Joanna Glogaza

strona główna > artykuły

5 rzeczy, w których mama miała rację

Mam absolutnie fantastyczną mamę. Zalety mogłabym wymieniać i wymieniać, ale najbardziej wyjątkowy jest dla mnie fakt, że mimo że już dawno jestem dorosła, cały czas mam poczucie, że co by się nie działo, zawsze mogę zadzwonić do mamy i na pewno znajdziemy wspólnie jakieś rozwiązanie. To daje naprawdę niesamowite poczucie wsparcia i odwagę do działania – jeśli kiedyś będę mieć dzieci, będę się starać, żeby czuły się tak samo.

Z okazji nadchodzącego Dnia Matki razem z partnerem wpisu, marką Nivea, przygotowałam listę rzeczy, co do których mama miała rację – chociaż w momencie, kiedy o nich dyskutowałyśmy, absolutnie nie mogłam w to uwierzyć i najczęściej odpowiadałam nieobecnym „mhm”. Mam nadzieję, że moja mama po przeczytaniu tego posta wykrzyknie triumfalne „a nie mówiłam!”.


Ubierz się ciepło


Kiedy wychodziłam rano do szkoły, toczyłyśmy batalię o każdy szalik, czapkę czy rękawiczki – które oczywiście zdejmowałam z siebie za najbliższym rogiem. Moim ulubionym zimowym połączeniem były spodnie biodrówki + krótka kurteczka.

Zastanawiałam się ostatnio, skąd bierze się w nastolatkach zamiłowanie do marznięcia. Teraz, kiedy wychodzę z domu zimą, moim absolutnym priorytetem jest ciepło, kombinuję na różne sposoby jak nie zmarznąć, nie wyglądając przy tym jak yeti. Kiedy spotykam się ze znajomymi, jestem zwykle najcieplej ubraną osobą i z podziwem zmieszanym z przerażeniem patrzę na dziewczyny z odsłoniętymi kostkami czy w cieniutkich płaszczykach. Wmawiam sobie, że dopóki nie zwracam im uwagi, nie jestem jeszcze takim totalnym emerytem.

Gdybym słuchała mamy, ominęłoby mnie nie tylko kilka przeziębień, ale i powracające problemy z zatokami.


Skończ, co zaczęłaś


Kiedy byłam dzieckiem, trenowałam narciarstwo. Co roku, mniej więcej w okolicach marca, odechciewało mi się tej całej zabawy, codziennych treningów i ciągłych wyjazdów. Mama mówiła mi wtedy, że okej, jak najbardziej mogę zrezygnować, ale dopiero na koniec sezonu, czyli we wrześniu.

W międzyczasie jechałam na kilka letnich obozów, z nartami wodnymi, siatkówką na plaży i innymi atrakcjami, zapominałam o tym jak zimno i ciemno jest zimą i już nie chciałam rezygnować. W ten sposób minęło dziesięć lat, a mnie do teraz została umiejętność przebiegnięcia dziesięciu kilometrów bez wcześniejszego przygotowania, no i fach instruktora w ręku, w razie gdybym zdecydowała się rzucić wszystko i wyjechać do Kanady.

Nauczyłam się też nie rzucać wszystkiego w kąt, jak tylko coś zaczyna słabiej iść – w innym wypadku pewnie zostawiłabym blogowanie jakieś czterdzieści pięć razy podczas mojej ośmioletniej przygody.


Spakuj się wieczorem


W liceum i na studiach byłam mistrzynią robienia wszystkiego w ostatniej chwili. Zadanie na polski odrabiałam na geografii tuż przed, na sprawdzian z fizyki uczyłam się zwiewając z przedsiębiorczości. Spakowanie plecaka czy torby wieczór wcześniej było dla mnie całkowitą abstrakcją, niezależnie od tego czy szłam do szkoły czy wyjeżdżałam na weekend. Aż w końcu, po paru prawie-przegapionych-lotach i gorączkowych poszukiwaniach kluczy do mieszkania na 15 minut przed odjazdem pociągu, postanowiłam spróbować. I nigdy już nie wróciłam do starych przyzwyczajeń, spokój ducha jest nieoceniony.


Sprawdziany w szkole wcale nie są takie trudne


Jak to nie są, mówiłam. Jak to możliwe, żeby napisać wypracowanie na polski, zrobić zadanie z matmy i nauczyć się na geografię jednocześnie? Jak tylko poszłam na studia, okazało się że materiału w liceum faktycznie nie było wcale tak dużo i pracując systematycznie nie musiałabym się zbytnio przemęczać.

Z ogromną satysfakcją zaznaczę jednak, że nie sprawdziły się prognozy może nie mamy, ale ogółu starszej części rodziny, że „poczekaj, poczekaj, jak pójdziesz do pracy to jeszcze będziesz tęsknić za studiami”. A więc: nie tęsknię. Nie mam problemu z dużą ilością pracy, ale nie lubię robić rzeczy bez sensu, takich, które nigdy do niczego mi się nie przydadzą – a zakuwanie na pamięć przyrostu naturalnego Papui Nowej Gwinei w poszczególnych latach zdecydowanie do nich należało.


Odkładaj rzeczy na miejsce


Jak już nie raz pisałam, mam wyjątkowy talent do robienia bałaganu, potrafię go zrobić zawsze i wszędzie. Moja mama zawsze narzekała, że bałaganię, nie zbieram po sobie rzeczy, nie zamykam szafek i zagracam dom pustymi kubkami. Nie chodzi o to, że nie lubię porządku – bardzo lubię, zawsze miałam jednak wrażenie, że porządek nie lubi mnie.

Ostatnio dotarło do mnie to, co większość ludzi rozumie już w przedszkolu – że jak raz a dobrze posprzątam, a później będę odkładać rzeczy na miejsce, to będę mieć porządek (wow!). Spędziłam weekend majowy z audiobookiem w słuchawkach, składając, odkurzając i pucując i od tamtej pory mam porządek. Może dotarło to do mnie o 20 lat później niż do większości ludzi, ale oto jestem, ja i mój ład! Gdybym posłuchała mamy za pierwszym, drugim, a nawet i dziesiątym razem, pewnie  żyłoby mi się trochę łatwiej – a już na pewno żyłoby się łatwiej wszystkim ludziom, którzy ze mną mieszkali.


 

Nivea w ramach akcji #MamaMiałaRację przygotowała ciepły film, w którym dziewczyny opowiadają o swoich mamach. Powstaje też Księga Mądrości Mam, na stronie możecie je nie tylko przejrzeć, ale i dorzucić swoje.

Ciekawa jestem czy Wy macie jakieś prawdy od Waszych mam, które okazały się zaskakująco trafne?

 

 

Dzięki za lekturę!

Jeśli nie chcesz przegapić moich nowych artykułów, odcinków podcastu czy książek, zostaw swój adres e-mail:

32 thoughts on “5 rzeczy, w których mama miała rację”

  1. Jak słyszę/czytam, że dorosła, pracująca osoba nie tęskni za studiami, to zawsze odczuwam jakąś ulgę i nadzieję, że naprawdę będzie po nich lepiej. Patrząc na zdjęcie z mamą – w sumie nie zmieniłaś się aż tak bardzo, zdecydowanie poznałabym tamtą Asię! :)

  2. Ojej, jakie to prawdziwe! :-) Oprócz tego co wymieniłaś, moja mama nauczyła mnie także jak hierarchizować czynności. Wyrobiła we mnie nawyk, wykonywania w pierwszej kolejności tego, co było istotne, a zatem odrabiania lekcji czy zjedzenia obiadu. Dopiero potem mogłam pozwolić sobie na oglądanie bajek, zabawę w piaskownicy i inne przyjemności. Nigdy nie traktowałam tego jako „znęcanie się”. Dziś jestem mamie bardzo wdzięczna bo kiedy przychodzi wieczór, mogę usiąść na kanapie, obejrzeć serial, czytać ukochane książki czy przewijać walla na Facebooku bez końca :-)
    http://blogwspodnicy.blogspot.com/

  3. Jedna z mądrości mojej mamy: „z każdym człowiekiem dobrze żyj, bo nigdy nic nie wiadomo” (oczywiście nie za wszelką cenę), ale nauczyło mnie to szacunku do wszystkich :)

    A z przyziemnych rzeczy: „tył w sukience jest najważniejszy!” dlaczego? bo sukienka to impreza/wesele. Kiedy tańczysz ze swoim partnerem to przodu już nie widać, a efektowny tył robi świetną robotę :)

    i parę innych :D

  4. Moja mama jest specjalistką od takich poważnych, ogólnych prawd życiowych – od trucia o czapce, niebawieniu się jedzeniem czy sprzątaniu były babcie ;-)

    Powtarzam sobie często „psy szczekają, karawana idzie dalej”, „niech nie obmywa cię byle fala” i oczywiście „nie jesteś zupą pomidorową, żeby cię wszyscy lubili”. Zresztą zupa pomidorowa to uniwersalna metafora na mnóstwo życiowych kwestii!

  5. A moja mama, oprócz klasyków oczywiście, wyrobila we mnie wielki szacunek i miłość do przyrody. Chociaż jestem balaganiażem i potrafię wyhodować na fotelu nowa szafę, a w szufladach biurka mieć sterte papierków, to nigdy, przenigdy nie wyrzucę choćby najmniejszego drobiazgu na drodze, w lesie, czy gdziekolwiek poza domem i z uporem maniaka potrafię strofować za to innych ;) Mama nauczyla mnie też że trzeba być „samoobsługowym” i nie bać się nowych wyzwań, dlatego na studiach odnalazłam się szybko w roli pani na włościach – umialam ugotować pomidorówkę, poskladac meble a nawet naprawić gniazdko…

  6. Foster Marine

    Myślę, że młodzi (tacy naprawdę młodzi ;) ) ludzie nie odczuwają zimna jak my, staruszki przed trzydziestką ;) Naprawdę! Teraz ciągle marznę, opatulam się niezliczoną ilością warstw, a przecież te dziesięć – piętnaście lat temu ubranie czapki było najgorszą karą, bo wydawało mi się po prostu pozbawione sensu. I wcale nie było mi zimno!

    Co do porządku – nic dodać, nic ująć. Wyznaję zasadę, że wystarczy jeden naprawdę „porządny porządek”, a później jedynie bieżące sprawy jak kurz etc. plus sporadycznie jakieś pojedyncze „większe historie” w stylu umycia wnętrza jakiejś szafki. Nie robię w związku z tym specjalnych „świątecznych porządków”, bo zawsze mam w miarę czysto, a jak przyuważę, że już dawno nie prałam jakiejś zasłonki, to po prostu wrzucam ją szybko do pralki i po sprawie ;)

  7. O, to nie tylko ja jestem zmarzluchem :) zawsze mam ubaw, kiedy w letnie wieczory spotykam się ze znajomymi i tylko ja mam na sobie bluzę i długie spodnie!

    A jeśli chodzi o mamine mądrości – te kobiety są nieocenione <3.

  8. Moja Mama zawsze powtarzała, że to nie „spodnie” czynią mnie wartościową i nie ma co sobie zawracać głowy chłopakami, bo w odpowiednim czasie wszystko przyjdzie- miała 100% racji. I że kobieta powinna być samodzielna i niezależna.

  9. Mnie mama nauczyła, że znajomości i przyjaźnie nie są na zawsze i nie mogę przez nie definiować siebie i dla nich wszystkiego robić. I miała rację.

  10. U mnie jedyne takie mamine przestrogi których nie lubiłam, a dziś wiem że miała rację, to „Nie siadaj na nodze bo będziesz mieć krzywy kręgosłup!” i „Nie jedz po 20:00!!!!!”
    Teraz siadam na nodze, a przypominam to sobie jak bolą plecy. I męczę się żeby zrzucić nadmiarowe kilka kilogramów :P

  11. To będzie mój drugi maj bez mamy. I owszem, miała rację w większości ważnych spraw. Nie zmienia to jednak faktu, że niesamowicie mnie frustruje to, że w tym roku Dzień Matki zaczął się jakieś 2 tygodnie za wcześnie. Wszędzie.

  12. Mi Mama zawsze powtarzała, żebym jadła śniadanie, bo to najważniejszy posiłek dnia. I żebym nie wyciskałampryszczy i nie obgryzała skórek. I żebym nie latała za chłopakami, tylko się ceniła :) Miała rację :) :) :)

  13. ” Kiedy spotykam się ze znajomymi, jestem zwykle najcieplej ubraną osobą i z podziwem zmieszanym z przerażeniem patrzę na dziewczyny z odsłoniętymi kostkami czy w cieniutkich płaszczykach.”
    Hahah, mam dokładnie to samo. A w ogóle odsłonięte kostki brrrr, zimno.

  14. Moja mama zawsze wyznawała piękną zasadę, że „dobro powraca” i „traktuj innych tak, jak sama chciałabyś być traktowana”. Bardzo przydatne w życiu prawdy, które w kluczowych momentach warto sobie przypomnieć, żeby potem nie żałować wypowiedzianych słów i czynów. Nauczyłam się dzięki temu, że pewne myśli warto czasami zostawić dla siebie, niż sprawić komuś niepotrzebną przykrość.

  15. A ja nie potrafię napisać czego nauczyła mnie mama a co potem przydało mi się w przyszłości bo jestem z siebie tak niezadowoloną osobą, że absolutnie nic nie przychodzi mi do głowy… A mama jak to mama kocham ją za to że jest ale chyba nie wychowała mnie na szczęśliwą i spełnioną osobę.. A w sumie pewnie to tylko moja wina że nie jestem szczęśliwa. Przerzucanie odpowiedzialności za własne niepowodzenia na rodziców jest strasznie niedojrzałe.

  16. Świetny post, ach jakie to prawdziwe, szkoda że nie rozumiemy tego gdy jesteśmy dziećmi, ale taka chyba jest kolej rzeczy. Ja mimo wszystko mam znacznie lepszy kontakt z tatą :)

  17. moja mama zawsze mawiała: zanim coś odpowiedz kąśliwego, policz do 10 :)
    miała rację bo jestem nerwus

  18. Przeczesuję teraz pamięć by wyszukać jakąś prawdę życiową którą mama usiłowała mi wpoić a którą zrozumiałam dopiero po wyjściu z wieku szczenięcego. I… nic. Taka to była mama. Nigdy nie mówiła jak mam się ubierać czy malować (sama się nie maluje, nie farbuje włosów, nic). W liceum chodziłam z czerwono-czarnymi włosami, makijażem na pandę, a zimą w glanach (jak ta metalowa blaszka odmrażała stopy przy -10!). Wyglądania jak człowiek a nie zbuntowany dzieciak nauczyłam się sama, z czasem. Nigdy nie próbowała mnie nawrócić w okresie eksperymentowania z tanim winem i innymi używkami. Tego że rzyganie w krzakach po jabolu nie do końca pokrywa się z zwrotem „udana impreza” również nauczyłam się sama. Nie dobierała chłopaków, nie oceniała ich, nie dawała rad. Mogłam przyjść z płaczem gdy cudowny X okazał się zwykłym chamem, wysłuchała wówczas ale nie próbowała mnie przestawić, nie było żadnego „wyciągnij wnioski, nie wierz gdy mówi to i to”. Raz je sama wyciągałam a raz nie. Życia z płcią przeciwną uczę się nadal. Nie wybierała mi ani gimnazjum, ani liceum, ani studiów, akceptowała decyzje, wspierała zarówno egzamin do liceum plastycznego jak i kurs przed egzaminem na architekturę, jednak nakierowywałam się zawsze sama. I nie zwracała uwagi na wybuchy krzyku, zamykanie się w pokoju, nerwowość, rozwalony biorytm, aż do próby samobójczej. A potem kolejnej. Była przy łóżku w szpitalu, nie oceniając, nie płacząc, przytulając i pocieszając, tak łagodnie jak to możliwe. Jednak targanie się na siebie wybiłam sobie z głowy sama, w wieku 20 lat.

    Teraz mam 24. Żyję. Pracuję, uczę się, wyprowadziłam się z domu. Funkcjonuję normalnie. Jednak kosztowało to lata załamek, niepewności, zawalone dwa lata na studiach. Aż dorosłam na tyle, by być w stanie samej się wychować. Jedno jest pewne – takie samowychowanie oznacza pełną dojrzałość, wgląd w siebie, świadomość odpowiedzialności jaką mam za siebie. Jednak czy mama podejmując decyzję że wychowa mnie w pełnej wolności, ingerując minimalnie, tak jakbym zawsze była miniaturową wersją samostanowiącego dorosłego, miała rację? Coś czuję że potrzebne mi jeszcze ładnych kilka lat by móc to na spokojnie ocenić. Na teraz – nie wiem.

  19. Do wszystkiego trzeba dorosnąć, także do słów mamy. Gdybyśmy zawsze słuchali naszych mam ominęłaby nas cała ta chmurna i durna młodość pełna buntu i chęci zbawienia świata. Znam ludzi, którzy zawsze byli poukładani i porządni i jednak wcale im nie zazdroszczę, coś ich ominęło. Ja zawsze robiłam na przekór mamie i choć teraz w wielu sprawach przyznaję jej rację, nie żałuję absolutnie tych wszystkich lat głupot, błędów i szaleństwa. Dzięki temu jestem kim jestem. A radość odkrywania oczywistych prawd (że jak posprzątasz będziesz miała porządek) w wieku 35 lat – nieoceniona :)))

  20. Ja mam z Mamą bardzo bliski kontakt, prawie codziennie do niej dzwonię, jak mam jakiś problem to wiem, że zawsze mogę na nią liczyć. Naprawdę super się spisała, tym bardziej, że urodziła mnie dość wcześnie, a i tak skończyła studia, poszła do pracy, jednym słowem – dała radę. Za to najmocniej ją podziwiam, bo ja się nie widzę w takiej roli, a ona w moim wieku miała już 3 letnią córkę, na dodatek z przewlekłą chorobą, której w latach 90-tych raczej się w Polsce nie leczyło. Miała też nosa do ludzi – nie znosiłam, jak próbowała mi dobierać towarzystwo i zakazywała powrotów po 22 (dopiero pod koniec liceum coś się w tej kwestii zmieniło). Gdy dzisiaj patrzę, gdzie są te osoby, przed którymi mnie przestrzegała, jestem jej naprawdę wdzięczna, że narzucała mi pewne ograniczenia.
    Są jednak aspekty, w których do dzisiaj nie możemy się dogadać. Bardzo mnie denerwuje, że mimo iż mam 23 lata to wciąż stara się mnie ubierać (dziewczęco i seksownie, czego ja nie znoszę, bo zdecydowanie preferuję luźny styl) i uważa, że jak coś robię po swojemu to moim głównym motywem jest to, żeby zrobić jej na złość. Ostatnio jak robiłam sobie tatuaż też był lament, ale z drugiej strony to był taki moment, w którym zdała sobie sprawę, że jednak na pewne rzeczy nie ma wpływu. Mimo tych drobnostek, pewnie spowodowanych tym, że jestem jedynaczką, uważam, że mam najlepszą Mamę na świecie!

    1. Wiem, co czujesz… Moja mama zmarła jak miałam kilka lat, nie zdążyła mnie czegokolwiek nauczyć

  21. No mamy często mają racje ;) A co do ubierania to nie cierpię szalików i czapek nadal, ale i tak wolę wyglądać jak Yeti niż marznąć jak te wszystkie nastolatki w cieniutkich kurteczkach.

  22. Spakuj się wieczorem. Dzięki mamie i pilnowaniu mnie przez całą podstawówkę bym była spakowana wieczorem, zostało mi do nawet do studiów. Musiałam mieć wszystko przygotowane wieczorem dzień wcześniej.

  23. Urocze zdjęcie :)

    Faktycznie, mama miała racje w wielu kwestiach, a pewnie jest ich jeszcze więcej, tylko muszę i do nich „dorosnąć”. Tak sobie myślę ile bym zaoszczędziła sobie stresu, złości i smutku jakby słuchała tych wszystkich: „Weź cieplejszą kurtkę”, „Nie pij takiego zimnego” , „Nie chodź na boso”, „Przyszykuj sobie wszystko wieczorem” ;)

  24. Mama miała rację, że warto sprzątać. O tym przekonałam się już na swoim, a po wielu latach, nawet… polubiłam (?!). Nie umiem już pracować przy biurku, na którym leży coś więcej niż notes, telefon i ołówek. Denerwują mnie porzucone na podłodze rzeczy. Widać niedaleko pada jabłko od jabłoni… Ale mamie nigdy bym się do tego nie przyznała! ;)

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *