Joanna Glogaza

strona główna > artykuły

Niszowe perfumy i mini konkurs z Mood Scent Bar

Jeszcze nigdy w życiu nie byłam tak zajęta, jak teraz. Oprócz tego, że non stop wysyłamy piżamy (hurra!), przede wszystkim kończę właśnie bardzo duży projekt, którym na pewno się pochwalę, jak tylko będę mogła. W grudniu zrobiłam więc sobie mały urlop od bloga, ale strasznie tęsknię – mam dziesiątki pomysłów na posty i denerwuję się, że nie mam kiedy ich napisać. Cieszę się bardzo na styczeń, na pewno dużo się będzie działo – w końcu, sama bardzo nie lubię wchodzić na blogi i widzieć, że od dłuższego czasu wisi tam ten sam post.

Na grudzień nie mam więc dla Was zbyt wielu atrakcji. Udało mi się jednak przygotować mini świąteczny konkurs, we współpracy z miejscem, które wyjątkowo lubię. Kilka dni temu zadzwonił do mnie Victor z Mood Scent Baru i z właściwą sobie klasą zaprosił mnie do perfumerii, żeby opowiedzieć mi o dwóch niszowych markach, których wcześniej nie znałam. Bardzo mu zazdroszczę opanowania i tego trudnego do opisania arystokratycznego spokoju, słychać to nawet przez telefon. Jestem pewna, że nasza rozmowa wyglądała tak, że Victor siedział ze szklaneczką whisky w fotelu przed kominkiem, a ja chodziłam w kółko po kuchni, potykając się o psa i wymachując trzymanym akurat w dłoni widelcem.

Dzięki tej znajomości, z osoby która nie ma o perfumach pojęcia, stałam się osobą, która dalej wie tyle co nic, ale jest zafascynowana zapachami. Niesamowicie wciągają mnie historie, stojące za powstaniem poszczególnych zapachów, o inspiracjach, które doprowadziły do takich czy innych połączeń mogłabym słuchać bez końca.

Mood-1

W Mood Scent Barze, teraz już świątecznie udekorowanym, jak zwykle w świetnym stylu, miałam okazję powąchać kilka zapachów z linii HYLNDS amerykańskiego duetu D.S. & Durga i dwie trylogie zapachowe Liquides Imaginares – te ostatnie już brzmią magicznie i tajemniczo, pachną dokładnie tak samo.

Mood-2

Zaczęłam być jeszcze bardziej zaintrygowana, gdy Victor powiedział mi, że dyrektor kreatywny marki, David Frossard, jest nie tylko biznesmenem, ale też filozofem i…bokserem. Ta mieszanka wydała mi się zupełnie niespotykana i szybko się przekonałam, że dokładnie takie same są jego perfumy. Dostępne tylko w ośmiu miejscach na całym świecie, pachną zupełnie niespodziewanie. Moim faworytem został zapach Sancti, pachnący jednocześnie kadzidlanie, słodko i świeżo – nawet jak to piszę, nie jestem sobie w stanie wyobrazić, że takie połączenie może istnieć i działać. To dla mnie to zapach kojarzący się z niezwykle luksusowym SPA, położonym wysoko w górach gdzieś w Skandynawii. Twórcy inspirowali się jednak nie masażami dla bogaczy, ale romańską Europą, to zapach boskości i łamania granic. Spodobał mi się też zapach Dom Rosa z drugiej trylogii, odwołującej się do wina i przyjemności, łączący musujące wino z różą. To najbardziej nieoczywisty różany zapach, jaki kiedykolwiek wąchałam.

Mood-3

Mood-9

HYLNDS to coś dla miłośników zielarsko-druidzko-celtyckich klimatów. To perfumy, które kojarzą się z mchem, tajemniczym lasem, porośniętymi wrzosem wzgórzami. Czuć w nich naturę w tajemniczym , monumentalnym wydaniu. Tutaj za marką też czai się niezwykłe połączenie – twórcami są muzyk i architektka, wszystkie zapachy powstają u nich w pracowni, pozyskują je własnoręcznie, z użyciem tradycyjnych metod i wyjątkowej jakości składników. Duet pochodzi ze Stanów, większość ich zapachów inspirowanych jest amerykańskimi pionierami, prerią, Dzikim Zachodem, jedynie linia HYLNDS powiązana jest z północną Europą. Tutaj mój ulubiony zapach to Foxglove (na pewno zapamiętam na długo, że to angielska nazwa naparstnicy), zamszowy i świeży jednocześnie, naprawdę piękny.

Mood-18

Słuchanie tych wszystkich historii było niesamowitym doświadczeniem. Mam wrażenie, że gdybym wąchała je sama, to ominęłaby mnie przynajmniej połowa przyjemności. Dobrze, że są ludzie, którzy potrafią opowiadać!

