam bardzo dużo czasu. Lubię zimowy las – moją „własną, prywatną” Narnię, tę ciszę jaka jest wówczas w lesie, skrzypiący pod butami śnieg, gdy zapadam się po kostki na niewydeptanych ścieżkach. Cisza i biel jest tym, czego często potrzebuję w tym pędzącym, kolorowym świecie. Lubię las wiosenny, który wybucha kolorami i gwarem, harmidrem i tysiącem wesołych melodii wygwizdywanych przez ptaki. Nagle czuję zapach świeżej ziemi, w oczy razi jaskrawa zieleń młodych liści, odchylam głowę do tyłu i oddycham pełną piersią. Las letni też jest cudny. To tutaj szukam cienia w upalne dni, moczę nogi w okolicznym strumyku. Las jesienią jest z kolei chyba obok zimy moim ulubionym czasem. To tu wietrzę głowę z jesiennej deprechy, odpoczywam, ładuję baterie i napełniam się pozytywną mocą. Nikt mi nie powie, że eko aktywność wymaga nakładów pieniężnych czy dalekich podróży. Wystarczy się rozejrzeć….

  205. Moja ulubiona eko-aktywność to zwiedzanie świata autostopem! Nie dość, że jest za darmo i sam o wszystkim decydujesz, nie jesteś uzależniony od samolotów/pociągów, to na dodatek nie trujesz atmosfery spalinami. A ilu ciekawych ludzi można poznać i ile fantastycznych miejsc odwiedzić! Natomiast kiedy jestem w Krakowie, gdzie studiuję, jeżdżę na uczelnię (a tak właściwie to jeżdżę wszędzie) rowerem lub chodzę pieszo – jest to tutaj szczególnie ważne, zwłaszcza że od kilku dni jestem bombardowana wiadomościami o kilkukrotnym przekroczeniu obowiązujących norm i rekordowym poziomie smogu w mieście.

  206. Jako że jesień w pełni, do głowy przychodzi mi eko-aktywność tak oczywista, jak i wspaniała :)
    DYNIA! Ale po kolei! Pierwszy etap zaczyna się już na wiosnę, gdy trzeba ją po prostu posiać w ogrodzie.
    Następnie po dłuuuugim okresie letniego oczekiwania (ogród to wszak najlepsza szkoła cierpliwości;) ), gdy przyjdzie już późna jesień, można zerwać dorodną, wielką kulę! ;D Ta „własnej produkcji” często nie jest tak idealnie wysklepiona jak ta sklepowa, często ogromna – w kuchni trzeba się na nią zasądzać z mieczem jak samuraj – ale ile przy tym radości! A jak już jest obrana, pokrojona to przychodzi najlepszy etap – pichcimy! Jeśli jesień to i zupa – moje kubki smakowe wariują na samą myśl pysznego, gęstego kremu z dyni, w której dominuje nuta curry, a przebija się sok pomarańczowy. Jeśli ziarenek sypnęło się wiosną za dużo z powodzeniem można zrobić dyniowy dżemik, ciasto z puree z dyni, dyniowe placuszki, dyniowe smoothie… i jeść, jeść, jeść : ) #zMiłościDoJedzenia

  207. Mam takie ulubione miejsce w warszawie. Nie wiem, czy je znasz. jest trochę ukryte, choć tuż obok szlaku, który codziennie przemierzają tysiące turystów. To Ogród Botaniczny UW w Alejach Ujazdowskich (zaraz koło Łazienek). Niepozorne wejście. Ogród też kameralny i trochę jakby zatrzymał się w nim czas. Ogród ma już 200 lat. Uwielbiam tam spacerować i oglądać rośliny z całego świata. Można zobaczyć jadalne kasztany ( właśnie niedawno owocowały), przytulić się do ogromnego buka, a na moich dzieciach największe wrażenie zrobił prawdziwy ryż rosnący w wodzie. A najbardziej lubię usiąść na ławce ze szkicownikiem i rysować tę misterną plątaninę liści, łodyg i gałązek. Powstają wtedy takie obrazki https://instagram.com/p/9a_vd0mLWV/
    Razem z dzieciakami lubimy też robić zielniki. Zbieramy rośliny (uwaga, nie te pod ochroną), suszymy i wklejamy do zeszytu. A z niektórych robimy kolaże.
    Dzieciaki, po pobycie w Beskidzie Niskim i zapoznaniu się z „Łuczajowymi” klimatami (od Łukasza Łuczaja – autora „Dzikiej kuchni”) ciągle pytają też, która roślina da się zjeść. Więc w czasie spacerów szukamy takich roślin (są smakoszami szczawiku zajęczego :)).
    Mamy na parapecie też własny warzywnik – często z recyklingu – tak da się wyhodować np. selera naciowego i natkę pietruszki.
    Oprócz tego bawimy się w podchody :) Z szukaniem skarbów i zaszyfrowanych wiadomości (to takie wspomnienie z czasów harcerskich – trochę gra miejska, trochę geocaching – w który zresztą też się bawimy czasem).
    A w Noc Świętojańską rozbiliśmy namiot na plaży nad Wisłą (na południe od Warszawy są piękne szerokie plaże- można dojechać rowerem, co też zrobiliśmy :)) i całą noc podziwialiśmy gwiazdy. W tym roku na pewno to powtórzymy :)

  208. Piknik! Moja ulubiona eko-aktywność :) Łączy wszystko co najlepsze: można jechać na piknik rowerem, można zabrać na niego dowolną ilość osób (od 0 jeśli chcemy pobyć sami, do 20, jeśli chcemy zrobić imprezkę w plenerze ;) I oczywiście można zabrac jakiegoś czworonożnego przyjaciela! Można wybrać dowolne miejsce, można czytać książkę nad jeziorem albo grać w badmintona w parku z przyjaciółmi. No i można upichcic coś do zabrania w teren, a wiadomo, że czas spędzony w kuchni zawsze jest czasem dobrze spędzonym, więc jest kolejną moja ulubioną aktywnością ;) Jestem mistrzynią pikników, polecam!

  209. Jakiś czas temu przeprowadziłam się z rodzicami z centrum Krakowa na wieś. Na początku byliśmy zachwyceni tą zmianą, później trochę mniej ( głównie z powodu dojazdów, czasem żeby dostać się na zajęcia muszę na to poświęcić 3 godziny mimo,że mieszkam tylko 13km za Krakowem!). Ostatnio pod nasz dom zaczęły często przychodzić różne wiejskie kotki, niestety większość z nich to typ małego, niedożywionego zwierzątka. Oczywiście najchętniej wszystkie byśmy zaadoptowali jednak z powodu bardzo dominującego i zazdrosnego kocura- pana domu postanowiliśmy wymyślić coś innego. Poszperałam w internecie i znalazłam instrukcję jak budować budki dla kotów- to był strzał w dziesiątkę. Teraz kotki mają ciepłe miejsce, do którego przychodzą kiedy chcą ( a zdarza im się to bardzo często) a my możemy zużyć styropiany i inne materiały pozostałe po budowie domu w użyteczny sposób, nie wyrzucając ich na stertę śmieci zaśmiecając przy tym środowisko. Co więcej, budujemy je razem z tatą,co jak się okazało, jest świetnym sposobem na wspólne spędzanie czasu :) Oczywiście, takie kocie domki możemy zbudować również jeśli mieszkamy w mieście. Jeśli ktoś ma możliwość i chęci to gorąco polecam takie spędzenie czasu, szczególnie, że zbliża się zima a już teraz noce są bardzo chłodne. Puchate kotki na pewno będą bardzo wdzięczne a wy będzie czuć niesamowitą satysfakcję! A ja znowu cieszę się, że tu mieszkam :)

  210. Moją ulubioną eko-aktywnością jest chodzenie na wystawy TrashArtowe, które promują kreatywny recykling. Takie wystawy nie są zbyt popularne, ale zdecydowanie jak już są organizowane warto się wybrać i zobaczyć co można zrobić ze śmieci. Ostatnio miałam okazję być na wystawie rok temu – „TrashArt – Z dzikiego wysypiska do galerii sztuki” ( http://dabrowagornicza.naszemiasto.pl/artykul/dabrowa-gornicza-helikon-wystawa-trashart-z-dzikiego,2423733,artgal,t,id,tm.html ). Nawet załapałam się tam na kilku zdjęciach ;)

  211. Dominika Górska

    Tworzenie własnej papierowej książki z ilustracjami, dla tych którzy nie wiedzą jeszcze że lubią czytać taka aktywność też się idealnie sprawdzi.

  212. Zamieszkaliśmy z mężem i córeczką na wsi u moich rodziców. Życie tutaj jest po prostu eko, nie trzeba szukać sposobów na spędzanie wolnego czasu. Niedaleko domu zasadziliśmy mały sosnowy lasek. Do tej pory ok 300 drzewek, ale z czasem będzie więcej :) Mój mąż, tuż po przeprowadzce, wymienił piec węglowy na gazowy. Jest zapracowanym człowiekiem, ale w wolnych chwilach zajmuje się odnawianiem starych mebli (takich około stuletnich), które znaleźliśmy pod sianem w stodole. Rytm życia wyznaczają pory roku. Siejemy i zbieramy. Mamy pokaźny ogród warzywny, a w sadzie drzewa owocowe. Robimy wszelkiego rodzaju przetwory. Moja mama wieczorami łuska orzechy włoskie. A ja uczę się szyć na maszynie, aby samodzielnie tworzyć ubrania dla mojej małej córeczki. Korzystamy rzecz jasna z wszystkich dóbr jakie oferuje nam współczesny świat, ale kiedy pojawia się potrzeba zakupienia młynka do pieprzu, to zamiast tego dizajnerskiego ze sklepu, wolimy odnowić ten odziedziczony po pradziadku:)

  213. Lubię sprzątać. Szczególnie zmywać podłogę i prać. Widząc natychmiastowy efekt czuję się zrelaksowana. Mam tak samo, gdy sortuję ubrania, im więcej niepotrzebnych mi już ciuchów oddam potrzebującym tym lżej mi na duszy. :)

  214. Wolny czas spędzam z istnym eko-wege zapałem w .. .kuchni :) Gotowanie, szczególnie dla bliskich, odpręża mnie całkowicie a stres wraz z aromatem ziół i przy akompaniamencie albumu James’a Bay’a znika w kilka chwili ( Chaos and the calm – polecam ).
    Małe kuchenne rewolucje w postaci nowych przepisów to wbrew pozorom sporo aktywności – od szafki do szafki, jedna runda po ziółka na balkon, druga do sklepu, bo zabrakło marchwi, potem ze szklanki do miski, z miski do foremek, do dolnej szafki po patelnie i tak w koło Macieju. To prawie taki eko crossfit dla miłośników aktywnego „siedzenia w domu”: dużo ruchu, zaskakujące połączenia przy testowaniu nowych składników i przepisów. Gotowanie to wielki sprawdzian kreatywności, zorganizowania i zdolności manualnych, a na koniec, w zasadzie bez względu na rezultat, czujesz się wykończona, ale i dumna z siebie. Ja zwykle uderzam w proste, częściej roślinne przepisy i chociaż nie zawsze coś wyjdzie jak na zdjęciu, nie zawsze wszystkim smakuje, to ja czuję spokój. Jest wino, jest przyjemnie, zrobiłam coś dla bliskich i jestem tu z nimi – ostatecznie zawsze mogę jeszcze zrobić frytki do tej „dziwnej sałatki z tym, no, jarmużem czy coś” :)

