Joanna Glogaza

strona główna > artykuły

Diggs of the month: February

W związku ze sporą ilością przyswajanych treści mam problemy z porządkowaniem tego co zobaczyłam, odkryłam czy przeczytałam. Niedawno wpadł mi do głowy pomysł, żeby uporać się z tym przez stworzenie cyklu comiesięcznych postów, w których pokażę Wam co mnie ostatnio wyjątkowo zainspirowało i co ciekawego odkryłam w ciągu ostatnich czterech tygodni. Do tego wora planuję wrzucać wszystko: książki, filmy, sklepy, blogi, kosmetyki, kanały na youtube, artykuły, wywiady, wystawy i wszystko inne, na co trafię w danym miesiącu. Mam nadzieję, że nie tylko uda mi się w ten sposób zrobić porządek ze swoją stertą pojedynczych notatek, ale i poznać Wasze inspiracje i odkrycia – byłoby naprawdę super, gdybyście zechcieli się nimi podzielić ze mną i z innymi Czytelnikami, może uda nam się wtedy stworzyć prawdziwą BWO (Bazę Wspaniałych Odkryć). Na pierwszy ogień idzie luty, chociaż są tam też rzeczy, które znam i lubię od dawna – są naprawdę godne polecenia, a mam wrażenie że nie wszystkim muszą być znane. Zaczynamy!

FILM

Bill Cunningham New York – film dokumentalny, który w związku z moją pracą semestralną oglądałam niedawno ze znajomymi z roku po zajęciach. Dawno żaden dokument tak mi się nie spodobał. Bill jest fotografem, od kilkudzięsięciu lat fotografuje ulice Nowego Jorku, tropiąc trendy i stylowo ubranych ludzi. Jego zdjęcia regularnie publikuje The New York Times, jest znany wszystkim w branży mody, swoją pracę traktuje z niesamowitym zacięciem i dedykacją, a mimo tego pozostaje uderzająco skromny. Jeździ na starym rowerze (dwudziestym dziewiątym w karierze, poprzednie dwadzieścia osiem ukradziono mu, gdy rzucał je na ulicy, by zrobić komuś zdjęcie), w poklejonej taśmą pelerynie lub niebieskiej marynarce, będącej elementem uniformu francuskich robotników ulicznych. Nie interesuje go światek celebrytów i wystawne przyjęcia, do niedawna mieszkał w miniaturowym studiu w legendarnej Carnegie Hall (ostatnio został zmuszony do przeprowadzki, podobnie jak ostatnia z rezydujących tam artystek, Editta Sherman). Bill Cunningham jest niesamowicie inspirującą osobą, bardzo podoba mi się też jego podejście do samej fotografii. Nie bierze udziału w wyścigu o najnowszy sprzęt, fotografuje głównie starym Nikonem na film, jego zdjęcia nie są technicznymi arcydziełami, ale ich wartość dokumentalna i historyczna jest ogromna. Dodatkowym bonusem dokumentu jest szereg ciekawych postaci ze świata mody, wypowiadających się o Cunninghamie – od Iris Apfel po Annę Wintour.

KSIĄŻKI

81:1 Opowieści z Wysp Owczych – ten reportaż poleciła mi dawno temu Robaczek, chyba przy okazji mojej wyprawy na Islandię. O samych wyspach do niedawna wiedziałam dość mało, za to miałam okazję kiedyś zobaczyć je z wysokości kilku kilometrów, lecąc nad nimi samolotem. Książka Marcina Michalskiego i Macieja Wasilewskego jest pisana z perspektywy niemal farerskiej, obaj autorzy spędzili na Wyspach długie miesiące, podróżując, poznając i..pracując w przetwórni ryb. Oprócz ciekawych historii i ich niezwykłych bohaterów w książce urzekła mnie spora ilość osobliwych ciekawostek i nietypowych faktów – dla przykładu, tytułowy numer to wynik meczu w piłkę ręczną kobiet, gdzie Farerki rozgromiły drużynę Albanii. Jestem pewna, że na Wyspach bardzo by mi się spodobało i liczę na to, że uda mi się tam wybrać wczesną jesienią albo w przyszłym roku.

Chris Niedenthal: Zawód fotograf – to książka, którą kupiłam kilka miesięcy temu w którymś z wakacyjnych napadów na “Tanią Książkę”. Zaczęłam czytać, jednak ze względu na spore rozmiary nie chciałam jej brać do Anglii i dokończyłam ją kilka dni temu. Nawet jeżeli nie kojarzycie postaci autora, to pewnie mieliście okazję oglądać któreś z jego zdjęć, ze słynnym czołgiem pod kinem Moskwa na czele. Niedenthal opisuje w swojej pełnej dygresji autobiografii pracę fotoreportera na usługach największych światowych gazet i magazynów, ukazującego światu klatka po klatce i przełomowe wydarzenia, i szarą codzienność PRLu i innych krajów wschodniej Europy. Jej wielką zaletą jest brak jakiegokolwiek patosu, a dla mnie dodatkowo wyjątkowo interesujące były szczegółowe opisy pracy fotografa kilkadziesiąt lat temu. Przemycanie rolek z filmem przez granicę, podrzucanie negatywów przypadkowym pasażerom w pociągu, loty przez pół świata, żeby zdążyć dowieźć zdjęcia przed zamknięciem numeru gazety – dziś coś takiego nie mieści nam się w głowie. Nie jest to wybitne dzieło literackie i warsztatowi Niedenthala można by pewnie to i owo zarzucić, ale w końcu nie jest on pisarzem, a fotografem, dodatkowo polski wcale nie jest jego pierwszym językiem. Autobiografię czytałam z wielkim zainteresowaniem i bardzo się cieszę, że autor zdecydował się ją napisać, mimo swoich wątpliwości dotyczących talentu do pisania (wspomina o nich pod koniec). To książka, którą czytałam, żeby poznać lepiej fascynującego człowieka i dowiedzieć się mnóstwa ciekawych szczegółów na temat jego pracy, nie po to, żeby upajać się opisami zachodów słońca.

Rework – po tę raczej cienką książeczkę sięgnęłam z polecenia Pawła Nowaka. Wybrałam się do biblioteki, znalazłam ją na półce i kilka godzin później mogłam już ją zwrócić – przeczytanie jej na raz wydaje się wręcz naturalne. Jej autorzy, właściciele tworzącego aplikacje 37signals, zwięźle i ciekawie przedstawiają w niej swoje spojrzenie na prowadzenie własnego biznesu, zasady te nadają się jednak do zastosowania również w innego rodzaju inicjatywach. W dużym skrócie: bycie wiecznie zajętym nie oznacza efektywności, możemy obejść się bez bardzo wielu rzeczy, więcej niekoniecznie znaczy lepiej, warto się dzielić i być prawdziwym, nie warto zwracać uwagi na nieistotne szczegóły. Spora część tej bardzo lekko podanej ideologii jest mi bliska, kilka rozdziałów skłoniło mnie do przemyślenia niektórych moich przyzwyczajeń – warto przeczytać i się zainspirować, zwłaszcza że trwa to niewiele więcej niż przeczytanie gazety.

INTERNET

Humans of NY – internetowy skarb. To zdobywająca coraz większą popularność strona ze zdjęciami z ulic Nowego Jorku, którą jakiś czas temu pokazała mi koleżanka ze Stanów. Jej autor, Brandon, pokazuje nam napotkane osoby i ich historie. Nie ogranicza się, jak wiele podobnych stron, do pięknych, młodych i bogtych. To kawał porządnej, ulicznej, miejskiej fotografii, warto regularnie odwiedzać i chłonąć atmosferę miasta.

 

Radzka – chyba jedyny polski prawdziwy vlog o modzie. Radzka pokazuje swoje stylizacje, opowiada o historii mody, recenzuje książki i magazyny, a przy tym jest tak urocza, wygadana, i co najważniejsze, autentyczna, że nie da się przestać jej oglądać. Jeżeli jesieście znużeni monotonią blogów o modzie, koniecznie zajrzyjcie do Radzki, zapewnia dużą dawkę świeżości.