W Mood Scent Barze bardzo lubię też jeszcze jedną rzecz – że przychodzę, mówię co lubię lub czego szukam i dostaję od kompetentnej osoby kilka propozycji, z których wybieram swój ideał. Jestem traktowana indywidualnie, czuję że propozycje są faktycznie wybrane pode mnie, a nie pod normy sprzedażowe konkretnych marek, które akurat musi wyrobić perfumeria.

moomoo3

Stojące na półkach rzędy butelek działają na mnie dość przytłaczająco, mam wrażenie, że nigdy wszystkiego nie powącham, że może ominę akurat coś idealnego dla mnie, a cały proces zaczyna być mocno stresujący. Jestem jedną z tych osób, które zazwyczaj wcale nie uważają większego wyboru za plus, wybieranie perfum z przewodnikiem jest więc dla mnie zdecydowanie lepszą opcją, do tego ma wyjątkową, luksusową otoczkę. W moim odczuciu właśnie tak powinniśmy się czuć, kupując perfumy – to dobro luksusowe, nikomu niepotrzebne do przeżycia, niech więc i cały proces będzie wyjątkowym luksusem.

moomoo

Wracając do zapowiadanej małej świątecznej niespodzianki – po pierwsze, ekipa Mood Scent Baru przygotowała 15% zniżki na perfumy Liquides Imaginares i HYLNDS dla moich Czytelników na hasło styledigger, działa w sklepie stacjonarnym i zamówieniach składanych mailowo, do końca roku.

moomoo2

Po drugie, mam dla Was od nich mały upominek – świecę zapachową Comme des Garcons Ouarzazate, pachnącą Marokiem, idealną na zimowe dni. Co zrobić, żeby świeca trafiła właśnie do Was? Opiszcie w komentarzu, czym pachnie dla Was zima. Wybierzemy najciekawszą odpowiedź i pięknie zapakowana przez Victora paczka wyruszy w drogę. Macie czas do 27 grudnia, do końca dnia. Powodzenia!

WYNIKI

Bardzo Wam dziękuję za wszystkie piękne opisy, najbardziej ujął mnie koci komentarz Veroniki:) Pozdrowienia!

Dzięki za lekturę!

Jeśli nie chcesz przegapić moich nowych artykułów, odcinków podcastu czy książek, zostaw swój adres e-mail:

81 thoughts on “Niszowe perfumy i mini konkurs z Mood Scent Bar”

  1. Fajnie jest być wtajemniczonym i wiedzieć czym jest ten bardzo duży projekt! :D
    Ja wcale nie planowałam przerwy blogowej, ale odkąd widziałyśmy się w Wawie ciągle coś się działo, nie tyle praca, ile zmiana lokalizacji albo ciągle miałam kogoś przy sobie i nie mogłam się zabrać za napisanie posta.
    Wesołych Świąt, Frau Glogaza! :*

  2. o, jaki przystojny pan :D

    Zima – dla mnie zimne powietrze to zapach charakterystyczny, ostry, kłujący, powodujący mróz wewnątrz nosa. Tym pachnie poza domem. W domu zima oznacza dla mnie słodkie pomarańcze, korzenny, orientalny zapach goździków, lekko drażniący imbir. To grzane wino w garnuszku, świerkowe świeże igły, intrygujący cynamon. Gdzieś tam w tle snuje się wanilia…

    1. Dopiero po przeczytaniu Twojego komentarza wróciłam popatrzeć na przystojność owego Pana bo jakoś tego wcześniej nie zauważyłam (tzn. jego tak ale w ogóle pominęłam obserwację w kontekście walorów wzrokowych). Mój mąż byłby ze mnie dumny :P

  3. Czym pachnie zima? Dymem z komina, dusznym, palącym… Wełnianym swetrem. Igliwiem. Skórzaną rękawiczką. Pomarańczami i goździkami, suszem w kompocie u babci na piecu…

  4. Zima pachnie pyszną, gorącą herbatą z sokiem malinowym, odrobiną miodu, plasterkiem pomarańczy i goździkami! Na sam opis moje zmysły wariują, idę na herbatę :D

  5. Bardzo dobry wpis, fajnie że Twój blog powoli rozszerza swój zakres na tematy związane niekoniecznie z samą modą, co ze stylem życia, w którym ważny jest umiar i klasa, a perfumy idealnie się tu wpisują. Sama od lat interesuję się niszowymi markami perfum, dlatego niezmiernie cieszy mnie, gdy powstają w Warszawie kolejne miejsca, w których można je dostać. Mood Scent ma naprawdę ciekawą ofertę, zdecydowałam się już na jeden zapach, regularnie testuję inne.
    Ponieważ perfumy to ważna część mojego życia, zima też zawsze pachnie dla mnie konkretnymi – męskimi Arpege Lanvin, które łączyły się ze słodko-świezym zapachem płynu do wełny, w którym prany był gruby, biały, zimowy sweter w warkocze, noszony zawsze do tych perfum. To w połączeniu z ostrym, przejrzystym powietrzem sprawiało, że na zewnatrz zapach otulał jak ciepły koc.

  6. Czym pachnie zima? Kiedy zamkniesz oczy zima pachnie ciepłem drew strzelających w kominku, swetrem wydzierganym przez babcię, i filiżanką herbaty z kardamonem. Kiedy je otworzysz pachnie książką i zakładką do której przykleiłaś suszone kwiaty zbierane latem w ogródku za domem. Kiedy trzeba ci wyjść z rana z domu i wtulić się w jej białe rękawy zima pachnie jak obojętny przechodzień, jak dym z kominów i jak oczekiwanie. Bo zima czeka. Czeka i patrzy, słucha i dmucha… Czasem przychodzi szorstka i mroźna, szczypiąca w policzki i kręcąca w nosie, przynosi zapachy śniegu i sosny, soli i spalin. Czasem przychodzi niezauważalnie, jakby wcale nie chciała, pachnąca ziemią i błotem, zmarniałymi liśćmi i chemią chusteczek higienicznych, udając, że jest jesienią! A później wracasz do domu, gdzie biała ta dama już się rozgościła grzejąc swoje lodowate stopy pod twoją pierzyną! Pachnie karmelem, gorącym mlekiem, kurzem, popiołem i cynamonem! Więc siadasz przy niej, wśród zapachów pierników, szalików, rozgrzewających maści kamforowych, malinowych nalewek i makowców po to tylko, by ona zaraz uciekła za okno, na którym dla żartu chyba zostawiła ci oszroniony pocałunek. Pachnący tajemnicą…

