Joanna Glogaza

strona główna > artykuły

Oh show me the way…

Marika zrobiła mi te zdjęcia kilka tygodni temu, przy okazji wyjścia na jakąś imprezę- taka minisesja na szybko. Nie wspominałabym o tym, ale właśnie ten niezbyt długi odstęp czasowy trochę mnie zszokował, ponieważ zdążyła mi się znudzić połowa rzeczy, które mam na sobie na zdjęciach. Sznurowane botki wychodzą mi bokiem, krata po obejrzeniu setek zdjęć flanelowych koszul na lookbooku przyprawia mnie o dreszcze. Wydaje mi się, że jest to spowodowane przebywaniem w specyficznej modowo-blogowej atmosferze, gdzie pogoń za ciuchem czasem ociera się wręcz o paranoję- szczerze mówiąc zaczyna mnie to trochę przerażać. Momentami chciałabym wrócić do czasów, kiedy wszystko to toczylo sie wolniej- pamiętam jak cieszyłam się z nowej sukienki, którą kupiłam po kilkumiesięcznej przerwie w zakupach. Teraz zdarza mi się odnaleźć w szafie nieodpakowany, zapomniany t-shirt, który kupiony jako trzeci w ciągu tygodnia (przeceny, przeceny) po prostu wyleciał mi z głowy. Jaka jest recepta na wyrwanie się z tej szaleńczej gonitwy? Tego nie jestem pewna, ale wiem jedno- stopuję. Są lepsze sposoby na pokazanie, że wiemy co jest „in” niż czatowanie na nową dostawę w Zarze i H&M. Howgh.

PS. Najlepsze są ciuchy Mariki w szufladach:)

PS2. Nie nie, nie zamykam bloga:):)

Image Hosted by ImageShack.us
 

Image Hosted by ImageShack.us
 

Image Hosted by ImageShack.us
 


 

jacket- Marika’s, vintage
 

shoes- Primark
 

blouse- Topshop
 

leggins- H&M
 

 

photos by Marika

Dzięki za lekturę!

Jeśli nie chcesz przegapić moich nowych artykułów, odcinków podcastu czy książek, zostaw swój adres e-mail:

51 thoughts on “Oh show me the way…”

  1. dla mnie receptą okazał się całkowity niemal brak pieniędzy na rzeczy inne niż jedzenie i czynsz. mam nadzieję na jak najszybsze wyjście z tego stanu, ale przyznaję, że odkryłam bogactwa swej szafy na nowo. i stałam się o wiele bardziej kreatywna.

  2. wiesz, jeśli buty Ci się opatrzyły i nosisz 38, to naprawdę, nie musisz się z nimi dłużej męczyć, z chęcia przyjmę. ;) cóż, ja na nadmiar i zapominanie o ubraniach jakoś nie cierpię- niestety. ;)

  3. marynarka bombowa
    ale pozowanie ci nie wyszlo hehe
    co to za pomysl z lamaniem karku ?
    taka glowa do tylu zle sie fotografuje.
    pzdr janek

  4. Marynara jest świetna !! Widziałam kiedyś taką w H&M. Ja tam nie mam owczego pędu do sklepów. Jak chce to idę, ale nie wariuje! Równowaga ;) No i kocham te legginsy z zamkiem !!!
    Pozdrawiam
    Podszewka ;-)

  5. Nie mogę przypomniec sobie czasów, gdy robiłam zakupy co kila tygodni, a co dopiero po kilku miesięcznej przerwie…to chore i trochę mnie przeraża, ale leczyć się nie będę…;)Świetna ta krata:)


  6. Riehannera-> właśnie o takie coś mi chodzi. Mam całą szafę ciuchów, nie potrzebuję ich więcej- za to wzrost kreatywności ochoczo bym przywitała (i kogo ja próbuję oszukać?:))

    Kokarda-> przykro mi, ale to 37, no i są bardzo zniszczone:)

    Janek-> nie o pozowanie tu chodzi, ale o ciuchy i tekst. To nie blog o modelingu. Wspomniałam, że zrobiłyśmy niedużo zdjęć, co w moim przypadku zwykle skutkuje dziwnymi pozami/minami.

