Joanna Glogaza

strona główna > artykuły

Jak przestać jeść słodycze?

Cześć, mam na imię Joanna i jem zdecydowanie za dużo słodyczy. Wiem, że tytuły zaczynające się od „Jak?” przyzwyczaiły Was raczej do postów, w których piszę o czymś, o czym mam mniejsze lub większe pojęcie, ale tym razem jestem bezradna. Postanowiłam więc zmienić konwencję i poprosić o pomoc Was.

Sprawa wygląda tak, że jestem słodyczowym potworem. Niemal codziennie nachodzi mnie ochota na „coś słodkiego”, najczęściej po obiedzie. Fakt, że mieszkam przy świetnie wyposażonym sklepie spożywczym, nie ułatwia sprawy.

Bardzo mi to przeszkadza. Nawet nie ze względów wagowych, bo nie planuję się odchudzać (chociaż wiadomo, że dwa kilo mniej zawsze spoko), ale doskonale zdaję sobie sprawę z tego, jak bardzo niezdrowy jest to nawyk i że prędzej czy później dopadną mnie jego skutki. Ba, jestem przekonana, że od razu poczułabym się lepiej, gdyby tylko udało mi się wyeliminować słodycze na dłużej.

No i jeszcze jedna rzecz – denerwuje mnie, że jestem od czegoś zależna, że z moją silną wolą niemal zawsze wygrywa głupi batonik czy ciasteczka. Żebym jeszcze miała w tych słodyczach choć trochę wyrafinowany gust, ale nie, kocham mleczną czekoladę i batoniki z waniliowym nadzieniem.

Już kilka razy próbowałam coś z tym zrobić i nigdy nie dałam rady wytrwać w postanowieniu na dłużej. Tak naprawdę nie zależy mi nawet na odstawieniu wszystkich słodyczy, te domowe są w porządku, zwłaszcza że nie mam okazji zbyt często ich jeść, ale chciałabym zapomnieć o sklepowych.

Dobrze wiem, że nie ma magicznych sztuczek i trzeba po prostu… przestać jeść słodycze, ale to dla mnie na tyle trudna sprawa, że potrzebuję life hacków i małych kroczków. Na pewno bardzo pomaga mi po prostu uważność, zastanawianie się przy każdej przekąsce co tak właściwie w siebie wrzucam, po co to robię i czy na pewno poczuję się lepiej, kiedy już skończę jeść.

Wiem, że to mój słaby punkt, więc wkładam w to dużo energii. Działa jednak tylko wtedy, kiedy mam czas i jestem zrelaksowana, jak tylko mam myśli zaprzątnięte czymś innym, batoniki nieopatrznie lądują w koszyku. A jak już mam je w domu, to nie ma możliwości, żeby nie zostały pożarte, co do jednego, na raz. Nigdy nie wierzyłam, że istnieją ludzie, którzy odkładają słodycze na później albo po prostu tygodniami trzymają je w szafkach, dopóki nie zamieszkałam z Szymkiem. Ale Szymek teraz też już nie trzyma słodyczy na później, bo wie że nie zostanie z nich ani okruszek.

Dlatego stwierdziłam, że podpytam Was o radę. Jak to wygląda u Was? Jecie za dużo słodyczy? Może udało Wam się zerwać z tym nawykiem? Co Wam pomogło? Może macie jakieś linki do wartościowych, inspirujących blogów o zdrowym odżywianiu do podrzucenia? Będę bardzo wdzięczna!

PS Wczoraj wysłałam trzeci blogowy newsletter, w którym opowiadałam o sprawdzonych polskich markach i ulubionych aplikacjach. Jeśli chcecie dołączyć do listy mailingowej, dopiszcie się tutaj, a jeśli macie do mnie pytanie (w newsletterach odpowiadam na pytania Czytelników), możecie zadać je tutaj.

Dzięki za lekturę!

Jeśli nie chcesz przegapić moich nowych artykułów, odcinków podcastu czy książek, zostaw swój adres e-mail:

284 thoughts on “Jak przestać jeść słodycze?”

    1. Klaudia, jesteś na liście na pewno, a sprawdzałaś na gmailu zakładki oferty albo społeczności? Jak przeciągniesz stamtąd newsletter do skrzynki głównej, to już zawsze będzie tam trafiał:)

      1. U mnie newslettery trafiają zawsze do spamu, nawet jak zaznaczam, żeby szły do głównej skrzynki. Więc zawsze sprawdzam najpierw spam ;)

      2. Jak to jest z tym cukrem, nie jem słodyczy ani nie pije gazowanych napojów. Nie słodzę herbaty ani kawy a ciągle przyjmuje za dużo cukru. ;(((Lubię owoce i niestety chyba jem ich za dużo.

    1. Ten tekst też jest o mnie!
      Dwa tygodnie temu, po tym jak zjadłam 300 g czekoladę w drodze sklep -dom stwierdziłam że mam dość, że jestem uzależniona , chora, i chcę odzyskać kontrolę nad tym co jem, nie podoba mi się że moim samopoczuciem i emocjami rządzą słodycze.
      Kilka miesięcy temu kupiłam książkę „Detoks cukrowy” (już od jakiegoś czasu planowałam „coś z tym zrobić”) i na razie udaje mi się wytrwać w diecie bez cukrowej. Okazało się że to nie jest takie trudne tylko trzeba dobrze się zorganizować! Według mnie to przede wszystko głowa i nastawienie! Ja po prostu się zezłościłam sama na siebie i powiedziałam stanowczo DOŚĆ:)

      1. Ale jak to? To od kilku miesięcy udaje Ci się wytrwać czy 2 tyg temu zjadłaś 300-gramową czekoladę? :) A książkę właśnie dziś nabyłam, może ona pomoże ;)

        1. książka została zakupiona kilka miesięcy temu a detoks cukrowy wdrożyłam następnego dnia po tym jak zjadłam czekoladę:)

  1. Problem rozumiem aż za dobrze, a jako (przyszły) dietetyk myślę o nim zapewne jeszcze częściej, niż Ty. To nie tylko problem moich (przyszłych i aktualnych) podopiecznych, ale też mój – w myśl zasady, że szewc bez butów chodzi. Nie działają na mnie zakazy, nie dzialają nakazy, ale podziałały dwie rzeczy: regulacja pewnych aspektów biochemicznych, poprzez uzupełnienie jednego pierwiastka: http://bit.ly/1Fh3LDj (link do szczegółowej opisu) oraz metoda wypracowana empirycznie, najskuteczniejsza, w której ograniczenie przestaje być ograniczeniem, a staje się przywilejem: http://bit.ly/1FP0pLq.

    Życzę powodzenia i naprawdę polecam obie linkowane metody – mam naprawdę rewelacyjny feedback odnośnie ich skutecnzości.

    1. @Monika ciekawe wpisy, ale ja brałam kiedyś chrom przez pewien czas i w żaden sposób nie wpłynęło to na moje zapotrzebowanie na „coś słodkiego”. Czy nauka zna takie przypadki, czy jestem ewenementem?:)

      1. Mnie uczyli na studiach, że chrom to pic na wodę, nie ma rzetelnych badań które potwierdzają jego skuteczność jako środka zmniejszającego łaknienie . Za to potwierdzone jest, że od brania tabletek z chromem można sobie rozwalić nerki :)
        Mi pomaga duuuużo owoców, orzechów i gorzkiej czekolady! Staram się również zawsze mieć coś słodkiego pod ręką – aktualnie jestem zakochana w bezsernikach z kaszy jaglanej (kasza+nerkowce+sok z cytyny+coś na osłodzenie życia), w kryzysowych sytuacjach robie nutelle z daktyli, albo jem grzanki z masłem orzechowym

          1. Czym innym są kalorie w słodyczach i cukrze, czym innym w orzechach lub słodkich owocach ;) No i Joasia wspomniała w poście, że waga to jedna rzecz a zdrowie druga (a tym niestety ludzie odchudzający się rzadko się kierują :( )
            Oczywiście od chudego twarogu nikt nie przytyje, ale niektórzy też po prostu sera nie jedzą, dlatego robią bezsernik albo nutellę z daktyli :D

        1. Co do chromu – zajrzyj w bibliografie podaną na końcu wpisu, pogoogluj artykuły :). Ja nie bazowałam na wiedzy, którą ktoś mi przekazał czy którą gdzieś zasłyszałam – chłodna analiza kilku artykułów oryginalnych i przeglądówek dała całkiem klarowny obraz. Tak, jak podkreśliłam we wpisie: nie przeceniełabym roli chromu w odchudzaniu, ale u osób z zaburzeniami gospodarki węglowodanowej, które np. nie sąjeszce zdiagnozowane, bądź odchylenia sa za małe na określenie insulinooporności czy cukrzycy – może okazać się bardzo pomocny.

        2. Ostrożnie z wszelkimi orzechami – jestem fanką migdałów i orzechów brazylijskich, ale orzechy niestety są ciężkie do strawienia. Garść orzechów dziennie to maksimum – dłuższe spożywanie większej ilości obciąża wątrobę, co prowadzi do jej niewydolności. Ja pokusy na słodycze mam co kilka dni, i nie zbyt silne, więc nie mam niestety rad… Gorzka czekolada z zawartością 81% kakao jest moim ulubieńcem i wydaje mi się słodka… :P

      2. mam dokładnie ten sam przypadek.. w sumie nie wiem czy nie gorszy, bo Ciebie można porównać do alkoholika a ja to już chyba ostatni żul ;) potrafię nawet wyjadać stare ciasta, przeterminowane czekoladki a nawet wchłaniać słodycze których tak naprawdę nie lubię itp.
        jeśli chodzi o suplementy w stylu chrom i inne regulujące poziom cukru, wspomagające hamowanie apetytu na słodkie.. na mnie to nie działało, tzn. działało ale właśnie „podprogowo”, jak brałam tego typu suplementy, wzmagało się myślenie o słodyczach w podświadomości, w rezultacie jadłam ich więcej i częściej.
        chodziłam do dietetyka, ale on również zrezygnował i mnie pogonił :) stosowałam terapię antybiotykami i preparatami naturalnymi na drożdżycę jelit i kandydozę (zapoznaj się z tematem, może to Ci pomoże).. Generalnie sumując mój przypadek podlega leczeniu ale już terapeutycznym, czyli terapia uzależnień. śmieszne? pewnie tak, ale planuję się podjąć bo nadużywanie słodyczy doszczętnie rujnuje mój organizm, nie jestem gruba, nie mam problemów z wagą, nie chcę się odchudzać, ale nagłe alergie, spadek odporności, astma itp.. to właśnie skutek nadużycia słodyczy. trzymam kciuki za Ciebie i za siebie, mam nadzieję że masz silniejszą wolę niż moja :)

        1. Mupka a badałaś się w kierunku pasożytów? Astma , osłabienie i zapotrzebowanie na cukier to jedne z możliwych objawów. Pozdrawiam i życzę powodzenia w leczeniu.

        2. Hmm… jakiś czas temu robiłam test (mam podobne skłonności…) i wyszło, że jestem kompulsywnym żarłokiem. No i tak jak piszesz – to się leczy terapeutycznie… Ja nie próbowałam, może nie jestem aż tak ciężkim przypadkiem, na razie próbuję swoimi siłami i jakoś po studiach i w czasie zwiększonej aktywności fizycznej jest lepiej. Wcześniej naprawdę potrafiłam zjeść wszystko. Ale wstyd i wstręt do siebie był okropny. Inna sprawa, że odkąd mam stałego faceta (już męża:)) jest ogólnie łatwiej. Dużo łatwiej niż samemu.
          Trzymam kciuki, żebyś dała radę. Pozdrawiam serdecznie!

          1. Hej, moze kiedyś wrócisz odpowiedzieć po 3 latach, jak ci idzie/poszło? Mam dokładnie taki sam problem.. potrafie pochłonąć wszystko..

      3. Bardzo możliwe, żadne z badań nie wykazało 100% skuteczności – wręcz przeciwnie :). Dodatkowo dużo zalezy od cech osobniczych, może się okazać, że Twoja gospodarka węglowodanowa jest świetnie uregulowana fizjologicznie i suplementacja chromem nie przynosi efektów, bo to, na co chrom mógłby wpłynąć jest u Ciebie w najlepszym porządku.

        Musisz spróbować sposobu z listą :)!

    2. Dzięki Monika, brzmi super ciekawie, tylko zastanawiam się czy nie będę myśleć o liście przez cały czas i zastanawiać się, co jeszcze mogę, a co nie:)

  2. książko pani ,,Julity Bator zamień chemię na jedzenie”. Są super! Co do domowych słodkości – przerzucenie się na nie jest bardzo dobrym pomysłem i pierwszym krokiem. Aby nie wpadać co chwilę do sklepu, najlepiej jest znaleźć czas w tygodniu. Mi wystarcza 30 minut w sobotę lub niedzielę w kuchni. Babeczki z mąką pełnoziarnistą (razową), jakieś owoce do tego i już. Z jednej porcji wychodzi około 35 sztuk i mam słodkie drugie śniadanie na kilka dni. Co do blogów – czytam te co zawsze: jadłonomia, Matka Wariatka, Pora coś zjeść, z pamiętnika dietetyka, jem krem :)

    1. PS po prostu znajdź sobie trzy-cztery przepisy na słodkości, które ci się nie znudzą i zajmują mało czasu. I nie zawierają tony cukru.

      1. Dokładnie ! To też jest mój sposób i działa. Problem w tym, że trzeba z wyprzedzeniem pomyśleć o popołudniowych przyjemnościach. Ja często robię odchudzone pannacotty np z owocowymi sosami, czy jogurtowe desery ale one musze swoje odstać w lodowce.

        Na czas sesji i wiecznego niedoczasu najczęściej kończyło się na popołudniowej wyprawie do sklepu po małe co nieco. Ale i na to znalazłam sposób : Fasolowe brownie. Czekoladowe, bez maki i gotowe w 30 – 35 minut juz z pieczeniem. Robię calą blachę, kroję i mrożę. W chwilach kryzysu sięgam do zamrażarki, dodaję trochę masła orzechowego czy dżemu. Polecam :)

  3. Mam dwa pomysly. 1. Nawyk ponoc dobrze zastapic innym nawykiem. Moze przerzuc sie na owoce albo chrup marchewki i selera naciowego? To zaskakujace jakie slodkie sa niektore owoce/warzywa 2. Czy trenujesz cos regularnie? Fala endorfin, ktora wytwarza sie po treningu, jest o wiele lepsza niz ta po zjedzeniu mlecznej czekolady :) To sa moje sposoby. Ale wiadomo, czasem czlowiek peka ;)

    1. No właśnie nie, ale mam zamiar wrócić do biegania – to ma ten dodatkowy plus że głupio mi wtedy zaprzepaścić trening snickersem. A marchewka i seler są spoko, tylko…nie są czekoladą i w chwilach słabości raczej mnie nie przekonują:)

      1. Chwile słabości… te mam praktycznie co drugi dzień. Wtedy mogłabym zjeść absolutnie wszystko, ale jeśli nie będzie to czekoladą (ostatnio Milką z Oreo), to nie ma szans zaspokoić mojego apetytu. A jak już leci czekolada, to niestety cała tabliczka. :(
        Kiedyś postanowiłam z tym nie walczyć, wychodząc z założenia, że tego właśnie potrzebuje mój organizm, inaczej tak stanowczo by się nie dopominał. Dużo się ruszam, poza słodyczami jem dużo owoców, warzyw i innych naturalnych zdrowych potraw. Nie jem ciastek, wafelków, żelek, czy innych mączno-przetworzonych słodkości, tylko ta mleczna czekolada z nadzieniem…..

        1. I prawidłowo – jeżeli organizm domaga się magnezu, należy go dostarczyć pełną tabliczką czekolady. I nie przejmować się nadmiarową wagą organizm wie, ile ma ważyć i dlaczego.

          1. Akurat w czekoladzie mlecznej z nadzieniem magnezu jest najmniej, przede wszystkim zaś cukier, cukier i cukier…

  4. Mam ten sam problem. Rady w stylu „zastąp słodycze owocami” (eee… no nie bardzo, bo zazwyczaj mając na myśli „coś słodkiego” mam na myśli mleczną czekoladę) albo „jedz posiłki regularnie” (jem już od kilku lat) nic nie dają. Dla mnie jedyna opcja to po prostu zawzięcie się i nie kupowanie słodyczy (jak nie mam ich w domu to zazwyczaj nie chce mi się po nie wychodzić). Ale jest jeszcze jeden problem. Mam wrażenie, że to uzależnienie ma podłoże typowo psychiczne, tzn. słodycze są albo nagrodą za coś, albo „pocieszaczem”, bo jeżeli mam pod ręką coś słodkiego i mimo że kompletnie nie mam ochoty na słodycze to i tak to zjem, znajdując na to usprawiedliwienie..

  5. Ja stawiam na zdrowsze zamienniki :)
    Polecam bounty z kaszy jaglanej – jest banalne w wykonaniu, a smakuje niesamowicie (do ugotowanej kaszy dodaję wiórki kokosowe, łyżeczkę miodu, opcjonalnie aromat migdałowy, mieszam, rozprowadzam na blaszce i wkładam do lodówki na ok. 0,5 h, później posypuje kakao albo polewam gorzką czekoladą).
    Wiadomo, że nie zawsze uda mi się tak oszukiwać i czasem sięgnę po batonika czy moje ukochane Michałki, ale robię to rzadziej.
    Pozdrawiam. :)

  6. Witam,
    ja osobiscie po miesiacu jedzenia chromu (dluzej zawsze cos zaczyna mi wypada i zapominam brac) mam na Jakis czas spokoj albo po zezarciu 3 tubek zageszczonego mleka… to niestety ma taki efekt uboczny ze niemoge nawet poczuc slodyczy bo mi sie niedobrze robi… podobno istnieje jeszcze jakas silna wola, ale to chyba jakies bajki…

    1. Sposób z zagęszczonym mlekiem mnie zdecydowanie przekonuje (kakaowe <3), niestety próbowałam kiedyś z turbo czekoladowym ciastem i zadziałało na może dwie godziny:)

    2. ja też myślałam o tym, żeby kiedyś zjeść taką ilośc słodyczy po której będzie mi niedobrze i autentycznie od nich odrzuci… byłyby to pewnie 2 słoiki nutelli, albo 2 duże czekolady… Niestety mam tak, że o ile jestem jakoś tam w stanie się powstrzymać przed jedzeniem (kupieniem) to jak już spróbuję kostkę to czekoladę zjem jak baton…

      1. Moim zdaniem „przedawkowanie” słodyczy działa, ale do pewnego stopnia. Można sobie obrzydzić tę daną rzecz, którą się zjadło w nadmiarze, a nie wszystkie słodycze, jakie istnieją. Ja tak mam z brzoskwiniami w syropie – w dzieciństwie zjadłam całą puszkę naraz i do dziś nie mogę na nie patrzeć. Dostaję drgawek nawet na myśl o serniku z dodatkiem brzoskwiń w puszce… ale jakoś normalny sernik mogę zjeść w każdych ilościach ;-)

  7. To tak najpierw: fajnie, że napisałaś taki post. Jawisz mi się jako byt niemal doskonały, poukładany, przemyślany i w ogóle. :) To poniekąd pocieszające, że też Ci coś przeszkadza. (Ja wiem, każdemu, ale po prostu: fajnie że jest taki post).
    Mój komentarz może być trochę przydługi, ale jedzenie to u mnie temat rzeka.
    Cukier jest trudny do odstawienia i to nie ulega wątpliwości. I z naukowego i z mojego własnego puntu widzenia jest tak, że im więcej się go je tym więcej się chce go jeść i odwrotnie: kiedy go ograniczymy, dużo rzadziej napada nas chęć na słodkie.
    Być może pomogłoby Ci gdybyś zapisywała w jakich momentach i dlaczego jesz słodkie? Mnie to pomogło z jedzeniem w ogóle (mam długą historię zaburzeń odżywiania). Taki mini dziennik. Czasem to jest zaskakujące dlaczego sięgamy po to czy owo. Ze stresu? Z nudy? Żeby się rozpieścić? Jest dużo powodów, a ich świadomość pomaga zmieniać nawyki. Mnie pomogło bardzo.
    Druga rada: nie jedz słodyczy podczas czegoś. Zrób z nich osobny posiłek. Usiądź sobie, zrób herbatkę i skup się na tym jedzeniu, bez klikania w komputer, czy oglądania serialu. Może się okazać w trakcie jedzenia, że wcale aż tak Ci się go nie chciało. Albo, że nie jest taki smaczny jak się wydawało. Wiem, że to brzmi dziwacznie- ale to działa, naprawdę.
    Na pewno odradzam te wszystkie rady typu: zjedz jabłko. Jabłko to nie baton do cholery i jest takie brzydkie powiedzenie które to oddaje: z gówna bata nie ukręcisz. Kiedy chce się słodkiego, to nie pomoże owoc. Do nosa są też rady: zjedz całą łychę cukru. To nie w tym rzecz.
    Według mnie takie zachcianki są na poziomie psychicznym (nie, że ktoś od razu jest szalony, ale po prostu działają na zasadzie jakiegoś wzorca). To tyle. Być może z mojego przydługiego wywodu wyciągniesz coś dla siebie.
    Pozdrawiam ciepło (nie słodko ;).

    1. Ha, ha – Twoje stwierdzenie „jabłko to nie baton do cholery” jest od dzisiaj moim nieoficjalnym motto :D.

    2. Masz rację, że duże znaczenie w pałaszowaniu słodyczy ma podłoże psychiczne. Ja klasycznie pożeram czekoladę w momentach stresu, na pocieszenie itd. No i właśnie tak „w tle” przy oglądaniu tv, czytaniu książki. Dlatego pomysł potraktowania słodkości jako osobnego posiłku uważam za GENIALNY. Wyobrażam sobie, że gdy już zrobię tę herbatkę, ustawię talerzyk, zasiądę do stołu i wyłożę czekoladkę, poczuję się jak idiotka i chęć zjedzenia mi minie :-DDD

      1. „Wyobrażam sobie, że gdy już zrobię tę herbatkę, ustawię talerzyk, zasiądę do stołu i wyłożę czekoladkę, poczuję się jak idiotka i chęć zjedzenia mi minie :-DDD”
        Made my day :D

      2. Niestety nie minie :D ale jest szansa, że zje się dokładnie tę jedną czekoladę i spokojnie ruszy do kuchni… umyć talerzyk ;)

    3. Ostatnio rozmawiałam z kimś na temat przejadania się słodyczami i też wymyśliłam, że najlepszym sposobem jest jedzenie słodyczy jako osobnego posiłku. Nie bez powodu jadało się podwieczorki – i zawsze były słodkie, prawda? Organizm potrzebuje cukru, a nasza psychika słodyczy. O ile nie ma się poważnych problemów zdrowotnych (nadwaga, cukrzyca, uzależnienie od jedzenia) to dlaczego odmawiać sobie odrobiny przyjemności? A jedzenie „z ceremoniałem’ będzie dużo przyjemniejsze niż sięganie ręką obok klawiatury po kolejną kostkę czekolady :)
      pozdrawiam!

  8. Jedyny sposób jaki u mnie się sprawdzał to… jeden grzeszny dzień w tygodniu :-) a cała reszta sugarfree…

  9. Hej Joasiu,
    mi bardzo pomógł detoks cukrowy, przeprowadzany przez Kasię z bloga Cook It Lean, podaję linka: http://cookitlean.pl/noworoczny-detoks-cukrowy-edycja-2015/, może się on wydawać straszny, ale jest taki tylko na początku, kiedy organizm ciągle żąda cukru…potem to mija :)
    Ja po odstawieniu cukru w każdej postaci, poczułam się niesamowicie lekko, miałam (i nadal mam, chociaż teraz już pozwalam sobie na więcej – ale nie jem wszystkiego i nie codziennie!) bardzo dużo energii i chęci do pracy/ćwiczeń/nauki… Cukru nie używam już w ogóle, a słodycze na półkach nie robią na mnie już wrażenia – wiem co mają w środku, i wcale nie chcę tego jeść.

    W kwestii słodyczy i wszechobecnego cukru olecam też film dokumentalny FED UP – https://www.youtube.com/watch?v=aCUbvOwwfWM&spfreload=10

    Pozdrawiam :)

      1. Wyzwanie cukrowego detoksu warto podjąć, oprócz lepszego samopoczucia można spodziewać się obniżenia wagi :) U mnie dodatkowo znacznie polepszyła się skóra i do tego przestałam chorować – zanim odstawiłam cukier byłam przeziębiona praktycznie co miesiąc – w tym roku, przez całą jesień i zimę nie chorowałam w ogóle! Żadnego kataru, bólu gardła… Tak więc, ja osobiście polecam wypróbować :)

    1. Tak, tak! Też polecam cukrowy detoks z Cook it lean – to była jedyna metoda, która odciągnęła mnie od jedzenia słodkiego na całe 3 tygodnie. Wbrew pozorom zastępowanie słodyczy sklepowych tymi 'zdrowszymi’ niewiele daje bo i tak nadal dostarczasz cukier. Dopiero odstawienie absolutnie każdego rodzaju cukru jest prawdziwym detoksem i paradoksalnie ułatwia rozstanie się ze słodkościami.
      Ps. Do słodyczy wróciłam, ale w dużo bardziej rozsądnej formie. No i jestem już bardziej świadoma które sytuacje wywołują u mnie chęć na słodkie.