  7. Jak zawsze – mega inspirujący post, super działający na wyobraźnię <3
    Co do zapachu zimy… Mieszkam pod lasem, więc to dla mnie zapach wilgotnej ściółki, bezlistnych drzew i, w troszkę mniejszym stopniu, iglaków. To zapach mokrego asfaltu i kardamonu, którego ogromne ilości sypię do swoich witariańskich pierniczków. To także woń lampek choinkowych, które, nie mam pojęcia czemu, też pachną – elektrycznością, choinką i czymś jeszcze, nieuchwytnym. I jeszcze (nie mogło tego zabraknać), to prostolinijny zapach perfum INTIMISSIMI, które dostałam na Mikołajki od moich rodziców, zapach może i nieco płaski, ale za to doskonale pełniący funkcję koca – tarczy; świetnie chroni przed zimnem.

  8. Moja zima pachnie ciepłem rozgrzewającym mroźne poranki; ciepłem parującej herbaty z dodatkiem miodu i soku malinowego. Moja zima pachnie słodyczą gęstej gorącej czekolady otulającej mnie swoim ciepłem i słodkością podczas wczesnych grudniowych wieczorów. Zima to zapach drewna w kominku i piernika w kuchni. Zimowy zapach nieodłącznie kojarzy mi się z ciepłem miękkiego kocyka, z przytulnoscią wygodnego fotela, z tuszem pokrywającym strony ciekawej książki. Moja zima pachnie otulająco, rozgrzewająco, niczym późnopopołudniowe słońce w jednym z cieplejszych miejsc na ziemi.

  9. 3 lata temu pewien chłopak odprowadzał mnie z imprezy do domu. Nagle zatrzymał się na środku drogi i kazał mi wciągnąć mocno powietrze. To wtedy dowiedziałam się, że mróz pachnie. I tak już wącham z tym samym chłopakiem mróz od 3 lat. Zima mi pachnie mrozem, chyba się nie da tego opisać, musisz wyjść w zimną noc i mocno wciągnąć powietrze. No i tym chłopakiem :)

  10. Panna Weronika

    Czym pachnie dla mnie zima? To bardzo proste. Zima to zapach świeżo parzonej rano kawy, której nigdy nie mam czasu dopić. Zima to zapach szalika mojego taty, który sprawia że mimo odległości zawsze mam ojca przy sobie. Zima to również zapach świąt – żywej choinki (bo sztuczna jest niedopuszczalna!), świeżo upieczonych pierniczków i dań. To także zapach ciepłych i otulających perfum (w końcu można odłożyć te świeże i cytrusowe!). Zima pachnie też perfumami mojej babci, bo mimo dzielących nas kilometrów, to właśnie zimą zawsze widzimy się w okresie świątecznym! I mimo tego, że za oknem nie widać zbyt wiele śniegu, a przymrozki nie są niczym przyjemnym to zima pachnie szczęściem, bo to właśnie w tej magicznej części roku potrzebujemy najwięcej ciepła i to właśnie w ciągu zimy rozdajemy go najwięcej! :)
    PS Wielka szkoda, że do Warszawy mam tak daleko, bo z wielką chęcią wypróbowałabym wszystkie te zapachy i wybrała coś dla siebie. Przy najbliższej okazji Mood Scent Bar z pewnością znajdzie się na mojej liście 'do odwiedzenia’. Nie mogę się już doczekać! :)

  11. Tegoroczna zima zdecydowanie pachnie dla mnie wiosną. Widać to zwłaszcza u rodziców, niedaleko Bieszczad, gdzie jeszcze (dzięki Bogu), większość krajobrazu stanowią pola. Wychodząc na poobiedni spacer można poczuć zapach mokrej ziemi i wiatru (myli się, kto twierdzi, że wiatr nie ma zapachu). Standardowa zima natomiast ma dla mnie zapach drzewa, którym pali się w piecach u mnie w domu i u sąsiadów, zjadanych kilogramami mandarynek i jabłek z cynamonem przygotowywanych przez mamę w bratrurze. Wyszło wiejsko i sielsko ale tak już mają dzieci wychowane w domu na wsi, choćby od wielu lat mieszkały w ciasnym miejskim mieszkanku :)

  12. Zima pachnie lasem świerkowym w górach, nieco żywicznie, trochę śnieżno-mroźnie – taka jest jej nuta bazowa. W nucie serca wyczuwalne jest lekko wilgotne siano z leśnego paśnika. Zimowa nuta głowy, to aromat grzanego wina z korzennymi przyprawami.

  13. Uwielbiam Mood Scent Bar. Nigdy nie byłam jeszcze w ich sklepie stacjonarnym, ale kocham ich już za same przesyłki: nie dość, że zachwycają mnie swoimi opakowaniami, to jeszcze zawsze dodadzą od siebie takie próbki, że zaczynam chorować na nowe zapachy. DS&Durga kocham chyba jeszcze bardziej, właściwie to wyznaje ich zapachy:) Są dziwne, pokręcone i naprawdę odnajduję w nich to, o czym są te ich trochę nawiedzone opisy (niże będzie mój nawiedzony opis). Jestem bardzo ciekawa linii HYLNDS, jeszcze nie znam.

    A zima?
    Zima jest złodziejką zapachów. Zabiera je tylko dla siebie, zamraża i więzi w szklanym domu. Chce cieszyć się nimi sama i z nikim się nie dzieli. By dostać się do ukradzionych przez zimę zapachów trzeba mocno wciągnąć do płuc powietrze. Przetrwać pierwsze uderzenie gryzącego nozdrza przestrzennego mrozu, rozgrzać je w dłoniach, potrzeć czubkiem nosa, zabrać do opalanej drewnem górskiej chaty. W końcu to w cieple rozwijają się w pełni zapachy. Wtedy, w tej bliskości, poczujemy skradzione przez zimę zapachy ziemi: igliwie, grzane wino, płonące szczapy drewna. A sama zima pachnie czystością, spowolnionym ruchem cząsteczek, stanem, w którym po każdy zapach trzeba sięgać głębiej.

  14. Zapach zimy ma dla mnie dwa oblicza: jeden mroźniejszy, drugi cieplejszy. Ten pierwszy to ledwo uchwytna, ale jednak obecna woń chłodna, jakby nieco metaliczna, ale przyjemna kiedy jest dużo śniegu, doprawiona cierpkim aromatycznym igliwiem, gdy jestem w górach. W zimowym mieście miesza się ten lekki ożywczy chłód z ziemistym zapachem piasku z krążących po ulicach piaskarek, to także zapach grzanego wina i parujących w schronisku przy kominku ubrań…

  15. Zima to zapach ..wspomnień, pragnień i tęsknoty za ciepłem Istoty najbliższej…
    z mroźnym powiewem, przejrzystym widokiem, rumieńcem na twarzy i kieszeniami skrywanego ciepła.
    Głęboki wdech.. i cichutki, powolny wydech bo szkoda każdej kropelki.

    D.

    pozdrawiam serdecznie

  16. Moja zima przepięknie pachnie soczystymi mandarynkami obieranymi przez Kogoś dla mnie, upieczonymi pierniczkami z miodem, które można podarować w prezencie. Pachnie świerkiem prosto z lasu przy wypijanej herbacie z własnoręcznie zrobionym sokiem malinowym. Tak, świąteczne aromaty przygotowywanych potraw: grzyby, kapusta, ryba. Jednak moja zima to także czas odpoczynku na stoku, więc zapach zapomnienia codzienności i białego szaleństwa. Zima to zapach nadziei wypijanego szampana na pożegnanie Starego Roku i powitanie Nowego. To także zapach satysfakcji, że mam siłę wyjść z domu i realizować plany biegowe. Pięknie umiliłaby mi nagroda te zimowe wieczory, gdy przybiegam do domu i chowam się pod koc.

    P.S. Serdecznie pozdrawiam Cię, Joasiu. Wesołych Świąt i wszystkiego najpiękniejszego w Nowym Roku.

  17. Moja zima pachnie….. cynamonem, śniegiem, ciepłym swetrem, szyszkami, płonącą świecą… i ciepłem twojego dotyku…

  18. Dla mnie zima to zapach i smak ciastek, jakie babcia piecze na święta. Słodki i czekoladowy. No i korzenny grzaniec z aromatem pomarańczy – zwłaszcza w zimny wieczór na krakowskim Targu Bożonarodzeniowym.

  19. Zima pachnie powietrzem zanim spadnie śnieg, odrobinę kurzem na rozgrzewajacym się kaloryferze i w pudełkach ze świątecznym ozdobami, wilgocią zamglonych szyb, oczywiście mandarynkami i cynamonem, płonącymi świecami. To mieszanka pierwotnych zapachów zimowej przyrody, kadzidlanego wnętrza kościoła i ciepłego domu dzieciństwa.

  20. Zima pachnie kawką z koglem- moglem oraz rosołem z imbirem. Zima pachnie migdałami, bo olejek na ustach migdałowy przed wyjściem na dwór zastosowany. Aktualnie zima pachnie deszczem.

  21. Mydailylifeanddreams

    Zapach zawsze kojarzy mi się z danym okresem lub wydarzeniem w życiu, zima to zdecydowanie święta, i choć te święta z dzieciństwa były zupełnie inne po części staram się odtworzyć w moim domu, a więc zapach pomarańcza i ciasteczek z cynamonem bezcenny!

  22. Ja przez wiekszosc czasu uzywam tylko delikatnych zapachowo antyperspirantow, wiec moje zapotrzebowanie na perfumy stalo sie minimalistyczne. Kiedys musialam miec kilka flakonow, dzis wystarcza mi jeden, bo uzywam go tylko w weekendy i od swieta. Coz, taka specyfika pracy:) nie kazdy to wie, ale uzywanie perfum w pracy z dziecmi (jak tez w wielu innych miejscach pracy) jest postrzegane jako nieprofesjonalne. Jak juz uda mi sie zuzyc kiedys moj flakonik to moze poszukam nowych zapachow, tym razem juz dla innej grupy wiekowej;) pozdrawiam, D.

  23. Zima pachnie drukarnią! – świąteczny czas to dla mnie czas książkowych żniw! Gromadzę zapas na cały rok, a w Wigilijny (i następne wieczory) ukradkiem wącham moje nowe nabytki ;)
    Zima pachnie czekoladą! – w mroźne poranki przed ruszeniem na podbój świata popijam gorącą czekoladę, a wieczorami kiedy doskwiera chandra z głębin łazienkowej szafy wyciągam niesamowicie „smaczny” peeling o tym zapachu!
    Zima pachnie planowaniem! – noworoczne postanowienia! Ach, odkąd je realizuję nabrały nowego smaku ;)
    Zima pachnie magią! – szybko zapadający zmrok, parująca herbata i zapachowe świece wraz z książką przenoszą mnie w nowe, nieznane światy!