    Podszewka-> no w sumie mnie też nikt nie przymusza:) po prostu czuję, że kupuję za dużo. Chociaż od mniej więcej dwóch tygodnie przystopowałam i czuję się z siebie dumna:)

    Anonimowy-> Moim sprzymierzeńcem jest Moc i potężnym sprzymierzeńcem ona jest. PS. Mam nadzieję, że widziałeś Gwiezdne Wojny:)

  7. Stylediggerko, mam podobne refleksje. Raz, że wszystko mi się szybko nudzi (asortyment sieciówek jest na jedno kopyto – dojrzewam do projektowania własnych ubrań i szycia ich na wymiar u krawcowej), a dwa, że w naszym szafiarsko modowym środowisku właściwie „wszystko już było” i ciężko jest nagle błysnąć czymś, co będzie inne. A przez to atrakcyjne także dla nas.
    Kiedyś my, szafiarki, ubierałyśmy się tylko dla siebie. Teraz kwestia naszego wyglądu jest nieomal sprawą publiczną. To czasami miłe (zwłaszcza, gdy dostaję maile w stylu „Dzięki tobie zaczęłam się inaczej ubierać, dziękuję”), a czasami to ciężar.

  8. Czy ja dobrze widzę, czy na Twojej marynarce też są złote guziki?? Próbuję się przekonać do swoich, stąd te spostrzeżenie ;) Marynarka jest śliczna :D i buciki, a Ty wyglądasz prześlicznie jak zawsze :D

  9. marrgaretta

    Ehh… doszłam w ostatnich dniach do podobnego wniosku. Nie czerpię już przyjemności z noszenia nowego ciucha, a z kupowania i posiadania. Często ubranie znika gdzieś w szafie po jednorazowym założeniu. To nie jest normalne. Ja postanowiłam, że będę pisać w widocznym dla innych miejscu nowe nabytki i cenę może nawet. Żeby mnie przeraziła ilość…

  10. też to czuję, zakupy nie sprawiają mi juz przyjemności, a nowe ciuchy nudzą zanim jeszcze zdążyłam je na siebie założyć. Moja recepta: odmawianie sobie, to działa! kupuję jedną rzecz na pięć, tylko taką która jest niezbędna, reszcie kaprysów mówie: nie i duzo więcej mam satysfakcji z tego, że nie kupiłam. oczywiście nie zawsze mi sie udaje taka konsekwencja, ale staram się. a kratka tez mi sie juz opatrzyła ;)

  11. Czytam nieraz takie rzeczy na różnych forach i, kurde, naprawdę nie mieści mi się to w głowie: JAK można mieć w szafie nierozpakowany ciuch? I JAK można o nim zapomnieć? Nie, nie, nie! Kolejność jest taka: kupujesz, przynosisz do domu, przymierzasz sto razy, wypróbowujesz nowe zestawy, a potem na jakiś tydzień wieszasz na drzwiach szafy, żebyś mogła oko nacieszyć. Tak robią normalni (yyy?) ludzie! ;)

    Ale wracając do sedna sprawy. Też mi się moje ciuchy co jakiś czas nudzą. Ba, od samego oglądania zdjęć nudzą mi się też pewne style czy nowe trendy, które nawet nie zdążyły jeszcze trafić na ulice! Ciągle szukam tego „czegoś”, co by tchnęło nowe życie w moją zapyziałą szafę, ale nie wiem nawet, co by to miało być. Przerwa w zakupach (i w ogóle w odwiedzaniu sklepów) naprawdę dobrze robi. Niedawno po dłuższej przerwie odzyskałam wenę do buszowania po lumpeksach – już zdążyłam zapomnieć, jaka to frajda! I teraz z nowym zapałem szukam i szukam…

    PS
    Chciałam jeszcze powiedzieć, że zdjęcia idealnie oddają treść posta! :)

    PS 2
    Bardzo fajnie pisała niedawno na ten temat Persikka.