  10. Monika Dudzik

    Ha! Też bym chciała poznać skuteczny sposób na odzwyczajenie się od słodyczy. Nie pomaga ani fizyczna aktywność, ani zamienniki w postaci słodkich warzyw i owoców oraz bakali. Jak widzę czekoladę, a jeszcze lepiej – lody czekoladowe, oczy mi się świecą jak u kosmity…

  11. Mój sposób jest taki, że po prostu STRASZNIE nie znoszę robić zakupów. Więc bywam w spożywczym co najwyżej raz w tygodniu. Najlepiej jeśli pójdę tam najedzona do granic możliwości, wtedy nie ma opcji, żeby coś spoza listy zakupów trafiło do koszyka. A nawet jeśli trafi, to jedna paczka czipsów na tydzień nie jest jakąś katastrofą :D

  12. No cóż…miałam problemy żoładkowo-trawienne …szukałam przyczyny ….odstawiałam różne produkty i nic … i doszłam do słodyczy i cukrów i Eureka !
    Potem poszło zupełnie normalnie ……. odstawiłam i już nie sięgam.
    Nie życzę takiego sposobu ale polecam… jestem zdrowsza, mam więcej energii, ładniejszą cerę i 2 kilo mniej od razu po 2 tygodniach bez słodyczy. Powodzenia !

  13. Miałam podobny problem. Potem zaczęłam regularnie ćwiczyć, nie po to, żeby schudnąć, ale dobrze się czuć i mieć wysportowaną sylwetkę. Spowodowało to, że zaczęłam zwracać uwagę na to co jem (irytowało mnie kiedy szłam na trening a potem wrzucałam w siebie śmieciowe jedzenie).
    Spożywanie dużej ilości słodyczy na pewno jest moją słabszą stroną podczas wakacji lub okresu intensywnej pracy i stresów (np. sesja). „Pocieszam się” czymś słodkim, albo mówie sobie, że przecież mam wakacje i nie mogę się ograniczać.
    U mnie najbardziej prawdzają się 2 metody:
    – nie kupować i nie przynosić do domu. Jeśli nie mam słodyczy w domu, a najdzie mnie ochota, zazwyczaj nie chce mi się iść specjalnie do sklepu.
    – ograniczać te sklepowe, ale za to co jakiś czas, np. 1/2 razy w tyg. iść na dobre ciastko do cukierni, kupić jakąś dobrą czekoladę itp.
    Życzę powodzenia w rozwijaniu silnej woli! ;)

    1. Ja mam to samo! Jak 1. mam pieniądze w portfelu (drobne) to zawsze „aaa, to przecież jeden batonik/ należą mi się te ciastka” – zawsze znajdę usprawiedliwienie, żeby kupić. Punkt 2: jak już kupię, to albo zjadam na trasie sklep-dom („to przecież jedno ciasteczko”) albo jak wszyscy tutaj dzisiaj- czekolada jak baton, pół słoika masła orzechowego pod film ;_;
      Tak więc u mnie działa nie kupować :)
      I złapałam się na tym, że duużo lepiej znoszę brak cukru z planem posiłków- jak w kalendarzu wpiszę, że o 10 jem jabłko a po obiedzie nie wiem, serek z orzechami, to się trzymam, bo skoro rano mi się udało, to teraz też. Tylko tu istotny jest dobry plan (żeby zrobić takie zakupy, które zjemy i nic się nie popsuje w lodówce) i szykowanie tych posiłków (torba z jedzeniem większa niż torba na uczelnię). Ale satysfakcja z odhaczonego bez cukrowego dnia- bezcenne. [ah, zaznaczyć tylko muszę, że dla mnie owoce to nie cukier, tzn. wiem że zawierają, ale nic mnie nie powstrzyma przed zjedzeniem owocu- to są też witaminy itp, a cukier cukrowi nie równy).

  14. A może tak małymi kroczkami? Np. ustalić dzień w tygodniu, w którym będziesz pozwalać sobie na coś słodkiego. Poza tym małe cele są łatwiejsze w realizacji. Postanowienie 'nigdy nie będę kupować słodyczy’ może nie wyjść, ale można sobie ustalić tydzień bez słodyczy, a po tygodniu zjeść z dumą czekoladę albo batonika. Potem np. dwa tygodnie bez słodyczy, a po upływie tego czasu ulubiony przysmak. Wydaje mi się, że w ten sposób jest łatwiej, nie ma takiej frustracji. Znam osoby, które w ten sposób ograniczały jedzenie słodyczy, a niektóre nawet jedzenie mięsa.

  15. Krucjatę antycukrową ( ;) ) prowadzi autorka bloga Cook it Lean za pomocą swoich Detoksów Cukrowych – bardzo mi się to podoba w jej wersji, zwłaszcza tabelka do wydrukowania: http://cookitlean.pl/noworoczny-detoks-cukrowy-edycja-2015/

    Od lat nie je też słodyczy sympatyczna mama z bloga Fitlovin: http://www.fitlovin.pl/2012/04/11-jak-nie-jesc-sodyczy-ponad-4-lata.html

    Chętnie przeczytam post o tym, jak Tobie się udało – jak już znajdziesz niezawodny sposób na rzucenie nałogu. Piszę to gryząc ciastko z masą kajmakową, beznadziejnie uzależniona ;-)

      1. Polly! :) Bardzo Ci dziękuję za polecenie :)

        Asiu w tym roku w styczniu mi minął 7 rok – bez sklepowych słodyczy, więc się da ;) Gdy nadchodzi lato jest taki wybór owoców, że jest o wiele łatwiej :)

        Ja najbardziej lubię mrożone desery, dlatego zamrażam owoce i potem je miksuję – banan nadaje kremową konsystencję i jest bardzo słodki, z truskawkami smakuje obłędnie, a mleko roślinne zawiera tłuszcze, dzięki którym taki koktajlo-lód nie traci witamin ;) Polecam!

  16. Po obiedzie najlepiej wypić herbatę z morwy białej, ponoć reguluje prace trzustki która jest odpowiedzialna za chęć na słodycze :)

  17. Wyznacz sobie jeden dzień w tygodniu, w którym pozwalasz sobie na słodycze i np. chcąc sięgnąć po batona w poniedziałek czy wtorek mów sobie ze jeszcze tylko trochę i juz będzie środa! Jeśli to właśnie ten dzień wyznaczysz sobie na słodyczowy :) działa!! Pozdrawiam

  18. witaj, jestem Ania i jestem czysta od 4 m-cy. Po pierwsze polecam poczytać o teście silnej woli „test pianki marshmellow”, po drugie jeśli mam ochotę na słodkie jem daktyle, mam je zawsze w szafce, są tak słodkie, że za dużo nie zjem a poratują w potrzebie.

  19. Moim zdaniem jest to trochę jak z rzuceniem palenia (swoją drogą okropny nawyk). Są ludzie, którzy twierdzą, że nie da się rzucić palenia, a są i tacy którzy uparcie próbują udowodnić, że palenie wcale nie szkodzi. Niemniej jednak – wielu po prostu z dnia na dzień wypala swojego ostatniego papierosa w życiu i już. Nie jestem znawcą w kwestii jedzenia słodyczy. Swoją drogą należę do dziwnego gatunku, dla którego słodkie jest przeważnie za słodkie, a gdy znajomi widzą mnie z czymś cukrowym, łapią się za głowę i zastanawiają, czy wszystko ze mną w porządku. Jednak uważam, że można zerwać ze zjadaniem batoników, ciasteczek itp. Wiele zależy o tego, jakie nawyki żywieniowe wynieśliśmy z domu, czy babcia podtykała nam coraz to nowsze batoniki, a dziadek raczył czekoladowymi cukierkami. Człowiek jest tak skonstruowany, że przyzwyczaja się do pewnych smaków. Skoro można stopniowo wyeliminować np. sól, to dlaczego nie cukier. Moja koleżanka miała kiedyś niezły pomysł – postanowiła, że za każdym razem, gdy będzie kupować coś słodkiego, opakowanie włoży do kartonowego pudełka wraz z paragonem i po miesiącu sprawdzić jego zawartość (wieczko nie domykało się po krótkim czasie), łącznie z podliczeniem sumy wydanych pieniędzy. Wyobraź sobie jej zdziwienie i zniesmaczenie, gdy okazało się, że za wydane na słodycze pieniądze miałaby parę skórzanych butów z górnej półki. Może warto spróbować w ten sposób. :)

      1. Mam dokładnie tak samo!
        Wiem też, że rzucenie cukru to przede wszystkim zrobienie czegoś dobrego dla siebie – ale ten argument na mnie nie działa. Co roku odstawiam słodkie na czas adwentu i wielkiego postu w ramach wyrzeczenia, pracy nad charakterem. Z trudem, ale daję wtedy radę. Przy życiu utrzymuje mnie odliczanie dni… :)
        A może po następnym okresie bezsłodyczowym uda się już po nie nie sięgnąć?…

        W najbliższym czasie planuję też eksperyment podobny do opisywanego przez Ewę. Tylko idący krok dalej :) Chciałabym w widocznym miejscu ustawić skarbonkę, do której trafią pieniądze, których nie wydałam na słodycze. Konsekwentnie – jeśli najdzie mnie ochota na Snickersa, chciałabym faktycznie wrzucić do niej te wywalczone ze sobą 2 zł. A poźniej? Albo nagroda dla siebie, a może dodatkowe fundusze na pomoc innym?

  20. Przysięgam, przysięgam, że jeśli wytrzymasz pierwszy tydzień zupełnie bez słodyczy to następny będzie już dużo łatwiejszy, a potem będziesz beznamiętnie patrzeć na półki z batonami i na witryny w cukierniach. Zero ochoty na cokolwiek w tym stylu. Ja się założyłam, że nie tknę nic takiego przez rok, pierwszy tydzień był tragiczny (zwykle przy rozwijaniu cukierka przypominałam sobie o zakładzie, to było najgorsze), a po kilkunastu dniach mogłam być otoczona osobami jedzącymi ciasto i nie robiło to na mnie najmniejszego wrażenia, choć nikt mi nie wierzył ;) Jeszcze w podstawówce wróciłam ze szkoły z zadaniem domowym z religii żeby wymyślić sobie jakieś wyrzeczenie na czas Wielkiego Postu (serio… ) i stwierdziłam, że rezygnacja ze słodyczy będzie ok (ale nie z czipsów żebym nie została w tyle z moją kolekcją Pokemonów). Było identycznie i stąd wiedziałam, że wygram ten zakład. To naprawdę nie wyjdzie tak, że do końca swych dni będziesz cierpieć katusze. Stosunkowo szybko się odzwyczaisz :) Może to jakieś pocieszenie :D

  21. W weekend słuchałam audycji w Trójce („Świat zwariował”) m.in. o uzależnieniu od słodyczy. Ogólna puenta była taka, że wbrew pozorom nie jest ono tak ciężkie, jak niektórzy je postrzegają skoro w większości przypadków wystarcza dwutygodniowy post od cukru, żeby zmniejszyło się łaknienie i wiele rzeczy już po takim czasie wydaje się aż za słodkimi. Sprawdziłam na sobie kilka razy a jestem strasznym słodyczożercą,taki post u mnie zawsze działał. Więc polecam podjęcie wyzwania dwutygodniowego. Najbardziej w moim słodyczo-pochłanianiu wkurza mnie to, że cukier wypiera zdrowe jedzenie i zamiast być dodatkiem powoduje kompletną demoralizację dietową.

  22. Zawsze kiedy słyszę takie pytanie od razu nasuwa mi się jedna odpowiedź: po prostu przestań to robić !

    A żeby trochę skomplikować sprawę, to napiszę Ci jak ja sobie z tym radzę:
    – stosuję zamienniki – owoce to podstawa, do tego kasza jaglana z rodzynkami, posypana cynamonem – jest pysznie i jestem z siebie dumna, bo jest też zdrowo (polecam desery z kaszą jaglaną !)
    – traktuję jedzenie bardzo emocjonalnie, więc kiedy mam ogromną ochotę na słodycze zadaje sobie pytanie, jaki mój brak wewnętrzny ma mi zastąpić ten upragniony baton ? W gorszych chwilach potrzebujemy pozytywnych emocji i słodycze ich dostarczają. Wtedy się zatrzymuję, łapię oddech i zajmuję sobą, bez zajadania złych uczuć, dobrych emocji dostarczam sobie sama.
    – ostatnio mam manię czytania o złych skutkach niezdrowego żywienia i to uświadamianie się mi pomaga. Do tego wyobrażam sobie w jakim stanie chcę być za 10/20/30 lat i myśl, że miałabym mieć niedajboże cukrzycę, wielka oponę na brzuchu lub zbyt mało siły na wejście po schodach lub bieganie za dzieciakami, skutecznie motywuje mnie do mówienia w kwestii słodyczy sobie i innym NIE

  23. Też jestem słodyczowym maniakiem….. I od dziecka uwielbiałam najsłodsze rzeczy- jak lody to tylko czekoladowe, jak cukierki to Michałki z Hanki, z batonów Bounty- im więcej, tym lepiej…. nawet jak się uchowały gdzieś w ukryciu, to w momencie otworzenia zjadałam całość (co nieraz przepłaciłam bólem brzucha)….. Teraz jem ich zdecydowanie mniej, ale pisanie magisterki zdecydowanie nie służy :)
    U mnie pierwszym krokiem była rezygnacja z cukru i mleka w kawie- niby nie ma związku… ale jednak pijąc czarną kawę mam wrażenie, że słodycze zabiły by jej smak (a wiadomo od dziecka kawa/ herbata równała się z ciasteczkami). Zrezygnowałam też z soli: pierwsze 2 tygodnie wydawało mi się, że ziemniaki są bez smaku, ale teraz jak jem gdzieś poza domem, to wiekszość rzeczy jest przesolono…. Ogólnie jak dla mnie, trzeba się po prostu nauczyć się lubić niesłodkie smaki…. a jak już mam ogromną ochotę na coś słodkiego to sięgam po jogurt naturalny i mieszam go z miodem. Nie mogę powiedzieć, że ta walka już za mną, jednak myślenie o jedzeniu w kategorii 'jesteś tym co jesz’ często pomaga mi wybrać w sklepie marchewki i hummus zamiast czekolady …. I kiedy do idealnej wagi mi dosyć daleko (i zawsze zastanawia mnie metabolizm np. Ryfki) to jednak jak trzymam się daleko od słodyczy/ niezdrowych rzeczy od razu zauważam, że mam lepszą skórę, jestem bardziej wyspana itd.
    Bardzo ciekawy wpis! Dobrze wiedzieć, że wszystkie walczymy ze złymi nawykami :)

  24. Dla mnie motywacją jest cellulit poza tym mój sklep jest tak skonstruowany, że nie muszę przechodzić obok półek ze słodyczami może Ty też spróbuj je omijac, rzadko trzymam w domu słodycze, a jeśli są to głęboko schowane na okazję, długi czas musiał minąć zanim wypracowalam w sobie silną wolę ograniczenia słodyczy (czasem sobie pozwalam, bez przesady żeby całkiem rezygnować) :) Pozdrawiam

      1. A może masz za dużo czasu na zakupy? Wyznacz sobie z minutnikiem! dokładnie tyle, aby nie starczyło Ci go na szperanie po słodyczach ;-)

  25. anna katarzyna

    Widzę siebie w tym tekście :) Ja też wielokrotnie próbowałam wielu rzeczy, ale jedyna która na mnie zadziałała na dłużej (odpukać) to przerzucenie się wyłącznie na gorzkie czekolady (zaczęłam od 64% Wedla, potem 70%, potem 80%, na krótko 90 bo to już trochę hardkor). Najpierw jadłam tyle ile chciałam (nawet tabliczkę dziennie) a potem zaczęłam ograniczać (pół tabliczki, jeden rządek). Nie jest to co prawda opcja „chcę emememsy zjem marchewkę”, ale po jakimś czasie znakomita większość słodyczy zaczyna być zbyt słodka, bez głębi smaku (jakoś tak to mogę nazwać), robisz się po prostu niesłychanym koneserem i ciężko Cię czymś zadowolić. Dla mnie każde zjedzenie czegoś słodkiego kończyło się rozczarowaniem i jedyne co teraz spełnia moje wymagania to właśnie własne wypieki, tort bezowy z żurawiną w jednej z kawiarni i naprawdę dobre lody na kulki (takie sklepowe też już są be). A ponieważ wszystkie te opcje wymagają pofatygowania się gdzieś dalej niż do pierwszego sklepu, to łatwiej je ogarnąć (poza tym, cukier jest nałogiem jak każdy inny i po odwyku już masz więcej kontroli nad sobą).

    1. No właśnie ten brak kontroli nad sobą mnie irytuje niesamowicie. Sprytne to bardzo, snobizmem w nałóg;) Mie wiem czy dam radę stać się koneserem gorzkiej czekolady (bleeeeeh), ale pomyślę nad alternatywami, dzięki wielkie!

      1. anna katarzyna

        Jeśli nie lubisz gorzkiej Wedla to na początek możesz spróbować z ciemnymi Lindtami z dodatkami albo z moim osobistym faworytem obczajonym podczas stażu mojego chłopaka w Belgii, . Ma 45% (z czego 30% jest certyfikowane przez Rainforest Alliance). Oprócz tego możesz zobaczyć jakie mają w Manufakturze Czekolady (ja teraz o dziwo czuję różnice między czekoladami single origin).

        Ciekawe, czy tym razem uda mi się zalinkować poprawnie.

            1. Snobizmem w nałóg całkiem nawet nieźle działa u mnie.
              W tym dobrze zaopatrzonym sklepie, który obydwie mamy pod nosem ;-) wypatrzylam jakiś czas temu surowe czekolady Cocoa – są delikatnie dosładzane, ale mają tak intensywnie kakaowe i 50 g tabliczka w zupełności zaspakaja moje potrzeby cukrowe (a jestem osobą która sloik nutelli zjada na raz). Po paru takich „sesjach” z ich czekoladą zwykła mleczna wydaje się płaska i bez smaku i nie ciągnie wogóle.

          1. anna katarzyna

            Tej jeszcze nie próbowałam, natomiast lubię Ugandę, a np. Kostaryka jest absolutnie paskudna (i tutaj takie machnięcie ręką z podniesionym małym palcem) :D

      2. Polecam też gorzką czekoladę z malinami z Lidla i wszystkie smakowe z dodatkami z Lindta. Naprawdę pycha i rzeczywiście smak słodkiego czuć jakoś „pełniej”.

    2. Fajne spostrzeżenia – mam podobnie: gdy zaczynasz zwracać uwagę na to, co jesz, po prostu zaczynasz mocniej czuć chemię, której nie brakuje w sklepowych słodyczach. Raz na jakiś czas nachodzi mnie ochota na jakiś dawno niejedzony baton i kupuję, by z rozczarowaniem odkryć, że ten smak jest okropny!

  26. duże zapotrzebowanie na słodycze może być związane z pasożytami, grzybami/ drożdżami skumulowanymi w organiźmie. Przeprowadzenie 3-tygodniowej kuracji oczyszczającej z wykorzystaniem naturalnych środków (np. czarny orzech, czosnek, pau darco) plus dieta w tym 3-tygodniowym okresie pozwala jako tako oczyścić organizm i wtedy zapotrzebowanie na słodycze również spada. Jeśli potrzebujesz więcej informacji, to daj znać na maila. Pozdrawiam,

    1. O ile nie mówimy o naprawdę skrajnej biedzie, to chyba niekoniecznie jest taka zależność – w UK czy US jest nawet odwrotnie, to raczej ubożsi ludzie zmagają się z otyłością, która na pewno po części wynika właśnie z jedzenia słodyczy.

  27. Polecam daktyle zamiast słodyczy. Są bardzo słodkie, ale jednocześnie zdrowe, nie da się ich zjeść za dużo. Mają w sobie coś takiego, że są jedynymi bakaliami, które są w stanie zastąpić mi słodycze.
    Zawsze jak mam ochotę wyskoczyć po coś słodkiego, zjadam daktyla, czekam 5 minut i ochota mi przechodzi. A jeżeli nie przechodzi, to znaczy, że mam prawdziwą ochotę i wtedy idę do sklepu bez wyrzutów sumienia.

  28. Nie wiem co lepsze – czy mieć taki problem ze słodyczami, czy tak jak ja, ze słodkimi przekąskami głownie czpisami? Pewnie bluźnie, ale dla mnie czekolada mogłaby nie istnieć… Zawsze pozostaje kwestia samokontroli. Walczę!

    1. Mam ten sam problem ;) Niestety, ale jedynym wyjściem jest niejedzenie. Najlepiej zacząć, gdy nie ma na to wpływu wahanie hormonalne, stresujący okres, bo nic z tego nie wyjdzie. U mnie zadziałało swojego czasu powiedzenie sobie: Dość, tak po prostu. Poskutkowało na miesiąc dopóki w chwili słabości nie złapałam po opakowanie w sklepie. To trudna walka, ale myślę, że warta świeczki – po dwóch tygodniach od odstawienia moja cera nagle wyładniała i nie miała tylu widocznych zaskórników :)

  29. A ciekawa jestem, czy są tu jakieś dziewczyny, które walczą tak samo, ale ze słonym smakiem? Np. z orzeszkami solonymi czy chipsami, o frytkach nie wspominając?

    1. słone i tłuste są najlepsze :) za to słodkie przekąski w ogóle dla mnie nie istnieją.
      dobrym wyjściem są orzeszki, tylko takie jak najbardziej naturalne.

      1. Ale taka garstka orzeszków ma miliard kalorii przecież! A paluszki, których nie można przestać jeść, dopóki są w zasięgu ręki?

        1. no ok, mi kalorie nie przeszkadzają :)
          z takich tłustych zastępników czipsów to awokado też jest dobre, tylko tutaj też dla części osób może być problem kalorii.

        2. agnieszka k.

          Tak tak… Zeby nie zjesc wszystkich z wielkiej paki wkladam je do kilku worków i kazdy z nich wiąże po kolei… rozpakowanie zabiera wtedy duzo czasu, co na mnie działa. ..

    2. To samo tutaj :( Słodycze jem w małej ilości prawie codziennie, otwarta czekolada może leżeć u mnie tydzień. Z chipsami, krakersami, orzechami w panierce i wszystkimi podobnymi nie ma mowy. Paczka 150 g idzie na jedno posiedzenie :( Wydzielanie sobie małych ilości nie sprawdziło się, i tak jadłam ostatecznie tyle samo co normalnie. Dlatego w tej chwili narzuciłam sobie całkowitego bana i przez ostatnie dwa miesiące złamałam się tylko raz. Jest ciężko, ale walczę!

  30. Od dziecka byłam słodyczowym potworem, a w dorosłym życiu też kilka razy dotarłam do momentu, w którym „próbowałam” coś z tym nawykiem zrobić- bezskutecznie. Zawsze koniec końców dział słodyczowy w markecie lądował w moim pobliżu, a jeden kawałek ciasta na imieninach u cioci zamieniał się w jedenaście.
    No i jak to w życiu bywa- musiały zacząć się problemy zdrowotne, żebym w końcu poważnie podeszła do problemu.
    Dokładniej chodziło o problemy z grzybami w organizmie, które jak wiadomo żywią się cukrem. Przez ponad miesiąc byłam na ścisłej diecie przeciwgrzybiczej, która wiązała się z wyeliminowaniem cukru w każdej postaci, nawet fruktozy z owoców. Nigdy nie czułam się tak źle jak wtedy, nie tylko psychicznie, ale też fizycznie,, bo cukier uzależnia potężnie i jako, że zawarty jest w zdecydowanej większości żywności, to skutki jego odstawienia porównywalne są z odstawieniem przez uzależnioną osobę alkoholu czy narkotyków (migrena, osłabienie, dreszcze). Wiadomo, że organizm potrzebuje energii, ale problem jest taki, że w sklepach naprawdę trudno znaleźć rzeczy dosładzanych (najtragiczniej prezentuje się dział jogurtowy). Po pewnym czasie zaczęłam oczywiście wracać do „normalności”, ale do regularnego spożywania cukru w czystej postaci nie wróciłam. Oczywiście, staję czasami przed regałem z żelkami i nawet zdarzy się, że włożę je do koszyka, ale wiem, że poczucie winy wygra z poczuciem przyjemności płynącej z ich jedzenia- odkładam je wtedy i maszeruję na dział z owocami. Organizmowi bardzo trudno się przestawić, ale jest naprawdę wiele zamienników, którymi można oszukać swoją głowę. Moim pierwszym takim wynalazkiem była kasza jaglana z musem jabłkowym, cynamonem i stewią zamiast cukru. Szybka w przygotowaniu przekąska, słodka i do tego pożywna. Zawsze miałam nagotowany garnek kaszy i mus w słoiku- kiedy pojawiała się ochota na słodkości pozostawało tylko połączenie tych dwóch składników i mogłam objadać się ile tylko chciałam.
    Pudding chia był kolejny na liście „słodkie ale zdrowe”, za każdym razem robiłam więcej porcji, żeby wystarczyło na kilka dni. Polecam też suszone owoce, zawierają sporo cukru, ale na pewno korzyści z ich jedzenia są większe, niż z pochłonięcia wafelka z nadzieniem albo tabliczki czekolady. No i zawsze w kuchni najlepiej mieć różne owoce- banany, jabłka, gruszki, cytrusy. Jeśli masz sokowirówkę, albo wyciskarkę do cytrusów, to naprawdę duże ułatwienie-w sytuacji zagrożenia po prostu wyciskasz świeży, słodki i zdrowy sok. Czasami w jedzeniu słodyczy chodzi o sam odruch np. sięgania do miski po wafelki i w takich przypadkach podjadanie pestek słonecznika sprawdziło się świetnie.
    Mnie zmotywowało zdrowie i wiem też, że gdybym wcześniej wykazał się mobilizacją, to pewnie te problemy zdrowotne nie byłyby aż tak duże. Długo miałam podejście „co złego, to nie słodycze”- ciężko było spojrzeć prawdzie w oczy. Jest grom ludzi, którzy lekceważąco podchodzą do problemu, w końcu to tylko czekolada, wafelki czy żelki. Naprawdę wiem po sobie jak trudną do opanowania kwestią mogą się stać, niby tylko głupie, słodycze.
    Początki są trudne, ale wyeliminowanie tylko cukru ze słodyczy naprawdę nie jest najgorszym co może spotkać w życiu człowieka kochającego jeść tabliczkę czekolady jak batona- naraz.
    Trzymam kciuki!

  31. W gimnazjum pożerałam chipsy. Przeważnie jedną TV pakę dziennie, czasem co dwa dni. Do filmu, serialu, komputera – każdy pretekst był dobry. Skończyłam to robić, gdy podliczyłam, ile wydawałam na to pieniędzy (jedna paczka kosztowała 5 złotych w osiedlowym sklepiku). 5 razy w tygodniu, razy 4 tygodnie w miesiącu – rachunek jest prosty. Zadziałało momentalnie, a jako dzieciak z gimbazy pieniędzy zbyt dużo nie miałam, przynajmniej jak chciałam kupić coś lepszego – wolałam chipsy.
    Później, po długim czasie kupowania chipsów sporadycznie, przerzuciłam się na batony kit kat. Akurat w Żabce jest taka promocja często, 3 batony za 5 złotych. To brałam, i zjadałam wszystkie 3 na raz. O zgrozo, tak codziennie, non stop tylko kit katy. Aż w końcu pojechałam do wielkiego marketu i zobaczyłam, ile ram kosztuje ulubiony baton. Za 3 kupione tam, zapłaciłabym około złotówki mniej niż w sklepie pod blokiem. I znów przestałam.
    Słodycze to fast food. Niestety łatwiej jest kupić batonik, niż kilogram truskawek i mleko na przepyszny koktail do zrobienia przy pomocy blendera, bo przecież owoce trzeba jeszcze umyć. Może skoro propagujesz ideę życia Slow, to spróbuj też Wolnego jedzenia? Radość z przygotowania czegoś jest nieopisana :)

  32. Jakbym czytała o sobie… Te ciągłe ślubowania sobie, że od jutra zero słodyczy i nagle, nie wiadomo kiedy w mojej ręce znajduje się batonik. A jeśli zjem chociaż kawałek, to już zaczyna się niepohamowane obżarstwo słodyczowe (bo skoro zjadłam kawałek, to już i tak przepadło, więc jem dalej).
    Drażni mnie to zniewolenie i to, że kiedy komuś o tym mówię, to wszyscy odpowiadają – „ej no o co ci chodzi, przecież jesteś szczupła”…
    I jakoś nie wierzę w ograniczenie słodyczy, po jednym batoniku chcę tylko więcej :( Po domowych słodyczach też się jeszcze bardziej rozhamowuję.
    Nie znalazłam sposobu. Myślałam o treningu odżywiania, ale czuję że powinnam sama się z tym uporać.

  33. Czyli że nie jestem samotnym potworem słodyczożercą. Miałam swoje osiągi, rzuciłam na około pół roku. Pomogła literatura motywująca o dobrym życiu (wszystko jak leci, od Loreau przez Guiliano po Maciąg), joga, medytacje i takie tam. Niestety pierwszy trymestr ciąży mną pozamiatał. Czuje się uzależniona i czuję się z tym podle…

  34. Poznanianka

    Proponuję założenie sobie aparatu na zęby :) lub wyrwanie 8 zatrzymanej (czyli nie wystającej z dziąsła). 2 tygodnie z głowy (szczególnie dolne) i jakieś -4kg :)

  35. Też byłam maniakiem słodyczowym, ale udało mi się dość z tego wyleczyć:) Kiedyś na porządku dziennym zjadałam tabliczkę czekolady zajadajac cukierkami. Teraz kiedy zjem kostkę gorzkiej czekolady czy daktyla jestem już dośc nasycona.
    Zaczęło się to chyba od lekkiej zmiany stylu życia – na początku zacżełam cwiczyc i zobaczylam,ze znacznie lepsze efekty są wtedy, kiedy zwracam uwagę też na dietę. Więc doszła zmiana diety, na zdrowy styl żywienia – początkowo i tak ciągnęło mnie do wszystkiego co niezdrowe, ale potem zaczęłam na to patrzeć z innej strony. Na składy – gdzie większosć tych „smakołyków” miało długi skład i jak moja mama ciągle mi mówiła o negatywnych skutkach i sama je zauważałam, to zacżęło mnie to odrzucać. Poprawiła się cera i samopoczucie, poprawiła się odpornośc organizmu na choroby. Jedzenie chipsów czy całych tabliczek czekolady czy batonów zaczęło mi się kojarzyć z wyskakującymi pryszczami i uczuciem ociężałości. Kiedy soki zastąpiłam wodą, a słodycze zaczęłam robić sama ze znikomą ilością słodzidła albo po prostu jedząc owoce – wszystkie soki kupne czy batoniki zaczęły być dla mnie o wiele za słodkie. Nadal jem czekoladę, jem cukierki czy wyskocze na burgera – ale nie mam już na to niepohamowanej ochoty!!! To jest bardzo istotne. Idę, bo wiem, że jak zjem czasem nic się nie stanie, ale nie jest to coś na co mam ogromną ochotę i aż ślinka leci mi do ust. Teraz ochotę mam bardziej na świeże warzywa i owoce (sezonowe <3) czy pachnące żytnie pieczywo, które piecze tata. Marzę o pieczonych batatach, zupie krem z buraka czy awokado, hummusie. Rzadko nachodzi mnie ewidentna ochota na coś słodkiego ,a szczególnie coś niezdrowo słodkiego. No może nie licząc lodów hehe chociaż zaczęłam sama robić lodowe kanapki z daktyli, migdałów kaszy gryczanej i banana albo zacżelam mrozic greckie jogurty z miodem (smakuja jak mrozone danonki!).
    da się z tego wyleczyć, przysięgam. Tak jak pisały czytelniczki – najgorszy jest pierwszy tydzien czy dwa. Bardzo mi tez pomoglo ustawienie sobie dla siebie wyzwania – 3 tygodnie bez słodyczy. Kiedy wytrzymalam tydzien to mialam coraz czesciej mysli "skoro tyle wytrzymalam to po co się dawać złamać i zaczynać od nowa dla sekundy przyjemnosci?". Da się.
    UDA CI SIĘ.
    Ja nadal jem czekoladę i to wszystko, ale mam nad tym 1000% kontrolę. Mogę zjeść, ale nie muszę. I wystarczy mi mała ilość.

    I zdecydowanie najlepszym bodźcem jest dowiedzenie się co jest w tych wszystkich słodyczach i jak to wpływa na nasz organizm :)

    1. Ale mi teraz narobiłaś smaka na domowy chleb i awokado:) Dzięki wielkie, szacun, mam nadzieję że do Ciebie szybko dołączę:) Wyzwanie faktycznie wydaje się być super sprawą, zwłaszcza takie w miarę krótkoterminowe.

  36. Przybijam piątkę! Też byłam bardzo uzależniona od cukru, głównie czekolady. I popieram jedną z komentujących – porady w stylu „zamiast batona zjedz jabłko” są guzik warte, bo jak mam ochotę na czekoladę, to nie zapcham się jabłkiem, ALE. Z powodów zdrowotnych zdecydowałam się cukier ograniczyć i udało mi się. Jak? Otóż bez magicznych sztuczek – zamiast 3/4 tabliczki za jednym posiedzeniem zjadłam dwie kostki, resztę czekolady zawinęłam i odłożyłam do szuflady. W inny dzień twardy reżim – zero słodyczy. Nie było łatwo, oj nie… Mam słabe dni – jak na przykład dziś! Ale organizm naprawdę się przyzwyczaja – sporo rzeczy, które kiedyś wciągałam bez mrugnięcia okiem jest dla mnie… za słodkie. Nawet po obiedzie nie zawsze mam ochotę na słodycze. Mąż się dziwi, a ja cieszę :D Zamiast kopiastej łyżeczki cukru, do herbaty sypię płaską.
    Podsumowując – małymi kroczkami! Nie rzucaj się od razu na całkowity detoks. Pozwól sobie na odrobinę przyjemności CZASEM. Na coś lepszego, dobrej jakości, ale rzadziej. I nie kupuj batoników.

  37. Też tak miałam. Serio, czekolada na raz cała, najlepszy napój to słodkie kakao, a pudełko czekoladek nawet nie obejrzeć się jak było puste. Ale mi przeszło. No dobra, czasem jeszcze tak mam, szczególnie w sesji (bo magnez przecież dobry do nauki!) albo przed okresem, z tym jeszcze nigdy nie wygrałam :D W każdym razie ogólnie poradziłam sobie tak, że najpierw przestałam słodzić herbatę (zielona z cukrem jest fe, a piłam tylko zieloną) i kawę (poszłam na kurs parzenia kawy i nagle zaczęłam pić wyłącznie kawę bez cukru). Później przeszłam na dietę Chodakowskiej, tej z wyzwania bikini czy jakoś tak i chęć na słodycze minęła mi w ogóle. Codziennie jem owsiankę albo jaglankę z owocami i cynamonem i chyba on tu działa najwięcej. W ogóle się nie chce słodkiego. A jak czasem mnie najdzie na jakiś deserek, to wcinam migdały, orzechy, rodzynki, żurawinę albo coś podobnego. Ciastka jem tylko owsiane domowe albo ze sklepu, ale o jak najprostszym i naturalnym składzie, bez cukru i słodzików. Możesz spróbować z tym cynamonem, niechęć po nim do słodyczy potwierdzają też koleżanki :)

      1. Ja też nie znosiłam, ale jak zaczęłam tą dietę, to spróbowałam się przekonać i w tej chwili wcinam codziennie. Ale jabłka z cynamonem nadal są fuj ;)

  38. Daktyle i figi! Zamiast snickersów i czekolady, próbuje ratować się właśnie nimi. Nawet jak zjem ich za dużo, nie mam wyrzutów sumienia, bo i tak są zdrowsze i bez paskudnego oleju palmowego, przez którego produkcję giną lasy deszczowe i zwierzęta, a który jest niestety w prawie każdym „markowym” słodyczu. Polecam też krem czekoladowy z awokado, kakao, banana i miodu – pyszny, bardzo sycący i wypróbowany na potworze słodyczowym :).

    1. Lubię i lubię, więc chętnie do nich wrócę, krem czekoladowy kiedyś robiłam, tylko chyba z daktylami zamiast miodu i był super, dzięki za przypomnienie!

  39. Miałam kiedyś tak samo, dzień bez ciastka albo czekolady u mnie nie istniał. Dzień w dzień musiałam dostarczyć pewną ilość cukru, by jako tako funkcjonować. Słodziłam też herbatę i kawę. Zauważyłam, że po prawie całkowitym odstawieniu cukrów prostych – czyli tych ze słodyczy i owoców (owoce jadłam ale te z mniejszą ilością cukru, czyli np. jabłko jest ok, ale winogrona już w mniejszych ilościach), to po jakimś czasie przestałam mieć jakąkolwiek ochotę na słodkie rzeczy. Gdy kupiłam sobie jakiś batonik to dosłownie nie mogłam znieść tego, że jest taki słodki, aż mnie mdliło. Przestawiłam się na dobrej jakości gorzką czekoladę, a tej też nie jestem w stanie zjeść tak dużo jak kiedyś. Miałam takie wrażenie jakby mój organizm był wcześniej „zacukrzony” i aby normalnie funkcjonować muszę mu codziennie serwować odpowiednią dawkę. Mój mąż miał podobnie, a jeśli o niego chodzi to nie nie znam drugiej takiej osoby, która potrafi wpierniczyć tyle czekolady na raz. Wydaje mi się, że to taka choroba naszej generacji – cukier jest wszędzie, w keczupie, w sosach, w płatkach śniadaniowych, w chlebie, w kiełbasie i spożywamy go po prostu coraz więcej bo nasz organizm się go domaga. Kiedyś dostawało się mandarynki i czekoladki na święta, a dziś już za 3 ziko można kupić sobie snikersa czy innego twixa i wydaje się że to tylko mały batonik, ale gdy policzyć te wszystkie batoniki i ciasteczka z całego tygodnia to już nie wygląda to tak wesoło.

  40. Kiedyś byłam słodyczowym potworem, ale zaczęłam eksperymentować z weganizmem (najpierw byłam wegetarianką) i moje życie zmieniło się na lepsze – teraz zamiast chemicznych batoników ze sztucznie podbitym smakiem, jem wspaniałe wegańskie ciasta i różne smakołyki, które po pierwsze są zdrowe, a po drugie zawierają o wiele mniej kalorii. A przede wszystkim często nie zawierają żadnej chemii. Przeczytałam też, że nie jesteśmy uzależnieni od samych słodyczy, tylko od substancji chemicznych w nich zawartych (np. taki syrop glukozowo-fruktozowy). Zaczęłam stopniowo odstawiać słodycze i udało się. Teraz jem tylko te wegańskie. I zupełnie zmieniło mi się podejście do słodyczy. Nie sądziłam, że kiedykolwiek przejdę przez dział ze słodyczami i nawet mnie to nie wzruszy. Jedyną rzeczą, za którą tęsknię to Nutella, ale jest mnóstwo wegańskich zamienników (można nawet samemu wyprodukować takie smarowidło z awokado lub daktyli). Z tych chemicznych słodyczy tylko Oreo jest wegańskie (i masło orzechowe), ale bardzo się dla mnie liczy zdrowe odżywianie, dlatego nie jem tych ciastek ze względu na listę składników. Poza tym zwracam uwagę na etyczne jedzenie, a nie wiem, skąd pochodzi używany przez producentów Oreo olej palmowy.

    1. U mnie to samo! Co do tęsknoty za Nutellą – obczaj w Lidlu orzechową polewę do ciast (chyba pojawia się tylko okazyjnie, w okolicach świąt). Ma o wiele większą zawartość kakao, tylko TRZY składniki, jest wegańska i dużo dużo lepsza od Nutelli :)

      Asiu, jesteś super, pierwszy raz trafiłam na taki fajny, szczery post o słodyczach w internecie :)

  41. Może spróbuj zamienić sklepowe, niezdrowe słodycze na te domowe i bardziej zdrowe? O ile masz czas je przyrządzać – polecam bloga cukrowe.wordpress.com. Mnóstwo pysznych i zdrowych (na tyle, na ile słodycze mogą być zdrowe) pomysłów na lody, ciasta, ciasteczka itd

  42. Mam podobny problem ;) Kiedyś pomogło mi bardzo wyzwanie harcerskie- w próbie wędrowniczej wpisałam sobie niejedzenie słodyczy przez miesiąc. Po upływie miesiąca dalej nie jadłam słodyczy, bo zwyczajnie przestałam mieć na nie ochotę. Aż do czasu, gdy przyszedł stres, pośpieszne kupowanie jedzenia w drodze. Na studiach najlepszym wybawieniem jest dla mnie robienie samodzielnie zakupów. Spędzam w sklepie bardzo dużo czasu, bo ciągle mam dylemat czy coś brać, bo jest niezdrowe. I ostatecznie lądują te same rzeczy, a słodycze omijam szerokim łukiem. Gorzej, gdy zgłodnieję na uczelni albo zapomnę wziąć ze sobą kanapki i „ratuję się” batonikiem z automatu, żeby nie skonać z głodu do końca zajęć.
    Najbardziej motywująco działa na mnie strach przed tym, co robi cukier-sacharoza. A robi bardzo, bardzo dużo złego. Polecam przeczytać książkę „Ukryte terapie- czego Ci lekarz nie powie”. Zaskakuje fakt, że w buteleczce soku 100% owoców jest aż 7 lyzeczek cukru! Oczywiście nie ma go w składzie,bo go nie dodano, ale w wyniku pasteryzacji soku pod wpływem temperatury znikają wszystkie wartości odżywcze, a organizm dostając sam roztwór cukru musi oddać te minerały ze swojego organizmu do przemian cukru. Ponoć 1 łyżeczka cukru blokuje układ odpornościowy aż na godzinę! Więc warto się zastanowić robiąc zakupy, co wrzucać do koszyka- nie chodzi tylko o słodycze, ale i o sosy, jogurty „owocowe”, soki i inne składniki, które mają w składzie cukier. Dodatkowo z innej beczki- jeśli produkt jest wzbogacony o syntetyczne witaminy i minerały to nie oznacza, że będą one tak samo przyswajane jak naturalne. (np. produkty wzbogacone w wapń nie powodują jego odkładania w kościach, ale w..tętnicach mogąc powodować miażdżycę). O takich rzeczach się nie mówi, a wg mnie to bardzo ciekawy temat i warto edukować się na temat tego, co jemy. Jeszcze raz polecą książkę, o której wspomniałam dr Zięby. Ogólnie polecam książki na temat żywności wydane przez lekarzy, bo dostarczają najbardziej rzetelną wiedzę. Polecam też „Drogę do zdrowia” Tombaka ;) Napisane naprawdę prostym językiem zrozumiałym nie tylko studentom medycyny i lekarzom.

  43. Czytałam taki myk, że na „coś słodkiego” po obiedzie trzeba szybko po obiedzie umyć zęby i wtedy głupio słodycze jeść :)

  44. Do niedawna to był także mój ogromny problem! Tabliczka czekolady dziennie to mało.. Miałam tak samo jak ty, po obiedzie czas na deser (ach ten polski obiad :D) Musiałam radykalnie odrzucić słodycze, gdy okazało się że mam insulinoodporność. Na początku było ciężko, w najgorszych chwilach jadłam banany i gorzką czekoladę. Po tygodniu było lepiej, a po miesiącu „normalne” słodycze stały się dla mnie za słodkie.
    W odwyku, bo tak to trzeba nazwać, przede wszystkim pomógł mi mój chłopak. Cały czas mnie wspierał, upominał gdy trzeba, a czasem wyrwał z ręki w połowie zjedzoną czekoladę i wyrzucił do kosza (true story)… Sam też przestał jeść słodycze :)
    Polecam książkę „Nowoczesne zasady odżywiania” Campbella. Plus oglądanie przepisów na domowe łakocie na blogach takich jak jadłonomia, czy truetastehunters. (nie wiedziałam czy mogę wklejać linki bezpośrednio do postów ;)) Spróbuj zrobić deser z nasionami chia (robi się 2 minuty, dosłownie!), albo ratunkowe ciasto czekoladowe (5 minut), jest tyle możliwości! Osobiście celuję teraz w Ptasie mleczko z chia.
    Trzymam mocno kciuki! Wierzę, że i Tobie się uda! :)

    1. Jaki kochany! Pewnie, wklejaj śmiało, czasem WordPress wrzuca komentarze z dużą ilością linków do spamu, ale zaglądam tam regularnie i je wyławiam:) Dziękuję Ci bardzo, no i też trzymam kciuki:)

  45. nigdy nie miałam problemów z odstawieniem z dnia na dzień słodyczy, po prostu mówię sobie „karolina, dziś koniec tego dobrego lepiej zjedź owoc!” i już tak zostaje póki nie zapragnę upiec ciasta :) jednak dzięki temu że często je odstawiam nie jem ich dużo, a jak już wezmę gryza, żałuje bo są dla mnie za słodkie, haha

  46. Cukier uzależnia jak nikotyna, alkohol czy narkotyki. Ja też miałam podobny problem do Ciebie, byłam totalnie uzależniona od czegoś słodkiego-dobrego, szczególnie po obiedzie. I jeszcze od makaronów :) dosłownie życia sobie bez tego nie wyobrażałam. Pewnego dnia trafiłam przypadkiem na bloga Kasi- Cook it Lean, a na nim na akcję „detoks cukrowy” pomyślałam sobie, że to totalna bzdura, bo zakazane były wszystkie rzeczy z glutenem, mleko, owoce, słodycze, cukier i produkty z cukrem w składzie, bakalie i miód. Jednak po pewnym czasie (ok. pół roku) przeszłam na paleo, a w styczniu postanowiłam dołączyć do kolejnej akcji detoksu-21 dni bez wymienionych wyżej produktów. Było ciężko, szczególnie przez pierwszy tydzień, ale później poszło już z górki. Od tej pory nie mam zachcianek na słodycze i makarony, a jak pomyślę, że mogłabym zjeść czekoladę czy batona ze sklepu to mnie mdli, jestem dużo bardziej wyczulona na słodki smak. Dziewczyny, jeśli macie podobne problemy sprawdźcie bloga i akcję detoksu cukrowego!

  47. Ja od kiedy mam za duzo czasu w domu, mam ten sam problem- zwlaszcza zima. Gdy co jakis czas postanawiam nie patrzec na czekolade jem bardzo duzo owocowych jogurtow(ktorych normalnie za duzo nie jem, i tak na prawde tez moga miec duza zawartosc cukru, ale sa dobre w fazie przejsciowej- zwlaszcza ze kwestia psychologiczna gra duza role) albo serek wiejski z miodem. Fajne sa tez brownie z kaszy jaglanej i z daktylami zamiast cukru. Robie sobie tez hummus w roznych smakach do marchewki i selera do przegryzania w czasie seansow filmowych, bo wtedy zawsze mam ochote na 'cos’ nawet jesli pol godziny wczesniej zjadlam kolacje. Nigdy, mieszkajac w Polsce nie mialam az takich problemow, a od kiedy mieskzam w Anglii kocham czekolade Galaxy (ktora byc moze sprobowalas tu studiujac) i na prawde nie jest latwo rzucic ten nawyk. Ja teraz duzo plywam, mam nadzieje ze Tobie uda sie z bieganiem! Trzymam kciuki za nas wszystkie!!!

  48. marta marta

    Przestałam jeść słodycze, jak mi się pewnego dnia spodnie zatrzymały w połowie drogi do tyłka. To mnie najbardziej zmotywowało do rzucenia nałogu.
    Z innych okoliczności pomocnych mogę wymienić:
    – półtora miesiąca regularnych wizyt u stomatologa. Pani doktor zarobiła przynajmniej na dwie torebki Michaela Korsa. Z tych droższych.
    – bezrobocie. Czyli stanęłam w obliczu braku niezbędnych środków pieniężnych pozwalających na uregulowanie niezbędnych rachunków. Czyli nie stać mnie już na torebki Michaela Korsa (wcześniej, też mnie nie było stać…). Czyli nie stać mnie na kupowanie słodyczy, którymi będę zajadała depresję po utracie pracy. Czyli nie stać mnie na spodnie w większym rozmiarze. I generalnie siedzę w domu, a nie szwendam się po sklepach. Chyba, że idę do dentysty…
    – mój wszystkożerny facet, ze względów zdrowotnych, dostał bana na cukier. Jak przestał znosić do domu różne kuszące słodkości, to okazało się, że zasadniczo da się żyć bez nich.
    – no dobra, czasem muszę iść do supermarketu i wtedy omijam zakazane regały oraz bardzo dokładnie czytam skład (chemiczny) pozostałych produktów.
    – przeglądnęłam internety szukając informacji na temat szkodliwości zażywania cukru i go sobie dość mocno obrzydziłam.
    Po jakiś dwóch tygodniach odwyku jest łatwiej. I cera robi się ładniejsza. A człowiek bardziej energiczny. I dumny, że wytrzymał tak długo.
    :))

  49. Ja od słodyczy odzwyczaiłam się, gdy wyjechałam na studia. W domu zawsze szperałam po półkach i wynajdowałam wszystko co słodkie. Dosłownie potrafiłam przeszukać wszystkie, stwierdzić, że nic nie ma a po 15 minutach i tak wrócić i zacząć poszukiwania od nowa. Kiedy przeprowadziłam się do innego miasta na studia wszystko się zmieniło. Ograniczony budżet studencki nie dał mi możliwości na szaleństwa. Jak poszłam do sklepu stwierdzałam, że wszystkie słodycze są drogie i mnie nie stać. I przestałam kupować. Mój organizm szybko odzwyczaił się od od cukrów i teraz jadam słodycze tylko od święta, po prostu na codzień nie czuje potrzeby. Zrobiłam się też bardziej wybredna, jak już jakieś kupuje to muszą być naprawdę dobre :)
    Tak więc polecam zastanowienie się ile wydaje się na te „przyjemnostki” i ćwiczyć silną wolę. Z czasem będzie coraz łatwiej :)

  50. Na początku przestalam słodzić kawę i ograniczyłam słodzoną herbatę do 1 dziennie. I to już dużo dało. Potem ustaliłam sama ze sobą, że nie kupuję sklepowych słodyczy, ale mogę jeść domowe (czyli bardzo rzadko). Jeśli jednak muszę-koniecznie-muszę-tu-i-teraz-dajcie-mi-zaraz, to pozwalam sobie na chwilę słabości, a co tam :) Muszę jednak przyznać, ze w ten sposób znacznie ograniczylam słodycze.

  51. Cześć! Trafiłam do Ciebie kilka dni temu dopiero więc nie wiem czy mogę się mądrzyć,ale… witaj w klubie cukroholików. I uważam,że nie ma co marzyć o rzuceniu nałogu w przypadku jedzenia ich niemalże codziennie – gdy wyznaczymy sobie to raz w tygodniu cheat day bądź zupełny słodyczowy celibat. Chodzi nie tylko o kwestie psychologiczne,ale fizyczne (jesteśmy od cukru uzależnieni niczym palacz od tytoniu czy alkoholik pijący codziennie lampkę,ale codziennie!) Czekanie cały tydzień bądź zero słodyczy może sprawić że je rzucimy,ale będzie to trudne wyzwanie z uwagi na szereg wymówek (niedziela,wieczór ze znajomymi,babcia zapakowała ciasto, koleżanka upiekła itd.) Dochodzi też kwestia „raz się złamałam i powrót do codziennych łakoci” czasami po kilku dniach,a niekiedy po miesiącach czy latach. Sama silna wola nie pomoże by uporać się z problemem. Chodzi o umiar,przyzwyczajenia i psychikę. A z drugiej strony nie uważam za normalne tego by w domu nie mogło leżeć nic słodkiego czy też bym nie jadła ich wcale odmawiając rodzinie,pacyfikując ich czy znajomych. Ze słodyczy jak i z innych dobrodziejstw trzeba umieć korzystać i pilnować się.

