Joanna Glogaza

strona główna > artykuły

Deptford and Greenwich

Dzisiejszy post to mini-przewodnik po dwóch kolejnych dzielnicach Londynu – Deptford i Greenwich. I o ile ta druga jest przez większość osób znana ze względu na słynny południk i piękny park, tak Deptford jest zwykle w przewodnikach pomijane. Nie należy może do najbardziej reprezentacyjnych dzielnic, ale pokazuje interesujące oblicze miasta i skrywa wiele ciekawostek. No i podobno ma być nowym Shoreditch!

Sercem dzielnicy jest Deptford High Street, z mnóstwem przeróżnych sklepików i odbywającym się kilka razy w tygodniu targiem. W związku z multikulturowym charakterem okolicy można tam kupić nie tylko ryby czy owoce morza, ale i świeże owoce i warzywa z całego świata. Wielu z nich nie potrafię nawet nazwać – razem z Anną planujemy kupić kiedyś kilka najbardziej dla nas egzotycznych i zrobić imprezę z gotowaniem freestyle’owym.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Jednym z moich ulubionych miejsc przy tej ulicy jest sklep Johna Price’a, dla zmyłki pod szyldem „Robert Walker”. Lubię go nie tylko ze względu na świetnie czekolady z wysoką zawartością kakao w wyjątkowo niskich cenach, ale i ze względu na samego właściciela. Nie dość że jest niesamowicie miły dla klientów, to jeszcze jest pasjonatem fotografii i masowo robi zdjęcia osobom odwiedzającym sklep i ozdabia nimi ściany, sufit i wszystkie inne powierzchnie. Ja też gdzieś tam wiszę!

 

 

W soboty odbywa się targ staroci, jeden z najlepszych na jakich byłam. Można znaleźć tam dosłownie wszystko, co chwilę natykałam się na jakieś przedmioty kojarzące mi się z dzieciństwem – wygląda na to większość sprzedawców specjalizuje się w latach ’90. To idealne miejsce dla fanów Star Wars, co tydzień widuję tam wielkie pudła z figurkami czy modelami – w zeszłą sobotę niemal wróciłam do domu z Sokołem Millenium.

 

 

 

 

 

 

 

 

Kolejną atrakcją targu jest Molly, pies o wyjątkowo stoickim charakterze. Bez cienia emocji pilnuje co tydzień interesu swojej właścicielki albo spaceruje wśród stoisk i ukradkiem konsumuje przynoszone jej przez odwiedzających smakołyki.

 

Przepływająca nieopodal rzeczka Ravensbourne, uregulowana w Deptford Creek, nadaje dzielnicy unikatowy charakter, trochę jak z gry komputerowej (Baldur’s Gate II, doki). Kiedy stan wody jest niski, można wybrać się w wycieczkę po dnie i posłuchać o historii i przyrodzie okolicy – zdecydowanie jeden z moich planów na wiosnę. Godne uwagi jest też widoczna po lewej stronie szkoła tańca Laban Dance Centre. Jej kolorowy budynek, zaprojektowany przez twórców Tate Modern, idealnie urozmaica otoczenie.

Kolejną ukrytą perłą jest absolutnie najdziwniejszy pomnik, jaki w życiu widziałam. Przedstawia Piotra Wielkiego, rosyjskiego cara, który studiował w Londynie budowę statków. Pomijając dziwaczne proporcję i ogólną groteskowość tej wielkiej instalacji, umieszczonej pośrodku nudnego osiedla, nie daje mi spokoju pytanie, kim jest mały gruby człowieczek po lewej?

Od miejsca z pomnikiem tylko krótki spacer dzieli nas od Greenwich. Warto przespacerować się po uroczych uliczkach i koniecznie zajrzeć na nadbrzeże, gdzie stoi Cutty Sark, najszybszy herbaciany kliper z XIX wieku, odnowiony i udostępniony do zwiedzania.

 

 

 

 

 

Warto wybrać się też do National Maritime Museum w dawnej Królewskiej Szkole Morskiej. Udało mi się właściwie tylko przez niego przebiec przed zamknięciem, na pewno wybiorę się więc jeszcze raz. Dłużej zatrzymałam się za to na wystawie fotografii Ansela Adamsa, z pięknymi zdjęciami przyrody i świetnymi wywiadami. Przy wyjściu odwiedzający mogli zostawić karteczki z opisem swoich wrażeń.

 

 

Zagłębiając się w boczne uliczki, można odkryć takie atrakcje jak rzeźba z żywopłotu upchnięta w kącie przed opuszczonym domem.

Greenwich to także dobre miejsce na zjedzenie czegoś naprawdę pysznego. W zeszły weekend odwiedził mnie Michał, mój brat, i wybraliśmy się na świąteczny targ na Greenwich High Road. Wyszliśmy z genialnymi wrapami z siekaną jagnięciną, ziołami i serem halloumi, którymi najedliśmy się na następne pół dnia.

 

Było wyjątkowo zimno, wytoczyłam więc swoje najcięższe ubraniowe działa i wrzuciłam na siebie szereg warstw, z białym sztucznym futrem i bordowym miśkiem z Celapiu na wierzchu. Torba jest od Zuzi Górskiej, noszę ją prawie non stop.

Po południu weszliśmy na wzgórze pięknego Greenwich Park, jednego z moich ulubionych parków w Londynie. Można tam spotkać nie tylko ogromne ilości psów i wiewiórek, ale i jelenie (co prawda w specjalnej zagrodzie, ale zawsze). Zwiedziliśmy Obserwatorium Królewskie i spędziliśmy dobrą chwilę na dziedzińcu, obserwując ludzi przepychających się do zdjęć nad zerowym południkiem, który tak naprawdę został przesunięty spory kawałek dalej.

 

 

 

 

 

 

view from Greenwich Park Hill
Na koniec jeszcze jedno miejsce, gdzie można się zagrzać i najeść pod koniec zimowego dnia. Kiedy kilka tygodni temu odwiedziła mnie Ania (którą możecie pamiętać np. z postów o Paryżu) ze swoją mamą, po długim spacerowaniu po mieście wybrałyśmy na chybił trafił jeden z pubów przy Greenwich High Street i, jak się okazało, trafiłyśmy idealnie. Obsługa była bardzo przyjazna, jedzenie dobre (najlepszy burger, jakiego do tej pory jadłam w Londynie) i lokal zrobił na nas bardzo pozytywne wrażenie. Minus jest taki, że zdążyłam zapomnieć jak się nazywał (sprawdzę!), ale możecie go łatwo znaleźć, kierując się od stacji kolejki DLR Greenwich w lewo – powinien się pojawić po jakichś 400 metrach.

 

YOU CAN FIND ALL MY LONDON POSTS HERE

Dzięki za lekturę!

Jeśli nie chcesz przegapić moich nowych artykułów, odcinków podcastu czy książek, zostaw swój adres e-mail:

58 thoughts on “Deptford and Greenwich”

  1. super post;)
    czuję, że za kilka lat lub nawet miesięcy wydasz (bo ktoś w końcu ci to zaproponuje) przewodnik styledigger!:)
    Mnie mega interesują ludzie, tzn. kogo znałaś przed przyjazdem do Londynu, jak załatwiłaś mieszkanie i jak Ci się mieszka?:) Ogółem -przeprowadzka do innego kraju to duży krok, ciekawi mnie więc aklimatyzacja. pozdrawiam!

    1. Dziękuję! Nikogo nie znałam (jeżeli dobrze zrozumiałam pytanie), mieszkam w akademiku i już dawno się zaaklimatyzowałam, nie miałam z tym żadnych problemów. London jest na tyle blisko i jest na tyle międzynarodowy i podobny kulturowo do reszty Europy, że wcale nie odczuwam tego jako specjalnie dużego kroku:)

  2. Uwielbiam Twój blog ! Czytam go już od 3 lat i naprawdę, nigdy dotąd nie znalazłam innego chodź w połowie tak ciekawego jak Twój. Byłam w Londynie kilka razy, jak wybiorę się znowu, na pewno odwiedzę miejsce o których piszesz.

    Pozdrawiam,
    E.

  3. bardzo fajny przewodnik jeszcze nigdy nie byłam na Wyspach ale jak się będe wzbierać to sporządze porządne notatki z Twojego bloga

    urocza czapka

  4. Piotr I miał bzika na punkcie karłów, więc podczas nauki w Londynie prawdopodobnie jakiś mu towarzyszył ;)

    Alicja.

  5. Asiu, piszę do Ciebie, bo myślę, że możesz mi pomóc. Właśnie kończę studia licencjackie i rozważam kontynuowanie studiów we Francji. Znam dobrze język, o niczym innym nie marzę niż zamieszkanie w Paryżu… ALE boję się. Czy trudno jest zacząć życie „od nowa” za granicą, poznać przyjaciół, przełamać bariery językowe, przywyknąć do innego sposobu życia, odnaleźć się w tym wszystkim… ? Pomóż.

    1. Zdecydowanie bym pojechała na Twoim miejscu, skoro to Twoje marzenie – bez sensu jest nie robić czegoś, tylko dlatego że czegoś (nie do końca w sumie nawet wiadomo czego) się obawiamy. Dla mnie przeprowadzka do Londynu była naprawdę bezproblemowa, nie czuję że „zaczynam życie od nowa”, bo rozmawiam z moimi przyjaciółmi, rodzicami czy babcią co kilka dni przez Skype – moja mama się śmieje, że rozmawiam z nią częściej, niż kiedy mieszkałam w domu. Nie czuję się jakbym przełamywała jakiekolwiek bariery, nie mam specjalnie innego trybu życia – dalej robię to co lubię, tylko w nowym miejscu, mam świetnych ludzi na uczelni i robimy mnóstwo rzeczy razem. No i poznawanie nowego miasta jest ekscytujące. Jedź koniecznie i nawet się nie zastanawiaj.

  6. Z posta na post jestem coraz bardziej zaskoczona Twoimi zdjęciami – są piękne! Świetnie napisany post – jako fanka tego miasta pewnie skorzystam przy najbliższej okazji :)

  7. Kolejny fantastyczny post, masz naprawdę duży talent reporterski. Mam tylko nadzieję, że nie przerzucisz się całkiem na „lifestyle”, bo kocham Twój styl ubierania i chciałabym oglądać Twoje ciuchy jak najczęściej :)

  8. Asiu, a byłaś już może w Richmond Park-u? Jest przepiękny, można spotkać na prawdę dużo jeleni. Park jest co prawda ogromny (chyba 2 co do wielkości w Londynie), więc można tam siedzieć cały dzień. Polecam wybrać się rowerem. :) A przy okazji gdybyś tam zechciała zajrzeć polecam również wstąpić do Kew (ok.10-15 min spacerem od Richmond nad Tamizą lub autobusem 65) do kafejki ceramicznej (wybiera się np talerz, kubek, miskę itp., maluje się a potem wypalają to w piecu ceramicznym), prowadzą ją Polacy, super atmosfera, można na prawdę fajnie spędzić czas! Polecam i pozdrawiam :-)

  9. Twoje posty z Londynu są wspaniałe, sprawiają, że mam ochotę natychmiast zarezerwować sobie bilety i pojechać tam żeby odwiedzić te wszystkie miejsca, o których piszesz. No i piękne zdjęcia, masz świetny zmysł do ciekawych kadrów i sytuacji.

    1. Faktycznie Asi stylizacji jest ostatnio mniej (samej mody jednak nie brakuje – widać ją na większości zdjęć) i chociaż bardzo je lubię to sam blog wydaje mi się teraz ciekawszy. Uwielbiam tą wielowątkowość postów, przemyślane i mądre teksty, zdjęcia na których czuć klimat różnorodnej i kosmopolitycznej (w większości) Anglii tak różnej od naszej Polski a sama Asia pisze posty bardziej osobiste, z charakterem i mnóstwem dobrej energii (przecież to ona sprawia, że tak chętnie odwiedzamy bloga) i cieszę się, że chce się nią dzielić z czytelnikami (często na ich własną prośbę).

  10. Swietne zdjecia (jak zwykle). Musze sie przyznac ze w Greenwich bylam wiele razy, natomiast o Deptford jeszcze nie zahaczylam. Musze sie wybrac niedlugo (moze jak sie zrobi troche cieplej).
    Jesli chcesz jelenie nie w zagrodzie to polecam albo Richmond Park albo Bushy Park (choc moze lepiej wiosna, niz teraz :D
    Aha, czy ten pub to The Gipsy Moth? Chyba rozpoznaje wystroj: http://www.thegipsymothgreenwich.co.uk/

  11. Jestem Twoja czytelniczka dosc dlugo, juz ponad rok. Zawsze milo czytalo mi sie posty, najlepiej wspominam chyba okres z video. Widze, ze od jakiegos czasu zmienilas konwencje bloga. Fajnie, ze sie rozwijasz, odnajdujesz sie w innych konwencjach i sie w nich spelniasz. Mnie jednak nie do konca to odpowiada, tak wiec zycze Ci jak najwiecej inspiracji w przygodzie z fotografia i opuszczam Styledigger…

  12. Hej, ten pomik z Piotrem Wielkim w towarzystwie karla ma jakoby przypominac o pewnej hmmm, predylekcji cara do roznych dziwow natury:) Swoja droga, rosyjski artysta Michail Szamjakin, tworca tego pomnika, jest tez autorem innych, rownie nietypowych pomikow slawnych osob:)

  13. Nie pomagasz na moją tęsknotę za Londynem, oj nie pomagasz. Greenwich jest jedną z moich ulubionych dzielnic tego miasta, ma niesamowity urok. Ale jestem też fanką nudnych council houses.

    I jedna korekta: Cutty Sark jest repliką klipera. Oryginał spłonął jakiś czas temu.

  14. Twój blog jest jednym z nielicznych, które odwiedzam nie tylko ze względu na piękne zdjęcia, ale również ze względu na tekst. Jesteś niesamowicie inspirującą osobą :)

    1. Zgadzam się w 100% z Anią :)
      Codziennie tu do ciebie zaglądam w poszukiwaniu dawki inspiracji i codziennie ją znajduję. ♥

      P.S. Mogłabyś napisać post o fotografii? Byłabym bardzo wdzięczna.

      Pozdrawiam

  15. Wow, how many pics! Im really impressed! Theyre really nice, so raw and well, honest! Really like them a lot
    And the one with the cage lady is simply precious haha!
    Will be cming back! Ciao!!!

  16. Wczoraj myślałam o przeprowadzce do Londynu robiąc klasyczne „za” i „przeciw”, a po obejrzeniu tych zdjęć robi się jeszcze bardziej „ZA” :) Dziękuję :)

  17. Przed chwilą natrafiłam na Twojego bloga i muszę przyznać, że z wielką przyjemnością będę czytać wcześniejsze posty, jak i te pojawiające się w przyszłości.
    Co do notki to ujął mnie sklep p.Roberta – wydaje się być niezwykle pozytywną osobą, ,a pomysł ze zdjęciami jest odważny, ale przypuszczam, że i ciepło przyjęty przez klientów.

  18. Świetny blog, pięknie piszesz o Londynie, łatwo się w nim zakochać, szkoda, że dopiero teraz tu trafiłam, ale warto było, dziękuję !!!

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.