  12. Miałam podobne refleksje tylko że po ostatnich porządkach w szafie. Ilość ubrań była zdecydowanie przytłaczająca. Teraz gdy chcę coś kupić przypominam sobie tamto uczucie i pomaga bardziej niż się spodziewałam, doszłam do wniosku, że źle się czuję mając za dużo rzeczy.

  13. Baaardzo rozsądny wpis;D. Powtorze sie po stercie komentarzy bo ja tez czesto dochodze do takich wniosków. nawet przed wejsciem na twojego bloga pomyslalam sobie „jaki jest w zasadzie sens za tym ciaglym uganianiem się za modą i staraniem się być pierwsza osoba, ktora zalozy ten 'czający się za rogiem trend’???”. Kazda zabawa wkoncu się nudzi, albo nudzi się w trakcie i wraca się do niej…:).

  14. wszystko pięknie i ładnie, gibka jesteś niesłychanie, chociaż sesje na szafce to już zagrożenie życia jak dla mnie… ty uważaj na siebie:)
    ps. uwielbiam złote guziki u marynarek!

  15. Jak już ktoś napisał, w ciżekich czasch żyjemy, zarówno jeśli chodzi o modę, muzykę, sztukę, książki… Wszystko już było. Ciżęko wymyślić coś nowego, ciężko zabłysnąć…
    Z drugiej strony takie uganianie się za tym, żeby być orginalnym, nowym, to w sumie też do niczego nie prowadzi. Powstają jakieś dziwne tworki-stworki do niczego nie podobne, wymuszone.
    Więc najlepiej pewnie by było mieć własny styl, żyć z nim w zgodzie i już. Problem pojawia się gdy „kobieta zmienną jest” i z tej zmienności potzrebuje czasem pobiegać za modą…
    Zapętliłam się troszkę. Przepraszam. Już sobie idę.

    P.S. Podoba mi się twój styl. Nawet mimo obocności wszechobecnych „must have” kreowanych przez przemysł modowy:)

  16. Mnie sie krata bardzo podoba i (na razie)mi się nie znudziła(kupiłam niedawno męską kraciastą koszulę) a Twój żakiet jest świetny.
    A co do przesytu, to czasem przerwa w zakupach dobrze robi, choć sama wiem, że łatwo nie jest:) można też spróbować spojrzeć na swoje opatrzone już ciuchy pod kątem ich przerobienia- tak zrobiłam z żakietem, który leżał w już torbie do wyniesienia do pojemników PCK, po przeróbce cieszy mnie bardziej niż nowa rzecz (wkrótce go pokażę)bo włożyłam w to swój pomysł i inwencję:)wykonanie-pan krawiec, bo mam 2 lewe ręce do szycia;)

  17. a ja robię zakupy 2 razy w roku i wcale nie czuję się gorsza, może po prostu lubie oszczedzac, a uważam ze wydawanie kasy na ubrania w ktorych sie nie chodzi to marnotrastwo i lepiej na cos innego to spozytkowac. jednak widze ze szafiarkom kasy nigdy nie brakuje, coż takie środowisko:) powodzenia
    moniaxx

  18. znam i nie lubię. najbardziej mi szkoda takich imprezowych ubrań, które miałam na sobie raz, w najlepszym wypadku dwa razy. i też mam w szafie rzeczy w metkami, chociaż chyba mogę się wytłumaczyć, gromadzę już ciuszki na wiosnę i lato. ale to prawda, nie cieszą.

