FILM
Bill Cunningham New York – film dokumentalny, który w związku z moją pracą semestralną oglądałam niedawno ze znajomymi z roku po zajęciach. Dawno żaden dokument tak mi się nie spodobał. Bill jest fotografem, od kilkudzięsięciu lat fotografuje ulice Nowego Jorku, tropiąc trendy i stylowo ubranych ludzi. Jego zdjęcia regularnie publikuje The New York Times, jest znany wszystkim w branży mody, swoją pracę traktuje z niesamowitym zacięciem i dedykacją, a mimo tego pozostaje uderzająco skromny. Jeździ na starym rowerze (dwudziestym dziewiątym w karierze, poprzednie dwadzieścia osiem ukradziono mu, gdy rzucał je na ulicy, by zrobić komuś zdjęcie), w poklejonej taśmą pelerynie lub niebieskiej marynarce, będącej elementem uniformu francuskich robotników ulicznych. Nie interesuje go światek celebrytów i wystawne przyjęcia, do niedawna mieszkał w miniaturowym studiu w legendarnej Carnegie Hall (ostatnio został zmuszony do przeprowadzki, podobnie jak ostatnia z rezydujących tam artystek, Editta Sherman). Bill Cunningham jest niesamowicie inspirującą osobą, bardzo podoba mi się też jego podejście do samej fotografii. Nie bierze udziału w wyścigu o najnowszy sprzęt, fotografuje głównie starym Nikonem na film, jego zdjęcia nie są technicznymi arcydziełami, ale ich wartość dokumentalna i historyczna jest ogromna. Dodatkowym bonusem dokumentu jest szereg ciekawych postaci ze świata mody, wypowiadających się o Cunninghamie – od Iris Apfel po Annę Wintour.
KSIĄŻKI
81:1 Opowieści z Wysp Owczych – ten reportaż poleciła mi dawno temu Robaczek, chyba przy okazji mojej wyprawy na Islandię. O samych wyspach do niedawna wiedziałam dość mało, za to miałam okazję kiedyś zobaczyć je z wysokości kilku kilometrów, lecąc nad nimi samolotem. Książka Marcina Michalskiego i Macieja Wasilewskego jest pisana z perspektywy niemal farerskiej, obaj autorzy spędzili na Wyspach długie miesiące, podróżując, poznając i..pracując w przetwórni ryb. Oprócz ciekawych historii i ich niezwykłych bohaterów w książce urzekła mnie spora ilość osobliwych ciekawostek i nietypowych faktów – dla przykładu, tytułowy numer to wynik meczu w piłkę ręczną kobiet, gdzie Farerki rozgromiły drużynę Albanii. Jestem pewna, że na Wyspach bardzo by mi się spodobało i liczę na to, że uda mi się tam wybrać wczesną jesienią albo w przyszłym roku.
Chris Niedenthal: Zawód fotograf – to książka, którą kupiłam kilka miesięcy temu w którymś z wakacyjnych napadów na “Tanią Książkę”. Zaczęłam czytać, jednak ze względu na spore rozmiary nie chciałam jej brać do Anglii i dokończyłam ją kilka dni temu. Nawet jeżeli nie kojarzycie postaci autora, to pewnie mieliście okazję oglądać któreś z jego zdjęć, ze słynnym czołgiem pod kinem Moskwa na czele. Niedenthal opisuje w swojej pełnej dygresji autobiografii pracę fotoreportera na usługach największych światowych gazet i magazynów, ukazującego światu klatka po klatce i przełomowe wydarzenia, i szarą codzienność PRLu i innych krajów wschodniej Europy. Jej wielką zaletą jest brak jakiegokolwiek patosu, a dla mnie dodatkowo wyjątkowo interesujące były szczegółowe opisy pracy fotografa kilkadziesiąt lat temu. Przemycanie rolek z filmem przez granicę, podrzucanie negatywów przypadkowym pasażerom w pociągu, loty przez pół świata, żeby zdążyć dowieźć zdjęcia przed zamknięciem numeru gazety – dziś coś takiego nie mieści nam się w głowie. Nie jest to wybitne dzieło literackie i warsztatowi Niedenthala można by pewnie to i owo zarzucić, ale w końcu nie jest on pisarzem, a fotografem, dodatkowo polski wcale nie jest jego pierwszym językiem. Autobiografię czytałam z wielkim zainteresowaniem i bardzo się cieszę, że autor zdecydował się ją napisać, mimo swoich wątpliwości dotyczących talentu do pisania (wspomina o nich pod koniec). To książka, którą czytałam, żeby poznać lepiej fascynującego człowieka i dowiedzieć się mnóstwa ciekawych szczegółów na temat jego pracy, nie po to, żeby upajać się opisami zachodów słońca.
Rework – po tę raczej cienką książeczkę sięgnęłam z polecenia Pawła Nowaka. Wybrałam się do biblioteki, znalazłam ją na półce i kilka godzin później mogłam już ją zwrócić – przeczytanie jej na raz wydaje się wręcz naturalne. Jej autorzy, właściciele tworzącego aplikacje 37signals, zwięźle i ciekawie przedstawiają w niej swoje spojrzenie na prowadzenie własnego biznesu, zasady te nadają się jednak do zastosowania również w innego rodzaju inicjatywach. W dużym skrócie: bycie wiecznie zajętym nie oznacza efektywności, możemy obejść się bez bardzo wielu rzeczy, więcej niekoniecznie znaczy lepiej, warto się dzielić i być prawdziwym, nie warto zwracać uwagi na nieistotne szczegóły. Spora część tej bardzo lekko podanej ideologii jest mi bliska, kilka rozdziałów skłoniło mnie do przemyślenia niektórych moich przyzwyczajeń – warto przeczytać i się zainspirować, zwłaszcza że trwa to niewiele więcej niż przeczytanie gazety.
INTERNET
Humans of NY – internetowy skarb. To zdobywająca coraz większą popularność strona ze zdjęciami z ulic Nowego Jorku, którą jakiś czas temu pokazała mi koleżanka ze Stanów. Jej autor, Brandon, pokazuje nam napotkane osoby i ich historie. Nie ogranicza się, jak wiele podobnych stron, do pięknych, młodych i bogtych. To kawał porządnej, ulicznej, miejskiej fotografii, warto regularnie odwiedzać i chłonąć atmosferę miasta.
Radzka – chyba jedyny polski prawdziwy vlog o modzie. Radzka pokazuje swoje stylizacje, opowiada o historii mody, recenzuje książki i magazyny, a przy tym jest tak urocza, wygadana, i co najważniejsze, autentyczna, że nie da się przestać jej oglądać. Jeżeli jesieście znużeni monotonią blogów o modzie, koniecznie zajrzyjcie do Radzki, zapewnia dużą dawkę świeżości.
Tattwa – jeżeli jeszcze nie znacie bloga Tattwy, wpadnijcie tam koniecznie. Ja zaglądam regularnie, to jedno z tych naprawdę wartościowych miejsc w Internecie. Takie, które komentuję nawet wtedy, kiedy mam już na sobie buty, czapkę i muszę biec na metro. Mądre i naprawdę dobrze napisane teksty oraz duża dawka solidnej analizy i argumentacji w połączeniu z tematyką krążącą w okół mody, kultury i najdalszych zakątków Internetu. To podsuwa mi kolejny wielki atut Tattwy – już nie raz odkryłam dzięki jej poleceniu coś turbo ekstra super, a o czego istnieniu nie miałam wcześniej pojęcia.
INNE
Audiobooki i podcasty – nie wiem jak to się stało, że do tej pory nie korzystałam z tych dobrodziejstw techniki. Ostatnio kupiłam sobie porządniejsze niż dotąd słuchawki (marki WeSC, ktoś mnie o to pytał pod jednym z poprzednich postów), przyszło mi do głowy, że mogą służyć mi nie tylko do słuchania muzyki i od tego momentu nie rozstaję się z audiobookami w metrze, na siłowni czy w podróży. I chyba najlepsze w nich jest to, że te dostępne za darmo to zwykle książki napisane dobre kilkadziesiąt lat temu, przy których nie ma problemu z prawami autorskimi (używam aplikacji Audiobooks). Wychodzę z założenia, że po co mam płacić za nowości, skoro dostępna jest wielką bibliotekę klasyków (interesujące mnie nowe książki wolę wypożyczyć z biblioteki czy kupić w papierowej wersji) i dzięki temu nadrabiam zaległości w ważnych dziełach, po które inaczej pewnie bym nigdy nie sięgnęła. Nawet opasłe tomiska jak Wojna i Pokój dają przez siebie przebrnąć szybko i bezboleśnie, kiedy czyta je nam miła pani z ładnym akcentem. No i siedzenie na przystanku choćby i z Ulissesem w słuchawkach jest wciąż przyjemniejsze niż po prostu siedzenie na przystanku.Czasami, znudzona historiami z początków poprzedniego wieku, wybieram podcasty audio. Na razie prym wiedzie u mnie How Stuff Works, ale ciągle szukam czegoś nowego – dajcie znać, jeżeli kojarzycie coś ciekawego!
48 thoughts on “Diggs of the month: February”
lubię jak piszesz :)
Już uwielbiam ten cykl!
Jeśli chodzi o audiobooki, to polecam „Narrenturm’ i „Bożych Bojowników” Sapkowskiego – to jest jak film bez obrazu. Uwielbiam sagę o wiedźminię, ale przez trylogię husycką nigdy nie mogłam przebrnąć (nie wiem czemu;)), ale słucha się niesamowicie! Pomysł na co miesięczny post – genialne w swej prostocie. Mistrzu. :D
Dzięki! Miałam dokładnie to samo, wszystkie tomy Wiedźmina czyta się szybko i lekko, a przez Narrenturm, mimo kilku podejść, jakoś nigdy nie przebrnęłam. Może zaatakuję go w ten sposób:)
Heh, ja dla odmiany Trylogię Husycką połknęłam, a Wiedźmina… przeczytałam jeszcze szybciej i uważam, że jest gorszy, jeśli chodzi i język i fabułę, ale do rzeczy! Muszę kiedyś w końcu spróbować, czy zasmakuję w audiobookach – do tej pory polegałam na własnych oczkach ;-)
wielkie dzięki za Humans of New York, nie mam słów na wyrażenie wspaniałości tego bloga, nieziemskie!
a co do audiobooków, to mam pytanie czysto praktyczne – czy na przystanku lub w komunikacji miejskiej da się w ogóle coś usłyszeć? jakoś nie umiem sobie wyobrazić, żeby to było komfortowe.
no pewnie, tak samo jak mnóstwo ludzi słucha muzyki w autobusach, przystankach itp. dzięki za miłe słowa!
Świetne! Większość znałam, ale dzięki Tobie odkryłam parę nowości :)
Ja polecam filmy Matthew Frost’a (szczególnie Fashion Film) – mam nadzieję, że Cię zainspirują.
Trzymam kciuki za dalszy rozwój cyklu – oby było więcej takich miejsc w Internecie!
Zapisany, dziękuję bardzo!
Asiu, dzięki po raz kolejny za inspirację. Też planuję wpis o tym co akurat czytam/oglądam/lubię. Dzięki!
To czekam z niecierpliwością!!
Bardzo spodobał mi się Twój post o ulubionych książkach/filmach/piosenkach i tym cieszy mnie kontynuacja w dodatku rozszerzona o kolejne dziedziny. Proste pomysły są najlepsze i inspirujące! Może i u siebie w końcu zrobię jakieś mini podsumowanie :)
Humans of NY kapitalne! Podrzucam fajny mix Nowego Jorku i Starego Delhi :)
http://www.youtube.com/watch?v=_1W1pzjUZ_8&feature=youtu.be
Świetny pomysł i jak najbardziej dopinguję:). Jeżeli chodzi o podcasty to polecam Biosferę – jest to cykl audycji z radia Tok Fm. Każda audycja opowiada o popularnej i znaczącej postaci historycznie, kulturowo bądź społecznie. Polecam na prawdę czasem nie można się oderwać:)
wygląda super, bardzo Ci dziękuję i zaraz ściągam!
uwielbiam zdjęcia Chrisa! „Czas apokalipsy” jest jednym z najlepszych, pamiętam jak czytałam w jaki sposób zrobił te zdjęcie :)
Gorąco polecam audiobook „Gra o tron” George’a Martina, nawet jeśli czytałaś już tę powieść. Czyta go ponad setka aktorów; muzyka i dźwięki niesamowicie budują nastrój tej genialnej książki. Jestem właśnie w trakcie słuchania i wciągnął mnie niesamowicie :)
Dziękuję Ci bardzo, ale chyba nie będę ryzykować – kiedy wciągnął mnie serial GoT, obejrzałam wszystkie odcinki w jakieś trzy dni. I nie mogę doczekać się nowego sezonu.
Mnie szczególnie podekscytował ten dokument, koniecznie muszę go odnaleźć i zobaczyć, bo planuję obejrzenie większej ilości dokumentów związanych (z szeroko rozumianą) modą, więc tym bardziej – dziękuję!
(moje odkrycie tego miesiąca jest dosyć banalne, ale podglądam życie pewnego kongresmena w serialu „House of Cards” i z każdym odcinkiem przekonuję się, że Kevin Spacey jest boski).
Kiedy zobaczyłam Twój wpis zaczęłam się zastanawiać co ostatnio mnie zainspirowało. Przypomniałam sobie, że kilka dni temu oglądałam film dokumentalno-biograficzny o Marinie Abramovic. Jeżeli interesujesz się sztuką to bardzo polecam obejrzeć. Wielu ludzi jest negatywnie nastawionych do tego typu sztuki, performens wywołuje skrajne emocje, ale ja i tak gorąco polecam, bo mi ten dokument wiele pokazał i również były momenty na których się wzruszyłam.
W świat płytkich blogów wnosisz nieograniczone pokłady inspiracji i… po prostu kultury. Cieszę się, że są na świecie TAKIE blogi :)
____________
ja piszę tu:
mycupofhotchoc.blogspot.com
nie przesadzałabym z tym „światem płytkich blogów”, znam wielkie całkiem głębokich!
Bardzo interesujące pasmo postów się zaczyna, będę śledzić! :)
Film o Billu mam i jest to jeden z ciekawszych dokumentów dotyczących mody, jaki dotąd zobaczyłam. Polecam też film o Dianie Vreeland (The eye has to travel), jestem pewna, że Ci się spodoba. Co do książki o Niedenthalu – mam w zasięgu ręki, ale od miesięcy nie dosiegłam, więc może w końcu się za nią zabiorę. Natomiast co do bloga Radzkiej – udało mi się przebrnąć przez film „pigułka mody z XX wieku” i stanowczo odradzam. Wiem, że jak ktoś nigdy nie czytał o historii ubioru, to film może jawić się jako objawienie, ale – jakkolwiek „pigułka” wymusza uproszczenia – to po prostu nieprawdą jest, że minimalim „narodził się” w latach dziewiećdziesiątych, podobnie jak „styl sportowy”. Mówiąc o modzie XX wieku nie zaczynamy w Belle Epoque, ale w połowie XIX wieku, a „Schiaparelli” nie wymawiamy „Sziaparelii”. I kto słyszał o „francuskim projektancie”: „Maison Martin Margiela”? A to tylko kilka rzeczy wypisanych na szybko. Może i ta blogerka zna się ciuchach, ale na historii mody – zdecydowanie nie.
Super, dziękuję Ci bardzo, zobaczę na pewno! Co do filmu Radzki o historii mody, to nie widziałam go w całości, bo nieskromnie założyłam że historię mody kojarzę w stopniu trochę więcej niż pigułkowym, więc ciężko mi się wypowiedzieć, ale przyszło mi do głowy, że te nieścisłości mogą w pewnym stopniu wynikać ze specyficznej publiki na youtoube. Nie chodzi mi o francuskiego Margielę (a propos Maison, to któryś raz widzę, jak ktoś tak się myli, mógł chłopak wymyśleć coś mniej podchwytliwego), ale o uproszczenia czy skróty myślowe. Tam chyba nie ma miejsca na dogłębne analizy. Z drugiej strony, forma nie usprawiedliwia nieprawdziwych informacji, ale sama po sobie widzę ile głupot zdarza mi się napisać w poście – tylko bloger ma tą przewagę, że gdy je zauważy, błąd znika po jednym kliknięciu, vlogerzy nie mają takiej możliwości.
Modologio :-) dziękuję, że obejrzałaś mój film i za uwagi. Cenię sobie Twoją opinię, nawet jeżeli jest negatywna, bo staram się czytać Twojego bloga regularnie i bardzo Cię szanuję :-)
Odniosę się do tego co napisałaś o moim filmie dot. historii mody, owszem, wiem, że się „prześliznęłam” po temacie, ale forma pigułki nie zostawiła mi czasu na dogłębną analizę oraz zakładałam, że mówię do osób, które z historią mody nie miały za wiele wspólnego, np. nie odróżniają lat 50tych i 60tych (tak tak, to jest możliwe ;-)), dlatego przyjęłam formę prostą, opowiadaniową, a nie stricte informacyjną. Dla osoby, która interesuje się historią mody i zna się w tej materii opowiadam „oczywiste oczywistości”, ale z doświadczenia na vlogu wiem, że często kobietom brakuje totalnie podstawowej wiedzy z historii mody i ten film z założenia miał być: prosty w odbiorze, konkretny i możliwie krótki.
Przyznam, że nie wiem jak się wymawia nazwisko Schiaparelli, wymówiłam tak jak umiałam, a Martin Margiela jest belgiem, to prawda- ale mówiłam o Maison Martin Margiela, który jest francuskim dom mody natomiast użyłam złych słów, przyznaję, że to wprowadza w błąd. Co do minimalizmu, to nie wiem kiedy się narodził, tzn nie wiem jaki okres masz na myśli, ale wiem, że na przestrzeni XX wieku w formie w jakiej go opisuję, najbardziej widoczny dla masowego odbiorcy był w latach 90tych dlatego mówię, że się wtedy pojawił, a o stylu sportowym mówię przy latach 80tych i to się zgadza.
Pozdrawiam serdecznie :-)
Magdalena „Radzka”
@Styledigger: ok, zgadzam się, że „pigułkowość” wymusza skróty, ale nie może się to odbywać kosztem tworzenia historii na nowo podając informacje tak uproszczone, że mijają się z prawdą. Bzdura każdemu się trafi – i ja też nie jestem wyjątkiem. Owszem, bloger/ka może poprawić notatkę, natomiast vlogerom pozostaje tylko usunięcie filmu, bo trudno wyciąć film również łatwo jak tekst.
@Magdalena: doceniam Twoje dobre chęci, bo osób zwracających uwagę na książki o modzie wciąż w blogo- i vlogosferze nie ma wiele. Rozumiem też, że nie ma co komplikować przekazu zasypując oglądających gradem szczegółowych informacji, szczególnie, że ktoś właśnie odkrywa różnice między latami 50-tymi i 60-tymi. Nikt nie rodzi się z tą wiedzą i można tego nie wiedzieć, jasne. Niemniej zbyt duże uproszczenia prowadzą do tego, że informacja nie tyle jest nieścisła, co nieprawdziwa, czy też tworzona na nowo. I tego dotyczy mój zarzut.
O minimalizmie doczytasz w bardzo dobrej książce „Less is More. Minimalism in Fashion” napisanej przez Harriet Walker, a o stylu sportowym i jego genezie musi być informacja u Bouchera. „Styl sportowy” nie dotyczy tylko lat 80-tych. Schiaparelli wymawiamy przez „sk” na początku wyrazu.
Rzecz w tym, że ktoś, kto właśnie pierwszy raz słucha o historii ubioru, po obejrzeniu filmu i traktując Cię jako osobę, która wie, co mówi, ma do Ciebie zaufanie jako widz, opowie potem swoim znajomym „hej, a znacie tego francuskiego projektanta Maison Martin Margiela?”. I co? I trafi się ktoś, kto mniej lub bardziej ładnie wyprowadzi owego widza z błędu oraz zapyta „skąd Co się to wzięło?”. A ów widz powie „Radzka mówiła”. Dlatego ważne są precyzyjne sformułowania – i dla oglądających Cię, i dla Ciebie, bo to Twój wizerunek może ucierpieć.
Pozdrawiam,
Dominika
Co do internetu – Tattwa zdecydowanie TAK! Ale Radzka, mimo pozytywnej energii i wielkiej pasji, akurat dla mnie nie. Nie mogę znieść jej słowotoku. Jeszcze Segrittę lubię czytać i Moją Trawę. Ostatnio też zaglądam na ilovenature.pl – piękne przedmioty i piękne życie (na stronie też blog):) aga
Świetny post! Porządna dawka inspiracji, zwłaszcza fotograficznie :) czekam na kolejny….
A ja polecam Melancholię i Bez Wstydu :)
genialny post! nigdy nie komentuje blogow bo zwyczajnie mi sie nie chce a teraz siedze z jednym okiem otwartym padajac ze zmeczenia ale musialam napisac ze Twój blog jest dla mnie najbardziej profesjonalnym polskim blogiem. Widać, że darzysz czytelników szacunkiem oraz świetnie i ciekawie piszesz:) szkoda, że posty nie są dodawane częściej, bo na kazdy czekam z niecierpliwością:) pozdrawiam!
Łoo, ale mi się teraz miło zrobiło, dziękuję! Staram się pracować nad częstszym dodawaniem postów, ale pisanie długich tekstów, tłumaczeni i obróbka zdjęć są dość czasochłonne, muszę to sobie jakoś usprawnić. Dzięki jeszcze raz, pozdrowienia!
Wiem o co chodzi. Ludziom wydaje się, że pisać bloga to takie proste, a w rzeczywistości dobry, przemyślany post zajmuje więcej czasu niż mogłoby się wydawać. Zwłaszcza, jeśli pisze się (też) po angielsku.
kboo3.blogspot.com
uwielbiam Twoje posty!
w 100% przemyślane i dopracowane – dziękuję!!!
pozdr. AL / Alice! wake up!
Jaa własnie jest w połlowie lity z popzedniego postu :)
bardzo ciekawy blog! podoba się!
pozdrawiam ! ;)
http://magicbeautysenses.blogspot.com/
Dla mnie Ty jesteś wielką inspiracją! Tattwę czytam czasami, ale najbardziej intersują mnie tematy stricte modowe, więc większość postów omijam, bo po prostu jestem chyba na nie troszkę za dziecinna. W każdym razie mam do niej szacunek i lubię ją. Radzkę również oglądam, ma dziewczyna pasję i optymizm, ale za jej stylem niezbyt przepadam, chodzi bardziej o to, że sama preferuję kompletnie inny, ale szanuję jej inwencję twórczą i ją samą. Osobistą inspiracją jest dla mnie też blog harel i raspebbry and red – oba świetnie napisane.
No proszę! I w końcu dowiedziałam się co to za słuchawki. Idea BWO – genialne! Ja już od jakiegoś czasu próbuję zmusić się do machnięcia na bloga recenzji Lary Croft (film okazał się dużo gorszy niż przypuszczałam, ale i tak pójdę do kina na najnowszą część), ale jakoś ciągle odkładałam to na później. A coś takiego może wreszcie mnie zmotywuje, żeby przerzucić tego posta z wersji roboczych do opublikowanych.
kboo3.blogspot.com
Aha, zapomniałabym! Odkryłam niedawno http://troprouge.blogspot.com/. Polecam serdecznie. Nie wiem jak ona to robi, ale w jeansach i kapeluszu chyba nikt nie wygląda tak fajnie, oryginlnie i na luzie
Bardzo mi się podoba Twój styl pisania :) Wiele nowości jest dla mnie w tym poście, postaram się przyjrzeć kilku z nim w najbliższym czasie, bo wydają się ciekawe :)
Witam!
Od dłuższego czasu (już chyba mogę liczyć w latach) jestem biernym 'użytkownikiem’ Twojej strony. Dziś pierwszy komentarz :) Gratuluję niesamowitych tekstów, które wnoszą w blog to 'coś’, czego u innych ze świecą szukać (nawet latarka czasem nie pomaga..). Zaglądam, gdy mam czas, podziwiam Cię zawsze. Każdy Twój post zgadza się w moim wewnętrznie wystukiwanym rytmem. Ciszę się bardzo na nowy projekt, który mam nadzieję nie zniknie (projekt 365? ;))!
Pozdrawiam i ściskam serdecznie!
Nat.
Świetne rozpoczęcie nowego cyklu, czekam na następne inspiracje :) Jeżeli chodzi o książki, to gorąco polecam „Tysiąc szklanek herbaty” Roberta Maciąga (jeżeli faktycznie lubisz literaturę podróżniczą, to to przypadnie Ci do gustu :)). Natomiast w kwestii filmów, warte polecenia jest „Persepolis” :)
Polecam wszystkim lekturę NAKED FASHION (THE NEW SUSTAINABLE FASHION REVOLUTION) by Safia Minney
http://25.media.tumblr.com/0ec08d0584054d95bb995ee3af1887f1/tumblr_mi8k93yh0m1qggwnvo1_1280.jpg
Ironically spent the entire Calvin Klein show trying to get a sweet pic of Bill Cunningham. He’s been photographing for decades, yet still giggles with delight when he snaps a good shot. What a great soul.
źródło: http://www.humansofnewyork.com/
AWWWW Bill jest najsłodszym człowiekiem.
świetny pomysł z nowym działem, trzymam kciuki:D
sama nigdy nie korzystałam z audiobuków i chyba nie zacznę :)
Twój blog awansował na pozycję mojego ulubionego:) Jestem jak najbardziej za tworzeniem tego typu postów! Twoje polecenia trafiają na moją listę do przeczytania i do obejrzenia:)
Od dluzszego czasu zerkam na Twojego bloga, naprawde fajne fotki. Zapraszam tez do mnie http://www.alicjawkrainiemarzen.blogspot.com/ pozdrawiam:)
marynarka w kropy mnie urzekła !!!!!!
poza tym Twój blog to chyba naj z najlepszych – przede wszystkim jest tworzony mądrze, czego nie można powiedzieć o wielu blogach