Tattwa – jeżeli jeszcze nie znacie bloga Tattwy, wpadnijcie tam koniecznie. Ja zaglądam regularnie, to jedno z tych naprawdę wartościowych miejsc w Internecie. Takie, które komentuję nawet wtedy, kiedy mam już na sobie buty, czapkę i muszę biec na metro. Mądre i naprawdę dobrze napisane teksty oraz duża dawka solidnej analizy i argumentacji w połączeniu z tematyką krążącą w okół mody, kultury i najdalszych zakątków Internetu. To podsuwa mi kolejny wielki atut Tattwy – już nie raz odkryłam dzięki jej poleceniu coś turbo ekstra super, a o czego istnieniu nie miałam wcześniej pojęcia.

INNE

Audiobooki i podcasty – nie wiem jak to się stało, że do tej pory nie korzystałam z tych dobrodziejstw techniki. Ostatnio kupiłam sobie porządniejsze niż dotąd słuchawki (marki WeSC, ktoś mnie o to pytał pod jednym z poprzednich postów), przyszło mi do głowy, że mogą służyć mi nie tylko do słuchania muzyki i od tego momentu nie rozstaję się z audiobookami w metrze, na siłowni czy w podróży. I chyba najlepsze w nich jest to, że te dostępne za darmo to zwykle książki napisane dobre kilkadziesiąt lat temu, przy których nie ma problemu z prawami autorskimi (używam aplikacji Audiobooks). Wychodzę z założenia, że po co mam płacić za nowości, skoro dostępna jest wielką bibliotekę klasyków (interesujące mnie nowe książki wolę wypożyczyć z biblioteki czy kupić w papierowej wersji) i dzięki temu nadrabiam zaległości w ważnych dziełach, po które inaczej pewnie bym nigdy nie sięgnęła. Nawet opasłe tomiska jak Wojna i Pokój dają przez siebie przebrnąć szybko i bezboleśnie, kiedy czyta je nam miła pani z ładnym akcentem. No i siedzenie na przystanku choćby i z Ulissesem w słuchawkach jest wciąż przyjemniejsze niż po prostu siedzenie na przystanku.Czasami, znudzona historiami z początków poprzedniego wieku, wybieram podcasty audio. Na razie prym wiedzie u mnie How Stuff Works, ale ciągle szukam czegoś nowego – dajcie znać, jeżeli kojarzycie coś ciekawego!

Dzięki za lekturę!

Jeśli nie chcesz przegapić moich nowych artykułów, odcinków podcastu czy książek, zostaw swój adres e-mail:

48 thoughts on “Diggs of the month: February”

  1. Jeśli chodzi o audiobooki, to polecam „Narrenturm’ i „Bożych Bojowników” Sapkowskiego – to jest jak film bez obrazu. Uwielbiam sagę o wiedźminię, ale przez trylogię husycką nigdy nie mogłam przebrnąć (nie wiem czemu;)), ale słucha się niesamowicie! Pomysł na co miesięczny post – genialne w swej prostocie. Mistrzu. :D

    1. Dzięki! Miałam dokładnie to samo, wszystkie tomy Wiedźmina czyta się szybko i lekko, a przez Narrenturm, mimo kilku podejść, jakoś nigdy nie przebrnęłam. Może zaatakuję go w ten sposób:)

    2. Heh, ja dla odmiany Trylogię Husycką połknęłam, a Wiedźmina… przeczytałam jeszcze szybciej i uważam, że jest gorszy, jeśli chodzi i język i fabułę, ale do rzeczy! Muszę kiedyś w końcu spróbować, czy zasmakuję w audiobookach – do tej pory polegałam na własnych oczkach ;-)

  2. wielkie dzięki za Humans of New York, nie mam słów na wyrażenie wspaniałości tego bloga, nieziemskie!
    a co do audiobooków, to mam pytanie czysto praktyczne – czy na przystanku lub w komunikacji miejskiej da się w ogóle coś usłyszeć? jakoś nie umiem sobie wyobrazić, żeby to było komfortowe.

  3. Świetne! Większość znałam, ale dzięki Tobie odkryłam parę nowości :)
    Ja polecam filmy Matthew Frost’a (szczególnie Fashion Film) – mam nadzieję, że Cię zainspirują.
    Trzymam kciuki za dalszy rozwój cyklu – oby było więcej takich miejsc w Internecie!