  19. hmm. mam za sobą tydzień bez ciucholandów i z dobre 1,5 miesiąca niezaglądania do centrów handlowych. I co? i żyję. I mam się z tym dobrze:)

    (spróbuję przy najbliższej okazji obfotografować moje 'cięcia’;)

  20. Qrcze no ale nie okłamujmy sie. Ile to razy kupilismy coś tylko dlatego, ze zawsze chciałysmy „cos takiego” miec? To tez ma swoj urok ^^
    Moja recepta na galopujace wyrzuty sumienia są… niskie ceny. Takowe mogą nam zapewnić jedynie lumpeksy maści przeróznej ;) No bo na ten przykład futrzana kamizelka za 12 zł portfelowi strat nie przyniesie, a ile radości!

    P.S. Jeśli mi wolno to ja tak niegrzecznie do Ryfki chciałam powiedziec, ze ja tez wieszam ubrania na szafie ;)

    P.S. 2 Uwielbiam Was wszystkie szafiary ;D

    Izzka Walizka

  21. a ja :-) wstyd się przyznać prowadzę pamiętnik zakupocholiczki…haha tzn piszę w kalendarzu co i gdzie i za ile kupiłam…no i od połowy stycznia każdy dzień zapisany jak nie allegro to ciucholand albo zara.. hm…miła lektura :-) chociaż ciut przygnębiająca jak się podliczy wydatki haha.. Stopuję jak robię remanent w garderobie..działa to na mnie jak prysznic, całe szczęście na krótko hihi

  22. dlatego skonczylam z moda. jestes jedna z niewielu osob, na ktorych szafiarskie blogi jeszcze wchodze. nie ogladam pokazow, sama tworze swoj styl. bez pomocy projektantow ;)

  23. oj, ależ tu postmodernistycznym smutkiem zawiało. wszystko już było vs pogoń za nowościa – walka nigdy nie rozstrzygnięta. mądra refleksja

  24. wpis swietny, tez sie mniej wiecej z tym identyfikuje, ale ostatnio troche z tego wychodze, bo nie moge sobie pozwolic na nowe ubrania, wiec duzo kombinuje;) zdjecia i outfit tez piekne.

  25. I have the same problem. It’s really annoying. First I thought; how can you even wear an outfit once? But now I don’t want to wear an outfit often…

  26. MAM TAK SAMO JAK TY… Wszystko przez to, że zrobiło się za dużo blogów, za dużo street fashionów. Widząc jakies zdjecie mam wizję jak ja mogłabym tak wygladac i co muszę dokupic do swojej szafy, ale zaraz widząc inne również do mnie przemawiajace, mam ochote inaczej wygladac niż za pierwszym razem. Potem idąc do sklepu czy lumpka, szukam takich rzeczy jakie gdzieś widziałam…podobało mi się to, ale teraz czujac przesyt ubranaimi, które kupiłąm tylko pod wplywem czyjegoś stylu, mam ochotę wsyztsko wyrzucic. Chcę kupowac ubrania, które podobają mi się dlatego, bo m isię podobaja, a nie dlatego, że gdzieś widziałam na kimś. Tak było z marmurkami, na poczatku zachwyt, ale teraz tak myśla one nei są w moim stylu, wolę hipissowskie jasne, rozszerzane dżinsy. Czytuję nadal blogi, ale teraz nie kopiuję,a ubieram to w czym wygladam i czuje się dobrze, a nie tak jak widziaąłm na kimś innym, co niekoniecznie do mnie pasuje.Laura

  27. mogłabym się podpisać rekami i nogami pod pierwszą częścią wypowiedzi Laury. czuję przesyt, mam natłok myśli i inspiracji, gubię się, pieniędzy mi nie wystarcza, w rezultacie czuję się zmęczona modą. i choć chciałabym odpocząć, to nie jest to takie proste. także wiem, co czujesz. :) choć nigdy nie zdarzyło mi się odkryć w mojej szafie zapomnianego ubrania z metką, nie mogę sobie na to pozwolić. ;)

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.