    No, i MANDARYNKI! Zapach wyprzedzający Święta ;)

  24. Zima pachnie dla mnie mieszanką świeżości i igliwia, które wybija się na tle kującego powietrza. Wydaje mi się być dosyć poważna (ale nie surowa) i w dużym stopniu przyjemna, bo nie jest ani dusząca, ani zbyt ostra. Wbrew pozorom zapach zimy wydaje mi się być łagodny i zdecydowanie charakterystyczny.

  25. Moja zima ma niepowtarzalny zapach. Każdego dnia zimy otulają mnie zapachy wielopierścieniowych węglowodorów aromatycznych, benzopirenu, metali ciężkich, dioksyn i furanów. W pakiecie gratis jest też codzienne poprószenie pyłkiem PM10 i PM 2.5. A śnieg zapytacie? To już nadmiar szczęścia

  26. zimą dominującym zapachem jest aromat cytrusów wraz z nutami przypraw, który dzięki mojej mamie unosi się w całym domu. przepis na dom ten cudowny zapach jest prosty- do wody wrzucamy skórki pomarańczy i manadarynek oraz laskę wanilii, cynamonu oraz goździki. taką mieszankę gotujemy na małym ogniu. ciekawym pomysłem jest wrzucenie do takiej mieszanki gałązki świerku. oczywiście standardowo będzie to również zapach wyżej wymienionego świerku a także przyjemnego aromatu gotowanego przez babcię kompotu z suszonych śliwek, jabłek i gruszek.

  27. Zima pachnie przede wszystkim swoim własnym, niepowtarzalnym zimowym zapachem, którego nie da się do końca opisać, ale jestem pewna, że wszyscy wiedzą, o jaki zapach chodzi. Pod koniec jesieni, kiedy powietrze robi się coraz zimniejsze, zaczynają się pierwsze przymrozki, właśnie on się pojawia i wszyscy nagle zaczynają mówić: „Pachnie zimą!”.
    Oprócz tego, zima oznacza także Święta, a więc zapach pierniczków, cynamonu, pomarańczy i świeżej choinki lub gałązek towarzyszy nam przynajmniej przez cały grudzień i wywołuje uśmiech oraz to cudowne, radosne zimowe rozleniwienie!

  28. Moja zima pachnie… (tak, teraz wciągam powietrze:D)… mandarynkami! To nasz rodzinny przysmak na zimowe długie wieczory od zawsze. Najlepsze te z cieniutką skórką o smaku takim słodko-kwaśnym. Mandarynki niczym najcenniejszy skarb, który wiąże się z najlepszymi wspomnieniami… A jaka radość była dostać siatkę pełną mandarynek w prezencie! Aż skoczę do kuchni po jeszcze jedną:D serio, właśnie wstaję od laptopa, tylko jeszcze kliknę w opublikuj komentarz;) a no i pysznych Świąt pachnących mandarynkami wszystkim życzę!

  29. Ja już się przyzwyczaiłam do nowych krakowskich zim w temperaturze od 5 do 10 stopni Celsjusza i wcale nie tęsknie za starymi zimami. Może trochę za tym, że po mroźnej nocy powietrze było bardzo czyste, a na ulicy, gdzie mieszka mój chłopak, unosił się zapach magla: wypranej, świeżej, wyprasowanej gorącym żelazkiem bawełny.
    Za to teraz od trzech dni wieje halny, na Alejach mokro, czuć mokrą ziemię, mokre włosy i mokre liście.

  30. Kiedy czytam większość komentarzy zalewa mnie uczucie autentycznej zazdrości. Czy tylko u mnie zima w największym wymiarze czasu pachnie mokrą sierścią psów, wracających ze spaceru? W przypływie optymizmu myślę, że w mieszkaniu pachnie wtedy jak w króliczej norze z 'Alicji w Krainie Czarów’. Co roku o tej porze media zalewa fala konkursów w podobnym tonie – 'czym dla ciebie są święta’, 'opisz swój sposób na zimę’ czy własnie 'twoje zapachy zimy/świąt’. I nagle okazuje się, że dla wszystkich święta to pierniczki, pomarańcze, ciepło domowego ogniska i goździki na waniliowym tle. Oto dowiadujemy się, że wszyscy Polacy jak jeden mąż zimowe wieczory spędzają pod ciepłym kocem, przy kominku, z dobrą książką (!) i kubkiem gorącej herbaty, koniecznie z dodatkiem cynamonu i imbiru (ewentualnie z kubkiem równie gorącego napoju kakaowego). Nachodzi mnie czasem taka smutna refleksja. Pomyślmy jak bardzo pozwalamy zabijać w sobie kreatywność, jak bardzo jesteśmy zaprogramowani przez reklamy. Owszem, wszystkie te piękne aromaty choinek i korzennych przypraw rzeczywiście gdzieś w okolicy grudnia docierają do naszych nosów, ale dla mnie wibrują one w powietrzu przez krótką chwilę, jeśli w ogóle się pojawiają, to na pewno nie są dominujące. Czy faktycznie tak pachnie nasza zima? Czy to nie wtoczony w nasze głowy sielski obrazek z reklam, do którego czujemy się w obowiązku dopasować? Obawiam się, że niejednokrotnie odpowiedź byłaby twierdząca. Czasem sami kreujemy sobie obraz idealnego życia rodzinki z reklamy proszku do pieczenia i odczuwamy frustrację, gdy nasza codzienność i komfort bycia sobą nie wytrzymuje porównania z odgórnym dogmatem. Czy naprawdę nie mamy swoich własnych, unikatowych spostrzeżeń, tradycji.

    W mieście zima owszem pachnie charakterystycznie, ale niestety jest to zapach spalin i gryzącego dymu z kominów, który naprawdę bije wszystkie inne aromaty na głowę. U mnie samo domowe życie nie sprawia, że w mieszkaniu pachnie jak w pałacu sułtana. W grudniu zawsze towarzyszy mi uczucie lekkiego zażenowania, kiedy każda odwiedzająca mnie osoba ma wrażenie, że trafiła w sam środek romantycznej randki. A to właśnie z powodu rozpalonych w każdym kącie świec zapachowych. Bez nich zima dla mojego nosa byłaby dość uboga zapachowo. Twierdzę nawet, że odbiera nam ona znaczną część olfaktorycznych wrażeń. Cząsteczki zapachów w mroźnej atmosferze rozpraszają się wolniej, przez co jest ich jakby mniej. Suche i zimne powietrze też nie jest najlepszym środowiskiem pracy dla receptorów w naszym nosie. Jeśli istnieje jakiś subiektywnie przyjemny zapach, który kojarzę tylko i wyłącznie z zimą to byłyby to zmrożone marchewki. Chyba każdy lepił bałwana i wszyscy wiemy, że jego kanonicznym nosem jest to urocze pomarańczowe warzywo. Nie wiem jak inni, ale ja w dzieciństwie po rzeczoną marchewkę na nos musiałam udać się do piwniczki dziadków. Fascynujący jest zapach roślin obezwładnionych dojmującym zimnem. Przemrożone bulwy, korzonki i kłącza pachną tak…czy ja wiem…słodkawo. Pachną stęchlizną, ale nie odrażającym odorem śmierci, raczej odurzającym, do głębi organicznym wspomnieniem życia. Marchewki to prawdziwie zimowe warzywa. Gdzie tam do nich zagranicznym pomarańczom. Z niejasnych powodów identyfikuje też zimę z ziołową symfonią zapachów maści tygrysiej. 'Iluzje są tym dla duszy, czym atmosfera dla planety’. Dla mnie iluzje zimy tworzy jeszcze zapach mięty i białych kwiatów, może jaśminu. Zima pachnie trochę jak dobrze schłodzony Dom Perignon, którego picie w temperaturze powyżej 3 stopni James Bond nazywał niewybaczalnym. Zimą jest drażniąco, pobudzająco, musująco i odświeżająco. I to przyjemne uczucie chłodzenia dróg oddechowych mroźnym powietrzem… Dzięki mniejszej niż w ciepłym powietrzu liczbie zapachów, chłodny powiew jest taki czysty! Tak więc może to właśnie chłodne powietrze, ubogie w rozproszone cząsteczki chemiczne jest sednem tego, co określamy zapachem zimy. Może zapach zimy to po prostu brak zapachu? Na wszelki wypadek zimę obficie zalewam perfumami. Przed świętami sprawiłam sobie prezent w postaci flakonika perfum Harissa CdG. Teraz zima pachnie mi paprykowym, rozgrzewającym czerwonym diablikiem. I zimowe szaliki tak cudownie chłoną pachnidła, którym spryskujemy szyje.

    PS. Z niecierpliwością i dużym sentymentem czekam na kolejne takie zapachowe posty :) To właśnie przy okazji poprzedniej notki dotyczącej Mood Scent Baru trafiłam po raz pierwszy na bloga Style Digger. Szukałam w sieci informacji na temat MSB, znalazłam post opisujący wizytę w tym miejscu, a później przepadłam i zaczytałam się w całym blogu. Co więcej, znalazłam też swoją wymarzoną piżamę. Moją Audrey spryskuję na noc perfumami z Mood Scent Baru i uwielbiam to połączenie. Dobre rzeczy przyciągają do nas kolejne równie dobre.
    I teraz mam absolutną pewność, że przy okazji składania jakiegoś zamówienia w MSB rozmawiałam przez telefon ze wspomniany wyżej panem Victorem – ten arystokratyczny spokój w głosie jest nie do podrobienia :)

  31. Dla mnie święta to zapach wypucowanego domu, wypranych firanek i pościeli, żywej choinki , mandaryneki bigosu gotowanego w olbrzymim garze.

  32. Zbliżają się święta. Już setki razy otworzyłam mandarynkę, która prysnęła swoim słodko-kwaśnym aromatem, otulającym wszystko w pobliżu. Do tego skuta mrozem, chłodna woń żywicy i płonącej w kominku choinki. Do tego odrobina mchu o ziemistej nucie. Zima ma w sobie również coś ze słodyczy miodu – koniecznie akacjowego – i kardamonu, który łączy wszystko w zapach świąteczno zimowy. Bo zima bez świąt i święta bez zimy to nie to samo. One się ze sobą łączą, tak samo jak ich charakterystyczne zapachy.

  33. Opisywanie zapachów to jedna z najtrudniejszych rzeczy. Niektórych nut zupełnie nie da się oddać słowami, ale spróbuję :) Mieszkam w Skandynawii i dla mnie zima ma zapach świeży i trochę leśny. Pachnie solą morską, drewnem i aromatem korzennych przypraw z świeżo upieczonych ciast (chyba nie tylko ja zimą uwielbiam rozpogadzać szare dni jabłecznikiem z dużą ilością cynamonu czy tartą czekoladową? ;)).

  34. Nie będę zbyt oryginalna w swojej wypowiedzi – zima pachnie dla mnie charakterystycznym mroźnym powietrzem i dymem unoszącym się z kominów :) Zimą w mieszkaniu pachnie za to (szczególnie w święta) wigilijnym barszczem, rybami i oczywiście obowiązkowo pomarańczami lub mandarynkami! Zimowy jest dla mnie również zapach czerwonego wina i nalewki domowej roboty, które rozgrzewają i poprawiają nastrój w chłodne wieczory. Co jeszcze nieodłącznie kojarzy mi się zimowo? Płyn do płukania tkanin i krem do rąk :D nienawidzę jak włosy stają mi dęba kiedy zdejmuję sweter lub czapkę, więc płyn ratuje sytuację i moją fryzurę, natomiast krem do rąk? Chyba nie muszę tłumaczyć. To by było na tyle jeżeli chodzi o moje zimowe zapachy :) Pozdrawiam!

  35. Zima pchnie dla mnie bliskością, wspomnieniami z dzieciństwa. Ma zapach herbaty imbirowej i wina grzanego z anyżem i cynamonem:)

  36. Ostre, mroźne powietrze. Tak zimne, że przez chwilę nic nie czuję, a igiełki bólu wyciskają łzy z oczu. Początkowo czuję dymy z domowych palenisk, zapach niezbyt wyrafinowany, ale przecież charakterystyczny dla okresu zimowego w naszym kraju. Po chwili wjeżdżam w las. Chciałabym czuć zapach sosnowej żywicy, ale pomóc mi może tylko wyobraźnia, bo mróz skutecznie uniemożliwia odbieranie tego aromatu. Za to inna woń jest dostatecznie silna – końska sierść parująca w chłodnym powietrzu. Przenika mnie jej zapach, czuję jej ciepło. Dołącza do niego inny zapach, równie przyjemny. Delikatnie skrzypiący i dzwoniący metalowymi elementami, zapach skórzanego siodła i uprzęży, który idealnie współgra ze zwierzęcym ciałem. Uzupełnia go i nadaje mu ramy. Tworzą całość, której muszę z przyjemnością ulec. Po chwili dołącza aromat palonych pochodni i wśród okrzyków radości i dźwięku dzwoneczków, kulig mknie dalej w las.
    Tak pachnie zima.

  37. Co roku staram się odtworzyć absolutnie niepowtarzalny zapach zimy mojego dzieciństwa: mieszanki mroźnego powierza, choinkowego, rozcieranego w palcach igliwia, pomarańczy tylko od święta, cynamonu i goździków przetwarzanych kulinarnie przez mamę na tysiąc sposobów oraz… pasty do podłóg :).

  38. W końcu się odezwałaś! ;-) Zastanawiałam się, co takiego się z Tobą działo, że na tak długo zniknęłaś ;-) Cieszę się, że Twoje piżamy się dobrze sprzedają. Już nie mogę się doczekać, kiedy opowiesz coś więcej na temat swojego nowego projektu!

  39. Święta pachną dla mnie tęsknotą. Iglastym stroikiem, bo z choinką jest za dużo roboty, jak mieszka się samemu. I sentymentalnie – gorącymi piernikami. Ostry zapach mrozu i dym goździkowych papierosów. Ale to wszystko to jeszcze nie jest tęsknota. Tęsknota pachnie najmocniej jaśminowym żelem pod prysznic. Taki sam żel, jakiego on używa. Chciałabym więc powiedzieć, że święta pachną nim, ale to tylko zbieżność zapachu. Na nim pachnie inaczej, subtelniej. Pachnie ciepło, jego skórą i jego dotykiem. A bez niego to tylko zapach tęsknoty. I samotności.

  40. Zima pachnie małymi przyjemnościami, którymi umilam sobie krótkie dni. Pachnie latem zamkniętym w słoikach, olejkiem w kominku zapachowym, dziecięcą oliwką do ciała, drewnem do kominka, gałązką jodłową. Niestety czasami też dymami ze śląskich kominów,

  41. Zima pachnie wspomnieniem. Wspomnieniem zim dzieciństwa spędzanych na Mazurach. Pachnie nocną wyprawą do lasu. Skrzącymi się hałdami śniegu, mrozem. I zmrożoną w bryłki, lśnialącą ziemią. Pachnie krystalicznie czystą rześką nocą. I wysokimi świerkami migoczącymi szronem na tle księżyca. Czystym nocnym niebem i miliardami wyraźnych gwiazd. Pachnie nostalgią. I białym grubym pachnącym domem swetrem, otulającym i dającym bezpieczeństwo w tej samotnej ale nie osamotnionej nocy.

      1. Dziękuję:) Zawsze mam przed oczami te wspomnienia, kiedy nadchodzi Boże Narodzenie. Zwłaszcza kiedy na zewnątrz plucha i plusowa temperatura – a ja wracam do wspomnień orzeźwiającego mrozu i czystego gwiaździstego nieba…

  42. Zima to zapachy. Dla mnie jest nierozerwalna z zapachem – śniegu, zapachem lepienia bałwana. Przyprawą do pierników. Szalikiem z wełny. Zapachem świerka. Goździków. Pomarańczami. Kadzidełkami. Gorąca czekoladą. Zapachem pierogów z kapustą, suszonych grzybów. To również zapach perfum mojej mamy. Ponieważ Zimą, tule się do niej najczęściej.

  43. Zima pomimo wszędzie panującego chłodu kojarzy się raczej z ciepłymi i mocnymi zapachami. Jest to zapach pierników i cynamonu, mandarynek, pomarańczy, przypraw korzennych, a to wszystko przebija zapach mojej ulubionej czekolady. Te zapachy czuję wszędzie w domu, galerii handlowej i restauracji, a nawet na mojej choince. Nie ma nic piękniejszego niż zapach zimy i świąt. Pozdrawiam.

  44. Na pewno ktos juz cos o tym napisal, ale zawsze zaskakuje mnie jak zapachy potrafia przywolac tysiace wspomnien! Zima pachnie nim…uwielbiam ten zapach!

  45. Ze względu na to, że nie lubię zimna, tym bardziej nie lubię zimy, więc zima dla mnie pachnie wszystkim tym czego nie lubię.
    Najbardziej nie lubię imbiru i nawet gdy poczuję go latem, zaraz wieje mi chłodem. Tak samo jak imbir, na myśl o zimie przychodzi mi jeszcze grzane piwo. Piwa zazwyczaj nie piję, a grzanego tym bardziej. Jest to nierozerwalny element związany z zimą, która jest moją najgorszą porą roku.
    Byle do wiosny :-)
    Pozdrawiam

  46. zima pachnie chłodnym powietrzem znad zmrożonych pól, dymem z kominka z domów w oddali, ciepłem wełnianego szala, świeżością, która przypomina, że niedługo wszystko obudzi się na nowo i pojawią się nowe możliwości.

  47. Moja zima pachnie kosmetykami i perfumami do których wracam tylko w tej porze roku, mroźnym powietrzem, którego zapach zostaje na skórze po kilkugodzinnym szusowaniu na stoku i chatką w górach w której zawsze staram się spędzać ostatni dzień w roku.

  48. Dla mnie tegoroczna zima pachnie oczekiwaniem…Tym najsłodszym z możliwych…To zapach marzeń, snutych przy cudownym aromacie palonego drewna w kominku, pachnącym świerkiem z lasu i rozgrzewającej herbacie z dodatkiem miodu, cynamonu i pomarańczy…Każdego dnia zima pachnie inaczej….

  49. Zima pachnie skarpetkami suszonymi na przeładowanym kaloryferze w schronisku.
    Pachnie rozmazanym w przedpokoju błotem pośniegowym z butów.
    Pachnie niezamarzającym płynem do spryskiwaczy.
    Ale przede wszystkim zima po prostu nie pachnie – współpasażerami w autobusie, gnijącymi liśćmi czy skoszoną trawą.
    I chwała jej za to. W zimie nos ma wakacje.

  50. Zima to przede wszystkim zapach mrozu – niezwykle przejrzysty, suchy i metaliczny. Czuć w nim przeplatające się pasma dymu: wibrujące pomiędzy dymem z domu opalanego drewnem a ostrym dymem z kadzielnicy w kościele. Pod spodem subtelne, ale wyczuwalne nuty suchego mchu, drewna, kwaśno-cierpka żurawiny i plamki słonawego wetyweru. Z czasem zapach trochę się ociepla w stronę piżmowo-cedrową, ale nie w ich mydlaną ciężką postać. Zapach zimy jest jednocześnie przytłumiony, jakby z daleka i krystalicznie czysty, że aż dzwoni.

  51. Dla mnie zima pachnie prosto i zwyczajnie. Pachnie ostrym mroźnym powietrzem, oddechem mojego ukochanego kundelka wyprowadzanego na spacer i… mandarynkami – dzięki nim wiem, że zbliża się grudzień nim złapią pierwsze mrozy ;)

  52. Zima to mróz – przejrzystość i ostrość, które uderzają i czyszczą jak wódka. Zapach zimy to sterylność, brak zniekształceń, przywodzi na myśl Księżyc, wybuchy meteorytów i przezroczystość. W smaku przypomina sól. Cuci i przywraca do życia.

  53. Te celtycko-druidzkie klimaty szczerze mnie zaintrygowały. Nie jestem miłośniczką perfum, ponieważ zazwyczaj są dla mnie zbyt mocne albo zbyt pospolite. Ale przyznam szczerze – pachnieć jak druid to bym chciała :) Muszę wybrać się w to miejsce przy pierwszej nadarzającej się okazji, lecz niestety do Warszawy raczej mi daleko niż blisko.

    Zima wcale nie pachnie dla mnie kłującym w gardło mrozem i orzeźwiającym, zimnym wiatrem, która smaga moje policzki przy każdym wyjściu z domu, bo zostawiłam go dawno za sobą i wracam tam sporadycznie, a w mieście zima to raczej zapach nieprzyjemny (widok także, jeżeli wziąć pod uwagę ten zabrudzony spalinami, niemal czarny śnieg). Zima to imbir – we wszystkim, ale przede wszystkim grzane piwo imbirowe, czasem z dodatkiem goździków i pomarańczy, gotujące się na małym ogniu, a potem długo i namiętnie smakowane. Szczelnie opatulona kocem lubię wtedy siedzieć przed oknem i wpatrywać się w płatki śniegu, wirujące za szybą, zarówno kiedy jestem w rodzinnym domu, jak i w mieście. Odgrodzona od mrozu, panującego na zewnątrz, ściskając kurczowo kubek z parującym wywarem, łyk po łyku upajam się zimą, która mnie otacza.

  54. Asiu! u Ciebie po raz pierwszy przeczytalam o mood scent bar i pare dni temu bylam tam pierwszy raz (przy okazji wypadu do warszawy)…to obledne doswiadczenie! nie wiem jak to nawet opisac…doza tajemniczosci, luksusu ale w dobrym tego slowa znaczeniu…i pan wlasciciel pasuje idealnie…on swoim glosem nawet potrafi omamic haha:)pozdrawiam!

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.