  4. Bardzo spodobał mi się Twój post o ulubionych książkach/filmach/piosenkach i tym cieszy mnie kontynuacja w dodatku rozszerzona o kolejne dziedziny. Proste pomysły są najlepsze i inspirujące! Może i u siebie w końcu zrobię jakieś mini podsumowanie :)

  5. Świetny pomysł i jak najbardziej dopinguję:). Jeżeli chodzi o podcasty to polecam Biosferę – jest to cykl audycji z radia Tok Fm. Każda audycja opowiada o popularnej i znaczącej postaci historycznie, kulturowo bądź społecznie. Polecam na prawdę czasem nie można się oderwać:)

  6. Gorąco polecam audiobook „Gra o tron” George’a Martina, nawet jeśli czytałaś już tę powieść. Czyta go ponad setka aktorów; muzyka i dźwięki niesamowicie budują nastrój tej genialnej książki. Jestem właśnie w trakcie słuchania i wciągnął mnie niesamowicie :)

    1. Dziękuję Ci bardzo, ale chyba nie będę ryzykować – kiedy wciągnął mnie serial GoT, obejrzałam wszystkie odcinki w jakieś trzy dni. I nie mogę doczekać się nowego sezonu.

  7. Mnie szczególnie podekscytował ten dokument, koniecznie muszę go odnaleźć i zobaczyć, bo planuję obejrzenie większej ilości dokumentów związanych (z szeroko rozumianą) modą, więc tym bardziej – dziękuję!
    (moje odkrycie tego miesiąca jest dosyć banalne, ale podglądam życie pewnego kongresmena w serialu „House of Cards” i z każdym odcinkiem przekonuję się, że Kevin Spacey jest boski).

  8. Kiedy zobaczyłam Twój wpis zaczęłam się zastanawiać co ostatnio mnie zainspirowało. Przypomniałam sobie, że kilka dni temu oglądałam film dokumentalno-biograficzny o Marinie Abramovic. Jeżeli interesujesz się sztuką to bardzo polecam obejrzeć. Wielu ludzi jest negatywnie nastawionych do tego typu sztuki, performens wywołuje skrajne emocje, ale ja i tak gorąco polecam, bo mi ten dokument wiele pokazał i również były momenty na których się wzruszyłam.

  9. W świat płytkich blogów wnosisz nieograniczone pokłady inspiracji i… po prostu kultury. Cieszę się, że są na świecie TAKIE blogi :)

    ____________

    ja piszę tu:
    mycupofhotchoc.blogspot.com

  10. Film o Billu mam i jest to jeden z ciekawszych dokumentów dotyczących mody, jaki dotąd zobaczyłam. Polecam też film o Dianie Vreeland (The eye has to travel), jestem pewna, że Ci się spodoba. Co do książki o Niedenthalu – mam w zasięgu ręki, ale od miesięcy nie dosiegłam, więc może w końcu się za nią zabiorę. Natomiast co do bloga Radzkiej – udało mi się przebrnąć przez film „pigułka mody z XX wieku” i stanowczo odradzam. Wiem, że jak ktoś nigdy nie czytał o historii ubioru, to film może jawić się jako objawienie, ale – jakkolwiek „pigułka” wymusza uproszczenia – to po prostu nieprawdą jest, że minimalim „narodził się” w latach dziewiećdziesiątych, podobnie jak „styl sportowy”. Mówiąc o modzie XX wieku nie zaczynamy w Belle Epoque, ale w połowie XIX wieku, a „Schiaparelli” nie wymawiamy „Sziaparelii”. I kto słyszał o „francuskim projektancie”: „Maison Martin Margiela”? A to tylko kilka rzeczy wypisanych na szybko. Może i ta blogerka zna się ciuchach, ale na historii mody – zdecydowanie nie.

    1. Super, dziękuję Ci bardzo, zobaczę na pewno! Co do filmu Radzki o historii mody, to nie widziałam go w całości, bo nieskromnie założyłam że historię mody kojarzę w stopniu trochę więcej niż pigułkowym, więc ciężko mi się wypowiedzieć, ale przyszło mi do głowy, że te nieścisłości mogą w pewnym stopniu wynikać ze specyficznej publiki na youtoube. Nie chodzi mi o francuskiego Margielę (a propos Maison, to któryś raz widzę, jak ktoś tak się myli, mógł chłopak wymyśleć coś mniej podchwytliwego), ale o uproszczenia czy skróty myślowe. Tam chyba nie ma miejsca na dogłębne analizy. Z drugiej strony, forma nie usprawiedliwia nieprawdziwych informacji, ale sama po sobie widzę ile głupot zdarza mi się napisać w poście – tylko bloger ma tą przewagę, że gdy je zauważy, błąd znika po jednym kliknięciu, vlogerzy nie mają takiej możliwości.