    Stąd moja propozycja którą wyczytałam w sieci i zadziałała – jemy małą porcję słodyczy (około 250kcal co jest 2rządkami i kostką czekolady, batonikiem…) co drugi dzień i dzięki temu zmniejszamy porcje, stopniowo odzwyczajamy organizm. Kiedy już nie będzie dla Ciebie problemem jedzenie co drugi dzień-wydłużasz sobie przerwy bez kupnych słodyczy do 2 dni bez czy 3 . Powoli starając się zastępować zdrowszymi odpowiednikami. Jednak nie oszukujmy się. Owoce to nie czekolada. Gorzka to nie mleczna. Ciasto z fasoli to nie ulubiona szarlotka. Ale do ulubionych domowych wypieków możemy dawać pełnoziarniste mąki i zmniejszać ilość cukru co sprawi,że Twoja tolerancja na słodkie spadnie. Czasami też jakieś fasolowe ciasto czy z kaszy też przecież jest fajne. Podobnie jak nutella z awokado,banana,kakao i miodu.

    A jeżeli nadal nie umiesz się ogarnąć lub masz kryzys polecam książę Martiny Fontana „Bez cukru. Wypisz się z klubu Anonimowych Cukroholików” ;) Po niej być może rzucisz lub będziesz w stanie utrzymać swoje postanowienie

    Ściskam mocno i życzę powodzenia.
    A sama lecę pośmigać po Twoich Starszych Wpisach :)

  52. Tak naprawdę Tobie jest trudniej rzucić słodycze, bo nie masz zamiaru schudnąć, a przynajmniej nie jest to Twój główny cel. Łatwiej jest osobom, które wizualizują sobie zmiany np. w wyglądzie, a przecież odstawienie cukrów prostych jest jednym z najważniejszych punktów w tym procesie. ;) Może spróbuj zrobić sobie badanie składu ciała i to będzie dla Ciebie jakaś mobilizacja. Co do zwykłego cukru i słodyczy. Nie jem ich od 1,5 miesiąca, kombinuje na prawo i lewo z zamiennikami i naprawdę już mnie nie kusi, żeby w sklepie sięgnąć po jakiegoś snickersa itp. , a byłam największym ciasteczkowym powtorem jakiego można sobie wyobrazić!!! 2 pierwsze tygodnie są najgorsze. Ostatnio robię ciasta na bazie warzyw np. marchewki, fasoli, buraka – jeśli masz ochotę to dwa przepisy są u mnie na blogu, a na pewno będzie ich więcej. Są słodkie bo dodaję banana, czasem troszeczkę stewii, miodu i odżywki białkowej o smaku czekoladowym. Takie challange uzależniają i zdecydowanie ćwiczą charakter – np. niedługo chcę zrobić drugi eksperyment i pożegnać się na jakiś czas z kawą, którą uwielbiam!!! Może kupię sobie jakiś środek wybielający zęby i wtedy będę miała wyjścia, bo inaczej zrobią mi się przebarwienia ;)

    1. Wydaje mi się, że z kawą będzie Ci łatwiej – pierwszy tydzień będzie najgorszy bo będziesz czuła, że jesteś przemęczona/senna i że przydałoby Ci się jakieś wzmocnienie w postaci kofeiny. Dwa tygodnie później przestaniesz odczuwać braki :) Tak było w przypadku moim i energetyków, kawę pijam dość rzadko na szczęście ;)

  53. Dodam jeszcze, że słodycze zawierają przetworzone mleko, które w rzeczywistości zamiast dostarczać wapń, powoduje osteoporozę. Byłam w szoku, kiedy się o tym dowiedziałam, ale przeczytałam to wielu źródłam, między innymi w książce „Zjadanie zwierząt” Jonathana Safrana Foera (autor również znanych powieści).

  54. Moze juz ktos to polecił ale na tel nie mam jak sprawdzić komentarzy.
    Asiu poszukaj tematu detoksu cukrowego, polecam bloga cookitlean.pl.
    Przeszlam detoks, zadzialalo, ja anonimowy czekoladoholik dla którego nie widziałam już nadziei:-D

  55. Jem mniej sklepowych słodyczy dzięki supersprytnemu przypadkowi. Nauczyłam się robić słodkie rzeczy sama i przestały mi smakować te sklepowe – są za słodkie. Zjadając kostkę czekolady bez kitu czuję, jak rozpuszcza mi zęby. Więc teraz kupuję batony i inne pierdolety sporadycznie (chociaż grzeszę z owsiano-kokosowymi ciastkami Sante), prawie nigdy nie mam takich rzeczy w domu. Jak mnie nachodzi obleśna ochota na słodkie, to albo muszę sobie upiec, albo zacisnąć poślady, zająć się czymś innym i przeczekać. Albo zjeść łyżkę miodu, no big deal.

  56. Odzwyczaiłam się od jedzenia słodyczy, gdy zaczęłam leczenie stałym aparatem ortodontycznym. Myć zęby nieustannie albo zrezygnować ze słodkiego – wybór był dość prosty. Do dzisiaj po zjedzeniu czegoś słodkiego czuję specyficzny posmak w ustach – i wyobrażam sobie stada bakterii atakujące osłabione szkliwo! Od tego czasu jem słodycze bardziej świadomie. Nie jestem od nich uzależniona, ale jednocześnie nie oszukuję się – lubię słodkie smaki i często kuszą mnie batoniki przy kasie w supermarkecie. Jednak staram się zamiast nich kupować słodkie owoce (zwłaszcza banany) albo gorzką czekoladę (zaspokaja mój głód cukru, a szczerze mówiąc nie lubię jej smaku – dlatego mam dość po kilku kostkach). No i nigdy nie mam słodyczy w domu, za to zawsze paczkę musli z suszonymi owocami i jogurt. Słodkie, sycące i zdrowe. U mnie tego typu substytuty bardzo dobrze się sprawdzają.

  57. Rozumiem Twój ból. Jestem w tym samym momencie, ale o tyle mądrzejsza że byłam już po drugiej stronie. Nie jadłam słodyczy przez dwa lata. Żadnych. Włączając w to też suszone owoce, kartonowe soki i domowe ciasta. I czułam się fantastycznie. Jak zaczęłam? Wyzwanie- nie jedz do lata. Zaczęłam w zimie. Kiedy dotarłam do wakacji, już miałam w głowie- a co jeśli wytrzymam rok? A potem kolejny. I nie było żadnego wytrzymywania, to był mój naturalny, najzdrowszy system. Myślisz pewnie że drakońsko, że strasznie, że jak to nawet tortu na urodziny. Ano nie. Po pierwszych trzech dniach jest dobrze. Po tygodniu- całkiem całkiem a po miesiącu nie wierzysz że można było pognać do sklepu w piżamie po czekoladowe babeczki.
    Ja odcięłam wszystko za jednym zamachem. Suszone owoce- to jest cukier! Dojrzałe banany, soki, miód, słodziki naturalne,czekoladę nawet gorzką. W tym okresie przeszłam na dietę opartą na niskim indeksie glikemicznym. Bardzo polecam przy rzucaniu słodyczy- stabilizuje poziom cukru we krwi i od strony ciała jest łatwiej- nie ma napadów głodu, nie ma spadków cukru, nie jesteś „na słodyczowym głodzie”.
    W ogóle polecam zwrócić na to uwagę. Taka niepozorna marchewka albo chlebek ryżowy potrafią sprawić że cukier we krwi będzie szalał.
    Natomiast głowa… U mnie wszystko siedzi w głowie. Tak wróciłam do słodyczy. I na początku wcale mi nie smakowały, ale lawina „już przepadło, co to zmieni jak zjesz jeszcze jeden batonik” mnie przygniotła. Więc teraz staram się stanąć na nogi. Naprawdę z tęsknotą myślę o dniach w których nie pamiętałam nawet ceny słodyczy bo nie musiałam się tym przejmować.
    Spróbuj. Nie rób metody małych kroczków tylko daj organizmowi się oczyścić. Potem możesz wrócić ale być może wcale nie będziesz chciała… :)
    I taka mała metoda na lato: wszyscy jedzą lody a ja kupuję opakowanie mrożonych malin i zjadam prosto z torebki.
    Kiedy mnie ssie popołudniu wypijam mocną czerwoną herbatę. Jest energia a nie chce się jeść.
    Dosypuj do wszystkiego cynamonu. Obniża poziom cukru i zmniejsza ochotę na słodkie.

    1. Na każdego działa co innego. Na mnie akurat metoda małych kroków, inaczej mogłabym nie wytrzymać zmiany.
      PS. Fajny pomysł z malinami.

      1. No jasne, każdy reaguje inaczej. W moim przypadku te małe kroczki zamieniały się dłuuugaśne kroki. Polecam wszystkie mrożone owoce. Można też błyskawicznie zrobić z nich sorbet miksując z sokiem z cytryny. Mniam.

  58. Doskonale znam zjadanie do końca. Nie wiem jak można trzymać słodycze..
    Moim sposobem jest po prostu nie kupować. Większość słodyczy tj. trufelki, czekolada i śliwki w czekoladzie albo dostaję, abo zgarniam z domu. Ostatecznie rzucam się na promocję biedronkowych tych ostatnich. Na początku maja kupiłam chyba 40 sztuk „dla gości”. Zostały trzy. Goście zjedli w sumie 4…

  59. Dobrze że nie pracujesz u mnie w biurze – 2 razy w tygodniu Jeżyki, delicje, American Cookies, Wafelki Torcikowe,HITy itd. wjezdzaja do kuchnii i kusza znad kawy i herbaty.

  60. Ja sobie robię tabelkę z dniami tygodnia i wieszam ją w miejscu, gdzie spędzam najwięcej czasu, albo przypinam do komputera. Jak przetrwam dzień bez słodyczy, to mam prawo do odnotowania mojego sukcesu w tabeli (gwiazdką, serduszkiem, naklejką, krzyżykiem, albo w jakikolwiek inny sposób.
    Pierwsze 3 dni są trudne, ale potem jesteś z siebie coraz bardziej dumna, że już masz tyle znaczków.
    Ja po mniej więcej tygodniu właściwie straciłam ochotę na słodycze, a już na pewno nie tolerowałam ich w takiej ilosci, w jakiej pochłaniałam je wcześniej. Teraz zjadam od czasu do czasu kostkę czekolady, a na więcej po prostu nie mam ochoty.

    Natomiast moja przyjaciółka je słodycze… bardzo wolno. Chyba nigdy w życiu nie widziałam, żeby pogryzła czekoladę. Zawsze cierpliwie czeka, aż się rozpuści w buzi. Twierdzi, że od tego szybciej czuje się zasłodzona i nie chce więcej.

    Powodzenia!

  61. Asiu, proponuję podliczać wartość każdego prawie zakupionego batonika/czekolady itd i wrzucać do słoika w ramach nagradzania się za zdrowsze odżywianie. Zobaczysz jak szybko uzbierasz pokaźną sumkę na coś fajnego i przy okazji uświadomisz sobie ile pieniędzy schodzi na takie cukrowe zachcianki :)

  62. Hej! Miałam dokładnie ten sam problem, co ty. silna wolna nie istniala, istniały za to po 3 tabliczni czekolady, zjadane na raz (!!!). Wypracowałam kilka zasad, które mi bardzo pomogły – może ci też pomogą? Więc, przed wszystkim, ograniczając cukier zaczynam od małych kroków. Staram się nie być zbyt idealistyczna, i biorę pod uwagę własne możliwości – a wiem, że po dlugim, stresującym dniu czasami (zwłaszcza na początku) po prostu nie umiem sobie odmówić. Zgodnie z tym staram się zawsze mieć w domu tabliczkę bardzo gorzkiej czarnej czekolady. Pomaga, jeśli marzę o czymś słodkim, ale z drugiej strony – nie jestem w stanie zjeść więcej niż 1, max 2 kawałków :) W ten sposób łatwiej mi się powstrzymać od skoczenia do sklepu po coś słodkiego, co zawsze się kończy pudełkiem ciastek czekoladowych zjedzonym w ekspresowym tempie. Po trzecie – odkładam decyzję o kwadrans. To świetnie działa w moim przypadku. Zawsze jak dochodzę do wniosku, że muszę, koniecznie, kupić coś słodkiego – decyduję, że ok, ale za 15 minut. Na ogół do tego czasu wracam do zdrowego rozsądku, łatwiej mi przypomnieć sobie, czemu właściwie zdecydowałam się przestać, i w efekcie rezygnuję z szybkich zakupów w dziewięciu przypadkach na dziesięc. Powodzenia!

  63. Na szczęście nigdy nie miałam problemu z nadmiernym popędem ku słodyczom, ale praktycznie przestałam jeść te kupne, kiedy postanowiłam nie jeść więcej produktów dosładzanych syropem glukozowo-fruktozowym itp. Bardzo trudno jest znaleźć sklepowe słodycze słodzone tylko cukrem, zwykle są to najwyżej herbatniki albo wafelki. Ale i one wypadły z mojego koszyka, kiedy do syropu dołączył olej palmowy, utwardzane tłuszcze itp. Teraz w ogóle nie zaglądam na działy ze słodyczami, no chyba że akurat potrzebne mi jest coś jako półprodukt do wypieków (ile ja się ostatnio naszukałam chałwy bez ww. dodatków… i nie znalazłam). Kiedy już najdzie mnie ochota na cukier, kupuję sobie pączka albo ciastko w cukierni, a na nagły głód w domu mam zwykle zachomikowaną gdzieś gorzką/deserową czekoladę albo jem po prostu jogurt grecki z miodem (i granolą – jeśli akurat mam). Najlepsze są jednak domowe wypieki. Także dlatego, że kiedy spędzę nad ciastem 1-2 godz., nawdycham się zapachów, upaćkam wszystko ciastem, masą, czekoladą, to często finał jest taki, że już w ogóle nie mam na to ciasto ochoty, kiedy jest gotowe :D

  64. pstra matrona

    Ja zaczęłam od przerzucenia się z czekolady i batonów na pojedyncze cukierki. Jak wiadomo nie da się zjeść pół czekolady ani pół batona, więc szłam do sklepu z cukierkami i kupowałam 3 ulubione cukierki. Jak się odstawia powoli to potem jest łatwiej rzucić całkiem, a przestać z dnia na dzień kiedy je się tabliczkę czekolady dziennie wydaje mi się straszne. Ważne też żeby nie jeść cukru w innych rzeczach niż słodycze to się robi znacznie łatwiej, a często to spora ilość. Ja mam niestety problem z napojami energetycznymi cukier przy tym to pikuś a tego też sporo zawierają. Udało mi się od poprzednich wakacji rzucić na pół roku, ale potem miałam ciężką depresję i ratowałam się dosłownie wszystkim co było więc znów wpadłam. W te wakacje podejmę się znowu i cukru i energetyków ale potrzebuje do tego 2 tygodnie wolnego, bo nie jestem wtedy w stanie funkcjonować głównie śpię leżę i płacze ale po 2 tygodniach mam kompletny spokój. Polecam więc na jakimś wyjeździe w spokojne miejsce najlepiej w dziczy bez sklepu i ze zdrowym pysznym jedzeniem. Te dwa tygodnie zazwyczaj są magiczne potem cukier pali w usta i wszystko co nie jest naprawdę dobre a nie po prostu słodkie jest obrzydliwe.

  65. Wszystko jest w psychice. Przed kazdym siegnieciem po slodycz trzeba sie zastanawiac czy Twoje cialo tego potrzebuje, co sie pozniej dzieje z cialem i dusza (skora sie starzeje, a dusza ma wyrzuty sumienia). Po paru tygodniach czlowiek przyzwyczaja sie do braku slodyczy i juz go nie potrzebuje.

  66. Asiu, cukier to uzależnienie. Doskonale znam Twój przypadek, bo sama tak mam od wczesnego dzieciństwa: do granicy śmieszności potrafię zajadać się słodyczami, łącznie właśnie z wyjadaniem czyichś słodyczy, co jest chyba szczytem obciachu. Nie ma ilości słodyczy, której nie zjem.
    Jestem też byłą palaczką – w moim przypadku głupoty chodzą wyraźnie parami – i wiem, jak ciężko rzucić nałóg. Z cukrem jest zupełnie podobnie jak z nikotyną, także nie lekceważ! Moim zdaniem nie należy mieć ŻADNYCH słodyczy w domu, nawet własnoręcznie upieczonych babeczek etc. I ja wiem, i Ty wiesz, że obie zjemy je w jeden wieczór ;).
    Myślę, że nie ma innego sposobu jak pełne odstawienie. OBIECUJĘ, że po dwóch-trzech dniach mija najgorsze! Ale jest jeszcze lepiej: po dwóch-trzech tygodniach słodycze typu batonik przestają smakować! Okazuje się, że banan zmiksowany z mrożonymi truskawkami i ewentualnie łyżeczką miodu jest o niebo lepszy niż Magnum. Słowo.
    Niestety, jakiś czas temu wróciłam do tego mizernego nałogu (stresy przeprowadzkowe zrobiły swoje, po czym zresztą doskonale widać, że jest to problem psychiczny, ale i problem typu nałóg: dwa wyskoki do lodziarni wystarczą, by ponownie wpaść) i walczę od jakiegoś czasu, by przestać. Może razem się uda ;).
    Dodam jeszcze dwie uwagi, które znam z rzucania palenia (prawie cztery lata bez nałogu! Juhu!).
    1) Przez pierwsze parę tygodni nie wierz własnemu mózgowi. Będzie Ci plótł, że 'musisz’ zjeść czekoladę, ale to bzdura. Pamiętaj: Styledigger nic nie musi ;).
    2) Proces nie jest łatwy, ale poczucie wolności jest niesamowite. To uczucie, kiedy siedzisz po południu ze szklanką herbaty i książką w ręce i nie myślisz, że czegoś Ci brak – jest bezcenne.

    Trzymam kciuki za pełne odstawienie i po cichu liczę na relacje z drogi – mnie samą właśnie zainspirowałaś, by spróbować znowu. Samorzutnie ustanawiam hasło miesiąca: CUKIER JEST DO LUFTU!!!!

  67. Ja poradziłam sobie z tym nałogiem zwracając uwagę na indeks glikemiczny posiłków oraz po prostu PRZESTAŁAM KUPOWAĆ niedozwolone słodycze. Dozwolone były czekolada min. 80% kakao i niesłodzone bakalie w rozsądnych ilościach, gdy naszło mnie na słodkie. Po jakimś czasie organizm się przestawił i od tamtej pory nie wszelkie mleczne czekolady straciły smak, czuję w nich sam cukier i w ogóle nie są w stanie mnie skusić. Oczywiście domowe ciasta to co innego ^^, więc na nie pozwalam sobie od wielkiego dzwonu, ale pilnuję żeby organizm za bardzo się nie przyzwyczaił do karnawału

  68. Też tak mam. Nawet coś czego nie lubię zjem, jeśli napadnie mnie glód słodyczowy i jjest to w domu. Też czułam się z tym źle i próbowałam przestać… Ale wtedy poczułam się jeszcze gorzej. Teraz mam małą kontrolę nad tym i nie mam wyrzutów sumienia.

    Mianowicie, staram się nie chodzić na zakupy głodna. Druga sprawa, kupuję czasami zdrowe przekąski jak popcorn, suszone owoce, w Stanach mają Chex Mix, który uwielbiam, ale wciąż zdarza mi się zjeść pączki, czy batoniki. Jeśli bez czegos słodkiego czuję się gorzej niż po, to nie rezygnuję całkowicie, tylko szukam właśnie zamienników.

  69. Oj doskonale Cię rozumiem. Ja też jestem takim ciasteczkowym potworkiem. :) Potrafię jednak zrezygnować ze słodyczy. Myślę, że ze słodyczami to jest ciężka sprawa, bo zależy, czy chcesz z nich zrezygnować na ZAWSZE, czy zmniejszyć ilość spożywanych. Dla maniaka słodyczowego rezygnacja NA ZAWSZE wydaje się być życiową tragedią, dlatego myślę, że nie tędy droga. Dobrym sposobem, który sprawdziłam na sobie jest zrezygnowanie ze słodyczy na miesiąc, wytrwanie w postanowieniu, po to by się trochę odzwyczaić. Sama pisałam też o tym na blogu. :) Potem można przejść na jedzenie ich tylko w jednym dniu tygodnia, ale to też się nie zawsze sprawdza. No bo co, gdy ten dzień przypada na sobotę, a w niedzielę mama zrobi ciasto, albo wyskoczymy ze znajomą do kawiarni? Wtedy pomocne jest ograniczenie jednostkowe. Postanowiłam sobie, że nie zjem więcej jak jedną jednostkę słodyczy na dzień. Czyli np. jeden kawałek ciasta, jedną babeczkę, jedno ciasto albo 2 kostki czekolady (bo jedna to jakoś za mało :D) Jeśli codziennie nie będziesz decydowała się na ciasto, to powinno być dobrze. A i ważne jest, żeby podczas jedzenia tych smakołyków skupić się na tym w 100 procentach. Nie jeść przy telewizorze, laptopie, a nawet książce. Usiąść sam na sam ze swoim grzeszkiem, poczuć jego aromat, podziwiać jego wygląd i delektować się nim, nie robią w tym czasie nic innego. Czasem wpychamy do siebie duże ilości jedzenia, bo zajmujemy się w tym czasie czymś innym i nie czujemy całkowitej przyjemności z jego smaku. Jednak teraz, gdy do wyobru mamy coraz większą ilość sezonowych owoców powinno Ci być łatwo odstawić słodycze, bo możesz zamienić je na pyszne truskaweczki, brzoskwinie i inne cudowności. :) Podam jeszcze link do tego wpisu, jeśli będziesz chciała to skorzystasz, jeśli nie to usuniesz. :) Piszę tam właśnie o tym, jak wytrwać w niejedzeniu słodyczy. :) http://blue-kangaroo.pl/wytrwac-postanowieniu-jem-slodyczy/ Pozdrawiam! Ania

  70. Jesienią ciężko zachorował mój Przyjaciel. Jego życie wisiało na włosku, leżał w śpiączce, wszyscy byliśmy bezradni. Wtedy zawarłam pakt: nie zjem do końca życia słodyczy, jeśli on z tego wyjdzie. Może i głupie, ale nie bardzo wiedziałam, co mogę „poświęcić” dla dobra sprawy. Wyzdrowiał (ale tak nie do końca, leki musi brać dożywotnio) i choć wiem, że nie z mojego powodu, to jednak ten cel wyższy spowodował, że łatwiej było mi odstawić cukier. W ogóle nie odczuwam potrzeby zjedzenia czegoś słodkiego, czuję się lżejsza i jakaś taka… czystsza od środka.

  71. 1. Spójrz kalendarz i zobacz, ile w perspektywie całego roku istnieje okazji, by jeść słodkie – jedne urodziny, drugie, trzecie, święta wiosną, święta zimą, rodzinne imprezy itp. W pewnym momencie idzie się zorientować, że nie trzeba rezygnować ze słodyczy, bo wiesz, że „już niedługo będzie okazja” i warto na nią poczekać. To pozwala nie czuć się jak pod zakazem cały czas.
    2. Przeczytaj, co siedzi w składzie batonika. Mnie tam to zawsze przeraża i skutecznie odstrasza.
    3. Zadaj sobie pytanie: „czy zrobiłabym sobie maseczkę z tego snickersa/czy moja wątroba przytuliłaby się do tych oreo, gdyby mogła?”. Głupie, ale działa.
    4. Zrezygnuj ze stwierdzeń „nie mogę/muszę” na rzecz „nie podoba mi się to i nie chcę tego robić”.
    5. Zamienniki słodyczy to dobra rzecz.
    6. Jeszcze lepsza to dobrze zbilansowana dieta. Dostarczając to, co potrzebne, nie myśli się o toksycznych dodatkach.
    7. Dziennik i obserwacja zachowań to dobra sprawa, jak ktoś wyżej napisał.
    8. Nie rób planów, podejść itp. Po prostu przestań i ciągnij jak długo się da, i szybciej odstawisz cukier, tym szybciej przestaniesz być uzależniona.

  72. Jakbym czytała samą siebie :) Miałam problem ze słodyczami. To dlatego, że w trudnych dla mnie chwilach nauczyłam się, że mogą przynieść ukojenie. Tak, więc tata zawsze przynosił ze sklepu Snickersa. Później po obiedzie musiałam 'zamknąć obieg’ ;) Bez czegoś słodkiego byłoby to niemożliwe! Rozwiązanie okazało się dużo prostsze niż myślałam. Przede wszystkim zaczęłam się naprawdę zdrowo odżywiać. Pozwalałam sobie na kilka kostek gorzkiej czekolady lub krem czekoladowy z awokado. Poza tym owoce! Truskawki zmiksowane z mlekiem migdałowym, daktylami i kaszą jaglaną? Z dodatkiem syropu z agawy? Śniadanie mistrzów! Po pewnym czasie zwykłe słodycze stały się zbyt słodkie lub za mało atrakcyjne. Wiem, to na początku brzmi niedorzecznie. Jednak ja teraz nie jestem w stanie zjeść Snickersa. Pozostała mi słabość do słodkich kaw ze Starbucksa (na szczęścia mają syropy bez cukru), ale w innych aspektach atrakcyjniejszy jest dla mnie zwykły arbuz. Warto też pamiętać, że żadne skrajności nam nie pomogą. Dalej zdarza mi się zjeść gofra z argentyńskim dulce de leche. Róznica jest taka, że robię to raz w tygodniu, a nie codziennie.

  73. Witam,
    nie przeczytałam wszystkich komentarzy, więc nie wiem czy ten temat już się pojawił. Polecam poczytać o gotowaniu wg.5 Przemian. W skrócie: ważne jest aby w każdej potrawie były obecne wszystkie 5 smaków: słodki, słony, gorzki, ostry i kwasny. Trudna do opanowania ochota na słodycze po głównym posiłku wynika właśnie z tego, że nie było w nim smaku słodkiego (przy czym smak słodki to nie tylko cukier i podobne, lecz np. gotowana marchewka). Polecam, mi pomogło opanować zachcianki :)

  74. Kiedyś czytałam, że cukier uzależnia jak narkotyki czy papierosy, a objawy przy odstawieniu są podobne jak na detoksie czy przy rzucaniu palenia. To musi być prawda, bo cholernie ciężko jest odmówić sobie czegoś słodkiego. Ale musisz sobie to jakoś przetłumaczyć, rozsądnie podejść do sprawy. To tak jak trenerzy motywują do ruchu i powtarzają że nasze cialo może więcej niż nam sie wydaje, analogicznie jesteśmy w stanie przetrwać dłużej bez cukru niż podpowiada nam ten cichy glosik w głowie. Ja też z tym walcze i cieszę się, że nastaną czasy truskawek i letnich owoców, bo łatwiej będzie odwrócić uwagę od czekolady :) nie my pierwsze i nie ostatnie próbujemy zrezygnować ze słodyczy, więc musi być na to jakiś sposób :) pozdrawiam ciepło! Agnieszka

  75. Jako tapetę ustawiłam sobie zdjęcie jakiejś atrakcyjnej pani z płaskim brzuchem. Za każdym razem kiedy nachodzi mnie ochota na słodycze myślę sobie, że ta pani raczej czekoladą się nie objada :)

  76. tutaj masz coś co idealnie odpowiada na twoje pytanie:
    http://www.prostyblog.com/2015/05/cos-sodkiego-dla-mareczka.html
    rok temu systematycznie i s t o p n i o w o zaczęłam ograniczać cukier. przez pierwsze trzy miesiące skręcało mnie niemal jak z bólu na sam widok czegoś słodkiego. wytrwałam i dziś słodycze przestały mi smakować, nawet jeśli zdarzy mi się spróbować jakąś słodycz to natychmiast czuję się źle – wyczyszczony organizm sam odrzuca świństwo i przestaje się go domagać.

  77. Miałam dokładnie ten sam problem! Jadłam słodycze w ogromnych ilościach. Małymi krokami i małymi podstępami (domowe słodycze, słodkie śniadania) zwalczyłam to. Bywało tak, że mając ochotę na coś czekoladowego, słonego i kwaśnego kupowałam czekoladę, żelki i chipsy i zjadałam to na raz. (Wzdrygam się na samą myśl) Odsyłam do jednego z moich wpisów, znajdziesz też kilka podobnych jeśli otworzysz kategorię slow food:
    http://slow-your-life.blogspot.com/2015/05/co-sprawi-ze-dieta-bedzie-skuteczna.html?m=1

  78. Kochana przede wszystkim każdy ma jakieś słabości :) To rzecz ludzka. O ile nie masz nadwagi i nie wyglądasz, jak wierny klient Maca wszystko będzie Ci wybaczone. Jednak jeśli źle się z tym czujesz proponuję przemówić sobie do rozsądku :) Zacznij czytać etykiety. Co w tych słodyczach się zawiera i zacznij sama piec w domu. Jest to o wiele zdrowsze, sama decydujesz o dosłownie każdym składniku, a ponieważ czasu masz mało, za często piec nie będziesz i siłą rzeczy zaczniesz jeść mniej.
    Co więcej gwarantuję Ci, że kupki smakowe wejdą Ci na wyższy level i kupowanych rzeczy nie będziesz chciała ruszyć, bo nie będą Ci zwyczajnie smakowały. Gwarantuję Ci. Bo sama właśnie tak zrobiłam :)
    Znasz przepis Nigelli na batoniki zbożowe? Polecam są z mlekiem skondensowanym , robi się 5 min piecze też niedługo, a do kawy nic więcej nie będziesz potrzebowała.
    Ewentulanie polecam Ci potrójnie czekoladowe ciasteczka, tak jak są dostępne w Costa (dawne Cofffee Heaven czy Starbucks)
    http://savethemagicmoments.blogspot.com/2014/01/triple-chocolate-cookies.html

    Jeśli jesteś ciasteczkowym potworem całkowicie tego z diety nie wyeliminujesz :)

  79. Mam podobnie i wypracowałam swoje sposoby, które polecam. Działają, są zdrowe, smaczne, tanie i … słodkie:-).
    1) Suche owoce zamiast słodyczy, nosisz ze sobą, trzymasz w domu, w samochodzie, nosisz w torebce, nawet tej najmniejszej, zabierasz na rower itd.
    2) Zamiast białego cukru brązowy. Używaj miodu, syropu klonowego, syropu z agawy a przede wszystkim stewii. Słodziki to zło :-)
    3) Owoce zamiast słodyczy
    4) owocowe smoothie
    5) żelki zdrowsze od cukierków
    6) ciasta pieczone w domu polecam np przepisy na zdrowe słodkości Kingi Paruzel
    7) poczytać co cukier robi z naszym ciałem, serio działa :-)
    8) poczytać co cukier robi z cerą i jak przyśpiesza starzenia, serio działa bardzo bardzo :-)
    9) gorzka czekolada zamiast mlecznej!
    10)Last but not least po dwóch tygodniach unikania cukru naprawdę ochota na coś słodkiego zdecydownia spada. DZIAŁA!

    Powodzenia!

  80. Ja nie jem słodyczy – ja je pochłaniam! Aczkolwiek od pewnego czasu staram się ograniczać, więc mam już kilka swoich trików i mogę się podzielić :)
    1. Powiedzieć rodzinie/chłopakowi, żeby absolutnie przestali kupować Ci słodycze. Nie wiem, czy też masz ten problem, ale u mnie wszyscy wiedzą, że jestem z gatunku łasuchów, więc często dostaję czekolady i ciasta. Póki co udało się ograniczyć słodycze kupowane przez faceta, z przekonaniem rodziny jest gorzej.
    2. Na zakupy chodzić tylko najedzoną. Najlepiej konkretnie najedzoną. Wtedy nie w głowie człowiekowi słodycze, a jak w domu nie ma słodyczy to nie można się na nie rzucić i zjeść wszystkich na raz :)
    3. Jeśli już strasznie nosi mnie na słodkie, to mówię sobie, że ok, ale wcześniej muszę zjeść coś zdrowego – jabłko, surówkę z marchewki, cokolwiek. Jeśli zabraniam sobie wszystkiego, to po jakimś czasie zjadam 3 razy więcej czekolady. A w tym przypadku zjem coś zdrowego i dostarczę sobie witamin, nie mam poczucia, że wszystkiego sobie odmawiam, a w żołądku i tak mam już mniej miejsca na słodycze. Same plusy :)
    4. Dbam o relaks, bo najwięcej cukrowych cudów pochłaniam kiedy jestem zdenerwowana. Dlatego staram się kontrolować swoje samopoczucie i nie dopuszczać do nadmiernej nerwówki. Staram się.

    1. A nie masz tak, że kiedy masz ochotę na słodkie to mówisz sobie: „ok, zjem jakiś owoc” i po zjedzeniu jabłka nagle mija ochota na słodkie? Ja tak czasem mam i się sprawdza. Czasem mój mózg nie rozróżnia tego, czy mam ochotę na słodycze czy po prostu muszę coś zjeść, choćby kanapkę :) To też pomaga.

  81. Ja również kocham słodycze :) Na mnie działa post słodyczowy. Robię go 2 razy w roku. Na ok. miesiąc odsuwam od siebie wszelkie słodycze (również te domowe). Dobrze jest mieć w takim postanowieniu jakiś wyższy cel, motywator, który w chwilach słabości nie dopuści do załamania się. Co zauważyłam po takim odstawieniu słodyczy? Zauważyłam, że słodkości, które wcześniej jadłam są bardzo przesłodzone, obrzydliwie słodkie – nie do zniesienia!!!
    Bardzo dobrze, a nawet może lepiej działa na mnie jeszcze jedna rzecz. Kiedyś zaczęłam się zastanawiać, co jest w składzie oferowanych na sklepowych półkach produktów (nie tylko w słodyczach)? Dobrze jest zapamiętać kilka szkodliwych substancji dodawanych do produktów. Warto poczytać o ich wpływie na nasz organizm. I takim oto sposobem, przechadzając się pomiędzy półkami ze słodyczami w supermarkecie, bardzo rzadko udaje mi się znaleźć coś co ma w miarę akceptowalny dla mnie skład. Wtedy zawsze sobie tłumaczę, że aby zjeść coś bez poczucia winy (teraz wzmożonego, bo nie dość, że mnóstwo pustych kalorii, to jeszcze tyle chemii w środku tego batonika!) muszę sama upiec ciasteczka. I to już nie chodzi o to, że coś ma cukier – gorzej jak zamiast tego cukru na liście składników pojawia się nagle syrop glukozowo-fruktozowy ;/. Dodatkowym plusem robienia przysmaków w domu jest to, że można znaleźć sporo zdrowszych zamienników dla białego cukru, tłuszczu, mąki pszennej. Nie chcę całkowicie, na zawsze pozbywać się słodyczy z mojego życia. Sprawiają mi one dużo radości i szczęścia, więc po co się ich pozbywać? Cukier jest również potrzebny naszemu organizmowi. Wolę jednak czerpać radość i energię ze świadomie wybieranych produktów, którymi mogę się delektować i które pomagają mi celebrować moją codzienność.

  82. http://sylwiaprzybylo.blogspot.com/2015/01/nadmierny-apetyt-na-sodycze-przyczyny.html

    bardziej optowałabym w Twoim przypadku za nawykami. Po zjedzonym obiedzie, uruchamia się Twój nawyk i jesz coś słodkiego. Przy zakupach, tak samo i lądujesz pomiędzy słodyczami :D
    ktoś wyżej pisał, że należy jeden nawyk, zamienić na drugi. I to prawda. Najpierw przeanalizuj gdzie, kiedy i w jakich okolicznościach jesz słodycze, potem tą czynność zastąp inną. Np po zjedzonym obiedzie, wybierz się od razu na spacer, zacznij pracować. Zamiast przed, to po obiedzie. W sklepie, nie rozmawiaj z nikim przez telefon, świadomie rób zakupy. I też warto pamiętać o tym, żeby nie zabierać się za wszystko naraz. Ja bym walczyła ze słodyczami w sklepie, a potem dopiero po obiedzie. kurcze, tak trudno o tym w jednym komentarzu. To temat rzekaaa ;d ale polecam książkę siłkę nawyku Duhigg Charles i najnowszą książkę o silnej woli (świetna!!), Baumeister’a.

    Tak czy inaczej, nie jestem zwolennikiem niejedzenia słodyczy. Ograniczasz je = częściej o nich myślisz = a to może wywołać objadanie. Najlepiej znaleźć złoty środek, np raz w tygodniu i .

  83. Apetyt na słodycze może być objawem drożdżycy. Częsty problem u kobiet. Mnie także „cukrogłoda” pomogło ograniczyć przyjmowanie kwasów omega 3. Warto zaprzyjaźnić się z łososiem lub tranem z wątroby dorsza w kapsułkach i ogórkami kiszonymi/kapustą kiszoną/kefirem/kimchi.

  84. To ja może napiszę jak było ze mną. Nigdy nie miałam problemów z wagą dlatego pochłaniałam jako dziecko niezliczone ilości słodyczy i wydawało mi się że to jest ok. Ale któregoś dnia (jeszcze w gimnazjum) moja koleżanka przeczytała, że słodzenie herbaty dwoma łyżeczkami cukru równa się zawartości cukru w iluś tam kostkach czekolady. Oczywiście zrobiło to na nas ogromne wrażenie i stwierdziłyśmy że zdecydowanie bardziej wolimy jeść czekoladę niż słodzić herbatę. Teraz nie słodzę ani herbaty ani kawy. Jeśli chodzi o słodycze jem je naprawdę w bardzo skrajnych przypadkach, albo przed okresem albo jak mam strasznie zły dzień. Ale po jednym małym batoniku jestem strasznie zasłodzona i mam dosyć na długi czas. Wyjątkiem są ciasta domowe mojej mamy, które nigdy nie zawierają zbyt dużo cukru.
    Może musisz się przyjrzeć bardziej temu co jesz? Zwłaszcza że cukier jest ukryty wszędzie- nawet w musztardzie! A może spróbuj piec sobie ciasteczka lub ciasta które będziesz jadła w chwilach słabości? Albo spróbuj z jakimś miesięcznym wyzwaniem 30 dni bez słodyczy- jak wytrwasz tak długi czas będzie ci ciężej wrócić do cukrowych nawyków.

  85. Mam to szczęście, że potrafię powiedzieć sobie STOP, ale jako typowy szyściciel szafek, nie mogę trzymać zapasów. Przez pierwszy tydzień chodzę rozdrażniona i śnię o słodyczach, później to mija. Do czasu aż odwiedzi mnie mama z torba wypełnioną śliwkami w czekoladzie, chałwą i michałkami… Na nic zdają sie moje prośby, że słodycze szkodzą mi na zdrowie, figurę i psychikę. Czy ktoś ma pomysł, jak do niej dotrzeć? Wymiana zamków w drzwiach nie wchodzi w grę:)

  86. Mam ten sam problem, a teraz po maturze kiedy szukam pracy i częściowo siedzę w domu – non stop mam przy sobie coś niezdrowego, pomimo tego, ze przecież zdaje sobie sprawę że źle robie – jem dalej i automatycznie moje piersi które są już i tak dużo za duże rosną dalej (tak, przepowiednia – pójdzie w cycki u mnie niestety się sprawdza), więc przy moim rozmiarze 34/36 wygląda to śmiesznie XD.
    Czekam z niecierpliwością na jakiś post gdy już dowiesz się jak to zrobić bo mi nawet motywacja w stylu: „chodze na siłownie więc powinnam być fit” nie pomaga :(
    Pozdr!

  87. Sądzę, że w Twoim przypadku trzeba użyć jakiś sprytnych haczyków oszukujących :)
    Dobrym sposobem u mnie okazało się wyrobienie nawyku mycia zębów po wszystkim co zjem/wypiję (może z wyjątkiem wody). Uczucie świeżości sprawia, że mam mniejszą ochotę psuć ten efekt. Mój drugi „myk” to wypicie szklanki wody / zjedzenie marchewki kiedy mam ochotę na słodkie. Ale tak naprawdę wydaje mi się, że to przede wszystkim determinacja jest najważniejsza. Dobra jest metoda małych kroczków i nawet jeśli wciąż nie wychodzi – próbowania. Do skutku. Trzymam za Ciebie kciuki :)

  88. Typowe problemy pierwszego świata. Jak nie źreć a gdzieś tam ludzie głodują. Masz problem z jedzeniem słodyczy? Rozwiązanie jest proste. Nie kupować. Kupisz to w końcu zjesz. Nie kupisz, nie masz nie zjesz. Ale lepiej przeczytać milion poradników niż postawić na zdrowy rozsądek.

    1. dddddddddd – Typowy komentarz hejtera. Jak żyć, kiedy ktoś jest szczęśliwy i jest mu dobrze. Masz problem z czytaniem o problemach innych ludzi? Rozwiązanie jest proste. Nie czytaj. I nie komentuj. Ale lepiej wylać falę hejtu niż postawić na zdrowy rozsądek i po prostu się przymknąć, kiedy nie ma się nic do powiedzenia.

  89. Hejka :-) . Oj. Moj chlopak ma tak jak Ty. Ja za to nie uzywam nawet cukru. Metody:
    1. Silna wola i deadline. Zaplanuj tydzien. „W tym tygodniu zamiast slodyczy bede jesc….”
    2. Zaplanuj nagrode. MOTYWUJACA. Jesli mi sie uda to… oszczedzanie jest dobre (na cos), albo wyjscie do jakiejs knajpki na cos duuuzo bardziej specjalnego niz batonik
    3. „Kiedy mam ochote na slodycze to bede jesc…” i miej to w domu. Cukier sam w sobie jest ok ale wyklucz prosty. Slodkie rzeczy naturalne to np: figi daktyle banany rodzynki proste desery mozna robic na bazie np chia+mleko waniliowe+owoc typu jagoda/itp Od bolu gorzka czekolada Smak waniliowy – moze kawa zvozowa o smaku waniliowym? slodzona miodem. Nawet lyzka dzemu od mamy jest lepsza lub sok jednodniowy. A moze po obiedzie warto sie przejsc na spacer zwykle taka ohota przechodzi? albo pojadac orzechy lub pestki.
    4. Po pewnych rzeczach chce sie vardziej slodkiego niz po innych. Np po kawie i po innych SLODYCZACH. chodzi o indeks glikemiczny produktu.
    5. Jak juz nic nie dziala to wprowadz sobie ograbiczenie ze batonik tak- ale tylko przed obiadem Pozniej juz nie. Albo tylko w piatki poniedzialki i srody Przeciez do jutra wytrzymasz bez,co? :-)

    Good news. juz po tygodniu presja na slodkie powinna spasc. Po miesiacu powinnas sie odzeyczaic. Z mojego doswiadczenia juz po roku przestalam slodycze nawet lubic >_<.

    acha jesli masz okres to lepiej sobie odpuscic. To nie Twoja silna wola przemawia wtedy ale hormony. Pozdraeiam i trzymam kciuki :-)

  90. Asiu, mam prośbę – wróć po pewnym czasie ze swoimi przemyśleniami, co do zaproponowanych sposobów. Zaczęłam czytać komentarze i tego jest tyle, że nie umiem wyłowić czegoś dla siebie. Ja takiego wielkiego problemu jak Ty już nie mam – moje nadwrażliwe zęby spowodowały, że musiałam odstawić słodycze, a po takim odwyku to nawet gorzka czekolada bywa za słodka i teraz o wiele rzadziej się zdarza, że mam ochotę na coś słodkiego. (Chociaż muszę przyznać, że ciągle mam całą szufladkę słodyczy… i po przeczytaniu Twojego posta sięgnęłam do szufladki… na szczęście na wierzchu leżały orzechy laskowe i je spałaszowałam;). Niemniej jednak z chęcią bym poczytała, co działa, a co nie działa. Pozdrawiam i trzymam kciuki!

  91. Mi pomagało zjadanie w chwili kryzysu garstki orzechów – wiem, kaloryczne, ale przecież bardzo zdrowe.
    Poza tym pomaga też myślenie w perspektywie jednego dnia – „dziś nie będę jeść słodyczy, tylko dziś”, „to tylko jeden dzień” brzmi zupełnie inaczej i nie przeraża tak jak „nie będę jeść słodyczy prze kolejne 2 tygodnie/miesiące/lata”. Następnego dnia tak samo i następnego, i następnego. Kiedy myślimy o tym, żeby przestać jeść słodycze na całe życie, to wydaje się to ponad siły. Nawet dwa tygodnie mogą być ponad siły, a jeden dzień każdy wytrzyma.

  92. To ja zaproponuję coś co u mnie się sprawdziło. Założenie jest takie, że jem słodycze tylko w soboty. Jeżeli w tygodniu najdzie mnie ochota na słodycze, staram się zastanowić: Czy muszę ten batonik zjeść teraz, a może poczekam i zjem go za godzinę, albo gdy posprzątam? Robię sobie herbatę a batonik wkładam do specjalnego koszyka. Jeśli znowu mnie nachodzi proces myślowy przeprowadzam od nowa. Staram sobie wyznaczać jakieś zadnia, po zrobieniu których mogę go zjeść, lub przedziały czasowe. Często ochota na zjedzenie słodkiego w tym czasie mi przechodzi, a często górę bierze ambicja. Skoro wytrzymam 3 godziny to uda mi się wytrzymać do soboty ;-) Koszyk jest pod nadzorem mego mężczyzny i żeby się dostać do słodyczy muszę go poprosić. I tu też często działa moja ambicja… chcę ale nie po proszę bo mi głupio, bo wyjdę na słabeusza. I tak do soboty. Za to w sobotę po śniadaniu ląduje przede mną koszyk słodyczy które uzbierałam w tygodniu, mogę je wszystkie zjeść. Początkowo koszyk opróżniałam w soboty w całości. Z czasem okazywało się, że wystarcza mi zjedzenie jednej – dwóch sztuk. Ostatnio okazuje się, że w soboty koszyk jest pusty bo nic w tygodniu do niego nie włożyłam. Więc zdarza mi się w sobotę kupić coś ekstra i zjeść lub nie jem słodkiego w ogóle. Skoro nie chcesz wykluczać domowych wypieków to możesz sobie postanowić, że owszem zjesz coś słodkiego ale musisz to sobie upiec. Czasami myśl ze musisz upiec ciasto może sprawić, że będziesz wolała odpuścić zjedzenie słodkiego niż babrać się w kuchni przez 2 godziny by zaspokoić swoją żądze słodkiego ;-)

  93. lisek.chytrusek

    Asiu, kiedyś usłyszałam, że człowiek zje to, co przyniesie do domu ze sklepu. U mnie działa. Jeśli nie kupuję słodyczy w sklepie, to nie mam ich w domu i jak muszę koniecznie NATYCHMIAST zjeść coś słodkiego, to po prostu nie mam co jeść :) No gorzej jak już coś w tym sklepie kupię… ;p

    1. Haha, skąd ja to znam… U mnie kryzys przychodzi w trakcie sesji, bo wtedy proszę Chłopaka o zestaw awaryjny: 1l coli, paczka chipsów, krówki i Bóg wie co jeszcze… :D A tak, gdybym była sama w domu, musiałabym się zmusić, by wyjść do sklepu xD

  94. Pamiętam czasy kiedy potrafiłam w kilka minut zjeść tabliczkę czekolady, najlepiej truskawkowej milki i zagryźć ją paczką żelek. Odstawiłam słodycze, gdy zostałam weganką, tzn wyeliminowałam ze swojej diety produkty pochodzenia zwierzęcego. Co prawda przez lata była wegetarianką ale nigdy jakoś szczególnie nie zwracałam uwagi na skład swoich ulubionych słodkich czekoladek. Od kiedy wprowadziłam do swojej diety mnóstwo dań składających się z owoców, szczerze mówiąc niczego mi nie brakuje. Jeżeli uwielbiasz słodkości i podobnie jak ja, jesz także oczami polecam nice cream czyli lody, których podstawą są mrożone banany. Detronizują bez dwóch zdań lody kupne i są bardzo proste w wykonaniu. Obrane banany kroisz w większe plasterki i chowasz do pudełka na noc do zamrażalnika, następnego dniach wrzucasz je do blendera / miksera / chopera z odrobina roślinnego mleka (polecam migdałowe albo jeżeli zależy Ci na dodatkowej słodyczy, sojowe o smaku waniliowym), można dodać także inne owoce – świeże albo mrożone – i voila! Polecam także wszelkie smoothie! Ja gdy mam ochotę na coś czekoladowego, łączę słodkie banany z odrobiną naturalnego, surowego kakao albo gorzkiego, czekoladowego mleka sojowego, cynamonem oraz daktylami (suszone wystarczy wymoczyć w wodzie aby po ok godzinie były mięciutkie i zdatne do rozdrobnienia), która nadają niewiarygodnej słodyczy. Jedząc taki deser niemal mam wyrzuty sumienia, ale zara przypominam sobie, że… mogę! w końcu to samo zdrowie! Trzecim słodkim deserem, który uwielbiam jest acai bowl czyli mieszanka smoothie, owoców, ziaren i nasion z dodatkiem sproszkowanych jagód acai, które są niewiarygodnie zdrowe oraz poprawiają smak dań. Poza tym wszelkie wegańskie ciastka i ciasta – moje ulubione i najszybsze to ciasteczka owsiane ze startym jabłkiem. Szczerze mówiąc możliwości jest bez liku i wszystkie z zaproponowanych smakują o wiele lepień niż sztucznie słodzone i barwione kupne słodycze. Mam nadzieję, że moje rady pomogą :)

  95. Mnie ciągnie raczej w słonym kierunku, ale wystarczają trzy dni „bez” i ciągoty ustępują. Działa to znacznie lepiej, kiedy okoliczności nie sprzyjają podjadaniu (np: dodatkowe, nierutynowe zajęcia zajmujące większość czasu), niż w przypadku, kiedy po prostu odmawiam sobie chipsów :)
    Zasada „trzech dni” sprawdza się również w innych dziedzinach, ale działa w obie strony :D

  96. W sylwestra wymyśliłam postanowienie noworoczne „miesiąc bez słodyczy” . Najtrudniejszy o dziwo nie był początek, bo wtedy byłam pełna motywacji i chęci zwalczenia słodyczy – prawdziwą torturą był dopiero trzeci tydzień i przyznam szczerze, że wtedy troszkę po oszukiwałam słodkimi dżemami czy naleśnikami ze słodkim serem. W końcu dobrnęłam do końca wyzwania i efekty były niestepujące: 1)zdecydowana poprawa cery, żadnych nieprzyjemnych wyprysków, co się wcześniej zdarzało. 2) -6cm w obwodach bez żadnych ćwiczeń 3)brak apetytu na słodkości. Miesiąc bez słodyczy trwał od polowy marca do polowy kwietnia, od tamtej pory nie ciągnęło mnie jakoś specjalnie do słodyczy, chociaż oczywiście zdarzały się przypadki pożarcia całej paczki żelków. W tamtym tygodniu robiłam badania krwi i niestety pomimo, że prawie nie jem słodkiego, nie mam nadwagi,nie słodzę itp mam podwyższoną glukozę, na granicy normalności, więc w tym momencie rezygnacja z cukru nie jest już tylko wyzwaniem żeby się sprawdzić ale koniecznością, żeby nie dopuścić do hiperglikemii. Zalecenia od lekarza (które również możesz wykorzystać): więcej ruchu(minimum 30min dziennie, najlepiej ćwiczenia rozciągające), koniec ze słodyczami, chipsami, fast foodami, owocowymi jogurtami czy napojami typu cola, zmniejszenie ilości jedzonych owoców do 400g dziennie(zwłaszcza ograniczyć banany), zwiększyć ilość spożywanego błonnika. Na koniec tylko potwierdzę to co już kilka osób napisało wcześniej, że na szczęście im mniej się je słodkiego tym mniejszą ma się na słodycze ochotę. Dlatego proponuje ograniczać słodycze najpierw do jedzenia ich co drugi dzień przez tydzień, w następnym tygodniu co trzeci, później dwa razy w tygodniu, i w koncu raz w tygodniu (albo raz na dwa tygodnie;) ) pozdrawiam i trzymam kciuki

  97. Polecam przeczytać książkę Pawlikowskiej „Moja dieta cud” , jest tam rozdział o słodyczach i przekąskach, dzięki temu nie jem słodyczy (nie zrobionych przeze mnie ), naczytałam się jakie to nie zdrowe, nie mają żadnych wartości odżywczych. Polecam!

  98. Sama nie wiem, czy wolałabym mieć niepowstrzymany apetyt na słodkości, czy – jak w moim przypadku – na słone przekąski. Parę lat temu potrafiłam wciągnąć czekoladę w ciągu kilku minut! Teraz, na szczęście, to się zmieniło.
    Odnosząc się do chęci sięgnięcia po słodycze po obiedzie – wiesz, że jest to udowodnione naukowo? Po zjedzeniu dużego posiłku, jakim jest obiad, duża część krwi z organizmu przenosi się do żołądka, by wspomóc proces trawienia – stąd zapewne masz poczucie senności i zmęczenia. Wówczas kawałek czekolady jest nawet wskazany :) Co jednak zrobić, by nie jeść słodyczy? Myślę, że oprócz ćwiczenia silnej woli, mało która metoda się sprawdzi. Ja u siebie zauważyłam, że duży wpływ na to, co jem ogólnie w trakcie dnia ma to, czy jestem wyspana albo czy chociaż spałam te 7-8h nieprzerwalnie. No i muszę pamiętać o śniadaniach (ale nie w postaci drożdżówki, ale jakiejś jajecznicy czy kanapki). Wówczas dzień nie jest taki męczący i rzadziej mam ochotę na słodkości. Jakiś czas temu mój Chłopak postawił mi wyzwanie, żeby tylko jeden dzień w tygodniu przeznaczać na rzeczy zakazane, a przez sześć dni jeść tylko zdrowo. Trwałam w tym stanie z miesiąc i teraz, z perspektywy czasu widzę, jak dobry miało na mnie to wpływ… Teraz niestety wróciłam do starych nawyków :P Ale wówczas pomogły mi domowe wypieki, a w szczególności czekoladowe muffiny na jogurcie, mleku, mąki razowej, dwóch tabliczkach gorzkiej czekolady i kilku łyżek cukru. Czekolada mleczna w tym przypadku niestety się nie sprawdza – dzięki temu zjem dwie, trzy babki dziennie, a nie będę zła, że znowu poległam.
    Kończąc tę chaotyczną opowieść – postaw sobie cel, ale jeśli zgrzeszysz, to trudno. Podejmij wyzwanie i sama przed sobą skup się na tym, by nie brać z półki sklepowej czekolady mimo, że masz na nią ochotę. Aaaa! I jedz dużo w ciągu dnia i nie id do sklepu głodna, bo wtedy kupuje się wszystko tylko nie to, czego faktycznie potrzeba :)

  99. Mam na imię Julia, mam 19 lat i jestem słodyczoholikiem. Nie jem tego syfu od prawie 5 lat. Jako dziecko wiecznie byłam głodna na…słodycze, ale rodzice sprytnie mi je ograniczali. Pierwsze kieszonkowe uświadomiło mi, że mogę kupić tyle czeko ile tylko zechcę ;D Pamiętam jak dwa pączki, czekolada (mleczna!) i baton z karmelem szły na jedno posiedzenie, aż pewnego pięknego październikowego dnia powiedziałam dość! Od tego czasu wyeliminowałam czekoladę (kakao jem) i inne ciasteczka, później pod lupę poszły owocowe jogurciki, soki i kupne fit musli, które mają tyle cukru, co niejeden batonik. Dziś nadal jestem szczęśliwym łakomczuchem, ale wybieram WARTOŚCIOWE jedzenie ;)

    Mnie się udało, Tobie na pewno też! Moja rada: małe kroczki nie pomagają, trzeba rozprawić się z nałogiem raz na zawsze. Nie szukaj „zdrowych” zamienników. Cukier to cukier, nie ważne w jakiej postaci, a zależy Ci żeby się od niego uwolnić, co nie? ;> Jasne, jak będziesz już gotowa to kawałek domowego serniczka czy szarlotki Ci nie zaszkodzi, a odzwyczajona od cukru będziesz w stanie docenić jego smak! Ja sama rzadko jadam ciasta, bo już mały kawałek (MAŁY!!!) potrafi mnie zasłodzić :D Osobiście polecam słodkie warzywa jak marchew czy papryka ( np. z humusem) i owocowe koktajle, bo mimo że to też cukier to jednak zdrowszy, no i te witaminki ;)

    Mam nadzieję, że Ci trochę pomogłam i za miesiąc pochwalisz się nam zerwaniem ze słodyczami ;) Pamiętaj, ciało nie zapomina!!!

  100. Ja, dwa lata temu, mogłabym się pod tym wszystkim podpisać. Niestety zachorowałam dość poważnie i częścią leczenia była zmiana diety na bezcukrową i bezglutenową. Jeśli chodzi o gluten, to do tej pory nie jadam białej mąki (ponoć najbardziej uzależnia), jeśli chodzi o cukier- to po jakimś czasie dawałam się częstować słodyczami i ostatnio coraz bardziej ulegam. Słaba wola. Kiedy wiedziałam, że mi nie wolno, potrafiłam wytrwać, chociaż nie wiem jakbym była głodna i miała chęć na coś słodkiego. Mój organizm zresztą tak bardzo tego nie potrzebował. Starannie wybierałam nawet owoce- kwaśne jabłko było dla mnie nagrodą. Nie potrafię poradzić, bo mój problem powoli wraca- zaczęłam słodzić nawet kawę, którą piłam bez cukru. Największym motywatorem do niejedzenia słodyczy pozostaje jednak dla mnie: przeczytanie etykiety i kierowanie się powiedzeniem „jesteś tym, co jesz”. Powodzenia nam wszystkim w walce ze sobą!

  101. Mnie pomogła wyprowadzka do własnego lokum. I jakoś tak urządziłam biurko, że nie ma już na nim miejsca na pojemnik z czekoladkami, bo wolny róg zajął telefon. Nie znaczy to, że czekoladki zniknęły dla mnie całkowicie, ale nie trzymam jakichkolwiek słodyczy w pokoju w którym pracuję, czyli spędzam najwięcej czasu. Czekoladki i cukierki (zawsze kilkanaście sztuk) leżą w pokoju obok, a więc za każdym razem trzeba się przespacerować. A czekolady, opakowania ptasiego mleczka – w lodówce! też trzeba się przespacerować po kostkę czy dwie. I czasami nie chce mi się tak łazić, więc jem mniej. Ograniczanie cukru łatwe nie jest. Wiem, że w moim przypadku nie sprawdza się gwałtowna rezygnacja z cukru w ogóle, więc w końcu zaczęłam mniej słodzić herbatę i kawę, i jest ciut lepiej. Małymi krokami do sukcesu. Bez karania się za jedzenie słodyczy, bez obiecywania sobie nagrody za wytrwałość w niejedzeniu, a w trosce o zdrowie i obwód w pasie ;) Tak, też tak mam – papierosy i alkohol specjalnie mnie nie kręcą, ale za to mleczna czekolada….

  102. kimbasinger

    Kurcze, ja na szczęście nie mam tego problemu. Lubię słodycze, ale od czasu do czasu. Nie kupuję, nie przyciągają mojego wzroku w sklepach. Moją zgubą są chipsy, więc mam zasadę – nie próbuję ani jednego.

  103. Ja staram się robić zdrowe słodycze samodzielnie i kiedy najdzie mnie ochota to po prostu sięgam po nie :-) Polecam ciastka owsiane, jaglane albo nawet czekoladę własnego wyrobu – mniej kalorii, więcej zdrowia a radocha taka sama :)

  104. Miałam podobny problem, byłam w stanie zjeść kilka batoników na raz, gotowe ciasta itp, jeśli nie zależy Ci na tym żeby całkowicie wyeliminować słodycze a jedynie zamienić je na zdrowsze polecam suszone owoce, są pyszne i na pewno zdrowsze niż batoniki, zawsze mam w domu zapas owców i orzechów. Koniecznie wybieraj te bez dodatków, niestety na sklepowych półkach jest spora oferta dosładzanych. Kolejny krok to pieczenie, przygotowywanie słodyczy w domu, wiem wiem sama nie od razu byłam przekonana i wydawało mi się że nie mam na to absolutnie czasu, ale po kilkunastu próbach znalazłam przepisy które są dla mnie idealne i teraz nie wyobrażam sobie jedzenia ciastek czy czekoladek ze sklepu, zwyczajnie mi nie smakują.

  105. Zawsze jadłam (a raczej pochłaniałam) słodycze w ogromnych ilościach czym doprowadzałam do irytacji innych domowników. Czekolady szybko znikały z szafy, a batoniki były dobrą przekąską w trakcie dnia. Zawsze miałam bliżej niezdefiniowane kłopoty zdrowotne, ale ostatnimi czasy zaczęłam się bardziej przyglądać moim nawykom i postanowiłam wprowadzić nieco zmian. Zaczynając od regularnych (no, w miarę) ćwiczeń aż po moją dietę. Dodam, że podobnie jak ty, nigdy nie musiałam się zbytnio martwić zbędnymi kilogramami. Chęć zmian wynikała głównie z problemów z kręgosłupem i wiecznego osłabienia. A i lekarze na niewiele sie zdawali. Koniec końców zdiagnozowałam się sama i wszystko wskazuje na to, że mam kandydozę. Jak zdałam sobie sprawę z tego,m że ogromną ilością słodyczy dokarmiam „grzyby” w moim organizmie, to od razu zmalał mój apetyt na słodkości. Zrobiłam sobie coś w rodzaju detoksu przez 1 tydzień, a teraz staram się po prostu ograniczać ilość słodyczy do minimum (głównie jak jestem w towarzystwie innych osób, np. jak ktoś częstuje mnie ciastem, to głupio odmówić), a zamiast tego kupuję masę owoców (też cukry, ale te „lepsze”), orzechów, etc.

  106. Ja też byłam uzależniona od słodyczy i uważam, że to dość poważne uzależnienie. Początek walki wyznaczyło mi przejście na zdrowy styl życia. Oczywiście zaczynałam dietę, a potem i tak wracałam do słodkiego. Pomagałam sobie owocami i jogurtami. Chcesz coś słodkiego? Weź owoc, to pomaga. Na początku jest ciężko, ale im dłużej nie jesz słodyczy tym lepiej Ci się powstrzymać. Po trzecim powrocie do diety mój problem po prostu znikł. Już nie mam ochoty na słodkie i nawet jak zostaję zmuszona do zjedzenia cukierka to on naprawdę nie smakuje tak dobrze jak kiedyś! Nie zniechęcaj się upadkami i ćwicz silną wolę. Skoro mnie się udało po 20 latach jedzenia słodyczy non stop to Tobie też się uda! :)
    A tak przy okazji Twojego zapytania o bloga promującego zdrowe odżywianie- sama po wielu przemyśleniach założyłam takowego bloga i chcę promować przejście na zdrowy styl życia :) Jeżeli jesteś zainteresowana to zapraszam na naturalnie-i-zdrowo.blogspot.com

  107. Hej Joasiu,
    Odkąd pamiętam miałam słabość do nutelli, mlecznych czekolad i batoników Pawełek! Już jako dziecko potrafiłam perfekcyjnie zakradać się do szafki ze słodyczami i wyjdać nutellę łyżką ze słoika, a cała tabliczka milki nigdy nie stanowiła dla mnie wyzwania.
    Moje sposoby radzenia sobie z 'podjadaniem’ słodkości nie są specjalnie odkrywcze, ale pomogły uporać mi się z tym problemem podczas studiów i działają do dziś:
    1) czego oczy nie widzą tego sercu nie żal, czyli przede wszystkim NIE KUPUJ!
    2) „publiczna” deklaracja + ZORGANIZUJ SOBIE GRUPĘ WSPARCIA (ja, choć było mi strasznie głupio, powiadomiłam panią w akademikowym sklepiku, że pod żadnym pozorem nie ma mi sprzedawać pawełków i czekolad (a sklepik nie był samoobsługowy) + uprzedziłam współlokatorki, że nadchodzi rewolucja i ich naczelnym zadaniem będzie kontrola postępów oraz przytulasy w trudnych momentach
    3) nagroda za dobre sprawowanie, czyli bycie dumnym z małych sukcesów (nagroda niekoniecznie w postaci słodkości, może to być np. wyjście do kina, domowe spa, wycieczka rowerowa itd)
    4) jak zamieniki, to tylko takie, które na prawdę lubię! wiadomo, nic nie zastąpi czekolady w 100% ale u mnie sprawdzały się daktyle, słonecznik, morele, pestki dyni, sałatki owocowe i smoothie
    Oprócz tego starałam się jeść regularnie (4 posiłki dziennie), co po jakimś czasie zaskutkowało, tym, że organizm przestał się domagać „podjadania” w międzyczasie.
    Trzymam mocno kciuki i daj znać jak Ci idzie!

  108. Słodycze to mój jedyny nałóg :( W chwili obecnej ograniczam się do lodów i mlecznych kanapek. Jeden z tych produktów dziennie to minimum. Właśnie sobie przypomniałam, więc idę po loda :P

  109. Mnie pomagają dwie rzeczy:
    1. W eliminacji wszelkich słodyczy „kupnych” bardzo pomaga świadomość tego, w jak nieetyczny sposób produkowany jest olej palmowy, który znajduje się w prawie każdym cukierku/ciastku. Działa doskonale na mnie i moją koleżankę :)

    2. W ograniczeniu ilości spożywanych cukrów „zewnętrznych domowych” w ogóle, pilnuje mnie to, że pozwalam sobie jeść je tylko w weekend :) takie ograniczenie psychiczne trochę pomaga, bo wiem, że nie obowiązuje ono już na zawsze tylko jest czasowe.

  110. Ja też lubię zwieńczyć obiad czymś słodkim, ale jako, że słodyczy nie kupuję (prawie) wcale, to najczęściej jest to suszona morela/kilka rodzynek/daktyle. Czasem kupię tabliczkę gorzkiej czekolady, ale staram się wtedy jeść ją po posiłku, a nie jako przekąskę między posiłkami. Uwielbiam smak czekolady i gdy czasem zadowala mnie kubek ciepłego kakao, bez cukru, jedynie z przyprawami korzennymi.
    Jeśli nachodzi Cię ochota na słodycze, to być może warto pomyśleć o regularnym planowaniu posiłków? Takim co 3 (ale z zegarkiem w ręku) godziny, 5 razy dziennie. Zawsze trochę białka, trochę cukrów złożonych i trochę tłuszczu. Powinno pomóc wyeliminować nagłe napady, kiedy nic innego nie przychodzi nam do głowy niż tylko lecieć do sklepu po czekoladę. A takie zrywy to nic innego jak efekt spadku poziomu cukru we krwi, który przy regularnym odżywianiu nie ma w ogóle szans dać o sobie znać w ten sposób :)
    Jeśli jednak lubisz od czasu do czasu coś słodkiego i chcesz mieć mniejsze wyrzuty sumienia, zapaszam na mojego bloga (http://kuchniaikwiaty.blogspot.com) po przepisy na zdrowsze wersje deserów, ciast (np. z kaszy jaglanej) i drożdżówek. Z owocami, z małą ilością cukru, ze zdrowym tłuszczem. Furorę robi u mnie przepis na brownie z awokado :)

  111. Uzupełnić magnez i potas. Jeść ogółem niskoglikemicznie, żeby uspokoić wahania cukru. Nie chodzić do sklepu „na głodniaka”. WYSYPIAĆ SIĘ, niewyspany organizm błaga o szybką energię=cukier. Mieć pod ręką jakiś zdrowy „zapychacz”. Good luck!!!

  112. dla mnie sprawa była prosta – świadomość i edukacja. zadajmy sobie pytanie, jak działa przemysł spożywczy, jak kupowane produkty powstają, i być może najważniejsze: jak wpływa to na moje zdrowie? czy moje ciało tego potrzebuje? po takiej kwerendzie trudno trzymać się starych nawyków, nie tylko w przypadku słodyczy.

  113. Ja z czekoladą, ciastkami i innymi słodkimi wytworami ludzkich rąk nie mam żadnego problemu. Za to zjadam DUŻY słoik miodu tygodniowo….Rozumiem Twój ból

  114. Ale dużo pomysłów i rad!!! Ja nie mam sposobu na niejedzenie słodyczy, a jadłam ich spore ilości :/ Teraz jem mniej, ale całkowicie ich nie wyeliminowałam… Zaczęłam od ograniczenia słodzenia napojów – od dwóch czubatych łyżeczek do sporadycznego słodzenia odrobinką. Staram się nie jeść w trakcie czegoś, np. czytania, oglądania TV, bo inaczej tracę kontrolę. Piję bardzo dużo wody, zawsze mam przygotowany dzban wody z cytryną i imbirem. Przed zjedzeniem słodkiego piję duszkiem szklankę wody, często ochota na słodkie mija. Zaznaczam na wykresie Gantta każdy dzień bez słodyczy, w chwili słabości szkoda mi zaprzepaścić poprzednie dokonania. Staram się jeść regularnie.

    Generalnie, łatwo nie jest :/ Ale walczę ;) I Tobie też życzę powodzenia :)

  115. Myślę, że dobrze jest przyjrzeć się swojej diecie w ogóle. Jeść rzeczy dobrej jakości, organiczne, lokalne i zróżnicowane. Jeśli twój organizm będzie odpowiednio odżywiony, to automatycznie spada chęć na sztuczne i pełne chemii słodkości (widzę to po sobie;)). Na co dzień nie jem mięsa, a najlepiej się czułam będąc na diecie stricte wegańskiej, jadłam wtedy zdecydowanie mniej słodyczy. Z moich sposobów polecam robienie smoothie: np banan+owoce jagodowe+szpinak+mleko roślinne i dodatki typu siemię lniane albo chia. Mocno zapycha i naturalnie zasładza. Możesz też zjeść grejpfruta, ma naturę wychładzającą, ale jest stosunkowo mało słodki jak na owoce. Oprócz tego masz mnóstwo „zdrowych deserów” typu brownie na batatach, gryczane gofry, trufelki z fasolki adzuki. Szybko się robią i zaspokajają cukrowy głód. No i lepiej nie przesadzać z suszonymi owocami, mimo że naturalne, to bardzo słodkie, a cukier to wciąż cukier. A co do zniechęcenia się do sklepowych słodyczy: przejrzyj sobie skład i poczytaj o składnikach i skutkach ich spożywania, mnie od razu przechodzi ochota ;) Możesz też zupełnie wyeliminować cukier z codziennej diety i raz na jakiś czas pozwolić sobie na super ciastko np. z Lukullusa, gdzie do pieczenia używają bardzo dobrych, naturalnych składników. Z biegiem czasu, w ogóle przestaniesz odczuwać ochotę na słodkie. Ważne, żeby ta decyzja wyszła z twojej wewnętrznej potrzeby, żebyś nie robiła niczego na siłę, bo łatwo się szybko zniechęcić. Powodzenia :)

  116. Mam dwie rady:
    1. Zamień cukier na jego zdrowe zamienniki – syrop z agawy, klonowy, miód. By wyleczyć się z uzależnienia od cukru białego :).
    2. Gdy najdzie Cię ochota na coś słodkiego, jedz owoce.
    U mnie podziałało :).

  117. Niestety udowodniono, że cukier uzależnia silniej niż niektóre narkotyki. Taki zastrzyk cukrowy to też najprostszy i najszybszy sposób na poprawę samopoczucia, energię w ciągu dnia itd. Ja odstawiałam słodycze stopniowo, zastępując owocami, wspomagając suszonymi. Czasem bakalie. Czyli to wszystko, co się lubi, co ma cukier ale nie w takiej ilości jak sklepowe słodycze. Dobra wiadomość jest taka, że da się organizm uniezależnić od cukru. Zła, że jest sie uzależnionym reszte życia (jakkolwiek to brzmi, ale ktoś kto był w tym nałogu i ciągu cukrowym wie, że każde radykalne stwierdzenie nie jest tu przesadą..) i trzeba bardzo uważać, żeby znów w to nie wpaść i nie oszukiwać się, że jeden mały batonik nic nie zmieni. Trzymam kciuki

  118. ah. często też mylimy uczucie pragnienia (woda) z uczuciem 'zjadłbym coś słodkiego’ . Warto to u siebie przeanalizowac

  119. Asiu, bardzo sie ciesze, ze nie na wszystkich polach zyciowych jestes taka madra i doskonala! Swietna szafa, zdrowe podejscie do zycia (zakupy, slow life, slow food itd), prosperujacy biznes i swietne pismo…cale szczescie, ze lubisz te slodycze! ;)
    A teraz do konkretow
    1. Nie kupuj. Bardzo proste, nie kupisz to nie zjesz. Nie mow sobie „batonik sam wyladowal w koszyku”. Nie, ty go tam wlozylas. Rob zakupy z lista, odkreslaj wszystko co na liscie juz zakupilas. Oczywiscie batonikow nie ma na liscie. Swiadome zakupy to nie tylko wybieranie bawelny, welny i jedwabiu, to takze swiadomosc co na codzien wkladasz do koszyka (a pozniej – do buzi). :)
    2. Jak juz wlozylas batonika do koszyka – to go wyjmij i odloz na polke. Dla mie to bylo takie terapeutyczne. Patrzylam jaka to ja mam silna wole, ze sama z siebie odkladam to dranstwo na polke. Nie tylko, ze nie kupuje! Ja go odstawiam daleko od siebie! To dopiero zuch dziewczyna! Mozesz tez do siebie w tym czasie mowic „Brawo Asiu, wlasnie pokonalas kolejnego batonika”.
    3. Jedz swiadomie. Nie ma napychania sie zelkami przed kompem, chipsy na kanapie czy czekolada do serialu. Nie, powinnismy jesc bez rozpraszaczy. Skupiasz sie na danej czynnosci, bo wlasnie dajesz swojemu cialu energie, witaminy i mikrolementy. Jak juz opanujesz swiadome jedzenie to nie bedziesz siegac po slodycze bo glupio, przeciez one nie maja zadnej wartosci to po co je celebrowac :)
    4. Jedz pelniejsze obiady/lunche. Jesli po nich masz ochote na cos slodkiego, to znaczy ze do lekkiej saladki zjedz sobie kromke pieczywa, jedz na lunch pasty, ryz, kasze i wszelkie weglowodany. Wtedy mniejsza szansa, ze bedzie ci sie jeszcze chcialo.
    5. No i nie katuj sie od razu! Mozna jesc slodkie, wazne zeby to nie bylo slodkie najgorszego rodzaju :) sama piecz zdrowe ciastka, owsiane, z kaszy jaglanej, itd. Dziewczyny wyzej podaly sporo fajnych przepisow. Orzechy, owoce, gorzka czekolada. Nikt, ci nie broni tego jesc, a w ciagu kilku tygodni tak sie przyzwyczaisz, ze nie bedziesz myslala o tym slodkim batoniku :) Po obiadku mozna napic sie kawy czy herbaty – poslodz ksylitolem czy stewia :)
    6. Ostatnia rada, spojrz na konto bankowe, rachunki, lub oszacuj ile wydalas na batoniki miesiecznie. Jesli to nawet tylko 2zl dziennie to az 62 zl w skali miesiaca! To znaczy, ze w trzy miesiace mozna uzbierac na tani bilet lotniczy!

    Powodzenia!

    Aga

    1. Właśnie, konto bankowe :) od jakiegoś czasu bardzo dokładnie zapisuję co kupiłam i za ile. Jeśli złamię się i kupię drożdżówkę czy pączka albo inne ciacho w cukierni, batonika czy czekoladę, nie zapisuję ogólnie 'jedzenie’, ale właśnie np. pączki – 4 zł. No i widzę pod koniec miesiąca, ile to kasy poszło na takie rzeczy. Pomaga…

  120. Ja zaczęłam piec, wtedy sklepowe słodycze przestały istnieć. Najpierw domowe wypieki były prawie tak samo słodkie jak sklepowe, potem trochę zmniejszyłam ilość cukru, bo z mlecznej przerzuciłam się na gorzką czekoladę (wtedy 60% to dla mnie była gorzka), a po kilku latach moją największą miłością jest czekolada 85% i 95%, co już w ogóle ogranicza użycie cukru (najczęściej przycinam jego ilość o 1/2 w porównaniu do oryginalnego przepisu).
    I to wcale nie znaczy, że moje wypieki zrobiły się wytrawne :) Tak samo reaguje mój Michał, który ze sklepu mógł wszystko zjeść, ale po pewnym czasie zaczął się krzywić, bo tam nie czuć smaku a cukier.
    Na przykład ciasteczka orzechowe z nutellą upieczone wczoraj, zamiast 2/3 dałam 1/2 szklanki brązowego cukru, a gdybym przycięła do 1/3 to dalej byłyby bardzo słodkie, więc wcale nie rzucamy się na nie tak jak myślałam.
    Ale takie rzeczy trzeba lubić, więc niestety to nie sposób na każdego. Ja pieczenie pokochałam, ale Ty możesz nie lubić i wtedy… klops :)

  121. Mój brat chował do szafki wszystkie słodycze, które dostawał na urodziny i inne okazje. Prowadzi zdrowy tryb życia i unika słodkości, ale od czasu do czasu zdarza mu się zjeść kostkę czekolady lub dwie. Pewnego pięknego dnia sięgnął do szafki po czekoladę nussbeisser. Położył ją na stole i opadły nam szczęki: przez okienko w opakowaniu można było oglądać całą rodzinę ogromnych, tłuściutkich robali. Polecam tym, którzy chcą zerwać z nałogiem: nussbeisser do szafki na jakiś (dłuższy) czas. Nie jem do dzisiaj ani orzechów, ani czekolady.

  122. Mi w zeszłym roku udało się ograniczyć spożywanie słodyczy, ale wystarczyła jedna porcja lodów, by wrócić do tego paskudnego nałogu :(
    W moim przypadku najlepiej działały zamienniki takie jak owoce, orzechy, gorzka czekolada, kawa czy mleko i jogurty. Najskuteczniejsze było jednak świeże pieczywo. Jednak w związku z tym, że walczyłam z nadwagą, to starałam się te bardziej kaloryczne ograniczać.

    Starałam się też trzymać jak najdalej od wszelkich słodyczy. W sklepach nie mam skłonności do kupowania niezdrowego jedzenia, więc jedynym problemem były zapasy zrobione przez rodzinę w domu. Dlatego starałam się jak najrzadziej przechodzić koło kuchni i eliminować kontakt z ludźmi, którzy aktualnie coś słodkiego jedzą. Nie mam niczego gorszego, niż widok pysznego ciasta, które właśnie ląduje w czyiś ustach, a reszta ciasta krzyczy do ciebie z talerza. Więc jeśli po drodze dręczy cię widok pyszności wyglądających z pobliskiej cukierni, warto nieco zboczyć ;)

    Jednak najbardziej motywowało mnie to, że już tyle dni wytrzymałam. Najpierw byłam dumna z jednego dnia. Nie udało się, trudno, zaczynałam od nowa. Tylko, że kiedy stawka zrobiła się większa i mi się nie udało, chyba właśnie przez to utracone poczucie kontroli, nie udało mi się wrócić do kontynuowania tego odwyku.

    Zmotywowałaś mnie żeby spróbować jeszcze raz. Trzymam kciuki za ciebie i mam nadzieję, że razem wytrwamy, bo warto.
    I nie chodzi tu o te najbardziej oczywiste powody jak właśnie zdrowie czy waga. Mi najbardziej spodobało się to, że moje kubki smakowe się 'wyostrzyły’ i wiele słodyczy okazała się za słodka. Wciąż nie mam ochoty tykać najbardziej słodkich batoników. Jednak coraz częściej mam ochotę znów sięgać po śmieci, które kiedyś jadłam. Więc najwyższa pora zabrać się za siebie.

  123. Miałam ten sam problem. Najgorsze są pierwsze dni. Żeby się odzwyczaić od słodyczy musi upłynąć 3 tygodnie (najgorszy okres), od smaku słodkiego 3 miesiące, a od jedzenia w ogóle rok ;-)
    Jak przestałam je jeść, to wróciła ładna cera, spokojny sen, brak nerwowośći kiedy spadał cukier itp.
    Mi pomogła praca i wypełniony czas.
    Są dwa sposoby: nagłe odstawienie (niezwykle bolesne i drastyczne dla organizmu hahaha) i powolne (drugi sposób bardziej humanitarny ;-)
    Moje rady na pierwszy tydzień ( bo potem juz z górki) gdy odstawiamy gwałtownie:
    1. Miej w pogotowiu zdrowe przekązki warzywa (np. marchewki), owoce (np. orzechy, rodzynki), dobrą książkę, koleżankę (która ci nie wciśnie słodyczy, bo moje wszystkie wciskają ;-))
    2. Wysypiaj się
    3. Pij duuużo wody około 1,5 litra.
    4. Magnez
    5. Poduszkę gdzie możesz się wyzłościć i najważniejsze
    6. Przestań o tym myśleć (to tez ma ogromny wpływ)

    Jak przestałam myśleć o rzuceniu slodyczy i miałam zajęcie cały czas waga sama spadła, a i ochoty nie było

    7. Daj sobie porządną nagrodę za włożony wysiłek (np. spacer z koleżanką, wyjazd do lasu czyli to co lubisz ;-) )

    Trzymam kciuki i pozdrawiam

    wierna czytelniczka

    ;-)

  124. Asiu, nie jesteś sama. Ja już też żaliłam się mojej przyjaciółce, że niby tyle gadam o zdrowym żywieniu, ale słodyczy nie potrafię sobie odmówić. I też nie wiem, co z tym zrobić. Ona do mnie, że po co mam czynić moje życie takim okropnym i nie jeść słodyczy. Na pewno problemem jest fakt, że w domu zawsze te słodycze są.
    Rozmawiałam kiedyś z kolegą i on mówił, że gdy ma ochotę na coś słodkiego, to je jogurt albo owoc.
    Ale zaraz biorę się za czytanie komentarzy, może znajdę jakiś sposób na wyeliminowanie tego nawyku jedzenia słodkości, chociaż w jakimś stopniu,zdecydowanie przyjaciele i rodzina mi w tym nie pomogą… :(

  125. Uwaga, podaję skuteczny sposób!
    Krok 1. Weź kartkę/zeszyt i długopis.
    2. Problemy
    Na pierwszej kartce zapisz wszystkie sytuacje jakie ci przychodzą do głowy, kiedy sięgasz po słodycze i obok do każdej sytuacji opisz jak się wtedy czujesz (opisz emocje , stany , myśli ).
    3. Life triki
    Zastanów się co może ci „przeszkodzić” w sięganiu po słodycz w powyższych sytuacjach,
    np. kiedy przechodzisz obok cukierni to często do niej zachodzisz i kupujesz ciasto -> możesz zmienić swoją trasę, tak by nie mijać cukierni
    np. jesz, kiedy na dworze jest zimno, brzydko i deszczowo i nic ci się nie chce –> możesz nie kupować słodyczy, by w takich sytuacjach nie było ich w domu, bo przy takiej pogodzie mało prawdopodobne jest żeby chciało ci się iść specjalnie do sklepu
    4. Hierarchia słodkich problemów
    Uszereguj swoje problemy w kolejności od 1-10, odpowiednio dając 1 dla sytuacji/problemów nie takich trudnych do pokonania i dając 10 dla sytuacji/problemów, które wydają ci się totalnie nie do zmiany, nigdy ich nie uda ci się zmienić.
    5. Zacznij od małych kroczków
    Wybierz sytuację najłatwiejszą do pokonania (czyli z numerem 1). Zapisz ją na osobnej kartce. Wybierz i zapisz datę kiedy chcesz się zmierzyć z tą sytuacją. I spróbuj ją pokonać.
    Np. sytuacja – kupowanie słodyczy w sklepie przy nomalnych zakupach
    dzień – w piątek wybierasz się na zakupy, więc będzie to 29.05.2015
    life triki – przypomnij je sobie i zastosuj w danej sytuacji, czyli idziesz do sklepu z przygotowaną listą zakupów, masz dokładnie wyliczone pieniądze i nie zaglądasz nawet na działy ze słodyczami
    Jeśli udało ci się przezwyciężyć daną sytuację (czyli zrobiłaś normalne zakupy i nie kupiłaś słodyczy) to pogratuluj sobie i zauważ, że nie było to takie trudne, choć wcześniej wydawało się nie do przeskoczenia. Teraz przejdź do sytuacji z numerkiem 2
    Jeśli jednak uległaś pokusie to zastanów się czemu tak się stało. Przeanalizuj swój sposób myślenia, emocje i to co się wydarzyło. Powtórz eksperyment wnosząc do niego poprawki.

    Z każdym sukcesem okaże się, że to co wydawało się niemożliwe, jednak jest do zrobienia. A skoro udało się raz, to czemu ma się nie udawać zawsze?

    Dodatkowe wspomagacze:
    -naprawdę nie kupuj słodyczy – jeśli ich nie będzie w domu, o wiele trudniej będzie je zjeść;)
    -weź małą karteczkę i napisz na niej powody, dla których chcesz zrezygnować ze słodyczy (krótko ale konkretnie; najlepiej żeby miały formę pozytywną). Schowaj ją do kieszeni i kilka razy w ciągu dnia (chociaż 5) wyciągaj, czytaj z uwagą to co napisałaś (najlepiej na głos) i schowaj – wbrew pozorom jeśli traktujesz swoją walkę z nałogiem poważnie, to jest to bardzo pomocny punkt!
    -zrozum, że słodycze nie są ci potrzebne do niczego. Pozornie wszyscy to wiemy, ale i tak katujemy się myślami, że „małe co nieco od czasu do czasu nie zaszkodzi”, „te lody z bitą śmietaną i sosem truskawkowym tak pięknie wyglądają, że muszę je zjeść”, „jabłko to nie baton” itp. Lepiej od razu przestaw się na myślenie „ok, lody, no i? Jedzenie jak jedzenie, nic szczególnego, idę dalej”. Wyeliminuj czynnik emocjonalny, podchodź do tego na chłodno. Możesz powiedzieć, że nie jest to takie proste, dlatego wcześniejsze wskazówki mają ci w tym pomóc.

    Słodycze to tylko słodycze. Nic wielkiego.
    Powodzonka ;)

  126. Jak przestać robić co?! Można przestać? No wiem, wiem, można. To dokładnie mój problem, a jak jestem w domu rodzinnym i wiem, gdzie dokładnie są te wszystkie pyszności pochowane „dla gości” to jest dramat, wczoraj np pisałam cały dzień prace mgr w domu i wyszło na to, że zjadłam pełno jakiś bzdur ZAMIAST OBIADU, po prostu wcinałam jakieś ciastka, loda, coś tam jeszcze, jakieś orzeszki i nawet nie zauważyłam, że nie zjadłam nic porządnego. Dramat. Jak jestem u siebie to jakoś lepiej jest bo w sklepie wyobrażam sobie, że to nie są ciastka, tylko mój przyszły celulit i siłą woli, umysłu i księżyca omijam tą część sklepu. Gorzej jak zaczęłam więcej ćwiczyć i mówić sobie, że przecież skoro tyle spaliłam kalorii to przecież MOGĘ. Z chęcią poczytam jeśli postanowisz zrobić jakiś plan wychodzenia z tego zgubnego nałogu, a nawet się dołączę.

  127. A może małe wyzwanie… robić własne słodycze częściej. I delektować się nimi w tym czasie już na etapie przygotowania. Wcale nie muszą być to czasochłonne ciasta, ba, ani nawet jakoś specjalnie dietetyczne. Można zrobić, na przykład, dobre ciastka z kleiku ryżowego, na zapas na parę dni, i podawać np. z różnymi dżemami czy innymi dodatkami. Tylko… polecam od nich odjąć trochę cukru. Łyżkę-dwie – umysł nawet ich braku nie zauważy! Podać ładnie, do ulubionej kawy, herbaty, a jeśli już nie da się inaczej niż w biegu, to choć spojrzeć przelotem, powąchać i powiedzieć w myślach „mmm”. Za to tym kupnym całej tej otoczki poskąpić, no może myślowego mmmmmania :)

    A po jakimś czasie… wszystkie kupne słodycze wydają się jakieś takie zbyt słodkie i aż tak nie cieszą. Z własnych wypieków odjęłam kolejne kilka łyżek cukru, ba, nawet narzeczony nie zauważył. A mi kupne przestało smakować. Czasem ciągnie mnie do czekolady i ulubionych krówek, ale bardzo, bardzo okazjonalnie i nie jestem wręcz w stanie zjeść ich zbyt dużo. Owszem, takie wyzwanie trochę trwa – ale nie rezygnuje się w nim z kupnych słodyczy, ot, po prostu trochę częściej robi się własne, co jakiś czas pomniejszając ilość cukru. Przestały mi nawet smakować słodkie napoje (no dobrze, do soków kupnych i coli od czasu do czasu nadal mam słabość) i jogurty „owocowe”.

  128. Uprawa palm do pozyskiwania oleju palmowego, który jest składnikiem większości słodyczy (trudno znaleźć słodycze bez niego), prowadzi do dewastacji środowiska naturalnego, szczególnie ma to miejsce w Indonezji, Brazylii i Malezji. W zastraszającym tempie znikają lasy deszczowe, tropikalne i torfowiska, wypalane i karczowane, a teren po nich przeznaczany jest na przemysłową uprawę palm olejowych. Łatwo wyobrazić sobie, co dzieje się ze zwierzętami, gdzie płoną tysiące hektarów lasów. W internecie jest wiele miejsc, gdzie można poczytać o działaniach organizacji ekologicznych (WWF, Greenpeace), konsumentów, nawołujących do bojkotu produktów zawierających olej palmowy, zdjęć żywcem spalonych orangutanów, bezpowrotnie zniszczonych lasów. Warto sprawdzić, które firmy przyczyniają się m.in. do zagłady orangutanów.
    Pomyśl o dewastacji środowiska i cierpieniu zwierząt, zanim kupisz kolejnego batonika, ciastko, wafelka. Żyj odpowiedzialnie.

  129. Tez tak mam ze jak juz sa w domu slodycze to zjadam przewaznie wszystko od razu, zapasy nie leza.
    Zauwazylam, przy okazji chwilowej diety wysokotluszczowej, ze ochota na slodkie mi znaczaco spadla, np. pilam kawe bez cukru za to z 30% smietanka i maslem i zero ochoty na ciacho.
    Cukier jest mega bardzo szkodliwy i to jest moja motywacja zeby sie ograniczac – rak zywi sie cukrem , cukier oslabia produkcje kolagenu i przyspiesza starzenie- to sobie powtarzam jak mantre, czesto pomaga i powstrzymuje mnie przed siegnieciem po kolejnego batona czy ciastko. Poza tym zdrowe przekaski pod reka, np. mieszanka studencka czy same orzechy.

  130. Dużą ochotę na słodycze potęguje też dieta bogata w pszenicę (biała mąka, mąka razowa pszenna, makarony, pieczywo), a uboga w zdrowy tłuszcz i białko. Cały mechanizm bardzo dobrze opisany jest w książce „Dieta bez pszenicy”. Polecam też słodycze witariańskie, które można zajadać bez wyżutów sumienia. Taki sernik z nerkowców na przykłąd: http://www.zielonawsrodludzi.pl/2014/11/kawowy-sernik-z-nerkowcow.html
    Marzenie♥ jest tak syty, że po malutkim kawałeczku już nie ciągnie do słodkiego:)

  131. Przerzuciłam się na domowe słodycze, a jak już mnie najdzie ochota na coś innego, wybieram się do ulubionych lokali na coś pysznego. Przestałam kupować słodycze w sklepach i teraz nie jestem w stanie zjeść milki, jest za słodka! Nie słodzę już też herbaty, a we wszystkich przepisach ilość cukru dzielę na pół.

    Polecam jeszcze na śniadanie kaszę jaglaną wymieszaną z kakao i miodem – pycha i zaspokaja na długo apetyt na słodkie. Powodzenia!

  132. Ja słodycze wyeliminowałam stopniowo. Zaczęłam od tego, że jak nachodziła mnie ochota na słodkie to kupowałam banany. Jak robię zakupy do domu to omijam dział ze słodyczami. Po prostu tam nie wchodzę. Zamiast tego kupowałam kiść bananów, leżała w kuchni i jak nic innego słodkiego nie było to je jadłam (dobrze też się spisują borówki, truskawki, maliny ale są droższe).
    Ograniczyłam słodzenie herbaty. Kiedyś były 2 łyżeczki, potem schodziłam przez półtorej, jedną, pół. Obecnie jest zero.
    No i zmieniłam podejście do jedzenia. W myśl „Jesteś tym co jesz” czytam opakowania produktów, które kupuję. Nie chcę być syropem glukozowo-fruktozowym czy cukrem dodawanym do prawie wszystkich słodyczy, słodzonych napoi, jogurtów oraz innej przetworzonej żywności. Takie nieświadome ładowanie się cukrem też pobudza apetyt na niego.
    Obecnie wiem co jem, a zanim kupię coś o niepewnym składzie postoję chwilę przy półce i pomyślę, czy naprawdę za sekundę przyjemności chcę mieć wyrzuty przez cały dzień.
    Domowe wypieki w granicach rozsądku się nie liczą! :-)

  133. A nie zastanawiałaś się, że jest w tych słodyczach coś, co jest Ci szczególnie potrzebne i dlatego organizm się tak dopomina? Ja na przykład zawsze uwielbiałam żelki i były to moje ulubione słodycze. Cztery lata temu jednak postanowiłam przejść na wegetarianizm i zrezygnowałam z nich, z powodu żelatyny. Po miesiącu zaczęły mi wysiadać stawy – nie mogłam usiąść z podkurczonymi nogami, bolały mnie łokcie. Po wprowadzeniu żelatyny z powrotem do jadłospisu problemy zniknęły jak ręką odjęte. Nie mówię, że to musi być koniecznie to, ale warto się zastanowić, czy miłość do słodyczy nie ma jakiegoś szerszego znaczenia. Pozdrawiam! :)

  134. Joanno, z punktu widzenia dietetyki (którą studiuję) zjedzenie czegoś słodkiego po obiedzie nie jest niczym dziwnym:) Obiad, tak jak każdy inny posiłek, powinien dostarczać białka, tłuszczów i węglowodanów złożonych w odpowiednich proporcjach, lecz co z cukrami prostymi, takimi jak np. glukoza? Jest ona również istotnym składnikiem, którego brakuje w obiadowym menu (bo przecież mało kto lubi sos sałatkowy zastąpić sosem czekoladowym :)). To, że organizm domaga się tej glukozy w najprostszej i najbardziej prymitywnej postaci jest najzupełniej w świecie normalne. Dlatego warto włączyć do obiadu mały deser. Jeśli natomiast masz napady „słodyczowego głodu” między posiłkami, oznacza to, że najprawdopodobniej nie pokrywają one w pełni Twojego zapotrzebowania na energię. Ja w podobnych sytuacjach ratuję się deserkiem: gotowany ryż na mleku z laską wanilii, krojone owoce sezonowe (obojętnie jakie) i garstka orzechów (np. nerkowca, laskowe).
    Powodzenia w zmianie nawyków!:)

  135. Hmmm, w sumie to mogę coś o tym powiedzieć, niemniej nigdy nie czytałam żadnych poradników i nie robiłam tego wg jakiś schematów
    Chyba najważniejsze to się wczytać w swoje ciało, które jest odpowiedzialne za ten pociąg do słodyczy – uzależnienie od cukru jest w dużej mierze uzależnieniem fizycznym. Postaram się uporządkować swoje przemyślanie na temat „jak rzucić słodycze” w kilku punktach:
    1. Warto na pewno zdawać sobie sprawę jak bardzo jest to szkodliwe dla zdrowia. Nie chodzi tylko o element „utrzymania wagi”, bo po osiągnięciu wymarzonej człowiek stwierdza że „teraz już może” i zabawa zaczyna się od nowa. Chodzi o kwestie stricte zdrowotne, np tu ładnie opisane: http://przystanekuroda.pl/co-cukier-robi-z-twoim-organizmem/
    Do mnie dociera szczególnie argument o obniżeniu odporności – kiedyś przeczytałam że jedna łyżeczka cukru „wyłącza” naszą odporność na godzinę.. przemawia do wyobraźni
    Apetyt na słodycze po obiedzie to podobno wynik grzybicy układu pokarmowego… nie wiem, nie znam się aż tak ale skutecznie mnie to zniechęca przed jedzeniem słodyczy po posiłku.
    2. Zapewnienie sobie ruchu – ciało które jest wysportowane i odpowiednio zmęczone fizycznie ma paradoksalnie więcej życiowej energii. Bardzo istotne. Siedząc codziennie 8 h przed komputerem i nie mając miejsca gdzie mozna się fizycznie wyżyć – dopalacze w postaci batoników to w sumie dość oczywiste rozwiązanie. Skądś tą energię trzeba brać, nawet jeśli jest sztuczna i szkodliwa.
    3. Jak się jest nastraszonym poważnie to warto wprowadzić sobie zasady – nie w formie całkowitego zakazu, ale powolnej zmiany przyzwyczajeń słodyczowych – lubisz czekoladę mleczną? polub gorzką (mój przypadek) – której nie jestem w stanie zjeść więcej jak 3 kostki (a nie całą tabliczkę jak w przypadku mlecznej kiedyś) – co więcej mleczna mi niekoniecznie już smakuje aż tak, żebym mogła jej zjeść tyle ile kiedyś. Czuję że jest „za słodka”
    Batoniki i wafle w czekoladzie wymieniłam na ciasteczka owsiane czy orzechowe. To też był etap. Najpierw dopuszczałam wszystkie te co mają dodatkowe składniki w stylu „pełne ziarno” – trochę pseudo-fit, bo zawierają też dużo sztucznych dodatków, ale pozwalają bezboleśnie zmienić smaki.
    Obecnie w zasadzie sama piekę ciasteczka, modyfikując przepisy tak żeby „słodzić naturalnie” np daktylami czy miodem.
    Od święta zjem sernik czy brownie (znów, brownie można zrobić tak żeby było maksymalnie zdrowe)
    Dużo przepisów w internecie w dzisiejszych czasach :) polecam w tym temacie bloga http://www.facetikuchnia.com.pl/
    Lekkie przegięcie w stronę zdrowotności tam jest, uważam, bo nie każdego stać na takie produkty jakich pan prowadzący bloga namiętnie używa, ale jest wiele przepisów do zrealizowania przez normalnych ludzi również.
    Pozdrawiam i życzę powodzenia

  136. Moją metoda było przerzucenie się na czekoladę deserową. Zjadałam 4 kawałki dziennie, wieczorami kiedy miałam najwieksza ochotę na slodycze wprowadziłam rytuał picia szklanki soku. Pomogło, ale niestety złamałam się przed miesiączką. Teraz pociesza mnie, że zaczął się sezon truskawkowy, więc codziennie bede robiła sobie koktajle. Rok temu to mnie cukrowo nasyciło, więc liczę że tak będzie i w tym roku. :)

  137. Kochana, Twój problem, tak jak wiele osób Ci już pisało przede mną, leży ogólnie w Twoim sposobie odżywiania. Prawdopodobnie jesz zbyt dużo przetworzonych, zbyt tłustych, mało odżywczych produktów, które są ubogie w składniki odżywcze i powodują duże skoki poziomu cukru w Twojej krwi, stąd apetyt na słodycze. Być może pijesz też za mało płynów lub nie jesz wystarczającej ilości owoców i warzyw. Wiem to wszystko z autopsji, sama potrafiłam pójść 3 razy dziennie do sklepu i pochłonąć 3 siatki słodyczy; skłoniło mnie to (między innymi) do przyjrzenia się swojej diecie. Po wyeliminowaniu niezdrowych tłuszczy, prostych węglowodanów i przetworzonych produktów napakowanych cukrem słodycze nie są W OGÓLE moim problemem, wręcz przeciwnie- raz na jakiś czas jem ciastko lub czekoladę, ale dlatego, że chcę, a nie dlatego, że muszę. Podobnie jak reszta rozsądnych głosów polecam także zainteresować się badaniami pod kątem grzybów lub bakterii oraz obejrzeć film Fed Up- wyjaśnia wiele na temat uzależnienia od cukru oraz uświadamia jego niebezpieczne konsekwencje.

    Powodzenia!

  138. Zakazany owoc smakuje najlepiej dlatego, pierwsza podstawowa zasada, która w moim przypadku się sprawdziła to – nie zabraniaj sobie, nie próbuj rzucać słodyczy raz na zawsze, bo może nie jest to niemożliwe, ale naprawdę trudne w zrealizowaniu w momencie, gdy przychodzą święta, urodziny itp. Jeśli jesteś smakoszem, lubisz celebrować dobre jedzenie, to po co się tego pozbawiać? Trzeba podejść do tego inaczej ;-) Ja nie mogłabym żyć bez smaku słodkiego, dlatego jem słodycze, ale…bez cukru ;-) Piekę słodkie ciasta z warzyw, ciasteczka z różnych ziaren, jem gorzka czekoladę, stosuję naturalne słodziki jak stewia, unikam jak ognia syropu glukozowo-fruktozowego, ale od czasu do czasu pozwalam sobie na tradycyjne ciasto domowej roboty (nawet z cukrem). Dzięki temu nie czuję, żebym musiała się ograniczać, jem to co lubię i co najważniejsze utrzymuję świetną formę ( aktualnie nawet spalam i poprawiam rzeźbę ;-) ). Najważniejsza we wszystkim jest równowaga i zdrowy rozsądek. Elastyczne podejście do diety. A te wielkie ciągoty do słodkiego, o których piszesz, mogą wynikać z uzależnienia organizmu od cukru lub syropu glukozowo-fruktozowego. Niestety oba składniki potrafią ładnie namieszać nam w organizmach. Też to kiedyś przerabiałam. Pierwsze dni, tygodnie odstawienia trzeba po prostu przetrwać z zaciśnięty zębami. Po okresie detoksu przestajesz czuć to dziwne ssanie, zaczyniasz odróżniać ochotę od potrzeby, dzięki czemu zaczynasz wybierać to co zdrowsze. A jednym z takich moich praktycznych sposobów jest słodkie śniadania :-) jak zacznę tak dzień, to potem nie brak mi słodyczy. Oczywiście słodkie, a nie słodzone ;-)

  139. ja akurat fanką słodyczy nie jestem,
    ale słyszałam, że bardzo dobrym sposobem- jest jedzenie codziennie wieczorem łyżki miodu. ;-)

  140. Suszone owoce, orzechy i gorzka czekolada zamiast słodyczy. Nadal lubię czasami zjeść coś naprawdę słodkiego, ale już o wiele rzadziej. Zwłaszcza, że przerzuciłam się na droższe słodycze, więc teraz każde kupno batonika oznacza półgodziną debatę z sumieniem i portfelem, co ostatecznie zawsze wychodzi mi na dobre. Zrezygnowałam też ze słodzenia (np.herbaty) , kiedy nie jest to potrzebne, choć czasem jeszcze używam miodu. Wystarczy wprowadzać małe zmiany,a nawet nie zauważysz kiedy wejdzie Ci to w nawyk. I sporo się oszczędza, jeżeli zamiast ciastka czy batona, kupuje się banana albo jabłko. :)

  141. Mam dokładnie ten sam problem: największa chcica zawsze dopada mnie po posiłkach.
    trochę pomaga umycie zębów od razu po posiłku :)

  142. Jakbym czytała o sobie. I to dokładnie słowo w słowo. Niestety pomimo tego, że jestem świadoma tego co robię, robię to nadal. Nie wiem co w tym jest. Potrafiłam z dnia na dzień przestać jeść mięso, które kochałam przez 23 lata, a słodyczy których w głębi duszy nie znoszę nie potrafię sobie odmówić. Mówią, że to uzależnia i to jest fakt. Próbuje zamieniać słodycze na owoce. Dziś przechodząc przez kuchnie, zupełnie przez nieuwagę i oczywiście przypadek :) pochłonęłam 3 batony, przegryzając niedojrzałą polską truskawką.

    Jak znajdziesz jakiś tajemniczy sposób na ten nałóg to daj znać!

  143. To również mój problem. Jeżeli wytrzymasz bez nich tydzień, to już jest łatwiej. U mnie działa wymianianie jednej używki na drugą – kawę, ale wiadomo, że to nie sposób. Spróbój uchwycić taki moment, w którym po słodyczach tak naprawdę czujesz się gorzej, gdy po nagłym skoku cukru jest taki niż energetyczny. Wiadomo, że problem pojawia się ponownie, gdy jest stres – możesz poszukać innego sposobu dla jego ujścia – ja śpiewam i staram się to robić codziennie, właśnie w tym celu, niektórzy ludzie medytują… Ogólnie chodzi o cykliczne obniżanie poziomu stresu, szukanie metod jego zmieniania. Moja mama ma taki sam problem, jej bardzo pomogło bardzo entuzjastyczne podejście do diety zaproponowanej przez dietetyka, oczywiście nadal lubi słodkości, ale już nie odczuwa „poobiadowego ssania” i jeżeli regularnie nie je, to nie je już.

    Prawda jest taka, że problem jest złożony, wymaga czasu i nie wiem, czy sztuczki motywacyjne wystarczą :) Zyczę Ci jednak powodzenia :)

  144. Batoniki z liofilizowanych owoców Frupp. Jeden ma tylko 35 kalorii, słodzone trehalozą, która ma być wchłaniana z przewodu pokarmowego słabiej niż sacharoza, więc nie powinna tak gwałtownie podnosić poziomu cukru we krwi. Prosty skład produktu (owoce, sok z owoców, woda, cukier, pektyna). Naprawdę smakują jak owoce! Zastąpiłam nimi deser po obiedzie i wieczorną czekoladę. Są dość słodkie i lekko kwaskowate, dostarczają mocnych wrażeń smakowych.

  145. Asiu, wypróbuj regularne spożywanie posiłków (stałe godziny, małe porcje, dużo wody) i włączenie większej ilości owoców do diety. :) Mnie pomogło bardzo, a wcześniej nie wyobrażałam sobie przedpołudniowej kawy bez słodkiego umilacza :)

  146. Moim sposobem na odpuszczenie sobie słodyczy (a bycie łasuchem mam we krwi :)) było postanowienie. Udało mi się je szczęśliwie wdrożyć w życie. Plan byl taki żeby przestać spożywać cukier w ogóle. Nie słodzę kawy, herbaty, unikałam wszystkich produktów, które w składzie miały cukier. Początki byly trudne, wiadomo, ale po jakimś czasie (chyba po tygodniu) ochota na słodycze zdecydowanie się zmniejszyła.
    Po dwóch tygodniach ustaliłam (i wpisałam sobie w kalendarz) dni, w które mogę zjeść coś słodkiego (jeden dzień w tygodniu i tylko jedna słodka rzecz, a nie „dzień jedzenia słodyczy zamiast wszystkich posiłków” :) ) zwykle był to piątek albo sobota, ale brałam pod uwagę także to czy będzie np. impreza czy urodziny i to kiedy wypada mi okres (bo wtedy moje pożądanie na słodycze jest nie do zniesienia).
    Aktywność fizyczna także pomaga bo zwyczajnie szkoda jest całego treningu na jednego batonika.
    Zwracam też uwagę na robienie zakupów – nigdy wtedy kiedy jestem głodna. Nie wchodzę też niepotrzebnie na działy ze słodyczami, żeby się zbędnie nie kusić. Dla mnie jest lepiej gdy nie trzymam słodyczy w domu (albo mam świadomości, że są i gdzie się znajdują).
    Mam nadzieję, że nie zapomnialam o niczym :)
    Pozdrawiam
    Marta

  147. A ja uważam, że im bardziej chcemy coś oganiczyć, tym bardziej pragniemy tego „zakazanego owocu”. Tak jest skonstruowana nasza psychika, podobnie jak dziecko zawsze chce zrobić coś, co jest „zabronione”. Próbowałam odstawić słodycze na różne sposoby, zastępniki nigdy nie podziałały na dłużej. Robiłam dzień słodyczy raz w tygodziu (czy jak ktoś woli cheat day) ale kończyło się na tym, że chciałam zjeść tego dnia jak najwięcej bo przecież na następny będę musiała czekać cały tydzień i wcale nie czułam się po takim dniu dobrze. Ciężko było mi zdecydować który to będzie dzień i tak dalej. Próbowałam też zupełnie odstawić cukier, najdłużej udało mi się wytrzymać ok. 50 dni i myślałam, że po takim okresie czasu wszystko będzie spoko i słodkie będzie dla mnie za słodkie ale…niestety wcale tak nie było. Więc teraz mam takie podejście, że nie ograniczam się specjalnie w jedzeniu słodyczy. Im bardziej myślę o tym jak je odstawić tym bardziej ich pożądam a więc przynosi to odwrotny skutek. Uważam, że moje życie bez słodyczy nie byłoby takie samo, brakuje mi po prostu tego. W życiu nie da się wszystkiego kontrolować więc ja powiedziałam sobie, że nie mam nad tym kontroli i trudno. Nie mam przynajmniej teraz napadów w czasie których mogłam zjeść niewyobrażalną ilość słodyczy :)

  148. W zeszłym roku podjęłam walkę z moim uzależnieniem od słodyczy. Wiedziałam już, że całkowita eliminacja nie zda egzaminu (ile to już było prób, nawet nie zliczę). Zaczęłam od udziału w detoksie cukrowym, to miał być test, 21 dni bez cukru i mąki pszennej. Udało się, potem zdecydowanie mniej słodkiego potrzebowałam. Ograniczyłam do minimum kupne słodycze, przestawiłam się na domowe wypieki, w których automatycznie zmniejszam ilość cukru o połowę. Pół roku później powtórzyłam detoks, ale nie podchodziłam do niego tak restrykcyjnie, jak poprzednio, bowiem używałam miodu (akurat była zima, ja bez miodu nie dam rady), a zresztą nie jestem zwolenniczką diet eliminujących jakiś składnik w 100% (przecież cukier też jest potrzebny organizmowi, by zachodziły pewne procesy). Ale mogę powiedzieć, że wypracowałam nowy nawyk jedzenia „słodkiego” tylko, gdy czuję realną potrzebę i dzięki zmianie diety – podkreślam nie odstawiłam cukru, jem go w postaci żurawiny, miodu, domowego „cukru waniliowego” (miks ksylitolu z wanilią) no i w owocach- nie jestem praktycznie w stanie już jeść kupnych słodyczy. Czasami się łamię. Przedwczoraj kupiłam czekoladę, którą normalnie zjadłabym w godzinę, dokończyłam ją dzisiaj. I nie sądzę bym kupiła kolejną w ciągu kilku miesięcy, bo zemdliło mnie skutecznie.
    Polecam domowe wypieki ze zmniejszoną ilością cukru, potem każdy kupny wypiek czy ciastka czy czekolada inna niż gorzka wydają się za słodkie lub zbyt chemiczne. I w ten sposób powoli odstawiamy/ograniczamy spożywanie szkodliwego żarcia. No przynajmniej u mnie to zadziałało:)

  149. 1. ustal jeden dzień w tygodniu bez słodyczy, np. środa. Po np. miesiącu dodaj jeszcze jeden dzień itd
    2. Spisuj wszystkie słodycze, które zjadasz, to pozwala zobaczyć, ile naprawdę tego jesz
    Powodzenia!

  150. Pani Asiu, nie pozostaje nic innego jak napisać post a z pomysłów/ lub walki ze słodyczami.
    Temat bardzo interesujący tylko nie mam siły czytać połowy komentarzy na temat newslettera/czegokolwiek innego i odsiewać te 20% całkowicie trafnych i świetnych pomysłów.

    Pozdrawiam!

  151. Hahaha, też mam na imię Joanna i jem zdecydowanie za dużo słodyczy :) Kiedyś wytrzymałam bez nich przez miesiąc i to mój rekord, który zamierzam poprawić w nadchodzącym miesiącu. Najlepiej sprawdza się u mnie sposób całkowitego wywalenia słodyczy, oprócz gorzkiej czekolady i domowych ciast i ciastek. Wystarczy wmówić sobie, że słodycze są be i zacząć dzień z postanowieniem wytrwania. Polecam migdały i koktajle owocowe jako zamiennik :)

  152. też mam z tym trochę problem – nie żeby było tragicznie, ale staram się jednak jeść mniej :-) Ja zdecydowanie kocham metodę małych kroczków, więc wymyśliłam sobie sposób osiągnięcia celu z jej wykorzystaniem. Chciałam nie tylko odstawić słodycze, ale też zmienić tryb życia na trochę bardziej zdrowy.
    Na początku postanowiłam, że codziennie będę wykonywać jakąś małą aktywność fizyczną – stanęło na codziennej porcji przysiadów. Zaczęłam od 20 dziennie, a potem zwiększałam stawkę kiedy mi się podobało :-) Później do przysiadów doszły 2 porcje warzyw dziennie – z tym było trudniej, bo amatorką warzyw nie jestem, ale na razie daję radę :-) Kluczowe jest to, że jeśli jednego dnia nie wyjdzie, to nie można się poddawać i trzeba próbować dnia następnego, a nie zarzucać cały plan. Ostatnim krokiem było postanowienie robienia 3-4 godzinnych przerw między posiłkami i eliminacja podjadania.
    Może to trochę dziwnie brzmi, bo w całym tym planie nie wspomniałam ani razu o słodyczach. Właśnie jakimś dziwnym trafem po zastosowaniu tych wszystkich metod – czyli zmianie trybu życia na trochę zdrowszy – ochota na nie znacznie spada. Nie wiem czy jestem takim odosobnionym przypadkiem, ale na mnie to działa :-) A jeśli mimo to mam ochotę przekąsić coś słodkiego (co się mimo wszystko zdarza) to po prostu sięgam po szklankę wody i próbuję to „zagłuszyć”, ewentualnie idę na spacer – po takim umiarkowanym wysiłku zwykle mam ochotę na zjedzenie czegoś porządniejszego niż jakiś tam batonik. A do tego wtedy nawet kiedy nie wytrzymam i wszamam jakieś czekoladki, to przynajmniej jestem o spacer do przodu :-)
    Może to nie są cudowne rady i ochota na słodycze pewnie ci tak do końca nie przejdzie, ale myślę że całość jest całkiem sensowna – ja się czuję dużo lepiej! A przynajmniej zmienisz tryb życia na trochę zdrowszy i będziesz sobie mogła pozwolić od czasu do czasu na batonik więcej :-).
    Ożesz, to jest najdłuższy komentarz jaki napisałam w życiu. Mam nadzieję że chociaż coś będziesz mieć z moich rad… :-)

  153. Wszystko, co napisałaś o swojej miłości do słodyczy dotyczyło również mnie. Z dumą piszę w czasie przeszłym, bo ze słodyczy takich jak batoniki czy wafelki przerzuciłam się na świeże owoce. W zimie były to cytrusy, banany czy jabłka podawane w formie sałatki, albo pokrojone na talerzu czy po prostu wciągane jako takie, teraz oczywiście pochłaniam wszystkie nasze sezonowe owoce. Polecam ten sposób – przygotuj sobie talerz owocowych łakoci i podjadaj z niego ile chcesz :-) Po pewnym czasie sięgając po batonik poczułam na języku pieczenie i tonę cukru – sama chemia :-) Owoce górą!

  154. Asiu,

    Jako, że nadchodzi lato, spróbuj na wakacje przerzucić się na Vegan Diet (najlepiej Raw), eksperymentalnie, naprawdę polecam. Zapanowałam nad wszelakimi zachciankami i czuję się lepiej niż kiedykolwiek. Żadnych ograniczeń kalorii, waga spada (chociaż nawet nie zakładałam tego, przeszłam na weganizm dla zdrowia), a junk food nie kusi. Polecam chociaż spróbować, choćby przez miesiąc – dwa. (Ahaaa, nie zrażaj się, kiedy po 3-4 dniach będziesz się czuła fatalnie, organizm się oczyszcza i dostosowuje).
    Ponadto, w Warszawie jest mnóstwo świetnych knajp wegańskich, np. Krowarzywa albo Loving Hut.
    Powodzenia! :)

  155. Asiu przedstawię Ci jak ja sobie poradziłam z tym problemem:)
    Przede wszystkim nie zrezygnowałam całkowicie ze słodyczy bo dla mnie jedzenie to mega przyjemność i uważam że wszystko jest dla ludzi jeśli robi się to w umiarze (kieruje się najlepszą wg mnie dietą NŻ – nie żreć) Mały deser do kawy po obiedzie należy się każdemu i na pewno nie spowoduje dużych stuków ubocznych, a dobry humor zapewniony :) Kiedy robiłam sobie całkowity zakaz jedzenia słodyczy to ciągnęło mnie do nich jeszcze bardziej dlatego według mnie najlepsza jest metoda małych kroczków i zwyczajnie ograniczyć jedzenie słodyczy do tych najbardziej wartościowych, a nie rezygnować z nich całkowicie. W pierwszym etapie zastąpiłam zwykłą czekoladę, czekoladą gorzką….gwarantuje Ci że po dwóch tygodniach jedzenia tylko gorzkiej czekolady cała reszta batoników będzie dla Ciebie przesadnie słodka. Poza tym czarna czekolada ma dużo właściwości odżywczych, wspomaga pamieć i koncentrację. Kiedy miałam ochotę na jakieś ciasteczka to wybierałam tylko te z płatków owsianych, bakalii i miodu, można nawet samemu takie zrobić w naprawdę krótkim czasie. Następnie za każdym razem kiedy miałam ochotę na czekoladę piłam sok pomarańczowy, ma on dużo cukrów więc zawsze zaspokajał mój głód na coś słodkiego. Mimo wysokiej zawartości cukru na pewno jest zdrowszy niż te wszystkie batoniki i przede wszystkim dzięki witaminie C koniec u mnie z ciągłymi przeziębieniami. Teraz zdecydowanie łatwiej jest mi przejść obojętnie koło półki ze słodyczami bo są one dla mnie mega zamulające w porównaniu z czarną czekoladą, sokiem i owsianymi ciasteczkami. Nadal od czasu do czasu zdarza mi się kopic mleczną czekoladę ale mam ją przez kilka dni i nie mam wyrzutów sumienia zjadając po dwie kostki dziennie na deser. Oczywiście z ciast mojej mamy nie zrezygnowałam i nigdy nie zrezygnuje bo z takich przyjemności to grzech nie skorzystać zwłaszcza, że tak jak mówisz nie zdarzają się takie okazje za często :)
    Życzę miłego dnia i powodzenia w walce ze słodyczami! :)

  156. Ja praktycznie nie jem sklepowych słodyczy. Nawet jak już jakieś czekoladki wylądują na naszym stole za sprawą mojego męża to jestem w stanie zjeść bardzo małą ilość – kostkę czekolady, jeden gryz batona – a potem mnie mdli.
    Te produkty jednak jem w dość dużych ilościach i myślę, że to one zaspokajają moją potrzebę na słodkie, nie powodując „przecukrzenia”:
    – miód i syrop z agawy zastępują mi cukier
    – suszone owoce (morele, ananas, papaja – w moim odczuciu bardzo słodkie) – można wrzucić do jogurtu naturalnego
    – butternut squash syrup – nie widziałam odpowiednika w Polsce, czasem dodaję do pokrojonych w kostkę owoców
    – lody waniliowe z organicznej produkcji – drogie, ale skoro tak rzadko sięgam po słodycze to mogę sobie na nie pozwolić, najcześciej przygotowuję z nich deser z bananem, jagodami i orzechami
    – zapiekanka z kaszy jaglanej i bananów,tartych jabłek i rodzynek
    – owoce solo – jagody, czereśnie, winogrona
    – tost z miodem lub dżemem
    – daktyle – również bardzo słodkie
    – sałatki na słodko – do mieszanki sałat można dodać żurawinę, pieczoną gruszkę lub pokrojone winogrona
    – własne wypieki :)

  157. Joasiu, mam pewien pomysł – po co przestawać jeść to, co sprawia Ci przyjemność? Myślę, że nie warto całkowicie rezygnować ze słodyczy, jeśli je tak lubisz. Może po prostu kontroluj ilości oraz to, jakie słodkości zjadasz? Z pączków zrezygnuj, to oczywiste, ale np. na czekoladę można sobie pozwolić. Nie całą tabliczkę, a 2-3 kostki codziennie, albo co parę dni (w zależności od ich wielkości i Twoich potrzeb), nie zrobią nikomu krzywdy. Ważne jest to, by się tym momentem delektować.

    Rozwiązanie drugie – tydzień bez słodyczy. 7 dni to nie długo, prawda? Każdy to wytrzyma, a po tygodniu ochota może nie będzie już tak duża. To jak z każdą inną czynnością. Gdy mija wyznaczony czas, zastanawiasz się, czy warto wrócić do starych przyzwyczajeń, czy zacząć inny etap. Ochotę można przezwyciężyć. Słodyczowy detox jest straszny tylko przez pierwsze 2-3 dni.

    I nie wierz w rzekome pasożyty żyjące w organizmie, które domagają się słodkiego. To nie tak wygląda w rzeczywistości. Sięganie po słodycze to po prostu przyzwyczajenie, nawyk, czasami nałóg. To używka, która działa tak samo jak dym tytoniowy, czy narkotyki na Twój ośrodek nerwowy. Różnica jest taka, że są nam podawane od dzieciństwa. Mimo to, jak każdej innej używce, ciężko się im przeciwstawić, gdyż czujemy się po nich błogo. Ośrodek kojarzeniowy przypomina Ci jak je uwielbiasz, chociaż wiesz, że konsekwencje nie są wcale pozytywne. Identycznie jak u świadomego narkomana, albo alkoholika, czy palacza – mimo, iż wie o negatywnych stronach nałogu, nie potrafi się wyrwać.

    Warto zaopatrzyć się w silną wolę, jakąś motywację, od czasu do czasu pozwolić sobie na coś słodkiego (wybierz jeden dzień w tygodniu, np. niedzielę – to taki specjalny dzień na odwiedziny, kawę i ciastko, więc unikniesz kłopotliwego odmawiania). Po jakimś czasie większość tych słodkości wyda Ci się tak przesłodzone, że odrobina czekolady, sam jej zapach, czy jedno ciastko, zaspokoją Twoje słodyczowe pragnienie :)

  158. Hej,

    nie wiem czy tej książki już ktoś tu nie wspomniał, ale książka „Rzucam cukier” (autorka: Sarah Wilson) jest niesamowita i bardzo pomaga małymi kroczkami dojść do wyrwania się z tego niesamowitego nałogu, jakim jest cukier…. dołączam link blogerki, która stosowała zalecane zasady :) http://dietetyczneniebo.com/rzucam-cukier/
    Mnie się udało tylko przez miesiąc, ale to już był sukces :) Książka jest naprawdę super :)

  159. Zastanawiałam się, czy dodawanie jeszcze jednego komentarza ma jakiś sens przy takiej ilości odpowiedzi:), ale… niech będzie! Trzymam kciuki za zerwanie z nałogiem;), ja też mam „issues” ze słodyczami! I nawet tydzień czy dwa temu spędziłam bardzo dużo czasu w sieci, czytając o tych wszystkich detoksach cukrowych, i dietach, które leczą wszystko – rzeczywiście duża część tych diet opiera się na kompletnym odstawieniu cukru, łącznie ze świeżymi owocami, miodem, itp. Po czym trafiłam na artykuł, w którym była mowa o tym, że takie kompletne pozbawienie organizmu cukrów tak naprawdę może być groźne, a ten przypływ energii, którego doświadczają osoby, które kompletnie rezygnują z cukru w diecie, przychodzi tak naprawdę za sprawą hormonów stresu, które wydzielają się, kiedy organizm pozbawiony jest swojego podstawowego paliwa. I że przez rok, dwa, można w taki sposób świetnie funkcjonować, ale na dłuższą metę jest to kompletnie rujnujące dla ciała. (Próbowałam teraz odgrzebać ten artykuł, ale nie mogę go znaleźć, niestety!) Chciałam o tym wspomnieć, bo widzę, że dużo dziewczyn wspomina tutaj o tych detoksach cukrowych :) ale świeże owoce i miód swoją drogą, a batoniki swoją, łączę się w bólu i nadziei na wyrwanie się ze szponów nałogu, jako osoba równie wobec niego bezradna :-)

    PS A tak poza tym, strasznie podoba mi się metamorfoza, jaką przeszedł Twój blog – pamiętam go dobrze z czasów, kiedy sama brałam się za prowadzenie bloga szafiarskiego, tak z 5-6 lat temu, a niedawno jakoś znowu tutaj trafiłam i bardzo ujęło mnie to, że propagujesz teraz slow fashion :)

  160. Mój sposób : godzinę przed posiłkiem piję szklankę wody, potem posiłek – obfity, ale chudy i bez chemii, !!!!!nie popijam!!!!! , godzinę po posiłku piję szklankę wody. Taki niepopity posiłek powoduje, że jestem syta, a po wodzie nie mam ochoty na słodkie. Jem co mniej więcej 3-4 godziny (zależy od planu dnia). Jak mam kryzys, lub gdy za mało zjadłam w posiłku – biorę się za fizyczną pracę i kawę z mlekiem. Jak pracuję lub np. robię coś fascynującego, co całkowicie mnie pochłania – wtedy nie muszę jeść i o porze nawadniania i posiłku przypomina mi komórka :) Natomiast gdy się nudzę – robię się bardziej głodna na słodkie. Jednym słowem – trzeba nie popijać posiłków i nie nudzić się w życiu :) Pozdrawiam :D

  161. Witam,
    Co prawda z dużym poślizgiem, ale jeśli to przeczytasz i tak będzie fajnie. Osobiście uważam, że każdy zakaz spełznie na niczym, chociażby dlatego , ze zakazany owoc lepiej smakuje. Ja staram sie przprzestrzegac reguły słodycze na niedzielę. Nie zawsze wychodzi, ale czasem skutkuje. Pozytywne nastawienie do jedzenia i zasadę umiaru wyniosłam z ksiazki „Francuzki nie tyją” dla mnie rewelacja. Francuzi lubią jedzenie, celebrują posiłki i nie maja nadwagi. Ich żelazna zasada bez przekąsek. Uczą tego swoich dzieci. Żadne low fat i diet. Dobrze zbilansowana dieta z pełnowartościowymi składnikami zapewni uczucie sytości na dłużej. Wniosek- nie trzeba podjada miedzy posiłkami. Woda do oporu. Francuzki podobno nie unikają deserów. Ale ponoć kierują sie kolejna zasada- jesz deser to kolacja będzie mniej kaloryczna. Cieżko sie trzymać złotego środka. Jednak uważam, ze warto. Diety są bez sensu, wystarczy zachować równowagę.

    Pozdrawiam

  162. Mi pomogły słodkie śniadania, czyli np kasza/ryż + jabłka, daktyle, rodzynki, miód, czy inna melasa.
    Taki start dnia mega syci słodyczowo na cały dzień, a do tego jest generalnie korzystny dla zdrowia.

    Druga rzecz, powtarzania sobie, nie że nie mogę, ale że nie robię czegoś, np „nie jem takich rzeczy”-w odpowiedzi na myśl o batonikach czy innych słodyczach masowego rażenia.

    A finalnie mój tyłek ratuje Vege Miasto, i jak już mnie nachodzi jade tam na Banana Pie, Orzechowy Pie czy inne. Bez glutenu, cukru, nabiału, a cudne:D

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.