  215. Podpisuje się rękami i nogami pod twoim rowerowym punktem. Od kiedy kupiłam swoją białą srzałę rower to mój numer jeden pośród środków lokomocji. Myślę, że bardzo eko jest spędzenie czasu z przyjaciółmi. Z moim ostatnio przeżyłam super niedzielę „gier rodzinnych i emeryckich”. Jeśli na stanie dodatkowo jest duża doza poczucia humoru, to nawet swojskie rozgrywki w państwa-miasta stają się kabaretem. Czasem po prostu wystarczy wyłączyć (a najlepiej wyrzucić :d) telewizor, wyciszyć telefon, zamknąć fejsa i po prostu cieszyć się z wolnego czasu, z ludzi w okół, z liści szumiacych pod nogami. Niby proste, ale coraz częściej widzę ludzi, którzy mają problemy z dostrzeganiem prostych przyjemności. I zawsze czuję miłe ciepełko w środku, kiedy wpada na mnie w roztargnieniu człowiek z książką, a nie telefonem w ręku. Lubię też ubrania z lumpów. To mój kompromis pomiędzy splamionymi krwią i potem ciuchami z sieciówek, a rzeczami tworzonymi przez rzemieślników, które niestety na moim studenckim etapie życia są zbyt drogie. Chyba po prostu eko jest życie samo w sobie, oparte na prawdziwych, prostych doznaniach, bez zaspokajania sztucznie wygenerowanych potrzeb, pośpiechu i zbędnego lansu.

  216. Aktualną moją eko aktywnością właśnie są spacery. Niedawno przeprowadziłam się do nowego miasta i trzeba poznać moje nowe miejsce zamieszkania. Zamiast wsiadać w autobus, żeby podjechać gdzieś dalej, najzwyczajniej w świecie spaceruję, przez co odkrywam wiele ciekawych miejsc, obserwuję ludzi. Co najważniejsze, przez ostatnie dwa miesiące zobaczyłam więcej niż mój chłopak, który mieszka tutaj od … ponad pięciu lat :) Ale tak jest, kiedy ludzie nie rozglądają się wokół siebie, tylko żyją w biegu, wsiadają do samochodu i jadą z punktu A do punktu B, bez żadnych przystanków i refleksji :)

    Mam nadzieję, że w okresie wiosennym powrócę do jazdy rowerem. Dawno tego nie robiłam :)

  217. ja jestem codziennie eko-autobusem;-) wsadzam rano do przyczepki rowerowej moje dwa szkraby i wioze ich do przedszkola. Ostatnio byl korek na drodze a my mknelismy tak szybko, ze wyprzedzilismy wszy`stkich:-)

  218. Praca w moim ogródku warzywnym. Często trzeba się do tego zmuszać, bo można się ubrudzić, jest słońce, gorąco czy inne mało sprzyjające czynniki ale nic nie zastąpi smaku swoich pomidorków, ogóreczków, cukinii czy ziół. Ludzie często narzekają, że wszędzie chemia w produktach spożywczych czy drogo, a nie doceniają swojego kawałka ziemi i to co on nam może dać. Teraz również coraz bardziej stają się popularne zielniki balkonowe. Praca z naturą mega relaksuje, a jaka satysfakcja z efektów! :)

  219. Jestem dzieckiem wsi. Na wsi się urodziłam, wychowałam i mieszkam do tej pory. Moim pierwszym pojazdem było hulajnoga, potem rower i mimo, że nabyłam w trakcie dorosłego życia prawo do jazdy autem – najchętniej „śmigam” wszędzie na własnych kończynach dolnych. Można chyba powiedzieć, że bycie eko mam zapisane w swoich wiejskich genach. :) A ulubione eko-aktywności? Jako typowy „łazik ludzki”uwielbiam spacery i gdzie tylko mogę – idę na pieszo. Oszczędzam kasę na benzynie i buduję pośladki. :) W sezonie wiosenno-letnim zamieniam się w ogrodnika i w małym, ale własnym przydomowym ogrodzie hoduję marchewki, pietruszki i kalarepkę. Wiadomo, ogródek trzeba przekopywać, grabić, pielić, podlewać, ale własne, w pełni ekologiczne warzywa i owoce są warte zachodu. Niczym „leśny dziadek” (lub „leśna babka”) żywności szukam w lesie. :) Grzyby, jagody, maliny, owoce róży, czarny bez… – multum skarbów natury, które domowym sposobem zamieniam na pyszną i zdrową żywność. To wszystko składa się na moją wiejską eko-aktywność. Jest jeszcze coś! Moja ukochana eko-aktywność, której poddaję się każdego roku przynajmniej trzy razy. Żeby ją wykonać muszę pokonać 704 kilometry. To Zakopane – mój mały raj na ziemi, gdzie odpoczywam, ładuję akumulatory i doceniam całą wspaniałość przyrody. Przemierzam tam setki kilometrów. Podziwiam najbardziej dziewiczą stronę Matki Natury. Oddycham powietrzem, które sprawia, że czuję się wolna i … żywa. :) Odrywam się od dorobku cywilizacji. Chętnie wyłączam komputer, telefon, nie sprawdzam poczty i mediów społecznościowych. W górskiej ciszy, z dala od zakopiańskiego zgiełku turystycznego (wynajmuję kwaterę z miejscowości Ząb, na typowym odludziu) staję się człowiekiem, który zaczyna tworzyć swoją własną, w pełni ekologiczną atmosferę.

    Zostawiam link do filmiku, który przygotowałam na konkurs i w którym pokazuję moją wielką górską miłość do bycia eko. https://www.youtube.com/watch?v=9_jqlxhjszg&feature=youtu.be

  220. Moja najlepsza eko-aktywność to prowadzenie pasieki. Zawsze mam czas i chęci zajmować się moja pasją. Uczę się żyć jak pszczoła i używać żądła w ostateczności. Praca to jest ciężka, ale przyjemna. Skrzydlate przyjaciółki bardzo mocno wiążą mnie z naturą. Próbuje prognozować pogodę. Zwracam uwagę na wszystko co kwitnie wkoło, dodając do tego swoje kwiatki. Dodatkiem do tego jest osładzanie ludziom życia pysznym miodem.

  221. Ukulele! Moja eko-aktywność numer jeden. W tej uroczej małej gitarce zakochałam się od pierwszego wejrzenia; odkąd ją mam, gram w praktycznie każdej wolnej chwili. Nieraz zdarzyło mi się poświęcić jej kilka godzin, dopóki palce zupełnie nie odmówiły posłuszeństwa. Nie interesuje mnie wtedy nic innego, jestem tylko ja, moje ukulele i wybrane do grania i śpiewania piosenki. Skupiając się na odpowiednim ułożeniu palców czy wymyślaniu pasującego do piosenki bicia, zapominam zupełnie od codziennych zmartwieniach. Opanowanie kolejnego utworu daje dużą satysfakcję, a i ile radości! Wesołe brzmienie przegania nawet najgorszą jesienną chandrę i niejednokrotnie powoduje pojawienie się niekontrolowanego uśmiechu :) Gram co prawda dość krótko, bo dopiero trochę ponad dwa miesiące, ale ostatnio odważyłam się zabrać ukulele na domówkę. Znajomym bardzo się spodobało (a przynajmniej tak wywnioskowałam po dołączających do mnie ciągle nowych słuchaczach), więc już nie mogę się doczekać aż wspólnie zasiądziemy przy ognisku i pośpiewamy. Zainspirowana Twoim postem i komentarzami czytelników postanowiłam stworzyć swój papierowy śpiewnik, aby niepotrzebnie nie włączać za każdym razem laptopa, w planach mam także projekt DIY ze starych płyt winylowych, aby ładnie wyeksponować moje małe drewniane szczęście. Wiem, że umili mi ono niejeden jesienno-zimowy wieczór i wieeele wiosenno-letnich nocy ;)

  222. Moja eko- aktywność to nieprodukowanie niepotrzebnych smieci. Nienawidzę dodatkowych opakowań, zawsze mam swoją torbę na zakupy. Kasjerzy na mnie wyzywają bo nie wkładam warzyw na wagę do osobnych woreczków. Zamiast 6-ciu litrowych butelek z wodą kupuję bańkę 6-cio litrową (niestety nie mogę pić wody z kranu), nie biorę torebek z logo skplepu nawet w sklepach odzieżowych (pomijając fakt, że czytanie tego bloga spowodowało, że na takie zakupy chodzę niezwykle rzedko :)
    Nie kupuję mięsa pakowanego po pół kilo, bo wolę od rzeźnika w 3 kg kawałku. Najchętniej wróciłabym czasy kiedy trzeba było przynieść własną butelkę żeby kupić mleko. Zanim wyrzucę zużyty T-shirt zrobię z niego ścierki do wycierania kurzy :)
    Niestety tendencja na świecie jest zupełnie odwrotna, a ja się już martwię o to, że zginiemy pod śmieciami :(

  223. Z racji, iż mieszkam w małej miejscowości więc nawet w dzień powszedni po pracy mam sporo czasu wolnego, a moim ulubionym sposobem jego wykorzystywania jest czytanie (wieczór z książką i dobrą herbatą zawsze dobrze działa na samopoczucie ) i oczywiście spacery po lesie. Jasne że nie chodzę na nie codziennie, ale tym są one przyjemniejsze im trudniej na nie znaleźć czas. Uwielbiam czynić różne przeróbki, często zamiast kupować poszewki na poduszki sama je szyje ze zdobytych materiałów ( nadruki też można zrobić samemu za pomocą papieru termo transferowego i drukarki :) , sama robię dekoracje wnętrz (recykling górą ! ) ;)

  224. Moja ulubiona aktywność jest bardzo prosta: zamiast samochodu- spacer do pracy.
    Mieszkam w mieście, ale pracuję za miastem. Zazwyczaj dojeżdżałam samochodem. Od dwóch miesięcy do granic miasta dojeżdżam komunikacją miejską, potem idę na 30 min spacer do biura. I z takiego właśnie spaceru od ponad miesiąca mam mojego ukochanego kudelka, znajdę- Franie :) czego chcieć więcej?

  225. Moja aktywność zaczęła się, kiedy przeprowadziłam się na studia do Katowic. Zawsze myślałam o tym mieście bardzo stereotypowo- jak z resztą większość Polski. Od zawsze miałam w sobie jakąś wrodzoną niechęć do siedzenia w domu, więc kiedy nie miałam żadnych zajęć na uczelni, wychodziłam z domu i szłam za każdym razem w innym kierunku. Zakochałam się w Kato- w miejscach i ludziach. Podczas jednej z takich przechadzek zrobiłam zdjęcie, wrzuciłam je na instagrama i z lekkim żalem odkryłam, że zebrało więcej polubień niż zdjęcia mnie samej :)) Co jakiś czas wrzucałam na mój profil katowickie widoki, ale w pewnym momencie doszłam do wniosku, że czas założyć Katowicom osobny profil na instagramie- postanowiłam, że chcę pokazać ludziom, iż stwierdzenie „w tych Katowicach to są same kopalnie” nie jest już prawdziwe. Stworzyłam zatem @katowice_same_kopalnie. Prowadzę ten profil od kwietnia, śledzi go teraz ponad 3000 osób, wiele z nich dowiedziało się o zmianach w Kato, a potem sami wędrują w sfotografowane przeze mnie miejsca- jestem zatem dumna z tego, że profil sprawia, iż inni ludzie wychodzą z domu, żeby ustrzelić sobie podobne zdjęcie. Oprócz tego ja mam pretekst do codziennych wyjść i odkrywania nowych miejsc- przecież muszę wrzucić nowe zdjęcia! :) Nie spodziewałabym się, że taka mała rzecz może dać mi tyle satysfakcji- stała się moją pasją i zmieniła podejście do tego miasta wśród wielu osób.

  226. Świetnie sie czyta Wasze odpowiedzi :D Ja zamiast kupować gotowe jedzenie, lubię wybrać się na lokalny targ, upichcić coś pysznego (np tartę z sezonowymi warzywkami, mniam!) i zaprosić znajomych. Nic się nie zmarnuje, a jeszcze miło spedzimy czas. Uwielbiam też spacery po lesie zwłaszcza wiosną i jesienią, a kiedy aurą pozwala to jogę na świeżym powietrzu. Nic tak nie ładuje akumulatorów jak wysłuchanie się w naturę :) i moje najnowsze odkrycie, czyli larpy – szyjemy własne kostiumy (tu budzi się kreatywność, bo warto wykorzystać to, co już my w szafie), jedziemy na 3 dni do średniowiecznego zamku (albo pod namioty!) i odgrywamy postaci niczym w teatrze improwizacji. Zabawa przednia i przyjazna dla środowiska.

  227. A moją ulubioną eko-aktywnością jest robienie przetworów z owoców, którymi opiekuję się całe lato. Świetnie sprawdzają się jako dodatek do ciast – jesienią piekę dużo ciast, bo są najlepszym antidotum na listopadowe smutki. W jedzeniu ich zawsze pomaga mi rodzina i przyjaciele. W czasie takich spotkań często gramy w gry planszowe, czasami wspólnie oglądamy zdjęcia z wakacji, ale przede wszystkim staramy się spędzić jak najwięcej czasu razem, także o żadnym scrollowaniu cudzego Facebooka nie ma mowy!

    : )

  228. wyobraźmy sobie gryzonia – takie małe stworzonko, co niecierpliwie pociera nosek. nie jest szkodnikiem, o nie! raczej grajkiem domowej ciszy, którego słuchamy w napięciu. miło by było, gdyby i w zachwycie. spróbujmy. wyobraźmy sobie, że się nim stajemy. tym małym noskiem czujemy, że jesteśmy gotowi. jesteśmy? to teraz hop w górę, po schodach do celu. gdzie? na strych. będziemy myszkować! wśród kłębków i klamotów wygrzebiemy jedwabną koszulę. po niej gładko przejdziemy do płaszczy. w kieszeni znajdą się stare zapałki, w rękawie wetknięty szalik. już prawie gotowi do zimy poszukamy czegoś na wieczór. jak wiemy, a wiedzą to nawet gryzonie, zimowe wieczory są długie więc potrzeba nam rozrywek. stukamy, pukamy bardzo delikatnie w zapięcia torebek. w końcu są – gdzieś w skórzanej aktówce – karty! żaden ząb ich nie nadgryzł, a na pewno nie czasu. my też się powstrzymamy. znajdźmy lepiej coś do pisania. głowa mała, a wyniki trzeba spamiętać. pomoże nam papier. niuchamy. po chwili są i one – bruliony pożółkłe, delikatne i łapkom uległe. wdychamy zapach papieru i czas płynie wolniej. spokojnie, znajdzie się i kałamarz. tak uzbrojeni po zęby wrócimy do rzeczywistości. czy zatęsknimy? możliwe, a może coś nam zostanie? ten nos do szukania rzeczy, które już mamy. o których zapominamy. bo to jest eko, a eko być fajnie. a jak fajnie jest myszkować! spróbujcie.

  229. Świetne zadanie!
    Bycie „eko” też jest świetne, bo po pierwsze: jestem aktywna fizycznie.
    Nie mam samochodu, a mój eko-rower zabieram ze sobą wszędzie: na spontaniczną wycieczkę do Gdańska i zaplanowany wyjazd w góry. Wystarczy wyszukać połączenia kolejowe z możliwością kupna biletu na przewóz roweru. I voila! Co prawda, takie wożenie wszędzie se sobą roweru może się wydawać uciążliwe, ale mnie sprawia mnóstwo frajdy i czyni mnie niezależną. (Dla tych, którzy nie mają rowerów, proponuję wypożyczalnie, a dla zmotoryzowanych – bagażnik na rowery).
    Po drugie: rozwijam się plastycznie.
    Stare i pozornie nienadające się do niczego papiery, gazety, sznurki, wstążki czy pudełka wykorzystuję do pakowania prezentów. W takich pracach plastycznych często bierze udział cała rodzina, bo są chętni do pomocy i mają własne pomysły, którymi chcą się podzielić lub które chcą zrealizować. W ten sposób wszyscy mamy zajęcie, powstają artystyczne kompozycje, a osoby obdarowywane są zawsze mile zaskoczone często zapamiętują prezent. Zamiast kupować nowe buble, odświeżam to, co mi się już znudziło albo to, co znalazłam na strychu, u babci w komórce lub u koleżanki. Przemalowuję, reperuję, przekładam, kombinuję i stare staje się nowe, a bezużyteczne – użyteczne.
    Po trzecie: poznaję swoje miasto.
    Na uczelnię i ogólnie wszędzie, gdzie to możliwe, jeżdżę rowerem lub chodzę piechotą i rzadko wracam tą samą drogą. Tym sposobem poznaję nowe ulice i uliczki, zapamiętuję ich nazwy. Później łatwo trafiam pod nowe adresy i mogę pomóc zbłąkanemu przechodniowi.
    Po czwarte: nie palę.
    Mamy jesień, a jesienią w ogrodzie jest mnóstwo liści, które trzeba zagrabić i… no właśnie. Co z tym potem zrobić? Spalić? To by była łatwizna. Zbieram liście do worków i wynoszę do lasu, gdzie po rozsypaniu stanowią pożywkę i schronienie dla wielu organizmów. Poza tym to świetna zabawa dla całej rodziny, dużo ruchu i mnóstwo śmiechu.
    Pozdrawiam wszystkich eko-aktywnych!

  230. Oto lista moich 10-ciu eko aktywności:
    1) spacery z psem – przy użyciu biodegradowalnych woreczków
    2) segregacja śmieci – dzięki czemu plastikowe butelki służą, jako zabawka dla psa. Odkręcam korek, zgniatam butelkę, wrzucam smaczki i …. pies ma zajęcie na 2h, kiedy to wreszcie wszystkie wyskoczą :)
    3) używanie płóciennych toreb w trakcie zakupów
    4) regularny przegląd szafy i oddawanie ubrań, w których nie chodzę osobom, którym się jeszcze przydadzą
    6) uprawiam ogródek
    7) kupuję ubrania, które są wykonane z naturalnych tkanin
    8) staram się kupować produkty organiczne
    9) używam eko-kosmetyków (polecam Ministerstwo Dobrego Mydła, jeśli jeszcze ich nie poznałaś :) )
    10) w trakcie wykonywania codziennych czynności staram się myśleć ekologicznie, np. słoiki po przetworach zawsze zostawiam na następny rok!

  231. Ulubioną aktywnością jaką „uprawiam” od jakiegos czasu jest bookcrossing. Organizujemy z przyjaciółkami w siedzibie kola naukowego naszej uczelni takie wydarzenie raz na 2 miesiące. Przynosimy książki z domowych półek i te, ktore zdobylysmy na poprzednich spotkaniach. Robimy kawe, ja pieke babeczki, plakaty robimy ze starych ulotek, po prostu wycinamy literki i ukladamy na tablicach korkowych :) a później przy kawie pomiędzy stertami książek rozmawiamy i polecamy sobie ulubionych autorów. Zawsze ze spotkania wychodzę z mnóstwem perełek i nie mogę doczekac się następnego, no i oczywiście zawsze mam co czytać, a budżet studencki na tym nie cierpi :)

  232. Postanowiłam stworzyć własny kalendarz z pomysłami na eko listopad:
    5 listopad – przejdź się do biblioteki i znajdź interesujące pozycje do czytania w długie listopadowe wieczory
    6 listopad – zrób generalne porządki w szafach i na półkach; niepotrzebne ubrania i sprzęty zanieś do lokalnego Caritasu, zabawki, pomoce szkolne, książki – do domu dziecka
    7 listopad – zorganizuj z przyjaciółmi wieczór gier planszowych
    8 listopad – idź do lasu na szyszki; przygotuj się na święta – ze swoich łupów zrób ozdoby choinkowe i wieniec dekoracyjny na drzwi
    9 listopad – zacznij własną parapetową plantację ziół
    10 listopad – zaproś babcię na herbatę
    11 listopad – idź do parku; przy okazji weź ze sobą worek i wrzucaj do niego napotkane śmieci; uwaga! w grupie zawsze raźniej! z grupą znajomych/członkami rodziny nie będziesz czuć się jak szalony eko aktywista na którego wszyscy zwracają uwagę
    12 listopad – przejdź się po domu i wyciągnij z kontaktu wszystkie niepotrzebne wtyczki
    13 listopad – poświęć wieczór na zaplanowanie prezentów gwiazdkowych
    14 i 15 listopad – zrób sobie weekend detoksu od komputera, komórki i telewizora; to dopiero będzie wyzwanie (!!!)
    16 listopad – zawieś słoninę (dla ambitnych karmnik) dla ptaków na drzewie w pobliżu Twojego okna; oglądanie ptaków sprawia naprawdę sporo radości
    17 listopad – rusz się! czas na szybko spacer lub przejażdżkę na łonie natury
    18 listopad – upiecz ciasto i zanieś sąsiadom (dobry trening na wyjście poza swoją strefę komfortu; a może okaże się, że wśród sąsiadów jest jakaś pokrewna dusza o której istnieniu nie wiedziałaś?)
    19 listopad – wypisz papierowe kartki na święta, w grudniu zawsze brakuje na to czasu; jeżeli wena twórcza Ci sprzyja – może uda Ci się zrobić/zaprojektować kartki samemu (foto kartka to zawsze niezły pomysł!)
    20 listopad – zaproś przyjaciółkę/koleżanki na babski wieczór plotek przy winie, może któraś potrafi robić profesjonalny manicure, albo zna przepisy na naturalne maseczki?
    21 listopad – idź na dworzec kolejowy i kup bilet do niedalekiego, nieznanego sobie jeszcze miejsca; spontaniczne wycieczki są najlepsze!
    22 listopad – piknik z bliskimi! dużo gorącej herbaty, a jeszcze lepiej grzańca ;) to połowa sukcesu; może pogoda będzie na tyle łaskawa, że uda się upiec ziemniaki w ognisku?
    23 listopad – posadź drzewo (jeżeli pogoda dopisze), albo chociaż przygarnij jakąś roślinkę do domu
    24 listopad – przygotuj magiczną miksturę na przeziębienia (na bazie czosnku i cytryny); pewnie niestety niedługo Tobie, bądź członkom Twojej rodziny się przyda
    25 listopad – kocyk, kakałko, dobra muzyka i dłuższe posiedzenie przy książce
    26 listopad – zacznij robić swój pierwszy szalik na drutach; relaks jakich mało, a po skończeniu – satysfakcja gwarantowana
    27 listopad – sezon już na pewno rozpoczęty – idź na łyżwy
    28 listopad – kiedy ostatnio byłaś w teatrze, operze, muzeum? aż tak dawno? aż wstyd się przyznać…dziś jest czas na trochę kultury!
    29 listopad – zaproś przyjaciół na wspólne lepienie pierogów; nic nie smakuje tak dobrze jak pierogi własnej roboty zjedzone w doborowym towarzystwie
    30 listopad – czy pada już śnieg? jeżeli tak – czas na sanki; a może jest jeszcze w miarę ciepło i wietrzenie – polecam latawiec :)
    ………………..
    Trzymajcie kciuki, zaczynam od dziś! :)

  233. Ja uwielbiam gry miejskie i terenowe, ale ponieważ już zostały wspomniane, to jeszcze dodam od siebie:
    – darmowe spacery tematyczne z przewodnikiem – na bieżąco monitoruję ogłoszenia różnych instytucji kultury, i dzięki temu wciąż odkrywam moje miasto na nowo. Czasem w naszej przestrzeni nie dostrzegamy drobnych detali, które mogą mieć fascynującą historię! :)
    – dosyć długo męczyło mnie to, że w okolicy w której mieszkam (stosunkowo młode osiedle) ludzie nie znają się i nie utrzymują ze sobą żadnych kontaktów. Aby to zmienić, jakiś czas temu dogadałam się z kierownikiem osiedlowego klubu kultury, i od tamtej pory cyklicznie organizujemy różne wymiany (swapy), np. ubrań, książek, filmów, płyt, itd. Nie dość, że podczas tych wydarzeń zapoznało się mnóstwo różnych osób, to na dodatek ograniczamy wyrzucanie niepotrzebnych przedmiotów.
    – czytanie książek we własnym ogrodzie, najlepiej w sobotę lub niedzielę, tuż po śniadaniu – być może czynność bardzo skromna na tle innych, ale dla mnie jedna z „najulubieńszych” ;)

  234. Wspaniałym pomysłem na eko aktywność jest jazda na rolkach po uroczej ścieżce rowerowej za miastem :) Po obu stronach jest zarośnięta wysokimi krzaczorami w którym czasem trafi się mirabela a czasem stara jabłoń… bardzo przyjemna aktywność pod koniec lata ;)
    Innym sposobem na eko-miłe spędzanie czasu, tym razem już o każdej porze roku , ba! jak dla mnie o każdej porze dnia i nocy , jest gotowanie. Zwłaszcza jeżeli robimy to też dla kogoś, nie tylko dla siebie ! Sam proces jest dla mnie nad wyraz przyjemny, szczególnie jeżeli mam czas i nie smażę pretensjonalnych schabowych , a robię coś egzotycznego , czego nie jadam na co dzień. A już największą satysfakcję odczuwam wtedy, kiedy uda mi się namówić do spróbowania czegoś niecodziennego mojego kochanego krytyka kulinarnego, który jest jednak nadal typowym mężczyzną a dzień bez mięsa jest dla niego dniem straconym ;)
    Ostatnim pomysłem którym chciałabym sięz Wami podzielić jest coś co powoli zanika z biegiem lat , a szkoda ! Bo przypomina mi chwile dzieciństwa – czyli slow fashion z prawdziwego zdarzenia. Mam na myśli „cerowanie” podniszczonej odzieży i przywracanie do stanu używalności naszych ulubionych rzeczy ( jeżeli nie byłyby ulubione, to skąd wzięłyby się w nich dziurki, jeżeli nie od namiętnego noszenia ? ) . Nie mam tu na myśli cerowania skarpetek, co wspaniale robiła moja babcia ! Ale np. zaszywanie dziurki pod pachą w swetrze którego za nic w świecie nie mamy ochoty się pozbyć . Ostatnio sytuacja zmusiła mnie do tej czynności co uważałam wtedy za skaranie boskie. Ku mojemu zaskoczeniu, już po kilkukrotnym przeciągnięciu igłą przez materiał – byłam doskonale zrelaksowana i wyciszona. Ta czynność , jako że ostatni raz używałam igły i nici na zajęciach technicznych w podstawówce, wymagała ode mnie wielkiego skupienia. Dała mi jednak ogromną satysfakcję z wykonanej pracy :) A pamiętacie te koszyczki , pełne różnokolorowych nici, zamków , guzików i poduszki na igły robione przez nas w szkole ? Jeżeli będę miała kiedyś swój dom, na pewno będę trzymać w szafce właśnie taki koszyczek.
    Pozdrowienia dla wszystkich zwolenników eko-slow life :)

  235. A my jeździmy na Podkarpacie. Pakujemy nasze półtoraroczne bliźniaczki i suniemy eksplorować malownicze podkarpackie wsie i miasteczka. Wchodząc na Sobień w Manastercu, przy dobrej pogodzie widzimy Bieszczady. Gdy jest lato, kąpiemy się w Sanie. Spacerujemy po lasach, w których rośnie wiele gatunków roślin nadających się do jedzenia. Czasem przez pole przebiegnie sarna, a nasze oczy, płuca i głowy odpoczywają w czystym powietrzu nieodkrytego, przepięknego regionu Polski.

  236. Mój sposób na eko aktywność to w każdej chwili spacer i robienie zdjęć street photo, zdjęcia przyrody, architektury, rodziny ;) oraz oczywiście moje ulubione sesje portretowe w plenerze. Nie ukrywam, że to kocham, czy deszcz czy wiatr, czy mróz czarujemy piękne obrazy w plenerze. Te pstrykane w studio, albo domowym zaciszu nie dorastają do pięt tym plenerowym ;)

  237. Na co dzień mieszkam w Warszawie, więc moją ulubioną eko-aktywnością jest spędzanie weekendów na wsi u chłopaka:) Oprócz spacerów, albo doglądania krów i cielaków (żeby policzyć), prawdziwą egzotyką było dla mnie sadzenie i kopanie ziemniaków na obiad! Niepojęte dla mnie – zazwyczaj ziemniaki (tak jak inne warzywa/owoce) kupuję w warzywniaku/markecie, a tu na wiosnę sama je sadziłam (w mojej wyobraźni jeździłam po polu mini-czołgiem a nie ciągnikiem) po czym, gdy zabrakło zupełnie naturalnym było danie mi łopaty, wiadra i proste „trzeba wykopać!”
    Pozdrawiam i gorąco polecam! :)

  238. Bardzo dużo frajdy sprawia mi pisanie listów. Mam przyjaciółkę, która mieszka za granicą i obie w miarę regularnie staramy się pisać do siebie listy i urozmaicać paczki w ciekawe zdjęcia, wycinki z gazet, rysunki czy suszone liście. Niesamowite uczucie dostać taką paczkę od listonosza :) Oprócz tego uwielbiam pisać dziennik, w chwili obecnej staram się go pisać w języku hiszpańskim, którego właśnie się uczę :) Oprócz pisania, rysuję i wyklejam strony dziennika różnymi zdjęciami, które mnie inspirują, szczególnie uwielbiam robić to nocą, gdy wszyscy domownicy już śpią. Mam wtedy wrażenie jakby czas się zatrzymał, czuję się wówczas bardzo wyciszona i szczęśliwa. To jedna z aktywności, którą wykonywałam jako dziecko i którą bardzo lubię do tej pory :)

  239. Przede wszystkim na ile to możliwe to przerabiam a nie wyrzucam. Przerobiłam np. stary fotel na kolorowy patchworkowy, z szafki zrobiłam córce zabawkową kuchnię. Niepotrzebne t-shirty wykorzystałam na dywanik. Ubrania których nie noszę przerabiam na rzeczy dla dzieci. Szycie, DIY i recykling to moje pasje :) Zamiast bez sensownych shoopingów w galerii idziemy z rodziną do lasu albo na rower. Hodujemy też kury żeby mieć zdrowe eko jajka :)

  240. Mój eko pomysł na wolny czas to bieganie, jest to dla mnie nie tylko sposób na spędzenie wolnego czasu to także aktywność, którą kocham. Dzięki niej czuje się świetnie, jest to wspaniały sposób na rozluźnienie i uwolnienie tłumionych emocji. Wyzwala we mnie tyle pozytywnej energii, przynosi uśmiech na twarzy z każdym kolejnym kilometrem. Nieważne czy jest upał, czy mróz wystarczą mi adidasy, odpowiednie ubranie i chęci żeby wyjść z domu i zacząć bieg. Niesamowite jest to, że możesz biegać wszędzie na świeżym powietrzu w lesie, parku, po plaży, w górach lub po chodniku. Przy okazji odkrywasz nowe miejsca, zaczynasz zauważać otaczające cię piękno przyrody i je doceniać. Dla mnie jest to jeden z najpiękniejszych sposobów na spędzenie wolnego czasu, jestem strasznie szczęśliwa że mogę go wykonywać bez ograniczeń.

  241. Moja eko-aktywność nie jest zbyt wymyślna ale łączy pożyteczne z pożytecznym,a mianowicie zbieram zakrętki od butelek. Nie jest to może porywające zajęcie ale daje dużo satysfakcji. Nic to nas nie kosztuje, bo butelkowane napoje pije każdy z nas, a możemy przy okazji pomóc. Oddając nakrętki ( szkoły często organizują taki zbiórki) wspieramy przyrodę( nakrętki są ponownie wykorzystywane przez firmy do zrobienia nowych butelek).Ale to nie wszystko. Za określoną ilość nakrętek firmy te fundują niepełnosprawnym dzieciom wózki. Opiera się to na tym, że plastik z nakrętek jest o wiele grubszy i przez to droższy niż ten, z którego zrobione są same butelki. Firmom bardziej opłaca się ponownie wykorzystać już zrobione nakrętki niż tworzyć nowe.
    Zachęcam wszystkich. Naprawdę nie wymaga to dużego nakładu energii, a można komuś bardzo pomóc.

  242. Pytasz o ulubione eko aktywności, mam ich wiele i z chęcią podzielę się kilkoma z nich :).

    1. Gotowanie i pieczenie ciast w domowym zaciszu. Nic nie działa na mnie tak uspokająco jak wyrabianie ciasta drożdżowego, oczekiwanie na wyrośnięcie, a później wwąchiwanie się w zapach ulatniający się z piekarnika. Jest to aktywność, która sprawia przyjemność mi oraz innym osobom, które zostają później tymi wypiekami obdarowane :).

    2. Podróże autostopem. Uwielbiam zwiedzać świat, przemierzać kulę ziemską z wykorzystaniem tego, jakże ekonomicznego, środka transportu. Tak wiele osób podróżuje samochodem w pojedynkę, spalając ogromne ilości benzyny czy ropy… Myślę, że podróże autostopem są fajną eko aktywnością, która zapewnia nam dobrą zabawę, możliwość głębszego poznawania innych kultur, a także umożliwia podróżowanie osobom nie mającym dużych nakładów finansowych.

    3. Wakacje na wsi, zamiast wakacji all enclusive w egipskim kurorcie. Namiot, rower, Mazury. Jabłka jedzone prosto z drzewa i ziemniaki z ogniska. Czy może być coś bardziej eko?

  243. na pierwszym miejscu: weekendowe spacery , im dluzsze tym lepiej – obojetnie czy deszcz, czy snieg czy slonce – mieszkam w pieknej okolicy, i mam blisko do dwoch krajow czyli jest co odkrywac. dluuugie spacery mozna swietnie polaczyc z numerem 2 ;)
    2. spacer z psem. wlasnego niestety nie posiadam. chodze do schroniska albo biore jamnika sasiadow ;)
    3. mam maly ogordek na tarasie, w lecie uprawiam pomidory, ogorki, salate (mnoooostwo salaty), ziola a ostatnio nawet zasadzilam maliny. nie ma nic lepszego niz wlasne owoce i warzywa, mniam :)
    4. foodsharing: jestem aktywna w lokalnej grupie. chodzimy po mniejszych supermarketach, targach i bazarkach i zbieramy (niepotrzebne juz) jedzenie i wystawiamy dla innych w specjalnych regalach. a jest tego mnostwo! fajnie ze mozna w taki sposob ratowac jeszcze dobre artykuly spozywcze i przy tym dzielic sie z innymi :)
    5. regularnie wymnieniam sie ze znajomymi ksiazkami czy ubraniami, czesto tez stoimy na pchilm targu
    6. szycie, szycie, szycie! dostalam na urodziny maszyne do szycia i wpadlam! w dlugie jesienne wieczory nie mozna mnie od niej oderwac :D

  244. Moja ulubiona eko-aktywności zaczyna się gdy wracam do swojej ulubionej prowincjonalnej mieścinki, położonej w północnej części serca Mazowsza – którym jest Pułtusk. Ilekroć wracam do tego małego miasta i włóczę się popołudniami po tych genialnych okolicach, coraz bardziej je doceniam, za panującą ciszę, gdzie zamiast warkotu silników słychać miły śpiew ptaków. Uwielbiam godzinami jeździć na rolkach, albo biegać wdychając świeże powietrze. Szalenie przyjemnie jest pojechać rowerem kilka kilometrów za miasto gdzie mogę zagadać do kobiety prowadzącej poczciwą krowę, czy nie mogłabym dostać szklaneczki swojskiego mleka. Po drodze walnąć do ,,góry kopytkami” na snopku siana i je skonsumować podziwiając piękną polską przyrodę :)

  245. Najlepsza eko-aktywność to chodzenie na spacery z psami ze schroniska! Najlepiej, kiedy zbierze się kilka znajomych, każdy weźmie psa i przejdziecie się na dłuższy spacer. Jednocześnie kilka plusów: świeże powietrze dla Ciebie, zabawy z psem, spotkanie ze znajomymi w realu, pomoc dla schroniska, świetny humor załatwiony! W kocim schronisku też można załatwić eko-aktywność: bawić się z małymi kotkami lub po prostu tulić tych mruczących :)

  246. Wolny czas? Najlepiej wykorzystać go efektywnie! Uwielbiam robić czapki na drutach, co wydaje sie dość nietypowe jak na dwudziestolatkę. Ale jeszcze bardziej nietypowy jest materiał, z którego je wykonuje. Wydawanie pieniędzy na nowe nici traci sens, gdy w pobliżu jest ulubiony secondhand z dużą ilością swetrów, które aż proszą się o sprucie i zrobienie z nich czegoś nowego. Ciepła wełna, burgundowy akryl, czy miękka angora – wszystko mam na wyciągnięcie ręki. Z czegoś niepotrzebnego zrobić coś efektownego, oto mój ekopomysł na jesienne wieczory :)

    P.S przy kupowaniu swetrów należy jedynie zwrócić uwagę na szew – jaka jest możliwość sprucia .

  247. Moją ulubioną Eko-aktywność zaszczepił we mnie mój nauczyciel biologii w podstawówce (lata świetlne temu). Założyć Kółko ornitologiczne. Nie brzmi zachęcająco dla dzieci prawda? Otóż ten wyjątkowy człowiek obudził w młodych umysłach miłość do ptaków podstępem. Osoby należące do koła miały mieć wyższą ocenę z jego przedmiotu co przyznam i mnie skusiło. Cóż ciekawego może być w obserwowaniu ptaków? Nigdy wcześniej nawet nie słyszałam o gatunkach które pokazał nam nauczyciel na licznych wyjazdach naszej grupy. Obserwowaliśmy zamaskowani niczym komandosi żurawie, dudki, zimorodki, dzięcioły. Koło istnieje do dzisiaj ciesząc się dużą popularnością, mimo że założyciela nie ma już wśród nas. Ja natomiast sama zachęcam moich podopiecznych do podglądania życia tych niezwykłych zwierząt. Nie tylko jest to wspaniała forma aktywności na świeżym powietrzu ale i wykształca w człowieku empatyczną więź fauną, która owocuje również zdrowszymi relacjami z drugim człowiekiem. Poza tym po tych wszystkich latach z łatwością rozróżniam ptasie trele, ale jest to moja tajemnica i ulubiona supermoc ;)

  248. Moją eko-aktywnością jest po prostu bieganie. Mieszkam na wsi i to sama przyjemność. Świeże, czyste powietrze, łono natury, piękne krajobrazy. Troszkę adrenaliny… a nuż, widelec przebiegnie jakiś dzik czy łania. Od razu ciśnienie podskoczy. Interwały odhaczone. Sport stał się częścią mojego dnia, mogłabym ćwiczyć codziennie, a dzień bez aktywności fizycznej to dzień stracony. Uczucie po wysiłku – bezcenne, endorfiny szaleją jak u Ewy Chodakowskiej.

  249. KUBB to szwedzkie słowo, oznaczające po polsku polano. Za tą osobliwą nazwą kryje się skandynawska gra ogrodowa, która nieprzerwanie od kilku lat zapewnia mi i moim bliskim rewelacyjną rozrywkę. Na KUBB składają się tylko drewniane klocki (polana), z których ustawia się pole do gry. Gra się na wolnym powietrzu, wszędzie tam, gdzie można polana wbić w ziemię, na trawie, piasku, a nawet śniegu. My wykorzystujemy przydomowe ogródki i miejskie parki. Bawimy się we dwójkę, czwórkę, czasem jest nas dwadzieścioro. Zawsze są z nami nasi czteronożni przyjaciele, ale trzeba uważać na tych, którzy lubią aportować, bo zdarza się im przechwytywać rzucone polana :-). Pierwsze klocki przywieźliśmy ze sobą ze Szwecji, dziś dla naszych znajomych własnoręcznie wykonuje je mój tata.
    Śmiech, ruch, świeże powietrze, czas spędzony z bliskimi – wszystko to i wiele więcej zapewnia niepozorna, drewniana zabawka i to bez szkody dla środowiska. Idealna eko-aktywność dla wszystkich w każdym wieku, w każdym miejscu na Ziemi. Szczerze i gorąco polecam!

  250. Dla mnie najlepszą eko aktywnością jest spacer po sadzie lub lesie, jesienny wieczorny bieg bądź po prostu wpatrywanie się w przepiękne zachody słońca z aparatem w ręku ;)

  251. Eko-aktywność to tylko w moim ogrodzie, w którym jestem zakochana. A jesienią na prawdę jest co w nim robić. Jesień to pora zbiorów, więc trzeba pozrywać jabłka, grusze, winogrona, pigwę, wykopać warzywa, posegregować i zakopcować. Nawieść ziemię potasem, fosforem i przekopać. Zasiać poplon. Odchwaścić grządki. Pookrywać róże, młode drzewka przed mrozem. Przesadzanie bylin i sadzenie roślin cebulowych. Grabienie liści. Przycinanie żywopłotu. To wszystko wymaga wytężonej pracy, ale jaka z tego jest radość i możliwość przebywania na świeżym powietrzu. A po pracy pieczenie ziemniaków i jabłek w ognisku. To wielka przyjemność!

  252. Moją ulubioną formą EKOaktywności od dziecka jest jazda na rowerze. Odkąd pamiętam jeżdżę rowerem. Większość znajomych kojarzy mnie właśnie z rowerem, bo się z nim rzadko rozstaje. Jak ide na rolki, to jade rowerem. Jak idę na uczelnie, to jadę rowerem. Jak idę na spotkanie, to jadę rowerem i tak można wymieniać i wymieniać. Wszędzie jeżdżę, gdzie się da. Wiosna, lato, jesień czy też zimą, dla mnie pogoda nie ma większego znaczenia. Nie wyobrażam sobie życia bez roweru. Kiedyś na rozmowie kwalifikacyjnej rekruter spojrzał na moje pasje ( jazda na rowerze, bieganie, fotografia amatorska) i stwierdził, że to co robię jest niebezpieczne. Na początku nie wiedziałam o co chodzi, lecz po chwili było pewne, że wie, że fotografuje naturę jeżdżąc na rowerze. Tez tak robi. „Idzie się wkręcić”! Pozdrawiam :)

  253. I co z tego, że za oknem jest szaro, szybko robi się ciemno i coraz rzadziej słonce zmusza nas do mrużenia oczu. Taka jest jesień, piękna i kolorowa na swój sposób, igrająca z nami na każdym kroku, ale jest zapowiedzią kolejnej już wiosny. Dlatego postanowiłam zrobić coś z tą całą szarością i okrzyknąć PONIEDZIAŁEK najlepszym dniem tygodnia. W tym właśnie dniu nic nie jest oczywiste a niezwykłe zdarzenia, które dzieją się tylko w poniedziałki potraktowałam jako niesamowitą przygodę i oczywiście mnóstwo nowych czekających do okrycia i przeżycia. Aby ten dzień był jeszcze wspanialszy można oddać się absurdowi tych wszystkich wydarzeń i pójść o krok dalej. Pewnego poniedziałku razem z przyjaciółką postanowiłyśmy pomalować kredą na wszystkich chodnikach w centrum miasta, kolorowe fale. Była to niezapomniana przygoda kiedy następnego dnia wszyscy uśmiechali się na ich widok. Innego dnia własnoręcznie robiłyśmy herbatnikowe poduszki. A obiad po co jeść w domu jak można zrobić piknik w barokowej altanie – to co że jest już zimno!
    Czasami po prostu potrzebujemy nowego, i wystarczy mała zmiana drogi na uczelnie czy do pracy, uśmiechanie się kiedy w kaloszach skaczesz w kałuże podczas deszczu. Te wszystkie małe przyjemności nadają życiu smaku a jeżeli jeszcze są ekologiczne – cóż więcej trzeba!
    Warto spróbować, bo może się okazać, że PONIEDZIAŁEK który jest najwspanialszym dniem tygodnia, może być wtedy kiedy tylko chcesz!! -A

  254. Moim ulubionym zajęciem, a dopiero po zastanowieniu stwierdziłam, że jest również eco, są kolacje ze znajomymi.
    Wszystko zaczęło się w 2009 roku, gdy odwiedziłam znajomych w Berlinie. Moja bardzo dobra znajoma zaprosiła swoich znajomych do siebie do domu, warunek był tylko jeden, każdy miał przynieść ze sobą coś do zjedzenia lub picia. Nie ustalaliśmy menu, gotowaliśmy i ucztowaliśmy razem. Cudownie spędzony wspólnie czas wspominamy do dziś, a ja wracając do Polski przeniosłam ten zwyczaj do swojego domu.
    Nie zdarza się to super często, ale są to moje ulubione spotkania.
    Każdy przy okazji chwali się swoim popisowym daniem, a wspólne przygotowywanie posiłku jest równie fascynujące co jego spożywanie. Dzięki tym spotkaniom poznałam wspaniałe osoby, bo oprócz jedzenia można przyprowadzić znajomego oraz kilka niezłych przepisów.

  255. Uwielbiam spędzać czas wolny w domu rodzinnym przy sianokosach, żniwach, wykopkach. Czyli najlepiej się relaksuję robiąc coś od czego przez większość swojego życia dążyłam, żeby się odciąć. I przy okazji jestem tak bardzo eko :)

  256. 1) zeglarstwo – czy istnieje bardziej ekologiczny sport niz ten napedzany silami natury?
    2) spedzanie czasu z przyjaciolmi, grozi napadami smiechu co wzmaga dobra energie w otaczajcym nas srodowisku
    3) rolki- nie dosc, ze eko to jeszcze fit dla ciala i super fun
    4) jazda konno- czysta natura i czysta przyjemnosc, choc mozna sie ubrudzic przemiezajac lasy na konskim grzbiecie
    5) opalanie- lapanie promieni slonca zawsze grozi poleszeniem humoru i nadwyzka witamy D
    6) gotowanie- zbliza ludzi, w koncu przez zoladek do serca, eko produkty, segregacja smieci
    7) teatr, opera, dobra sztuka, kultura wszystko made by human zero odpadow nieorganicznych

  257. Ja też chciałabym się podzielić swoimi eko-aktywnościami, które sprawdzają się niezależnie od pory roku i pogody za oknem :)

    – „Kontemplacja ciszy” a w zasadzie to ciszy i ciemności. Lubię od czasu do czasu na trochę zgasić wszystkie światła w pokoju albo nawet w domu, zapalić świeczkę na parapecie i po prostu wpatrywać się w to światełko i „słuchać” ciszy. Dla mnie to super czas, żeby odpocząć, zebrać myśli i pobyć ze sobą, przy okazji oszczędzając trochę zużycie prądu. Oczywiście jeśli jestem na wakacjach w jakimś uroczym miejscu to wolę wariant siedzenia po ciemku na plaży czy na ganku i wsłuchania się w dźwięki przyrody.

    – „Chwila zatrzymania”- to kolejna aktywność, którą staram się wykonywać tak często jak to tylko możliwe. Polega na tym, że w ciągu dnia znajduję taki czas, kiedy mogę wejść do parku, usiąść na ławce, zatrzymać się na chwilkę (nawet na 5min!) i po prostu sobie być i obserwować. Fajne jest to, że nawet w takim dużym mieście jak Warszawa prawie zawsze da się znaleźć jakiś miły zielony skwer albo mały park za rogiem, gdzie można przysiąść i zwolnić. Czasami jeśli to się nie uda to staram się wykorzystać czas, kiedy i tak jestem na zewnątrz (np. czekając na autobus) i po prostu aktywnie być- nie wyjmuje telefonu a przyglądam się temu, co wokół (no czasem wyciągnę telefon, żeby uwiecznić to, co odkryję :))

    – „Resztki w kuchni”. Podobno coraz więcej jedzenia wyrzucamy dlatego wymyśliłam taką aktywność, żeby tego unikać. Polega na tym, że zaglądam do lodówki i mam a zdanie stworzyć coś, z tych rzeczy, które wymagają, żeby je zużyć jak najszybciej. Zasada jest taka, żeby wykorzystać właśnie te produkty plus ewentualnie uzupełnić danie tym, co jest już w domu. Dla mnie to nie tylko dobra metoda, żeby nie marnować jedzenia ale też ciekawe wyzwanie kulinarne, sprawiające mi większą radość niż chodzenie do sklepu z listą składników i gotowanie według przepisu.

    – „Wyprawa na targ”. Bardzo lubię bazarki, targowiska, małe sklepiki osiedlowe i kupowanie produktów od lokalnych sprzedawców. Dla mnie taka wyprawa to dobry sposób na podpatrzenie tego, jakie warzywa i owoce są w sezonie, odkrycie nowych smaków i zaczerpnięcie kulinarnych inspiracji.

    -„Wyjazd offline”. Chociaż bardzo lubię Internet to uważam, że nie ma nic lepszego, jak odpoczynek od niego. Dużą przyjemność sprawiają mi wyjazdy w miejsca, gdzie nie mam dostępu do komputera ani też potrzeby by korzystać ani z niego ani z telefonu. Bardzo dobrze wspominam te wyjazdy, kiedy całe dni spędzałam w górach, na stoku albo wakacje z winobraniem w malowniczych rejonach.

    W przyszłości chciałabym też częściej praktykować takie eko-aktywności, które polegają na uczeniu się umiejętności manualnych i robieniu samemu różnych rzeczy. Super byłoby potrafić wydziergać samemu sweter, zrobić coś z drewna czy ulepić z gliny!

  258. Moim pomysłem jest jazda konna.
    Dzieki niej możemy pędzić pod wiatr jak wariaci i nie zanieczyszczać środowiska.
    Jest to super zajęcie,a także można poczuć troszkę adrenalinę. :)

  259. Najlepsza eko-aktywność ? Każdy kto mnie zna, na pewno zna też moją odpowiedź;) Robienie zdjęć! Wystarczy, że weźmie się ze sobą aparat ( jakikolwiek- od „ciężkiego kalibru” lustrzanek ,przez stare Zenity,gruchoczące Polaroidy, leciutkie,plastikowe LOMO a nawet zwykły telefon komórkowy-ja próbowałam już chyba wszystkiego, w zasadzie nie miałam chyba jeszcze tylko INSTAXA ;)) a każdą (no prawie! chyba,że chcemy upamiętnić sprzątnięty dom,na wypadek gdyby reszta rodziny nam niedowierzała) z podanych przez Ciebie w poście czynności można wzbogacić o świetną pamiątkę do albumu ( folderu !?). Taka przechadzka po mieście/wsi z obiektywem może przynieść naprawdę zaskakujące spojrzenia na to ,co nas otacza! Ale nie tylko- bawić się z kliszą (yyy kartą pamięci…) można także w domu (ile to razy już sterta książek ustawiona na piramidzie z krzeseł służyła mi za „statyw”… ) czy w ogrodzie (zajmując przy tym na dobrych parę godzin nudzące się w wakacje rodzeństwo, albo … psa -dowody na moim blogu;)). A co najfajniejsze – zdjęcia przynoszą radość nie tylko w trakcie ich robienia, ale też późniejszego oglądania! Odkopywanie starych letnich kadrów doskonale sprawdza się w roli listopadowego „wieczoroumilacza” pod kocem z ciepłą herbatką (co zresztą właśnie robię…;)). A jeśli jeszcze przy okazji ktoś pozytywnie oceni nasze zdolności fotograficzne to już w ogóle pełnia satysfakcji ! Aaach, no i jak sobie pomyślę jak pięknie wyglądałaby moja ściana w pokoju gdyby zawisł na niej (też „full-eko-diy”;-) sznurek z przypiętymi klamerkami mini-fotkami z Instaxa to już w ogóle odpływam.
    (PS. Kończę już te marzenia bo będzie mi bardzo przykro kiedy mój wywód ”zginie w tłumie” reszty kreatywnych i ciekawych odpowiedzi !)

    Pozdrowienia – Wiktoria

  260. Super eko aktywnością jest sprzatanie podwórka.
    Grabienie liści itp. Co niesie ze sobą dużo zabawy.
    A także zabawa z dziecmi na podwórku. Juz od małego powinniśmy wpajać dzieciom,że życie eko jest naprawdę w porządku i da się tak żyć:)

  261. Spacer, rower, bieg, wspinaczki po górach. Są to dobre eko aktywności, które stosuje, gdy jest ładna pogoda. A co robić, gdy jesteśmy zmuszeni zostać w domu? My wyciągamy gry – planszówki, karciane. To dopiero aktywność! Umysłowa. Ale nie tylko. Jak to wygląda, opisałam poniżej.

    Siadam na starej drewnianej podłodze, po której codziennie chodzę. Wyciągam pudełka kartonowe, które skrywają rzeczy stare i nowe. Wołam całą rodzinę do siebie, by też usiedli na starym drzewie. Zaparzam nie dzbanek, a dzban herbaty, wyciągam cztery razy kubek włochaty. Buteleczki soku z malin, aronii, borówek, całą miseczkę karmelowych krówek. Cichutko płytę z muzyką załączam, mej rodzinie siedzącej na podłodze się przyglądam. Zasiadam z nimi przy rzeczach wyciągniętych z pudełka, znalazłam się wśród nich także kredka. Ale nie ona gra tu główną rolę, plansze, pionki, karty, kostki robią prawdziwą furorę. Bo w Walentynki chcę spędzić czas na granie w różne gry, nawet gdy ktoś z domowników ma humor zły. Umysł pracuje, napięcie buzuje. Kropelki potu po czole spływają, łzy śmiechu też się zdarzają. Krzyki, wrzaski to podstawa, gdy panuje gier wrzawa. Żaden telewizor, czy komputer, z internetu odłączamy router. Rodzinnie czas spędzamy, dużo się uśmiechamy. Cukier przy tym podjadamy, a kalorie w nosie mamy (może oprócz mamy) :-)

    Nie tylko w ten sposób wyłączamy się od technologii, oszczędzamy prąd, czy emisję zanieczyszczeń. W ten sposób pokazujemy drogę, uczymy dzieci, że do szczęścia, spędzenia na czymś dobry czasu nie potrzeba kolejnego tabletu, telefonu, czasu spędzonego przed telewizorem. Mając swoją głowę i to co pod ręką można wyczarować świetne aktywności. Tworzyć, kreować, a przy tym zużywać to co jest, a nie produkować nowe śmieci. Tworzymy przyszłość i podejście dzieci.

  262. Zawsze eko życie, było dla mnie ważne ale moja najnowsza eko aktywność sprawiła mi i moim znajomym mnóstwo radochy. Jako studentka z Krakowa niestety nie wiem który już raz, byłam zmuszona się przeprowadzać mimo, że wcale nie chciałam :-( Kupowanie czy nawet przenoszenie nowych mebli, wcale nie jest eko! Jeśli chodzi o miejsce zamieszkania, mam od wielu lat, właściwe jeden warunek, musi to być centrum. W centrum Krakowa, jak jest, każdy wie. Kamienice bardzo urokliwe, które to kocham całym sercem a które to przez rotację czy nawet recykling wynajmujących, trwający od okresu przedwojennego po dziś dzień, są owszem bardzo urokliwymi ale melinami. Takie tez było moje mieszkanie. Było bo zwołałam znajomych i wspólnie zrobiliśmy własne meble. Meble z palet, drewnianych skrzynek po owocach i plastikowych paczek z Fritz – Kola. Co prawda ograniczyliśmy się do stoliczka na kawę, regałów na książki i półek ale widziałam na blogach, przepiękne meble ogrodowe, łóżka czy sofy własnie z palet. Natomiast na naszą toaletę mieliśmy zupełnie inny pomysł. Tapetowanie plakatami filmowymi. Poszłam do pobliskiego kina Mikro i poprosiłam o plakaty, usłyszałam -ile? -a ile mogę zabrać? -30 50? Moje oczy rozbłysły jak oczy dziecka na widok prezentów pod choinką. Przez tydzień ja i moje dwie współlokatorki znosiłyśmy plakaty do domu robiąc ostrą selekcję i tylko najlepsze wykorzystałyśmy do tapetowania. Przy okazji, bardzo zaprzyjaźniając się z kinem Mikro ;-) Ludzie odwiedzający nas, zrobili z naszej toalety budkę ze zdjęciami, kto tam wejdzie musi zrobić sobie selfie. Bardzo chętnie wkleiłabym zdjęcie z naszego magicznego miejsca do którego to król chodzi piechotą. Generalnie, mieszkanie wygląda świetnie i najlepsze jest to, że pewnie nigdy już takiego nie będziemy miały, a na pewno takiej toalety. Sama jestem zaskoczona efektem końcowym bo rozwiązania te były bardziej koniecznością niż wyborem ale czujemy się tam jak w krakowskiej Ciszy i Spokoju. A co najważniejsze, mój Kot zaakceptował to miejsce. Polecam każdemu taki recykling!

  263. Moja ulubiona eko aktywność to prowadzenie wspólnie z mamą naszego ogrodu! Warzywa (mam wrażenie, że mamy wszystkie możliwe!), owoce, drzewka, zioła. Mamy naprawdę fajny zielnik, i nic nie sprawia tak wielkiej satysfakcji jak wypicie herbatki z własnych ziół po ciężkiej pracy w ogrodzie :)
    Ach, prawie zapomniałam o moim małym-wielkim zbiorze fiołków :)))
    To niby nic, ale dla mnie znaczy tak wiele!
    Pozdrawiam Cie Asiu :)

  264. marchewkowepole

    Moja ulubiona eko- aktywność? Własnoręczne robienie kosmetyków! Mam bardzo wrażliwą skórę, która często ulega podrażnieniom nawet po użyciu kosmetyków specjalnie przeznaczonych do tego typu problemów. Któregoś razu, gdy szukałam informacji na temat złagodzenia objawów podrażnień trafiłam artykuł mówiący o tym, jak samodzielnie wykonać maść mającą ukoić zaognioną cerę. Zaciekawiło mnie to i zaczęłam więcej czytać o własnoręcznym tworzeniu kosmetyków.

    Dziś regularnie odwiedzam sklep zielarski i aptekę, a latem nawet sama zbieram część ziół. Później bawię się w małego chemika i tworzę różne mikstury. O dziwo, takie mazidła tworzone w domowych pieleszach świetnie działają! Stan mojej cery sie polepszył, bo teraz wiem dokładnie, co zawiera mój krem. Dziś spora część mojej kosmetyczki zawiera produkty przygotowane przeze mnie. Jeszcze dwa lata temu nie myślałam, że sama będę robić własny balsam do ciała czy peeling.

    To wspaniała zabawa, a przy okazji to taki mój ukłon w stronę natury i ekologii. Nawet od babci usłyszałam, że jest ze mnie dumna, że nie polegam tylko na gotowcach ;p Wszystkim polecam taką eko- zabawę!

  265. Jesień to pora roku, która kojarzy się z rozleniwieniem, brakiem chęci do życia, ale nie u mnie. Na co dzień potrafię sobie poprawić samopoczucie tak, że zapominam o otaczającej nas aurze. Wyznaję zasadę, że „jeden dobry trening dzieli mnie od dobrego samopoczucia”. Znajduję w sobie zaparcie, siłę walki i ćwiczę w zaciszu domowego kąta. Przy ćwiczeniach wykorzystuję jesienne warzywa takie jak dynia (oczywiście eko:D), które stanowią doskonałe obciążenie – nie trzeba dźwigać hantli.
    W weekendy uwielbiam wybierać się na jesienne spacery z ukochanym, bo tylko wtedy mamy więcej wolnego czasu dla siebie. Podnosi on poziom serotoniny w organizmie i doskonale relaksuje. Do tego te spalone kalorie – rewelacja!
    J

  266. Moje 'eko-aktywności’ przez długi czas ograniczały się do segregowania śmieci na suche i organiczne.
    Cały czas nad sobą pracuję choć to nie łatwe. Zaczęłam w styczniu 2015 rzucając palenie-czyli od razu duży kaliber zmian-czyli tak jak najbardziej lubię. ;) Niedługo potem zaczęłam trenować z samego rana, a razem z tym wstawać skoro świt, żeby cały dzień porządnie zorganizować. I chociaż było ciężko (szczególnie zimą) to zakochałam się w wychodzeniu z domu o wschodzie słońca!
    Uwielbiam zaparzyć sobie ulubioną herbatę w kubku termicznym i idąc na trening obserwować jak wszystko się budzi. Nie tylko słońce, ale też ludzie, którzy nie z własnej woli (tak jak ja- szalona :D) wstają tak wcześnie do pracy. :)
    POLECAM!

  267. Najlepsza eko-aktywnosc?
    Mnóstwo psiaków jest w schronisku,
    leży Reksio na swym pysku, rozmyślając o tych czasach, kiedy biegał sam po lasach.
    Echh, wtedy to były czasy! przeżyłbym bez tej kiełbasy, żeby tylko moje kości, rozprostować po całości.
    Tu w schronisku mam jedzenie, ale moim jest marzeniem, by wybiegać swoje łapy. Wstawaj człowiek z tej kanapy!!!
    Bieganie z psiakami ze schroniska to super sprawa. Biegając, uszczęśliwiasz nie tylko siebie. Dajesz psiakom szansę na to, by uwierzyły w ludzi. Choć to czasem ciężkie… :)

  268. Moją aktywność można opisać jednym słowem ROWER. Nie wiem nawet kto z domowników najbardziej oszalał na jego punkcie.Chyba pierwszy był TATA który powoli coraz więcej czasu spędzał ze swym Przyjacielem na dwóch kółkach.Któregoś razu z CÓRKĄ pojechałyśmy kibicować MU na wyścigach rowerowych nie do końca rozumiejąc pasje mojego MĘŻA… ale wróciłyśmy z medalem i ten medal zdobyła nasza 3 letnia CÓRECZKA na rowerku biegowym … i teraz mamy dwóch wielbicieli rowerów.Ja czyli MAMA też mam swój rower starą troszkę pordzewiałą czarną holenderkę którą śmigam po całym mieście, z uśmiechem na twarzy przemierzam zakorkowane miasto i zdenerwowanym ludzi. Myślicie że ja 33latka mogłabym się ścigać na rowerze? siłę w nogach mam to na pewno. Teraz sezon się skończył ale może w następnym roku WSZYSCY razem będziemy łapać endorfiny,ścigać swoje szczęście i przy okazji spędzać czas z rodziną! lubimy byc EKO

  269. Chciałam przedstawić ciekawy, według mnie pomysł na eko aktywność i jednocześnie zwrócić uwagę na pewien problem. Aktualnie opinia na temat myśliwych w Polsce jest bardzo zła, ale ludzie zazwyczaj oceniają ich po stereotypach, dlatego ta opinia jest nieciekawa. Znam wiele kół łowieckich, które w ramach eko aktywności nie spędzają czasu na polowaniach, tak jakby mogło pomyśleć wielu ludzi, ale spędzają ten czas w lesie sadząc drzewka! Tak, dokładnie – sadząc drzewka! Ich celem jest nie tylko dbanie o liczbę zwierząt, ale również dbanie o środowisko. Miałam przyjemność wielokrotnie uczestniczyć w wydarzeniu „Sadzimy las”. Koła łowieckie najpierw pozyskują odpowiednie fundusze z odpowiednich organizacji mających na celu ochronę środowiska na zakup drzewek, zazwyczaj były to drzewka iglaste. Później poświęcają swój prywatny czas i ponoszą koszty, aby takie drzewka odebrać, aż w końcu przychodzi weekend – sobota, niedziela i spotykają się aby sadzić las. Przyjeżdżają z całymi rodzinami, nawet dziećmi, którzy ledwo odrośli od ziemi, aby od najmłodszych lat uczyć ich szacunku do środowiska. Takie sadzenie lasu jest wspaniałym przeżyciem, ponieważ każde drzewko musi być posadzone z dużą dokładnością, aby się przyjęło. Oczywiście na tym się nie kończy, ponieważ starają się również pilnować tych drzewek, niestety bywa tak, że wiele z nich ucierpiało przez ludzi, którzy podpalają trawy i lasy. Najgorsze jest kilka początkowych lat kiedy drzewka są jeszcze małe, ponieważ zdarzały się też przypadki wycinek przed Świętami Bożego Narodzenia. Mija kilka lat….a oni powracają do tych miejsc ze swoimi dziećmi, którzy wtedy byli jeszcze malcami i obserwują jak ich las wyrasta…Nawet nie potrafię wyrazić jakie to uczucie było dla mnie kiedy tam powróciłam i powiedziałam do znajomych „to ja sadziłam ten las”. Jest to wspaniały pomysł na eko aktywność i dodam, że te akcje nie są jednorazowe lecz cykliczne. Mam nadzieję, że w naszym kraju takich akcji będzie więcej, dzięki czemu ilość lasów się zwiększy :)

  270. Ja już tak mam, że kocham papier. W papierniczym czuję się jak dziecko w sklepie z zabawkami. Uwielbiam kolorowe papiery do pakowania, te wszystkie wymyślne papiery do origami, scrapbookingu, akwareli… Ale lasów podobno coraz mniej, to raz, a dwa, że gdybym dawała się ponieść tej mojej miłości do papieru za każdym razem, gdy mijam papierniczy, to popadłabym w bankructwo. Dlatego też uprawiam namiętnie recykling papierów wszelkich, które mam i tak w domu. A że lubię się raz na jakiś czas wyżyć twórczo, to też nożyczki i klej idą w ruch, razem ze starymi magazynami, ulotkami ze skrzynki pocztowej i starymi rachunkami za prąd i gaz. I tak sobie tnę i kleję i wyżywam się twórczo, a lasom pozwalam rosnąć.

  271. Nie ma dla mnie nic piękniejszego niż wspinaczka i turystyka górska. To nie tylko aktywność. To przede wszystkim pasja i miłość. To uzależnienie. To ucieczka od problemów, stresu i ciągłej gonitwy. Pobudkę o świcie, zmęczenie, czasem otarte do krwi stopy. Rekompensuje adrenalina, poczucie wolności, obcowanie z naturą, piękne widoki i poznani na szlaku ludzie. Góry dały mi najważniejszą lekcję życie. Lekcję pokory, wytrwałości, wrażliwości. Są po prostu częścią mnie i nie wyobrażam sobie bez nich życia.

  272. Moja ulubiona pro aktywność
    To ogródkowa kreatywność
    Układam rządki kwiatów we wzory
    Biorąc pod uwagę ich rodzaj i kolory
    Spalam przy tym trochę kalorii
    By potem zacieszać w ogrodniczej glorii
    A przy okazji sadzę trochę roślinności
    Ku naszej ziemi eko-radości
    I wszyscy są zadowoleni i ja i ziemia
    Że świat nasz na lepsze się troszkę zmienia

  273. Ja bycie eko miałem wpajane od najmłodszych lat. Czasy mojego dzieciństwa przypadły na lata 90-te, a ówczesne podmiejskie osiedla kryte azbestem i plujące śmieciowym dymem stanowiły idealną przeciwwagę dla mojej historii. Jak każdy (przynajmniej większość) dobrze pamięta, schyłek wieku napełnił polskie głowy pomysłami i nadziejami na szybkie wzbogacenie ( nie ominęło to także siedmiolatków). W pogoni za milionem uzbrojeni w reklamówki przeczesywaliśmy okoliczne lasy, łąki, nie przepuściliśmy żadnej butelce czy puszce schowanej w rowie, pod kamieniem, w ptasiej dziupli……..Nagrodą po wizycie w skupie były już nie całkiem eko chipsy i guma Turbo ( człowiek mądrzeje z wiekiem:) Kolejno przeżywaliśmy etap makulaturowy, złomiarski itp..zbierając na narty (używane przez całe osiedle), ponton (łatany latami) i konsolę jednoczącą lepiej niż najzacieklejszy wróg ……Świat się zmieniał a my razem z nim. Pomijając już miliony zarobionych starych złotych, wysprzątaną okolicę i prężne funkcjonowanie okolicznych sklepów, osobiście odnieśliśmy korzyść nabawiając się ciekawych nawyków. Całodzienne włóczenie po bliższej i dalszej okolicy sprawiło, że zdaliśmy sobie sprawę, że pojęcie dystansu jest w 100 % względne—–10 km? phi to tylko 2 h z buta—-może podjedziemy?? 6 zeta w plecy pogięło Cię———–obecnie pomimo grubszych portfeli myślenie nie uległo znacznej zmianie. Rowerem nad jezioro Como, piechotą szlakiem polskich latarni morskich, z plecakiem bezdrożami Kaukazu autostopem ku norweskim fiordom—-te i inne przygody nie doszłyby do skutku gdyby nie wciąż żyjąca w nas dzięcięca naiwność i przekonanie, że grunt to chęci a nie środki. Odwiedziny w skupie zamieniły się na kupowanie po kosztach używanego sprzętu, pożyczani, wymienianie i chałupnicze wytwarzanie tego co potrzebne. Moim zdaniem esencją bycia eko jest świadomość tego, iż niewiele trzeba by osiągnąć dużo i stworzyć coś wielkiego. Wszystko co najbardziej godne uwagi i tak jest dostępne za darmo:)

  274. Kwiaty i zioła to codzienne piekno natury, w zasięgu ręki. Domowe zielniki i balkonowe mini eco ogródki są cudownym połączeniem przyjemnego z pożytecznym. Połaczenie aromatycznych ziół, których używam jako dodatków do zielonych koktaji oraz kwiaty, które cieszą oko każdego dnia. Wciąż, mimo jesiennej pory pięknie kwitną aksamitki, a zioła dodają smaku na codzień. Prosty sposób na codzienny kontakt z naturą i ziołowe eco smakołyki. A domownicy nabierają nawyku dbania o swoją małą przyrodę.

    Pozdrawiam,
    Monika

  275. Pamiętam, że w podstawówce, z okazji „dnia Ziemi” dostawaliśmy do rąk worki na śmieci i tak zaopatrzeni, w jednorazowych rękawiczkach, sprzątaliśmy osiedle, raz do roku. Ostatnio popularną stała się akacja „Czyste Tatry”, która bardzo przypomina tamtą ze szkolnych lat. Myślę więc, że świetną eko-aktywnością są wycieczki – te bliższe i te dalsze, czy to w góry, czy pod miasto, właśnie z takim zestawem: jednorazowe rękawiczki i worek na śmieci. Oprócz pozytywnej dla siebie aktywności fizycznej, można zrobić coś dla okolicznej natury, i oczywiście dla tych, którzy na wycieczkę wybiorą się po nas. Czasem to tylko kilka papierków, czy butelek na szlaku, a satysfakcja z „pracy” wykonanej przy okazji, gwarantowana! :)

  276. Zdecydowanie bujanie w obłokach! Ale takie szczególne, bo dotyczące wymyślania historii. Historii z tego co widzę na około – z udziałem osób mijanych na ulicy, współtowarzyszy podróży w pociągu, współmarznących ze mną na przystankach. Opowiadania bajek z fusów herbacianych, ze zdartego obcasa, ciężkiej bransolety na nadgarstku. Bawię się w to od zawsze i do tej pory jeszcze mi się nie znudziło :)

  277. Moja najbardziej aktualna eko-aktywność to zbieranie słoików, szklanych butelek i wszelkich innych nietypowych szklanych pojemników po produktach spożywczych, które za kilka miesięsy będą zdobiły stoły w Magazynie Ciekłego Powietrza jako wazony i świeczniki. Odbędzie się tam moje wesele, które w jak największym stopniu chcę zorganizować sama z wykorzystaniem materiałów, które już posiadam. Przygotowywania do tej uroczystości w wersji DYI są nie tylko są sporą oczędnością (zarówno materiałów jak i pieniędzy), ale i pozwalają na rozładowanie stresu oraz pobudzenie kreatywnego myślenia. Tworzenie rzeczy własnoręcznie z recyklingowych materiałów ( wyszystkie koronki, kokardki i sznurki pochodzące z małej, domowej pasmanterii, zwanej „szafką mamy”) sprawia, że ten ważny dzień będzie spersonalizowany i intymny. Będę mogła wszystko wykonać i przygotować tak jak chcę, bez zbędnej pompy, sztuczności i zupełnie nie w moim stylu wystawności. Podobne podejście wykorzystam przy urządzaniu mieszkania, zanim udam się do Ikei po stertę firanek, obrusów, załonek czy krzeseł przejrzę strych i piwnice w domu rodziców i dziadków. Wiekowego dzbanka czy drewnianego stołu z lat 60 nie zastąpią nawet najpiękniejsze meble stylizowane na vintage.
    Moją receptą na eko – aktywności jest recykling najbliższego otoczenia !!
    Moja najbardziej aktualna eko-aktywność to zbieranie słoików, szklanych butelek i wszelkich innych nietypowych szklanych pojemników po produktach spożywczych, które za kilka miesięsy będą zdobiły stoły w Magazynie Ciekłego Powietrza, gdzie odbędzie sie moje wesele. Przygotowywania do tej uroczystości w wersji DYI nie tylko są sporą oczędnością (zarówno materiałów jak i pieniędzy), ale i pozwalają na rozładowanie stresu

    1. Ten komentarz może zostać usunięty… chyba trafiłam na glich sieciowy i opublikowało się podwójnie. Przepraszam za spaming!

  278. Moja najbardziej aktualna eko-aktywność to zbieranie słoików, szklanych butelek i wszelkich innych nietypowych szklanych pojemników po produktach spożywczych, które za kilka miesięsy będą zdobiły stoły w Magazynie Ciekłego Powietrza jako wazony i świeczniki. Odbędzie się tam moje wesele, które w jak największym stopniu chcę zorganizować sama z wykorzystaniem materiałów, które już posiadam. Przygotowywania do tej uroczystości w wersji DYI są nie tylko są sporą oczędnością (zarówno materiałów jak i pieniędzy), ale i pozwalają na rozładowanie stresu oraz pobudzenie kreatywnego myślenia. Tworzenie rzeczy własnoręcznie z recyklingowych materiałów ( wyszystkie koronki, kokardki i sznurki pochodzące z małej, domowej pasmanterii, zwanej „szafką mamy”) sprawia, że ten ważny dzień będzie spersonalizowany i intymny. Będę mogła wszystko wykonać i przygotować tak jak chcę, bez zbędnej pompy, sztuczności i zupełnie nie w moim stylu wystawności. Podobne podejście wykorzystam przy urządzaniu mieszkania, zanim udam się do Ikei po stertę firanek, obrusów, załonek czy krzeseł przejrzę strych i piwnice w domu rodziców i dziadków. Wiekowego dzbanka czy drewnianego stołu z lat 60 nie zastąpią nawet najpiękniejsze meble stylizowane na vintage.
    Moją receptą na eko – aktywności jest recykling najbliższego otoczenia !!

  279. Moja opcja, banalna, staram się nigdy nie wyrzucać jedzenia, bo to przecież i mało eko i mało etyczne i jeszcze portfel boli, nie ma to jak zrobić pesto z pożółkłej rukoli, skleić gulasz wszechwarzywny czy zblendować koktajl z wszystkiego, co jest pod ręką :) Zachęcam wszystkich do nie marnowania jedzenia, lepiej robić zakupy mniejsze, ale częściej, poznać potrzeby swojego gospodarstwa domowego i się do nich dostosować, portfel i sumienie wyjdą na tym świetnie :)

  280. wiem że już za późno ale i tak napiszę bo bardzo lubię nasze wieczory :)
    Nasze ulubione aktywności jesienne to:
    – gra w szachy przy zapadającym zmierzchu, bez zapalania światła- K nuci głupie piosenki (wiadomo, że im więcej tym bardziej czuje wygraną), G ma technikę rozpraszania uwagi przeciwnika opowiadając co ostatnio czytała, czasami szachy idą w kąt i wybucha gorąca dyskusja książkowo-filmowo-życiowa.
    – G prowadzi zeszyt cytatów z książek i wierszy,oraz śmiesznych rodzinnych powiedzonek, wkleja tam też jesienne liście, a K dorysowuje śmieszne zwierzątka np. wiewiórki, które przypominają lisy, albo koty, dużo kotów.
    – często w czasie jak G uzupełnia zeszyt K coś dzierga na drutach; zawsze ma wielkie plany, że zrobi sweter albo rękawiczki ale zwykle kończy się na szaliku albo podkładce pod kubek.
    – tym czynnościom zwykle towarzyszy radiowa dwójka bo G uwielbia słowo mówione, czasami K wprowadza rewolucję i włącza jakąś oldschoolową płytę

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.