    2. Modologio :-) dziękuję, że obejrzałaś mój film i za uwagi. Cenię sobie Twoją opinię, nawet jeżeli jest negatywna, bo staram się czytać Twojego bloga regularnie i bardzo Cię szanuję :-)
      Odniosę się do tego co napisałaś o moim filmie dot. historii mody, owszem, wiem, że się „prześliznęłam” po temacie, ale forma pigułki nie zostawiła mi czasu na dogłębną analizę oraz zakładałam, że mówię do osób, które z historią mody nie miały za wiele wspólnego, np. nie odróżniają lat 50tych i 60tych (tak tak, to jest możliwe ;-)), dlatego przyjęłam formę prostą, opowiadaniową, a nie stricte informacyjną. Dla osoby, która interesuje się historią mody i zna się w tej materii opowiadam „oczywiste oczywistości”, ale z doświadczenia na vlogu wiem, że często kobietom brakuje totalnie podstawowej wiedzy z historii mody i ten film z założenia miał być: prosty w odbiorze, konkretny i możliwie krótki.
      Przyznam, że nie wiem jak się wymawia nazwisko Schiaparelli, wymówiłam tak jak umiałam, a Martin Margiela jest belgiem, to prawda- ale mówiłam o Maison Martin Margiela, który jest francuskim dom mody natomiast użyłam złych słów, przyznaję, że to wprowadza w błąd. Co do minimalizmu, to nie wiem kiedy się narodził, tzn nie wiem jaki okres masz na myśli, ale wiem, że na przestrzeni XX wieku w formie w jakiej go opisuję, najbardziej widoczny dla masowego odbiorcy był w latach 90tych dlatego mówię, że się wtedy pojawił, a o stylu sportowym mówię przy latach 80tych i to się zgadza.
      Pozdrawiam serdecznie :-)
      Magdalena „Radzka”

    3. @Styledigger: ok, zgadzam się, że „pigułkowość” wymusza skróty, ale nie może się to odbywać kosztem tworzenia historii na nowo podając informacje tak uproszczone, że mijają się z prawdą. Bzdura każdemu się trafi – i ja też nie jestem wyjątkiem. Owszem, bloger/ka może poprawić notatkę, natomiast vlogerom pozostaje tylko usunięcie filmu, bo trudno wyciąć film również łatwo jak tekst.

      @Magdalena: doceniam Twoje dobre chęci, bo osób zwracających uwagę na książki o modzie wciąż w blogo- i vlogosferze nie ma wiele. Rozumiem też, że nie ma co komplikować przekazu zasypując oglądających gradem szczegółowych informacji, szczególnie, że ktoś właśnie odkrywa różnice między latami 50-tymi i 60-tymi. Nikt nie rodzi się z tą wiedzą i można tego nie wiedzieć, jasne. Niemniej zbyt duże uproszczenia prowadzą do tego, że informacja nie tyle jest nieścisła, co nieprawdziwa, czy też tworzona na nowo. I tego dotyczy mój zarzut.

      O minimalizmie doczytasz w bardzo dobrej książce „Less is More. Minimalism in Fashion” napisanej przez Harriet Walker, a o stylu sportowym i jego genezie musi być informacja u Bouchera. „Styl sportowy” nie dotyczy tylko lat 80-tych. Schiaparelli wymawiamy przez „sk” na początku wyrazu.

      Rzecz w tym, że ktoś, kto właśnie pierwszy raz słucha o historii ubioru, po obejrzeniu filmu i traktując Cię jako osobę, która wie, co mówi, ma do Ciebie zaufanie jako widz, opowie potem swoim znajomym „hej, a znacie tego francuskiego projektanta Maison Martin Margiela?”. I co? I trafi się ktoś, kto mniej lub bardziej ładnie wyprowadzi owego widza z błędu oraz zapyta „skąd Co się to wzięło?”. A ów widz powie „Radzka mówiła”. Dlatego ważne są precyzyjne sformułowania – i dla oglądających Cię, i dla Ciebie, bo to Twój wizerunek może ucierpieć.

      Pozdrawiam,

      Dominika

  11. Co do internetu – Tattwa zdecydowanie TAK! Ale Radzka, mimo pozytywnej energii i wielkiej pasji, akurat dla mnie nie. Nie mogę znieść jej słowotoku. Jeszcze Segrittę lubię czytać i Moją Trawę. Ostatnio też zaglądam na ilovenature.pl – piękne przedmioty i piękne życie (na stronie też blog):) aga

  12. genialny post! nigdy nie komentuje blogow bo zwyczajnie mi sie nie chce a teraz siedze z jednym okiem otwartym padajac ze zmeczenia ale musialam napisac ze Twój blog jest dla mnie najbardziej profesjonalnym polskim blogiem. Widać, że darzysz czytelników szacunkiem oraz świetnie i ciekawie piszesz:) szkoda, że posty nie są dodawane częściej, bo na kazdy czekam z niecierpliwością:) pozdrawiam!

    1. Łoo, ale mi się teraz miło zrobiło, dziękuję! Staram się pracować nad częstszym dodawaniem postów, ale pisanie długich tekstów, tłumaczeni i obróbka zdjęć są dość czasochłonne, muszę to sobie jakoś usprawnić. Dzięki jeszcze raz, pozdrowienia!

    2. Wiem o co chodzi. Ludziom wydaje się, że pisać bloga to takie proste, a w rzeczywistości dobry, przemyślany post zajmuje więcej czasu niż mogłoby się wydawać. Zwłaszcza, jeśli pisze się (też) po angielsku.

      kboo3.blogspot.com

  13. Dla mnie Ty jesteś wielką inspiracją! Tattwę czytam czasami, ale najbardziej intersują mnie tematy stricte modowe, więc większość postów omijam, bo po prostu jestem chyba na nie troszkę za dziecinna. W każdym razie mam do niej szacunek i lubię ją. Radzkę również oglądam, ma dziewczyna pasję i optymizm, ale za jej stylem niezbyt przepadam, chodzi bardziej o to, że sama preferuję kompletnie inny, ale szanuję jej inwencję twórczą i ją samą. Osobistą inspiracją jest dla mnie też blog harel i raspebbry and red – oba świetnie napisane.

  14. No proszę! I w końcu dowiedziałam się co to za słuchawki. Idea BWO – genialne! Ja już od jakiegoś czasu próbuję zmusić się do machnięcia na bloga recenzji Lary Croft (film okazał się dużo gorszy niż przypuszczałam, ale i tak pójdę do kina na najnowszą część), ale jakoś ciągle odkładałam to na później. A coś takiego może wreszcie mnie zmotywuje, żeby przerzucić tego posta z wersji roboczych do opublikowanych.

    kboo3.blogspot.com

  15. Bardzo mi się podoba Twój styl pisania :) Wiele nowości jest dla mnie w tym poście, postaram się przyjrzeć kilku z nim w najbliższym czasie, bo wydają się ciekawe :)

  16. Witam!
    Od dłuższego czasu (już chyba mogę liczyć w latach) jestem biernym 'użytkownikiem’ Twojej strony. Dziś pierwszy komentarz :) Gratuluję niesamowitych tekstów, które wnoszą w blog to 'coś’, czego u innych ze świecą szukać (nawet latarka czasem nie pomaga..). Zaglądam, gdy mam czas, podziwiam Cię zawsze. Każdy Twój post zgadza się w moim wewnętrznie wystukiwanym rytmem. Ciszę się bardzo na nowy projekt, który mam nadzieję nie zniknie (projekt 365? ;))!

    Pozdrawiam i ściskam serdecznie!

    Nat.

  17. Świetne rozpoczęcie nowego cyklu, czekam na następne inspiracje :) Jeżeli chodzi o książki, to gorąco polecam „Tysiąc szklanek herbaty” Roberta Maciąga (jeżeli faktycznie lubisz literaturę podróżniczą, to to przypadnie Ci do gustu :)). Natomiast w kwestii filmów, warte polecenia jest „Persepolis” :)

  18. Twój blog awansował na pozycję mojego ulubionego:) Jestem jak najbardziej za tworzeniem tego typu postów! Twoje polecenia trafiają na moją listę do przeczytania i do obejrzenia:)

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *